▲▼
Strona 5 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Brenda Fitchner ♥
Fresh Blood Lost in the City
[ CENTRUM ] Skromne progi Brendy
Czw Lip 07, 2016 2:39 pm
Czw Lip 07, 2016 2:39 pm
First topic message reminder :
Brenda Fitchner ♥
Fresh Blood Lost in the City
Re: [ CENTRUM ] Skromne progi Brendy
Wto Gru 19, 2017 11:17 pm
Wto Gru 19, 2017 11:17 pm
Wbrew wszelkim pozorom bardzo cieszyła się z tego, jaką relację tworzy z Alanem. Dla tych, którzy nie wierzą w przyjaźń damsko-męską, oni są idealnym przykładem, że jednak się da. No, prawie. Wprawdzie na początku chodziło głównie o łóżko, potem jakiś prowizoryczny związek, ale nawet wtedy chyba oboje dobrze wiedzieli, że będzie im najlepiej, jeśli zatrzymają się na zwykłym kumplowaniu. Lubiła go niańczyć na swój sposób, mimo że chłopak czasem potrafił do granic przetestować jej cierpliwość. Jednakże nigdy na to otwarcie nie narzekała lub nie zniechęcała się do jego osoby. Zaakceptowała stan rzeczy właśnie takim, jaki był i nie oczekiwała, że ktokolwiek się dla niej zmieni.
- Pułapka? - powtórzyła z niedowierzaniem w głosie i wymalowanym rozbawieniem na twarzy. - Po prostu nie chciałam się narzucać. - oznajmiła odrobinę poważniej, bo taka też była prawda. - Ale skoro mówisz, że szkoda.. - westchnęła, odwracając wzrok na kilka sekund, po czym zwyczajnie wzruszyła ramionami. - ..to zawsze sam możesz wziąć tego całusa. - dokończyła, zanim jeszcze zaczęła dokopywać się do dna pudełka, którego widok ani trochę jej nie pocieszał. Takie dobrocie, a jak szybko się skończyły..
- Chyba muszę przebywać z Tobą więcej czasu. Może wtedy mnie też coś równie interesującego spotka. - rzuciła po drodze do kuchni, oglądając się przez ramię za blondynem. - Wiesz, coś takiego trudno czymś przebić. Staram się unikać takich sytuacji ze względu na reputację, o ile jeszcze jakąś mam w tej szkole. Żenujące incydenty sporadycznie zdarzały mi się głównie po alkoholu i głównie obie strony wolały o tym całkowicie zapomnieć. To nie tak, że jestem jakaś mega święta, ale sam rozumiesz. Nie zawsze mogę sobie na wszystko pozwolić. - wyznała, choć nie była do końca pewna, czy przypadkiem nie wylała z siebie zbyt wielu przemyśleń. Skoro już temat zszedł na te bardziej poważne tematy mimowolnie pozwalała sobie na mówienie dokładnie tego, co myśli i nad czym długo się kiedyś zastanawiała.
- Hm, zobaczę co znajdę. - mruknęła, choć słowa te skierowała bardziej do siebie, niż do Haydena. Otworzyła lodówkę i wyciągnęła z niej ostatnią butelkę piwa, którą postawiła na razie na blacie. Przygotowała sobie herbatę z rumem i wróciła na kanapę, podając swojemu towarzyszowi zimny napój.
- Może być? - usadowiła się wygodnie i objęła palcami kubek, opierając go częściowo o własne nogi, skutecznie się przy tym grzejąc.
Przez chwilę zapadła w głębokie zamyślenie, które całkowicie zmyło z niej wcześniejsze rozbawienie i ogólny dobry humor. Przyglądała się chłopakowi przez chwilę, odruchowo przygryzając dolną wargę, jakby szykowała się do bardzo trudnej rozmowy, co niekoniecznie pokrywało się z prawdą.
- Cieszę się, że na Ciebie dzisiaj wpadłam, Alan. Nawet, jeśli wyglądasz jak siedem nieszczęść. - odezwała się w końcu i zakończyła to ciepłym uśmiechem, który jednak szybko ukryła za kubkiem. Gorący napój z paroma procentami już po pierwszym łyku pozwolił dziewczynie odprężyć się po całym tym dniu. Powoli zaczynała wątpić czy aby przypadkiem nie za wiele wlała sobie tego alkoholowego dodatku.
- Pułapka? - powtórzyła z niedowierzaniem w głosie i wymalowanym rozbawieniem na twarzy. - Po prostu nie chciałam się narzucać. - oznajmiła odrobinę poważniej, bo taka też była prawda. - Ale skoro mówisz, że szkoda.. - westchnęła, odwracając wzrok na kilka sekund, po czym zwyczajnie wzruszyła ramionami. - ..to zawsze sam możesz wziąć tego całusa. - dokończyła, zanim jeszcze zaczęła dokopywać się do dna pudełka, którego widok ani trochę jej nie pocieszał. Takie dobrocie, a jak szybko się skończyły..
- Chyba muszę przebywać z Tobą więcej czasu. Może wtedy mnie też coś równie interesującego spotka. - rzuciła po drodze do kuchni, oglądając się przez ramię za blondynem. - Wiesz, coś takiego trudno czymś przebić. Staram się unikać takich sytuacji ze względu na reputację, o ile jeszcze jakąś mam w tej szkole. Żenujące incydenty sporadycznie zdarzały mi się głównie po alkoholu i głównie obie strony wolały o tym całkowicie zapomnieć. To nie tak, że jestem jakaś mega święta, ale sam rozumiesz. Nie zawsze mogę sobie na wszystko pozwolić. - wyznała, choć nie była do końca pewna, czy przypadkiem nie wylała z siebie zbyt wielu przemyśleń. Skoro już temat zszedł na te bardziej poważne tematy mimowolnie pozwalała sobie na mówienie dokładnie tego, co myśli i nad czym długo się kiedyś zastanawiała.
- Hm, zobaczę co znajdę. - mruknęła, choć słowa te skierowała bardziej do siebie, niż do Haydena. Otworzyła lodówkę i wyciągnęła z niej ostatnią butelkę piwa, którą postawiła na razie na blacie. Przygotowała sobie herbatę z rumem i wróciła na kanapę, podając swojemu towarzyszowi zimny napój.
- Może być? - usadowiła się wygodnie i objęła palcami kubek, opierając go częściowo o własne nogi, skutecznie się przy tym grzejąc.
Przez chwilę zapadła w głębokie zamyślenie, które całkowicie zmyło z niej wcześniejsze rozbawienie i ogólny dobry humor. Przyglądała się chłopakowi przez chwilę, odruchowo przygryzając dolną wargę, jakby szykowała się do bardzo trudnej rozmowy, co niekoniecznie pokrywało się z prawdą.
- Cieszę się, że na Ciebie dzisiaj wpadłam, Alan. Nawet, jeśli wyglądasz jak siedem nieszczęść. - odezwała się w końcu i zakończyła to ciepłym uśmiechem, który jednak szybko ukryła za kubkiem. Gorący napój z paroma procentami już po pierwszym łyku pozwolił dziewczynie odprężyć się po całym tym dniu. Powoli zaczynała wątpić czy aby przypadkiem nie za wiele wlała sobie tego alkoholowego dodatku.
Alan Hayden Paige
Fresh Blood Lost in the City
Re: [ CENTRUM ] Skromne progi Brendy
Wto Cze 05, 2018 4:51 pm
Wto Cze 05, 2018 4:51 pm
„Po prostu nie chciałam się narzucać.”
Blondyn przechylił głowę na bok. Nigdy wcześniej nawet przez myśl mu nie przeszło, że jasnowłosa mogłaby w czymkolwiek mu się narzucać. Nigdy wcześniej nie przywiązywała do tego takiej wagi, a przynajmniej nie przypominał sobie, by mieli względem siebie jakieś zahamowania. Gdyby jednak miał się nad tym zastanowić, minęło trochę czasu odkąd mieli okazję spędzić razem trochę czasu sam na sam. Zwykle przestrzeń pomiędzy nimi była znacznie mniejsza, jednak teraz – nawet mimo tego, że żadne z nich zapewne nie brzydziło się drugiego – można było wyczuć mentalną barierę, której nie próbowali przekraczać, nawet jeśli w rozmowie padały dwuznaczne żarty.
― Ty i narzucanie? Nie zapominajmy, że to moja działka, chociaż to, że nie zamykasz drzwi na klucz, to już nie moja wina. Poczekaj, wymyślę zaraz jakąś wzniosłą przemowę o tym, jak to ty dokarmiałaś mnie, gdy wszyscy inni mieli gdzieś mój wymagający żołądek i o tym, że nigdy nie wyrzuciłaś mnie za próg swojego domu. ― Uniósł palec, jakby faktycznie chciał, żeby przez tę chwilę nic nie mówiła. Starał się przyjąć poważną minę, jednak w zmęczonych, ciemnych oczach mimo wszystko pojawiły się rozbawione iskry, które nieco go ożywiły.
Nie mówiąc już nic więcej, pochylił się w stronę dziewczyny, dosięgając ustami jej policzka i wydając z siebie cichy pomruk. Był to krótki i nic nie znaczący całus, który w tej sytuacji można było skojarzyć z podziękowaniem. W końcu i tak zgarnięcie go tu pobitego z ulicy wymagało dużych pokładów cierpliwości.
Gdy tylko odsunął się i na nowo powrócił do jedzenia, na jego twarzy dało się dostrzec jakiś blady przebłysk satysfakcji.
― Polecam się. W sumie jak teraz o tym myślę, dawno nie byliśmy na żadnej imprezie. Rozumiem, że z twoimi nudnymi koleżankami nie ma aż takiej zabawy ― rzucił z przekąsem, zerkając z ukosa na dziewczynę. ― Wiesz, to raczej nie jest nic, co miało szansę wyjść na jaw, ale łapię. Chyba zaczynam przyzwyczajać się do tego, że niektórzy starają się nie przekraczać pewnych granic przez własną reputację. Black też tak ma. I z kim mam bawić się w nielegalne rzeczy? ― Cmoknął pod nosem z udawanym niezadowoleniem. Udawanym, bo istniało wiele innych rzeczy, które sprawiały mu równą frajdę i niekoniecznie wiązały się z łamaniem prawa.
Kiedy Fitchner wręczyła mu piwo, Alan najpierw obejrzał butelkę, jakby w momencie, w którym padło pytanie, zamierzał zabawić się w prawdziwego konesera alkoholi. Niewielka ilość procentów zapisanych na butelce nie zwiastowała szybkiego znieczulenia, ale ostatecznie wzruszył barkami i przekręcił kapsel. Czasy siłowania się z otwieraczem już dawno minęły, choć trzeba przyznać, że miało to swój swoisty urok. Paige niemalże od razu pociągnął solidny łyk z butelki, a kiedy odsunął gwint od ust, przejechał językiem po dolnej wardze, nie chcąc zmarnować nawet kropli dobrze znanego sobie napoju.
„Cieszę się, że na Ciebie dzisiaj wpadłam, Alan.”
― Rozumiem, że wcześniej twój dzień był zwyczajnie chujowy? ― rzucił, skupiając na niej spojrzenie ciemnych tęczówek. Nawet jeśli wypowiedział to pół żartem, pół serio, w jego spojrzeniu kryło się coś badawczego i oceniającego. ― Opowiadaj. Masz mnie do dyspozycji na cały wieczór.
Zasalutował niedbale, błyskając zębami w krótkim, zawadiackim uśmiechu.
Blondyn przechylił głowę na bok. Nigdy wcześniej nawet przez myśl mu nie przeszło, że jasnowłosa mogłaby w czymkolwiek mu się narzucać. Nigdy wcześniej nie przywiązywała do tego takiej wagi, a przynajmniej nie przypominał sobie, by mieli względem siebie jakieś zahamowania. Gdyby jednak miał się nad tym zastanowić, minęło trochę czasu odkąd mieli okazję spędzić razem trochę czasu sam na sam. Zwykle przestrzeń pomiędzy nimi była znacznie mniejsza, jednak teraz – nawet mimo tego, że żadne z nich zapewne nie brzydziło się drugiego – można było wyczuć mentalną barierę, której nie próbowali przekraczać, nawet jeśli w rozmowie padały dwuznaczne żarty.
― Ty i narzucanie? Nie zapominajmy, że to moja działka, chociaż to, że nie zamykasz drzwi na klucz, to już nie moja wina. Poczekaj, wymyślę zaraz jakąś wzniosłą przemowę o tym, jak to ty dokarmiałaś mnie, gdy wszyscy inni mieli gdzieś mój wymagający żołądek i o tym, że nigdy nie wyrzuciłaś mnie za próg swojego domu. ― Uniósł palec, jakby faktycznie chciał, żeby przez tę chwilę nic nie mówiła. Starał się przyjąć poważną minę, jednak w zmęczonych, ciemnych oczach mimo wszystko pojawiły się rozbawione iskry, które nieco go ożywiły.
Nie mówiąc już nic więcej, pochylił się w stronę dziewczyny, dosięgając ustami jej policzka i wydając z siebie cichy pomruk. Był to krótki i nic nie znaczący całus, który w tej sytuacji można było skojarzyć z podziękowaniem. W końcu i tak zgarnięcie go tu pobitego z ulicy wymagało dużych pokładów cierpliwości.
Gdy tylko odsunął się i na nowo powrócił do jedzenia, na jego twarzy dało się dostrzec jakiś blady przebłysk satysfakcji.
― Polecam się. W sumie jak teraz o tym myślę, dawno nie byliśmy na żadnej imprezie. Rozumiem, że z twoimi nudnymi koleżankami nie ma aż takiej zabawy ― rzucił z przekąsem, zerkając z ukosa na dziewczynę. ― Wiesz, to raczej nie jest nic, co miało szansę wyjść na jaw, ale łapię. Chyba zaczynam przyzwyczajać się do tego, że niektórzy starają się nie przekraczać pewnych granic przez własną reputację. Black też tak ma. I z kim mam bawić się w nielegalne rzeczy? ― Cmoknął pod nosem z udawanym niezadowoleniem. Udawanym, bo istniało wiele innych rzeczy, które sprawiały mu równą frajdę i niekoniecznie wiązały się z łamaniem prawa.
Kiedy Fitchner wręczyła mu piwo, Alan najpierw obejrzał butelkę, jakby w momencie, w którym padło pytanie, zamierzał zabawić się w prawdziwego konesera alkoholi. Niewielka ilość procentów zapisanych na butelce nie zwiastowała szybkiego znieczulenia, ale ostatecznie wzruszył barkami i przekręcił kapsel. Czasy siłowania się z otwieraczem już dawno minęły, choć trzeba przyznać, że miało to swój swoisty urok. Paige niemalże od razu pociągnął solidny łyk z butelki, a kiedy odsunął gwint od ust, przejechał językiem po dolnej wardze, nie chcąc zmarnować nawet kropli dobrze znanego sobie napoju.
„Cieszę się, że na Ciebie dzisiaj wpadłam, Alan.”
― Rozumiem, że wcześniej twój dzień był zwyczajnie chujowy? ― rzucił, skupiając na niej spojrzenie ciemnych tęczówek. Nawet jeśli wypowiedział to pół żartem, pół serio, w jego spojrzeniu kryło się coś badawczego i oceniającego. ― Opowiadaj. Masz mnie do dyspozycji na cały wieczór.
Zasalutował niedbale, błyskając zębami w krótkim, zawadiackim uśmiechu.
Brenda Fitchner ♥
Fresh Blood Lost in the City
Re: [ CENTRUM ] Skromne progi Brendy
Pią Cze 21, 2019 6:07 pm
Pią Cze 21, 2019 6:07 pm
Trochę czasu minęło, ich relacja zdążyła się zmienić i pomimo tego, że oboje dalej czuli się przy sobie swobodnie, to nie mogli sobie pozwolić na wszystko. Z różnych powodów, mniej i bardziej ważnych. Te ograniczenia mogą teraz tak naprawdę trzymać ich przyjaźń w ryzach. Nie muszą się obawiać, że koniec końców ktoś będzie zazdrosny albo, że pokłócą się o coś mało istotnego, co całkowicie zakończy ich wspólną przygodę. Życie Brendy na pewno byłoby nudniejsze bez blondyna i z pewnością odczuwałaby jego braki. Nawet teraz, jeśli nie sprawiał wrażenia ckliwego, to musiała przyznać, że jego słowa sprawiły iż zrobiło się odrobinę cieplej na sercu, a drobny gest tylko to podbił. Nie oczekiwała żadnej przemowy, wystarczyło jej to, że docenia. Sądziła, że gdyby role się odwróciły, to Alan zrobiłby dla niej dokładnie tak samo, chociaż w jego przypadku to nigdy nie oczekiwała żadnych korzyści. Po prostu była dla niego dobra, bo tak chciała i czuła. W końcu przetrwali tyle dzięki szczerości.
Na twarzy dziewczyny utrzymywał się jeszcze przez chwilę drobny uśmiech, przyozdobiony subtelnym rumieńcem, z którego istnienia nie zdawała sobie sprawy.
- Z tymi koleżankami różnie bywa. W końcu to kobiety. - rzuciła, zupełnie nie przejmując się faktem, że atakuje własną płeć. Każdy zdawał sobie sprawę z humorków i niestworzonych problemów z ich strony. - Znaczy wiesz, można pójść i zaszaleć w miejscu, w którym nikt nas nie będzie znał. To żaden problem. Nawet można wyjechać stąd w cholerę na jakiś czas. Wystarczy mieć trochę chęci i wolny grafik. Przecież jestem. - westchnęła, bo jak dłużej się nad tym zastanowiła, to chyba faktycznie potrzebowała porządnej chwili oddechu. Od szkoły, praktyk, obecnego otoczenia, od tych wszystkich ludzi, którzy potrafili zajść za skórę.
Siedząc już z powrotem na kanapie ze swoją rozgrzewającą herbatą, uświadomiła sobie, że zaczęła się trochę rozczulać. I nad sobą, i nad całą tą sytuacją. Dlatego też postanowiła upić kolejny łyk, nawet jeśli napój był ciut za gorący.
- Powiedziałabym raczej, że bardzo średni. - oznajmiła, poprawiając kubek w dłoniach i skupiając w pełni swoje spojrzenie na Alanie. - No nie wiem czy wytrzymamy na nogach cały wieczór, a przynajmniej ja. Ten dzień był po prostu bardzo długi i mam szczerą nadzieję, że niedługo pójdziemy spać. - powiedziała, nie zagłębiając się w większe szczegóły. Aktualnie nie miały one większego znaczenia i w przyszłości zapewne się to nie zmieni. Na razie wolała się wyciszyć, pozwalając procentom działać, chociaż wątpiła, by mogła się upić taką ilością alkoholu, nawet jeżeli miała za sobą tego dnia parę drinków.
Na twarzy dziewczyny utrzymywał się jeszcze przez chwilę drobny uśmiech, przyozdobiony subtelnym rumieńcem, z którego istnienia nie zdawała sobie sprawy.
- Z tymi koleżankami różnie bywa. W końcu to kobiety. - rzuciła, zupełnie nie przejmując się faktem, że atakuje własną płeć. Każdy zdawał sobie sprawę z humorków i niestworzonych problemów z ich strony. - Znaczy wiesz, można pójść i zaszaleć w miejscu, w którym nikt nas nie będzie znał. To żaden problem. Nawet można wyjechać stąd w cholerę na jakiś czas. Wystarczy mieć trochę chęci i wolny grafik. Przecież jestem. - westchnęła, bo jak dłużej się nad tym zastanowiła, to chyba faktycznie potrzebowała porządnej chwili oddechu. Od szkoły, praktyk, obecnego otoczenia, od tych wszystkich ludzi, którzy potrafili zajść za skórę.
Siedząc już z powrotem na kanapie ze swoją rozgrzewającą herbatą, uświadomiła sobie, że zaczęła się trochę rozczulać. I nad sobą, i nad całą tą sytuacją. Dlatego też postanowiła upić kolejny łyk, nawet jeśli napój był ciut za gorący.
- Powiedziałabym raczej, że bardzo średni. - oznajmiła, poprawiając kubek w dłoniach i skupiając w pełni swoje spojrzenie na Alanie. - No nie wiem czy wytrzymamy na nogach cały wieczór, a przynajmniej ja. Ten dzień był po prostu bardzo długi i mam szczerą nadzieję, że niedługo pójdziemy spać. - powiedziała, nie zagłębiając się w większe szczegóły. Aktualnie nie miały one większego znaczenia i w przyszłości zapewne się to nie zmieni. Na razie wolała się wyciszyć, pozwalając procentom działać, chociaż wątpiła, by mogła się upić taką ilością alkoholu, nawet jeżeli miała za sobą tego dnia parę drinków.
Alan Hayden Paige
Fresh Blood Lost in the City
Re: [ CENTRUM ] Skromne progi Brendy
Czw Wrz 05, 2019 10:24 am
Czw Wrz 05, 2019 10:24 am
Fitchner miała sporo szczęścia, że od jakiegoś czasu było im dane siedzieć w półmroku. Gdyby nie to, Paige z łatwością wychwyciłby nawet najdrobniejszy rumieniec, co mogłoby nie obejść się bez złośliwego lub usatysfakcjonowanego komentarza. W końcu Brendzie daleko było do nieśmiałych dziewczyn, a biorąc pod uwagę, że na co dzień miała do czynienia z bardziej dosadnymi gestami, aż trudno było uwierzyć w to, że zwyczajny całus jakkolwiek na nią działał.
____― No tak. Pewnie przez cały czas nawijają o serialach i obczajają barmana, zamawiając kolejne martini z nadzieją, że któraś z nich w końcu zwycięży zawody w zdobyciu jego zainteresowania ― rzucił, jakby wiedział wystarczająco dużo o takich sytuacjach. Ale nie można było go za to winić – w końcu sam był barmanem. Teraz na domiar złego zajętym barmanem, co znacznie zwiększało próg trudności w sztuce podrywu. ― Przepraszam? Czy ty powiedziałaś można? ― Ściągnął brwi, mierząc ją nieco niezadowolonym, a nieco zawiedzionym spojrzeniem. ― Oferuję ci atrakcje pełne wrażeń i możliwość powrotu do czasów, w których jeszcze lubiłaś zaszaleć na całego, a ty mówisz mi, że „można gdzieś wyjechać”. Gdzie twoja spontaniczność? ― Szturchnął ją zaczepnie pięścią w ramię. Rzecz jasna, odpowiednio dostosowując siłę – a raczej jej brak – do tego gestu.
____Powinien był zapytać przede wszystkim o to, gdzie podziały się te wszystkie chęci, o których mówiła. Nie wyczuwał ich.
____― Średni wciąż nie brzmi dobrze ― stwierdził. Rozumiał jednak, że skoro Brenda już na tym etapie nie zaczęła wypluwać z siebie żali na temat tego, co sprawiło, że niekoniecznie była zadowolona z dzisiejszego obrotu spraw, to nie było sensu, by naciskać i zmuszać ją do mówienia. Hayden i tak nie należał do dociekliwych osób, wiercących innym dziurę w brzuchu, by zaspokoić własną ciekawość. ― Nie musisz zmuszać się do siedzenia ze mną. Poradzę sobie z trafieniem do lodówki. Najwyżej obejrzę jakiś słaby horror i postaram się nie zasiedzieć do trzeciej, bo rano miałabyś spory problem ze zwleczeniem mnie z tej kanapy. ― Poklepał ręką mebel, jakby właśnie zaklepywał swoje miejsce do spania. Tak czy inaczej oboje wiedzieli, że pora położenia się spać nie miała większego znaczenia – gdy chodziło o wstawanie, na Paige'a nie było mocnych. Każdy, kto miał z nim do czynienia, musiał albo uzbroić się w cierpliwość, albo poznawać coraz to nowsze metody skutecznego budzenia. Najlepiej takie, które nawet zmarłego wypędziłyby z grobu.
____Alan nigdy nie rozumiał rannych ptaszków, choć pociągając łyk piwa, wypił za ich zdrowie. Oby kiedyś docenili możliwość spania do upadłego.
____― No tak. Pewnie przez cały czas nawijają o serialach i obczajają barmana, zamawiając kolejne martini z nadzieją, że któraś z nich w końcu zwycięży zawody w zdobyciu jego zainteresowania ― rzucił, jakby wiedział wystarczająco dużo o takich sytuacjach. Ale nie można było go za to winić – w końcu sam był barmanem. Teraz na domiar złego zajętym barmanem, co znacznie zwiększało próg trudności w sztuce podrywu. ― Przepraszam? Czy ty powiedziałaś można? ― Ściągnął brwi, mierząc ją nieco niezadowolonym, a nieco zawiedzionym spojrzeniem. ― Oferuję ci atrakcje pełne wrażeń i możliwość powrotu do czasów, w których jeszcze lubiłaś zaszaleć na całego, a ty mówisz mi, że „można gdzieś wyjechać”. Gdzie twoja spontaniczność? ― Szturchnął ją zaczepnie pięścią w ramię. Rzecz jasna, odpowiednio dostosowując siłę – a raczej jej brak – do tego gestu.
____Powinien był zapytać przede wszystkim o to, gdzie podziały się te wszystkie chęci, o których mówiła. Nie wyczuwał ich.
____― Średni wciąż nie brzmi dobrze ― stwierdził. Rozumiał jednak, że skoro Brenda już na tym etapie nie zaczęła wypluwać z siebie żali na temat tego, co sprawiło, że niekoniecznie była zadowolona z dzisiejszego obrotu spraw, to nie było sensu, by naciskać i zmuszać ją do mówienia. Hayden i tak nie należał do dociekliwych osób, wiercących innym dziurę w brzuchu, by zaspokoić własną ciekawość. ― Nie musisz zmuszać się do siedzenia ze mną. Poradzę sobie z trafieniem do lodówki. Najwyżej obejrzę jakiś słaby horror i postaram się nie zasiedzieć do trzeciej, bo rano miałabyś spory problem ze zwleczeniem mnie z tej kanapy. ― Poklepał ręką mebel, jakby właśnie zaklepywał swoje miejsce do spania. Tak czy inaczej oboje wiedzieli, że pora położenia się spać nie miała większego znaczenia – gdy chodziło o wstawanie, na Paige'a nie było mocnych. Każdy, kto miał z nim do czynienia, musiał albo uzbroić się w cierpliwość, albo poznawać coraz to nowsze metody skutecznego budzenia. Najlepiej takie, które nawet zmarłego wypędziłyby z grobu.
____Alan nigdy nie rozumiał rannych ptaszków, choć pociągając łyk piwa, wypił za ich zdrowie. Oby kiedyś docenili możliwość spania do upadłego.
Brenda Fitchner ♥
Fresh Blood Lost in the City
Re: [ CENTRUM ] Skromne progi Brendy
Nie Lut 02, 2020 10:24 pm
Nie Lut 02, 2020 10:24 pm
I całe szczęście, że aktualne warunki nie pozwoliły dostrzec tego delikatnego różu na twarzy Brendy, inaczej dodatkowy przytyk zapewne tylko by go pogłębił. Już dawno chciała zapanować nad tego typu reakcjami. Zupełnie nie zgrywały się z jej charakterem ani sposobem życia i większość czasu sprawiały mylne wrażenie, co czasem działało na korzyść. Bo przecież jaki mężczyzna w barze oprze się postawić drinka młodej, atrakcyjnej i takiej niewinnej dziewczynie? Otóż bardzo niewielki procent, a towarzystwo równie ślicznych koleżanek tylko ułatwia zadanie.
- Do pewnego momentu przyjemnie się spędza z nimi czas, ale potem stają się męczące. - ..i zbyt głośne, to przede wszystkim. Irlandka lubiła ludzi, ale o wiele bardziej wolała spędzać wolne wieczory sama lub w niewielkim gronie. Mimo wszystko było w niej coś z introwertyka, co w sobie ceniła. - To nie tak! Po prostu.. koniec szkoły coraz bliżej, a ja wciąż jestem dobrą uczennicą i tak ma zostać do samego końca. Jeszcze wzięłam na siebie dodatkowe zajęcia.. No, brak mi zwyczajnie czasu na spontaniczność, a chciałabym móc mieć wywalone i robić to, na co mam ochotę, kiedy tylko mam ochotę. - burknęła, lekko się marszcząc przez to szturchnięcie, chociaż żadnej krzywdy jej nie wyrządzono.
Właśnie przez próby pogodzenia wszystkiego, większość chęci na szaleństwa jej zaczyna uciekać. Stopniowo z rozbrykanej nastolatki zaczyna stawać się coraz bardziej dojrzała, skupia się częściej na rzeczach ważniejszych i częściej spogląda w swoją przyszłość z rozwagą ją planując.
- Nie zmuszam się. A Ciebie nie wyganiam i nie zmuszam do spania na kanapie. Pamiętaj, że mam na tyle duże łóżko, że spokojnie się tam oboje zmieścimy, zachowując bezpieczną odległość. Dam Ci nawet osobną kołdrę. No, i rano oczywiście zrobię śniadanie, ale nie pozwolę Ci spać do dwunastej. - oznajmiła z ciepłym uśmiechem, odkładając kubek na stolik. - Ale fakt, jestem zmęczona, więc idę się już położyć. - podniosła się z kanapy i potargała Alanowi włosy, zamierzając najpierw do łazienki, a potem do sypialni, gdzie przygotowała dla niego jedną stronę okrągłego łóżka.
Dość szybko zasnęła i spało jej się bardzo dobrze, dopóki nie obudziła się z przyzwyczajenia koło dziewiątej. Jak obiecała, przygotowała im obu śniadanie, potem wyrwała ze snu Paige'a, mimo, iż to zadanie nie należało do najłatwiejszych, żeby na koniec każdy mógł zająć się swoimi sprawami. Żegnając się, pomyślała tylko o tym, że dawno już nie spędzała z kimkolwiek tak spokojnie nocy i w sumie było to całkiem.. pocieszające.
z/t x2
- Do pewnego momentu przyjemnie się spędza z nimi czas, ale potem stają się męczące. - ..i zbyt głośne, to przede wszystkim. Irlandka lubiła ludzi, ale o wiele bardziej wolała spędzać wolne wieczory sama lub w niewielkim gronie. Mimo wszystko było w niej coś z introwertyka, co w sobie ceniła. - To nie tak! Po prostu.. koniec szkoły coraz bliżej, a ja wciąż jestem dobrą uczennicą i tak ma zostać do samego końca. Jeszcze wzięłam na siebie dodatkowe zajęcia.. No, brak mi zwyczajnie czasu na spontaniczność, a chciałabym móc mieć wywalone i robić to, na co mam ochotę, kiedy tylko mam ochotę. - burknęła, lekko się marszcząc przez to szturchnięcie, chociaż żadnej krzywdy jej nie wyrządzono.
Właśnie przez próby pogodzenia wszystkiego, większość chęci na szaleństwa jej zaczyna uciekać. Stopniowo z rozbrykanej nastolatki zaczyna stawać się coraz bardziej dojrzała, skupia się częściej na rzeczach ważniejszych i częściej spogląda w swoją przyszłość z rozwagą ją planując.
- Nie zmuszam się. A Ciebie nie wyganiam i nie zmuszam do spania na kanapie. Pamiętaj, że mam na tyle duże łóżko, że spokojnie się tam oboje zmieścimy, zachowując bezpieczną odległość. Dam Ci nawet osobną kołdrę. No, i rano oczywiście zrobię śniadanie, ale nie pozwolę Ci spać do dwunastej. - oznajmiła z ciepłym uśmiechem, odkładając kubek na stolik. - Ale fakt, jestem zmęczona, więc idę się już położyć. - podniosła się z kanapy i potargała Alanowi włosy, zamierzając najpierw do łazienki, a potem do sypialni, gdzie przygotowała dla niego jedną stronę okrągłego łóżka.
Dość szybko zasnęła i spało jej się bardzo dobrze, dopóki nie obudziła się z przyzwyczajenia koło dziewiątej. Jak obiecała, przygotowała im obu śniadanie, potem wyrwała ze snu Paige'a, mimo, iż to zadanie nie należało do najłatwiejszych, żeby na koniec każdy mógł zająć się swoimi sprawami. Żegnając się, pomyślała tylko o tym, że dawno już nie spędzała z kimkolwiek tak spokojnie nocy i w sumie było to całkiem.. pocieszające.
z/t x2
Strona 5 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach