▲▼
Strona 2 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Brenda Fitchner ♥
Fresh Blood Lost in the City
[ CENTRUM ] Skromne progi Brendy
Czw Lip 07, 2016 2:39 pm
Czw Lip 07, 2016 2:39 pm
First topic message reminder :
Pavel 'Smuggler' Travitza
The Jackal Canis Lupaster
Re: [ CENTRUM ] Skromne progi Brendy
Wto Lip 12, 2016 4:16 pm
Wto Lip 12, 2016 4:16 pm
Cóż. Wygląda na to, że w tej kwestii nie mógł jej odmówić słuszności. Kiwnął więc tylko głową, no bo w sumie co miał powiedzieć. Był żywym przykładem na to, że potrafiła odpowiednio wykorzystać swoje naturalne predyspozycje. Chociaż z drugiej strony i tak dostawał kasę za dragi, a jak tylko potrzebował czegoś innego, to też to osiągał. Zastanawiał się tylko czy Brendy o tym wiedziała, czy jednak naiwnie wierzyła, że potrafi go na dobrze usidlić. Ha, to dobre.
- Wiesz, w zasadzie to sam nie wiem jaka jesteś. Znaczy wiem, ale strasznie to nie pasuje. No wiesz, wyglądasz jak taki szaraczek, uroczy, ale jednak szaraczek. Raczej nie podejrzewałbym cię o to... no, wszystko - wyjaśnił, chociaż ona chyba zdawała sobie z tego sprawę. Pewnie nie był pierwszą osobą, która jej to mówi.
Skrzywił się, słysząc jej śmiech i niewybredny żart. Hohoho. Czy powinien się teraz zarumienić albo pędem polecieć po czekoladki? Niedoczekanie. On tylko wygodniej ułożył się na swoim fotelu.
- Sama sobie przynieś - odparł tylko i znów skierował spojrzenie na planszę.
Dziwne zagranie. Wystawiała mu się? A może to pułapka? Wyglądało na pułapkę. Z drugiej strony nie dostrzegał żadnego zagrożenia. Pewnie byłoby łatwiej, gdyby nie te wszystkie rozpraszacze.
Rosjanin sięgnął ręką w dół i lekko połaskotał stopę, która nie chciała dać mu spokoju. Wtedy jednak jego spojrzenie spoczęło na nagich ramionach dziewczyny. Kusiło jak jasna cholera.
- Myślę, że jakoś sobie z tym poradzę - stwierdził tylko, po czym wykonał jedyny ruch, jaki teraz przychodził mu do głowy - zbił wystawionego przez Brendy pionka.
Jeśli tak dalej pójdzie, to będzie bardzo szybka partia.
- Wiesz, w zasadzie to sam nie wiem jaka jesteś. Znaczy wiem, ale strasznie to nie pasuje. No wiesz, wyglądasz jak taki szaraczek, uroczy, ale jednak szaraczek. Raczej nie podejrzewałbym cię o to... no, wszystko - wyjaśnił, chociaż ona chyba zdawała sobie z tego sprawę. Pewnie nie był pierwszą osobą, która jej to mówi.
Skrzywił się, słysząc jej śmiech i niewybredny żart. Hohoho. Czy powinien się teraz zarumienić albo pędem polecieć po czekoladki? Niedoczekanie. On tylko wygodniej ułożył się na swoim fotelu.
- Sama sobie przynieś - odparł tylko i znów skierował spojrzenie na planszę.
Dziwne zagranie. Wystawiała mu się? A może to pułapka? Wyglądało na pułapkę. Z drugiej strony nie dostrzegał żadnego zagrożenia. Pewnie byłoby łatwiej, gdyby nie te wszystkie rozpraszacze.
Rosjanin sięgnął ręką w dół i lekko połaskotał stopę, która nie chciała dać mu spokoju. Wtedy jednak jego spojrzenie spoczęło na nagich ramionach dziewczyny. Kusiło jak jasna cholera.
- Myślę, że jakoś sobie z tym poradzę - stwierdził tylko, po czym wykonał jedyny ruch, jaki teraz przychodził mu do głowy - zbił wystawionego przez Brendy pionka.
Jeśli tak dalej pójdzie, to będzie bardzo szybka partia.
Brenda Fitchner ♥
Fresh Blood Lost in the City
Re: [ CENTRUM ] Skromne progi Brendy
Sro Lip 13, 2016 10:13 pm
Sro Lip 13, 2016 10:13 pm
Pavel był jawnym dowodem na to, co sama przed chwilą przeanalizowała w myślach. Ludzie często wpadali w tę prostą do założenia pułapkę, będąc święcie przekonanym, że to oni są panami relacji z Brendą. A tu spotykała ich taka niespodzianka. Dla jednych miła, dla drugich niekoniecznie, ale główna zainteresowana nawet nie miała zamiaru aby choć odrobinkę przejąć się takim stanem rzeczy. Co kto lubi.
- Wiem, wiem. Nie Ty jeden. – machnęła luźno ręką na jego stwierdzenie, potwierdzając tym samym jego podejrzenia. Raczej nie było sensu okłamywać go pod tym względem, skoro prawda praktycznie sama wychodziła na zewnątrz.
Spodziewała się też takiej odpowiedzi odnośnie przyniesienia słodyczy. Znała blondyna na tyle, by się już przekonać, że to nie jest chłopaczek na posyłki. No, chyba że mu się to opłaca. Tak jak przynoszenie towaru klientom pod sam nos. Ewentualnie Fitchner miała ten przywilej jako jedna z nielicznych. I oboje dobrze wiedzieli dlaczego i głupi to powód nie był.
- Jesteś bliżej drzwi. – odparła, gdy jej rozbawienie trochę opadło, ale nie zależało jej jakoś specjalnie na tych czekoladkach. Wykorzystała ich istnienie dla samego podrażnienia się z chłopakiem, skoro nadarzyła się już taka okazja.
Buzia Brendy nie wyrażała nic, co miałoby związek z grą. Skupiała się bardziej na wszystkich innych czynnikach, zresztą sama gra stawała się dla niej coraz mniej interesująca bez względu na to, jak zaciętą walkę między sobą toczyli. Nie spodziewała się natomiast, że jej rozpraszająca zagrywki zostaną poskromione delikatnym połaskotaniem. Odruchowo cofnęła stopę jak poparzona, ale nie zrobiła tego tak gwałtownie, żeby rozwalić całą planszę. Skończyło się na samym uderzeniu kolanem w spód stolika i przewróceniu większości pionków, które na nim stały.
- No i zobacz, co narobiłeś. – rzuciła z przekąsem, zwalając całą winę na Travitzę, bo w końcu to on ją połaskotał, a powinien dobrze wiedzieć, że pod tym względem ciało Brendy jest bardzo wrażliwe. Przez to wszystko cała partia poszła na marne, ale dziewczyna nie wyglądała na zmartwioną tym faktem. To oznaczało tylko przejście do innych rzeczy. – Teraz nie możemy tego dokończyć. Za karę chyba faktycznie zwiążę Ci ręce. – powiedziała i wstała z miejsca, poprawiając szlafrok na ramionach i ponownie je zasłaniając, po czym postanowiła naruszyć przestrzeń osobistą Rosjanina i usiąść bokiem na jego kolanach. – Ale najpierw to z siebie ściągniesz. – mruknęła, chwytając za brzeg jego koszulki i podciągając go do góry, licząc na współpracę ze strony Smugglera. W końcu jak sama będzie się bawić, to nie będzie aż tak fajnie.
- Wiem, wiem. Nie Ty jeden. – machnęła luźno ręką na jego stwierdzenie, potwierdzając tym samym jego podejrzenia. Raczej nie było sensu okłamywać go pod tym względem, skoro prawda praktycznie sama wychodziła na zewnątrz.
Spodziewała się też takiej odpowiedzi odnośnie przyniesienia słodyczy. Znała blondyna na tyle, by się już przekonać, że to nie jest chłopaczek na posyłki. No, chyba że mu się to opłaca. Tak jak przynoszenie towaru klientom pod sam nos. Ewentualnie Fitchner miała ten przywilej jako jedna z nielicznych. I oboje dobrze wiedzieli dlaczego i głupi to powód nie był.
- Jesteś bliżej drzwi. – odparła, gdy jej rozbawienie trochę opadło, ale nie zależało jej jakoś specjalnie na tych czekoladkach. Wykorzystała ich istnienie dla samego podrażnienia się z chłopakiem, skoro nadarzyła się już taka okazja.
Buzia Brendy nie wyrażała nic, co miałoby związek z grą. Skupiała się bardziej na wszystkich innych czynnikach, zresztą sama gra stawała się dla niej coraz mniej interesująca bez względu na to, jak zaciętą walkę między sobą toczyli. Nie spodziewała się natomiast, że jej rozpraszająca zagrywki zostaną poskromione delikatnym połaskotaniem. Odruchowo cofnęła stopę jak poparzona, ale nie zrobiła tego tak gwałtownie, żeby rozwalić całą planszę. Skończyło się na samym uderzeniu kolanem w spód stolika i przewróceniu większości pionków, które na nim stały.
- No i zobacz, co narobiłeś. – rzuciła z przekąsem, zwalając całą winę na Travitzę, bo w końcu to on ją połaskotał, a powinien dobrze wiedzieć, że pod tym względem ciało Brendy jest bardzo wrażliwe. Przez to wszystko cała partia poszła na marne, ale dziewczyna nie wyglądała na zmartwioną tym faktem. To oznaczało tylko przejście do innych rzeczy. – Teraz nie możemy tego dokończyć. Za karę chyba faktycznie zwiążę Ci ręce. – powiedziała i wstała z miejsca, poprawiając szlafrok na ramionach i ponownie je zasłaniając, po czym postanowiła naruszyć przestrzeń osobistą Rosjanina i usiąść bokiem na jego kolanach. – Ale najpierw to z siebie ściągniesz. – mruknęła, chwytając za brzeg jego koszulki i podciągając go do góry, licząc na współpracę ze strony Smugglera. W końcu jak sama będzie się bawić, to nie będzie aż tak fajnie.
Pavel 'Smuggler' Travitza
The Jackal Canis Lupaster
Re: [ CENTRUM ] Skromne progi Brendy
Sro Lip 13, 2016 10:44 pm
Sro Lip 13, 2016 10:44 pm
W zasadzie to on nigdy nie zabiegał jakoś szczególnie o panowanie nad dziewczyną czy sytuacją, w której się znajdowali. Było mu to zupełnie obojętne. Ta relacja była tak luźna, jak tylko być mogła. Właściwie chyba oboje mogliby po prostu zniknąć ze swojego życia. Trochę szkoda, ale zapomnieliby po dwóch dniach. Ona ściągałaby koks od kogoś innego, a on dostarczał go komuś innemu. I tyle.
Fitchner nie miała żadnych przywilejów. Po prostu czasem był miły. A czasem nie. Wyglądało na to, że dzisiaj raczej ta druga opcja przeważała. Być może po prostu bardziej mu to pasowało do sytuacji lub miał taki dzień. Tak czy inaczej musiałaby się bardzo postarać, żeby latał jak piesek za czekoladkami. Naprawdę bardzo.
- Ale to ty chcesz czekoladki - odpowiedział więc tonem totalnego wyjebania.
Nagłe przerwanie partii szachów było mu nawet na rękę, bo i tak przegrywał. Ale w sumie nie zrobił tego specjalnie. Po prostu zapomniał, że dziewczyna ma aż takie łaskotki. Zresztą, nawet gdyby o tym pamiętał, to i tak by to zrobił. Niech sobie nie myśli, że może go tak bezkarnie smyrać po nogach, kiedy on próbuje myśleć i rozklepać ją na łopatki.
- Oh nie, oh nie. Co ja teraz pocznę - teatralnie przyłożył dłoń to twarz. Uśmiech jednak szybko wypełzł na jego oblicze.
Kiedy dziewczyna postanowiła zaatakować jego przestrzeń osobistą, przyjął ją z otwartymi ramionami. Dosłownie. Gdy zaś już usiadła, objął ją i delikatnie przysunął, jakby chciał zasygnalizować, że właśnie wpadła w jego sidła i tak prędko stąd nie ucieknie.
- No nie wiem, lubię tę koszulkę - stwierdził. Tym razem to on postanowił się chwilę z nią podrażnić. Koniec końców i tak pozbył się jej, sprawnie ściągając ciuch i zawieszając na oparciu. - Ty powinnaś ją ubrać. Wyglądałabyś w niej... olśniewająco - zasugerował, jednocześnie przesuwając delikatnie dłonią po jej plecach.
Fitchner nie miała żadnych przywilejów. Po prostu czasem był miły. A czasem nie. Wyglądało na to, że dzisiaj raczej ta druga opcja przeważała. Być może po prostu bardziej mu to pasowało do sytuacji lub miał taki dzień. Tak czy inaczej musiałaby się bardzo postarać, żeby latał jak piesek za czekoladkami. Naprawdę bardzo.
- Ale to ty chcesz czekoladki - odpowiedział więc tonem totalnego wyjebania.
Nagłe przerwanie partii szachów było mu nawet na rękę, bo i tak przegrywał. Ale w sumie nie zrobił tego specjalnie. Po prostu zapomniał, że dziewczyna ma aż takie łaskotki. Zresztą, nawet gdyby o tym pamiętał, to i tak by to zrobił. Niech sobie nie myśli, że może go tak bezkarnie smyrać po nogach, kiedy on próbuje myśleć i rozklepać ją na łopatki.
- Oh nie, oh nie. Co ja teraz pocznę - teatralnie przyłożył dłoń to twarz. Uśmiech jednak szybko wypełzł na jego oblicze.
Kiedy dziewczyna postanowiła zaatakować jego przestrzeń osobistą, przyjął ją z otwartymi ramionami. Dosłownie. Gdy zaś już usiadła, objął ją i delikatnie przysunął, jakby chciał zasygnalizować, że właśnie wpadła w jego sidła i tak prędko stąd nie ucieknie.
- No nie wiem, lubię tę koszulkę - stwierdził. Tym razem to on postanowił się chwilę z nią podrażnić. Koniec końców i tak pozbył się jej, sprawnie ściągając ciuch i zawieszając na oparciu. - Ty powinnaś ją ubrać. Wyglądałabyś w niej... olśniewająco - zasugerował, jednocześnie przesuwając delikatnie dłonią po jej plecach.
Brenda Fitchner ♥
Fresh Blood Lost in the City
Re: [ CENTRUM ] Skromne progi Brendy
Czw Lip 14, 2016 12:04 am
Czw Lip 14, 2016 12:04 am
Irlandka właśnie takie luźne relacje najbardziej lubiła. Nie było żadnych zobowiązań do drugiej osoby, nie było praktycznie powodu do odczuwania złości, brak jakiejkolwiek zazdrości. Można rzec: same korzyści. Żadnemu nie będzie żal po odejściu, bo łatwo będą mogli zastąpić tę pustkę. Nieważne czy w relacji diler-klient, czy jako kochankowie. Każdą dziurę dało się załatać bez większych wyrzutów sumienia. O ile się je ma, oczywiście, bo przecież jeszcze chwilę temu ktoś tu nie był tego pewien.
- No to co? Jak chcę mocne dragi, to mi przynosisz. Też bym Ci zapłaciła za tę małą przysługę, ale w trochę inny sposób. Zapewniam, że równie satysfakcjonujący. Ale jak nie chcesz, to nie. – powiedziała, ignorując ton chłopaka, wskazujący jedynie na to, że ten naprawdę ma w dupie jej zachcianki. I nawet nie miała mu tego za złe. Niby z jakiego powodu? Ona pewnie wyrażałaby taką samą postawę, gdy Pavel kazał jej po coś pójść tylko dla własnej przyjemności.
Pokręciła głową z delikatnym uśmiechem na ustach po tym jak wstała z fotela, zastanawiając się czy blondyn długo będzie kpił z jej słów, czy może szybko sobie odpuści.
Jak widać wystarczyło, że zmniejszyła się między nimi odległość, a Pavel jakby od razu zmienił swój stosunek. Wyraźnie zadowolona przylgnęła do niego na tyle, żeby samej sobie nie utrudniać jakiegokolwiek ruchu, chyba że Rosjanin zrobi to za nią i nie będzie miała na to większego wpływu.
- Przecież Ci jej nie zabieram. – zauważyła, unosząc jedną z brwi, nie widząc najmniejszego problemu w zdjęciu z siebie ubrania, skoro taka była kolej rzeczy. – Może, ale po co mam na siebie wkładać zbędne ciuchy? Bez niej też tak wyglądam. – rzuciła, nie widząc w tym sensu, ale jeśli taki widok dla Travitzy był podniecający to cóż.. Może po usłyszeniu dobrych argumentów byłaby skora ją włożyć.
Nie skupiając się dłużej na koszulce, przesunęła dłońmi po klatce piersiowej chłopaka, sunąc palcami po jego tatuażu aż nie dotarła do szyi, z której zjechała na ramiona. Postanowiła przy okazji skraść mu delikatny pocałunek, który miał być jedynie zachętą albo zaproszeniem, zależy jak to sam nazwie. Nie pozwoliła mu nawet na przedłużenie tej pieszczoty, czy pogłębienie. Od razu po tym jak się odsunęła, wstała z jego kolan i ruszyła w stronę okrągłego łóżka, wyciągając woreczek z kieszeni szlafroka i kładąc go na szafce, a potem zdejmując całkiem z siebie satynę, która przecież nie była jej wcale potrzebna. Nie czekając w ogóle na swojego towarzyszka, ułożyła się na brzuchu na samym środku materaca z nogami do pikowanego wezgłowia, ręce podkładając sobie pod głowę i dopiero wtedy posyłając mu wyczekujące spojrzenie.
- No to co? Jak chcę mocne dragi, to mi przynosisz. Też bym Ci zapłaciła za tę małą przysługę, ale w trochę inny sposób. Zapewniam, że równie satysfakcjonujący. Ale jak nie chcesz, to nie. – powiedziała, ignorując ton chłopaka, wskazujący jedynie na to, że ten naprawdę ma w dupie jej zachcianki. I nawet nie miała mu tego za złe. Niby z jakiego powodu? Ona pewnie wyrażałaby taką samą postawę, gdy Pavel kazał jej po coś pójść tylko dla własnej przyjemności.
Pokręciła głową z delikatnym uśmiechem na ustach po tym jak wstała z fotela, zastanawiając się czy blondyn długo będzie kpił z jej słów, czy może szybko sobie odpuści.
Jak widać wystarczyło, że zmniejszyła się między nimi odległość, a Pavel jakby od razu zmienił swój stosunek. Wyraźnie zadowolona przylgnęła do niego na tyle, żeby samej sobie nie utrudniać jakiegokolwiek ruchu, chyba że Rosjanin zrobi to za nią i nie będzie miała na to większego wpływu.
- Przecież Ci jej nie zabieram. – zauważyła, unosząc jedną z brwi, nie widząc najmniejszego problemu w zdjęciu z siebie ubrania, skoro taka była kolej rzeczy. – Może, ale po co mam na siebie wkładać zbędne ciuchy? Bez niej też tak wyglądam. – rzuciła, nie widząc w tym sensu, ale jeśli taki widok dla Travitzy był podniecający to cóż.. Może po usłyszeniu dobrych argumentów byłaby skora ją włożyć.
Nie skupiając się dłużej na koszulce, przesunęła dłońmi po klatce piersiowej chłopaka, sunąc palcami po jego tatuażu aż nie dotarła do szyi, z której zjechała na ramiona. Postanowiła przy okazji skraść mu delikatny pocałunek, który miał być jedynie zachętą albo zaproszeniem, zależy jak to sam nazwie. Nie pozwoliła mu nawet na przedłużenie tej pieszczoty, czy pogłębienie. Od razu po tym jak się odsunęła, wstała z jego kolan i ruszyła w stronę okrągłego łóżka, wyciągając woreczek z kieszeni szlafroka i kładąc go na szafce, a potem zdejmując całkiem z siebie satynę, która przecież nie była jej wcale potrzebna. Nie czekając w ogóle na swojego towarzyszka, ułożyła się na brzuchu na samym środku materaca z nogami do pikowanego wezgłowia, ręce podkładając sobie pod głowę i dopiero wtedy posyłając mu wyczekujące spojrzenie.
Pavel 'Smuggler' Travitza
The Jackal Canis Lupaster
Re: [ CENTRUM ] Skromne progi Brendy
Czw Lip 14, 2016 2:56 pm
Czw Lip 14, 2016 2:56 pm
Okazało się, że on miał ostatnio problemy z takimi luźnymi relacjami. A nawet nie tyle on, co pewien konus z kolorową czupryną. Swoją drogą fascynujące, że jeszcze nie doszedł jej słuch na temat Brendy. Ale z drugiej strony nie miał zamiaru na to narzekać. Cenił relację z Irlandką, bo w zasadzie nie było żadnej relacji. Znaczy no, oczywiście coś tam musiało być, ale to właściwie na tyle. Czyli wszystko i nic. Czy to miało jakikolwiek sens? Nie, nie za bardzo. I więcej nikt nic nie potrzebował.
- Jest różnica. Sama sobie dragów nie załatwisz. Ale po czekoladki z kuchni już możesz ruszyć swój piękny tyłeczek - odpowiedział, nic sobie nie robiąc z jej tekstów. Myślałby kto. I tak mu zapłaci, tak czy inaczej. Właściwie to się czasem zastanawiał kto tutaj czerpie większą przyjemność z ich zbliżeń.
- Nie ważne, zapomnij - odparł. Taka tam fantazja przeleciała mu przez głowę, ale równie szybko ją opuściła. Stwierdził bowiem, że faktycznie lepiej będzie nie obkładać dziewczyny jakimś zbędnym materiałem. To byłoby ciekawe, ale może innym razem.
Kiedy Brendy go pocałowała, miał ochotę przedłużyć tę przyjemność. Okazało się niestety, że dziewczyna miała inne plany. Nim zdążył się zorientować, ona już opuściła jego kolana, wędrując w stronę łóżka. On więc tylko wygodniej rozłożył się na fotelu i obserwował jej ruchy. Patrzył, jak ściąga z siebie wreszcie ten szlafrok i układa się na łóżku. Dopiero wtedy posłała mu wyczekujące spojrzenie.
Rosjanin wstał i... wyszedł do kuchni. Nie było go dosłownie kilka sekund. No dobra, kilkadziesiąt. Ale to powinno wystarczyć, aby odrobinę zdezorientować Brendy. Może poszedł umyć ręce?
Kiedy wrócił, nie miał już na sobie ubrań. To już jakiś plus. Poza tym w ręce trzymał pudełko czekoladek, którymi się teraz zajadał. Niestety szybko mu się znudziły. Nie był szczególnym fanem słodyczy. Podszedł więc do łóżka i podsunął pudełko niemal pod sam nos dziewczyny.
- Pani zamawiała czekoladki? - Zagadnął niczym rasowy kelner. Tylko taki z restauracji dla nudystów.
- Jest różnica. Sama sobie dragów nie załatwisz. Ale po czekoladki z kuchni już możesz ruszyć swój piękny tyłeczek - odpowiedział, nic sobie nie robiąc z jej tekstów. Myślałby kto. I tak mu zapłaci, tak czy inaczej. Właściwie to się czasem zastanawiał kto tutaj czerpie większą przyjemność z ich zbliżeń.
- Nie ważne, zapomnij - odparł. Taka tam fantazja przeleciała mu przez głowę, ale równie szybko ją opuściła. Stwierdził bowiem, że faktycznie lepiej będzie nie obkładać dziewczyny jakimś zbędnym materiałem. To byłoby ciekawe, ale może innym razem.
Kiedy Brendy go pocałowała, miał ochotę przedłużyć tę przyjemność. Okazało się niestety, że dziewczyna miała inne plany. Nim zdążył się zorientować, ona już opuściła jego kolana, wędrując w stronę łóżka. On więc tylko wygodniej rozłożył się na fotelu i obserwował jej ruchy. Patrzył, jak ściąga z siebie wreszcie ten szlafrok i układa się na łóżku. Dopiero wtedy posłała mu wyczekujące spojrzenie.
Rosjanin wstał i... wyszedł do kuchni. Nie było go dosłownie kilka sekund. No dobra, kilkadziesiąt. Ale to powinno wystarczyć, aby odrobinę zdezorientować Brendy. Może poszedł umyć ręce?
Kiedy wrócił, nie miał już na sobie ubrań. To już jakiś plus. Poza tym w ręce trzymał pudełko czekoladek, którymi się teraz zajadał. Niestety szybko mu się znudziły. Nie był szczególnym fanem słodyczy. Podszedł więc do łóżka i podsunął pudełko niemal pod sam nos dziewczyny.
- Pani zamawiała czekoladki? - Zagadnął niczym rasowy kelner. Tylko taki z restauracji dla nudystów.
Brenda Fitchner ♥
Fresh Blood Lost in the City
Re: [ CENTRUM ] Skromne progi Brendy
Czw Lip 14, 2016 8:11 pm
Czw Lip 14, 2016 8:11 pm
W kwestii zawierania znajomości Fitchner była całkiem egoistyczna. Patrzyła tylko na to czy jej jest wygodnie z daną osobą, czy to jej nie sprawia żadnych problemów i czy czerpie w ogóle jakieś korzyści. Problemy innych średnio ją interesowały, jeśli nie miały z nią większego związku. W końcu jaki był sens mieszania się w nie swoje sprawy? Praktycznie żaden, więc lepiej od razu sobie darować, niż potem płakać nad rozlanym mlekiem.
- Zawsze mogę znaleźć kogoś innego. A po czekoladki nie bardzo, choć pewnie znalazłoby się parę osób, które chciałoby być teraz na twoim miejscu. – zauważyła, uśmiechając się zupełnie beztrosko, jakby miała całkowitą pewność, że to jej przysługuje racja w tej małej dyskusji. Może tak, może nie. Nieistotne. Przecież te słodycze nie były najważniejsze.
- Jak chcesz. – powiedziała tylko, nie zagłębiając się bardziej w wyobrażenia chłopaka, skoro ten sam postanowił dać sobie spokój.
Po tym jak zeszła z kolan blondyna, rozbierając się i układając na łóżku, zastanawiała się co teraz zrobi. Liczyła na to, że chłopak ruszy za nią i dołączy, i w pierwszej chwili wydawało jej się, że faktycznie tak będzie, ale zamiast tego Pavel po wstaniu z fotela postanowił opuścić pokój. Irlandka uśmiechnęła się tylko pod nosem, opierając podbródek na dłoni, wiedząc doskonale, że nie zostanie sama, póki mu nie zapłaci. I było to całkiem wygodne.
Zgięła nogi w kolanach, machając nimi leniwie w powietrzu, czekając cierpliwie na powrót Travitzy. Widok, jakim ją przywitał po powrocie z jednej strony był całkiem zabawny, a z drugiej pociągający. Na twarz blondynki wpełzł znacznie szerszy uśmiech, a po poczęstowaniu się jedną z czekoladek, podniosła się do siadu i odłożyła opakowanie na szafkę.
- To chyba już nie będzie panu potrzebne. – mruknęła po zjedzeniu słodyczy, chwytając za nadgarstek chłopaka i wciągając go na materac. Zmniejszyła między nimi dostatecznie odległość, aby móc znów sięgnąć jego ust, które pocałowała, palce jednej dłoni wsuwając między jego kosmyki. Wydała z siebie cichy pomruk zadowolenia z całego tego zamieszania lubiąc najbardziej bliskość drugiego ciała, od czego powoli stawała się coraz bardziej uzależniona.
- Zawsze mogę znaleźć kogoś innego. A po czekoladki nie bardzo, choć pewnie znalazłoby się parę osób, które chciałoby być teraz na twoim miejscu. – zauważyła, uśmiechając się zupełnie beztrosko, jakby miała całkowitą pewność, że to jej przysługuje racja w tej małej dyskusji. Może tak, może nie. Nieistotne. Przecież te słodycze nie były najważniejsze.
- Jak chcesz. – powiedziała tylko, nie zagłębiając się bardziej w wyobrażenia chłopaka, skoro ten sam postanowił dać sobie spokój.
Po tym jak zeszła z kolan blondyna, rozbierając się i układając na łóżku, zastanawiała się co teraz zrobi. Liczyła na to, że chłopak ruszy za nią i dołączy, i w pierwszej chwili wydawało jej się, że faktycznie tak będzie, ale zamiast tego Pavel po wstaniu z fotela postanowił opuścić pokój. Irlandka uśmiechnęła się tylko pod nosem, opierając podbródek na dłoni, wiedząc doskonale, że nie zostanie sama, póki mu nie zapłaci. I było to całkiem wygodne.
Zgięła nogi w kolanach, machając nimi leniwie w powietrzu, czekając cierpliwie na powrót Travitzy. Widok, jakim ją przywitał po powrocie z jednej strony był całkiem zabawny, a z drugiej pociągający. Na twarz blondynki wpełzł znacznie szerszy uśmiech, a po poczęstowaniu się jedną z czekoladek, podniosła się do siadu i odłożyła opakowanie na szafkę.
- To chyba już nie będzie panu potrzebne. – mruknęła po zjedzeniu słodyczy, chwytając za nadgarstek chłopaka i wciągając go na materac. Zmniejszyła między nimi dostatecznie odległość, aby móc znów sięgnąć jego ust, które pocałowała, palce jednej dłoni wsuwając między jego kosmyki. Wydała z siebie cichy pomruk zadowolenia z całego tego zamieszania lubiąc najbardziej bliskość drugiego ciała, od czego powoli stawała się coraz bardziej uzależniona.
Pavel 'Smuggler' Travitza
The Jackal Canis Lupaster
Re: [ CENTRUM ] Skromne progi Brendy
Pon Lip 18, 2016 10:28 am
Pon Lip 18, 2016 10:28 am
Może więc teraz Pavel powinien zacząć się jej zwierzać z trudów swojego życia? Opowiedzieć o trudnym dzieciństwie, jeszcze trudniejszym dorastaniu, problemach z zawieraniem znajomości z rówieśnikami i tak dalej. Chociaż z drugiej strony, przykład Brendy pokazywał, że chyba nie ma aż tak wielkich problemów z tymi nowymi znajomościami. Kto wie jednak jakby to się skończyło, gdyby nie był typem, który emocje chowa głęboko w sobie, a wręcz przeciwnie, trzyma je na dłoni czy jak to się tam o takich ludziach mówiło. Pewnie nie zawarłby tak "bliskiej" znajomości z Bredny, ale z innymi kto wie, kto wie...
Nie, jednak nie.
- Ciekawe kogo. Jeden wpierdoliłby cię w jakieś bagno po uszy, a drugi zapomniał przynieść towaru, bo jest jebanym ćpunem i trawa wyżarła mu mózg. Niewielu jest dilerów z zasadami maleńka - odpowiedział z niezwykłą pewnością siebie, tak jakby faktycznie uważał, że jest w nim coś specjalnego, przez co uzależnił od siebie dziewczynę. W pewien sposób. No i w sumie, faktycznie tak uważał. - Poza tym mam jeszcze inne.... zalety - dodał i uśmiechnął się w stylu: "if you know what i mean".
Kiedy dziewczyna machała sobie nóżkami i częstowała się czekoladkami, on czekał niczym rasowy kelner. Szybko jednak jego pozycja została zaburzona. Czekoladki zostały mu brutalnie odebrane, a sam Travitza znalazł się na łóżku, w niezwykłym zbliżeniu z dziewczyną.
Oddał pocałunek z dużą chęcią, na co miał ochotę już wcześniej, a czego Irlandka brutalnie go pozbawiła. I teraz jej okazał, jakże niezadowolony był wtedy z tego faktu. Jak się jednak szybko okazało, same usta Brendy, jakkolwiek piękne i ponętne by nie były, nie wystarczały Rosjaninowi. Odsunął więc swoje usta, a potem zaczął zjeżdżać nimi coraz niżej, znacząc swego rodzaju ścieżkę. Dolna warga, podbródek, żuchwa i wreszcie szyja, przy której postanowił zatrzymać się dłużej.
Całował ją od lewej do prawej i z powrotem, czasem pozwalając sobie również na jakiegoś delikatnego gryza. Najwyżej zostanie malinka. Niech wiedzą, że Travitza tu był.
Nie, jednak nie.
- Ciekawe kogo. Jeden wpierdoliłby cię w jakieś bagno po uszy, a drugi zapomniał przynieść towaru, bo jest jebanym ćpunem i trawa wyżarła mu mózg. Niewielu jest dilerów z zasadami maleńka - odpowiedział z niezwykłą pewnością siebie, tak jakby faktycznie uważał, że jest w nim coś specjalnego, przez co uzależnił od siebie dziewczynę. W pewien sposób. No i w sumie, faktycznie tak uważał. - Poza tym mam jeszcze inne.... zalety - dodał i uśmiechnął się w stylu: "if you know what i mean".
Kiedy dziewczyna machała sobie nóżkami i częstowała się czekoladkami, on czekał niczym rasowy kelner. Szybko jednak jego pozycja została zaburzona. Czekoladki zostały mu brutalnie odebrane, a sam Travitza znalazł się na łóżku, w niezwykłym zbliżeniu z dziewczyną.
Oddał pocałunek z dużą chęcią, na co miał ochotę już wcześniej, a czego Irlandka brutalnie go pozbawiła. I teraz jej okazał, jakże niezadowolony był wtedy z tego faktu. Jak się jednak szybko okazało, same usta Brendy, jakkolwiek piękne i ponętne by nie były, nie wystarczały Rosjaninowi. Odsunął więc swoje usta, a potem zaczął zjeżdżać nimi coraz niżej, znacząc swego rodzaju ścieżkę. Dolna warga, podbródek, żuchwa i wreszcie szyja, przy której postanowił zatrzymać się dłużej.
Całował ją od lewej do prawej i z powrotem, czasem pozwalając sobie również na jakiegoś delikatnego gryza. Najwyżej zostanie malinka. Niech wiedzą, że Travitza tu był.
Brenda Fitchner ♥
Fresh Blood Lost in the City
Re: [ CENTRUM ] Skromne progi Brendy
Pon Lip 18, 2016 12:22 pm
Pon Lip 18, 2016 12:22 pm
W sumie to było całkiem ciekawe w jaki sposób jakaś przypadkowa znajomość może się rozwinąć. Oboje przecież nie planowali tego, że oprócz wymieniania ze sobą konkretnych rzeczy, połączą to z łóżkiem. Ale kto by narzekał na taki obrót spraw? Odnajdywali między sobą cechy, które pozwalały im na względne dogadywanie się. Zresztą nie spędzali w swoim towarzystwie aż tak dużo czasu. Brenda w końcu nie była ćpunką, która potrzebowała towaru co kilka godzin, a Pavel nie był zdesperowany do tego stopnia, żeby wciskać go jej na siłę, byleby więcej zarobić.
Przewróciła oczami z lekkim lekceważeniem, nie biorąc do siebie słów blondyna. Nie chciała tego jakoś dosadnie komentować. Travitza miał małe pojęcie o osobach, z którymi zadawała się Irlandka i nie chciała tego zmieniać. Podobno im mniej się wie, tym lepiej śpi. A taka wiedza mogłaby dodatkowo spowodować, że chłopak mógłby wyczuć jakieś zagrożenie albo nawet i konkurencję. A to tylko oznaczałoby podniesienie cen i wysłuchiwanie kolejnych narzekań z czym blondynka nie miała chęci się borykać.
- Zgadzam się. Niewielu, ale wszyscy są łasi na pieniądze. – zauważyła, unosząc kąciki swoich ust w delikatnym uśmiechu, któremu również nie brakowało ani grama pewności. – Inne? To chyba ten rosyjski akcent. – zaśmiała się cicho, przysłaniając usta ręką i udając, że nie ma zupełnie pojęcia o czym on mówi.
Domyślała się, że jej zagranie nie będzie odebrane źle. W końcu jeszcze chwilę temu Smuggler sam chciał przedłużyć pocałunek, ale bez powodzenia. Dlatego też teraz nie zdziwił ją zapał, jaki chłopak wkładał w całą pieszczotę, nie pozostając mu ani odrobinę dłużną. Zacisnęła lekko palce na jego włosach, dając się całować i na razie biernie na wszystko reagując. Do momentu, w którym nie wyczuła na swoim ciele zębów. Puściła go na dosłownie moment, po to aby chwycić go za szczękę i odsunąć od siebie.
- Ej, ej. Bez śladów, bo odwdzięczę się podwójnie. – upomniała go, marszcząc przy tym delikatnie czoło. Nie chciała żadnych pamiątek dawniej i teraz również. W przyszłości raczej też ich sobie odmówi. Uważała to za rzecz zbędną, bo jeśli ktoś chciał się wyżyć, to mógł to zrobić w inny sposób. Nie czekając dłużej na jakąś konkretną odpowiedź ze strony Rosjanina, postanowiła przejąć tymczasowo pałeczkę i jednym ruchem przewróciła go na plecy, siadając na jego biodrach. Chwyciła za nadgarstki Pavla i przycisnęła je do materaca tuż nad jego głową, sięgając następnie po pasek od szlafroka i je związując, tak jak obiecała wcześniej. – Bądź grzecznym chłopcem. – mruknęła, posyłając mu jeden z tych swoich urokliwych uśmieszków. Nie uważała, że to go jakoś powstrzyma, ale przynajmniej udowodni, że potrafi dotrzymać słowa.
Ale żeby nie zostawiać go na tak straconej pozycji, zaczęła sunąc dłońmi po jego torsie, momentami delikatnie go zadrapując. W końcu też się pochyliła, wiercąc na nim przez chwilę dla samego podrażnienia, po czym złapała w zęby jego dolną wargę, lekko za nią ciągnąc z cieniem rozbawienia w oczach.
Przewróciła oczami z lekkim lekceważeniem, nie biorąc do siebie słów blondyna. Nie chciała tego jakoś dosadnie komentować. Travitza miał małe pojęcie o osobach, z którymi zadawała się Irlandka i nie chciała tego zmieniać. Podobno im mniej się wie, tym lepiej śpi. A taka wiedza mogłaby dodatkowo spowodować, że chłopak mógłby wyczuć jakieś zagrożenie albo nawet i konkurencję. A to tylko oznaczałoby podniesienie cen i wysłuchiwanie kolejnych narzekań z czym blondynka nie miała chęci się borykać.
- Zgadzam się. Niewielu, ale wszyscy są łasi na pieniądze. – zauważyła, unosząc kąciki swoich ust w delikatnym uśmiechu, któremu również nie brakowało ani grama pewności. – Inne? To chyba ten rosyjski akcent. – zaśmiała się cicho, przysłaniając usta ręką i udając, że nie ma zupełnie pojęcia o czym on mówi.
Domyślała się, że jej zagranie nie będzie odebrane źle. W końcu jeszcze chwilę temu Smuggler sam chciał przedłużyć pocałunek, ale bez powodzenia. Dlatego też teraz nie zdziwił ją zapał, jaki chłopak wkładał w całą pieszczotę, nie pozostając mu ani odrobinę dłużną. Zacisnęła lekko palce na jego włosach, dając się całować i na razie biernie na wszystko reagując. Do momentu, w którym nie wyczuła na swoim ciele zębów. Puściła go na dosłownie moment, po to aby chwycić go za szczękę i odsunąć od siebie.
- Ej, ej. Bez śladów, bo odwdzięczę się podwójnie. – upomniała go, marszcząc przy tym delikatnie czoło. Nie chciała żadnych pamiątek dawniej i teraz również. W przyszłości raczej też ich sobie odmówi. Uważała to za rzecz zbędną, bo jeśli ktoś chciał się wyżyć, to mógł to zrobić w inny sposób. Nie czekając dłużej na jakąś konkretną odpowiedź ze strony Rosjanina, postanowiła przejąć tymczasowo pałeczkę i jednym ruchem przewróciła go na plecy, siadając na jego biodrach. Chwyciła za nadgarstki Pavla i przycisnęła je do materaca tuż nad jego głową, sięgając następnie po pasek od szlafroka i je związując, tak jak obiecała wcześniej. – Bądź grzecznym chłopcem. – mruknęła, posyłając mu jeden z tych swoich urokliwych uśmieszków. Nie uważała, że to go jakoś powstrzyma, ale przynajmniej udowodni, że potrafi dotrzymać słowa.
Ale żeby nie zostawiać go na tak straconej pozycji, zaczęła sunąc dłońmi po jego torsie, momentami delikatnie go zadrapując. W końcu też się pochyliła, wiercąc na nim przez chwilę dla samego podrażnienia, po czym złapała w zęby jego dolną wargę, lekko za nią ciągnąc z cieniem rozbawienia w oczach.
Pavel 'Smuggler' Travitza
The Jackal Canis Lupaster
Re: [ CENTRUM ] Skromne progi Brendy
Wto Lip 19, 2016 12:36 am
Wto Lip 19, 2016 12:36 am
Cóż. Doświadczenie Travitzy było takie, że większość jego klientek zazwyczaj dostawała w gratisie ofertę dodatkową. I to nie dlatego, że taki miał urok, a po prostu tego chciał. I one zazwyczaj też. Zazwyczaj. W innych wypadkach kończyło się to szybkim zakończeniem znajomości. I interesów. W sumie to było dosyć smutne. Travitza mógłby powiedzieć, że trochę dorabia jako męska prostytutka. Tylko robi to za darmo. Jeszcze gorzej. Ale z drugiej strony, pewnie połowa facetów chciałby się znajdować w jego sytuacji. Dlatego nie miał zamiaru narzekać.
Fakt, Travitza miał niewielkie pojęcie o ludziach, z którymi zadawała się Brendy. I fakt, nie za bardzo mu zależało na tym, aby w ogóle ich poznawać. Faktem jest jednak również to, że wiedział jak wygląda przeciętny diler. Co zabawne, zazwyczaj byli oni zupełnie niegroźni. No dobra, może nie zazwyczaj, ale był taki typ. I Rosjanin też, o dziwo, do nich należał. Jasne, jakby go spotkać w ciemnym zaułku, to pewnie by się człowiek wystraszył, ale tak naprawdę, jeśli nie będzie usilnie szukał guza, to Pavel nie będzie stanowił dla niego najmniejszego zagrożenia. Chyba, że to był jego rewir. Wtedy Travitza mógł stanowić zagrożenie.
- Wszyscy, nie wszyscy. To można powiedzieć o niemal każdym człowieku na ziemi. Ograniczanie tej definicji tylko do dilerów jest sporym niedopowiedzeniem - stwierdził, chociaż w sumie nie wiedział po co. Ani tym stwierdzeniem nie bronił swojej tezy, ani nie wytrącał argumentów dziewczynie. Jak to jednak on, zawsze musiał mieć coś do powiedzenia.
Kiedy złapała go za podbródek i udzieliła mu nagany, on tylko uśmiechnął się jak mały psotnik, a w jego oczach zatańczyły małe iskierki. Chciała, żeby tego nie robił? Cóż, nie mogła bardziej zachęcić go do podjęcia próby, aby postąpić wbrew jej małemu zakazowi.
Szybko jednak został spacyfikowany. Stwierdził, że pozwoli Irlandce na tę małą grę i cierpliwie czekał, aż ta spełni swoją "groźbę". Sam był ciekawy co planowała dalej z tym uczynić.
- Zawsze jestem grzeczny - odpowiedział tylko zupełnie poważnym tonem, chociaż psotny uśmiech nadal tańcował na jego twarzy. - Ale jak już chcesz mnie obezwładniać, to mogłabyś się trochę bardziej postarać - stwierdził, ruszając delikatnie rękami. Czuł już, że gdyby bardziej się postarał, to mógłby się bez problemu uwolnić. Nie robił tego jednak, bowiem jak już zostało wspomniane, postanowił wziąć udział w tej małej zabawie i wczuć się w swoją rolę związanej ofiary.
Zamruczał cicho, kiedy Irlandka drażniła jego tors paznokciami. Uśmiechnął się łobuzersko, jednak ona szybko ten uśmiech zmazała, dobierając się do jego wargi. Rosjanin podniósł głowę, aby zamienić to w pełnoprawny pocałunek, tych bowiem nigdy nie było dość. Szybko jednak opuścił głowę z powrotem na łóżko i leżał, wyczekując. W końcu sam nic nie mógł zrobić, bo był związany.
Fakt, Travitza miał niewielkie pojęcie o ludziach, z którymi zadawała się Brendy. I fakt, nie za bardzo mu zależało na tym, aby w ogóle ich poznawać. Faktem jest jednak również to, że wiedział jak wygląda przeciętny diler. Co zabawne, zazwyczaj byli oni zupełnie niegroźni. No dobra, może nie zazwyczaj, ale był taki typ. I Rosjanin też, o dziwo, do nich należał. Jasne, jakby go spotkać w ciemnym zaułku, to pewnie by się człowiek wystraszył, ale tak naprawdę, jeśli nie będzie usilnie szukał guza, to Pavel nie będzie stanowił dla niego najmniejszego zagrożenia. Chyba, że to był jego rewir. Wtedy Travitza mógł stanowić zagrożenie.
- Wszyscy, nie wszyscy. To można powiedzieć o niemal każdym człowieku na ziemi. Ograniczanie tej definicji tylko do dilerów jest sporym niedopowiedzeniem - stwierdził, chociaż w sumie nie wiedział po co. Ani tym stwierdzeniem nie bronił swojej tezy, ani nie wytrącał argumentów dziewczynie. Jak to jednak on, zawsze musiał mieć coś do powiedzenia.
Kiedy złapała go za podbródek i udzieliła mu nagany, on tylko uśmiechnął się jak mały psotnik, a w jego oczach zatańczyły małe iskierki. Chciała, żeby tego nie robił? Cóż, nie mogła bardziej zachęcić go do podjęcia próby, aby postąpić wbrew jej małemu zakazowi.
Szybko jednak został spacyfikowany. Stwierdził, że pozwoli Irlandce na tę małą grę i cierpliwie czekał, aż ta spełni swoją "groźbę". Sam był ciekawy co planowała dalej z tym uczynić.
- Zawsze jestem grzeczny - odpowiedział tylko zupełnie poważnym tonem, chociaż psotny uśmiech nadal tańcował na jego twarzy. - Ale jak już chcesz mnie obezwładniać, to mogłabyś się trochę bardziej postarać - stwierdził, ruszając delikatnie rękami. Czuł już, że gdyby bardziej się postarał, to mógłby się bez problemu uwolnić. Nie robił tego jednak, bowiem jak już zostało wspomniane, postanowił wziąć udział w tej małej zabawie i wczuć się w swoją rolę związanej ofiary.
Zamruczał cicho, kiedy Irlandka drażniła jego tors paznokciami. Uśmiechnął się łobuzersko, jednak ona szybko ten uśmiech zmazała, dobierając się do jego wargi. Rosjanin podniósł głowę, aby zamienić to w pełnoprawny pocałunek, tych bowiem nigdy nie było dość. Szybko jednak opuścił głowę z powrotem na łóżko i leżał, wyczekując. W końcu sam nic nie mógł zrobić, bo był związany.
Brenda Fitchner ♥
Fresh Blood Lost in the City
Re: [ CENTRUM ] Skromne progi Brendy
Wto Lip 19, 2016 11:43 am
Wto Lip 19, 2016 11:43 am
Nie miała zamiaru kwestionować słów Pavla. Wiedziała, że jakakolwiek dyskusja z tym człowiekiem może skończyć się na przegranej, bo chłopak był zwyczajnie nie do przegadania. Nie przyznawała mu teraz racji, ani nie zaprzeczała. Tak jak on nie wyskakiwał do niej z kontrargumentami. Brenda otaczała się może nie w najlepszym towarzystwie, jednak wystarczająco zaznajomionym, aby móc choć minimalnie im zaufać. Może też kwestia zaufania była problemem, przez który zawsze upewniała się o jakość towaru, jaki dostawała.
Westchnęła cicho, odwracając na parę sekund wzrok od sylwetki blondyna, jakby chciała mu tym krótko przekazać, że nie chce się jej dalej rozmawiać na ten temat. W jej przekonaniu dilerzy robili to głównie dla pieniędzy. Bo przecież nie z pasji, raczej nikogo życiowym marzeniem nie jest handlowanie narkotykami. Absurdalne. Robi się to w konkretnym celu, narażając przy okazji na spore ryzyko. Że też Pavel w ogóle nie obawiał się tego, że ktoś kiedyś może go wydać.
Widząc ten charakterystyczny uśmieszek na twarzy Rosjanina, wiedziała co to oznacza. I wcale nie zamierzała mu na to pozwolić. Jeszcze jakieś blade ślady, które znikną po kilku godzinach, były do przyjęcia, ale nie takie, które będąc zdobić jej ciało przez najbliższe dni. Mimo wszystko ich stosunki nie były aż takie zacieśnione czy szczególne. To była tylko dodatkowa przyjemność i oboje byli tego świadomi.
- Polemizowałabym co do tego „zawsze”. – mruknęła, zwracając uwagę chociażby na sam uśmiech Travitzy, który definitywnie wskazywał na to, że chłopak nie zamierza być posłuszny. – Hę? Może specjalnie tak zrobiłam? Szkoda mi tego paska na mocne węzły. – przyznała, robiąc to tylko po to, aby ograniczyć chwilowo jego ruchy i przy okazji pokazać, że jeśli chce, to może dotrzymać słowa.
Z chęcią zaangażowała się w pocałunek, który zaczął się zwykłą zaczepką z jej strony. Nie przedłużała go specjalnie, ani nie skracała. Trwał tak długo, jak on tego chciał. Domyślała się, że teraz to w jej ręku leżała pałeczka i to ona rozkładała karty. Albo coś innego.
Po wyprostowaniu się na jej ustach zakwitł całkowicie niewinny uśmiech. Tak niewinny, że bez problemu można było w nim wyczuć coś podejrzanego. Siedząc dalej na biodrach Pavla, sięgnęła do szafki, na której był świecznik i ściągnęła z niego jedną, różową świeczkę.
- Co powiesz na małą zabawę? – spytała, unosząc wyżej kąciki ust, będąc wyraźnie zadowoloną z własnego pomysłu. Nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź ze strony Rosjanina przechyliła płonącą świeczkę i pozwoliła kilku kroplom gorącego wosku spłynąć na jego tors, zanim znów ją wyprostowała. Po tej czynności otarła się o niego znacząco, a potem znów pozostawiła na jego skórze jasnoróżowe plamy, tworząc na torsie ścieżkę, prowadzącą coraz niżej.
Westchnęła cicho, odwracając na parę sekund wzrok od sylwetki blondyna, jakby chciała mu tym krótko przekazać, że nie chce się jej dalej rozmawiać na ten temat. W jej przekonaniu dilerzy robili to głównie dla pieniędzy. Bo przecież nie z pasji, raczej nikogo życiowym marzeniem nie jest handlowanie narkotykami. Absurdalne. Robi się to w konkretnym celu, narażając przy okazji na spore ryzyko. Że też Pavel w ogóle nie obawiał się tego, że ktoś kiedyś może go wydać.
Widząc ten charakterystyczny uśmieszek na twarzy Rosjanina, wiedziała co to oznacza. I wcale nie zamierzała mu na to pozwolić. Jeszcze jakieś blade ślady, które znikną po kilku godzinach, były do przyjęcia, ale nie takie, które będąc zdobić jej ciało przez najbliższe dni. Mimo wszystko ich stosunki nie były aż takie zacieśnione czy szczególne. To była tylko dodatkowa przyjemność i oboje byli tego świadomi.
- Polemizowałabym co do tego „zawsze”. – mruknęła, zwracając uwagę chociażby na sam uśmiech Travitzy, który definitywnie wskazywał na to, że chłopak nie zamierza być posłuszny. – Hę? Może specjalnie tak zrobiłam? Szkoda mi tego paska na mocne węzły. – przyznała, robiąc to tylko po to, aby ograniczyć chwilowo jego ruchy i przy okazji pokazać, że jeśli chce, to może dotrzymać słowa.
Z chęcią zaangażowała się w pocałunek, który zaczął się zwykłą zaczepką z jej strony. Nie przedłużała go specjalnie, ani nie skracała. Trwał tak długo, jak on tego chciał. Domyślała się, że teraz to w jej ręku leżała pałeczka i to ona rozkładała karty. Albo coś innego.
Po wyprostowaniu się na jej ustach zakwitł całkowicie niewinny uśmiech. Tak niewinny, że bez problemu można było w nim wyczuć coś podejrzanego. Siedząc dalej na biodrach Pavla, sięgnęła do szafki, na której był świecznik i ściągnęła z niego jedną, różową świeczkę.
- Co powiesz na małą zabawę? – spytała, unosząc wyżej kąciki ust, będąc wyraźnie zadowoloną z własnego pomysłu. Nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź ze strony Rosjanina przechyliła płonącą świeczkę i pozwoliła kilku kroplom gorącego wosku spłynąć na jego tors, zanim znów ją wyprostowała. Po tej czynności otarła się o niego znacząco, a potem znów pozostawiła na jego skórze jasnoróżowe plamy, tworząc na torsie ścieżkę, prowadzącą coraz niżej.
Pavel 'Smuggler' Travitza
The Jackal Canis Lupaster
Re: [ CENTRUM ] Skromne progi Brendy
Wto Lip 19, 2016 3:46 pm
Wto Lip 19, 2016 3:46 pm
Czasem się zastanawiał czy on w ogóle osiągał cel takimi zagrywkami. No bo niby ludzie już nie odpowiadali, więc tak jakby przyznawali mu rację. Ale z drugiej strony przecież oboje wiedzieli, że wcale tego nie robili. Mimo to zawsze miał tę potrzebę, aby ostatnie słowo należało do niego. Sam nie wiedział czemu. To znaczy wiedział. Po prostu uważał, że miał rację i miał w zwyczaju swojej racji bronić. Bywał uparty jak jasna cholera i nawet jeśli już dochodził do tego momentu, kiedy zdawał sobie sprawę z tego, że tak naprawdę nie ma racji, to obstawał przy swoim i choćby go ze skóry obdzierali, to zdania nie zmieni.
Właśnie ta niechęć dziewczyny do tego, żeby pozostał jakiś trwalszy ślad sprawiała, że jeszcze mocniej miał ochotę to zrobić. I to nie dlatego, że chciał ją w jakoś oznaczyć czy coś tam. Przecież on nawet nie traktował ich relacji zbyt poważnie. Musiałby być strasznym głupkiem, żeby tak zrobić. Zresztą, prawie żadnej relacji nie traktował zbyt poważnie, a co tu dopiero mówić o Brendy. Ale sam fakt małego psikusa, jakiego mógł sprawić powodował, że chciał to zrobić. Już widział oczami wyobraźni, jak potem Irlandka będzie chodzić z osłoniętą szyją, aby wstydliwa prawda nie wyszła na jaw. I te wszystkie niewygodne pytania: kto to zrobił? Masz chłopaka? Uuuu, Brendy ma chłopaka! I tłumacz się teraz, że to sprawka Travitzy.
- Nie piję alkoholu, nie biorę narkotyków, chodzę do klasy A w Riverdale. Jestem czysty jak łza - odpowiedział, nie kryjąc jednak przy tym rozbawienia.
Przecież był bardzo posłuszny, o co jej chodziło?
- Albo nie umiesz lepiej wiązać - jego prowokacyjny uśmiech wyglądał na samobója. W końcu to on będzie miał skrępowane ręce, jeśli Brendy połknie haczyk. Czy to jakaś odmiana masochizmu?
Czekał z zaciekawieniem na to, co tym razem wymyśli Irlandka. Nie wątpił w jej wyobraźnię, bowiem nie raz i nie dwa już go zaskakiwała. Nie dał się więc zwieść temu niewinnemu uśmieszkowi. I mimo to znów go zaskoczyła.
Po tym jak zobaczyć świeczkę w jej dłoni oraz usłyszał zaproszenie do "małej zabawy", poczuł się odrobinę dziwnie. Sam nie wiedział do końca, co o tym myśleć i czy mu się ten rodzaj zabawy podoba. Z jednej strony było ciekawe, z drugiej nie za bardzo. Wyglądało jednak na to, że dziewczyna rozwiąże jego wątpliwości bez dalszych konsultacji.
Travitza syknął i delikatnie się skrzywił. Nie było to oczywiście nie do wytrzymania czy coś w tym stylu, ale uczucie nie należało do najprzyjemniejszych. Po początkowym zaskoczeniu napiął lekko mięśnie, a potem uśmiechnął się zwierzęco. Nie wiedzieć czemu, odnalazł w tym jakąś dziwną przyjemność. Nie fizyczną, ale psychiczną. Strasznie go podniecało to, co wyprawiała dziewczyna, co zresztą mogła poczuć, bowiem okupowała jego biodra. Odchylił lekko głowię ku tyłowi i znów cicho syknął, kiedy kolejne krople wosku opadały na jego ciało. Wiedział, że jest człowiekiem łatwo ulegającym wszelkiego rodzaju perwersjom, ale nie sądził, że to może zajść aż tak daleko.
Cóż, uczymy się przez całe życie, prawda?
Właśnie ta niechęć dziewczyny do tego, żeby pozostał jakiś trwalszy ślad sprawiała, że jeszcze mocniej miał ochotę to zrobić. I to nie dlatego, że chciał ją w jakoś oznaczyć czy coś tam. Przecież on nawet nie traktował ich relacji zbyt poważnie. Musiałby być strasznym głupkiem, żeby tak zrobić. Zresztą, prawie żadnej relacji nie traktował zbyt poważnie, a co tu dopiero mówić o Brendy. Ale sam fakt małego psikusa, jakiego mógł sprawić powodował, że chciał to zrobić. Już widział oczami wyobraźni, jak potem Irlandka będzie chodzić z osłoniętą szyją, aby wstydliwa prawda nie wyszła na jaw. I te wszystkie niewygodne pytania: kto to zrobił? Masz chłopaka? Uuuu, Brendy ma chłopaka! I tłumacz się teraz, że to sprawka Travitzy.
- Nie piję alkoholu, nie biorę narkotyków, chodzę do klasy A w Riverdale. Jestem czysty jak łza - odpowiedział, nie kryjąc jednak przy tym rozbawienia.
Przecież był bardzo posłuszny, o co jej chodziło?
- Albo nie umiesz lepiej wiązać - jego prowokacyjny uśmiech wyglądał na samobója. W końcu to on będzie miał skrępowane ręce, jeśli Brendy połknie haczyk. Czy to jakaś odmiana masochizmu?
Czekał z zaciekawieniem na to, co tym razem wymyśli Irlandka. Nie wątpił w jej wyobraźnię, bowiem nie raz i nie dwa już go zaskakiwała. Nie dał się więc zwieść temu niewinnemu uśmieszkowi. I mimo to znów go zaskoczyła.
Po tym jak zobaczyć świeczkę w jej dłoni oraz usłyszał zaproszenie do "małej zabawy", poczuł się odrobinę dziwnie. Sam nie wiedział do końca, co o tym myśleć i czy mu się ten rodzaj zabawy podoba. Z jednej strony było ciekawe, z drugiej nie za bardzo. Wyglądało jednak na to, że dziewczyna rozwiąże jego wątpliwości bez dalszych konsultacji.
Travitza syknął i delikatnie się skrzywił. Nie było to oczywiście nie do wytrzymania czy coś w tym stylu, ale uczucie nie należało do najprzyjemniejszych. Po początkowym zaskoczeniu napiął lekko mięśnie, a potem uśmiechnął się zwierzęco. Nie wiedzieć czemu, odnalazł w tym jakąś dziwną przyjemność. Nie fizyczną, ale psychiczną. Strasznie go podniecało to, co wyprawiała dziewczyna, co zresztą mogła poczuć, bowiem okupowała jego biodra. Odchylił lekko głowię ku tyłowi i znów cicho syknął, kiedy kolejne krople wosku opadały na jego ciało. Wiedział, że jest człowiekiem łatwo ulegającym wszelkiego rodzaju perwersjom, ale nie sądził, że to może zajść aż tak daleko.
Cóż, uczymy się przez całe życie, prawda?
Brenda Fitchner ♥
Fresh Blood Lost in the City
Re: [ CENTRUM ] Skromne progi Brendy
Wto Lip 19, 2016 5:02 pm
Wto Lip 19, 2016 5:02 pm
Akurat na upartości Smugglera zdążyła się trochę poznać. Dlatego też wolała sobie odpuścić od razu, niż niepotrzebnie ciągnąć dyskusje i narażać się na podminowanie Rosjanina, co nie należało ani do najprzyjemniejszych zjawisk, ani do takich, z którymi Brenda chciałaby się borykać.
Dziewczyna czasem była zbyt pewna siebie. Do tego stopnia, że niewygodne pytania całkowicie ignorowała. Można nawet powiedzieć, że zwyczajnie się do nich przyzwyczaiła. A o to nie było trudno, gdy co jakiś czas podejrzewają ją o związek z co rusz inną osobą, jakby sami nie rozumieli, że poważniejsze relacje nie są dla niej, a łóżkowe przyjemności zupełnie wystarczają. Pewnie nikt też by się nie zdziwił, gdyby otwarcie przyznała, że ślady na ciele to sprawka Travitzy. On również był znany z zaliczania każdej laski, która się akurat nasunie.
- Naprawdę tak myślisz? Z dwojga złego lepiej brać narkotyki niż nimi handlować. Przynajmniej nie skończy się w więzieniu, jeśli coś pójdzie nie tak. – odparła rozbawiona, jakoś nie potrafiąc uwierzyć w jego zapewnienia. Sama była wręcz wzorową uczennicą, ale do najgrzeczniejszych nie należała, mimo odmiennego zdania tych, którzy nie poznali jej wystarczająco.
- Jeśli bym chciała, to związałabym Cię tak, że nie drgnąłbyś nawet o milimetr. Jednakże takie zagrania wolę sobie zostawić na kogoś, z kim przyniesie mi to większą frajdę. – przyznała, po części oznajmiając mu, że niezbyt widzi jej się odwalanie całej roboty za Pavla, skoro to on tu był mężczyzną. Fitchner lubiła przejmować kontrolę, ale miało to swoje granice.
Zostawiła więc go w spokoju, postanawiając przejść do zabawy ze świecą. Nie była pewna czego może się spodziewać, jak zareaguje na to wszystko Pavel, czy w ogóle mu się to spodoba. Ale od tego jest ryzyko, nieprawdaż? Gdyby mu się to nie podobało, to z pewnością od razu poinformowałby dziewczynę, a ta by przestała. Zamiast tego widziała w jego oczach podniecenie, a chwilę później mogła to nawet odczuć.
Uśmiechnęła się z wyraźną satysfakcją, ściągając paznokciem dopiero co zaschnięty wosk na ciele blondyna po to, aby w miejscu podrażnionej skóry rozlać go na nowo. Robiła tak do momentu, w którym zaczęło brakować roztopionej świecy, odkładając ją na powrót do świecznika.
- Hmm.. Chyba Ci się spodobało. – mruknęła, pochylając się znów nad nim i łącząc ich usta w kolejnym pocałunku, ale tym razem nieco agresywniejszym. W jego trakcie uwolniła ręce Rosjanina od satyny, następnie odsuwając się odrobinę i gryząc go lekko w policzek. – Może następnym razem przygotuję dla Ciebie coś lepszego. – powiedziała cicho, prawie że szepcząc. Oparła jedną z dłoni na jego torsie, a drugą sięgnęła niżej, podnosząc się z jego bioder po to, aby móc poświęcić chwilę uwagi męskości. Nie trwało to jednak zbyt długo, ponieważ Irlandka miała również swoje pragnienia, które chciała jak najszybciej zaspokoić. Dlatego też wyprostowała się w końcu i z pomocą dłoni nadziała się na niego, wydając z siebie cichy i zduszony jęk, mimowolnie zadrapując skórę na klatce piersiowej Travitzy.
Dziewczyna czasem była zbyt pewna siebie. Do tego stopnia, że niewygodne pytania całkowicie ignorowała. Można nawet powiedzieć, że zwyczajnie się do nich przyzwyczaiła. A o to nie było trudno, gdy co jakiś czas podejrzewają ją o związek z co rusz inną osobą, jakby sami nie rozumieli, że poważniejsze relacje nie są dla niej, a łóżkowe przyjemności zupełnie wystarczają. Pewnie nikt też by się nie zdziwił, gdyby otwarcie przyznała, że ślady na ciele to sprawka Travitzy. On również był znany z zaliczania każdej laski, która się akurat nasunie.
- Naprawdę tak myślisz? Z dwojga złego lepiej brać narkotyki niż nimi handlować. Przynajmniej nie skończy się w więzieniu, jeśli coś pójdzie nie tak. – odparła rozbawiona, jakoś nie potrafiąc uwierzyć w jego zapewnienia. Sama była wręcz wzorową uczennicą, ale do najgrzeczniejszych nie należała, mimo odmiennego zdania tych, którzy nie poznali jej wystarczająco.
- Jeśli bym chciała, to związałabym Cię tak, że nie drgnąłbyś nawet o milimetr. Jednakże takie zagrania wolę sobie zostawić na kogoś, z kim przyniesie mi to większą frajdę. – przyznała, po części oznajmiając mu, że niezbyt widzi jej się odwalanie całej roboty za Pavla, skoro to on tu był mężczyzną. Fitchner lubiła przejmować kontrolę, ale miało to swoje granice.
Zostawiła więc go w spokoju, postanawiając przejść do zabawy ze świecą. Nie była pewna czego może się spodziewać, jak zareaguje na to wszystko Pavel, czy w ogóle mu się to spodoba. Ale od tego jest ryzyko, nieprawdaż? Gdyby mu się to nie podobało, to z pewnością od razu poinformowałby dziewczynę, a ta by przestała. Zamiast tego widziała w jego oczach podniecenie, a chwilę później mogła to nawet odczuć.
Uśmiechnęła się z wyraźną satysfakcją, ściągając paznokciem dopiero co zaschnięty wosk na ciele blondyna po to, aby w miejscu podrażnionej skóry rozlać go na nowo. Robiła tak do momentu, w którym zaczęło brakować roztopionej świecy, odkładając ją na powrót do świecznika.
- Hmm.. Chyba Ci się spodobało. – mruknęła, pochylając się znów nad nim i łącząc ich usta w kolejnym pocałunku, ale tym razem nieco agresywniejszym. W jego trakcie uwolniła ręce Rosjanina od satyny, następnie odsuwając się odrobinę i gryząc go lekko w policzek. – Może następnym razem przygotuję dla Ciebie coś lepszego. – powiedziała cicho, prawie że szepcząc. Oparła jedną z dłoni na jego torsie, a drugą sięgnęła niżej, podnosząc się z jego bioder po to, aby móc poświęcić chwilę uwagi męskości. Nie trwało to jednak zbyt długo, ponieważ Irlandka miała również swoje pragnienia, które chciała jak najszybciej zaspokoić. Dlatego też wyprostowała się w końcu i z pomocą dłoni nadziała się na niego, wydając z siebie cichy i zduszony jęk, mimowolnie zadrapując skórę na klatce piersiowej Travitzy.
Pavel 'Smuggler' Travitza
The Jackal Canis Lupaster
Re: [ CENTRUM ] Skromne progi Brendy
Wto Lip 19, 2016 11:44 pm
Wto Lip 19, 2016 11:44 pm
Upartość Smugglera przechodziła już do legendy. Pewnie dlatego tak ciężko było mu nawiązać kontakty z innym ludźmi. Bo zazwyczaj oni byli równie uparci. Lub przeszkadzało mi to, że tak zawzięcie broni swojego zdania, kiedy oni dostrzegali błąd w jego postrzeganiu świata. Tacy już byli ludzie. Teoretycznie możesz myśleć co chcesz, ale tak naprawdę musisz myśleć to, co oni chcą.
Odchodząc już jednak od tych rozmyślań, bardziej skupił się na ciekawym postrzeganiu świata przez Irlandkę. Co to w ogóle za śmieszny pomysł. Wydawała się trochę oderwana od świata, skoro nie zdawała sobie sprawy, jak potrafią skończyć ludzie biorący narkotyki. Można było zabić innych, zabić siebie, sprzedać dziecko. Za dilerkę najwyżej się trochę posiedzi. Znowu Pavel nie robił tego na taką skalę aby groziło mu coś poważniejszego. Na razie.
- Z dwojga złego lepiej skończyć w więzieniu niż kostnicy - odpowiedział. Oczywiście trzeba się postarać, żeby do tego doszło, ale to wcale nie jest przecież takie rzadkie. Wiele osób marnie kończyło przez nałóg. To wciąga i to cholernie. Sam wiedział, w końcu siedział niemal przy samym źródle problemu.
- Tak tylko gadasz - oh, jakże on uwielbiał się drażnić w takich chwilach. Zgadzał się z nią całkowicie. Sam nie chciał być ograniczony jedynie do roli biernego obserwatora. Jasne, przez chwilę mógł przyjąć taką rolę, ale tylko przez chwilę. W większości wypadków wolał wziąć sprawę w swoje ręce. Dosłownie i w przenośni.
Zabawa ze świecą dawała mu o wiele więcej satysfakcji, niż się spodziewał, ale też w pewnym momencie stawała się... niewystarczająca. Oczywiście nie mógł zaprzeczyć, że wciąż mu się podobało. To było trochę jak silne drapanie paznokciami, za którym tak przepadał. Ten lekki, ale odczuwalny ból stawał się bodźcem, który go pobudzał. Tylko że samo drapanie nie było w stanie dać mu pełnej satysfakcji. To samo działo się przy zabawie ze świecą. Była fajna, ale na chwilę.
- Spodobało - przyznał i zaraz znów zatopił się w pocałunku. Kiedy tylko jego ręce zostały uwolnione, jedna z dłoni zatopiła się we włosach Brendy. Całą swoją uwagę skupił na pocałunku, do czasu kiedy trwał. - Następnym razem może ja przygotuję coś dla ciebie - zaproponował, a właściwie to nawet obiecał. Nie wiedział jeszcze co, ale jego wyobraźnia była bardzo bujna, szczególnie w tych kwestiach. Do następnego spotkania na pewno coś wymyśli.
Wreszcie jednak nadszedł moment, na który oboje czekali. Prawdę mówiąc Travitza planował osobiście się tym zająć, ale wygląda na to, że Brendy sama się obsłużyła. Jemu więc pozostało tylko odchylić głowę i westchnąć. Zaraz jednak powrócił spojrzeniem do dziewczyny. Tak, to było to, co lubił najbardziej. Teraz mógł jednocześnie kochać się z nią i obserwować jej piękne ciało. I z tego przywileju miał zamiar korzystać tyle, ile tylko da radę.
Uwolnione ręce, jakby nie mogąc nacieszyć się swoją wolnością, powędrowały na boki dziewczyny. Zaraz jednak przesunęły się wyżej, aby wylądować na piersiach. Tam jednak również nie pozostały na długo. Finalnie spoczęły na biodrach Irlandki. Tam też się zacisnęły i pozwoliły Pavlowi dostosować się ruchem swoich bioder do ruchów dziewczyny. Jak już zostało wspomniane, rola biernego obserwatora w najmniejszym stopniu go nie satysfakcjonowała. Wzrok zaś ślizgał się po całym ciele dziewczyny, najczęściej zatrzymując się na... twarzy. O dziwo. Ponieważ bardzo ją lubił. Poza tym lubił również obserwować reakcje swojej kochanki. Oraz posyłać jej łobuzerskie uśmiechy. Tak jak uczynił właśnie w tym momencie.
Odchodząc już jednak od tych rozmyślań, bardziej skupił się na ciekawym postrzeganiu świata przez Irlandkę. Co to w ogóle za śmieszny pomysł. Wydawała się trochę oderwana od świata, skoro nie zdawała sobie sprawy, jak potrafią skończyć ludzie biorący narkotyki. Można było zabić innych, zabić siebie, sprzedać dziecko. Za dilerkę najwyżej się trochę posiedzi. Znowu Pavel nie robił tego na taką skalę aby groziło mu coś poważniejszego. Na razie.
- Z dwojga złego lepiej skończyć w więzieniu niż kostnicy - odpowiedział. Oczywiście trzeba się postarać, żeby do tego doszło, ale to wcale nie jest przecież takie rzadkie. Wiele osób marnie kończyło przez nałóg. To wciąga i to cholernie. Sam wiedział, w końcu siedział niemal przy samym źródle problemu.
- Tak tylko gadasz - oh, jakże on uwielbiał się drażnić w takich chwilach. Zgadzał się z nią całkowicie. Sam nie chciał być ograniczony jedynie do roli biernego obserwatora. Jasne, przez chwilę mógł przyjąć taką rolę, ale tylko przez chwilę. W większości wypadków wolał wziąć sprawę w swoje ręce. Dosłownie i w przenośni.
Zabawa ze świecą dawała mu o wiele więcej satysfakcji, niż się spodziewał, ale też w pewnym momencie stawała się... niewystarczająca. Oczywiście nie mógł zaprzeczyć, że wciąż mu się podobało. To było trochę jak silne drapanie paznokciami, za którym tak przepadał. Ten lekki, ale odczuwalny ból stawał się bodźcem, który go pobudzał. Tylko że samo drapanie nie było w stanie dać mu pełnej satysfakcji. To samo działo się przy zabawie ze świecą. Była fajna, ale na chwilę.
- Spodobało - przyznał i zaraz znów zatopił się w pocałunku. Kiedy tylko jego ręce zostały uwolnione, jedna z dłoni zatopiła się we włosach Brendy. Całą swoją uwagę skupił na pocałunku, do czasu kiedy trwał. - Następnym razem może ja przygotuję coś dla ciebie - zaproponował, a właściwie to nawet obiecał. Nie wiedział jeszcze co, ale jego wyobraźnia była bardzo bujna, szczególnie w tych kwestiach. Do następnego spotkania na pewno coś wymyśli.
Wreszcie jednak nadszedł moment, na który oboje czekali. Prawdę mówiąc Travitza planował osobiście się tym zająć, ale wygląda na to, że Brendy sama się obsłużyła. Jemu więc pozostało tylko odchylić głowę i westchnąć. Zaraz jednak powrócił spojrzeniem do dziewczyny. Tak, to było to, co lubił najbardziej. Teraz mógł jednocześnie kochać się z nią i obserwować jej piękne ciało. I z tego przywileju miał zamiar korzystać tyle, ile tylko da radę.
Uwolnione ręce, jakby nie mogąc nacieszyć się swoją wolnością, powędrowały na boki dziewczyny. Zaraz jednak przesunęły się wyżej, aby wylądować na piersiach. Tam jednak również nie pozostały na długo. Finalnie spoczęły na biodrach Irlandki. Tam też się zacisnęły i pozwoliły Pavlowi dostosować się ruchem swoich bioder do ruchów dziewczyny. Jak już zostało wspomniane, rola biernego obserwatora w najmniejszym stopniu go nie satysfakcjonowała. Wzrok zaś ślizgał się po całym ciele dziewczyny, najczęściej zatrzymując się na... twarzy. O dziwo. Ponieważ bardzo ją lubił. Poza tym lubił również obserwować reakcje swojej kochanki. Oraz posyłać jej łobuzerskie uśmiechy. Tak jak uczynił właśnie w tym momencie.
Brenda Fitchner ♥
Fresh Blood Lost in the City
Re: [ CENTRUM ] Skromne progi Brendy
Czw Lip 21, 2016 7:13 pm
Czw Lip 21, 2016 7:13 pm
Nie uważała, że upartość może być cechą negatywną do momentu, w którym mieściła się w granicach zdrowego rozsądku. W końcu chorobliwe trzymanie się przy swoim może źle wpłynąć nie tylko na jednorazową sytuacje, jej obrót, ale też samą relację między dwojgiem ludzi. Dlatego też dobrze było, jeśli ktoś potrafił panować nad sobą i przystopować w odpowiednim momencie.
Niestety w następnej kwestii zdanie Fitchner znacząco różniło się od tego Pavla. I jakoś niespecjalnie ją to zdziwiło. Mieli zupełnie różne światopoglądy, które później odbijały się na ich stanowisku, co potem doprowadzało do drobnych sprzeczności. Te czasem dało się szybko zażegnać po rozpoczęciu, ale nie można było ich zupełnie wyeliminować.
Koniec końców na słowa blondyna wzruszyła tylko ramionami. I tak źle, i tak niedobrze. W obu przypadkach mówili o skrajnościach obcowania z używkami, do których chyba w ich przypadku nie dojdzie. Byli na to zbyt butni mądrzy.
- Dla Ciebie to zawsze „tylko gadanie”, a później jesteś na straconej pozycji. – zauważyła, uśmiechając się do niego delikatnie. Nie miała zamiaru dać się w jakikolwiek sposób sprowokować. Wiedziała swoje, on również, więc wcale nie musiała od razu pokazywać mu do czego jest zdolna. To by było zbyt proste, no i popsułoby całą zabawę, w którą oboje przecież tak bardzo lubili grać.
Dziewczyna wiedziała o tej małej mocy igraszek z płynnym woskiem. Jeżeli już komuś przypadły do gustu, to potrafiły szybko i odpowiednio rozbudzić zmysły, napędzić cały mechanizm i sprowokować do dalszego działania. Zresztą.. nie tylko samą ofiarę.
- W takim razie już nie mogę się doczekać. – odparła, na pewno będąc pamiętać o tych słowach, a jeśli chłopak niczym ciekawym jej nie zaskoczy, to z pewnością zostanie mu to wytknięte.
Brenda była już taka, że jeśli mogła, to częstowała się czymś bez zbędnego pytania czy czekania, aż ktoś sam zdecyduje się na jakiś ruch. Zwłaszcza w łóżku. Lubiła mieć jako tako kontrolę nad wszystkim i sama pozycja mogła to doskonale odzwierciedlić. Na górze panowała nad tempem, intensywnością, mogła bez problemu uniknąć tak bardzo niechcianych oznaczeń. Można by rzec – miejsce idealne. Ale. No właśnie, było jedno „ale”. Mogła łatwo z tej pozycji spaść i była tego świadoma, więc póki co, cieszyła się chwilą dominacji.
Na razie w żadnym stopniu się nie spieszyła. Jej ruchy były płynne i praktycznie jednakowe. Skupiała swój wzrok również na twarzy Rosjanina, wymieniając się z nim spojrzeniami, choć im dłużej to trwało, tym trudniej było powstrzymać uśmiech cisnący się na jej mocno zaróżowione wargi.
- Co się tak szczerzysz, Travitza? Bawi Cię coś? – spytała, wykrzywiając usta w równie złośliwym grymasie, który chwilę później zniszczyła przygryzieniem dolnej wargi, nie zamierzając przerywać czynności dla chwili pogaduszek. Jedną z dłoni położyła na tej Smugglera, a drugą zaczesała włosy za ucho, nie chcąc pozwolić im przysłonić sobie widoków. Szkoda by było ominąć coś tak ciekawego jak emocje wypisane na czyjejś buźce.
Niestety w następnej kwestii zdanie Fitchner znacząco różniło się od tego Pavla. I jakoś niespecjalnie ją to zdziwiło. Mieli zupełnie różne światopoglądy, które później odbijały się na ich stanowisku, co potem doprowadzało do drobnych sprzeczności. Te czasem dało się szybko zażegnać po rozpoczęciu, ale nie można było ich zupełnie wyeliminować.
Koniec końców na słowa blondyna wzruszyła tylko ramionami. I tak źle, i tak niedobrze. W obu przypadkach mówili o skrajnościach obcowania z używkami, do których chyba w ich przypadku nie dojdzie. Byli na to zbyt butni mądrzy.
- Dla Ciebie to zawsze „tylko gadanie”, a później jesteś na straconej pozycji. – zauważyła, uśmiechając się do niego delikatnie. Nie miała zamiaru dać się w jakikolwiek sposób sprowokować. Wiedziała swoje, on również, więc wcale nie musiała od razu pokazywać mu do czego jest zdolna. To by było zbyt proste, no i popsułoby całą zabawę, w którą oboje przecież tak bardzo lubili grać.
Dziewczyna wiedziała o tej małej mocy igraszek z płynnym woskiem. Jeżeli już komuś przypadły do gustu, to potrafiły szybko i odpowiednio rozbudzić zmysły, napędzić cały mechanizm i sprowokować do dalszego działania. Zresztą.. nie tylko samą ofiarę.
- W takim razie już nie mogę się doczekać. – odparła, na pewno będąc pamiętać o tych słowach, a jeśli chłopak niczym ciekawym jej nie zaskoczy, to z pewnością zostanie mu to wytknięte.
Brenda była już taka, że jeśli mogła, to częstowała się czymś bez zbędnego pytania czy czekania, aż ktoś sam zdecyduje się na jakiś ruch. Zwłaszcza w łóżku. Lubiła mieć jako tako kontrolę nad wszystkim i sama pozycja mogła to doskonale odzwierciedlić. Na górze panowała nad tempem, intensywnością, mogła bez problemu uniknąć tak bardzo niechcianych oznaczeń. Można by rzec – miejsce idealne. Ale. No właśnie, było jedno „ale”. Mogła łatwo z tej pozycji spaść i była tego świadoma, więc póki co, cieszyła się chwilą dominacji.
Na razie w żadnym stopniu się nie spieszyła. Jej ruchy były płynne i praktycznie jednakowe. Skupiała swój wzrok również na twarzy Rosjanina, wymieniając się z nim spojrzeniami, choć im dłużej to trwało, tym trudniej było powstrzymać uśmiech cisnący się na jej mocno zaróżowione wargi.
- Co się tak szczerzysz, Travitza? Bawi Cię coś? – spytała, wykrzywiając usta w równie złośliwym grymasie, który chwilę później zniszczyła przygryzieniem dolnej wargi, nie zamierzając przerywać czynności dla chwili pogaduszek. Jedną z dłoni położyła na tej Smugglera, a drugą zaczesała włosy za ucho, nie chcąc pozwolić im przysłonić sobie widoków. Szkoda by było ominąć coś tak ciekawego jak emocje wypisane na czyjejś buźce.
Pavel 'Smuggler' Travitza
The Jackal Canis Lupaster
Re: [ CENTRUM ] Skromne progi Brendy
Pią Lip 22, 2016 12:14 pm
Pią Lip 22, 2016 12:14 pm
Właściwie to każda cecha miała swoje dobre i złe strony. Jak to mówią, wszystko dla ludzi, tylko w granicach rozsądku. Pewnie dlatego tak często te granice przekraczali. Zresztą, Travitza był tego najlepszym przykładem. Czasem robił to, bo lubił po prostu irytować ludzi, a czasem naprawdę tak mocno się wczuwał w rolę obrońcy pewnej idei, że tracił zdrowy rozsądek w całej sprawie. Taki już jego charakter.
Różnica zdań była zabawna. Wystarczyła prosta logika. Jak człowiek pójdzie to więzienia, to teoretycznie ma jeszcze czas, żeby jakoś to odpracować, zacząć od nowa, cokolwiek. Wciąż posiadał kilka możliwości. Natomiast już po kopnięciu w kalendarz możliwość była tylko jedna. I nie stanowiła ona najciekawszej możliwej alternatywy. No chyba, że ktoś był samobójcą.
Parsknął, słysząc jej kolejną odpowiedź.
- Pytanie, kto jest wtedy na bardziej straconej pozycji? - Zagadnął, wciąż wrednie się uśmiechając. Dobrze zdawał sobie sprawę, że Brendy, jak większość kobiet, jest istotką, która woli być pieszczona, niż sama się tym zajmować. Jak taki kocur. Zaś gdyby związała mu ręce, to oznaczałoby, że sama musiałaby się wszystkim zająć. Co prawda dzisiaj i tak w większości to ona zapewniała rozgrywkę jemu, ale nie mogła w sumie narzekać. Tak czy inaczej, Rosjanin dobrze zdawał sobie sprawę, że Irlandka byłaby niezadowolona z takiego obrotu sprawy tak samo, a może nawet bardziej, niż on.
Kiwnął tylko głową, na znak że przyjął jej słowa. Teraz nie było czasu na nic więcej. Mieli ważniejsze sprawy na głowie.
Jedno "ale" raczej nie wejdzie w życie. Powód był prosty - taka pozycja jak najbardziej odpowiadała Rosjaninowi. Nie pojmował tego w ramach dominacji czy czegoś w tym stylu. Po prostu, mógł sobie leżeć i podziwiać wdzięki partnerki, a to tylko dodatkowo go pobudzało. Nie miał większego problemu z dopasowaniem się do tempa, jakie ona narzucała. Prawda, teraz nie będzie mógł zaatakować jej szyi, co planował już jakiś czas temu, ale szczerze mówiąc, już zdążyło mu to wypaść z pamięci. Kto by się przejmował takimi pierdołami.
Powolne tempo w żadnym stopniu mu nie przeszkadzało. Ba, więcej przyjemność dla ich obojga. Jak już więc zostało wspomniane, dostosował się to tempa kochanki, a jego dłonie co i rusz wędrowały po różnych częściach jej ciała, tak jakby nie mogły się zdecydować, czego chcą dotykać najbardziej. Oczywiście najczęściej wybór padał na piersi. Ot, taka męska przypadłość.
- Nie - odpowiedział lakonicznie. Cóż, to nie był najlepszy moment do tego, aby prowadzić rozmowy. Najwyżej dodać jakiś komentarz. Złośliwy? Nie, chyba nie tym razem. - Piękna jesteś. Mówiłem ci już to? - oczywiście, że mówił. Sam nawet pamiętał. Bo mówił nie raz. Ale lubił powtarzać. A ona chyba lubiła tego słuchać. W końcu kto nie chciałby posłuchać, że jest piękny?
Różnica zdań była zabawna. Wystarczyła prosta logika. Jak człowiek pójdzie to więzienia, to teoretycznie ma jeszcze czas, żeby jakoś to odpracować, zacząć od nowa, cokolwiek. Wciąż posiadał kilka możliwości. Natomiast już po kopnięciu w kalendarz możliwość była tylko jedna. I nie stanowiła ona najciekawszej możliwej alternatywy. No chyba, że ktoś był samobójcą.
Parsknął, słysząc jej kolejną odpowiedź.
- Pytanie, kto jest wtedy na bardziej straconej pozycji? - Zagadnął, wciąż wrednie się uśmiechając. Dobrze zdawał sobie sprawę, że Brendy, jak większość kobiet, jest istotką, która woli być pieszczona, niż sama się tym zajmować. Jak taki kocur. Zaś gdyby związała mu ręce, to oznaczałoby, że sama musiałaby się wszystkim zająć. Co prawda dzisiaj i tak w większości to ona zapewniała rozgrywkę jemu, ale nie mogła w sumie narzekać. Tak czy inaczej, Rosjanin dobrze zdawał sobie sprawę, że Irlandka byłaby niezadowolona z takiego obrotu sprawy tak samo, a może nawet bardziej, niż on.
Kiwnął tylko głową, na znak że przyjął jej słowa. Teraz nie było czasu na nic więcej. Mieli ważniejsze sprawy na głowie.
Jedno "ale" raczej nie wejdzie w życie. Powód był prosty - taka pozycja jak najbardziej odpowiadała Rosjaninowi. Nie pojmował tego w ramach dominacji czy czegoś w tym stylu. Po prostu, mógł sobie leżeć i podziwiać wdzięki partnerki, a to tylko dodatkowo go pobudzało. Nie miał większego problemu z dopasowaniem się do tempa, jakie ona narzucała. Prawda, teraz nie będzie mógł zaatakować jej szyi, co planował już jakiś czas temu, ale szczerze mówiąc, już zdążyło mu to wypaść z pamięci. Kto by się przejmował takimi pierdołami.
Powolne tempo w żadnym stopniu mu nie przeszkadzało. Ba, więcej przyjemność dla ich obojga. Jak już więc zostało wspomniane, dostosował się to tempa kochanki, a jego dłonie co i rusz wędrowały po różnych częściach jej ciała, tak jakby nie mogły się zdecydować, czego chcą dotykać najbardziej. Oczywiście najczęściej wybór padał na piersi. Ot, taka męska przypadłość.
- Nie - odpowiedział lakonicznie. Cóż, to nie był najlepszy moment do tego, aby prowadzić rozmowy. Najwyżej dodać jakiś komentarz. Złośliwy? Nie, chyba nie tym razem. - Piękna jesteś. Mówiłem ci już to? - oczywiście, że mówił. Sam nawet pamiętał. Bo mówił nie raz. Ale lubił powtarzać. A ona chyba lubiła tego słuchać. W końcu kto nie chciałby posłuchać, że jest piękny?
Strona 2 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach