▲▼
Strona 4 z 4 • 1, 2, 3, 4
First topic message reminder :
____________________
Obecne upały były zwyczajnie nie do zniesienia. Dlatego właśnie młody Clawerich zaraz po wejściu do mieszkania, dopadł klimatyzacji z wyrazem czystego zadowolenia ją uruchamiając. I wraz z zatrzaśnięciem drzwi wejściowych, stukot pazurów kilku czworonogów i wesołe poszczekiwania wypełniły pomieszczenie. 6 psich mord zaczęło pchać się ku właścicielowi w celu należytego powitania jakim obdarowywały go każdego dnia. Rzucając szkolną torbę gdzieś w kąt, przykląkł na podłodze by wytargać za poliki każdego z psów.
- E e e, bez śliny. - Zastrzegł, gdy tylko zauważył, że River już się przymierza, by obdarzyć go płynną miłością. Wziął też szczeniaka na ręce, wraz z całym stadkiem ruszając ku ich miskom, do których to dolał chłodnej wody. Memphis postawił między innymi psami, coby mogła zaczerpnąć czegoś chłodniejszego. Dostały również należyty posiłek a sam Orion zawrócił ku łazience, tam pozbywając się szkolnego outfitu, biorąc prysznic i zakładając nowe, luźniejsze ciuchy. Przez krótką chwilę rozważał zrobienie obiadu, ostatecznie jednak stwierdzając, że w sumie to pieprzyć to. Zerknął kątem oka na psy, które zdążyły porozwalać się w cieniu mebli i kontynuować odpoczynek. I nie mógł nie parsknąć, gdy zauważył szczeniaka rozłożonego jak dywanik tuż obok Winstona. Tylko Shelby była na tyle kochana, by podejść i wskoczyć na kanapę, na którą blondyn pozwolił jej wejść. Bo czemu nie? Duży mebel z miękkim materiałem, to czemu by go nie wykorzystać. Nie włączał telewizora, jedynie legł na boku, wspierając policzek na podłokietniku. Krótka drzemka nie jest zła, zwłaszcza, gdy jest się leniwym.
---
____________________
Obecne upały były zwyczajnie nie do zniesienia. Dlatego właśnie młody Clawerich zaraz po wejściu do mieszkania, dopadł klimatyzacji z wyrazem czystego zadowolenia ją uruchamiając. I wraz z zatrzaśnięciem drzwi wejściowych, stukot pazurów kilku czworonogów i wesołe poszczekiwania wypełniły pomieszczenie. 6 psich mord zaczęło pchać się ku właścicielowi w celu należytego powitania jakim obdarowywały go każdego dnia. Rzucając szkolną torbę gdzieś w kąt, przykląkł na podłodze by wytargać za poliki każdego z psów.
- E e e, bez śliny. - Zastrzegł, gdy tylko zauważył, że River już się przymierza, by obdarzyć go płynną miłością. Wziął też szczeniaka na ręce, wraz z całym stadkiem ruszając ku ich miskom, do których to dolał chłodnej wody. Memphis postawił między innymi psami, coby mogła zaczerpnąć czegoś chłodniejszego. Dostały również należyty posiłek a sam Orion zawrócił ku łazience, tam pozbywając się szkolnego outfitu, biorąc prysznic i zakładając nowe, luźniejsze ciuchy. Przez krótką chwilę rozważał zrobienie obiadu, ostatecznie jednak stwierdzając, że w sumie to pieprzyć to. Zerknął kątem oka na psy, które zdążyły porozwalać się w cieniu mebli i kontynuować odpoczynek. I nie mógł nie parsknąć, gdy zauważył szczeniaka rozłożonego jak dywanik tuż obok Winstona. Tylko Shelby była na tyle kochana, by podejść i wskoczyć na kanapę, na którą blondyn pozwolił jej wejść. Bo czemu nie? Duży mebel z miękkim materiałem, to czemu by go nie wykorzystać. Nie włączał telewizora, jedynie legł na boku, wspierając policzek na podłokietniku. Krótka drzemka nie jest zła, zwłaszcza, gdy jest się leniwym.
Frey Orion Clawerich
Fresh Blood Lost in the City
Re: Apartament na poddaszu
Wto Sie 30, 2016 10:15 pm
Wto Sie 30, 2016 10:15 pm
Nie lubił, gdy go ignorowano podczas omawiania jakiegoś tematu przez dłuższy czas. Niemniej tym razem postanowił w żaden sposób tego nie komentować. Podczas jazdy windą już się nie odzywał, jedynie wystukując nieokreślony rytm palcami o biodro. Brak uwagi na szczęście został mu wynagrodzony przez sześć puchatych czworonogów. Husky oczywiście szalały najbardziej, bo to ta rasa. Nie winił ich.
- Pamiętasz wszystkie imiona, i nawet potrafisz je przypisać. Jestem pod wrażeniem. - Pokiwał głową z wyraźną aprobatą, przez chwilę zerkając na dwa psy w stronę których Pavel wyciągnął rękę. Sam położył dłonie na obu łbach, coby nie zaczęły się zbytnio denerwować. - Nie sądzę, do każdego mają takie podejście. No, zdążyły się nieco przyzwyczaić do Gabriela. - Odparł, biorąc na ręce Oakley, która postanowiła mu się na nie wepchnąć, gdy wstawał. Cóż, skala puchatości w tym przypadku była niesamowita, nie miał zamiaru narzekać. A już zwłaszcza, gdy biała morda wtuliła się w jego szyję. Poszedł za Travitzą do salonu, dopiero wtedy dostrzegając dziewczynę od siebie z klasy. Co więcej samą przewodniczącą. Zerknął na Gaba i znów na nią i zwyczajnie nie mógł złośliwie się nie uśmiechnąć.
- Ja? Powiedz to tym wszystkim pościąganym plikom na swoim laptopie. Myślisz, że nie znam hasła? Błagam. - Oczywiście, że żartował. Zbyt dobrze się bawił, by zrezygnować. Tym bardziej miał do tego prawo, gdy Melanie podchwyciła owy żart. Zasiadł na swoim ukochanym fotelu, przewieszając nogi przez jego podłokietnik. Oakley ułożyła się wygodnie na blondynie, z lekkim merdaniem przyjmując drapanie po poliku.
"Otaczają cię same piękne kobiety."
- Kłaniam się nisko, jestem genialny. - Pokiwał krótko głową, nie widząc potrzeby komentowania kolejnych słów Gabriela. Byli obecnie we wspólnym apartamencie, więc jego argument tracił na sile. Na pytanie o jedzenie wskazał dłonią na znajdującą się reklamówkę pełną zamówionego wcześniej jedzenia.
- Pamiętasz wszystkie imiona, i nawet potrafisz je przypisać. Jestem pod wrażeniem. - Pokiwał głową z wyraźną aprobatą, przez chwilę zerkając na dwa psy w stronę których Pavel wyciągnął rękę. Sam położył dłonie na obu łbach, coby nie zaczęły się zbytnio denerwować. - Nie sądzę, do każdego mają takie podejście. No, zdążyły się nieco przyzwyczaić do Gabriela. - Odparł, biorąc na ręce Oakley, która postanowiła mu się na nie wepchnąć, gdy wstawał. Cóż, skala puchatości w tym przypadku była niesamowita, nie miał zamiaru narzekać. A już zwłaszcza, gdy biała morda wtuliła się w jego szyję. Poszedł za Travitzą do salonu, dopiero wtedy dostrzegając dziewczynę od siebie z klasy. Co więcej samą przewodniczącą. Zerknął na Gaba i znów na nią i zwyczajnie nie mógł złośliwie się nie uśmiechnąć.
- Ja? Powiedz to tym wszystkim pościąganym plikom na swoim laptopie. Myślisz, że nie znam hasła? Błagam. - Oczywiście, że żartował. Zbyt dobrze się bawił, by zrezygnować. Tym bardziej miał do tego prawo, gdy Melanie podchwyciła owy żart. Zasiadł na swoim ukochanym fotelu, przewieszając nogi przez jego podłokietnik. Oakley ułożyła się wygodnie na blondynie, z lekkim merdaniem przyjmując drapanie po poliku.
"Otaczają cię same piękne kobiety."
- Kłaniam się nisko, jestem genialny. - Pokiwał krótko głową, nie widząc potrzeby komentowania kolejnych słów Gabriela. Byli obecnie we wspólnym apartamencie, więc jego argument tracił na sile. Na pytanie o jedzenie wskazał dłonią na znajdującą się reklamówkę pełną zamówionego wcześniej jedzenia.
Pavel 'Smuggler' Travitza
The Jackal Canis Lupaster
Re: Apartament na poddaszu
Wto Sie 30, 2016 10:42 pm
Wto Sie 30, 2016 10:42 pm
Oh, gejowskie porno, jakie to zabawne, boki zrywać. Travitza jednak tylko skrzywił się nieznacznie. Pewnie obaj oglądali gejowskie porno i jeden śmiał się z drugiego, że to robi. Ten komentarz jednak zachował dla siebie, bowiem obrażanie dwójki gospodarzy w jednym momencie nie należy do najroztropniejszych kroków. A ponieważ Rosjanin miał tam jeszcze jakieś odruchy samozachowawcze i resztki dobrego wychowania, to wolał udawać że ten jakże śmieszny żart był naprawdę śmieszny. Bo był, nie?
- Są ludzie, którzy mają pamięć do twarzy i są ludzie, którzy mają pamięć do psów. Ja mam pamięć do jednego i drugiego - wyjaśnił z rozbawieniem. Te zwierzęta to jeden z niewielu bodźców, które potrafią wywołać u niego szczere, przyjazne emocje. - Szkoda - dodał tylko i jeszcze przez chwilę przyglądał się omawianym psiakom. Trochę ich zazdrościł, ale chyba nie mógł na to nic poradzić. Może jednak uda mu się przełamać złowróżbne słowa Freya i się z nimi zaprzyjaźnić. Albo chociaż sprawić, aby nie traktował go tak nieufnie. Czuł się przez to niemal zraniony.
Sięgnął po jedno z pudełek, w których znajdowało się zamówione przez nich jedzenie, a potem ruszył do kuchni, gdzie zaczął grzebać za widelcem. Nie był jakimś pierdolonym misiem koalą, żeby jeść pałeczkami. Cywilizacja szczyciła się między innymi posiadaniem sztućców i Pavel miał zamiar z tego przywileju skorzystać.
Kiedy je wreszcie znalazł, ruszył w kierunku jakiejś kanapy, na której mógłby się glebnąć.
- Nie przywiązuj się tak Gab. Dziś jest twoim gościem, a jutro może być moim - odpowiedział i zarechotał nieprzyjemnie. W życiu Travitzy wyglądało to na całkiem dobry żart, ale w sumie to bardziej po prostu się drażnił. Taki już z niego psotnik, że lubił irytować ludzi i obserwować ich reakcje. Chociaż kto wie, życie pisze różne scenariusze.
Tymczasem on otworzył swoje jedzenie i powąchał je.
- Nie wygląda źle - po tym stwierdzeniu zanurzył widelec i zaczął pałaszować, jeszcze spoglądając na Gabriela. Napój? Trochę się obawiał, że po tym co powiedział mógłby dostać najwyżej wrzątkiem po ryju. - Może później - odpowiedział tylko i skupił się na posiłku.
- Są ludzie, którzy mają pamięć do twarzy i są ludzie, którzy mają pamięć do psów. Ja mam pamięć do jednego i drugiego - wyjaśnił z rozbawieniem. Te zwierzęta to jeden z niewielu bodźców, które potrafią wywołać u niego szczere, przyjazne emocje. - Szkoda - dodał tylko i jeszcze przez chwilę przyglądał się omawianym psiakom. Trochę ich zazdrościł, ale chyba nie mógł na to nic poradzić. Może jednak uda mu się przełamać złowróżbne słowa Freya i się z nimi zaprzyjaźnić. Albo chociaż sprawić, aby nie traktował go tak nieufnie. Czuł się przez to niemal zraniony.
Sięgnął po jedno z pudełek, w których znajdowało się zamówione przez nich jedzenie, a potem ruszył do kuchni, gdzie zaczął grzebać za widelcem. Nie był jakimś pierdolonym misiem koalą, żeby jeść pałeczkami. Cywilizacja szczyciła się między innymi posiadaniem sztućców i Pavel miał zamiar z tego przywileju skorzystać.
Kiedy je wreszcie znalazł, ruszył w kierunku jakiejś kanapy, na której mógłby się glebnąć.
- Nie przywiązuj się tak Gab. Dziś jest twoim gościem, a jutro może być moim - odpowiedział i zarechotał nieprzyjemnie. W życiu Travitzy wyglądało to na całkiem dobry żart, ale w sumie to bardziej po prostu się drażnił. Taki już z niego psotnik, że lubił irytować ludzi i obserwować ich reakcje. Chociaż kto wie, życie pisze różne scenariusze.
Tymczasem on otworzył swoje jedzenie i powąchał je.
- Nie wygląda źle - po tym stwierdzeniu zanurzył widelec i zaczął pałaszować, jeszcze spoglądając na Gabriela. Napój? Trochę się obawiał, że po tym co powiedział mógłby dostać najwyżej wrzątkiem po ryju. - Może później - odpowiedział tylko i skupił się na posiłku.
Serio, przyjście trójki facetów do mieszkania było bardzo niespodziewana i z całą pewnością nieco podirytowało Gabriela. Był raczej święcie przekonany, że został sam w apartamencie przynajmniej do wieczora, więc spokojnie będzie mógł ugościć Melanie i zabawić ją swoim towarzystwem. Niestety, będzie musiała wytrzymać obecność tak skrajnie dziwnych osobowości. Chyba, że niedługo postanowi ulotnić się, bo stwierdzi, że to nie na jej siły. Gabe z całą pewnością nie miałby wyrzutów żadnych w jej kierunku, bo sam nie wie czy podoła obecności Ethana. Ten mały skurczybyk potrafi zaleźć za skórę starszemu bratu, a do tego dorzucić należy Travitze, którego humor jak zawsze zaskakiwał coraz bardziej.
Spotkanie się przeniosło do salonu, więc Gabs jedynie przystanął sobie przy ścianie, oparł się o nią plecami, a ręce skrzyżował lekko poniżej klatki piersiowej. Rozejrzał się po wszystkich gościach i zaczął myśleć jak można nimi się dobrze zająć. Jest jednym z gospodarzy, jakby nie patrzeć. Wypadałoby zająć się nimi.
- Pavel, zawsze mi się wydawało, że raczej miewasz nieco innych gości.
Spojrzał na niego zadziornie. Co miał na myśli? Można tutaj gdybać i to ostro. Znaczeń może być wiele, ale to chyba najlepsze w grach słownych. Niech blondyn nieco pogłowi. Wtedy sobie przypomniał o żarciu. Chińszczyzna. Brzmi spoko. Spojrzał na panienkę Melanie.
- Zjesz z nami?
I poszedł do kuchni, aby przynieść dwie pary pałeczek drewnianych, dla siebie i Mel. Frey sobie sam poradzi, więc nie będzie rozpieszczać swojego współlokatora. Podał jej i samemu wyjął pudełko z żarciem. Zasiadł na jednym z foteli, podciągając nogi do swojej klatki piersiowej, na kolanach umiejscowił pudełeczko. Otworzył i zaczął powoli konsumować posiłek.
- Ethaaan. Rusz dupę z tej kuchni i przynieś colę z lodówki. Nie zapomnij o szklankach!
Jeszcze na szybko wykrzyczał do młodszego Walsha polecenie, które ma nadzieję, że wykona prawidłowo. Tu nie ma co spierdzielić, chyba.
Spotkanie się przeniosło do salonu, więc Gabs jedynie przystanął sobie przy ścianie, oparł się o nią plecami, a ręce skrzyżował lekko poniżej klatki piersiowej. Rozejrzał się po wszystkich gościach i zaczął myśleć jak można nimi się dobrze zająć. Jest jednym z gospodarzy, jakby nie patrzeć. Wypadałoby zająć się nimi.
- Pavel, zawsze mi się wydawało, że raczej miewasz nieco innych gości.
Spojrzał na niego zadziornie. Co miał na myśli? Można tutaj gdybać i to ostro. Znaczeń może być wiele, ale to chyba najlepsze w grach słownych. Niech blondyn nieco pogłowi. Wtedy sobie przypomniał o żarciu. Chińszczyzna. Brzmi spoko. Spojrzał na panienkę Melanie.
- Zjesz z nami?
I poszedł do kuchni, aby przynieść dwie pary pałeczek drewnianych, dla siebie i Mel. Frey sobie sam poradzi, więc nie będzie rozpieszczać swojego współlokatora. Podał jej i samemu wyjął pudełko z żarciem. Zasiadł na jednym z foteli, podciągając nogi do swojej klatki piersiowej, na kolanach umiejscowił pudełeczko. Otworzył i zaczął powoli konsumować posiłek.
- Ethaaan. Rusz dupę z tej kuchni i przynieś colę z lodówki. Nie zapomnij o szklankach!
Jeszcze na szybko wykrzyczał do młodszego Walsha polecenie, które ma nadzieję, że wykona prawidłowo. Tu nie ma co spierdzielić, chyba.
Jeśli Gabriel chciał sam zostać z swoją koleżanką, to mógł zaprosić ją do kawiarni. Powinien się spodziewać, że do mieszkania w każdej chwili może przyjść współlokator. Co za niewdzięczność ze strony starszego Walsha. Więcej towarzystwa, to więcej zabawy, więc niech podziękuje Frey'owi, tak.
W końcu znalazł kawę, która była upchana gdzieś pomiędzy herbatami. Z niesmakiem spojrzał na zieloną herbatę. Jak można pić coś takiego? Zero dobrego smaku. Wyprostowując się, walnął głową o kant szafki. Syknął cicho, masując obolałe miejsce. Cholera, kiedyś przez swoją nieuwagę straci głowę. Mamrocząc pod nosem różne nieprzyjemne epitety na temat podłego mebla, nasypał dwie łyżki kawy do kubka. Na samo wspomnienie o jej aromacie, zapominał o wcześniejszej nikczemnej napaści szafki, skupiając myśli na swoim ulubionym napoju.
Zerknął w stronę salonu, słysząc polecenie Gabriela. Kompletny brak kultury. Sam powinien usługiwać swoim gościom, a nie wyręczać się młodszym bratem. Wstyd. Ciche piszczenie czajnika zwiastowało, że woda się już zagotowała. Zalazł swoją kawę. No tak, nie weźmie coli i szklanek za jednym zamachem, a dwa razy nie chciało mu się chodzić. Przez chwilę rozważał opcję zawołania starszego, żeby ruszył swoje zacne cztery litery i przyszedł, ale wątpił, że ten z wielką chęcią odejdzie od Melanie. Wystarczyło parę minut, a już wiedział, że Gabsowi nie było na rękę zostawienie dziewczyny przy Smugglerze, który od samego wejścia zainteresował się nią. Znalazł jakąś tacę, przy okazji przeszukując połowę kuchni. Położył na niej szklanki i pałeczki dla siebie, a colę wziął do ręki.
Idealnie nadaje się na kelnera.
- Gabriel, dla ciebie oczywiście szklanka z puchatymi, kolorowymi króliczkami, twoja ulubiona - powiedział, stawiając tacę oraz picie na stole. Usiadł na fotelu, w prawej dłoni trzymając swój kubek. Na razie nie brał chińszczyzny. Oczywiście najpierw musiał wypić, później mógł jeść.
W końcu znalazł kawę, która była upchana gdzieś pomiędzy herbatami. Z niesmakiem spojrzał na zieloną herbatę. Jak można pić coś takiego? Zero dobrego smaku. Wyprostowując się, walnął głową o kant szafki. Syknął cicho, masując obolałe miejsce. Cholera, kiedyś przez swoją nieuwagę straci głowę. Mamrocząc pod nosem różne nieprzyjemne epitety na temat podłego mebla, nasypał dwie łyżki kawy do kubka. Na samo wspomnienie o jej aromacie, zapominał o wcześniejszej nikczemnej napaści szafki, skupiając myśli na swoim ulubionym napoju.
Zerknął w stronę salonu, słysząc polecenie Gabriela. Kompletny brak kultury. Sam powinien usługiwać swoim gościom, a nie wyręczać się młodszym bratem. Wstyd. Ciche piszczenie czajnika zwiastowało, że woda się już zagotowała. Zalazł swoją kawę. No tak, nie weźmie coli i szklanek za jednym zamachem, a dwa razy nie chciało mu się chodzić. Przez chwilę rozważał opcję zawołania starszego, żeby ruszył swoje zacne cztery litery i przyszedł, ale wątpił, że ten z wielką chęcią odejdzie od Melanie. Wystarczyło parę minut, a już wiedział, że Gabsowi nie było na rękę zostawienie dziewczyny przy Smugglerze, który od samego wejścia zainteresował się nią. Znalazł jakąś tacę, przy okazji przeszukując połowę kuchni. Położył na niej szklanki i pałeczki dla siebie, a colę wziął do ręki.
Idealnie nadaje się na kelnera.
- Gabriel, dla ciebie oczywiście szklanka z puchatymi, kolorowymi króliczkami, twoja ulubiona - powiedział, stawiając tacę oraz picie na stole. Usiadł na fotelu, w prawej dłoni trzymając swój kubek. Na razie nie brał chińszczyzny. Oczywiście najpierw musiał wypić, później mógł jeść.
Ostatecznie nie narzekała. Znaczy wiadomo, oczywiście, że wolałaby by być teraz sam na sam z Gabrielem, a bycie samej z grupą chłopaków było co najmniej onieśmielające, ale co ona mogła poradzić. Zresztą nie przesadzajmy też, nic jej się nie stanie przecież, tak jakby to była różnica czy jest z dziewczynami, czy z chłopakami. Spojrzała na psy, które lgnęły ochoczo do chłopaków. Fajnie było mieć taką gromadkę. Jeden z psiaków podreptał obok niej, ocierając się o jej nogę, więc schyliła się i podrapała go za uchem.
Ah, te przyjacielskie przekomarzanki. Wiedziała, że to tylko dowcip. Raczej nie wyobrażała sobie Gabriela z gej porno. Przynajmniej miała nadzieję, że tak nie jest. Posłała Freyowi uśmiech dając mu znać, że udał mu się dowcip. Przyglądała się w spokoju chłopakom. Fajnie było mieć takie swoje grono, swoją ekipę. Znaczy.. ona też miała swoje przyjaciółki.. ale to nie to samo. Coś było fajnego w mieszanej grupie znajomych. Słysząc słowa Smugglera zadrżała. Nie wyglądał jakoś zbytnio przyjaźnie, wywoływał na niej raczej groźne wrażenie. Spojrzała na jedzenie, które mieli ze sobą. Sporo tego. Dokładnie w tej samej chwili zaburczało jej w żołądku. Oj.. niedobrze. Raczej nie chciała im podbierać żarcia, czułaby się z tym dosyć niekomfortowo. Zamawiasz sobie coś do jedzenia, a potem się okazuje, że musisz komuś część oddać. Ona uwielbiała jedzenie i wiedziała, że nie przyszłoby jej to łatwo. Po chwili chłopak jej zaproponował jedzenie i zanim zdążyła zaprotestować on poszedł po pałeczki, po czym wręczył jej pudełko. No cóż.. pachniało zbyt dobrze by odmówić. Kiwnęła więc tylko głową.
-Dzięki.. - wymamrotała cicho. Po czym podążyła za Gabsem. Będąc w salonie rozejrzała się i dostrzegła jedyne wolne miejsce na kanapie, obok rosjanina. No cóż, nie była zbyt chętna by siadać obok. Fotele były jednak na tyle szerokie by mogła usiąść z boku, tam gdzie trzyma się ręce. Przez chwilę jej przeszło na myśl by usiąść Gabsowi na kolanach, ale to był najgłupszy możliwy pomysł, jaki mógł jej przyjść do głowy. Przycupnęła więc na spokojnie z boku i zaczęła niepewnie jeść.
Ah, te przyjacielskie przekomarzanki. Wiedziała, że to tylko dowcip. Raczej nie wyobrażała sobie Gabriela z gej porno. Przynajmniej miała nadzieję, że tak nie jest. Posłała Freyowi uśmiech dając mu znać, że udał mu się dowcip. Przyglądała się w spokoju chłopakom. Fajnie było mieć takie swoje grono, swoją ekipę. Znaczy.. ona też miała swoje przyjaciółki.. ale to nie to samo. Coś było fajnego w mieszanej grupie znajomych. Słysząc słowa Smugglera zadrżała. Nie wyglądał jakoś zbytnio przyjaźnie, wywoływał na niej raczej groźne wrażenie. Spojrzała na jedzenie, które mieli ze sobą. Sporo tego. Dokładnie w tej samej chwili zaburczało jej w żołądku. Oj.. niedobrze. Raczej nie chciała im podbierać żarcia, czułaby się z tym dosyć niekomfortowo. Zamawiasz sobie coś do jedzenia, a potem się okazuje, że musisz komuś część oddać. Ona uwielbiała jedzenie i wiedziała, że nie przyszłoby jej to łatwo. Po chwili chłopak jej zaproponował jedzenie i zanim zdążyła zaprotestować on poszedł po pałeczki, po czym wręczył jej pudełko. No cóż.. pachniało zbyt dobrze by odmówić. Kiwnęła więc tylko głową.
-Dzięki.. - wymamrotała cicho. Po czym podążyła za Gabsem. Będąc w salonie rozejrzała się i dostrzegła jedyne wolne miejsce na kanapie, obok rosjanina. No cóż, nie była zbyt chętna by siadać obok. Fotele były jednak na tyle szerokie by mogła usiąść z boku, tam gdzie trzyma się ręce. Przez chwilę jej przeszło na myśl by usiąść Gabsowi na kolanach, ale to był najgłupszy możliwy pomysł, jaki mógł jej przyjść do głowy. Przycupnęła więc na spokojnie z boku i zaczęła niepewnie jeść.
Frey Orion Clawerich
Fresh Blood Lost in the City
Re: Apartament na poddaszu
Czw Wrz 15, 2016 10:17 pm
Czw Wrz 15, 2016 10:17 pm
Ziewnął krótko, tracąc zainteresowanie prowadzoną przez resztę rozmową. Nikt i tak się do niego nie zwracał, toteż mógł sobie pozwolić na dobycie telefonu z kieszeni. Ekran rozjaśniła tapeta w morskich kolorach i z mackami. Od razu przeszedł do wiadomości, stukając coś żywo, jakby osoba, z którą pisał była znacznie ważniejsza od obecnie przebywających w apartamencie gości. W oczekiwaniu na odpowiedź przesunął dłonią po puchatym karku psa, pozwalając sobie przytulić doń policzek. Oakley w puchatości i miękkości biła całą resztę na łby. Oczywiście szczeniak, który gdzieś się plątał pod nogami każdej obecnej tu osoby nie mógł pozwolić właścicielowi na "samotną" posiadówkę w fotelu. Suczka wgramoliła się obok drugiego psa, nie zwracając większej uwagi na brak miejsca. W sumie oba kudłacze nie były jakieś niebotycznie duże, więc mógł to przeżyć. Aczkolwiek nie omieszkał posłać Memphis karcącego spojrzenia. Jednak ku wielkiemu szczęściu szczenięcia, dokładnie w tym samym momencie telefon zawibrował, oznaczając nadejście nowego smsa. Kąciki ust niemal jak na komendę uniosły się ku górze, a trójkolorowe spojrzenie rozpoczęło skakanie po tekście wiadomości. Standardowo była to odpowiedź, którą niekoniecznie chciał zobaczyć, niemniej liczył się sam fakt uzyskania odpowiedzi. To jak prywatny sukces. Odpisał już z nieco mniej żywym, choć wciąż widocznym uśmiechem, następnie odkładając urządzenie między oparcie fotela a własne udo.
- Możesz zjeść moją porcję, pewnie i tak oddałbym ją Gabe'owi. - Odezwał się w końcu, kierując mrukliwe słowa do Melanie. Cóż, i tak nie był głodny a kulturalne zachowanie, jak najbardziej pasowało do bogatego, dobrze wychowanego chłopaka. Przesunął krótko palcami po włosach z tyłu głowy, dopiero teraz odczuwając lekkie zmęczenie całym dniem. Przymknął jedno z oczu, kątem drugiego zerkając ku pozostałej czwórce. Słuchał ich, zwyczajnie nie brał udziału w rozmowie. A przynajmniej dopóki nie miał niczego do dodania.
- Możesz zjeść moją porcję, pewnie i tak oddałbym ją Gabe'owi. - Odezwał się w końcu, kierując mrukliwe słowa do Melanie. Cóż, i tak nie był głodny a kulturalne zachowanie, jak najbardziej pasowało do bogatego, dobrze wychowanego chłopaka. Przesunął krótko palcami po włosach z tyłu głowy, dopiero teraz odczuwając lekkie zmęczenie całym dniem. Przymknął jedno z oczu, kątem drugiego zerkając ku pozostałej czwórce. Słuchał ich, zwyczajnie nie brał udziału w rozmowie. A przynajmniej dopóki nie miał niczego do dodania.
Pavel 'Smuggler' Travitza
The Jackal Canis Lupaster
Re: Apartament na poddaszu
Nie Paź 09, 2016 6:16 pm
Nie Paź 09, 2016 6:16 pm
Jakoś dziwnie Rosjanin trafiał ostatnio do takich grupek znajomych, gdzie jednocześnie pasował jak ulał i wystawał jak pryszcz na mordzie. Z nikim się tutaj nie identyfikował, lepiej znał tylko Freya i Gabriela, jednak tego drugiego jedynie ze względu na wspólną klasę. Po prostu znalazł się tutaj przez przypadek i irytował innych swoją obecnością, jak to miał zwyczaju. Zresztą, on też mógł sobie wymyślić lepsze towarzystwo, ale przynajmniej mieli jedzenie, a to już był naprawdę spory plus w jego prywatnym rankingu. Dlatego też aktualnie było to miejsce, w którym chciał się znajdować. Przynajmniej chwilowo.
Sytuacja jednak ulegała zmianie jak w kalejdoskopie. Gierki słowne nigdy nie były zbyt silną stroną Travitzy, a ciągnięcie ich było dla niego tak irytujące jak to tylko możliwe. Lubił, kiedy wszystko jest proste, jasne i zrozumiałe. Po co sobie komplikować życie? Nie miał więc zamiaru głowić się nad słowami wypowiedzianymi przez Gabriela. Zamiast tego, skierował na niego poważne spojrzenie.
- Co to miało kurwa znaczyć? - Spytał sucho.
To jeden z tych momentów, kiedy atmosfera w grupie siadała, bo jeden ze znajomych nie zrozumiał żartu i brał wszystko bardzo poważnie, a cała reszta grupy czuła się trochę niezręcznie, ponieważ nie bardzo chciała mieszać się w konflikt. Generalnie wyglądało na to, że Smuggler miał zamiar wyciągnąć jakieś konsekwencje z prób obrażania jego osoby, lecz w następnej chwili zaczął pałaszować swoją porcję, tak jakby zupełnie nic się nie stało. Trudno stwierdzić czy tak szybko zapomniał o urazie, a może pielęgnował ją w sobie i czekał tylko na odpowiednią chwilę, aby wyciągnął to na światło dzienne? Ewentualnie po prostu tak zwracał się do swoich znajomych, bo posiadał szczątkowe doświadczenie w kwestii zachowań społecznych.
- Ej w ogóle - skierował te słowa do Freya, chcąc zwrócić jego uwagę. Chłopak zaraz zaśnie, jak tak dalej pójdzie. - Ostatnio jakiś koleś się do mnie dosrywał, że chce cie poznać. Czekaj, jak mu było... Bryan... Bradley? Czy jakiś tam Bryanson, chuj z nim. W każdym razie chciał cię bardzo poznać. W sumie to wyglądał na takiego, co by ci obciągnął na wejściu. Rzucasz jakiś urok na te dzieciaki - zaśmiał się i pokręcił leniwie głową. Zawsze go fascynowało, czemu jedni ludzie tak bardzo chcieli znać innych ludzi. Zresztą, mogli po prostu podejść i się przedstawić czy coś. Na pewno załatwianie tego przez Travitzę nie było najmądrzejszym pomysłem. Ale Freyowi to się chyba podobało, bo Rosjanin zawsze odsyłał ich z jakimś miłym komentarzem. Jak jakiś ochroniarz czy coś.
Sytuacja jednak ulegała zmianie jak w kalejdoskopie. Gierki słowne nigdy nie były zbyt silną stroną Travitzy, a ciągnięcie ich było dla niego tak irytujące jak to tylko możliwe. Lubił, kiedy wszystko jest proste, jasne i zrozumiałe. Po co sobie komplikować życie? Nie miał więc zamiaru głowić się nad słowami wypowiedzianymi przez Gabriela. Zamiast tego, skierował na niego poważne spojrzenie.
- Co to miało kurwa znaczyć? - Spytał sucho.
To jeden z tych momentów, kiedy atmosfera w grupie siadała, bo jeden ze znajomych nie zrozumiał żartu i brał wszystko bardzo poważnie, a cała reszta grupy czuła się trochę niezręcznie, ponieważ nie bardzo chciała mieszać się w konflikt. Generalnie wyglądało na to, że Smuggler miał zamiar wyciągnąć jakieś konsekwencje z prób obrażania jego osoby, lecz w następnej chwili zaczął pałaszować swoją porcję, tak jakby zupełnie nic się nie stało. Trudno stwierdzić czy tak szybko zapomniał o urazie, a może pielęgnował ją w sobie i czekał tylko na odpowiednią chwilę, aby wyciągnął to na światło dzienne? Ewentualnie po prostu tak zwracał się do swoich znajomych, bo posiadał szczątkowe doświadczenie w kwestii zachowań społecznych.
- Ej w ogóle - skierował te słowa do Freya, chcąc zwrócić jego uwagę. Chłopak zaraz zaśnie, jak tak dalej pójdzie. - Ostatnio jakiś koleś się do mnie dosrywał, że chce cie poznać. Czekaj, jak mu było... Bryan... Bradley? Czy jakiś tam Bryanson, chuj z nim. W każdym razie chciał cię bardzo poznać. W sumie to wyglądał na takiego, co by ci obciągnął na wejściu. Rzucasz jakiś urok na te dzieciaki - zaśmiał się i pokręcił leniwie głową. Zawsze go fascynowało, czemu jedni ludzie tak bardzo chcieli znać innych ludzi. Zresztą, mogli po prostu podejść i się przedstawić czy coś. Na pewno załatwianie tego przez Travitzę nie było najmądrzejszym pomysłem. Ale Freyowi to się chyba podobało, bo Rosjanin zawsze odsyłał ich z jakimś miłym komentarzem. Jak jakiś ochroniarz czy coś.
Frey Orion Clawerich
Fresh Blood Lost in the City
Re: Apartament na poddaszu
Czw Lis 03, 2016 12:02 pm
Czw Lis 03, 2016 12:02 pm
Poświęcił uwagę smsom, nie zwracając uwagi na towarzystwo, które świetne zajmowało się samo sobą. Do czasu. Zwrócił spojrzenie na Travitze, który postanowił mu coś opowiedzieć. W dodatku coś interesującego. Usta Reitza rozciągnęły się w szelmowskim uśmiechu, a różnokolorowe ślepia zwróciły na Rosjanina.
- I zakładam, że jak zawsze bardzo ładnie powiedziałeś mu gdzie mnie szukać. - Parsknął, chowając telefon z powrotem do kieszeni spodni, by sięgnąć na szafkę po portfel, który wylądował szybko wnczeluściach kieszeni. Zsunął z siebie psy, zapinając im wszystkim smycze.
- Chodź Travitza, pospacerujemy. Niech młodszy Walsh pokaże w tym czasie starszemu jak podrywać dziewczyny. Liczę na ciebie, Eth. - Puścił oczko w stronę wspomnianego z rodzeństwa, następnie kierując się do drzwi by zaraz za nimi zniknąć, czekając tam na Rosjanina.
z/t
- I zakładam, że jak zawsze bardzo ładnie powiedziałeś mu gdzie mnie szukać. - Parsknął, chowając telefon z powrotem do kieszeni spodni, by sięgnąć na szafkę po portfel, który wylądował szybko wnczeluściach kieszeni. Zsunął z siebie psy, zapinając im wszystkim smycze.
- Chodź Travitza, pospacerujemy. Niech młodszy Walsh pokaże w tym czasie starszemu jak podrywać dziewczyny. Liczę na ciebie, Eth. - Puścił oczko w stronę wspomnianego z rodzeństwa, następnie kierując się do drzwi by zaraz za nimi zniknąć, czekając tam na Rosjanina.
z/t
Frey Orion Clawerich
Fresh Blood Lost in the City
Re: Apartament na poddaszu
Pią Cze 01, 2018 10:35 pm
Pią Cze 01, 2018 10:35 pm
Dojazd do odpowiedniego miejsca nie trwał dłużej niż dziesięć minut a wszystko za sprawą szofera siedzącego za kierownicą sportowego samochodu. Odpowiednio szybciej wysłany sms wystarczył, by nie musieć korzystać z taksówek, za którymi Clawerich osobiście nie przepadał. Czas spędzony na tylnym siedzeniu, nawet jeśli niedługi, to na tyle leniwy, by model w pewnym momencie ukrył ziewnięcie za wierzchem dłoni. Na szczyt budynku dostali się oczywiście windą, bo wchodzenie po schodach byłoby zbyt wymagające po całym dniu pracy. Stanąwszy przed swoimi drzwiami, wstukał kilkucyfrowy kod i przepuścił gościa przodem. Po zapaleniu światła Callahan mógł zauważyć, że w mieszkaniu panował porządek.
— Rozgość się — mruknął odrobinę zmęczonym głosem.
— Jeśli chcesz się przebrać, to za kanapą stoi karton. Ojciec przysłał mi trochę rzeczy z najnowszej kolekcji. Jeszcze nie weszła, ale uznał, że koniecznie powinienem ją przejrzeć — pominął jedynie kwestię, że stało tam od kilku dni i za każdym razem, gdy na nie patrzył, nawiedzała go kolejna myśl, że ojczulek mógł jeszcze trochę poczekać. W pierwszej chwili chciał nawet podejść do wskazanego przedmiotu i pomóc w rozpakowaniu, ale gdy tylko znalazł się przy miękkiej kanapie, jakaś siła wyższa (powszechnie zwana zmęczeniem) pchnęła go na miękko powierzchnię. Zsunął się do pozycji półleżącej, rozmasowując kark.
– A jeśli masz jakieś specjalne życzenia, to śmiało. Postaram się je spełnić.
— Rozgość się — mruknął odrobinę zmęczonym głosem.
— Jeśli chcesz się przebrać, to za kanapą stoi karton. Ojciec przysłał mi trochę rzeczy z najnowszej kolekcji. Jeszcze nie weszła, ale uznał, że koniecznie powinienem ją przejrzeć — pominął jedynie kwestię, że stało tam od kilku dni i za każdym razem, gdy na nie patrzył, nawiedzała go kolejna myśl, że ojczulek mógł jeszcze trochę poczekać. W pierwszej chwili chciał nawet podejść do wskazanego przedmiotu i pomóc w rozpakowaniu, ale gdy tylko znalazł się przy miękkiej kanapie, jakaś siła wyższa (powszechnie zwana zmęczeniem) pchnęła go na miękko powierzchnię. Zsunął się do pozycji półleżącej, rozmasowując kark.
– A jeśli masz jakieś specjalne życzenia, to śmiało. Postaram się je spełnić.
Strona 4 z 4 • 1, 2, 3, 4
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach