▲▼
Strona 3 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
First topic message reminder :
Niewielki zbiornik wodny, otoczony grubym murem drzew i krzewów. jedynie w paru miejscach jest spory dostęp do jakże czystej wody - konkretniej to w dwóch - maleńkie, piaszczyste plaże na trzy metry szerokości. Oba punkty są na przeciwległych stronach stawu.
Niewielki zbiornik wodny, otoczony grubym murem drzew i krzewów. jedynie w paru miejscach jest spory dostęp do jakże czystej wody - konkretniej to w dwóch - maleńkie, piaszczyste plaże na trzy metry szerokości. Oba punkty są na przeciwległych stronach stawu.
Przeniosła zaskoczone spojrzenie z Lokiego siedzącego na gałęzi na Evana. Zmarszczyła nieznacznie czoło, które chwilę później się wygładziło. No tak, jej poczucie humoru było dość.. dziwne.
- Oh, tak się tylko mówi. Wiesz, czytając coś, wszystko wydaje się prostsze, ale gdy dopada Cię praktyka.. - uniosła jedno ramię do góry, a potem je opuściła, wyrażając tym gestem, więc niż byłaby w stanie słowami.
- Weźmy na przykład moją wcześniejszą rozmowę z Lynchem. Dwójka bohaterów zawsze odnajduje ze sobą wspólny język, przełamuje swoją nieśmiałość i akcja się toczy, tymczasem ja nie miałam zielonego pojęcia, o czym miałabym rozmawiać z panem Macbethem. Nasza konwersacja prawdopodobnie zakończyłaby się chwilę później, gdybyś się nie pojawił i nie podjął pałeczki o psach i dzieciach. Może porozmawialibyśmy o Lokim, ale i ten temat by się wyczerpał. Ani ja, ani on nie garnęliśmy się podtrzymywania rozmowy, właściwie miałam wrażenie, że chce uciec stąd jak najszybciej - zaśmiała się szczerze, odgarniając za ucho kosmyk włosów.
- Dlatego jestem zdziwiona propozycją kolejnego spotkania - mówiąc, to zamyślona spojrzała w kierunku nieba, jakby to w nim szukała odpowiedzi na dręczące ją pytania. Prawda była taka, że przystała na nie jedynie z grzeczności. Jakoś nie miała na chwilę obecną specjalnej ochoty na powtórkę, choć może powinna się przełamać i pójść. Nie było jednak potrzeby zawracać tym sobie głowy, skoro spotkanie pozostawało jedynie w sferze domniemania.
Ze świata własnych myśli wyrwało ją złapanie przez brata za jej policzek. Tośka spiorunowała go wzrokiem. Czy ona wyglądała na bobasa, którego można wypuciać za policzek? A on co? Siedemdziesięcioletnia babcia był, bo jakoś niespecjalnie jej na takiego kogoś wyglądał. Obróciła głowę, przytykając wargi do jego nadgarstka w niewinnym geście, a potem je rozchyliła i przygryzła jego skórę w ramach kary. Nie zacisnęła mocno zębów, nie powinien mu były nawet pozostać łukowate ślady. W ten sposób szlag trafił jej elegancję i powagę. Uśmiechnęła się niewinnie, gdy cofał rękę.
Jej mina zrzedła, gdy wspomniał o zbyt wielu rzeczach na głowie. Była okropną siostrą, nawet nie zapytała go, jak mu minął dzień. Od razu chciała po prostu zajmować pierwsze miejsce na jego liście myśli. Postanowiła to, czym prędzej naprawić, chowając w kieszeń swoje własne złośliwości.
- Wszystko w porządku? Rodzice dali Ci bardzo w kość? - Jej głos zabarwił się troską o swojego młodszego bliźniaka i podobnie silne uczucia wymalowały się w fioletowych oczach. Najchętniej roztoczyłaby nad nim taki baldachim, od którego odbijałyby się wszelkie jego problemy. Albo chociaż przejęłaby część z nich, żeby ulżyć Evsowi. Nie zazdrościła mu, że to jego rodzice postanowili wyznaczyć na następną koronowaną głowę w królestwie Cartierów. Lisa od zawsze wolała stać w cieniu i bawić się w projektowanie. Rzędy cyferek, rozmowy z potencjalnymi klientami, to nie było dla niej. Nie znaczyło to jednak, że nie chciała być tam gdzie on. Dla Evana była w stanie zacisnąć zęby i siedzieć obok niego dla samego podnoszenia na duchu. Gestem, który przejęła od swojego kruczego przyjaciela, przechyliła głowę w lewą stronę.
Kiedy przyciągnął ją bliżej siebie, nie oponowała. Zrobiła te dwa, trzy kroki, opierając policzek na jego barku, a ramionami objęła go w pasie.
- Wiem, że nie na mnie - powiedziała z całą pewnością siebie, którą nie do końca czuła.
- Zastanawiam się dlaczego. Nie chodziło chyba tylko o to, że z nim rozmawiałam.
- Oh, tak się tylko mówi. Wiesz, czytając coś, wszystko wydaje się prostsze, ale gdy dopada Cię praktyka.. - uniosła jedno ramię do góry, a potem je opuściła, wyrażając tym gestem, więc niż byłaby w stanie słowami.
- Weźmy na przykład moją wcześniejszą rozmowę z Lynchem. Dwójka bohaterów zawsze odnajduje ze sobą wspólny język, przełamuje swoją nieśmiałość i akcja się toczy, tymczasem ja nie miałam zielonego pojęcia, o czym miałabym rozmawiać z panem Macbethem. Nasza konwersacja prawdopodobnie zakończyłaby się chwilę później, gdybyś się nie pojawił i nie podjął pałeczki o psach i dzieciach. Może porozmawialibyśmy o Lokim, ale i ten temat by się wyczerpał. Ani ja, ani on nie garnęliśmy się podtrzymywania rozmowy, właściwie miałam wrażenie, że chce uciec stąd jak najszybciej - zaśmiała się szczerze, odgarniając za ucho kosmyk włosów.
- Dlatego jestem zdziwiona propozycją kolejnego spotkania - mówiąc, to zamyślona spojrzała w kierunku nieba, jakby to w nim szukała odpowiedzi na dręczące ją pytania. Prawda była taka, że przystała na nie jedynie z grzeczności. Jakoś nie miała na chwilę obecną specjalnej ochoty na powtórkę, choć może powinna się przełamać i pójść. Nie było jednak potrzeby zawracać tym sobie głowy, skoro spotkanie pozostawało jedynie w sferze domniemania.
Ze świata własnych myśli wyrwało ją złapanie przez brata za jej policzek. Tośka spiorunowała go wzrokiem. Czy ona wyglądała na bobasa, którego można wypuciać za policzek? A on co? Siedemdziesięcioletnia babcia był, bo jakoś niespecjalnie jej na takiego kogoś wyglądał. Obróciła głowę, przytykając wargi do jego nadgarstka w niewinnym geście, a potem je rozchyliła i przygryzła jego skórę w ramach kary. Nie zacisnęła mocno zębów, nie powinien mu były nawet pozostać łukowate ślady. W ten sposób szlag trafił jej elegancję i powagę. Uśmiechnęła się niewinnie, gdy cofał rękę.
Jej mina zrzedła, gdy wspomniał o zbyt wielu rzeczach na głowie. Była okropną siostrą, nawet nie zapytała go, jak mu minął dzień. Od razu chciała po prostu zajmować pierwsze miejsce na jego liście myśli. Postanowiła to, czym prędzej naprawić, chowając w kieszeń swoje własne złośliwości.
- Wszystko w porządku? Rodzice dali Ci bardzo w kość? - Jej głos zabarwił się troską o swojego młodszego bliźniaka i podobnie silne uczucia wymalowały się w fioletowych oczach. Najchętniej roztoczyłaby nad nim taki baldachim, od którego odbijałyby się wszelkie jego problemy. Albo chociaż przejęłaby część z nich, żeby ulżyć Evsowi. Nie zazdrościła mu, że to jego rodzice postanowili wyznaczyć na następną koronowaną głowę w królestwie Cartierów. Lisa od zawsze wolała stać w cieniu i bawić się w projektowanie. Rzędy cyferek, rozmowy z potencjalnymi klientami, to nie było dla niej. Nie znaczyło to jednak, że nie chciała być tam gdzie on. Dla Evana była w stanie zacisnąć zęby i siedzieć obok niego dla samego podnoszenia na duchu. Gestem, który przejęła od swojego kruczego przyjaciela, przechyliła głowę w lewą stronę.
Kiedy przyciągnął ją bliżej siebie, nie oponowała. Zrobiła te dwa, trzy kroki, opierając policzek na jego barku, a ramionami objęła go w pasie.
- Wiem, że nie na mnie - powiedziała z całą pewnością siebie, którą nie do końca czuła.
- Zastanawiam się dlaczego. Nie chodziło chyba tylko o to, że z nim rozmawiałam.
Zupełnie nie zawracał sobie głowy ptaszyskiem. Owszem, lubił go ale ze względu na to, że Kruk często skradał zainteresowanie Elisabeth uznawał go za swego rodzaju konkurencję. Zwierze chyba odczuwało to samo w stosunku do panicza Cartiera. Przynajmniej mieli czystą sytuację jeśli chodziło o relację i nie musieli niczego udawać. Zresztą o czym my mówimy...
- To zależy od rodzaju książki - Uśmiechnął się szczerze rozbawiony. W jego głowie teraz przemijał obraz różnych thrillerów i kryminałów, które lubił czytać kiedy miał wolną chwilę. Nie czytał za często, ale jeśli już dopadał jakąś książkę to siedział tak długo, aż jej nie skończył. Dzięki umiejętności szybkiego czytania było to dosyć proste- zależnie rzecz jasna od treści i grubości dzieła.
- Myślę, że Pan Lynch na pewno wysiliłby się żeby podtrzymać konwersację z tak urodziwą damą - Mówiąc to cofnął się pół kroku do tyłu, unosząc znów dłoń, tym razem przytykając ją delikatnie do jej podbródka chcąc tym samym sprawić by uniosła delikatnie spojrzenie. Nie wyglądało to co prawda tak uroczo jak by mogło, ze względu, że na jej stopach tkwiły botki na wysokim obcasie, ale liczy się gest- co nie?
- Przyszedłem w samą porę - Odparł już teraz lekko, bez niepotrzebnego napinania się i rozwijania nieprzychylnych myśli tlących się gdzieś z tyłu jego głowy. Będzie miał oko na tego Mcbeth'a, a pozycja Przewodniczącego Obsidian idealnie mu to umożliwiała. W razie gdyby coś mu się nie spodobało, może spróbować jakoś zagmatwać sprawy szkolne wyżej wymienionego chłopaka. Potrząsnął delikatnie głową odganiając od siebie ten podstępny plan chcąc skupić się na jej następnych słowach.
- Czy bardzo dali mi w kość - Powtórzył po niej unosząc zielone tęczówki ku górze, jakby starając się wyszukać tam prawidłową odpowiedź.
- Jeśli towarzyszenie im większą część dnia na spotkaniach z indywidualnymi klientami i doglądanie projektów nowej serii zegarków miałoby być przyjemne i nie męczyć mnie w ten sposób, to musiałabyś mi cały czas towarzyszyć. - Powrócił na nią wzrokiem, posyłając w jej kierunku delikatny uśmiech.
- Powinnaś dać projektantom lekcję. - Pochwalił ja i romantycznie pociągnął czerwonym od mrozu nosem, pocierając subtelnie prawą ręką o jej talię. Mógłby tutaj z nią stać wieczność aż nie zamarznie i nie skończy jak Jack Dawson z Titanica, ale miał szczerą ochotę na gorącą czekoladę.
- Możesz mi zrekompensować to wszystko gorącą czekoladą i zapomnę o sprawie. - Puścił do niej żartobliwie oczko, by już się tak nie przejmowała. Nie rozumiał dlaczego odebrała tak jego gesty, ale nie zamierzał dalej tego drążyć- miał ją już przy sobie i nie liczyło się nic więcej. Powinni o tym zapomnieć i wzajemnie cieszyć się własnym towarzystwem. Musnął miękko ustami jej zimne czoło po czym ustawił się bokiem nadstawiając się ramieniem.
- Służę lecz to Pani prowadzi - Szarmancki uśmiech niespodziewanie wtargnął na jego oblicze, a w oczach tliły się iskry pełne rozbawienia. Czyżby myśl o czekoladzie sprawiała, że stał się jakiś bardziej 'żywy'?
- To zależy od rodzaju książki - Uśmiechnął się szczerze rozbawiony. W jego głowie teraz przemijał obraz różnych thrillerów i kryminałów, które lubił czytać kiedy miał wolną chwilę. Nie czytał za często, ale jeśli już dopadał jakąś książkę to siedział tak długo, aż jej nie skończył. Dzięki umiejętności szybkiego czytania było to dosyć proste- zależnie rzecz jasna od treści i grubości dzieła.
- Myślę, że Pan Lynch na pewno wysiliłby się żeby podtrzymać konwersację z tak urodziwą damą - Mówiąc to cofnął się pół kroku do tyłu, unosząc znów dłoń, tym razem przytykając ją delikatnie do jej podbródka chcąc tym samym sprawić by uniosła delikatnie spojrzenie. Nie wyglądało to co prawda tak uroczo jak by mogło, ze względu, że na jej stopach tkwiły botki na wysokim obcasie, ale liczy się gest- co nie?
- Przyszedłem w samą porę - Odparł już teraz lekko, bez niepotrzebnego napinania się i rozwijania nieprzychylnych myśli tlących się gdzieś z tyłu jego głowy. Będzie miał oko na tego Mcbeth'a, a pozycja Przewodniczącego Obsidian idealnie mu to umożliwiała. W razie gdyby coś mu się nie spodobało, może spróbować jakoś zagmatwać sprawy szkolne wyżej wymienionego chłopaka. Potrząsnął delikatnie głową odganiając od siebie ten podstępny plan chcąc skupić się na jej następnych słowach.
- Czy bardzo dali mi w kość - Powtórzył po niej unosząc zielone tęczówki ku górze, jakby starając się wyszukać tam prawidłową odpowiedź.
- Jeśli towarzyszenie im większą część dnia na spotkaniach z indywidualnymi klientami i doglądanie projektów nowej serii zegarków miałoby być przyjemne i nie męczyć mnie w ten sposób, to musiałabyś mi cały czas towarzyszyć. - Powrócił na nią wzrokiem, posyłając w jej kierunku delikatny uśmiech.
- Powinnaś dać projektantom lekcję. - Pochwalił ja i romantycznie pociągnął czerwonym od mrozu nosem, pocierając subtelnie prawą ręką o jej talię. Mógłby tutaj z nią stać wieczność aż nie zamarznie i nie skończy jak Jack Dawson z Titanica, ale miał szczerą ochotę na gorącą czekoladę.
- Możesz mi zrekompensować to wszystko gorącą czekoladą i zapomnę o sprawie. - Puścił do niej żartobliwie oczko, by już się tak nie przejmowała. Nie rozumiał dlaczego odebrała tak jego gesty, ale nie zamierzał dalej tego drążyć- miał ją już przy sobie i nie liczyło się nic więcej. Powinni o tym zapomnieć i wzajemnie cieszyć się własnym towarzystwem. Musnął miękko ustami jej zimne czoło po czym ustawił się bokiem nadstawiając się ramieniem.
- Służę lecz to Pani prowadzi - Szarmancki uśmiech niespodziewanie wtargnął na jego oblicze, a w oczach tliły się iskry pełne rozbawienia. Czyżby myśl o czekoladzie sprawiała, że stał się jakiś bardziej 'żywy'?
Książki to był jeden z tych wspólnych tematów, na który oboje mogli rozmawiać z pasją. Zarówno brat jak Tośka lubili czytać, co prawda Evan robił to znacznie szybciej, ale dziewczyna nie uznawała pośpiechu w żadnej dziedzinie swojego życia.
- Wydaje mi się, że rodzaj nie ma znaczenia. Musi zajść jakakolwiek interakcja, inaczej książka okazałaby się nudna i nie miałaby zbyt wielu fabuł. - Tak, takie było jej stanowisko w tej sprawie. I nawet lubiła, że w literaturze wszystko wydawało się takie proste. Może pewnego dnia i dla niej stanie się normalnym, że rozmowa z ludźmi tak naprawdę nie boli. Pewnego dnia..
Parsknęła śmiechem, nie odrywając policzka od ciepłego materiały jego płaszcza.
- Musisz tak mówić, jesteś moim bratem.. - zmuszona do tego, podniosła wzrok na Biszkopta i w zabawny, trochę figlarny sposób zatrzepotała rzęsami.
Zmarszczyła nieznacznie czoło, gdy jej kochany braciszek znów gdzieś odleciał myślami. Ta fałdka na jego czole była znakiem, że już coś knuł w tej swojej kudłatej czuprynie. Cóż, dowie się tego prędzej czy później, a była niemal pewna, że stanie się to prędzej.
- Wiesz, że gdyby nie ojciec i jego irracjonalny upór, to bym Ci towarzyszyła wszędzie - zapewniła z cichym westchnięciem rezygnacji.
Uwagę o daniu lekcji komukolwiek zbyła wywróceniem oczu, ale uśmiechnęła się do niego lekko. Doceniała jego pochwałę, ale jednocześnie sam doskonale wiedział, że nie nadawała się do nauczania kogokolwiek. No może poza nim samym..
- Gorącą czeko.. - zamrugała szybciej powiekami, prostując się nagle, jakby ktoś wypowiedział magiczne zaklęcie.
Dygnęła przed nim lekko z właściwą sobie gracją, a potem chwyciła jego nadstawione ramię.
- To niezwykle uprzejme z pańskiej strony, Panie Cartier - śmiejąc się, pociągnęła go udeptaną ścieżką w kierunku drogi. Ze swojej torby wyjęła telefon, wcisnęła jeden klawisz, a potem poprosiła kierowcę, żeby odebrał ich z miejsca, w którym ją zostawił.
Gdy dotarli na miejsce, samochód już czekał. Wskoczyła do ciepłego wnętrza, pociągając za sobą brata, podała kierowcy nazwę kolejnego przystanku i rozsiadła się na fotelu, opierając o bok Evana.
- Wydaje mi się, że rodzaj nie ma znaczenia. Musi zajść jakakolwiek interakcja, inaczej książka okazałaby się nudna i nie miałaby zbyt wielu fabuł. - Tak, takie było jej stanowisko w tej sprawie. I nawet lubiła, że w literaturze wszystko wydawało się takie proste. Może pewnego dnia i dla niej stanie się normalnym, że rozmowa z ludźmi tak naprawdę nie boli. Pewnego dnia..
Parsknęła śmiechem, nie odrywając policzka od ciepłego materiały jego płaszcza.
- Musisz tak mówić, jesteś moim bratem.. - zmuszona do tego, podniosła wzrok na Biszkopta i w zabawny, trochę figlarny sposób zatrzepotała rzęsami.
Zmarszczyła nieznacznie czoło, gdy jej kochany braciszek znów gdzieś odleciał myślami. Ta fałdka na jego czole była znakiem, że już coś knuł w tej swojej kudłatej czuprynie. Cóż, dowie się tego prędzej czy później, a była niemal pewna, że stanie się to prędzej.
- Wiesz, że gdyby nie ojciec i jego irracjonalny upór, to bym Ci towarzyszyła wszędzie - zapewniła z cichym westchnięciem rezygnacji.
Uwagę o daniu lekcji komukolwiek zbyła wywróceniem oczu, ale uśmiechnęła się do niego lekko. Doceniała jego pochwałę, ale jednocześnie sam doskonale wiedział, że nie nadawała się do nauczania kogokolwiek. No może poza nim samym..
- Gorącą czeko.. - zamrugała szybciej powiekami, prostując się nagle, jakby ktoś wypowiedział magiczne zaklęcie.
Dygnęła przed nim lekko z właściwą sobie gracją, a potem chwyciła jego nadstawione ramię.
- To niezwykle uprzejme z pańskiej strony, Panie Cartier - śmiejąc się, pociągnęła go udeptaną ścieżką w kierunku drogi. Ze swojej torby wyjęła telefon, wcisnęła jeden klawisz, a potem poprosiła kierowcę, żeby odebrał ich z miejsca, w którym ją zostawił.
Gdy dotarli na miejsce, samochód już czekał. Wskoczyła do ciepłego wnętrza, pociągając za sobą brata, podała kierowcy nazwę kolejnego przystanku i rozsiadła się na fotelu, opierając o bok Evana.
Wlókł się za fotografami jak na ścięcie. I to całkiem autentycznie. Dłonie wsunięte w kieszenie spodni, wyprostowana postawa, choć wyraźnie wolałby się zgarbić. No i niezadowolone spojrzenie ciskane w plecy grupki osób idących przed nim.
- Orion błagam, tracimy światło! - Zawył jeden z mężczyzn, zwracając twarz ku blondynowi. Ten nijak nie odpowiedział, bo nie chciał po raz kolejny tego dnia wypominać, że nie ma nawet pieprzonego południa. Zdarli go wcześnie rano z łóżka i to z pomocą jego ojca, bo inaczej nigdy by się to nie udało. Cóż, punkt dla nich. Jednak to, że wstał, wcale nie oznaczało, że miał grzecznie ustawiać się do zdjęć. Nie mniej jednak widząc, iż zmierzają ku plaży, minimalnie poprawił mu się humor. Przy wodzie zawsze było chłodniej a w tym konkretnie miejscu był nawet przyjemny cień rzucany przez drzewa. Przystanął spokojnie przy brzegu, nabierając więcej powietrza w płuca i zwyczajnie spoglądając w dal ze swego rodzaju spokojem wymalowanym na licu. Lekki podmuch ułożył jasne kosmyki na swój własny sposób, bo przecież sam Orion nie miał prawa tego robić.
- Idealnie! - Padło krótkie stwierdzenie i zanim chłopak mógłby jakkolwiek zareagować, rozległ się charakterystyczny dla apararu dźwięk zrobionego zdjęcia. Cóż, ponoć zdjęcia bez przygotować wychodzą najlepiej. Mężczyźni zaczęli komentować między sobą i poprawiać statywy. Blondyn jedynie fuknął coś pod nosem, sunąc dwukolorowym spojrzeniem wzdłuż obu plaż. Cóż było tu kilka osób, które ciekawie spoglądały w ich kierunku. Bywa.
- Nienienie, tak nie będzie, musimy zrobić perełkę. Potrzebujemy czegoś innego. Jakiejś ładnej dziewczyny, bardzo ładnej, tak, to doskonałe. - Główny fotograf prowadził ożywioną rozmowę z resztą zespołu a słowa wypowiadał na tyle głośno, by znajdujący się najbliżej ludzie mogli spokojnie go usłyszeć. Clawerich mentalnie się skrzywił, bo ostatnim czego chciał, to pracować z jakąś upierdliwą panienką, która chichrałaby się jak głupia. Szkoda, że fotograf miał inne plany. Czujnym wzrokiem poszukiwał kandydatki, aż w końcu jakąś znalazł. Wyszedł przed grupę, wskazując na nieświadomą niczego dziewczynę.
- Ty! Będziesz idealna! -
- Orion błagam, tracimy światło! - Zawył jeden z mężczyzn, zwracając twarz ku blondynowi. Ten nijak nie odpowiedział, bo nie chciał po raz kolejny tego dnia wypominać, że nie ma nawet pieprzonego południa. Zdarli go wcześnie rano z łóżka i to z pomocą jego ojca, bo inaczej nigdy by się to nie udało. Cóż, punkt dla nich. Jednak to, że wstał, wcale nie oznaczało, że miał grzecznie ustawiać się do zdjęć. Nie mniej jednak widząc, iż zmierzają ku plaży, minimalnie poprawił mu się humor. Przy wodzie zawsze było chłodniej a w tym konkretnie miejscu był nawet przyjemny cień rzucany przez drzewa. Przystanął spokojnie przy brzegu, nabierając więcej powietrza w płuca i zwyczajnie spoglądając w dal ze swego rodzaju spokojem wymalowanym na licu. Lekki podmuch ułożył jasne kosmyki na swój własny sposób, bo przecież sam Orion nie miał prawa tego robić.
- Idealnie! - Padło krótkie stwierdzenie i zanim chłopak mógłby jakkolwiek zareagować, rozległ się charakterystyczny dla apararu dźwięk zrobionego zdjęcia. Cóż, ponoć zdjęcia bez przygotować wychodzą najlepiej. Mężczyźni zaczęli komentować między sobą i poprawiać statywy. Blondyn jedynie fuknął coś pod nosem, sunąc dwukolorowym spojrzeniem wzdłuż obu plaż. Cóż było tu kilka osób, które ciekawie spoglądały w ich kierunku. Bywa.
- Nienienie, tak nie będzie, musimy zrobić perełkę. Potrzebujemy czegoś innego. Jakiejś ładnej dziewczyny, bardzo ładnej, tak, to doskonałe. - Główny fotograf prowadził ożywioną rozmowę z resztą zespołu a słowa wypowiadał na tyle głośno, by znajdujący się najbliżej ludzie mogli spokojnie go usłyszeć. Clawerich mentalnie się skrzywił, bo ostatnim czego chciał, to pracować z jakąś upierdliwą panienką, która chichrałaby się jak głupia. Szkoda, że fotograf miał inne plany. Czujnym wzrokiem poszukiwał kandydatki, aż w końcu jakąś znalazł. Wyszedł przed grupę, wskazując na nieświadomą niczego dziewczynę.
- Ty! Będziesz idealna! -
Było na tyle wcześnie, że równie dobrze mogła wciąż leniwie przeciągać się w pościeli. Może i nie należała do porannych ptaszków, jednak sam fakt, że od jakiegoś czasu cieszyła się długo oczekiwanymi wakacjami, mimowolnie wyciągał ją z łóżka. Siedząc nad brzegiem stawu, wystawiła twarz ku słońcu i podpierając się od tyłu rękoma, po prostu czekała. Zapewne była z kimś umówiona, a idealnym dowodem na to był raz po raz wibrujący telefon, który niedbale rzuciła obok, leniwie przymykając powieki. I gdyby nie lekkie zamieszanie, jakie pojawiło się wraz z nadejściem grupki osób, zapewne nadal by to robiła. Czekała na kogoś? Doprawdy? Otwierając oczy, odwróciła głowę w kierunku, z którego dochodziły odgłosy głośnej rozmowy i... u boku zaciekawionych gapiów pojawiła się szybciej, niżeli ktokolwiek zdążył się zorientować, iż w ogóle siedziała na trawie.
Przystając na tyle blisko, by doskonale słyszeć to, o czym zaciekle mówił fotograf, omiotła wzrokiem kilku kręcących się obok ludzi, ostatecznie zawieszając wzrok na stojącym przy brzegu chłopaku. Na głównym obiekcie zainteresowania. No proszę. Przeszło Winter przez myśl, a kąciki jej ust mimowolnie zawadiacko się uniosły, jednak zanim porządnie zdążyła zastanowić się nad znajomością jego persony, z lekkim zaskoczeniem spojrzała na wycelowany w nią palec faceta, który jeszcze przed kilkoma sekundami z ożywieniem mówił do zespołu.
Ty! Będziesz idealna!
Nie zdążyła nawet zaprotestować - choć tego w przypadku Blythe raczej nie należało się spodziewać - a w kilka chwil później, z deczka pociągnięta przez mężczyznę, stała już obok obserwowanego wcześniej modela.
― Stań tutaj... Tak... Włosy! Popraw jej włosy! ― Ktoś coś krzyczał, ktoś ją ustawiał, a Winter... Trzeba było przyznać, że z całą pewnością, komu jak komu, ale tej dziewczynie mogło się to podobać. A że była umówiona? W mgnieniu oka zdążyła zapomnieć nawet, z kim właściwie miała się spotkać.
Zerknęła z ukosa na towarzysza, którego zdecydowanie kojarzyła ze szkoły, unosząc przy tym głowę w taki sposób, by patrzeć mu w oczy.
― Pokrzyżowałam ci plany, co? ― rzuciła z nutką rozbawienia w głosie, gdy tylko osoba, która pieczołowicie układała kosmyki jej rozwianej czupryny, na chwilę odeszła obok.
Przystając na tyle blisko, by doskonale słyszeć to, o czym zaciekle mówił fotograf, omiotła wzrokiem kilku kręcących się obok ludzi, ostatecznie zawieszając wzrok na stojącym przy brzegu chłopaku. Na głównym obiekcie zainteresowania. No proszę. Przeszło Winter przez myśl, a kąciki jej ust mimowolnie zawadiacko się uniosły, jednak zanim porządnie zdążyła zastanowić się nad znajomością jego persony, z lekkim zaskoczeniem spojrzała na wycelowany w nią palec faceta, który jeszcze przed kilkoma sekundami z ożywieniem mówił do zespołu.
Ty! Będziesz idealna!
Nie zdążyła nawet zaprotestować - choć tego w przypadku Blythe raczej nie należało się spodziewać - a w kilka chwil później, z deczka pociągnięta przez mężczyznę, stała już obok obserwowanego wcześniej modela.
― Stań tutaj... Tak... Włosy! Popraw jej włosy! ― Ktoś coś krzyczał, ktoś ją ustawiał, a Winter... Trzeba było przyznać, że z całą pewnością, komu jak komu, ale tej dziewczynie mogło się to podobać. A że była umówiona? W mgnieniu oka zdążyła zapomnieć nawet, z kim właściwie miała się spotkać.
Zerknęła z ukosa na towarzysza, którego zdecydowanie kojarzyła ze szkoły, unosząc przy tym głowę w taki sposób, by patrzeć mu w oczy.
― Pokrzyżowałam ci plany, co? ― rzuciła z nutką rozbawienia w głosie, gdy tylko osoba, która pieczołowicie układała kosmyki jej rozwianej czupryny, na chwilę odeszła obok.
Długo przytrzymane powietrze opłaciło powoli płuca w bezdźwięcznym westchnieniu. Mógłby robić masę ciekawszych rzeczy, jak na przykład kolejna misja w Skyrimie. Po czasie przestał reagować na polecenia fotografów, jak to zawsze robił, gdy przeginali z próbami kontrolowania go. Na szczęście byli na tyle rozsądni, by rozgonić zebraną grupkę zainteresowanych osób. Lub raczej grzecznie poprosić. Cóż, bez znaczenia.
"Ty! Będziesz idealna!"
Wielce podniecony głos głównego fotografa zwrócił jego uwagę i skłonił, do spojrzenia we wskazywanym kierunku. Biedna dziewczyna, nie dali jej się nawet zastanowić, tylko złapali za ręce i postawili w odpowiednim miejscu. W czasie, gdy trwały poprawki fryzury, blondyn przekrzywił minimalnie głowę na bok, lustrując spojrzeniem jasnowłosą. Rzeczywiście, całkiem ładna. Cóż, nigdy nie wątpił w to, że ten fotograf miał talent do wgnajdywania ludzi z niezłą urodą. I to z przypadkowego tłumu.
Nie znał co prawda nazwiska ani imienia dziewczyny, niemniej jednak kilka razy mignęła mu gdzieś w tłumie podczas przerwy, jeszcze w roku szkolnym.
- Niekoniecznie, to się jeszcze okaże. - To zależało od tego, czy zamierzała słuchać komend fotografów i jw je posłusznie wykonywać, czy może zabawić się w psucie sesji, co Frey od początku miał w planach. Jedne zdjęcia w ta czy w tamtą, nie powinno im to robić różnicy. A nawet jeśli, to cóż, powinni już wiedzieć, że wyciąganie blondyna wbrew jego woli niekoniecznie kończyło się dobrze.
- Orion zrób coś, potrzebujemy dobrej pozy. - Wywrócił oczyma w reakcji na kolejne polecenie. Krótki błysk w trójkolorowych ślepiach poprzedził ułożenie dłoni ma biodrach dziewczyny i lekkie pociągnięcie jej w swoją stronę.
"Ty! Będziesz idealna!"
Wielce podniecony głos głównego fotografa zwrócił jego uwagę i skłonił, do spojrzenia we wskazywanym kierunku. Biedna dziewczyna, nie dali jej się nawet zastanowić, tylko złapali za ręce i postawili w odpowiednim miejscu. W czasie, gdy trwały poprawki fryzury, blondyn przekrzywił minimalnie głowę na bok, lustrując spojrzeniem jasnowłosą. Rzeczywiście, całkiem ładna. Cóż, nigdy nie wątpił w to, że ten fotograf miał talent do wgnajdywania ludzi z niezłą urodą. I to z przypadkowego tłumu.
Nie znał co prawda nazwiska ani imienia dziewczyny, niemniej jednak kilka razy mignęła mu gdzieś w tłumie podczas przerwy, jeszcze w roku szkolnym.
- Niekoniecznie, to się jeszcze okaże. - To zależało od tego, czy zamierzała słuchać komend fotografów i jw je posłusznie wykonywać, czy może zabawić się w psucie sesji, co Frey od początku miał w planach. Jedne zdjęcia w ta czy w tamtą, nie powinno im to robić różnicy. A nawet jeśli, to cóż, powinni już wiedzieć, że wyciąganie blondyna wbrew jego woli niekoniecznie kończyło się dobrze.
- Orion zrób coś, potrzebujemy dobrej pozy. - Wywrócił oczyma w reakcji na kolejne polecenie. Krótki błysk w trójkolorowych ślepiach poprzedził ułożenie dłoni ma biodrach dziewczyny i lekkie pociągnięcie jej w swoją stronę.
Nigdy nie brała udziału w sesji i szczerze mówiąc nie była nawet przekonana, że kiedykolwiek, w jakiejkolwiek zresztą, mogłaby udział brać. Nic dziwnego więc, że gdy mężczyzna ogarniający całe zamieszanie skierował na nią palec wskazujący, ze zdumienia nie wydusiła z siebie ani słowa. Ach, no i bądź co bądź, ego blondynki z pewnością zostało połechtane, a wskazywał na to chociażby typowy dla Winter uśmiech, który niemalże zdawał się mówić, jak bardzo w tamtym momencie wierzyła we własne możliwości. Ostatecznie nie przypominała przecież typowej modelki, a tu proszę... Nawet metr pięćdziesiąt w kapeluszu niekiedy przestawało mieć znaczenie.
Nie miała pojęcia jakie były rzeczywiste zamiary chłopaka, jednak zanim zdążyła dosadniej zastanowić się nad sensem wypowiedzianych przez niego słów, jego dłonie znajdowały się już na jej biodrach, a to - to zdecydowanie sprawiło, że uśmiechnęła się pod nosem jeszcze bardziej zawadiacko, niżeli wcześniej, jednocześnie obdarzając go lekkim kuksańcem z łokcia w bok, gdy przyciągnął ją bliżej swojego ciała.
― To znaczy? ― spytała, nie spuszczając z niego wzroku ― Jakoś nie wyglądasz mi na zadowolonego. ― i dodała po chwili, w myślach przywołując jego wywrót oczami na polecenie fotografa. ― ...ale spokojnie, postaram się nie odebrać ci sławy. ― Ciągnąc dalej, cicho acz zadziornie się zaśmiała. Gdyby tylko chciała, potrafiłaby zepsuć tę sesję samym trajkotaniem.
Większość pewnie czułaby się nieswojo - a może nawet bardzo nieswojo - w podobnej sytuacji jak ta, jednakże po zachowaniu dziewczyny doskonale było widać, iż czuła się niemalże niczym ryba w wodzie. To nic, że w życiu nie pozowała do żadnych zdjęć - przeczesując do tyłu włosy palcami lewej dłoni, uniosła prawą rękę na wysokość barku modela i opierając ją, przysunęła się jeszcze bliżej. Swobodnie, jak gdyby nigdy nic, na krótką chwilę odwracając głowę w stronę aparatu, a gdy po usłyszanym dźwięku migawki ponownie zerknęła na towarzysza, zaczepnie uniosła podbródek, cały czas utrzymując wcześniejszą pozę.
― W ogóle do czego te zdjęcia? Będziemy w Vogue? ― odezwała się raz jeszcze, tym razem z odrobiną ironii w głosie, choć swoją drogą, doprawdy była ciekawa, gdzie mogłyby się pojawić. Nabierając powietrza, już-już miała zamiar powiedzieć coś jeszcze, ale...
― Hej! Nie czas na pogawędki! Żwawiej, żwawiej... Ma być naturalnie! O tak, bliżej siebie, bliżej!
O ile gdy niemalże wisiała mu na ramieniu, dało się mówić o jeszcze większej bliskości.
Nie miała pojęcia jakie były rzeczywiste zamiary chłopaka, jednak zanim zdążyła dosadniej zastanowić się nad sensem wypowiedzianych przez niego słów, jego dłonie znajdowały się już na jej biodrach, a to - to zdecydowanie sprawiło, że uśmiechnęła się pod nosem jeszcze bardziej zawadiacko, niżeli wcześniej, jednocześnie obdarzając go lekkim kuksańcem z łokcia w bok, gdy przyciągnął ją bliżej swojego ciała.
― To znaczy? ― spytała, nie spuszczając z niego wzroku ― Jakoś nie wyglądasz mi na zadowolonego. ― i dodała po chwili, w myślach przywołując jego wywrót oczami na polecenie fotografa. ― ...ale spokojnie, postaram się nie odebrać ci sławy. ― Ciągnąc dalej, cicho acz zadziornie się zaśmiała. Gdyby tylko chciała, potrafiłaby zepsuć tę sesję samym trajkotaniem.
Większość pewnie czułaby się nieswojo - a może nawet bardzo nieswojo - w podobnej sytuacji jak ta, jednakże po zachowaniu dziewczyny doskonale było widać, iż czuła się niemalże niczym ryba w wodzie. To nic, że w życiu nie pozowała do żadnych zdjęć - przeczesując do tyłu włosy palcami lewej dłoni, uniosła prawą rękę na wysokość barku modela i opierając ją, przysunęła się jeszcze bliżej. Swobodnie, jak gdyby nigdy nic, na krótką chwilę odwracając głowę w stronę aparatu, a gdy po usłyszanym dźwięku migawki ponownie zerknęła na towarzysza, zaczepnie uniosła podbródek, cały czas utrzymując wcześniejszą pozę.
― W ogóle do czego te zdjęcia? Będziemy w Vogue? ― odezwała się raz jeszcze, tym razem z odrobiną ironii w głosie, choć swoją drogą, doprawdy była ciekawa, gdzie mogłyby się pojawić. Nabierając powietrza, już-już miała zamiar powiedzieć coś jeszcze, ale...
― Hej! Nie czas na pogawędki! Żwawiej, żwawiej... Ma być naturalnie! O tak, bliżej siebie, bliżej!
O ile gdy niemalże wisiała mu na ramieniu, dało się mówić o jeszcze większej bliskości.
Chłopak ze swojego miejsca obserwował fotografa wybierającego dziewczynę. Zdecydowanie miał szacunek do tego człowieka, niemniej jednak w momentach takich jak ten, miał ochotę zwyczajnie się odwrócić i pójść gdzieś, gdzie będzie miał spokój. Bo jednak nie miał pewności, czy warto wierzyć słowom "to krótka sesja, kilka zdjęć i jesteś wolny." Przeważnie nie miały pokrycia w rzeczywistości i kończyło się na kilku godzinach roboty. I pomimo doświadczenia, czasami postanawiał dać im drugą szansę. Nie kończyło się dobrze. No i typowym modelem też nie był. Koniec końców 175 cm to w sumie nie aż tak dużo. Wzrost był jedną z tych rzeczy, która mu niebotycznie wadziła w samym sobie.
Zawsze dbał o to, żeby prawdziwe plany nie miały odbicia w jego mimice czy postawie. Jaki byłby w tym sens, gdyby dało się z niego czytać jak z otwartej księgi? Przemknął spojrzeniem po twarzy nowej koleżanki, rejestrując jej uśmiech. Czyżby miał do czynienia z kobietką, która lubi być w centrum uwagi? Cóż, jeśli tak, to trafiła idealnie. Na zaczepkę odpowiedział przesunięciem dłoni nieco niżej w geście niemego wyzwania. Błysk rozbawienia zamajaczył w tęczówkach, gdy mrużył minimalnie ślepia.
- To znaczy, że będzie dobrze, jeśli nie okażesz się nudną, typową laską. - Odparł, nie trudząc się nawet w ubieranie wypowiedzi w ładne słowa. - Nie przepadam za próbami kontroli. - Taka informacja była przydatna dla każdego, kto planował, bądź próbował zawrzeć z tym chłopakiem jakąkolwiek relację.
- Życzyłbym ci powodzenia, gdybyś próbowała. - Nie byłby sobą, gdyby w tak błahej wymianie zdań zabrakło mu pewności siebie.
Podobały mu się to w niej. Nie zachowywała się jak typowe cnotki, które drżą całym ciałem, gdy tylko zostaną ledwie muśnięte przez przeciwną płeć. Co nie zmienia faktu, że i takie przypadki lubił. Może nie tak bardzo, jak te pierwsze, jednak wciąż lubił. To był po prostu dar, znalezienie rozrywki w każdej sytuacji. I o ile blondynka bawiła się w pozowanie i świetne wyglądanie w błysku flesza aparatu, tak Reitz zignorował wszelakie polecenia, stawiając na naturalne odruchy. Co swoją drogą wcale nie było źle odbierane przez fotografa. Pochylił nieco głowę, coby przelotnie zerknąć na jasnoniebieskie tęczówki dziewczyny, a następnie osunąć wzrok na dekolt, z czym nawet się nie krył. Nie miał po co.
- Nie mam pojęcia, wiem jedynie, że w czymś znanym. - Wzruszył lekko barkami, chwilowo tracąc całe zainteresowanie sytuacją. Nigdy nie pytał, do czego idą zdjęcia, nie interesowały go takie rzeczy. Fotograf był skrupulatnie wybierany i wysyłany przez jego ojca, więc Orion nie czuł najmniejszej potrzeby, by o cokolwiek pytać.
Poganiający głos mężczyzny jako tako zwrócił skupienie blondyna na towarzyszkę. Bliżej, tak? Osunął więc dłonie bardziej w dół, ostatecznie lekko zaciskając palce na szczupłych udach, by zaraz pewniej za nie złapać i unieść dziewczynę ku górze. Cóż, bliżej się już nie dało. Kącik ust powędrował ku górze w zadziornym uśmiechu, a kolorowe oczy z ponownym przejawem zainteresowania obserwowały twarz Blythe.
Zawsze dbał o to, żeby prawdziwe plany nie miały odbicia w jego mimice czy postawie. Jaki byłby w tym sens, gdyby dało się z niego czytać jak z otwartej księgi? Przemknął spojrzeniem po twarzy nowej koleżanki, rejestrując jej uśmiech. Czyżby miał do czynienia z kobietką, która lubi być w centrum uwagi? Cóż, jeśli tak, to trafiła idealnie. Na zaczepkę odpowiedział przesunięciem dłoni nieco niżej w geście niemego wyzwania. Błysk rozbawienia zamajaczył w tęczówkach, gdy mrużył minimalnie ślepia.
- To znaczy, że będzie dobrze, jeśli nie okażesz się nudną, typową laską. - Odparł, nie trudząc się nawet w ubieranie wypowiedzi w ładne słowa. - Nie przepadam za próbami kontroli. - Taka informacja była przydatna dla każdego, kto planował, bądź próbował zawrzeć z tym chłopakiem jakąkolwiek relację.
- Życzyłbym ci powodzenia, gdybyś próbowała. - Nie byłby sobą, gdyby w tak błahej wymianie zdań zabrakło mu pewności siebie.
Podobały mu się to w niej. Nie zachowywała się jak typowe cnotki, które drżą całym ciałem, gdy tylko zostaną ledwie muśnięte przez przeciwną płeć. Co nie zmienia faktu, że i takie przypadki lubił. Może nie tak bardzo, jak te pierwsze, jednak wciąż lubił. To był po prostu dar, znalezienie rozrywki w każdej sytuacji. I o ile blondynka bawiła się w pozowanie i świetne wyglądanie w błysku flesza aparatu, tak Reitz zignorował wszelakie polecenia, stawiając na naturalne odruchy. Co swoją drogą wcale nie było źle odbierane przez fotografa. Pochylił nieco głowę, coby przelotnie zerknąć na jasnoniebieskie tęczówki dziewczyny, a następnie osunąć wzrok na dekolt, z czym nawet się nie krył. Nie miał po co.
- Nie mam pojęcia, wiem jedynie, że w czymś znanym. - Wzruszył lekko barkami, chwilowo tracąc całe zainteresowanie sytuacją. Nigdy nie pytał, do czego idą zdjęcia, nie interesowały go takie rzeczy. Fotograf był skrupulatnie wybierany i wysyłany przez jego ojca, więc Orion nie czuł najmniejszej potrzeby, by o cokolwiek pytać.
Poganiający głos mężczyzny jako tako zwrócił skupienie blondyna na towarzyszkę. Bliżej, tak? Osunął więc dłonie bardziej w dół, ostatecznie lekko zaciskając palce na szczupłych udach, by zaraz pewniej za nie złapać i unieść dziewczynę ku górze. Cóż, bliżej się już nie dało. Kącik ust powędrował ku górze w zadziornym uśmiechu, a kolorowe oczy z ponownym przejawem zainteresowania obserwowały twarz Blythe.
Z ust dziewczyny mimowolnie wyrwało się ciche prychnięcie, choć jego brzmienia zdecydowanie nie można było zaliczyć do tonu obruszonej panienki. Po prostu, słowa chłopaka sprawiły, że z każdą sekundą miała coraz lepszy humor - w przypadku Winter oznaczać mogło to jedynie tyle, iż zapewne nie miała zamiaru szybko kończyć tej rozmowy.
― Nudną, typową laską? ― powtórzyła niczym echo, w nieco komiczny sposób akcentując mocniej dwa pierwsze słowa. ― Całe szczęście, że twój fotograf wybrał akurat mnie. ― Gra w pewność siebie niezmiernie zaczynała jej się podobać, co zresztą dało zauważyć się w zadziornie, aczkolwiek dobitnie brzmiącym głosie blondynki.
Rzeczywiście chciała dobrze wypaść. Przelotne spojrzenia kierowane w stronę aparatu i pozy, w jakich starała się ustawiać, mówiły same za siebie. "...wiem jedynie, że w czymś znanym." Jedno zdanie wystarczyło, aby oczy Winter momentalnie nabrały blasku. W czymś znanym? Poważnie? I nikt nie raczył powiedzieć jej o tym wcześniej?
Cień zdumienia, jaki przemknął przez twarz nastolatki, zrównał się w czasie wraz z momentem, w którym blondyn zdecydował się na pewny gest, unosząc ją tym samym ku górze. W pewnym sensie mógł więc odnieść wrażenie, że to właśnie jego zdecydowanie odrobinę zbiło tę małą z tropu, jednak faktycznie sprawa miała się nieco inaczej, a ona sama już trawiła w myślach miliard przeróżnych scenariuszy, jakie mogłaby ziścić dzięki sesji. Ach, w głowie miała wówczas dokładnie to - albo jak kto wolał, wyłącznie to - o czym chytre tygryski lubiły marzyć najbardziej.
Nie odpowiedziała od razu, a czując na swojej twarzy spojrzenie kolorowych tęczówek, przez pewną chwilę skupiała się wyłącznie na tym, by patrzeć w obiektyw. Przechylając głowę lekko pod kątem, zarzuciła włosy tak, by jednocześnie spływały jej przez wyciągnięte ramię, którym nieznacznie objęła jego tors. Po kilkusekundowej ciszy ponownie spojrzała mu w oczy i ponownie uniosła wyżej podbródek. Nie byłaby sobą, gdyby puściła odpowiedź towarzysza mimo uszu. ― A co ja z tego...
...no właśnie. Kolejne nurtujące ją pytanie - swoją drogą całkiem dla niej typowe - przerwała wibracja, którą poczuła w tylnej, lewej kieszonce spodenek, a dzięki której również w mig zdążyła przestać wyobrażać sobie przesiąknięte sławą historyjki, niemalże jak gdyby budząc się z nierealnego snu. Urwała w pół zdania, nie domykając ust, non stop wpatrując się w twarz Oriona, jednak wyraz jej własnej nie był już wcale tak wielce rozluźniony, a wręcz przeciwnie - raczej zdezorientowany, a można byłoby powiedzieć nawet, iż odrobinę przerażony. Dlaczego? Ponieważ tuż po wibracjach, jak na złość dało słyszeć się donośną, rozchodzącą się wokoło melodię, oznaczającą przychodzące połączenie.
Kurwa... mać.
Więc z kim to tam ona miała się spotkać, hm?
― Nudną, typową laską? ― powtórzyła niczym echo, w nieco komiczny sposób akcentując mocniej dwa pierwsze słowa. ― Całe szczęście, że twój fotograf wybrał akurat mnie. ― Gra w pewność siebie niezmiernie zaczynała jej się podobać, co zresztą dało zauważyć się w zadziornie, aczkolwiek dobitnie brzmiącym głosie blondynki.
Rzeczywiście chciała dobrze wypaść. Przelotne spojrzenia kierowane w stronę aparatu i pozy, w jakich starała się ustawiać, mówiły same za siebie. "...wiem jedynie, że w czymś znanym." Jedno zdanie wystarczyło, aby oczy Winter momentalnie nabrały blasku. W czymś znanym? Poważnie? I nikt nie raczył powiedzieć jej o tym wcześniej?
Cień zdumienia, jaki przemknął przez twarz nastolatki, zrównał się w czasie wraz z momentem, w którym blondyn zdecydował się na pewny gest, unosząc ją tym samym ku górze. W pewnym sensie mógł więc odnieść wrażenie, że to właśnie jego zdecydowanie odrobinę zbiło tę małą z tropu, jednak faktycznie sprawa miała się nieco inaczej, a ona sama już trawiła w myślach miliard przeróżnych scenariuszy, jakie mogłaby ziścić dzięki sesji. Ach, w głowie miała wówczas dokładnie to - albo jak kto wolał, wyłącznie to - o czym chytre tygryski lubiły marzyć najbardziej.
Nie odpowiedziała od razu, a czując na swojej twarzy spojrzenie kolorowych tęczówek, przez pewną chwilę skupiała się wyłącznie na tym, by patrzeć w obiektyw. Przechylając głowę lekko pod kątem, zarzuciła włosy tak, by jednocześnie spływały jej przez wyciągnięte ramię, którym nieznacznie objęła jego tors. Po kilkusekundowej ciszy ponownie spojrzała mu w oczy i ponownie uniosła wyżej podbródek. Nie byłaby sobą, gdyby puściła odpowiedź towarzysza mimo uszu. ― A co ja z tego...
...no właśnie. Kolejne nurtujące ją pytanie - swoją drogą całkiem dla niej typowe - przerwała wibracja, którą poczuła w tylnej, lewej kieszonce spodenek, a dzięki której również w mig zdążyła przestać wyobrażać sobie przesiąknięte sławą historyjki, niemalże jak gdyby budząc się z nierealnego snu. Urwała w pół zdania, nie domykając ust, non stop wpatrując się w twarz Oriona, jednak wyraz jej własnej nie był już wcale tak wielce rozluźniony, a wręcz przeciwnie - raczej zdezorientowany, a można byłoby powiedzieć nawet, iż odrobinę przerażony. Dlaczego? Ponieważ tuż po wibracjach, jak na złość dało słyszeć się donośną, rozchodzącą się wokoło melodię, oznaczającą przychodzące połączenie.
Kurwa... mać.
Więc z kim to tam ona miała się spotkać, hm?
Pomimo początkowej niechęci co do współpracy z kimkolwiek, stwierdził, że chyba nie mogli mu wybrać lepszej towarzyszki. Fotograf trafił nie tylko w wygląd, ale również w charakter, co zapewne zamierzone nie było. Prawie żałował, że nigdy wcześniej nie zaczepił jej na korytarzu. Przynajmniej będzie wiedział, żeby zrobić to w przyszłości.
Przekrzywił głowę nieco na bok, obserwując twarz dziewczyny pod nieco innym kątem. - Ma niezłe oko, to muszę mu przyznać. - W taki, a nie inny sposób postanowił nieco skomplementować dziewczynę. A co, niech się cieszy, skoro jej tu tak dobrze było. Cały czas ją obserwował, rejestrując wszelakie zmiany na twarzy, czy przebłyski w oczach. Zdążył już przypiąć jej plakietkę dziewczyny, która uwielbia stać w centrum uwagi a najlepiej, gdyby miała z tego korzyści. Czy krytykował to w jakikolwiek sposób? Nie, tak było nawet zabawniej.
W chwili podnoszenia dziewczyny skupił się bardziej na znalezieniu najwygodniejszej pozycji, toteż nie zwracał większej uwagi na sprawdzenie reakcji dziewczyny. Gdyby była wściekła lub przerażona, z pewnością by to usłyszał. Dziewczyny uwielbiały piszczeć "puszczaj mnie" nawet jeśli wcale tego nie chciały. Kolejna rzecz, zwracanie na siebie uwagi. One wszystkie to po prostu robią, mniej, lub bardziej świadomie. Grunt to potrafić to wykorzystać. Dlatego nie miał najmniejszych oporów przed pewnym, choć bez sprawiania jakiegokolwiek bólu, ściskaniem jej ud. Zrobiłby się bardziej bezczelny w czynach, ale na to przyjdzie jeszcze czas.
Z pewnym rozbawieniem patrzył, jak dziewczyna stara się jak najlepiej wyjść na zdjęciach. Jego zdaniem nie musiałaby nawet próbować. Naturalne ruchy podczas zaczepek zawsze wychodziły i wyglądały najlepiej. Tak twierdził on, tak również twierdziła masa fotografów, z którymi miał do czynienia. Zerknął krótko ku ramieniu dziewczyny, by zaraz poprawić chwyt na miękkiej skórze nóg. Dźwięk masy robionych zdjęć nie rozproszył go ani na sekundę, dzięki czemu mógł poświęcić uwagę znacznie ciekawszym rzeczom.
"A co ja z tego..."
Całkiem szczerze spodziewał się tego pytania, zawsze padało. W mniej lub bardziej subtelnym momencie. Docierający do niego dźwięk nadchodzącego połączenia, wykrzywił jego usta w minimalnym grymasie niezadowolenia. Nie lubił, gdy mu przeszkadzano. Dlatego właśnie bezceremonialnie przesunął jedną z dłoni w stronę wibrującego urządzenia, zaraz wyławiając je z materiału kieszeni. Czemu miałby się bawić w subtelności i uważać, by nie dotknąć Winter podczas tej czynności? To mijałoby się z jego usposobieniem. Odrzucił połączenie, nawet nie patrząc na nadawcę. Telefon wylądował w jego własnej kieszeni na tyle spodni, a ręka powróciła na udo dziewczyny.
- Będę miała? - Dokończył za nią, potrząsając krótko głową, by pozbyć się grzywki wpadającej do oczu. - Ich pytaj, mnie płacą. Jak ładnie poprosisz, to może coś ci załatwię. - Wcześniejszy grymas zniknął, ustępując miejsca zadziornemu uśmiechowi, który ponownie przyozdobił usta blondyna.
Przekrzywił głowę nieco na bok, obserwując twarz dziewczyny pod nieco innym kątem. - Ma niezłe oko, to muszę mu przyznać. - W taki, a nie inny sposób postanowił nieco skomplementować dziewczynę. A co, niech się cieszy, skoro jej tu tak dobrze było. Cały czas ją obserwował, rejestrując wszelakie zmiany na twarzy, czy przebłyski w oczach. Zdążył już przypiąć jej plakietkę dziewczyny, która uwielbia stać w centrum uwagi a najlepiej, gdyby miała z tego korzyści. Czy krytykował to w jakikolwiek sposób? Nie, tak było nawet zabawniej.
W chwili podnoszenia dziewczyny skupił się bardziej na znalezieniu najwygodniejszej pozycji, toteż nie zwracał większej uwagi na sprawdzenie reakcji dziewczyny. Gdyby była wściekła lub przerażona, z pewnością by to usłyszał. Dziewczyny uwielbiały piszczeć "puszczaj mnie" nawet jeśli wcale tego nie chciały. Kolejna rzecz, zwracanie na siebie uwagi. One wszystkie to po prostu robią, mniej, lub bardziej świadomie. Grunt to potrafić to wykorzystać. Dlatego nie miał najmniejszych oporów przed pewnym, choć bez sprawiania jakiegokolwiek bólu, ściskaniem jej ud. Zrobiłby się bardziej bezczelny w czynach, ale na to przyjdzie jeszcze czas.
Z pewnym rozbawieniem patrzył, jak dziewczyna stara się jak najlepiej wyjść na zdjęciach. Jego zdaniem nie musiałaby nawet próbować. Naturalne ruchy podczas zaczepek zawsze wychodziły i wyglądały najlepiej. Tak twierdził on, tak również twierdziła masa fotografów, z którymi miał do czynienia. Zerknął krótko ku ramieniu dziewczyny, by zaraz poprawić chwyt na miękkiej skórze nóg. Dźwięk masy robionych zdjęć nie rozproszył go ani na sekundę, dzięki czemu mógł poświęcić uwagę znacznie ciekawszym rzeczom.
"A co ja z tego..."
Całkiem szczerze spodziewał się tego pytania, zawsze padało. W mniej lub bardziej subtelnym momencie. Docierający do niego dźwięk nadchodzącego połączenia, wykrzywił jego usta w minimalnym grymasie niezadowolenia. Nie lubił, gdy mu przeszkadzano. Dlatego właśnie bezceremonialnie przesunął jedną z dłoni w stronę wibrującego urządzenia, zaraz wyławiając je z materiału kieszeni. Czemu miałby się bawić w subtelności i uważać, by nie dotknąć Winter podczas tej czynności? To mijałoby się z jego usposobieniem. Odrzucił połączenie, nawet nie patrząc na nadawcę. Telefon wylądował w jego własnej kieszeni na tyle spodni, a ręka powróciła na udo dziewczyny.
- Będę miała? - Dokończył za nią, potrząsając krótko głową, by pozbyć się grzywki wpadającej do oczu. - Ich pytaj, mnie płacą. Jak ładnie poprosisz, to może coś ci załatwię. - Wcześniejszy grymas zniknął, ustępując miejsca zadziornemu uśmiechowi, który ponownie przyozdobił usta blondyna.
Pomijając komplement, który skwitowała donośnym A jak, a także fakt, że obecność znanego ze szkoły chłopaka również nie była siedemnastolatce specjalnie obojętna - bo przecież co nieco "dobrego" gdzieś już o nim słyszała - doprawdy czuła się dobrze. Nie tylko w całej tej sytuacji, ale najzwyczajniej w świecie czuła się dobrze z myślą, że ich pogawędka toczyła akurat po takim, a nie innym torze. Szczerze? W chwili gdy ustawiano ją obok niego, spodziewała się raczej sztywnego przykładu modela, któremu najlepiej nie wchodzić w drogę, a tu proszę...
W każdym bądź razie, naprawdę jej się to podobało. Nie miała nic przeciwko jego zdecydowanym ruchom, ani nawet temu, że w momencie, w którym komórka rozdzwoniła się na dobre, bezceremonialnie przesunął dłonią po pośladku dziewczyny. Naprawdę. Ale zabierać Winter telefon? To jak pozbawić jej trzeciej ręki. Niedoczekanie.
Obserwując jak na twarz blondyna wypływa nieznaczny grymas, przymknęła wciąż otwarte usta, w chwilę później jednocześnie zdając sobie sprawę z tego, co właściwie robił - i kompletnie olewając przy tym sprawę korzyści, która jeszcze przed sekundą była przecież tak znaczącą, zmarszczyła brwi. Odrzucił połączenie - okej. To, co zrobił natomiast następnie, ani trochę nie spodobało się Blythe, której z niedowierzania zabrakło odpowiednich słów, a zamiast tego z jej ust wyrwało się przerwane, krótkie, rozgoryczone ha. Bez zbędnych wyjaśnień, jak gdyby nie dosłyszawszy, że właśnie stwierdził, iż mógłby coś załatwić, zabrała się więc za wyciąganie tego, co należało do niej. Podciągając się na prawym ramieniu, które od dłuższego czasu trzymała na barku chłopaka, zaczęła pierwszą próbę przedostania do tylnej kieszeni jego spodni, co jak się okazało, wcale nie było takie proste. Trzymał ją bowiem w taki sposób, że ani z góry, ani z boku, nie dosięgała do tyłu.
― Ej!... ― Jak widać komiczne pląsy, wyprawiane przez Winter, nie uszły uwadze fotografa, który przestał robić zdjęcia, odsuwając sprzęt od swojej twarzy. ― Co wy wyprawiacie!
― Dobra... ― odparła ciężko, wolną ręką odgarniając z buzi plączące się kosmyki włosów. Wróciła do wcześniejszej pozycji ― Telefon, cwaniaczku. ― i stwierdziła dobitnie, z miną nie znoszącą sprzeciwu, dodając w myślach ...bo zetrę ci ten uśmieszek z ust. Rozłożyła mu przed nosem otwartą dłoń.
Szybkim zerknięciem spojrzała w kierunku zespołu, jednak paradoksalnie to właśnie odzyskanie komórki stało się dla niej wówczas priorytetem. Sesja sesją, ale cholera, on miał jej telefon. Rzecz, z którą nie rozstawała się ani na sekundę. Coś tak ważnego, że tylko bezczelne pozbawienie jej go spod tyłka mogło wywołać tak desperacką próbę odzyskania urządzenia akurat w tamtym momencie. I w żadnym innym. Bo przecież nie mogła spokojnie poczekać, aż skończą robić zdjęcia, prawda?
W każdym bądź razie, naprawdę jej się to podobało. Nie miała nic przeciwko jego zdecydowanym ruchom, ani nawet temu, że w momencie, w którym komórka rozdzwoniła się na dobre, bezceremonialnie przesunął dłonią po pośladku dziewczyny. Naprawdę. Ale zabierać Winter telefon? To jak pozbawić jej trzeciej ręki. Niedoczekanie.
Obserwując jak na twarz blondyna wypływa nieznaczny grymas, przymknęła wciąż otwarte usta, w chwilę później jednocześnie zdając sobie sprawę z tego, co właściwie robił - i kompletnie olewając przy tym sprawę korzyści, która jeszcze przed sekundą była przecież tak znaczącą, zmarszczyła brwi. Odrzucił połączenie - okej. To, co zrobił natomiast następnie, ani trochę nie spodobało się Blythe, której z niedowierzania zabrakło odpowiednich słów, a zamiast tego z jej ust wyrwało się przerwane, krótkie, rozgoryczone ha. Bez zbędnych wyjaśnień, jak gdyby nie dosłyszawszy, że właśnie stwierdził, iż mógłby coś załatwić, zabrała się więc za wyciąganie tego, co należało do niej. Podciągając się na prawym ramieniu, które od dłuższego czasu trzymała na barku chłopaka, zaczęła pierwszą próbę przedostania do tylnej kieszeni jego spodni, co jak się okazało, wcale nie było takie proste. Trzymał ją bowiem w taki sposób, że ani z góry, ani z boku, nie dosięgała do tyłu.
― Ej!... ― Jak widać komiczne pląsy, wyprawiane przez Winter, nie uszły uwadze fotografa, który przestał robić zdjęcia, odsuwając sprzęt od swojej twarzy. ― Co wy wyprawiacie!
― Dobra... ― odparła ciężko, wolną ręką odgarniając z buzi plączące się kosmyki włosów. Wróciła do wcześniejszej pozycji ― Telefon, cwaniaczku. ― i stwierdziła dobitnie, z miną nie znoszącą sprzeciwu, dodając w myślach ...bo zetrę ci ten uśmieszek z ust. Rozłożyła mu przed nosem otwartą dłoń.
Szybkim zerknięciem spojrzała w kierunku zespołu, jednak paradoksalnie to właśnie odzyskanie komórki stało się dla niej wówczas priorytetem. Sesja sesją, ale cholera, on miał jej telefon. Rzecz, z którą nie rozstawała się ani na sekundę. Coś tak ważnego, że tylko bezczelne pozbawienie jej go spod tyłka mogło wywołać tak desperacką próbę odzyskania urządzenia akurat w tamtym momencie. I w żadnym innym. Bo przecież nie mogła spokojnie poczekać, aż skończą robić zdjęcia, prawda?
Z pewnością słyszała wiele, szczególnie od koleżanek. Nie wątpił również, że dobrze jej było w takim towarzystwie. Całą swoją postawą pokazywała, że idealnie pasuje do takich miejsc. Zapewne sprawdziłaby się świetne jako towarzyszka na bankiecie. Co swoją drogą takim głupim pomysłem nie było. Jej towarzystwo w stu procentach byłoby znacznie ciekawsze od wszystkich typ panien z bogatego środowiska, które chcą udawać inteligentne i poprzestają na marnych próbach wpasowania się w jego humor. A jak już wiele osób zauważyło, do łatwych to nie należało. Taka cena specyficznego poczucia humoru.
Dla niego zabranie telefonu było najzwyczajniejszą w świecie sprawą. Nie przywiązywał jakiejś szczególnie dużej wagi do tych urządzeń. Dlatego właśnie wszystkie śmieszki typu "no Orion, zobaczymy ile wytrzymasz bez telefonu" kończył z niezadowoloną miną. Bo blondyn miał znacznie ciekawsze rzeczy do robienia niż ślęczenie nad ekranem komórki.
I akurat moment, w którym zdała sobie sprawę ze straty, był tym, który chciał zobaczyć. Szczerze mówiąc, nie spodziewał się niczego inne, choć miał małą nadzieję, że dziewczyna go zaskoczy. No ale cóż. Cień rozczarowania przemknął przez lico blondyna, gdy Winter zaczęła wykonywać różne ruchy, by tylko dosięgnąć urządzenia. Nie utrudniał jej tego, niemniej jednak nie zrobił również niczego, czym mógłby jej to ułatwić. Po dłuższej chwili znudzone westchnięcie opuściło jego usta, czemu towarzyszyło zmrużenie oczu. Winter jednak po części była typową laską. Która nie dostawała szału, gdy zabierało jej się telefon? Każda tak robiła, jeszcze nie spotkał się z żadnym wyjątkiem. I to było nudne. Głos fotografa został kompletnie zignorowany, co też zapewne mężczyznę nie zdziwiło.
Zerknął ku dziewczynie, gdy postanowiła się odezwać. Widząc rozłożoną przed nosem dłoń, cóż, obrócił głowę, by przytknąć policzek do jej ręki. Zaraz też słowa wypowiadane mrukliwym tonem opuściły usta. - Sama sobie go zabierz, mam zajęte ręce. - Zaśmiałby się, nawet gdyby nie chwilowy napad senności, który postanowił go nawiedzić. Tak się niestety działo, gdy słońce grzało zbyt przyjemnym ciepłem i miało się miłą podporę w postaci miękkiej dłoni.
W jako takim geście ułatwienia jej odzyskania telefonu, pewniej chwycił za uda, nawet przesuwając dłonie bliżej pośladków. Przysunął ją na tyle blisko siebie, że praktycznie nie było mowy o jakiejkolwiek przerwie między nimi. Takie zalety braku przestrzeni osobistej, nie wadziło mu to. Dla fotografa była to chyba rzecz piękna, bo zaraz znów rozbrzmiał dźwięk robionych zdjęć. Łatwo tego człowieka zadowolić.
Dla niego zabranie telefonu było najzwyczajniejszą w świecie sprawą. Nie przywiązywał jakiejś szczególnie dużej wagi do tych urządzeń. Dlatego właśnie wszystkie śmieszki typu "no Orion, zobaczymy ile wytrzymasz bez telefonu" kończył z niezadowoloną miną. Bo blondyn miał znacznie ciekawsze rzeczy do robienia niż ślęczenie nad ekranem komórki.
I akurat moment, w którym zdała sobie sprawę ze straty, był tym, który chciał zobaczyć. Szczerze mówiąc, nie spodziewał się niczego inne, choć miał małą nadzieję, że dziewczyna go zaskoczy. No ale cóż. Cień rozczarowania przemknął przez lico blondyna, gdy Winter zaczęła wykonywać różne ruchy, by tylko dosięgnąć urządzenia. Nie utrudniał jej tego, niemniej jednak nie zrobił również niczego, czym mógłby jej to ułatwić. Po dłuższej chwili znudzone westchnięcie opuściło jego usta, czemu towarzyszyło zmrużenie oczu. Winter jednak po części była typową laską. Która nie dostawała szału, gdy zabierało jej się telefon? Każda tak robiła, jeszcze nie spotkał się z żadnym wyjątkiem. I to było nudne. Głos fotografa został kompletnie zignorowany, co też zapewne mężczyznę nie zdziwiło.
Zerknął ku dziewczynie, gdy postanowiła się odezwać. Widząc rozłożoną przed nosem dłoń, cóż, obrócił głowę, by przytknąć policzek do jej ręki. Zaraz też słowa wypowiadane mrukliwym tonem opuściły usta. - Sama sobie go zabierz, mam zajęte ręce. - Zaśmiałby się, nawet gdyby nie chwilowy napad senności, który postanowił go nawiedzić. Tak się niestety działo, gdy słońce grzało zbyt przyjemnym ciepłem i miało się miłą podporę w postaci miękkiej dłoni.
W jako takim geście ułatwienia jej odzyskania telefonu, pewniej chwycił za uda, nawet przesuwając dłonie bliżej pośladków. Przysunął ją na tyle blisko siebie, że praktycznie nie było mowy o jakiejkolwiek przerwie między nimi. Takie zalety braku przestrzeni osobistej, nie wadziło mu to. Dla fotografa była to chyba rzecz piękna, bo zaraz znów rozbrzmiał dźwięk robionych zdjęć. Łatwo tego człowieka zadowolić.
Nie byłaby sobą, gdyby choć raz podczas tamtego spotkania teatralnie nie przewróciła oczyma - i tak też zrobiła, kiedy zamiast położyć jej na ręce telefon, bezceremonialnie przyłożył do niej policzek. Trzymając go chwilę w niepewności, przez kilka dłuższych sekund nie zabierała dłoni, jednak równie mocno nie byłaby sobą, gdyby ot tak poddała się bez walki. Tym bardziej, że próba odzyskania urządzenia spełzła na niczym. Przecież nie mogła pozwolić mu sobą dyrygować, czyż nie?
Uśmiechnęła się łobuzersko, a po zdecydowanym rozgoryczeniu wymalowanym na twarzy blondynki, nie było ani śladu. Co jak co, ale w zmienianiu nastrojów niczym rękawiczki była kategorycznie mistrzynią.
― Chyba się nie zrozumieliśmy... ― Tym razem to ona wykorzystała swój policzek i opierając go na ramieniu chłopaka, szepnęła, kierując usta na wysokość jego szyi, gdy jej ciało, w skutek uniesienia, przylgnęło jeszcze bliżej torsu. ― To ty masz mi go dać. ― Uśmiechając się perfidnie niczym dziecko, które zbyt wiele dumy miało, by odzyskać swojego lizaka, rzuciła kilka zalotnych spojrzeń w stronę aparatu, jednocześnie wciąż trzymając głowę na barku blondyna i wykorzystując moment, w którym fotograf na chwilę przestał robić zdjęcia, ponownie uniosła na niego wzrok, obserwując znudzoną minę, którą szczerze powiedziawszy, powoli zaczynał ją drażnić.
I wcale nie chodziło o to, że było jej już wszystko jedno - irytująca, natarczywa myśl, iż szybko nie odzyska swojej własności, zbyt mocno mówiła sama za siebie - a najzwyczajniej w świecie o to, że Winter lubiła takie zagrywki. Poza tym, same słowa mężczyzny stojącego tuż przed nimi, nieco ochłodziły targający nią zapał. Robili przecież zdjęcia, tak? Chciała wypaść na nich zdumiewająco, prawda? No właśnie. O ile więc mina świadcząca o tym, iż nie zamierzała kolejny raz sięgać do kieszeni spodni towarzysza, przez długi czas nie schodziła z buzi Blythe, o tyle w środku wręcz świerzbiło ją, by odebrać swoją własność.
Cóż, to się chyba nazywa uzależnienie.
Uśmiechnęła się łobuzersko, a po zdecydowanym rozgoryczeniu wymalowanym na twarzy blondynki, nie było ani śladu. Co jak co, ale w zmienianiu nastrojów niczym rękawiczki była kategorycznie mistrzynią.
― Chyba się nie zrozumieliśmy... ― Tym razem to ona wykorzystała swój policzek i opierając go na ramieniu chłopaka, szepnęła, kierując usta na wysokość jego szyi, gdy jej ciało, w skutek uniesienia, przylgnęło jeszcze bliżej torsu. ― To ty masz mi go dać. ― Uśmiechając się perfidnie niczym dziecko, które zbyt wiele dumy miało, by odzyskać swojego lizaka, rzuciła kilka zalotnych spojrzeń w stronę aparatu, jednocześnie wciąż trzymając głowę na barku blondyna i wykorzystując moment, w którym fotograf na chwilę przestał robić zdjęcia, ponownie uniosła na niego wzrok, obserwując znudzoną minę, którą szczerze powiedziawszy, powoli zaczynał ją drażnić.
I wcale nie chodziło o to, że było jej już wszystko jedno - irytująca, natarczywa myśl, iż szybko nie odzyska swojej własności, zbyt mocno mówiła sama za siebie - a najzwyczajniej w świecie o to, że Winter lubiła takie zagrywki. Poza tym, same słowa mężczyzny stojącego tuż przed nimi, nieco ochłodziły targający nią zapał. Robili przecież zdjęcia, tak? Chciała wypaść na nich zdumiewająco, prawda? No właśnie. O ile więc mina świadcząca o tym, iż nie zamierzała kolejny raz sięgać do kieszeni spodni towarzysza, przez długi czas nie schodziła z buzi Blythe, o tyle w środku wręcz świerzbiło ją, by odebrać swoją własność.
Cóż, to się chyba nazywa uzależnienie.
Od paru dni zastanawiał się, czy nie złożyć wizyty w domu Gabriela. Chciał nawet do niego zadzwonić, ale w ostatniej chwili zrezygnował, wybierając wbicie z zaskoczenia. Przecież zawsze powinien być przygotowany na taką okazję, to dobra pora na sprawdzenie jego czujności. Ale nie mógł odwiedzić braciszka z pustymi rękoma, nawet jeśli miał zamiar zrobić napad na jego lodówkę, w poszukiwaniu jakichś łakoci, dlatego zabrał ze sobą paczkę żelków. Choć najchętniej otworzyłby je teraz i zjadł w czasie spaceru.
Idąc przez park, cicho nucił piosenkę, która po raz kolejny rozbrzmiewała w jego słuchawkach. Potrafił słuchać jednego utworu aż do znudzenia. Słowa znał już na pamięć. Potrafiłby je wyrecytować obudzony w środku nocy.
Zatrzymał się raptownie, wzrokiem wyłapując nieopodal siedząca parę. Mrużył oczy, przypatrując się chłopakowi. Wyglądał znajomo. No tak, przecież to współlokator brata!
- Frey! - zawołał radośnie, podchodząc bliżej. Ściągnął słuchawki, wyłączając odtwarzacz. - Właśnie miałem zamiar wybrać się do Gaba. Chodź ze mną. Jestem pewny, że się za nami stęsknił - powiedział, kątem oka zerkając na jego towarzyszkę. Uh, czyżby przeszkodził w rozmowie? Zawsze mogli zabrać koleżankę Frey'a ze sobą. Dla niego nie był to duży problem. W sumie to przydałoby się coś więcej do jedzenia. Większość żelek i tak zje Ethan, popijając je kawą.
Ciekawe połączenie.
- Hm, możemy zamówić pizze albo jakąś chińszczyznę - zaproponował. Zawsze mogli przyrządzić coś wspólnymi siłami. Nie, dobra, to fatalny pomysł. Dopuszczenie starszego brata do kuchni, mógłby się skończyć wielodniową niestrawnością dla całej trójki lub pożarem, a tego na pewno nikt nie chciał. Bezpieczniejszą opcją będzie kupienie czegoś na wynos.
Spojrzał na dziewczynę, wyciągając do niej rękę na przywitanie. Jeszcze pomyślałaby, że młody całkiem ją ignoruje.
- My to się raczej nie znamy. Ethan jestem - przestawił się, posyłając jej uśmiech. Nawet nie przejął się facetem z aparatem, biorąc go za kolejnego spacerowicza.
Najwyraźniej skojarzenie faktów i zorientowanie się, że właśnie przeszkadza w sesji, było zbyt trudne.
Idąc przez park, cicho nucił piosenkę, która po raz kolejny rozbrzmiewała w jego słuchawkach. Potrafił słuchać jednego utworu aż do znudzenia. Słowa znał już na pamięć. Potrafiłby je wyrecytować obudzony w środku nocy.
Zatrzymał się raptownie, wzrokiem wyłapując nieopodal siedząca parę. Mrużył oczy, przypatrując się chłopakowi. Wyglądał znajomo. No tak, przecież to współlokator brata!
- Frey! - zawołał radośnie, podchodząc bliżej. Ściągnął słuchawki, wyłączając odtwarzacz. - Właśnie miałem zamiar wybrać się do Gaba. Chodź ze mną. Jestem pewny, że się za nami stęsknił - powiedział, kątem oka zerkając na jego towarzyszkę. Uh, czyżby przeszkodził w rozmowie? Zawsze mogli zabrać koleżankę Frey'a ze sobą. Dla niego nie był to duży problem. W sumie to przydałoby się coś więcej do jedzenia. Większość żelek i tak zje Ethan, popijając je kawą.
Ciekawe połączenie.
- Hm, możemy zamówić pizze albo jakąś chińszczyznę - zaproponował. Zawsze mogli przyrządzić coś wspólnymi siłami. Nie, dobra, to fatalny pomysł. Dopuszczenie starszego brata do kuchni, mógłby się skończyć wielodniową niestrawnością dla całej trójki lub pożarem, a tego na pewno nikt nie chciał. Bezpieczniejszą opcją będzie kupienie czegoś na wynos.
Spojrzał na dziewczynę, wyciągając do niej rękę na przywitanie. Jeszcze pomyślałaby, że młody całkiem ją ignoruje.
- My to się raczej nie znamy. Ethan jestem - przestawił się, posyłając jej uśmiech. Nawet nie przejął się facetem z aparatem, biorąc go za kolejnego spacerowicza.
Najwyraźniej skojarzenie faktów i zorientowanie się, że właśnie przeszkadza w sesji, było zbyt trudne.
Poprawiając uchwyt dłoni, cofnął prawą nogę minimalnie w tył, by przenieść na nią większość ciężaru. W gruncie rzeczy miał w głębokim poważaniu czy ją irytował, czy nie. Gdyby zależało mu na relacjach międzyludzkich, to może zwróciłby na to uwagę. Nie uważał się jednak za osobę, która potrzebowała przyjaciół. Znajomych owszem, zawsze to ktoś z kim zabija się nudę, lub kogo się denerwuje. I o taką relację nie trzeba było przesadnie dbać, co było dla niego jak najbardziej wygodne.
- Oczywiście księżniczko. - Posłał jej nikły uśmiech, który jednak nie zwiastował niczego dobrego. I już miał zamiar coś zrobić, ale...
"Frey!"
Nagły okrzyk nieco go zdziwił, zmuszając do obrócenia głowy w kierunku z którego dochodził dźwięk. Całkiem szczerze nie spodziewał się zobaczyć młodszego brata swojego współlokatora. W sumie dawno nie widział tego dzieciaka. Nie żeby nazywanie go "dzieciakiem" było w jakikolwiek sposób logiczne, w końcu był tylko dwa lata młodszy. Postawił Winter na ziemię, rezygnując z pierwotnego planu wrzucenia jej do wody. Sięgnął też do kieszeni, by podać jej telefon. Koniec zabawy. Fotograf najwyraźniej miał dość i uznał, że tyle zdjęć mu już wystarczy. Bo "ta młodzież to nigdy nie chce współpracować."
- Hej młody. W sumie mogę się z tobą wybrać. - Każdy powód do przeszkadzania Gabsowi był dobrym powodem. Nieważne jak głupi by był. Jedzenie mogli sobie zamawiać, nie miał nic przeciwko. Niekoniecznie był głodny, więc istniała opcja, że któryś z nich zadowoliłby się jego porcją. Nic straconego, żarłoczni Walshowie.
Postukał palcami we własne biodro, kątem oka zerkając na fotografa, który zbierał się wraz z całą ekipą. Mężczyzna krótko kiwnął Reitzowi, posyłając mu krótki uśmiech. I blondyn już wiedział, że następnym razem go zamęczą.
- Chińszczyzna brzmi nieźle. Chcę zobaczyć, jak twój brat męczy się z pałeczkami. - Bo w sumie nie wiedział, czy Gabe się takowymi kiedykolwiek posługiwał. Prawdopodobnie tak i nie będzie w tym nic ciekawego, ale zawsze pozostawała nadzieja, że starszy Walsh nigdy nie miał w rękach pałeczek i zwyczajnie coś pójdzie w złym kierunku. - Tylko nie mów mu, że idziemy. - Zastrzegł, mrużąc ślepia i wyginając kącik ust w przebiegłym uśmiechu. Nigdy nic nie wiadomo, co Gab wyrabiał, jak siedział sam w domu. Może akurat oglądał porno? Byłoby cudownie.[/color][/color]
- Oczywiście księżniczko. - Posłał jej nikły uśmiech, który jednak nie zwiastował niczego dobrego. I już miał zamiar coś zrobić, ale...
"Frey!"
Nagły okrzyk nieco go zdziwił, zmuszając do obrócenia głowy w kierunku z którego dochodził dźwięk. Całkiem szczerze nie spodziewał się zobaczyć młodszego brata swojego współlokatora. W sumie dawno nie widział tego dzieciaka. Nie żeby nazywanie go "dzieciakiem" było w jakikolwiek sposób logiczne, w końcu był tylko dwa lata młodszy. Postawił Winter na ziemię, rezygnując z pierwotnego planu wrzucenia jej do wody. Sięgnął też do kieszeni, by podać jej telefon. Koniec zabawy. Fotograf najwyraźniej miał dość i uznał, że tyle zdjęć mu już wystarczy. Bo "ta młodzież to nigdy nie chce współpracować."
- Hej młody. W sumie mogę się z tobą wybrać. - Każdy powód do przeszkadzania Gabsowi był dobrym powodem. Nieważne jak głupi by był. Jedzenie mogli sobie zamawiać, nie miał nic przeciwko. Niekoniecznie był głodny, więc istniała opcja, że któryś z nich zadowoliłby się jego porcją. Nic straconego, żarłoczni Walshowie.
Postukał palcami we własne biodro, kątem oka zerkając na fotografa, który zbierał się wraz z całą ekipą. Mężczyzna krótko kiwnął Reitzowi, posyłając mu krótki uśmiech. I blondyn już wiedział, że następnym razem go zamęczą.
- Chińszczyzna brzmi nieźle. Chcę zobaczyć, jak twój brat męczy się z pałeczkami. - Bo w sumie nie wiedział, czy Gabe się takowymi kiedykolwiek posługiwał. Prawdopodobnie tak i nie będzie w tym nic ciekawego, ale zawsze pozostawała nadzieja, że starszy Walsh nigdy nie miał w rękach pałeczek i zwyczajnie coś pójdzie w złym kierunku. - Tylko nie mów mu, że idziemy. - Zastrzegł, mrużąc ślepia i wyginając kącik ust w przebiegłym uśmiechu. Nigdy nic nie wiadomo, co Gab wyrabiał, jak siedział sam w domu. Może akurat oglądał porno? Byłoby cudownie.[/color][/color]
Strona 3 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach