▲▼
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
Tu coś się kiedyś pojawi, jak przestanę tak lamić |:
Wiedziała, że bez żadnego uszczypliwego komentarza się nie obejdzie. Jednakże nie sądziła, że wzmianka o szybkości podziała na nią jak kubek zimnej wody. Jeszcze raz przemyślała, to co właśnie zrobiła. Zamierzała iść do mieszkania nieznajomego, by oglądać z nim śmieszny film. Z tej perspektywy źle to wyglądało. Zamierzała już nawet wycofać się z tego, otworzyła w tym celu usta, a potem je zacisnęła w wąską linijkę. Skoro się powiedziało A, to należało powiedzieć też i B. Przynajmniej w teorii. Gdyby się uparła i nie była tego tak ciekawa, to wcale by za nim nie poszła.
Przez całą drogę była raczej milcząca i zamyślona. Cisza nigdy nie stanowiła dla niej problemu, ani nawet niezręczność, jeśli się pojawiła, to pewnie jej nie zauważyła.
Zastanawiała się nad tym, co usłyszała od Bjarnego. O jego podróżach w szczególności, to jak mówił o wyjazdach, z jaką swobodą ją zaskakiwało. Równie długo myślała nad stwierdzeniem, że nauczanie indywidualne musi być nudne.
- Niekoniecznie takim jest. Znaczy jasne, są nudne lekcje, jak np. matematyka. Tego nic nie jest w stanie zmienić, ale raczej nie ma czasu na nudę, gdy masz stałą atencję nauczyciela. - wypaliła, najprawdopodobniej ni z gruchy, ni z pietruchy po naprawdę długim czasie, ponieważ praktycznie znajdowali się już na miejscu. Zatrzymała się w pół kroku, zerkając na fasadę budynku.
- Jesteś pewien, że nie masz nic przeciwko? - Nie żeby ją to tak naprawdę obchodziło, ale jej kultura wymagała, by upewniła się, że nie będzie zbytnio przeszkadzać gospodarzowi. W końcu sama również nie wiedziała, czego się może tak naprawdę spodziewać. Może trupów w szafie. Przecież to by do niego pasowało.
Oderwała wzrok od drzwi i spojrzała na chłopaka z wyrazem twarzy, z którego ciężko było cokolwiek wyczytać.
Przez całą drogę była raczej milcząca i zamyślona. Cisza nigdy nie stanowiła dla niej problemu, ani nawet niezręczność, jeśli się pojawiła, to pewnie jej nie zauważyła.
Zastanawiała się nad tym, co usłyszała od Bjarnego. O jego podróżach w szczególności, to jak mówił o wyjazdach, z jaką swobodą ją zaskakiwało. Równie długo myślała nad stwierdzeniem, że nauczanie indywidualne musi być nudne.
- Niekoniecznie takim jest. Znaczy jasne, są nudne lekcje, jak np. matematyka. Tego nic nie jest w stanie zmienić, ale raczej nie ma czasu na nudę, gdy masz stałą atencję nauczyciela. - wypaliła, najprawdopodobniej ni z gruchy, ni z pietruchy po naprawdę długim czasie, ponieważ praktycznie znajdowali się już na miejscu. Zatrzymała się w pół kroku, zerkając na fasadę budynku.
- Jesteś pewien, że nie masz nic przeciwko? - Nie żeby ją to tak naprawdę obchodziło, ale jej kultura wymagała, by upewniła się, że nie będzie zbytnio przeszkadzać gospodarzowi. W końcu sama również nie wiedziała, czego się może tak naprawdę spodziewać. Może trupów w szafie. Przecież to by do niego pasowało.
Oderwała wzrok od drzwi i spojrzała na chłopaka z wyrazem twarzy, z którego ciężko było cokolwiek wyczytać.
Bjarne również nie odzywał się praktycznie przez całą drogę. Szedł w milczeniu, dobrze znaną mu drogą do swojego mieszkania. Doskonale wiedział, że przyczynił się do elektryzujące ciszy, jednak nie byłby sobą, gdyby nie rzucił kąśliwą uwagą. Wręcz ze złośliwą satysfakcją wszedł do swojego mieszkania jako drugi.
- Jesteś pewien, że nie masz nic przeciwko?
- Gdybym miał, łatwo spławiłbym cię – odparł spokojnie.
Ogólnie, mieszkanie wyglądało na zadbane. Na niewielkim metrażu znajdywały się dwa pokoje, kuchnia i łazienka, które nie odstraszały swoim wyglądem. Wręcz przeciwnie. Jak na faceta wszystko poukładane na swoim miejscu, wręcz w podejrzany sposób. Bjarne zamknął na górny zamek drzwi i spoglądając na Elisabeth, oceniał czy ta zaczęła się już bać.
- Drzwi się nie domykają – wyjaśnił jej, czując, że dziewczyna nie bardzo mu wierzy. Czego się dziwić. Nie znali się. Spotkali się raptem dwa razy, w tym jeden przelotnie. Pisali ze sobą sms'y i nic poza tym. Elis mogła mieć milion myśli odnośnie jego osoby. Mógł się okazać jakimś kryminalistą, który na swoim sumieniu miał więcej niewinnych dziewczęcych serc niż mogło się zdawać. Na pierwszy rzut oka, nie wyglądał na typa, który zamierzał ją zbałamucić i zgwałcić we własnym mieszkaniu, a zwłoki ukryć w szafie. Chociaż, cholera wie. Podobno tacy byli najgorsi. Niepozorni i sprawiający wrażenie niewinnych, okazywali się w prawdziwym zwierciadle gorszymi zwyrodnialcami niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka.
- No właśnie stała atencja nauczyciela, nie uważasz, że to samo w sobie brzmi nudno? Nawet nie możesz ziewnąć, szepnąć do kolegi, pośmiać się z pogiętej koszuli czy odstającego pieprzyka na nosie. Nuda. Ty chyba nigdy nie poznałaś czym jest prawdziwa zabawa – powiedział z przekonaniem. Patrząc na dziewczynę był wręcz w stu procentach pewien, że panienka Elisabeth nie miała swobodnego dzieciństwa. Wyglądała na zamkniętą wiecznie pod kluczem w pięknej złotej klatce. Oczywiście, on również nie wygrał konkursu na najlepszy okres, jednak posiadał znikomą wolność. Robił wszystko na co miał ochotę. Uciekał z domu wbrew zakazom ojca (a potem jego ciężkiej ręce), wyjeżdżał na biwaki i ogniska. Po prostu żył jak zwykły chłopak z sąsiedztwa. Z nią zapewne było nieco inaczej.
- Chcesz herbatę? - zapytał, tak czy siak zmierzając do kuchni. Rzucił klucze na komodę wraz z kurtką, którą ściągnął z ramion. Zaczął się tłuc w kuchni najwidoczniej w poszukiwaniu czegoś co mogło smakować jak herbata. Zaraz nalał wody do czajnika, stawiając go na gazie.
- To puść tą durną bajkę. Wszelkiej maści filmy masz na płytach albo odpal laptopa i poszukaj czegoś online – powiedział głośno, aby Elis go dobrze usłyszała. Wrócił do niej po jakiś piętnastu minutach niosąc kubki z herbatą, a pod pachą paczkę chipsów. Postawiwszy kubki na stole, opadł na miękką sofę, spoglądając na nią. Ciekawe czy zrobiła mu już rewizję salonu.
- Jesteś pewien, że nie masz nic przeciwko?
- Gdybym miał, łatwo spławiłbym cię – odparł spokojnie.
Ogólnie, mieszkanie wyglądało na zadbane. Na niewielkim metrażu znajdywały się dwa pokoje, kuchnia i łazienka, które nie odstraszały swoim wyglądem. Wręcz przeciwnie. Jak na faceta wszystko poukładane na swoim miejscu, wręcz w podejrzany sposób. Bjarne zamknął na górny zamek drzwi i spoglądając na Elisabeth, oceniał czy ta zaczęła się już bać.
- Drzwi się nie domykają – wyjaśnił jej, czując, że dziewczyna nie bardzo mu wierzy. Czego się dziwić. Nie znali się. Spotkali się raptem dwa razy, w tym jeden przelotnie. Pisali ze sobą sms'y i nic poza tym. Elis mogła mieć milion myśli odnośnie jego osoby. Mógł się okazać jakimś kryminalistą, który na swoim sumieniu miał więcej niewinnych dziewczęcych serc niż mogło się zdawać. Na pierwszy rzut oka, nie wyglądał na typa, który zamierzał ją zbałamucić i zgwałcić we własnym mieszkaniu, a zwłoki ukryć w szafie. Chociaż, cholera wie. Podobno tacy byli najgorsi. Niepozorni i sprawiający wrażenie niewinnych, okazywali się w prawdziwym zwierciadle gorszymi zwyrodnialcami niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka.
- No właśnie stała atencja nauczyciela, nie uważasz, że to samo w sobie brzmi nudno? Nawet nie możesz ziewnąć, szepnąć do kolegi, pośmiać się z pogiętej koszuli czy odstającego pieprzyka na nosie. Nuda. Ty chyba nigdy nie poznałaś czym jest prawdziwa zabawa – powiedział z przekonaniem. Patrząc na dziewczynę był wręcz w stu procentach pewien, że panienka Elisabeth nie miała swobodnego dzieciństwa. Wyglądała na zamkniętą wiecznie pod kluczem w pięknej złotej klatce. Oczywiście, on również nie wygrał konkursu na najlepszy okres, jednak posiadał znikomą wolność. Robił wszystko na co miał ochotę. Uciekał z domu wbrew zakazom ojca (a potem jego ciężkiej ręce), wyjeżdżał na biwaki i ogniska. Po prostu żył jak zwykły chłopak z sąsiedztwa. Z nią zapewne było nieco inaczej.
- Chcesz herbatę? - zapytał, tak czy siak zmierzając do kuchni. Rzucił klucze na komodę wraz z kurtką, którą ściągnął z ramion. Zaczął się tłuc w kuchni najwidoczniej w poszukiwaniu czegoś co mogło smakować jak herbata. Zaraz nalał wody do czajnika, stawiając go na gazie.
- To puść tą durną bajkę. Wszelkiej maści filmy masz na płytach albo odpal laptopa i poszukaj czegoś online – powiedział głośno, aby Elis go dobrze usłyszała. Wrócił do niej po jakiś piętnastu minutach niosąc kubki z herbatą, a pod pachą paczkę chipsów. Postawiwszy kubki na stole, opadł na miękką sofę, spoglądając na nią. Ciekawe czy zrobiła mu już rewizję salonu.
Gdy chłopak odpowiedział na jej pytanie, skinęła głową. Zadziwiające, ale taka szczerość przypadła jej do gustu. Oczywiście nie sądziła, by ktokolwiek mógł ją spławić, ale nie wyprowadzała Bjarne'go z błędu. Uśmiechnęła się jedynie w sposób dość jednoznaczny - z pobłażaniem. Przekroczyła próg, zatrzymując się zaraz za drzwiami. Mieszkanie było małe.. W rezydencji jej rodziców były większe pokoje niż cały ten metraż, który właśnie widziała. Omiotła wzrokiem pokój przed sobą, odwiązując pasek płaszcza. Obróciła głowę za siebie, gdy usłyszała szczęk zamka. Czy to właśnie nie tak zaczynały się wszystkie beznadziejne horrory? Piękna dziewczyna idąca do mieszkania nieznajomego, on zamyka niepostrzeżenie drzwi, uśmiecha się, uspokaja swoją ofiarę, a potem atakuje. Seryjny morderca..
Spojrzała znudzonym wzrok na drzwi, potem na chłopaka i w ostateczności wzruszyła nieznacznie ramionami.
- Oczywiście. Ładne mieszkanie. Bardzo.. przytulne. - Jeśli chciał ją nastraszyć, musiał postarać się odrobinę bardziej. Co prawda wyobraźnię miała bogatą, dzięki niezliczonej ilości historii, które przeczytała, bądź obejrzała, jednakże nie była również typowym molem, który pozwala, by fikcja zawładnęła jego osądem. Nie była nawet kimś, kto pozwala ponieść się emocjom. Swoją drogą, równie dobrze, to Bjarne mógł sprowadzić do swojego domu przyszłego oprawcę, jakby nie patrzeć wiedziała o nim więcej niż on o niej. Cicha woda brzegi rwie.
Odwróciła się od trzecioklasisty i zdjęła płaszcz, który powiesiła na wieszaku obok wejścia.
- Nie, nie jest nudne. Przynajmniej moi nauczyciele do najnudniejszych nie należeli, potrafili nas z bratem zainteresować. Umożliwiały im to zasoby pieniężne naszych rodziców, dzięki czemu wiele lekcji odbyło się.. "w plenerze". Jeśli pieprzyk na nosie uważasz za coś zabawnego.. - Prawy łuk brwiowy dziewczyny uniósł się nieznacznie w górę, a jej mimika niespecjalnie drgnęła, gdy zarzucił jej, że nie wie, czym jest prawdziwa zabawa. Dla każdego oznaczało to coś innego, a Tośka nie miała potrzeby, by poznawać definicje innych osób. Miała własną, która jej w zupełności wystarczyła. Opinia kogoś innego niż Evana w tej kwestii była jedynie pustymi słowami, które wpadały jej jednym uchem, a drugim wypadały. Z tego właśnie powodu nie podjęła zaczepki ze strony Bjarne'go, przechodząc po prostu do salonu.
- Poproszę. Z cukrem - odpowiedziała na propozycję herbaty, od razu zaznaczając, że powinien przynieść cukiernicę. Gorzka herbata nie miała prawa bytu, niestety.
W czasie, gdy Bjarne tłukł się w kuchni (być może szukał tasaka), Tośka spacerowała po jego salonie, przyglądając się różnym przedmiotom ustawionym na półkach, a także kolekcji płyt. Podchodząc do okna ze skrzyżowanymi na piersi rękoma, zatrzymała się pierw przy szafie. Chwila zastanowienia..
Spojrzała w kierunku kuchni, ale chłopak wciąż się nie pojawiał. Przygryzła policzek od wewnątrz, a potem ciekawość wygrała i zajrzała do szafy, uchylając jej front. Żadne trupy z niej nie wypadły, więc zamknęła ją czym prędzej i stanęła pod oknem, z którego to wyjrzała na chodnik pod kamienicą.
Nie poruszyła się, nawet gdy wspomniał, by już włączyła film. Piętnaście minut minęło szybko, a dziewczyna poruszyła się, dopiero gdy Bjarne wrócił z parującymi z kubków napojami. Odwróciła się od okna, opierając o parapet za sobą.
- Sam również możesz to zrobić, to twoje mieszkanie. Tak będzie nawet lepiej, biorąc pod uwagę, że nie wiem, gdzie Twój laptop jest. - Uśmiechnęła się nieznacznie w jego kierunku. Odepchnęła się i podeszła do sofy, którą już zajmował. Przysiadła się obok, biorąc do ręki paczkę chipsów. Zmarszczyła tylko trochę czoło, aby po chwili zamienić opakowanie na kubek z herbatą.
Spojrzała znudzonym wzrok na drzwi, potem na chłopaka i w ostateczności wzruszyła nieznacznie ramionami.
- Oczywiście. Ładne mieszkanie. Bardzo.. przytulne. - Jeśli chciał ją nastraszyć, musiał postarać się odrobinę bardziej. Co prawda wyobraźnię miała bogatą, dzięki niezliczonej ilości historii, które przeczytała, bądź obejrzała, jednakże nie była również typowym molem, który pozwala, by fikcja zawładnęła jego osądem. Nie była nawet kimś, kto pozwala ponieść się emocjom. Swoją drogą, równie dobrze, to Bjarne mógł sprowadzić do swojego domu przyszłego oprawcę, jakby nie patrzeć wiedziała o nim więcej niż on o niej. Cicha woda brzegi rwie.
Odwróciła się od trzecioklasisty i zdjęła płaszcz, który powiesiła na wieszaku obok wejścia.
- Nie, nie jest nudne. Przynajmniej moi nauczyciele do najnudniejszych nie należeli, potrafili nas z bratem zainteresować. Umożliwiały im to zasoby pieniężne naszych rodziców, dzięki czemu wiele lekcji odbyło się.. "w plenerze". Jeśli pieprzyk na nosie uważasz za coś zabawnego.. - Prawy łuk brwiowy dziewczyny uniósł się nieznacznie w górę, a jej mimika niespecjalnie drgnęła, gdy zarzucił jej, że nie wie, czym jest prawdziwa zabawa. Dla każdego oznaczało to coś innego, a Tośka nie miała potrzeby, by poznawać definicje innych osób. Miała własną, która jej w zupełności wystarczyła. Opinia kogoś innego niż Evana w tej kwestii była jedynie pustymi słowami, które wpadały jej jednym uchem, a drugim wypadały. Z tego właśnie powodu nie podjęła zaczepki ze strony Bjarne'go, przechodząc po prostu do salonu.
- Poproszę. Z cukrem - odpowiedziała na propozycję herbaty, od razu zaznaczając, że powinien przynieść cukiernicę. Gorzka herbata nie miała prawa bytu, niestety.
W czasie, gdy Bjarne tłukł się w kuchni (
Spojrzała w kierunku kuchni, ale chłopak wciąż się nie pojawiał. Przygryzła policzek od wewnątrz, a potem ciekawość wygrała i zajrzała do szafy, uchylając jej front. Żadne trupy z niej nie wypadły, więc zamknęła ją czym prędzej i stanęła pod oknem, z którego to wyjrzała na chodnik pod kamienicą.
Nie poruszyła się, nawet gdy wspomniał, by już włączyła film. Piętnaście minut minęło szybko, a dziewczyna poruszyła się, dopiero gdy Bjarne wrócił z parującymi z kubków napojami. Odwróciła się od okna, opierając o parapet za sobą.
- Sam również możesz to zrobić, to twoje mieszkanie. Tak będzie nawet lepiej, biorąc pod uwagę, że nie wiem, gdzie Twój laptop jest. - Uśmiechnęła się nieznacznie w jego kierunku. Odepchnęła się i podeszła do sofy, którą już zajmował. Przysiadła się obok, biorąc do ręki paczkę chipsów. Zmarszczyła tylko trochę czoło, aby po chwili zamienić opakowanie na kubek z herbatą.
Oboje mieli za duże o sobie ego, sądząc, że nie spotkało się jeszcze takiej osoby, która potrafiłaby ich jakkolwiek złamać. Elisabeth również była pewna siebie pod względem własnej pozycji w otaczającym ją świecie. Nie miała tylko pojęcia, że w końcu trafiła kosa na kamień.
Bjarne także mieszkał z rodzicami w większym domu, gdyż pensja ojca pozwalała im na naprawdę mieszkanie w okazałych domach. Wojskowi byli niesamowicie cenieni, a zwłaszcza ci, którzy stali w hierarchii blisko czołówki sącząc z nimi koniaki.
- Podoba ci się? Nie żartuj. - Przejrzał ją. Nie był głupkiem. Dziewczyna miała na czole wypisane, wielkimi literami, że posiada tyle kasy, dzięki której mogłaby wykupić cały ten budynek wraz z jej wszystkimi mieszkańcami, a i tak zapewne nie raczyłaby tutaj zostać na noc. Okolica była szemrana, a po zmroku robiło się niebezpiecznie. Po dwudziestej drugiej ze swych nor wychodziły najgorsze szumowiny, które nie miały na względzie kogo okradają bądź biją.
I nie, nie miał zamiaru jej straszyć. Po prostu zachowywał wszelkie środki ostrożności przez wyżej wymienionych typów. Ile razy słyszał na klatce, jak kobiety rozmawiały między sobą na temat nowych włamań, do których doszło wyłącznie przez chwilowo fakt niezamkniętych drzwi. Chłopak wyrobił sobie za sprawą pogłosek nawyk, na który nie miał większego wpływu.
- Nuda - skwitował zanim dziewczyna zdążyła skończyć. - Gadasz jak te wszystkie amerykańskie nastolatki, które nafaszerowane sporą porcją psychologii serwują w wywiadach jak świetne jest ich życie. Szczerze? Do kitu - odparł pewnie. Nie znał życia dziewczyny, jednak przez ich krótką rozmowę wyciągnął parę wniosków. Oczywiście, mogły okazać się błędne, lecz spoglądając na nią na placu zabaw miał dziwne wrażenie, że nie może się tak bardzo mylić.
O dziwo żadnych trupów w szafie nie miał. Uzasadnionym wydawała się podejrzliwość Elisabeth względem nowo poznanego chłopaka, jednak blondyn nie posiadał żadnej kryminalnej przeszłości, jaka mogłaby rzucać na niego cień oskarżenia. Widocznie panienka była bezpieczna.
Wchodząc do salonu z kubkami, wykonał drugi raz trasę do kuchni po cukiernice. Nie było to dla niego problemem, jednak brak włączonego filmu już owszem. Przewrócił oczami, patrząc na damę kameliową, która stała przy oknie w najlepsze podziwiając śmierdzące widoki zza szyby.
Księżniczka. Przebrnęło mu przez myśl. Dla chłopaka nie stanowiło wyzwania włączenie u obcej osoby telewizora, gdy został o to poproszony przez gospodarza. Ba, dał jej nawet większe prawo, bo w grę wchodził również laptop.
- Co chipsy są ble? - zapytał, odpalając bajkę. Siadł wygodnie, opierając się o sofę samemu zabierając się za paczkę z przekąską. Wpakował do ust kilka ziemniaczanych płatków do ust, chrupiąc. Zmuszać jej do niczego nie miał zamiaru. Chociaż podejrzewał, że dla dziewczyny z dobrego domu jedzenie podobnych świństw równa się z dodatkowymi, niechcianymi kaloriami albo zbyt wysublimowanymi kubkami smakowymi.
Bjarne także mieszkał z rodzicami w większym domu, gdyż pensja ojca pozwalała im na naprawdę mieszkanie w okazałych domach. Wojskowi byli niesamowicie cenieni, a zwłaszcza ci, którzy stali w hierarchii blisko czołówki sącząc z nimi koniaki.
- Podoba ci się? Nie żartuj. - Przejrzał ją. Nie był głupkiem. Dziewczyna miała na czole wypisane, wielkimi literami, że posiada tyle kasy, dzięki której mogłaby wykupić cały ten budynek wraz z jej wszystkimi mieszkańcami, a i tak zapewne nie raczyłaby tutaj zostać na noc. Okolica była szemrana, a po zmroku robiło się niebezpiecznie. Po dwudziestej drugiej ze swych nor wychodziły najgorsze szumowiny, które nie miały na względzie kogo okradają bądź biją.
I nie, nie miał zamiaru jej straszyć. Po prostu zachowywał wszelkie środki ostrożności przez wyżej wymienionych typów. Ile razy słyszał na klatce, jak kobiety rozmawiały między sobą na temat nowych włamań, do których doszło wyłącznie przez chwilowo fakt niezamkniętych drzwi. Chłopak wyrobił sobie za sprawą pogłosek nawyk, na który nie miał większego wpływu.
- Nuda - skwitował zanim dziewczyna zdążyła skończyć. - Gadasz jak te wszystkie amerykańskie nastolatki, które nafaszerowane sporą porcją psychologii serwują w wywiadach jak świetne jest ich życie. Szczerze? Do kitu - odparł pewnie. Nie znał życia dziewczyny, jednak przez ich krótką rozmowę wyciągnął parę wniosków. Oczywiście, mogły okazać się błędne, lecz spoglądając na nią na placu zabaw miał dziwne wrażenie, że nie może się tak bardzo mylić.
O dziwo żadnych trupów w szafie nie miał. Uzasadnionym wydawała się podejrzliwość Elisabeth względem nowo poznanego chłopaka, jednak blondyn nie posiadał żadnej kryminalnej przeszłości, jaka mogłaby rzucać na niego cień oskarżenia. Widocznie panienka była bezpieczna.
Wchodząc do salonu z kubkami, wykonał drugi raz trasę do kuchni po cukiernice. Nie było to dla niego problemem, jednak brak włączonego filmu już owszem. Przewrócił oczami, patrząc na damę kameliową, która stała przy oknie w najlepsze podziwiając śmierdzące widoki zza szyby.
Księżniczka. Przebrnęło mu przez myśl. Dla chłopaka nie stanowiło wyzwania włączenie u obcej osoby telewizora, gdy został o to poproszony przez gospodarza. Ba, dał jej nawet większe prawo, bo w grę wchodził również laptop.
- Co chipsy są ble? - zapytał, odpalając bajkę. Siadł wygodnie, opierając się o sofę samemu zabierając się za paczkę z przekąską. Wpakował do ust kilka ziemniaczanych płatków do ust, chrupiąc. Zmuszać jej do niczego nie miał zamiaru. Chociaż podejrzewał, że dla dziewczyny z dobrego domu jedzenie podobnych świństw równa się z dodatkowymi, niechcianymi kaloriami albo zbyt wysublimowanymi kubkami smakowymi.
Nie wiedziała, w jakich innych jeszcze warunkach Bjarne mieszkał. Jakby nie patrzeć, aż tak dobrze go nie wypytała o jego przeszłość, która jednocześnie, aż tak jej nie obchodziła. Oceniała jedynie, to co właśnie zobaczyła, a Jej Wysokości znała jedynie te standardy, w których od urodzenia żyła. W końcu główna rezydencja w Vancouver, a także kilka pomniejszych w innych miastach na globie do najmniejszych nie należały. Można powiedzieć, że był to jej pierwszy raz, gdy znalazła się w takiej ciasnocie. Plusem dużych przestrzeni było niewątpliwie to, że jej klaustrofobia uaktywniała się znacznie rzadziej. Prawdopodobnie, gdyby miała zamieszkać w czymś o podobnym metrażu, to udusiłaby się.
- Nie żartuję. Naprawdę jest urocze.. na swój sposób oczywiście. - Nie było tak, że kłamała całkowicie. Mieszkanie może i było małe, ale miało w sobie coś, czego nigdy nie znalazłaby w żadnej z rezydencji swoich rodziców. Poza tym skoro nie przeszkadzało ono samemu właścicielowi, to jedyne, co Tośka mogłaby zrobić, to chwilę po marudzić, czego jednak nie robiła. Prawdopodobnie była tu pierwszy i ostatni raz, a przynajmniej tak myślała. Do tej pory nie posiadała znajomych, których mogłaby odwiedzać. Można powiedzieć, że Bjarne należał do pierwszej dwójki. Szczęściarz z niego. Bądź wręcz odwrotnie. Czas pokaże, jakiego to królika z kapelusza chłopak sobie wyjął.
Coś, co dla trzecioklasisty było oczywiste, jak powód zamykania drzwi na klucz, dla dziewczyny wciąż pozostawało abstrakcją i powodem jedynie do domysłów, które trochę odbiegały od prawdy. Niestety nie należała do tych życiowych osób, jak dobrze Bjarne zauważył, przez lata zamknięta była w złotej klamce, a jej życie pozbawione było zwykłych trosk.
- Dla Ciebie jest, to może nuda, ale nie dla mnie. Lubiłam wycieczki do Luwru albo Muzeum Brytyjskiego, dzięki temu miałam okazję zwiedzić naprawdę wiele miejsc. Powinieneś to raczej zrozumieć – – mruknęła, nawiązując do ich niedoszłej rozmowy.
– Jeśli myślisz, że moje lekcje sprowadzały się wyłącznie do siedzenia nad książkami, to się mylisz. A mimo to oceniasz. Jestem pewna, że nie masz pojęcia o nauczaniu indywidualnym nic poza tym, co serwują Ci te „amerykańskie nastolatki”. – Ktoś inny na jej miejscu pewnie byłby wzburzony, albo co najmniej podnosiłby głos. Tymczasem Lisa pozostawała spokojna, mogła się nawet wydawać znudzona takim obrotem rozmowy. Nie należała jednak do osób, które łatwo się unosiły, potrzeba było czegoś znacznie więcej niż aroganckiego chłopaka, by wytrącić ją z równowagi. Tak, pamiętała ich rozmowę z SMS-ów, gdzie Bjarne napisał, że chciałby zobaczyć ją złoszczącą się. O ile pamięć jej nie myliła, to padło nawet coś w rodzaju wyzwania.
Nachyliła się nad stolikiem, by wsypać trzy łyżeczki cukru do swojej herbaty i zamieszać ją. Niektórzy mogliby powiedzieć, że tak posłodzony napój nie będzie nadawał się do picia, jednak dla Tośki słodycz nie była problemem. Raczej stawał się jej brak.
Parsknęła śmiechem, wyjątkowo rozbawiona jego pytaniem. Spojrzała na ekran laptopa, na którym to właśnie ładował się ich film. Z tym uroczo słodkim uśmiechem na twarzy, który z reguły rzadko kiedy występował na jej licu, zabrała opakowanie chipsów chłopakowi.
- Nie, zastanawiałam się, dlaczego tylko jedna paczka, czyżbyś nie przepadał za takimi tłustymi przekąskami? – Zapytała złośliwie, spoglądając na blondyna kątem oka. Tak, nie trudno było się domyślić się, co też krążyło po jego głowie. Akurat tak się składało, że Tośka była jedną z tych dziewczyn, które nie przejmowały się ilością jedzenia, ponieważ i tak nie było po niej nic widać. Właściwie większość osób sądziła, że jest raczej niedożywiana, albo z powodu wielu stresów jej waga nie może się podnieść. Prawda była taka, że była chudziną od urodzenia. Zapewne wina Evana. Wszystko w tamtym okresie było winą jej bliźniaka.
- Nie pamiętam, w końcu oglądałeś tę bajkę, czy nie? - zapytała, wyjmując z paczki kilka chipsów na rękę i powoli biorąc z niej po jednym do buzi.
- Nie żartuję. Naprawdę jest urocze.. na swój sposób oczywiście. - Nie było tak, że kłamała całkowicie. Mieszkanie może i było małe, ale miało w sobie coś, czego nigdy nie znalazłaby w żadnej z rezydencji swoich rodziców. Poza tym skoro nie przeszkadzało ono samemu właścicielowi, to jedyne, co Tośka mogłaby zrobić, to chwilę po marudzić, czego jednak nie robiła. Prawdopodobnie była tu pierwszy i ostatni raz, a przynajmniej tak myślała. Do tej pory nie posiadała znajomych, których mogłaby odwiedzać. Można powiedzieć, że Bjarne należał do pierwszej dwójki. Szczęściarz z niego. Bądź wręcz odwrotnie. Czas pokaże, jakiego to królika z kapelusza chłopak sobie wyjął.
Coś, co dla trzecioklasisty było oczywiste, jak powód zamykania drzwi na klucz, dla dziewczyny wciąż pozostawało abstrakcją i powodem jedynie do domysłów, które trochę odbiegały od prawdy. Niestety nie należała do tych życiowych osób, jak dobrze Bjarne zauważył, przez lata zamknięta była w złotej klamce, a jej życie pozbawione było zwykłych trosk.
- Dla Ciebie jest, to może nuda, ale nie dla mnie. Lubiłam wycieczki do Luwru albo Muzeum Brytyjskiego, dzięki temu miałam okazję zwiedzić naprawdę wiele miejsc. Powinieneś to raczej zrozumieć – – mruknęła, nawiązując do ich niedoszłej rozmowy.
– Jeśli myślisz, że moje lekcje sprowadzały się wyłącznie do siedzenia nad książkami, to się mylisz. A mimo to oceniasz. Jestem pewna, że nie masz pojęcia o nauczaniu indywidualnym nic poza tym, co serwują Ci te „amerykańskie nastolatki”. – Ktoś inny na jej miejscu pewnie byłby wzburzony, albo co najmniej podnosiłby głos. Tymczasem Lisa pozostawała spokojna, mogła się nawet wydawać znudzona takim obrotem rozmowy. Nie należała jednak do osób, które łatwo się unosiły, potrzeba było czegoś znacznie więcej niż aroganckiego chłopaka, by wytrącić ją z równowagi. Tak, pamiętała ich rozmowę z SMS-ów, gdzie Bjarne napisał, że chciałby zobaczyć ją złoszczącą się. O ile pamięć jej nie myliła, to padło nawet coś w rodzaju wyzwania.
Nachyliła się nad stolikiem, by wsypać trzy łyżeczki cukru do swojej herbaty i zamieszać ją. Niektórzy mogliby powiedzieć, że tak posłodzony napój nie będzie nadawał się do picia, jednak dla Tośki słodycz nie była problemem. Raczej stawał się jej brak.
Parsknęła śmiechem, wyjątkowo rozbawiona jego pytaniem. Spojrzała na ekran laptopa, na którym to właśnie ładował się ich film. Z tym uroczo słodkim uśmiechem na twarzy, który z reguły rzadko kiedy występował na jej licu, zabrała opakowanie chipsów chłopakowi.
- Nie, zastanawiałam się, dlaczego tylko jedna paczka, czyżbyś nie przepadał za takimi tłustymi przekąskami? – Zapytała złośliwie, spoglądając na blondyna kątem oka. Tak, nie trudno było się domyślić się, co też krążyło po jego głowie. Akurat tak się składało, że Tośka była jedną z tych dziewczyn, które nie przejmowały się ilością jedzenia, ponieważ i tak nie było po niej nic widać. Właściwie większość osób sądziła, że jest raczej niedożywiana, albo z powodu wielu stresów jej waga nie może się podnieść. Prawda była taka, że była chudziną od urodzenia. Zapewne wina Evana. Wszystko w tamtym okresie było winą jej bliźniaka.
- Nie pamiętam, w końcu oglądałeś tę bajkę, czy nie? - zapytała, wyjmując z paczki kilka chipsów na rękę i powoli biorąc z niej po jednym do buzi.
Bjarne utrzymał się ze swojej niewielkiej pensji, zarobionej w pubie. A ostatnimi czasy, zaczął tam nawet więcej czasu spędzać, przez co bardzo zaniedbał szkolę i szykowała mu się sesja poprawkowa. Nie uważał tego za wielką tragedię, chociaż nauka nigdy nie stanowiła dla niego większego problemu, tym razem nieco popłynął przez podniesiony czynsz, za który musiał zapłacić w obecnym miesiącu. Niestety, nie zawsze dało się połączyć obowiązek szkolny z różnymi godzinami pracy.
- Nie żartuję. Naprawdę jest urocze.. na swój sposób oczywiście.
- Mhm - rzucił, trochę powątpiewając. Nie żeby jej nie wierzył, jednak świadomość tego, że jakiejś dziewczynie mogłoby przypaść do gustu spartańskie mieszkanie nastoletniego chłopaka, było wręcz śmieszne i abstrakcyjne. Nie zamierzał już więcej na ten temat się odzywać, pozostawił bez komentarza całą resztą, gdyż nie przyszli tutaj, aby podziwiać jego marne cztery ściany. Zresztą niewiele dziewczyn tutaj zapraszał, a jeżeli zapraszał, oglądały jego sypialnię aniżeli salon, a znajomi... no cóż, idealnie wpisywali się w klimat i uroki dzielnicy. Zwłaszcza taki Ryan.
- Masz rację niewiele wiem. I mówię to z własnej perspektywy. Od zawsze byłem puszczany do szkół publicznych i nie wyobrażam sobie innego toku nauczania - odparł. - I nie gorączkuj się tak, ho ho. - Nikły cień złośliwego uśmieszku przemknął mu po ustach, jednak szybko znikając.
Bjarne zapomniał o tamtej rozmowie, nie pamiętając, że podobne wyzwanie miało miejsce. Należał do grona typów, z którymi ciężko się współpracowało i rozmawiało. Wbrew pozorom Elisabeth radziła sobie całkiem nieźle. Zwłaszcza zyskała w jego oczach kiedy bezceremonialnie zgarnęła dla siebie paczkę chipsów i rzuciła kąśliwą uwagą. Uśmiechnął się pod nosem i prychnął.
- Punkt dla ciebie - odparł. Wstał i poszedł do kuchni, gmerając w szafkach za czymś do chrupania. Niestety pozostała mu po ostatniej imprezie jedyna ocala paczka, którą zgarnęła dla siebie Elisabeth. Wrócił do salonu, odpalając dvd z płytą i zaraz zabrał jej chrupki.
- Prawa dżungli - odrzekał, wpatrzony w ekran telewizora, jednak durnowaty uśmieszek krył się w kącikach ust. Wielokrotnie mówił, że dzięki swojemu stylowi bycia, diabeł szykuje mu należyte miejsce w swym zacnym gronie piekielnych pomagierów.
- No widziałem. Zdarzyło mi się, jak byłem młodszy, pilnować dzieciaki sąsiadów. Najlepszym sposobem pozbycia się rozwrzeszczanych, rozpieszczonych i nadętych krzykaczy jest puszczenie im bajek. - Tyle, że on z tej historii również pamiętał fakt uśnięcia i konsekwencje. Dzieciaki pomalowały mu mazakami twarz na wszystkie kolory tęczy, a on - dwunastoletni chłopak - wracał do domu przez pół miasta nieświadom niczego. Ależ potem się na nich zemścił. Teraz zakopane dwa metry pod ziemią nie śmieją się tak głośno. Nie no, żart. Po prostu je związał i pozostawił zamknięte w szafie na godzinę. Potem się go słuchały lepiej niż rodzonej matki. Wszyscy dorośli byli pod wrażeniem jego profesjonalizmu i autorytetu jaki wyrobił sobie wśród małych terrorystów. Oczywiście, prawda nigdy nie wyszła na jaw, nawet po wielu latach.
No i bajka się zaczęła. Na początku Bjarne wiele pamiętał, jednak im historia dalej szła tym on miał mniej wyraźne obrazy, dlatego też nawet się wciągnął. Zajadał chrupki, dzieląc się z panienką Elisabeth zdobyczą wyrwaną jej siłą i przemocą, mhm.
- Nie żartuję. Naprawdę jest urocze.. na swój sposób oczywiście.
- Mhm - rzucił, trochę powątpiewając. Nie żeby jej nie wierzył, jednak świadomość tego, że jakiejś dziewczynie mogłoby przypaść do gustu spartańskie mieszkanie nastoletniego chłopaka, było wręcz śmieszne i abstrakcyjne. Nie zamierzał już więcej na ten temat się odzywać, pozostawił bez komentarza całą resztą, gdyż nie przyszli tutaj, aby podziwiać jego marne cztery ściany. Zresztą niewiele dziewczyn tutaj zapraszał, a jeżeli zapraszał, oglądały jego sypialnię aniżeli salon, a znajomi... no cóż, idealnie wpisywali się w klimat i uroki dzielnicy. Zwłaszcza taki Ryan.
- Masz rację niewiele wiem. I mówię to z własnej perspektywy. Od zawsze byłem puszczany do szkół publicznych i nie wyobrażam sobie innego toku nauczania - odparł. - I nie gorączkuj się tak, ho ho. - Nikły cień złośliwego uśmieszku przemknął mu po ustach, jednak szybko znikając.
Bjarne zapomniał o tamtej rozmowie, nie pamiętając, że podobne wyzwanie miało miejsce. Należał do grona typów, z którymi ciężko się współpracowało i rozmawiało. Wbrew pozorom Elisabeth radziła sobie całkiem nieźle. Zwłaszcza zyskała w jego oczach kiedy bezceremonialnie zgarnęła dla siebie paczkę chipsów i rzuciła kąśliwą uwagą. Uśmiechnął się pod nosem i prychnął.
- Punkt dla ciebie - odparł. Wstał i poszedł do kuchni, gmerając w szafkach za czymś do chrupania. Niestety pozostała mu po ostatniej imprezie jedyna ocala paczka, którą zgarnęła dla siebie Elisabeth. Wrócił do salonu, odpalając dvd z płytą i zaraz zabrał jej chrupki.
- Prawa dżungli - odrzekał, wpatrzony w ekran telewizora, jednak durnowaty uśmieszek krył się w kącikach ust. Wielokrotnie mówił, że dzięki swojemu stylowi bycia, diabeł szykuje mu należyte miejsce w swym zacnym gronie piekielnych pomagierów.
- No widziałem. Zdarzyło mi się, jak byłem młodszy, pilnować dzieciaki sąsiadów. Najlepszym sposobem pozbycia się rozwrzeszczanych, rozpieszczonych i nadętych krzykaczy jest puszczenie im bajek. - Tyle, że on z tej historii również pamiętał fakt uśnięcia i konsekwencje. Dzieciaki pomalowały mu mazakami twarz na wszystkie kolory tęczy, a on - dwunastoletni chłopak - wracał do domu przez pół miasta nieświadom niczego. Ależ potem się na nich zemścił. Teraz zakopane dwa metry pod ziemią nie śmieją się tak głośno. Nie no, żart. Po prostu je związał i pozostawił zamknięte w szafie na godzinę. Potem się go słuchały lepiej niż rodzonej matki. Wszyscy dorośli byli pod wrażeniem jego profesjonalizmu i autorytetu jaki wyrobił sobie wśród małych terrorystów. Oczywiście, prawda nigdy nie wyszła na jaw, nawet po wielu latach.
No i bajka się zaczęła. Na początku Bjarne wiele pamiętał, jednak im historia dalej szła tym on miał mniej wyraźne obrazy, dlatego też nawet się wciągnął. Zajadał chrupki, dzieląc się z panienką Elisabeth zdobyczą wyrwaną jej siłą i przemocą, mhm.
Skoro sam Bjarne porzucił temat jego mieszkania, to uczyniła to samo. Przecież nie zamierzała na siłę przekonywać kogoś do prawdziwości swojego zdania.
Nie?
Nie. Było to bezcelowe, a przy tym dość męczące i wymagające wysiłku z jej strony. Wolała raczej uznać, że racja i tak leży po jej stronie, a chłopak wycofał się, ponieważ zdał sobie z tego sprawę. Czyli podsumowując, wszystko odbywało się zgodnie z planem.
- A więc sam widzisz. Wystarczy zamienić role, ponieważ mnie ciężko jest przestawić się na szkołę publiczną. Z tym że decyzja nie należała do nas i to, czego sobie nie wyobrażaliśmy, nagle nas dopadło - przewróciła oczami, na jego dodatkowy komentarz. - Nie gorączkuję się. Wydawało mi się, że zwyczajnie rozmawiamy. - Nie bardzo rozumiała, w którym miejscu miała się rzekomo gorączkować. Ton głosu miała spokojny, nie unosiła się, ani nic z tych rzeczy, chyba że Bjarne jej chwilową wylewności w ilości użytych słów, odebrał jako "gorączkowanie". Ściągnęła brwi na krótką chwilę, raz jeszcze przetwarzając sobie w myślach, to co miało miejsce w ich rozmowie. Do głowy przyszło jej jeszcze jedno rozwiązanie. Sarkazm.
Na wszelkich wypadek wolała to jednak pozostawić bez komentarza i nie wysuwać dodatkowych wniosków.
- Co mi po jakimś punkcie, gdy mam paczkę.. - rzuciła, chwilę później chrupiąc chipsa. Paczkę położyła sobie na kolanach, kiedy blondyn wymaszerował z salonu do kuchni. Przez chwilę zastanawiała się, po co on tam właściwie poszedł, ale w momencie, w którym wrócił z pustymi rękoma, mogła się tego właściwie tylko domyślić.
Oblizała palce ze słonego smaku, a potem sięgnęła po torebkę i wyjęła z niej telefon. Wybrała stosowny numer i poczekała na zrealizowanie połączenia.
-Dzień dobry, chciałabym zamówić dużą pizzę capriciosa na cienkim cieście z podwójnym serem.. Yhym, zgadza się. Adres? - W tym momencie spojrzała na Bjarnego unosząc pytająco brew ku górze. W gruncie rzeczy przecież nie znała jego adresu, a wcześniej zwyczajnie nie przyjrzała się nazwie ulicy, na którą ją zaprowadził. Nigdy nie musiała tego robić, zazwyczaj jej kierowca doskonale wiedział, skąd ma ją zabrać, bo przecież sam ją tam zawoził. W tym wypadku było jednak inaczej, gdyż fiołkowo oka dziewczyna postanowiła wybrać się na spacer, nie mówiąc nic nikomu. Jedynie Evan wiedział, że poszła gdzieś z Bjarnem, a pewnie jako przewodniczący znał z twarzy znacznie więcej osób z klasy niż ona. Nie kłopotała się nigdy w zapamiętywanie imion, bo i nie było jej to niezbędne do życia.
Gdy pizza była już zamówiona, wrzuciła telefon z powrotem do torebki. Za piętnaście do dwudziestu minut powinni byli otrzymać ciepłą pizzę z najlepszego lokalu w mieście. A przynajmniej ona powinna otrzymać, a to czy się z trzecioklasistą podzieli, będzie zależało od tego, jak będzie się przez ten czas zachowywał. Na razie kradnąc jej chrupki z kolan minusował, ale gdy film już ruszył i gdy podzielił się z nią przekąską, wyszedł na zero, więc kto wie. Możliwe, że jednak łaskawie się podzieli. Musiała przyznać, że trochę głodna jednak była, a na samą myśl o podwójnym serze, ślinka napłynęła jej do ust.
Podjadając słone chipsy, wciągnęła się zupełnie w animowany film, a Stich prawie od razu podbił jej serce. Efekt psuła odrobinę Lilo, która ze zbiegiem fabuły coraz bardziej ją irytowała.
Nie?
Nie. Było to bezcelowe, a przy tym dość męczące i wymagające wysiłku z jej strony. Wolała raczej uznać, że racja i tak leży po jej stronie, a chłopak wycofał się, ponieważ zdał sobie z tego sprawę. Czyli podsumowując, wszystko odbywało się zgodnie z planem.
- A więc sam widzisz. Wystarczy zamienić role, ponieważ mnie ciężko jest przestawić się na szkołę publiczną. Z tym że decyzja nie należała do nas i to, czego sobie nie wyobrażaliśmy, nagle nas dopadło - przewróciła oczami, na jego dodatkowy komentarz. - Nie gorączkuję się. Wydawało mi się, że zwyczajnie rozmawiamy. - Nie bardzo rozumiała, w którym miejscu miała się rzekomo gorączkować. Ton głosu miała spokojny, nie unosiła się, ani nic z tych rzeczy, chyba że Bjarne jej chwilową wylewności w ilości użytych słów, odebrał jako "gorączkowanie". Ściągnęła brwi na krótką chwilę, raz jeszcze przetwarzając sobie w myślach, to co miało miejsce w ich rozmowie. Do głowy przyszło jej jeszcze jedno rozwiązanie. Sarkazm.
Na wszelkich wypadek wolała to jednak pozostawić bez komentarza i nie wysuwać dodatkowych wniosków.
- Co mi po jakimś punkcie, gdy mam paczkę.. - rzuciła, chwilę później chrupiąc chipsa. Paczkę położyła sobie na kolanach, kiedy blondyn wymaszerował z salonu do kuchni. Przez chwilę zastanawiała się, po co on tam właściwie poszedł, ale w momencie, w którym wrócił z pustymi rękoma, mogła się tego właściwie tylko domyślić.
Oblizała palce ze słonego smaku, a potem sięgnęła po torebkę i wyjęła z niej telefon. Wybrała stosowny numer i poczekała na zrealizowanie połączenia.
-Dzień dobry, chciałabym zamówić dużą pizzę capriciosa na cienkim cieście z podwójnym serem.. Yhym, zgadza się. Adres? - W tym momencie spojrzała na Bjarnego unosząc pytająco brew ku górze. W gruncie rzeczy przecież nie znała jego adresu, a wcześniej zwyczajnie nie przyjrzała się nazwie ulicy, na którą ją zaprowadził. Nigdy nie musiała tego robić, zazwyczaj jej kierowca doskonale wiedział, skąd ma ją zabrać, bo przecież sam ją tam zawoził. W tym wypadku było jednak inaczej, gdyż fiołkowo oka dziewczyna postanowiła wybrać się na spacer, nie mówiąc nic nikomu. Jedynie Evan wiedział, że poszła gdzieś z Bjarnem, a pewnie jako przewodniczący znał z twarzy znacznie więcej osób z klasy niż ona. Nie kłopotała się nigdy w zapamiętywanie imion, bo i nie było jej to niezbędne do życia.
Gdy pizza była już zamówiona, wrzuciła telefon z powrotem do torebki. Za piętnaście do dwudziestu minut powinni byli otrzymać ciepłą pizzę z najlepszego lokalu w mieście. A przynajmniej ona powinna otrzymać, a to czy się z trzecioklasistą podzieli, będzie zależało od tego, jak będzie się przez ten czas zachowywał. Na razie kradnąc jej chrupki z kolan minusował, ale gdy film już ruszył i gdy podzielił się z nią przekąską, wyszedł na zero, więc kto wie. Możliwe, że jednak łaskawie się podzieli. Musiała przyznać, że trochę głodna jednak była, a na samą myśl o podwójnym serze, ślinka napłynęła jej do ust.
Podjadając słone chipsy, wciągnęła się zupełnie w animowany film, a Stich prawie od razu podbił jej serce. Efekt psuła odrobinę Lilo, która ze zbiegiem fabuły coraz bardziej ją irytowała.
Elisabeth i Bjarne nie chodzili do tych samych klas. On znajdywały się w B, gdzie większość uczniów uczęszczała wcześniej do Hudson Bay, za to dziewczyna od początku należała do wspomnianej elity, śmietanki towarzyskiej, gdzie co drugi dzieciak miał napchane portfele forsą rodziców. Nie znał jej brata, ani nawet nie kojarzył. I szczerze, raczej go nie interesowała próba poznania go. Ba, nawet nie miał ochoty o nim rozmawiać. Nie rozumiał fenomenu przywiązanych do siebie rodzeństw, on wychowywał się sam. Radził sobie sam, brnąc po grząskim, nieprzychylnym dla ludzkich stóp gruncie i żyjąc przeciw wszelkim zakazom ojca.
- Oczywiście, normalnie rozmawiamy. - Normalnie. Dawno nie wymienił tylu słów z kimś, pozbawionych wyższości oraz chęci wdeptania rozmówcę w ziemię. Oczywiście nie zmieniało to faktu, że wredna natura Bjarne nie pozwalała mu przejść obojętnie bez żadnej uszczypliwości, w żadnej znajomości.
Spojrzał w stronę telewizora, na którego ekranie rozgrywały się pierwsze sceny Lillo i Sticha. Pamiętał słabo tę bajkę ze względu na fakt swego uśnięcia, jednak teraz musząc świadomie oglądać animowany film, nie spodziewał się, że hawajska dziewczynka i jej pokraczny przyjaciel z kosmosu przypadną mu do gustu. Oczywiście, wolał Sticha kiedy ten zachowywał się niczym dzikus wpuszczony do grona cywilizowanych ludzi, jednak również jego dalsza przemiana spodobała mu się. Do Lilo nie miał najmniejszego problemu. Dziecko jak każde dziecko. Mające swoje humorki, nastroje i fanaberie. Nawet jej rozwydrzenie potrafił dobrze uzasadnić, jednak w dalszej części znacznie wyrabiała się. Kiedy Elisabeth sięgnęła po komórkę, dzwoniąc po pizzę, Bjarne był już przy końcu paczki czipsów. Zerknął na nią kątem oka mało zainteresowany tym z kim rozmawiała i o czym. Poproszony o adres, podał go, a kiedy okazało się, że pizza jest w drodze wrócił wzrokiem do oglądania bajki. On jedynie co miał do zaoferowania to mrożoną pizzę, widocznie którą Elisabeth gardziła. Jej strata! Pyszna mrożonka, tak!
Ze strony Elisabeth było nierozsądnym wychodzenie w ciemną noc z chłopakiem, którego praktycznie nie znała. To łatwowiernych raczej by jej nie zaliczył, jednak mogła poinformować brata z kim wychodzi, dla bezpieczeństwa. Jemu było to wręcz obojętne. Nie zamierzał jej gwałcić, ani zabijać. Chociaż z tym drugim.. Cholera jedna wie, jak snobistyczna nastolatka będzie się zachowywać w jego towarzystwie. Oczywiście rozumiał, że sam nie świecił przykładem dobrego zachowania, jednak usprawiedliwienie w postaci prostoty życia powinna go ułaskawić.
W końcu pizzę dowiózł jakiś pryszczaty nastolatek, który został wpuszczony przez upitego w trzy dupy sąsiada z mieszkania obok.
- Twoja pizza - rzucił, zamykając nogą drzwi wejściowe. Wrócił do dziewczyny i położył pudełko na stole. Zabrał swoją paczkę chipsów i zajadając się. Byli już w połowie filmu, a on czuł znużenie.
- Oczywiście, normalnie rozmawiamy. - Normalnie. Dawno nie wymienił tylu słów z kimś, pozbawionych wyższości oraz chęci wdeptania rozmówcę w ziemię. Oczywiście nie zmieniało to faktu, że wredna natura Bjarne nie pozwalała mu przejść obojętnie bez żadnej uszczypliwości, w żadnej znajomości.
Spojrzał w stronę telewizora, na którego ekranie rozgrywały się pierwsze sceny Lillo i Sticha. Pamiętał słabo tę bajkę ze względu na fakt swego uśnięcia, jednak teraz musząc świadomie oglądać animowany film, nie spodziewał się, że hawajska dziewczynka i jej pokraczny przyjaciel z kosmosu przypadną mu do gustu. Oczywiście, wolał Sticha kiedy ten zachowywał się niczym dzikus wpuszczony do grona cywilizowanych ludzi, jednak również jego dalsza przemiana spodobała mu się. Do Lilo nie miał najmniejszego problemu. Dziecko jak każde dziecko. Mające swoje humorki, nastroje i fanaberie. Nawet jej rozwydrzenie potrafił dobrze uzasadnić, jednak w dalszej części znacznie wyrabiała się. Kiedy Elisabeth sięgnęła po komórkę, dzwoniąc po pizzę, Bjarne był już przy końcu paczki czipsów. Zerknął na nią kątem oka mało zainteresowany tym z kim rozmawiała i o czym. Poproszony o adres, podał go, a kiedy okazało się, że pizza jest w drodze wrócił wzrokiem do oglądania bajki. On jedynie co miał do zaoferowania to mrożoną pizzę, widocznie którą Elisabeth gardziła. Jej strata! Pyszna mrożonka, tak!
Ze strony Elisabeth było nierozsądnym wychodzenie w ciemną noc z chłopakiem, którego praktycznie nie znała. To łatwowiernych raczej by jej nie zaliczył, jednak mogła poinformować brata z kim wychodzi, dla bezpieczeństwa. Jemu było to wręcz obojętne. Nie zamierzał jej gwałcić, ani zabijać. Chociaż z tym drugim.. Cholera jedna wie, jak snobistyczna nastolatka będzie się zachowywać w jego towarzystwie. Oczywiście rozumiał, że sam nie świecił przykładem dobrego zachowania, jednak usprawiedliwienie w postaci prostoty życia powinna go ułaskawić.
W końcu pizzę dowiózł jakiś pryszczaty nastolatek, który został wpuszczony przez upitego w trzy dupy sąsiada z mieszkania obok.
- Twoja pizza - rzucił, zamykając nogą drzwi wejściowe. Wrócił do dziewczyny i położył pudełko na stole. Zabrał swoją paczkę chipsów i zajadając się. Byli już w połowie filmu, a on czuł znużenie.
Dla niej więź z bratem była najważniejsza ze wszystkich, jakie posiadała. Ciężko, by wyglądało to inaczej. Bądź co bądź całe życie spędzili razem i dopiero w obecnej klasie lekko się od siebie oddalili co spowodowane było częstymi wyjazdami Evana, a do czego nie potrafiłaby się przyznać na głos przed samą sobą.
Żadne z nich jednak nie miało na to wpływu, a ostateczny głos zawsze zabierali rodzice.
Zmrużyła oczy, przyglądając się bez skrępowania chłopakowi. Powinna była doszukiwać się
w jego słowach sarkazmu? Ponieważ właśnie na to wyglądało, gdy się z nią zgadzał. Zastanawiała się nad tym zaledwie chwilę, a potem wzruszyła niezobowiązująco ramionami i odwróciła wzrok w kierunku ekranu, na którym rozgrywała się akcja bajki.
Pizza została zamówiona, adres podany, sprawdziła jeszcze wiadomości w telefonie. Spam, spam, więcej spamu. Zablokowała ekran i wrzuciła telefon do torebki, po czym podebrała Bjarnemu chipsy, póki jeszcze wszystkich nie zjadł. Miała podzielną uwagę, więc niczego nie traciła z filmu.
Do fabuły dołączały kolejne postaci. Tego wielkiego typa z wieloma oczami polubiła z miejsca.
Niestety zapamiętanie większości imion tak od razu było niemożliwym. Być może pod koniec seansu będzie o Jumbie pamiętała. A może nie..
Zatarła ręce z uciechą, gdy pizza znalazła się przed nią na stoliku.
- Częstuj się - zaproponowała, gdy wspomniał, że to jej pizza.
Właściwie to zamówiła ją dla nich dwojga, zapomniała tylko zapytać go o zdanie. Otworzyła karton, wdychając zapach, od którego ślinka napłynęła jej do ust. Uśmiechnęła się szeroko, co
zdarzyło się w towarzystwie Bjarnego po raz pierwszy. Sięgnęła po jeden z kawałków i odchyliła się na kanapie do tyłu. Pierwszy kęs i zerknęła kątem oka na blondyna, który wolał jednak pozostać przy paczce chipsów. Może nie był głodny? Nie zamierzała narzekać, więcej dla niej.
Po zjedzeniu mniej więcej czterech kawałków była już najedzona. Wytarła dłonie w serwetki, które dołączone były do zamówienia. Wypiła herbatę, która zdążyła do tego czasu całkiem wystygnąć.
Najedzone Tośki, to zadowolone Tośki.
Zsunęła się odrobinę niżej na kanapie, zgarnęła poduszkę, która leżała obok niej i położyła ją
sobie na brzuchu. Po posiłku zawsze należał się odpoczynek. Połowa filmu była już za nimi, a dziewczynie, w którymś momencie zaczęło robić się sennie. Zamrugała szybciej, a nawet dłonią przetarła jedno oko. Obróciła głowę do boku, policzkiem opierając się na ramieniu. Nie zauważyła kiedy, a ciężkie powieki opadły jej na oczy i pogrążyła się we śnie, w którym to występowali bohaterowie bajki, której końcówkę właśnie przegapiła.
Żadne z nich jednak nie miało na to wpływu, a ostateczny głos zawsze zabierali rodzice.
Zmrużyła oczy, przyglądając się bez skrępowania chłopakowi. Powinna była doszukiwać się
w jego słowach sarkazmu? Ponieważ właśnie na to wyglądało, gdy się z nią zgadzał. Zastanawiała się nad tym zaledwie chwilę, a potem wzruszyła niezobowiązująco ramionami i odwróciła wzrok w kierunku ekranu, na którym rozgrywała się akcja bajki.
Pizza została zamówiona, adres podany, sprawdziła jeszcze wiadomości w telefonie. Spam, spam, więcej spamu. Zablokowała ekran i wrzuciła telefon do torebki, po czym podebrała Bjarnemu chipsy, póki jeszcze wszystkich nie zjadł. Miała podzielną uwagę, więc niczego nie traciła z filmu.
Do fabuły dołączały kolejne postaci. Tego wielkiego typa z wieloma oczami polubiła z miejsca.
Niestety zapamiętanie większości imion tak od razu było niemożliwym. Być może pod koniec seansu będzie o Jumbie pamiętała. A może nie..
Zatarła ręce z uciechą, gdy pizza znalazła się przed nią na stoliku.
- Częstuj się - zaproponowała, gdy wspomniał, że to jej pizza.
Właściwie to zamówiła ją dla nich dwojga, zapomniała tylko zapytać go o zdanie. Otworzyła karton, wdychając zapach, od którego ślinka napłynęła jej do ust. Uśmiechnęła się szeroko, co
zdarzyło się w towarzystwie Bjarnego po raz pierwszy. Sięgnęła po jeden z kawałków i odchyliła się na kanapie do tyłu. Pierwszy kęs i zerknęła kątem oka na blondyna, który wolał jednak pozostać przy paczce chipsów. Może nie był głodny? Nie zamierzała narzekać, więcej dla niej.
Po zjedzeniu mniej więcej czterech kawałków była już najedzona. Wytarła dłonie w serwetki, które dołączone były do zamówienia. Wypiła herbatę, która zdążyła do tego czasu całkiem wystygnąć.
Najedzone Tośki, to zadowolone Tośki.
Zsunęła się odrobinę niżej na kanapie, zgarnęła poduszkę, która leżała obok niej i położyła ją
sobie na brzuchu. Po posiłku zawsze należał się odpoczynek. Połowa filmu była już za nimi, a dziewczynie, w którymś momencie zaczęło robić się sennie. Zamrugała szybciej, a nawet dłonią przetarła jedno oko. Obróciła głowę do boku, policzkiem opierając się na ramieniu. Nie zauważyła kiedy, a ciężkie powieki opadły jej na oczy i pogrążyła się we śnie, w którym to występowali bohaterowie bajki, której końcówkę właśnie przegapiła.
Elisabeth nie poznała go jeszcze na tyle, aby wiedzieć, że Bjarne to chodzący człowiek złośliwość oraz sarkazm. Nie potrafił być miłym praktycznie względem nikogo. Na lekcjach z trudem utrzymał swój temperament w ryzach, który ostatnimi czasy wymykał się spod jego kontroli. Młodzieńczy bunt? Nie. Bunt przeżył w wieku trzynastu lat, jednak ojciec szybko postarał się o utemperowanie swego nastoletniego syna.
Bjarne jadł swoje chipsy i kiedy tylko odebrał zamówioną przez dziewczynę pizzę, nawet jej nie tknął. To było wbrew wszelkim zasadom, zresztą nawet się go nie zapytała czy ma na jakąś ochotę i na jaką. W takim układzie miał w nosie pizzę leżącą na stole. Zresztą, nie miał ochoty na jakiś ser. Oglądał bajkę do momentu, w którym nie usłyszał czyjegoś pochrapywania. Lekko zdziwiony odwrócił głowę w stronę Elis, nie spodziewając się widoku jaki zastał. Dziewczyna zasnęła praktycznie na końcówce, którą nie zamierzał oglądać ponownie. Dokończył chipsy i nawet bajkę, i dopiero wtedy zwlókł się leniwie z kanapy. Powędrował do łazienki, biorąc szybki prysznic. Obecność śpiącej dziewczyny nie przeszkadzała mu w przejściu parę razy po salonie nago po czyste ubrania. Dopiero kiedy ogarnął się, wrócił ponownie do salonu. Zabrał z fotela jakiś koc i przykrył nim Elisabeth.
Wybiła godzina dwudziesta czwarta, a może nawet było grubo po, kiedy Bjarne poszedł się położyć. Wszedł do łóżka i niewiele walcząc ze snem, zasnął.
Bjarne jadł swoje chipsy i kiedy tylko odebrał zamówioną przez dziewczynę pizzę, nawet jej nie tknął. To było wbrew wszelkim zasadom, zresztą nawet się go nie zapytała czy ma na jakąś ochotę i na jaką. W takim układzie miał w nosie pizzę leżącą na stole. Zresztą, nie miał ochoty na jakiś ser. Oglądał bajkę do momentu, w którym nie usłyszał czyjegoś pochrapywania. Lekko zdziwiony odwrócił głowę w stronę Elis, nie spodziewając się widoku jaki zastał. Dziewczyna zasnęła praktycznie na końcówce, którą nie zamierzał oglądać ponownie. Dokończył chipsy i nawet bajkę, i dopiero wtedy zwlókł się leniwie z kanapy. Powędrował do łazienki, biorąc szybki prysznic. Obecność śpiącej dziewczyny nie przeszkadzała mu w przejściu parę razy po salonie nago po czyste ubrania. Dopiero kiedy ogarnął się, wrócił ponownie do salonu. Zabrał z fotela jakiś koc i przykrył nim Elisabeth.
Wybiła godzina dwudziesta czwarta, a może nawet było grubo po, kiedy Bjarne poszedł się położyć. Wszedł do łóżka i niewiele walcząc ze snem, zasnął.
Oczywiście, że go nie znała. Widziała go dwa razy, a jeśli brać uwagę również rozmowy telefoniczne, to rozmawiała z nim raptem trzy, cztery razy. Wystarczyło do zakwalifikowania Bjarnego w odpowiednich, w jej ocenie, ramach, ale nie sprawiało, że znała go doskonale. Wiedziała, że jest arogancki i złośliwy, na swój sposób to albo ignorowała, albo tolerowała, choć może obu czynności było po trochu.
Nie chrapała, co najwyżej ciężej oddychała przez złe ułożenie ciała. Choć niektórzy i tak powiedzieliby, że nieprawda, fotomontaż i te sprawy.
Hałasy towarzyszące chodzeniu po mieszkaniu i braniu prysznica, nie były w stanie obudzić dziewczyny. Gdy Bjarne wrócił z łazienki, Tośka już nie siedziała, a leżała górną częścią ciała na zwolnionej części kanapy. Mruknęła coś niezrozumiałego pod nosem, gdy nakrył ją kocem. Przez sen wyciągnęła jedną rękę, by złapać za jego róg i wsunąć sobie kawałek pod głowę.
Obudziła się wczesnym rankiem, gdy świt ledwo zaglądał przez okno. Usiadła prosto, krzywiąc się z bólu pleców. Kanapa, a także pozycja, w której zasnęła, do najwygodniejszych nie należała. Rozejrzała się po salonie, przecierając ręką twarz, a także odgarniając na bok włosy, które podczas snu zmieniły się w jedną wielką plątaninę, dopiero po chwili przypomniała sobie, gdzie jest. Jak gdyby nigdy nic, wstała, złożyła koc w kostkę, po czym położyła go na oparciu sofy. Rozejrzała się dookoła i podeszła do lustra, przed którym doprowadziła się do względnego porządku. Wzięła swój płaszcz i torbę, a następnie opuściła mieszkanie chłopaka.
Nie chrapała, co najwyżej ciężej oddychała przez złe ułożenie ciała. Choć niektórzy i tak powiedzieliby, że nieprawda, fotomontaż i te sprawy.
Hałasy towarzyszące chodzeniu po mieszkaniu i braniu prysznica, nie były w stanie obudzić dziewczyny. Gdy Bjarne wrócił z łazienki, Tośka już nie siedziała, a leżała górną częścią ciała na zwolnionej części kanapy. Mruknęła coś niezrozumiałego pod nosem, gdy nakrył ją kocem. Przez sen wyciągnęła jedną rękę, by złapać za jego róg i wsunąć sobie kawałek pod głowę.
Obudziła się wczesnym rankiem, gdy świt ledwo zaglądał przez okno. Usiadła prosto, krzywiąc się z bólu pleców. Kanapa, a także pozycja, w której zasnęła, do najwygodniejszych nie należała. Rozejrzała się po salonie, przecierając ręką twarz, a także odgarniając na bok włosy, które podczas snu zmieniły się w jedną wielką plątaninę, dopiero po chwili przypomniała sobie, gdzie jest. Jak gdyby nigdy nic, wstała, złożyła koc w kostkę, po czym położyła go na oparciu sofy. Rozejrzała się dookoła i podeszła do lustra, przed którym doprowadziła się do względnego porządku. Wzięła swój płaszcz i torbę, a następnie opuściła mieszkanie chłopaka.
Nie wiedział, co robi. W zasadzie powinien jechać zupełnie gdzie indziej. Konkretniej do swojego domu. Jednak nie był pewien, czy wytrzyma tyle czasu. I tak zrobił już lekkomyślnie, odsuwając od siebie propozycję szpitala. Obawiał się, że przez to będzie miał nieprzyjemności, a absolutnie nie widziało mu się chodzenie po sądach. I choć był pewien tego, że sprawę mógł mieć wygraną, to i tak metka tego, że mógł być oskarżony byłaby niesmaczna.
Również nie rozumiał, co go kierowało, wybierając właśnie jego. Może sam fakt, że jest dostatecznie blisko, spowodował, że znajdzie u niego tymczasowe schronienie. Ale czy będzie chciał go przyjąć? Nie na co dzień widzi się postrzelonego, zakrwawionego kumpla. No i podstawowe pytanie - czy w ogóle będzie w mieszkaniu i czy przypadkiem chłopak nie zastanie Lucasa leżącego na jego wycieraczce? Jak zwykle musiał ryzykować swoje życie przez swoją głupią lekkomyślność, która coraz częściej wychodziła na światło dzienne. Niedobrze.
Z trudem dotarł na miejsce. Zaparkował w jakimś miejscu, gdzie nikt nie zauważy jego motocyklu. Schodząc z niego, złapał się za ranną rękę, czując, że powoli traci siły. Starał się jednak nie osuwać o ściany budynku, aby nie zostawić smug w postaci krwi. Dotarł jakoś przed drzwi mieszkania Bjarne'ego, w duchu ciesząc się, że jest na tyle późna pora, że nikt nie miał ochoty wchodzić ze swojego gniazda. Zaczął desperacko dobijać się do niego, na zmianę dzwoniąc i waląc w drzwi, aby za szybko nie zignorował natarczywego gościa.
Szybciej kurwa, szybciej.
Również nie rozumiał, co go kierowało, wybierając właśnie jego. Może sam fakt, że jest dostatecznie blisko, spowodował, że znajdzie u niego tymczasowe schronienie. Ale czy będzie chciał go przyjąć? Nie na co dzień widzi się postrzelonego, zakrwawionego kumpla. No i podstawowe pytanie - czy w ogóle będzie w mieszkaniu i czy przypadkiem chłopak nie zastanie Lucasa leżącego na jego wycieraczce? Jak zwykle musiał ryzykować swoje życie przez swoją głupią lekkomyślność, która coraz częściej wychodziła na światło dzienne. Niedobrze.
Z trudem dotarł na miejsce. Zaparkował w jakimś miejscu, gdzie nikt nie zauważy jego motocyklu. Schodząc z niego, złapał się za ranną rękę, czując, że powoli traci siły. Starał się jednak nie osuwać o ściany budynku, aby nie zostawić smug w postaci krwi. Dotarł jakoś przed drzwi mieszkania Bjarne'ego, w duchu ciesząc się, że jest na tyle późna pora, że nikt nie miał ochoty wchodzić ze swojego gniazda. Zaczął desperacko dobijać się do niego, na zmianę dzwoniąc i waląc w drzwi, aby za szybko nie zignorował natarczywego gościa.
Szybciej kurwa, szybciej.
Bjarne siedział przez kilka dni w domu. Opuchnięta warga i rozwalony nos wcale nie zapowiadał dobrych rzeczy w szkole. Musiał przeczekać jakiś czas, aż rana nieco zasklepi się i nie będzie straszyła swoim wyglądem. Blondyn z lodem na wardze siedział przed telewizorem. Nie potrafił za cholerę zasnąć odkąd wrócił z portu i kolejny raz wygrał nielegalną bójkę. Kasa leżała w pomiętoszonej kopercie na stole, jednak kiedy tylko usłyszał walenie do drzwi, wstał i schował ją do szafki. Podszedł do dźwięku hałasu. Widząc przez wizjer Lucasa, przeklął w myślach. Nie miał ochoty nikogo oglądać, a zwłaszcza jego. Ich relacje po ostatnim incydencie były nieco napięte. Nie spodziewał się już żadnej z jego wizyt. No, ale co zrobić. Otwarł drzwi, zauważając krwawiąca rękę. Nawet nie skomentował tego. Wpuścił go do środka, ryglując zamek górny.
- Mam nadzieję, że przybyłeś tutaj bez "kolegów" - Mówiąc kolegów miał na myśli osoby, które go tak urządziły. Zaraz podszedł do okien zasłaniając je szarymi, grubymi zasłonami, które dostał od matki w dniu wyprowadzki. Spojrzał na Lucasa, a potem poszedł do łazienki.
- Nie zakrwaw mi wszystkiego. - To dziwne zachowywać spokój w tak kryzysowych sytuacjach. Bjarne wykazał się dużą dawką opanowania, które w tej sytuacji było na wagę złota. Poszedł po miskę, ręczniki, opatrunki. Zaopatrzony siadł koło Lucasa, obojętnie gdzie by ten wielkolud się ulokował. - Ściągaj kurtkę. Nie znam się na tym, mam nadzieję, że filmy nie kłamią. - Bjarne pocieszyciel. Chujowy z niego pocieszyciel, pewnie jeszcze gorszy chirurg, jednak Lucas przychodząc do niego miał chyba tego świadomość. Warto, aby miał.
- Mam nadzieję, że przybyłeś tutaj bez "kolegów" - Mówiąc kolegów miał na myśli osoby, które go tak urządziły. Zaraz podszedł do okien zasłaniając je szarymi, grubymi zasłonami, które dostał od matki w dniu wyprowadzki. Spojrzał na Lucasa, a potem poszedł do łazienki.
- Nie zakrwaw mi wszystkiego. - To dziwne zachowywać spokój w tak kryzysowych sytuacjach. Bjarne wykazał się dużą dawką opanowania, które w tej sytuacji było na wagę złota. Poszedł po miskę, ręczniki, opatrunki. Zaopatrzony siadł koło Lucasa, obojętnie gdzie by ten wielkolud się ulokował. - Ściągaj kurtkę. Nie znam się na tym, mam nadzieję, że filmy nie kłamią. - Bjarne pocieszyciel. Chujowy z niego pocieszyciel, pewnie jeszcze gorszy chirurg, jednak Lucas przychodząc do niego miał chyba tego świadomość. Warto, aby miał.
Oboje nie wiedzieli, jakie jest ich codzienne życie. Bjarne nie wiedział, że rodzina Lucasa to mafia, a on nie wiedział, że bierze udział w nielegalnych bójkach. Chociaż zabawne, że nigdy go nie zobaczył jak się bije z innymi, kiedy całkiem często odwiedza tego typu miejsca ze względu na 'pracę'. Może nie potrafił na niego trafić? Nawet lepiej. Z pewnością lepiej dla samego blondyna.
Trochę się naczekał aż drzwi zostaną mu otworzone. Albo względem niego wyglądało to na wieczność, przez co tracił nadzieję na obecność mężczyzny. Koniec końców doczekał się aż Bjarne otworzy drzwi rudowłosemu. Nie musiał nic mówić. Wpuścił Lucasa do środka bez zbędnych słów czy pytań, a on po prostu wszedł jakby nigdy nic. Znalazł stosowne miejsce, gdzie mógłby usiąść (była to podłoga), aby przy okazji nie zakrwawić mu połowy mieszkania. Również go nie pytał o siniaki na twarzy, choć nieuniknione, że później tego zrobić nie mógł. Na razie nie miał do tego głowy.
- Powinienem być sam - skwitował krótko, ale nigdy nic nie wiadomo, nie? Zawsze ktoś mógł odzyskać przytomność, siły i ruszyć za rudym mężczyzną, aby go śledzić i odpłacić się za to, co zrobił. Oby tak nie było.
Przytaknął na jego słowa. Czy dziwił go ten spokój, który okazywał Bjarne? Nie. Był mu mocno na rękę. Gdyby zaczął panikować, pytać się o różne rzeczy, byłoby to niewygodne dla Lucasa. Spodziewał się tego, że coś takiego mogłoby się zdarzyć, ale wolał żeby mężczyzna zachowywał się rozsądnie, w miarę normalnie. Po prostu nie pytał. I tak też się zachowuje.
Oczywiście z trudem ściągnął skórę, bo każdy wykonany ruch powodował niesympatyczną falę bólu, na którą nawet cicho syknął. Ale to nic w porównaniu do tego, co zaraz będzie miał. Ściągnąłby również i koszulkę, ale ręką zdecydowanie ograniczała jego ruchy.
- Spoko. Zrób tylko prowizoryczny opatrunek, cokolwiek - odparł sucho, jakby nie interesowało go, że zaraz przypadkiem może stracić rękę. Wiadomo, że jej nie straci, ale coś czuł, że Bjarne mógłby się mocno na niego wyżyć za to, co mu zrobił jakiś czas temu. W końcu ma niepowtarzalną okazję do tego, aby w minimalnym stopniu zemścić się.
Trochę się naczekał aż drzwi zostaną mu otworzone. Albo względem niego wyglądało to na wieczność, przez co tracił nadzieję na obecność mężczyzny. Koniec końców doczekał się aż Bjarne otworzy drzwi rudowłosemu. Nie musiał nic mówić. Wpuścił Lucasa do środka bez zbędnych słów czy pytań, a on po prostu wszedł jakby nigdy nic. Znalazł stosowne miejsce, gdzie mógłby usiąść (była to podłoga), aby przy okazji nie zakrwawić mu połowy mieszkania. Również go nie pytał o siniaki na twarzy, choć nieuniknione, że później tego zrobić nie mógł. Na razie nie miał do tego głowy.
- Powinienem być sam - skwitował krótko, ale nigdy nic nie wiadomo, nie? Zawsze ktoś mógł odzyskać przytomność, siły i ruszyć za rudym mężczyzną, aby go śledzić i odpłacić się za to, co zrobił. Oby tak nie było.
Przytaknął na jego słowa. Czy dziwił go ten spokój, który okazywał Bjarne? Nie. Był mu mocno na rękę. Gdyby zaczął panikować, pytać się o różne rzeczy, byłoby to niewygodne dla Lucasa. Spodziewał się tego, że coś takiego mogłoby się zdarzyć, ale wolał żeby mężczyzna zachowywał się rozsądnie, w miarę normalnie. Po prostu nie pytał. I tak też się zachowuje.
Oczywiście z trudem ściągnął skórę, bo każdy wykonany ruch powodował niesympatyczną falę bólu, na którą nawet cicho syknął. Ale to nic w porównaniu do tego, co zaraz będzie miał. Ściągnąłby również i koszulkę, ale ręką zdecydowanie ograniczała jego ruchy.
- Spoko. Zrób tylko prowizoryczny opatrunek, cokolwiek - odparł sucho, jakby nie interesowało go, że zaraz przypadkiem może stracić rękę. Wiadomo, że jej nie straci, ale coś czuł, że Bjarne mógłby się mocno na niego wyżyć za to, co mu zrobił jakiś czas temu. W końcu ma niepowtarzalną okazję do tego, aby w minimalnym stopniu zemścić się.
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach