Chester Ó Heachthinghearn
Chester Ó Heachthinghearn
Fresh Blood Lost in the City
Memphis Blues
Wto Kwi 26, 2016 10:36 am
First topic message reminder :

Ten oto bar barbecue mieści się w północno-zachodniej części centralnego Vancouver nieopodal parków Stanley i Charleson. Nie jest to nowa lokacja, gdyż ta restauracja ma już swoje lata, natomiast, jeśli chodzi o jedzenie, obsługę i klimat, ciągle trzyma fason i przyzwoity poziom. Przytulne, ciemne, swojskie wnętrze gorąco zachęca zarówno tych, którzy pierwszy raz się zapuścili w te rejony, jak i stałych bywalców, którzy regularnie odwiedzają Memphis Blues. Biorąc pod uwagę domenę, jaką się zajęli, nietrudno dostrzec na stole resztki po sosie BBQ, ale jaki smakosz przejmowałby się czymś tak nieistotnym? Jedzenie!

Riley Wolfhound Grimshaw
Riley Wolfhound Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
Re: Memphis Blues
Sob Paź 01, 2016 6:38 am
Wilk zawarczał wściekle w jego umyśle, nieustannie wspomagając Rileya podczas bójki. Wymieniał ze swoim przeciwnikiem jeden cios po drugim, całkiem skutecznie ignorując nadchodzący ból. Gdy nie trafił swoim kopnięciem tam, gdzie chciał, skrzywił się z wyraźnym niezadowoleniem. Odpowiedział na jego syknięcie warknięciem, nadając im obu wyglądu dzikich zwierząt, ścierających się ze sobą o dominację.
Ty mi powiedz ― odpowiedział bezczelnie ocierając krew z wargi, z pomocą dłoni. Niespecjalnie przejmował się tym, że słony, metaliczny posmak spłynął na jego język, a czerwona ciecz rozmazała się po jego nadgarstku. Nie zwracał uwagi ani na jedno, ani na drugie, co najwyżej czując nieznaczne pobudzenie związane z nieustannie narastającą adrenaliną. Podobnie jak on, zaraz powrócił do postawy obronnej, jednocześnie starając się zablokować nadchodzący ku twarzy cios rękami, odchylając w bok, by uniknąć przywalenia samemu sobie, w związku z impetem. Zaraz po tym wyprowadził szybki cios kolanem, celując w krocze przeciwnika, drugim z pomocą pięści celując w jego splot słoneczny. Nie było najmniejszych wątpliwości, że wybierał wszystkie najsłabsze punkty, by jak najszybciej sprowadzić go do ziemi.
Gdzieś na granicy umysłu rozsądek podpowiadał mu, by zakończyć to jak najszybciej. Im dłużej tłukli się w jednym miejscu, tym większa była szansa, że dostrzeże ich jeden ze zbłąkanych przechodniów, który postanowi wskazać policji miejsce "gdzie tłuką się jakieś dzieciaki". Ostatnim z ruchów, jakich się podjął w tej płynnej sekwencji, była próba mocnego kopnięcia i trafienia w to samo miejsce na piszczelu co wcześniej, by całkowcie uniemożliwić blondynowi opieranie się na jednej z nóg. W końcu jeśli uda mu się sprowadzić go do parteru, jego przeciwnik nie będzie miał już praktycznie żadnych szans na wygranie tego pojedynku.
Dobij tego śmiecia, złoty chłopcze. Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że przegrasz z kimś, kto bije się jak pizdeczka?
Warkotliwy śmiech wypełnił jego głowę, wydzierając się w nieco normalniejszej, choć niesamowicie szyderczej formie, z jego gardła. Jedność.

Pójdę w ślady Ryana opisując najważniejsze czynności:
Riley stara się uniknąć ciosu swojego przeciwnika tak, by zaraz wyprowadzić kontrę kolanem w jego krocze, cios pięścią w splot słoneczny i idące od razu za nimi kopnięcie w piszczel. Ma to za zadanie zamroczenie i powalenie przeciwnika, uniemożliwienie mu podniesienia się choć przez kilka sekund, podczas których zdobędzie nad nim wystarczającą przewagę
[MG] Cyrille Montmorency
[MG] Cyrille Montmorency
Fresh Blood Lost in the City
Re: Memphis Blues
Pią Lis 04, 2016 6:07 am
Sytuacja w restauracji wydawała się coraz bardziej napięta. Chłopak wrzeszczał, wrzeszczał i... nagle umilkł. Co się stało? Chłopak musiał stracić przytomność. Niewzruszony do tej pory właściciel zaniepokoił się nieco. Następnie wykonał kolejny telefon. Trzeba było czekać, wkrótce na miejscu pojawiły się odpowiednie służby czyt. policja i pogotowie. Nieprzytomnego chłopaka odwieźli do szpitala na obserwacje. Natomiast niebiescy funkcjonariusze zaczęli prowadzić rozmowę z właścicielem. Zaraz po tym przyjęli podejrzenia... i wyszli z restauracji by ruszyć wzdłuż ulicy...
Natomiast atmosfera w zaułku stawała się coraz bardziej gorąca. Jay stawiał czoło dwóm przeciwnikom, gdzie Riley okładał się z rzekomym szefem szajki. Jednak obecnie skupimy się na tym drugim.

Blondyn nie odpowiedział, zaatakował. Cios był jednak na tyle odczytywany, że Riley bez problemu zbił uderzenie i wyprowadził cios kolanem, niestety przeciwnik stał niemal bokiem gdy próbował dosięgnąć twarzy chłopaka, przez co kolano uderzyło głównie w nogę. W tym momencie oponent zacisnął zęby, a w jego oczach pojawił się błysk. Czyżby w końcu stracił nad sobą panowanie? Widocznie to wyprowadziło go z równowagi... wpadł w szał. Okręcił się niemalże błyskawicznie wyprowadzając silne uderzenie tuż przy uchu prefekta. Ten ruch odsłonił go całkowicie, dlatego uderzenie w splot niemalże odrzuciło go w tył, a z ust blondyna wydobyło się charknięcie i próba zaczerpnięcia powietrza. Riley mógłby wykorzystać sytuacje gdyby nie zamroczenie.

Co w tym czasie działo się u Ryana? Vice-przewodniczący odzyskał równowagę i zgodnie z prowokacją ruszył do przodu by wyprwoadzić cios. Kopniecie faktycznie sięgało dalej niż możliwe uderzenie pięści, dlatego też oponent zachwiał się, a następnie przewalił się na ziemię po późniejszej akcji... i to tyle jeśli chodzi o pierwszego. Co stało się zatem z numerem dwa? Doskonałe pytanie. W momencie gdy Ryan się podnosił, ten drugi zamachnął się i zaciśniętymi pięściami uderzył w tył jego głowy. Uderzenie zwaliło kompletnie chłopaka z nóg, a w jego oczach pociemniało, pojawiły się też nagłe problemy z koncentracją.

Sytuacja nie wyglądała zbyt optymistycznie, szczególnie, że przynajmniej jeszcze jeden przeciwnik był w pełni sił. Nagle zaułek wypełnił gwizd, długi narastający. Cała trójka momentami spojrzała w stronę wyjścia z zaułka, każdy mógł dostrzec kolejną postać w dość jaskrawych ciuszkach i drwiącym uśmiechem na twarzy. Postać ta - której płeć ciężko było odgadnąć poprzez nieco przydużą bluzę, uniosła rękę i zatoczyła w powietrzu. Syknięcie niezadowolenia wyrwało się z ust blondyna i zaczął on się wycofywać. Drugi z napastników szarpnął do góry powalonego towarzysza i pośpiesznie udał się w ślady lidera, by zniknąć z zaułku, pozostawiając dwójkę uczniów samych... prawie. Postać, która zapewne robiła za szpice, dalej przypatrywała się .. dokładnie Rileyowi, uważny obserwator zaobserwowałby radosne spojrzenie... ale kto miał czas na takie bzdety?
- Radzę opuścić to miejsce... i to szybko! - kobiecy głos rozwiał wątpliwości odnośnie płci, zaraz po tym nie było po dziewczynie śladu.
Wszystko wskazywało, że w tym kierunku zbliża sie policja, a widok dwóch poobijanych uczniów zapewne przykuje ich uwagę.    

Status :
(dopiszę to później)
Ryan Jay Grimshaw
Ryan Jay Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
Re: Memphis Blues
Sob Lis 05, 2016 10:26 pm
Łup.
Nawet jeśli samo uderzenie w tył głowy nie wywoływało takiego bólu, jaki niektórzy sobie wyobrażali, ciało ciemnowłosego zareagowało na cios w niekorzystny dla niego sposób. Choć w ostatniej chwili Grimshaw chciał podeprzeć się rękami o ziemię, byleby całkiem nie upaść, te odmówiły jako takiego posłuszeństwa. Na szczęście pobliski mur okazał się idealnym wsparciem, mimo że tylko przypadkiem przywarł do niej bokiem, gdy nogi zupełnie się pod nim ugięły. Zamrugał kilkakrotnie oczami, chcąc pozbyć się nieznośnych mroczków, które przysłoniły mu widok na dłużej, podczas gdy cała jego czaszka pulsowała nieprzyjemnie, a wszystkie dźwięki dookoła zastąpiło nieznośne dzwonienie w uszach.
Skurwiel.
Lepiej się zbieraj. Szybko.
Wykończ ich.
Z ociąganiem wsunął palce w ciemne kosmyki z tyłu głowy i rozmasował miejsce, które spotkało się ze zderzeniem z pięściami przeciwnika. Odetchnął głębiej, jakby to miało pomóc mu w szybszym powrocie do pełnej świadomości, choć jakaś siła wyższa musiała dziś czuwać nad oponentami Jay'a, skutecznie mu to utrudniając. Jakby wiedziała, że kiedy tylko się podniesie, głupia szarpanina przerodzi się w poważną walkę. Jakby zdawała sobie sprawę, że syrena nadjeżdżającej karetki już wkrótce mogła zostać zadedykowana któremuś z nich.
No już.
Tętno gwałtownie pulsowało w jego skroni, a obraz przed oczami na zmianę rozjaśniał się, rozmazywał i ciemniał. Ciche syknięcie pod nosem ledwo co przybrało formę przekleństwa, które doskonale sprawdzało się w roli podsumowania całej tej sytuacji. Wysunął jedną z nóg do przodu i przycisnął przedramię do muru, mimo kiepskiego stanu zamierzając podjąć próbę podniesienia się z ziemi. Walka jeszcze nie była skończona. Tym razem osłonił głowę wolną ręką, przygotowany na nadejście ewentualnego ciosu, choć właśnie wtedy przez drażniące dudnienie w jego uszach przedarł się jakiś nieznajomy głos. Mętny wzrok natrafił na niewyraźną sylwetkę u wejścia do zaułka, a Ryan zmrużył powieki, chcąc odzyskać ostrość widzenia i przypisać kobiecie konkretniejszą posturę oraz indywidualną twarz.
Spieprzaj stąd ― warknął, przy czym nie było wątpliwości, że adresatem tych słów stał się właśnie Winchester.
Riley Wolfhound Grimshaw
Riley Wolfhound Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
Re: Memphis Blues
Nie Lis 06, 2016 1:47 am
Pieprzony gnój.
Chociaż raz mogę się z tobą zgodzić.
Charknięcie z ust blondyna, choć wzbudziło w nim niewątpliwą satysfakcję, jednocześnie nie mogło być w pełni spożytkowane, dzięki zafundowanemu mu zamroczeniu połączonemu z niewidzialną karuzelą. Splunął na ziemię, zaraz ocierając usta wierzchem dłoni, próbując odzyskać w miarę ustabilizowany zakres widzenia.
Powrócił on mniej więcej w tym samym momencie co pojawienie się... czujki? Chłodne myślenie załączyło się dość szybko, choć z kilkusekundowym opóźnieniem, spowodowanym kilkoma faktami.
Po pierwsze wpatrywała się prosto w niego, przez co możliwe, że zapamiętała jego twarz. Po drugie, Jay został powalony na ziemię i właśnie kazał mu stąd spieprzać. Po trzecie, doskonale wiedział, że jeśli go nie posłucha i padnie ofiarą policji, straci dużo więcej niż stypendium i pozycję w Riverdale.
Wizja ta momentalnie wykopała Wilka w najbardziej zamknięty obszar umysłu, przywracając Prefektowi klarowne myślenie.
Kurwa — zaklął głośno, podbiegając do Jaya, by podobnie jak koleś z tamtej dwójki, szarpnąć go czym prędzej do góry. Nie było przecież możliwości, by zostawił go samego.
Błąd z Chesterem nie może się nigdy powtórzyć, Grimshaw — syknął połowicznie wkurwiony faktem, że kumplowi w ogóle przeszło to przez myśl. Czy gdyby poprosił go o to samo w podobnej sytuacji, Ryan posłuchałby go i odszedł bez słowa zostawiając samemu sobie?
Odrzucił czym prędzej myśli, krzywiąc się pod nosem, by pociągnąć go w odpowiednim kierunku, uciekając przed policją. Wszystko, byle uniknąć bezpośredniego spotkania. Wolną ręką naciągnął kaptur na głowę, by skryć obitą twarz w jej cieniu i nie rzucać na siebie uwagi aż tak mocno.
Dasz radę iść sam? Póki co, jak ktoś się przyjebie, udawaj pijanego — mruknął pod nosem, chcąc wmieszać się wraz z kumplem w tłum. Tyle z dzisiejszej potyczki.

{Nie wychodzę, tylko czekam na decyzję MG czy udało im się zwiać czy nie. Będę też wdzięczny za wypisanie obrażeń to dodam sobie do profilu.}
[MG] Cyrille Montmorency
[MG] Cyrille Montmorency
Fresh Blood Lost in the City
Re: Memphis Blues
Sob Lis 12, 2016 5:17 pm
MG
Zaraz po sygnale, przeciwnicy znikli z zaułka nie pozostawiając po sobie żadnego śladu. Co widziała czujka? Czy dostrzegła twarze walczących? Może widziała znacznie więcej? Odpowiedzi na te pytania zapewne pojawią się wkrótce. Teraz trzeba było stawić czoła obecnym konsekwencjom i wynieść się z tego miejsca jak najszybciej.
Zgodnie z żołnierskim kodeksem, nie zostawia się rannego towarzysza na polu walki, Riley postanowił pomimo słownego sprzeciwu Ryana pomóc mu i czym prędzej zniknąć w tłumie. Plan jakże prawidłowy spłonął mniej więcej w połowie drogi do wyjścia. W przejściu pojawiło się dwóch mundurowych. Jeden z nich przystanął na chwilę by zajrzeć do zaułka, ściągnął lekko brwi dostrzegając dójkę. Jednak po chwili zawołany przez swojego partnera ruszył dalej. Wyglądało na to, że już nic poza jeszcze obecnym, aczkolwiek lekko przytłumiony przez adrenalinę bólem, nie przeszkodzi w opuszczeniu tego miejsca.

Status:
Riley - rozcięta dolna warga widoczny ślad utrzyma się jeszcze kilka dni. Bolące miejsce zaraz przy prawym uchu, siniaka nie będzie jednak przez 3 dni będzie dokuczliwie boleć przy dotyku. Zawroty znikną za 2 posty. - 1PD

Ryan - miękkie nogi i zawroty jeszcze przez 2 posty, obolały tył głowy będzie przypominał o sobie jeszcze jakiś czas. - 1PD

Chester - wywieziony na kontrole w szpitalu. Żadnych konsekwencji związanych z niszczenia mienia nie bedzie. Bez PD.  
Ryan Jay Grimshaw
Ryan Jay Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
Re: Memphis Blues
Nie Lis 13, 2016 10:35 am
Miał wrażenie, że od silniejszego szarpnięcia mocniej zadudniło mu w głowie. Był pewien, że da radę wstać sam, a w pierwszej chwili nie był w stanie nawet zaprotestować. Zaczepił palce o swój kark, czekając aż przywyknie do nowej pozycji, choć Winchester i na to nie dał mu zbyt wiele czasu – zresztą nic dziwnego, skoro policja właśnie siedziała im na karku, a wiele spraw nie pozwalało na to, by od tak dali się złapać, nawet jeśli mieliby przekłamać całe zajście.
Powiedz to Chesterowi ― wymruczał, rozmasowując ręką żuchwę. Akurat ta nie ucierpiała, ale wcześniej nie docenił włożonego w ucieczkę i w walkę wysiłku, który teraz objawił się niekomfortowym uczuciem w dolnej szczęce. ― Może kiedyś był przydatny w takich sytuacjach. ― Teraz w oczach Jay'a był już tylko wpadającym w panikę kaleką. Mieli sporo szczęścia, że tamci wyglądali na dość nieobytych, biorąc pod uwagę, że prowokowali bójkę na środku ulicy.
Kiwnął mozolnie głową, odsuwając się od dotychczas podpierającego go Winchestera. Chociaż świat przed oczami nadal kołysał się i wirował, a momentami nadal ciemniał, Ryan jakoś radził sobie z wymijaniem przechodniów, czasem zwalniając kroku, gdy czuł, że nogi mogą odmówić mu posłuszeństwa.
Obejrzał się krótko za siebie, sprawdzając, czy nie doczepił się do nich jakiś ogon, jednak wyglądało na to, że
Chyba dali sobie spokój. Przez jakiś czas lepiej się tu nie pokazywać. Zwłaszcza ty ― mruknął, przesuwając wzrokiem po jego profilu, aktualnie częściowo przysłoniętym kapturem.
Riley Wolfhound Grimshaw
Riley Wolfhound Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
Re: Memphis Blues
Nie Lis 13, 2016 6:24 pm
Pokręcił nieznacznie głową na boki, zupełnie jakby ten gest miał mu pomóc w ogarnięciu zawrotów głowy. Niestety jak można się było domyślić - nie dało to większych efektów, a wręcz miał wrażenie jakby mózg obijał mu się o czaszkę. Powstrzymał skrzywienie się, jednocześnie doceniając, że Jay mimo wszystko postanowił z nim współpracować. Świadomość, że nie wiedział co się teraz działo z Chesterem nie do końca wpływała pozytywnie na jego humor. Zupełnie jakby powtarzała się sytuacja sprzed laty. Niemniej nagłe pojawienie się policjantów, skutecznie powstrzymało jego troskę o innych, gdy jego serce dosłownie zamarło, gdy napotkał spojrzenie policjanta. Policjanta, który całe szczęście postanowił się oddalić. Pozwolił sobie na odetchnięcie z ulgą, gdy podciągnął Ryana nieco wyżej, by wygodniej ułożyć go na swoim ramieniu. Noszenie osiemdziesięcio-kilogramowego kumpla nie należało do najłatwiejszych. Westchnął cicho słysząc jego komentarz na temat Chestera.
Dużo przeszedł... i dużo stracił — rzucił powoli ważąc każde słowo.
Jak my wszyscy.
Nie odezwał się już więcej na ten temat, starając się zachować równowagę podczas prowadzenia kumpla przed siebie. Słysząc jego słowa, parsknął krótkim śmiechem, zerkając na niego kątem oka.
Dam sobie radę — byle jak najdalej od miejsca zdarzenia. Po tym wszystkim, choć powinien był nadal być w stanie otępienia, zaczął w końcu odczuwać głód. Jednocześnie pojawiała się obawa, że jeśli cokolwiek zje, zwróci to równie szybko.
Chodźmy gdzieś usiąść. Wiesz gdzie jest tu cokolwiek w okolicy? Tym razem bez bójek — mruknął cicho w rzekomym żarcie, który zabrzmiał jednak na tyle ponuro, że nawet ktoś z poczuciem humoru - czyli czymś, z czym Grimshaw i tak się nie urodził - nie uznałby go za śmieszny. Jednocześnie nieco wzmocnił uścisk, komunikując tym samym, że nie miał najmniejszych szans na wywinięcie się z podobnej sytuacji. A podejrzewał, że powalenie go na ziemię nie należałoby obecnie do najtrudniejszych.
Pomijając, że sam wyrżnąłby całkiem niezłego orła i obaj leżeliby na bruku jak para pijanych, bezużytecznych nastolatków, blokując wszystkim przejście. Ha. Niezbyt zachęcająca wizja.
Ryan Jay Grimshaw
Ryan Jay Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
Re: Memphis Blues
Nie Lis 13, 2016 11:57 pm
„Dużo przeszedł... i dużo stracił.”
Ryan był skłonny stwierdzić, że była to słuszna uwaga, ale na pewno zbyt delikatna, jak na to, co odpierdolił dzisiaj Heachthinghearn. Był to już kolejny atak paniki tego dnia, co tylko utwierdzało ciemnowłosego w przekonaniu, że po wypadku powinni byli sprawić mu nie tylko wózek, ale i specjalistyczną opiekę psychiatry.
Myślisz, że wtedy zapomnieli zgarnąć zawartość, która wypłynęła z jego rozbitej czaszki? ― rzucił, czyniąc dość niepoważne pytanie całkowicie poważnym. Jak zwykle w tonie jego głosu nie było nawet cienia żartobliwości, jakby naprawdę uważał, że w chwili wypadku ich znajomy utracił część siebie i na ich nieszczęście była to część odpowiedzialna za racjonalne myślenie. Nie żeby Grimshaw miał go za racjonalistę.
Nie oczekując odpowiedzi na pytanie, raz jeszcze sięgnął ręką za głowę. Nie było wątpliwości, że niebawem miał doczekać się tam bolącego guza. Nie pierwszego i nie ostatniego, ale sama myśl o tym wywoływała nieprzyjemne skojarzenia z trójką chłopaków, która weszła im w drogę, jednak zapewnienie, które nagle wyrwało się z ust Winchestera, przypomniało Jay'owi o tym, że Chester i tamta banda nie były jedynymi osobami, które tego dnia zgotowały mu masę wrażeń. Wszystko to, co ich dzisiaj spotkało – spanikowany inwalida i grupa nadpobudliwych osiłków – prawdopodobnie nie miałoby miejsca, gdyby nie nagłe omdlenie Riley'a w parku.
Zerknął z ukosa na rękę chłopaka, która mocniej zacisnęła się na jego ramieniu. Chociaż rzeczywiście dużo wygodniej było korzystać ze wsparcia, był pewien, że jeszcze chwila, a będzie w stanie iść o własnych siłach. Już teraz czuł, że wszystko powoli wraca do normy, nawet jeśli nadal miał wrażenie, że ziemia pod jego stopami faluje, przez co Thatcher mógł wyraźnie poczuć, jak szarooki co jakiś czas zbaczał z wyznaczonego toru, choć z każdym kolejnym krokiem uczucie, że próbuje się odsunąć stopniowo zanikało.
Ja też ― mruknął, poświadczając, że wcale nie musiał tego robić. Tym bardziej, że sam wyglądał, jakby ledwo dawał sobie radę.
Szatyn uniósł wzrok i rozejrzał się po rozświetlonej neonami ulicy, chcąc zorientować się, gdzie właściwie byli. Przez nagłą konieczność opuszczenia wcześniejszego miejsca, nie zwracał uwagi na to, gdzie szli, kierując się jedną z najważniejszych zasad przetrwania – „byle jak najdalej”. Na szczęście okolica nie była obca, a postawione gdzieniegdzie znaki informowały, w którą stronę udać się, by dotrzeć na odpowiednią ulicę.
Przecznicę stąd jest średniej klasy, spokojna knajpa. W sam raz na twoją niewyjściową gębę ― odparł, nie sądząc, że ten dość szczery komentarz zaboli Starr'a. W takim stanie nie było sensu pakować się w bardziej wykwintne miejsca. Jednocześnie wskazał ręką właściwy kierunek, ale szybko pokazał chłopakowi też inną drogę. ― W dziesięć minut możemy też dotrzeć do nowszej części miasta, gdzie wszystkiego jest od groma. Zależy co zamierzasz zjeść, żeby znów nie wyłożyć się na ziemi ― przypomniał mu sucho, wsuwając rękę do kieszeni, z której wyciągnął pojedynczego papierosa, a wsunąwszy go sobie do ust, wygrzebał z kurtki zapalniczkę.
Tego mu brakowało.
Riley Wolfhound Grimshaw
Riley Wolfhound Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
Re: Memphis Blues
Pon Lis 14, 2016 4:48 pm
Choć jego usta nawet nie drgnęły, gdy Ryan rzucił swoim komentarzem, długa cisza która nastąpiła po jego pytaniu wręcz promieniowała chłodem i niezadowoleniem. Ciężko było się dziwić, biorąc pod uwagę fakt jak oddany wobec swoich przyjaciół był Winchester. Dlatego też, mimo że wiedział, że Grimshaw nie darzy Heachthinghearna uczuciami równymi jego własnym, nie znaczyło to że będzie aprobował wszystko co mówi.
Jednocześnie też po podobnej bójce, zdecydowanie nie miał ochoty się z nim kłócić. Pomijając fakt, że wszelkie dłuższe dysputy z Jayem uznawał za zwyczajnie bezsensowne. Obaj urodzili się jako ktoś, kto trwa przy swoim zdaniu, uznając wartościowe argumenty, lecz niekoniecznie zmieniając przy tym własną opinię. Dostrzegł jak często sięgał ręką w tył, mimowolnie spojrzał więc na niego kątem oka, w swojej własnej drobnej kontroli, chcąc ocenić możliwe obrażenia.
Mocno wyrżnąłeś? — zapytał spokojnie, tym samym tonem, którym pytało się o pogodę czy obecną politykę gospodarczą Indii. Choć sam miał drobne problemy z zachowaniem całkowicie prostego chodu – zwłaszcza, gdy od czasu do czasu zarzucało samym Jayem (schudnij, chłopie) – zawroty głowy w końcu zdawały się ustępować.
"Ja też."
Początkowo całkowicie go zignorował, skoncentrowany na swojej obecnej misji pod tytułem znaleźć jakiekolwiek miejsce z jedzeniem. Nawet jeśli ta wizja nadal mu się nie uśmiechała, któryś skrawek jego umysłu zaczął mu podsuwać wizję barbeque i pieczonego na grillu mięsa, które wydawało się całkiem apetycznym wyjściem, skoro już miał przymuszać własny żołądek do trawienia. Liczył więc, że którakolwiek z pobliskich knajp miała w swojej ofercie stek czy żeberka.
"W sam raz na twoją niewyjściową gębę."
Ponownie, choć ani jeden mięsień na jego twarzy nawet nie drgnął, nie minęła nawet sekunda, gdy Winchester odsunął się od Jaya, momentalnie zabierając mu wcześniejsze oparcie. Wsunął ręce do kieszeni z miną mówiącą co najmniej "mam w dupie czy wypierdolisz się na ziemię" zarzucając nieznacznie głową, by pozbyć się grzywki z oczu choć w drobnej mierze.
Cokolwiek. Byle było mięso — rzucił jakby nigdy nic, ziewając szeroko, nawet nie próbując zasłonić ust dłonią. W końcu obie ręce wcisnął wcześniej w kieszenie spodni i nie wyglądało na to, by miał je w najbliższym czasie wyciągnąć.
Urażony chłopiec?
Zamknij się.
Zabolało, że nie jesteś w jego typie?
Złośliwy chichot Wilka, powracającego praktycznie znikąd, choć nie wprowadził go w stan zaskoczenia, obecnie nie wywoływał niczego poza znużeniem i śladowymi ilościami irytacji. Miał nadzieję, że po bójce zamilknie na dłuższy czas. Zwykle tak było. Jak widać, niestety obecność Jaya i fakt, że miał dostęp do wszelkich jego przemyśleń, skutecznie pozbawiał go podobnych nadziei na spokój.
Biedny, złoty chłopiec.
Ryan Jay Grimshaw
Ryan Jay Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
Re: Memphis Blues
Nie Lis 20, 2016 12:35 am
„Mocno wyrżnąłeś?”
Nie wyrżnąłem wcale.
Nie ― odpowiedział bez zbędnych wyjaśnień. Biorąc pod uwagę, że oprócz ciągłego masowania głowy nie zdradzał żadnych innych oznak bólu, można było spokojnie uznać, że miał już do czynienia z gorszymi sytuacjami. Właściwie czuł się świetnie – nie licząc dyskomfortu i zawrotów głowy, które na szczęście powoli mijały – choć nie była to normalna reakcja dla tego typu sytuacji. Zawsze lepsze to niż zwijanie się z bólu i niemożność ruszenia się z miejsca.
Nagła utrata oparcia na moment wytrąciła go z równowagi, jednak udało mu się odzyskać rezon na tyle płynnie, że skutecznie zatuszował ten fakt przed resztą społeczeństwa i zerknął z ukosa na Winchestera, który najwyraźniej miał jakiś interes w tym, by nie uprzedzić go wcześniej, że koniec tego dobrego. Przez myśl jednak nie przeszło mu, by przy następnej okazji ostrożniej dobierać słowa, by przypadkiem nie nastąpić Thatcher'owi na odcisk. Nie zamierzał mu chyba powiedzieć, że był przewrażliwiony na punkcie swojego wyglądu?
Pokręciwszy głową, zaciągnął się dymem, wsuwając wolną już rękę do kieszeni. Chociaż każdy ruch głowy sprawiał, że czuł się, jakby mózg obijał mu się o czaszkę, obraz przed oczami stał się już na tyle wyraźny, że Grimshaw był w stanie poradzić sobie bez wsparcia Starr'a. Grunt pod jego stopami też wreszcie stał się pewniejszy, przez co Jay przestał zbaczać z linii prostej, chyba że zaszła konieczność wyminięcia jakiegoś przechodnia.
No to knajpa ― mruknął, narzucając kierunek trasy. Skoro wymagania złotookiego nie były aż ta duże, Ryan postanowił pokierować się zasadą „im bliżej, tym lepiej”. Miał ochotę usiąść i odpocząć. Po biegu do parku, po przechadzce z parku do miasta, ucieczce z miejsca zdarzenia i walce nie miał ochoty na dłuższe spacery. Zanim skręcili w odpowiednią ulicę, pobieżnie przemknął wzrokiem po mijanej wystawie księgarni, jednak żaden z tytułów nie przykuł jego uwagi na dłużej.

___z/t [+Riley]. | Następny temat. →
Ryu Kurogane
Ryu Kurogane
Fresh Blood Lost in the City
Re: Memphis Blues
Wto Sty 10, 2017 5:41 pm
Kurogane stał przy ustalonym miejscu spotkania, patrząc na otaczający go śnieg. Ulicą nie przechodziło wiele osób, ale można było się tego spodziewać. Nie wszyscy chętnie wychodzą z domów w czasie zimy. Ryu zresztą im się nie dziwił. Sam wolał posiedzieć przy kominku lub owinięty kołdrą. Jego nienaturalne ciepło tylko bardziej zniechęcało go do tej pory roku. Nie żeby mógł narzekać. W końcu jako tako była to okazja na spotkanie się z dalszymi krewnymi. Westchnął ze znudzenia i spojrzał jaka to była godzina. Jak to on, przyszedł parę minut wcześniej przed umówionym czasem. Zapomniał tylko z jaką osobą zaplanował ten meeting. Powinien wiedzieć lepiej, ale ostatnimi czasami coś myślenie mu nie wychodziło. Cóż, zdarza się. Ostatnimi czasami miał zbyt wiele na głowie, by przejmować się takimi rzeczami. Sporą część swojej psychiki musiał poświęcić na wytrzymanie ze swoim współlokatorem. Oparł się o stojący w pobliżu słup i patrzył w stronę z której powinien nadchodzić jego znajomy. Oczywiście, jeśli się nie pomylił w kierunkach. A to by go nie zdziwiło. Próbował sobie przypomnieć czemu po prostu nie spotkali się przy bramach szkoły, ale stwierdził że nie ma to sensu. Byłoby o wiele łatwiej. Z drugiej strony i tak musiałby czekać. Przynajmniej jedzonko w barze powinno go rozgrzać, ale to za moment. Pierw musi przyjść jego towarzysz, potem coś przekąszą. W końcu dzień jest jeszcze młody. Bynajmniej jak na zimę.
[JOKER] B4QS4TSU
[JOKER] B4QS4TSU
Fresh Blood Lost in the City
Re: Memphis Blues
Czw Sty 12, 2017 6:46 pm
Legendy mówiły, że Takara kiedyś się nie spóźnił.
Ba, mówiły nawet że był na miejscu piętnaście minut przed czasem, cierpliwie czekając na swoich znajomych, zerkając jedynie kontrolnie na zegarek, ciesząc się że tym razem ich nie zawiódł.
Podobno kiedyś był taki moment...
Ale to nie był ten moment.
Shimatta! — zdesperowany krzyk, który wydarł się z jego gardła, skutecznie zwrócił na niego uwagę ludzi dookoła. Dziwne spojrzenia i ciche szepty umilkły dość szybko, biorąc pod uwagę fakt, że chłopak mimo śniegu i ślizgających się na wszystkie strony butów, cały czas biegł przed siebie. Mimo doskonałej formy, odległość jaką musiał pokonać, sprawiła że zaczął już nieco ciężej oddychać. Zerknął szybko na zegarek na ręce. Był już spóźniony dziesięć minut. Niby nie tak źle jak na niego, niemniej przy podobnej pogodzie, doskonale wiedział że każda minuta na mrozie zdecydowanie nie wpływała pozytywnie na humor czekającego. Pewnie dlatego jego wnętrzności właśnie zwijały się w dość sporej wielkości supeł, gdy w końcu - dokładnie piętnaście minut po czasie - dotarł na miejsce, dostrzegając czekającego już na niego przyjaciela. Wydał z siebie niesamowicie przedziwny dźwięk przypominający jazgot hamującego samochodu przemieszany z jęknięciem, gdy nie udało mu się odpowiednio wyhamować.
W ostateczności z niesamowitą prędkością prześlizgnął się więc po lodzie obok Kurogane, zostawiając po sobie jedynie podmuch wiatru. Po głośnym "ŁOŁOŁO" i dzikim machaniu rękami, zastygł w bezruchu w pozie na pingwina narciarza, z dumą zauważając, że udało mu się uniknąć uderzenia twarzą w lód.
Ha! — nim jednak szczęście ogarnęło go do końca, przypomniał sobie o okolicznościach i zwrócił błyskawicznie w stronę Ryu, składając ręce jak do modlitwy, gdy ruszył ku niemu energicznie, uśmiechając się przepraszająco.
— Gomen, Ryu-chan. Spóźniłem się na autobus, wsiadłem w jakiś zły, wywiózł mnie trzy przystanki za daleko i resztę musiałem przebiec. Długo czekasz? — skrucha w jego głosie cały czas przemieszana była z przepełnionym poczuciem winy kajaniem się. Mimo że doskonale wiedział, że ma problemy ze swoim spóźnianiem, nawet gdy próbował wyjść wcześniej, by dotrzeć na miejsce przed osobą z którą się umawiał, jego roztargnienie zawsze musiało wtrącić swoje trzy grosze, rujnując ambitne plany. Jak żyć?
Ryu Kurogane
Ryu Kurogane
Fresh Blood Lost in the City
Re: Memphis Blues
Pią Sty 13, 2017 3:17 am
Kurogane ostatecznie dostrzegł swojego przyjaciela pędzące w jego stronę. Przyglądając się mu, stwierdził że musiał przez spory czas biegnąć. Jeśli ktoś regularnie biega, to nie ma w naturze męczenia się bo krótkim dystansie. Nie wspominając o zadyszce, która jest jeszcze rzadsza. Nim zdążył się przywitać z przyjacielem z dzieciństwa, ten postanowił się poślizgać. Niby każda zabawa dobra, ale Ryu wątpił że było to jego wymarzone wejście. A tym bardziej zaplanowane, biorąc pod uwagę ręce, które latały na wszystkie strony świata. Prawdziwe pytanie było, jak ten człowiek się jeszcze nie zabił po drodze przy takim szczęściu. Na przeprosiny chłopaka tylko potrząsł głową.
-Yo, Takara. Zdarzało się, że czekałem dłużej to nie ma problemu. - odpowiedział patrząc na swojego znajomego. Pewnie brak problemu z jego spóźnianiem się, wynikał z przeważnie akceptującej natury Ryu. Poza tym, nic wielkiego się nie stało. Mógł tylko się zamienić w lodowy posąg, nic więcej.
-Teraz choć, zanim coś sobie odmrożę. - powiedział wchodząc do środka baru. Ciepło od razu go zaatakowało i tylko bardziej zachęciło do wejścia do środka i przesiedzenia całej zimy. No, ale co poradzić. Jakoś żyć trzeba, a nie zamierzał siedzieć 24/7 w pokoju owinięty we wszystkie koce. Nudziłoby mu się. Upewniając się, że Takara jest za nim, poszedł w stronę jednego z wolnych miejsc, których w sumie nie było za dużo. O dziwo, a może i nie, bar był wypełniony ludźmi. Większość to pewnie byli stali bywalcy, którzy postanowili jakiś jednodniowy napad zrobić. Nie poświęcając im wiele myśli, usiadł na jednym stołku przy którym było drugie miejsce wolne. Zdjął rękawiczki i czapkę, po czym schował je do dość pojemnej kieszeni swojej kurtki, która swoją drogą została rozpięta. Nie będąc jeszcze pewnym, co zamawiać zwrócił się w stronę swojego przyjaciela.
-To działo się u ciebie coś ostatnio? - dopytał z ciekawości Ryu. Musiał przyznać, że dawno się nie widzieli. Bynajmniej jak na nich. Dawniej to praktycznie dzień w dzień spędzali razem, no ale czasy się zmieniają.
[JOKER] B4QS4TSU
[JOKER] B4QS4TSU
Fresh Blood Lost in the City
Re: Memphis Blues
Sob Sty 14, 2017 2:01 pm
Całe szczęście, że Ryu nie zamierzał się na niego wściekać. Takara odetchnął z wyraźną ulgą, która zastąpiła wcześniejsze poczucie winy, momentalnie rozświetlając jego twarz szerokim uśmiechem. W końcu ciężko byłoby mu tak chodzić, cały czas się kajając!
Udał, że nie usłyszał tego mimowolnego przytyku, śmiejąc się jedynie krótko w odpowiedzi. Dopiero, gdy ten rzucił coś o zamarzaniu i odmrożeniach, wyprostował się momentalnie, czym prędzej wchodząc do baru. Choć sam nigdy nie chorował, nie chciał testować własnego szczęścia, stojąc na zewnątrz przy minusowej temperaturze, gdy nadal był rozgrzany po biegu. Zerknął na nazwę baru, zastanawiając się co też właściwie skłoniło ich do wybrania akurat tego miejsca. Sam nigdy wcześniej chyba w nim nie był, choć mijał go wielokrotnie. W końcu nawet nie pił alkoholu, niezbyt interesował się więc podobnymi miejscami. Ale kto wie, może mieli w ofercie jakieś dobre jedzenie?
Jedzenie to był temat, na który Takara momentalnie się ożywiał. Zwłaszcza teraz po biegu i wszystkim, chętnie uraczyłby samego siebie czymś smacznym. I ciepłym. Poszedł w ślady Ryu, siadając na wolnym miejscu i ściągnął swoją czapkę z szalikiem, odkładając je póki co na blat, nim nie ściągnął z siebie i kurtki. Wtedy też wepchnął je do rękawa i zawiesił na oparciu, obracając w stronę przyjaciela.
W sumie to niespecjalnie. Szykuję się do zawodów przełajowych na przełomie stycznia i lutego. Od czasu do czasu muszę słuchać ciągłego narzekania taty na to, że nie poświęcam wystarczającego czasu na naukę, więc będę musiał cię porwać kilka razy do biblioteki i wysłać mu zdjęcia, by dał mi nieco spokoju — uśmiechnął się przepraszająco, zerkając do menu. Zastanawiał się przez chwilę z przekrzywioną na bok głową, wydając z siebie przeciągłe "hmm".
Bierzemy razem kilka pozycji? Będzie taniej — wyszczerzył się wesoło, zaraz wyraźnie zwiększając swoje zainteresowanie — A jak u ciebie? Coś mnie ominęło? Teraz jak już jesteśmy w jednej szkole, nie dam ci spokoju.
Ryu Kurogane
Ryu Kurogane
Fresh Blood Lost in the City
Re: Memphis Blues
Sob Sty 14, 2017 5:02 pm
-Podziwiam, że chce ci się szykować do zawodów. - odpowiedział Ryu w stronę swojego przyjaciela po czym się na chwilę zatrzymał. - W sumie to różni się w ogóle twój trening przez to? - zapytał Kurogane z uniesioną brwią. Był prawie pewien, że to co zazwyczaj robią na co dzień, wystarczyłoby jako przygotowanie do takich zawodów. Z drugiej strony nie wiedział dużo na temat biegów przełajowych, to mógł się mylić.
-I właśnie przez te narzekanie ciesze się, że łatwo pojmuje to wszystko. No... z wyjątkami. Tak czy inaczej, nie mam problemu z paroma fotkami. Czasami zdarza się, że chodzę do biblioteki, więc jakoś to będzie. - dodał przeglądając menu w poszukiwaniu czegoś smacznego. W sumie to połowa rzeczy to mięska, więc hej, wszystko musiało być dobre.
-W sumie to bez różnicy, ale jeśli mój portfel ma to przeżyć to wolę taniej. Raczej aż takiej dużej różnicy nie będzie w smaku. - odpowiedział na zadane pytanie zastanawiając się nad czymś do picia. Pewnie, serwowali tu głównie alkohol, ale nie oznaczało to że nie znajdzie się czegoś innego. Przynajmniej taką miał nadzieję, bo będą zmuszeni do wypicia czegoś gdzieś indziej. Dopiero po chwili zarejestrował ostatnią wypowiedź chłopaka.
-Boże nie przypominaj mi. Jak ty wcześniej nie dawałeś mi spokoju, to co dopiero teraz. - powiedział z szerokim uśmiechem i żartobliwymi iskierkami w oczach.
-I tak, ominęło cię dosyć wiele. - przerwał na chwile, by zastanowić się nad następnymi słowami - Zupełnie przypadkowo i spontanicznie trafiłem do Nowego Yorku. Chyba o tym ci nie mówiłem. - powiedział zachowując poważną twarz, pomimo naprawdę komicznej sytuacji.
-Na dodatek jak wróciłem, młodsza siostra przez 4 godziny skutecznie zmniejszała moją samoocenę. Nigdy moja głupota nie została wytknięta na tyle sposobów w tak krótkim czasie. Przynajmniej się do mnie odezwała. A mama jedynie się śmiała. Chyba sadyzm płynie w krwi mojej rodziny... - zatrzymał się na chwilę oraz otworzył szerzej oczy, kiedy uświadomił sobie co powiedział. Odkaszlnął parę razy, żeby jakoś ogarnąć swoje emocję i kontynuował - W sumie to nie mam co się dziwić, skoro mieszałem się w jakieś sprawy wyższych sfer. - parsknął na koniec swojego krótkiego monologu. Nie planował z własnej woli opowiadać szczegółów. Nie chciał zostać pomidorem po środku lokalu. W ogóle nie chciał nim zostać. Wiedział jednak, że jeśli nie chce rozwijać się na ten temat, to musi działać.
-Nie znalazłeś sobie jeszcze kogoś? - zapytał się z podstępem Kurogane, szturchając 3 razy Takare w żebra. Jakoś musiał go zająć, póki nie przyjdzie ich zamówienie na ratunek jego godności.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach