Liam
Liam
Fresh Blood Lost in the City


Ostatnio zmieniony przez Liam dnia Sob Kwi 16, 2016 9:59 pm, w całości zmieniany 6 razy
First topic message reminder :

Nauczyciel był dzisiaj w wyjątkowo wyśmienitym nastroju. Wyspał się, zjadł dobre śniadanko, a w komunikacji miejskiej, o dziwo, nie było tego ranka tłoku. Wszystkie te przemiłe babcie, które wiecznie się dokądś spieszą o siódmej rano, chyba postanowiły przenieść swoje pilne zajęcia na inny dzień. Już samo to wprawiało człowieka w dobry nastrój. Do tego pogoda była śliczna jak na Vancouver o tej porze roku. W zasadzie można byłoby pójść na spacer, zamiast jechać autobusem do szkoły. Nic, tylko szczebiotać radośnie i cieszyć się życiem. Tak.
Któryś nauczyciel na pewno miał taki dzień. Może nawet bez łykania prozacu jak cukierki.
Ale nie pan Mason.
Tuż po dzwonku przedarł się do drzwi przez tłum zbuntowanych nastolatków (dlaczego nastolatki zawsze muszą być zbuntowane? nie, żeby Liama to obchodziło; w zasadzie nawet jakby pozdychali na tyfus i rzeżączkę to miałby to głęboko w dupie, o ile nadal dostawałby swoją pensję) i zaraz po wejściu do klasy zaległ na swoim wygodnym fotelu. Dużo wygodniejszym od tych dla uczniów. I tylko ten fakt sprawił, że dzień zaczął mu się wydawać znośniejszy.
Odczekał dwie minuty, aż bachory się rozsiądą i gwar zacznie powoli opadać, w tak zwanym międzyczasie delektując się przepyszną kawą z automatu, smakującą jak pies zmielony razem z budą. No cóż, szczytem finezji ten napój nie był, ale hej, nie da się zepsuć kawy. Nawet ta najgorsza jest darem z niebios.
- Cisza, proszę - rzucił tonem tak ociekającym tumiwisizmem, że tylko debil by nie załapał, jak bardzo Liamowi nie chce się tu siedzieć. Co zresztą chyba działało obustronnie. - Moje nazwisko Mason. Co oczywiste, będę was uczył intermediów. W mojej klasie panują dwie zasady: pierwsza jest taka, że nie wolno nic spożywać przy komputerze - rzucił z krzywym uśmieszkiem i napił się jeszcze kawy. - A druga to  taka, że zawsze mam rację. A teraz, jak już się grzecznie rozpakowaliście - niespodzianka, zamieniamy się miejscami. Siadacie po kolei, jak leci w dzienniku, czyli - zerknął na listę obecności. - Bentley, Breaker, Butler, Croze, de Montmo... Dżizas, jakiś żabojad, Montmorency-Bouteville, Lowe, Serpent, Tenshin, Trists, Vonneguth i tak dalej, nie będę wam przecież tego rozrysowywał. Z całą pewnością nie zamierzam zapamiętywać waszych nazwisk, więc taki układ jest dla wygody. Mojej, rzecz jasna.
Mason rozparł się wygodniej z plastikowym kubeczkiem w ręku.
- No już, raz, raz, nie mamy na to całego dnia.

Opis sali:

Alfabetyczna lista:

Odpisy w dowolnej kolejności, najlepiej nieprzesadnie długie. Enjoy~

Solaire
Solaire
Fresh Blood Lost in the City
Aaah! Więc to na tym polegały intermedia! Jak cudownie.
Słuchając iście perlistego głosu pana Masona przez głowę przemknęła mi myśl, że jak na tak renomowaną szkołę to zatrudniają tutaj strasznie gburowatych ludzi. Chociaż to może kwestia tego, że szkoła mieściła się w Kanadzie, a tutaj nauczyciele po prostu z reguły byli... bardziej apodyktyczni niż w Irlandii? Na samą myśl o tym, że każdy wykładowca w Riverdale miał być podobny do pana Masona, aż mnie zemdliło. "W co ja się, cholera, wpakowałem..." Nie chcąc jednak marnować już więcej czasu, włączyłem swój komputer - a przy okazji upewniłem się, że "bambus" jest doń podłączony.
Hoho, więc przyjmował tylko usprawiedliwienia od lekarzy, co? Dobrze więc, że każdy człowiek z definicji był umierający, bo to przynajmniej od razu załatwiało jeden wymóg. Hoho. Dobra, koniec śmieszkowania.
Zgodnie z zaleceniami nauczyciela w odpowiednim miejscu utworzyłem folder nazwany moim imieniem. "Oj, cholercia, teraz pewnie się wyda, że usiadłem w nieodpowiednim miejscu." No trudno, pies z nim tańcował.
Ech, nie mógł chociaż podać jakiegoś tematu przewodniego? Taka nieograniczona niczym wolność wyboru potrafiła być bardzo kłopotliwa - bo o ile od strony technicznej zupełnie mnie zadanie nie przerastało, to sam wybór tematu zajął mi strasznie dużo czasu. Bo niby to sprawa banalna - znajdź dwa obrazki i je połącz. No ale że co na przykład? Chlebak na jeziorze? Napoleona w kołysce? Bo tak, niestety - kiedy nie miałem jasno określonego tematu pracy, to mój mózg zaczynał nadawać na bardzo... dziwnych falach. "No dalej, wymyśl coś normalnego, żeby koleś się nie przyczepił o śmieszkowanie." Westchnąłem cicho, powracając spojrzeniem w ekran monitora. Włączyłem pierwszą-lepszą przeglądarkę jaką dostrzegłem na pulpicie, po czym zanurzyłem się w dalszych rozmyśleniach. "Coby tu.. o, wiem! Bingo!" Koty. Wszyscy kochają koty, a niektórzy po prostu nie chcą się do tego przyznać. Czym prędzej wklepałem więc w pasek przeglądarki "g cat" a moim oczom niemal natychmiastowo ukazały się kolumny z podobiznami tych uroczych, przecudownych stworzonek. Nie minęło nawet dziesięć sekund, a ja już znalazłem swojego faworyta, którego od razu zapisałem w swoim folderze. Zdjęcie nieszczęsnego kotka stosunkowo szybko powiązałem sobie w głowie z pewnym symbolem, z którego słynie amerykański banknot jednodolarowy. Tak, tak, to było genialne!
Zaopatrzywszy się już w odpowiednie materiały, wzrokiem zacząłem szukać ikonki Photoshopa. Hue, mają najnowszą wersję, skubańce. Miejmy tylko nadzieję, że nie różniła się ona za bardzo od swoich poprzedniczek, bo nigdy nie pracowałem na "świeżynkach".
Och. Całe szczęście interfejs nie wydawał się być zanadto zmieniony. Bez dalszego zbędnego cackania się - zabrałem się za pracę.
OBRAZEK DLA KOCHANEGO NAUCZYCIELA <3:
W sumie to koleś nie wspominał nic o zabawie stylami warstw czy filtrami, więc miejmy nadzieję, że ten drobny "dodatek" uzna na plus. Zwłaszcza, że samo przeklejenie postaci kota na banknot zajęło mi.. jakieś dwie minuty, a i surowy efekt nie był dla mnie nijak satysfakcjonujący.
Aby bardzo subtelnie zasygnalizować, że już skończyłem, odsunąłem się nieco w fotelu od biurka i skierowałem znudzone spojrzenie w stolik nauczyciela.
Candy Vonneguth
Candy Vonneguth
The Jackal Child of Chaos
Zajęta przeglądaniem instagrama z różnymi, uroczymi psiakami oraz kotkami podniosła głowę znad telefonu dopiero wtedy, kiedy coś huknęło w klasie. Kontrolnie spojrzała w kierunku źródła dźwięku, ale po tym jak dostrzegła, że to tylko wkurzony nauczyciel, wróciła do swojego zajęcia, choć zaraz schowała telefon do kieszeni swetra i wyciągnęła z plecaka gumę, której listek włożyła do ust, postanawiając w tej samej chwili zwrócić więcej uwagi na to, co mówi zrzędzący dziadek przy biurku.
Z tego co zdążyła zauważyć, to niezłe zamieszanie w sali robił Kefir swoim nieobeznaniem. Cóż, a dla niej to była raczej norma. Jeśli widziało się tego człowieka dzień w dzień, to można było przyzwyczaić się do niektórych jego zachowań. Przewróciła tylko oczami, zawieszając chwilę wzrok na  Nivanie, jakby zastanawiając się czy nie zagadać. W końcu czterdzieści minut wydawało się dość sporą ilością czasu, a ona nie zamierzała spędzać jej w ciszy.
- Ej, Nivan. – rzuciła, po czym wyciągnęła w jego kierunku paczkę z gumami. – Chcesz jedną? – zaproponowała, patrząc na niego wyczekująco, bo jednak głupio by było gdyby pan Mason się o to do niej przyjebał. Guma to nie jedzenie, ale on wyglądał na typa, który może się przypierdolić o wszystko.
Zaczęła słuchać nauczyciela dopiero wtedy, kiedy zaczął oznajmiać co będą robić na lekcji. Wcześniejsze słowa zwyczajnie zignorowała i się nimi w żaden sposób nie przejęła, jak to miała w zwyczaju. Dobra.. Założenie folderu, a potem zrobienie grafiki. Nie wydawało się to trudne, dlatego też dla świętego spokoju się za to wzięła, otwierając odpowiedni plik i robiąc tam kolejny o nazwie „Candy Vonneguth”, żeby nie było niedomówień. Potem wzięła się zwyczajnie za robienie obrazka, włączając photoshopa oraz przeglądarkę w celu znalezienia odpowiedniego tła. Chciała coś śmiesznego i kpiącego, dlatego najpierw narysowała marną karykaturę, a potem odnalazła idealne tło w grafice i połączyła odpowiednio te dwie rzeczy ze sobą. Nie mogła powstrzymać przy tym lekkiego rozbawienia, bo wyszło tak koszmarnie, że aż samoistnie nabierało to swojego charakteru.
Kiedy skończyła, odpowiednio podpisała pracę i zapisała ją w swoim folderze z zadowolonym uśmiechem, zaraz potem przeciągając się i usadawiając wygodniej na krześle, robiąc małego balona z gumy, który pękł kilka sekund później.
Praca dla starego zrzędy ♥:
Anonymous
Gość
Gość
Coraz mniej podobała jej się perspektywa przebywania w jednej sali z tym nauczycielem. Jego wygląd na pierwszy rzut oka nie sprawiał złego wrażenia, jednak kiedy zaczął odstawiać swoje "straszne" miny i rzucać pseudo-wściekłymi tekstami, Ana pod niewidocznym dla niego kątem przewróciła oczyma, lekko przeciągając na prawą stronę kącik ust. Odwróciła się bardziej w stronę komputera, zerkając na tablet i inne akcesoria. Szkicownik odłożyła na bok, zabierając się w takim razie za szybki rysunek. Miała niewiele czasu, ćwiczenie miało być gotowe już za parę chwil. Korzystając z momentu umieściła jeszcze w uszach słuchawki, które schowała dokładnie w swoich gęstych włosach - sprawdzona i wypracowana przez nią metoda. Włączyła na telefonie muzykę, cichutko, by mogła słyszeć dalsze polecenia. Uruchomiła program, o którym mówił profesor Mason i wzięła krótki, płytki oddech, jeżdżąc oczyma po ekranie. Przysunęła do siebie tablet, w tej chwili całkiem się wyłączając i nie reagując na otoczenie. Zaczęła pierwszą warstwę rysunku od wprowadzenia tła nieba oraz wody, które już wykreowały się w jej umyśle. Wybrała pędzel z przejściem, dodatkowo w ustawieniach oznaczając opcję transferu po nałożeniu pierwszej warstwy niebieskiego. Rozblendowała przyszarzone błękity, następnie szybko szukając pędzla, którym mogłaby sprawnie i bez większych wysiłków namalować chmury. Znalazła. Ale ułatwiła sobie zadanie jeszcze bardziej, dostosowując suwakami detale pędzla tak, by poszło jeszcze szybciej. Czynności te nie sprawiały jej żadnego problemu, paletę barwną tworzyła w oparciu o zimne tony. Gdy skończyła pierwszą warstwę rysunku, znalazła w internecie zdjęcie konia, które następnie przekleiła do swoich wypocin, na drugą warstwę. Użyła rasteryzacji, spłaszczając obraz, a następnie użyła opcji mieszania warstw. Wybrała najbardziej pasującą jej kolorystycznie, a następnie usunęła niepotrzebne fragmenty. Całość dostosowała jeszcze, by bardziej do siebie pasowała, chwilę potem otrzymując gotową pracę. Prawdopodobnie nie urwała by się od pracy do momentu, w którym ktoś nie zacząłby tyrpać jej w ramię, mimo to że słyszała doskonale otoczenie dookoła i była w stanie powtórzyć zdanie wypowiedziane obok. Po prostu lubiła rysować, więc zajęła się tym na całego, mając nadzieję na zwrócenie na siebie uwagi nauczyciela i ewentualną pochwałę. Zależało jej, bo były to jej pierwsze zajęcia, chciała mieć dobry, miły start. Dotychczas nauczyciel jednak nie pokazywał się od dobrej strony i nie wiedziała, czy w ogóle taki się okaże dla kogokolwiek. Może szkoła jednak nie była takim dobrym pomysłem..? - przemknęło jej przez myśl, gdy przygryzła dolną wargę, marszcząc lekko brwi w zmartwieniu. - Skoro jest taki opryskliwy, pewnie nie znajdzie się żaden wyjątek... skoro tak.. może się tym nie przejmować? Eh. Może inne zajęcia okażą się przyjemniejsze.. Albo ludzie? Aj, ludzie..

(Sama rysowałam, bardzo na szybko, nie bić, jeszcze to poprawię, ale nie teraz ;_____; ):
Anonymous
Gość
Gość
Chyba nie miał innego wyjścia jak wykonać polecenie Pana Masona, prawda? Nie był jednym z tych buntowników, co to sprzeciwiają się wszystkiemu i wszystkim. Może i mężczyzna był trochę wredny, a jego głos wręcz ociekał sarkazmem i ironią. Nie zmieniało to jednak faktu, że był nauczyciel i autorytetem, a póki ten nie robił nic specjalnie złego jak, na przykład, stosowanie przemocy wobec kobiet, Ed nie zamierzał wychodzić mu na przeciw. Bo i po co jego interwencja, gdy nic tak wielce złego się nie dzieje? Miałby tylko niepotrzebnie przechlapane.
Może i nie był jakimś mistrzem Photoshopa, ale podstawowe rzeczy zrobić umiał. Po prostu rzadko z niego korzystał, dlatego z początku nie pamiętał ustawienia opcji w programie. Jednak po włączeniu go, pamięć mu wróciła.
Wykonał zadanie, wzbogacając obrazek dodatkowo o kilka filtrów i zmianę ubarwienia. Nie miał za bardzo weny na śliczne arty pełne przesłania. Ot - zwykłe wklejenie jednego na drugie. Poza tym jak na osobę, którą komputery obchodzą tyle co nic, to i tak wypadł całkiem dobrze. Zdecydowanie wolałby teraz siedzieć w pokoju i brzdękać na swojej gitarze, wkurzając wszystkich próbujących się skupić lokatorów.
Kiedy skończył, odetchnął cicho i rozparł się wygodniej na krześle, uderzając plecami o nieco twarde oparcie.
Swoją drogą, ciekawe, czy kolega obok niego dał sobie radę...
Spojrzał na Keira, w mimice twarzy wyrażającej gotowość do pomocy. Bezinteresownie chciał mu podać dłoń, bo jednak chłopak mógł mieć trochę problemów z obsługą Photoshopa.
Kaleczenie informatyki chap 1:
Evan L. Cartier
Evan L. Cartier
Fresh Blood Lost in the City
Siedział w milczeniu całkowicie spokojny, niewzruszony przedstawieniem, które raczył odegrać przed nimi nauczyciel. Byli już chyba na tyle dorośli, że tego typu rzeczy nie musiały mieć miejsca, jak również spóźnienia. On jednak o tej lekcji dowiedział się praktycznie w ostatnim momencie. Zajęty interesami rodzinnymi całkowicie tracił poczucie czasu, a nie powinien. Szkoła i wykształcenie jest podobno najważniejsze. Podobno. W sytuacji Cartier'ów jako trzeciej w hierarchii najbogatszej rodziny w tym mieście możliwe, że nawet lepiej byłoby się skupić na podtrzymywaniu dobrych dochodów firmy niż...Tracić czas na zajęcia z podstaw intermediów?
Nie był to przedmiot, do których pałał jakimś szczególnym uwielbieniem, ale nie zamierzał nauczycielowi przeszkadzać i utrudniać mu pracy. Evan sam zaznawał czasem przykrych sytuacji- mówiąc dosyć luźno- w robocie, które tylko przysparzały niepotrzebnych problemów. Dlaczego? Odpowiadał sobie tylko w ten sposób, że nic bardziej nie pomaga konkurencji jak wkurzanie i patrzenie jak konkurencja próbuje pozbierać wszystko do kupy.
Esej o historii animacji? Mlasnął zniesmaczony, marszcząc przy tym lekko nos.
- Czuję, że się polubimy - Wymamrotał pod nosem lecz tak by Elisabeth usłyszała i potrafiła wyczuć specyficzny ton głosu, którego użył specjalnie.
Komputer zdążył włączyć już wcześniej, właściwie nie wiedział czy może to zrobić bez pozwolenia nauczyciela ale jak się prędko okazało- był to strzał w dziesiątkę. Miał dodatkową chwilę, by zacząć pracę. Założył folder z imieniem i nazwiskiem zabierając się czym prędzej do pracy.
Nie była to jednak jego mocna strona i raz po raz prosił siostrę aby mu w czymś pomogła- skrzętniej lub mniej instruując jak posługiwać się tym programem.
To Elisabeth zajmowała się projektowaniem i 'dzióbaniem' w tego typu rzeczach, on sporadycznie się w nich bawił rysując raczej bliżej nieokreślone rzeczy, które najzwyczajniej w świecie były wynikiem frustracji i chęci uspokojenia się. Czemu wyżywał się w programie, a nie na prawdziwej kartce? Nie chciał marnować papieru- taki jest eko!
Jak bardzo się natrudził by wkleić perfekcyjnie wyciętego wcześniej z innego obrazu dinozaura(?) z językiem i wkleić je w tło, tego nikt się nie dowie- ale efekt jak najbardziej go zadowalał.

aha aha:
Elisabeth A. Cartier
Elisabeth A. Cartier
Fresh Blood Lost in the City
Ktoś tu wstał chyba lewą nogą i to wyjątkowo nie była ona sama. Uniosła w górę jedną brew, gdy nauczyciel zaczął drzeć na kawałki kawałek papieru. Skoro bardzo musiała..
Oderwała spojrzenie od nauczyciela, by przenieść je na brata. Skinęła głową i ruszyła za nim do ławki, które wybrał. Zajęła pierwsze lepsze miejsce i włączyła komputer jednym guzikiem.
Esej? Doprawdy? Już się nie mogła doczekać, żeby go napisać. O ile o nim nie zapomni, co jak jej się wydawało w chwili obecnej było bardzo prawdopodbne. Słysząc słowa Evana, uśmiechnęła się pod nosem i szturchnęła go lekko łokciem w łokieć.
Czekając aż system się włączy, wysłuchała poleceń, które wydał Mason.
Znalazła folder, założyła w nim nowy, opisany swoimi inicjałami. Tyle musiało wystarczyć. Znalazła program, w którym mieli dziś pracować. Naprawdę wolałaby mieć zajęcia po staremu, w domu. Strasznie się męczyła w tej ciasnej klasie... Zerknęła przelotnie w kierunku okna i tego co się za nim działo.
Minęła chwila, gdy zabrała się do pracy. W internecie znalazła dwa, odpowiadające jej obrazki. Przekopiowała je i zaczęła się bawić w przycinanie i odpowiednie ustawianie elementu, by pasował jak najlepiej.
Gdy uzyskała pożądany efekt, zapisała pracę i odsunęła od siebie zarówno myszkę, jak i klawiaturę.
Fotomontaż:
Odsunęła się do tyłu, opierając wygodnie plecami o oparcie. Nie trwało, to jednak długo, bo choć swoją pracę skończyła, to jeszcze była praca brata. Nachyliła się w kierunku Evana, by posłużyć mu radą, albo odpowiedzieć na jakieś pytanie na tyle cicho, żeby nie przeszkadzać nikomu dookoła. Choć z tego co zdążyła się zorientować, to większość już skończyła i teraz zajmowała się sobą. Ekspertem nie była, do swoich projektów używała najczęściej ołówka, a jeśli już robiła coś graficznie, to stosowała inne programy niż ten dzisiejszy na lekcji. Jednak zasada działania była dość podobna.
- Ładny dinozaur - parsknęła cicho, przyglądając się finalnemu zdjęciu na ekranie komputera u brata.
Anonymous
Gość
Gość
Wyglądało na to, że nauczyciel się wkurzył. Kiedy już trzasnął pięścią w stół, Keir pokiwał kilka razy głową. Mimo to najwyraźniej jego system obronny postanowił zawieść, gdy uniósł rękę.
- Jestem za drzwiami obrotowymi. I przepraszam panie psorze, co to są Katowice? - on był poważny. Jak nic patrząc na super skupioną minę tego debila, można było bez problemu stwierdzić, że jest całkowicie poważny. Gdy usłyszał o eseju wydał z siebie ciche (wcale nie było ciche) "hm", podpierdając podbródek ręką. Esej o historii animacji na następną lekcję? Nie zrozumiał tej dalszej części, ale grunt, że wpadł na doskonały pomysł.
Brakowało w tym momencie rozbłyskającej nad jego głową żarówki.
Więc po prostu nie przyjdzie na następną lekcję. Z ciebie to był czasem geniusz, Breaker. Ale przynajmniej udaje ci się nie przeklinać, gdy rozmawiasz z nauczycielami.
Folder, folder... o, faktycznie był. Imię i nazwisko się zgadzały, czyli nie podjebał nikomu siedzenia. Tyle sukcesów w ciągu jednej lekcji, a dopiero się zaczęła. Wyraźnie zadowolony, nachylił się nieznacznie w stronę Bentley.
- Hehehe Yonka, znają nas. - szturchnął ją łokciem zaczepnie, nim na jego twarzy zapanowało ostre skupienie. Fotomontaż. Dobra, o dziwo nawet on zrozumiał o co chodziło nauczycielowi. Aż chciałoby się wstać i klaskać, Keir coś zrozumiał!
Pyk, pyk, pyk. O dziwo jak na kogoś kto nigdy się tym nie zajmował szło mu całkiem sprawnie. A przynajmniej sam tak uważał. Klikał nieco bezsensownie na przeróżne opcje, dopóki nie uznał, że efekt go zadowala.
- Ehehehehehehe Yonka, ej. Yonka. - szturch szturch. Szturchał ją uparcie łokciem, cały czas wskazując na monitor.
Spoiler:
- Mój ziomek Brocollie. Bo BRO jak ziomek, brokuł i collie, czaisz. Hehehe, śmieszne co? - szczerzył się jak kretyn cały czas szturchając ją łokciem. Chyba polubi te intermedia.
Anonymous
Gość
Gość
Świetnie. Tak sądziła, że dzięki temu idiocie dostanie jej się jakaś kara, na którą on sam wzruszy ramionami, a Yona będzie musiała faktycznie robić to wypracowanie. Kto wie czy i także nie za niego. Wszystko, byle tylko uratować mu skórę. Co ona z nim miała...
I nawet nie zdążyła się porządnie rozsiąść, kiedy to została zaczepiona przez jakieś urocze stworzonko. Ledwie usłyszała Florence, ale do jej uszu dotarło jej nazwisko, dzięki czemu natychmiast doszło do niej czego chciała rzekoma Astley.
- Ach, jasne. Sorki - odparła z uśmiechem i podniosła zadek z miejsca, zaraz szturchając siedzącego obok siebie chłopaka. - Suwaj dupsko, Breaker - mruknęła stanowczo, a kiedy ogarnęła już jakoś siedzenia, rozpieprzyła się na krześle niczym królewna.
Westchnęła ciężko, kiedy drugoklasista zaczął coś do niej mówić, w ogóle go przy tym nie słuchając, aczkolwiek uniosła kciuk na znak, że to świetnie, fantastycznie i w ogóle cud miód malina. Otworzyła swój folder i włączyła program graficzny, nim przeciągnęła się, wyrzucając przy tym ręce w górę.
Fotomontaż. Przecież to nie było nic ciężkiego.
Manipulowała wszystkim całkiem prędko i sprawnie, jak to typowa młodzież mająca do czynienia z komputerami dosłownie codziennie. Przecież co chwila przepuszczała zdjęcia z telefonu przez głupie programy, wklejała na nie naklejki, ozdabiała licznymi wzorzystymi pędzlami, a na komputerze sklejała tyle zawstydzających kolaży na urodziny swoich znajomych na portalach społecznościowych, że można było dostać zawrotów głowy.
Jak wspominałam - nic ciężkiego.
I już kończyła, kiedy to poczuła wbijający się w jej ramię łokieć. Nie jakoś boleśnie, acz na tyle dawał o sobie znać, że już po krótkiej chwili zaczął ją irytować. Natychmiast zwróciła się w kierunku Aureliena, a tuż po tym we wskazanym przez niego kierunku.
- ... - chwyciła go za rękę, jakby dając mu znak, że wystarczy tego szturchania, nie racząc go jednak choćby najmniejszym spojrzeniem, skupiając całą swoją uwagę na monitorze używanego przez niego komputera. W końcu rozluźniła uścisk, w którym uwięziła nadgarstek Breakera, musząc objąć swój brzuch, kiedy tak po prostu wybuchnęła śmiechem. - Matko, Keir. To jest GENIALNE - przyznała, kiedy w końcu udało jej się uspokoić ten napad męczącego chichotu, wzdychając ciężko dla zwieńczenia sytuacji. Zaraz  z kolei wskazała podbródkiem na własną pracę, która niby także miała bawić, ale jakoś nie sądziła, żeby jej kreatywność wygrała z tą jego. A szkoda. Bo obrazeczek z typowym Breakerem był aż nadto prawdziwy.

cojarobie:
Dakota Lowe
Dakota Lowe
Fresh Blood Lost in the City
Pytania, pytania.. jedno jedyne i zasadnicze - gdzie są, kurwa, Katowice? Na dworcu w Londynie pewnie jest o wiele większy ruch!
Dakota, generalnie, alfą i omegą grafiki komputerowej nie był, jakby nie było - nigdy nie miał planów zajmowania się tym pochłaniającym czas dziadostwem, wolał robić rzeczy bardziej konstruktywniejsze, na ten przykład grać w Fifę; to była dobra alternatywa, jak dla niego.
Choć konkurencyjnie dobrą czynnością byłoby wkuwanie oczu w tę laskę po jego lewej stronie, aczkolwiek było to niezaprzeczalnie bardziej niebezpieczne, biorąc pod uwagę ryzyko powstania przeciwko Lowe’owi. Tak więc, usilnie próbując nie zatrzymywać wzroku na jej osobie, zajął się poleceniami nauczyciela, które dla niego było instrukcją obsługi budowy cepa, czy innego urządzenia rolniczo-bojowego. Chyba utworzyć folder umiał każdy idiota i średnio rozgarnięta małpa, bez obrazy oczywiście dla człekokształtnych, które umieją znacznie więcej od niektórych imbecyli (szympans w zoo pierze w bajorku jakieś tkaniny, Travitza nie potrafi umyć po sobie talerza, no sorry). Toteż swoje zadanie nr 1 wykonał w mniej niż 2 sekundy po uruchomieniu komputera i zalogowaniu się, podpisał się jako “Lowe”.
Teraz przyszło im robić część nieco bardziej skomplikowaną, to znaczy otworzyć Photoshopa i stworzyć coś jednego z dwóch cosiów. Upośledzony manualnie Dakota westchnął tak, że w jego głosie ewidentnie można było dostrzec nutkę zrezygnowania. Nie ma co, fotomontaż fotomontażem, ale, proszę Was, to było wyzwanie dla daltonisty, który musiał odpowiednio dobrać kolory, aby profesorek go nie zdemaskował, co jakimś wyczynem nie było. Większość jego rocznika już wiedziała o tym, że ten z modą, malarstwem i innymi takimi był na bakier, toteż stresować się musiał tylko przed nim, mając na uwadze to, że raczej w klasie jest zbyt szary, aby ktoś miał interes wydania go przed “majestat” tego wytatuowanego gbura ciskającego pięściami na lewo i prawo. Z całą pewnością wolał Lerhmanna, ten to przynajmniej znał się a żartach, nie będąc jednocześnie skurwysynem. Taki pozór dawał..
Choć wciąż miał problem z usytuowaniem swojego samoczynnie zjeżdżającego na piękność po jego lewicy wzroku na monitorze, zaczął rozkminiać. Dyskretnie wyciągnął sobie wydruk kolorów, którym miał porównywać kolory na swojej pracy, a ułożył go na biurku tak, aby być osłoniętym przez osobę siedzącą obok. I właściwie, odfrunął, chcąc wykrzesać cokolwiek z czeluści internetu, co byłoby godne obróbce graficznej, według niego przynajmniej.
Aczkolwiek, po zabawie z kolorami, które ni chuja, ale to proszę państwa, absolutnie do siebie nie pasowały, postanowił przetentegotwać obraz na odcienie szarości. Przecież nauczyciel nic nie wspominał, że to ma być w kolorze, no nie? Zapisał tam, gdzie trzeba i zadowolony.

Spoiler:
Anonymous
Gość
Gość
Już miała spłonąć rumieńcem i usunąć się w najdalszy kąt sali, ale dziewczyna okazała się być wyjątkowo miłą personą. Cóż, przynajmniej miłą do Flo, chociaż podobny zwrot do kumpla zapewne  w mniemaniu wszystkich normalnych ludzi też jest jak najbardziej koleżeński. W każdym razie Astley oszczędzono zapadnięcia się pod ziemię z powodu zignorowania bądź też zwykłego spławienia, choć Florence nie byłaby sobą gdyby nie spłonęła rumieńcem z samego faktu, że ktoś zwrócił uwagę na jej istnienie. I co gorsza, nie była to jedna osoba, bo poza dziewczyną był to jeszcze rozeźlony nauczyciel. Cóż, przynajmniej usiadła na swoim miejscu i zapisała sobie oczywiście w notatniku karne zadanie domowe po czym zabrała się do pracy. Niektórzy mogliby pomyśleć, że taka Flo ma wiele talentów i dzięki temu udało jej się zdobyć stypendium. Jeśli mowa o zwykłych przedmiotach to jak najbardziej była to prawda. Jeśli jednak ktokolwiek chciałby zaprzęgnąć Flo jako swojego grafika do bloga, stronki czy czegokolwiek to srogo by się zawiódł. Dziewczyna naprawdę się starała, wyszukiwała ogrom informacji, zbyt nieśmiała, żeby poprosić nauczyciela o pomoc. Nie po tym, jak się spóźniła na lekcję a nauczyciel wyglądał jak uosobienie sędziego Lyncha. Dlatego kiedy inni ochoczo zabrali się do pracy, ona wciąż męczyła się z poradnikami, a pod koniec lekcji zaprezentowała tylko to:
Spoiler:
Liam
Liam
Fresh Blood Lost in the City
- Katowice to takie ciasto - odpowiedział Keirowi zupełnie poważnie. I nawet przez chwilę zastanawiał się, czy chłopak da się strollować. Ale tylko przez chwilę.
Kiedy uczniowie wzięli się do roboty, Liam zajął się swoimi superważnymi sprawami. A mianowicie pyknął sobie kilka partyjek pasjansa. I kiedy jego znudzenie osiągnęło punkt kulminacyjny przez stłumione dłonią rozdzierające ziewnięcie, uznał, że czas na wykonanie zadania dobiegł końca.
- W porządku, aniołeczki. Czas zobaczyć, jakie potworki tam spłodziliście.
I wcale nie był to żart. Mason naprawdę nie oczekiwał zbyt wiele po swoich uczniach.
Podłączył projektor i na białej tablicy ukazał się pulpit nauczycielskiego komputera z ulubioną tapetą Liama. Mason znów ziewnął i zaczął przetrząsać foldery uczniów.
- A więc, co my tu mamy. Panna Astley - obwieścił i otworzył jej pracę. - Całkiem nieźle. Widzę, że umiesz korzystać z narzędzi służących do wycinania. Zapomniałaś jednak o dostosowaniu perspektywy. Kolory także błagają o pomstę do nieba. - Wyłączył obrazek i przeszedł do następnego. - Bentley. Chyba się nie zrozumieliśmy. Miał być fotomontaż, a nie graficzny fanserwis. Ale przynajmniej dopasowałaś kolory wklejonego obrazka do kolorów tła, a to się chwali. - Następny. - Breaker. Jezu Chryste. Chłopie, robiłeś to w paincie? Nie odpowiadaj - zdusił w zarodku jakąkolwiek próbę wytłumaczenia się. - Koleżanka Bentley po lekcjach wyjaśni ci, jak używać narzędzi zaznaczania - zdecydował natychmiast. Bo mógłby przysiąc, że gdyby sam miał Keirowi wszystko wyjaśniać, to w którymś momencie doszłoby do morderstwa.
- Jedziemy dalej. Butler. - Cudem powstrzymał się od rzucenia kurwą. - Ty też korzystałeś z painta? Dalej. Cartier Elisabeth. Ooo, chociaż jeden dobry fotomontaż. Zobaczmy, co u brata. Cartier Evan... - Liam odetchnął głęboko i policzył w myślach do dziesięciu.
Nie pomogło.
- Naprawdę jesteście spokrewnieni? Bo jeśli miałbym sugerować się waszymi pracami, to powiedziałbym, że Elisabeth jest tą zdolną, a ty jako niemowlę wyślizgnąłeś się mamie z kocyka. Na schodach. Co najmniej kilka razy - rzucił zimno, wciąż wpatrując się w tego graficznego potworka. - Dalej. Crozé. A cóż to, pusty folder? Jesteśmy ponad te głupie fotomontażyki? W porządku, może pani opuścić klasę. - I tak wyrzucił z zajęć pierwszą uczennicę. Jak to mawiają: pierwsze koty za płoty. - De Mont... Żabojad. No pięknie. Tu też pusto. Możesz dołączyć do koleżanki za drzwiami. Kto następny... Lowe. Co to ma być? Chyba kolega nie zrozumiał do końca zadania. Plama czerni to nie jest tło zrobione z innego zdjęcia. Też wypad z klasy - wyrzucił go siłą rozpędu. Zresztą Liam miał wrażenie, że mignęła mu w rękach chłopaka butelka wody, a przecież nauczyciel wyraźnie zaznaczył na początku lekcji, że za konsumpcję przy komputerach będzie bezlitośnie wyrzucał.
- Następny. Macbeth. - Wykonał bardzo wymowny gest. - Kolejny mistrz painta, co? - skomentował po dłuższej chwili i zaczął bębnić palcami w blat biurka. - Przejdźmy dalej. Serpent. Bardzo ładnie. - Gdyby Mason wiedział, że Ana tło narysowała, to by ją za to zbeształ, ale na całe szczęście dla dziewczyny Liam nie miał o niczym pojęcia. - Trists. Pięknie. Też jesteśmy za dobrzy w te klocki, żeby zniżać się do poziomu reszty? Możesz się spakować i pomachać nam na do widzenia. I ostatnia w kolejności - Vonneguth. Co my tu ma... Świetnie. W konkurencji na mistrza painta otrzymujesz medal z ziemniaka. To jest nawet gorsze niż praca pana Breakera.
Odetchnął głęboko i zapatrzył się w okno. A mógł teraz zwiedzać fiordy, robić zdjęcia dla National Geographic i mieć w dupie fakt, że powinien nieść kaganek oświaty.
Dobre sobie. W tym przypadku to chyba raczej miotacz płomieni.
Po naprawdę długiej chwili zwrócił spojrzenie na swoich podopiecznych.
- Jesteście beznadziejni i naprawdę nie wiem, co robicie na tych zajęciach, ale skoro już tu wylądowaliście, to nie ma rady. Zacznijmy zatem od początku. Panno Serpent, panno Cartier. Może któraś z was wyjaśni kolegom i koleżankom, dlaczego jestem tak rozczarowany ich pracami? - zagaił złowieszczo łagodnie.


Czas odpisu: do czwartku.
Kolejność: Elisabeth i Ana pierwsze (lub Ana i Elisabeth, jak wolicie), cała reszta dowolnie. Liam i tak będzie reagował w kolejności alfabetycznej.

PS Nie nakurwiajcie ścianą tekstu. ♥
Elisabeth A. Cartier
Elisabeth A. Cartier
Fresh Blood Lost in the City
Usiadła prosto na swoim krześle i zwróciła wzrok w kierunku rzutnika, na którym to po kolei zaczęły wyświetlać się prace pozostałych uczniów. Niektóre nie były wcale takie złe, jak to przedstawiał nauczyciel. Gdy doszła kolej do niej, kiwnęła jedynie głową. Jednakże, gdy pan Mason zaczął obrażać jej brata, wyprostowała się jak struna, zaciskając mocniej szczękę.
Rozluźniła ją dopiero, gdy nauczyciel przeszedł dalej z omawianiem prac. Spojrzała na Evana, a ten z łatwością mógł odczytać jej wzburzenie. To, że człowiek miał zły dzień nie dawało mu prawa do wyżywania się na swoich uczniach.
Mieli mu pokazać co umieją i dokładnie to zrobili. Liczą się chęci, czy coś.. Choć u niektórych dostrzegała kpinę z zadania, to jednak nie wszyscy podeszli w ten sposób do tematu.
Wywołana do odpowiedzi spojrzała w kierunku drugiej uczennicy, a potem na Liama.
- Byłabym wdzięczna, gdyby nie obrażał pan mojego brata, dziękuję - powiedziała spokojnie, zachowując grzeczność. Spojrzała jeszcze raz w kierunku rzutnika, przymykając jedno oko.
- Większość zdjęć jest niedobrze przycięta, a także nietrafnie użyte zostały efekty dodatkowe. - A przynajmniej tak jej się wydawało, że o to może chodzić nauczycielowi. Była również bardziej oczywista odpowiedź, którą sam podsunął, a brzmiałaby ona "bo użyli painta?". Byłaby ona jednak niestosowna i opryskliwa, a tego, jak wiadomo nie miała powodu używać.
Anonymous
Gość
Gość
Ana niewzruszona wpatrywała się w prace pozostałych uczniów, słuchając ich cichych opinii, oraz nauczyciela, który zdecydowanie nie pohamował się i tym razem w wyrażaniu swojego zdania. Zdziwiło ją jedynie to, że wyrzucił niektórych uczniów z zajęć. Zrozumiałaby, jeżeli chodziłoby tylko o osoby, które nie zastosowały się do jego zaleceń, przecież to było wyraźne olewnictwo. Jednak kiedy wyrzucił uczniów, którzy najwyraźniej się starali, nie mając za dobrych umiejętności, a przyszli na te zajęcia stanowczo je poprawić, Ana zmarszczyła brwi, spoglądając z ukosa na Masona, tak, by nie zauważył jej dezaprobaty. Nie chciała pakować się w konflikt. Nie była pewna, na co sobie może pozwolić, więc wolała po prostu ugryźć się w język i milczeć.
Gdy padło pytanie od strony nauczyciela w kierunku jej i Elisabeth, to ta druga odezwała się pierwsza. Ana wysłuchała jej, w międzyczasie odsuwając od siebie swój szkicownik. Zły kadr i efekty... Anastasia zastanowiła się przez moment, zerkając jeszcze na rzutnik. W końcu rozchyliła usta, nie odwracając jednak wzroku na nauczyciela.
- Wydaje mi się, że to nie wszystko i problem leży na wielu płaszczyznach. Nie tylko strony samego wykonania, ale i przemyślenia. Większość osób ćwiczenie wykonało... niepoważnie, w dosyć prześmiewczy sposób. Wpłynęło to na spłaszczenie rysunków, za ostre krawędzie i wymuszone wizje. Uszłoby to płazem, gdyby nie fakt, że większość nie postarała się o to, by wyrównać koloryt fotomontażu, wyoblić jego kontury. Możemy zapożyczyć obiekt z jakiegokolwiek źródła, następnie dostosowując jego światło i paletę barw, co jest w tym przypadku bardzo ważne. Nie można być w stanie dojrzeć, że coś zostało wklejone - wtedy fotomontaż jest zrobiony dobrze - urwała, czując, że nauczyciel zaraz uczepi się tego, że za dużo powiedziała i za dużo czasu stracili na nią. Chociaż, skoro wyrzucił taką liczbę uczniów - sporo też go zaoszczędził. Więc nie powinien mieć z tym problemu. Pod koniec wypowiedzi, spojrzała jeszcze na Masona, zachowując stuprocentową powagę i spokój na twarzy.
- Coś jeszcze? - zapytała pewnie, bo może o czymś zapomniała.
Solaire
Solaire
Fresh Blood Lost in the City
Oczekiwanie na moment, w którym nauczyciel łaskawie zacznie przeglądać prace, było dla mnie tak obrzydliwie nużące, że jeszcze chwila i zapewne bym zasnął. Dlatego też w momencie, w którym do moich uszu dotarł ten jakże przyjazny, perlisty głos pana Masona, uniosłem gwałtownie głowę i wbiłem w niego szczerze zaciekawione spojrzenie. Po chwili jednak przeniosłem całą swoją uwagę na białą tablicę, na której to po chwili ukazał się... bluescreen? No no no, gratulacje za poczucie humorku!
Kiedy tylko zreflektowałem się, że nauczyciel postanowił przeglądać nasze prace "publicznie", coś... coś we mnie pękło. Ociekające srakazmem i złośliwością słowa nauczyciela mdliły mnie coraz to intensywniej; aż do takiego stopnia, że naszła mnie szczera ochota bełtnąć soczyście prosto na bladą gębę szanownego pedagoga. Jednak przez cały jego wywód nawet nie drgnąłem. Tak, nawet w momencie, w którym ozwał mnie per "kolejnym mistrzem painta". Oceniając prace moich poprzedników zdążył mnie wystarczająco znieczulić na swoje chamskie dogryzki. I to chyba tym lepiej dla mnie, bo kto wie, może gdybym był pierwszy na liście do odstrzału bardziej by mnie to ubodło?
I.. wiem, że to głupie, ale dopiero w momencie, w którym Elisabeth zabrała głos, zdałem się ją zauważyć. Bezczelnie wytrzeszczyłem na nią oczy. Już kij z tym, co mówiła (to przecież nie tak, że zamierzałem wyciągnąć ze słów dziewczyn jakąkolwiek nauczkę) - jej sama obecność była dla mnie szokująca.
Dakota Lowe
Dakota Lowe
Fresh Blood Lost in the City


Ostatnio zmieniony przez DA dnia Nie Maj 01, 2016 11:30 am, w całości zmieniany 1 raz
Przez tego, kurwa, wielce jego mać profesora Lowe nie mógł się skupić na niziołkowatej modelce z PlayBoya w wersji dla Dakoty. Jakby był jej samym redaktorem naczelnym, cholera, i stworzył czasopismo dla innych Minimków. Chryste, okładka byłaby tak zajebista, że Anglik wziąłby się za dziennikars─.. “Ogarnij się, z metra cięty debilu, za wysokie progi na Twoje nogi.” ─ warknął do siebie w głowie, żeby odegnać od siebie rozmaite, powstańcze wizje. Czoło skonfrontował na wierzchem dłoni, aby jakkolwiek nad sobą zapanować, a to był błąd karygodny i niewybaczalny. Gdy twarz jasnowłosej zniknęła mu z kadru, on mimowolnie i przez zaledwie sekundę oglądał jej nogi pod biurkiem, które widział pod kątem, pod którym siedział.
No kurwa, przecież to horror. Dlaczego ona musiała pięknem konkurować z Sheridan? A może też była tak nieziemsko kochana? Albo bardziej? Ej no, moment, tak się da? Dakota, uspokój się, idioto.
Nie chcąc już podziwiać tego, co wyszło spod jej ręki, a to była dla niego czarna magia, choć zerkał co jakiś czas w jej monitor podczas pracy, spojrzał sobie przez prawe ramię, gdyż pani Serpent może się szybko zorientuje i pozna się na natrętnym wzroku chłopaka. Chociaż może już do tego przywykła..
I wtedy ujrzał bardzo suchego, wołającego jak turysta na środku pustyni o wodę, kwiatka. Płatki mu odpadały niemalże doszczętnie, jakby złapać dłonią liść, to ten złamałby się w pół, jak piszczel staruszki na nartach. I jak tu się nie ulitować? Brunet nie mając w zasięgu wzroku butelki z kranówą, wyjął swoją mineralną z tego szmatławca zwanego potocznie plecakiem, który przeżył okres wojny i okupacji (a przynajmniej tak można było wnioskować po naderwanych elementach), po czym czerwonooki wlał po kryjomu trochę wody do ziemi suchej jak pieprz. No cóż, zresztą, nie pił, pomagał klasowej florze, więc nie wiedział, po co się z tym tak kamufluje.
I tak się wykręcając do parapetu, usłyszał głos tego starego capa. A im dłużej ten mielił jęzorem, tym większą ochotę na obicie mu tej parszywej mordy wykazywał Lowe. No, przynajmniej dwie prace mu się podobały i jedną z nich była praca.. Matko, jak ona ma ba imię? No, Dakota, przypomnij sobie..
Ale nie mógł przez ilość przekleństw, jaka cisnęła mu się na usta, gdy słuchał tego imbecyla. Umówmy się, Dakota nie był przyjacielem świata, natomiast chyba miał prawo się nieco wkurwić, gdy ten chuj nagiął granicę jego wytrzymałości na skurwysyństwo.
I jeszcze to pierdolenie tych dwóch. O ile ta Cartier jeszcze broniła brata, tak przemiła koleżaneczka po jego lewej miała najwidoczniej wszystko w dupie. Nic, ino klaskać, zajebista postawa, jednak nie będziesz w mojej odsłonie PB, lala.
Pan ma jakiś problem ze sobą, bo to jest aż, kurwa, śmieszne, co tu się odjebało. ─  aż wstał, zarzucając plecak na ramię, lecz zapomniał wziąć ze sobą swojej kolorowej ściągi, która została na jego biurku. ─ Zajebisty poziom nauczania, najbardziej wyrafinowane żarty, ogólnie, wśród tych “debili” może znajdzie się ktoś, kto to nagrywał. Na przykład  ten pański “Żabojad” albo “dziecko, co się z kocyka wyślizgnęło”. Ja więcej tego neutralnego, nic niewnoszącego pierdolenia nie zdzierżę. ─ i tu rzucił wzrok przemawiającym wcześniej dziewczynom. ─ Pozdro, elo.
I jak stał, tak wyszedł. Jebać taki system. Oby następne zajęcia prowadził ktoś, komu żona daje albo po prostu ktoś mniej pierdolnięty, bo dowcipy na temat narodowości są poniżej poziomu.
Sponsored content
Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach