▲▼
First topic message reminder :
Jak sama nazwa wskazuje, jest to otoczenie znajdujące się nieopodal głównej bramy szkolnej, prowadzącej wprost na dziedziniec. Tędy każdy uczeń zmuszony jest przejść, chcąc dostać się do różnych zakątków szkolnych z zewnątrz.
Przed bramą znajduje się hałaśliwa ulica, jednak spora odległość jej od budynku szkoły oraz bujna roślinność sprawiają, że odgłosy nie są tak uciążliwe, o ile momentami w ogóle dochodzą do murów.
Brama jest wielka, metalowa, otwarta na oścież do środka.
.3.
Jak sama nazwa wskazuje, jest to otoczenie znajdujące się nieopodal głównej bramy szkolnej, prowadzącej wprost na dziedziniec. Tędy każdy uczeń zmuszony jest przejść, chcąc dostać się do różnych zakątków szkolnych z zewnątrz.
Przed bramą znajduje się hałaśliwa ulica, jednak spora odległość jej od budynku szkoły oraz bujna roślinność sprawiają, że odgłosy nie są tak uciążliwe, o ile momentami w ogóle dochodzą do murów.
Brama jest wielka, metalowa, otwarta na oścież do środka.
.3.
[Wybaczta za bloka, mega bloka ;-;]
Zagalopowała się i to bardzo mocno. Nie chciała przecież, by nowa pomyślała sobie, że ta szkoła należy do tych mniej bezpiecznych. Powinna chyba jakoś bardziej dobierać odpowiednie słowa odnośnie do tego, co chce powiedzieć. Ach! Głupia...głupia...jakby tu wyjść z tej sytuacji. Podrapała się lekko zakłopotana i głupkowato się do niej uśmiechnęła.
- to nie tak, że coś ci tu grozi. Wracałam z treningu i zwyczajnie ktoś chciał zrobić coś, na co nie miałam ochoty. A co do unikalności, być może bym szanowała, gdyby faktycznie był mój. Niestety jest to tylko powinięta własność szkoły.
Jak tak pomyśleć, to chyba powinna go zwrócić już dawno temu. Ba! Jednak jeśli wyjdzie na jaw fakt, że to ona go „pożyczyła” to zapewne wpadnie w małe kłopoty. Tak więc jeszcze trochę potrwa, zanim to zrobi.
- jeśli chcesz być popularna to nic mi do tego, zwyczajnie nie wyglądałaś mi znajomo. Jeśli źle to zabrzmiało, to wybacz. A i możesz mi mówić Nika.
Nie chciała jej urazić, nazywając ją „nowa”, a więc jej przeprosiny były zwyczajnie formalnym gestem, a nie realnym przeproszeniem za popełnienie błędu.
- co do bro...
Chciała coś jeszcze powiedzieć, lecz jej wypowiedź została przerwana przez kolejną przybyłą duszyczkę (serio?), czy to miejsce serio było aż tak popularne? Chwilę temu nie było tu ani żywej duszy, a teraz? No dobrze, to nie tak, iż narzeka z tego powodu! Oczywiście, że nie! Im więcej osób tym lepiej, prawda?
- to własność klubu kendo, a więc w sumie można z tym paradować w szkole. A przynajmniej tak mi się wydaje. Więc jakby kto pytał, nikt nie widział tego drewnianego patyka.
Uśmiechnęła się do przybyłego chłopaka i przystawiła na chwilę palec do swoich ust. Czy powinna znowu tłumaczyć, dlaczego w sumie ma go teraz w swoich dłoniach? A kij! Zwyczajnie powie, że wszystko ok i wystarczy, prawda?
- sama umiem o siebie zadbać, ale dziękuje za radę i możesz do mnie mówić Nika.
To już chyba trzeci raz jak musi się dziś przedstawiać. Oczywiście nie powie swoich prawdziwych danych osobowych, bo lepiej nie ryzykować, prawda?
[I znowu! Czekałem miesiąc na odpis jednej z dwóch osób w tym temacie, a z racji iż nikt nie napisał nie pozostaje mi nic innego jak uznać, że Naośka znowu sobie poszła z jakiegoś tam powodu (to smutne ;-;)]
z/t
Zagalopowała się i to bardzo mocno. Nie chciała przecież, by nowa pomyślała sobie, że ta szkoła należy do tych mniej bezpiecznych. Powinna chyba jakoś bardziej dobierać odpowiednie słowa odnośnie do tego, co chce powiedzieć. Ach! Głupia...głupia...jakby tu wyjść z tej sytuacji. Podrapała się lekko zakłopotana i głupkowato się do niej uśmiechnęła.
- to nie tak, że coś ci tu grozi. Wracałam z treningu i zwyczajnie ktoś chciał zrobić coś, na co nie miałam ochoty. A co do unikalności, być może bym szanowała, gdyby faktycznie był mój. Niestety jest to tylko powinięta własność szkoły.
Jak tak pomyśleć, to chyba powinna go zwrócić już dawno temu. Ba! Jednak jeśli wyjdzie na jaw fakt, że to ona go „pożyczyła” to zapewne wpadnie w małe kłopoty. Tak więc jeszcze trochę potrwa, zanim to zrobi.
- jeśli chcesz być popularna to nic mi do tego, zwyczajnie nie wyglądałaś mi znajomo. Jeśli źle to zabrzmiało, to wybacz. A i możesz mi mówić Nika.
Nie chciała jej urazić, nazywając ją „nowa”, a więc jej przeprosiny były zwyczajnie formalnym gestem, a nie realnym przeproszeniem za popełnienie błędu.
- co do bro...
Chciała coś jeszcze powiedzieć, lecz jej wypowiedź została przerwana przez kolejną przybyłą duszyczkę (serio?), czy to miejsce serio było aż tak popularne? Chwilę temu nie było tu ani żywej duszy, a teraz? No dobrze, to nie tak, iż narzeka z tego powodu! Oczywiście, że nie! Im więcej osób tym lepiej, prawda?
- to własność klubu kendo, a więc w sumie można z tym paradować w szkole. A przynajmniej tak mi się wydaje. Więc jakby kto pytał, nikt nie widział tego drewnianego patyka.
Uśmiechnęła się do przybyłego chłopaka i przystawiła na chwilę palec do swoich ust. Czy powinna znowu tłumaczyć, dlaczego w sumie ma go teraz w swoich dłoniach? A kij! Zwyczajnie powie, że wszystko ok i wystarczy, prawda?
- sama umiem o siebie zadbać, ale dziękuje za radę i możesz do mnie mówić Nika.
To już chyba trzeci raz jak musi się dziś przedstawiać. Oczywiście nie powie swoich prawdziwych danych osobowych, bo lepiej nie ryzykować, prawda?
[I znowu! Czekałem miesiąc na odpis jednej z dwóch osób w tym temacie, a z racji iż nikt nie napisał nie pozostaje mi nic innego jak uznać, że Naośka znowu sobie poszła z jakiegoś tam powodu (to smutne ;-;)]
z/t
Michael od dłuższego czasu kręcił się bez większego celu po terenie szkoły. Dlaczego? To bardzo proste. Najzwyczajniej w świecie po raz dziesięciotysięczny się zgubił. Wszystko byłoby świetnie, gdyby chodził do jakiejś małej prywatnej szkółki, która miała ledwo jedną czternastoosobową klasę mieszczącą się w dwudziestu metrach kwadratowych. Ale Riverdale? Podniósł wzrok na gigantyczny budynek, mając wrażenie, że od samego tego widoku kręci mu się w głowie. W tym momencie zdecydowanie żałował, że nie wziął ze sobą swojego psa. Nie pogardziłby jakimkolwiek towarzystwem, a jednocześnie miał wyraźne opory przed podejściem do kogoś i zwyczajnym zagadaniem. Koniec końców zakręcił się dookoła i przeszedł ostrożnie w stronę pobliskiego murku, by usiąść na nim wpatrując się z uwagą we własny telefon. Przeglądał powoli wszystkie wiadomości po kolei, czasem zatrzymując wzrok na tych starszych, mimo że czytał je już po dwanaście razy. Problem w tym, że kilka z nich dotyczyło nadal nierozwiązanych spraw. Na samo wspomnienie o tym, jak jego pupil 'zaatakował' pełnią miłości Sheridan Paige, miał wrażenie że serce staje mu w piersi.
Zaskakującym było jedynie to, że minęły już ponad dwa tygodnie - przynajmniej tak mu się wydawało - a on nadal nie dostał żadnego pozwu. Był przekonany, że ktoś tak sławny jak ona bez problemu mógł uzyskać jego dane. Zwłaszcza że, nie oszukujmy się, Bambi był wyjątkowo roztargniony. W końcu jeszcze jakiś czas temu w kompletnie głupi sposób umieścił na Instagramie swój numer telefonu, co prędko wykorzystał jeden z bardziej wścibskich uczniów Riverdale. Który na jego nieszczęście chyba przyjaźnił się z Sheridan. Kto wie, może nawet teraz go obserwowali? Rozejrzał się uważnie dookoła, zupełnie jakby zza krzaków miał wyskoczyć dziki reporter robiący mu zdjęcia z okrzykami "Aha, teraz już nigdy nie skrzywdzisz panny Paige!". A on naprawdę nie chciał. Był niewinny.
Westchnął ciężko pochylając się nieco niżej. Słaba prezentacja jak na kogoś z klasy A.
Zaskakującym było jedynie to, że minęły już ponad dwa tygodnie - przynajmniej tak mu się wydawało - a on nadal nie dostał żadnego pozwu. Był przekonany, że ktoś tak sławny jak ona bez problemu mógł uzyskać jego dane. Zwłaszcza że, nie oszukujmy się, Bambi był wyjątkowo roztargniony. W końcu jeszcze jakiś czas temu w kompletnie głupi sposób umieścił na Instagramie swój numer telefonu, co prędko wykorzystał jeden z bardziej wścibskich uczniów Riverdale. Który na jego nieszczęście chyba przyjaźnił się z Sheridan. Kto wie, może nawet teraz go obserwowali? Rozejrzał się uważnie dookoła, zupełnie jakby zza krzaków miał wyskoczyć dziki reporter robiący mu zdjęcia z okrzykami "Aha, teraz już nigdy nie skrzywdzisz panny Paige!". A on naprawdę nie chciał. Był niewinny.
Westchnął ciężko pochylając się nieco niżej. Słaba prezentacja jak na kogoś z klasy A.
Przekraczając próg akademika Victor poczuł uderzenia świeżego powietrza. Musiał stanąć i wziąć głęboki oddech. Nie był z nikim umówiony bo i nie znał nikogo więc nie musiał się spieszyć. Słońce wędrowało ku zachodowi i nie zapowiadało się na opady deszczu. Tym lepiej dla niego bo po pierwsze nigdy nie nosił parasola jak jakaś ciota, a po drugie dłużej będzie mógł zabawić w centrum. Jeśli w ogóle tam dotrze! Jedynym racjonalnym wyjściem z sytuacji, w której chcesz gdzieś iść bez znajomości terenu, jest wyciągnięcie telefonu i odpalenie google. Wujek zawsze zrozumie i wskaże dobrą drogę. Tylko trzeba go trochę wyciszyć żeby nie zachowywać się jak standardowy chinol na wycieczce. Jeszcze aparatu mu brakuje na szyję.
Wyposażony w najprostszą i najtrafniejszą mapę ever, skierował swoje kroki w stronę bramy. Najpierw trzeba wyjść z terenu szkoły żeby zacząć marzyć o mieście. Jasne i oczywiste, no nie? I tutaj wypadałoby opisać, jak to wszystko poszło zgodnie z planem ale wtedy nie byłaby to historia naszego Victora, który co robił przez całą podróż tutaj? A no jak 99,9% nastolatków siedział z telefonem przyspawanym do dłoni. Nic więc dziwnego, że jeszcze parę minut a jego urządzenie zasmuci go widokiem czarnego ekranu. Uświadamiając sobie ten fakt, zatrzymał się i wyłączył nawigację. W sumie mógłby mieć wywalone na ten złom będąc u siebie ale w obcym mieście dobrze jest móc zadzwonić chociażby po pomoc w sytuacji gdy całkiem przypadkiem zostaniesz ofiarą nożownika na przykład. Nigdy nie wiadomo co przyniesie dzień.
Pozbawiony głównego źródła wiedzy, rozejrzał się uważnie lokalizując jakiegoś smutasa na murku. Wyglądał na dość zmartwionego. Był początek roku więc chyba go nie wylali?
Siema, powiedz mi jak dojść do miasta. Właśnie tu dotarłem i niespecjalnie mam ochotę siedzieć w pokoju.
Wyjaśnił co by nie wyjść na kogoś z zaawansowanym zanikiem pamięci. Mając w kieszeni trochę towaru może uda mu się uhandlować małe co nieco. Lewa kasa jest zawsze spoko. W przyszłości może pomyśli nad terenem akademika ale teraz jest zbyt wcześnie. W końcu teren może być już zajęty. W XXI wieku dragi są łatwo dostępne tym bardziej, że kojarzą się z łatwym zyskiem. Chętnych na prosty hajs nigdy nie brakowało i brakować nie będzie.
Wyposażony w najprostszą i najtrafniejszą mapę ever, skierował swoje kroki w stronę bramy. Najpierw trzeba wyjść z terenu szkoły żeby zacząć marzyć o mieście. Jasne i oczywiste, no nie? I tutaj wypadałoby opisać, jak to wszystko poszło zgodnie z planem ale wtedy nie byłaby to historia naszego Victora, który co robił przez całą podróż tutaj? A no jak 99,9% nastolatków siedział z telefonem przyspawanym do dłoni. Nic więc dziwnego, że jeszcze parę minut a jego urządzenie zasmuci go widokiem czarnego ekranu. Uświadamiając sobie ten fakt, zatrzymał się i wyłączył nawigację. W sumie mógłby mieć wywalone na ten złom będąc u siebie ale w obcym mieście dobrze jest móc zadzwonić chociażby po pomoc w sytuacji gdy całkiem przypadkiem zostaniesz ofiarą nożownika na przykład. Nigdy nie wiadomo co przyniesie dzień.
Pozbawiony głównego źródła wiedzy, rozejrzał się uważnie lokalizując jakiegoś smutasa na murku. Wyglądał na dość zmartwionego. Był początek roku więc chyba go nie wylali?
Siema, powiedz mi jak dojść do miasta. Właśnie tu dotarłem i niespecjalnie mam ochotę siedzieć w pokoju.
Wyjaśnił co by nie wyjść na kogoś z zaawansowanym zanikiem pamięci. Mając w kieszeni trochę towaru może uda mu się uhandlować małe co nieco. Lewa kasa jest zawsze spoko. W przyszłości może pomyśli nad terenem akademika ale teraz jest zbyt wcześnie. W końcu teren może być już zajęty. W XXI wieku dragi są łatwo dostępne tym bardziej, że kojarzą się z łatwym zyskiem. Chętnych na prosty hajs nigdy nie brakowało i brakować nie będzie.
Zapewne siedziałby tak na murku jeszcze przez kilkanaście następnych minut, nawet nie racząc podnieść wzroku do góry. Jakby nie patrzeć, już wcześniej próbował kogoś w ten sposób zaczepić, ale ludzie byli zbyt zaaferowani własnymi sprawami, by zwrócić uwagę na nieśmiałego Bambiego. Nie żeby w ogóle sprawiał takie wrażenie na pierwszy rzut oka. Sto osiemdziesiąt pięć centymetrów umięśnionego chłopa przywodziło raczej na myśl rasowego sportowca, a nie szarą myszkę chowającą się pod miotłą. Po polubieniu pięćdziesiątego z kolei śmiesznego filmiku z psami, podrapał się po policzku, gdy padł na niego czyjś cień. Wzdrygnął się nieznacznie mając jedynie nadzieję, że nie zajął ulubionego miejsca jakiegoś delikwenta. Spotkał się kiedyś z podobną sytuacją w autobusie. Siedział sobie spokojnie pod jednym z okien, a tu nagle starsza pani zaczyna wydzierać się na siedzącego przed nim chłopaka, że to jej miejsce i jak on śmie na nim siadać. Bo ona jeździ tym autobusem od piętnastu lat i zawsze siedzi w tym samym miejscu. Tak jakby nie mogła zwyczajnie poprosić, przecież siedzenia w komunikacji miejskiej nie były podpisywane.
Całe szczęście chodziło zgoła o coś innego, a gdy tylko usłyszał z czym dokładniej miał problem mówiący do niego chłopak, momentalnie się ożywił. Nawet jeśli na pierwszy rzut oka nie był w stanie ocenić czy przynależał do typów spod ciemnej gwiazdy, czy też wręcz przeciwnie. Mimo to schował telefon do kieszeni bluzy, wsuwając do nich również dłonie i wstał spokojnie, przekrzywiając nieznacznie głowę na bok.
— Szukasz czegoś konkretnego? Miasto jest dość spore — zażartował ostrożnie. Jakby nie patrzeć, nie miał zielonego pojęcia z kim ma do czynienia. Jeszcze zaraz się okaże, że chłopak wyciągnie nóż i poderżnie mu gardło w ciemnym zaułku.
Ogarnij siebie i swoją manię prześladowczą, Bambi. Nie wszyscy ludzie są chodzącymi mordercami w stanie spoczynku.
— Jeśli chcesz mogę ci pokazać kilka najpopularniejszych punktów, do których udają się inni. Choć wiadomo, nie wiem co dokładnie cię interesuje. Park, centrum handlowe, jakaś dobra kawiarnia, pub, klub, boisko, biblioteka — ostatnie słowo wypowiedział z nieco mniejszym przekonaniem. Wizualnie chłopak nieszczególnie pasował mu na mola książkowego. Nie żeby oceniał książki po okładce.
No dobra, może trochę to robił. Ale w sumie to całkowicie normalne, w końcu każdy najpierw zwracał uwagę na wygląd.
Całe szczęście chodziło zgoła o coś innego, a gdy tylko usłyszał z czym dokładniej miał problem mówiący do niego chłopak, momentalnie się ożywił. Nawet jeśli na pierwszy rzut oka nie był w stanie ocenić czy przynależał do typów spod ciemnej gwiazdy, czy też wręcz przeciwnie. Mimo to schował telefon do kieszeni bluzy, wsuwając do nich również dłonie i wstał spokojnie, przekrzywiając nieznacznie głowę na bok.
— Szukasz czegoś konkretnego? Miasto jest dość spore — zażartował ostrożnie. Jakby nie patrzeć, nie miał zielonego pojęcia z kim ma do czynienia. Jeszcze zaraz się okaże, że chłopak wyciągnie nóż i poderżnie mu gardło w ciemnym zaułku.
Ogarnij siebie i swoją manię prześladowczą, Bambi. Nie wszyscy ludzie są chodzącymi mordercami w stanie spoczynku.
— Jeśli chcesz mogę ci pokazać kilka najpopularniejszych punktów, do których udają się inni. Choć wiadomo, nie wiem co dokładnie cię interesuje. Park, centrum handlowe, jakaś dobra kawiarnia, pub, klub, boisko, biblioteka — ostatnie słowo wypowiedział z nieco mniejszym przekonaniem. Wizualnie chłopak nieszczególnie pasował mu na mola książkowego. Nie żeby oceniał książki po okładce.
No dobra, może trochę to robił. Ale w sumie to całkowicie normalne, w końcu każdy najpierw zwracał uwagę na wygląd.
Chłopak siedzący samotnie na murku raczej nie mógł spodziewać się nikogo. Zaskoczony pojawieniem się intruza aż nieco podskoczył co nie uszło uwadze ciemnowłosego. Nie skomentował tego chociaż miał potworną ochotę. W ten sposób mógłby przestraszyć potencjalnego kierownika wycieczki a tego przecież nie chciał. Zamiast drwić z zaskoczenia uczniaka, cierpliwie czekał aż ogarnie otaczającą go rzeczywistość i podniesie cztery litery z tego muru. Babcia Oskiego zaraz zarzuciłaby tekst typu Zaraz wilka dostaniesz . Czymkolwiek to schorzenie owiane legendą miałoby być.
Centrum i może na dobry początek jakiś bar
Nawet jeśli sprzedaż alkoholu jest niedozwolona na terenie szkoły to kto powiedział, że ta sama zasada odnosi się do całego miasta? Mając w kieszeni lewy dowód i lico, które bardziej przypominało kogoś w okolicy 25 lat, miał pewność, że bez problemu kupi to co będzie chciał. A miał ochotę na piwo prosto z nalewaka. Nie żadne butelkowe, nawet wyciągnięte prosto z lodówki. Nie dziś. W końcu przyjazd i jakby nie patrzeć nowe życie trzeba jakoś uczcić.
Napijesz się ze mną?
Zaproponował pomijając pierwsze wrażenie jakie odniósł w stosunku do chłopaczka. Nieco wylękniony, zmieszany a już na pewno zaskoczony. Może to tylko jego mylne odczucia? Nie dając się im zwieść rzucił luźną propozycję. To chyba jedna z popularniejszych metod spędzania czasu przez dwóch facetów nie licząc naturalnie grania godzinami na konsoli. Ej... a może on sobie coś pomyślał?! No, no wiecie o co chodzi.
Tylko nie myśl, że zapraszam Cię na randkę
Żeby nastała jasność co do tego wyjścia musiał dorzucić pół żartem, pół serio, małe sprostowanie. Cholera wie czy ten tu nie ugania się za facetami. W końcu nie każdy gej musi nosić obcisłe rury i mieć głos kastrowanego dziesięciolatka.
Bibliotekę zwiedzimy innym razem. Victor jestem.
Wyciągnął dłoń aby zamknąć ją w mocnym uścisku na łapie nowego ziomka. Nawet jeśli nie był typem, który lubi być w centrum uwagi to może pomoże wkręcić się nowemu w towarzystwo. I co najważniejsze, może zna jakieś fajne laski!
Centrum i może na dobry początek jakiś bar
Nawet jeśli sprzedaż alkoholu jest niedozwolona na terenie szkoły to kto powiedział, że ta sama zasada odnosi się do całego miasta? Mając w kieszeni lewy dowód i lico, które bardziej przypominało kogoś w okolicy 25 lat, miał pewność, że bez problemu kupi to co będzie chciał. A miał ochotę na piwo prosto z nalewaka. Nie żadne butelkowe, nawet wyciągnięte prosto z lodówki. Nie dziś. W końcu przyjazd i jakby nie patrzeć nowe życie trzeba jakoś uczcić.
Napijesz się ze mną?
Zaproponował pomijając pierwsze wrażenie jakie odniósł w stosunku do chłopaczka. Nieco wylękniony, zmieszany a już na pewno zaskoczony. Może to tylko jego mylne odczucia? Nie dając się im zwieść rzucił luźną propozycję. To chyba jedna z popularniejszych metod spędzania czasu przez dwóch facetów nie licząc naturalnie grania godzinami na konsoli. Ej... a może on sobie coś pomyślał?! No, no wiecie o co chodzi.
Tylko nie myśl, że zapraszam Cię na randkę
Żeby nastała jasność co do tego wyjścia musiał dorzucić pół żartem, pół serio, małe sprostowanie. Cholera wie czy ten tu nie ugania się za facetami. W końcu nie każdy gej musi nosić obcisłe rury i mieć głos kastrowanego dziesięciolatka.
Bibliotekę zwiedzimy innym razem. Victor jestem.
Wyciągnął dłoń aby zamknąć ją w mocnym uścisku na łapie nowego ziomka. Nawet jeśli nie był typem, który lubi być w centrum uwagi to może pomoże wkręcić się nowemu w towarzystwo. I co najważniejsze, może zna jakieś fajne laski!
Gdyby rzeczywiście postraszyć go wilkiem, pewnie zerwałby się dużo, dużo szybciej. W jego życiu nieco zabrakło poczciwych tekstów babuszki, która przestrzegałaby go przed złem tego świata. Ile razy wyobrażał sobie jak by to było?
— Centrum, jasne — kiwnął głową, mimo wszystko wyciągając na chwilę telefon, by wstukać coś na ekranie. Nawet jeśli wiedział gdzie co jest, zdecydowanie wolał sobie wcześniej przypomnieć. Ostatecznie wydał z siebie zamyślony pomruk.
— Ogólnie centrum raczej słynie z klubów, ale "Lisia Nora" powinna spełnić swoje zadanie — acz na samo słowo 'fox', jego wnętrzności skręciły się w supeł. To tylko nazwa miejsca, Bambi. Żaden lis nie wyskoczy na ciebie zza rogu. Przecież przechodziłeś tamtędy już kilka razy, a skoro masz towarzystwo, wejście tam nie będzie większym problemem. Właśnie tak.
"Napijesz się ze mną?"
Mrugnął kilka razy, zupełnie jakby nie do końca docierało do niego czy aby na pewno mówił do niego. Rozejrzał się mało dyskretnie na boki. Nie no, jednak mówił do niego.
— Pewnie, czemu nie? — Michael nie miał najmocniejszej głowy do alkoholu, ale piwo zdecydowanie mu nie zaszkodzi. Na samą myśl, że w końcu uda mu się wyrwać na miasto i zrobić coś ciekawszego, uśmiechnął się nieznacznie. Choć zaraz ten uśmiech momentalnie zniknął zastąpiony wyraźnym przerażeniem.
— C-c-co — i tak oto w przeciągu dwóch sekund Michael zrobił się czerwony jak burak, gdy usłyszał magiczne słowa na temat nie-randki. Zaraz zawału dostanie i tu zejdzie.
— N-n-nie no, mam dziewczynę — powiedział na wszelki wypadek, unosząc nawet telefon, by pokazać mu swoją tapetę telefonu, na której ustawił sobie swoją dziewczynę. Tak drobną i uroczą, że wyglądała na jakieś piętnaście lat. Zresztą kij wie Bambiego, może naprawdę tyle miała z jego upodobaniem do wszystkiego co małe i słodkie. Odetchnął kilka razy, by wyzbyć się resztek zażenowania.
— Michael. Ale wszyscy na mnie mówią Bambi — uścisnął krótko jego dłoń, zaraz zwracając się w stronę bramy — To jak, Lisia Nora? Chociaż któregoś dnia musisz się wybrać do Saturday na Wschodzie. Jest czynny do 4 nad ranem i w każdy piątek organizują karaoke, więc można się pośmiać. Albo powygłupiać. Zależy do której kategorii ludzi należysz.
— Centrum, jasne — kiwnął głową, mimo wszystko wyciągając na chwilę telefon, by wstukać coś na ekranie. Nawet jeśli wiedział gdzie co jest, zdecydowanie wolał sobie wcześniej przypomnieć. Ostatecznie wydał z siebie zamyślony pomruk.
— Ogólnie centrum raczej słynie z klubów, ale "Lisia Nora" powinna spełnić swoje zadanie — acz na samo słowo 'fox', jego wnętrzności skręciły się w supeł. To tylko nazwa miejsca, Bambi. Żaden lis nie wyskoczy na ciebie zza rogu. Przecież przechodziłeś tamtędy już kilka razy, a skoro masz towarzystwo, wejście tam nie będzie większym problemem. Właśnie tak.
"Napijesz się ze mną?"
Mrugnął kilka razy, zupełnie jakby nie do końca docierało do niego czy aby na pewno mówił do niego. Rozejrzał się mało dyskretnie na boki. Nie no, jednak mówił do niego.
— Pewnie, czemu nie? — Michael nie miał najmocniejszej głowy do alkoholu, ale piwo zdecydowanie mu nie zaszkodzi. Na samą myśl, że w końcu uda mu się wyrwać na miasto i zrobić coś ciekawszego, uśmiechnął się nieznacznie. Choć zaraz ten uśmiech momentalnie zniknął zastąpiony wyraźnym przerażeniem.
— C-c-co — i tak oto w przeciągu dwóch sekund Michael zrobił się czerwony jak burak, gdy usłyszał magiczne słowa na temat nie-randki. Zaraz zawału dostanie i tu zejdzie.
— N-n-nie no, mam dziewczynę — powiedział na wszelki wypadek, unosząc nawet telefon, by pokazać mu swoją tapetę telefonu, na której ustawił sobie swoją dziewczynę. Tak drobną i uroczą, że wyglądała na jakieś piętnaście lat. Zresztą kij wie Bambiego, może naprawdę tyle miała z jego upodobaniem do wszystkiego co małe i słodkie. Odetchnął kilka razy, by wyzbyć się resztek zażenowania.
— Michael. Ale wszyscy na mnie mówią Bambi — uścisnął krótko jego dłoń, zaraz zwracając się w stronę bramy — To jak, Lisia Nora? Chociaż któregoś dnia musisz się wybrać do Saturday na Wschodzie. Jest czynny do 4 nad ranem i w każdy piątek organizują karaoke, więc można się pośmiać. Albo powygłupiać. Zależy do której kategorii ludzi należysz.
Lisia Nora
Powtórzył jak jakaś papuga zamyślając się chwilę nad samą nazwą lokalu, która nie zdradzała zbyt wiele. Nora było odpowiednim dla niego wyrażeniem. Nie oczekiwał luksusu bo i nie było go na niego stać. Zwykła knajpa, w której nie oberwie za całkiem nieznaną tam mordę, byłaby ekstra. Obaw co do wątpliwej jakości baru też nie mógł mieć. Chyba, że Bambi to typ, który jest doskonałym aktorem i pod płaszczykiem niewinności i ogólnego zakłopotania całym życiem, skrywa postać prawdziwego skurwiela. Wierzycie w to? Bo ja nie.
No to spoko, chodźmy.
Już miał dawać krok przed siebie kiedy jego przewodniczka nagle zaczęła panikować. Co tym razem? Victor obrócił się w stronę zdenerwowanego gościa z dość kamienną twarzą. Jak tak dalej pójdzie to nigdy nie ruszą w miasto, a wiadomo, że czas nigdy nie umyka szybciej niż wtedy gdy jest wolny!
Ty masz dziewczynę?
Obie ciemne brwi powędrowały ku górze dając wyraz głębokiego, aczkolwiek niemego zdziwienia. Chyba nie trzeba pytać kto w tym związku nosi spodnie. A jeśli nawet on to… klękajcie narody, piekło zamarzło! Jakby tego było mało, nastąpiła wizualizacja. Zbliżywszy nieznacznie twarz do wyświetlacza dużego telefonu, czarnowłosy szybko wysnuł kilka wniosków a niektóre nawet odważył się rzucić głośno.
Miała w tym roku pierwszą komunię? Wiesz, że seks z dziećmi poniżej 15 roku życia karany jest więzieniem?
Istota na tapecie wyglądała naprawdę tak dziecinnie, że można byłoby wsadzić ją między gówniarzy z początkowych etapów nauczania. Słodkość, słodkością i jej uwielbienie też ale wszystko ma swoje granice zahaczając niekiedy o pedofilię. Czy oni w ogóle się bzykali? Nie, nawet nie chciał o tym myśleć. Nie nie nie nie… Dudniło w jego głowie podczas gdy rozebrana postać dziewczyny powoli przekraczała granicę jego wyobraźni. Ten typ tak miał i czasem żałował umiejętności zobrazowania sobie pewnych sytuacji.
Miśku, gardzę karaoke. Ale chętnie ponabijam się w któryś piątek z tych odważniejszych. To co, prowadź.
Gestem dłoni zachęcił do zrobienia pierwszego kroku za bramę tej budy. Panie przodem.
Powtórzył jak jakaś papuga zamyślając się chwilę nad samą nazwą lokalu, która nie zdradzała zbyt wiele. Nora było odpowiednim dla niego wyrażeniem. Nie oczekiwał luksusu bo i nie było go na niego stać. Zwykła knajpa, w której nie oberwie za całkiem nieznaną tam mordę, byłaby ekstra. Obaw co do wątpliwej jakości baru też nie mógł mieć. Chyba, że Bambi to typ, który jest doskonałym aktorem i pod płaszczykiem niewinności i ogólnego zakłopotania całym życiem, skrywa postać prawdziwego skurwiela. Wierzycie w to? Bo ja nie.
No to spoko, chodźmy.
Już miał dawać krok przed siebie kiedy jego przewodniczka nagle zaczęła panikować. Co tym razem? Victor obrócił się w stronę zdenerwowanego gościa z dość kamienną twarzą. Jak tak dalej pójdzie to nigdy nie ruszą w miasto, a wiadomo, że czas nigdy nie umyka szybciej niż wtedy gdy jest wolny!
Ty masz dziewczynę?
Obie ciemne brwi powędrowały ku górze dając wyraz głębokiego, aczkolwiek niemego zdziwienia. Chyba nie trzeba pytać kto w tym związku nosi spodnie. A jeśli nawet on to… klękajcie narody, piekło zamarzło! Jakby tego było mało, nastąpiła wizualizacja. Zbliżywszy nieznacznie twarz do wyświetlacza dużego telefonu, czarnowłosy szybko wysnuł kilka wniosków a niektóre nawet odważył się rzucić głośno.
Miała w tym roku pierwszą komunię? Wiesz, że seks z dziećmi poniżej 15 roku życia karany jest więzieniem?
Istota na tapecie wyglądała naprawdę tak dziecinnie, że można byłoby wsadzić ją między gówniarzy z początkowych etapów nauczania. Słodkość, słodkością i jej uwielbienie też ale wszystko ma swoje granice zahaczając niekiedy o pedofilię. Czy oni w ogóle się bzykali? Nie, nawet nie chciał o tym myśleć. Nie nie nie nie… Dudniło w jego głowie podczas gdy rozebrana postać dziewczyny powoli przekraczała granicę jego wyobraźni. Ten typ tak miał i czasem żałował umiejętności zobrazowania sobie pewnych sytuacji.
Miśku, gardzę karaoke. Ale chętnie ponabijam się w któryś piątek z tych odważniejszych. To co, prowadź.
Gestem dłoni zachęcił do zrobienia pierwszego kroku za bramę tej budy. Panie przodem.
Wybór zaakceptowany, cel obrany. Michael nie potrzebował GPSa, przestał więc się na nim skupiać. Mimo to zdziwienie chłopaka na wieść, że ma dziewczynę wywołało u niego jedynie głębokie westchnięcie. Nie żeby jakoś szczególnie mu się dziwił. Doskonale wiedział jak reagowała większość ludzi na jego widok. Nawet jeśli głos Bambiego był niski i lekko zachrypnięty, a posturą zdecydowanie daleko mu było do standardowego geja, to właśnie za niego brali go w większości przypadków. Nawet nie zamierzał liczyć ile razy dziewczyny zamiast obierać go za obiekt westchnień, wrzucały go do friendzone'a mając nadzieje na własnego przyjaciela geja, który będzie im dobierał kosmetyki i robił paznokcie. Na ich nieszczęście, Michael nie znał się ani na jednym, ani na drugim. Nie obruszył się jednak, a jedynie pokiwał spokojnie głową. Przyzwyczaił się.
— Ma na imię Sophie. Też się tu uczy, ale aktualnie siedzi na Kanarach i nieustannie zamęcza mnie zdjęciami z plaży, podczas gdy u nas pizga złem — powiedział na samo wspomnienie dziewczyny w bikini. Takiej to dobrze. Najgorsze w tym wszystkim było to, że gdyby tylko poprosił swoją ciotkę, na pewno zgodziłaby się na to samo. Tyle że nie chciał ściągać z niej pieniędzy.
Na tekst o pierwszej komunii, choć ponownie nieznacznie się zaczerwienił, przede wszystkim parsknął śmiechem.
— Nie jestem pedofilem, okej? Ma szesnaście lat.
A jednak skończyła pietnachę! Więc nie było z nim jeszcze aż tak źle.
— Każdy gardzi karaoke, do pierwszych dziesięciu shotów. Jeśli po tym czasie nie leży, znaczy to że ma na tyle dobrą głowę, by po dwunastym śpiewał na scenie przed wszystkimi Toxic od Britney — w końcu uśmiechnął się w ten swój nieco nieśmiały sposób, nadal nie wiedząc na jak wiele może sobie pozwolić w jego towarzystwie. Acz chłopak mimo swojego bezpośredniego podejścia wydawał się naprawdę w porządku. Jeden z tych, z którymi po prostu nie da się nudzić.
— To niby stosunkowo niedaleko, ale autobusem będzie szybciej — powiedział prowadząc go w odpowiednim kierunku. Normalnie zaproponowałby mu przejażdżkę samochodem, ale skoro już ustalili że idą do pubu, wolał się z nim nie wychylać. Żadnego jeżdżenia po pijaku. W końcu Bambi był grzecznym chłopcem.
A przynajmniej na takiego wyglądał.
— Ma na imię Sophie. Też się tu uczy, ale aktualnie siedzi na Kanarach i nieustannie zamęcza mnie zdjęciami z plaży, podczas gdy u nas pizga złem — powiedział na samo wspomnienie dziewczyny w bikini. Takiej to dobrze. Najgorsze w tym wszystkim było to, że gdyby tylko poprosił swoją ciotkę, na pewno zgodziłaby się na to samo. Tyle że nie chciał ściągać z niej pieniędzy.
Na tekst o pierwszej komunii, choć ponownie nieznacznie się zaczerwienił, przede wszystkim parsknął śmiechem.
— Nie jestem pedofilem, okej? Ma szesnaście lat.
A jednak skończyła pietnachę! Więc nie było z nim jeszcze aż tak źle.
— Każdy gardzi karaoke, do pierwszych dziesięciu shotów. Jeśli po tym czasie nie leży, znaczy to że ma na tyle dobrą głowę, by po dwunastym śpiewał na scenie przed wszystkimi Toxic od Britney — w końcu uśmiechnął się w ten swój nieco nieśmiały sposób, nadal nie wiedząc na jak wiele może sobie pozwolić w jego towarzystwie. Acz chłopak mimo swojego bezpośredniego podejścia wydawał się naprawdę w porządku. Jeden z tych, z którymi po prostu nie da się nudzić.
— To niby stosunkowo niedaleko, ale autobusem będzie szybciej — powiedział prowadząc go w odpowiednim kierunku. Normalnie zaproponowałby mu przejażdżkę samochodem, ale skoro już ustalili że idą do pubu, wolał się z nim nie wychylać. Żadnego jeżdżenia po pijaku. W końcu Bambi był grzecznym chłopcem.
A przynajmniej na takiego wyglądał.
Tym razem Ian przyszedł do szkoły wcześniej. Dużo wcześniej. Sam nie wiedział czy przychodzenie trzydzieści minut przed pierwszymi zajęciami miało jakikolwiek sens, nie dziwił się zatem że matka patrzyła na niego podejrzliwie jak na idiotę, gdy wychodził z domu oznajmiając, że ma coś do załatwienia. Bo nie miał. Mimo to już od kilku minut kręcił się po dziedzińcu w okolicach wejścia do głównego budynku szkoły, rozglądając na wszystkie strony. Większość uczniów nawet się jeszcze nie ruszyła z pokoi, ani domów. Krążył więc potencjalnie bez celu, starając się nie tracić czujności. Styczeń wcale nie był aż tak ciepłym miesiącem, więc nic dziwnego, że zrobiło mu się zimno zarówno w ręce, jak i twarz. Starał się schować choć odrobinę za materiałem kurtki, nasuwając tym samym mocniej rękawy na dłonie. Może powinien wysłać smsa? I co w nim napisze?
W sumie co w ogóle zamierzał powiedzieć, jak już go złapie?
Boże Ian, co ty robisz.
Był prawie pewien, że w ostatnich dniach ktoś postanowił go pozbawić mózgu. Jak inaczej można było wytłumaczyć to, że właśnie przysiadł sobie na murku, postukując w niego butem, cały czas rozglądając się na boki? Powinien siedzieć jeszcze w domu i... robić tak naprawdę cokolwiek. Gapić się na Ivo jak je, przeglądać memy w internecie, oglądać jakieś filmiki na youtubie, może nowe zdjęcia ludzi na Instagramie.
... ta szkoła nie ma żadnego innego tajemnego przejścia, prawda?
Oby nie. Jeszcze tego brakowało, by koniec końców marzł tu kompletnie bez sensu.
W sumie co w ogóle zamierzał powiedzieć, jak już go złapie?
Boże Ian, co ty robisz.
Był prawie pewien, że w ostatnich dniach ktoś postanowił go pozbawić mózgu. Jak inaczej można było wytłumaczyć to, że właśnie przysiadł sobie na murku, postukując w niego butem, cały czas rozglądając się na boki? Powinien siedzieć jeszcze w domu i... robić tak naprawdę cokolwiek. Gapić się na Ivo jak je, przeglądać memy w internecie, oglądać jakieś filmiki na youtubie, może nowe zdjęcia ludzi na Instagramie.
... ta szkoła nie ma żadnego innego tajemnego przejścia, prawda?
Oby nie. Jeszcze tego brakowało, by koniec końców marzł tu kompletnie bez sensu.
W przypadku Rene wychodzenie na zajęcia o wiele za wcześnie było nawykiem jeszcze z czasów mieszkania z ojcem kiedy dzieciak spieszył się opuścić dom by uniknąć awantur z rodzicem. A ponieważ nie wolno było mu chodzić nigdzie poza szkołą, nauczył się przesiadywać w niej jak najdłużej. Tam miał zazwyczaj względny spokój i mógł robić to co lubił najbardziej - uczyć się albo czytać książki. Także zbierał się na tyle wcześnie by na miejscu być nawet dwadzieścia minut przed czasem, a potem siedział grzecznie pod salą i nikomu nie wadził. Te wszystkie zajęcia dodatkowe również po części były po to by nie musieć jeszcze wracać do siebie. I choć aktualnie mieszkał w akademiku, gdzie miał pokój bez współlokatora, a więc zarazem ciszę i spokój to i tak z nawyku nastawiał budzik bardzo wcześnie i potem do późna nie spieszył się z powrotem. To było już silniejsze od niego. Zwyczajnie najpewniej czuł się na korytarzu czy w sali. Nawet po mieście nie lubił się szwendać, bo zawsze ogarniało go poczucie robienia czegoś złego i zakazanego. Ot, takie tam traumy z którymi nauczył się żyć, zamiast z nimi walczyć.
Ubrany w ciepły, gruby płaszcz i sweter, rudzielec powoli wędrował chodnikiem, zupełnie nie przejmując chłodem. Zamyślony, minął siedzącego na murku kolegę nawet go nie zauważając. Był zbyt skupiony na dotarciu do celu by oglądać się na boki i przejmować tym, że nie tylko jego wzięło dziś na wstanie wcześniej z łóżka.
Ubrany w ciepły, gruby płaszcz i sweter, rudzielec powoli wędrował chodnikiem, zupełnie nie przejmując chłodem. Zamyślony, minął siedzącego na murku kolegę nawet go nie zauważając. Był zbyt skupiony na dotarciu do celu by oglądać się na boki i przejmować tym, że nie tylko jego wzięło dziś na wstanie wcześniej z łóżka.
Prawie go przeoczył. Przylazł tu specjalnie dużo wcześniej niż powinien, po czym zdecydowanie za bardzo skupił się na tym, że zamarza. To nie był dobry pomysł. Zwłaszcza, że z każdą minutą coraz bardziej w niego wątpił. To że Rene uczył się w wolnym czasie i prezentował się niczym najbardziej oddany nauce uczeń w całym Riverdale, nie znaczyło że przychodził tu wcześniej, prawda? Niby szanse zawsze stanowiły pięćdziesiąt do pięćdziesięciu ale... no właśnie. Ale. Nic dziwnego, że ostatecznie wbił wzrok w ziemię, pociągając jedynie od czasu do czasu nosem, zupełnie jakby chciał się zbić w małą kulkę. Najlepiej taką wypełnionym ciepłem.
Nie mógł usłyszeć dźwięków nadchodzącej osoby, całe szczęście więc że kątem oka zarejestrował wyróżniający się kolor włosów Rene. Który go minął, nie mówiąc nawet słowa. Nie żeby Nixon jakoś szczególnie się tym zniechęcił. Zeskoczył błyskawicznie z murku, zapominając o tym że przez temperaturę chodnik był dość śliski. I tak oto z chęcią wyprzedzenia go, by stanąć z nim twarzą w twarz - z góry odpuścił sobie jakiekolwiek klepanie go w ramię, którego sam szczerze nienawidził - wjechał przed niego ślizgiem. Nie wywalając się! Przez chwilę zamachał nieco rękami, by utrzymać równowagę, a następnie rzucił ziemi wyzywające spojrzenie z serii "Lol, frajerze, chciałaś wywalić łyżwiarza figurowego?". Jakby miał odpowiednie buty to nawet by jej tu piruet odwalił, ot co.
Obracając się w stronę rudowłosego, na jego twarzy nadal widać było wyraźną dumę z faktu, że nie rozłożył się efektownie tuż przed jego butami.
Trzy sekundy później uśmiechnął się wesoło, jakby nigdy nic migając "Cześć" z wyrysowanym w oczach entuzjazmem. Tym razem zdecydowanie nie zamierzał tak po prostu patrzeć jak znika gdzieś w innym korytarzu. Choćby miał go gonić!
Nie mógł usłyszeć dźwięków nadchodzącej osoby, całe szczęście więc że kątem oka zarejestrował wyróżniający się kolor włosów Rene. Który go minął, nie mówiąc nawet słowa. Nie żeby Nixon jakoś szczególnie się tym zniechęcił. Zeskoczył błyskawicznie z murku, zapominając o tym że przez temperaturę chodnik był dość śliski. I tak oto z chęcią wyprzedzenia go, by stanąć z nim twarzą w twarz - z góry odpuścił sobie jakiekolwiek klepanie go w ramię, którego sam szczerze nienawidził - wjechał przed niego ślizgiem. Nie wywalając się! Przez chwilę zamachał nieco rękami, by utrzymać równowagę, a następnie rzucił ziemi wyzywające spojrzenie z serii "Lol, frajerze, chciałaś wywalić łyżwiarza figurowego?". Jakby miał odpowiednie buty to nawet by jej tu piruet odwalił, ot co.
Obracając się w stronę rudowłosego, na jego twarzy nadal widać było wyraźną dumę z faktu, że nie rozłożył się efektownie tuż przed jego butami.
Trzy sekundy później uśmiechnął się wesoło, jakby nigdy nic migając "Cześć" z wyrysowanym w oczach entuzjazmem. Tym razem zdecydowanie nie zamierzał tak po prostu patrzeć jak znika gdzieś w innym korytarzu. Choćby miał go gonić!
W zasadzie znali się na tyle krótko, że bardzo mało o sobie wiedzieli, więc Rene wcale się nie zdziwił kiedy okazało się, że Ian również wcześnie przychodzi do szkoły. Co nie oznaczało oczywiście, że się tego spodziewał. Do tego sposób w jaki go wyminął i przejechał po oblodzonym chodniku był na tyle niecodziennym widokiem, że rudzielec szeroko otworzył oczy i od razu stanął jak wryty.
"Cześć." zamigał koledze, powoli dochodząc do siebie. Chwilę się nad czymś zastanowił i powoli spróbował dodać, również w języku migowym;
"Co u ciebie?"
Wyszło mu całkiem zgrabnie jak na pierwszy raz przed publiką. Szybko jednak wyciągnął telefon i coś dopisał. Pokazał wyświetlacz Ianowi.
"Ale odpowiedz mi na tablecie."
No tak, nie chciał ryzykować, że znowu nic nie zrozumie z fali gestów ze strony Nixona. Wciąż jeszcze nie ogarnął co takiego chłopak próbował mu powiedzieć zanim ostatnio postanowił iść do biblioteki. Być może nawet właśnie to próbował przekazać - że musi już iść, ale Rene nie miał szans mieć pewności. I to go trochę irytowało, bo strasznie, okropnie wręcz nie lubił czegoś nie rozumieć.
"Cześć." zamigał koledze, powoli dochodząc do siebie. Chwilę się nad czymś zastanowił i powoli spróbował dodać, również w języku migowym;
"Co u ciebie?"
Wyszło mu całkiem zgrabnie jak na pierwszy raz przed publiką. Szybko jednak wyciągnął telefon i coś dopisał. Pokazał wyświetlacz Ianowi.
"Ale odpowiedz mi na tablecie."
No tak, nie chciał ryzykować, że znowu nic nie zrozumie z fali gestów ze strony Nixona. Wciąż jeszcze nie ogarnął co takiego chłopak próbował mu powiedzieć zanim ostatnio postanowił iść do biblioteki. Być może nawet właśnie to próbował przekazać - że musi już iść, ale Rene nie miał szans mieć pewności. I to go trochę irytowało, bo strasznie, okropnie wręcz nie lubił czegoś nie rozumieć.
Zapytał co u niego! To chyba postęp?
Nic dziwnego, że Ian momentalnie ożywił się jeszcze bardziej - to było w ogóle możliwe? Skąd on miał w sobie te wszystkie pokłady energii? - zaraz czytając wiadomość na telefonie. Pokiwał kilkakrotnie głową, by pokazać że zrozumiał jednocześnie patrząc na niego krótko. Dystans Ian, dystans. Nie znacie się aż tak dobrze, żeby zaciągnąć go teraz za rękę do szkoły, mimo że ci za zimno na wyciągnięcie tabletu. Nawet jeśli Rene uczył się języka migowego, był pewien że robił to jedynie w czasie wolnym. Nie znał więc bardziej skomplikowanych konstrukcji. Postanowił więc improwizować.
"Iść."
Zamigał, zaraz pokazując na szkołę. Nawet jeśli nie znałby tego znaku, był on na tyle oczywisty, że powinien się domyślić. Miał taką nadzieję, bo zaraz obrócił się i podbiegł do drzwi, tym razem biorąc poprawkę na śliską powierzchnię i otworzył je czekając na chłopaka. Dopiero wtedy odetchnął z ulgą, pocierając kilkakrotnie ramiona. Przynajmniej w budynku panowało przyjemne ciepło. Sięgnął więc do torby, by wyciągnąć z niego tablet i wstukać kilka znaków. Choć patrząc na jego ściągnięte brwi i minę naburmuszonego chomika można się było domyślić, że palce zmarzły mu na tyle, by miał problemy z wklepaniem odpowiednich słów.
Mój brat postanowił urządzić wieczór z Netflixem. Trochę nam się przedłużyło, ale na szczęście i tak udało mi się wstać o czwartej. Zawsze, gdy zaburzę swój cykl stresuję się że mój naturalny budzik nie zadziała, bo przecież normalnego nie słyszę.
Przewrócił oczami, wyginając jednak kąciki ust w uśmiechu, co wyraźnie wskazywało na to, że nie był o to jakoś szczególnie zły. Właściwie to wcale nie był. Ian miał szczęście w nieszczęściu, nie tęsknił na słuchem, bo zwyczajnie nigdy nie było mu dane go mieć. Dla niego świat wypełniony ciszą był czymś absolutnie oczywistym i naturalnym.
A co u ciebie? Zadziwia mnie jak szybko uczysz się nowych znaków.
Postukał palcem w bok tabletu, unosząc go nieco wyżej.
Nic dziwnego, że Ian momentalnie ożywił się jeszcze bardziej - to było w ogóle możliwe? Skąd on miał w sobie te wszystkie pokłady energii? - zaraz czytając wiadomość na telefonie. Pokiwał kilkakrotnie głową, by pokazać że zrozumiał jednocześnie patrząc na niego krótko. Dystans Ian, dystans. Nie znacie się aż tak dobrze, żeby zaciągnąć go teraz za rękę do szkoły, mimo że ci za zimno na wyciągnięcie tabletu. Nawet jeśli Rene uczył się języka migowego, był pewien że robił to jedynie w czasie wolnym. Nie znał więc bardziej skomplikowanych konstrukcji. Postanowił więc improwizować.
"Iść."
Zamigał, zaraz pokazując na szkołę. Nawet jeśli nie znałby tego znaku, był on na tyle oczywisty, że powinien się domyślić. Miał taką nadzieję, bo zaraz obrócił się i podbiegł do drzwi, tym razem biorąc poprawkę na śliską powierzchnię i otworzył je czekając na chłopaka. Dopiero wtedy odetchnął z ulgą, pocierając kilkakrotnie ramiona. Przynajmniej w budynku panowało przyjemne ciepło. Sięgnął więc do torby, by wyciągnąć z niego tablet i wstukać kilka znaków. Choć patrząc na jego ściągnięte brwi i minę naburmuszonego chomika można się było domyślić, że palce zmarzły mu na tyle, by miał problemy z wklepaniem odpowiednich słów.
Mój brat postanowił urządzić wieczór z Netflixem. Trochę nam się przedłużyło, ale na szczęście i tak udało mi się wstać o czwartej. Zawsze, gdy zaburzę swój cykl stresuję się że mój naturalny budzik nie zadziała, bo przecież normalnego nie słyszę.
Przewrócił oczami, wyginając jednak kąciki ust w uśmiechu, co wyraźnie wskazywało na to, że nie był o to jakoś szczególnie zły. Właściwie to wcale nie był. Ian miał szczęście w nieszczęściu, nie tęsknił na słuchem, bo zwyczajnie nigdy nie było mu dane go mieć. Dla niego świat wypełniony ciszą był czymś absolutnie oczywistym i naturalnym.
A co u ciebie? Zadziwia mnie jak szybko uczysz się nowych znaków.
Postukał palcem w bok tabletu, unosząc go nieco wyżej.
Oczywiście, że Rene zrozumiał tę małą szaradę jaką urządził mu Ian. Niezwłocznie udał się za nim do środka, gdzie rozpiął płaszcz, samemu czując, że jednak za ciepło się ubrał. Z natury był jak piec i nawet zimą bywało mu gorąco, jeśli wcisnął na siebie dwie warstwy wierzchnie. Czemu więc to robił? Kolejny nawyk. Miał ich całkiem sporo i ciężko wychodziło mu się ze strefy komfortu, więc niewiele z nich próbował zmieniać.
Przeczytawszy wiadomości od znajomego, Francuz skupił się na ostatniej na którą odpowiedział tym samym znakiem jakiego użył chwilę temu Nixon.
"Iść."
A potem dodał coś od siebie;
"Uczę się."
Nie chciał tego robić, ale mimowolnie uniósł kąciki ust, czując się coraz pewniej w tej przedziwnej formie komunikacji. Dopiero co się tym zainteresował, ale było to dla niego tak nowe i ciekawe, że wygrywało nawet z czytaniem kolejnych lektur. A on przecież uwielbiał czytać! Tyle, że jeszcze bardziej kochał poznawać nowe rzeczy. I tak oto znalazł sobie kolejne hobby, zupełnie przypadkiem. I choć najchętniej już teraz wyszukałby słownik języka migowego na telefonie i kontynuował rozmowę, zdołał opanować coraz bardziej widoczny entuzjazm. Nie chciał przecież żeby było po nim za wiele widać! Przybrał więc ponownie neutralny, jakby trochę znudzony wyraz twarzy i wzruszył ramionami. Na komórce odpisał;
"Niedługo mam zajęcia."
Niby oczywiste, bo po co innego by tu przylazł? Ale skoro Ian pytał co u niego, to Rene z typową dla siebie prostotą i szczerością postanowił odpowiedzieć. Nawet jeśli było to dla niego trochę bezsensu. Tak szczerze mówiąc po smsach od kolegi zauważył, że większość jego pytań wydawała mu się bezsensowna, ale zbyt zdawkowe odpowiedzi na nie rozpoczynały coś jakby lawinę dziwnego wycofywania się, której to Rene już całkiem nie pojmował. Wychodził więc Ianowi na przeciw i starał się trochę wylewniej formułować myśli, żeby tamten nie spamował go dziwnymi emotkami i niejasnymi wiadomościami.
Przeczytawszy wiadomości od znajomego, Francuz skupił się na ostatniej na którą odpowiedział tym samym znakiem jakiego użył chwilę temu Nixon.
"Iść."
A potem dodał coś od siebie;
"Uczę się."
Nie chciał tego robić, ale mimowolnie uniósł kąciki ust, czując się coraz pewniej w tej przedziwnej formie komunikacji. Dopiero co się tym zainteresował, ale było to dla niego tak nowe i ciekawe, że wygrywało nawet z czytaniem kolejnych lektur. A on przecież uwielbiał czytać! Tyle, że jeszcze bardziej kochał poznawać nowe rzeczy. I tak oto znalazł sobie kolejne hobby, zupełnie przypadkiem. I choć najchętniej już teraz wyszukałby słownik języka migowego na telefonie i kontynuował rozmowę, zdołał opanować coraz bardziej widoczny entuzjazm. Nie chciał przecież żeby było po nim za wiele widać! Przybrał więc ponownie neutralny, jakby trochę znudzony wyraz twarzy i wzruszył ramionami. Na komórce odpisał;
"Niedługo mam zajęcia."
Niby oczywiste, bo po co innego by tu przylazł? Ale skoro Ian pytał co u niego, to Rene z typową dla siebie prostotą i szczerością postanowił odpowiedzieć. Nawet jeśli było to dla niego trochę bezsensu. Tak szczerze mówiąc po smsach od kolegi zauważył, że większość jego pytań wydawała mu się bezsensowna, ale zbyt zdawkowe odpowiedzi na nie rozpoczynały coś jakby lawinę dziwnego wycofywania się, której to Rene już całkiem nie pojmował. Wychodził więc Ianowi na przeciw i starał się trochę wylewniej formułować myśli, żeby tamten nie spamował go dziwnymi emotkami i niejasnymi wiadomościami.
Ian jeszcze przez chwilę stał w kurtce, by unormować temperaturę. W przeciwieństwie do Rene, jego organizm nie był chodzącym piecem, a przecież to on był tutaj rodowitym Kanadyjczykiem! Niech to szlag, całe życie pod górkę.
Widząc jak rudowłosy odpowiada mu kolejnym znakiem i co więcej - uśmiecha się! - sam mógł się jedynie cieszyć, że było na tyle zimno, by bez problemu mógł zrzucić winę za zaczerwienione policzki na zimno. I właśnie wtedy go olśniło. Dlaczego wcześniej na to nie wpadł? Od początku szukał czegokolwiek, punktu zaczepienia, by móc się odwdzięczyć za robienie notatek. Tymczasem miał odpowiedź tuż przed nosem.
Mogę cię uczyć!
Posługiwał się językiem migowym od małego, czuł się w nim dużo swobodniej niż nawet w pisaniu. Był zatem idealnym nauczycielem, prawda? Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że już raz nie kontrolował własnego wybuchu entuzjazmu. Co nie skończyło się zbyt dobrze. Dlatego czym prędzej pokręcił głową na boki, dodając jeszcze jedno zdanie.
Znaczy, jeśli chcesz.
Ponownie na niego spojrzał, błyskawicznie przechodząc z pełnej pewności siebie do absolutnej nieśmiałości. Przysłonił nieznacznie twarz dłonią, nim odwrócił do siebie tablet, odpisując w międzyczasie na wiadomości Ivo.
Co macie pierwsze?
Wstukał na tablecie i obrócił go ku Rene, przekrzywiając nieznacznie głowę w bok.
Widząc jak rudowłosy odpowiada mu kolejnym znakiem i co więcej - uśmiecha się! - sam mógł się jedynie cieszyć, że było na tyle zimno, by bez problemu mógł zrzucić winę za zaczerwienione policzki na zimno. I właśnie wtedy go olśniło. Dlaczego wcześniej na to nie wpadł? Od początku szukał czegokolwiek, punktu zaczepienia, by móc się odwdzięczyć za robienie notatek. Tymczasem miał odpowiedź tuż przed nosem.
Mogę cię uczyć!
Posługiwał się językiem migowym od małego, czuł się w nim dużo swobodniej niż nawet w pisaniu. Był zatem idealnym nauczycielem, prawda? Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że już raz nie kontrolował własnego wybuchu entuzjazmu. Co nie skończyło się zbyt dobrze. Dlatego czym prędzej pokręcił głową na boki, dodając jeszcze jedno zdanie.
Znaczy, jeśli chcesz.
Ponownie na niego spojrzał, błyskawicznie przechodząc z pełnej pewności siebie do absolutnej nieśmiałości. Przysłonił nieznacznie twarz dłonią, nim odwrócił do siebie tablet, odpisując w międzyczasie na wiadomości Ivo.
Co macie pierwsze?
Wstukał na tablecie i obrócił go ku Rene, przekrzywiając nieznacznie głowę w bok.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach