▲▼
First topic message reminder :
Jak sama nazwa wskazuje, jest to otoczenie znajdujące się nieopodal głównej bramy szkolnej, prowadzącej wprost na dziedziniec. Tędy każdy uczeń zmuszony jest przejść, chcąc dostać się do różnych zakątków szkolnych z zewnątrz.
Przed bramą znajduje się hałaśliwa ulica, jednak spora odległość jej od budynku szkoły oraz bujna roślinność sprawiają, że odgłosy nie są tak uciążliwe, o ile momentami w ogóle dochodzą do murów.
Brama jest wielka, metalowa, otwarta na oścież do środka.
.3.
Jak sama nazwa wskazuje, jest to otoczenie znajdujące się nieopodal głównej bramy szkolnej, prowadzącej wprost na dziedziniec. Tędy każdy uczeń zmuszony jest przejść, chcąc dostać się do różnych zakątków szkolnych z zewnątrz.
Przed bramą znajduje się hałaśliwa ulica, jednak spora odległość jej od budynku szkoły oraz bujna roślinność sprawiają, że odgłosy nie są tak uciążliwe, o ile momentami w ogóle dochodzą do murów.
Brama jest wielka, metalowa, otwarta na oścież do środka.
.3.
Will pociągnął głośno nosem, przestępując jednocześnie z nogi na nogę. Kto by się spodziewał, że zrobi się tak zimno. MOgłby przysiąc, że jeszcze wczoraj letnie słońce smaliło mu w twarz. A teraz? Zamiast słońcem, obrywał po policzkach, nosie i wszystkim innym, cholernie zimnymi podmuchami wiatru.
"Niech jeszcze lunie, to będziemy mieć pełnie szczęścia" - pomyślał ze zgrozą. Naciągnął kaptur mocniej na łeb, jakby to cokolwiek mogło jeszcze pomóc. Pociągnął jeszcze raz nosem. Jeśli tu jeszcze chwilę tak postoi, nabawi się przeziębienia. Był tego pewien, tak samo mocno jak tego, że na święta matka zaciągnie go do domu na tydzień i zmusi do noszenia swetrów w renifery. Tych takich najbardziej gryzących, bo noszącym sfetry nigdy nie mogło być za wygodnie. Podejrzewał nawet, że gryzące swetry zostały stworzone po to, by ludziom, którzy już uporali się z zimnem nie było za dobrze. Nosząc takie ubranko nagle, chociaż było im cieplusio, przypominali sobie, iż egzystencja jest cierpieniem. I poziom zadowolenia (i niezadowolenia) z życia wyrównywał się i społeczeństwu nie groziło zbyt dużo szczęścia. Od taki spisek!
Wimsey w tym momencie był w stanie w to uwierzyć. Tak samo jak w spisek, mówiący, że ludzie nie docenili by szczęścia jakim jest stała znośna temperatura, dlatego zawsze jest za ciepło lub za zimno. Jasne oczy, z morderczym błyskiem, przesunęły się kolejny raz po dziedzińcu, który dzielił go (stojącego pod bramą) i gmach szkoły. Wydawało mu się, że czeka tak już od jakiejś godziny. Trudno mu było to jednak sprawdzić, gdyż jego jakże ogarnięty umysł zapomniał zabrać telefon. W sensie, Will miał nadzieję, ze zapomniał go z domu. Znając jego równie możliwe było, że urządzenie wypadło mu podczas jakiegoś zatoczenia się. Problem był jednak taki, że nie pamiętał za nic w świecie jak szedł, wiec sprawdzenie było równie trudne jak skontaktowanie się z osobą na którą czekał. Żeby było jeszcze gorzej, nie znał palu zajęć ciemnoskórej, więc nie był pewien czy aby na pewno jeszcze jest w szkole. W prawdzie mógł zapytać rano LP. Jednak gdy ta wychodziła rano, Will spał skulony na jednej z puf, z butelką w dłoni i kotem na biodrze.Poza tym jak znał perwersa z którym mieszkał, napalona niebieskowłosa przykleiła by się do nich i nie pozwoliła spokojnie spędzić czasu. Śliniąc się przy tym jak buldog na widok szynki. I chociaż naprawdę nie miał nic przeciwko tej dziwaczce, to czasem trzeba odpocząć od ludzi z którymi się mieszka.
Posłał jeszcze raz długie spojrzenie w kierunku sanktuarium wiedzy. W tym tez momencie wylała się na dziedziniec nowa grupa ludzi. Niewątpliwie mająca przerwę lub kończąca na dziś poszerzenie swojej wiedzy. Na twarz Willa wlał się uśmiech gdy ujrzał wśród bladych gęb jedną ciemniejszą o bujnych kręconych włosach.
- No, rzesz w końcu- mruknął pod nosem, ruszając z buta w jej kierunku. -Hej, Brook!- krzyknął do istoty, którą wziął za swoją przyjaciółkę. Przewrócił teatralnie oczami niewidząca żadnej reakcji. "No tak, po co ja się uczę imion ludzi jak oni potem i tak nie reagują" skwitował to w myślach i jeszcze raz zawołał. Nadal zmniejszając dzielącą go odległość od domniemanej Brooklyn. -Brook, głuchy pniaku- szturchnął nieznajomą w ramię. Sekundę później orientując się o pomyłce.
- Ah, sorry, wyglądałaś jak pniak którego szukałem- powiedział w ramach wyjaśnienia, chociaż pewnie nie było potrzebne. - Z której jesteś kasy?- zawsze można było mieć nadzieje, ze z tej samej i wie gdzie znajdzie swoją czarną dziewczynę.
"Niech jeszcze lunie, to będziemy mieć pełnie szczęścia" - pomyślał ze zgrozą. Naciągnął kaptur mocniej na łeb, jakby to cokolwiek mogło jeszcze pomóc. Pociągnął jeszcze raz nosem. Jeśli tu jeszcze chwilę tak postoi, nabawi się przeziębienia. Był tego pewien, tak samo mocno jak tego, że na święta matka zaciągnie go do domu na tydzień i zmusi do noszenia swetrów w renifery. Tych takich najbardziej gryzących, bo noszącym sfetry nigdy nie mogło być za wygodnie. Podejrzewał nawet, że gryzące swetry zostały stworzone po to, by ludziom, którzy już uporali się z zimnem nie było za dobrze. Nosząc takie ubranko nagle, chociaż było im cieplusio, przypominali sobie, iż egzystencja jest cierpieniem. I poziom zadowolenia (i niezadowolenia) z życia wyrównywał się i społeczeństwu nie groziło zbyt dużo szczęścia. Od taki spisek!
Wimsey w tym momencie był w stanie w to uwierzyć. Tak samo jak w spisek, mówiący, że ludzie nie docenili by szczęścia jakim jest stała znośna temperatura, dlatego zawsze jest za ciepło lub za zimno. Jasne oczy, z morderczym błyskiem, przesunęły się kolejny raz po dziedzińcu, który dzielił go (stojącego pod bramą) i gmach szkoły. Wydawało mu się, że czeka tak już od jakiejś godziny. Trudno mu było to jednak sprawdzić, gdyż jego jakże ogarnięty umysł zapomniał zabrać telefon. W sensie, Will miał nadzieję, ze zapomniał go z domu. Znając jego równie możliwe było, że urządzenie wypadło mu podczas jakiegoś zatoczenia się. Problem był jednak taki, że nie pamiętał za nic w świecie jak szedł, wiec sprawdzenie było równie trudne jak skontaktowanie się z osobą na którą czekał. Żeby było jeszcze gorzej, nie znał palu zajęć ciemnoskórej, więc nie był pewien czy aby na pewno jeszcze jest w szkole. W prawdzie mógł zapytać rano LP. Jednak gdy ta wychodziła rano, Will spał skulony na jednej z puf, z butelką w dłoni i kotem na biodrze.Poza tym jak znał perwersa z którym mieszkał, napalona niebieskowłosa przykleiła by się do nich i nie pozwoliła spokojnie spędzić czasu. Śliniąc się przy tym jak buldog na widok szynki. I chociaż naprawdę nie miał nic przeciwko tej dziwaczce, to czasem trzeba odpocząć od ludzi z którymi się mieszka.
Posłał jeszcze raz długie spojrzenie w kierunku sanktuarium wiedzy. W tym tez momencie wylała się na dziedziniec nowa grupa ludzi. Niewątpliwie mająca przerwę lub kończąca na dziś poszerzenie swojej wiedzy. Na twarz Willa wlał się uśmiech gdy ujrzał wśród bladych gęb jedną ciemniejszą o bujnych kręconych włosach.
- No, rzesz w końcu- mruknął pod nosem, ruszając z buta w jej kierunku. -Hej, Brook!- krzyknął do istoty, którą wziął za swoją przyjaciółkę. Przewrócił teatralnie oczami niewidząca żadnej reakcji. "No tak, po co ja się uczę imion ludzi jak oni potem i tak nie reagują" skwitował to w myślach i jeszcze raz zawołał. Nadal zmniejszając dzielącą go odległość od domniemanej Brooklyn. -Brook, głuchy pniaku- szturchnął nieznajomą w ramię. Sekundę później orientując się o pomyłce.
- Ah, sorry, wyglądałaś jak pniak którego szukałem- powiedział w ramach wyjaśnienia, chociaż pewnie nie było potrzebne. - Z której jesteś kasy?- zawsze można było mieć nadzieje, ze z tej samej i wie gdzie znajdzie swoją czarną dziewczynę.
Drapiące swetry w renifery od lat były zmorą biednych wnuczków, którzy w tych jakże przez nich wyczekiwanych porach nadciągającej Gwiazdki zmuszeni byli do grzecznego prezentowania ich przed ich twórcami. W większości przypadków cholernie drażniły skórę i wyglądały tak, jakby ktoś niedowidzący uszył je samymi dobrymi chęciami. Miało to w sobie coś z sadyzmu.
Wyszła z klasy całkiem bez pośpiechu. Lubiła kiedy na nią czekali. Czuła nieme przyzwolenie na spóźnienie się, kiedy to ona miała wyświadczyć komuś przysługę, nie na odwrót. Po drodze do szatni minęła kilkoro znajomych, jak zawsze tego dnia o tej porze, kiedy wychodząc z własnej sali mijała ich klasy. Wyjątkowo postanowiła nie zatrzymywać się przy żadnej na dłużej. Głownie dlatego, że była ciekawa osoby którą miała właśnie spotkać. Wychodząc z budynku zaczęła przeczesywać wzrokiem plac przed bramą, ale nie zauważyła nikogo szczególnego, dopóki ten ktoś osobiście jej nie zawołał. Zmierzała w jego kierunku jednostajnym krokiem. Widziała dobrze, że chodzi mu o nią, nie potrafiła tylko rozgryźć jego poczucia humoru. Bo nie chciało jej się wierzyć, żeby taki podnóżek nie potrafił zapamiętać imienia osoby, którą osobiście poprosił o pomoc.
Wyjątkowo nie zareagowała złością, kiedy ją szturchnął. Wyglądała na zbitą z tropu. Jej mina oscylowała pomiędzy zdezorientowaniem i zupełną pustką. "Pniak Brook"?
- Dla Ciebie może być i Brook z Domu dla zmyślonych przyjaciół Pani Foster. - odpowiedziała z pewną dozą rezygnacji w tonie i pociągnęła chłopaka za sobą. Jego też zdecydowała się nie pytać o imię. Może taki jest jego styl. Dyskretny, ale zdecydowany. Chciał jej w ten sposób dać do zrozumienia, że ma jakieś priorytety i woli nie skupiać się na niepotrzebnych szczegółach. Mieli spotkać się w odpowiednim celu i tylko z tego powodu w ogóle ze sobą rozmawiają. Dziewczyna w chwilowym zamyśleniu pokiwała głową z szacunkiem. A jednak zapunktował.
- Najważniejsza jest determinacja. Jeśli wiesz, że czegoś chcesz i chcesz to osiągnąć, to jedyną drogą by tak się stało jest dawać z siebie wszystko. - wygłosiła wzniośle zwalniając trochę kroku, by zdjąć plecak i zacząć w nim czegoś szukać.
Wyszła z klasy całkiem bez pośpiechu. Lubiła kiedy na nią czekali. Czuła nieme przyzwolenie na spóźnienie się, kiedy to ona miała wyświadczyć komuś przysługę, nie na odwrót. Po drodze do szatni minęła kilkoro znajomych, jak zawsze tego dnia o tej porze, kiedy wychodząc z własnej sali mijała ich klasy. Wyjątkowo postanowiła nie zatrzymywać się przy żadnej na dłużej. Głownie dlatego, że była ciekawa osoby którą miała właśnie spotkać. Wychodząc z budynku zaczęła przeczesywać wzrokiem plac przed bramą, ale nie zauważyła nikogo szczególnego, dopóki ten ktoś osobiście jej nie zawołał. Zmierzała w jego kierunku jednostajnym krokiem. Widziała dobrze, że chodzi mu o nią, nie potrafiła tylko rozgryźć jego poczucia humoru. Bo nie chciało jej się wierzyć, żeby taki podnóżek nie potrafił zapamiętać imienia osoby, którą osobiście poprosił o pomoc.
Wyjątkowo nie zareagowała złością, kiedy ją szturchnął. Wyglądała na zbitą z tropu. Jej mina oscylowała pomiędzy zdezorientowaniem i zupełną pustką. "Pniak Brook"?
- Dla Ciebie może być i Brook z Domu dla zmyślonych przyjaciół Pani Foster. - odpowiedziała z pewną dozą rezygnacji w tonie i pociągnęła chłopaka za sobą. Jego też zdecydowała się nie pytać o imię. Może taki jest jego styl. Dyskretny, ale zdecydowany. Chciał jej w ten sposób dać do zrozumienia, że ma jakieś priorytety i woli nie skupiać się na niepotrzebnych szczegółach. Mieli spotkać się w odpowiednim celu i tylko z tego powodu w ogóle ze sobą rozmawiają. Dziewczyna w chwilowym zamyśleniu pokiwała głową z szacunkiem. A jednak zapunktował.
- Najważniejsza jest determinacja. Jeśli wiesz, że czegoś chcesz i chcesz to osiągnąć, to jedyną drogą by tak się stało jest dawać z siebie wszystko. - wygłosiła wzniośle zwalniając trochę kroku, by zdjąć plecak i zacząć w nim czegoś szukać.
Możecie sobie wyobrazić jak obrót sytuacji zdumiał dwudziestoparolatka. Spodziewałby się, że dziewczyna naburmusz się i nie będzie chciała z nim rozmawiać. Urażona, że myślał, że jest kimś innym. Z drugiej strony równie prawdopodobne było, że jakoś go zbije, niechcąca tracić czasu na jakiegoś nieogarniętego randoma. A tu nagle zostaje ciągnięty gdzieś, nie wiadomo gdzie. Oczywiście, że Will ruszył grzecznie za nią. Chociaż pociągnięty potknął się o jedną ze swoich stup. Dzielnie jednak zachował równowagę.
- Mało ekstrawertyczny z ciebie zmyślony przyjaciel. Myślałam, że mam bujniejszą wyobraźnię- odparł, zaraz dodając - Na przykład, że będziesz mieć więcej odnóży, by stepować za cały tłum stepujących kawalerów- uśmiechnął się wyobrażając sobie kudłatego stunożnego potworka, stopującego w kapeluszu.
Również zwolnił, a gdy dziewczyna wygłosiła jakąś przypadkowo brzmiąca mądrość. Przyjrzał się jej. Wyciągnął rękę i przyłożył ja sobie w miejscu gdzie pamiętał gdzie kończyła mu się Brook. Był niemalże pewny, iż są podobnego wzrostu. Przekrzywił głowę, przymykając jedno oko. Kolor oczu się zgadzał, włosy prawie też. Uznając, że aparycje się jako tako pokrywają i spokojnie możne uznać ją za dobre zastępstwo.
- Owszem, jeśli determinujesz się w odpowiednim kierunku- odpowiedział równie pseudo inteligentnie. Skoro dziewczyna chciała wciągnąć go w jakąś gierkę, to w nią zagra. A co mu tam, już wystarczająco długo sterczał na dworze samotnie.
- Mało ekstrawertyczny z ciebie zmyślony przyjaciel. Myślałam, że mam bujniejszą wyobraźnię- odparł, zaraz dodając - Na przykład, że będziesz mieć więcej odnóży, by stepować za cały tłum stepujących kawalerów- uśmiechnął się wyobrażając sobie kudłatego stunożnego potworka, stopującego w kapeluszu.
Również zwolnił, a gdy dziewczyna wygłosiła jakąś przypadkowo brzmiąca mądrość. Przyjrzał się jej. Wyciągnął rękę i przyłożył ja sobie w miejscu gdzie pamiętał gdzie kończyła mu się Brook. Był niemalże pewny, iż są podobnego wzrostu. Przekrzywił głowę, przymykając jedno oko. Kolor oczu się zgadzał, włosy prawie też. Uznając, że aparycje się jako tako pokrywają i spokojnie możne uznać ją za dobre zastępstwo.
- Owszem, jeśli determinujesz się w odpowiednim kierunku- odpowiedział równie pseudo inteligentnie. Skoro dziewczyna chciała wciągnąć go w jakąś gierkę, to w nią zagra. A co mu tam, już wystarczająco długo sterczał na dworze samotnie.
Oto i Jason stanął przed bramą swojej szkoły. Należałoby dodać - nowej szkoły. Tak, pojawienie się tutaj tak kompletnie z dupy pod koniec semestru nie było zbyt logiczne, ale jemu to nie przepadało. Nowi ludzie, może mniej drętwi. Może łatwiej będzie się z nimi dogadywać? Może imprez będzie więcej? Może nie takich drętwych jak poprzednio? Wziął głęboki wdech, uśmiechnął się szeroko i rozejrzał. Póki co nie miał przy sobie żadnej torby, żadnych książek, zeszytów. Przyszedł tu dziś na wstępne oględziny, może kogoś pozna, trochę pozwiedza, powoli wdroży się w ten klimat. Tyle tylko, że w tym mógłby pomóc jakiś kolega w podobnym wieku. Ewentualnie koleżanka. W sumie nawet lepiej, kto wie, co to za cuda mogą się tu wydarzyć? Uśmiechnął się jeszcze szerzej na tę myśl. Rozglądał się dalej w poszukiwaniu kogoś, do kogo mógłby zagadać, z kim mógłby się zapoznać, a potem... Kto wie? Póki co nikogo takiego nie zlokalizował, ale trudno sobie wyobrazić, żeby nikt się tu nie pojawił. Wystarczy trochę poczekać, a jak nie, to pójdzie pozwiedzać sam.
Pewnie byłoby tu całkiem spokojnie, ale nie! W oddali było słychać krzyk, a raczej krzyki dwóch osób. Coś komuś się nie spodobało? Ba! Ileż można oświadczać tym imbecylom, że nie droczy się z kimś takim jak Nika. Więc skończyło się tak jak właśnie widać. Uciekający chłopak, a za nim biegnące małe coś trzymające drewniany miecz w swojej dłoni.
- Nie uciekaj! Walnę cię tylko raz! A później poczujesz się błogo!
Nie było to nic nadzwyczajnego, gdy tylko dłużej zna się małą krzykaczkę, lecz dla nowej osoby zapewne jest to dość „dziwny” widok. Nie jeden pomyślałby, że to jakaś wariatka, czy coś. I w następnej sekundzie byłby już skatowany za pomocą jej twardego kawałeczka drewna. Nie mniej nim można było dostrzec fakt, że ktoś się gania po placu ofiara małego czystego zła zdołała wpaść na przybyłego chłopaka, a później zwiać. Nika zaś zatrzymała się lekko zdyszana przed nim. Miała dobrą kondycję no nie! Jednak bieganie i machanie mieczem to już inna sprawa.
- Dałeś mu uciec! Mogłeś go zatrzymać...
Odezwała się po chwili do chłopaka, który zapewne właśnie w tej chwili ma ją za … no właśnie za kogo? I czekaj! Kim on jest i co robi na terenie szkoły! Gdzie są nauczyciele, którzy powinni pilnować by nikt obcy nie wszedł na teren szkoły.
Przyglądała się chłopakowi, aczkolwiek pomimo że go nie znała to nie wyglądał na kogoś, kto był z tych niebezpiecznych, których powinno się unikać.
- emm...kim jesteś?
Po wypowiedzeniu tych słów mogła już spokojnie się wyprostować i złapać normalnie oddech. A co do uciekiniera, to jeszcze go dorwie gdy tylko wróci do szkoły.
- a co do tego... to ten...nic nie widziałeś...sam sobie zasłużył, jasne? Jasne, a więc co tu robisz? Zgubiłeś się? Chyba nic nie kombinujesz prawda?
No niby nie robił nic złego tylko zwyczajnie stał, lecz kij wie co teraz młodym chłopakom chodzi po głowach. A nie! Przecież dobrze to wiedziała, jak nie patrząc była jednym z nich. No dobra, nie ważne...postara się spokojnie dowiedzieć się czego też on chce i kim jest. Najwyżej później go zatłucze na śmierć z racji, że zapewne coś kombinuje. Tylko jak to wytłumaczy nauczycielom? No właśnie! Gdzie oni do **** nędzy są ...
- Nie uciekaj! Walnę cię tylko raz! A później poczujesz się błogo!
Nie było to nic nadzwyczajnego, gdy tylko dłużej zna się małą krzykaczkę, lecz dla nowej osoby zapewne jest to dość „dziwny” widok. Nie jeden pomyślałby, że to jakaś wariatka, czy coś. I w następnej sekundzie byłby już skatowany za pomocą jej twardego kawałeczka drewna. Nie mniej nim można było dostrzec fakt, że ktoś się gania po placu ofiara małego czystego zła zdołała wpaść na przybyłego chłopaka, a później zwiać. Nika zaś zatrzymała się lekko zdyszana przed nim. Miała dobrą kondycję no nie! Jednak bieganie i machanie mieczem to już inna sprawa.
- Dałeś mu uciec! Mogłeś go zatrzymać...
Odezwała się po chwili do chłopaka, który zapewne właśnie w tej chwili ma ją za … no właśnie za kogo? I czekaj! Kim on jest i co robi na terenie szkoły! Gdzie są nauczyciele, którzy powinni pilnować by nikt obcy nie wszedł na teren szkoły.
Przyglądała się chłopakowi, aczkolwiek pomimo że go nie znała to nie wyglądał na kogoś, kto był z tych niebezpiecznych, których powinno się unikać.
- emm...kim jesteś?
Po wypowiedzeniu tych słów mogła już spokojnie się wyprostować i złapać normalnie oddech. A co do uciekiniera, to jeszcze go dorwie gdy tylko wróci do szkoły.
- a co do tego... to ten...nic nie widziałeś...sam sobie zasłużył, jasne? Jasne, a więc co tu robisz? Zgubiłeś się? Chyba nic nie kombinujesz prawda?
No niby nie robił nic złego tylko zwyczajnie stał, lecz kij wie co teraz młodym chłopakom chodzi po głowach. A nie! Przecież dobrze to wiedziała, jak nie patrząc była jednym z nich. No dobra, nie ważne...postara się spokojnie dowiedzieć się czego też on chce i kim jest. Najwyżej później go zatłucze na śmierć z racji, że zapewne coś kombinuje. Tylko jak to wytłumaczy nauczycielom? No właśnie! Gdzie oni do **** nędzy są ...
Cóż za ironia. Wcale nie musiał tak długo czekać. Już po chwili pojawiły się aż dwie osoby. Tylko że... No właśnie, co oni właściwie wykonywali? Jeden, większy, uciekał ile sił w nogach. Widać było, że bał się o swe życie. Drugi natomiast, czy raczej druga (czy na pewno?) biegła za nim z... Co to jest, drewniany miecz? Chyba tak. No więc ta druga osoba była znacznie niższa, ale najwyraźniej psychicznie niezrównoważona, a że przy tym uzbrojona, to potencjalnie niebezpieczna. W jednej chwili w ciele chłopaka odezwały się wszystkie możliwe instynkty, może oprócz tego, że mu nie stanął. Powinien zareagować natychmiastowym odskokiem w bok, ale nie był w stanie. Absurd tej sytuacji wręcz wbił go w podłogę. Matko... Co to kurwa jest? Jeszcze nie zaczął swojej przygody w tej szkole, a już żałował, że się tu pojawił, chociaż faktem jest, że to dopiero pierwszy szok. Gdy już powoli się dostosował do sytuacji, doszedł do wniosku, że w sumie na takie akcje właśnie liczył. Zaraz także rozwiązał się problem nawiązania pierwszego kontaktu. Oto bowiem, gdy uciekinier przebiegł obok Jasona, mały demon postanowił zająć się nim. Tak więc wypierd podbiegł do nowego i zaczął zadawać pytania. Kim jest?
- Eeeee...
Cóż, w normalnej sytuacji odpowiedziałby jak cywilizowany człowiek, ale jego mózg jeszcze się nie przystosował w pełni do tego, co się działo. Otrząsnął się dopiero po chwili.
- Jestem Jason J. Jason. Nowy w tej szkole, konkretniej w klasie 2b. Przyszedłem, żeby trochę pozwiedzać i wejść w klimat, zanim zacznę się tu uczyć.
Uśmiechnął się z niezachwianą pewnością siebie, chociaż w rzeczywistości trybiki w jego mózgu poruszały się milion razy szybciej niż zwykle. Zapytałby, czy demon uczy się w tej szkole, ale wyglądał na za małego. Tego jednak mu przecież nie powie, bo życie mu jednak miłe. Cholera, co zrobić? Cóż, pozostało tylko czekać na odpowiedź diabła i modlić się, by nie zauważył kropli potu na skroni Jasona.
-Ja pierdolę. Co tu się kurwa dzieje? - pomyślał.
- Eeeee...
Cóż, w normalnej sytuacji odpowiedziałby jak cywilizowany człowiek, ale jego mózg jeszcze się nie przystosował w pełni do tego, co się działo. Otrząsnął się dopiero po chwili.
- Jestem Jason J. Jason. Nowy w tej szkole, konkretniej w klasie 2b. Przyszedłem, żeby trochę pozwiedzać i wejść w klimat, zanim zacznę się tu uczyć.
Uśmiechnął się z niezachwianą pewnością siebie, chociaż w rzeczywistości trybiki w jego mózgu poruszały się milion razy szybciej niż zwykle. Zapytałby, czy demon uczy się w tej szkole, ale wyglądał na za małego. Tego jednak mu przecież nie powie, bo życie mu jednak miłe. Cholera, co zrobić? Cóż, pozostało tylko czekać na odpowiedź diabła i modlić się, by nie zauważył kropli potu na skroni Jasona.
-Ja pierdolę. Co tu się kurwa dzieje? - pomyślał.
Niech powie! No więcej śmiałości! Nazwij ją diabłem, a to będzie ostatnia rzecz jaką zrobi w swoim życiu. No przecież oczywiście go nie zabije, bo to zbrodnia. Jednak jeśli go pobije i zostawi na śmierć, a on umrze za godzinę czy dwie to nie będzie to jej wina? Prawda? Nie to chyba nadal będzie podciągane pod zabójstwo. Cholera, czyli jednak nic by w sumie nie mogła zrobić. No i nie jest taką psychopatką za jaką może ją właśnie brać. Nie znał nawet powodu dlaczego goniła tego gościa, a już orzekł o tym, że jest psychicznie chora. Na całe szczęście okazało się, że jest zwyczajnie nowym uczniem, który się przeniósł tutaj w tak dziwnym momencie? I każdy oczywiście by w to uwierzył prawda? Spojrzała więc podejrzliwie na niego, lecz opuściła swój miecz. Mógł zatem poczuć się chwilowo bezpiecznie, a przynajmniej zanim nie pacnie niczego głupiego.
- druga klasa? A no tak miał być ktoś nowy. Mówiono nam o tym. Liczyłam, że będzie to jakaś dziewczyna, ale miło mi poznać...
Tym razem powiedziała już lekko uśmiechnięta i podała mu swoją dłoń. Tak jakby akcja sprzed chwili dosłownie nie miała znaczenia, ba! Nawet tak jakby nigdy nic się nie wydarzyło, a ona nic nikomu by nie próbowała zrobić.
- a i możesz mi mówić Nika. Jesteśmy w jednej klasie. Mam nadzieję, że nauczyciele się niczego nie dowiedzą, prawda? Nie chce się znowu tłumaczyć, z czegoś co w sumie nie jest moją ...znaczy to nie moja wina tak?
Podrapała się lekko po głowie. Co by tu? Co powinna zrobić? O co zapytać, czy jak zwyczajnie poprowadzić rozmowę z nowo poznaną osobą, dodatkowo płci męskiej. Ach no tak! Zawsze powinno się zapytać, czy czegoś nie potrzebuje, czy coś...jasssssssne...
- dlaczego zmieniasz szkołę w takim czasie? Wyrzucono cię z poprzedniej? Nie czekaj, jeśli by tak było to by cię tu nie przyjęli...emmm... ten...czy potrzebujesz pomocy w czymś? Tak się składa, że jestem wolna i w drodze wyjątku mogę ci pomóc..
O tak! Teraz brzmi to zapewne lepiej niż próby oskarżenia chłopaka o coś nowego. Nie powinno ją chyba interesować to, dlaczego właśnie w takim okresie zmienił szkołę i dlaczego akurat tak. Niestety Nika i taktowność to coś całkowicie przeciwnego. Jakoś nigdy nie umiała się odpowiednio zachować, czy raczej nie umiała powiedzieć czegoś innego niż to co właśnie miała w głowie. No poza rzeczami, który tyczyły się jej. Wtedy unikała odpowiedzi jak ognia, czy tam wody. Już sama nie pamięta jak do dokładnie szło.
- mam nadzieję, że cię nie wystraszyłam? I ten witamy w szkole. Jednak kiepski ze mnie komitet powitalny ale mam lizak, chcesz jednego?
Uśmiechnęła się i zaczęła szperać w torbie z którego wyję ła dwa lizaki. Jeden niestety był połamany, no ale co to za różnica, czy cały czy nie.
- druga klasa? A no tak miał być ktoś nowy. Mówiono nam o tym. Liczyłam, że będzie to jakaś dziewczyna, ale miło mi poznać...
Tym razem powiedziała już lekko uśmiechnięta i podała mu swoją dłoń. Tak jakby akcja sprzed chwili dosłownie nie miała znaczenia, ba! Nawet tak jakby nigdy nic się nie wydarzyło, a ona nic nikomu by nie próbowała zrobić.
- a i możesz mi mówić Nika. Jesteśmy w jednej klasie. Mam nadzieję, że nauczyciele się niczego nie dowiedzą, prawda? Nie chce się znowu tłumaczyć, z czegoś co w sumie nie jest moją ...znaczy to nie moja wina tak?
Podrapała się lekko po głowie. Co by tu? Co powinna zrobić? O co zapytać, czy jak zwyczajnie poprowadzić rozmowę z nowo poznaną osobą, dodatkowo płci męskiej. Ach no tak! Zawsze powinno się zapytać, czy czegoś nie potrzebuje, czy coś...jasssssssne...
- dlaczego zmieniasz szkołę w takim czasie? Wyrzucono cię z poprzedniej? Nie czekaj, jeśli by tak było to by cię tu nie przyjęli...emmm... ten...czy potrzebujesz pomocy w czymś? Tak się składa, że jestem wolna i w drodze wyjątku mogę ci pomóc..
O tak! Teraz brzmi to zapewne lepiej niż próby oskarżenia chłopaka o coś nowego. Nie powinno ją chyba interesować to, dlaczego właśnie w takim okresie zmienił szkołę i dlaczego akurat tak. Niestety Nika i taktowność to coś całkowicie przeciwnego. Jakoś nigdy nie umiała się odpowiednio zachować, czy raczej nie umiała powiedzieć czegoś innego niż to co właśnie miała w głowie. No poza rzeczami, który tyczyły się jej. Wtedy unikała odpowiedzi jak ognia, czy tam wody. Już sama nie pamięta jak do dokładnie szło.
- mam nadzieję, że cię nie wystraszyłam? I ten witamy w szkole. Jednak kiepski ze mnie komitet powitalny ale mam lizak, chcesz jednego?
Uśmiechnęła się i zaczęła szperać w torbie z którego wyję ła dwa lizaki. Jeden niestety był połamany, no ale co to za różnica, czy cały czy nie.
Pot spływał po skroni Jasona w postaci kropli, ale starał się jak najbardziej ukrywać swój pierwotny lęk przed małym diabłem. Jeśli wyczuje, że się boi, to może się zrobić naprawdę bardzo źle. Cholera wie, co temu czemuś strzeli do łba. Najlepiej jest w miarę możliwości utrzymać pokerową twarz. W tym wypadku uśmiech pełen pewności. Tak, bardzo śmieszne. Nie tak łatwo jest wytrzymać w takiej sytuacji. Przełknął cicho ślinę. Zaraz dowiedział się czegoś dziwnego. Oto bowiem diabeł wiedział już wcześniej, że do drugiej klasy miał dołączyć ktoś nowy. Ale jak to. To nawet do przedszkola przychodzą i mówią tamtejszym dzieciakom, że do Riverdale ma dołączyć ktoś nowy? Dobra, może nie przedszkole. Prędzej podstawówka. Trybiki w jego mózgu zaczęły się obracać jeszcze szybciej, mózg wskoczył na wyższy poziom aktywności, emitując promieniowanie, które przyczyniło się do zwiększenia dziury ozonowej i przyspieszenia końca świata o kolejny rok. Nagle diabeł uśmiechnął się i podał mu dłoń. Jason nie był pewien, czy powinien nią potrząsnąć. W sumie ciężko było przewidzieć reakcję, ostatecznie jednak podał swoją rękę i uścisnął dłoń demona. Nazywa się Nika. Będzie z nim chodzić do jednej klasy.
- (dźwięk, który wydał Jason)
Jakim kurwa sposobem to małe coś chodzi do drugiej klasy liceum?! W tym momencie mózg Jasona wskoczył na poziom aktywności nieosiągalny dla innych ludzi. W tym właśnie momencie odległa o miliardy lat świetlnych galaktyka przestała istnieć, a na jej miejscu pojawił się buddystyczny awatar młodego chłopaka w okularach, złożony z gwiazd, z czterema rękami. Czuł, jak kora odchodzi mu od mózgu. Nie, on tego nie wytrzyma. Udar murowany. Jeszcze jedna niszcząca mózg informacja i eksploduje, a planeta Ziemia razem z nim. Jedyną opcją było całkowite wyłączenie myślenia.
- Przepraszam, skurcz mnie złapał. Jeśli mogłabyś mnie oprowadzić, byłbym wdzięczny. I chętnie wezmę lizaka.
Zły pomysł! Po co przestawał myśleć!!!
- (dźwięk, który wydał Jason)
Jakim kurwa sposobem to małe coś chodzi do drugiej klasy liceum?! W tym momencie mózg Jasona wskoczył na poziom aktywności nieosiągalny dla innych ludzi. W tym właśnie momencie odległa o miliardy lat świetlnych galaktyka przestała istnieć, a na jej miejscu pojawił się buddystyczny awatar młodego chłopaka w okularach, złożony z gwiazd, z czterema rękami. Czuł, jak kora odchodzi mu od mózgu. Nie, on tego nie wytrzyma. Udar murowany. Jeszcze jedna niszcząca mózg informacja i eksploduje, a planeta Ziemia razem z nim. Jedyną opcją było całkowite wyłączenie myślenia.
- Przepraszam, skurcz mnie złapał. Jeśli mogłabyś mnie oprowadzić, byłbym wdzięczny. I chętnie wezmę lizaka.
Zły pomysł! Po co przestawał myśleć!!!
Parsknęła śmiechem gdy ten napomniał coś o jakimś skurczu który go złapał. Nie chciała jednak go urazić więc po chwili ogarnęła swojego raka i położyła swój drewniany miecz plus zero, lepiej nie mieć go przy sobie bo jeszcze całkiem przypadkiem coś komuś zrobi. Oczywiście dobędzie go tak szybko jak tylko chłopak zechce zrobić coś głupiego. Nie! Nie! Ona wcale nie myśli o nim jak o kimś, kto mógłby coś takiego zrobić. Nie mnie w parze z ostrożnością idzie pewne przysłowie „przezorny ubezpieczony” a więc lepiej nie ryzykować. Dobrze! Jednak są jakieś postępy skoro wziął od niej lizaka to znak, że idzie go osw...znaczy, że idzie jej dobrze rozmowa i próba nawiązania jakiejkolwiek więzi, nie patrząc jak dziwacznie to brzmi. No i oczywiście Naośka zgodzi się na propozycję chłopaka bo niby dlaczego nie? I tak nie miała co robić, a tak zawsze może sama się przejść i dodatkowo pomoże komuś nowemu, który jest jak to małe zagubione zwierzątko. No dobrze, nie był wcale taki mały i zapewne wcale nie bezbronny no ale jednak coś tam było no nie?
- e to, w sumie mogę cię oprowadzić. Nie ma tu zbyt dużo ciekawych miejsc, jednak mogę ci pokazać wszystko co nudne. Oczywiście poza damskimi szatniami, tam cię nie zaprowadzę z pewnych przyczyn byłoby to naruszeniem regulaminu. Nie, czekaj wcale tam zapewne nie chciałeś iść prawda? Mniejsza o to, to ruszamy!
Odwróciła się powoli tyłem do chłopaka i ruszyła powoli przed siebie. Miała nadzieję, że nie będzie się ociągać i nie zostanie gdzieś tam daleko za nią. Nie będzie na niego czekać przecież. To nie tak, że mogła mu poświęcić cały swój wolny czas. Musiała się jeszcze spotkać z kilkoma osobami, no i oczywiście musiała unikać miejsc, gdzie kłębili się jej wrogowie. Nie chciała być tulana, czy też by robiono jej tak zwanego „bobaska” czy jakoś tak. Nie wspominając o nabijaniu się z jej wzrostu.
- tam masz głównie lekcje. Nudne miejsce niestety trzeba tam chodzić inaczej...no ale przynajmniej zawsze coś się tam dzieje.
Nie by większość problemów właśnie sprawiał fakt, że gania każdego kto zechce łamać jej przestrzeń osobistą bez jej zgody. O dziwo głównie chodzi tutaj o chłopców, bo z dziewczynami jakoś nie ma takich problemów. A może zwyczajnie bardziej podoba się jej obcowanie z płcią piękną niż z tymi napalonymi samcami. Jeszcze by coś złapała, czy coś...
- czym się interesujesz? Jest tu wiele klubów więc pewnie znajdzie się jakiś, który odpowiada twoim zainteresowaniom, czy coś takiego. Ba! Może znajdziesz nawet coś nowego. Wyglądasz na dobrego w sportach, a przynajmniej nie na takiego co siedzi całymi dniami przez ekranem.
- e to, w sumie mogę cię oprowadzić. Nie ma tu zbyt dużo ciekawych miejsc, jednak mogę ci pokazać wszystko co nudne. Oczywiście poza damskimi szatniami, tam cię nie zaprowadzę z pewnych przyczyn byłoby to naruszeniem regulaminu. Nie, czekaj wcale tam zapewne nie chciałeś iść prawda? Mniejsza o to, to ruszamy!
Odwróciła się powoli tyłem do chłopaka i ruszyła powoli przed siebie. Miała nadzieję, że nie będzie się ociągać i nie zostanie gdzieś tam daleko za nią. Nie będzie na niego czekać przecież. To nie tak, że mogła mu poświęcić cały swój wolny czas. Musiała się jeszcze spotkać z kilkoma osobami, no i oczywiście musiała unikać miejsc, gdzie kłębili się jej wrogowie. Nie chciała być tulana, czy też by robiono jej tak zwanego „bobaska” czy jakoś tak. Nie wspominając o nabijaniu się z jej wzrostu.
- tam masz głównie lekcje. Nudne miejsce niestety trzeba tam chodzić inaczej...no ale przynajmniej zawsze coś się tam dzieje.
Nie by większość problemów właśnie sprawiał fakt, że gania każdego kto zechce łamać jej przestrzeń osobistą bez jej zgody. O dziwo głównie chodzi tutaj o chłopców, bo z dziewczynami jakoś nie ma takich problemów. A może zwyczajnie bardziej podoba się jej obcowanie z płcią piękną niż z tymi napalonymi samcami. Jeszcze by coś złapała, czy coś...
- czym się interesujesz? Jest tu wiele klubów więc pewnie znajdzie się jakiś, który odpowiada twoim zainteresowaniom, czy coś takiego. Ba! Może znajdziesz nawet coś nowego. Wyglądasz na dobrego w sportach, a przynajmniej nie na takiego co siedzi całymi dniami przez ekranem.
Jason przełknął ślinę, zdając sobie sprawę, w jakiej dupie się znalazł, jednocześnie jednak część jego nawet się cieszyła. Paradoks, nieprawdaż? W sumie nie jest to nawet aż takie dziwne. Poznał pierwszego kolegę... Znaczy koleżankę... Najprawdopodobniej... No i będzie oprowadzony po nowej szkole. Ponadto wiedział już, że uczniowie tutaj z pewnością nie są jakimiś drętwusami, tylko nieco pokręconymi, ale dzięki temu i ciekawymi ludźmi. Włożył lizaka do ust, lizał powoli, nie był w sumie zły, chociaż lekko ułamany, ale nie ma co narzekać, słodycz to słodycz. Nie ma tu zbyt wiele ciekawych miejsc, tak? Cóż, przynajmniej z ludźmi będzie z pewnością zabawa. Póki co, nic co powiedział demon nie pogłębił jego martwicy mózgu, więc jest w miarę dobrze. Szkoda jednak, że nie zaprowadzi go do damskiej szatni. Cóż, Jason zawsze był miłośnikiem pięknych widoków, pejzaży, zwłaszcza takich bardzo górzystych. Rozmarzył się. Miał jednak nadzieję, że nie wszystkie dziewczyny są tutaj wzrostu i wyglądu diabła, bo inaczej nie będzie miał za bardzo w czym wybierać. Pozostało więc mieć nadzieję, że piekielny pomiot jest jedynie zwyczajną anomalią. W szkole odbywają się głównie lekcje... Tak, to w sumie nawet by miało sens. Diabeł zaraz jednak wspomniał również coś o klubach. No nie ma co, może być ciekawie. Tylko co go właściwie interesuje? Głównie myśli przez cały czas o zaliczeniu każdej możliwej imprezy, ale co poza tym? Cóż, nie wzgardzi nigdy dobrą grą komputerową, czy fajnym filmem, dobra książka nie jest zła, jakiś sport, też nie najgorsza opcja, chociaż nie ciągnęło go szczególnie do piłki ręcznej, ani nożnej... Spojrzał na miecz demona.
- Jakiś klub sztuk walki? Albo coś z siłownią... Albo samoobrona?
- Jakiś klub sztuk walki? Albo coś z siłownią... Albo samoobrona?
Całe szczęście, że chłopak miał jakiś gram rozumu i przemilczał pewne rzeczy, które zapewne przylazły mu do głowy. Inaczej mógłby skończyć jako worek treningowy. Uffff! I nie musi być przez to wcale agresywna i wpadać w kolejne kłopoty. Czyli co? Powinna mu podziękować, że nie powiedział jeszcze nic, co podziałałoby na nią jak czerwony kolor na byka. Ach olać to! Widać coś chłopaka zainteresowało, bo wydał się jakiś żywszy na samo wspomnienie o istniejących klubach. I dodatkowo chciał dołączyć do któregoś z nich. Widać nie był kolejnym kujonem, który tylko siedzi nosem w książce i myśli o sprawdzianie w następnym roku. Interesowały go również sztuki walki, czy też kursy samoobronny. Nie była pewna, czy takowy się gdzieś odbywał, jeśli oczywiście chodzi o teren szkoły, aczkolwiek inne sztuki walki, a owszem, że były! Sama należała do klubu kendo, więc mogłaby go zabrać ze sobą. Dostrzegła również lekkie spojrzenie w stronę jej drewnianego miecza.
- chcesz zobaczyć? Jeśli chcesz, możesz dołączyć do klubu kendo. Nie jest to coś poważnego, znaczy! Nie jest to coś zaawansowanego jeszcze, lecz sporo umiemy.
Mały pokaz mógł dostrzec w momencie, gdy próbowała dorwać swoją ofiarę, która zwiała tylko dlatego, że na jej drodze stanął owy chłopak.
- poza mną jest tam kilka osób, chyba z parę dziewczyn i chłopców. A może i nie? W sumie nigdy nie przyglądałam się całemu klubowi. Nie mniej, jeśli będziesz chciał dołączyć, wystarczy powiedzieć. Obiecuję być dla ciebie łaskawa, a przynajmniej postaram się ..
Ostatnie słowa powiedziała lekko ciszej, bo jakoś nigdy nie potrafiła uczyć kogoś nowego. A zwłaszcza kogoś, kto był totalnym laikiem w tych sprawach. Jakoś zbyt szybko się denerwowała i rezygnowała z dalszych prób. Być może właśnie dlatego jakoś tak dziwnie na nią patrzą w tym klubie? A może to z jakiegoś innego powodu? Powinna ich kiedyś spytać, tak kiedyś to stanowczo zrobi!
- co do siłowni, to jest ona blisko sali gimnastycznej. Często przesiadują tam ci napakowani z klubów judo, czy zapasów. Jakoś nie ciągnie mnie do tego typów miejsc. Nie mam zbędnego tłuszczu do zrzucenia, a więc podziękuje.
Czy o czymś jeszcze zapomniała? Pewnie jeszcze mogłaby mu wspomnieć właściwie o tym, że nie wolno wchodzić do damskiego akademika, bo można dostać rugi. Nie by kiedykolwiek ktoś wydzierał się na nią za takie coś, zwyczajnie tak pewnie jest w regulaminie? No nie? Bo jest tam takie coś? Może jednak lepiej nie wspominać o czymś tak dziwnych.
- chcesz zobaczyć? Jeśli chcesz, możesz dołączyć do klubu kendo. Nie jest to coś poważnego, znaczy! Nie jest to coś zaawansowanego jeszcze, lecz sporo umiemy.
Mały pokaz mógł dostrzec w momencie, gdy próbowała dorwać swoją ofiarę, która zwiała tylko dlatego, że na jej drodze stanął owy chłopak.
- poza mną jest tam kilka osób, chyba z parę dziewczyn i chłopców. A może i nie? W sumie nigdy nie przyglądałam się całemu klubowi. Nie mniej, jeśli będziesz chciał dołączyć, wystarczy powiedzieć. Obiecuję być dla ciebie łaskawa, a przynajmniej postaram się ..
Ostatnie słowa powiedziała lekko ciszej, bo jakoś nigdy nie potrafiła uczyć kogoś nowego. A zwłaszcza kogoś, kto był totalnym laikiem w tych sprawach. Jakoś zbyt szybko się denerwowała i rezygnowała z dalszych prób. Być może właśnie dlatego jakoś tak dziwnie na nią patrzą w tym klubie? A może to z jakiegoś innego powodu? Powinna ich kiedyś spytać, tak kiedyś to stanowczo zrobi!
- co do siłowni, to jest ona blisko sali gimnastycznej. Często przesiadują tam ci napakowani z klubów judo, czy zapasów. Jakoś nie ciągnie mnie do tego typów miejsc. Nie mam zbędnego tłuszczu do zrzucenia, a więc podziękuje.
Czy o czymś jeszcze zapomniała? Pewnie jeszcze mogłaby mu wspomnieć właściwie o tym, że nie wolno wchodzić do damskiego akademika, bo można dostać rugi. Nie by kiedykolwiek ktoś wydzierał się na nią za takie coś, zwyczajnie tak pewnie jest w regulaminie? No nie? Bo jest tam takie coś? Może jednak lepiej nie wspominać o czymś tak dziwnych.
Seo przechodziła obok. Dosłownie. To była cała aktywność, która powinna była wykonywać w tym konkretnym momencie, w tym konkretnym miejscu. Nic więcej - miała przejść obok, wejść do nowej szkoły, rozejrzeć się wokoło, to wszystko. Nowe otoczenie i pierwsze dni przebywania w tej placówce oznaczały, że dla wszystkich powinno być jasne to, że przecież jest ona kimś nierozumiejącym zasad tu panujących, więc wiele można było jej wybaczyć, prawda? Prawda. I Seo skwapliwie z tej taryfy ulgowej zamierzała korzystać przez tak długi czas jak to tylko było możliwe, miała zamiar wydoić tę taryfę z ostatniej metaforycznej złotówki. Problem w tym, że Seo była też osobą ciekawską, a przy tym niepozbawioną poczucia humoru, w tym także po części mocno zboczonego. Gdy więc na jej drodze, a przynajmniej tuż obok niej pojawiła się dziewczyna rozmawiająca z jakimś chłopakiem, mająca przy tym wyciągnięty na wierzch... miecz (?!), to pomijając pierwsze zdziwienie drugą myślą dziewczyny było proste "oho, zamierza mu pokazać swój miecz". I zaraz po tym na jej twarzy pojawił się złośliwy uśmiech, a pod nosem ciche i niemal głupie chichotanie. Tak, Seo czasami zachowywała się tak dorośle, że aż zęby z bólu zgrzytały. Problem jednak polegał na tym, że skoro jej zainteresowanie wylądowało już na tej osobie, to głupio było teraz tak to zostawić...
...dlatego bezwiednie Seotka przydreptała w okolicę rozmawiającej dwójki wciąż chichotając pod nosem. Na ich oczach uderzyła po chwili dłońmi we własne policzki, tak by odzyskać nieco mentalną równowagę, a następnie z super poważną miną wypowiedziała tylko jedno zdanie, wpatrując się z totalna powagą w oczy Naoto.
- Przepraszam, wiem że to nagłe, ale... czy mogłabyś mi pokazać swój miecz? -
Seo Kirishima była czasami niesamowicie niepoważna.
...dlatego bezwiednie Seotka przydreptała w okolicę rozmawiającej dwójki wciąż chichotając pod nosem. Na ich oczach uderzyła po chwili dłońmi we własne policzki, tak by odzyskać nieco mentalną równowagę, a następnie z super poważną miną wypowiedziała tylko jedno zdanie, wpatrując się z totalna powagą w oczy Naoto.
- Przepraszam, wiem że to nagłe, ale... czy mogłabyś mi pokazać swój miecz? -
Seo Kirishima była czasami niesamowicie niepoważna.
[Trochę brutalnie, czy też nie ale zwyczajnie pominę fakt braku odpisu ze strony pana JJ i uznam, że sobie poszedł..]
Kiedy została sama, gdyż chłopak chyba się ulotnił (;-;) powinna chyba pójść gdzieś indziej czy coś, lecz na całe szczęście (albo i nie), ktoś postanowił zobaczyć jej miecz. Ach! Chciał zobaczyć jej …. zaraz, że co kur**a? Spojrzała na dziewczynę z lekkim zdziwieniem. Nikt normalni na wstępie nie prosi o pokazanie miecza, no ale też nikt normalny chyba takowego nie nosi ze sobą, prawda? Nie mniej jej bezpośredniość sprawiła, że miała lekkie „wtf” na mordce, lecz zaraz wyciągnęła miecz w stronę dziewczyny.
- zwyczajny drewniany miecz, niby niezbyt odpowiedni do ćwiczeń kendo, lecz dla mnie jest wręcz idealny. Jeśli chcesz możesz spokojnie go obejrzeć.
Obróciła go w swojej dłoni i podała go jej tak, by mogła spokojnie go chwycić. Oczywiście to nie tak, że pokazuje swój miecz ot, tak. Po prostu chyba nie dostrzegła żadnych przeciwwskazań, by być nieufną wobec nowo przybyłej. I do licha to w sumie zwykły miecz, dlaczego miałaby tego nie robić? No dobrze! Na siłę mogłaby zapodać wiele argumentów, co teraz może złego się wydarzyć, ale cii..
- kim jesteś? Pierwszy raz cię widzę..nowa? Czy zwyczajnie unikasz rozgłosu?
Od kiedy sięga pamięcią, no i od dnia, kiedy zapisano jej do tej szkoły, udało się jej poznać sporo osób. Czy to w miłym znaczeniu, czy też nie, lecz odnośnie do obecnej tu dziewczyny nie mogła powiedzieć nic. Więc w sumie mogła uznać, że była kimś nowym lub typem szarej myszki. No dobrze na aż tak szarą mysz jej nie wyglądała, skoro bez problemu wywaliła takim tekstem, gdy tylko pojawiła się przez Naośką.
- znaczy, nie bym była jakaś wścibska, lecz wolę wiedzieć komu pokazuje mój drogocenny odganiacz natrętów, którzy nie rozumieją słowa „stop”.
Nie można jednak brać jej słów jako objawu chwalenia się wielką popularnością, bo wcale tak nie jest. Zwyczajnie spora grupka uczniów lub małe i pseudo słodkie osóbki.
Kiedy została sama, gdyż chłopak chyba się ulotnił (;-;) powinna chyba pójść gdzieś indziej czy coś, lecz na całe szczęście (albo i nie), ktoś postanowił zobaczyć jej miecz. Ach! Chciał zobaczyć jej …. zaraz, że co kur**a? Spojrzała na dziewczynę z lekkim zdziwieniem. Nikt normalni na wstępie nie prosi o pokazanie miecza, no ale też nikt normalny chyba takowego nie nosi ze sobą, prawda? Nie mniej jej bezpośredniość sprawiła, że miała lekkie „wtf” na mordce, lecz zaraz wyciągnęła miecz w stronę dziewczyny.
- zwyczajny drewniany miecz, niby niezbyt odpowiedni do ćwiczeń kendo, lecz dla mnie jest wręcz idealny. Jeśli chcesz możesz spokojnie go obejrzeć.
Obróciła go w swojej dłoni i podała go jej tak, by mogła spokojnie go chwycić. Oczywiście to nie tak, że pokazuje swój miecz ot, tak. Po prostu chyba nie dostrzegła żadnych przeciwwskazań, by być nieufną wobec nowo przybyłej. I do licha to w sumie zwykły miecz, dlaczego miałaby tego nie robić? No dobrze! Na siłę mogłaby zapodać wiele argumentów, co teraz może złego się wydarzyć, ale cii..
- kim jesteś? Pierwszy raz cię widzę..nowa? Czy zwyczajnie unikasz rozgłosu?
Od kiedy sięga pamięcią, no i od dnia, kiedy zapisano jej do tej szkoły, udało się jej poznać sporo osób. Czy to w miłym znaczeniu, czy też nie, lecz odnośnie do obecnej tu dziewczyny nie mogła powiedzieć nic. Więc w sumie mogła uznać, że była kimś nowym lub typem szarej myszki. No dobrze na aż tak szarą mysz jej nie wyglądała, skoro bez problemu wywaliła takim tekstem, gdy tylko pojawiła się przez Naośką.
- znaczy, nie bym była jakaś wścibska, lecz wolę wiedzieć komu pokazuje mój drogocenny odganiacz natrętów, którzy nie rozumieją słowa „stop”.
Nie można jednak brać jej słów jako objawu chwalenia się wielką popularnością, bo wcale tak nie jest. Zwyczajnie spora grupka uczniów lub małe i pseudo słodkie osóbki.
Ach, zaskoczenie jakie pojawiło się na twarzy drugiej dziewczyny było niesamowicie zabawne! Seo była w tym momencie przeszczęśliwa, że postanowiła zaczepić ją z tak durna kwestią i głupim żartem, który oczywiście w każdej chwili mogła przecież przekuć w całkiem poważne pytanie i podać się za znawcę mieczy (pff!). Faktycznych mieczy. No. Mało tego! Ona pozwalała jej nie tylko go dotknąć, ale także go wziąć do swoich dłoni (pff!x2)! Oczywiście, Seo zaraz z tej propozycji skorzystała, no bo co by miała nie, gdy ktoś jej tak wprost oferował swój oręż. Wyciągnęła więc zachłanne ręce w kierunku broni, a następnie gdy ta znalazła się już w jej dłoniach, szybko przesunęła wierzchem prawej z nich po jego powierzchni, sprawdzając czy miał na sobie jakieś wyczuwalne zadrapania. Przez dosłownie chwilę z jej twarzy zszedł pogodny uśmiech, a zamiast niego miejsce znalazło sobie spojrzenie wypełnione nostalgią. Co konkretnie przypomniała sobie dziewczyna było nie do końca jasne, ale wyraźnie dosłownie na moment, jej umysł opuścił ten stan i powierzchnie ziemi i pofrunął gdzieś do wspomnień. Po chwili jednak na jej twarzy odnalazł się już szelmowski uśmieszek, a Seo raz, ale porządnie machnęła mieczem, choć przecież nie posiadała żadnej techniki, więc ciężko było to nazwać jakąkolwiek formą szermierki. Tak czy siak, najwyraźniej tyle jej wystarczało do zadowolenia, bo chwilę później oddała miecz swojej rozmówczyni.
- Szanuj swoją broń. Nawet jeśli jest zwyczajny, to ma jedną unikalną cechę. - rzuciła tylko promiennie i nieco tajemniczo, choć tak naprawdę to robiła chyba z igły tajemnicę, a nie z czegokolwiek poważnego. - Nowa. Nazywam się Seo. - powiedziała też gwoli wyjaśnienia, rękę przykładając do czoła w geście niewinnego salutu. Po chwili na jej twarzy zagościło jednak wyraźne stropienie. - ...czy powinnam uważać na rozgłos? - zapytała i wyglądało na to, że pytała całkowicie poważnie. - Może też znaleźć sobie jakąś broń? ...coś nam może grozić? - kolejne pytanie, które brzmiało na dość nagłe. Ostatecznie Seo byla nowa. Mogła nie wiedzieć komu nie warto podpaść, a kim trzeba pomiatać. Znaczy, ekhem, być neutralną wobec.
- Szanuj swoją broń. Nawet jeśli jest zwyczajny, to ma jedną unikalną cechę. - rzuciła tylko promiennie i nieco tajemniczo, choć tak naprawdę to robiła chyba z igły tajemnicę, a nie z czegokolwiek poważnego. - Nowa. Nazywam się Seo. - powiedziała też gwoli wyjaśnienia, rękę przykładając do czoła w geście niewinnego salutu. Po chwili na jej twarzy zagościło jednak wyraźne stropienie. - ...czy powinnam uważać na rozgłos? - zapytała i wyglądało na to, że pytała całkowicie poważnie. - Może też znaleźć sobie jakąś broń? ...coś nam może grozić? - kolejne pytanie, które brzmiało na dość nagłe. Ostatecznie Seo byla nowa. Mogła nie wiedzieć komu nie warto podpaść, a kim trzeba pomiatać. Znaczy, ekhem, być neutralną wobec.
Po spędzonych tu kilkunastu miesiącach ciężko było przyzwyczaić się do faktu, że to już koniec. Czasem zastanawiał się czy nie powinien powiedzieć swojemu ojcu, że wcale nie był przekonany w kwestii zmiany szkoły. Jakby nie patrzeć to właśnie tutaj miał swoich przyjaciół, z którymi nie tylko trzymał się w dzieciństwie, ale i przez wszystkie lata edukacji. Nawet głupia metalowa brama wywoływała w nim, w tym momencie nieco sentymentalne odczucia. Całe szczęście Fujishima nie należał do osób, które faktycznie jakoś szczególnie przejmowały się podobnymi rzeczami na dłuższą metę. Jakby nie patrzeć, zmiana szkoły nie była takim znowu końcem świata! Nadal zamierzał kontaktować się ze wszystkimi swoimi znajomymi, tak jak do tej pory. Co więcej, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, nie tylko nadal będzie się z nimi przyjaźnił, ale też pozna całe mnóstwo nowych osób. W końcu był w tym całkiem niezły.
Szedł tak przed siebie całkowicie pochłonięty tymi niezwykle sprzecznymi myślami, gdy na jego drodze pojawiły się dwie nieznane mu osóbki. W dodatku... czy jedna z nich miała w rękach miecz?
Tego nie mógł przegapić.
Jego plotkarska natura - a może fakt, że podobny widok był naprawdę niecodzienny - momentalnie zwróciła jego stopy w odpowiednim kierunku, mimo że jeszcze jakiś czas temu miał zamiar udać się prosto do pokoju nauczycielskiego. Niektóre rzeczy wymagały jednak poświęcenia, a on zdecydowanie był na nie w tym momencie gotów.
Dla mniej uważnych tempo z jakim pokonał dzielącą ich odległość, mogłoby sprawić wrażenie jakoby wyrósł spod ziemi. Przechylił głowę w jeden bok, a następnie w drugi z głośnym odgłosem zamyślenia.
— Jeszcze nie widziałem, by ktoś przychodził do szkoły z mieczem.
Odezwał się dopiero po chwili uświadamiając sobie, że kompletnie zapomniał się przedstawił. A przecież wystarczyło szybkie spojrzenie na twarze obu dziewczyn, by uświadomił sobie że nigdy ich nie poznał. Przynajmniej nie osobiście.
Na jego twarzy odmalowało się zakłopotanie.
— Eh, przepraszam zagalopowałem się. Cześć. Fujishima Takara, klasa 2-A. — cóż, do niedawna. Acz formalnie rzecz biorąc, nadal nie został wykreślony z listy. Dziwnie by to wyglądało gdyby zaczepiał je obcy chłopak, który w dodatku nawet nie uczęszczał do ich szkoły. Tak, w ten sposób zdecydowanie wyglądało to lepiej.
— Wszystko w porządku? Stoicie tu z jakiegoś konkretnego powodu czy ktoś próbował was napaść? Wszystko możecie zawsze zgłosić ochroniarzom, kręcą się praktycznie przy każdym wyjściu.
Ostatecznie jednak żadna z osób nie była skora do rozmowy, więc poszedł dalej.
zt.
Szedł tak przed siebie całkowicie pochłonięty tymi niezwykle sprzecznymi myślami, gdy na jego drodze pojawiły się dwie nieznane mu osóbki. W dodatku... czy jedna z nich miała w rękach miecz?
Tego nie mógł przegapić.
Jego plotkarska natura - a może fakt, że podobny widok był naprawdę niecodzienny - momentalnie zwróciła jego stopy w odpowiednim kierunku, mimo że jeszcze jakiś czas temu miał zamiar udać się prosto do pokoju nauczycielskiego. Niektóre rzeczy wymagały jednak poświęcenia, a on zdecydowanie był na nie w tym momencie gotów.
Dla mniej uważnych tempo z jakim pokonał dzielącą ich odległość, mogłoby sprawić wrażenie jakoby wyrósł spod ziemi. Przechylił głowę w jeden bok, a następnie w drugi z głośnym odgłosem zamyślenia.
— Jeszcze nie widziałem, by ktoś przychodził do szkoły z mieczem.
Odezwał się dopiero po chwili uświadamiając sobie, że kompletnie zapomniał się przedstawił. A przecież wystarczyło szybkie spojrzenie na twarze obu dziewczyn, by uświadomił sobie że nigdy ich nie poznał. Przynajmniej nie osobiście.
Na jego twarzy odmalowało się zakłopotanie.
— Eh, przepraszam zagalopowałem się. Cześć. Fujishima Takara, klasa 2-A. — cóż, do niedawna. Acz formalnie rzecz biorąc, nadal nie został wykreślony z listy. Dziwnie by to wyglądało gdyby zaczepiał je obcy chłopak, który w dodatku nawet nie uczęszczał do ich szkoły. Tak, w ten sposób zdecydowanie wyglądało to lepiej.
— Wszystko w porządku? Stoicie tu z jakiegoś konkretnego powodu czy ktoś próbował was napaść? Wszystko możecie zawsze zgłosić ochroniarzom, kręcą się praktycznie przy każdym wyjściu.
Ostatecznie jednak żadna z osób nie była skora do rozmowy, więc poszedł dalej.
zt.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach