▲▼
Strona 3 z 4 • 1, 2, 3, 4
First topic message reminder :
Olbrzymie tereny zastawione metalowymi skrzyniami o zunifikowanych wymiarach i konstrukcji, służącymi do przewozu drobnicy zapakowanej zazwyczaj w opakowania kartonowe, paczki, skrzynie czy worki. Wynajmowanych zarówno przez osoby zajmujące się hurtowym przewozem/odbiorem paczek, jak i osoby prywatne, które chcą ukryć to i owo przed oczami ciekawskich osób. Przynajmniej w czasach świetności. Obecnie większość z nich stoi pusta, co nie znaczy jednak że pozostają otwarte dla innych. Mosiężne kłódki skutecznie bronią dostępu przed ludźmi z zewnątrz. Wszystkie z nich mają wielkie namalowane farbą oznaczenia na bocznych ścianach, umożliwiających w miarę szybkie ich zidentyfikowanie z pomocą wyrysowanej przy wejściu mapy. Pod warunkiem, że znasz odpowiedni sektor rzecz jasna.
Plotki głoszą, że do tej pory w odpowiednie dni o specyficznej godzinie można tu znaleźć kontenery wypełnione nielegalnymi imigrantami, których przyszłość nie rysuje się w zbyt kolorowych barwach. Sprzedających samych siebie, byle tylko znaleźć się w Kanadzie, która ma im zafundować lepsze życie. Rzecz jasna... plotki pozostają tylko plotkami.
Plotki głoszą, że do tej pory w odpowiednie dni o specyficznej godzinie można tu znaleźć kontenery wypełnione nielegalnymi imigrantami, których przyszłość nie rysuje się w zbyt kolorowych barwach. Sprzedających samych siebie, byle tylko znaleźć się w Kanadzie, która ma im zafundować lepsze życie. Rzecz jasna... plotki pozostają tylko plotkami.
Stare Kontenery
Na tym terenie nie ma ingerencji pracowniczej.
Jesteś zainteresowany pracą przy kontenerach? Kliknij na W.
Jesteś zainteresowany pracą przy kontenerach? Kliknij na W.
Zatrzymał się na moment w okrajaniu tablicy korkowej, gdy ta zatrzęsła się lekko. Jednak z braku dalszych niebezpiecznych oznak kontynuował ostrożnie czynność, co szybko okazało się nie najlepszym pomysłem. W pewnym momencie runęła ona w dół, na co zaskoczony odruchowo uciekł na bok, w ten sposób dosłownie milimetrami unikając bolesnego spotkania z tablicą. Nie zwrócił przy tym uwagi na trzymany przez siebie scyzoryk, co opłaciło mu się zranioną dłonią. Nie najgorzej, w końcu mogło się to wszystko skończyć mniej przyjemnie. Tak szczęśliwe wykorzystanie refleksu pewnie by mu się nie udało, gdyby nie zakładał, że w tym kontenerze naprawdę mogą znajdować się pułapki skierowane do niechcianych gości. Wprawdzie jeszcze jakiś czas temu był o dużo bardziej sceptyczny, ale gdy jakimś cudem zostali tu zamknięci bez możliwości wyjścia, mniej mu się uśmiechało tkwienie w samych beztroskich założeniach.
Zdjęcia. Niezbyt przyjemne do oglądania, a na pewno nie w tych okolicznościach. Bez słowa przyjął latarkę od Alana, dając mu tym samym możliwość na dopasowaniu elementów układanki. Nie pospieszał ani nie dodawał własnych pięciu groszy, czekając na efekt końcowy. Bingo.
- Może coś jest na drugiej stronie – mruknął i pochylił się, niekrwawiącą ręką odwracając odpowiednie zdjęcia przodem do podłogi. W końcu samo hasło niewiele pomagało, nadal bazując na zdjęciach. Gdy to zrobił jego umysł przypomniał mu, że Artem chyba zamierzał coś im oznajmić, zanim to dostrzegł zdjęcia. - Nie chciałeś się czasem pochwalić jakiś znaleziskiem? - skierował pytanie w stronę Rosjsnina, na moment odrywając wzrok od ich puzzli.
Zdjęcia. Niezbyt przyjemne do oglądania, a na pewno nie w tych okolicznościach. Bez słowa przyjął latarkę od Alana, dając mu tym samym możliwość na dopasowaniu elementów układanki. Nie pospieszał ani nie dodawał własnych pięciu groszy, czekając na efekt końcowy. Bingo.
- Może coś jest na drugiej stronie – mruknął i pochylił się, niekrwawiącą ręką odwracając odpowiednie zdjęcia przodem do podłogi. W końcu samo hasło niewiele pomagało, nadal bazując na zdjęciach. Gdy to zrobił jego umysł przypomniał mu, że Artem chyba zamierzał coś im oznajmić, zanim to dostrzegł zdjęcia. - Nie chciałeś się czasem pochwalić jakiś znaleziskiem? - skierował pytanie w stronę Rosjsnina, na moment odrywając wzrok od ich puzzli.
Kiedy zostali odcięci od całej reszty tak naglę Trystian wręcz podskoczył. Czy on przysnął? W sumie możliwe. Jakoś poczuł się kompletnie wyrwany z rzeczywistości. Na szybko rozejrzał się wokół i patrząc na Leilani wprost stwierdził:
- Ups…- na całą sytuację. No ale cóż… zdarza się. – To co? Zostawiamy tych Sherlocków i idziemy na kawę?- zwrócił się do dziewczyny drapiąc się w tył głowy z lekkiego zakłopotania. Gdyby było choć trochę jaśniej zdecydowanie dałoby się znaleźć na twarzy blondyna jakieś nikłe rumieńce które gościły już po prostu z przyzwyczajenia. Kopnął w drzwi jakby chcąc usłyszeć dźwięk metalu po czym zaczął się rozglądać.
- Zależy Ci na nich aż tak bardzo? Z tego co widziałem mieli tam dość przytulnie.- kontynuował swoje „żarty”(?) po czym odszedł na parę kroków przyglądając się podłożu, jakby szukając czegokolwiek co mogłoby pomóc w otworzeniu puszki z ludźmi. Po tym chwycił Leilani za rękę i zaczął swoją powolną wędrówkę wokół kontenera. Cały czas się rozglądając. Jakby chcąc znaleźć inne wejście do pomieszczenia w którym znajdowała się reszta, a może jakieś podziemne przejście do nich? Czy dobrze widział, że tam znajdował się dywan? Może właśnie było jakieś przejście z zewnątrz?! Cokolwiek w sumie… piła mechaniczna? Wielka zapalniczka, którą podpali się kontener i ciśnienie ją otworzy? Widział takie ciekawe dziwy na youtube. Chociaż to chyba nie byłoby zbyt dobre dla przebywających w środku? Beztrosko błąkał się z dziewczyną czekając na jakiś łut szczęścia. Albo ostatecznie oszaleje i zacznie się dobijać do środka rękami, nogami, głowami i innymi częściami ciała jakie posiadał(what?). Przez ten cały czas mocno trzymał dziewczynę za rękę. Jakby chcąc mieć pewność, że nie zginie mu. Nie ucieknie, ani nie zgubi jej. A może miał co innego na celu? Kto go tam wie. Chociaż gorzej by było jakby pojawiła się typowa scena z horroru i normalnie by do niej mówił, mówił a tu naglę trzyma samą rękę. Ups. Aż na swoją wizję zaśmiał się cicho, chociaż w takich okolicznościach mogłoby to wyglądać dość dziwnie…
- Powiedz Leil… naprawdę myślisz, że grzebiemy w sprawie prawdziwego morderstwa?- odezwał się nie spuszczając gardy i cały czas szukając czegokolwiek wokół kontenera. Na te chwile dobijanie się wydawało mu się bezsensowne.
- Ups…- na całą sytuację. No ale cóż… zdarza się. – To co? Zostawiamy tych Sherlocków i idziemy na kawę?- zwrócił się do dziewczyny drapiąc się w tył głowy z lekkiego zakłopotania. Gdyby było choć trochę jaśniej zdecydowanie dałoby się znaleźć na twarzy blondyna jakieś nikłe rumieńce które gościły już po prostu z przyzwyczajenia. Kopnął w drzwi jakby chcąc usłyszeć dźwięk metalu po czym zaczął się rozglądać.
- Zależy Ci na nich aż tak bardzo? Z tego co widziałem mieli tam dość przytulnie.- kontynuował swoje „żarty”(?) po czym odszedł na parę kroków przyglądając się podłożu, jakby szukając czegokolwiek co mogłoby pomóc w otworzeniu puszki z ludźmi. Po tym chwycił Leilani za rękę i zaczął swoją powolną wędrówkę wokół kontenera. Cały czas się rozglądając. Jakby chcąc znaleźć inne wejście do pomieszczenia w którym znajdowała się reszta, a może jakieś podziemne przejście do nich? Czy dobrze widział, że tam znajdował się dywan? Może właśnie było jakieś przejście z zewnątrz?! Cokolwiek w sumie… piła mechaniczna? Wielka zapalniczka, którą podpali się kontener i ciśnienie ją otworzy? Widział takie ciekawe dziwy na youtube. Chociaż to chyba nie byłoby zbyt dobre dla przebywających w środku? Beztrosko błąkał się z dziewczyną czekając na jakiś łut szczęścia. Albo ostatecznie oszaleje i zacznie się dobijać do środka rękami, nogami, głowami i innymi częściami ciała jakie posiadał(what?). Przez ten cały czas mocno trzymał dziewczynę za rękę. Jakby chcąc mieć pewność, że nie zginie mu. Nie ucieknie, ani nie zgubi jej. A może miał co innego na celu? Kto go tam wie. Chociaż gorzej by było jakby pojawiła się typowa scena z horroru i normalnie by do niej mówił, mówił a tu naglę trzyma samą rękę. Ups. Aż na swoją wizję zaśmiał się cicho, chociaż w takich okolicznościach mogłoby to wyglądać dość dziwnie…
- Powiedz Leil… naprawdę myślisz, że grzebiemy w sprawie prawdziwego morderstwa?- odezwał się nie spuszczając gardy i cały czas szukając czegokolwiek wokół kontenera. Na te chwile dobijanie się wydawało mu się bezsensowne.
Sprytne przechwycenie świecidełka z terrarium tym razem odbyło się bez większych przeszkód. Pająk wcisnął się nieznacznie w jego bok z opuszczonymi na ziemię nóżkami i zajął się... czymkolwiek mogły zajmować się pająki. W ręce Artema trafił niezwykle stary klucz z wyrytym na nim słabo numerem "57".
Przekładając zdjęcia w odpowiednim kierunku, coś dość mocno rzuciło się oczy Alanowi. Wszystkie z nich miały pod sobą wyryte drobne dziury, mniej więcej grubości kciuka. I choć początkowo bez wątpienia nie wydawały się zbyt szczególne, druga na górze od lewej miała w sobie drobny zwitek, nad którego wyciągnięciem trzeba się było chwilę pomęczyć, ale bez wątpienia było to dużo lepsze niż trafienie na ostry gwóźdź, który by go przywitał gdyby wsunął palec w jedną z nich na chybił trafił.
Odpowiedź wydawała się dość oczywista. Drugie bliźniacze zdjęcie, również kryło w sobie zwitek papieru. Gdy jednak próbował go wyciągnąć, mógł poczuć jak ten nieznacznie się przesuwa w tył i na coś napiera. Ciche, praktycznie niedosłyszalne kliknięcie. Co mogło oznaczać? Tym razem zwitek papieru wyraźnie sugerował coś więcej niż jedynie przekazanie ich uwagi z jednego punktu na drugi.
Niklas stojąc w dość niefortunnym miejscu, jako pierwszy oberwał po oczach czerwoną wiązką światła. Zaraz czerwoną? Właśnie tak. Cienki laser pojawił się tuż nad przejściem, odbijając w drobnym lusterku, na które tyle razy zwracaliście wcześniej uwagę. Punkt wycelowany był... prosto w dywan na którym staliście. Na samym włochatym materiale bez wątpienia nie było jednak niczego ciekawego. Nie dało się też ze stuprocentowym przekonaniem stwierdzić co właściwie znaczyła owa zagadka na drugiej z kartek... a może jednak?
Przekładając zdjęcia w odpowiednim kierunku, coś dość mocno rzuciło się oczy Alanowi. Wszystkie z nich miały pod sobą wyryte drobne dziury, mniej więcej grubości kciuka. I choć początkowo bez wątpienia nie wydawały się zbyt szczególne, druga na górze od lewej miała w sobie drobny zwitek, nad którego wyciągnięciem trzeba się było chwilę pomęczyć, ale bez wątpienia było to dużo lepsze niż trafienie na ostry gwóźdź, który by go przywitał gdyby wsunął palec w jedną z nich na chybił trafił.
Odpowiedź wydawała się dość oczywista. Drugie bliźniacze zdjęcie, również kryło w sobie zwitek papieru. Gdy jednak próbował go wyciągnąć, mógł poczuć jak ten nieznacznie się przesuwa w tył i na coś napiera. Ciche, praktycznie niedosłyszalne kliknięcie. Co mogło oznaczać? Tym razem zwitek papieru wyraźnie sugerował coś więcej niż jedynie przekazanie ich uwagi z jednego punktu na drugi.
Niklas stojąc w dość niefortunnym miejscu, jako pierwszy oberwał po oczach czerwoną wiązką światła. Zaraz czerwoną? Właśnie tak. Cienki laser pojawił się tuż nad przejściem, odbijając w drobnym lusterku, na które tyle razy zwracaliście wcześniej uwagę. Punkt wycelowany był... prosto w dywan na którym staliście. Na samym włochatym materiale bez wątpienia nie było jednak niczego ciekawego. Nie dało się też ze stuprocentowym przekonaniem stwierdzić co właściwie znaczyła owa zagadka na drugiej z kartek... a może jednak?
― Mam nadzieję, że to znalezisko ma coś wspólnego z zagadką. Jakoś nieszczególnie uśmiecha mi się perspektywa stracenia nóg ― rzucił i postukał palcem o drobniejszy druczek. Ktokolwiek to zorganizował, miło z jego strony, że w ogóle postanowił poinformować ich o konsekwencjach, co nie zmieniało faktu, że ograniczona ilość prób nakładała na nich swojego rodzaju presję. Musieli dobrze zastanowić się, o jakie trzy elementy chodziło i jak powinni byli je złączyć. ― Wciąż nie użyliśmy klucza z numerem trzy. Gdzieś w pobliżu musi być coś, do czego powinien pasować, jeśli możemy założyć, że nie zamknięto nas tu bez żadnego powodu.
Paige odwrócił się tyłem do ściany ze zdjęciami, dosięgając wzrokiem źródła lasera, którego oko patrzyło na nich znad wejścia do kontenera, w następnej kolejności przeskoczył spojrzeniem w stronę lustra, koniec końców skupiając się na dywanie. Mógł uznać to za czysty przypadek, ale sam nie próbował ruszać lustra, które prawdopodobnie nie bez powodu zostało ustawione w podobny sposób.
― Skoro mowa o utracie nóg... ― Zbliżył się do krawędzi dywanu, a przykucnąwszy obok, zaczął powoli i niedbale zwijać go tak, by odsłonić podłogę. Dało się zauważyć, że obchodził się z tym wszystkim z dużą ostrożnością, jakby dopiero teraz dotarło do niego, że przez ten cały czas mogli stąpać po bardzo niepewnym gruncie i tylko jakimś cudem udało im się nie nastąpić na niewłaściwy punkt.
Paige odwrócił się tyłem do ściany ze zdjęciami, dosięgając wzrokiem źródła lasera, którego oko patrzyło na nich znad wejścia do kontenera, w następnej kolejności przeskoczył spojrzeniem w stronę lustra, koniec końców skupiając się na dywanie. Mógł uznać to za czysty przypadek, ale sam nie próbował ruszać lustra, które prawdopodobnie nie bez powodu zostało ustawione w podobny sposób.
― Skoro mowa o utracie nóg... ― Zbliżył się do krawędzi dywanu, a przykucnąwszy obok, zaczął powoli i niedbale zwijać go tak, by odsłonić podłogę. Dało się zauważyć, że obchodził się z tym wszystkim z dużą ostrożnością, jakby dopiero teraz dotarło do niego, że przez ten cały czas mogli stąpać po bardzo niepewnym gruncie i tylko jakimś cudem udało im się nie nastąpić na niewłaściwy punkt.
No patrzcie państwo, na moment się odwrócisz, by zajrzeć co jeszcze słodkiego masz w torbie, a tu drzwi do kontenera zamykają się SAME. To nie była jej wina, więc niechże Alan nie zwala odpowiedzialności na Lei, która nie miała żadnego wpływu na zaistniałą sytuacje. Co, może miała się rzucić, by przyprzeć swoim ciałem te cholerne drzwi i jeszcze zostać zgniecioną przez nie? Niedoczekanie.
Przez moment miała wrażenie, ze kuzyn na nią krzyczy ze środka, ale ostatecznie uznała, że to tylko wiatr, że umysł sprawia jej psikusy i że nie warto się tym przejmować.
— Ojejku — jęknęła w tym samym momencie, co Trystianowe "ups", co doprowadziło ją do śmiechu — Czy to propozycja randki? Bo nie wiem, czy przy okazji mogę wziąć więcej niż jedno ciastko.
O tak, była bardzo głodna; do tego stopnia, że zjadłaby całą pizzę w rozmiarze XXL, zapiła dwoma litrami coli i zjadła cały serniczek z rodzynkami na deser. Tylko po to, by nie przytyć ani grama, cwaniara jedna.
— Gdy miałam pięć lat Alan zamknął mnie w piwnicy — prychnęła krzyżując dłonie na piersiach — Jak dla mnie może tam sobie siedzieć do samej śmierci!
A tak na serio, to nie. Aż jej się na płacz zbierało na myśl o biednym krewniaku zamkniętym z dwomapotężnymi gejami chłopakami w ciasnym kontenerze, który może mieć ograniczony zasób tlenu. Boże, przecież śmierć przez uduszenie musi być strasznie bolesna!
Bez słowa udała się z Trystianem za rączkę na spacer wokół wielkiej metalowej puszki, która uwięziła w swoim wnętrzu ich towarzyszy, ale nie znaleźli niczego, co mogłoby im pomóc w wydostaniu ich stamtąd. Powoli zaczynała panikować, zapewne o wiele bardziej niż tamci.
— Nie. Moim zdaniem ten cały Thomas robi sobie żarty — pokręciła głową — Sam zostawił gazetę z rysunkiem w centrum, podłożył swój plecak, a ten cały kontener służył mu pewnie za mieszkanko, gdy uciekał z domu. Pewnie ma jakieś problemy i chce zwrócić na siebie uwagę, więc zwietrzył temat i dodał do tego durną zabawę w podchody, atencjusz jeden.
Ups... Ktoś tu chyba mierzył innych swoją miarą. W sumie to Leilani zaczęła żałować, że sama nie wpadła na pomysł podłożenia się pod rzekomego mordercę i upozorowanie własnego porwania!
— Może pod kontenerem jest jakieś... przejście? Może pod jego kontenerem akurat była nieużywana studzienka, więc zrobił dziurę, by móc w razie czego uciec? — zatrzymała się na moment. Być może była to śmiała teoria, ale warto było sprawdzić. Człowiek w desperacji jest w stanie zrobić dużo. Nawet wejść do starego kanału.
Przez moment miała wrażenie, ze kuzyn na nią krzyczy ze środka, ale ostatecznie uznała, że to tylko wiatr, że umysł sprawia jej psikusy i że nie warto się tym przejmować.
— Ojejku — jęknęła w tym samym momencie, co Trystianowe "ups", co doprowadziło ją do śmiechu — Czy to propozycja randki? Bo nie wiem, czy przy okazji mogę wziąć więcej niż jedno ciastko.
O tak, była bardzo głodna; do tego stopnia, że zjadłaby całą pizzę w rozmiarze XXL, zapiła dwoma litrami coli i zjadła cały serniczek z rodzynkami na deser. Tylko po to, by nie przytyć ani grama, cwaniara jedna.
— Gdy miałam pięć lat Alan zamknął mnie w piwnicy — prychnęła krzyżując dłonie na piersiach — Jak dla mnie może tam sobie siedzieć do samej śmierci!
A tak na serio, to nie. Aż jej się na płacz zbierało na myśl o biednym krewniaku zamkniętym z dwoma
Bez słowa udała się z Trystianem za rączkę na spacer wokół wielkiej metalowej puszki, która uwięziła w swoim wnętrzu ich towarzyszy, ale nie znaleźli niczego, co mogłoby im pomóc w wydostaniu ich stamtąd. Powoli zaczynała panikować, zapewne o wiele bardziej niż tamci.
— Nie. Moim zdaniem ten cały Thomas robi sobie żarty — pokręciła głową — Sam zostawił gazetę z rysunkiem w centrum, podłożył swój plecak, a ten cały kontener służył mu pewnie za mieszkanko, gdy uciekał z domu. Pewnie ma jakieś problemy i chce zwrócić na siebie uwagę, więc zwietrzył temat i dodał do tego durną zabawę w podchody, atencjusz jeden.
Ups... Ktoś tu chyba mierzył innych swoją miarą. W sumie to Leilani zaczęła żałować, że sama nie wpadła na pomysł podłożenia się pod rzekomego mordercę i upozorowanie własnego porwania!
— Może pod kontenerem jest jakieś... przejście? Może pod jego kontenerem akurat była nieużywana studzienka, więc zrobił dziurę, by móc w razie czego uciec? — zatrzymała się na moment. Być może była to śmiała teoria, ale warto było sprawdzić. Człowiek w desperacji jest w stanie zrobić dużo. Nawet wejść do starego kanału.
Trzy części w jedną? Brzmiało zbyt ogólnikowo, by jego umysł coś mu podpowiedział, toteż większą ilością podpowiedzi wcale by nie pogardził. Niemniej wyglądało na to, że raczej oni sami będą musieli je zdobyć, o ile w ogóle im się to uda.
- Kto by pomyślał, że nasz morderca jest nie tylko fanem zagadek, ale też całkiem dobrym motywatorem – mruknął chłodno, przez co nie miało szansy zabrzmieć to w żadnym stopniu zabawnie, mimo pierwotnego sensu zestawionych słów. Ostatecznie jednak powinni mieć chyba jakieś szanse, w końcu jak dotąd nie szło im najgorzej. Przynajmniej nie tkwili bezsensownie w miejscu.
- Może do czegoś pasuje, ale raczej do niczego, co znaj- - nie dokończył, bo znowu miał pecha co do stania w nieodpowiednim miejscu i nieodpowiedniej porze. Odruchowo zmrużył oczy, dopiero za jakiś czas będąc w stanie podążyć za tokiem rozumowania Alana. Dywan. Logicznie rozumując, był wystarczająco duży, by coś pod sobą skrywać. Sam jednak podszedł do Artema i obejrzał zdobyty przez niego klucz. Następnie skierować się w stronę kolejnych szuflad, próbując otworzyć je i licząc, że na coś trafi. Liczba 58 może nieszczególnie zdawała się pasować, ale spróbować nie zaszkodzi.
- Kto by pomyślał, że nasz morderca jest nie tylko fanem zagadek, ale też całkiem dobrym motywatorem – mruknął chłodno, przez co nie miało szansy zabrzmieć to w żadnym stopniu zabawnie, mimo pierwotnego sensu zestawionych słów. Ostatecznie jednak powinni mieć chyba jakieś szanse, w końcu jak dotąd nie szło im najgorzej. Przynajmniej nie tkwili bezsensownie w miejscu.
- Może do czegoś pasuje, ale raczej do niczego, co znaj- - nie dokończył, bo znowu miał pecha co do stania w nieodpowiednim miejscu i nieodpowiedniej porze. Odruchowo zmrużył oczy, dopiero za jakiś czas będąc w stanie podążyć za tokiem rozumowania Alana. Dywan. Logicznie rozumując, był wystarczająco duży, by coś pod sobą skrywać. Sam jednak podszedł do Artema i obejrzał zdobyty przez niego klucz. Następnie skierować się w stronę kolejnych szuflad, próbując otworzyć je i licząc, że na coś trafi. Liczba 58 może nieszczególnie zdawała się pasować, ale spróbować nie zaszkodzi.
- No chyba go pojebało z tymi nogami. Soreczki moi drodzy, nowi koledzy, ale ja stąd spierdalam. Nie po to poświęciłem dziesięć lat treningów, żeby jakiś kurna socjopypy pat pyt... Mi zabierał nóżki. - kopnął w ścianę konteneru, aż się wszystko zatrzęsło - No o chuj tu chodzi?! - zawył i włożył w dłonie Niklasa klucz, który zdobył.
- Trzy części czego? Zdjęcia? Listu? Kurna umrzemy tu, żegnam. Garik zawsze cię kochałem. - i tak oto położył się na podłodze rozpaczając nad sensem życia. Po upływie pół minuty znudziło mu się i usiadł do siadu tym razem przyglądając się zdjęciom, by może cokolwiek w nich uchwycić. Wziął trzy zdjęcia z rozwalonymi zwłokami jakichś mężczyzn, którzy wyglądali jak jakieś ziomeczki od mafii.
- To ma jakikolwiek sens? Hi... Yo... Ink. Nie... A może te? Są tylko trzy zdjęcia po trzy litery? Może...
- Trzy części czego? Zdjęcia? Listu? Kurna umrzemy tu, żegnam. Garik zawsze cię kochałem. - i tak oto położył się na podłodze rozpaczając nad sensem życia. Po upływie pół minuty znudziło mu się i usiadł do siadu tym razem przyglądając się zdjęciom, by może cokolwiek w nich uchwycić. Wziął trzy zdjęcia z rozwalonymi zwłokami jakichś mężczyzn, którzy wyglądali jak jakieś ziomeczki od mafii.
- To ma jakikolwiek sens? Hi... Yo... Ink. Nie... A może te? Są tylko trzy zdjęcia po trzy litery? Może...
Dywan nie szykował dla nich żadnych niespodzianek. Odchodził z dość sporą łatwością, opierając się jedynie, gdy ciężar stojącego na nim człowieka uniemożliwiał mu posunięcie się dalej. Gdy jednak wszystkie przeszkody zniknęły bez śladu, odsłonił przed nimi w pełni drewnianą podłogę. Czerwony laser wyraźnie był wycelowany w jedną z desek. Poluzowanych desek. Już z daleka widać było, że uniesienie jej ku górze będzie zadziwiająco łatwe. I takie właśnie było. Pod deskami skryła się spora metalowa skrzynka. Nie wyglądało na to, by była jakkolwiek zabezpieczona. Od czasu do czasu wydawała z siebie jedynie ciche piknięcia.
Klucz zdobyty przez Artema nie pasował do żadnej z szuflad. Zamiast tego przeszukując je dookoła, zarówno on jak i Niklas mogli dostrzec coś innego. Okrągłą przestrzeń. Jeśli któryś z nich był na tyle odważny, by wsadzić tam rękę, mógłby wyczuć drobne ząbki, choć ruszenie ich palcem było raczej niemożliwe. Wyglądało na to, że muszą tam coś włożyć. Coś co będzie w stanie zrobić za dźwignię i otworzyć zablokowane szuflady.
Klucz zdobyty przez Artema nie pasował do żadnej z szuflad. Zamiast tego przeszukując je dookoła, zarówno on jak i Niklas mogli dostrzec coś innego. Okrągłą przestrzeń. Jeśli któryś z nich był na tyle odważny, by wsadzić tam rękę, mógłby wyczuć drobne ząbki, choć ruszenie ich palcem było raczej niemożliwe. Wyglądało na to, że muszą tam coś włożyć. Coś co będzie w stanie zrobić za dźwignię i otworzyć zablokowane szuflady.
Klucz nie pasował do żadnej ze szuflad, co przyjął jedynie wzruszeniem ramion, jakby dokładnie tego się spodziewał. Co z ich znalezisk, skoro nie potrafili ich połączyć w całość? Wprawdzie zrobiło się poważniej niż wcześniej, ale nie przeszkodziło mu to w wykrzywieniu ust w delikatnym uśmiechu na zachowanie Artema.
- Najlepiej, żeby obyło się bez żadnego umierania, jakoś nie są to moje wymarzone plany na dziś – odparł, a jego głos stał się lekko zagłuszony, gdy właśnie przyglądał się bliżej jednej z szuflad. Wtedy coś zauważył. Zaledwie chwilę zajęło mu przeanalizowanie wszelkich za i przeciw, by ostatecznie postawić ostrożnie sprawdzić, czy czasem miejsce to nie służyło za skrytkę. Albo za idealne miejsce, do którego mógłby pasować klucz. Gdy to zrobił, odsunął się na bok i rzucił okiem w stronę Alana, tym samym sprawdzając, jak mu idzie. Deski widocznie coś skrywały, choć wątpił, by była to gotowa odpowiedź. Nieświadomie przygryzł wargę, w myślach stwierdzając, że zdecydowanie niezbyt podobało mu się zamknięcie w tej małej przestrzeni.
- Kontener pełen tajemnic. Świetnie – mruknął bardziej do siebie niż do reszty, a wzrokiem szybko jeszcze raz przyjrzał się wszystkim kątom, by następnie ponownie obrócić się z powrotem w swoją stronę. Jak na ten moment nie potrafił wyłapać niczego innego, co jeszcze mogłoby dać im coś więcej.
Choć czego my właściwie szukamy?
- Najlepiej, żeby obyło się bez żadnego umierania, jakoś nie są to moje wymarzone plany na dziś – odparł, a jego głos stał się lekko zagłuszony, gdy właśnie przyglądał się bliżej jednej z szuflad. Wtedy coś zauważył. Zaledwie chwilę zajęło mu przeanalizowanie wszelkich za i przeciw, by ostatecznie postawić ostrożnie sprawdzić, czy czasem miejsce to nie służyło za skrytkę. Albo za idealne miejsce, do którego mógłby pasować klucz. Gdy to zrobił, odsunął się na bok i rzucił okiem w stronę Alana, tym samym sprawdzając, jak mu idzie. Deski widocznie coś skrywały, choć wątpił, by była to gotowa odpowiedź. Nieświadomie przygryzł wargę, w myślach stwierdzając, że zdecydowanie niezbyt podobało mu się zamknięcie w tej małej przestrzeni.
- Kontener pełen tajemnic. Świetnie – mruknął bardziej do siebie niż do reszty, a wzrokiem szybko jeszcze raz przyjrzał się wszystkim kątom, by następnie ponownie obrócić się z powrotem w swoją stronę. Jak na ten moment nie potrafił wyłapać niczego innego, co jeszcze mogłoby dać im coś więcej.
Choć czego my właściwie szukamy?
Mimo że poluzowana deska podłogowa nie stawiała żadnego oporu, jasnowłosy pozbywał się jej z wyraźnym ociąganiem, jakby od tego momentu spodziewał się dosłownie wszystkiego – od nagle zapadającej się pod nimi podłogi, po mechanizm, który miał za zadanie odpalić tykającą bombę, biorąc pod uwagę, że nie zdołali jeszcze zebrać wszystkich elementów układanki. Przynajmniej tak mu się wydawało. Skrzynka, którą zauważył, gdy podniósł panel wystarczająco wysoko, okazała się tylko wisienką na torcie.
― Kiepsko to wygląda ― stwierdził, nawet nie próbując załagodzić sytuacji. Każdy, kto znalazłby się w takim potrzasku, raczej nie potraktowałby cyklicznych piknięć jako zachęty do dalszej zabawy. Odłożywszy panel na bok, Paige przez chwilę po prostu przyglądał się metalowej skrzynce, jakby uznał, że samo dotknięcie jej może spowodować wybuch. ― Znalazłem skrzynkę i nie wygląda na to, żeby była zamknięta. W środku coś jest, ale nie wiem, na ile jesteśmy przygotowani, by ją otwierać. Wiecie, skoro coś w środku wydaje z siebie piknięcia, to zwykle znak, że mamy przejebane. Wolałbym, żeby ten cały mechanizm nie zaczął szybszego odliczania. ― Podrapał się po karku, podnosząc się na równe nogi, by podejść bliżej przeszukiwanych szuflad.
― Klucz nic nie dał? ― spytał czysto retorycznie. Nie musiał usłyszeć twierdzącej odpowiedzi, biorąc pod uwagę, że szuflady jak były zamknięte, tak w takim stanie pozostawały nadal. Nie sądził natomiast, by stojący obok mężczyźni mieli problemy z obsługiwaniem tak prostych rzeczy, a jednak dla osoby trzeciej cała ich trójka musiała prezentować się dość komicznie, zważywszy na to, że obecnie wszyscy próbowali rozszyfrować zabezpieczanie jakiegoś podstarzałego mebla.
Komedia.
Dla własnego bezpieczeństwa wolał jednak przyjrzeć się mu osobiście, a znalazłszy wgłębienie, bez zastanowienia wsunął rękę do środka, próbując naprzeć na wyczuwalny w środku mechanizm. Bez skutku.
― Nie wygląda na coś, do czego potrzeba klucza ― mówił bardziej do siebie niż do reszty. Bez słowa wyjaśnienia postanowił też zabrać latarkę z rąk Niklasa, żeby przykucnąć obok i skierować światło w głąb okrągłej dziury. ― A może... ― Mimowolnie zważył trzymany w ręce przedmiot i cholera wie, co podkusiło go, by koniec końców obrócić go w ręce i wetknąć do środka. Jeśli ten tok rozumowania miał okazać się błędny, a trzon latarki zbyt mały, był skłonny ułamać nogę krzesła, które stało obok biurka, rozbić telewizor, w którego środku mogła znajdować się kolejna odpowiedź albo cholera wie, co jeszcze. Wiedział, że z każdą chwilą kończyły im się opcje.
― Kiepsko to wygląda ― stwierdził, nawet nie próbując załagodzić sytuacji. Każdy, kto znalazłby się w takim potrzasku, raczej nie potraktowałby cyklicznych piknięć jako zachęty do dalszej zabawy. Odłożywszy panel na bok, Paige przez chwilę po prostu przyglądał się metalowej skrzynce, jakby uznał, że samo dotknięcie jej może spowodować wybuch. ― Znalazłem skrzynkę i nie wygląda na to, żeby była zamknięta. W środku coś jest, ale nie wiem, na ile jesteśmy przygotowani, by ją otwierać. Wiecie, skoro coś w środku wydaje z siebie piknięcia, to zwykle znak, że mamy przejebane. Wolałbym, żeby ten cały mechanizm nie zaczął szybszego odliczania. ― Podrapał się po karku, podnosząc się na równe nogi, by podejść bliżej przeszukiwanych szuflad.
― Klucz nic nie dał? ― spytał czysto retorycznie. Nie musiał usłyszeć twierdzącej odpowiedzi, biorąc pod uwagę, że szuflady jak były zamknięte, tak w takim stanie pozostawały nadal. Nie sądził natomiast, by stojący obok mężczyźni mieli problemy z obsługiwaniem tak prostych rzeczy, a jednak dla osoby trzeciej cała ich trójka musiała prezentować się dość komicznie, zważywszy na to, że obecnie wszyscy próbowali rozszyfrować zabezpieczanie jakiegoś podstarzałego mebla.
Komedia.
Dla własnego bezpieczeństwa wolał jednak przyjrzeć się mu osobiście, a znalazłszy wgłębienie, bez zastanowienia wsunął rękę do środka, próbując naprzeć na wyczuwalny w środku mechanizm. Bez skutku.
― Nie wygląda na coś, do czego potrzeba klucza ― mówił bardziej do siebie niż do reszty. Bez słowa wyjaśnienia postanowił też zabrać latarkę z rąk Niklasa, żeby przykucnąć obok i skierować światło w głąb okrągłej dziury. ― A może... ― Mimowolnie zważył trzymany w ręce przedmiot i cholera wie, co podkusiło go, by koniec końców obrócić go w ręce i wetknąć do środka. Jeśli ten tok rozumowania miał okazać się błędny, a trzon latarki zbyt mały, był skłonny ułamać nogę krzesła, które stało obok biurka, rozbić telewizor, w którego środku mogła znajdować się kolejna odpowiedź albo cholera wie, co jeszcze. Wiedział, że z każdą chwilą kończyły im się opcje.
Latarka weszła na miejsce, zupełnie jakby była do tego stworzona. Rozległo się ciche kliknięcie gdy ząbki poddały się metalowi, a zablokowana jak dotąd szafka otworzyła się z dość nieprzyjemnym zgrzytem ukazując leżący na czerwonym materiale klucz. A przynajmniej tak można było wywnioskować.
Z pewnością nie był bowiem w stanie otworzyć już żadnej kłódki. Rdza zdawała się wyżreć go do tego stopnia, że zatracił swój pierwotny wygląd i wykrzywił się nienaturalnie na przeróżne strony. Wyróżniał się jedynie zdobiący go napis wyrysowany jakąś białą farbą.
Metalowa skrzynka pozostawiona sama sobie nieustannie wydawała z siebie miarowe piknięcia, która ani nie spowalniały, ani nie przyspieszały. Ignorowanie jej bez wątpienia nie miało magicznie sprawdzić że zniknie, musieli więc zdecydować co chcą z nią zrobić. Jakby nie patrzeć, wyglądało jna to, że była jednym z ich ostatnich punktów w kontenerze. Przeszukali tu już praktycznie wszystko za wyjątkiem jej i stojącego w kącie starego, czarno-białego telewizora, który nie wyglądał szczególnie zachęcająco, ani tym bardziej nie zdawał się kryć jakiejkolwiek tajemnicy.
Choć biorąc pod uwagę całą sytuację, zapewne nic na pierwszy rzut oka tak tu nie wyglądało. Czerwony punkt laseru nieustannie wskazywał na metalową skrzynkę, a latarka tkwiła w biurku prawdopodobnie czekając na jej wyciągnięcie. Otworzona szuflada nie skrywała niczego innego.
Z pewnością nie był bowiem w stanie otworzyć już żadnej kłódki. Rdza zdawała się wyżreć go do tego stopnia, że zatracił swój pierwotny wygląd i wykrzywił się nienaturalnie na przeróżne strony. Wyróżniał się jedynie zdobiący go napis wyrysowany jakąś białą farbą.
Metalowa skrzynka pozostawiona sama sobie nieustannie wydawała z siebie miarowe piknięcia, która ani nie spowalniały, ani nie przyspieszały. Ignorowanie jej bez wątpienia nie miało magicznie sprawdzić że zniknie, musieli więc zdecydować co chcą z nią zrobić. Jakby nie patrzeć, wyglądało jna to, że była jednym z ich ostatnich punktów w kontenerze. Przeszukali tu już praktycznie wszystko za wyjątkiem jej i stojącego w kącie starego, czarno-białego telewizora, który nie wyglądał szczególnie zachęcająco, ani tym bardziej nie zdawał się kryć jakiejkolwiek tajemnicy.
Choć biorąc pod uwagę całą sytuację, zapewne nic na pierwszy rzut oka tak tu nie wyglądało. Czerwony punkt laseru nieustannie wskazywał na metalową skrzynkę, a latarka tkwiła w biurku prawdopodobnie czekając na jej wyciągnięcie. Otworzona szuflada nie skrywała niczego innego.
― Normalnie wpiszę to sobie do CV. ― Było to pierwsze, co przyszło mu na myśl, gdy przypadkowo udało mu się rozwiązać tę dziwną zagadkę. W głosie jasnowłosego dało się wyczuć zadowolenie, nawet jeśli kompletnie nieadekwatne do sytuacji. Ten niewielki sukces wydawał się przynajmniej na chwilę przyćmić fakt, że wciąż tkwili w zamknięciu, bo szafka nie skrywała w sobie magicznej drogi ucieczki.
Jedynie jakiś bezużyteczny klucz.
Wyciągnąwszy go ze środka przyjrzał mu się uważnie, ale pod jakim kątem jasnowłosy by na niego nie spojrzał, dostrzegał w nim jedynie bezwartościowy szmelc i kiepski żart kogoś, kto ich w to wpakował. Przedmiot nie wyglądał na coś, co jeszcze nadawało się do otwierania jakichkolwiek zamków.
― Kolejna liczba. ― Ściągnął brwi, zaglądając do wnętrza szafki, by sprawdzić, czy niczego nie pominęli. Wyglądało na to, że musieli zadowolić się tym jednym jedynym znaleziskiem. Uporczywe pikanie za ich plecami nie dawało mu spokoju, przez cały czas przypominając o obecności potencjalnie niebezpiecznej skrzynki, którą prędzej czy później musieli się zająć. Uznał, że prędzej było o wiele lepszą opcją, przez co wyciągnął latarkę z otworu, wiedząc, że była obecnie jedynym źródłem światła, które mogło przydać mu się przy tym niewiadomym narzędziu zbrodni. ― Mogę się mylić, ale zaczynam sądzić, że te klucze są do niczego. Może to jakiś kod? Wiecie, to miałoby sens, gdybyśmy potrzebowali trzech oznakowanych kluczy i mieli tylko trzy szanse na wpisanie właściwej sekwencji ― snuł własne domysły na głos, zbliżając się do skrzyni. Jeśli kolejny pomysł miał okazać się prawdziwy... ― Powiedz, że znalazłeś klucz w tym cholernym terrarium ― zwrócił się do Artema, gdy na nowo przykucnął obok dziury po odrzuconym na bok panelu. Zniecierpliwiony chęcią poznania następnego elementu układanki, powoli odchylił wieko skrzynki.
Jedynie jakiś bezużyteczny klucz.
Wyciągnąwszy go ze środka przyjrzał mu się uważnie, ale pod jakim kątem jasnowłosy by na niego nie spojrzał, dostrzegał w nim jedynie bezwartościowy szmelc i kiepski żart kogoś, kto ich w to wpakował. Przedmiot nie wyglądał na coś, co jeszcze nadawało się do otwierania jakichkolwiek zamków.
― Kolejna liczba. ― Ściągnął brwi, zaglądając do wnętrza szafki, by sprawdzić, czy niczego nie pominęli. Wyglądało na to, że musieli zadowolić się tym jednym jedynym znaleziskiem. Uporczywe pikanie za ich plecami nie dawało mu spokoju, przez cały czas przypominając o obecności potencjalnie niebezpiecznej skrzynki, którą prędzej czy później musieli się zająć. Uznał, że prędzej było o wiele lepszą opcją, przez co wyciągnął latarkę z otworu, wiedząc, że była obecnie jedynym źródłem światła, które mogło przydać mu się przy tym niewiadomym narzędziu zbrodni. ― Mogę się mylić, ale zaczynam sądzić, że te klucze są do niczego. Może to jakiś kod? Wiecie, to miałoby sens, gdybyśmy potrzebowali trzech oznakowanych kluczy i mieli tylko trzy szanse na wpisanie właściwej sekwencji ― snuł własne domysły na głos, zbliżając się do skrzyni. Jeśli kolejny pomysł miał okazać się prawdziwy... ― Powiedz, że znalazłeś klucz w tym cholernym terrarium ― zwrócił się do Artema, gdy na nowo przykucnął obok dziury po odrzuconym na bok panelu. Zniecierpliwiony chęcią poznania następnego elementu układanki, powoli odchylił wieko skrzynki.
Potarł skronie i westchnął ciężko. No już, będzie dobrze. Spokojnie Artem.
- Jak przeżyjemy to wpisuj sobie wszytko. - mruknął i zaczął się kręcić po pokoju. No niech mu coś w końcu wejdzie do tego głupiego łba.
- Mhm... 57. - spojrzał na Alana wyciągając klucz z kieszeni. 57, 58, 3, 35. Ale o co chodziło z tymi pieprzonymi numerkami. Nie miały sensu...
- A co z tą karteczką? Coś o siostrze... - rozejrzał się po towarzystwie - Może chodzi o coś podobnego, że no coś jest podobne do innego? - zmarszczył brwi tłumacząc to w jakże nieporadny sposób - Gdzie moja wóda?
- Jak przeżyjemy to wpisuj sobie wszytko. - mruknął i zaczął się kręcić po pokoju. No niech mu coś w końcu wejdzie do tego głupiego łba.
- Mhm... 57. - spojrzał na Alana wyciągając klucz z kieszeni. 57, 58, 3, 35. Ale o co chodziło z tymi pieprzonymi numerkami. Nie miały sensu...
- A co z tą karteczką? Coś o siostrze... - rozejrzał się po towarzystwie - Może chodzi o coś podobnego, że no coś jest podobne do innego? - zmarszczył brwi tłumacząc to w jakże nieporadny sposób - Gdzie moja wóda?
Zawsze to jakiś sukces, a nie bezczynne tkwienie w miejscu, więc Niklas nie miałby zupełnie nic przeciwko, gdyby zaraz usłyszał jakiś błyskowtliwy pomysł z ust Artema. Mogą być sobie geniuszami zagadek, jeśli tylko to doprowadzi ich do wyjścia stąd, w końcu nie trzeba mieć miano matematycznego świra, by łatwo wykalkulować ich niezbyt dobre położenie.
A ty nadal nie masz dobrej odpowiedzi.
Zignorował jednak tę myśl, obracając się w stronę Alana na jego słowa. - Ma sens, skoro trzy części w jedną muszą być złożone – przypomniał, jak gdyby chciał ich nakierować na odpowiednie tory myślenia. Jeśli już dostali jakąś podpowiedź, wątpił, by miała być tą błędną. Zostawała jedynie jej nieprawidłowa interpretacja, o co wcale nie było trudno i w tym prawdopodobnie tkwiła największa trudność.
- Jeśli po wypiciu jej będziesz miał lepsze pomysły, to śmiało – rzucił niewzruszony do Artema, nieszczególnie zainteresowany podobnymi błahostkami. W głowie próbował jakoś przeanalizować otrzymane cyfry, tak by nabrały większego sensu, co oczywiście nie przyniosło ze sobą większych efektów. Dlatego już któryś raz tego wieczoru omiótł wzrokiem kontener, a gdy ponownie nie dostrzegł wartościowego, westchnął cicho i postanowił przyjrzeć się bliżej skrzynce. Jej pikanie zdążył zarejestrować już wcześniej, lecz wtedy nie było ono tak niepokojące jak wcześniej. Przystanął zatem z boku, obserwując ruchy Paige, licząc, że to odkrycie pokieruje ich wprost do prawidłowej odpowiedzi.
To głupie.
A ty nadal nie masz dobrej odpowiedzi.
Zignorował jednak tę myśl, obracając się w stronę Alana na jego słowa. - Ma sens, skoro trzy części w jedną muszą być złożone – przypomniał, jak gdyby chciał ich nakierować na odpowiednie tory myślenia. Jeśli już dostali jakąś podpowiedź, wątpił, by miała być tą błędną. Zostawała jedynie jej nieprawidłowa interpretacja, o co wcale nie było trudno i w tym prawdopodobnie tkwiła największa trudność.
- Jeśli po wypiciu jej będziesz miał lepsze pomysły, to śmiało – rzucił niewzruszony do Artema, nieszczególnie zainteresowany podobnymi błahostkami. W głowie próbował jakoś przeanalizować otrzymane cyfry, tak by nabrały większego sensu, co oczywiście nie przyniosło ze sobą większych efektów. Dlatego już któryś raz tego wieczoru omiótł wzrokiem kontener, a gdy ponownie nie dostrzegł wartościowego, westchnął cicho i postanowił przyjrzeć się bliżej skrzynce. Jej pikanie zdążył zarejestrować już wcześniej, lecz wtedy nie było ono tak niepokojące jak wcześniej. Przystanął zatem z boku, obserwując ruchy Paige, licząc, że to odkrycie pokieruje ich wprost do prawidłowej odpowiedzi.
To głupie.
Skrzynka wbrew oczekiwaniom wszystkich terrorystów, wcale nie wybuchła. Po uchyleniu jej wieka, nadal pikała w ten sam miarowy sposób co wcześniej, nieznacznie pogłaśniając jedynie własne odgłosy. W środku mogliście dostrzec niezwykle prosty mechanizm przypominający sejf. Bez wątpienia ważną informacją jest fakt, że niezależnie od prób, nie jesteście w stanie ani go podnieść, ani przesunąć. Wygląda na to, że został wkręcony w ziemię.
Teoria Alana najwyraźniej się sprawdziła. Na mechanizmie widniało obecnie sześć zer, którymi mogliście obracać na wszystkie strony. Na prawo od mechanizmu był drobny, zielony przycisk z napisem "zatwierdź". Nie pozostawiało najmniejszych wątpliwości do czego służył.
Na dole z kolei widniała czerwona, świecąca trójka. To właśnie ona mrygała wraz z każdym piknięciem, skutecznie was rozpraszając. Mieliście przed sobą trzy klucze zdobyte w różnym czasie.
03. 57. 35. Pytanie brzmiało, jak powinny zostać ułożone. Nie wyglądało na to, by w kontenerze była jakakolwiek podpowiedź, a kombinacji było więcej niż trzy. Nie było bowiem najmniejszych wątpliwości, że właśnie tyle prób mieliście nim stracicie nogi. Tylko co to mogło w ogóle znaczyć? Czyżby kontener w rzeczywistości był jakąś gigantyczną zapadnią? A może sam morderca postanowi wyjść z telewizora niczym dziewczynka z Ringa i uciąć wam kończyny z pomocą piły? Nieważne jak absurdalnie by to nie brzmiało, bez wątpienia w całej tej sytuacji nie było wam zbytnio do śmiechu. A zegar nadal pikał.
Teoria Alana najwyraźniej się sprawdziła. Na mechanizmie widniało obecnie sześć zer, którymi mogliście obracać na wszystkie strony. Na prawo od mechanizmu był drobny, zielony przycisk z napisem "zatwierdź". Nie pozostawiało najmniejszych wątpliwości do czego służył.
Na dole z kolei widniała czerwona, świecąca trójka. To właśnie ona mrygała wraz z każdym piknięciem, skutecznie was rozpraszając. Mieliście przed sobą trzy klucze zdobyte w różnym czasie.
03. 57. 35. Pytanie brzmiało, jak powinny zostać ułożone. Nie wyglądało na to, by w kontenerze była jakakolwiek podpowiedź, a kombinacji było więcej niż trzy. Nie było bowiem najmniejszych wątpliwości, że właśnie tyle prób mieliście nim stracicie nogi. Tylko co to mogło w ogóle znaczyć? Czyżby kontener w rzeczywistości był jakąś gigantyczną zapadnią? A może sam morderca postanowi wyjść z telewizora niczym dziewczynka z Ringa i uciąć wam kończyny z pomocą piły? Nieważne jak absurdalnie by to nie brzmiało, bez wątpienia w całej tej sytuacji nie było wam zbytnio do śmiechu. A zegar nadal pikał.
Strona 3 z 4 • 1, 2, 3, 4
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach