▲▼
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
Pokój Rene był w tym samym wysokim standardzie co każdy inny w akademiku i stanowił małą, samowystarczalną kawalerkę. Była tam nawet mała kuchenka i lodówka, żeby dzieciak mógł sam sobie gotować, a nie tylko polegać na stołówce. Do tego łazienka z prysznicem, duże łóżko i biurko zapełnione książkami i zeszytami na którym leżał prawie nieużywany laptop. A wszystko poukładane i lśniące czystością, jakby wyjęte z okładki magazynu. Od razu miało się wrażenie, że albo ktoś w ogóle tu nie mieszka albo nic nie robi tylko sprząta. To drugie było nawet bliskie prawdy.
Rene niechętnie zaprowadził Leilani do siebie, całą drogę milcząc. Po otwarciu drzwi nie powiedział standardowego "rozgość się", tylko przepuścił ją pierwszą i bez słowa zamknął drzwi, z nawyku. Następnie ruszył do biurka z którego wziął materiały do nauki i ulokował się z nimi na łóżku, ponieważ tak było mu wygodniej.
- Mamy mało czasu, więc nie ma co go marnować. Zacznij od tych zadań i jak nie będziesz czegoś rozumieć, to mów. - mówiąc to rozłożył kilka kartek w tym jedną z podobnymi przykładami z którymi mówiła, że w ogóle sobie nie radzi. Kiedy wchodził w rolę nauczyciela, poważniał jeszcze bardziej niż zwykle, jeśli to w ogóle możliwe.
Rene niechętnie zaprowadził Leilani do siebie, całą drogę milcząc. Po otwarciu drzwi nie powiedział standardowego "rozgość się", tylko przepuścił ją pierwszą i bez słowa zamknął drzwi, z nawyku. Następnie ruszył do biurka z którego wziął materiały do nauki i ulokował się z nimi na łóżku, ponieważ tak było mu wygodniej.
- Mamy mało czasu, więc nie ma co go marnować. Zacznij od tych zadań i jak nie będziesz czegoś rozumieć, to mów. - mówiąc to rozłożył kilka kartek w tym jedną z podobnymi przykładami z którymi mówiła, że w ogóle sobie nie radzi. Kiedy wchodził w rolę nauczyciela, poważniał jeszcze bardziej niż zwykle, jeśli to w ogóle możliwe.
To nie była jej pierwsza wizyta w męskim akademiku, o czym świadczył uśmiech ochroniarza. Czy tam portiera. Czy czymkolwiek ten mężczyzna się zajmował. Ale przecież teraz przyszła w innej sprawie niż... ekhem, bardzo głośne przeszkadzanie innym w nauce.
— Mam nadzieję, że nie natkniemy się na mojego byłego, gdy będziemy wychodzić. — szepnęła, gdy Rene zamknął za nią drzwi. Nie musiał mówić, żeby się rozgościła, bowiem w swojej bezczelności Leilani i tak zamierzała czuć się jak u siebie. Mini kuchnia, własna łazienka... Sama Cigfran swego czasu chciała przenieść się do akademika, ale rodzice powiedzieli stanowcze "nie".
Zrzuciła torebkę na podłogę, a zaraz za nią wylądowała kurtka. Może i odległość jaką mieli przebyć przy niskiej temperaturze nie była za długa, ale Leia i tak obawiała się, że mogłaby zamarznąć.
— Problem w tym, że ja nie rozumiem wszystkiego od... — zatrzymała się przeglądając kartkę z zadaniami, szukając tego, które sprawiało jej największą trudność — Od własnie tego przykładu. Jak dochodzą ułamki, to całkiem się gubię. Nie umiem ułamków.
Mówiła całkiem poważnie. W jaki sposób udało jej się w zeszłym roku dostać stypendium w Riverdale? To pozostawało tajemnicą dla samej Leilani.
— Mam nadzieję, że nie natkniemy się na mojego byłego, gdy będziemy wychodzić. — szepnęła, gdy Rene zamknął za nią drzwi. Nie musiał mówić, żeby się rozgościła, bowiem w swojej bezczelności Leilani i tak zamierzała czuć się jak u siebie. Mini kuchnia, własna łazienka... Sama Cigfran swego czasu chciała przenieść się do akademika, ale rodzice powiedzieli stanowcze "nie".
Zrzuciła torebkę na podłogę, a zaraz za nią wylądowała kurtka. Może i odległość jaką mieli przebyć przy niskiej temperaturze nie była za długa, ale Leia i tak obawiała się, że mogłaby zamarznąć.
— Problem w tym, że ja nie rozumiem wszystkiego od... — zatrzymała się przeglądając kartkę z zadaniami, szukając tego, które sprawiało jej największą trudność — Od własnie tego przykładu. Jak dochodzą ułamki, to całkiem się gubię. Nie umiem ułamków.
Mówiła całkiem poważnie. W jaki sposób udało jej się w zeszłym roku dostać stypendium w Riverdale? To pozostawało tajemnicą dla samej Leilani.
Nie umiała ułamków. To wiele wyjaśniało, tak wbrew pozorom. To w sumie wszystko wyjaśniało i Rene aż westchnął. Niezwłocznie wstał z łóżka i podszedł do biurka, a tam nachylił się nad stertą książek i zaczął czegoś szukać.
Nie, to będzie chyba...
Cofnął się i podszedł do szafy. Gdy ją otworzył, okazało się, że w środku dominowały dwie rzeczy - białe koszule zawieszone jedna obok drugiej na wieszakach oraz kolejne książki ułożone na samym dole w ogromnych stertach. Właśnie tym drugim zajął się rudzielec i ślęczał tak dłuższą chwilę, dopóki nie uśmiechnął się pod nosem wyciągając jeden, stary podręcznik.
- To będzie idealne. - stwierdził pewnym siebie tonem, zamknął szafę i wrócił na łóżko. To co trzymał w ręku było z całą pewnością wieloletnie, ale wyglądało jak prawie nieużywane. Jak wszystko co posiadał Rene, było w świetnym stanie i bardzo zadbane.
- W tej książce masz wyjaśnione ułamki od samych podstaw. Kiedy je załapiesz, a nie powinno ci to zająć długo, będziemy mogli wrócić do zadań. Może nawet zdążymy przed sprawdzianem, ale... - tu na nią spojrzał poważnie.
- To już zależy od ciebie i tego czy się postarasz. Nie mogę ci nic obiecać.
W końcu jeśli Lei sama nie zechce się przyłożyć to nic jej nie pomoże - taka była niewygodna prawda.
- Najpierw przeczytaj sobie tę stronę i sprawdź przykłady. Tymczasem ja rozpiszę ci kilka zadań. - Rene był w swoim żywiole. Nawet w bibliotece nie był tak gadatliwy, zapewne ze strachu przed wiecznie wkurzoną na nich panią bibliotekarką. Ale teraz? Chłopak był nie do poznania z zapałem jaki w niego wstąpił. Widać było, że dobrze czuł się w mniejszym gronie ludzi i kiedy mógł się skupić na nauce, zwłaszcza matematyki.
Nie, to będzie chyba...
Cofnął się i podszedł do szafy. Gdy ją otworzył, okazało się, że w środku dominowały dwie rzeczy - białe koszule zawieszone jedna obok drugiej na wieszakach oraz kolejne książki ułożone na samym dole w ogromnych stertach. Właśnie tym drugim zajął się rudzielec i ślęczał tak dłuższą chwilę, dopóki nie uśmiechnął się pod nosem wyciągając jeden, stary podręcznik.
- To będzie idealne. - stwierdził pewnym siebie tonem, zamknął szafę i wrócił na łóżko. To co trzymał w ręku było z całą pewnością wieloletnie, ale wyglądało jak prawie nieużywane. Jak wszystko co posiadał Rene, było w świetnym stanie i bardzo zadbane.
- W tej książce masz wyjaśnione ułamki od samych podstaw. Kiedy je załapiesz, a nie powinno ci to zająć długo, będziemy mogli wrócić do zadań. Może nawet zdążymy przed sprawdzianem, ale... - tu na nią spojrzał poważnie.
- To już zależy od ciebie i tego czy się postarasz. Nie mogę ci nic obiecać.
W końcu jeśli Lei sama nie zechce się przyłożyć to nic jej nie pomoże - taka była niewygodna prawda.
- Najpierw przeczytaj sobie tę stronę i sprawdź przykłady. Tymczasem ja rozpiszę ci kilka zadań. - Rene był w swoim żywiole. Nawet w bibliotece nie był tak gadatliwy, zapewne ze strachu przed wiecznie wkurzoną na nich panią bibliotekarką. Ale teraz? Chłopak był nie do poznania z zapałem jaki w niego wstąpił. Widać było, że dobrze czuł się w mniejszym gronie ludzi i kiedy mógł się skupić na nauce, zwłaszcza matematyki.
Już miała otwierać usta, żeby skomentować zawartość szafy Rene, ale w porę ugryzła się w język, przypominając sobie, jak kiedyś ojciec zapytał ją, czy przypadkiem nie była na wyprzedaży w piekle. Nie była, chciała po prostu być alternatywką i dostawać propozycje siadania na mordach, a Louis to zepsuł. No i jakby nie patrzeć, rudowłosy okazał się być całkiem miły, więc dlaczego miałaby ciągle rzucać złośliwymi, pseudozabawnymi tekstami w jego stronę.
— Dzięki — odpowiedziała obracając w dłoniach wręczoną jej książkę — Mogę ją pożyczyć i poćwiczyć w domu? Obiecuję oddać w nienausznym stanie.
Jeśli przypadkiem nie wyleje na nią energetyka, albo nie pobrudzi stron czekoladą i na koniec nie pozagina rogów w torebce, jak ostatnio stało się z książką z biblioteki, którą ostatecznie i tak odkupiła zganiając winę na psa. Nie pierwszy zresztą raz, kiedyś bardzo nie chciała kurczaka na obiad, więc oddała go żarłocznemu czworonogowi, a ojcu wmówiła, że to się stało przypadkiem, kiedy wyciągnęła go rozmrozić, więc ostatecznie zamówili pizzę.
Okropny z niej bachor. I wiecznie nienajedzony.
— Jasne, że się postaram. Moja mama studiowała księgowość, najwyżej będę ją jeszcze o to męczyć. — odparła. Cóż, odziedziczyła po matce urodę, muzykalność i dwa żołądki, ale talentu do matematyki za grosz. Dlaczego w takim razie od razu do niej nie poszła? Bo Jonna Cigfran była beznadziejną nauczycielką. Rozpraszała się bardziej niż Leilani po trzech tabliczkach czekolady.
— Tylko nie za łatwe, żebym przypadkiem nie pomyślała, że łatwo mi idzie. — zachichotała skupiając się na czytaniu. W podręczniku wszystko wydawało się jej proste, ale czy uda jej się zapamiętać zasady?
— Dzięki — odpowiedziała obracając w dłoniach wręczoną jej książkę — Mogę ją pożyczyć i poćwiczyć w domu? Obiecuję oddać w nienausznym stanie.
Jeśli przypadkiem nie wyleje na nią energetyka, albo nie pobrudzi stron czekoladą i na koniec nie pozagina rogów w torebce, jak ostatnio stało się z książką z biblioteki, którą ostatecznie i tak odkupiła zganiając winę na psa. Nie pierwszy zresztą raz, kiedyś bardzo nie chciała kurczaka na obiad, więc oddała go żarłocznemu czworonogowi, a ojcu wmówiła, że to się stało przypadkiem, kiedy wyciągnęła go rozmrozić, więc ostatecznie zamówili pizzę.
Okropny z niej bachor. I wiecznie nienajedzony.
— Jasne, że się postaram. Moja mama studiowała księgowość, najwyżej będę ją jeszcze o to męczyć. — odparła. Cóż, odziedziczyła po matce urodę, muzykalność i dwa żołądki, ale talentu do matematyki za grosz. Dlaczego w takim razie od razu do niej nie poszła? Bo Jonna Cigfran była beznadziejną nauczycielką. Rozpraszała się bardziej niż Leilani po trzech tabliczkach czekolady.
— Tylko nie za łatwe, żebym przypadkiem nie pomyślała, że łatwo mi idzie. — zachichotała skupiając się na czytaniu. W podręczniku wszystko wydawało się jej proste, ale czy uda jej się zapamiętać zasady?
Pożyczanie to kolejna rzecz z którą Rene nie czuł się najlepiej, bo nie miał okazji za często jej praktykować. Sam bardzo dbał o rzeczy, a innym nie potrafił zaufać i to w żadnej kwestii, więc na prośbę Leilani skrzywił się, choć ostatecznie i tak dał za wygraną. Jak zawsze. On już chyba nie potrafił jej odmawiać. Nie odkąd zaczęli spędzać ze sobą tyle czasu i dziewucha nauczyła się jeszcze lepiej wchodzić mu na łeb. Większość czasu już nawet nie musiała tego robić, bo samo wspomnienie jej dręczenia motywowało Dubois do zgadzania się na wszystko.
- Tylko na nią uważaj. Już takich nie drukują, więc nie będzie szansy kupić kolejnej. - uprzedził ją, jakby czytał w jej niecnych myślach i przewidywał co dziewczyna może próbować zrobić w wypadku, gdyby nie udało się jej dotrzymać obietnicy. Książka, którą jej właśnie dawał należała jeszcze do jego ojca i była świetnym podręcznikiem starej szkoły, pozbawionym zabawnych obrazków i żałosnych przykładów, ale za to z materiałem opisanym prostym, jasnym językiem. Rene pamiętał jak czytał ją jako dziecko, choć wtedy wszystko było dla niego jeszcze zbyt zaawansowane. Potem wrócił do niej, gdy zaczął w szkole odpowiednie tematy i wtedy okazała się idealna, o wiele lepsza od tego z czego kazali im się uczyć na lekcjach.
Jej mama jest księgową? Daleko padło jabłko od jabłoni...
Rudzielec nawet tego nie skomentował. Zamiast wchodzić w zbędne rozmowy, zerknął na telefon by sprawdzić godzinę (i przy okazji smsy od Iana). Dalej zamierzał iść na wf, więc nie mieli za dużo czasu.
- Postaraj się to teraz przeczytać i może zdążymy zrobić kilka przykładów. - mruknął, wystukując coś w telefonie.
- Tylko na nią uważaj. Już takich nie drukują, więc nie będzie szansy kupić kolejnej. - uprzedził ją, jakby czytał w jej niecnych myślach i przewidywał co dziewczyna może próbować zrobić w wypadku, gdyby nie udało się jej dotrzymać obietnicy. Książka, którą jej właśnie dawał należała jeszcze do jego ojca i była świetnym podręcznikiem starej szkoły, pozbawionym zabawnych obrazków i żałosnych przykładów, ale za to z materiałem opisanym prostym, jasnym językiem. Rene pamiętał jak czytał ją jako dziecko, choć wtedy wszystko było dla niego jeszcze zbyt zaawansowane. Potem wrócił do niej, gdy zaczął w szkole odpowiednie tematy i wtedy okazała się idealna, o wiele lepsza od tego z czego kazali im się uczyć na lekcjach.
Jej mama jest księgową? Daleko padło jabłko od jabłoni...
Rudzielec nawet tego nie skomentował. Zamiast wchodzić w zbędne rozmowy, zerknął na telefon by sprawdzić godzinę (i przy okazji smsy od Iana). Dalej zamierzał iść na wf, więc nie mieli za dużo czasu.
- Postaraj się to teraz przeczytać i może zdążymy zrobić kilka przykładów. - mruknął, wystukując coś w telefonie.
Czy Leilani wchodziła mu na głowę? Może troszkę, ale Rene nie miał jeszcze okazji poznać jej prawdziwej twarzy; leniwej, niezdarnej i nieodpowiedzialnej smarkuli domagającej się atencji (ale tylko rodziców, kuzyna, przyrodniego brata-ale-nie-brata i ewentualnie nowych partnerów rodziców) oraz pizzy na obiad średnio codziennie.
— ...to może lepiej zróbmy kserówki? Ja sobie nie ufam nawet w kwestii niepobrudzenia płótna czarną far... — urwała, zapominając, że przecież nikt w szkole nie wiedział o pasji, jaka odkryła w sobie na odwyku. To znaczy, rysowała od śmierci siostry, starając się zająć czymś dłonie, kiedy odeszła od pianina, ale dopiero w Sunshine Coast przerzuciła się na farby i płótna.
— Noprzecieżczytam — mruknęła. I naprawdę chciała skupić się na czytaniu, kiedy zauważyła, że Rene nadal wymienia z kimś wiadomości. Z jakiegoś powodu niezbyt jej się to podobało. Wolała kiedy skupiał się na niej, nawet jeśli miał na nią narzekać.
Zazdrosna? Jeszcze jak, choć nie potrafiła wyjaśnić dlaczego. Francuz był jedną z nielicznych osób, które rozmawiały z Leilani po wydarzeniach z balu, nawet jeśli pośrednio został do tego zmuszony.
— To Twój chłopak? — zapytała po chwili ciszy, jaka zapadła między niemi, żeby dziewczyna mogła w spokoju przeczytać tekst. Ciekawość zwyciężyła.
— ...to może lepiej zróbmy kserówki? Ja sobie nie ufam nawet w kwestii niepobrudzenia płótna czarną far... — urwała, zapominając, że przecież nikt w szkole nie wiedział o pasji, jaka odkryła w sobie na odwyku. To znaczy, rysowała od śmierci siostry, starając się zająć czymś dłonie, kiedy odeszła od pianina, ale dopiero w Sunshine Coast przerzuciła się na farby i płótna.
— Noprzecieżczytam — mruknęła. I naprawdę chciała skupić się na czytaniu, kiedy zauważyła, że Rene nadal wymienia z kimś wiadomości. Z jakiegoś powodu niezbyt jej się to podobało. Wolała kiedy skupiał się na niej, nawet jeśli miał na nią narzekać.
Zazdrosna? Jeszcze jak, choć nie potrafiła wyjaśnić dlaczego. Francuz był jedną z nielicznych osób, które rozmawiały z Leilani po wydarzeniach z balu, nawet jeśli pośrednio został do tego zmuszony.
— To Twój chłopak? — zapytała po chwili ciszy, jaka zapadła między niemi, żeby dziewczyna mogła w spokoju przeczytać tekst. Ciekawość zwyciężyła.
Płótna? Czy to znaczy, że malowała? Rene przyjął ten strzępek informacji bez specjalnego przejęcia. Nie tylko nie interesowało go co Leilani robiła w wolnym czasie, ale też nie uważał by takie zajęcie jakoś wybitnie do niej nie pasowało. Nie skomentował więc tego co się jej ewidentnie wyrwało, wciąż zajęty telefonem. I pewnie nie przejmowałby się nią dopóki siedziała grzecznie kawałek od niego i wydawała czytać, gdyby nie rzuciła najgorszego możliwego w tym momencie pytania. Dubois aż zachłysnął się wdychanym powietrzem i zaczął krztusić.
- C-CO?! - spojrzał to na nią, to na komórkę, a potem znowu na Leilani i spalił się jak jeszcze nigdy dotąd.
- To nie tak! Wcale nie wolę... - aż nie chciało mu to przejść przez gardło. Szybko odwrócił wzrok i się odsunął.
- O co wam wszystkim chodzi?! - jęknął, chowając telefon do kieszeni i wstając z łóżka. Z nerwów aż nie mógł usiedzieć w miejscu.
- Ian to tylko kolega, ok? Chyba mam prawo mieć znajomych, co? - czemu się jej tłumaczył? Może po to by chociaż jej jednej wlazło do łba, że nie leciał na tego małego, słodkiego... No, na tego niemego dzieciaka! On nie miał czasu na podobne rzeczy, nie ważne jakiej płci miałyby dotyczyć. A teraz już druga osoba w ciągu paru dni próbuje coś sugerować! Co ich wszystkich ugryzło?
- C-CO?! - spojrzał to na nią, to na komórkę, a potem znowu na Leilani i spalił się jak jeszcze nigdy dotąd.
- To nie tak! Wcale nie wolę... - aż nie chciało mu to przejść przez gardło. Szybko odwrócił wzrok i się odsunął.
- O co wam wszystkim chodzi?! - jęknął, chowając telefon do kieszeni i wstając z łóżka. Z nerwów aż nie mógł usiedzieć w miejscu.
- Ian to tylko kolega, ok? Chyba mam prawo mieć znajomych, co? - czemu się jej tłumaczył? Może po to by chociaż jej jednej wlazło do łba, że nie leciał na tego małego, słodkiego... No, na tego niemego dzieciaka! On nie miał czasu na podobne rzeczy, nie ważne jakiej płci miałyby dotyczyć. A teraz już druga osoba w ciągu paru dni próbuje coś sugerować! Co ich wszystkich ugryzło?
Dziwny uśmieszek na jej twarzy robił się z każdą chwilą coraz większy, by na końcu zamienić się w śmiech. I to nie byle jaki śmiech, bo kiedy Leilani coś wybitnie bawiło, zapowietrzała się i chrumkała naprzemiennie. On był naprawdę uroczy, kiedy tak się rumienił i złościł.
— AHA! — zawołała, kiedy udało jej się złapać oddech — A więc jednak nie tylko ja uważałam Cię za geja!
Przysunęła się do niego jeszcze bliżej, a błękitne oczy nie odrywały się od jego tęczówek. Podniosła się razem z nim, zrzucając książkę na łóżko i ignorując różnicę wzrostu, położyła dłonie na jego ramionach. Louisa to uspokajało, więc może i zadziała na niego?
— Rene, nie ma nic złego w lubieniu osób tej samej płci. — na jej twarzy ponownie pojawił się uśmiech, ale nie było w tym nic złośliwego. Chłodne dłonie zsunęły się z ramion i ujęły jego ręce. — Sama miałam kiedyś dziewczynę, no i... nie mów tego nikomu, okej? Ale mój tata jest teraz w związku z mężczyzną. To normalne i nie musisz się tego wstydzić.
Czy ona właśnie mówiła mu, że ma nie wstydzić się swojej orientacji, jednocześnie prosząc, by nikomu nie wspomniał o związku ojca? Boże, co za okropna dziewczyna. Ale gdyby oficjalnie nazywała się Ashworth, a nie Cigfran, nie musiałaby uważać na to, co i o którym tatusiu mówi.
— No jasne, że masz prawo mieć znajomych. Ale kiedy z nim piszesz wyglądasz, jakby to był ktoś więcej niż znajomy. — pociągnęła go z powrotem na łóżko, no bo co mają stać na środku pokoju.
— AHA! — zawołała, kiedy udało jej się złapać oddech — A więc jednak nie tylko ja uważałam Cię za geja!
Przysunęła się do niego jeszcze bliżej, a błękitne oczy nie odrywały się od jego tęczówek. Podniosła się razem z nim, zrzucając książkę na łóżko i ignorując różnicę wzrostu, położyła dłonie na jego ramionach. Louisa to uspokajało, więc może i zadziała na niego?
— Rene, nie ma nic złego w lubieniu osób tej samej płci. — na jej twarzy ponownie pojawił się uśmiech, ale nie było w tym nic złośliwego. Chłodne dłonie zsunęły się z ramion i ujęły jego ręce. — Sama miałam kiedyś dziewczynę, no i... nie mów tego nikomu, okej? Ale mój tata jest teraz w związku z mężczyzną. To normalne i nie musisz się tego wstydzić.
Czy ona właśnie mówiła mu, że ma nie wstydzić się swojej orientacji, jednocześnie prosząc, by nikomu nie wspomniał o związku ojca? Boże, co za okropna dziewczyna. Ale gdyby oficjalnie nazywała się Ashworth, a nie Cigfran, nie musiałaby uważać na to, co i o którym tatusiu mówi.
— No jasne, że masz prawo mieć znajomych. Ale kiedy z nim piszesz wyglądasz, jakby to był ktoś więcej niż znajomy. — pociągnęła go z powrotem na łóżko, no bo co mają stać na środku pokoju.
Śmiała się z niego... Śmiała się i to jak prosiak. Aż nie miał na nią słów. Może gdyby nie poruszali tematu, który tak mocno nim wstrząsał to sam by się zaczął śmiać, bo trzeba przyznać, że to jej chrumkanie było zabawne. Ale, niestety, jej słowa od razu przypomniały mu o Ivo, a to nie było miłe wspomnienie.
- ...uważałaś mnie za geja?! - no i tyle ze śmiania się. Teraz to już był zupełnie załamany i było mu tak daleko do śmiechu jak to tylko możliwe.
- I nie tylko ty..? - aż nie zajarzył co miała na myśli. Zamiast tego przeraził się ile jeszcze osób tak o nim myślało. I wtedy ta zołza miała czelność spróbować go uspokoić. Po tym jak sama doprowadziła go prawie do łez!
- NIE JESTEM GEJEM! - warknął na nią i usiadł z fochem z powrotem na łóżku.
- Wszyscy jesteście chorzy i zafiksowani tylko na jednym! To, że z nikim nie jestem nie oznacza od razu, że lecę na KOLEGĘ!
Miał gdzieś jej głupie gadki. Pewnie i tak tylko zmyślała by go "pocieszyć" albo może by mieć jak się dalej nad nim pastwić. Nie wierzył w ani jedno jej słowo. Tatuś homoseksualista? Jasne. Oczywiście, że tak. Ona miała kiedyś dziewczynę? Na pewno. I pewnie razem z nią ćpała na tym balu o którym wszyscy coś tam gadali. Rudzielec aż żałował, że nie słuchał tych plotek i nie miał pojęcia co się wtedy serio wydarzyło. Może miałby jakąś broń na tę wredną zołzę.
- Miałaś się uczyć, a nie... w-wymyślać takie rzeczy! - skrzyżował ręce na piersi i zmroził ją wzrokiem.
- Siadaj i czytaj, albo wracamy do szkoły.
- ...uważałaś mnie za geja?! - no i tyle ze śmiania się. Teraz to już był zupełnie załamany i było mu tak daleko do śmiechu jak to tylko możliwe.
- I nie tylko ty..? - aż nie zajarzył co miała na myśli. Zamiast tego przeraził się ile jeszcze osób tak o nim myślało. I wtedy ta zołza miała czelność spróbować go uspokoić. Po tym jak sama doprowadziła go prawie do łez!
- NIE JESTEM GEJEM! - warknął na nią i usiadł z fochem z powrotem na łóżku.
- Wszyscy jesteście chorzy i zafiksowani tylko na jednym! To, że z nikim nie jestem nie oznacza od razu, że lecę na KOLEGĘ!
Miał gdzieś jej głupie gadki. Pewnie i tak tylko zmyślała by go "pocieszyć" albo może by mieć jak się dalej nad nim pastwić. Nie wierzył w ani jedno jej słowo. Tatuś homoseksualista? Jasne. Oczywiście, że tak. Ona miała kiedyś dziewczynę? Na pewno. I pewnie razem z nią ćpała na tym balu o którym wszyscy coś tam gadali. Rudzielec aż żałował, że nie słuchał tych plotek i nie miał pojęcia co się wtedy serio wydarzyło. Może miałby jakąś broń na tę wredną zołzę.
- Miałaś się uczyć, a nie... w-wymyślać takie rzeczy! - skrzyżował ręce na piersi i zmroził ją wzrokiem.
- Siadaj i czytaj, albo wracamy do szkoły.
"...uważałaś mnie za geja?!"
Powoli skinęła głową. Czyżby jednak się pomyliła? Może Rene był po prostu zwykłym vocelem, a ona (i nie tylko ona, skoro tak się oburzył i mówił "wy") dorabiała sobie jakieś dzikie teorie? Ale to w sumie Leia, ona potrafiła nawet dorabiać niestworzone tezy do dziwnego smaku mięsa mielonego na stołówce, więc nie ma się czemu dziwić.
— Oh, naprawdę, nie jesteś? — usiadła obok niego próbując ukryć swoje zmieszanie za słodkim uśmiechem. Tym niewinnym, zarezerwowanym, gdy coś przeskrobała.
Ale z ćpaniem i dziewczyną dobrze trafił. Tylko, że nie miało to miejsca na balu, Ava zakończyła ich bardzo intensywny (bo spędzony w niemalże ciągłym stanie odurzenia) związek jeszcze na wakacjach poprzedzających rozpoczęcie pierwszego roku w Riverdale High. Na bal poszła ze swoim wtedy-jeszcze-nie chłopakiem, Victorem, którego bała się teraz spotkać w akademiku.
Aż wtedy do głowy wpadł jej głupi pomysł. Bardzo głupi, aż anioł, który powinien siedzieć na jej prawym ramieniu (najwidoczniej z niego spadł, kiedy gwałtownie się podniosła i ciągle wspinał się na swoje miejsce) nie zdążył zaprotestować.
— Po prostu to sprawdźmy. — rzuciła enigmatycznie, kolejny raz tego dnia naruszając jego przestrzeń osobistą. Tym razem zrobiła to inaczej, niż poprzednio; korzystając z nieuwagi Rene, przysunęła się do niego i zarzuciła ręce na jego ramiona, wbijając lekko paznokcie w jego kark, a jej usta znalazły się niebezpiecznie blisko ust chłopaka, tylko po to, by zaraz delikatnie je musnąć. Jeśli nie zaprotestuje, posunie się dalej.
Powoli skinęła głową. Czyżby jednak się pomyliła? Może Rene był po prostu zwykłym vocelem, a ona (i nie tylko ona, skoro tak się oburzył i mówił "wy") dorabiała sobie jakieś dzikie teorie? Ale to w sumie Leia, ona potrafiła nawet dorabiać niestworzone tezy do dziwnego smaku mięsa mielonego na stołówce, więc nie ma się czemu dziwić.
— Oh, naprawdę, nie jesteś? — usiadła obok niego próbując ukryć swoje zmieszanie za słodkim uśmiechem. Tym niewinnym, zarezerwowanym, gdy coś przeskrobała.
Ale z ćpaniem i dziewczyną dobrze trafił. Tylko, że nie miało to miejsca na balu, Ava zakończyła ich bardzo intensywny (bo spędzony w niemalże ciągłym stanie odurzenia) związek jeszcze na wakacjach poprzedzających rozpoczęcie pierwszego roku w Riverdale High. Na bal poszła ze swoim wtedy-jeszcze-nie chłopakiem, Victorem, którego bała się teraz spotkać w akademiku.
Aż wtedy do głowy wpadł jej głupi pomysł. Bardzo głupi, aż anioł, który powinien siedzieć na jej prawym ramieniu (najwidoczniej z niego spadł, kiedy gwałtownie się podniosła i ciągle wspinał się na swoje miejsce) nie zdążył zaprotestować.
— Po prostu to sprawdźmy. — rzuciła enigmatycznie, kolejny raz tego dnia naruszając jego przestrzeń osobistą. Tym razem zrobiła to inaczej, niż poprzednio; korzystając z nieuwagi Rene, przysunęła się do niego i zarzuciła ręce na jego ramiona, wbijając lekko paznokcie w jego kark, a jej usta znalazły się niebezpiecznie blisko ust chłopaka, tylko po to, by zaraz delikatnie je musnąć. Jeśli nie zaprotestuje, posunie się dalej.
Chciał by ten temat już się skończył. Był zmęczony jej wygłupami, ale przede wszystkim tym całym zamieszaniem wokół jego orientacji. Najpierw Ivo, a teraz ona. Co ich wszystkich ugryzło? Czy to serio przez to, że zaczął spędzać tyle czasu z Ianem? Wcześniej nie miał takich problemów, więc na to wychodziło.
- Nie, nie jestem. - mruknął z irytacją, nie zważając na jej słodkie, niby niewinne uśmiechy. Był zły i to była jej wina. Nie zamierzał dać się szybko udobruchać.
- A teraz wracając do... - zaczął kiedy tej zołzie znowu coś wpadło do łba. Coś czego nijak nie mógł przewidzieć.
- Co ty... - mruknął kiedy zarzuciła na niego ręce. Uciął, czując jak wbija mu paznokcie w szyje, czując jak ten jeden gest paraliżuje całe jego ciało. Nie mógł jej zwiać, nawet kiedy domyślił się już co chce zrobić. A potem, tak po prostu, dał się jej ograbić ze swojego pierwszego pocałunku.
Nie chciał tego. Nie był wprawdzie jedną z tych osób, która marzy by zaczekać z czymś takim do ślubu, ale nie wyobrażał sobie by miał pierwszy pocałunek stracić z kimś kogo nawet nie lubił podczas szybkiej przerwy na naukę. Choć z drugiej strony wcale sobie nie wyobrażał tego momentu, a Leilani... Chyba już jakiś czas temu nabrał do niej jako takiej sympatii. Może nie był to poziom lubienia jak z Ianem, ale gdyby na serio nie mógł znieść jej wiecznego wchodzenia mu na łeb to przecież przy tak miernych wynikach szybko uznałby, że nie ma co marnować na nią czasu. Trochę zabolałaby go duma, bo skoro już postawił sobie za cel wyszkolenie jej z matmy to chciał go osiągnąć, ale przeżyłby ewentualną porażkę. W końcu nawet ambicja miała swoje granice. Czy to więc oznaczało, że mimo wszystko nie żałował? Skoro okoliczności, jak się okazuje, wcale nie były aż takie strasznie...
Rene przymknął oczy, czekając aż Lei go znowu wyśmieje. W końcu dał się jej tak łatwo, a do tego znowu się rumienił. Ale już nie walczył, nie robił scen i nie krzyczał na nią, choć może tego właśnie się spodziewała. Zamiast tego starał się uspokoić mocno bijące serce i zapanować nad drżeniem rąk.
- Nie, nie jestem. - mruknął z irytacją, nie zważając na jej słodkie, niby niewinne uśmiechy. Był zły i to była jej wina. Nie zamierzał dać się szybko udobruchać.
- A teraz wracając do... - zaczął kiedy tej zołzie znowu coś wpadło do łba. Coś czego nijak nie mógł przewidzieć.
- Co ty... - mruknął kiedy zarzuciła na niego ręce. Uciął, czując jak wbija mu paznokcie w szyje, czując jak ten jeden gest paraliżuje całe jego ciało. Nie mógł jej zwiać, nawet kiedy domyślił się już co chce zrobić. A potem, tak po prostu, dał się jej ograbić ze swojego pierwszego pocałunku.
Nie chciał tego. Nie był wprawdzie jedną z tych osób, która marzy by zaczekać z czymś takim do ślubu, ale nie wyobrażał sobie by miał pierwszy pocałunek stracić z kimś kogo nawet nie lubił podczas szybkiej przerwy na naukę. Choć z drugiej strony wcale sobie nie wyobrażał tego momentu, a Leilani... Chyba już jakiś czas temu nabrał do niej jako takiej sympatii. Może nie był to poziom lubienia jak z Ianem, ale gdyby na serio nie mógł znieść jej wiecznego wchodzenia mu na łeb to przecież przy tak miernych wynikach szybko uznałby, że nie ma co marnować na nią czasu. Trochę zabolałaby go duma, bo skoro już postawił sobie za cel wyszkolenie jej z matmy to chciał go osiągnąć, ale przeżyłby ewentualną porażkę. W końcu nawet ambicja miała swoje granice. Czy to więc oznaczało, że mimo wszystko nie żałował? Skoro okoliczności, jak się okazuje, wcale nie były aż takie strasznie...
Rene przymknął oczy, czekając aż Lei go znowu wyśmieje. W końcu dał się jej tak łatwo, a do tego znowu się rumienił. Ale już nie walczył, nie robił scen i nie krzyczał na nią, choć może tego właśnie się spodziewała. Zamiast tego starał się uspokoić mocno bijące serce i zapanować nad drżeniem rąk.
Nigdy nie zależało jej na tym, by jej pierwszy pocałunek był jakiś wyjątkowy. Właściwie, to go nie pamiętała. Ani żadnych późniejszych pierwszych pocałunków z innymi osobami; za każdym razem była albo naćpana, albo pijana. To nie wróżyło dobrze relacjom, w które wchodziła; wszystkie i tak szybko się kończyły w nieprzyjemny sposób.
Nie odsunął jej od siebie, co uznała za zgodę. Przylgnęła do niego mocniej, a jej usta wpiły się w jego. Delikatnie, bez zbędnego pospiechu, który mógł zrujnować całą atmosferę; w sposób, w jaki nigdy wcześniej tego nie robiła. Aż świat wokół zawirował, a sama Leilani na moment zapomniała, że powinna oddychać.
Jeśli miała być szczera, to nie była jakoś specjalnie dobra w całowaniu i choć Rene w swoim niedoświadczeniu raczej nie mógł tego zauważyć, zdecydowała się przerwać, zanim posunie się za daleko. Niechętnie odsunęła się od jego ust i usiadła obok niego.
Była nie mniej czerwona niż on sam.
Pocałunek, który miał być zwyczajnie niewinnym i nieznaczącym żartem, uświadomił jej coś, czego do tej pory nie zauważała. Ten rudy piegowaty kujon naprawdę jej się podobał.
—Pójdę już. Jeszcze spóźnisz się na zajęcia i to będzie moja wina. — odezwała się po dłuższej chwili i od razu zajęła się zbieraniem swoich rzeczy, byle tylko nie patrzeć w stronę Rene.
Nie odsunął jej od siebie, co uznała za zgodę. Przylgnęła do niego mocniej, a jej usta wpiły się w jego. Delikatnie, bez zbędnego pospiechu, który mógł zrujnować całą atmosferę; w sposób, w jaki nigdy wcześniej tego nie robiła. Aż świat wokół zawirował, a sama Leilani na moment zapomniała, że powinna oddychać.
Jeśli miała być szczera, to nie była jakoś specjalnie dobra w całowaniu i choć Rene w swoim niedoświadczeniu raczej nie mógł tego zauważyć, zdecydowała się przerwać, zanim posunie się za daleko. Niechętnie odsunęła się od jego ust i usiadła obok niego.
Była nie mniej czerwona niż on sam.
Pocałunek, który miał być zwyczajnie niewinnym i nieznaczącym żartem, uświadomił jej coś, czego do tej pory nie zauważała. Ten rudy piegowaty kujon naprawdę jej się podobał.
—Pójdę już. Jeszcze spóźnisz się na zajęcia i to będzie moja wina. — odezwała się po dłuższej chwili i od razu zajęła się zbieraniem swoich rzeczy, byle tylko nie patrzeć w stronę Rene.
Co to miało niby być? Z początku wierzył, że głupi żart, ale kiedy po pierwszym muśnięciu warg nie odsunęła się by zaśmiać mu się prosto w twarz tym swoim żabim rechotem, do Dubois dotarło, że to chyba jednak wyszło już poza granice dowcipu. I, choć nie chciał tego przed sobą przyznać, podobało mu się to.
Skoro nie żartowała, nie zamierzał się krępować - nawet jeśli miała to potem wykorzystać przeciwko niemu, chciał mieć chociaż miłe wspomnienie na osłodę. Zamknął oczy i gdy przylgnęła do niego, drżącymi rękoma powoli objął ją w pasie. Niepewnie, jakby bojąc się, że ją spłoszy. Było mu tak dobrze, że poczuł się jak wyrwany ze snu, kiedy dziewczyna przerwała pocałunek i zaczęła coś mówić o lekcjach. W pierwszej chwili nie zrozumiał jej słów. Dopiero, gdy zaczęła zbierać rzeczy, równie czerwona co on sam, dotarło do niego wszystko co właśnie się stało, jak i to co miało się zdarzyć - WF.
- W sumie to nic nie stracę jak ominę jedne zajęcia... - zaczął cicho, sam nie wierząc w to co mówi.
- A tobie przyda się pomoc z tymi ust... ułamkami. - prawie się przejęzyczył, ale czy można było go winić? Wciąż było mu gorąco, trochę słabo i zupełnie nierealnie. Takie emocje szybko z człowieka nie schodziły. A najgorsze, że nagle ta wredna dziewucha awansowała w jego oczach do rangi zupełnie ślicznej dziewczyny. Jakim cudem wcześniej tego nie dostrzegał? A może dostrzegał i dlatego dawał się jej tykać, dźgać, maltretować i wszystko to za co każdemu innemu dawno dałby w łeb podręcznikiem od chemii? Sam już nie był pewien. Wszystko mu się mieszało i czuł się zarazem zwycięski jak i pokonany, silnie jak i okropnie słabo. A to wszystko przez tę dziwną ćpunkę, którą miał tylko uczyć matmy. Co ona mu zrobiła?
Skoro nie żartowała, nie zamierzał się krępować - nawet jeśli miała to potem wykorzystać przeciwko niemu, chciał mieć chociaż miłe wspomnienie na osłodę. Zamknął oczy i gdy przylgnęła do niego, drżącymi rękoma powoli objął ją w pasie. Niepewnie, jakby bojąc się, że ją spłoszy. Było mu tak dobrze, że poczuł się jak wyrwany ze snu, kiedy dziewczyna przerwała pocałunek i zaczęła coś mówić o lekcjach. W pierwszej chwili nie zrozumiał jej słów. Dopiero, gdy zaczęła zbierać rzeczy, równie czerwona co on sam, dotarło do niego wszystko co właśnie się stało, jak i to co miało się zdarzyć - WF.
- W sumie to nic nie stracę jak ominę jedne zajęcia... - zaczął cicho, sam nie wierząc w to co mówi.
- A tobie przyda się pomoc z tymi ust... ułamkami. - prawie się przejęzyczył, ale czy można było go winić? Wciąż było mu gorąco, trochę słabo i zupełnie nierealnie. Takie emocje szybko z człowieka nie schodziły. A najgorsze, że nagle ta wredna dziewucha awansowała w jego oczach do rangi zupełnie ślicznej dziewczyny. Jakim cudem wcześniej tego nie dostrzegał? A może dostrzegał i dlatego dawał się jej tykać, dźgać, maltretować i wszystko to za co każdemu innemu dawno dałby w łeb podręcznikiem od chemii? Sam już nie był pewien. Wszystko mu się mieszało i czuł się zarazem zwycięski jak i pokonany, silnie jak i okropnie słabo. A to wszystko przez tę dziwną ćpunkę, którą miał tylko uczyć matmy. Co ona mu zrobiła?
Ona sama nie wierzyła w to, co Rene do niej mówił. Opuścić zajęcia, tak? Spojrzała na niego w sposób, jakby własnie powiedział, że Hitler nie wiedział o holokauście oraz że zawsze się troszkę gwałci i pokręciła przecząco głową.
— Nie ma mowy, Rene. — prychnęła wciskając jego książkę pomiędzy podręczniki do biologii i chemii, jej najukochańszych przedmiotów. — Już uważają mnie za całe zło świata, nie chcę odpowiadać za Twoją demoralizację.
Tak naprawdę nie chciała zostawać w tym pokoju ani chwili dłużej i nie dlatego, że Francuz zrobił coś nie tak (z tej dwójki to ona robiła wszystko źle), ale nie byłaby w stanie skupić się na nauce. A po tym, jak zakończyły się jej poprzednie związki i relacje, które mogły w nie eskalować, naprawdę nie chciała się angażować. Potrzebowała zimnego prysznica, a nie dodatkowych bodźców.
Zarzuciła kurtkę gotowa do wyjścia, jednak w połowie się rozmyśliła, wyciągnęła z torebki notes, w którym pośpiesznie coś zapisała, a następnie wyrwała kartkę i podała ją chłopakowi.
— Wiem, że zaczyna się weekend i nie chcę Ci zawracać głowy, ale gdybyś uznał, że Ci się nudzi i masz ochotę nauczyć mnie ułamków, to daj mi znać. A książkę oddam Ci w poniedziałek. — pomachała mu na pożegnanie i wyszła z pokoju, zanim Rene znowu chciałby ją w jakiś sposób zatrzymać i szybciutko opuściła akademik.
Nie pojawiła się już tego dnia na zajęciach.
z/t
— Nie ma mowy, Rene. — prychnęła wciskając jego książkę pomiędzy podręczniki do biologii i chemii, jej najukochańszych przedmiotów. — Już uważają mnie za całe zło świata, nie chcę odpowiadać za Twoją demoralizację.
Tak naprawdę nie chciała zostawać w tym pokoju ani chwili dłużej i nie dlatego, że Francuz zrobił coś nie tak (z tej dwójki to ona robiła wszystko źle), ale nie byłaby w stanie skupić się na nauce. A po tym, jak zakończyły się jej poprzednie związki i relacje, które mogły w nie eskalować, naprawdę nie chciała się angażować. Potrzebowała zimnego prysznica, a nie dodatkowych bodźców.
Zarzuciła kurtkę gotowa do wyjścia, jednak w połowie się rozmyśliła, wyciągnęła z torebki notes, w którym pośpiesznie coś zapisała, a następnie wyrwała kartkę i podała ją chłopakowi.
— Wiem, że zaczyna się weekend i nie chcę Ci zawracać głowy, ale gdybyś uznał, że Ci się nudzi i masz ochotę nauczyć mnie ułamków, to daj mi znać. A książkę oddam Ci w poniedziałek. — pomachała mu na pożegnanie i wyszła z pokoju, zanim Rene znowu chciałby ją w jakiś sposób zatrzymać i szybciutko opuściła akademik.
Nie pojawiła się już tego dnia na zajęciach.
z/t
Czy zrobił coś źle? Nie był pewien, ale chyba wolał nie wnikać. Za dużo się właśnie stało, a on miał za mało czasu, jeśli chciał faktycznie zdążyć na ten WF. Szybko uprzątnął pokój i również z niego wyszedł, całą drogę zastanawiając się nad tym co miało właśnie miejsce i jak do tego doszło. Usta wciąż go paliły po nowym, nieziemskim doznaniu. Serce dalej waliło jak oszalałe. A do tego miał jej numer... Nie śmiał od razu go użyć. Nie wiedział czy w ogóle to zrobi. Niby nie planował nic poza nauką i mógł spokojnie poświęcić weekend na korepetycje dla Leilani, ale jaką miał gwarancję, że serio będą się uczyć? I czy przypadkiem nie zaczynał po cichu liczyć na to, że nie?
Nie, to głupie. Przecież to narkomanka...
Rene westchnął, całkiem już pogubiony. Stracił pierwszy pocałunek z osobą, która dotąd tylko go wkurzała i co najwyżej wzbudzała współczucie. Sam nie wiedział czy mu to pasuje ani czy chciałby powtórki. I jak miał niby patrzeć jej teraz prosto w oczy?
[zt]
Nie, to głupie. Przecież to narkomanka...
Rene westchnął, całkiem już pogubiony. Stracił pierwszy pocałunek z osobą, która dotąd tylko go wkurzała i co najwyżej wzbudzała współczucie. Sam nie wiedział czy mu to pasuje ani czy chciałby powtórki. I jak miał niby patrzeć jej teraz prosto w oczy?
[zt]
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach