▲▼
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
Louis Ashworth
Fresh Blood Lost in the City
Warsztat samochodowy Dawes Auto-Moto Service
Sob Wrz 08, 2018 9:27 pm
Sob Wrz 08, 2018 9:27 pm
First topic message reminder :
Niewielki, wręcz garażowy warsztat samochodowy na zachodzie Riverdale City nie ma dużej rzeszy klientów, aczkolwiek szef tego całego burdelu powtarza, że liczy się jakość, a nie ilość. Zakład zatrudnia zawrotną liczbę czterech pracowników, z czego jeden z nich jest kierownikiem, sekretarką, archiwistą i człowiekiem od rachunkowości.
Ciasny, ale własny warsztat Dawes Auto-Moto Service wykonuje usługi najwyższej jakości w swoich trzech zagraconych garażach i w słoneczne dni, na placyku przed budynkiem. Brama wjazdowa jest otwarta praktycznie 24/7, zapraszając wszystkich kierowców, rowerzystów, motocyklistów i innych gości.
Właściciel: ─
Pracownicy [3]: Louis Ashworth, ─ , ─ ,
Pracownicy [3]: Louis Ashworth, ─ , ─ ,
Niewielki, wręcz garażowy warsztat samochodowy na zachodzie Riverdale City nie ma dużej rzeszy klientów, aczkolwiek szef tego całego burdelu powtarza, że liczy się jakość, a nie ilość. Zakład zatrudnia zawrotną liczbę czterech pracowników, z czego jeden z nich jest kierownikiem, sekretarką, archiwistą i człowiekiem od rachunkowości.
Ciasny, ale własny warsztat Dawes Auto-Moto Service wykonuje usługi najwyższej jakości w swoich trzech zagraconych garażach i w słoneczne dni, na placyku przed budynkiem. Brama wjazdowa jest otwarta praktycznie 24/7, zapraszając wszystkich kierowców, rowerzystów, motocyklistów i innych gości.
Mogła próbować zrzucać całą winę na Erica i jego długi język, urządzać karczemne awantury i trzaskać drzwiami, ale to w żaden sposób jej nie wybielało, ani nie sprawiało, że czuła się lepiej. To kłamstwa Leilani doprowadziły do całej tej sytuacji; gdyby zebrała się na odwagę wcześniej i powiedziała Conradowi o wszystkim, wczorajsza kolacja nie skończyłaby się rodzinnym dramatem zwieńczonym interwencją ochrony apartamentowca. Mogła być zła tylko na siebie. I była, ale poprzedniego wieczora wyładowała swój gniew na — jakby nie patrzeć — niewinnym partnerze jej matki. W ciągu ostatnich miesięcy zdarzało jej się to coraz częściej. Huragan Leilani przybywał do miasta, niszczył wszystko na jego drodze, a później znikał, pozostawiając po sobie zgliszcza i wyrzuty sumienia.
Nie wiedziała już co było gorsze; gniew Louisa, który nie chciał z nią rozmawiać, łzy Jonny, która po kolacji zamknęła się w sypialni i nie wpuszczała nikogo, przez co Eric był zmuszony spać w pokoju gościnnym, czy też śniadanie, przy którym nikt się do niej nie odezwał. Prawdopodobnie wszystko naraz, okraszone wyświetlaniem wiadomości, ma które żadne z nich nie zamierzało odpisać.
Gdyby nie to nieszczęsne spotkanie, ojciec chyba nigdy by się o niczym nie dowiedział i teraz nie kipiałby wściekłością. Ale czy takie zagranie byłoby wobec niego w porządku? Według Leilani tak, ale ona postępowała według swojej bardzo pokręconej logiki. Nie miała złych intencji w zatajaniu prawdy, ale skończyło się jak zwykle.
Jeśli istnieje piekło gorsze niż to na ziemi, to jest wybrukowane jej błędami.
Dochodziło południe, kiedy przekroczyła bramę warsztatu Dawesa niosąc pod pachą dwie torby pełne jedzenia zwinięte z pobliskiej chińskiej restauracji. Sama Leia nie przepadała za chińszczyzną, ale nie był to obiad dla niej. Może jak nakarmi Louisa, to ten przestanie się dąsać?
Zastała go grzebiącego pod maską forda z kanapką w ręce, co skomentowała jedynie cichym westchnieniem. Chyba wyraziła się jasno w kwestii zakazu umierania przed nią, tymczasem Conrad zdawał się robić wszystko, żeby skrócić swój żywot; jeśli nie wykończy go samowolka budowlana, to kolejny koronawirus.
— Cześć, tato. — odezwała się będąc tuż na wyciągnięcie jego ręki. — A gdzie Dawes? Zresztą… nieważne. Przyniosłam Ci chińszczyznę? Chcesz?
No pewnie, że chciał. Nie musiał tego mówić, w kwestii jedzenia znała go aż za dobrze. Może dlatego, że ten wilczy apetyt był u nich cechą rodzinną?
— Zamierzasz ze mną w końcu porozmawiać, czy mam szukać okna życia, do którego się zmieszczę?
Nie wiedziała już co było gorsze; gniew Louisa, który nie chciał z nią rozmawiać, łzy Jonny, która po kolacji zamknęła się w sypialni i nie wpuszczała nikogo, przez co Eric był zmuszony spać w pokoju gościnnym, czy też śniadanie, przy którym nikt się do niej nie odezwał. Prawdopodobnie wszystko naraz, okraszone wyświetlaniem wiadomości, ma które żadne z nich nie zamierzało odpisać.
Gdyby nie to nieszczęsne spotkanie, ojciec chyba nigdy by się o niczym nie dowiedział i teraz nie kipiałby wściekłością. Ale czy takie zagranie byłoby wobec niego w porządku? Według Leilani tak, ale ona postępowała według swojej bardzo pokręconej logiki. Nie miała złych intencji w zatajaniu prawdy, ale skończyło się jak zwykle.
Jeśli istnieje piekło gorsze niż to na ziemi, to jest wybrukowane jej błędami.
Dochodziło południe, kiedy przekroczyła bramę warsztatu Dawesa niosąc pod pachą dwie torby pełne jedzenia zwinięte z pobliskiej chińskiej restauracji. Sama Leia nie przepadała za chińszczyzną, ale nie był to obiad dla niej. Może jak nakarmi Louisa, to ten przestanie się dąsać?
Zastała go grzebiącego pod maską forda z kanapką w ręce, co skomentowała jedynie cichym westchnieniem. Chyba wyraziła się jasno w kwestii zakazu umierania przed nią, tymczasem Conrad zdawał się robić wszystko, żeby skrócić swój żywot; jeśli nie wykończy go samowolka budowlana, to kolejny koronawirus.
— Cześć, tato. — odezwała się będąc tuż na wyciągnięcie jego ręki. — A gdzie Dawes? Zresztą… nieważne. Przyniosłam Ci chińszczyznę? Chcesz?
No pewnie, że chciał. Nie musiał tego mówić, w kwestii jedzenia znała go aż za dobrze. Może dlatego, że ten wilczy apetyt był u nich cechą rodzinną?
— Zamierzasz ze mną w końcu porozmawiać, czy mam szukać okna życia, do którego się zmieszczę?
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach