▲▼
______ Zgadnijcie, kto nie lubi niespodzianek?
______ Nie spodziewała się takiego obrotu sprawy dzisiejszego dnia. Specjalnie odrobiła zajęcia wcześniej, jak i wzięła wolne w szpitalu, żeby mieć cały dzień dla siebie i móc udać się na spotkanie z wydawcą jednego z najlepszych czasopism naukowych, jakie aktualnie wiodło prym na rynku medycznym. Od ponad dwóch tygodni próbowali znaleźć termin, który pasowałby obu stronom, a kiedy wreszcie miała okazję z nim porozmawiać w cztery oczy to musiał zawibrować ten cholerny telefon. Gdyby chociaż go wyłączyła to miałaby wymówkę, żeby nie wychodzić ze spotkania wcześniej - chociaż nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Wydawca okazał się strasznym idiotą, który działał na nerwy młodej Rovere, a kiedy zamiast patrzeć jej w oczy zaczął gapić się na jej cycki dość szybko podjęła decyzję, że spotkanie biznesowe należy zakończyć, a całość skieruje o szczebel wyżej. Nie miała już zamiaru kotłować się z podstarzałym facetem, którego chęć współpracy okazała się zwykłą chęcią trafienia pomiędzy jej uda w zamian za wydanie artykułu. Srebrnowłosa wiedziała, że i tak go wyda - na pierwszych stronach jego zasranej gazety. A jego fotel wkrótce zagrzeje ktoś inny, kiedy jej szpony dorwą właściciela firmy. Szkoda, że nie mogła go zgnieść jak robaka przy pierwszym spotkaniu, acz nic straconego.
______ Tak czy siak, właśnie ta jedna wiadomość uratowała starego prykwiarza od zemsty królowej zimy. Siedziała teraz na kanapie swojego Porsche, podczas gdy jej kierowca sprawnie przemieszczał się ulicami miasta i unikał korków. Długie paznokcie postukały w ekran wygaszonego telefonu, kiedy w zamyśleniu próbowała poukładać puzzle w głowie. To nie mógł być jeden wybryk, skoro tajemniczy, biologiczny ojciec Leilani Cigfran się z nią skontaktował i poprosił o spotkanie. Nawet fakt tego, że sprawa dotyczyła nieletniej i faceta o wiele starszego od niej... Nie, coś poszło nie tak. Coś bardzo poważnego. Arda nie wiedziała jeszcze, czy przez Louis'a przemawiał strach czy rozpacz czy gniew. Były to jednak na tyle silne emocje, iż zdecydował się pokazać jej swoją twarz, swoje miejsce pracy i najprawdopodobniej pokaże jej jeszcze więcej - była ostatnią deską ratunku. I dobrze zdawała sobie z tego sprawę. Kiedy podjęła się terapii młodej Cigfran nie spodziewała się aż takiego dramatu w jej otoczeniu. A teraz wkraczała w samo oko cyklonu.
______ Kilka minut później samochód zwolnił, gdy kierowca zbliżył się do bramy wjazdowej warsztatu. Louis mógł ujrzeć czarne, roczne Porsche Panamera, które z cichym warkotem podjechało w jego kierunku. Przydymione szyby nie ułatwiały mu zaspokojenia ciekawości, kto siedział w środku, ale mógł się jedynie domyślać, iż nie jest to żaden klient. Zresztą, dość szybko jego podejrzenia okazały się prawdziwe. Tylne drzwi po prawej stronie otworzyły się, a z nich wyłoniły się wpierw zgrabne nogi, odziane w wysokie kozaki na obcasie, po czym wyprostowała się ich właścicielka. Szybkim ruchem ręki poprawiła kosmyk długich, pofalowanych włosów, który opadł na jej jasne, błękitne oczy, które skierowane były wprost w mężczyznę. Jej blada buzia nie wyrażała żadnych emocji, a ciemnobordowe usta nie wygięły się nawet w najmniejszym uśmiechu. Po niecałych dwóch sekundach Arda ruszyła zdecydowanym krokiem w kierunku Louis'a chcąc się przywitać, a długa, czarna suknia łopotała za nią jak tren.
______ — Louis, jak mniemam? — retoryczne pytanie wypadło z jej ust, a ona sama wyciągnęła rękę w jego stronę — Arda Rovere. W normalnych warunkach powiedziałabym, że mi miło, ale musiałabym skłamać. — O ironio. — Co się dzieje?
______ Pytanie, które musiało paść, zawisło między nimi jak topór obusieczny. To, co odpowie ojciec Leilani mogło zaważyć na wielu sprawach w przyszłości.______ Gdyby tylko Arda wiedziała, iż ich spotkanie ktoś odebrał jako randkę to najpewniej wybuchłaby śmiechem. Romantyczne miejsce sobie wybrali na spotkanie, nie ma co. Chyba, że podejrzewano Louis'a o próbę pochwalenia się swoją kobietą. Och, jak ludzie lubią wyciągać błędne wnioski! Będąc jednak szczerym, Arda nie miałaby problemu, żeby zrozumieć wszystkie kobiety bądź mężczyzn, którzy kochali Ashwortha. Pomimo upływających lat nadal można było zauważyć mocne i przystojne rysy twarzy, a włosy, które powoli prószyły siwizną, nadawały mu tylko charakteru. Może zaniedbany, ale nadal atrakcyjny. Kto wie? Może w innym czasie albo okolicznościach. Wiele wody musiałoby jednak upłynąć, by Rovere mogła w ogóle pomyśleć o jakimkolwiek spotkaniu z mężczyzną w innej sprawie, niż jego nieletnia córka. Córka, która widocznie miała niesamowity talent do wpadania w kłopoty jak śliwka w kompot. Już sam fakt tego, że wyszła z terapii, a widuje się z jednym z dwóch ćpunów ze szkolnej toalety nie wróżył dobrze przyszłym spotkaniom srebrnowłosej i Leilani. Nie lubiła, gdy ktoś nie traktował poważnie tego, co mówiła oraz robiła - a tu młoda Cigfran zagrała jej na nosie. Niestety dla niej, jej biologiczny ojciec trzymał rękę na pulsie i dobrze wiedział do kogo się zgłosić. Można powiedzieć, że powinna być mu wdzięczna. Jeżeli cokolwiek by się stało, a Arda dowiedziałaby się o tym po fakcie to byłoby pozamiatane i bez skrupułów zamknęłaby Leilani na ponad pół roku w szpitalu dla psychicznie i nerwowo chorych. Już bez ulg. Bez głaskania po główce. Bez wystawiania dobrej opinii na jej temat. Tak kończyło się zadzieranie z młodą Rovere. Nie radzimy robić tego w domu.
______ Kiedy usłyszała o potajemnych schadzkach z narkomanem uniosła nieco brew, jak gdyby nie była wielce zaskoczona, a raczej... rozczarowana. Wiedziała, że Leilani jest młoda i lekkomyślna, ale była teraz roztrojona jak stary fortepian. Z jednej strony była zła, że straci rok w szkole, a z drugiej bała się o utratę wszystkiego, co miała. Wiedziała, że nie wolno jej utrzymywać kontaktów z ludźmi z którymi ćpała, a jednak odrobina wolności i chyba zapomniała o pewnych zasadach. Nie wiedziała jeszcze o kim mowa, ale żaden z tamtej dwójki nie przeszedł terapii jak ona. Nie mieli więc podstaw, żeby móc legalnie się spotkać. Ciągle byli uzależnienie w świetle prawa. Nic jednego nie zapowiadało tego, co Louis przekazał jej kilka sekund później. Mimowolnie zmarszczyła nosek, słysząc słowo 'zboczeniec'.
______ — Do narkomana wrócimy, ale jaki zboczeniec? — tembr głosu Ardy jasno wskazywał na to, iż nie wiedziała o kim Louis mówi. Nie słyszała żadnej historii o mężczyźnie w wieku jej ojca. Nie przypominała sobie też żadnego wpisu z kartoteki, który mówiłby o jakiś relacjach z mężczyznami. Leilani otwarcie mówiła o nieudanym związku z kobietą, ale... to? — Dzisiaj się dowiedziałeś?
______ Widząc, iż mężczyzna podaje jej swojego smartfona chwyciła go i bez słowa zaczęła przeglądać screeny. Im dalej w las tym gorzej. Pokręciła w milczeniu głową z pełną dezaprobatą, chociaż z jej twarzy nie dało się nic wyczytać. Jedno było pewne - młoda była głupia. Brutalne, ale prawdziwe. Przez myśl nie przeszło srebrnowłosej, iż Leilani zrobi tak bezmyślną rzecz, która mogła narazić nie tylko jej bezpieczeństwo, ale i bezpieczeństwo jej rodziny. Całej. Razem z obecnym tu mężczyzną. Widząc zdjęcia oraz obleśny charakter wiadomości od obcego adoratora musiała szybko coś wymyślić. Im dłużej trwała ta farsa tym w gorszym położeniu byli.
______ — Nie wiem, kto to jest. Nie miałam pojęcia, że przespała się z jakimś facetem... — O ile obowiązywała ją tajemnica lekarska, o tyle była wściekła na Cigfran, iż próbowała być mądrzejsza od innych. I przez to zaś wpakowała się w niezłe bagno. Potrząsnęła głową, kiedy silny wiatr zrzucił kilka kosmyków na jej twarz. Cholera, zaczynało się robić zimno. — To, co mogę powiedzieć od razu, z punktu widzenia psychiatry, to to że facet jest najprawdopodobniej psychopatą. A wiesz, że to nie wróży dobrze. — poważny ton zabrzmiał w uszach Louis'a, kiedy Arda bez pardonu wyłożyła mu kawę na ławę. Może nie były to odkrycia godne Sherlock'a, ale nie miała zamiaru otwarcie mówić o takich rzeczach w miejscu publicznym. Musi wiedzieć więcej, by jakkolwiek zaradzić nadchodzącej katastrofie. Widziała, że Ashworth się gotuje. Że niewiele mu trzeba, żeby wybuchnąć jak atomówka i do zgliszczy spalić wszystko w koło. Musiała go stąd zabrać i to jak najszybciej.
______ — Nie będziemy tu rozmawiać. Mam nadzieję, że skończyłeś pracę, bo dzisiaj już do niej nie wrócisz. Pojedziemy tam, gdzie ściany nie mają uszu. Musimy chyba poważnie i szczerze porozmawiać na ten temat. — Mówiąc to, wymownie uniosła telefon w górę, po czym oddała go ojcu Leilani. Odsunęła się również o krok na bok, uprzednio zabierając materiał sukni z drogi, jak gdyby gestem zapraszając go do swojego samochodu. Najbezpieczniej będzie u niej w domu. Tam nikt im nie przeszkodzi. I niech ludzie odbierają to jak chcą. Mało ją to interesowało w danym momencie.______ Definitywnie będą mieli o czym rozmawiać długie godziny. Można było to wywnioskować po samej minie Louis'a, który nie bawił się w miłe półsłówka i konwenanse. Cedził przez zęby niczym rozwścieczona żmija, zdolna kąsać po kostkach nawet i słonia, gdyby trzeba było. Błękitne oczy Ardy utkwione były w jego twarzy wystarczająco długo, by rozsupłać jedną tajemnicę. Przed nią w kolejkę ustawiały się kolejne, a ona z cierpliwością godną świętej będzie je rozwiązywać. Taki wybrała sobie zawód. Nie wiedziała jeszcze o innych przebojach Ruth, a zanosiło się na to, iż jej ojciec nie zamierzał oszczędzać w słowach. Srebrnowłosej to nie przeszkadzało - im więcej dowie się od Ashwortha tym lepiej dla młodej. Może uda się ją wyciągnąć z tego ambarasu z dwoma nogami i resztką godności. O ile współczucie nie grało z urodą Ardy tak przebiegłość owszem.
______ — Niedługo się dowiemy. — odparła nad wyraz spokojnie, jak gdyby nastrój Louis'a jej się nie udzielał. Lodowata powłoka pozostawała nietknięta. Kiedy mężczyzna przystał na jej propozycję i ruszył do jej samochodu, kobieta odwróciła się na obcasie i zmierzyła spojrzeniem cały warsztat, rejestrując każdy drobiazg. Że też i w takich miejscach przyszło jej dzisiaj być. Z cichym westchnieniem, które uciekło z jej ciemnych ust, sama podeszła do samochodu, zgrabnie usadawiając się na tylnej kanapie obok mężczyzny.
______ — Do apartamentu. — rzuciła krótko w kierunku kierowcy, który bez słowa wycofał spod bramy i szybkim ruchem zawrócił w stronę miasta. — Porozmawiamy za chwilę. — dodała po kilku sekundach, zerkając kątem oka na Ashwortha, po czym bez słowa wyjaśnienia wyciągnęła telefon, w którym zaczęła czegoś szukać. Porsche sprawnie włączyło się do ruchu, a Louis'owi nie pozostało nic innego jak oczekiwać, aż zajadą na miejsce.
[zt x2]
Strona 2 z 3 • 1, 2, 3
Louis Ashworth
Fresh Blood Lost in the City
Warsztat samochodowy Dawes Auto-Moto Service
Sob Wrz 08, 2018 9:27 pm
Sob Wrz 08, 2018 9:27 pm
First topic message reminder :
Niewielki, wręcz garażowy warsztat samochodowy na zachodzie Riverdale City nie ma dużej rzeszy klientów, aczkolwiek szef tego całego burdelu powtarza, że liczy się jakość, a nie ilość. Zakład zatrudnia zawrotną liczbę czterech pracowników, z czego jeden z nich jest kierownikiem, sekretarką, archiwistą i człowiekiem od rachunkowości.
Ciasny, ale własny warsztat Dawes Auto-Moto Service wykonuje usługi najwyższej jakości w swoich trzech zagraconych garażach i w słoneczne dni, na placyku przed budynkiem. Brama wjazdowa jest otwarta praktycznie 24/7, zapraszając wszystkich kierowców, rowerzystów, motocyklistów i innych gości.
Właściciel: ─
Pracownicy [3]: Louis Ashworth, ─ , ─ ,
Pracownicy [3]: Louis Ashworth, ─ , ─ ,
Niewielki, wręcz garażowy warsztat samochodowy na zachodzie Riverdale City nie ma dużej rzeszy klientów, aczkolwiek szef tego całego burdelu powtarza, że liczy się jakość, a nie ilość. Zakład zatrudnia zawrotną liczbę czterech pracowników, z czego jeden z nich jest kierownikiem, sekretarką, archiwistą i człowiekiem od rachunkowości.
Ciasny, ale własny warsztat Dawes Auto-Moto Service wykonuje usługi najwyższej jakości w swoich trzech zagraconych garażach i w słoneczne dni, na placyku przed budynkiem. Brama wjazdowa jest otwarta praktycznie 24/7, zapraszając wszystkich kierowców, rowerzystów, motocyklistów i innych gości.
Kakuei Fuse-Liang
Fresh Blood Lost in the City
Re: Warsztat samochodowy Dawes Auto-Moto Service
Pią Gru 21, 2018 8:30 pm
Pią Gru 21, 2018 8:30 pm
- Tak, znam podstawy, więc jakby wyjechał do Japonii to bym się dogadał - lekko uśmiechnął się zerkając na psy, które przystosowały się do jego tempa i nie próbowały przyspieszenia kroku. - Tak, to może się okazać w przyszłości bardzo dużym plusem. I cieszę się, że znam dwa języki. Nie muszę ograniczać się do jednego, ale jakby trzeba było nauczyć się innego języka to bym się nauczył.
Szczerze, był za to wdzięczny swoim rodzicom, że nauczyli go dwóch języków i może się nimi swobodnie posługiwać, jeśli przyjdzie mu pojechanie do Japonii.
Kiedy skończył kółko wokół warsztatu Kaku razem z dwójką czworonogów ustawili się prawie na przeciwko Louisa i wysłuchał jego rady. Potwierdzając skinięciem głowy.
- Dobrze. Um... wcześniej nawet chciał trochę szarpnąć jak zaczęły się rozchodzić, ale pomyślałem, że to mogłoby być nie przyjemne dla nich, więc zrezygnowałem - podzielił się swoimi przemyśleniami z mężczyzną. A następnie podrapał się po karku. Zastanawiał się czy dostanie tą robótkę. Przecież trochę czasu spędził na znalezieniu tego miejsca i dotarcie na to odludzie.
Szczerze, był za to wdzięczny swoim rodzicom, że nauczyli go dwóch języków i może się nimi swobodnie posługiwać, jeśli przyjdzie mu pojechanie do Japonii.
Kiedy skończył kółko wokół warsztatu Kaku razem z dwójką czworonogów ustawili się prawie na przeciwko Louisa i wysłuchał jego rady. Potwierdzając skinięciem głowy.
- Dobrze. Um... wcześniej nawet chciał trochę szarpnąć jak zaczęły się rozchodzić, ale pomyślałem, że to mogłoby być nie przyjemne dla nich, więc zrezygnowałem - podzielił się swoimi przemyśleniami z mężczyzną. A następnie podrapał się po karku. Zastanawiał się czy dostanie tą robótkę. Przecież trochę czasu spędził na znalezieniu tego miejsca i dotarcie na to odludzie.
Louis Ashworth
Fresh Blood Lost in the City
Re: Warsztat samochodowy Dawes Auto-Moto Service
Nie Gru 23, 2018 2:19 pm
Nie Gru 23, 2018 2:19 pm
─ A nie trzy? ─ pytając, zmarszczył czoło, gdyż z jego rachunków wychodziło, że Azjata mówi po chińsku, japońsku i angielsku, a to definitywnie nie były dwa języki po zsumowaniu.
Czworonogi mieszały ogonami kurz z powietrzem, zadzierając rozwarte pyski w stronę wyprowadzającego ich na wybrukowanym placu chudzielca. Mimo że dzierżenie ich smyczy przez obcą osobę było dla nich dziwne i nieznane, całkiem całkiem to znosiły. Wykonywały jego polecenia nadawane przez napięcie w szelkach, nie ciągnęły zanadto i wydawało się, że Fuse mniej więcej umiał nad tą dwójką zapanować. Louis zbliżył się do grupki i schyliwszy się nieco, podrapał sunię za odgryzionym uchem.
─ Wiesz, to należy robić umiejętnie. Nie możesz oczywiście szarpać nimi na lewo i prawo, trzeba zbudować relację między Tobą a nimi. ─ objaśnił, lekko wymachując materiałem zawiniętym na pięści, na co Tootsie jedynie wyeksponował swoje kły w okazałym ziewnięciu. ─ Smycz na spacerze zastępuje słowa, to narzędzie komunikacji. ─ mówiąc, napiął fragment uprzęży w obu rękach, jednak pozostawiając luz dla leżącego mu pod nogami psa. ─ Wystarczą krótkie pociągnięcia, żeby przywołać je do porządku. Dwa pociągnięcia w prawo, idziemy w prawo, w lewo, to w lewo. Stopniowe zwalnianie, zatrzymujemy się. Gdy się oddalają, musisz użyć nieco więcej siły, ale powiedzieć im „Hej, nie idziemy tam!”.
Ashworth być może nic wspólnego z zawodową tresurą psów, jednakże nawiązał nić porozumienia między nim a swoimi sierściuchami i to najwidoczniej wystarczało.
Czworonogi mieszały ogonami kurz z powietrzem, zadzierając rozwarte pyski w stronę wyprowadzającego ich na wybrukowanym placu chudzielca. Mimo że dzierżenie ich smyczy przez obcą osobę było dla nich dziwne i nieznane, całkiem całkiem to znosiły. Wykonywały jego polecenia nadawane przez napięcie w szelkach, nie ciągnęły zanadto i wydawało się, że Fuse mniej więcej umiał nad tą dwójką zapanować. Louis zbliżył się do grupki i schyliwszy się nieco, podrapał sunię za odgryzionym uchem.
─ Wiesz, to należy robić umiejętnie. Nie możesz oczywiście szarpać nimi na lewo i prawo, trzeba zbudować relację między Tobą a nimi. ─ objaśnił, lekko wymachując materiałem zawiniętym na pięści, na co Tootsie jedynie wyeksponował swoje kły w okazałym ziewnięciu. ─ Smycz na spacerze zastępuje słowa, to narzędzie komunikacji. ─ mówiąc, napiął fragment uprzęży w obu rękach, jednak pozostawiając luz dla leżącego mu pod nogami psa. ─ Wystarczą krótkie pociągnięcia, żeby przywołać je do porządku. Dwa pociągnięcia w prawo, idziemy w prawo, w lewo, to w lewo. Stopniowe zwalnianie, zatrzymujemy się. Gdy się oddalają, musisz użyć nieco więcej siły, ale powiedzieć im „Hej, nie idziemy tam!”.
Ashworth być może nic wspólnego z zawodową tresurą psów, jednakże nawiązał nić porozumienia między nim a swoimi sierściuchami i to najwidoczniej wystarczało.
Kakuei Fuse-Liang
Fresh Blood Lost in the City
Re: Warsztat samochodowy Dawes Auto-Moto Service
Czw Gru 27, 2018 8:05 pm
Czw Gru 27, 2018 8:05 pm
- A może faktycznie trzy... Tylko japońskiego bardzo, bardzo rzadko używam - wytłumaczył Louisowi, aby nie było nie do jaśnień. Ale Kakuei osobiście przyznaje się, że zna japoński, no przy Louisie ta informacja wyszła trochę przypadkowo, bo nie miał jeszcze takiej okazji rozmawiać przez cały czas po japońsku. Może jak jego życie trochę się zmieni to spróbuje.
Wysłuchał uważnie instrukcje mężczyzny, to były bardzo ważne informacje do przyswojenia. W ogóle to bardzo się cieszył, że pierwsza próba poszła mu dobrze. Może zgodzi się, aby mógł wyprowadzać przynajmniej tą dwójkę na spacery. Kiedy skończył, ukucnął przy psiakach i podrapał po grzbiecie Terre.
Wysłuchał uważnie instrukcje mężczyzny, to były bardzo ważne informacje do przyswojenia. W ogóle to bardzo się cieszył, że pierwsza próba poszła mu dobrze. Może zgodzi się, aby mógł wyprowadzać przynajmniej tą dwójkę na spacery. Kiedy skończył, ukucnął przy psiakach i podrapał po grzbiecie Terre.
Louis Ashworth
Fresh Blood Lost in the City
Re: Warsztat samochodowy Dawes Auto-Moto Service
Czw Gru 27, 2018 10:09 pm
Czw Gru 27, 2018 10:09 pm
Wytłumaczywszy młodzikowi techniki wyprowadzenia czworonogów, wziął od niego i odpiął smycz od szelek, a jego żywe, wykładowe rekwizyty usadowiły, nadstawiając grzbiety do drapania. Pitbulle amerykańskie nie miały dobrej opinii, ale Ashworth osobiście był zdania, że ta dwójka mogłaby być psami terapeutycznymi, gdyby tylko Bruce’a i jego grube pośladki odchudzić i ostudzić temperament Terry do atakowania ludzi jęzorem. Zdecydowanie, mogłyby być wykorzystywane do terapii dzieci z autyzmem i zespołem Aspergera na przykład. Albo anoreksją.
Obejrzał sylwetkę chłopca od stóp do głów, rozmyślając przez moment nad swoim werdyktem jak Cezar w koloseum. Czy wyrazi aprobatę, aby ten kościsty dzieciak wyprowadzał jego dwa masywne zwierzaki?
Dajże mu chociaż spróbować. Ty jako smyk też chciałeś zawodowo chodzić na spacer z psami z sąsiedztwa.
A teraz mam własne i byłbym bardzo zły, gdyby zaginęły.
─ Możesz przyjść jutro o szesnastej. Będziesz je sam prowadził. ─ poinformował go, choć to jeszcze nie było nic zobowiązującego. Zwyczajnie chciał zobaczyć, jak to z nim będzie w boju, naprawdę bał się o swoje wyrośnięte szczeniaki. Choć może nieco bardziej o to, czy nie zrobią sobie z chłopaczka chorągiewki.
Obejrzał sylwetkę chłopca od stóp do głów, rozmyślając przez moment nad swoim werdyktem jak Cezar w koloseum. Czy wyrazi aprobatę, aby ten kościsty dzieciak wyprowadzał jego dwa masywne zwierzaki?
Dajże mu chociaż spróbować. Ty jako smyk też chciałeś zawodowo chodzić na spacer z psami z sąsiedztwa.
A teraz mam własne i byłbym bardzo zły, gdyby zaginęły.
─ Możesz przyjść jutro o szesnastej. Będziesz je sam prowadził. ─ poinformował go, choć to jeszcze nie było nic zobowiązującego. Zwyczajnie chciał zobaczyć, jak to z nim będzie w boju, naprawdę bał się o swoje wyrośnięte szczeniaki. Choć może nieco bardziej o to, czy nie zrobią sobie z chłopaczka chorągiewki.
Kakuei Fuse-Liang
Fresh Blood Lost in the City
Re: Warsztat samochodowy Dawes Auto-Moto Service
Czw Gru 27, 2018 10:20 pm
Czw Gru 27, 2018 10:20 pm
Lekko uśmiechnął się do czworonoga, widząc że jest chętny do takich pieszczot. Cieszył się, że przełamał swoją nieśmiałość i poszedł, spytał się o wyprowadzanie psów. Jeszcze trochę potarmosił sierść Terry.
W pewnym momencie poczuł na sobie wzrok mężczyzny. Przez chwilę nie podnosił głowy do góry, aby przez przypadek nie zetknąć się z wzrokiem Louisa. Miał przeczucie, że jest poddawany teraz ocenie.
- Dobrze. Szesnasta mi pasuje- odparł twierdząco i lekko się uśmiechnął - Um... To w takim razie do zobaczenia i do widzenia -pożegnał się z mężczyzną oraz dwoma czworonogami, które umożliwiły zdanie testu i mógł się z nimi spotkać jutro. Odwrócił się na pięcie i poszedł z swoją stronę.
// z.t
W pewnym momencie poczuł na sobie wzrok mężczyzny. Przez chwilę nie podnosił głowy do góry, aby przez przypadek nie zetknąć się z wzrokiem Louisa. Miał przeczucie, że jest poddawany teraz ocenie.
- Dobrze. Szesnasta mi pasuje- odparł twierdząco i lekko się uśmiechnął - Um... To w takim razie do zobaczenia i do widzenia -pożegnał się z mężczyzną oraz dwoma czworonogami, które umożliwiły zdanie testu i mógł się z nimi spotkać jutro. Odwrócił się na pięcie i poszedł z swoją stronę.
// z.t
Louis Ashworth
Fresh Blood Lost in the City
Re: Warsztat samochodowy Dawes Auto-Moto Service
Nie Mar 31, 2019 12:54 pm
Nie Mar 31, 2019 12:54 pm
Zbierać z betonu. Wyraz twarzy Conrada sądził o większej liczbie rzeczy, niż skazanie na śmierć poprzez powieszenie albo krzesło elektryczne. Zaciskał zęby, chcąc czuć więcej siebie, a mniej kruszonych kości Northa, które przyjemnie trzeszczały między palcami, a odłamki zatapiały się w jamie ciała.
„Dałem jej to, czego chciała. Masz tym problem, Savage? Zresztą, muszę już jechać. Chodź, Delight.”. Złapał go paraliż. Mimo że wysyłał impulsy do rąk, żeby wyciągnąć go z tego samochodu i cisnąć jego zdezelowanym ciałem pod ciężarówkę, żeby ta przecięła go wpół, nic się z jego kończynami nie działo. Martwe. Mimo że Conrad był od niego o dwadzieścia kilogramów lżejszy, czuł, że gdyby nie był wstawiony i otępiały, zabiłby go na miejscu. Przy setce biernie obserwujących ludzi. Zamiast tego, sam biernie obserwował, jak ta dwójka odpala silnik i znika za światłami. Gdyby tylko Delight była dwieście kilometrów stąd albo miała związane oczy.
Nagle coś uderzyło go w potylicę i obudził się tu, w parku, dwadzieścia lat później, a jego ręka była złączona w objęciu z inną, mniejszą, szukającą siły, którą on dysponował. Zajęło mu kilka sekund, zanim uspokoił się i przyjął do wiadomości, że jego mała jest obok.
─ Już, idziemy. ─ odpowiedział na jej jęki, z o wiele większym wyczuciem gładząc ją po plecach. ─ Nie płacz, wezmę Cię na barana.
Warsztat był trzy ulice dalej. Nie pięćdziesiąt, jak wydawało mu się, gdy sprintował przez jezdnie z telefonem w ręce, żeby nie zabłądzić i nie tracić czasu. Teraz, niosąc małą na plecach, a w pięściach trzymając psie smycze, nieco trzeźwiej myślał. Wszedł przez bramę na plac, a od wejścia przywitały ich pełne szczęścia szczeknięcia Terry, która w obawie, że właściciel ją zostawił, zaczęła gryźć na środku kostki brukowej jego buty. Puściwszy smycze czworonogów, Ashworth od razu zaniósł Leilani do otwartego garażu, gdzie posadził ją na stole roboczym, wcześniej jedną ręką zrzucając z niego narzędzia. Umył ręce w metalowej umywalce obok, wytarł, po czym otworzył wiszącą na ścianie apteczkę, z której wyciągnął gazę, zwilżył ją pod kranem i zaczął oczyszczać z brudu jej ranę na kolanie, klęcząc na swoim.
─ Bardzo boli? ─ zapytał, podnosząc na nią wzrok. ─ I jak to się stało w ogóle?
„Dałem jej to, czego chciała. Masz tym problem, Savage? Zresztą, muszę już jechać. Chodź, Delight.”. Złapał go paraliż. Mimo że wysyłał impulsy do rąk, żeby wyciągnąć go z tego samochodu i cisnąć jego zdezelowanym ciałem pod ciężarówkę, żeby ta przecięła go wpół, nic się z jego kończynami nie działo. Martwe. Mimo że Conrad był od niego o dwadzieścia kilogramów lżejszy, czuł, że gdyby nie był wstawiony i otępiały, zabiłby go na miejscu. Przy setce biernie obserwujących ludzi. Zamiast tego, sam biernie obserwował, jak ta dwójka odpala silnik i znika za światłami. Gdyby tylko Delight była dwieście kilometrów stąd albo miała związane oczy.
Nagle coś uderzyło go w potylicę i obudził się tu, w parku, dwadzieścia lat później, a jego ręka była złączona w objęciu z inną, mniejszą, szukającą siły, którą on dysponował. Zajęło mu kilka sekund, zanim uspokoił się i przyjął do wiadomości, że jego mała jest obok.
─ Już, idziemy. ─ odpowiedział na jej jęki, z o wiele większym wyczuciem gładząc ją po plecach. ─ Nie płacz, wezmę Cię na barana.
Warsztat był trzy ulice dalej. Nie pięćdziesiąt, jak wydawało mu się, gdy sprintował przez jezdnie z telefonem w ręce, żeby nie zabłądzić i nie tracić czasu. Teraz, niosąc małą na plecach, a w pięściach trzymając psie smycze, nieco trzeźwiej myślał. Wszedł przez bramę na plac, a od wejścia przywitały ich pełne szczęścia szczeknięcia Terry, która w obawie, że właściciel ją zostawił, zaczęła gryźć na środku kostki brukowej jego buty. Puściwszy smycze czworonogów, Ashworth od razu zaniósł Leilani do otwartego garażu, gdzie posadził ją na stole roboczym, wcześniej jedną ręką zrzucając z niego narzędzia. Umył ręce w metalowej umywalce obok, wytarł, po czym otworzył wiszącą na ścianie apteczkę, z której wyciągnął gazę, zwilżył ją pod kranem i zaczął oczyszczać z brudu jej ranę na kolanie, klęcząc na swoim.
─ Bardzo boli? ─ zapytał, podnosząc na nią wzrok. ─ I jak to się stało w ogóle?
Płacz odebrał jej siły i chęci do rozmowy. Zanim dotarli do warsztatu, zdążyła już nieco się uspokoić i tylko czerwone oczy oraz pojedyncze pociągnięcia nosem sugerowały, że przed chwilą zalewała się łzami, ale wszystko wskazywało na to, że dobry humor całkowicie ją opuścił. Nawet nie cieszyła się na widok Terry! To bardzo niedobry znak!
Posadzona na stole wbiła wzrok w swoje brudne od kurzu i obdarte dłonie. Spotkanie z Victorem zupełnie wytrąciło ją z równowagi. Leilani była pewna, że da radę stawić czoła demonom z przeszłości (w końcu ktoś, kto razem z nią ćpał był jednym z nich), tymczasem była wobec niego bezsilna i to właśnie uczucie bezsilności wpędziło ją w złość. Do tego te żałosne próby tłumaczenia się przed nim! "Nie jestem suką, ale nie mogę się zadawać z ludźmi, z którymi ćpałam" — co to w ogóle miało być?!
— Bardzo boli — jęknęła, gdy tylko rana na kolanie zetknęła się z mokrą gazą. Podniosła głowę, starając się nie patrzeć na krew, którą musiał nasiąknąć podarty materiał rajstop. Trzeba zapamiętać, że na spacery z psami wychodzi się tylko w spodniach.
— Noo... normalnie. Szłam sobie do Ciebie, ale w parku spotkałam jego. Nawrzucaliśmy sobie, to znaczy ja jemu, bo on udawał, że go to niby nie rusza, a potem chciałam sobie pójść, ale Tootsie zobaczył kota i ja nie mogłam go utrzymać na smyczy. A Bruce okazał się być milusią kulką, więc Ros wcale nie bał się do mnie podejść i mnie podniósł i zachował się całkiem w porządku. Tak, że gdyby nie to na balu, to bym pomyślała, że wcale nie jest taki zły, ale on jest zły, bo dalej ćpa i śmiał się, że mam się go nie bać, bo mi nie wciśnie koksu do nosa. No a potem przyszedłeś Ty i to w sumie wszystko — wyrzuciła z siebie całą historię, zupełnie jakby była częścią scenariusza, którego Leilani uczyła się na pamięć przez ostatnie kilka tygodni.
Posadzona na stole wbiła wzrok w swoje brudne od kurzu i obdarte dłonie. Spotkanie z Victorem zupełnie wytrąciło ją z równowagi. Leilani była pewna, że da radę stawić czoła demonom z przeszłości (w końcu ktoś, kto razem z nią ćpał był jednym z nich), tymczasem była wobec niego bezsilna i to właśnie uczucie bezsilności wpędziło ją w złość. Do tego te żałosne próby tłumaczenia się przed nim! "Nie jestem suką, ale nie mogę się zadawać z ludźmi, z którymi ćpałam" — co to w ogóle miało być?!
— Bardzo boli — jęknęła, gdy tylko rana na kolanie zetknęła się z mokrą gazą. Podniosła głowę, starając się nie patrzeć na krew, którą musiał nasiąknąć podarty materiał rajstop. Trzeba zapamiętać, że na spacery z psami wychodzi się tylko w spodniach.
— Noo... normalnie. Szłam sobie do Ciebie, ale w parku spotkałam jego. Nawrzucaliśmy sobie, to znaczy ja jemu, bo on udawał, że go to niby nie rusza, a potem chciałam sobie pójść, ale Tootsie zobaczył kota i ja nie mogłam go utrzymać na smyczy. A Bruce okazał się być milusią kulką, więc Ros wcale nie bał się do mnie podejść i mnie podniósł i zachował się całkiem w porządku. Tak, że gdyby nie to na balu, to bym pomyślała, że wcale nie jest taki zły, ale on jest zły, bo dalej ćpa i śmiał się, że mam się go nie bać, bo mi nie wciśnie koksu do nosa. No a potem przyszedłeś Ty i to w sumie wszystko — wyrzuciła z siebie całą historię, zupełnie jakby była częścią scenariusza, którego Leilani uczyła się na pamięć przez ostatnie kilka tygodni.
Louis Ashworth
Fresh Blood Lost in the City
Re: Warsztat samochodowy Dawes Auto-Moto Service
Nie Mar 31, 2019 1:55 pm
Nie Mar 31, 2019 1:55 pm
Ashworth zmarszczył czoło, słuchając jej tłumaczeń, które, czy chciał, czy nie, układały się w logiczną całość. Niestety, Tootsie nie umiał obojętnie przejść obok większości obcych zwierząt. Nie chciał jej przybliżać szczegółów tego, co zrobił w styczniu dogo argentino z kotem, którego ciągnęło ciepło rozgrzanego silnika
Volkswagena Dawesa.
─ Powinnaś się odwrócić na pięcie i nie odpowiadać. ─ mówiąc, wymierzył w nią surowy wzrok, rozdzierając bardziej dziurę w rajstopach, żeby oczyścić całą jej skórę, też wokół rany. ─ Zdejmij je, są brudne. Zaraz zajmę się rękami.
Wstał, otrzepując poplamiony materiał jeansów, po czym odsunął się od niej nieco, znów otwierając drzwiczki metalowej skrzynki. Wyjął całe opakowanie gazy i dwie rolki bandaża, nie wiedząc jeszcze, czy będzie jej zawijał ręce. Rany jednak muszą oddychać. Chciał zabezpieczyć jej kolano, zwłaszcza, że wciąż krwawiło ─ z drugiej strony, mechanik wiedział, że dłonie łatwo ubrudzić.
─ Chcesz się czegoś napić? Zrobię Ci herbaty, jak Cię posklejam. ─ mówiąc, odrywając wzrok od bandaży, otarł jej kciukiem resztki łez, a raczej soli po łzach z lewego policzka.
Volkswagena Dawesa.
─ Powinnaś się odwrócić na pięcie i nie odpowiadać. ─ mówiąc, wymierzył w nią surowy wzrok, rozdzierając bardziej dziurę w rajstopach, żeby oczyścić całą jej skórę, też wokół rany. ─ Zdejmij je, są brudne. Zaraz zajmę się rękami.
Wstał, otrzepując poplamiony materiał jeansów, po czym odsunął się od niej nieco, znów otwierając drzwiczki metalowej skrzynki. Wyjął całe opakowanie gazy i dwie rolki bandaża, nie wiedząc jeszcze, czy będzie jej zawijał ręce. Rany jednak muszą oddychać. Chciał zabezpieczyć jej kolano, zwłaszcza, że wciąż krwawiło ─ z drugiej strony, mechanik wiedział, że dłonie łatwo ubrudzić.
─ Chcesz się czegoś napić? Zrobię Ci herbaty, jak Cię posklejam. ─ mówiąc, odrywając wzrok od bandaży, otarł jej kciukiem resztki łez, a raczej soli po łzach z lewego policzka.
Kolejny raz pociągnęła nosem, przenosząc spojrzenie na ojca.
— Chciałam odejść, ale on mnie zauważył i zaczepił. No i wiesz co zrobił? — na jej twarzy pojawił się grymas naburmuszenia, a drobne dłonie zacisnęły się w pięści. Nadal była bardzo zła. — Specjalnie udawał, że nie pamięta mojego imienia! A potem zaczął mi wypominać, że to, że całą trójkę skończyliśmy na komisariacie to MOJA WINA, bo go NAMÓWIŁAM!
Patrzyła na niego wyczekująco. Powinien oburzyć się zachowaniem Victora tak samo jak młoda, albo nawet bardziej. Jak można tak bezczelnie zwalać winę na tę małą słodką dziewczynkę, no jak?
— Dobra, może to i ja wniosłam fetę w opakowaniu po lekach — zniżyła nieco głos, na wypadek, gdyby ktoś z współpracowników Louisa kręcił się w okolicy — To ja po pijanemu im ją zaproponowałam... swoją drogą, to byłam pijana przez niego. Ale do cholery, nikogo do niczego nie zmuszałam! I jeszcze twierdził, że należy mu się zadośćuczynienie.
Kiedy tata ponownie zajął się grzebaniem w apteczce, Leilani zsunęła ze stóp białe trampki, a następnie lekko się uniosła wsuwając dłonie pod spódnicę i pozbyła się rajstop. Po całym zajściu i tak nadawały się tylko do wyrzucenia. Nawet zachichotała, gdy Terra weszła do garażu, by polizać ją po bosej stopie.
— A mogę tu posiedzieć z Tobą do końca? Nie chcę wracać sama do domu.
Oczywiście, że mogła. Siedziała cichutko i nie przeszkadzała nikomu, od czasu do czasu tylko z zaciekawieniem wychylała się zza pleców ojca patrząc, jak zajmuje się naprawą samochodów. Poznała nawet Dawesa, który okazał się być naprawdę spoko szefem i sama nie rozumiała dlaczego na początku uznała go za gbura. Chyba tylko dlatego, że Louis musiał spędzać tyle godzin w pracy!
[z/t x2]
— Chciałam odejść, ale on mnie zauważył i zaczepił. No i wiesz co zrobił? — na jej twarzy pojawił się grymas naburmuszenia, a drobne dłonie zacisnęły się w pięści. Nadal była bardzo zła. — Specjalnie udawał, że nie pamięta mojego imienia! A potem zaczął mi wypominać, że to, że całą trójkę skończyliśmy na komisariacie to MOJA WINA, bo go NAMÓWIŁAM!
Patrzyła na niego wyczekująco. Powinien oburzyć się zachowaniem Victora tak samo jak młoda, albo nawet bardziej. Jak można tak bezczelnie zwalać winę na tę małą słodką dziewczynkę, no jak?
— Dobra, może to i ja wniosłam fetę w opakowaniu po lekach — zniżyła nieco głos, na wypadek, gdyby ktoś z współpracowników Louisa kręcił się w okolicy — To ja po pijanemu im ją zaproponowałam... swoją drogą, to byłam pijana przez niego. Ale do cholery, nikogo do niczego nie zmuszałam! I jeszcze twierdził, że należy mu się zadośćuczynienie.
Kiedy tata ponownie zajął się grzebaniem w apteczce, Leilani zsunęła ze stóp białe trampki, a następnie lekko się uniosła wsuwając dłonie pod spódnicę i pozbyła się rajstop. Po całym zajściu i tak nadawały się tylko do wyrzucenia. Nawet zachichotała, gdy Terra weszła do garażu, by polizać ją po bosej stopie.
— A mogę tu posiedzieć z Tobą do końca? Nie chcę wracać sama do domu.
Oczywiście, że mogła. Siedziała cichutko i nie przeszkadzała nikomu, od czasu do czasu tylko z zaciekawieniem wychylała się zza pleców ojca patrząc, jak zajmuje się naprawą samochodów. Poznała nawet Dawesa, który okazał się być naprawdę spoko szefem i sama nie rozumiała dlaczego na początku uznała go za gbura. Chyba tylko dlatego, że Louis musiał spędzać tyle godzin w pracy!
[z/t x2]
Louis Ashworth
Fresh Blood Lost in the City
Re: Warsztat samochodowy Dawes Auto-Moto Service
Wto Maj 14, 2019 10:48 am
Wto Maj 14, 2019 10:48 am
Demony przeciętnego, zdrowego psychicznie i fizycznie człowieka oraz demony demona różnią się. Mimo że oba te rodzaje mają jedną, dewastującą na wielu płaszczyznach funkcję, tych drugich z każdym utopieniem czy zakopywaniem jest więcej, są silniejsze, agresywniejsze i z najeżonymi włosami chcą rzucić się do tętnicy. Krwawi się po kropelce przez dwadzieścia, czterdzieści albo osiemdziesiąt lat, choć są też okresy, w których stół operacyjny i transfuzja krwi nie radzą sobie z naprawianiem zgliszczy, jakie zastają. I tak rok w rok od dwudziestu jeden lat wyglądał maj dla Ashwortha.
W tym roku jednak oprócz przeszłości prześladowała go teraźniejszość, a przyszłość stała pod znakiem zapytania. Czy bał się? Louis nie. Conrad tak. Niestety, nie był to strach, który ustępuje po rozmowie z psychoterapeutą; to był zwierzęcy instynkt.
Nie mógł spać, nie mógł jeść, nie mógł pracować ─ musiał rozmówić się z osobą, która wyciągnęła do nich rękę i której bez dwóch zdań wiele zawdzięcza, mimo że nigdy nie rozmawiał z nią twarzą w twarz, a ta bezpośrednio nie zrobiła dla niego nic materialnego ani on dla niej. Może ta zależność jednak mówi o tym, że w Louisie jest promil człowieka, którym się urodził.
Dawes szykował się, aby dać jego psom po wołowym udźcu, ale tego dnia żaden z czworonogów nie był obecny w warsztacie samochodowym. Ashworth wraz z końcem dniówki umył się z oleju napędowego i innych samochodowych wydzielin, przebrał w ubrania nienoszące na sobie śladów kurzu czy rudej szczeciny, a nawet szarpnął się na umycie własnych, siwiejących włosów. Obecny tryb życia i izolacja od ludzi bardzo odbiła się na jego zachowaniu, przez co zawieranie nowych znajomości nie było dla niego łatwą rzeczą. Nie wiedział, czego oczekiwać po pani Rovere. Jedyne, co o niej wiedział, to to, że jest młoda i że Cigfran lubiła z nią współpracować na terapii.
Zbliżała się siedemnasta, a on stał przy bramie wjazdowej, oczekując na terapeutkę, której przez własną desperację i chaos, jaki nastał w przeciągu bieżącego tygodnia przerwał spotkanie. Czy miał z tego tytułu wyrzuty sumienia? Co to za pytanie. Nie można frustrować się zmordowanym sprzęgłem w samochodzie, jeżeli się nie ma samochodu.
W tym roku jednak oprócz przeszłości prześladowała go teraźniejszość, a przyszłość stała pod znakiem zapytania. Czy bał się? Louis nie. Conrad tak. Niestety, nie był to strach, który ustępuje po rozmowie z psychoterapeutą; to był zwierzęcy instynkt.
Nie mógł spać, nie mógł jeść, nie mógł pracować ─ musiał rozmówić się z osobą, która wyciągnęła do nich rękę i której bez dwóch zdań wiele zawdzięcza, mimo że nigdy nie rozmawiał z nią twarzą w twarz, a ta bezpośrednio nie zrobiła dla niego nic materialnego ani on dla niej. Może ta zależność jednak mówi o tym, że w Louisie jest promil człowieka, którym się urodził.
Dawes szykował się, aby dać jego psom po wołowym udźcu, ale tego dnia żaden z czworonogów nie był obecny w warsztacie samochodowym. Ashworth wraz z końcem dniówki umył się z oleju napędowego i innych samochodowych wydzielin, przebrał w ubrania nienoszące na sobie śladów kurzu czy rudej szczeciny, a nawet szarpnął się na umycie własnych, siwiejących włosów. Obecny tryb życia i izolacja od ludzi bardzo odbiła się na jego zachowaniu, przez co zawieranie nowych znajomości nie było dla niego łatwą rzeczą. Nie wiedział, czego oczekiwać po pani Rovere. Jedyne, co o niej wiedział, to to, że jest młoda i że Cigfran lubiła z nią współpracować na terapii.
Zbliżała się siedemnasta, a on stał przy bramie wjazdowej, oczekując na terapeutkę, której przez własną desperację i chaos, jaki nastał w przeciągu bieżącego tygodnia przerwał spotkanie. Czy miał z tego tytułu wyrzuty sumienia? Co to za pytanie. Nie można frustrować się zmordowanym sprzęgłem w samochodzie, jeżeli się nie ma samochodu.
Plague Doctor
Fresh Blood Lost in the City
Re: Warsztat samochodowy Dawes Auto-Moto Service
Wto Maj 14, 2019 3:42 pm
Wto Maj 14, 2019 3:42 pm
Louis Ashworth
Fresh Blood Lost in the City
Re: Warsztat samochodowy Dawes Auto-Moto Service
Sro Maj 15, 2019 11:18 am
Sro Maj 15, 2019 11:18 am
Conrad, bez względu na to, co media publiczne wypisywały, nazywając go bestią albo australijskim odpowiednikiem Eda Geina, był człowiekiem o bardzo rozbudowanej, lecz patologicznie funkcjonującej emocjonalności. Niestety, jego aktywowane w stresie zwierzęce instynkty wszelkie obawy i zgnębienie zmieniały w gniew, który był najważniejszą linią obrony i ataku, a szał punkt krytyczny osiągał, gdy jego linia przecięła się z zagrożeniem jego rodzinie.
Na widok zbliżającego się auta zadzwonił mu alarm w głowie, informujący, że w tym Porsche, za przyciemnianą szybą z szoferem na siedzeniu kierowcy jest osoba, którą tak oczekiwał. Dawes, wyglądający zza okna na piętrze budynku, aż zmarszczył dostatecznie już skalane oznakami starzenia się czoło, widząc jak kierowca samochodu, którego wartość jest większa niż cały jego interes, zaciąga ręczny niemalże pod stopami Louisa, a gdy zza drzwi pasażera wysunęły się kobiece nogi, czuł, jak zakola powiększają mu się ze zdziwienia. Czego on jeszcze nie wie o swoim pracowniku? W kwietniu, po czterech latach współpracy z Ashworthem, okazało się, że nie jest on silnym, niezależnym kawalerem z psami, a rozwodnikiem z siedemnastoletnią córką. Co jak co, ale gdy młoda podała mu rękę, John zaczął zastanawiać się, jak takiemu absolutnie niecharyzmatycznemu mechanikowi udało się ożenić z tak piękną kobietą, jaką niewątpliwie była matka jego dziecka. Może stał się taki introwertyczny po rozwodzie? Cholera go wie. Niemniej jednak, Dawes nie przeczuwał, że słowa „czekam na kogoś” będą oznaczały „mam dzisiaj randkę”.
Mimo że Ashworth opanował swój wyraz twarzy, który zdradziłby wszystko, on był nie mniej zdziwiony wychodzącą z wnętrza czarnego Porsche Rovere niż jego pracodawca. Być może to on przypisał pracownikom służby zdrowia, obecnych czy przyszłych, zestaw cech, który leżał gdzieś zakurzony w szufladzie w układzie limbicznym albo też pospolicie dawno nie był na wizycie u lekarza, ale Arda wyłamywała się ze wszelkich schematów, jakie ułożył sobie w mózgu. Swoim całokształtem wyglądała na kogoś, kto zdobi okładki magazynów, a nie wypisuje recepty za biurkiem. Także przez głowę przeszła mu niezbyt inteligentna myśl o tym, że Cigfran kiedyś zwierzyła mu się, że jest biseksualna. Czy dlatego terapie z udziałem Rovere były takie owocne?
Na dźwięk jej głosu zbliżył się nieznacznie, zachowując jednak dystans, po czym uścisnął jej bladą, szczupłą rękę swoją wielką, spracowaną, czując, że ewidentnie stoją po naprzeciw siebie na półkach skalnych rozdzieleni koloradyjskim Wielkim Kanionem. Jednakże mimo że Arda wyglądała jak milion dolarów, a nawet tonem, w jakim wypowiadała zdania, powiększała mentalną przepaść, Conradowi wydała się bardzo specyficzna i bratnia. Lecz intuicja bywa zawodna, należało podejść do tego z rezerwą.
Na jej pytanie na jego styranej, dotąd półżywej twarzy w sekundę objawiła się cała gama emocji. Co się dzieje? Wszystko płonie, czarnieje, gnije, a on z każdą godziną wydłuża własny łańcuch, który zaraz się zerwie.
─ Leilani widuje się z tym narkomanem, z którym brała w toalecie. ─ zaczął, już wiedząc po ciśnieniu krwi w żyłach, że przez te wydarzenia nie będzie w oczach Ardy zimnokrwistym, spokojnym ojcem. ─ Teraz napastuje ją inny zboczeniec w moim wieku, a ona się mnie pyta, czy ma się z nim zobaczyć.
Z każdym kolejnym słowem temperatura wzrastała o dziesięć stopni Celsjusza, przypominając sobie wiadomości, które wysłała mu Leilani oraz załączone zrzuty ekranu, od których chciało mu się wymiotować i dusić, tylko tego skurwysyna, czy tą małą idiotkę, która karmi degenerata półnagimi zdjęciami? Wiedząc, że Arda może chcieć dowodów, wyciągnął z kieszeni spodni swój telefon, odblokował go i wszedł do galerii, której jedyną zawartością były zachowane przez niego screeny z rozmowy Leilani i tego chuja. Podał kobiecie smartfona, znów czując po raz dwusetny tego dnia potrzebę zapalenia papierosa.
Na widok zbliżającego się auta zadzwonił mu alarm w głowie, informujący, że w tym Porsche, za przyciemnianą szybą z szoferem na siedzeniu kierowcy jest osoba, którą tak oczekiwał. Dawes, wyglądający zza okna na piętrze budynku, aż zmarszczył dostatecznie już skalane oznakami starzenia się czoło, widząc jak kierowca samochodu, którego wartość jest większa niż cały jego interes, zaciąga ręczny niemalże pod stopami Louisa, a gdy zza drzwi pasażera wysunęły się kobiece nogi, czuł, jak zakola powiększają mu się ze zdziwienia. Czego on jeszcze nie wie o swoim pracowniku? W kwietniu, po czterech latach współpracy z Ashworthem, okazało się, że nie jest on silnym, niezależnym kawalerem z psami, a rozwodnikiem z siedemnastoletnią córką. Co jak co, ale gdy młoda podała mu rękę, John zaczął zastanawiać się, jak takiemu absolutnie niecharyzmatycznemu mechanikowi udało się ożenić z tak piękną kobietą, jaką niewątpliwie była matka jego dziecka. Może stał się taki introwertyczny po rozwodzie? Cholera go wie. Niemniej jednak, Dawes nie przeczuwał, że słowa „czekam na kogoś” będą oznaczały „mam dzisiaj randkę”.
Mimo że Ashworth opanował swój wyraz twarzy, który zdradziłby wszystko, on był nie mniej zdziwiony wychodzącą z wnętrza czarnego Porsche Rovere niż jego pracodawca. Być może to on przypisał pracownikom służby zdrowia, obecnych czy przyszłych, zestaw cech, który leżał gdzieś zakurzony w szufladzie w układzie limbicznym albo też pospolicie dawno nie był na wizycie u lekarza, ale Arda wyłamywała się ze wszelkich schematów, jakie ułożył sobie w mózgu. Swoim całokształtem wyglądała na kogoś, kto zdobi okładki magazynów, a nie wypisuje recepty za biurkiem. Także przez głowę przeszła mu niezbyt inteligentna myśl o tym, że Cigfran kiedyś zwierzyła mu się, że jest biseksualna. Czy dlatego terapie z udziałem Rovere były takie owocne?
Na dźwięk jej głosu zbliżył się nieznacznie, zachowując jednak dystans, po czym uścisnął jej bladą, szczupłą rękę swoją wielką, spracowaną, czując, że ewidentnie stoją po naprzeciw siebie na półkach skalnych rozdzieleni koloradyjskim Wielkim Kanionem. Jednakże mimo że Arda wyglądała jak milion dolarów, a nawet tonem, w jakim wypowiadała zdania, powiększała mentalną przepaść, Conradowi wydała się bardzo specyficzna i bratnia. Lecz intuicja bywa zawodna, należało podejść do tego z rezerwą.
Na jej pytanie na jego styranej, dotąd półżywej twarzy w sekundę objawiła się cała gama emocji. Co się dzieje? Wszystko płonie, czarnieje, gnije, a on z każdą godziną wydłuża własny łańcuch, który zaraz się zerwie.
─ Leilani widuje się z tym narkomanem, z którym brała w toalecie. ─ zaczął, już wiedząc po ciśnieniu krwi w żyłach, że przez te wydarzenia nie będzie w oczach Ardy zimnokrwistym, spokojnym ojcem. ─ Teraz napastuje ją inny zboczeniec w moim wieku, a ona się mnie pyta, czy ma się z nim zobaczyć.
Z każdym kolejnym słowem temperatura wzrastała o dziesięć stopni Celsjusza, przypominając sobie wiadomości, które wysłała mu Leilani oraz załączone zrzuty ekranu, od których chciało mu się wymiotować i dusić, tylko tego skurwysyna, czy tą małą idiotkę, która karmi degenerata półnagimi zdjęciami? Wiedząc, że Arda może chcieć dowodów, wyciągnął z kieszeni spodni swój telefon, odblokował go i wszedł do galerii, której jedyną zawartością były zachowane przez niego screeny z rozmowy Leilani i tego chuja. Podał kobiecie smartfona, znów czując po raz dwusetny tego dnia potrzebę zapalenia papierosa.
Plague Doctor
Fresh Blood Lost in the City
Re: Warsztat samochodowy Dawes Auto-Moto Service
Sro Maj 15, 2019 3:04 pm
Sro Maj 15, 2019 3:04 pm
Louis Ashworth
Fresh Blood Lost in the City
Re: Warsztat samochodowy Dawes Auto-Moto Service
Sro Maj 15, 2019 8:16 pm
Sro Maj 15, 2019 8:16 pm
─ Tak. Dzisiaj. Po pół roku. ─ odpowiedział jej zdawkowo przez zaciśnięte zęby i mimo że była to żadna rozbudowana informacja, po wyrazie twarzy Ashwortha można było wyczytać więcej, niż z niejednej publikacji naukowej.
W grudniu 2023 roku w przypływie gniewu Conrad powiedział Cigfran rzecz, która bardzo ją zabolała. Zdanie, które swoje źródło miało we wnętrzu ojcowskiej klatki piersiowej i było bardziej szczere od jego zeznań w sądzie. To, że nikt go w życiu nie zranił tak jak ona. Widział, jak ją to przeszywa i godzi, przez co on chciał wycofać swoje słowa, ale jak wielokrotnie powtarzał, nie chciał jej okłamywać.
Jednakże znów miał to uczucie dziecka błądzącego w zbożu bez opieki rodzicielskiej. Leilani wiedziała, że jest właściwym człowiekiem do rozniecania i gaszenia pożarów w Conradzie, niestety, wydawało mu się, że zaczyna tego z premedytacją nadużywać. Zwodziła go, oszukiwała, gdy on rwał sobie włosy z głowy, gdy cokolwiek działo się z nią nie tak. Gdy wyszła z odwyku, stresował się bardziej niż gdy nie mogła początkowo zaadaptować się do warunków Sunshine Coast. Wiedział, że jest między nią a nałogiem nie ma postawionej ściany, nie ma elektrycznego pastucha, jest tylko rozciągnięta jest cienka nitka, którą zerwałby ludzki oddech. Ona raz za razem mówiła, żeby ze względu na jej narkomanie jej nie ufał, że nie może zadawać się z tymi, z którymi brała.
Po czym dostaje w środku nocy telefon od jej matki, że Leilani prowadziła pijana samochód z Oscarem Rosem i właśnie są w szpitalu na testach na obecność narkotyków.
Boże, jak on desperacko chciał jej ufać.
─ Ja też nie wiem, kto to jest. ─ ale się dowiem. ─ Leilani też nie wie. ─ dodał bardzo dosadnie, czując, jak zbiera mu się na wymioty.
Ashworthowi absolutnie nie doskwierała niska temperatura. Nie dość, że był zdenerwowany, to jego mózg teraz zajmował się rzeczami o wyższej wadze niż potrzeby fizjologiczne. Nie trzeba było mu mówić, że ten, kto odpowiadał za wiadomości do nieletniej był pierdolnięty; wiedział, jak niebezpieczny dla niej może być, a z tekstem, z jakim uderzyła go córka w twarz, był w stu procentach pewien, że nie ma ona instynktu samozachowawczego i mimo że skarżyła mu się, że degenerata boi, z drugiej strony nie wiedziała, co jej zagraża i jak bardzo, dlatego też będzie dążyła do spotkania z nim, mając w dupie zdanie swojego ojca. Conrad może nie ma nawet wykształcenia średniego, ale bez trudu mógłby jebnąć sobie doktorat z wiedzy o pedofilach i gwałcicielach. Naturalnie, nie mógł w miejscu pracy rozmawiać z nią o wszystkim, co go strofowało w związku z małolatą. Nie to, żeby upatrywał w Dawes’ie kogoś, kto mógłby im zaszkodzić, gdyż John był jedną z osób, które Louis bardzo cenił, ale na wejście w takie tematy należało znaleźć się w miejscu, gdzie wszystkie blokady puszczą.
─ Zgadzam się. ─ odparł, rzucając jej przepełnione determinacją spojrzenie podkrążonych od braku snu oczu, po czym udał się na tyły samochodu, akceptując zaproszenie materiału jej czarnej sukni.
Nie wiedział, gdzie Arda chce go zabrać, ale w pełni się na nią zdawał. Był w tak silnym amoku, że mogła go wywieźć nawet do Stanów Zjednoczonych, a on nie odmówiłby. Chciał wyrzucić z siebie to, co go dusiło od wielu miesięcy.
W grudniu 2023 roku w przypływie gniewu Conrad powiedział Cigfran rzecz, która bardzo ją zabolała. Zdanie, które swoje źródło miało we wnętrzu ojcowskiej klatki piersiowej i było bardziej szczere od jego zeznań w sądzie. To, że nikt go w życiu nie zranił tak jak ona. Widział, jak ją to przeszywa i godzi, przez co on chciał wycofać swoje słowa, ale jak wielokrotnie powtarzał, nie chciał jej okłamywać.
Jednakże znów miał to uczucie dziecka błądzącego w zbożu bez opieki rodzicielskiej. Leilani wiedziała, że jest właściwym człowiekiem do rozniecania i gaszenia pożarów w Conradzie, niestety, wydawało mu się, że zaczyna tego z premedytacją nadużywać. Zwodziła go, oszukiwała, gdy on rwał sobie włosy z głowy, gdy cokolwiek działo się z nią nie tak. Gdy wyszła z odwyku, stresował się bardziej niż gdy nie mogła początkowo zaadaptować się do warunków Sunshine Coast. Wiedział, że jest między nią a nałogiem nie ma postawionej ściany, nie ma elektrycznego pastucha, jest tylko rozciągnięta jest cienka nitka, którą zerwałby ludzki oddech. Ona raz za razem mówiła, żeby ze względu na jej narkomanie jej nie ufał, że nie może zadawać się z tymi, z którymi brała.
Po czym dostaje w środku nocy telefon od jej matki, że Leilani prowadziła pijana samochód z Oscarem Rosem i właśnie są w szpitalu na testach na obecność narkotyków.
Boże, jak on desperacko chciał jej ufać.
─ Ja też nie wiem, kto to jest. ─ ale się dowiem. ─ Leilani też nie wie. ─ dodał bardzo dosadnie, czując, jak zbiera mu się na wymioty.
Ashworthowi absolutnie nie doskwierała niska temperatura. Nie dość, że był zdenerwowany, to jego mózg teraz zajmował się rzeczami o wyższej wadze niż potrzeby fizjologiczne. Nie trzeba było mu mówić, że ten, kto odpowiadał za wiadomości do nieletniej był pierdolnięty; wiedział, jak niebezpieczny dla niej może być, a z tekstem, z jakim uderzyła go córka w twarz, był w stu procentach pewien, że nie ma ona instynktu samozachowawczego i mimo że skarżyła mu się, że degenerata boi, z drugiej strony nie wiedziała, co jej zagraża i jak bardzo, dlatego też będzie dążyła do spotkania z nim, mając w dupie zdanie swojego ojca. Conrad może nie ma nawet wykształcenia średniego, ale bez trudu mógłby jebnąć sobie doktorat z wiedzy o pedofilach i gwałcicielach. Naturalnie, nie mógł w miejscu pracy rozmawiać z nią o wszystkim, co go strofowało w związku z małolatą. Nie to, żeby upatrywał w Dawes’ie kogoś, kto mógłby im zaszkodzić, gdyż John był jedną z osób, które Louis bardzo cenił, ale na wejście w takie tematy należało znaleźć się w miejscu, gdzie wszystkie blokady puszczą.
─ Zgadzam się. ─ odparł, rzucając jej przepełnione determinacją spojrzenie podkrążonych od braku snu oczu, po czym udał się na tyły samochodu, akceptując zaproszenie materiału jej czarnej sukni.
Nie wiedział, gdzie Arda chce go zabrać, ale w pełni się na nią zdawał. Był w tak silnym amoku, że mogła go wywieźć nawet do Stanów Zjednoczonych, a on nie odmówiłby. Chciał wyrzucić z siebie to, co go dusiło od wielu miesięcy.
Plague Doctor
Fresh Blood Lost in the City
Re: Warsztat samochodowy Dawes Auto-Moto Service
Sro Maj 15, 2019 9:38 pm
Sro Maj 15, 2019 9:38 pm
[zt x2]
Strona 2 z 3 • 1, 2, 3
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach