Mercury Black
Mercury Black
Administrator Sovereign of the Power
First topic message reminder :


Kapłanka Króliczego Bóstwa




Drobna Chinka z czarnymi króliczymi uszami zauważa twoje zaciekawione spojrzenie. Odkłada kolorowy lampion na blat stoiska i przywołuje cię dłonią.
Nie bój się, podejdź bliżej. Zastanawiasz się co tutaj robię? Nie, nie sprzedaję lampionów. Aczkolwiek jeśli wykonasz dla mnie drobne zadanie podaruję ci jeden z nich, byś mógł puścić go pod koniec dnia wraz z resztą. Co ty na to? Nic tak nie raduje jak puszczenie tysięcy lampionów w niebiosa — uśmiecha się do ciebie łagodnie, naciągając mocniej materiał swojego stroju na drobne dłonie.
Co musisz dla mnie zrobić? To zależy. Widzisz, wszystko zależy od twojego zodiakalnego patrona — już po chwili podaje ci drobną białą karteczkę i długopis, cały czas delikatnie się uśmiechając.
Napisz na niej swoją datę urodzenia, a ja powiem ci w roku jakiego zwierzęcia się urodziłeś i przydzielę odpowiednie zadanie. Żywioł też ma swoje znaczenie, ale... nie martw się, zostaw wszystko mnie — puszcza ci oczko, wyraźnie czekając na twój ruch.


____________________

Regulamin zadań:
1. Jedno zadanie = jedna postać. Nie możecie wziąć kilku zadań jedną postacią.
2. Możecie zgłosić się wszystkimi postaciami.
3. Wynagrodzenie będzie zależne od waszego zaangażowania i kreatywności.
4. Zadania rozdawane będą pod koniec każdego dnia wszystkim zgłoszonym osobom, jako że wymagają one interakcji z kapłanką. Zgłaszać możecie się do 4 marca 2018 roku. Czas na wykonanie zadań macie do 11 marca 2018 roku.




Kapłanka Króliczego Bóstwa [ ZADANIA ] - Page 3 Herb-RDpn_qnxwsaa

Ryan Jay Grimshaw
Ryan Jay Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
Więc jeszcze za wcześnie na społeczne udzielanie się, Winchester ― stwierdził, zapewne nie mijając się z faktami. Thatcher musiał na razie zapomnieć o dźwiganiu zbyt dużych ciężarów, jeśli nie chciał stracić kolejnych tygodni na powrót do zdrowia. I jeśli nie chciał wyjść na trudnego pacjenta.
Srebrne tęczówki już uważnie przyjrzały się twarzy złotookiego, gdy Grimshaw był wręcz przekonany, że dostrzeże tam wyraz protestu lub niezadowolenia. Podniósł filiżankę, by upić niewielki łyk herbaty i zaraz zagryźć go połówką ciastka. Całe szczęście, że to nie było przesłodzone, choć bez wątpienia dało się wyczuć w nim drobną nutę słodyczy.
Teraz powinniśmy czuć się oświeceni? ― spytał bez większego zainteresowania, gdy kolejna wróżba dotarła do jego uszu. Nie zamierzał rezygnować z jakiejkolwiek cząstki swojego rozsądku tylko ze względu na krótkie zdanie zapisane na drobnym świstku.
Los jednak przewidział, komu powinien wręczyć podobną wróżbę.
Widziałaś?
Jay zerknął z ukosa w bok, gdy jego uwaga została przyciągnięta przez konspiracyjny szept. Miał być dyskretny, ale wyszło jak zawsze – czyli dość marnie. Dwójka dziewczyn spoglądała właśnie w stronę ich stolika, jakby pomarańczowe pudełko w rękach Starra było czymś na tyle nadzwyczajnym, by oderwać się na chwilę od własnych spraw. Dopiero zauważywszy, że zalazły się na widoku, momentalnie odwróciły spojrzenia i udały, że jeszcze przed chwilą wcale nie podziwiały okazu kogoś, kto faszerował się tajemniczymi tabletkami.
Idziemy?
Wsunął do ust drugą połówkę ciastka i opróżnił filiżankę herbaty do połowy, nie mając ochoty na więcej. Odczekał jeszcze chwilę aż Riley dokończy swoją porcję i podniósł się z krzesła, by ruszyć ku stoisku kapłanki. Nie musieli martwić się tym, że ich nie rozpozna, bo gdy tylko zauważyła, że wracają, domyśliła się, że ich zadanie dobiegło końca.
Już?! Tak szybko się z tym uporaliście?
Riley Wolfhound Grimshaw
Riley Wolfhound Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
Uniósł brew ku górze, przypatrując się mu z niejakim niedowierzaniem.
Serio Jay? Nie próbuj robić ze mnie kaleki — spełnił zatem jego oczekiwania bez najmniejszego trudu. Nie było szans, by Woolfe dał się ponownie przykuć do kanapy i cierpliwie czekać na nadejście czasu, gdy kompletnie się zregeneruje.
Na wspomnienie o oświeceniu wydał z siebie coś pomiędzy prychnięciem, a parsknięciem.
Jasne. Kupmy jeszcze kilka, by zapewnić sobie odpowiednią ilość nowej, życiowej wiedzy — wypił filiżankę herbaty praktycznie na raz, jak widać nieszczególnie zamierzając raczyć sie jej smakiem. Nie był szczególnym smakoszem herbat czy kaw. Jeśli już coś pił to bardziej ze względu na samo pragnienie. Bądź konieczność popicia leków, jak w tym przypadku.
Podszedł do mężczyzny z tym samym łagodnym, ciepłym uśmiechem co wcześniej.
Poprosiłbym jeszcze sześć chińskich ciasteczek z wróżbą. Jeśli miałby pan na to jakieś opakowanie...
Och oczywiście! Proszę... nie, nie, nie. Schowaj te pieniądze, naprawdę. Nie ma o czym mówić! Uznaj to za dodatkową zapłatę za pomoc.
Jest pan naprawdę uprzejmy — znał ten typ. Pewnie właśnie dlatego przyjął ciasteczka, zaraz zostawiając pięć dolarów na wewnętrznym blacie, gdy mężczyzna odwrócił się do niego tyłem. Zaraz po tym ruszył wraz z Jayem w stronę kapłanki, mniej więcej w połowie drogi wsuwając swoją rękę pod jego, by objąć go za ramię i zmniejszyć odległość pomiędzy nimi do zera.
Cały woreczek mądrości, Jay.
Zażartował przyglądając mu się z bliska przez dłuższą chwilę. Dopiero słysząc głos kapłanki, leniwie - wręcz niechętnie - obrócił głowe w jej kierunku.
Zaniesione, zamontowane, wszystko gotowe.
Ryan Jay Grimshaw
Ryan Jay Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
Nie próbuję. Nie mówię, że masz nosić niczego, ale jak sam widzisz, na razie możesz darować sobie kuchenki ― stwierdził spokojnie, doskonale wiedząc, że i tak nie zdołałby utrzymać Winchestera w jednym miejscu. Zresztą nie sądził, by przeciętna torba z zakupami miała wyrządzić mu jakąś krzywdę w odróżnieniu od przenoszenia mebli, gdyby ktoś nagle zdecydował się na małe zmiany w swoim domu i nie miał nikogo innego do pomocy.
„Jasne. Kupmy jeszcze kilka (...)”
Grimshaw uniósł brew w pytającym wyrazie, jakby z początku trudno było mu uwierzyć, że Riley był w tej kwestii całkowicie poważny. Po pierwsze – chodziło o jedzenie, a po drugie nie przypominał sobie, by złotooki był jakimś wielkim fanem słodyczy, choć trzeba było przyznać, że chińskie ciasteczka były całkiem smaczne.
Nie zaprotestował więc w żaden sposób, gdy Thatcher podniósłszy się z miejsca, udał się w stronę sprzedawcy, zamiast od razu załatwić sprawę z kapłanką.
„Cały woreczek mądrości, Jay.”
Kierunek filozofii będzie się o nas zabijał ― stwierdził, oczywiście nie bez słyszalnej nuty sarkazmu i zerknął na Starra, który niespodziewanie znalazł się blisko niego. W tym samym momencie prefekt mógł poczuć, pewniejszy ucisk na swojej ręce, jakby Jay wręcz celowo chciał utrudnić mu odsunięcie się, nie zważając na kapłankę, która mimowolnie opuściła wzrok niżej, choć nie jej było to oceniać.
Wspaniale! ― Klasnęła w dłonie, na chwilę znikając za ladą, skąd dało się słyszeć przytłumiony szelest reklamówki. ― Do punktu kulminacyjnego imprezy zostało jeszcze trochę czasu, więc zapakowałam wasze lampiony do jednej reklamówki. Nie będziecie musieli się z nimi męczyć. Tylko ostrożnie, jak pewnie wiecie – są z papieru! ― Wyciągnęła ich nagrodę przed siebie, choć zauważywszy, że złotooki trzymał w ręce jakiś pakunek, przyjęła, że lampionami zajmie się drugi z nich.
Ciemnowłosy bez słowa złapał za uchwyt.
Mam nadzieję, że zamierzacie zostać do końca. To naprawdę niezapomniany widok.
Alan Hayden Paige
Alan Hayden Paige
Fresh Blood Lost in the City
Oni też grają w programach telewizyjnych, w których wyżywają się na nieszczęsnych kucharzach, którzy próbują im dorównać? ― spytał z rozbawieniem w głosie. Chwilę temu sami stwierdzili, skąd wzięła się sława wspomnianego mistrza kuchni. Nic dziwnego, że to nazwisko obiło mu się o uszy. Mimo że nie spędzał wiele czasu przed telewizorem ani nawet nie widział wspomnianego programu do końca, zdarzało się, że to nazwisko przewijało się w reklamach z wszelakimi zapowiedziami.
Nie sądził, by znajomość całej masy kucharzy z różnych stron świata miała mu się do czegokolwiek przydać. Dla niego liczyło się głównie to, co dostawał na talerzu.
„Nie dotykam się do tego wszystkiego.”
To trauma po spalonej niegdyś kuchni? ― zaśmiał się pod nosem i choć pytanie brzmiało żartobliwie, był ciekaw, skąd brała się podobna niechęć do gotowania. Nawet Paige od czasu do czasu lubił coś przyrządzić, nawet jeśli nie było to jakieś szczególnie wyszukane danie. Wciąż jednak było całkiem dobre i zjadliwe. I co ważniejsze – nikogo jeszcze nie zabił.
Teraz za to ktoś chciał zabić jego.
Kobieta, z którą miał do czynienia, nie wyglądała na uspokojoną. Nic nie wskazywało też na to, by szybko zamierzała zmienić zdanie. Blondyn od niechcenia zerknął na jej pulchną dłoń, która coraz mocniej zaciskała się na drewnianym uchwycie. Miał szczęście, że nie miała w sobie tyle siły, by miotła dosłownie złamała się na pół w jej palcach.
Nie wiem kto was wychowuje, ale uciszanie starszych to już szczyt wszystkiego! ― krzyknęła, czemu zawtórował głośny huk, gdy uderzyła miotłą o ladę. Hayden cofnął lekko głowę, jakby to miało pomóc mu uchronić się przed drażniącym dźwiękiem. Nawet kilku przechodniów ominęło stoisko szerszym łukiem, kręcąc głową na poddenerwowaną kobietę. ― I widzisz? Ta mała lafirynda przysłała cię tu, żebyś odstraszył mi klientów!
Mówiłem już, że panienka Lin chciała zawrzeć z panią rozjem. Za całą resztę może mieć pani żal do samej siebie. To naturalne, że ludzie wolą uniknąć problemu, słysząc krzyki. ― Wzruszył barkami. Szczerze mówiąc, rozmowa z kobietą podobała mu się coraz mniej. Wiedział jednak, że kiedy tylko ujawniłby przed nią swoją prawdziwą naturę, sprawa nie zostałaby załatwiona w ogóle.
Phi! Co ty wiesz o życiu, chłopcze?
Całkiem sporo, dlatego nauczyłem się, że czasem nie warto jest tracić nerwy na podobne pierdoły. Może zamiast doszukiwać się negatywnych stron tej sytuacji, powinna pani znaleźć pozytywy?
Pozytywy? Nie ma pozytywów w robieniu kretyna z mojego kochanego syneczka!
Ale dzięki panience Lin może mieć pani pewność, że syn na pewno jest zainteresowany dziewczynami. Teraz tylko już krok do znalezienia tej właściwej ― stwierdził, próbując zatuszować wszelkie rozbawienie, gdy oczy kobiety otworzyły się szerzej.
A niby kim miałby się interesować? CHŁOPCAMI? LOSIE, MIEJ GO W SWOJEJ OPIECE.
Prawda?
Riley Wolfhound Grimshaw
Riley Wolfhound Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
Wyluzuj, po prostu nieco mnie mrowi. Jak zacznie mnie rwać mięsień to dam ci znać i odpuszczę. Nie zamierzam zostać kaleką na życzenie przez własną dumę. Mamy już Heachthinghearna. Choć nie wiem jak stoi ze swoją męską dumą — powiedział pół-żartem, pół-serio, zostawiając temat swojego barku w spokoju. Nie zamierzał go dalej drążyć, była to jedna z tych sytuacji w których wierzył, że jest w stanie sam określić kiedy faktycznie powinien przestać.
"Kierunek filozofii będzie się o nas zabijał."
Roześmiał się krótko w odpowiedzi.
Jasne. Jestem pewien, że w środku jest całe mnóstwo tekstów Konfucjańskich, absolutna podstawa do otrzymania stypendium do Chin. Aczkolwiek jeśli nie zaproponują posady nam obu, nigdzie nie jadę — spojrzał na niego nadal nieznacznie rozbawiony całą sytuacją. Wcale nie miał zamiaru się odsuwać, choćby kapłanka miała otwarcie wyrazić swoje niezadowolenie na widok obu chłopaków. Wątpił jednak, by rzeczywiście miała to zrobić. Jakby nie patrzeć, nieszczególnie wyróżniali się na tle tego mieszanego tłumu. Był to dzień w którym zbyt wiele par o przeróżnej orientacji przechadzało się ulicami Riverdale City.
Taki jest plan. Jakby nie patrzeć, chiński nowy rok obchodzi się tylko raz w roku — powiedział wykrzywiając kącik ust w nieznacznym uśmiechu, odpowiadając tym samym na słowa kapłanki. Przejęcie lampionów zostawił Jayowi, skoro i tak wyglądało na to, że to on został wybrany na 'transportera' ich nowej własności.
Szczęśliwego nowego roku — rzucił na odchodne, ciągnąc nieznacznie Ryana w odpowiednim kierunku — Chodźmy. Kawiarnia była na wschód, jeśli dobrze pamiętam mapę przy wejściu.

zt. x2 [+ Ryan]
Mercury Black
Mercury Black
Administrator Sovereign of the Power
Przewrócił oczami na kolejne nawiązanie do Gordona.
Nie, zdecydowanie nie. Stoją w pierwszej dziesiątce i choć bez wątpienia mogliby na to sobie pozwolić, dotarli już raczej do innego etapu. Tego, w którym twoje uznanie jest tak wielkie że marnowanie energii na dziecinne zagrania i obrażanie innych, by podbudować własne ego jest po prostu poniżej ich poziomu. Choć niewątpliwie Ramsay właśnie dzięki temu jest rozpoznawalny na całym świecie. Był jedną z pierwszych osób, które wpadły na podobny pomysł rozrywki i obrócił swój paskudny charakter w atut. Aczkolwiek przyznam szczerze, nie poznałem go na żywo, ciężko mi więc ocenić jego zachowanie poza kulisami. Być może to wszystko jedynie gra pod publikę, a sam jest niezwykle miłym człowiekiem. Jedynie przed kamerami zachowuje się jakby woda sodowa uderzyła mu do głowy — wzruszył ramionami. Nie potrafił ocenić tego w stu procentach, więc wolał tego nie robić. Mógł jedynie snuć podstawowe przypuszczenia, które miały na celu uporządkowanie jego prywatnej opinii na temat kontrowersyjnego kucharza.
"To trauma po spalonej niegdyś kuchni?"
Spiął się nieznacznie, unosząc rękę ku górze, by zadrapać kark paznokciami.
Nie do końca. Ale to nie historia na publiczne miejsca — powiedział zerkając na niego kątem oka. Jakby nie patrzeć była to historia, której prawdziwej wersji nie znał do tej pory nawet jego własny ojciec.
Sam zastanawiał się w tym momencie, czy był gotowy by podzielić się nią z kimkolwiek innym za wyjątkiem Saturna. Plus był bez wątpienia taki, że Alan nigdy nie naciskał. Dawał mu czas i przestrzeń, której potrzebował. To właśnie dzięki takiemu zachowaniu podejrzewał, że nie miałby większych problemów z powiedzeniem mu o całym wydarzeniu mającym miejsce kilka długich lat wcześniej.
Nieustannie pomagał przy obsłudze z amuletami, nim w końcu doszedł do wniosku, że nie mógł po prostu zostawić sam na sam Alana z tą krokodylicą. Przeprosił go krótko i zrobił krok w kierunku kobiety.
Najmocniej przepraszam, absolutnie nie chcieliśmy pani zestresować czy wystraszyć — ukłonił się nisko, by pokazać tym samym kobiecie własną skruchę ich wcześniejszymi czynami i należyty szacunek względem jej wieku.
Proszę jednak spojrzeć na to z dobrej strony, tak jak mówi mój towarzysz. Jestem pewien, że po tym wszystkim nie byłaby pani zbyt zadowolona, gdyby pani syn rzeczywiście zaczął wychodzić z panienką Lin. Ma pani zatem pewność, że w przyszłości skieruje swój wzrok na inną kobietę. Szczerze życzę, by była taką którą osobiście pani zaakceptuje, okaże waszej rodzinie należyty szacunek i miłość. Zaczęliśmy nowy rok i wkraczamy w nowy etap naszego życia. To co było skazane na porażkę pod okiem Tygrysa, może okazać się sukcesem dzięki Królikowi. Czy nie warto zatem wkroczyć w jego czas odrzucając waśnie, które jedynie psują nam nastrój? Jestem pewien, że bóstwo doceni podobny akt i ześle na drogę pani syna odpowiednią partnerkę — delikatny uśmiech, który posłał kobiecie bez wątpienia miał załagodzić całą napiętą sytuację. Miał nadzieję, że nie była aż tak zaślepiona nienawiścią do Lin, by zignorowała jego argumenty.
[JOKER] B4QS4TSU
[JOKER] B4QS4TSU
Fresh Blood Lost in the City
O nie, miał nadzieję że dziewczyna nie wzięła tego jakoś szczególnie do siebie?
- Nie, nie, nie! Absolutnie żaden problem, przepraszam po prostu się nie spodziewałem. - wytłumaczył się szybko, prawie gryząc przy tym w język. Zawsze gdy znajdował się w towarzystwie dziewczyn nic nie szło tak jak to planował. Po prostu nie wiedział jak ma się zachowywać i co powinno się robić, by ich do siebie nie zrazić. Takara rzeczywiście był wychowywany w typowo japoński sposób, ale nie miał nic przeciwko standardowemu kanadyjskiemu zachowaniu które i tak zaabsorbował w dużym stopniu ze szkoły.
- Przepraszam? Jeśli byłby pan tak uprzejmy... — kolejny mężczyzna zerknął w stronę zbierających papierki osób, nim pokiwał głową i udał się w ich stronę, by im pomóc. Zatem jeszcze tylko dwie! Najlepiej gdyby znowu udało mu się złapać jakąś parę...
Mio Amakawa
Mio Amakawa
Fresh Blood Lost in the City
- O-och. Rozumiem. W takim razie cieszę się, że nie jest to jakiś wielki problem - grzecznie i uważnie już wyraziła swoje zdanie, prawdopodobnie kończąc nim ten temat. Zresztą, ostatecznie była zbyt zaaferowana robieniem głupich min do mężczyzny, który utracił smoka, w celu jakiegoś rozweselenia go, żeby poruszać jakkolwiek wątek tego czy rozmawiali po takiemu, czy siakiemu.
Nie zostało już dużo części; kiedy pracowało się w grupie, wszystko szło szybciej. No i dotychczas nie w sosie Azjata jakoś tak odzyskiwał kolory i zaczął przymierzać do siebie papierowe kawałki, które przyniosła mu dotychczas pracująca trójka pracowitych krasnoludków. A teraz mieli kolejną parę rąk do pomocy! Amakawa spojrzała w stronę werbującego nieznajomych chłopaka i uniosła kciuki w górę.
- Powinnam ci postawić coś do jedzenia za tę charyzmatyczność.
[MG] Cyrille Montmorency
[MG] Cyrille Montmorency
Fresh Blood Lost in the City
Cyrille był w swoim żywiole! Festiwal! Światła! Masa jedzenia! Jego oczy świeciły bardziej niż okoliczne światła. Zaczepiony przez kapłankę. Od razu zgarnął od niej kartkę i zapisał swoją datę urodzenia - 4 luty 2004 - po czym oddał karteczkę. W tym momencie jego oczy wyrzucały z siebie jaskrawe barwy ekscytacji.
- Jasne! Zrobię wszystko! Ku przygodzie! - wyszczerzył się i czekał na zadanie.
Alan Hayden Paige
Alan Hayden Paige
Fresh Blood Lost in the City
Blondyn kiwnął głową i choć na temat podobnych osób można było rozwodzić się bardzo długo, aktualnie uznał ten temat za zakończony. Zgadzał się z tym, że niektórzy pożytkowali swoje wrodzone i nabyte talenty we właściwy sposób, a inni woleli wykorzystywać je jako pole do popisu i uświadamianie innym na prawo i lewo, że są w czymś lepsi. To rzekomo stawiało ich o kilka stopni wyżej w hierarchii, przez co starali się robić wszystko, byleby ktoś inny nie wspiął się ponad nich.
„Nie do końca. Ale to nie historia na publiczne miejsca.”
W porządku ― powiedział, nie robiąc niczego, czego by się po nim nie spodziewano. W gruncie rzeczy zdawał sobie sprawę, że istniały tematy, których nie powinno się poruszać, gdy dookoła znajdowało się tak wiele dodatkowych par uszu. Cień uśmiechu, który wykrzywił jego usta, miał dać chłopakowi do zrozumienia, że nie zamierzał naciskać – ani teraz, ani nigdy. Wychodził z założenia, że jeśli Black będzie chciał mu o czymkolwiek powiedzieć, zrobi to w odpowiednim czasie.
„Najmocniej przepraszam.”
Hayden zerknął w stronę czarnowłosego, który przykuł także uwagę kobiety. Ta zmierzyła go oceniającym i wyraźnie podejrzliwym spojrzeniem, z góry zakładając, że od teraz nie będzie miała do czynienia tylko z jednym bezczelnym szczeniakiem, ale z dwoma. Ściągnęła brwi, pomiędzy którymi uformowały się złowróżbne zmarszczki.
Dokładnie! Nie rozumiem, po co ta dziewucha was tu przysłała. Dwóch rosłych chłopaków nasłanych na kobietę, która ledwo wiąże koniec z końcem, szczyt wszystkiego! ― Pokręciła głowa, nadymając policzki w oburzeniu.
Paige odetchnął głębiej i choć miał ochotę powiedzieć o kilka słów za dużo, zamilkł, gdy to Mercury postanowił przejąć pałeczkę w tej sprawie. Nie od dziś było wiadomo, że ktoś taki jak Cullinan nabywał zdolności dyplomatyczne od najmłodszych lat. Ciemnooki nie wątpił zatem, że jego plan i próba ugryzienia tematu od zupełnie innej strony miały szansę się powieść. W tej sytuacji nie pozostało mu nic innego, jak tylko przytakiwać od czasu do czasu, dając Chince do zrozumienia, że wszystko, co mówił chłopak było szczerą prawdą.
Mhm, mhm. Czy takie rzeczy przypadkiem nie przynoszą pecha?
Sprzedawczyni nie odezwała się z początku ani słowem, a na jej twarzy malowały się przebłyski walki wewnętrznej, którą toczyła pomiędzy przyznaniem się do własnego błędu – lub przynajmniej przyznaniem im racji – a własną dumą, która wydawała się wręcz nieugięta.
Chyba nigdy nie dacie mi spokoju ― wymruczała pod nosem. Ani jej się śniło przytaknąć, ale już sam fakt, że przestała się wydzierać oznaczał co najmniej tyle, że ta walka była wygrana. ― Nie powiem, że ją polubię, ale postaram się nie działać na jej niekorzyść. Karma zapewne sama da jej popalić. Możecie też przekazać jej, że jeśli następnym razem będzie szukała porozumienia, niech będzie na tyle odważna, by załatwić to sama. ― Odstawiła miotłę na bok i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
I to się nazywa podejście ― rzucił niemalże bezgłośnie, ściszając głos tylko dlatego, że nie chciał, by zawarta w nim nuta sarkazmu zrujnowała wysiłek Blacka. ― Czy to czas, żeby przekazać dobre wieści?
avatar
Mistrz Gry
Fresh Blood Lost in the City
No proszę. Małpa prosto z drzewa! — uśmiechnęła się wyraźnie rozbawiona na widok energicznego Cyrille'a, który idealnie odpowiadał jej wizji. Zastanowiła się przez chwilę nim przywołała go bliżej siebie.
W takim razie co powiesz na kilka małych psikusów? Nic groźnego rzecz jasna. Widzisz tamtego chłopaka siedzącego na ławce? Siedzi tam od dłuższego czasu, chyba na kogoś czeka. Usiądź obok niego, wyglądaj na zmęczonego, a potem udawaj że na nim zasnąłeś. Jestem ciekawa co zrobi. I może jeszcze... zaczep przypadkową osobę, wręcz jej tę kopertę i powiedz coś w stylu "Niech to wygląda na wypadek". A następnie odejdź nim zdąży zareagować i cię zaczepić — odsłoniła ząbki w uśmiechu zaraz odganiając go ręką. No dalej, nikt nie może się zorientować, że to jej pomysł!
[JOKER] B4QS4TSU
[JOKER] B4QS4TSU
Fresh Blood Lost in the City
- A ja tobie coś dobrego do picia za tę ciężką pracę. Na przykład jakąś pyszną herbatę. - zaśmiał się krótko, dalej machając rękami by zwrócić na siebie uwagę przechodzących ludzi. Niestety większość była zbyt zaaferowana całym wydarzeniem by zwracać uwagę na młodego Japończyka. Dopiero gdy w końcu wręcz wyskoczył przed dwóch przechodzących chłopaków zagradzając im drogę, zatrzymali się wpatrując na niego z wyraźnym zaskoczeniem. Wytłumaczył im pokrótce sytuację zaraz wskazując na porozrzucane papierki i ukłonił się w wyraźnej prośbie, składając przy tym dłonie. Całe szczęście posłuchali. Tym razem ruszył już z nimi, by również zabrać się do pracy. W końcu mówili o pięciu osobach.
- Właściwie to przyszłaś tu sama czy czekasz na znajomych? - zapytał nie patrząc w kierunku Amakawy zbyt skupiony na podnoszeniu kolorowych papierków, ale patrząc na przechyloną w jej stronę głowę bez wątpienia kierował swoje pytanie właśnie do niej.
Mio Amakawa
Mio Amakawa
Fresh Blood Lost in the City
ON POWIEDZIAŁ HERBATA.
- Kocham herbatę! - krzyknęła, wyrzucając ręce w górę, o mało nie tracąc przy tym zebranych w tej turze części kostiumu. To pewnie znaczyło tyle, że na pewno będzie go próbowała gdzieś wyciągnąć. Nie, żeby jej cokolwiek postawił, ale żeby faktycznie jakoś sobie zwyczajnie posiedziec i poświętować wykonanie zadania od kapłanki.
- Nie czekam - odparła, raczej nieszczególnie zmartwiona tym faktem. - Zawsze jest duża szansa, że wpadnę na jakiegoś znajomego ze starej szkoły. W Riverdale zawsze było mnóstwo osób, które lubiły takie wydarzenia ♥ - odłożyła kolejną porcję papierków na miejsce obok Huanga. I to nie tak, że w sumie już było praktycznie po wszystkim, bo właśnie dostrzegła, że pierwsza zwerbowana przez Fujishimę para podniosła właśnie ostatnie kawałki... ale tak było. Stąd też jej natychmiastowa reakcja podbiegania do każdego pomocnika z osobna, posyłania ciepłych uśmiechów, wielkich podziękowań. Te rzeczy. Na jej partnera w misji pora przyszła dopiero po chwili, gdy Amakawa wyciągnęła do niego dłoń jakby w geście poproszenia o przybicie piątki.
Mercury Black
Mercury Black
Administrator Sovereign of the Power
Całe szczęście, wyglądało na to że kobieta pomimo początkowych protestów i narzekania, mimo wszystko postanowiła ich wysłuchać. Nie przerywał jej, gdy chciała wypowiedzieć to co miała do powiedzenia. Wiedział że jeśli będzie dusić to wszystko w środku, wyjdzie im to jedynie na minus. Zerknął kątem oka w stronę blondyna w odpoiedzi na jego wtrącenie o pechu. Tego również postanowił jednak nie komentować, pozwalając by sytuacja rozwinęła się sama.
"Chyba nigdy nie dacie mi spokoju."
Słowa te zwiastowały ich zwycięstwo. Nie odetchnął z ulgą, utrzymał swoją poprzednią stoicką manierę, dopóki po chwili nie wygiął ust w nieznacznym uśmiechu.
Ma pani całkowitą rację. Z pewnością jej to przekażę — zapewnił z uśmiechem, obracając się w stronę Paige'a. Wzruszył ramionami. Nieszczególnie mu się spieszyło.
Zaraz, skoro już jesteśmy na miejscu to skorzystam — podszedł tym razem do syna kobiety nadal sprzedającego amulety. Rozejrzał się przez chwilę, nim w końcu wskazał czternaście z nich - niekoniecznie o jednym znaczeniu - momentalnie płacąc za wszystko gotówką. Gdy tylko dostał wszystko do ręki, schował je do torby wyciągając uprzednio jeden z nich. Intensywnie czerwony wyszywany złotymi nićmi, nim podszedł do Alana, wyciagając go w jego kierunku. Chiński znak mówił mu zapewne niewiele, acz wystarczyło by spytał sprzedawcę co właściwie wręczał mu właśnie Mercury.
Dla ciebie. Na ten rok — powiedział w miarę spokojnym głosem, choć nie próbował do końca ukryć nuty zażenowania, która się do niego wkradła. Tyle dobrego, że nie ujawniło się one w żaden sposób na jego twarzy. Gdyby jeszcze zaczął się teraz czerwienić niczym szlachetna dziewica.
Chodźmy — zakomunikował wracając z powrotem do kapłanki, która wyraźnie wyglądała ich ponad swoich stoiskiem. Gdy w końcu jej wzrok padł na Alana i Mercury'ego, jej oczy wyraźnie rozbłysły. Wyglądała na wybitnie zaciekawioną efektem ich starań.
Udało się?
Mam przekazać, byś następnym razem załatwiała takie sprawy osobiście. Poza tym nie będzie już więcej odstraszać ci klientów i rzecz jasna prosi o to samo — pokiwał głową, wpatrując się w nią spokojnie, acz nieco wyczekująco. Nie miał zamiaru w końcu spędzać swojej noworocznej randki przed stoiskiem.
Świetnie. Oczywiście, że nie będę tam nikogo nasyłać skoro sprawa została rozwiązana. Jestem wam niezmiernie wdzięczna, proszę. Oto wasze lampiony. Uważajcie, są bardzo delikatne — zapakowała je do siatki, którą zaraz wyciągnęła w stronę Alana. Raz jeszcze życzyli sobie szczęścia w nowym roku, nim w końcu Black złapał brązowookiego za rękę i pociągnął w tłum, odciągając od miejsca które zajęło ich na tyle czasu.
Czas na jedzenie i obiecanego kalmara. Sam jestem już tak niesamowicie głodny, że miałem ochotę pójść stamtąd w połowie — pozwolił sobie na odrobinę marudzenia, rzucając mu rozbawiony uśmiech. Zacisnął mocniej palce na jego dłoni, wymijając jakąś idącą z naprzeciwka parę, która chyba przestała na swój sposób kontaktować co dzieje się wokół nich. Do jego nozdrzy natomiast zaczął już dobiegać zapach rozmaitego jedzenia, co sprawiło że dodatkowo przyspieszył kroku.

zt. x2 [+ Alan]
[JOKER] B4QS4TSU
[JOKER] B4QS4TSU
Fresh Blood Lost in the City
Na tak energiczną reakcję nie mógł się nie roześmiać. W tym momencie było już pewnym, że nie zamierzał w takim razie zmieniać opcji na żadną kawę.
- Och, też byłaś w Riverdale? Chyba nigdy cię tam nie widziałem, kiedy zrezygnowałaś? — zapytał wyraźnie się ożywiając. Zawsze dużo łatwiej było odnaleźć się w rozmowie, gdy odkrywało się jakiś punkt wspólny z drugą osobą, a ich wbrew pozorom łączyło już całkiem sporo. Zastanawiał się czasem jak wielkie musiał mieć szczęście, że ze wszystkich mieszkańców Vancouver większość jego znajomych stanowili właśnie Japończycy.
Na wyciągnętą do jego dłoń zareagował mocno instynktownie, z miejsca przybijając jej piątkę. Był to dość popularny gest wśród chłopaków z którymi w większości się zadawał. Dopiero po chwili przyszło mu na myśl, że może dziewczynie chodziło o coś innego i wyraźnie się zmieszał.
- Erm, przepraszam. Taki nawyk.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach