▲▼
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
Na miejsce dotarli niecałe piętnaście minut przed rozpoczęciem całej imprezy. Wyszedł z samochodu i zapalił papierosa, a gdy skończył, lekko szturchnął Carlosa, by się obudził. Gdy już to zrobił, oboje skierowali się w stronę odpowiedniego budynku. Dopiero weszli, a jacyś ludzie już zdążyli porwać mężczyznę, by dopełnił wszystkie formalności. Artem w tym czasie rozerzejrzał się po wystawie, czekając na swojego towarzysza.
Nieszczęśliwy ruszył się z niewiarygodnie ciepłego i wygodnego auta i jak zombie udał się w kierunku galerii. Cóż… Artem za daleko pójść nie mógł. Wszystkie te formalności, tak samo jak i organizatorzy trzymali się angielskiego. Cokolwiek tam mówili, Carlos jedynie kiwał głową i pomrukiwał ciche „ Ehe”. To wychodziło mu jak zwykle bardzo dobrze. Zapytany czy chce wody, jedzenia czy cokolwiek, przytakiwał i spoglądał na Artema czy dobrze robi.
Zaprowadzono ich dwóch do gabinetu dyrektora galerii. Usiedli w eklektycznie zaprojektowanym pomieszczeniu, wypełnionym małymi obrazami różnych artystów. Sufit pokryty był freskami, ale jakimi?... To w żaden sposób nie nawiązywało do tego co Carlo znał we Włoszech. Podniósł głowę i zaczął się im przyglądać. Było tak wygodnie, że już został w takiej pozycji.
Dyrektor przywitał się z nimi miło i zaczął opowiadać o historii galerii oraz o znaczeniu dzisiejszego wernisażu. Wyraził swoją radość, że może gościć tak wielkiego artystę… Cały czas spoglądał na Artema, jakby to on właśnie miał być twórcą wystawianych dzieł.
W końcu zapytał jak podoba mu się Kanada i jeśli przez chwilę zapadła cisza, Carlos chrapnął i zaśmiał się przez sen… I spał dalej!
Zaprowadzono ich dwóch do gabinetu dyrektora galerii. Usiedli w eklektycznie zaprojektowanym pomieszczeniu, wypełnionym małymi obrazami różnych artystów. Sufit pokryty był freskami, ale jakimi?... To w żaden sposób nie nawiązywało do tego co Carlo znał we Włoszech. Podniósł głowę i zaczął się im przyglądać. Było tak wygodnie, że już został w takiej pozycji.
Dyrektor przywitał się z nimi miło i zaczął opowiadać o historii galerii oraz o znaczeniu dzisiejszego wernisażu. Wyraził swoją radość, że może gościć tak wielkiego artystę… Cały czas spoglądał na Artema, jakby to on właśnie miał być twórcą wystawianych dzieł.
W końcu zapytał jak podoba mu się Kanada i jeśli przez chwilę zapadła cisza, Carlos chrapnął i zaśmiał się przez sen… I spał dalej!
Z cichym westchnieniem udał się za Carlosem i cierpliwie zaczął mu wszystko tłumaczyć. Ech... Jakim cudem on ma tu sam przeżyć rok nie znając języka?
Podążył do gabinetu i zajął miejsce obok mężczyzny. Rozglądał się po pomieszczeniu, póki nie wszedł do niego jakiś człowiek i przedstawił się. Artem słuchał wszystkiego co mówił, by później przetłumaczyć wszystko swojemu koledze.
Słysząc skierowane do niego pytanie, spojrzał na dyrektora zdziwiony i odchrząknął znacząco. Nieco zakłopotany, z głupawym uśmiechem, wytłumaczył, że jest tu tylko w roli tłumacza, a twórcą wszystkich prac jest Carlos. Kopnął towarzysza w kostkę i gdy ten się przebudził spojrzał na niego karcąco.
- Carlos. Cholera, zachowujesz się jak dzieciak, a ten człowiek w dodatku uważa, że ja jestem... Tobą. Może że chciałbyś w końcu się odezwać i odpowiedzieć panu, jak ci się tu podoba. - uśmiechnął się, ale nadal przeszywał go lodowatym spojrzeniem. No przecież nie będzie odgrywał jakiejś szopki przed dyrektorem galerii. Mimo, że bardzo chciał...
Podążył do gabinetu i zajął miejsce obok mężczyzny. Rozglądał się po pomieszczeniu, póki nie wszedł do niego jakiś człowiek i przedstawił się. Artem słuchał wszystkiego co mówił, by później przetłumaczyć wszystko swojemu koledze.
Słysząc skierowane do niego pytanie, spojrzał na dyrektora zdziwiony i odchrząknął znacząco. Nieco zakłopotany, z głupawym uśmiechem, wytłumaczył, że jest tu tylko w roli tłumacza, a twórcą wszystkich prac jest Carlos. Kopnął towarzysza w kostkę i gdy ten się przebudził spojrzał na niego karcąco.
- Carlos. Cholera, zachowujesz się jak dzieciak, a ten człowiek w dodatku uważa, że ja jestem... Tobą. Może że chciałbyś w końcu się odezwać i odpowiedzieć panu, jak ci się tu podoba. - uśmiechnął się, ale nadal przeszywał go lodowatym spojrzeniem. No przecież nie będzie odgrywał jakiejś szopki przed dyrektorem galerii. Mimo, że bardzo chciał...
Kiedy poczuł kopnięcie natychmiast się wyprostował i popatrzył dookoła.
C-c-c-c-c-o? O Allaaaahuuu! Dlaczego on musi mówić tak szybko? Przyjrzał się dyrektorowi galerii i spróbował wyczytać z jego mimiki cokolwiek.
- Cudownie! Pięknie! Genialnie! Oszałamiająco! Muszę tu zaprosić wszystkich przyjaciół! WSZYSTKICH! I rodzinę!– wymachiwał rękoma i unosił się z każdym słowem. Sięgnął po filiżankę i napił się… Cóż… Gdyby on tylko wiedział, że owa filiżanka należy do dyrektora… - Wyborne! Tylko wasza pogoda, trochę taka zimna! To jest złe! Jak możecie tu mieszkać? Co nie Artem? – popatrzył na niego nieco ożywiony i siorbnął trochę kawuchy.
C-c-c-c-c-o? O Allaaaahuuu! Dlaczego on musi mówić tak szybko? Przyjrzał się dyrektorowi galerii i spróbował wyczytać z jego mimiki cokolwiek.
- Cudownie! Pięknie! Genialnie! Oszałamiająco! Muszę tu zaprosić wszystkich przyjaciół! WSZYSTKICH! I rodzinę!– wymachiwał rękoma i unosił się z każdym słowem. Sięgnął po filiżankę i napił się… Cóż… Gdyby on tylko wiedział, że owa filiżanka należy do dyrektora… - Wyborne! Tylko wasza pogoda, trochę taka zimna! To jest złe! Jak możecie tu mieszkać? Co nie Artem? – popatrzył na niego nieco ożywiony i siorbnął trochę kawuchy.
Nie, Artem. Nie śmiej się. Nie teraz...
Zacisnął usta i wziął głęboki wdech, jednak drżące kąciki warg zdradziły jego rozbawienie. Już otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale ostatecznie zamilkł.
- Taaaaak... Jest nieco zimno. - ostrożnie zabrał od niego filiżankę i odłożył ją na stół. Spojrzał przepraszająco na dyrektora galerii i westchnął cicho. Przetłumaczył wszystko drugiemu, zaskoczonemu mężczyźnie, który przyglądał się Carlosowi. Zapytał się jeszcze o kilka szczegółów, aż w końcu puścił ich wolno.
Zacisnął usta i wziął głęboki wdech, jednak drżące kąciki warg zdradziły jego rozbawienie. Już otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale ostatecznie zamilkł.
- Taaaaak... Jest nieco zimno. - ostrożnie zabrał od niego filiżankę i odłożył ją na stół. Spojrzał przepraszająco na dyrektora galerii i westchnął cicho. Przetłumaczył wszystko drugiemu, zaskoczonemu mężczyźnie, który przyglądał się Carlosowi. Zapytał się jeszcze o kilka szczegółów, aż w końcu puścił ich wolno.
Przed drzwiami czekała na nich jedna z organizatorek. W tych ogromnych szpilkach, była o głowę wyższa od Carlosa. Złapała go za nadgarstek jak niesforne dziecko i zaczęła gdzieś ciągnąć.
- Artem nie! – pisnął wyrywając się od niej i chowając za plecami chłopaka.
- Przepraszam, że tak nagle, ale uroczystość się już zaczęła i wszyscy na pana czekają. To bardzo ważne… Proszę iść za mną. – popatrzyła błagalnie na Artema i ruszyła w stronę głównej sali.
Skoro Artem idzie to on też! Rozglądał się po korytarzach i ziewał diabelsko znudzony. Ile to on dałby, żeby móc się położyć i przespać… Jednym z ukrytych przejść, dostali się na bok sceny. Organizatorka nie przeszła przez próg, a jedynie wskazała, by goście go przekroczyli. Znaczy… By przeszedł Carlos . Artem miał oglądać wszystko wraz z publicznością.
- Artem nie! – pisnął wyrywając się od niej i chowając za plecami chłopaka.
- Przepraszam, że tak nagle, ale uroczystość się już zaczęła i wszyscy na pana czekają. To bardzo ważne… Proszę iść za mną. – popatrzyła błagalnie na Artema i ruszyła w stronę głównej sali.
Skoro Artem idzie to on też! Rozglądał się po korytarzach i ziewał diabelsko znudzony. Ile to on dałby, żeby móc się położyć i przespać… Jednym z ukrytych przejść, dostali się na bok sceny. Organizatorka nie przeszła przez próg, a jedynie wskazała, by goście go przekroczyli. Znaczy… By przeszedł Carlos . Artem miał oglądać wszystko wraz z publicznością.
Westchnął cicho wychodząc z pokoju i już chciał skarcić Carlosa za jego zachowanie, jednak ubiegła go kobieta, która zaczęła gdzieś go ciągnąć. Zaskoczony przyglądał się całej sytuacji i odwrócił się w stronę mężczyzny.
- Już pora. Będziesz musiał się przedstawić i coś chyba opowiedzieć o obrazach... Nie wiem czy pozwolą mi iść tam z tobą, ale postaram się coś zrobić. - uśmiechnął się lekko i poklepał go po głowie, by dodać mu nieco otuchy. Ruszył za kobietą, ciągnąć za sobą Carlosa. Przy scenie, Artem zamienił jeszcze słowo z organizatorką, by pozwoliła mu wejść z artystą na scenę i tłumaczyć zgromadzonym jego przemowę.
- Już pora. Będziesz musiał się przedstawić i coś chyba opowiedzieć o obrazach... Nie wiem czy pozwolą mi iść tam z tobą, ale postaram się coś zrobić. - uśmiechnął się lekko i poklepał go po głowie, by dodać mu nieco otuchy. Ruszył za kobietą, ciągnąć za sobą Carlosa. Przy scenie, Artem zamienił jeszcze słowo z organizatorką, by pozwoliła mu wejść z artystą na scenę i tłumaczyć zgromadzonym jego przemowę.
- Ale ja nie chcę. Wracajmy do domu… - załkał przed sceną. Westchnął ciężko kiedy siłą został tam wypchnięty. Schował ręce do kieszeni i wbił spojrzenie w podłogę. Wyszedł na środek i zaraz zaatakował go bardzo elegancko ubrany organizator. Ludzie zaczęli bić brawo, zaczął się jakże wzniosły monolog o sztuce… Eh. Angielski, angielski…
Carlos spoglądał od czasu do czasu na Artema i jeśli ich spojrzenia się spotkały, ten od razu robił zeza.
I nagle rozległa się muzyka wojny. Carlos ocknął się i szybko wyciągnął telefon. Organizator zerknął jedynie w stronę artysty, nie przerywał mowy.
- Ciao mamma! – odezwał się ucieszonym głosem. – Molto bene! Siii! Nie, nie przeszkadzasz! Co tam u ciebie? – uśmiechał się, kontynuując rozmowę.
Carlos spoglądał od czasu do czasu na Artema i jeśli ich spojrzenia się spotkały, ten od razu robił zeza.
I nagle rozległa się muzyka wojny. Carlos ocknął się i szybko wyciągnął telefon. Organizator zerknął jedynie w stronę artysty, nie przerywał mowy.
- Ciao mamma! – odezwał się ucieszonym głosem. – Molto bene! Siii! Nie, nie przeszkadzasz! Co tam u ciebie? – uśmiechał się, kontynuując rozmowę.
Wszedł na scenę zaraz za Carlosem i stanął w pobliżu. Kręcił głową kiedy ten się wygłupiał, a gdy tylko rozległ się dzwonek, wzdrygnął się i natychmiast odebrał jego komórkę.
- Ciaaao. Przepraszam, ale Carlos nie może teraz rozmawiać. Oddzwoni później. - wyłączył jego telefon i schował do kieszeni, patrząc morderczym wzrokiem na mężczyznę. - Przepraszam, ale pan Ahtatbi miał bardzo ważny telefon związany z jego kolejną wystawą. - uśmiechnął się nieco zakłopotany w stronę zebranych ludzi, modląc się, by żaden z nich nie znał włoskiego.
- Zachowuj się jak przystało, do cholery. - wycedził i dalej przysłuchiwał się monologowi, jak gdyby nic się nie stało.
- Ciaaao. Przepraszam, ale Carlos nie może teraz rozmawiać. Oddzwoni później. - wyłączył jego telefon i schował do kieszeni, patrząc morderczym wzrokiem na mężczyznę. - Przepraszam, ale pan Ahtatbi miał bardzo ważny telefon związany z jego kolejną wystawą. - uśmiechnął się nieco zakłopotany w stronę zebranych ludzi, modląc się, by żaden z nich nie znał włoskiego.
- Zachowuj się jak przystało, do cholery. - wycedził i dalej przysłuchiwał się monologowi, jak gdyby nic się nie stało.
Kanadyjczycy znani ze swojej grzeczności łaskawie łyknęli to wytłumaczenie i skupili się na dalszej przemowie. Carlos złapał Artema za końcówkę marynarki i pociągnął.
- Ale mamma… - szepnął robiąc zrozpaczoną minę. Kopnął niewidzialny kamień i znowu wbił spojrzenie w podłogę. On tu zeeejdzie…Chyba, żeee… Przymknął oczy i zaczął przysypiać na stojąco. Po kilku minutach mówca podszedł do Artema i wręczył mu mikrofon.
- Proszę nam powiedzieć coś o swoich pracach. Może udzieli pan jakich cennych wskazówek? – uśmiechnął się i odszedł. Oczy wszystkich zebranych zatrzymały się na chłopaku. Carlos nawet nie drgnął.
- Ale mamma… - szepnął robiąc zrozpaczoną minę. Kopnął niewidzialny kamień i znowu wbił spojrzenie w podłogę. On tu zeeejdzie…Chyba, żeee… Przymknął oczy i zaczął przysypiać na stojąco. Po kilku minutach mówca podszedł do Artema i wręczył mu mikrofon.
- Proszę nam powiedzieć coś o swoich pracach. Może udzieli pan jakich cennych wskazówek? – uśmiechnął się i odszedł. Oczy wszystkich zebranych zatrzymały się na chłopaku. Carlos nawet nie drgnął.
Gdy tylko zauważył przysypiającego Carlosa, szturchnął go lekko, by się ogarnął. Odebrał mikrofon i zdziwiony spojrzał na organizatora. Że on miał coś mówić o swoich pracach? Co?
Zakłopotany rozejrzał się po widowni i odchrząknął cicho.
- Emm... Wydaje mi się, że zaszła drobna pomyłka. Autorem wszystkich prac nie jestem ja, tylko... Mój przyjaciel. - wskazał na Carlosa. - Pozwolą państwo, że ja tylko będę wszystko tłumaczyć. - zaśmiał się nerwowo i zwrócił do Carlosa. - Powiedz coś o tych obrazach. Chcą też jakichś wskazówek. Tylko błaaagam... Spróbuj to zrobić... Profesjonalnie... - szepnął.
Zakłopotany rozejrzał się po widowni i odchrząknął cicho.
- Emm... Wydaje mi się, że zaszła drobna pomyłka. Autorem wszystkich prac nie jestem ja, tylko... Mój przyjaciel. - wskazał na Carlosa. - Pozwolą państwo, że ja tylko będę wszystko tłumaczyć. - zaśmiał się nerwowo i zwrócił do Carlosa. - Powiedz coś o tych obrazach. Chcą też jakichś wskazówek. Tylko błaaagam... Spróbuj to zrobić... Profesjonalnie... - szepnął.
- Heee? Będziesz tłumaczył? – popatrzył na niego tempo – Aaaa! Okej! To pierw pozdrów moją babcię i powiedz, że jesteś seksualnyyy. – wyszczerzył się i chwilę zaczekał aż to zrobi. – I powiedz, że byłeś moją muzą! To bardzo ważne! – pokiwał głową.
Spojrzał na niego, jakby był kosmitą i pokrecił głową. Oczywiście, że tego nie przetłumaczy. Litości...
- Przede wszystkim pan Ahtatbi chce wyrazić ogromną wdzięczność, że może tu być. Jest to dla niego niezwykły zaszczyt i przyjemność. - rozerzał się po widowni. - I chce zaznaczyć, że w trakcie tworzenia obrazu bardzo ważne jest znalezienie swojej muzy. Bez żadnej inspiracji dzieło będzie jakby bez życia...
- Przede wszystkim pan Ahtatbi chce wyrazić ogromną wdzięczność, że może tu być. Jest to dla niego niezwykły zaszczyt i przyjemność. - rozerzał się po widowni. - I chce zaznaczyć, że w trakcie tworzenia obrazu bardzo ważne jest znalezienie swojej muzy. Bez żadnej inspiracji dzieło będzie jakby bez życia...
Zaczekał aż skończy i pociągnął go za marynarkę.
- Powiedz o alkoholu! Na trzeźwo to nie to samo. I że zagryzka jest ważna! Tego nauczyłem się w Rosji. – uśmiechał się szeroko co chwilę zerkając na publiczność. – O i że malowanie stopą też jest fajne! I dobre dla dalekowidzów! Powinni spróbować. – puścił go i schował ręce za siebie.
- Powiedz o alkoholu! Na trzeźwo to nie to samo. I że zagryzka jest ważna! Tego nauczyłem się w Rosji. – uśmiechał się szeroko co chwilę zerkając na publiczność. – O i że malowanie stopą też jest fajne! I dobre dla dalekowidzów! Powinni spróbować. – puścił go i schował ręce za siebie.
Alkohol, Rosja, malowanie stopą... Co? No już, Artem, co tam wyczytałeś we wszystkich podręcznikach o historii sztuki?
- No więc... - odchrząknął. - Czasami wena nie przyjedzie sama... Niekiedy trzeba zacząć działać. Można... Emm... Gdzieś wyjść, spotkać się z przyjaciółmi... Niektórym pomaga nawet alkohol!
- No więc... - odchrząknął. - Czasami wena nie przyjedzie sama... Niekiedy trzeba zacząć działać. Można... Emm... Gdzieś wyjść, spotkać się z przyjaciółmi... Niektórym pomaga nawet alkohol!
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach