▲▼
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
James Cadogan
Fresh Blood Lost in the City
Sala 20 - Lekcja Historii [Klasy A i B]
Czw Sty 04, 2018 7:28 pm
Czw Sty 04, 2018 7:28 pm
First topic message reminder :
James Cadogan szedł żwawym krokiem do sali numer 20. W jednej ręce trzymał klucz, w drugiej swoją teczkę z niezbędnymi materiałami. Miał nadzieję, że Harvey za nim nadąża.
Kiedy dotarli na miejsce, szybko otworzył salę i wszedł do środka. Od razu zaczął się rozlokowywać. Teczkę położył na biurku, a z niej wyciągnął tablet, który służył mu w tym wypadku jako wygodny dziennik do sprawdzania obecności. Na wszelki wypadek sprawdził wszystko dwa razy, tak jak to miał w zwyczaju, a usiadł na krześle. Na szczęście będzie dzisiaj tylko koordynował stronę techniczną zajęć, a mówieniem zajmie się ktoś inny. Nie, żeby mówienie sprawiało mu problemy, ale już słuchanie tego często sprawiało problemy jego uczniom. Tym razem chętnie ograniczy się do roli obserwatora.
Zwrócił się w kierunku Harveya.
- Nie spodziewaj się tłumów. Nie będę ukrywać, że lekcje z moim udziałem nie cieszą się największą popularnością - zastrzegł, aby odpowiednio zarysować sytuację przed fotografem. - Sprawdzę obecność i wprowadzę uczniów, a potem ty przejmujesz stery.
Prosto i zwięźle. Teraz pozostało jeszcze tylko zaczekać na uczniów. Kiedy się zebrali, James zabrał się za odhaczanie obecnych. Sprawdził, czy wszystko się zgadza, a potem wystąpił na środek klasy. Splótł ręce za plecami i uważnie przyjrzał się obecnym.
- Witam wszystkich na lekcji historii. Możecie, jak mniemam, odetchnąć z ulgą, bo to nie ja będę je prowadził. Tak się składa, że nasza szkoła gości aktualnie Charlesa Baldwina Lewisa - tu wskazanie ręką na Harveya - który jestem fotografem wojennym i zgodził się podzielić swoim doświadczeniem z naszymi uczniami. Chyba nie muszę tłumaczyć jak cenna jest wiedza przekazywana przez kogoś, kto na własne oczy widział więcej, niż większość was oglądała w telewizji. Dlatego też proszę o szczególny szacunek dla naszego gościa i słuchanie z uwagą tego co ma do przekazania, bo podobna okazja może się nie przytrafić w najbliższym czasie.
Po tych słowach wycofał się za biurko, oddając tym samym salę Harveyowi. Jeszcze tylko rzucił ostatnie spojrzenie swoim uczniom, które jasno sugerowało, co się z nimi stanie, jeśli postanowią go zawieść i zachowywać się nieodpowiednio w towarzystwie takiej osoby.
Lista obecności:
1. Bianca Chavarría
2. Mercury Black
3. Chester Ó Heachthinghearn
4. Artem Domashnikov
5. Evan Cartier
Czas odpisu: 24h. Ponieważ lekcja zaczęła się później niż zapowiadałem, czas na pierwszego posta macie do końca tygodnia.
1. Bianca Chavarría
2. Mercury Black
3. Chester Ó Heachthinghearn
4. Artem Domashnikov
5. Evan Cartier
Czas odpisu: 24h. Ponieważ lekcja zaczęła się później niż zapowiadałem, czas na pierwszego posta macie do końca tygodnia.
James Cadogan szedł żwawym krokiem do sali numer 20. W jednej ręce trzymał klucz, w drugiej swoją teczkę z niezbędnymi materiałami. Miał nadzieję, że Harvey za nim nadąża.
Kiedy dotarli na miejsce, szybko otworzył salę i wszedł do środka. Od razu zaczął się rozlokowywać. Teczkę położył na biurku, a z niej wyciągnął tablet, który służył mu w tym wypadku jako wygodny dziennik do sprawdzania obecności. Na wszelki wypadek sprawdził wszystko dwa razy, tak jak to miał w zwyczaju, a usiadł na krześle. Na szczęście będzie dzisiaj tylko koordynował stronę techniczną zajęć, a mówieniem zajmie się ktoś inny. Nie, żeby mówienie sprawiało mu problemy, ale już słuchanie tego często sprawiało problemy jego uczniom. Tym razem chętnie ograniczy się do roli obserwatora.
Zwrócił się w kierunku Harveya.
- Nie spodziewaj się tłumów. Nie będę ukrywać, że lekcje z moim udziałem nie cieszą się największą popularnością - zastrzegł, aby odpowiednio zarysować sytuację przed fotografem. - Sprawdzę obecność i wprowadzę uczniów, a potem ty przejmujesz stery.
Prosto i zwięźle. Teraz pozostało jeszcze tylko zaczekać na uczniów. Kiedy się zebrali, James zabrał się za odhaczanie obecnych. Sprawdził, czy wszystko się zgadza, a potem wystąpił na środek klasy. Splótł ręce za plecami i uważnie przyjrzał się obecnym.
- Witam wszystkich na lekcji historii. Możecie, jak mniemam, odetchnąć z ulgą, bo to nie ja będę je prowadził. Tak się składa, że nasza szkoła gości aktualnie Charlesa Baldwina Lewisa - tu wskazanie ręką na Harveya - który jestem fotografem wojennym i zgodził się podzielić swoim doświadczeniem z naszymi uczniami. Chyba nie muszę tłumaczyć jak cenna jest wiedza przekazywana przez kogoś, kto na własne oczy widział więcej, niż większość was oglądała w telewizji. Dlatego też proszę o szczególny szacunek dla naszego gościa i słuchanie z uwagą tego co ma do przekazania, bo podobna okazja może się nie przytrafić w najbliższym czasie.
Po tych słowach wycofał się za biurko, oddając tym samym salę Harveyowi. Jeszcze tylko rzucił ostatnie spojrzenie swoim uczniom, które jasno sugerowało, co się z nimi stanie, jeśli postanowią go zawieść i zachowywać się nieodpowiednio w towarzystwie takiej osoby.
Evan L. Cartier
Fresh Blood Lost in the City
Re: Sala 20 - Lekcja Historii [Klasy A i B]
Wto Lut 20, 2018 4:39 pm
Wto Lut 20, 2018 4:39 pm
Słuchał beznamiętnie tego co działo się dookoła niego, wpatrując się uważnie w fotografie. Zaczął już powoli odczuwać nudę, ze względu na to, że wszystko szło jak krew z nosa, a i dlatego, że nie bardzo widział sens podsuwania im kolejnych i kolejnych fotografii. Gdzie ta lekcja historii?
Spojrzał odruchowo na zegarek i zwilżył usta językiem, poprawiając się na krześle. Zerknął na Mercurego, który postanowił zadać pytanie.
Spojrzał odruchowo na zegarek i zwilżył usta językiem, poprawiając się na krześle. Zerknął na Mercurego, który postanowił zadać pytanie.
Bianca Chavarría
Fresh Blood Lost in the City
Re: Sala 20 - Lekcja Historii [Klasy A i B]
Wto Lut 20, 2018 9:45 pm
Wto Lut 20, 2018 9:45 pm
Czekała, aż coś zacznie się dziać. Nie miała pojęcia, kiedy to nastąpi. Dlatego też rozmyślała nad tym, co by tu porobić w ciągu dnia.
Trzeba zrobić nowe fotki na Instagrama i miniaturkę do filmiku. Rany... Naprawdę wolałaby być, gdzie indziej. Mimo to nie przeszkadzała w lekcji, pozwalając kontynuować mężczyźnie lekcję. Chociaż tyle.
Trzeba zrobić nowe fotki na Instagrama i miniaturkę do filmiku. Rany... Naprawdę wolałaby być, gdzie indziej. Mimo to nie przeszkadzała w lekcji, pozwalając kontynuować mężczyźnie lekcję. Chociaż tyle.
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Re: Sala 20 - Lekcja Historii [Klasy A i B]
Czw Lut 22, 2018 6:54 pm
Czw Lut 22, 2018 6:54 pm
Ojej, nic się nie działo? Na lekcję przyszedł fotograf, pokazuje zdjęcia z frontu i o nich opowiada? Szok, niedowierzanie. Jakie to zaskakujące, przecież zazwyczaj fotografowie odwiedzali uczniów z materiałami wybuchowymi i zaczynali stepować. Rzeczywiście, sam Harvey wydawał się być zawiedziony tym, że dzisiaj zapomniał wziąć ze sobą dynamitu albo chociażby butów do stepu, żeby trochę rozruszać atmosferę. Ech, a pomyśleć, że niedawno uprzedzał dyrektora, że żaden z niego nauczyciel, może opowiadać o zdjęciach, ale swoją lekcję muszą wyciągnąć sami uczniowie, jeśli tylko będą chcieli.
– Właściwie to jeden z cywilów z bojówki, nie żołnierz. Rząd tego kraju oficjalnie utrzymuje, że nic się nie dzieje, że jest wszystko w porządku, tymczasem takie widoki to codzienność. – Gestem dłoni wskazał na najbliżej leżący komplet zdjęć. – Dostali cynk, że ma być transportowana militarna żywność i leki... tak, właściwie głównie leki. W obawie przed tym, że zapasy pójdą dla buntowników, szpitale zaopatrywane są w tak małe dostawy, że nie starcza nawet dla zwykłej, pokornej ludności, dlatego buntownicy postanowili okraść transport. Zabrali mnie ze sobą. Okazało się, że konwój jest nie tyle lepiej uzbrojony, co wozów i ludzi było ze dwa razy więcej niż się spodziewano. Postanowiliśmy się wycofać cichaczem, ale nie zdążyliśmy. Wojskowi chyba zauważyli któregoś z nas kiedy wychodziliśmy z zabudowań, przestraszyli i pospiesznie otworzyli ogień. – Harvey wyjął z kieszeni telefon i zerknął na godzinę nie kryjąc się z tym wcale. – Szybko udało nam się zmyć, a ten mężczyzna ze zdjęcia był jednym z dwóch rannych, co, jak na taką przewagę wojska, było praktycznie cudem. Mogło być o wiele gorzej. Przyciągnęliśmy ich do obozu, do szpitala, tam dostali pomoc. W mieście, w którym byłem, wszyscy się znali i trzymali razem, chociaż było naprawdę biednie. Wiem, że ten mężczyzna żył, jak tam jeszcze byłem, ale co dalej? Nie wiem.
Terminos: 24. 02 sobota, do 00:00 (huhu, tym razem napisałem poprawnie!)
Niezaliczone: Chester
Kończmy to!
– Właściwie to jeden z cywilów z bojówki, nie żołnierz. Rząd tego kraju oficjalnie utrzymuje, że nic się nie dzieje, że jest wszystko w porządku, tymczasem takie widoki to codzienność. – Gestem dłoni wskazał na najbliżej leżący komplet zdjęć. – Dostali cynk, że ma być transportowana militarna żywność i leki... tak, właściwie głównie leki. W obawie przed tym, że zapasy pójdą dla buntowników, szpitale zaopatrywane są w tak małe dostawy, że nie starcza nawet dla zwykłej, pokornej ludności, dlatego buntownicy postanowili okraść transport. Zabrali mnie ze sobą. Okazało się, że konwój jest nie tyle lepiej uzbrojony, co wozów i ludzi było ze dwa razy więcej niż się spodziewano. Postanowiliśmy się wycofać cichaczem, ale nie zdążyliśmy. Wojskowi chyba zauważyli któregoś z nas kiedy wychodziliśmy z zabudowań, przestraszyli i pospiesznie otworzyli ogień. – Harvey wyjął z kieszeni telefon i zerknął na godzinę nie kryjąc się z tym wcale. – Szybko udało nam się zmyć, a ten mężczyzna ze zdjęcia był jednym z dwóch rannych, co, jak na taką przewagę wojska, było praktycznie cudem. Mogło być o wiele gorzej. Przyciągnęliśmy ich do obozu, do szpitala, tam dostali pomoc. W mieście, w którym byłem, wszyscy się znali i trzymali razem, chociaż było naprawdę biednie. Wiem, że ten mężczyzna żył, jak tam jeszcze byłem, ale co dalej? Nie wiem.
Terminos: 24. 02 sobota, do 00:00 (huhu, tym razem napisałem poprawnie!)
Niezaliczone: Chester
Kończmy to!
Bianca Chavarría
Fresh Blood Lost in the City
Re: Sala 20 - Lekcja Historii [Klasy A i B]
Sob Lut 24, 2018 8:12 pm
Sob Lut 24, 2018 8:12 pm
Chcąc nie chcąc wpadła w wir wspomnień. Po prostu odpłynęła. Widziała znów wydarzenia sprzed paru lat - ogień, stłuczona lampa i popiół pozostały z jej domu. Prawdę mówiąc mogłaby się nawet sporo wypowiedzieć o ofiarach - może niekoniecznie wojny, ale jednak. Wiedziała, co znaczy strata i ile kosztuje jedno ludzkie życie, jaki wpływ na innych ma pierwsza lepsze jednostka i co może się stać, jeśli się jej w porę nie powstrzyma. Wiedziała aż za dobrze.
Myślała nad tym, jak to wszystko by się potoczyło, gdyby wtedy nie spanikowała i zamiast buntu zastosowała uwodzenie, choć tak naprawdę nigdy czegoś takiego przedtem nie robiła... Może wówczas jej rodzina by nadal by żyła, zlękniona, aczkolwiek w komplecie. A tak to z całej familii ostała się tylko ona. Sama jak palec. Zdana na siebie. Oddana obcej rodzinie, której nie do końca ufała. Jasne - była wdzięczna swoim adopcyjnym rodzicom i rodzeństwu za opiekę nad nią. Ale... Nie mogła pozbyć się uczucia, że nie powinno jej tu być. Oni mogli być następni. A nie należeli do światowej klasy FBI ani nawet nie umieli dostatecznie się bronić, aby nie musieć obawiać się o swoje bezpieczeństwo.
Blanca, halo, wracaj na ziemię.
Zamrugała, potrząsając głową. Powinna skupić się na lekcji. Tak, powinna. A tymczasem rozmyślała nad przeszłością i rozdrapywała stare rany. Pięknie.
- Chciałabym kiedyś spotkać tego mężczyznę. - Rzuciła mimowolnie. - Zajrzeć śmierci prosto w twarz... to musi być ciekawe doświadczenie. - Uśmiechnęła się krzywo. Nie mogła uwierzyć, iż jako jedyna z zamachu na jej posesję, ocalała i to jeszcze wyszła z niebezpiecznej sytuacji obronną ręką. J a k?
Myślała nad tym, jak to wszystko by się potoczyło, gdyby wtedy nie spanikowała i zamiast buntu zastosowała uwodzenie, choć tak naprawdę nigdy czegoś takiego przedtem nie robiła... Może wówczas jej rodzina by nadal by żyła, zlękniona, aczkolwiek w komplecie. A tak to z całej familii ostała się tylko ona. Sama jak palec. Zdana na siebie. Oddana obcej rodzinie, której nie do końca ufała. Jasne - była wdzięczna swoim adopcyjnym rodzicom i rodzeństwu za opiekę nad nią. Ale... Nie mogła pozbyć się uczucia, że nie powinno jej tu być. Oni mogli być następni. A nie należeli do światowej klasy FBI ani nawet nie umieli dostatecznie się bronić, aby nie musieć obawiać się o swoje bezpieczeństwo.
Blanca, halo, wracaj na ziemię.
Zamrugała, potrząsając głową. Powinna skupić się na lekcji. Tak, powinna. A tymczasem rozmyślała nad przeszłością i rozdrapywała stare rany. Pięknie.
- Chciałabym kiedyś spotkać tego mężczyznę. - Rzuciła mimowolnie. - Zajrzeć śmierci prosto w twarz... to musi być ciekawe doświadczenie. - Uśmiechnęła się krzywo. Nie mogła uwierzyć, iż jako jedyna z zamachu na jej posesję, ocalała i to jeszcze wyszła z niebezpiecznej sytuacji obronną ręką. J a k?
Evan L. Cartier
Fresh Blood Lost in the City
Re: Sala 20 - Lekcja Historii [Klasy A i B]
Nie Lut 25, 2018 11:05 pm
Nie Lut 25, 2018 11:05 pm
To nie tak, że miał gdzieś te zdjęcia i to czym dzielił się z nimi nauczyciel. Spodziewał się po prostu czegoś więcej, jakiegoś wprowadzenia, opowiedzenia całej historii, tym czasem miał wrażenie, że serwuje mu się zrywki różnych wydarzeń, które i tak chyba na długo nie zostaną w jego pamięci. Fotografie owszem, może właśnie o to chodziło? Takie były zamiary belfra?
Myślał też, że osoba która czymś żyje i się tym pasjonuje, w bardziej żywiołowy sposób będzie o tym opowiadać, lub wręcz będzie ciężko ją uciszyć. Każdy jednak jest inny i przeżywa wszystko na swój własny sposób, huh?
Obrócił głowę, wbijając spojrzenie zielonych oczu ponownie na mężczyznę. Słuchał z zainteresowaniem, marszcząc delikatnie czoło.
Myślał też, że osoba która czymś żyje i się tym pasjonuje, w bardziej żywiołowy sposób będzie o tym opowiadać, lub wręcz będzie ciężko ją uciszyć. Każdy jednak jest inny i przeżywa wszystko na swój własny sposób, huh?
Obrócił głowę, wbijając spojrzenie zielonych oczu ponownie na mężczyznę. Słuchał z zainteresowaniem, marszcząc delikatnie czoło.
Mercury Black
Administrator Sovereign of the Power
Re: Sala 20 - Lekcja Historii [Klasy A i B]
Pon Lut 26, 2018 3:53 pm
Pon Lut 26, 2018 3:53 pm
(Oj przepraszam za zwłokę, coś mi się ostatnio powiadomienia buntują i nie pokazują nowych postów.)
Wysłuchał wytłumaczenia nauczyciela, dopiero po chwili kiwając powoli głową, gdy poukładał sobie wszystkie informacje w odpowiedniej kolejności.
— Rozumiem. Gdy mieszkamy z dala od podobnych wydarzeń, ciężko jest nam w pierwszym momencie zrozumieć, że podobne tragiczne wydarzenia mają miejsca na świecie cały czas — powstrzymał ciężkie westchnięcie, choć bez wątpienia słowa fotografa potrafiły na swój sposób poruszyć. Było to na swój sposób zadziwiające, że buntownicy zgodzili się wpuścić w swoje szeregi pozornie zwykłego fotografa, który...
Może czas powiedzieć to na głos.
— Najmocniej przepraszam za moje pytanie, ale nie mogę wyrzucić go z głowy od dłuższego czasu. Jest pan fotografem, który publikując ich zdjęcia zdradza tym samym ich tożsamość. Być może jeszcze tego samego dnia, gdy dotrze ono do opinii publicznej, znajdująca się na nim osoba zostanie rozstrzelana przez żołnierzy. Takie rzeczy się dzieją, prawda? A jednak ufają panu i biorą pana ze sobą. Nie rozumiem do końca ich toku myślenia, lecz pozwolę sobie na drobną teorię. Pokładają w panu nadzieję? Wierzą, że nawet jeśli stracą swoje życia, informacja o ich cierpieniu dotrze do opinii publicznej i świat postanowi jednak na nich spojrzeć i coś z tym zrobić? Jakkolwiek pomóc im w tej przegranej sytuacji? Czy też źle na to wszystko patrzę i chodzi im o coś zupełnie innego? — jego głos był spokojny, miał w sobie jakąś nutę pokory, która dobitnie wskazywała na to że nie zamierzał atakować nauczyciela. Chciał jedynie zrozumieć choć częściowo ich podejście. Jakby nie patrzeć, jeśli było tak jak mówił... fotograf był na swój sposób ich bohaterem. Kimś kto pomagał im zabrać głos, gdy inni milczeli.
Wysłuchał wytłumaczenia nauczyciela, dopiero po chwili kiwając powoli głową, gdy poukładał sobie wszystkie informacje w odpowiedniej kolejności.
— Rozumiem. Gdy mieszkamy z dala od podobnych wydarzeń, ciężko jest nam w pierwszym momencie zrozumieć, że podobne tragiczne wydarzenia mają miejsca na świecie cały czas — powstrzymał ciężkie westchnięcie, choć bez wątpienia słowa fotografa potrafiły na swój sposób poruszyć. Było to na swój sposób zadziwiające, że buntownicy zgodzili się wpuścić w swoje szeregi pozornie zwykłego fotografa, który...
Może czas powiedzieć to na głos.
— Najmocniej przepraszam za moje pytanie, ale nie mogę wyrzucić go z głowy od dłuższego czasu. Jest pan fotografem, który publikując ich zdjęcia zdradza tym samym ich tożsamość. Być może jeszcze tego samego dnia, gdy dotrze ono do opinii publicznej, znajdująca się na nim osoba zostanie rozstrzelana przez żołnierzy. Takie rzeczy się dzieją, prawda? A jednak ufają panu i biorą pana ze sobą. Nie rozumiem do końca ich toku myślenia, lecz pozwolę sobie na drobną teorię. Pokładają w panu nadzieję? Wierzą, że nawet jeśli stracą swoje życia, informacja o ich cierpieniu dotrze do opinii publicznej i świat postanowi jednak na nich spojrzeć i coś z tym zrobić? Jakkolwiek pomóc im w tej przegranej sytuacji? Czy też źle na to wszystko patrzę i chodzi im o coś zupełnie innego? — jego głos był spokojny, miał w sobie jakąś nutę pokory, która dobitnie wskazywała na to że nie zamierzał atakować nauczyciela. Chciał jedynie zrozumieć choć częściowo ich podejście. Jakby nie patrzeć, jeśli było tak jak mówił... fotograf był na swój sposób ich bohaterem. Kimś kto pomagał im zabrać głos, gdy inni milczeli.
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Re: Sala 20 - Lekcja Historii [Klasy A i B]
Sro Lut 28, 2018 8:38 pm
Sro Lut 28, 2018 8:38 pm
Harvey spojrzał na Biancę z zaskoczeniem. Nie zdziwiło go to, co dziewczyna mówiła, tylko fakt, że w ogóle się odezwała, co dla innych, którzy śledzili lekcję i patrzyli na mężczyznę pewnie mogło wyglądać zabawnie. Fotograf szybko się zmitygował i skupił na treści wypowiedzi. Skrzywił się podnosząc kącik ust i pokręcił głową.
– Ciekawe? – Zaśmiał się gorzko. – Myślę, że nikt z ludzi, który byli bliscy śmierci na froncie nie nazwałby tego doświadczenia 'ciekawym'. – W powietrzu wykonał cudzysłów palcami. – Co więcej, niektórzy z nich obraziliby się za takie określenie. Wojny nie wyglądają tak, jak przedstawia się je w filmach o super bohaterach, dzienniki także odpowiednio dobierają materiały. Widzi pani, obrażenia często nie są tak duże, aby natychmiast pozbawić życia, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę ataki z użyciem bomb. Częstą przyczyną śmierci jest szok albo wykrwawienie. Jeśli nieszczęśnik ma pecha, będzie mniej lub bardziej świadomy tego, co się z nim dzieje. Proszę sobie wyobrazić, że odłamki dosięgnęły pani ramienia. Przed chwilą czuła pani oszałamiający ból, nie wiedziała pani, gdzie jest, a przed oczami miała czerń. Teraz może zobaczyć krew, własne mięśnie i kawałki skóry rozpryśnięte po okolicy i zwisające z połowy ręki. Przez ból nie jest pani w stanie oddychać, dygocze pani, zaraz zwymiotuje, omdleje i niekontrolowanie odda mocz. Nie panuje pani już dłużej nad swoim ciałem, bo ból i przerażenie przejęły stery. Dodajmy do tego myśli o opuszczaniu bliskich, a później miesiące żywego bólu i całe życie z niesprawną ręką. Jedyne, co pani może to wyć i błagać o koniec cierpienia. Tak wygląda 'zajrzenie w oczy śmierci', którego doświadczył tamten mężczyzna, to o tym mógłby pani opowiedzieć... Jeśli w ogóle pozwoliłaby mu na to trauma. Dla mnie to jest przerażające, a nie 'ciekawe'. – Mówił szybko, ale ważył każde słowo, myślał intensywnie nad tym, jak przekazać to, co chciał. Nie zamierzał być zbyt brutalny, ale jeśli opowiedziałby łagodniej niż w tej chwili, czułby się, jakby kłamał. – Może jedna na sto wojennych historii ma w sobie krztynę romantyzmu, którego niektórzy usilnie się w nich doszukują. Wojna to bród, ból, tragedia, zagubienie i niesprawiedliwość. Każda. W przeszłości i w czasach obecnych. Między innymi dlatego rzadko publikuję zdjęcia, na których nie ma ludzi. Może wy odbieracie to inaczej i to też jest porządku, ale kiedy ja widzę panoramę zniszczonego miasta to robi ona upiorne wrażenie, owszem... ale to jedynie budynki. Zdjęcia ludzi pokazują, jak naprawdę destrukcyjną siłą są wojny, jak okaleczają ciała i miażdżą psychikę tych, którzy przeżyli. – Przeniósł wzrok z Bianki na Mercurego. – Już odpowiadam na pana pytanie... – Odetchnął i zwilżył usta językiem. Teraz mówił spokojniej i wolniej, z mniejszą dawką emocji. – W większości ma pan rację. Myślę, że często chodzi o zwrócenie uwagi innych na swój problem, na opowiedzenie o swoim losie, o przestrogę, ale głównie to wołanie o pomoc do innych krajów albo organizacji, które mogłoby zapewnić wsparcie. Niemal zawsze, zanim wyjadę z domu, próbuję nawiązać kontakt z ludźmi z okolic, do których chcę się wybrać. Przedostanie się przez granicę często nie jest legalne nawet dla korespondentów i pomoc z wewnątrz jest nieoceniona, a za nią się płaci. Korzystają obydwie strony. Nawet na wojnie pieniądze są potrzebne, bo to za nie przekupuje się urzędników, aby przymknęli oko na to, że wieś ma o jedną krowę za dużo i dlatego starcza dla wszystkich mleka, za pieniądze można kupić leki, jedzenie, informacje... Pieniądze potrzebne są na przykład dla osób, które pomagają takim jak ja w podróżowaniu... Ludzie organizujący transporty nie dość, że ryzykują, to często mają własne wydatki wiązane z urządzaniem przejazdu. Woda, paliwo, czasami schronienie, dowiedzenie się o bezpiecznych trasach... No i ryzyko. Przecież gdyby władze nas złapały, nie tylko ja jako intruz bym oberwał, ale i miejscowi. Ba, oni przede wszystkim, ich rodziny też. Jeśli chodzi o bezpieczeństwo, to dobrze pan myśli, czasami ludzie się boją i zabraniają mi robić zdjęcia i... wtedy ich nie robię. Szanuję to i się słucham, nie chcę nam zaszkodzić. Kiedy nie mamy pewności, że władze nie rozpoznają tożsamości osoby, to nie fotografuję twarzy albo wcale nie robię zdjęć, bo nawet zdjęcie okolicy może spowodować, że wróg rozpozna trasę transportów i ustawi tam zasadzkę albo wzmocni patrole. O tym też trzeba myśleć. Jeśli chodzi o pracę już w miejscu docelowym, niechęć do bycia na zdjęciach jest mniejsza. Zdjęcia są uważnie wybierane i publikowane po czasie, nie od razu, często po tym, jak wrócę do kraju. Fotografowanie codzienności nie jest aż tak groźne, a poszukiwania na przykład kogoś takiego, jak ten buntownik, którego wam pokazałem, to jak szukanie igły w stogu siana. Przy czym aresztowania zdarzają się za o wiele mniejsze występki niż napaść na konwój, dlatego ludzie podejmują ryzyko. – W końcu zamilkł, ale cały czas skupiał się na odbiorcach, gotowy na wytłumaczenie jakiegoś wątku albo do odpowiedzi na inne pytanie. Nie pamiętał, kiedy ostatnio tyle mówił, ale pozwolił sobie na to, uznał, że jeśli ktoś szczerze się zainteresował i chciał wysłuchać, rozmowa może to być równie ważna, jak zdjęcia.
Termin: sobota 03.03 do godziny 00:00
– Ciekawe? – Zaśmiał się gorzko. – Myślę, że nikt z ludzi, który byli bliscy śmierci na froncie nie nazwałby tego doświadczenia 'ciekawym'. – W powietrzu wykonał cudzysłów palcami. – Co więcej, niektórzy z nich obraziliby się za takie określenie. Wojny nie wyglądają tak, jak przedstawia się je w filmach o super bohaterach, dzienniki także odpowiednio dobierają materiały. Widzi pani, obrażenia często nie są tak duże, aby natychmiast pozbawić życia, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę ataki z użyciem bomb. Częstą przyczyną śmierci jest szok albo wykrwawienie. Jeśli nieszczęśnik ma pecha, będzie mniej lub bardziej świadomy tego, co się z nim dzieje. Proszę sobie wyobrazić, że odłamki dosięgnęły pani ramienia. Przed chwilą czuła pani oszałamiający ból, nie wiedziała pani, gdzie jest, a przed oczami miała czerń. Teraz może zobaczyć krew, własne mięśnie i kawałki skóry rozpryśnięte po okolicy i zwisające z połowy ręki. Przez ból nie jest pani w stanie oddychać, dygocze pani, zaraz zwymiotuje, omdleje i niekontrolowanie odda mocz. Nie panuje pani już dłużej nad swoim ciałem, bo ból i przerażenie przejęły stery. Dodajmy do tego myśli o opuszczaniu bliskich, a później miesiące żywego bólu i całe życie z niesprawną ręką. Jedyne, co pani może to wyć i błagać o koniec cierpienia. Tak wygląda 'zajrzenie w oczy śmierci', którego doświadczył tamten mężczyzna, to o tym mógłby pani opowiedzieć... Jeśli w ogóle pozwoliłaby mu na to trauma. Dla mnie to jest przerażające, a nie 'ciekawe'. – Mówił szybko, ale ważył każde słowo, myślał intensywnie nad tym, jak przekazać to, co chciał. Nie zamierzał być zbyt brutalny, ale jeśli opowiedziałby łagodniej niż w tej chwili, czułby się, jakby kłamał. – Może jedna na sto wojennych historii ma w sobie krztynę romantyzmu, którego niektórzy usilnie się w nich doszukują. Wojna to bród, ból, tragedia, zagubienie i niesprawiedliwość. Każda. W przeszłości i w czasach obecnych. Między innymi dlatego rzadko publikuję zdjęcia, na których nie ma ludzi. Może wy odbieracie to inaczej i to też jest porządku, ale kiedy ja widzę panoramę zniszczonego miasta to robi ona upiorne wrażenie, owszem... ale to jedynie budynki. Zdjęcia ludzi pokazują, jak naprawdę destrukcyjną siłą są wojny, jak okaleczają ciała i miażdżą psychikę tych, którzy przeżyli. – Przeniósł wzrok z Bianki na Mercurego. – Już odpowiadam na pana pytanie... – Odetchnął i zwilżył usta językiem. Teraz mówił spokojniej i wolniej, z mniejszą dawką emocji. – W większości ma pan rację. Myślę, że często chodzi o zwrócenie uwagi innych na swój problem, na opowiedzenie o swoim losie, o przestrogę, ale głównie to wołanie o pomoc do innych krajów albo organizacji, które mogłoby zapewnić wsparcie. Niemal zawsze, zanim wyjadę z domu, próbuję nawiązać kontakt z ludźmi z okolic, do których chcę się wybrać. Przedostanie się przez granicę często nie jest legalne nawet dla korespondentów i pomoc z wewnątrz jest nieoceniona, a za nią się płaci. Korzystają obydwie strony. Nawet na wojnie pieniądze są potrzebne, bo to za nie przekupuje się urzędników, aby przymknęli oko na to, że wieś ma o jedną krowę za dużo i dlatego starcza dla wszystkich mleka, za pieniądze można kupić leki, jedzenie, informacje... Pieniądze potrzebne są na przykład dla osób, które pomagają takim jak ja w podróżowaniu... Ludzie organizujący transporty nie dość, że ryzykują, to często mają własne wydatki wiązane z urządzaniem przejazdu. Woda, paliwo, czasami schronienie, dowiedzenie się o bezpiecznych trasach... No i ryzyko. Przecież gdyby władze nas złapały, nie tylko ja jako intruz bym oberwał, ale i miejscowi. Ba, oni przede wszystkim, ich rodziny też. Jeśli chodzi o bezpieczeństwo, to dobrze pan myśli, czasami ludzie się boją i zabraniają mi robić zdjęcia i... wtedy ich nie robię. Szanuję to i się słucham, nie chcę nam zaszkodzić. Kiedy nie mamy pewności, że władze nie rozpoznają tożsamości osoby, to nie fotografuję twarzy albo wcale nie robię zdjęć, bo nawet zdjęcie okolicy może spowodować, że wróg rozpozna trasę transportów i ustawi tam zasadzkę albo wzmocni patrole. O tym też trzeba myśleć. Jeśli chodzi o pracę już w miejscu docelowym, niechęć do bycia na zdjęciach jest mniejsza. Zdjęcia są uważnie wybierane i publikowane po czasie, nie od razu, często po tym, jak wrócę do kraju. Fotografowanie codzienności nie jest aż tak groźne, a poszukiwania na przykład kogoś takiego, jak ten buntownik, którego wam pokazałem, to jak szukanie igły w stogu siana. Przy czym aresztowania zdarzają się za o wiele mniejsze występki niż napaść na konwój, dlatego ludzie podejmują ryzyko. – W końcu zamilkł, ale cały czas skupiał się na odbiorcach, gotowy na wytłumaczenie jakiegoś wątku albo do odpowiedzi na inne pytanie. Nie pamiętał, kiedy ostatnio tyle mówił, ale pozwolił sobie na to, uznał, że jeśli ktoś szczerze się zainteresował i chciał wysłuchać, rozmowa może to być równie ważna, jak zdjęcia.
Termin: sobota 03.03 do godziny 00:00
Mercury Black
Administrator Sovereign of the Power
Re: Sala 20 - Lekcja Historii [Klasy A i B]
Sob Mar 03, 2018 3:23 pm
Sob Mar 03, 2018 3:23 pm
Wsłuchiwał się w każde słowo ich dzisiejszego wykładowcy. Może i nie wszystko zamierzał komentować, ale bez wątpienia przyjmował to do wiadomości. Uwaga dziewczyny o ciekawości patrzenia w oczy komuś kto ściera się ze śmiercią brzmiała nieco dziecinnie. Zupełnie jakby naoglądała się zbyt wiele seriali kryminalnych czy innych o podobnej tematyce. Przez chwilę przyglądał jej się w milczeniu, nie wyglądał jednak na aż tak zainteresowanego, by miał poświęcać jej więcej uwagi. Każdy miał własne skrzywienia. Doskonale wiedział, że niektórych śmierć zwyczajnie rajcowała w taki czy inny sposób. Nierzadko trafiali się w końcu nawet tacy, którzy sami okaleczali własne ciała do tragicznego stopnia, czerpiąc z tego niezdrową przyjemność.
Musiał się zgodzić ze słowami na temat tego, co przedstawiały zdjęcia. Budynki nadal pozostawały jedynie martwym tworem. Niejednokrotnie niosły ze sobą całą historię, a patrzenie na ich zrujnowanie było niezmiernie przykre, lecz nie robiło takiego wrażenia jak rozerwane na strzępy bezbronne dzieci. Walczący o wolność żołnierze. Splótł palce obu dłoni na swoich kolanach nie odrywając wzroku od mężczyzny. Saturn również wpatrywał się w niego w milczeniu. Nawet jeśli zachowywał je od samego początku lekcji, ciężko było posądzić go o nieuwagę.
W trakcie odpowiedzi na zadane przez niego pytania kiwał od czasu do czasu głową potwierdzając tym samym, że rozumie i akceptuje podobne wytłumaczenie. Fakt, że mężczyzna szanował ich zdanie i nie robił zdjęć, gdy sobie tego nie życzyli również wiele o nim mówił. Publikowanie wszystkiego z opóźnieniem bez wątpienia też stanowiło dobre zabezpieczenie, acz wielu z nich pewnie nawet po takim czasie pozostawało w tym samym miejscu i świadomie narażało się na niebezpieczeństwo, licząc że w ten sposób pomogą innym.
— Zdarzyło się panu kiedyś fotografować coś z drugiej strony? Wojskowej, która próbuje utrzymać porządek niejednokrotnie posuwając się do niezwykle okrutnych rozwiązań, zgodnie z życzeniem dyktatora? W końcu jak to się mówi, każdy medal ma dwie strony. Nie wszystko jest czarne i białe. Czasem chodzi jedynie o wykonanie rozkazu, których nie mogą odmówić ze strachu przed tym że ich własna rodzina padnie ofiarą prześladowania bądź głodu, gdy nie będą się w stanie wypłacić. A inni po prostu ślepo wierzą w swojego przywódcę, ufając że podejmowane przez niego decyzje są słuszne i zmienią ich kraj na lepsze — ważył ostrożnie każde słowo, by zwyczajnie bezmyślnie nie palnąć czegoś głupiego. Zabawne, że jego ciekawość zdawała się wzrastać praktycznie na koniec, dopiero gdy uzbierał sobie odpowiednią pulę informacji, o które mógł się jakkolwiek zaczepić.
Musiał się zgodzić ze słowami na temat tego, co przedstawiały zdjęcia. Budynki nadal pozostawały jedynie martwym tworem. Niejednokrotnie niosły ze sobą całą historię, a patrzenie na ich zrujnowanie było niezmiernie przykre, lecz nie robiło takiego wrażenia jak rozerwane na strzępy bezbronne dzieci. Walczący o wolność żołnierze. Splótł palce obu dłoni na swoich kolanach nie odrywając wzroku od mężczyzny. Saturn również wpatrywał się w niego w milczeniu. Nawet jeśli zachowywał je od samego początku lekcji, ciężko było posądzić go o nieuwagę.
W trakcie odpowiedzi na zadane przez niego pytania kiwał od czasu do czasu głową potwierdzając tym samym, że rozumie i akceptuje podobne wytłumaczenie. Fakt, że mężczyzna szanował ich zdanie i nie robił zdjęć, gdy sobie tego nie życzyli również wiele o nim mówił. Publikowanie wszystkiego z opóźnieniem bez wątpienia też stanowiło dobre zabezpieczenie, acz wielu z nich pewnie nawet po takim czasie pozostawało w tym samym miejscu i świadomie narażało się na niebezpieczeństwo, licząc że w ten sposób pomogą innym.
— Zdarzyło się panu kiedyś fotografować coś z drugiej strony? Wojskowej, która próbuje utrzymać porządek niejednokrotnie posuwając się do niezwykle okrutnych rozwiązań, zgodnie z życzeniem dyktatora? W końcu jak to się mówi, każdy medal ma dwie strony. Nie wszystko jest czarne i białe. Czasem chodzi jedynie o wykonanie rozkazu, których nie mogą odmówić ze strachu przed tym że ich własna rodzina padnie ofiarą prześladowania bądź głodu, gdy nie będą się w stanie wypłacić. A inni po prostu ślepo wierzą w swojego przywódcę, ufając że podejmowane przez niego decyzje są słuszne i zmienią ich kraj na lepsze — ważył ostrożnie każde słowo, by zwyczajnie bezmyślnie nie palnąć czegoś głupiego. Zabawne, że jego ciekawość zdawała się wzrastać praktycznie na koniec, dopiero gdy uzbierał sobie odpowiednią pulę informacji, o które mógł się jakkolwiek zaczepić.
Bianca Chavarría
Fresh Blood Lost in the City
Re: Sala 20 - Lekcja Historii [Klasy A i B]
Sob Mar 03, 2018 9:59 pm
Sob Mar 03, 2018 9:59 pm
Wyprostowała się na krześle, krzyżując nogi w kostkach. Nauczyciel zdawał się chyba nie wiedzieć, kim jest Bianca. W sumie to nic dziwnego - nie uczył w tej szkole regularnie, w przeciwnym wypadku na pewno dobiegłyby go słuchy o tragedii, jaka miała miejsce w życiu dziewczyny.
- Cóż, czasami człowiekowi dopiero w czasie otwierają się oczy. - Westchnęła, wbijając pusty wzrok w tablicę. - Nie sądzę, że wojny są czymś dobrym i szczególnie heroicznym. Właściwie, bywają krwawe, wprowadzają dużo chaosu i bólu. Niszczą nawet najpiękniejsze budowle. Budzą w ludziach pierwotne instynkty - zaczynają się zabijać, znęcać nad innymi, gwałcić i okradać. Ale są potrzebne. Gdyby zło nie istniało, nie dowiedzielibyśmy się, czym jest dobro. Nie dostrzeglibyśmy światła bez ciemności. Nie wyciągnęlibyśmy wniosków z naszych lekcji. Zachowywalibyśmy się jak roboty. - Powiedziała odrobinę urażona.
Ja pierdolę, kiedy koniec tej cholernej lekcji?!
Prawie nie umiała już usiedzieć, musiała brać tabletki o wyznaczonej godzinie, a ta właśnie się zbliżała. Robiła się nerwowa. Nie chciała, by pod żadnym pozorem puściły jej nerwy. Inaczej nie różniłaby się od zwyczajnego jaskiniowca.
- Poza tym, śmierć to nieodłączna część życia. Nie rozumiem. Wydaje się panu straszna? Przecież każdy z nas kiedyś umrze i nie będzie wiedział kiedy. - Odpowiedziała zdziwiona. Niby była już dorosła, ale dalej nie pojmowała myślenia co poniektórych. Myśleli o sobie jak o nieśmiertelnych? Przecież to niedorzeczne. O ile nie staną się demonami, zabłąkanymi duszami albo aniołami, nie mogą zostać dłużej na ziemi niż to konieczne.
- Cóż, czasami człowiekowi dopiero w czasie otwierają się oczy. - Westchnęła, wbijając pusty wzrok w tablicę. - Nie sądzę, że wojny są czymś dobrym i szczególnie heroicznym. Właściwie, bywają krwawe, wprowadzają dużo chaosu i bólu. Niszczą nawet najpiękniejsze budowle. Budzą w ludziach pierwotne instynkty - zaczynają się zabijać, znęcać nad innymi, gwałcić i okradać. Ale są potrzebne. Gdyby zło nie istniało, nie dowiedzielibyśmy się, czym jest dobro. Nie dostrzeglibyśmy światła bez ciemności. Nie wyciągnęlibyśmy wniosków z naszych lekcji. Zachowywalibyśmy się jak roboty. - Powiedziała odrobinę urażona.
Ja pierdolę, kiedy koniec tej cholernej lekcji?!
Prawie nie umiała już usiedzieć, musiała brać tabletki o wyznaczonej godzinie, a ta właśnie się zbliżała. Robiła się nerwowa. Nie chciała, by pod żadnym pozorem puściły jej nerwy. Inaczej nie różniłaby się od zwyczajnego jaskiniowca.
- Poza tym, śmierć to nieodłączna część życia. Nie rozumiem. Wydaje się panu straszna? Przecież każdy z nas kiedyś umrze i nie będzie wiedział kiedy. - Odpowiedziała zdziwiona. Niby była już dorosła, ale dalej nie pojmowała myślenia co poniektórych. Myśleli o sobie jak o nieśmiertelnych? Przecież to niedorzeczne. O ile nie staną się demonami, zabłąkanymi duszami albo aniołami, nie mogą zostać dłużej na ziemi niż to konieczne.
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Re: Sala 20 - Lekcja Historii [Klasy A i B]
Nie Mar 04, 2018 3:24 pm
Nie Mar 04, 2018 3:24 pm
Cóż, to była prawda, Harvey nie znał historii Bianki, chociaż, prawdopodobnie nawet gdyby znał, jego wypowiedź niewiele by się zmieniła. Mężczyzna uważał, że doświadczenie śmierci bliskich było czymś innym od przebywania na froncie jako którakolwiek ze stron konfliktu. Doświadczenie w żaden sposób gorsze lub lepsze – po prostu inne.
Podniósł brwi i szerzej otworzył oczy, kiedy usłyszał, że wojny są potrzebne. Chciał odpowiedzieć, ale w porę ugryzł się w język, jedynie w duchu poprosił dziewczynę, aby z takim podejściem nigdy, przenigdy nie zaczęła na poważnie interesować się polityką. Idąc tokiem myślenia Bianki, tu, w Kanadzie, która nie była objęta wojną, a też w większości krajów na świecie, żyliby sami niewdzięczni ludzie bez uczuć – roboty, jak to określiła dziewczyna. Tymczasem rzeczywistość miała się inaczej, codzienność i tak była barwna, a ludzie doświadczali całej gamy uczuć i stanów. Sam przypadek Bianki obalał jej teorię, bo fotograf śmiało mógł założyć, że młoda kobieta nie spędzała życia na froncie, a pomimo tego umiała odróżnić dobro od zła.
Harvey podniósł dłonie i przetarł palcami twarz, jednocześnie biorąc głęboki wdech.
– Odróżniam śmierć, która, ma pani rację, jest naturalna – mówiąc to podniósł jedną dłoń. – Od umierania w mękach albo dożywotniego okaleczenia ciała lub psychiki, a potencjalnie tego i tego naraz. – teraz podniósł drugą dłoń, a zaraz zaplótł ramiona na klatce piersiowej. – To jest okropne i przerażające. Tergo pierwszego się nie boję, ale drugiego już tak, tym bardziej, że mam na tym polu już jakieś doświadczenie. – Uśmiechnął się samymi ustami, jego oczy dalej pozostawały poważne. – Ale myślę, że odbiegliśmy od tematu. – Zwrócił się do Mercurego. – Cieszy mnie, że ma pan takie podejście. A odpowiedź to: tak, chociaż było to dawno temu. Od dłuższego czasu jestem niezależnym fotografem, a w umowie zastrzegam, że mój klient musi publikować zdjęcie w takiej formie, w jakiej je ode mnie kupił. Parę ładnych lat temu, kiedy moja kariera dopiero nabierała tempa i kształtu, pracowałem na zlecenie jednej z amerykańskich gazet. Z takim kontraktem łatwiej jest dostać się za tę drugą, rządową stronę barykady, z tym, że to wydawca wybierał zdjęcia i także kadry. Mieliśmy, jakby to powiedzieć...? Zupełnie inny sposób spoglądania na to, co z tego wyjazdu miałem przywieźć. Oni chcieli widzieć akcję, niezawodny sprzęt i, przede wszystkim, świetną formę i współpracę międzynarodowej armii herosów, a ja dostarczałem im to, co widziałem na co dzień: zmęczonych, spiętych ludzi, którzy na każdym wyjściu na patrol musieli pokonywać lęk, którzy ukrywali przy sobie zdjęcia swoich żon, dzieci albo matek jak jakieś magiczne amulety... – Wykonał gest dłonią zapewne oznaczający 'i tak dalej'. – Teraz, kiedy robię zdjęcia na własną rękę, po prostu rzadko kiedy mam dostęp do rządowych wojsk i szczerze mówiąc, też trochę się boję, że stracę niezależność. Ciekawie o tym pisze i opowiada kolega po fachu, Dima Gavrysh, który... – Harvey zamilkł i uśmiechnął się, bo przerwał mu dźwięk dzwonka. – Jeśli ktoś ma jakieś pytania, mam jeszcze chwilę – dodał, kiedy dzwonek umilkł i zaczął zbierać zdjęcia, które wcześniej rozdał. Wyraźnie zakończył lekcję, a teraz chciał się stąd wynieść, jakby sam był uczniem cieszącym się chwilą wolności.
Lekcję zaliczyli i otrzymali po 2 PU:
Bianca, Mercury i Evan
Podniósł brwi i szerzej otworzył oczy, kiedy usłyszał, że wojny są potrzebne. Chciał odpowiedzieć, ale w porę ugryzł się w język, jedynie w duchu poprosił dziewczynę, aby z takim podejściem nigdy, przenigdy nie zaczęła na poważnie interesować się polityką. Idąc tokiem myślenia Bianki, tu, w Kanadzie, która nie była objęta wojną, a też w większości krajów na świecie, żyliby sami niewdzięczni ludzie bez uczuć – roboty, jak to określiła dziewczyna. Tymczasem rzeczywistość miała się inaczej, codzienność i tak była barwna, a ludzie doświadczali całej gamy uczuć i stanów. Sam przypadek Bianki obalał jej teorię, bo fotograf śmiało mógł założyć, że młoda kobieta nie spędzała życia na froncie, a pomimo tego umiała odróżnić dobro od zła.
Harvey podniósł dłonie i przetarł palcami twarz, jednocześnie biorąc głęboki wdech.
– Odróżniam śmierć, która, ma pani rację, jest naturalna – mówiąc to podniósł jedną dłoń. – Od umierania w mękach albo dożywotniego okaleczenia ciała lub psychiki, a potencjalnie tego i tego naraz. – teraz podniósł drugą dłoń, a zaraz zaplótł ramiona na klatce piersiowej. – To jest okropne i przerażające. Tergo pierwszego się nie boję, ale drugiego już tak, tym bardziej, że mam na tym polu już jakieś doświadczenie. – Uśmiechnął się samymi ustami, jego oczy dalej pozostawały poważne. – Ale myślę, że odbiegliśmy od tematu. – Zwrócił się do Mercurego. – Cieszy mnie, że ma pan takie podejście. A odpowiedź to: tak, chociaż było to dawno temu. Od dłuższego czasu jestem niezależnym fotografem, a w umowie zastrzegam, że mój klient musi publikować zdjęcie w takiej formie, w jakiej je ode mnie kupił. Parę ładnych lat temu, kiedy moja kariera dopiero nabierała tempa i kształtu, pracowałem na zlecenie jednej z amerykańskich gazet. Z takim kontraktem łatwiej jest dostać się za tę drugą, rządową stronę barykady, z tym, że to wydawca wybierał zdjęcia i także kadry. Mieliśmy, jakby to powiedzieć...? Zupełnie inny sposób spoglądania na to, co z tego wyjazdu miałem przywieźć. Oni chcieli widzieć akcję, niezawodny sprzęt i, przede wszystkim, świetną formę i współpracę międzynarodowej armii herosów, a ja dostarczałem im to, co widziałem na co dzień: zmęczonych, spiętych ludzi, którzy na każdym wyjściu na patrol musieli pokonywać lęk, którzy ukrywali przy sobie zdjęcia swoich żon, dzieci albo matek jak jakieś magiczne amulety... – Wykonał gest dłonią zapewne oznaczający 'i tak dalej'. – Teraz, kiedy robię zdjęcia na własną rękę, po prostu rzadko kiedy mam dostęp do rządowych wojsk i szczerze mówiąc, też trochę się boję, że stracę niezależność. Ciekawie o tym pisze i opowiada kolega po fachu, Dima Gavrysh, który... – Harvey zamilkł i uśmiechnął się, bo przerwał mu dźwięk dzwonka. – Jeśli ktoś ma jakieś pytania, mam jeszcze chwilę – dodał, kiedy dzwonek umilkł i zaczął zbierać zdjęcia, które wcześniej rozdał. Wyraźnie zakończył lekcję, a teraz chciał się stąd wynieść, jakby sam był uczniem cieszącym się chwilą wolności.
Lekcję zaliczyli i otrzymali po 2 PU:
Bianca, Mercury i Evan
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach