▲▼
Trzy doby po pierwszym przesłuchaniu czuła się jeszcze gorzej. Gdy alkohol i narkotyki (szczególnie to drugie) przestały działać pojawiły się nieprzyjemne objawy zespołu abstynencyjnego, który u Leilani można było zaobserwować w postaci anhedonii. O ile słowa policjantki dodały jej otuchy w noc po balu, tak teraz nie była w stanie czuć nic poza przygnębieniem. Nie mówiąc już o jej drżących dłoniach. Dla kogoś z zewnątrz sprawiała wrażenie zwyczajnie zestresowanej; dla tych, którzy znali sprawę, była ćpunką na głodzie. Nic nadzwyczajnego, zapewne mieli mnóstwo takich przypadków.
Na komendę przyjechała z matką, która zdawała się przeżywać całą tę sytuację bardziej niż sama nastolatka, z kolei George Cigfran przeprowadzał „nagłą i poważną operację”, toteż nie mógł towarzyszyć żonie i córce w przesłuchaniu. Zresztą, powiedział już swoje i nie zamierzał nic dodawać. Oficjalnie nie wiedział, że młoda ćpa i nie zauważył u niej niczego niepokojącego, nigdy nie przyłapał jej naćpanej i nie widział u niej narkotyków. Matka dziewczyny zeznała to samo, płacząc, że gdyby miała pojęcie, co dzieje się z jej dzieckiem, nie dopuściłaby do czegoś takiego... Dobrali się idealni, podli kłamcy. Chociaż, jeśli chodziło o kobietę, to może rzeczywiście była zbyt pijana, by na cokolwiek zwrócić uwagę.
— Będzie dobrze, skarbie — szepnęła Jonna całując ją w czoło na korytarzu. Nie bardzo w to wierzyła, rodzice zawsze mówili takie rzeczy, nawet jeśli za chwilę miało się wejść na rozżarzone węgle. Chciała mieć to wszystko już sobą, by móc w pełni oddać się depresyjnemu nastrojowi. Przynajmniej stawiła się na przesłuchaniu trzeźwa.
Odsunęła się od matki ze zmęczeniem wymalowanym na twarzy i weszła do sali, której drzwi otworzył przed nią policjant, którego nie kojarzyła, po czym nakazał jej usiąść i czekać. Posłusznie wykonała polecenie zastanawiając się, czy będzie przesłuchiwała ją ta sama kobieta, co trzy dni temu. W końcu ona była już zorientowana w całej sytuacji, a Leilani nie uśmiechało się tłumaczyć wszystkiego od nowa komuś innemu.
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
First topic message reminder :
Funkcjonariusze zaprowadzili Ryana na sam komisariat, przepuszczając go przez standardową kontrolę wnoszonych przedmiotów. Już na niej poświęcili koło pięciu minut, gdy młoda policjantka przesuwała po nim dłońmi dotykając każdego możliwego skrawka, w którym mógł ukryć jakąkolwiek broń. Mimo to bramka i tak zapikała w proteście, zmuszając go do przejścia przez kontrolę po raz kolejny.
— Dobra to kolczyki, przepuśćcie go. Jest czysty — ta sama znudzona kobieta z plakietką "Keira Brown" machnęła na niego dłonią wyganiając go dalej. Nie zamierzała spędzić nad nim kolejnych piętnastu minut, by patrzeć jak wyciąga żelastwo ze swoich uszu.
Jeden z funkcjonariuszy klepnął go w bark, nakazując tym samym ruszenie do przodu. Nikogo nie powinno zdziwić, że gdy znaleźli się już na miejscu, obaj zajęli miejsce za jego plecami. I tak nie miał dokąd uciec. Doszli do sali przesłuchań, nie wprowadzili go jednak do środka, wskazując mu ławkę.
— Usiądź. Wygląda na to, że nie skończyli jeszcze wcześniejszego przesłuchania, będziesz musiał chwilę poczekać — poinformowali go, stając w milczeniu pod ścianą. Mimo pozornej bezczynności nie zamierzali spuścić go z oka, dopóki nie znajdzie się w środku.
Funkcjonariusze zaprowadzili Ryana na sam komisariat, przepuszczając go przez standardową kontrolę wnoszonych przedmiotów. Już na niej poświęcili koło pięciu minut, gdy młoda policjantka przesuwała po nim dłońmi dotykając każdego możliwego skrawka, w którym mógł ukryć jakąkolwiek broń. Mimo to bramka i tak zapikała w proteście, zmuszając go do przejścia przez kontrolę po raz kolejny.
— Dobra to kolczyki, przepuśćcie go. Jest czysty — ta sama znudzona kobieta z plakietką "Keira Brown" machnęła na niego dłonią wyganiając go dalej. Nie zamierzała spędzić nad nim kolejnych piętnastu minut, by patrzeć jak wyciąga żelastwo ze swoich uszu.
Jeden z funkcjonariuszy klepnął go w bark, nakazując tym samym ruszenie do przodu. Nikogo nie powinno zdziwić, że gdy znaleźli się już na miejscu, obaj zajęli miejsce za jego plecami. I tak nie miał dokąd uciec. Doszli do sali przesłuchań, nie wprowadzili go jednak do środka, wskazując mu ławkę.
— Usiądź. Wygląda na to, że nie skończyli jeszcze wcześniejszego przesłuchania, będziesz musiał chwilę poczekać — poinformowali go, stając w milczeniu pod ścianą. Mimo pozornej bezczynności nie zamierzali spuścić go z oka, dopóki nie znajdzie się w środku.
Kobieta przyglądała się w spokoju Leilani. Nawet jeśli wewnętrznie współczuła dziewczynie wraz z wypowiadanymi przez nią słowami, nadal była w pracy. A rozczulanie się nad młodocianymi przestępcami bez wątpienia nie było do końca wpisane w zakres jej obowiązków. Mimo to po zapisaniu wyniku z alkomatu, wyciągnęła z torebki chusteczki i przesunęła je spokojnie w kierunku Cigfran w dość oczywistym geście.
— Brzmisz jak córka, która potrzebuje miłości rodziców po olbrzymiej stracie, jaka jej dotknęła.
Były to jedyne słowa, które z siebie wyrzuciła, nawet jeśli na ekranie laptopa pojawiło się kilka dodatkowych słów, a w głowie całe mnóstwo myśli układających się w bardziej konkretny plan działania. Gdy ta postanowiła kontynuować swoją historię, nie przerywała jej. Po prostu słuchała uważnie na nią patrząc i od czasu do czasu kiwała nieznacznie głową, wtrącając słowa typu "rozumiem" czy "mhm" dając jej tym samym znać, że nadal jej uwaga skupia się właśnie na niej. Nie dało się też zignorować stukających o klawiaturę paznokci, co skutecznie przypominało o fakcie, że nie były w gabinecie psychiatrycznym, a na posterunku. A przesłuchanie nadal trwało.
W końcu stukanie ustało.
Kobieta złapała leżący po boku długopis i postukała nim kilkakrotnie w kartki, nim odchyliła się na krześle patrząc na dziewczynę.
— Będę z tobą szczera, Leilani. Jeśli jest tak jak mówisz, twój stopień uzależnienia jest na tyle duży, że nagłe odstawienie narkotyku - w tym wypadku amfetaminy - mogłoby cię zabić. Nie jestem lekarzem, więc nie stwierdzam tego ze stuprocentowym przekonaniem, ale mieliśmy już sporo takich spraw.
Długopis uderzył o kartkę, gdy wyprostowała się nieznacznie na swoim siedzeniu i nachyliła nad stołem.
— Potrzebujesz ośrodka. Co więcej, biorąc pod uwagę fakt że jesteś niepełnoletnia, sąd prawdopodobnie i tak nie da ci większego wyboru. Dlatego dobrze ci radzę, nie protestuj. Nie jestem w stanie obiecać ci że zachowasz stypendium czy zostaniesz w szkole. Być może utracisz i jedno, jak i drugie. Być może będziesz musiała zmienić szkołę i zaczynać od nowa. Ale wyrok za narkotyki nie przekreśla twojej kariery lekarza.
Paznokcie kobiety zastukały kilkakrotnie o stół.
— Gdybyś chciała zostać policjantką czy prawnikiem, twoja droga faktycznie byłaby zamknięta. Ale lekarzy nie obejmują takie przepisy. Musisz jednak iść na odwyk. Jeśli zrobisz to dobrowolnie, tym lepiej będzie to wyglądało w twojej kartotece. A gdy już przez to przejdziesz, nigdy więcej nie będziesz musiała sięgać po amfetaminę. Koniec z drżącymi dłońmi. Koniec ze złym samopoczuciem, gdy nie strzelisz sobie kolejnej działki.
Dała jej chwilę na przetrawienie wszelkich informacji, nim odezwała się ponownie.
— Masz czas by się zastanowić. Na dziś to tyle, twoi rodzice powinni się niedługo zjawić by cię odebrać. Spiszę od nich krótkie zeznania i możecie wracać do domu. Musisz się jednak stawić ponownie za trzy dni. Podczas tego czasu wszyscy macie zakaz opuszczania granic miasta.
— Brzmisz jak córka, która potrzebuje miłości rodziców po olbrzymiej stracie, jaka jej dotknęła.
Były to jedyne słowa, które z siebie wyrzuciła, nawet jeśli na ekranie laptopa pojawiło się kilka dodatkowych słów, a w głowie całe mnóstwo myśli układających się w bardziej konkretny plan działania. Gdy ta postanowiła kontynuować swoją historię, nie przerywała jej. Po prostu słuchała uważnie na nią patrząc i od czasu do czasu kiwała nieznacznie głową, wtrącając słowa typu "rozumiem" czy "mhm" dając jej tym samym znać, że nadal jej uwaga skupia się właśnie na niej. Nie dało się też zignorować stukających o klawiaturę paznokci, co skutecznie przypominało o fakcie, że nie były w gabinecie psychiatrycznym, a na posterunku. A przesłuchanie nadal trwało.
W końcu stukanie ustało.
Kobieta złapała leżący po boku długopis i postukała nim kilkakrotnie w kartki, nim odchyliła się na krześle patrząc na dziewczynę.
— Będę z tobą szczera, Leilani. Jeśli jest tak jak mówisz, twój stopień uzależnienia jest na tyle duży, że nagłe odstawienie narkotyku - w tym wypadku amfetaminy - mogłoby cię zabić. Nie jestem lekarzem, więc nie stwierdzam tego ze stuprocentowym przekonaniem, ale mieliśmy już sporo takich spraw.
Długopis uderzył o kartkę, gdy wyprostowała się nieznacznie na swoim siedzeniu i nachyliła nad stołem.
— Potrzebujesz ośrodka. Co więcej, biorąc pod uwagę fakt że jesteś niepełnoletnia, sąd prawdopodobnie i tak nie da ci większego wyboru. Dlatego dobrze ci radzę, nie protestuj. Nie jestem w stanie obiecać ci że zachowasz stypendium czy zostaniesz w szkole. Być może utracisz i jedno, jak i drugie. Być może będziesz musiała zmienić szkołę i zaczynać od nowa. Ale wyrok za narkotyki nie przekreśla twojej kariery lekarza.
Paznokcie kobiety zastukały kilkakrotnie o stół.
— Gdybyś chciała zostać policjantką czy prawnikiem, twoja droga faktycznie byłaby zamknięta. Ale lekarzy nie obejmują takie przepisy. Musisz jednak iść na odwyk. Jeśli zrobisz to dobrowolnie, tym lepiej będzie to wyglądało w twojej kartotece. A gdy już przez to przejdziesz, nigdy więcej nie będziesz musiała sięgać po amfetaminę. Koniec z drżącymi dłońmi. Koniec ze złym samopoczuciem, gdy nie strzelisz sobie kolejnej działki.
Dała jej chwilę na przetrawienie wszelkich informacji, nim odezwała się ponownie.
— Masz czas by się zastanowić. Na dziś to tyle, twoi rodzice powinni się niedługo zjawić by cię odebrać. Spiszę od nich krótkie zeznania i możecie wracać do domu. Musisz się jednak stawić ponownie za trzy dni. Podczas tego czasu wszyscy macie zakaz opuszczania granic miasta.
Była wdzięczna za podsunięte jej chusteczki, nawet jeśli nie zamierzała z nich skorzystać. A więc jednak pracują tu ludzie, a nie maszyny do prowadzenia przesłuchań.
Zaraz jednak stukanie w klawiaturę dobitnie dało jej do zrozumienia, że tutaj nikt nie przejmuje się motywem jej działań, chodzi tylko o uzupełnienie tych głupich papierów, na których podstawie powstanie później policyjna statystyka, a Leilani stanie się tylko częścią liczby x, mówiącej o ilości zatrzymanych w Kanadzie pod wpływem narkotyków w 2023 roku. I chociaż w pełni sobie na to zasłużyła, to nadal było to przykre.
— Zabić? — gdyby nie to, że jej źrenice było poszerzone od działania narkotyku, zapewne teraz rozszerzyłyby się ze zdumienia — Ja wcale nie chcę umierać.
Oh, czyżby przypadkiem jakiś kwadrans temu nie myślała o tym w jaki sposób odbierze sobie życie? Skąd ta nagła zmiana zdania? Ano, z tego, że wraz z kolejnymi słowami policjant zdała sobie sprawę z tego, że choć jej sytuacja jest zła, to nie jest bez wyjścia. Jeszcze nie wszystko stracone. Jeszcze ma szansę na normalne życie. Po raz pierwszy od dawna (i nie mowa tu o momencie, w którym nauczyciel przyłapał ją z chłopakami w męskiej toalecie) w jej oczach można było dostrzec błysk nadziei.
— Zrobię wszystko, byle się od tego uwolnić. — odpowiedziała lekko się unosząc. Sprawiała wrażenie naprawdę zdeterminowanej. — Nieważne, że mieliby mnie zamknąć w jakimś ośrodku.
Opadła na krzesło. Pobyt w zamkniętym szpitalu psychiatrycznym nie robił jej większej różnicy, w końcu i tak jej reputacja w szkole mocno już ucierpiała. Nawet jeśli dyrekcja mocno dbała o to, by filmiki z trójką zatrzymanych nie poszły w świat, to uczniowie i tak przesyłali je między sobą. Pewnie już stworzono milion plotek na ich temat, w których byli już najgorszymi kryminalistami w drodze do poprawczaka. Odcięcie się od tych ludzi dobrze jej zrobi.
…ale nie odcięcie się od taty. Będzie musiała wymyślić dobre kłamstwo, żeby nie nabrał podejrzeń co do jej nieobecności. Oh, może mu wcisnąć, że jedzie na wymianę międzynarodową, a potem udawać, że nie ma zasięgu?
— Jasne. Po tym wszystkim i tak prześpię pierwsze półtora doby, a drugie będę dochodzić do siebie i to wcale nie jest przesada.
No a poza tym, chyba dostanie szlaban na wychodzenie z pokoju i Jonna będzie zostawiać jej jedzenie pod drzwiami. Dobrze, że ma chociaż własną łazienkę.
Zaraz jednak stukanie w klawiaturę dobitnie dało jej do zrozumienia, że tutaj nikt nie przejmuje się motywem jej działań, chodzi tylko o uzupełnienie tych głupich papierów, na których podstawie powstanie później policyjna statystyka, a Leilani stanie się tylko częścią liczby x, mówiącej o ilości zatrzymanych w Kanadzie pod wpływem narkotyków w 2023 roku. I chociaż w pełni sobie na to zasłużyła, to nadal było to przykre.
— Zabić? — gdyby nie to, że jej źrenice było poszerzone od działania narkotyku, zapewne teraz rozszerzyłyby się ze zdumienia — Ja wcale nie chcę umierać.
Oh, czyżby przypadkiem jakiś kwadrans temu nie myślała o tym w jaki sposób odbierze sobie życie? Skąd ta nagła zmiana zdania? Ano, z tego, że wraz z kolejnymi słowami policjant zdała sobie sprawę z tego, że choć jej sytuacja jest zła, to nie jest bez wyjścia. Jeszcze nie wszystko stracone. Jeszcze ma szansę na normalne życie. Po raz pierwszy od dawna (i nie mowa tu o momencie, w którym nauczyciel przyłapał ją z chłopakami w męskiej toalecie) w jej oczach można było dostrzec błysk nadziei.
— Zrobię wszystko, byle się od tego uwolnić. — odpowiedziała lekko się unosząc. Sprawiała wrażenie naprawdę zdeterminowanej. — Nieważne, że mieliby mnie zamknąć w jakimś ośrodku.
Opadła na krzesło. Pobyt w zamkniętym szpitalu psychiatrycznym nie robił jej większej różnicy, w końcu i tak jej reputacja w szkole mocno już ucierpiała. Nawet jeśli dyrekcja mocno dbała o to, by filmiki z trójką zatrzymanych nie poszły w świat, to uczniowie i tak przesyłali je między sobą. Pewnie już stworzono milion plotek na ich temat, w których byli już najgorszymi kryminalistami w drodze do poprawczaka. Odcięcie się od tych ludzi dobrze jej zrobi.
…ale nie odcięcie się od taty. Będzie musiała wymyślić dobre kłamstwo, żeby nie nabrał podejrzeń co do jej nieobecności. Oh, może mu wcisnąć, że jedzie na wymianę międzynarodową, a potem udawać, że nie ma zasięgu?
— Jasne. Po tym wszystkim i tak prześpię pierwsze półtora doby, a drugie będę dochodzić do siebie i to wcale nie jest przesada.
No a poza tym, chyba dostanie szlaban na wychodzenie z pokoju i Jonna będzie zostawiać jej jedzenie pod drzwiami. Dobrze, że ma chociaż własną łazienkę.
Sama deklaracja ze strony dziewczyny była olbrzymim krokiem naprzód. Jeśli miała w sobie wolę walki i przede wszystkim tą do życia, znaczyło to że nie wszystko było stracone. Nawet jeśli zapewne nie zdawała sobie sprawy jak ciężkie czasy ją czekały. Jej silna wola, która w tym momencie mogła zdawać się niezachwiana, miała przez sobą drogę przez istne piekło. Nie od dziś mówiło się, że nie było niczego gorszego niż walka z nałogiem, która na każdym kroku próbowała zmusić cię do porzucenia postanowienia i powrotu do tego, czego sobie odmawiałeś.
— To najważniejsze. Ja będę w ciebie wierzyć. Ale ważnym jest byś to ty uwierzyła w siebie. Jasne?
Twardy ton zdecydowanie potwierdzał, że mimo wszystko ta uprzejma kobieta siedząca przed nią, nie była byle ciepłą kluską, która będzie się nad nią wyłącznie rozczulać. Miała już za sobą wszystkie notatki, nie potrzebowała niczego więcej. A przynajmniej nie od dziewczyny.
— Jesteś wolna, Leilani. Wyjdź na zewnątrz i poczekaj na korytarzu na przyjazd swoich rodziców. Niestety nie puszczę was tak od razu, będę musiała jeszcze porozmawiać zarówno z jednym, jak i z drugim. To nie zajmie zbyt wiele czasu. Zmykaj.
Uwolniła ją od obowiązku siedzenia w miejscu krótkim machnięciem dłoni. Po tym geście pochyliła się nad komputerem stukając kilkakrotnie w klawiaturę, by ogarnąć wszelkie informacje w całość. W międzyczasie zrobiła sobie na kartce kilka notatek. W końcu i tak musiała się przygotować na kolejne dwa przesłuchania. Miała jedynie nadzieję, że rodzice Leilani nie okażą się przesadnie spanikowanymi, powodującymi burdy okazami.
zt. x2
W następnym poście daj na górze adnotację "3 dni później", rozegramy jeszcze szybkie przesłuchanie potwierdzające zeznania i jesteś wolna.
— To najważniejsze. Ja będę w ciebie wierzyć. Ale ważnym jest byś to ty uwierzyła w siebie. Jasne?
Twardy ton zdecydowanie potwierdzał, że mimo wszystko ta uprzejma kobieta siedząca przed nią, nie była byle ciepłą kluską, która będzie się nad nią wyłącznie rozczulać. Miała już za sobą wszystkie notatki, nie potrzebowała niczego więcej. A przynajmniej nie od dziewczyny.
— Jesteś wolna, Leilani. Wyjdź na zewnątrz i poczekaj na korytarzu na przyjazd swoich rodziców. Niestety nie puszczę was tak od razu, będę musiała jeszcze porozmawiać zarówno z jednym, jak i z drugim. To nie zajmie zbyt wiele czasu. Zmykaj.
Uwolniła ją od obowiązku siedzenia w miejscu krótkim machnięciem dłoni. Po tym geście pochyliła się nad komputerem stukając kilkakrotnie w klawiaturę, by ogarnąć wszelkie informacje w całość. W międzyczasie zrobiła sobie na kartce kilka notatek. W końcu i tak musiała się przygotować na kolejne dwa przesłuchania. Miała jedynie nadzieję, że rodzice Leilani nie okażą się przesadnie spanikowanymi, powodującymi burdy okazami.
zt. x2
W następnym poście daj na górze adnotację "3 dni później", rozegramy jeszcze szybkie przesłuchanie potwierdzające zeznania i jesteś wolna.
3 dni później
Trzy doby po pierwszym przesłuchaniu czuła się jeszcze gorzej. Gdy alkohol i narkotyki (szczególnie to drugie) przestały działać pojawiły się nieprzyjemne objawy zespołu abstynencyjnego, który u Leilani można było zaobserwować w postaci anhedonii. O ile słowa policjantki dodały jej otuchy w noc po balu, tak teraz nie była w stanie czuć nic poza przygnębieniem. Nie mówiąc już o jej drżących dłoniach. Dla kogoś z zewnątrz sprawiała wrażenie zwyczajnie zestresowanej; dla tych, którzy znali sprawę, była ćpunką na głodzie. Nic nadzwyczajnego, zapewne mieli mnóstwo takich przypadków.
Na komendę przyjechała z matką, która zdawała się przeżywać całą tę sytuację bardziej niż sama nastolatka, z kolei George Cigfran przeprowadzał „nagłą i poważną operację”, toteż nie mógł towarzyszyć żonie i córce w przesłuchaniu. Zresztą, powiedział już swoje i nie zamierzał nic dodawać. Oficjalnie nie wiedział, że młoda ćpa i nie zauważył u niej niczego niepokojącego, nigdy nie przyłapał jej naćpanej i nie widział u niej narkotyków. Matka dziewczyny zeznała to samo, płacząc, że gdyby miała pojęcie, co dzieje się z jej dzieckiem, nie dopuściłaby do czegoś takiego... Dobrali się idealni, podli kłamcy. Chociaż, jeśli chodziło o kobietę, to może rzeczywiście była zbyt pijana, by na cokolwiek zwrócić uwagę.
— Będzie dobrze, skarbie — szepnęła Jonna całując ją w czoło na korytarzu. Nie bardzo w to wierzyła, rodzice zawsze mówili takie rzeczy, nawet jeśli za chwilę miało się wejść na rozżarzone węgle. Chciała mieć to wszystko już sobą, by móc w pełni oddać się depresyjnemu nastrojowi. Przynajmniej stawiła się na przesłuchaniu trzeźwa.
Odsunęła się od matki ze zmęczeniem wymalowanym na twarzy i weszła do sali, której drzwi otworzył przed nią policjant, którego nie kojarzyła, po czym nakazał jej usiąść i czekać. Posłusznie wykonała polecenie zastanawiając się, czy będzie przesłuchiwała ją ta sama kobieta, co trzy dni temu. W końcu ona była już zorientowana w całej sytuacji, a Leilani nie uśmiechało się tłumaczyć wszystkiego od nowa komuś innemu.
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach