Anonymous
Gość
Gość
Rezydencja państwa Dark
Sro Lip 13, 2016 7:12 pm
First topic message reminder :


Rezydencja państwa Dark - Page 12 Domjpg_appnwxe

Pierwszym, co rzuca się w oczy, gdy patrzy się na ten dom, jest to, że brakuje mu przepychu, który bije od wielu tutejszych rezydencji. Wyróżnia się też staromodnym, angielskim stylem, który nie jest tak często spotykany w Kanadzie. O tę stylistykę zadbała głowa rodziny, chcąc wynagrodzić jakoś bliskim opuszczenie ojczyzny.
Budynek jest piętrowy, z poddaszem i sporą piwnicą. Wewnątrz również gustownie urządzony, ale pozbawiony niepotrzebnych nikomu, kosztownych elementów. Prowadzony wedle ideologii: "Mieć tyle, ile jest potrzebne i stawiać na jakość oraz użyteczność, a nie na modę i cenę".
O porządek w rezydencji dba zamieszkująca go gosposia. Jest ona jedynym tutejszym pracownikiem.

Anonymous
Gość
Gość
Re: Rezydencja państwa Dark
Czw Wrz 08, 2016 9:56 pm
Był gotów na wszystko - kolejne łzy Nat, wrzaski ze strony któregokolwiek z domowników zagradzających mu drogę ucieczki, a nawet na coś o czym pan Dark nawet nie pomyślał by mu zrobić. Jedynym na co nie był przygotowany Remi było nazwanie go "synem" przez tego obcego, przerażającego dorosłego i spokojne wytłumaczenie sytuacji w sposób nie budzący wątpliwości co do tego skąd James mógł posiąść taką wiedzę.
Vivs chyba wspominała coś, że jestem podobny do jej ojca czy coś takiego.
Na samo wspomnienie dziewczyny, przypominał sobie o jej obecności i jej zaciśniętych na jego kurtce palcach. Musiała bardzo nie chcieć żeby poszedł. Równie bardzo co on pragnął by go już nigdy nie puszczała... poza tą jedną chwilą, gdy naprawdę nie widział dla siebie innego wyjścia. Nie mogąc zdzierżyć spojrzenia mężczyzny, Rem odwrócił wzrok wysłuchując go w milczeniu. Coś w nim próbowało przekrzyczeć wyjaśnienia Jamesa Darka, jednak z każdą minutą słabło wraz z resztą organizmu przerośniętego dzieciaka.
To nagle tak samo się nie urwie - rzecz na pozór oczywista, a jednak Francuzowi udawało się odpędzać ją od siebie i skupiać na przyjemniejszej wizji doraźnej pomocy kolejnej działki.
Nie przeżyję tego... a już na pewno nie, jeśli będzie gorzej. Kurwa,tylko czy może być gorzej?
"Pójdziesz po więcej, a możesz być pewien, że za chwilę uderzy ze zdwojoną siłą."
- Ja jebie... - wyrwało mu się na głos. Zrezygnowany oparł się lekko o przytrzymującą go brunetkę. Czuł się jakby coś przegrał, czy to całe życie czy tylko ten argument.
I tak nie mam kasy ani siły by złowić jej więcej. Nawet nie mam co opchnąć... Domu też nie mam. Nic nie mam.
Odwrócił twarz i dopiero wtedy, gdy kątem oka dostrzegł ciemne loki, na nowo przypomniał sobie o milczącej obecności Natalie. Pomimo jej uścisku zdołał się odkręcić w jej stronę i przytulił do siebie, mrucząc jej na ucho tak cicho, iż prawie niesłyszalnie;
- Pomóż mi, Vivs... - schowawszy twarz w czerni jej włosów, dodał już w myślach;
Zostałaś mi tylko ty jedna...
Anonymous
Gość
Gość
Re: Rezydencja państwa Dark
Czw Wrz 08, 2016 10:40 pm
Dla odmiany zaskoczył ją teraz w pozytywny sposób. Dziewczyna zdołała się już nastawić na to, że do reszty ją oleje i pójdzie w swoją stronę. Jej mózg zaczął już nawet kalkulować, jak oddać mu jego rzeczy, kiedy sąd wyjdzie, bo z pewnością ich ze sobą nie zabierze, a ona nie zamierzała ich zatrzymywać. W ogóle, nie spodziewała się już niczego dobrego. Był dupkiem, który gdzieś miał jej zdanie, uczucia i w ogóle  całą jej osobę. Zdołał już to powtórzyć wiele razy, a nawet  wypomniał jej, że obiecała go do niczego nie zmuszać. Nie mogła go więc zmusić by jeszcze  bardziej się nie pogrążał. Puściła go zamiast kurczowo go przy sobie trzymać.
To było wręcz zaskakujące, że dla odmiany zdołał odpuścić i wyglądało na to, że była to już ostateczna decyzja - poddanie się tej próbie pomocy. Nie nastawiała się jednak na nic. Miała już zdecydowanie dość rozczarować i wolała się przed nimi chronić. Nie chciała się już więcej wykańczać psychicznie.
Ojciec  miał rację, najpierw myśl o sobie, a dopiero później o innych. W przeciwnym razie się wykończysz, a  oni i tak tego nie docenią. Ludzie to dranie.
Kiedy chłopak postanowił się do niej przytulić, początkowo nie wiedziała, co ma teraz zrobić, ale szybko zdecydowała się na objęcie go i lekkie poklepanie po plecach w ramach wsparcia. Później wychyliła się zza jego ramienia i bezgłośnie wyszeptała słowo: "Dziękuję" do swojego ojca. Wiedziała, że to dopiero początek ich problemów z resocjalizacją Remiego, ale wyglądało na to, że udało się im zrobić w tej sprawie jakiś postęp. Rudzielec wreszcie się przełamał, a James niejako zgodził się wziąć w tym wszystkim udział. Poza tym, nie zniósł tego wszystkiego aż tak źle. Jasne, Darkównie nawet  przez myśl nie przeszło, że obędzie się bez szczegółowych wyjaśnień i godzin zapewniania, że nic jej nie jest i nie pójdzie w ślady męskiej części rodziny. Mimo wszystko, trochę jej na sercu ulżyło.

Rozmowa Violet z ojcem:

Jak wyglądały kolejne dni? Dla Remiego z pewnością nie za dobrze. Dostał pokój, jedzenie i wszystko co potrzebne. Dla bezpieczeństwa nie zostawał na długo sam. W pobliżu zawsze ktoś się kręcił. Ba, nawet Nathana wrobiono w niańczenie go, bo chłopak wrócił. Zachwycony to on nie był, ale po dyskusji z ojcem się poddał.
A co z Natalie? U niej też było tak źle? I tak, i nie. Miała dość. Zwyczajnie dość tego wszystkiego. Już od dłuższego czasu jej cierpliwość do świata się wyczerpywała, aż tego jednego dnia do reszty się załamała. Musiała odpocząć. Początkowo planowała wyciągnąć Nathana na ich własną podróż po Europie. Brat przecież tyle razy się z nią przekomarzał, żeby się z nim zabrała, więc teraz nie mógłby odmówić. Niestety, skoro już rudy ćpun zgodził się na leczenie i to jej tutaj zaufał, to musiała (ugh. Ona zdecydowanie za dużo "musiała" i zaczynało ją to porządnie wnerwiać.) jakoś tam przy nim być. Jakoś tam, bo na pewno nie przez całą dobę. Na to nie miała siły. Były w końcu wakacje, a ona miała dość bycia siedzącą w zamknięciu kujonicą albo niańką dla nieodpowiedzialnego nastolatka. Nie, nie zamierzała dać się znowu w to wrobić. To było jej życie i ona zamierzała nim sterować. Jasne, brała pod uwagę otoczenie, ale już z całą pewnością się do niego na siłę nie dostosowywała.
Więc co robiła, jeśli nie zwiedzała świata z Nathanem? Właściwie, ich plany jedynie zmniejszyły skalę, bo i tak wyjeżdżali, tyle że do pobliskich miast. Znacznie częściej było jednak wychodzenie po prostu na miasto. Niby głupio to tak włóczyć się po klubach z bratem, ale jednak, kto jak kto, ale Nate trochę się na tym znał, a Natalie nie miała jeszcze odpowiednich znajomych. I tak oto w ciągu dwóch tygodni nastolatka zdołała poznać Vancouver od nieco innej strony i załapać kilka nowych znajomości. Całkiem nieźle biorąc pod uwagę, że w międzyczasie musiała jeszcze nadzorować gościa na odwyku.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Rezydencja państwa Dark
Pią Wrz 16, 2016 10:08 pm
To było piekło na ziemi i jeśli ostatnie dwa tygodnie nie zdołają na dłużej zniechęcić Remiego do twardych narkotyków, to już ni na tym świecie tego nie dokona.
Pomińmy ból, bo to dało się jakoś znieść. Jakby już i tak nie był do niego przyzwyczajony, to teraz nabrał dodatkowej odporności, kiedy musiał zmagać się z nim non stop i to na trzeźwo. Nudności i osłabienie zmieniły tego kochającego wolność i swobodę dzieciaka w chore zwierzę, które z wytęsknieniem spoglądało przez okno ilekroć zostawało same w tym obcym, nieswoim domu. Nie żeby miał wybór - własny kąt utracił jakiś czas temu...
Przez te około dwa tygodnie Thibault miał naprawdę wiele czasu na myślenie - więcej niż przez ostatnie kilka lat. Bez prochów, nawet tych słabych, jego mózg wreszcie zaczął jakoś pracować. Szkoda tylko, że wiązało się to z po większości bardzo przykrymi wspomnieniami, a przede wszystkim, z pogrążeniem się w poczuciu winy, które i na haju potrafiło się w nim przebijać. Im więcej czasu mijało, tym więcej jego organizm odzyskiwał sił, jednak zarazem tym gorzej nastolatkowi się spało i tym bardziej przygnębiony się zdawał. Podczas, gdy on wychodził na prostą, jego problemy znalazły wreszcie czas by go dogonić. Chociaż odzyskiwał zdrowy kolor skóry i nawet wróciły mu piegi, zaś sińce pod oczami widocznie zelżały, coś w nim przygasało, jakby nie potrafił wykrzesać w sobie woli walki i chęci do życia w tak spokojnym, normalnym otoczeniu. Nie musiał już szprycować się i oglądać co chwila za siebie by przetrwać kolejną godzinę, ale w zamian zalegał w łóżku czy pod ścianą i nawet nie próbował zajmować Natalie czy jej rodzinie więcej czasu niż to konieczne, i bez tego czując się tylko i wyłącznie jak problem. Wielokrotnie łapał się na żałosnym pragnieniu ucieczki, uwolnienia ich od siebie, a zarazem wyrwaniu z niekończącego, dobijającego przekonania, że wszystkim, nawet Natalie, byłoby o niebo lepiej bez niego. Wypady dziewczyny na miasto tylko utwierdzały go w tym przekonaniu, nie zamierzał jej jednak ani o tym informować, ani tym bardziej zatrzymywać przy sobie. I tak zrobiła dla niego więcej niż na to zasługiwał - w końcu, po tak długim czasie dotarło to do jego pustego, rudego łba.
Ona od początku była dla niego za dobra. Już wtedy, w tym parku, powinien zdać sobie z tego sprawę i nie mieszać się w jej życie, ale nie przypuszczał wtedy jak wiele może ich połączyć i jak bardzo to wszystko się pokomplikuje. Teraz, kolejnego wieczora, gdy został sam po kolacji pod czujnym okiem jednego z dorosłych, kiedy ta niegdyś zahukana kujonica korzystała wreszcie z życia i szlajała po mieście z bratem, Remi wyciągnął komórkę, która stanowiła jego jedyną rozrywkę odkąd przestał zwijać się z bólu przy kiblu i zaczął przeglądać na niej od dawna nie kasowane archiwum wiadomości. Ostatni raz przeszukiwał je w poszukiwaniu tej jedynej faktycznie istotnej. Pośród spamu i krótkich rozmów ze znajomymi czy dilerem, znalazł zdawkowe wiadomości od matki w których kazała mu wracać do domu, gdy nie zjawiał się w nim na czas. Gdyby wiedziała, że mieszka u Darków... Chociaż i tak pewnie się kiedyś dowie. Będzie wściekła i nie mógł jej za to winić, a nawet chciał by znowu się na niego wydarła, złapała za kołnierz i kazała iść do pokoju. Nie, nie było to wcale dla niego przyjemne, ale przynajmniej dobrze znane. Po pani Thibault wiedział czego się spodziewać... no, i tęsknił za nią, bo jak mógłby tego nie robić? Według niego nie robiła nic złego, a ponadto kochał ją i nawet jeśli czasem przesadzała, to była dla niego ważna i nie mógł znieść, nie na trzeźwo przynajmniej, że zupełnie zerwała z nim kontakt. Leżąc na brzuchu, zatopiony we własnych myślach, przesuwał palcem po klawiaturze komórki starając się znaleźć w sobie dostatecznie dużo odwagi. W końcu do działania popchnęła go najlepsza (i jedyna sprawdzona) motywacja w jego marnym życiu - poczucie winy.
Sam był sobie winien, że został bez domu. To on stracił zaufanie matki, on ją zmusił do takiej decyzji. Potem egoistycznie zwalił się na głowę lasce, która nawet nie była jego dziewczyną i nie robił nic, tylko raz po raz ją krzywdził, chociaż zawsze starała się mu pomóc. Dosyć tego dobrego, dosyć uciekania! Zacisnąwszy zęby, chłopak wybrał numer i rozpoczął rozmowę. Okazało się, że wystarczyło tylko wspomnieć u kogo znalazł schronienie...

Spakował się tak by być gotowym do wyjścia w każdej chwili. Nikogo nie uprzedził; Nat i jej brata dalej nie było, z jej ojcem nie miał odwagi się choćby witać, a pani domu nie bardzo wiedziałby co miałby niby powiedzieć, bo co ją to mogło obchodzić? Nie mylił się zresztą co do tego, że jego własna matka z pewnością zechce zamienić parę słów z którymś z domowników zanim go stąd odbierze, więc jak zwykle milczący siedział pod oknem w pokoju gościnnym, aż do czasu, gdy nie usłyszał parkującego pod budynkiem samochodu. Wyjrzał i upewniwszy się, że to pojazd na który czekał, zszedł na dół akurat w momencie w którym pani Thibault otwarto drzwi. Elegancko ubrana, wyraźnie poddenerwowana blondynka przywitała ciepło swojego szefa, przeprosiła za najście i już chciała zacząć wyjaśniać sytuację, gdy do dwójki rozmawiających dotarł Remi. Z walizką u boku nieśmiało minął pana Darka, nie patrząc mu w oczy podziękował "za wszystko" i nie czekając na matkę ruszył ku zaparkowanemu autu. To, że oboje nie chcieli pozostawać tu dłużej niż to było konieczne dało się wyczytać w samej mimice widocznie zeźlonej, choć starającej się to ukryć kobiety, oraz cichego jak mysz pod miotłą ex-narkomana. Jeśli nikt nie przytrzymał żadnego siłą w miejscu, szybko opuścili teren posiadłości Darków i tyle było ich widać.

[zt]
Anonymous
Gość
Gość
Re: Rezydencja państwa Dark
Sob Wrz 17, 2016 9:46 pm
Wraz z upływem czasu miała to wszystko coraz bardziej w dupie. Wszystko i wszystkich. Chciała tylko odhaczyć obowiązki, jakie narzucały jej kontakty z bliskimi jej ludźmi, a później móc skupić się na własnych sprawach. Powoli wracała do starego stanu rzeczy, a jednak coś było inaczej. Jej chęć zmieniania świata jakby przygasła. Miała zwyczajnie dość prób zbawiania ludzkości i pomagania na siłę, a jeszcze bardziej miała dość bliskich relacji. Nawet z rodzonym bratem mało ją tak naprawdę łączyło, więc z kim niby miało? Najbliższą znajomą miała obecnie ochotę zniszczyć psychicznie, a gościa, na którym jej zależało chciała tylko postawić na nogi i się nim więcej nie przejmować. Za dużo nerwów kosztowało ją pomaganie mu. Po co to właściwie robiła? Ach no tak. Zbyt uparcie dążyła do nierealnego celu, który sobie wyznaczyła. To takie typowe dla niej.
Bliskie relacje. Uczucia. Strata czasu i energii. Mam dość bawienia się w to wszystko. Pierdolone próby bycia normalną. Pierdolony cały świat. Mam być wariatką? Spoko, mogę nią być. Wariatką, psychopatką, zimną egoistką bez serca. Mam forsę, to będę z niej korzystała i gdzieś mam to, jak żyją inni. Niech sobie będą, kim chcą być. Nigdy więcej mieszania się w cudze sprawy. Choćbym i wiedziała, że idą się zabić. Mam to gdzieś. Ich decyzja. Pierdolić to.
O ile kiedyś starała się być idealna, tak teraz normy społeczne coraz mniej ją obchodziły. Liczyły się tylko jej własne cele, a nie altruizm, który był jej cholernym defektem odziedziczonym po matce.
"Przede wszystkim dbaj o siebie. Później możesz myśleć o innych, ale pamiętaj - oni nigdy nie będą myśleli o tobie."
Przez tę końcówkę wakacji sporo się nauczyła o nocnym życiu, ale jakoś specjalnie do niego nie przywykła. Umiała pić, wiedziała co może brać i skąd to załatwić. Poznała też kilka przydatnych trików na ominięcie prawa i załatwiła sobie lewe dokumenty. Ładnie jak na panią prefekt, prawda?
Można by powiedzieć, że trochę wydoroślała. Nie wierzyła już w żadne słuszne idee i do reszty pogodziła się ze złem tego świata. Skorupa, którą się otaczała, została odbudowana, a żałosna próba czucia czegokolwiek wykasowana z pamięci. Pozostała tylko informacja by nigdy więcej nie bawić się w normalność i bycie ludzkim.
Nie warto. To nie dla mnie. Muszę się tylko nauczyć udawać i dopasowywać do otoczenia. Byłam zbyt sztywna i to mnie ograniczało. Żadnych więcej ograniczeń. Chociażbym miała być potworem, będę dążyła do celu po trupach... Tylko jego trzeba ogarnąć. Co zaczęłam, to skończę. I zamknę wreszcie ten rozdział. On też powinien. Zrobi, co będzie chciał. Może nawet stoczyć się ponownie, jeśli taka jego wola. Nie jestem jakąś jego służką żeby zerkać na niego bez przerwy i robić wszystko za niego. W tym świecie trzeba myśleć o sobie, taka prawda. Przecież od zawsze chciałam wygrać to życie, więc co się stało, że nagle zaczęłam przejmować się kimś innym? Ehh. Branie kogoś pod swoje skrzydła to strata czasu i energii. Moja matka tak potrafi, ale ja nie. Ja mam lepsze rzeczy do roboty niż dokarmiać sierotki i fundować przymusowe leczenie ćpunom. Zero współczucia. Pieniądze mogę przekazać, bo tego nie odczuję, ale czasu i nerwów poświęcać nie zamierzam.
Z dnia na dzień trudniej jej było przy nim udawać, że wszystko jest z nią w porządku. Nie miała jeszcze wyrobionej odpowiedniej maski albo była po prostu zbyt zmęczona, żeby takową przywdziać. Nic więc dziwnego, że spędzała przy nim mniej czasu. Mogło mu się wydawać, że wtedy wychodziła, ale nie koniecznie tam było. Wychodziła nocami, ale to nie wyjaśniało, dlaczego znikała też wciągu dnia. Ach no tak, miała przecież tak wiele zajęć, które zaniedbała i które musiała nadrobić. Pozbyła się perfekcjonizmu w niektórych kwestiach, ale za to doszły nowe zainteresowania i chęć nawiązania odpowiednich znajomości. To wszystko zajmowało czas. Z resztą, ich czas też się już kończył. Chłopak fizycznie dochodził do siebie, a szkoła zbliżała się wielkimi krokami. Nie będzie już musiał u nich mieszkać i przeniesie się z powrotem do internatu. Z resztą, tak jak i ona. Ciekawe, czy ktoś zauważy różnicę. W końcu nie miała nikogo bliskiego, a dla tych dalszych zawsze była nieczułą perfekcjonistką, więc co za różnica? Nikogo nie obchodziła na tyle by ta subtelna (na zewnątrz) zmiana w charakterze została przez kogoś dostrzeżona.

Czy była w domu, kiedy po Remiego przyjechała matka? Oczywiście. Czy rudzielec był tego świadom? Nie wiadomo. Wiadomo za to, że był świadom przyjazdu matki zanim ta się zjawiła i nie raczył o tym nikogo poinformować. Po prostu spakował manatki i gdy tylko nadarzyła się okazja wyszedł. Bez podziękowania. Bez chociażby pożegnania. Czy miała mu to za złe? Nie. W końcu sama kiedyś powiedziała, ta pomoc była bezinteresowna. Nie był jej za nią nic winny.

[z/t]
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach