Anonymous
Knajpa "The Red Lion"
Gość
Knajpa "The Red Lion"
Pon Paź 26, 2015 6:07 pm
First topic message reminder :

PRACOWNICY
Zgłoś się do pracy!

Rebbeca Clement (NPC)
Właścicielka Knajpy
Winslow Drea (NPC)
Kucharz
Alan Duncan (NPC)
Kelner



Klimatyczne miejsce, w którym ciepła atmosfera oraz nastrojowa muzyka pozwala odpocząć od zgiełku dnia codziennego. Zazwyczaj pojawiają się  tu stali bywalcy, choć zaglądają tu też zbłąkani, ciekawi przechodnie skuszeni cichą muzyką i gwarem rozmów. Kilka stoliczków w "The Red Lion" ustawione jest również na zewnątrz co sprawia, że to absolutnie wyjątkowe miejsce, którym można cieszyć się również w ciepłe, upalne dni. Od wiosny do jesieni taras tonie w bujnej roślinności pełnej najróżniejszych kwiatów i ziół. Wieczorami lokal staje się miejscem, w którym goście chętnie spędzają czas przy muzyce na żywo (które co jakiś czas są tu organizowane), smakując najróżniejszych potraw i deserów.

Anonymous
Gość
Gość
Re: Knajpa "The Red Lion"
Pon Lis 07, 2016 4:32 pm
// Nie zamierzałem zwracać uwagi na kogokolwiek więcej niż Feniks.

Nicolai bardzo lubił towarzystwo brata. Oczywiście, że nie na zasadzie: przyjemnie spędza się nam czas razem. Spotykanie się z Ivanem dawało Nicolaiowi trzy podstawowe korzyści – możliwość rozmawiania w ojczystym, bardzo przez siebie lubianym języku, sposobność do wykorzystania naiwnego Ivana i niezliczone powody do szydzenia z niego.
Ale nie tym razem. Tego dnia jego plan był zupełnie inny, a jednocześnie znacznie bardziej ciekawy. Młody był dobrym wypychaczem czasu wolnego, jednak Feniks miał posłużyć nieco innym celom. Lepszym.
Jak to mówią? Brata nie zaliczy. Ale wszystkich jego partnerów, także tych jeszcze niezadeklarowanych w uczuciach i planach, mógł sobie przywłaszczyć. Wykorzystać. Zużyć. Porzucić. Ot, standardowy plan działania Rosjanina.
- Nie, nie – odezwał się, posyłając w kierunku kelnerki jeden z typowych dla siebie, szarmanckich uśmiechów. – Nie planowałem zabierać z nami Ivana – oświadczył, wracając uważnym spojrzeniem do Feniksa. W tej sytuacji obecność młodszego brata mogłaby nieco za bardzo namieszać, przeszkadzać.
- Nie chcę, aby ponownie zarywał przeze mnie pracę. A z tego, czego dowiedzieć się już zdążyłem, to czeka go dziś podwójna zmiana. Możemy ewentualnie podrzucić mu jakieś jedzenie do klubu – wyjaśnił, brzmiąc jak naprawdę dobry, troskliwy, starszy brat. Poniekąd właśnie tak było… Dbał o młodego. Zwłaszcza o to, żeby nikt nie zagościł w jego serduszku na zbyt długi moment. Miłość i emocje są kłopotliwe, wolał rozwiązać ten problem za Ivana. I to jeszcze zanim problem powstał!
- Nie daj się prosić. Po wszystkim obiecuję odstawić cię do domu – powiedział, przechylając lekko głowę w bok. – Ale BigQueer odpada! Strasznie natrętni podrywacze tam chodzą… Wolałbym coś z większą klasą – dodał, wsuwając dłonie do kieszeni skórzanej kurtki. BigQ z Ivanem na karku? Nie.
Feniks
Feniks
Fresh Blood Lost in the City
Re: Knajpa "The Red Lion"
Pon Lis 07, 2016 11:24 pm
Właśnie takiej odpowiedzi się spodziewał. Oczywistym było dla niego to, że Nicolai nawet przez chwilę nie uwzględniał w swych planach własnego brata, ponieważ chciał zrobić mu na przekór, coś mu udowodnić lub zwyczajnie z niego zakpić w jakiś wymyślny sposób. Feniks był świadom tego, że stał się przedmiotem dziwnej gry pomiędzy braćmi, a dowód na prawdziwość tej tezy znajdował się dokładnie przed nim. Dostrzegał zainteresowanie Nicolaia skierowane w jego stronę, ale ta skumulowana na jego osobie uwaga nijak mu nie schlebiała, za to mocno go wkurwiała. Nie chciał pchać się między dwóch zdecydowanie większych od niego mężczyzn, bo to na kilometr śmierdziało kłopotami. W tym przypadku dochodziło jeszcze do koligacji rodzinnych, która przybierała postać rywalizacji pomiędzy rodzeństwem. Miał może zostać pieprzoną maskotką dla zwycięzcy? Niedoczekanie!
Racjonalna argumentacja dla niezaproszenia Ivana przemówiła do rudzielca, jednak wciąż pozostawał nieufny, bo trudno mu było uwierzyć w nagłą troskę starszego brata, kiedy miał okazję na własne oczy zobaczyć, jak ten zwraca się do młodego. Ale może takie zachowanie było dla nich naturalne? Granstrom nigdy nie miał rodzeństwa, nie był więc do końca pewien, jak powinni zachowywać się wobec siebie dwaj bracia. Poza tym, to już duzi chłopcy, więc mogą być dla siebie dupkami, jeśli tak im się podoba.
Idziemy do normalnego baru, stawiasz mi jedno dobre piwo, nie jakieś tanie siki, a potem odstawiasz mnie do domu.
Te warunki nie były poddawane negocjacji, zwłaszcza, że rudy zdążył tuż po wysunięciu żądań zniknąć w kuchni. Skoro nie miał zbytnio możliwości pozbycia się drania, musiał zgodzić się na spotkanie. Nie zamierzał jednak pozostać bierny, przynajmniej starał się zyskać jakąś kontrolę nad sytuacją, choć od początku czuł się na przegranej pozycji. Rosjanin już miał nakreślone własne plany co do tego wieczoru. BigQueer byłoby dobrym wyborem na wspólne wypicie piwa, gdyby charakter lokalu był nieco inny. Ivan mógłby mieć zza baru oko na brata i odstraszać tych mniej natrętnych podrywaczy, jednak mogliby znaleźć się tacy nadgorliwcy, których nie przeraziłoby nawet mordercze spojrzenie groźnego barmana. Zatem jeden z nich wolał unikać obecnego tam barmana, drugi wolał nie wchodzić między samych przedstawicieli mniejszości seksualnej.
Koniec zmiany nadszedł szybciej niż tego sobie życzył. Ociągał się w szatni, ubrania zmieniając wręcz w ślimaczym tempie. W końcu był gotowy do wyjścia, lecz wciąż stał przed szafką, grzebiąc w niej bez większego celu. Zatrzasnął drzwiczki i w końcu wyszedł do eleganckiej części lokalu, aby przystanąć w końcu obok swojego znajomego po drugiej stronie lady.
Możemy już iść.
Energicznym krokiem skierował się do wyjścia, następnie zgrabnie umknął z lokalu. Trafi do przyzwoitego baru ze względnie przyzwoitym towarzyszem i wypije na jego koszt dobre piwo. Tak musi być, innej opcji nawet nie bierze pod uwagę.

[z/t] x 2
Catherine Fitzroy
Catherine Fitzroy
Fresh Blood Lost in the City
Re: Knajpa "The Red Lion"
Sro Lis 09, 2016 11:47 am
Był to bardzo przyjemny wieczór i cieszyła się, że zdecydowała się porzucić malowanie obrazu na rzecz spotkania z Fabianem. Mogłaby ze spokojem ducha nawet powiedzieć, że z chęcią częściej by to robiła, a było to już naprawdę coś, gdy można było konkurować z tymi chwilami, w których oddawała się w pełni swojej twórczości. Konkurować, a nawet wygrywać, jak udało się biologowi dzisiaj.
Odwróciła wzrok od oczu kolegi, ponieważ dłuższy kontakt z nimi, zawsze sprawiał, że potrafiła palnąć coś zupełnie nieprzemyślanego, co ślina na język jej przyniosła, dzięki temu mogła spojrzeć w kierunku baru i kuchni, w której zniknął kelner.
Parsknęła krótko, kręcąc głową w rozbawieniu.
- "Będzie musiał"? To brzmi baardzo przekonująco. - rzuciła, znów całkowicie poświęcając swoją uwagę nauczycielowi. Odgarnęła za ucho kilka dłuższych kosmyków grzywki, dając sobie chwilę do namysłu nad możliwą odpowiedzią. A właściwie kogo ona próbowała oszukać. Oczywiście, że chciała jechać z nimi do Grecji, nawet jeśli miała kilka dobrych argumentów przeciw temu pomysłowi.
- Myślę, że to.. - Nie dane było jej dokończyć tego zdania, w którym oznajmić mu chciała, że się zgadza, gdy niespodziewanie do knajpki wpadł ktoś, kto na wejściu narobił sporego rabanu. Obracając głowę w kierunku drzwi, dostrzegła, że nie był to przypadkowy przechodzień, ale matematyk, który podobnie jak oni, uczył w tej samej szkole. Szczerze powiedziawszy, nigdy nie sądziła, że przyjdzie jej zobaczyć takie oblicze Aidena, który zawsze pozostawał poważny i czasami nawet przerażający, dla niej samej, w tym wewnętrznym spokoju. Tymczasem był całkowicie pijany. Spojrzała na Fabiana, który wyglądał na równie zaskoczonego, co i Cath. Tylko że u niego dodatkowo pojawiła się jeszcze złość. Pytanie w tym momencie, dlaczego Striker, wydziera się w jego kierunku, wydawało jej się nie na miejscu. Zresztą dosłownie chwilę później biolog wstał i wyprowadził pijanego mężczyznę na zewnątrz, zabierając jej tym samym możliwość dowiedzenia się czegokolwiek. Uśmiechnęła się przepraszająco do wszystkich gości, którym trafiło się darmowe przedstawienie. Po chwili wszystko wróciło do normy i każdy zajął się swoim własnym stolikiem. Obróciła się do okna, za którym to Fabian z kolei teraz wydzierał się na Aidena.
Wytrzymała na swoim miejscu raptem kilka minut. Wstała od stolika, pozostawiając przy nim wszystkie ich rzeczy i ruszyła do drzwi. Wyszła na zewnątrz, kierując się ku Fabianowi.
- Wszystko w porządku? - zapytała, przystając obok. Spoglądała to na jednego, to na drugiego mężczyznę z pewnym zawahaniem się. Wiedziała, że ich stosunki obecnie są skomplikowane, ale nie wiedziała do jakiego stopnia.
- Może będzie bezpieczniej, jeśli zawieziesz go do domu? - zaproponowała, bo jakoś jazda taksówką nie wydawała jej się dobrym pomysłem w obecnym stanie jednego z nauczycieli.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Knajpa "The Red Lion"
Czw Lis 10, 2016 2:00 am
Kiedy pojawiały się problemy, a on nie wiedział co z nimi zrobić, to robił to w czym był dobry - poświęcał się pracy. Z typową więc dla siebie skrupulatnością przez ostatnie pół roku siał pogrom i terror, a wszystko po to by nie myśleć o narastającej beznadziejności i poczuciu winy. Nie potrzebnie naiwnie wierzył, że Lehrman wyciągnie pierwszy rękę na znak zgody, lecz gdy zrozumiał, że tym razem to nie nastąpi minęło już zbyt wiele czasu i z zaskoczeniem zrozumiał, że sam zrobić tego teraz nie jet w stanie...
Nastał koniec roku szkolnego i już nie mógł poświęcać się pracy. Z nadmiaru czasu zaczynał myśleć. Zaczynał pić. Zapędził się w ślepą uliczkę. Nic się nie poprawiło, a on już był gotowy stwierdzić, że tak już zostanie. Trudno - powtarzał sobie beztrosko wzruszając ramionami i wydobywając z siebie rechot by zaraz zalać swe usta czymś mocniejszym. Takie prymitywne, a takie efektywne. Wielkie problemy topniały wprost proporcjonalnie do malejącej świadomości ich wagi, a wszystko za sprawą promili. Stan upojenia powinien się nazywać stanem uwolnienia. Dusza zrzucała wówczas krępujące ją okowy nieprzyjemnej rzeczywistości. Ciało robiło się lekkie, myśli tak barbarzyńsko bez pomyślunku się uwalniały przez usta. Nic dziwnego zatem, że Aiden tak bardzo beztrosko wleciał do baru i powiedział co powiedział. Co miał na celu? Co miał w głowie? Kompletne nic, zero. Poczuł jednak przyjemny przypływ satysfakcji gdy Fabian zwrócił na niego uwagę. Zaśmiał się w głos.
- Żebyś widział swoją minę...Hej ty, masz może aparat, ja to muszę mieć - oczy mu się pijacko zaświeciły w kierunku kelnera wobec którego ustosunkowywał prośbę, lecz ten zmieszany nic nie odpowiedział i najwyraźniej nie miał zamiaru niczego fotografować. Aiden prychnął wyniośle. Nic nie rozumiał. Matematyk niechętnie sięgnął do kieszeni spodni by wyciągnąć komórkę, lecz nim te jego śmiesznie poruszające się palce sforsowały blokadę Fabian już go holował do wyjścia.
- NO POPATRZ NAGLE NIE JESTEM TAKI NIEWIDZIALNY - zawtórował wesoło w akompaniamencie śmiechu wypominając to, że unikał go na korytarzach. Co z tego, ze Striker sam to zapoczątkował. Że sam unikał Fabiana jak ognia. Co z tego, że to Fabian był tą poszkodowaną stroną! Hej, przecież łatwiej szło posłuchać tego co szeptały promile. Nie mogły się przecież mylić!
- Och tato... - wywrócił teatralnie oczami, szczerząc się jak niepopierdoleniec do łyżki. Zachwiał się gdy w równie teatralny geście machnął niewinnie ręką, a potem nachylił się konspiracyjnie ku przyjacielowi, racząc go aromatami kilkudniowej, nieprzerwanej libacji - ...zazdrościsz? - Brwi mu zafalowały zaczepnie, a oczy pijacko się zaśmiały. Nie trwało to długo - jego usta wykrzywiły się w smutną podkówkę na kolejne słowa. Pewnie by go zabolało, że Fabian próbuje go spławić, lecz był tak pięknie spruty, że chyba tego nawet nie odnotował.
- Nie będę wpierdalał się w żadną pierdoloną taksówkę - stwierdził gniewnie, mlasnął i brakowało jeszcze by tupnął nogą, lecz zamiast tego nagle zarzucił Fabianowi jedno ramie na bark - Idziemy przecierać szlak. Wiem gdzie podają dobrym burbonem - zaproponował, sugerując mimiką twarzy, że będzie zadowolony. Zupełnie jakby nie słyszał, że Lerhmann go błaga o zniknięcie.
- A to kto...aaa...Ta naiwna o machania pędzlem - poznał Cath i poczuł nieprzyjemny, ostrzegawczy jęk poniewierającej się świadomości. Nie chciał by ktokolwiek wiedział o TEJ części jego. Tylko co z tego? W tym momencie kompletnie o tym nie pamiętał - Co za zbieg okoliczności. Mówię ci Lerhmann dogadalibyście się. Uczenie tych kapryśnych gówien też jej sprawia przyjemność. Założę się, że te by karała ucznia, który jako jedyny nie uciekł z lekcji, mylę się panno Fitzroy? - zaśmiał się, jakby powiedział jakiś bardzo śmieszny żart, dopiero po chwili orientując się, że faktycznie się dogadują - nawet już, teraz! Byli na randce. Adrien zrobił minę odkrywcy - Oooooooo...nie mówcie mi! Ha! A jednak! Nie wierze, Boże Drogi...wy tak serio? Lerhmann uczył cie już biologi? - ostatnie pytanie skierował do Cath mając na twarzy uśmiech mogący uchodzić za co najmniej wulgarny, bo właśnie o taką naukę biologii mu chodziło.
Riley Wolfhound Grimshaw
Riley Wolfhound Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
Re: Knajpa "The Red Lion"
Nie Lis 20, 2016 3:02 pm
Zerknął na niego kontrolnie, zupełnie jakby chciał się upewnić czy ten go nie okłamał. Nie obserwował jego potyczki zbyt uważnie z tego prostego względu, że skończyłoby się to niezłym obiciem mordy samego Rileya przez blondyna, który i tak dał radę zostawić po sobie ślad. Skoro jednak jego przyjaciel twierdził, że nic mu nie jest, a raczej nie jest to stan, którym należy się przejmować, doskonale wiedział że nie należy ingerować w jego sferę prywatną. Z tych samych powodów, dla których sam przy zbytniej nadopiekuńczości potrafił zareagować jedynie irytacją przemieszaną ze zrezygnowaniem i chęcią obicia twarzy danej osobie. Podrapał się po tyle głowy, który całe szczęście u niego pozostał nienaruszony i ziewnął krótko, nie patrząc już póki co więcej w jego stronę. Zamiast tego, przesunął wzrokiem po jakiejś mijającej ich blondynce, od góry do dołu, nie odpowiadając na jej zmieszany uśmiech, gdy wyraźnie zauważyła zainteresowanie. Była to zaledwie dwusekundowa interakcja, która nie miała w sobie żadnej przyszłości, choćby ze względu na fakt, że miał już w tym momencie towarzystwo.
Zawroty głowy w końcu minęły całkowicie, pozwalając mu na przywrócenie nonszalanckiego chodu. Jednocześnie wiązały się one z ponownym pojawieniem się Wilka, który niesamowicie powoli zaczął się formować obok jego lewej nogi, początkowo wyrzucając do przodu wyłącznie cienistą łapę, do której dość szybko dołączył paskudny pysk, idealnie odzwierciedlający jego charakter.
Cóż za urocza randka we dwoje.
Zawarczał pod nosem pogardliwie, nie doczekując się żadnej odpowiedzi. Kiwnął głową w odpowiedzi na knajpę, zdecydowanie nie mając nic przeciwko, jednocześnie wyciągając z kieszeni telefon. Zapatrzył się na jego ekran z wyraźnym zawahaniem.
Nim zdążył podjąć decyzję, znaleźli się na miejscu. Wszedł do środka, nie zdejmując kaptura z głowy, mimo dość przyganiającego, choć zaciekawionego wzroku kelnerki.
Dla ilu osób?
Dwóch — odpowiedział krótko, zerkając na Jaya, by upewnić się, że nie zamierza nagle spierdolić i zostawić go samego. Całe szczęście nic na to nie wskazywało. Podążył więc za dziewczyną, by usiąść spokojnie na kanapie i odchylić się do tyłu, wpatrując z westchnięciem w sufit. Wilk wskoczył na siedzenie obok niego i potarł łbem o bok jego szyi.
Zostawiliście kumpla na pastwę losu, po raz drugi. A teraz siedzicie sobie jakby nigdy nic w knajpie. Jestem z ciebie dumny, złoty chłopcze.
Skrzywił się nieznacznie i potarł gardło, tym samym odsuwając pysk cienia w bok. Sięgnął ponownie po telefon, rzucając spojrzenie Jayowi.
Napiszę do Chestera — poinformował go krótko, mimo że podobna informacja nie była mu potrzebna do szczęścia. Była to jednak czysta formalność, której miał w zwyczaju przestrzegać — Jeśli znasz jakieś tutejsze szczególnie dobre dania, chętnie zdam się na twoją opinię.
Ryan Jay Grimshaw
Ryan Jay Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
Re: Knajpa "The Red Lion"
Nie Lis 20, 2016 10:11 pm
Ciepło wewnątrz lokalu, które uderzyło go tuż po wejściu do środka, zmusiło ciemnowłosego do natychmiastowego rozpięcia kurtki, którą miał na sobie. Dość zdawkowo omiótł wzrokiem lokal, który pozostał dokładnie takim, jakim go zapamiętał, a przez całe swoje życie był tu może z dwa razy – zbyt mało, by zostać zapamiętanym przez obsługę, która od czasu do czasu zagadywała klientów w sposób, który świadczył o tym, że znali się już od jakiegoś czasu. Powitał kelnerkę skinieniem głowy, pozostawiając Winchesterowi wszelkie formalności dotyczące stołu, przy którym mieli usiąść, bo tylko z jego powodu się tu znaleźli, choć nie dało się ukryć, że odkąd tylko się tu znaleźli, Grimshaw nie myślał o niczym innym, jak tylko o gorącej kawie, która przynajmniej na chwilę postawiłaby go na nogi i pozwoliła zapomnieć o tym, że ostatnimi czasy nie spał najlepiej, a dzisiejszy nadmiar wrażeń skutecznie pożarł resztki jego energii.
W drodze do stolika, zsunął kurtkę z ramion, by już na miejscu przerzucić ją niedbale o  oparcie dostawionego do stołu krzesła. Sam jednak zajął miejsce na dużo wygodniejszej kanapie, sięgając po pozostawione na blacie menu, które z automatu przewertował na jedną z ostatnich stron, gdzie zazwyczaj znajdowały się napoje różnej maści.
„Napiszę do Chestera.”
Jasne. Miejmy nadzieję, że zdążył zwiać i nikt nie zaciągnął go na przesłuchanie ― rzucił, choć dało się zauważyć, że o wiele bardziej skupiał się na przesuwaniu wzrokiem po kolejnych pozycjach na liście niż na odpowiedzi. Możliwe, że gdyby właśnie dotarły do nich złe wieści, nawet nie przywiązałby do nich większej uwagi, choć dzięki Heachthinghearnowi ich dzisiejsze problemy mogły się jeszcze nie skończyć.
Osunął się wygodniej na fotelu, opierając dolny brzeg karty dań o swój brzuch i cofnął się o parę kartek do tyłu, gdy został poproszony o radę. Zamiast jednak mu jej udzielić, wyciągnął rękę, kładąc mnu tuż przed nim. Tytuł działu, na którym zostawił otwarty spis głosił: „Dania główne”, a propozycji tam nie brakowało.
Jadłem tu tylko raz, ale ten stek, który przyrządzili nie był najgorszy. ― Jak można było się spodziewać, jego opinia nie była zbyt entuzjastyczna, choć coś co było „nie najgorsze” w jego uznaniu zasługiwało na mocną czwórkę. ― Jak na taką cenę, porcja jest duża ― zamilkł na chwilę i przyjrzał mu się uważniej. ― Połowa porcji w zupełności ci wystarczy ― dodał mrukliwie, znając jego ulotny apetyt. ― Swoją drogą powinieneś przemyć twarz.
Raz jeszcze sięgnął za głowę i przesunął palcami po miejscu, w które oberwał najmocniej. Uczucie temu towarzyszące nadal go drażniło, ale czuł już znaczną poprawę. Podciągnąwszy rękawy bluzy do łokci, oparł przedramiona o blat i  zwrócił wzrok w stronę okna, za którym przewijali się ludzie, którzy o tej porze najpewniej wracali już do swoich domów.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Knajpa "The Red Lion"
Sro Lis 23, 2016 11:08 am
Fabian również nie narzekał na przyjemny wieczór, do momentu aż na scenę zjawił się nikt inny jak Aiden. Przyjemnie było z kimś wyjść, nawiązać nowe relacje z nadzieją, że będzie z tego coś więcej niż zwykła przyjaźń. Tymczasem przyjaciel, o ile może go tak jeszcze nazwać, spierdolił mu cały wieczór, zjawiając się w tym miejscu. Nie dość, że jak zwykle zachowywał się opryskliwie, nie znał granic zdrowego rozsądku oraz w dużej mierze brakowało mu taktu, to jeszcze śmiał wyzywać Fabiana od konfidentów i wiele innych przy Cath. Po prostu poezja.
Dlatego musiał wymyślić taktowny odwrót, aby dziewczyna nie patrzyła na to wszystko, choć z pewnością i tak całą sprzeczkę widziała zza okna knajpy. Nie sądził, że sprawy potoczą się w tak nieciekawym kierunku. Po raz kolejny górą brały emocje, nie myśląc o zdrowym rozsądku czy opanowaniu. Rzadko kiedy zdarzało się, że Fabian wyprowadzał siebie z równowagi. Jednak matematykowi udało się to zrobić już dwa razy w przeciągu tego roku. Jeszcze jeden raz, a będzie mógł zasługiwać na medal z kartofla.
Czuł się zażenowany tym wszystkim. Nie wiedział tak naprawdę, jak powinien zareagować. Co prawda mieli skłócone ze sobą relacje, czuł narastającą go złość, niemniej to wciąż Aiden. Pijany, który potrzebował teraz tej pomocy. Głos rozsądku krzyczał, aby zachować się jak na prawdziwego przyjaciela przystało, ucierając mu w ten sposób nosa, nawet jeśli następnego dnia nie podziękuje za nic, co dla niego zrobił. Z drugiej strony miał go serdecznie dość i z miłą chęcią chciał odegrać się na przyjacielu w potrzebie. On musiał sobie sam radzić z problemem, który u niego powstał i nadal on jest. Czemu zatem miał pomagać mu, skoro nie mógł oczekiwać tego samego po nim?
- Boże, Aiden, daj już spokój - odparł wyraźnie zniechęcony jego beznadziejnymi tekstami. Kiedyś może by go to uśmiało, dzisiaj nie miał na to ochoty. Oschłość jaką teraz darzył nauczyciela była mocno zauważalna do tego stopnia, że nawet nie chciał mieć z nim jakiegokolwiek kontaktu fizycznego. Wykrzywił nos, czując silną woń alkoholu. Zdecydowanie tym razem przesadził.
- Nie, nie zazdroszczę. Jest mi Ciebie po prostu żal - stwierdził sucho, jakby z przekąsem, puszczając jego ramienia, kiedy był pewien, że nie wróci już do środka robiąc zadymę. W końcu Fabiana już tam nie było, więc nie miał po co. Kątem oka zerkał za siebie, obserwując, czy Cath dawno temu już sobie poszła, a może cierpliwie czekała aż Lerhmann rozwiążę ten głupi problem. Nie widział jej w knajpie, co dało mu jasno do zrozumienia, że się zebrała. Westchnął głęboko. Zaraz jednak usłyszał jej delikatny głos rozsądku, dzięki czemu mu nieco ulżyło na sercu.
Czując bliskość Aidena, gwałtownie się odsunął, zrzucając ze swojego ramienia jego rękę. Po raz kolejny westchnął głęboko, obserwując ruchy i gesty pijanego mężczyzny.
- Nie, Cath dobrze mówi. Zabieram Cię do domu - odparł i już był skłonny zabrać go do swojego samochodu, gdyby nie ta głupia wiązanka, którą lepiej było jakby nie mówił. W jednej chwili Fabian podciągnął rękaw koszuli - Dość tego. Jesteś nieprawdopodobny, wiesz? Masz czelność zjawiać się tu jakby nigdy nic, zachowywać się tak prymitywnie i bezczelnie i szarpać moją anielską cierpliwość. Mam po dziurki w nosie Twoje zachowanie, Twoje pijaństwo i Twój brak zrozumienia. Jesteś wkurwiający do tego stopnia, że czasem zastanawiam się, czy dobrze zrobiłem, wybierając sobie Ciebie za przyjaciela. Żałuję, że kiedykolwiek się poznaliśmy, a teraz znikaj mi z oczu zanim zrobię coś, czego będziesz żałować - odparł gniewnie, surowo, mając gdzieś, co sobie pomyśli Cath oraz jak się teraz poczuje Aiden. On i tak nie kontaktował, więc bezcelowo było mówić mu to teraz. W końcu alkohol w pełni zapanował nad jego ciałem i umysłem, więc zrozumiałe będzie to, kiedy to wszystko obróci w prymitywny, nieśmieszny żarcik. Tylko na to czekał.
Catherine Fitzroy
Catherine Fitzroy
Fresh Blood Lost in the City
Re: Knajpa "The Red Lion"
Sro Lis 23, 2016 3:41 pm
Sytuacja się zaogniała. A atmosfera stawała coraz bardziej napięta. Obaj nie przebierali w słowach, poleciały nawet bluzgi. W dodatku znajdowali się na chodniku przy ruchliwej ulicy. To nie mogło przynieść nic dobrego i lepiej było wszystko załagodzić niż jeszcze pogarszać. Na swoje nieszczęście, zdaje się, że zrobiła właśnie tę drugą rzecz.
Skrzywiła się nieznacznie, słysząc, że mieliby razem z Fabianem pójść pić. Nie, żeby biolog był skoro do przystania na propozycję matematyka. W zasadzie w ciągu tych kilkunastu minut miała okazję zobaczyć więcej niż podczas przepracowanego roku szkolnego. Nowa odsłona Stikera. Jednorazowa, czy może to już nałóg? Nie mogła tego powiedzieć, bo nauczyciel zawsze przychodził do pracy trzeźwy. Choć sam ten pomysł dawał jej wiele do myślenia. Był jeszcze Fabian, którego tak wzburzonego również nie widziała. Okazuje się, że tak naprawdę niewiele wiedziała o ludziach, z którymi pracowała, bądź jak w przypadku biologa, przyjaźniła się.
Uśmiechnęła się smutno, gdy określił ją naiwną. Jeśli ktoś mógł znaleźć pozytyw w tej sytuacji, to Cath, ponieważ za plus wzięła, że Aiden w ogóle ją skojarzył, więc może procenty jeszcze tak całkowicie nie przeżarły mu mózgu. Chociaż wyglądało, jakby niewiele mu brakowało.
Pokręciła głową, zdając sobie sprawę, że została wciągnięta w rozmowę.
- Myli się pan, panie Stiker. Ale to akurat nie jest ważne i to nie najlepszy moment na dyskusję o metodach wychowawczych, nie uważa pan? - przekręciła głowę lekko w lewą stronę, przypatrując się szarymi tęczówkami postaci Aidena zawieszonego na ramieniu Fabiana. Choć trwało to krótko.
Rozdziawiła usta w pierwszym zaskoczeniu, które ją ogarnęło po bezczelnym komentarzu matematyka. Przez chwilę naprawdę nie wiedziała, co mogłaby mu odpowiedzieć. Zamiast tego jej twarz cała spurpurowiała, a kobieta zrobiła krok do tyłu. Spojrzała na drzwi knajpy i już zamierzała wrócić do środka pozostawiając rozwiązanie problemu Lerhmannowi, gdy zauważyła, jak podciąga rękaw koszuli. Jeszcze tego brakowało, by się tutaj pobili. Momentalnie w przypływie paniki, znalazła się pomiędzy dwójką mężczyzn. Jedną dłoń oparła na piersi Fabiana.
- Hej, hej, hej. Nie rób niczego głupiego, proszę. Nie daj się sprowokować. To Twój przyjaciel. - Rozumiała, że to wszystko emocje i jeszcze chwila, a wszystko może pizgnąć. I choć w przypadku Aidena nie mogła zrobić nic, by zapobiec temu, by na następy dzień nie żałował swoich działań, to chociażby mogła spróbować zaoszczędzić tego dylematu przyjacielowi.
- Pójdę po nasze rzeczy. Błagam, nie pozabijajcie się w tym czasie! - spojrzała na Strikera, a potem na Fabiana i to na nim zawiesiła na dłużej proszące spojrzenie. Opuściła rękę i szybkim krokiem wróciła do knajpy. Na ich stoliku stały danie, które zamówili. Musiały zostać niedawno podane, ponieważ wciąż jeszcze unosiła się na nimi ciepła para. Szkoda, że niedane im było ich spróbować, a zapachy bardzo do tego kusiły. Nie tracąc czasu, zabrała marynarkę mężczyzny, swój sweter i torebkę, a także nie zapomniała o podarowanej róży. Wyjęła z portfela banknot o odpowiednio wyższym nominale, by zrekompensować obsłudze, to małe przedstawienie. Zostawiła pieniądze na stoliku i wyszła z powrotem na zewnątrz, podając Fabianowi jego marynarkę, z nikłym uśmiechem.
Dla bezpieczeństwa powinni byli zabrać się stąd jak najszybciej i odstawić gdzieś Aidena, gdzie będzie mógł wytrzeźwieć.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Knajpa "The Red Lion"
Sro Lis 23, 2016 10:20 pm
Może i by dał, gdyby widział coś złego w tym co robił, gdyby docierała do niego niechęć, którą w tym momencie Fabian go obdarowywał - lecz nic takiego się nie działo. Jakaś niewidzialna moc alkoholu sprawiała, że do matematyka docierało to co chciał by docierało, a cała reszta była nieistotna.
- Żal...? Tobie...? Mnie...? - Każde słowo powtarzał z wyraźnie rosnącym rozbawieniem, pokazując palcem to na biologa, to na siebie by ostatecznie wybuchnąć gromkim śmiechem. Potem zamilknął i skrzywił się z odrazą - pieprz się ze swoim jebanym współczuciem. Żal...? Bo kurwa co? Co takiego robię że ci mnie kurwa żal?! Bo jestem kaleką? Myślisz, że o to się kurwa prosiłem?! - Z każdym słowem narastała w nim pretensjonalność i agresja. Wyzuty. Jak mógł nie zareagować złością, nawet jeśli doskonale wiedział, że w ty momencie trochę naciągał fakty? Był pijany. I faktycznie był kaleką. Słysząc, że komuś jest go żal jego upojony umysł nie mógł nie połączyć tych dwóch faktów, tym bardziej, że do tej pory nie był wstanie się pogodzić ze swoją ułomnością. Już nie miał zamiaru nigdzie iść z Fabianem. Bardzo dobrze. Idiota, debil, będący taki jak wszyscy. I proszę bardzo - zadający się z panną Fitzroy, która również była człowiekiem tego typu. Mylił się? Oczywiście, że nie.
- Zadufaną w sobie, zaprogramowaną idiotką - tym jesteś, jesteście - machnął rękami na boki otaczając zasięgiem Fabiana i kilku przypadkowych przechodniów. Zwracał się teraz do ogółu, do tego całego pieprzonego Świata - Zawsze wiecie lepiej choć nie widzicie nic, bo kurwa nie chcecie. Żyjcie w swojej bańce wstańce dokonując osądów na podstawie swoich bydlęcych zachowań. Bo przecież skoro wy nie robiliście nic złego...to przecież jak można powiedzieć, że ktoś powtarzający wasz schemat robi coś złego ale wiecie co...? - Nachylił się - Jesteście znojem tego świata i szerzycie zarazę - zarazę na którą on był odporny i z tego powodu tak cierpiał. W to wierzył. Kiedy więc Fabian szarpnął nim, ten początkowo został zaskoczony, lecz po chwili z satysfakcją poszerzył swój leniwy, pijacki uśmiech - To był twój wybór. Żałosnym to jest to, że masz pretensje do mnie bo nie zachowuję się tak, jakbyś sobie tego oczekiwał. No powiedz, nie jest tak...? - podpytywał, podjudzał, prowokował, ciągle się uśmiechając, jakby powaga sytuacji wcale do niego nie docierała. Zabawne. Tak bardzo, że ciągle się uśmiechał, jak kot, który zrzucił szklankę. Taki bezkarny. Tym bardziej, gdy w miedzy nich wpadła Cath. Aiden nie mógł się potrzymać od wybuchu śmiechu. Odprowadził ją wzrokiem, zaczesując ręką nachodzącą u na twarz grzywkę. Wysunął zuchwale podbródek, zaczynając szukać papierosów po kieszeni
- Nie ma to jak wyrywać młode, nie? Co ją urzekło portfel, mieszkanie...a może twoja przeszłość...? Kobiety lubią tych "niedobrych" - Zaśmiał się, wtykając sobie papierosa w zęby i kiwając z niedowierzaniem głową. Ten świat jest zły.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Knajpa "The Red Lion"
Czw Lis 24, 2016 1:40 pm
Nie podobało mu się to. Ten cały pokaz był nieśmiesznie komiczny. Ile by dał, aby wszystko wróciło do pierwotnego stanu. Czasami żałował, że zdradził tą tajemnicę Aidenowi, bo gdyby nie to, dalej przyjaźniliby się jakby nigdy nic. Choć z drugiej strony co to za przyjaciel, który nie jest wstanie zrozumieć odczuć swojego najwierniejszego kompana, gdzie za każdym razem wyciągał go z krytycznych sytuacji i stawiał do pionu, by następnego dnia mógł zjawić się cały i zdrowy w pracy, jakby nigdy nic? Ano właśnie.
I to go denerwowało najbardziej. Nigdy nie mógł z nim porozmawiać o swoich trudnych chwilach czy problemach. Liczył się tylko jego czubek nosa, który uważał za najważniejszy i za najistotniejszy. Tolerował to do czasu aż go nie zranił. Co jak co, ale Fabian również posiada uczucia. Skoro nie mógł mu o nich powiedzieć, to jaki był sens tej przyjaźni? Był tylko głupim, naiwnym narzędziem do pomocy? On miał pomagać, a jak już chciał liczyć na to samo, to nie mógł? Wydawało mu się to kompletnie bez sensu, a on był już za stary, aby bawić się w podobne rzeczy. Może i czasem zachowywał się jak gówniarz, ale przynajmniej miał więcej oleju w głowie niż matematyk. I mógł mu to śmiało powiedzieć. Przynajmniej Lerhmann nie zalewał się w trupa i nie uciekał od problemów tak jak on. Mężczyzna może i miał odwagę zagadać do nauczyciela, kiedy to on wymijał go na korytarzach. Ale to nie było w jego interesie, żeby to zrobić. Zbyt dużo razy wykazał się inicjatywą, aby robić to raz jeszcze. Trochę się już tym zmęczył. Był ciekaw, czy przyjaciel wykaże się choć minimalną odwagą i zagada do niego nawet o głupią pierdołę. Niestety, złudną miał nadzieję, przez co coraz bardziej odsuwał się od znajomości z Aidenem. I nawet nie miał ochoty już mu pomagać w czymkolwiek. Nie po tym, co na ten moment powiedział.
Krew w nim się aż gotowała od wypowiedzianych słów Strikera. Emocje skakały w górę coraz bardziej i nawet głos rozsądku w postaci Cath niewiele był wstanie zdziałać. Co prawda, zatrzymała go na niewielką, krótką chwilę, a gdy zniknęła, znowu miał ogromną ochotę przywalić w tą parszywą gębę, która przed nim stała. I to nie dlatego, że go obrażał. Nie mieć żadnego taktu w kierunku kobiet... Trzeba być naprawdę zepsutym do cna człowiekiem.
- Nie kurwa. Może dlatego, że każdy jebany problem rozwiązujesz właśnie tym! - tutaj wskazał na niego machnięciem ręki, zaś rzekomym 'tym' miał na myśli alkohol. Również nie pilnował się dłużej w słowach. Wulgarny Lerhmann. Tego jeszcze nie było - Aiden, do cholery jasnej, przestań! - teraz to on uniósł głos, robiąc w jego kierunku silny krok, a jeśli Cath nadal tu była, wyminął ją, chowając ją za swoimi plecami. Teraz był niebezpiecznie blisko matematyka, choć wziąć starał się unikać z nim kontaktu fizycznego. Pchnął go po raz pierwszy, słysząc jego kolejne i kolejne słowa - Nic nie widzimy, nic? Postaraj się rzucić te ohydne świństwo, które poisz każdego dnia i sam spojrzyj na oczy. Przestań do cholery patrzeć w ten sposób. Los Cię skrzywdził, więc co? Uciekamy od problemów, bo tak jest najwygodniej, ta? Oszukujesz sam siebie, Striker i dobrze o tym wiesz. Oczekujesz od świata jakiegoś pierdolonego odszkodowania, dlatego bo życie spierdoliło Ci się dawno temu. Ale wiesz co jest najlepsze? Że Ty teraz psujesz go sobie o wiele bardziej. Zamiast zrobić konkretne kroki w tym kierunku, aby to zmienić, to Ty wolisz chlać! Uważasz się za nie wiadomo kogo, a skończyłeś jak ostatni kretyn. Jesteś niczym, Striker. Po prostu niczym - rzucił w jego kierunku z wyraźną odrazą i niechęcią. Zbyt długo to w sobie trzymał, żeby teraz tego nie powiedzieć. Może to i dobrze, że tutaj jest. Może gdyby nie emocje, powiedziałby to bardziej rozsądniej, bez gnojenia go i mówienia mu, jak to bardzo jest beznadziejny. Pieprzony egoista. Patrzy tylko na czubek własnego nosa, nie dostrzegając poza nim zupełnie nic innego. Pchnął go po raz drugi po słowach o oczekiwaniu.
- Oczekuję? Stary. Popatrz na naszą znajomość, a zobaczysz, kto tutaj czego oczekiwał. Prze te lata znajomości, tylko raz poprosiłem Cię o pomoc. Jeden. I nawet to potrafiłeś spierdolić. Jeśli mamy mówić, kto tu od kogo oczekuje, to jesteś to Ty, Aiden. Oczekujesz tego, że przyjdę za każdym razem, kiedy jesteś w beznadziejnej sytuacji. Oczekujesz, że wyciągnę pomocą rękę, kiedy tego zechcesz. Oczekujesz, że przeproszę Cię za Twoje haniebne zachowanie. Że po raz kolejny zagadam i odkręcę Twoje błędy. Ale wiesz co? Mam tego po prostu dość. W przeciwieństwie do Ciebie przynajmniej wiem, kiedy odpuścić - tutaj pchnął go po raz trzeci i wydawałoby się, że ostatni. Odwrócił się od niego, sycząc pod nosem na to wszystko. Tak bardzo zjebać mu humor w przeciągu paru minut. Wydawałoby się, że to koniec - Fabian chciał go tutaj zostawić, wracając do Cath, która zresztą wyszła już z knajpy, zabierając ich wszystkie rzeczy. Chciał już o tej całej sytuacji zapomnieć, gdyby nie to, że Aiden powiedział o parę słów za dużo.
Co ją urzekło portfel, mieszkanie...a może twoja przeszłość...? Kobiety lubią tych "niedobrych"
Nie wytrzymał. Aiden nawet nie spodziewał się tego, że w tak szybkim tempie oberwie z prawego sierpowego prosto w nos. Nie było to najlepsze miejsce na uderzenie, ale również nie miał jakoś szczególnie dużo czasu, aby zastanowić się, gdzie wymierzyć swój cios, aby go cholernie zabolał, a nie zostawił po sobie żadnych śladów. Kiedy doszło do ataku, jakaś randomowa pani pisnęła, gdy tylko przechodziła obok mężczyzn. Na całe szczęście nikt nie był na tyle skłonny, aby zadzwonić po policję. W końcu to tylko jedne uderzenie, nic więcej. A Aiden nie będzie mieć na tyle odwagi, aby mu oddać. Koniec końców był pasożytem.
- Jeszcze słowo więcej, a nie ręczę za siebie. A teraz stąd po prostu wypierdalaj - rzucił do niego, patrząc się na niego niesamowicie surowym wzrokiem, wręcz gardzącym. Jednak niepotrzebnie mu zaufał. To był ten jeden z większych błędów, które popełnia się w życiu. I Fabian go właśnie zaliczył.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Knajpa "The Red Lion"
Czw Lis 24, 2016 3:49 pm
Czepiał się tego co było w tym momencie dla niego wygodne, wypominał, koloryzował, za bardzo popuszczał swe myśli, które nie do końca były jego, lecz tworem, który wił się gdzieś pod jego skórą. Karmił się poczuciem winy, niezdecydowaniem, popełnionymi przez strikera błędami by teraz przejąć w pełni nad nim kontrolę. Bo czemu nie? Co miał do stracenia? To w ogóle było takie zabawne - być sobą, a jednocześnie przy tym kimś tak odmiennie innym i obcym. Dlatego nie, nie mógł przestać. Co to za głupi pomysł! Teraz, zdawał się jak nigdy widzieć więcej.
- No i w czy problem, skoro się rozwiązuje? - Fuknął i z dezaprobatą pokręcił głową, jakby własnie usłyszał jakąś niesatysfakcjonującą odpowiedź od ucznia. Cel był ważny, a nie metoda - każdy matematyk to wiedział! Niech się więc tu jakiś pieprzony biolog nie wykazuje mądrościami! Lecz ten, jak po złośliwości nie potrafił zaakceptować matematycznej prawdy. Co gorsze - siał ją podważać faktami. Faktami, które w pewny stopniu nieprzyjemnie pokrywały się z rzeczywistością. Być może własnie z tego powodu w oczach Aidena na moment ukazało się coś na wzór strachu, zmieszania. Wbił wzrok w ziemię by odsunąć te emocje powodowane resztkami trzeźwości. Nie został przejrzany, nikt niczego nie rozumiał - powtarzał w myślach, oszukując siebie. Nikt nic nie wie - wtórował, jednocześnie zaczynając sobie rechotać pod nosem z nie wiedzieć jakiego powodu. Podniósł w rozbawieniu wzrok, który uwiesił w biologu.
- No tak, zapomniałem - tacy wspaniali i bez skazy, którzy mają prawo decydować co jest kimś. Jakby słowo kogoś takiego miało dla mnie znaczenie - obracał kota ogonem, jakby sam zupełnie wcale nie dokonał na nic osądu, jakby to wszystko po nim spływało i go nie dotyczyło. Bo czemu by miało? Popychany raz po raz wybuchał śmiechem, jakby dziką przyjemność sprawiało mu testowanie jak daleko może się posunąć; że jego słowa mają znaczenie i odbicie w działaniach Fabiana. Popchnięty po raz trzeci nie zdołał utrzymać równowagi. Wyglądał jednak na zadowolonego z siebie. Jakby pocieszała go myśl, ze nie jest jedynym, który w tym momencie sięga ku żałosnemu upodleniu się. Usprawiedliwienie.
- Gówno oczekuję. Nigdy cie o nic nie prosiłem, nic ci nigdy nie mówiłem. Nie znasz mnie. - A przynajmniej nikt Fabianowi nie kazał próbować go poznać, próbować pomagać. Doskonale sam sobie radził przez lata. Jednak to taka wygodna wymówka - ktoś ci wmusza pomoc, a potem oczekuje że sięgniesz ku niemu pomocną dłoń gdy ten ktoś sobie tego zażyczy - chytre, podłe, takie zabawne. Matematyk podniósł się z chodnika, otrzepał się nieporadnie pijackimi ruchami i powiedział co powiedział, by zaraz znów się znaleźć na ziemi. Tym razem przeklinając. Ostry ból przeniknął wgłąb czaszki. Aiden nieporadnie gramolił się by znaleźć się na czworaka, a potem przy pomocy maski jednego z zaparkowanych samochodów - dźwignąć się do pionu. Łypnął na Fabiana z zaskoczeniem i pewnym zdezorientowaniem, jakby nie rozumiejąc za co. Cos w środku niego przy tym się skręciło, lecz twarz jakby to zignorowała i się uśmiechnęła. Nie rozumiał czemu - człowiek którego uważał za przyjaciela patrzył n niego ze wzgardą. Tego chciałeś striker?
Pobladł, przyłożył rękaw przedramienia do twarzy. Czuł metaliczny posmak krwi na ustach i budzącą się w nim nie odpartą chęć zapicia go czymś...Kuśtykającym krokiem miał zamiar ruszyć gdzieś przed siebie, co jakiś czas będąc znoszonym na zaparkowane przy chodniku samochody...
Catherine Fitzroy
Catherine Fitzroy
Fresh Blood Lost in the City
Re: Knajpa "The Red Lion"
Czw Lis 24, 2016 5:29 pm
Czuła się bardzo nie na miejscu, będąc świadkiem kłótni pomiędzy dwójką przyjaciół. Choć to nie była kłótnia, to już była słowna rzeź, w której żadnemu z nich zabrakło hamulców. Aiden był pijany, ale za to bardzo prowokował, Fabian zaś był zraniony i dawał się wciągnąć w dalszą dyskusję, wylewając z siebie coraz więcej żali do przyjaciela.
Po wyjściu z knajpy stała z boku nie wiedząc, jak powinna się zachować, gdy prośba zawodziła, a konflikt jedynie narastał. Rozejrzała się po ludziach gromadzących się dookoła, a także po twarzach tych, którzy zaciekawieni powychodzili z knajpy. Przeszedł ją dreszcz, więc objęła się rękoma, pocierając nagie ramiona, a zapominając, że w ręce trzyma sweter, który mogłaby na siebie włożyć.
- Fabian.. - powiedziała przy pierwszym popchnięciu Strikera, a w jej głos wkradły się nuty wątpliwości. Przemoc nigdy nie była rozwiązaniem. A brakowało im tylko tego, żeby ktoś wyjął telefon z kieszeni i wezwał policję za zakłócanie porządku i wszczynanie burd w miejscach publicznych. W najgorszym wypadku możliwe, że udałoby się jej namówić stróżów prawa do odejścia. Większość z nich znała, bo byli znajomymi z pracy brata.
Kolejne pchnięcie, kolejne słowa, które nie mogły być cofnięte. I kolejne, gdzie Aiden się przewrócił na chodnik. Jej automatycznym odruchem było przerwanie tego i pomoc matematykowi. Zrobiła nawet krok do przodu, wychodząc przed szereg, tylko w miejscu osadziły ją kolejne słowa nauczyciela. Pokręciła głową i choć zabolało ją to, co usłyszała, nie należało teraz tego pokazywać. Przetarła wierzchem dłoni oko, które niebezpiecznie jej się zaszkliło.
Potem usłyszała dźwięk, przez który się aż wzdrygnęła i pisk kobiety obok. Podniosła wzrok i na widok krwi sama pobladła.
- Na litość boską, skończcie już te przepychanki. I wróćcie do tego, gdy Ty - wskazała na matematyka - wytrzeźwiejesz. A Ty - znów spojrzała na przyjaciela - ochłoniesz. - rzuciła, trzeźwiejąc i podchodząc do Fabiana. Spojrzała na krótko w oczy mężczyzny, aby po chwili ruszyć do Aidena. Zatrzymała się w pół kroku, domyślając się, że mężczyzna nie przyjmie jej pomocy, nie w takiej chwili. Westchnęła ciężko, opuszczając rękę. Podeszła zamiast tego do samochodu, otwierając po drodze kluczykiem drzwiczki.
- Wsiadajcie do samochodu. Obaj - powiedziała dobitnie, z naciskiem patrząc na biologa. Było naprawdę niewiele sytuacji, w których nie warto było z nią dyskutować, bo ciężko było przewidzieć, czym to się skończy. Cath nie była osobą, która zachowuje się tak chłodno wobec kogokolwiek, jak w tej chwili. Właśnie przekraczała swój limit rzeczy, które mogłaby wytrzymać jednego wieczora, ale nie było widać, żeby była zła. Nacisnęła klamkę, otwierając na oścież tylne drzwi. Fabian miał dwie możliwości. Wsiąść do samochodu, pomagając w tym Strikerowi, który nie sądziła, by mógł sam odejść za daleko, bądź zostać sam z matematykiem, bądź nie i pewnością, że Fitzroy długo się do niego nie odezwie.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Knajpa "The Red Lion"
Czw Lis 24, 2016 11:49 pm
Już nie wiedział, co robić. Miał świadomość tego, że później będzie w minimalnym stopni to żałować. Skrzywdził w pewnym stopniu bliską mu osobę - to zawsze bolało. Nawet jeśli zasługiwał na to, Fabian powinien zachować się tak jak zawsze - być wyrozumiały, opanowany i nie dać się ponieść emocjom. Tym razem nie mógł na coś takiego liczyć. Zbyt długo trzymał w sobie bestię, która została ukryta przez długie lata, aż w końcu zjawił się taki Aiden, który w przypływie adrenaliny, zmieszaną z alkoholem, potrafił ja ujawnić. Beznadziejny przypadek.
I nawet głos rozsądku nie pomógł. Chciał wypaść jak najlepiej przy Cath, a tymczasem wyszedł na jakiegoś barana, który użerał się z pijaną osoba. Nawet jej powoli puszczały nerwy, choć tego nie okazywała tak jak mężczyzna. Fabian nie chciał, aby dziewczyna wszystko widziała, niemniej nie potrafił zapanować nad emocjami, które wzięły górę. Parę banalnych zdań wyprowadziły go z równowagi. Pewnie bardziej zezłościło go to, że tak chamskie słowa kierował w stronę panienki Fitzroy, choć z tą całą sytuacją między nimi nie miała nic wspólnego. Aiden był zdolny wyżyć się na każdym, byle tylko sobie dogodzić. I to bolało najbardziej.
Już nawet nie miał siły mu cokolwiek mówić. Po prostu ręce mu opadały jak przy małym dziecku, któremu się tłumaczy, że nie może brać tej mąki z kuchni, a potem rozsypywać po całej kuchni, w ten sposób się bawiąc. Każde słowo bolało coraz mocniej, a skoro miał już tego serdecznie dość, nie zamierzał już więcej odpowiadać na jego prowokacje. Dostał raz, a porządnie i tyle mu wystarczyło.
Czując obecność Catherine niedaleko siebie, zauważył jak wycierała wierzchem dłoni oko, które prawie uroniło łzę. I dopiero teraz w sercu go coś ukuło. Dał już upust temu całemu zdarzeniu. Teraz tylko tak stał i patrzył się pusto to na kobietę, to na mężczyznę, który jakimś cudem ponownie wstał na obie nogi i zaczął stąd iść. Mechanicznie zrobił połowę kroku, kiedy tylko Cath ruszyła w stronę Aidena, jednak ta zdążyła zmienić zdanie z pomocą, na co tylko Fabian głęboko westchnął. Nie chciał mu pomagać, ale zaś nie będzie taką świnią, która zostawi rannego i pijanego przyjaciela na pastwę losu. Heh, przyjaciela. Po prostu znajomego. Wiedział też, że jeśli tego nie zrobi, to może po prostu się pożegnać z pewną szansą. Dlatego po raz kolejny westchnął głęboko, podchodząc do życiowej kaleki.
- Chodź tu - rzucił tylko, biorąc Aidena za ramię i wręcz siłą zatargał go do samochodu, rzucając na tylne siedzenie, zamykając za nim drzwi - Jest pijany i ma chorobę lokomocyjną. Licz się z tym, że będziesz musiała się często zatrzymywać albo obrzyga Ci tapicerkę - odparł tylko, nie zamierzając siedzieć z nim z tyłu. Wybrał miejsce na przodzie, obok Cath, tym samym zostawiając na tutejszym parkinu swój samochód.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Knajpa "The Red Lion"
Pią Lis 25, 2016 1:00 am
No tak - ona tu była. Prawie o niej zapomniał. Całkiem zabawne było patrzeć, jak się miota.
- Wof, wof, waruj i leżeć... - zaśmiał się słysząc jej nakazy. Jak to jest, że one zawsze myślały, że w ich głosie i czynach była moc sprawcza? Brzmiały i zachowywały się, jakby cały świat miał nagle w jednym momencie trząść się w posadach bo wydają rozkazy. Pewne siebie, zupełnie jakby w konfrontacji z ciężarówką wystarczyło słowo by ta stanęła w miejscu. Striker jednak wiedział, że to tylko farsa, obłuda, tani chwyt, głupi trik, który przestał na niego działać lata temu. Łzy? Prychnął. Niech ryczy, niech się miota - on ma to w dupie, on chciał tylko pójść dalej, wypić więcej i kto wie...? Może uda mu się nie wrócić...? Nagle pomyślał, że to w sumie całkiem wygodna myśl, a potem Fabian go dopadł.
- Zdecydowany widzę jak pieprzona Prima Balerina - warknął, gdy poczuł jak go znosi nie w tym kierunku co by sobie matematyk życzył. Naturalni szarpał się trochę, bo żywcem nie zamierzał dać się spakować do samochodu. Lecz co mógł pijany kaleka w porównaniu z postawniejszym, trzeźwym ex-mafiozą? No gówno, więc jak te gówno Aiden się prezentował będąc rozłożonym na tylnych siedzeniach. Przeklął kilkukrotnie jego, wszystkich i z niezadowoleniem oglądał przez szybę konspirujące ze sobą gnidy. Wymamrotał jeszcze kilka dodatkowych przekleństw, a potem jak ostatnia pijana ćwiara zaczął się wić na tych siedzeniach i gdy znalazł się we względny pionie zaczął macać drzwi w poszukiwaniu klamki. Robił to jak niedojebany krótkowidz mając nos przyklejony niemalże do szuby. Gdy jego próby spełzły na niczym, a drzwi zostały zablokowane przez centralny zamek chwycił podłokietnik i zaczął nim szarpać jak dzika małpa kraty w zoo w nadziei na wolność. Pewne jak w banku było to, że po przejechaniu kilku kilometrów zdecydowanie straci na chęciach do jakiejkolwiek aktywności...
Catherine Fitzroy
Catherine Fitzroy
Fresh Blood Lost in the City
Re: Knajpa "The Red Lion"
Pią Lis 25, 2016 1:22 pm
Może i się miotała, a raczej na pewno to robiła. Nie miała na tyle siły, by odciągnąć ich od siebie, a i nikt z przechodniów się do tego nie kwapił. Ot, dostali świetną dramę, która rozegrała się na ich oczach. Mogła jedynie pokazać, że jest pewniejsza, niż w rzeczywistości było, nakazując wsiąść im do samochodu. Nie sądziła, że się uda, dlatego, gdy Aiden znalazł się na tylnym siedzeniu westchnęła cicho, przymykając na chwilę oczy. Otworzyła je, słysząc tuż obok Fabiana. Była to cenna rada, ale podejrzewała, że sprzątanie tapicerki i tak jej nie ominie. Choć wszystko w rękach Strikera, na którego spojrzała przez szybę. Można było się domyślić, że będzie próbował się wydostać.
- Za chwilę wrócę - mruknęła, wrzuciła do samochodu wszystkie swoje rzeczy, włącznie z butami na obcasie. I boso pobiegła do knajpy. Chwilę porozmawiała z kelnerem, uśmiechając się nerwowo, ale udało jej się, by przekonać go do pomocy. Dlatego, gdy usiadła za kierownicą, w ręce trzymała dwa woreczki z lodem. Wzięła ostrożnie rękę biologa, by przyjrzeć się jego kostkom, może i nie połamał sobie palców, ale uderzył naprawdę mocno w nos matematyka. Przyłożyła do nich jeden z woreczków. Z drugim odwróciła się do Aidena, by mu go podać, bądź położyć obok niego.
- Jeśli chcesz, przyłóż do nosa. Może zmniejszy opuchliznę. - Potem już tylko odwróciła się w stronę kierownicy, wsadzając kluczyk do stacyjki i przekręcając go. Zmniejszyła temperaturę i otworzyła okna. Wrzuciła bieg, spojrzała w lusterko boczne i włączyła się do ruchu.

zt. x3
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach