Anonymous
Knajpa "The Red Lion"
Gość
Knajpa "The Red Lion"
Pon Paź 26, 2015 6:07 pm
First topic message reminder :

PRACOWNICY
Zgłoś się do pracy!

Rebbeca Clement (NPC)
Właścicielka Knajpy
Winslow Drea (NPC)
Kucharz
Alan Duncan (NPC)
Kelner



Klimatyczne miejsce, w którym ciepła atmosfera oraz nastrojowa muzyka pozwala odpocząć od zgiełku dnia codziennego. Zazwyczaj pojawiają się  tu stali bywalcy, choć zaglądają tu też zbłąkani, ciekawi przechodnie skuszeni cichą muzyką i gwarem rozmów. Kilka stoliczków w "The Red Lion" ustawione jest również na zewnątrz co sprawia, że to absolutnie wyjątkowe miejsce, którym można cieszyć się również w ciepłe, upalne dni. Od wiosny do jesieni taras tonie w bujnej roślinności pełnej najróżniejszych kwiatów i ziół. Wieczorami lokal staje się miejscem, w którym goście chętnie spędzają czas przy muzyce na żywo (które co jakiś czas są tu organizowane), smakując najróżniejszych potraw i deserów.

Anonymous
Gość
Gość
Re: Knajpa "The Red Lion"
Sro Lis 25, 2015 6:41 pm
Odwzajemnił uśmiech uśmiechem. Nie wpadł nawet na coś takiego jak podanie numeru, już chyba przestawał myśleć. Wyciągnął swój telefon, znów miał pełno nieodebranych połączeń od rodziny. Czy oni kiedykolwiek ogarną, że Richard i tak nie odbierze? Już mówił im to kilkaset razy, ale nie, oni dalej swoje, dalej brną w to bagno. Jednakże patrząc logicznie, to nie ma się co dziwić. Martwią się o takiego mentalnego dzieciaka, nie chcieli, by stała się mu krzywda. To byli po prostu troskliwi rodzice, których on wręcz nie cierpiał. Podał na spokojnie Wimsey'owi swój numer. - Dobra, wyślij jakąś wiadomość, że dobrze Ci go podałem. - poprosił, trzymając dalej telefon w dłoni. Wbrew temu jak mogłoby się wydawać, telefon był niezwykle zadbany. Żadnej rysy, nawet najmniejszej, zero brudu, nawet perfekcyjna by się nie przyczepiła do tego telefonu.
- Ach, rozumiem. - nie zamierzał drążyć tematu. Różni są ludzie, a może on nie chciał opowiadać o swoich małych dziwactwach? Rick pewnie też wolałby nie mówić... Nie wiem, że jarają go faceci, którzy wiedzą jak się ustawić, aby w ubraniach pokazać jak najwięcej, nie odkrywając się praktycznie wcale. Oj ten kelner idealnie do tego pasował. Znów zawiesił na nim oko, prowadząc go wzrokiem tak długo, jak nie zniknął za wychodzącymi ludźmi. Westchnął lekko, takie ładne widoki zniknęły, szkoda.
- Po prostu byłem problematycznym dzieciakiem. - wymamrotał, odchylając się na krześle. Nie miał raczej niczego za złe tym, co go wysłali do pierwszego. Dzięki nim jego życie stało się zabawniejsze, gdy praktycznie z roku na rok był przenoszony i uznawany za niereformowalnego. Przyjemnie było słyszeć takie słowa, aż robiło się mu cieplej na sercu z zadowolenia. - Jakoś gdy miałem 13 lat rozwaliłem głowę jednemu z klasy. Był strasznie wkurwiający, przeszkadzał mi jak graliśmy na boisku no i... Trochę mnie poniosło. Wywaliłem w niego tak, że przyrypał w słupek. No i jeszcze może ten brak szacunku, jak to ładnie mówili do nauczycieli. Ale kto miałby do tych przychlastów szacunek? - zapytał retorycznie. Pewnie ktoś tam miał i mógłby go spróbować tego nauczyć, jednak cóż, nie da się. Wszyscy polegli przy pierwszej próbie.
Dosyć się ucieszył, gdy usłyszał zgodę towarzysza na szkicowanie. Na zewnątrz tylko lekko się uśmiechnął i wziął kolejny łyk piwa, a wewnątrz znów pełno małych Ricków biegało w głowie i lało sobie szampana. Taka okazja mogła się nie powtórzyć przez długi czas! Wynagrodzenie było najmniej ważne teraz, zawsze coś się załatwi na to. Jednak był tak wdzięczny chłopakowi, że tu i teraz mógłby go wycałować.
Słuchał dalej słów kolegi, jak się cieszył z braku rodzeństwa, tylko tego brakowałoby do „pełni szczęścia”. Tak by się cieszył, że mydłem w płynie chciałby się pociąć, bo żyletki są dla słabych, o!
- Och, czyli nie tylko ja jestem magnesem na problemy, miło słyszeć. - odpowiedział z lekką nutą bycia pod władaniem alkoholu. - Mi tak czasem mówili, że przyciągam tylko kłopoty. - dodał po kilku sekundach. - Jednak znasz się pewnie lepiej na tej szkole niż ja, powiesz tylko gdzie są takie podstawowe miejsca i będę happy. - dodał kolejny raz po dłuższej chwili. Faktycznie tyle informacji mu wystarczyło, bo resztę jakoś samemu się ogarnie.
William Wimsey
William Wimsey
Fresh Blood Lost in the City
Re: Knajpa "The Red Lion"
Pon Lis 30, 2015 5:46 pm
Wyjął swoje urządzenie, służące do komunikacji. Szczerze nienawidził tego małego robota. Tylu ludzi było od niego uzależnionych. Wielu dawał przyjemność z korzystania i tak zwaną mobilność. Jemu kojarzył się z kajdanami społeczeństwa. Codziennie rano zmuszał go do wyjścia z łóżka. Pokazywał mijające nam życie i wiadomości, którym moglibyśmy poświęcić pięć minut a nie cały dzień. Will zawsze korzystał z tego cudu  techniki w ostateczności. Nie odpisywał na smsy i nie odbierał jeśli nie odczuwał wyższej potrzeby. I teraz z lekkim obrzydzeniem spojrzał na wyświetlacz. Znów duże cyfry oznajmiały mu jak tyka czas. A w zasadzie jak przeżuwa. Bo według niego czas nie tykał, tylko gryzł i przeżuwał wszystko i wszystkich. Wpisał szereg podawanych liczb i zatrzymał się na momencie konieczności zapisania nazwy kontaktu. To był  punkt, w którym zawsze miał problem. Nie tylko dlatego, że za nic w świcie nie pamiętał jak ktoś mu się przedstawiał. Ale głównie dlatego, że  teraz nawet jeśli by pamiętał (choć nie pamięta) to prawdopodobnie za godzinę znów (dalej) nie będzie pamiętał. Co za tym idzie, najważniejsze jest jak kogoś zapisać aby jednak pamiętać. Omiótł jegomościa badawczym spojrzeniem. Aż w końcu oczy zatrzymały się na ramieniu. Tak, to było coś co z pewnością nie wypadnie mu tak szybko z głowy. A że Willy- jak większość społeczeństwa- był wzrokowcem coś co widział, zdecydowanie łatwiej utrwali mu się.  Może gdyby kazał każdemu napotkanemu człekowi zapisywać swoje imię to nie miał by problemu z odtworzeniem takiej informacji. W każdym bądź razie w pole wpisał "seksi blizna" i dał zapisz. Po czym otworzył nową wiadomość. 'Bakłażany w odbycie martwego, nieletniego chłopca' brzmiała wiadomość, którą wysłał pod numer jaki został mu podyktowany. Przy czym nawet kącik ust mu nie drgnął. Spokojnie spojrzał w twarz odbiorcy. Skupiając się jednocześnie na jego znów podjętej historii. Uniósł brwi. Agresywne dziecko. Chyba sam nigdy nie doświadczył agresji ze strony innej osoby. Takiej nienawistnej i nie związanej z popędem seksualnym. Sam też chyba nie był agresywny. A jeśli tak, to nieświadomie. No może dla najmłodszego potomka rodziców trochę był. Ale między rodzeństwem to normalne.
- Zasłużył chociaż, czy po prostu ci przeszkadzał?- spytał zaciekawiony. Jeśli zasłużył,bo  na przykład nasikał mu kiedyś na piłkę, to było oczywiste, ze należało mu się. Ale jeśli problem leżał w tym, że był 'inny' Wimsley  nie rozumiał poczynań albinosa. - Ja miałem, umieli skupić się na tym co mówią mimo tego wszystkiego co działo się na ich zajęciach- odparł wypijając kolejną porcję piwa i w końcu przestając przeszywać wzrokiem rozmówcę. Niektórzy też byli całkiem inteligentnymi ludźmi i potrafili wytrzymać tę całą niechęć jaką obdarzały ich młode pokolenia każdego dnia. Chociaż oni chcieli zapewnić im lepszą przyszłość, ba dawali im na nią większą szansę. A głupie bachory nie wiedzą co tracą. Potem kończą jako śmieciarze albo sprzątacze w przydrożnych barach. A ludzie tacy jak Will przez tych wszystkich kretynów nie byli w stanie skupić się na wiedzy jaką koś chciał im przekazać. Dziewiętnastolatek nie był może jakimś kujonem, że każdą wiedzę chciał posiadać. Ale nie oporował też przed dowiedzeniem się ciekawych informacji.
- Nie, ja..- obrodził się w kierunku z wejścia do knajpy. Właśnie grupka głośnych osób wlała się przez nie do środka. Drugie zdanie pozwoliło Williamowi wrócić do wątku z którego go wyrwano. -Ja ich nie przyciągam. My na siebie wpadamy uśmiechnął się. Chciał powiedzieć, że on wcale ich nie przyciąga. Robi po prostu głupie rzeczy. Ale się rozmyślił. W końcu chęć wykopania zwłok wcale nie była głupim pomysłem. Nadal uważał, że to świetna myśl. Tylko teraz już wiedział, że cmentarze są strzeżone a robienie tego karalne. I kopanie małą ogrodową łopatą, też nie jest zbyt efektywne. Jak by posiadał tę wiedzę zabrał by się do tego inaczej.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Knajpa "The Red Lion"
Sob Gru 05, 2015 9:00 pm
Uśmiechnął się, czytając treść SMS'a. Bardzo spodobała mu się treść tej wiadomości, aż tak bardzo, że skopiował ją do notatek na telefonie. Ten tekst będzie z nim baaardzo długo, może nawet za długo. Jednakże co z tego? Śmieszył go, bardzo go śmieszył. Lubił taki humor, nie przejmował się zbytnio takimi rzeczami jak śmierć czy katastrofa. Zawsze szukał czegoś śmiesznego, co mogłoby być związane z owymi wydarzeniami. Ale tym razem wyręczył go Wimsey, będzie mu za to bardzo dźwięczny. Cóż, tak to chyba jest, gdy jeden nietypowy człowiek spotka drugiego, podobnego.
Jeśli mowa o agresji, to zgłoś się do Rick'a, on zna się na tym temacie za dobrze. Wiadomo, że w okresie bycia szczeniakiem czy dorastającą osobą jest to normalna rzecz, z czasem przechodząca... No nie do końca. Ona się jakoś mocno trzyma Richarda, nieodłączna przyjaciółka z dzieciństwa rzec można by było. Może powinien już ją nazwać? Tak długo się trzymają i raczej trzymać będą, a ona nie ma nadal imienia... Trzeba nad tym pomyśleć, bo nie wypada chyba nie znać imienia przez tyle lat, nie? Szczęście że nie ma rodzeństwa, naprawdę szczęście i dla niego, i dla nich, i dal rodziców. Zrobiłby z nich worek treningowy, tak.
- Hmm... Nie pamiętam, wiem tylko, że mi przeszkadzał. - odpowiedział, wyszczerzając zęby. Tak jakoś nie pamiętało mu się, czy zasłużył czy nie. Najważniejsza była pamięć o rozwaleniu łepetyny tamtemu... Ciekawe jak się trzyma? Może nadal ma traumę po tym wypadku? Kurde, tylko nie wie już jak się nazywał, pech. Ale słuchając o fakcie posiadania szacunku przez towarzysza, zatkało go, dosłownie zatkało. Zwłaszcza gdy ten mówił jak nauczyciele potrafili się skupić. On na pewno był w szkole? Może mu się to pomyliło z jakimś miejscem? Jakiś kościół, sklep, cokolwiek, bo on jakoś nie miał czegoś takiego w szkole. U niego nauczyciele praktycznie zaraz się załamywali, coś krzyczeli, grozili dyrektorem, który właściwie nic nie robił, rodzicami, nic nie działało. Takie z nich dzieciaki były, podporządkowały sobie praktycznie wszystko i wszystkich, by później tylko szukać problemów. Nie ma co kłamać, Richard też taki był, ale nie można go nazwać kompletnym debilem i moronem, Ten chłopak jak chciał, to potrafił wykorzystać posiadaną wiedzę, potrafił się nauczyć, jednakże wolał zajmować się własnymi sprawami, nauka była gdzieś na trzecim planie. Zawsze znalazło się lepsze zajęcie niż siedzenie nad książkami, nawet czasem wolał bawić się w sprzątanie pokoju, byle tylko się nie uczyć.
Również spojrzał w kierunku nowo przybyłej grupy, głośnej na dodatek. Zauważył, że rozproszyli jego kolegę. Chyba naprawdę miał słabe skupienie się, ale za chwilę wrócił do wcześniej podjętego tematu. Jego słowa zabrzmiały jak żywcem wyjęte z książek o Potterze. - Brzmisz jak Potter, on też tak gadał. - Znów się napił piwa, czując jak powoli zaczyna dochodzić do jego łepetyny. Robiło się coraz gorzej, ale ciągle trzymał świadomość, łączność ze światem i zdrowy rozsądek przy sobie. Jeszcze nie oddał mu ich i wolałby nie oddawać, kto wie co jeszcze mu by przyszło do głowy.
- Muszę Ci powiedzieć... Że jesteś naprawdę dobrym kumplem. -  powiedział ze słyszalną w głosie nutą upojenia, łapiąc chłopaka za ramię. Jednak długo trzeźwe myślenie z nim nie zostało. Po puszczeniu ramienia towarzysza, powędrowała do kufla, unosząc go w stronę ust. Trochę wywaru odwagi spłynęło mu po brodzie, jednak większość skończyła w przełyku. Tyle dobrego chociaż.
William Wimsey
William Wimsey
Fresh Blood Lost in the City
Re: Knajpa "The Red Lion"
Nie Gru 06, 2015 10:24 pm
Skinął głową ze zrozumieniem. A więc jednak, raczej było to, to drugie. Przeszkadzał, bo przeszkadzał. No cóż, zawsze ktoś spotka na swojej drodze osobę , która  nam nie odpowiada. I nie jesteśmy w stanie ustalić z jakiego powodu tak jest. No po prostu nie i już. Will nigdy, chyba, nie spotkał takiej osoby. Miał łatwy podział społeczeństwa, skuteczny w stu procentach. Mianowicie: ludzie ciekawi i nie. Tych nieciekawych było znacznie więcej. A pierwsi byli jak bursztyny na plaży. Niby są, ale znalezienie ich graniczy z cudem. Jednak dziewiętnastolatkowi udało się spotkać parę bursztynków, jednym z nich był nieżyjący już Gabriel. A jedyną osobę, której naprawdę nie trawił był, młodszy skretyniały brat. No naprawdę. Jak by ktoś go podmienił. Tak bardzo nie pasował do domu w którym mieszkali. Jedna z osób, która wkurwia nawet tym, że wpierdala płatki i sposób w jaki to robi wywołuje u ciebie chęć wyrwania mu łyżki i wbicia w mordę.  Ale tak, nieciekawi ludzie, byli zwykłymi szarymi istotami, z którymi egzystencją była jak zabawa z ułomnym dzieckiem. Możesz to zrobić, ale czy ty będziesz się dobrze bawić? Raczej nie.
Nagle padło porównanie go do Pottera. Uśmiechnął  się szeroko, a zaraz potem niewytrzymała. Wyobraził sobie siebie w szacie Grifindoru, z miotłom w jednej łapie a w drugiej z różdżka. Roztarganymi włosami i blizną na czole. Zaśmiał się. Bardzo krótko i sylabicznie. Ale jednak. Niełatwo było go rozśmieszyć, ale to naprawdę był zabawny widok.
- No wiesz, gdzieś tam płynie we mnie ta magiczna krew - pochylił się konspiracyjnie w stronę rozmówcy- No i tyle nas łączy, moja matka też była szlamom. A ojciec mistrzem w Quidditcha- uśmiechnął się nadal targany rozbawieniem. W roztargnieniu wypił całe piwo jakie mu zostało. Z rozczarowaniem wziął ostatni łyk, który okazał się powietrzem. Spojrzał w kufel towarzysza. Któremu też się kończyło. Richardowi chyba zaczęło się zbierać na pijackie pochwały. Wzrokiem dobrego wujka obdarzył strużkę trunku, spływającą po brodzie tamtego. - Wiem-przyznał i przywołał dłonią cycatą, która na ich szczęście akurat była w pobliżu. - jeszcze po jednym- powiedział do niej na co w odpowiedzi otrzymał, krótkie skinienie i młoda duszyczka oddaliła się. Zaraz przynosząc im dwa nowe piwa.
-O wiem, możesz mi powiedzieć dlaczego postanowiłeś nagle przenieść się do innej szkoły-z tym nagle chodziło mu, że to już finisz nauki. Więc zazwyczaj ludzie ten osrani rok, zostają w poprzedniej placówce. Przyłożył dłoń do twarzy. Starając się w ten sposób odgrodzić od dźwięków baru. Co oczywiście wcale nie pomogło, ale było wygodną pozycją więc postanowił tak siedzieć. Ponadto mógł tak obserwować, jak na albinosa działa alkohol. Doprawdy szybko było widać skutki procentów. On nawet jeszcze nie czuł, że coś pił. No porozwalali to tak wolno. Wimsey spodziewał się, że drugie go lekko znieczuli. A może trzecie pozwoli płynąc myślą luźniejszym nurtem. Ah ile wypić by musiał aby się schlać. A to takie miłe uczucie. Pomyślał czy nie kupić sobie w drodze do domu czystej.. albo dwóch. Potem jednak opierdolił się. Koc moralny nie jest przyjemny. A jeśli zacznie to skończy za około tydzień... Znów nie będzie pamiętał co robił. A dom będzie wyglądał jak mielina. Zaniepokojona gosposia, znajdzie go zachlanego gdzieś na podłodze i zadzwoni po Terrego. A tamten zacznie mu głosić kazania, jak na starszego brata przystało. Puki umiał panować nad tym co robi nie warto było poruszać tych kamieni. Lawinę łatwo wywołać, trudniej jednak się z niej wydostać. Zadowolił się drugim piwem.

[tymczasowo zt]
Laura
Laura
Fresh Blood Lost in the City
Re: Knajpa "The Red Lion"
Wto Mar 15, 2016 12:55 am
Jak można się było spodziewać, korzystała z weekendu na całego. Jak zawsze nie chciało się jej już męczyć na lekcjach, słuchając tych nudnych (w większości przypadków) wywodów i ogólnego pierdolenia, wymagania nie wiadomo czego i czepiania się, bo znowu zniknęła z jakiejś lekcji.
Choć swoje znajomości miała. W dodatku wychowawca Sapphire potrafił czasem przymknąć oko, a przynajmniej jej się tak wydawało. Więc można było kombinować.
Przyszedł jednak wspaniały weekend, więc można było robić co się tylko chce.
Jak nigdy wstała o w miarę normalnej godzinie, po czym w trybie natychmiastowym ogarnęła się i wyruszyła na miasto. Nie chciała siedzieć już w tej nudnej szkole, nawet jeżeli nie miała za bardzo co robić. Bieganie akurat dzisiaj nie wchodziło w grę, więc zostało zwiedzanie miasta po raz któryś z rzędu. Posiedziała nieco czasu w pobliskim salonie, marnując monety na grę, przyjrzała się kilku wystawom z ubraniami w pobliskim centrum, a następnie ruszyła dzielnie do dobrze jej znanej knajpki w starej części miasta. Mieli w miarę dobre jedzenie i nie trzeba było przepłacać, w dodatku miała też świetny klimat i nie musiała się martwić o to, że ktoś zwróci na nią uwagę - czego chcieć więcej?
Po wejściu do budynku przywitała się z obsługą i zajęła miejsce nieco na boku, zdjęła z siebie płaszcz i położyła obok siebie, a następnie złapała za kartę i przyjrzała się daniom, jakie mogła zamówić. Zaryzykować i wziąć kolejne dziwne coś, a może zostać przy swoich sprawdzonych wyborach?
Problemy życiowe na całego, nie ma co.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Knajpa "The Red Lion"
Wto Mar 15, 2016 9:31 pm
Co robił tutaj blondyn? No... Powiadają, że wszystko zaczyna się od pojedynczego słowa. Tym "słowem" w jego przypadku była wypowiedź rzucona przez jednego z jego znajomych. Mówił, że w ów spelunie można dobrze się najeść, a towarzystwo znaleźć bardzo miłe. Chociaż dla Edgara raczej nie liczyło się menu... Jasne - fajnie było przekąsić coś smacznego, ale to mógł jednak u siebie przyrządzić. Powód jego wizyty w tym lokalu definitywnie nie wiązał się z godnymi polecenia daniami. On po prostu... Najzwyczajniej w świecie nie miał do kogo gęby otworzyć. W pokoju pustka, na terenie szkoły też ani żywej duszy... Więc co miał zrobić? Wybrał się do miasta w poszukiwaniu rozmówców. Tak się akurat składało, iż cierpiał na tak zwany: "niezamykus jadaczkus" i musiał do kogoś gadać, inaczej dostawał pierdolca. Gdyby jedynie od tego...
Po wejściu do knajpy, za sprawą nieco przeszkadzających płatkach śniegu w czuprynie, zmierzwił sobie włosy. Jak prawdziwy model, ekchm...
Rozejrzał się wkoło swoim ciekawskim, niczym u dziecka wzrokiem. Całkiem przyjemnie... I co najważniejsze - ciepło.
Jako osoba dość spostrzegawcza, dojrzał w rogu bardzo ładną dziewczynę. Wyglądała... sympatycznie. Przynajmniej według niego. W sumie dla niego każdy wygląda jednakowo sympatycznie.
Jej wzrok był zatopiony w karcie, zatem prawie pewnym było, że nie zauważy z daleka, jak bursztynowooki się jej przygląda. Westchnął cicho.
Spostrzegłszy wolne miejsce obok niej, ruszył w jego stronę. Krok przed powabnym dziewczęciem, zatrzymał się, by dać jej trochę przestrzeni.
- Hej! - Uniósł lewą rękę i pomachał nią przez chwilę w geście przywitania. - Zobaczyłem wolne miejsce... a Ty wydajesz się bardzo miła... Saa... Mogę się przysiąść? - Uśmiechnął się słodko i odrobinę nieśmiało, mając delikatne rumieńce na twarzy. Ona... Z bliska robiła jeszcze bardziej zniewalające wrażenie niż z dystansu.
Laura
Laura
Fresh Blood Lost in the City
Re: Knajpa "The Red Lion"
Sro Mar 16, 2016 8:52 pm
Nie zapominajmy jednak, że nie mówimy o byle jakiej panience - Somer zawsze miała oczy dookoła głowy i wiedziała, kiedy akurat spojrzeć na innych ludzi, nawet jeżeli jej uwaga była w danym momencie zajęta przez coś innego. Nie inaczej było tym razem - choć blondyna zauważyła z małym opóźnieniem, dosłownie chwilę przed tym, jak ruszył w jej kierunku. Dziewczyna miała cichą nadzieję, że jednak chodziło o kogoś innego, jednak kiedy stanął przed nią, wiara w ludzkość i inne cholery odpłynęła w trybie natychmiastowym. Coś ostatnio naprawdę jej nie szło, skoro co chwila ktoś ją magicznie zauważał.
Trzeba się było jednak farbować na czarno.
Choć szkoda by jej teraz było zmieniać kolor, bo wyglądała zadziwiająco dobrze w tym różu. Problemy dziewczyn na całego nie ma co.
Przyjrzała się badawczo, kiedy ten się odezwał, ukrywając swoje całkowite niezadowolenie. Wydawała się bardzo miła? O słodki Jezusie na rolkach, co za bujda. Jednak kojarzyła go ze szkoły, więc musiał być minimalnie bardziej rozpoznawany. Prefekt? Przewodniczący? Vice? Z pewnością wszystko to sobie przypomni, jeżeli pociągnie nieco rozmowę. Na pierwszy rzut oka nie wyglądał na specjalnie ogarniętego, ale kto wie - choć miewała dobre przeczucie co do ludzi, to nie zawsze w nie wierzyła. Potrafili ją nieźle zaskoczyć.
- Hej. - odpowiedziała, kierując spojrzenie na wolne miejsce - Jasne, siadaj.
Powiedziawszy to, ponownie spojrzała na kartę i udała, że jej uwaga po raz kolejny skupiła się na niej całkowicie. Nie czuła potrzeby odzywania się czy zadawania pytań... Przynajmniej nie w tej chwili.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Knajpa "The Red Lion"
Pią Mar 18, 2016 4:51 pm
Szczerze mówiąc, nawet jeżeli potraktowałaby go nadzwyczaj oschle, nie przeszkadzałoby mu to zbytnio. Nieraz pierwsze wrażenie okazywało się mylne. Dlatego też nie uprzedziłby się do... no, w sumie żadnej osoby, która z początku utrzymywałaby z nim dystans. Miał takie samo podejście zarówno do chłopaków jak i dziewczyn. Może dlatego, że był bardzo tolerancyjny i mało wymagający?
Właściwie... Podszedł do niej nie tylko ze względu na jej zachwycającą urodę (Edek, lamusie, dla Ciebie wszystko jest piękne, nawet stonogi...). Widział ją kilkakrotnie w szkole, ale jakoś... Nigdy nie trafiła się okazja, by do niej zagadać. Teraz oczywiście nadal pragnął ją bliżej poznać, więc niestrudzenie znalazł pretekst do rozmowy i ją zaczął.
Tak się składało akurat, że należał do samorządu klasowego Carnelianu, ale nie przywiązywał do tego zbyt dużej wagi. Ani pomyślał o tym całym fejmie, który z tej posadki płynie! Wystartował w wyborach w sumie jedynie za namową kumpla, bo sam nie uznawał się za jakiegoś nie wiadomo jakiego ważniaka. Aczkolwiek, kiedy go wybrano na wice, nie protestował. Wręcz przeciwnie - był wdzięczny, iż dano mu szansę na pomoc kolegom i koleżankom, a także personelowi szkoły. Kompletnie bezinteresownie zamierzał zrealizować zadowalające ludzie reformy. Taki z niego zjebany i kochany altruista, o!
Uśmiechnął się do niej szerzej, dziękując za pozwolenie na zajęcie miejsce obok niej.
Kiedy usiadł, zrobiło się trochę niezręcznie, gdyż dziewczyna skupiła swój wzrok na zawartość kartek, nie na nim. I tak trochę... zapanowała martwa cisza. Przynajmniej pomiędzy nimi, ponieważ w knajpie aż huczało od ożywionych rozmów.
Czy jej się to podobało, czy nie, postanowił, że rozrzedzi wiszącą w powietrzu wokół nich, nieco ciężką atmosferę. Jak to nie pomoże, to zastosuje inne środki, by skłonić ją do konwersacji.
Zapuścił żurawia w menu, żeby zobaczyć, nad czym koleżanka się tak dramatycznie rozwodzi. Według niego, nie było tu dużo do rozterek. Wszystkie dania były po prostu zwyczajne. Nie to co u niego - Edgar to potrafił nawet duszoną gęś przygotować! Rzecz w tym, że nie za często miał okazję przed kim i kiedy się popisać swoimi umiejętnościami kulinarnymi... najzwyczajniej w świecie, jego pokój nie zawierał mebli przypominających choć trochę te kuchenne. Jednak, gdyby udostępnili mu kuchnię w szkole przy jadalni, to kto wie? Może i konkurs by wygrał!
- Nee... Nad czym się tak zastanawiasz? ~ - Przysunął się do niej bliżej, tak że prawie stykali się głowami.
Nagle coś mu się przypomniało i wzdrygnął się jak poparzony.
- Ojejku, ale ze mnie gapa! Nie przedstawiłem się - jestem Edgar! - Zaśmiał się z własnego roztrzepania. Był tak zaaferowany obecnością dziewczyny, iż praktycznie zapomniał o podstawowej zasadzie komunikacji. Dotąd się nie znali, więc pewnie dziewczyna czuła się nieswojo, nie?
- A ty? - Potarł policzek, nadal lekko zawstydzony swoją nierozgarniętą osobowością. Starał się wyjść przed nią jak najlepiej, jednak przyniosło to odwrotne skutki.
Laura
Laura
Fresh Blood Lost in the City
Re: Knajpa "The Red Lion"
Wto Mar 22, 2016 12:05 pm
Celowo skupiła swój wzrok na karcie, aby zobaczyć, czy jej nowy znajomy od genialnej oceny na pierwszy rzut oka nie zniechęci się, jednak ten uparcie siedział naprzeciwko niej i nawet nie próbował odejść. Ciekawe w sumie było to, jak będzie reagować. Jaki to typ charakteru. I jak bardzo będzie chciała przywalić głową o stół. Somer zdawała sobie sprawę z tego, że ocenianie drugiej osoby na podstawie wyglądu czy początkowego zachowania było wręcz błędem, więc i ona czekała. Przecież rodzinka nie raz i nie drugi jej to udowadniała. Kto wie - może znajomość z tym gościem przyda się w przyszłości. Albo on sam. Los jest wredny niczym grawitacja, więc warto wykorzystać swoją cierpliwość.
Dlatego czekała, jak zareaguje na jej brak zainteresowania.
Kiedy tylko zrozumiała, że odległość między nimi nagle się strasznie zmniejszyła, odchyliła się niczym poparzona do tyłu, cudem unikając upadku wraz z krzesłem na podłogę. Zasłoniła też całkowicie twarz kartą, aby nie ukazać mu nagłej zmiany. Nie lubiła tego. Bardzo tego nie lubiła. Szczególnie, kiedy to faceci tak nagle się do niej zbliżali.
- S-sprawdzam dania, jak widać. - rzuciła nieco niespokojna, odsłaniając oczy - Chwilę temu tu przyszłam. I nie wiem, co wziąć.
Proste, choć przyłapała się na nieco innej informacji, jaką chciała przekazać. W myślach mówiła, że jest tu pierwszy raz, czy coś. Zresztą - wszystko będzie dobrze, jak się oddali nieco z tą twarzą.
Zaraz na szczęście przyłapał się na tym, że się nie przedstawił, więc Laura miała chwilę na odetchnięcie i odłożenie karty na stolik, coby już nie ukrywać się za nią jak jakaś podejrzana fanka czy inna cholera.
- Laura. Miło mi cię poznać, Edgar. - dziewczyna kiwnęła głową.
O rany, to będzie długi dzień.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Knajpa "The Red Lion"
Sob Kwi 02, 2016 5:36 pm
Tak, był uparty - to prawda. Jednak prócz wrodzonej zawziętości, na jego osobowość składało się wiele innych cech, jak na przykład dziecięca ciekawość, którą właśnie reprezentował. Uczepił się Lau niczym kibol krzesełka i nie zamierzał odpuścić. Nie bał się za to nagany za swoje zachowanie od obserwujących ich ludzi - jedyne, czym by się przejął, to chyba opinia Laurki o nim i nic więcej.
W sumie dał właśnie popis swojej hipokryzji. Gdy została odwrócona od niego uwaga, chłopak od razu poczuł się niedoceniony i nic nie warty. Przemienił się w istne depresyjne dziecko emo walczące o każde spojrzenie. Dlatego postarał się o ponowne pozyskanie atencji (Edek, Ty atencyjna kurwo...), migusiem zbliżając się do swojej nowej znajomej.
Uśmiechnął się łagodnie, kiedy zobaczył, jak dziewczyna gwałtownie się od niego oddala. Nie należał do ludzi lubiących straszyć innych, ale jeżeli miał być to skutek uboczny zrealizowania ostatniej szansy na zbliżenie się do ukochanej, to czemu nie?
Znalazł się nieco nad nią, opierając dłonie na stole i zerknął ukradkiem do trzymanej przez nią kurczowo karty dań, jakby stanowiła jej śmiercionośną broń.
- Naleśniki zdają się najlepszym wyjściem. - Westchnął ciężko i skrzyżował ramiona pod klatką piersiową. Wyglądało na to, że Laura zamierzała zamówić coś tutaj i raczej odwiedzenie jej od tego pomysłu nie wchodziło w grę. - Frytki mogą być smażone na starym oleju. - No, przynajmniej zmniejszy procentowo możliwość jej zatrucia się. Taki z niego dobry gość!
Ostatecznie odsunął się od jej twarzy i usiadł z powrotem na miejscu. Nie widział powodu, by przyjmować dalej wcześniejszą pozycję - już i tak zaczynało go wszystko boleć, bo zawiśnięcie nad kimś do najwygodniejszych pozycji nie należy.
- Laura... Huh, ładne imię. - jego oczy lekko się rozszerzyły ze zdziwienia. Ciekawe, czy była tutejsza... - Jesteś stąd? - rzucił prosto z mostu. Podparł się łokciem o blat i oparł podbródek na zgiętej dłoni. Teraz mogliby z boku uchodzić nawet za parę, jeśli Lau byłaby odrobinę mniej spięta, a przynajmniej wyluzowana na tyle, na ile blondyn sam był.
Laura
Laura
Fresh Blood Lost in the City
Re: Knajpa "The Red Lion"
Nie Kwi 17, 2016 7:54 pm
Naprawdę go nie rozumiała. Co on w niej w ogóle widział, że zdecydował się w ogóle podejść? Wyłapać ją w nieco mniejszym tłumie i zagadać? Cholera, Laura, Twoja aura ninja zaczyna się psuć, skoro nawet takie dziwne istoty podchodzą do ciebie jak gdyby nigdy nic, a Ty jeszcze na pocieszenie nie odchodzisz, tylko pozwalasz, aby to robili dalej.
No ale głodna była. Starała się przynajmniej zachować pozory normalnej osoby, więc nie mogła go za bardzo wyminąć.
Niemniej jednak dalej nie podobało jej się to, że Edgar się tak do niej zbliżał i za cholerę nie pozwalał jej na oddalenie się. Dopiero po rzuceniu propozycji oddał jej nieco wolności, co zadowoliło ją w duchu.
- Jeszcze pamiętam, co tu podają. - westchnęła cicho, odkładając kartę - Niemniej zastanawiam się, czy sobie jednak nie odpuścić i pójść dalej. Albo w ogóle wrócić.
Po części była ciekawa reakcji z jego strony. Zaproponuje coś? Kiwnie głową i zrezygnuje z dalszych podchodów? Oleje? Wszystko możliwe, a czasem warto było mówić o rzeczach, których w życiu by się tak naprawdę nie powiedziało. Bo nie miała nic przeciwko tej knajpce.
Nie zareagowała specjalnie na stwierdzenie dotyczące jej imienia, jednak pytanie, które padło zaraz po tym delikatnie ją ożywiło.
- Jestem. - odpowiedziała krótko. - Zakładam, że Ty również?
Jeżeli dobrze myślała, to mógł nawet być z jej szkoły. To... Mógłby być problem. Chociaż cholera wie. Czasem warto udawać miłego i korzystać ze znajomości, nawet jeżeli masz dosyć.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Knajpa "The Red Lion"
Pią Kwi 22, 2016 5:23 pm
Co on w niej widział? Ha, dobre pytanie! Nie no - on uważał, że każdy jest piękny i wyjątkowy na swój własny sposób. Laury też się to tyczyło.
Hm... Jakby nie patrzeć, Edgar nie wszedł do tej knajpy po jedzenie. Znaczy się - wtedy o tym nie myślał. Był co prawda po codziennym joggingu i trochę zgłodniał od tego wysiłku, ale jakoś nie zaświtała mu myśl, by pójść do jakiegoś byle baru po posiłek. Nie jadał w knajpach, wolał restauracje. Tak więc przybył tu bardziej z nudów i braku towarzystwa niżeli z powodu protestującego żołądka.
Chyba ją trochę przestraszył, bo po tym, jak się odsunął, dziewczyna zdawała się bardziej rozluźniona. Na jego twarzy pojawił się zatroskany i nieco smutny uśmiech. Nie chciał tego - Laurowe szczęście było dla niego cenniejsze niż jej niepokój. Chociaż nie mógł przyznać, że w głębi duszy schlebiało mu to, że jest przyczyną jej wszelakich reakcji. Mroczny cień w sercu podpowiadał mu nawet skrycie, iż zrobiłby wszystko, by zobaczyć jeden grymas na jej słodkiej twarzyczce.
- Przepraszam, nie chciałem Cię urazić. - Zaśmiał się nerwowo. Naprawdę! Nie miał tego na celu, tylko znowu wszystko poszło nie po jego myśli...
- Jeżeli chcesz, możemy się przejść do restauracji obok. Serwują tam świetne jedzenie, warte polecenia. - Uśmiechnął się łagodnie. Musiał teraz postępować delikatnie - stąpał po cienkim lodzie, gdyż jego nowa znajoma wydawała się mu niezbyt ufać. Taka propozycja była istnym położeniem wszystkiego na jedną kartę. Równie dobrze dziewczyna mogła go odesłać z kwitkiem, stwierdzając, że jest świrusem i nie zamierza się do niego więcej odzywać.
- Można tak powiedzieć. - Pokiwał głową z szerszym uśmiechem. - Uczęszczam do tutejszej szkoły i mam kanadyjskie obywatelstwo. Jestem po części Japończykiem, a po części Kanadyjczykiem, a do niedawna mieszkałem na terenie Stanów Zjednoczonych. - Wyjaśnił. Ciutkę się rozgadał, ale to Edgar - on na każde pytanie potrafi dać wyczerpującą odpowiedź i na każdy temat podjąć rozmowę.
Jeżeli chodzili do tej samej szkoły, to dla niego była jeszcze większa uciecha! Mogliby się widywać codziennie... Żyć nie umierać!
Laura
Laura
Fresh Blood Lost in the City
Re: Knajpa "The Red Lion"
Pon Maj 02, 2016 6:49 pm
Razisz mnie samą swoją obecnością.
Miała ochotę powiedzieć to na głos, ale powstrzymała się w ostatniej chwili. Naprawdę nie miała pewności, jak to będzie z tym kolesiem. Przyda się? Warto się przyznawać do czegokolwiek? Miała teraz mały problem. Wiedziała dobrze, że nie można oceniać osób na podstawie pierwszego wrażenia, jednak... Tutaj pierwsze wrażenie było dosyć cienkie. Nie wydawał się specjalnie uparty ani przydatny, sama znajomość również jej nie pasowała.
Kiwnęła głową na przeprosiny, choć specjalnie niczym się nie przejęła. Nie żeby poszło tutaj o coś rzeczywiście poważnego.
"Jeżeli chcesz, możemy się przejść do restauracji obok."
O Chryste.
Czyli jednak podłapał temat. Nie miała za bardzo chęci ogarniać tego spotkania dalej, miała ochotę się jakoś zmyć. Pech w tym, że nikt magicznie do niej nie pisał, za drzwiami nie było ani jednej strzelaniny, a Wielki Brat siedział gdzieś tam na mieście i zajmował się sobą. Prefektów też tutaj nie uświadczy. Jednak zerknęła na telefon i westchnęła cicho. Miała wyciszone dźwięki. Nie słyszała za bardzo, co on tam dalej mówił, ale wyłapała, że chodzi tutaj do szkoły i jest w połowie Japończykiem, blablabla. Świetnie.
- Choroba. Chyba jednak nic z tego. Do zobaczenia. - schowała telefon, wstała i ruszyła w stronę wyjścia, nawet się nie oglądając za siebie.

[z/t]
Anonymous
Gość
Gość
Re: Knajpa "The Red Lion"
Nie Cze 26, 2016 8:36 pm
Pół godziny. Piętnaście minut na przygotowanie się, piętnaście minut na dojazd i ewentualne przeszkody, które zechcą opóźnić ów spotkanie. Odkąd Catherine pojawiła się w placówce Riverdale, odtąd praktycznie codziennie zamieniał z nią kilka zdań. Kilka? Ależ skąd. Zaczepiał ją namiętnie - wykorzystywał każdą okazję do tego, aby móc z nią porozmawiać. Mimo wszystko nigdy nie zasugerował, aby wyszli gdzieś wspólnie. Do czasu.
Okres wakacyjny daje sporo możliwości. Można rozpocząć nowy, zupełnie inny rozdział, osiągnąć coś, o czym od paru lat marzyłeś. Uświadamia innym, że z niektórymi osobami naprawdę nie będzie widzieć się te 2 miesiące, może nawet i więcej. Czasem dochodzi do trwałych rozstań - ostatnia klasa jest idealnym przykładem tego. I choć nie wszyscy zwracają na to jakąś szczególną uwagę, to zawsze znajdzie się w klasie te parę osób, które uronią łzę tęsknoty. Tak było zawsze. Podobnie miał Fabian, tyle że z jedną jedyną osobą. Owszem, była to Catherine. Myśl o tym, że przez dwa miesiące nie będzie mieć możliwości zobaczenia się z nią, powodował u niego jakiś dziki skurcz żołądka. I on dobrze wiedział, co to za skurcz. Nie ukrywał, że ta kobieta mu się podobała. I choć między nimi jest jakieś 6 - 7 lat różnicy, to kompletnie nie przeszkadzał mu ten fakt. A jak było z nią?
Tak jak się umawiał z Cath - czekał i stał pod wspomnianą w sms'ach knajpą. Nie raz, nie dwa miał okazję tutaj być, dlatego nie bał się, że wypad w to konkretne miejsce wyjdzie kompletną porażką. A skoro kobieta była przystępna na jego propozycję, to tym bardziej nie powinien się martwić wyborem. A może powinien?
Z zamyślenia wyrwały go wibracje telefonu. Wyciągnął go z kieszeni od spodni, zaraz czytają jej treść. Uśmiechnął się pod nosem, od razu odpisując na wiadomość. Tak bardzo przewidywalne. Bo przecież kobieta zawsze musi się spóźnić na spotkanie, nie? Zastanawiał go fakt, czy jakoś zrekompensuje mu te 10 minut czekania jak kołek pod budynkiem z przepiękną czerwoną różą w ręce. Co z tego, że nie wiedział, czy lubi kwiaty. Owszem, był elegancko ubrany. Tak, traktował to bardzo poważnie. Teraz będzie się za nią rozglądać i zastanawiać się, z której strony go podejdzie.
Catherine Fitzroy
Catherine Fitzroy
Fresh Blood Lost in the City
Re: Knajpa "The Red Lion"
Nie Cze 26, 2016 11:45 pm
Była zaskoczona, gdy Fabian zaproponował wspólne wyjście. Był to pierwszy raz, choć przecież znali się od roku, gdy podjęła pracę w Riverdale. Od pierwszego dnia okazał się uczynnym kolegą, który wprowadził kobietę do ich małego świata, a że należała raczej do tych bardziej roztrzepanych osób, to miał trochę roboty. Był jednak wyjątkowo cierpliwy, chociaż nie powinna się przecież dziwić. Jako nauczyciel powinien był, w sobie ją wyrobić. Z czasem zaczęli rozmawiać nie tylko o szkole, wchodząc na bardziej prywatne tematy. Lubiła te rozmowy i zaczepiała Fabiana równie często, co on ją. Czasami nawet zdarzały się rozmowy telefoniczne bądź wymiana SMS-ów. Szczególnie w weekendy, gdy miała nie widzieć go aż dwóch dni, z uśmiechem na twarzy witała dźwięk zwiastujący nadejście wiadomości.
Dokończenie obrazu musiało poczekać, co najmniej do jutra. W innym wypadku może i marudziłaby znacznie dłużej, ale tak, odłożyła telefon na komodę, a sama wskoczyła do łazienki, by się przygotować. Miała tylko pół godziny plus dziesięć minut spóźnienia w zapasie, ale przecież uprzedzała. To właściwie tak, jakby nie spóźniła się wcale.
Szybki prysznic i już stała przed szafą zastanawiając się, w co się ubrać. Typowe dla niej rozciągnięte bluzy i jeansy postanowiła sobie odpuścić. Nie miała zbyt wielu sukienek w swojej garderobie, ale kilka się znalazło. Okazja ku temu sprzyjała, a z tego, co pamiętała, to The Red Lion było w miarę ogarniętą knajpką i nie powinno wyjść ani przesadnie elegancko, ani zbyt na luzie. Postawiła, więc na klasykę, czyli małą czarną, a do tego bolerko. Włosów i tak nie zamierzała układać w żaden sposób. Wystarczyło przeczesać je tylko palcami i już wyglądały idealnie w swoim chaosie.
Jeden rzut oka na zegarek i wiedziała, że nie było siły, aby zdążyła na czas. Nawet z tym zapasem, który sobie zrobiła. Ubrała się więc szybko w sukienkę, wytuszowała tylko rzęsy, górne powieki pomalowała eyelinerem, a na usta nałożyła brzoskwiniowy błyszczyk, który i tak będzie musiała poprawić. Wygrzebała z komody torebkę na cienkim łańcuszku i wpakowała do niej najpotrzebniejsze rzeczy. Ale gdzie były jej klucze od samochodu!?
Stanęła na środku pokoju, rozglądając się gorączkowo. Telefon w jej torebce zawibrował, przez co podskoczyła w miejscu. Zaczęła przeglądać różne przypadkowe miejsca, gdy przypomniała sobie, że zostawiła je wraz z kluczami od domu na komodzie u góry. Złapała w rękę granatowe szpilki i biegiem wpadła na parter. Zgarnęła klucze i pędem pognała do garażu.
Zapakowanie się do samochodu i pokonanie miasta zajęło jej jakieś dziesięć minut. Niebieski chevrolet zaparkował przy krawężniku. Wsunęła stopy w szpilki i wyskoczyła z auta.
- Baaaardzo Cię przepraszam! – Zaczęła, nim jeszcze zdążyła okrążyć samochód. Z tego wszystkiego zapomniała zamknąć w nim zamek, ale już żwawym krokiem zbliżała się do Fabiana, choć na takich wysokich obcasach wydawać by się to mogło niemożliwym.
- Długo czekasz? – zapytała, naiwnie wierząc, że odpowie, że sam dopiero przyszedł. Cmoknęła go w policzek na powitanie, a potem spojrzała na trzymaną przez niego różę.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach