Anonymous
Gość
Gość
[POŁUDNIE] Rezydencja Cigfranów
Sob Paź 20, 2018 10:52 pm


Ostatnio zmieniony przez Leilani Ruth Cigfran dnia Nie Paź 21, 2018 10:03 am, w całości zmieniany 1 raz
First topic message reminder :


[POŁUDNIE] Rezydencja Cigfranów - Page 2 6oiDeiC

Rezydencja rodu Cigfran może i pod względem swojego wyglądu nie przewyższa innych budynków tego typu w Vancouver; ba, można nawet uznać, że jak na standardy dzielnicy południowej jest dosyć przeciętna, ale na zwyczajnym, średniozamożnym mieszkańcu Riverdale City na pewno zrobi niemałe wrażenie.

I jako, że pora późna, a Pianka nie bardzo umie w opisy miejsc, to wymienię tylko co znajduje się na terenie posesji, jak i w samym domu.


Parter:
— Kuchnia, połączona z osobnymi drzwiami na zwenątrz;
— Salon z dużym kominkiem oraz pianinem; bezpośrednio połączony z jadalnią, w której znajduje się stół na dwanaście osób;
— "domowy lazaret", czyli maleńki gabinet lekarski pana Cigfran, w którym przyjmuje "ważnych mieszkańców południowej dzielnicy w nagłej potrzebie" — jak jesteś bogatym somsiadem to wiesz gdzie wbijać;
— biblioteka, również z kominkiem;
— łazienka;

Pierwsze piętro:
— pięć sypialni — Leilani, jej rodziców, dwie gościnne i jedna przerobiona na drugi gabinet, tym razem "ten od trzymania papierów";
— trzy łazienki, z czego dwie połączone są bezpośrednio z sypialniami.


Poddasze/drugie piętro/nazywaj to jak chcesz:
— strych, składowisko rupieci i pracownia Leilani urządzona za starą szafą, czyli w miejscu, w którym nikt by się tego nie spodziewał.


Oprócz tego na terenie rezydencji znajdują się:
— ogród, w którym dominującymi kwiatami są róże;
— basen (niezbyt duży, bo 8m x 5 m na 160 cm głębokości);
— pomalowana na biało drewniana altana;
— duży garaż;
— szopy na narzędzia/na drewno/ itp itd.  
 

Victor Ros
Victor Ros
Fresh Blood Lost in the City
Re: [POŁUDNIE] Rezydencja Cigfranów
Pon Kwi 08, 2019 11:46 pm
Wódka nie była słodka ale te wszystkie babskie naleweczki, winka i samogony nabierające mocy w przykuchennych spiżarniach, już tak. Matka Rosa stroniła od alkoholu ale raz na jakiś czas lubiła nalać sobie z przyjaciółeczką po jednym kieliszeczku przy plotkach. Poczęstowany kiedyś Ros, skusił się i doznał niemal zalepienia ust. Stężenie cukru w tym czymś przekraczało wszelkie granice przyzwoitości. Nic dziwnego, że piły po jednym, góra dwóch. W innym wypadku można było zwymiotować słodyczą na kilometr, fuj.
– Dobrze mamo – przewrócił oczami nadając tej scenie teatralnego wyglądu ale szybko dodał
– Się zastanowię – żeby nie wyszło na to, że złożył jakąś obietnicę na śmierć i życie. Powiedział to co chciała usłyszeć przez co powinien zagwarantować sobie spokój do końca spotkania. Jasna sprawa - w tej kwestii.
– O Boże, dlaczego akurat to. Dlaczego nie interesuje Cię na przykład mój rozmiar buta – przetarł dłońmi twarz szybko wertując strony swej pamięci. Gdzie to ona mogła usłyszeć jego imię. Lekcje nie bo inny rocznik, bal nie bo nikt tak do niego nie mówił. Bam! Rozprawa w sądzie. I wszystko jasne. Rozkładając bezradnie ręce niczym jeniec gotowy do odstrzału, wypuścił z płuc dużą dawkę powietrza.
– Nie lubię go od dzieciaka. Oscar i Oski pasują do wielu niekoniecznie fajnych rymowanek ale więcej Ci nie powiem bo będziesz mnie prześladować a wtedy wiesz – tutaj padło mordercze spojrzenie po czym nasz fan dobrej zabawy znów sięgnął po swój kieliszek i butelkę. Ruchem ręki ponaglił Lei żeby nadstawiła swój. Podnosząc się do pozycji siedzącej poczuł jak świat zaczyna wirować. Picie 40% bez przekąsek to chujowy pomysł. Na pusty żołądek lepiej i szybciej wchodzi. Oboje będą tego super przykładem.
– Nie wiem czym go szantażuje prócz sprawdzenia czy plejak umie fruwać – z reguły nie rozmawiał ze znajomymi o ich dupach. Obgadywanie drugiej połówki to domena kobiet i tak raczej pozostanie. Co innego ocena innych lasek. Tutaj przyznawanie punktów w skali od 0 do 10 było codziennością.
-  Zdrowie – stuknął swoim kieliszkiem o jej orientując się, że teraz jego kolej w tej dziwnej grze. Żeby lepiej się wpasować w klimat powinien ubrać piżamkę i założyć sztuczny warkocz. Wtedy byłby w pełni dziewczyński.
– Teraz ja. Eeeee – było tyle możliwości pytań ale jak na złość nic konkretnego nie przychodziło mu do głowy. Nic prócz rzeczy związanych z jej dziewczyną bo pytanie czy ma wspólne filmy z sypialni nie było chyba tym o co jej chodziło w tej zabawie.
-  Nie podobają Ci się faceci? Czemu byłaś z laską? – walnął w sumie od czapy nie mając pewności czy chce to wiedzieć. Jeszcze pod wpływem Lei uzna, że homo jest supi i zacznie go namawiać. Vic i gejoza? Uchowaj Boże.
Anonymous
Gość
Gość
Po takiej ilości wlewanego w siebie alkoholu powinna zrobić coś (z punktu widzenia Victora) zabawnego, ewentualnie płakać w jego ramię i żalić się na beznadziejność swojej egzystencji, ale zakładanie czegokolwiek w przypadku Leilani kończyło się porażką. Teraz właśnie zebrało jej się na umoralnianie, chociaż ona by tego nie nazwała w ten sposób. Jako ktoś, kto niedawno otarł się o dno, chciała go po prostu ostrzec.
Mówię poważnie, Ros. Dla Ciebie to zabawa, ale granica jest cieńsza niż Ci się wydaje — przyciągnęła do siebie poduszkę i przytuliła się do niej — Zresztą... po co ja Ci to mówię, skoro i tak mnie nie posłuchasz. Wydaje Ci się, że masz nad tym kontrolę i że możesz wszystko. Nie dopuszczasz do siebie myśli, że możesz się uzależnić, a teraz zastanawiasz się pewnie o czym pierdolę.  
Podniosła się i przysunęła do Victora. Pochyliła się nad nim patrząc mu w oczy; zeszła przy tym tak nisko, że jej włosy łaskotały jego twarz. Dla kogoś z zewnątrz to mogło wyglądać jak nieśmiałe zaproszenie do pocałunku, tymczasem Lei nie miała nic takiego na myśli. Ten chłopak był ostatnią osobą na świecie, którą chciałaby pocałować.
To, co się z Tobą stanie nie powinno mnie obchodzić. Ale obchodzi, bo nie mogę patrzeć, jak stajesz się taki sam jak ja w zeszłym roku. Tylko, że mnie miał kto podnieść, zanim całkiem się stoczyłam. A o Ciebie kto zawalczy?
Skończyła swój wywód i wróciła na swoje miejsce, jak gdyby nigdy nic. Niefajne rymowanki? Nie wyglądała na rozbawioną, a jego morderczy wzrok w ogóle nie zrobił na niej wrażenia. Znęcali się nad nim? Tak wynikało przynajmniej z jego słów. Dzieciaki bywają okrutne i nawet "zabawne" żarciki w podstawówce mogą się odbić na dalszym życiu. Na jego chyba odbiły, skoro nawet teraz, będąc w szkole średniej, gdzie każdy miał wywalone na to, jak kto miał na imię, wolał nie posługiwać się tym prawdziwym.
Nie wyglądała na zaskoczoną, gdy zadał swoje pytanie. Na początku chciała iść w zaparte, ale szczerość to szczerość. Dopóki nie wypytywał ją o Louisa, nie było powodu, by kłamać.
Rany, ja żartowałam z tym byciem lesbijką. Jestem bi. — wywróciła oczami. — A czemu ludzie się ze sobą wiążą? Bo są, albo wydaje im się, że są w sobie zakochani. W sumie, to mogą też z innych powodów, ale zakładam najoptymistyczniejszy scenariusz.
Patrzyła na niego rozbawiona. Nadal nie mogła uwierzyć w to, że dał sobie wcisnąć, że Leilani jest lesbijką. No, ale dzięki temu przez jakiś czas miała spokój od głupich tekstów i prób podrywu!
Muszę zrobić sobie przerwę, bo zwymiotuję — pokręciła głową patrząc na kieliszek. Jeśli chce cokolwiek pamiętać z tego wieczora, powinna przystopować z piciem. Nie chciała też zasnąć, pozostawiając samą siebie na łasce Victora. Aż tak mu nie ufała.
Dlaczego akurat dilerka? — uniosła się lekko patrząc na niego z wyrzutem, jakby sam fakt, że zajmował się handlem prochami w jakiś sposób krzywdził ją i jej rodzinę. W sumie, to gdyby się dowiedziała, że próbował sprzedać towar komuś z ośrodka, do kogo zdążyła się zbliżyć podczas trzech miesięcy odwyku, to chyba by go udusiła.
Victor Ros
Victor Ros
Fresh Blood Lost in the City
Gdzieś w treści wyroku zawarty był punkt o kilku godzinach przymusowej terapii. Pogadanki z terapeutą na tematy związane z przewinieniem. Pewnie coś o narkotykach, zagrożeniach dla współczesnej młodzieży itp. Tak to sobie przewidywał Ros. I o ile data została wyznaczona i zbliżała się nieuchronnie, tak teraz czuł się jak na wstępie do tego gówna. Lei spędziła wiele godzin w ośrodku gdzie nawkładano do jej główki mnóstwo mądrości. Kilkoma właśnie raczyła Victora, który pomimo, że miał wszyscy z tyłu, to słuchał i potakiwał głową. Robił to z czystej dobroci i po części w podzięce za możliwość posłuchania dobrej muzy. Pokiwa jej trochę głową, uda, że został dogłębnie poruszony a i tak będzie robił swoje. Cały on.
-  Powiedziałem, że sobie przemyśle, tak? – miał nadzieję, że tym zapytanio-twierdzeniem (wtf) ukoi jej nerwy o los biednego chłopaczyny, nad którym wisiało widmo uzależnienia i śmierci. Nieszczęsny, biedny Victor, który wcale na takiego załamanego nie wyglądał, wręcz przeciwnie. Zamiast przyjąć pozycję do medytacji i zasępić się nad przyszłością, wykorzystał jeden z lepszych kawałków w piosence i udał, że gra na niewidzialnej gitarze. Pewna laska powiedziała mu kiedyś, że jest wyrośniętym dzieciakiem. Pewno miała trochę racji jakby nie patrzeć.
– Ej – powędrował za nią wzrokiem przerywając swój groteskowy występ na scenie.
– Zaczynasz mnie przerażać – podciągnął się na łokciach a później do siadu. Właśnie miał przedsmak wizyty u terapeuty. Lei właśnie odpaliła dla niego wersje demo dzięki czemu wiedział z czym to się je i wiecie co? W chuj mu się to nie podobało. Był odporny na gadkę innych ale rozmowa w cztery oczy w zamkniętym pomieszczeniu, no, no, łatwo nie będzie.
-  To gdzie ta Twoja wielka miłość – podrapał się za uchem samotnie wychylając kieliszek. O! Nadszedł moment, w którym ich napój wysokoprocentowy złapał temperaturę pokojową przez co na twarzy Rosa pojawił się ledwo dostrzegalny grymas. Jak mała chciała czekać, niech czeka ale później będzie jeszcze gorzej.
– Dlaczego tak bardzo Cię to interesuje – odparł schodząc z wygodnego materaca. Przez pewien moment nie mówił nic, podszedł do zbioru płyt i wybrał coś. Tym razem nowszy utwór z repertuaru Arctic Monkeys.  Obracając puste opakowanie po krążku zrobił kilka kroków w jej stronę.
-  Bo to łatwy, szybki i dobry hajs. Przy okazji poznaje sporo ciekawych osób, niektórych wpływowych. Nawet nie wiesz ilu ludzi w tym czy innym mieście ćpa. Najlepsze jest to, że w ogóle byś o to ich nie podejrzewała – to nie tak, że sprzedawał tylko małolatom. Wyszukiwanie potencjalnych klientów na szkolnych korytarzach nie było dla niego. Wolał starsze osoby z grubymi portfelami. Tam nigdy nie musiał wysłuchiwać „a może opuścisz po znajomości’  czy  „czemu tak drogo”. Ważne, że hajs się zgadzał a przeważnie przy okazji nikt się nie czepiał o jego wiek. Wszyscy dawali mu 25 jak nie więcej. I o to w tym wszystkim chodziło.
– Którą mamy godzinę? – rozejrzał się po pokoju w poszukiwaniu zegarka kompletnie zapominając, że wystarczy wyjąć telefon i spojrzeć na niego. Ale miał samolot, aż musiał przymknąć na parę chwil oczy i wyobrazić sobie równowagę.
Anonymous
Gość
Gość
Re: [POŁUDNIE] Rezydencja Cigfranów
Wto Kwi 09, 2019 10:48 pm
Westchnęła przeczesując palcami brązoworude włosy. To będzie o wiele trudniejsze, niż początkowo jej się wydawało. A ona dla niego złamała zasady! Nie powinna była go tu zapraszać; w ogóle nie powinna z nim rozmawiać, ale stało się.  
To Ty mnie przerażasz, Oscar. — odparła przekręcając się na plecy. Zdawała sobie sprawę z tego, że nie warto dla niego ryzykować gniewem rodziców i terapeutki, a mimo to jakaś siła nie pozwalała jej przestać. Głupota? Masochizm? Wiara w to, że jedna rozmowa może coś zmienić? Niee, to akurat wpisywało się w głupotę i przy okazji wielką naiwność Leilani.
Nie chcę o niej rozmawiać. — wyraz jej twarzy jasno dawał do zrozumienia, że tym pytaniem Ros wpędził ją w depresyjny nastrój. Nie zamierzała opowiadać mu o upokorzeniu, jakiego doznała, gdy jej pierwsza miłość okazała się być kimś tak fałszywym. Z tego też powodu nie wiązała się z nikim; to nie tak, że nie chciała, ale paraliżował ją irracjonalny strach przed ponownym odrzuceniem. A poza tym, robiła bardzo głupie rzeczy, przez które zrażała do siebie ludzi.
Byłam osobą, której byś nigdy nie podejrzewał o ćpanie — potarła obolałe skronie i usiadła na łóżku po turecku. Coraz bardziej wątpiła w to, że uda jej się namówić Victora na leczenie, a przecież to nie było takie straszne! Oczywiście, jeśli trafi się na dobrego terapeutę, a nie barana, który będzie wiercił dziurę w brzuchu, byle mieć co wpisać w papiery.
Skoro o tym mowa, to już dawno powinna była coś zrobić. Wyciągnęła telefon z tylnej kieszeni spodni (aż dziw, że był tak cały czas) i zablokowała kilka kontaktów, nie zważając na to, że jeszcze kilka godzin temu z niektórymi z nich wymieniała wiadomości. Oni wcale nie są przyjaciółmi. Przyjaciele nie ściągają na dno.
A co, już chcesz ode mnie uciec? — spojrzała na niego z miną dziecka, które właśnie coś przeskrobało. Ros może i nie był osobą, której, nawet po tym wszystkim, powiedziałaby "cześć" na szkolnym korytarzu,  ale cholernie bała się zostać samą. Nie po tym, gdy jej dłonie drżały na myśl o fecie. A najgorsze w tym wszystkim było to, że nie miała się do kogo zwrócić.
Obecność drugiej osoby była wyznacznikiem bezpieczeństwa. Victor nieświadomie sprawował nad dziewczyną kontrolę, pozwalał przeżyć noc bez natrętnych myśli o igle wbijającej się w żyłę. Zamiast tego, wolała skupiać się na tym, jak bardzo ten koleś działa jej na nerwy, choć tak naprawdę, to jej nie wkurzał tak mocno. Inaczej już dawno wyrzuciłaby go za drzwi.
I weź tu zrozum Leilani...
Victor Ros
Victor Ros
Fresh Blood Lost in the City
Re: [POŁUDNIE] Rezydencja Cigfranów
Sro Kwi 10, 2019 12:20 pm
No może raz czy dwa zdarzy mu się przemyśleć słowa Leilani. Będzie to miało miejsce w wakacje gdy wszystkie szychy i dzieciarnia wyjdzie na wakacje a on stanie się biednym handlarzem bez klientów. Wtedy przejdzie mu przez myśl pomysł innego zarobku. Znalezienie stałego źródła dochodu, takiej umowy o pracę na czas nieokreślony. Wiecie, z ubezpieczeniem zdrowotnym i wszystkimi składkami na stare lata. Ale później będzie wrzesień, miną wakacje a wraz z nimi wszystkie rozterki pozostawionego samego sobie Rosa. I kółko będzie się kręcić znów. Aż do następnych wakacji. Czyli zrobi to co obiecał jakby nie patrzeć. Przemyśli temat gdy złapie doła.
– Nie będziemy o niej rozmawiać jak Ty nie będziesz mówić do mnie Oscar – nie ma tak łatwo. Coś za coś. Jeśli ten temat był dla niej drażliwy, to znalazłoby się pewnie jeszcze kilka podobnych. Są takie rzeczy i sytuacje, które podnoszą nam ciśnienie. Chcąc bawić się w taką grę mogła przewidzieć, że ten koleś zacznie jej robić dziurę w brzuchu. Jak ona o Oskim i narkotykach, to on o jej byłych miłościach. Tu Cię mam.
– Nie powiedziałbym – zaczął i widać było, że to tylko wstęp do dalszej myśli.
– Jesteś młoda, dobrze ubrana, z bogatej rodziny. Stereotypowo starzy nie mają dla Ciebie czasu, dużo pracują a Ty masz hajs i wolną rękę więc szukasz ucieczki od smętnego życia bananowego dzieciaka – to nie tak, że opisał stricte jej życie. To raczej ogólnie przyjęty schemat, który niestety często miał potwierdzenie w życiu.
-  Trafiłem? – zgarnął z biurka jakiś dziwny bibelot będący chyba kremem czy innym mazidłem. Nieistotne. Jemu służył jako rekwizyt i zastępstwo piłki bo zaczął go odruchowo podrzucać i łapać. Podczas tej czynności chodził to tu, to tam co jakiś czas zerkając na dziewczynę. Nawet kilka razy nie udało mu się schwycić pudełeczka za co winę ponosiły procenty.
– Niby mi się nigdzie nie spieszy ale nie mogę tu zostać do rana. Czeka mnie jeszcze misja pod tytułem Skradania się do własnego pokoju w akademiku. Muszę jakoś ominąć stróża i w sumie to jestem głodny – jeśli miałby wracać stąd piechotą, to po drodze, między stanami zawałowymi przez kierowanie Lei, zarejestrował dwie budki z kebabem. Co on był dał teraz chociaż za jednego. Był nawet gotów zastawić Turasowi Leilani w zamian za jednego dużego w picie.
Fajny ten duży pokój ale brakuje lodówki. Do kuchni samemu jeszcze nie wypada łazić. Może następny kieliszek by go ośmielił ale łaskawie poczeka aż ta mała zdecyduje się dotrzymać mu kroku.
Anonymous
Gość
Gość
Wiesz, mogłabym o niej mówić całą noc, ale skończy się tak, że będę wkurzona. A szkoda, by denerwować się przez takie... nie, nawet eufemizmu mi brak. To po prostu suka — posłała mu niewinny uśmiech. Na tę chwilę odpuściła sobie nazywanie go Oscarem, ale kto wie, co uderzy jej do głowy za kilka minut. Była pijana, a to równało się nagłemu przypływowi odwagi i chęci przekraczania granic, by sprawdzić, jak daleko może się posunąć w jego towarzystwie.
Wysłuchała jego "opowieści" kręcąc głową z niedowierzaniem. Otworzyła nawet usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili ugryzła się w język. Jego teoria była dość śmiała i, jak na złość, w wielu miejscach mijała się z prawdą. Oczywiście, że rodzice mieli dla niej czas, nawet za dużo, jeśli przyjrzeć się George'owi i jego manii kontrolowania żony i córki. Nowa kochanka nieco go od tego odciągała, ale Lei wiedziała, że to tylko chwilowa sytuacja. Wkrótce znudzi się młodą kobietą i wróci do terroryzowania tych dwóch, które ma w domu, dopóki na horyzoncie nie pojawi się kolejna. I historia zatacza kręgi.
Nie, nie trafiłeś. To coś, czego pewnie nigdy nie zrozumiesz — wzruszyła ramionami, nie zamierzając tłumaczyć nic więcej. Nie miała w planach licytacji o to, kto miał gorzej. Ujawnianie rodzinnych sekretów celem wygrania dziecinnej sprzeczki nawet po alkoholu wydawało jej się przedsięwzięciem niezwykle głupim.  
A co, sprawdzają, czy wszyscy jesteście w łóżeczkach? — parsknęła podnosząc się z łóżka, po czym podeszła do Victora i odebrała mu swoją własność. Okropnie irytowało ją, gdy ktoś dotykał jej rzeczy bez pozwolenia. — Też jestem głodna. Może zamówimy coś do jedzenia? Poza tym, jeśli zostaniesz, to coś Ci pokażę... O ile umiesz trzymać język za zębami.
Przyśpieszony oddech i błyszczące oczy świadczyły o tym, że bardzo jej zależy na tym, by Victor owe "coś" zobaczył. Może to nowe Porsche w garażu, sejf pełen pieniędzy, albo się okaże, że w piwnicy laboratorium, w którym powstają najlepsze prochy w mieście? Cóż, nie dowie się, póki nie sprawdzi.
Victor Ros
Victor Ros
Fresh Blood Lost in the City
Tak kończyły się opowieści o laskach ze strony facetów. Homo czy hetero, wszystko kręciło się wokół jednego i podsumowując gdy jedna strona skrzywdziła drugą, zawsze zyskiwała jakieś mało zacne miano. Suka nie świadczyło o zdradzie bo wtedy bardziej pasowałoby określenie kurwa. Problem leżał w zachowaniu ale kogo by interesowały sprawy z przeszłości na tyle żeby uparcie do nich wracać. Ogólnie nikogo. Do czasu kiedy Victor nie zamieniał się w Oscara, była Leilani mogła czekać cierpliwie na wywołanie z upiornej przeszłości. Będzie zatem jest hakiem, pretekstem do biliona pytań jak, po co, na co i dlaczego. Taki as w rękawie z zamierzchłej zadry w życiorysie.
Wolno i skrzętnie doszedł do wniosku, że zaczyna myśleć i gadać od rzeczy. Jeszcze dosłownie sekunda i włączy mu się bardzo chamski podryw połączony ze śmieszkowaniem. Nigdy nie rwał na serio po pijaku więc jeśli się nie zajmie czymś inny to Lei padnie ofiarą jego niewybrednych żartów i klepnięć w mały tyłek. Oby nie to bo czy ktoś wspominał o czymś na zamówienie do żarcia?
– Pewnie nie skoro tak twierdzisz – cokolwiek to nie było, na chuj drążyć. Chuj wie co ją w życiu spotkało. Może matka ją lała za złe oceny, a może ojciec ruchał na boku i wcale się z tym nie krył. Nierzadko tortury psychiczne są gorsze od tych fizycznych a mogło się o tym przekonać już kilku ludzi. Gdy okazało się, że z Vica wyrósł dość wysoki i silny chłopczyk, role się odwróciły. Teraz to on miał władzę nad słabszymi i jeśli dręczenie miałoby go zbliżyć do celu, nie zawaha się. Zapomniał wół jak cielęciem był, ano.
– Tak. A po liczeniu mówimy wspólnie paciorek – odbił słowną piłeczkę i wcale NIE DAŁ sobie odebrać podrzucanego przedmiotu. Uniósł go wysoko nad głowę Lei tak, że mogła jedynie pomarzyć o jego dosięgnięciu. Zawsze może skorzystać ze stołka ale nie ma pewności, że wredny Vic nie da trzech kroków  w bok i przedmiot znów będzie poza jej zasięgiem.
– Jestem na tak, na co masz ochotę? – zapytał chociaż jemu po głowie chodziła szybka pizza albo kebab. W każdym razie żaden chińczyk itp. To musiało być coś tłustego, dobrego pod alkohol. I koniecznie z sosami. Najlepiej wersja rodzinna bo co tu ukrywać, Vic umiał wciągnąć sporo.
– Jeśli masz na myśli kotki w piwnicy to ja bardzo lubię zwierzęta – uśmiechnął się podejrzanie jak wujek na weselu co to musi obtańcować wszystkie dziewczyny z rodziny.
Anonymous
Gość
Gość
Re: [POŁUDNIE] Rezydencja Cigfranów
Czw Kwi 11, 2019 11:57 pm
Jeśli ktoś tu miał odwalać po alkoholu, to Leilani, która właśnie pochwaliła się przyrodniemu bratu, jak dobrze się bawi w towarzystwie Victora. Spokojnie, Willam przebywał poza Riverdale (w ogóle, był w innym kraju, iks de), więc nie wbije do pokoju młodej krzycząc, że to koniec imprezy. Nie zmienia to jednak faktu, że kto dzbanem się urodził, w wazon się nie zmieni i młoda Cigfran będzie dalej robiła głupie rzeczy, bo why not. Najwyraźniej za mało było jej błędów młodości i przypałów.
I tak pójdziesz do piekła. — skoro nie zamierzał jej oddać po dobroci, to zamierzała odebrać mu pudełeczko siłą. Problem w tym, że nawet do niego nie dosięgała. Nie zamierzała przynosić stołka, po prostu wspięła się na palce, ale nawet to nie pomogło. Wówczas do jej małej główki wpadł pomysł, który dla pijanej nastolatki wydawał się najlepszym planem na świecie. Przylgnęła do Rosa, a jej dłonie spoczęły na jego ramionach. — Ale to dobrze. Miło będzie tam zobaczyć znajomą twarz.
Dzieliła ich zbyt duża różnica wzrostu, alby mogła pocałować go w usta, więc złożyła pocałunek w najwyższym miejscu, do którego sięgały jej usta — tuż nad obojczykiem. Ha, tego na pewno się nie spodziewał! Właściwie, to sama Leilani aż do ostatniej chwili nie spodziewała się, że zbierze się na odwagę i to zrobi, ale jeśli wykorzystując jego szok będzie mogła odebrać swoją rzecz, to warto się poświęcić!
Na Ciebie — zachichotała, nadal nie zwiększając dystansu między nią, a Rosem, bo jej mózg podpowiadał, że to, co właśnie robi, jest bardzo zabawne. Jej dłonie przeniosły się na jego kark, w który lekko wbiła paznokcie. Takie przyjemne mizianko-drapanko, w ramach rekompensaty za zabawę jej włosami w barze. — A z jedzenia to... umm.... to nie jest randka, nie? Nie muszę udawać, że jestem fit i jem jak ptaszek? Bo chcę pizzę. Dużą. Całą dla siebie.
Z serowymi brzegami i dodatkowym sosem czosnkowym. A tego butelka coli, albo i dwie. Jakim cudem jeszcze się nie toczyła po ulicach Riverdale?
Tak, tak, lubisz koteczki*, bo jesteś jednym z nich. — wystawiła mu język, odsuwając się od niego. O ile oczywiście pozwolił na to, albo nie odsunął jej wcześniej, czy coś. — To, co Ci chcę pokazać, jest na strychu.
Nie, to nie był nowy konopny sznur. A szkoda.

_________________________________________
*ogólnie to Lei użyła słowa "pussy" — interpretuj jak chcesz.
Victor Ros
Victor Ros
Fresh Blood Lost in the City
Re: [POŁUDNIE] Rezydencja Cigfranów
Sob Kwi 13, 2019 12:22 am
Vicek nigdy by nie powiedział, że w Lein może drzemać jakiś pierwiastek szaleństwa. Pomimo burzliwej i skomplikowanej przeszłości, wydawała się naprawdę spokojna, opanowana i przewidywalna. Do chwili, momentu, kiedy zdecydowała się na...
- Święta się znalazła – parsknął śmiechem machając jej pudełeczkiem nad głową. Miał chorą satysfakcję z tego, że nie mogła w żaden sposób go dosięgnąć. Na palcach, skacząc czy podskakując. W żaden sposób nie była w stanie odebrać mu fantu.
- Co Ty wyczyniasz – przygryzł dolną wargę gdy nad jego obojczykiem został złożony całus. Początkowo miał zamiar złapać Lei za pośladki i podnieść do góry ale ostatecznie powstrzymał się. Ograniczył swoje ruchy do wsunięcia łapy w jej gęste włosy i odszarpnięcia jej do tyłu. Ros lubił na ostro więc i teraz się nie patyczkował.
– Nic nie musisz udawać- bo laski nie jedzą tłustego, słodkiego, smażonego i nie robią kupy. Tak tak tak. W końcu puścił swoją małą Lei pozwalając zaprowadzić się piętro wyżej. Wygrała ciekawość. Co taka lasia jak ona mogła mieć skitranego na strychu? Przekonajmy się.
– Lei grabisz sobie i to nieźle – pokręcił głową idąc za nią na ten cały strych. Najchętniej zaliczyłby ją już jakiś kwadrans temu ale ta tajemnica na piętrze kusiła niesamowicie. Trup, labor z koksem a może pokój bdsm, przekonajmy się.
– Mała, coś zgubiłaś – schylił się i podniósł prezerwatywę, która wysunęła się niefortunnie z tylnej kieszeni jej spodni. Cóż, jaki kopciuszek, taki pantofelek xD
Anonymous
Gość
Gość
Może i nie była duszą towarzystwa, ale to nie oznaczało, że nie było jej stać na spontaniczne działanie, zwłaszcza po alkoholu. Ale to nic nadzwyczajnego, powszechnie wiadomo, że w wielu przypadkach procenty dodają odwagi i rozwiązują język.
Chyba próbuję Cię uwieść — odpowiedziała, po czym parsknęła śmiechem. Takiej dawki cringe'u nie potrafiła przyjąć nawet po kilku kieliszkach wódki. Jeszcze nie była na tyle pijana, by na poważnie chcieć się z nim przespać. Właściwie, to chyba nie było takiej ilości alkoholu, która sprawiłaby, by Lei nabrała ochoty na seks z Rosem. Nie, "na śpiocha" nie liczy się jako jej zgoda. — Żartowałam.
W momencie, w którym ciągnął ją za włosy, do pokoju niczym burza wpadła ruda kobieta, niezwykle podobna do młodej Cigfran, a towarzyszył jej wysoki mężczyzna o jasnych włosach i niebieskich oczach. Kochanek? Całkiem możliwe.
Jak to się stało, że nie usłyszeli ich kroków? No cóż, nietrudno o to przy muzyce, a dywany dodatkowo tłumiły stukot obcasów. No, chyba, że Victor-wyostrzone-zmysły od razu ich usłyszał, to przepraszam.
Odsuń się od niej! — chociaż Jonna układała sobie w głowie całą przemowę, jaką chciała uraczyć swoją krnąbrną córkę, tak zapomniała o wszystkim, gdy zobaczyła chłopaka ciągnącego Leilani za włosy. Nie miała pojęcia, że dziewczyna sama się do niego zbliżyła, dla niej było to jawne znęcanie się nad jej latoroślą. Podeszła do nastolatków i rozdzieliła ich, odpychając Lei w głąb pokoju. Wreszcie nadarzyła się okazja, by nawrzucać Rosowi i zamierzała ją wykorzystać.
Słuchaj, pierdolony ćpunie — wysyczała celując palec w jego klatkę piersiową — Bądź sobie dnem społecznym, ale od mojej córki trzymaj się z daleka. Jeśli jeszcze raz cię z nią zobaczę, jej ojciec cię połamie. A co do ciebie — zwróciła się do przerażonej całym zajściem dziewczyny — Chcesz znowu trafić na odwyk? Proszę bardzo, jeden telefon i zamkną cię, ale tym razem na pół roku.
Ale my tylko piliśmy... — zaprotestowała.
To się okaże. Ubieraj się, w szpitalu u George'a zrobią ci test na obecność narkotyków. I oddaj klucze, bo chyba nie myślisz, że po tym wszystkim dostaniesz jeszcze samochód. Co ci strzeliło do głowy, żeby wsiadać za kierownicę po pijanemu?! Masz szczęście, że po drodze nie trafiliście na kontrolę.
W czasie, gdy Jonna po raz pierwszy weszła w rolę stanowczej matki, mężczyzna, który jej towarzyszył, złapał Rosa za ramię i wyprowadził go z pokoju. Oczywiście, już nie mógł usłyszeć protestów Lei, ani wzmianki o szpitalu. I lepiej niech chłopak się nie wyrywa — facet był od niego o głowę wyższy, silniejszy i do tego jego percepcja nie była ograniczona przez wódkę.
Nie zbliżaj się do niej, nie szukaj z nią kontaktu, nawet nie patrz w jej stronę. Jeśli dowiem się, że odezwałeś się do niej chociaż w szkole, zrobię z twojego życia piekło — dodał jeszcze wypychając "gościa" za drzwi, uprzednio rzucając  mu w twarz bluzą zabraną z kanapy w salonie.
Koniec imprezy.

[z/t x2]
William Cigfran
William Cigfran
Fresh Blood Lost in the City
Otworzył oczy nie poznając zupełnie tego co ujrzał. Przetarł palcami zaspane oczy i położył się na plecach, zamiast dotychczasowego leżenia na boku.
Wszystko pamiętał, choć zajęło mu kilka sekund nim ogarnął gdzie się znajduje i jak to się stało, że znalazł się tutaj.
W jego głowie pojawiła się wizja podróży z lotniska i tego co wydarzyło się na lotnisku, a także tego, że skoro tylko przyszedł zjadł pośpieszny posiłek i udał się do wskazanego mu pokoju, tego samego, w którym zostawił swoje rzeczy. Padł na łóżko i tu już nie pamiętał tego co wydarzyło się dalej. Zasnął, czy może jeszcze chwilę rozmyślał? Miał wrażenie, że o czymś jeszcze myślał, lecz nie był w stanie powiedzieć o czym i nie mógł pozbyć się wrażenia, że tylko mu się zdawało.
To jednak nie miało znaczenia. przeturlał się na krawędź łóżka i sięgnął do stojącego obok plecaka. Postanowił, że może jeszcze przez chwilę nie da domownikom znać o tym, że żyje. Sprawdzi najpierw pocztę, odpisze na kilka maili...
Plany były naprawdę ambitne, więc dlaczego już po piętnastu minutach William nie myślał nad korespondencją, a rozważał jaką postać powinien wybrać, przyglądając się temu co wybrały pierwsze dwie osoby z przeciwnej drużyny oraz jego sojusznik.
Nie wiedział też, że uruchamiając grę popełnił poważny błąd, dał się wykryć i pewna bramoobserwatorka i rozsądkofobka mogłaby bez problemu zauważyć, że jej brat już nie śpi. Wystarczyłoby tylko, żeby również włączyła grę, nawet niekoniecznie po to, żeby grać. Ponoć wyszły jakieś nowe skórki i na pewno będzie chciała je kupić, a wtedy zauważy, że osoba umieszczona w specjalnej grupie "Tych nienawidzę" stworzonej specjalnie dla niego po tym jak kiedyś odmówił grania wsparciem.
Miał także do obejrzenia zaległy odcinek jednego serialu... chciał zrobić to zaraz po grze. Byłoby naprawdę nieszczęśliwym, gdyby został wykryty i porwany w wir rodzinnych spotkań, rozmów o przyziemnych sprawach. Gdyby tylko nie fakt, że mecz się właśnie zaczął, to William nawet by się wzdrygnął na wizję politycznych kłótni przy wspólnym obiedzie.
Anonymous
Gość
Gość
Mawiają, że zemsta jest słodka i najlepiej smakuje na zimno. Wniosek? Zemsta to lody, dlatego też zajadając się całym rodzinnym opakowaniem i siedząc przed laptopem obmyślała plan rewanżu na donosicielu, przez którego na kilka tygodni (a może nawet i miesięcy) straciła dostęp do własnego samochodu. Zmuszenie Leilani do korzystania z komunikacji miejsce pełnej, o zgrozo, innych ludzi, było zbrodnią, której nie mogła tak łatwo wybaczyć.
Od niechcenia przejrzała swoje social media, na których od przypału z balem praktycznie nic się działo, po czym włączyła grę o pewnej Lidze pewnych Legend, żeby — tak jak przewidział William — wydać ciężko zarobione pieniądze George'a Cigfrana na skiny. Jonna z jednej stron nie była zadowolona z tego nołlajfienia dziewczyny, która dopiero co wyszła z ośrodka odwykowego i powinna bardziej otwierać się na ludzi, z drugiej strony kamień spadał jej z serca, gdy widziała, że znikające pieniądze wcale nie idą na narkotyki.
W pierwszej chwili w ogóle nie zwróciła uwagi na listę dostępnych znajomych, kilkadziesiąt dobrych sekund zajęło jej ogarnięcie, że coś jest nie tak. William twierdził, że był baaaaardzo zmęczony i musiał odespać lot, a tymczasem nie dość, że był on-line, to jeszcze w trakcie wyboru bohaterów. Cóż za oszust, aż z tej złości upuściła łyżeczkę! O nie, tak nie może być!
Wypadła z pokoju jak burza i pobiegła w stronę schodów, oczywiście nie mając pojęcia, że podłoga została dopiero co umyta, co zakończyło się nie dość, że bolesnym upadkiem, to jeszcze przejechaniem metra na brzuchu. Gdy już udało jej się podnieść, potknęła się o własne nogi i zleciała ze schodów. Ale przeżyła! Zniosła to tylko po to, by wbiec do salonu, gdzie George siedział na kanapie oglądając jakiś serial o wikingach. Zupełnie nie przejmując się tym, że może się to skończyć solidnym ochrzanem, bezczelnie wyłączyła router, odcinając również ojczymowi dostęp do Netflixa. I tak jak (nie)przypuszczała, głowa rodu nie była zadowolona z tego, co właśnie zrobiło najmłodsze dziecko.
No, ale podsumowując... Straty: krzyki Georga, rozcięta warga i kilka(naście) siniaków. Zyski: Williama najprawdopodobniej wyrzuciło z gry i ma leave bustera.  Po wysłuchaniu monologu o tym, że nie wyłącza się komuś serialu w najlepszym momencie, nie biega po schodach i w ogóle, to za karę ma sobie sama obłożyć te sińce lodem, bo on nie będzie się zajmował Lei, gdy sama zachowuje się bardzo nieodpowiedzialnie, wróciła obolała na górę, gdzie bez pukania otworzyła drzwi do pokoju Willa. O dziwo, nie zamknął ich.
Co jest braciszku? — zapytała zdyszana opierając się o framugę — Wywaliło Ci internet? Ojej, jaka szkoda.
Szkoda, to było patrzeć na Leilani, która wyglądała jakby wróciła właśnie z pola bitwy. Przynajmniej zabrała z kuchni zamrożonego kurczaka, którego owinęła w ręcznik i przykładała do obolałego policzka, a warga przestała krwawić. Rany, jak w poniedziałek pójdzie taka poobijana do szkoły, to jeszcze ludzie pomyślą, że jest ofiara przemocy domowej, czy coś. Nie to, żeby nie mieli racji, ale tym razem sama sobie zrobiła krzywdę.
William Cigfran
William Cigfran
Fresh Blood Lost in the City
Wiedział, że to ona. Jej przybiegnięcie nie było przypadkowe. Widział ją na liście znajomych, gdy gra mu się jeszcze ładowała, a on zminimalizował ją by włączyć ulubioną piosenkę. Był jednak świadomy, że okazanie złości da jej satysfakcję.
Nie chciał by osiągnęła cel. Mógł na nią krzyczeć, może mógł nawet ją uderzyć - choć to byłoby wyjątkowo niegrzeczne biorąc pod uwagę, że jest w jej domu, nie mówiąc o możliwych konsekwencjach. Przede wszystkim jednak była jego siostrą. Nie miał jak wyładować na niej swojej złości, a bezsilna wrzaski tylko przekonałyby ją, że jest górą.
Niedoczekanie!
- Nie rozumiem siostrzyczko o czym mówisz. - Powiedział do niej miłym, wręcz zbyt miłym głosem. Dobrze jednak wiedział i na znak tego pokazał jej ekran komputera, na którym dziewczyna mogła zobaczyć otwartą książkę. Tak! Będzie teraz zgrywa, że przecież on tylko czytał i nie był mu do tego potrzebny internet. Specjalnie wybrał do tego pozycję, którą świeżo co skończył. Nawet jeżeli zapyta o szczegóły, będzie umiał odpowiedzieć.
Postanowił jednak sam wyprowadzić atak, teraz gdy dziewczyna powinna być rozkojarzona tym, że nie dostała tego, czego oczekiwała.
- Co Ci się stało? Wybrałaś niewłaściwą bramę?
W jego opinii nawiązanie do jej pijackich wybryków zeszłej nocy, gdy jej negatywne następstwa wciąż były świeże w jej umyśle, będzie dobrą zemstą.
Anonymous
Gość
Gość
Re: [POŁUDNIE] Rezydencja Cigfranów
Pon Lip 15, 2019 11:04 pm
Chociaż widywali się raz na kilka miesięcy (a bywały takie okresy, że nawet i lat) podczas nudnych rodzinnych spotkań, podczas których niewiele ze sobą rozmawiali, to William doskonale wiedział, jak doprowadzić Leilani do szewskiej pasji. Że niby czytał książkę? Co za bezczelny łgarz! Dopiero co widziała go gotowego do gry, więc niech nie udaje, że niby poszerza wiedzę. William był na to za głupi!
Taa, czytasz... — odburknęła mrużąc wrednie błękitne oczka. Ona już dobrze wiedziała jak wyglądało to jakie czytanie. Już miała wycofać się z terytorium wroga, gestem dając mu znak, że ma nie niego oko, gdy ten nagle zadał jej pytanie, które do reszty ją rozsierdziło. Była tak wściekła, że aż rzuciła mrożonym kurczakiem w stronę Willa, który, jeśli nie zrobi uniku, oberwie zamrożonym mięsem, które jeszcze niedawno gdakało sobie radośnie na farmie. No dobra, raczej desperacko i w klatce.
Żeby zaraz Twoja twarz nie wybrała niewłaściwej bramy, jebany konfidencie. — prychnęła. Wciąż miała mu za złe, że doniósł Jonnie o jej poczynaniach z Victorem. Następnym razem, gdy będzie pić, musi gnojka zablokować.
William Cigfran
William Cigfran
Fresh Blood Lost in the City
Re: [POŁUDNIE] Rezydencja Cigfranów
Sob Lip 20, 2019 12:29 am
William słyszał, że zostali sami w domu. To było mu bardzo na rękę, a ponadto miał przewagę nad swoją kochaną siostrzyczką, o którą się troszczył, ale która zasługiwała na karę.
Surową karę za tę złośliwość. Wiedział, tak jak i ona, że druga strona kłamie. Dziewczynka umyślnie sabotowała jego grę, natomiast on rzeczywiście grał. Nie miał jednak zamiaru robić tego samego co ona - ujawnić powodzenia drugiej strony.
Uniknął jakimś cudem kurczaka. Nie był lisem, żeby go na kurki łapać, był za to wyjątkowo zirytowany, choć nie okazywał tego w najmniejszym stopniu.
Groźbami dziewczyna wcale sobie nie pomogła, wręcz pogorszyła swoją sytuację. Podszedł do niej i chwycił jej dłoń. Był silniejszy, więc ta choć mogła próbować się wyrwać w dłuższej perspektywie nie mogła sobie pozwolić na zbyt wiele.
- Chodźmy kochana siostrzyczko na mały spacerek. - Powiedział słodkim głosikiem uśmiechając się do niej przez cały czas, co było nienaturalne, sztuczne i nieco przerażające biorąc pod uwagę, że ścisnął dłonią mocno jej nadgarstek i ciągnął ją w stronę piwnicy.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach