Remor Laverne
Remor Laverne
Fresh Blood Lost in the City
Metanoia
Pon Kwi 30, 2018 7:57 pm
First topic message reminder :

Aktualna wystawa




https://i.imgur.com/2RvROJy.jpg

No title
https://i.imgur.com/hbjdRqL.jpg

No title
https://i.imgur.com/ujXUfUA.jpg

Portrait of mother

https://i.imgur.com/5y1pe9f.jpg

No title
https://i.imgur.com/ujXUfUA.jpg

No title
https://i.imgur.com/9RrTD8C.jpg

Portrait of father

https://i.imgur.com/Hyimer6.jpg

Eater (...)
https://i.imgur.com/KSXJOnX.jpg

C21H27CIN2O2
https://i.imgur.com/OK5dODY.jpg

C21H27ClN2O2

Remor Laverne
Remor Laverne
Fresh Blood Lost in the City
Re: Metanoia
Nie Mar 03, 2019 11:02 pm
"Niech pan na siebie uważa."
Choć słyszał to dość często ze strony swojej piekielnej manager, sposób w jaki powiedziała to Sasha znacznie bardziej przypadł mu do gustu. Brzmiało to mniej jak "Laverne, zrób coś nieodpowiedzialnego a zadźgam cię długopisem firmowym" a bardziej jak "Nie zrób sobie krzywdy, bo będzie mi przykro". Tak czy inaczej zamierzał, bo wciąż jeszcze był w pewnym sensie potrzebny. Poza tym mógłby się założyć, że Martinez znalazłaby jakiś sposób i za pomocą swojej biurowej czarnej magii znalazłaby go na końcu świata i ożywiła jego marne truchło. Żeby zabić jeszcze raz.
- Postaram się, obiecuję - zapewnił, uśmiechając się z rozbawieniem. To urocze, że młodsza od niego dziewczyna zaprzątała sobie głowę jego bezpieczeństwem, w końcu powinno być chyba na odwrót. Mogła być spokojna, bo przekroczył już granicę wieku poniżej której człowiek ma jeszcze ochotę robić multum głupich rzeczy. Raczej, bo teoretycznie mając na karku trzydzieści lat nie powinien już interesować się dwudziestolatkami. Niespełna, jeszcze trzy tygodnie.
Nie potrafił za to jasno odczytać z jej twarzy co też chodziło jej po głowie, ale fakt iż zastanawiała się dłużej nad odpowiedzią dał mu do zrozumienia, że problem istnieje a ona zwyczajnie nie chce go martwić. Rozpiął pas i na tyle ile był w stanie, wyprostował nogi.
- Właśnie dlatego zamierzam ci z tym pomóc. Dla mnie to nic wielkiego, a tobie ułatwi to życie. Nie zapłaciłem ci jeszcze za zioła, więc może przyjmiesz taką formę rozliczenia?
Wolał by nie myślała, że robi to tylko po to by miała u niego jakiś dług. Po prawdzie to robił to bezinteresownie, w co jej mogło być ciężko uwierzyć. W porządku, może nie tak do końca bez udziału dla siebie - do września nie było tak znowu daleko, a dla Remora była to okazja by zatrzymać ją w mieście na jakiś czas. Czy może raczej przy sobie?
Wiedział jak zachowują się ludzie, którym zależy na jego pozycji, wpływach czy prozaicznie na pieniądzach. Nie zauważył ani jednego znaku świadczącego o tym, by Noreiko należała do tej kategorii i bardzo mu to odpowiadało, choć jednocześnie czyniło to dziewczynę jeszcze bardziej enigmatyczną niż do tej pory. Miło było odczuć, że ktoś patrzy na niego jak na mężczyznę ze swoimi problemami, życiem i osobowością. Rewanżował się za to tym samym, nie oczekując nic w zamian za tę przysługę.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Metanoia
Nie Mar 03, 2019 11:21 pm
Sasha natomiast nigdy nie czuła potrzeby robienia "głupich rzeczy", które można złożyć na karb wieku. Być może wpływ na to miało surowe wychowanie, jakie otrzymała od matki, choć w tym wypadku raczej należy założyć, że taka po prostu była; cicha i spokojna, za to przepełniona miłością do całego świata. Nawet jeśli ten świat bezustannie próbował jej rzucać kłody pod nogi.
Cieszę się. — zmartwienie na jej twarzy ustąpiło miejsca ciepłemu uśmiechowi. Temu specjalnemu, zarezerwowanemu tylko dla Remora. Aż do wczoraj nie miała pojęcia, że do kogoś wyjątkowego można się uśmiechać inaczej niż do reszty ludzi. Może to był dobry moment, by przestać się angażować w tę znajomość? Jeśli nic z tego nie wyjdzie, będzie jej naprawdę przykro.
Możliwość zostania w Riverdale kusił, musiała to przyznać, ale nie potrafiłaby spojrzeć na siebie w lustrze, gdyby miała wykorzystać dobre serce tego człowieka! Już zrobił dla niej wystarczająco dużo dobrych rzeczy, chociażby to zaproszenie do swojej galerii, nie potrzebowała niczego więcej. Sprawę wizy jakoś załatwi.
Nie, nie. — zaprotestowała nie dając za wygraną. — To zbyt wysoka cena. Wystarczy to, że mogę tu z panem być.
To nie tak, że unosiła się dumą i odrzucała jakąkolwiek formę pomocy; po prostu nie chciała, by sobie zawracał nią głowę. Nie lubiła być dla kogoś problemem.
Remor Laverne
Remor Laverne
Fresh Blood Lost in the City
Re: Metanoia
Pon Mar 04, 2019 8:49 am
Mogła zapierać się rękami i nogami, ale w momencie w którym Remor coś postanowił ciężko było dyskutować. Zamierzał pomóc jej w sprawie wizy tak czy inaczej - Sasha po prostu dowie się w chwili, w której wszystko będzie już oficjalne. I wcale nie chodziło o to, że posądzał ją o brak zaradności. Sam wiedział jak biurokracja może uprzykrzyć życie ponieważ miał z nią styczność na co dzień.
- Zdążyłem już odjąć w tej sprawie decyzję, więc musisz mi wybaczyć. Informację odnośnie zmiany statusu wizy powinnaś otrzymać w przyszłym tygodniu, szybciej chyba nie można - odparł lekko, najwyraźniej nic sobie nie robiąc z jej protestów. Dziewczyna musiała zrozumieć, że Remor wreszcie poczuł, że może się jej na coś przydać. Teraz zamierzał się tego kurczowo trzymać i nawet ona nie byłaby w stanie odciągnąć go od tego postanowienia.
Wolał kiedy się uśmiechała, choć właśnie odkrył, że potrafi być równie uparta co urocza. A to i dobrze, dzięki temu mógł się trochę pogimnastykować.

Otworzył jej drzwi, pomagając wysiąść z samochodu. Tego typu odruchy były efektem solidnej musztry jego babci w młodości, za co naprawdę był jej wdzięczny. W życiu zawsze towarzyszyła mu jakaś kobieta. Jak nie z rodziny, to z obowiązku - jak w przypadku Shae. Najwyraźniej nie czuł się przytłoczony ich obecnością w prawie każdym aspekcie życia, bo z chęcią poświęcał im jeszcze swój czas wolny. Nigdy jednak nie przyszło mu do głowy, by zapomnieć o szacunku i podążać za nowymi wzorcami do naśladowania. Próżno więc było po nim oczekiwać, by nawet te kobiety z którymi spędził nie więcej niż jedną noc traktował lekceważąco.
Galeria była pusta, nie licząc obrazów wywieszonych w gablotach. Niektóre z ram były puste, co przyszło mu wytłumaczyć na wernisażu z okazji otwarcia. Chciał w ten sposób dać młodszym twórcom do zrozumienia, że te miejsca czekają na nich.
Po drodze spotkali pracownika ochrony, który szedł już w ich stronę sprężystym krokiem. Kiedy rozpoznał właściciela, zatrzymał się w pół drogi i skinął głową, na co Remor zresztą odpowiedział tym samym. Nie wynajmował żadnej firmy z górnej półki, pieczę nad bezpieczeństwem sprawowali zaprzyjaźnieni Chorwaci. Co do nich miał sto procent pewności, że w razie potrzeby zareagują odpowiednio i na czas.
- Wolisz kawę czy herbatę? - zapytał, gdy wspięli się po schodach na pierwsze piętro. Zatrzymali się pod oszklonymi drzwiami prowadzącymi do nieczynnej jeszcze kawiarni i przez moment mężczyzna szukał czegoś w portfelu. Wyciągnął jedną z kart i zbliżył ją do czytnika, a drzwi kliknęły cicho i pozwoliły się otworzyć. W środku pełno było stolików, nieporozstawianych jeszcze krzeseł, za ladą piętrzyły się jakieś pudła. Już miał rozejrzeć się za jakimś źródłem światła, ale ku jego zdziwieniu włączyło się automatycznie. Nie przypominał sobie by przyklepał ten pomysł, ale okazał się całkiem praktyczny.
- Wybierzesz miejsce? Wszystkie twoje, znajdź ulubione.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Metanoia
Pon Mar 04, 2019 9:59 am
O tak, zdarzało się, że była uparta. Właśnie dlatego została w wielkim mieście na drugiej połowie globu, zdana na samą siebie. Nie miała tu rodziny, ani nawet przyjaciół, a znajomi... Cóż, były to osoby, z którymi Sasha od czasu do czasu zamieniała zdanie lub dwa, rozpoznawali ją na ulicy, ale nic poza tym. I chociaż nigdy się nie skarżyła na swój los, a łagodny uśmiech nie schodził z jej twarzy, to nie była w stanie zliczyć ile nocy spędziła po prostu płacząc w poduszkę.
Nie odpuści pan, prawda? — westchnęła. Wyglądało na to, że się poddała i powoli zaczęła akceptować myśl, że Remor zrobi dla niej aż tak wielką przysługę. — Dziękuję. Ale jeśli będzie pan czegoś potrzebował, to proszę dać znać.
Chociaż tak mogła mu się odwdzięczyć. Nawet jeśli mężczyzna nie chciał, by czuła się wobec niego dłużna, to Sasha nie umiała patrzeć na to w inny sposób. Kilka ziołowych mieszanek nie wyrazi tego, jak bardzo była mu wdzięczna, choć w tamtej chwili mogła sprawiać wrażenie nieco rozzłoszczonej. Bo owszem, była, ale na samą siebie za to, że nie potrafiła porządnie załatwić tej sprawy, tylko męczy Laverne, który ma na głowie całą firmę! I to nawet dwie, jeśli liczyć galerię.
Nadal nie potrafiła otrząsnąć się z szoku jaki zaserwował jej Remor swoją kulturą, zupełnie niepodobną do mężczyzn, których do tej pory spotykała. Czy właśnie miała przed sobą przedstawiciela wymierającego gatunku człowieka z manierami?
Podążała za nim w milczeniu, po drodze zerkając na obrazy na ścianach. Nie miała zbyt dużo czasu, by się im przyjrzeć, ale te kilka sekund obudziły w niej ciekawość. Ile z tych obrazów namalował Laverne? Czy będzie w stanie bez patrzenia na podpisy odgadnąć, które dzieła są jego? Na widok ochroniarza przysunęła się nieco bliżej do swojego towarzysza, zupełnie jakby obawiała się, że tamten może ją skrzywdzić. Dobrze zrobił zatrudniając pracowników bezpośrednio, a nie z zewnętrznych firm; tacy zazwyczaj są bardziej godni zaufania.
Herbatę. — odpowiedziała rozglądając się po kawiarni. Nadal nie potrafiła uwierzyć w to, gdzie właśnie się znajdowała, że robił to właśnie dla niej. W pewnym sensie poczuła się jak ktoś bardzo ważny.
Skoro mogła wybrać miejsce, to wolnym krokiem skierowała się do stolika przy oknie; nie wiedziała dlaczego, po prostu lubiła siadać przy oknach.
Remor Laverne
Remor Laverne
Fresh Blood Lost in the City
Re: Metanoia
Pon Mar 04, 2019 4:35 pm
Rzadko kiedy odpuszczał. Robił to jedynie wtedy, gdy sam nie spodziewał się wymiernego zysku, albo gdy wymagała tego sytuacja i naprawdę nie miał już wyjścia.
Jak w przypadku Hansen.
- Powinna się znaleźć, zaraz zobaczę. - Remor zawisł nad jednym z pudeł, otwierając je zwykłym nożem do papieru. W środku niestety był tylko cukier, więc zabrał się za następne. Tam też nie było herbaty, ale za to zauważył kawę. Blue Mountain, o którą osobiście zabiegał bo miał do niej sentyment. Zlokalizował ekspres i wsypał ziarna do środka, po czym podstawił filiżankę i wrócił do poszukiwań herbaty. Oczywiście udało mu się do nie dotrzeć dopiero z ostatnim otworzonym pudłem, a mając do wyboru kilka gatunków (o których Sasha prawdopodobnie wiedziała więcej niż on) uznał, że biała będzie odpowiednia. Po przesypaniu jej do ceramicznego imbryka stwierdził, że miała delikatny brzoskwiniowy aromat, a ten skojarzył mu się z dziewczyną. Intuicyjnie założył, że będzie jej odpowiadać więc nastawił wodę i naszykował termometr. W powietrzu rozszedł się przyjemny zapach świeżo parzonej kawy, jego filiżanka była już pełna i teraz czekał, aż zagotowana na herbatę woda osiągnie niższą temperaturę. Gdy ta była już odpowiednia, zalał niespiesznie drobne listki i zestawił wszystko na tacę. Gdy tylko ją uniósł zorientował się, że trzęsą mu się ręce. Niestety nie był to efekt kobiecego towarzystwa, ale skutków ubocznych działania jego popołudniowych leków. Pozostało mu tylko mieć nadzieję, że niczego po drodze nie rozleje.
- W porządku. Masz zatem wizę, zostaniesz w Riverdale dłużej. Jakie masz plany? - zapytał, dając jej jasno do zrozumienia, że nie przejął się jej kurtuazyjnymi protestami. Nie było sensu z nim o tym dyskutować, a pytanie zadał z faktycznej ciekawości. Chciała studiować? Rozwinąć interes? Wiązała z tym miejscem jakieś nadzieje na przyszłość?
Taca ostatecznie dotarła do ich stolika, przy którym usiadł i niecierpliwie sięgnął po swoją kawę. Chociaż w środku znajdował się wrzątek, Laverne objął naczynie oburącz. Wysoka temperatura chyba nie robiła na nim wrażenia.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Metanoia
Pon Mar 04, 2019 5:13 pm
Zdjęła beżowy płaszcz, który przewiesiła prze oparcie krzesła i zasiadłszy przy stoliku obserwowała każdy ruch Remora. Zabawne, że podobał jej się nawet sposób, w jaki mężczyzna otwierał pudła i parzył herbatę. A skoro o pudłach mowa, to zazdrościła im bycia dotykanymi przez jego duże ciepłe dłonie. Ciekawe, czy gdyby zdjął garnitur i podwinął rękawy koszuli, to czy na jego przedramionach byłoby widać żyły?
Początkowo chciała zapytać, czy może mu w czymś pomóc, ostatecznie uznała, że byłoby to nie na miejscu. To jego kawiarnia, do której ją zaprosił, więc to on jako gospodarz powinien wszystkim się zająć. Poza tym szczerze wątpiła, by Laverne pozwolił jej chociaż wstać od stolika. Był bardzo... władczy, a najgorsze w tym wszystkim było to, że Sashy to odpowiadało. Nie miała nic przeciwko byciu uległą we wszystkim.
Jakie miała plany na przyszłość?
Szczerze, to nigdy o tym nie myślałam, przynajmniej nie w kategorii planu, raczej jak... jak takie marzenie. — wyznała zakłopotana — Ale chciałabym pójść na studia. Aktualnie mnie na to nie stać, ale teraz, kiedy nie muszę biegać do ambasady i obawiać się, że będę musiała sprzedać sklep, mogę poświęcić mu więcej czasu. Jeśli uda mi się go rozkręcić interes, to mogłabym zatrudnić kogoś do pomocy, a sama uczyć się na weekendach. To... to chyba nie brzmi tak źle?
Remor mógł świętować swój mały sukces, bowiem właśnie zmusił dziewczynę do wypowiedzenia większej ilości słów niż dotychczas. Była szczęśliwa, że może zostać w Kanadzie. Ale teraz ma dług, którego chyba do końca życia nie spłaci. I niech sobie Laverne mówi, że nic od niej nie chce; taka życzliwość z jego strony zasługiwała na rewanż i Sasha tym razem tak łatwo nie odpuści.
Oh, niech pan tak nie robi, bo się poparzy! — uniosła się lekko na swoim krześle i pochyliła nad stolikiem, by ująć jego dłonie trzymające gorącą filiżankę. Zrobiła to całkowicie odruchowo, nie zastanawiając się nad tym, jak zostanie odebrana, co znów zaowocowało czerwonymi policzkami. Mogła chociaż użyć podkładu, nie wyglądałaby jak burak. Pośpiesznie cofnęła ręce, wracając do swojej poprzedniej pozycji.
Przepraszam, ja chciałam tylko... — wymamrotała wbijając wzrok w stolik.
Remor Laverne
Remor Laverne
Fresh Blood Lost in the City
Re: Metanoia
Pon Mar 04, 2019 5:35 pm
Nigdy w życiu nie podejrzewałby, że ktoś kiedyś będzie zastanawiał się nad takimi rzeczami patrząc na niego. Można by sądzić, że skoro zajmuje stanowisko kierownicze próżno szukać u niego śladów pracy fizycznej, ale nic bardziej mylnego. Malując obrazy nie raz musiał przenosić sztalugi, skrzynie z farbami i rozpuszczalnikami, nie raz gimnastykował się przy większych formatach. Na dodatek starał się od czasu zaglądać na siłownię, a gdy coś drażniło go dłużej niż do drugiej filiżanki kawy, wieczorami wciąż trenował boks. Ot, taki kaprys ojca, który uskuteczniał jako podlotek, a został z nim na dłużej.
Rękawów co prawda nie podwinął, ale zanim usiadł zdążył zdjąć marynarkę. Przewiesił ją przez oparcie krzesła wzorem Sashy i pozwolił jej opowiadać o swoich marzeniach. O studiach, rozwoju firmy i nowych pracownikach. Od razu zauważył, że nie bała się ciężkiej pracy i jak na swój wiek wyróżniało ją bardzo dojrzałe podejście do życia.
- Brzmi bardzo dobrze. Masz na myśli jakiś konkretny kierunek? Jest tu w czym wybierać, Riverdale trzyma wysoki poziom - odparł, starając się przywołać w pamięci co też ostatnio było na topie wśród oferty obecnej uczelni. I jeżeli wiza była w stanie umożliwić jej spełnienie tych optymistycznych wizji, Laverne wiedział już, że na pewno dołoży wszelkich starań by rozwiązać jej problem najszybciej jak tylko to było możliwe.
- Hmmm? - Uniósł na nią wzrok znak filiżanki, z początku nie kojarząc w ogóle co Ukrainka ma na myśli. Jej reakcja była wystarczającą odpowiedzią, a krótki uścisk jej drobnych dłoni tym razem zaowocował krótkim pomrukiem z jego strony. Gdyby tylko mógł, powstrzymałby go w porę - ale nie zdążył. Uśmiechnął się szerzej, mimo iż dziewczyna cofnęła ręce jakby sama oparzyła się kawą.
- Nic się nie stało. Ale wiesz, ja nie mam tak filigranowych dłoni - dodał z akompaniamentem krótkiego, ochrypłego śmiechu. Jego tolerancja na ból była wysoka i najpewniej odczułby dyskomfort dopiero wtedy, gdy zanurzyłby rękę bezpośrednio we wrzątku. Zerknął na swoje palce, odnajdując na nich jakieś drobne blizny niewiadomego już pochodzenia; miał niestety szorstką skórę i jej faktura nie była tak przyjemna jak skóra Sashy. Ciekawie pod względem wizualnym był kontrast - karnacja Ukrainki była jasna, co na tę porę roku nie było niczym zaskakującym. On za to miał nieco ciemniejszy odcień, na co słońce nie miało już wpływu.
- Czy ty się mnie boisz?
Anonymous
Gość
Gość
Re: Metanoia
Pon Mar 04, 2019 6:02 pm
Już od najmłodszych lat nauczona była ciężkiej pracy; dziewczynka, czy nie, musiała pomagać dziadkom w pracy wokół domu, a tej szczególnie dużo było gdy zbliżał się sezon grzewczy. W końcu dom jednorodzinny trzeba czymś ogrzać, a babcia z wiekiem potrzebowała coraz większej pomocy przy ziołach. Na szczęście była Sasha, zawsze posłuszna i skora do pracy.
Może to zabrzmieć zabawnie, ale... — zawahała się na moment, nie wiedząc czy rzeczywiście może mu o tym powiedzieć, ale ostatecznie się przełamała. I tak wiedział o niej znacznie więcej niż inni. — Chciałabym studiować zielarstwo. Całą wiedzę na temat ziół przekazała mi babcia, jej z kolei jej babcia... i tak dalej. A to za mało, przynajmniej dla mnie.  
Jeśli mogła dowiedzieć się czegoś więcej, to bardzo chętnie by z tego skorzystała. Babcia nie była nieomylna, wielu rzeczy z biegiem lat zapomniała, niektóre jej się pomieszały, a dzięki studiom Sasha byłaby lepiej przygotowana do prowadzeniu sklepu. No i może dzięki wykształceniu niektórzy przestaliby patrzeć na nią jak na dzieciaka, który na niczym się nie zna. Kto wie, może za dziesięć lat stworzyłaby nawet sieć swoich sklepów? Nie, za daleko wybiegała w przyszłość. Najważniejsze to osiągnąć aktualne cele — zarabiać tyle, by móc pozwolić sobie na studia. Później pomyśli się o reszcie.
Ale dotykanie filiżanki z wrzątkiem... — urwała przygryzając wargę. Szybko jednak przypomniała sobie jak skarcił ją za to na zapleczu, dlatego też przestała, mając nadzieję, że nie będzie miał jej tego za złe. To nie było zamierzone. — Martwi mnie pan.
Wypowiadając te słowa patrzyła mu prosto w oczy. Najpierw lista leków, która nie wróżyła samych szczęśliwych chwil w życiu Remora, później wspomnienie o wypadku, a na końcu trzymanie w rękach wrzącej kawy, zupełnie jakby nic sobie z tego nie robił. I jak tu się nim nie przejmować, no jak?
Dlaczego pan tak uważa? — zapytała przekrzywiając lekko głowę. Czyżby nie dało się nie zauważyć jej reakcji? Boże, co za wstyd!
Remor Laverne
Remor Laverne
Fresh Blood Lost in the City
Re: Metanoia
Pon Mar 04, 2019 6:26 pm
Wcale nie brzmiało zabawnie. Chciała poszerzać swoją wiedzę, a podstawy już ku temu posiadała. I choć z pewnością nigdy by tego nie zrobiła, to gdyby wspomniała mu o tym choć jedno słowo, Remor bez wahania opłaciłby czesne za jej studia i wziął na siebie koszta utrzymania jej małego sklepu. Przy jego obecnym stanie konta pewnie nawet nie zauważyłby tak niewielkiego uszczuplenia.
- Widziałbym cię na tym kierunku jak nikogo innego. Przynajmniej zawsze będę miał się do kogo zgłosić, jeśli akurat zabraknie mi recepty na coś innego - zauważył, chcąc również zaznaczyć, że traktuje jej pracę poważnie. Jej pragnienie zdobywania dodatkowej wiedzy imponowało mu zwłaszcza teraz, gdy wiedział ile rzeczy dziewczyna ma jeszcze na głowie.
Miał wyczucie czasu, bo jego spojrzenie osiadło na jej ustach akurat w momencie, w którym je przygryzła. Znowu. Widział, że starała się to ukryć, ale nie dość szybko. Uprzedzał ją przecież.
- Daję słowo, że jeśli zobaczę to po raz trzeci, sam znajdę sposób by zrewanżować się czymś podobnym - ostrzegł jeszcze w miarę cierpliwie. Nie miała pojęcia jakie myśli pojawiały się w jego głowie, jakie odczucia wychodziły na wierzch i był pewien, że nie chciała ich doświadczyć. A co jeśli jednak chciała? Jeżeli robiła to w pełni świadomie, to czy miała przynajmniej cień podejrzenia jak bardzo działał na niego ten drobny gest?
Martwił ją. Często to dzisiaj powtarzała, ale za każdym razem brzmiało to równie szczerze, co za pierwszym. Nie odpowiedziała mu jednak klarownie na ostatnie pytanie, co kazało mu się nad tym zastanowić. Potrafił być równie czarujący co nieznośny, niecierpliwy, gwałtowny i nieprzyjemny. Nie wywlekał tego przy niej, po prawdzie to nie miał żadnego powodu by zachowywać się jak ostatni kretyn. Wolał, by miała do czynienia z tą lepszą stroną, ciemniejszą nadal dobijał za pomocą leków i na terapiach. Ale czy czuła się przy nim bezpiecznie? W końcu galeria była pusta, i nie licząc pracowników ochrony snujących się po korytarzu piętro niżej, byli tu całkiem sami. Nie miał co do niej żadnych paskudnych planów, ale tego przecież nie mogła wiedzieć.
- Uciekasz spojrzeniem. Drżą ci ręce, masz przyspieszony oddech i odkąd tu przyszliśmy, ani razu nie spróbowałaś herbaty.
Tak, zauważył. Wszystko po kolei wynikało z obserwacji, ale choć główne założenia były trafne, tak wniosek mijał się z prawdą. Nie podejrzewał, by całe to spektrum osobliwych zachowań miało związek z czymś innym niż strach. Po ostatnim fiasku na dryfującej tratwie zwanej jego "życiem uczuciowym" po prostu nie dopuszczał do siebie myśli, że ktoś o zdrowym umyśle chciałby mieć z nim cokolwiek wspólnego.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Metanoia
Pon Mar 04, 2019 6:54 pm
Wiedza, jaką przekazała jej matka matki dotyczyła w głównej mierze roślin występujących na Ukrainie, rosnących tuż za płotem. Jeśli chciała dalej prowadzić sklep, musiała poznać ich więcej, najlepiej ze wszystkich zakamarków świata. Babcia była sceptycznie nastawiona do jej propozycji powiększania asortymentu, ale teraz cały biznes znalazł się w maleńkich rączkach Sashy, a ona nie zamierzała się zamykać w strefie komfortu.
Chętnie pomogę, tylko proszę nie przesadzać. — posłała mu uśmiech jednocześnie bawiąc się kosmykiem rozpuszczonych włosów — Zioła owszem, pomagają, ale to nie są leki. Gdyby działo się coś niepokojącego, powinien pan w pierwszej kolejności odwiedzić lekarza.
Z boku musiało to wyglądać zabawnie; drobna Ukrainka mówiąca starszemu od siebie mężczyźnie co powinien zrobić. Ale Sasha nie zamierzała się w żaden sposób rządzić, czy wywyższać, kierowała się jedynie jego dobrem. Szkoda, że wielu ludzi, szczególnie zapalonych zwolenników medycyny niekonwencjonalnej, przekonanych, że szczepionki powodują autyzm, a raka można wyleczyć witaminą C, tego nie rozumieli.
Przepraszam. — odpowiedziała z miną zbitego psa. Nie miała pojęcia jak Remor odbiera ten gest, więc założyła, że jest on dla niego zwyczajnie irytujący. Może ktoś, kogo mężczyzna nienawidzi przygryza wargi w ten sam sposób, dlatego tak bardzo tego nie lubi?
Gdyby tylko znała prawdę, zapewne spróbowałaby to zrobić jeszcze raz. Tym razem już celowo.
Oh, to... To nie tak, jak pan myśli! — ożywiła się, na moment zapominając o tym, że przed chwilą dostała od niego kolejny ochrzan — Jeśli już mam się kogoś obawiać, to tylko siebie, a raczej tego, że zrobię coś głupiego. B-bo wie pan... Nie mam zbyt wielu okazji, by z kimś porozmawiać poza pracą, właściwie to... to nie mam ich wcale. Więc przepraszam jeśli pana uraziłam w jakiś sposób, ale ja... ja po prostu nie umiem... nie wiem co powinnam w takiej sytuacji zrobić.
Roześmiała się nerwowo, by jakoś zatuszować to, jak bardzo była w tamtym momencie zawstydzona. Przynajmniej wyrzuciła co leżało jej na sercu. No, prawie wszystko, bo przecież o tym, jak bardzo jej się podobał nie zamierzała wspomnieć ani słowa.
Remor Laverne
Remor Laverne
Fresh Blood Lost in the City
Re: Metanoia
Pon Mar 04, 2019 8:06 pm
Gdyby ktoś powiedział mu kiedyś, że niespełna dwudziestoletnia dziewczyna będzie udzielać mu porad i zaleceń - śmiałby się do rozpuku. Dzisiaj jakoś mu to nie przeszkadzało. Wiedział, że zioła nie zastąpią mu przepisanych przez psychiatrę leków, choć mogły mieć swój pozytywny udział w terapii. Przede wszystkim miał problem z ich dawkowaniem. Przyjmował ich zdecydowanie zbyt dużo, był uzależniony i co gorsza, nie widział w tym niczego złego. W te długie, pełne niepokoju i samotności noce kiedy cały świat zdawał mu się trząść, w które zamykał się w ciemnym pokoju i nie potrafił zebrać myśli Elenium było jego wybawieniem. Dzięki lekom mógł zasnąć pozbawionym marzeń snem i dotrwać do rana, który zaczynał od antydepresantów i kawy. Nie wiedział już kim tak naprawdę jest kiedy nie był pod wpływem psychotropów i nie chciał wiedzieć. To był chyba najgłębiej skrywany strach jaki nosił. Był przerażony tym co jest w środku, więc ukrywał się za fasadą uśmiechu i pewności siebie.
- Po prostu się rozluźnij. Nie ma tu nikogo kto by cię oceniał, za to jestem ja. Marny ekwiwalent dobrego towarzystwa, ale uwierz mi, robię co w mojej mocy. - Pozwolił sobie na żart, nawet jeśli było w nim więcej prawdy niż mogłoby się z pozoru wydawać. Miał już niejaki obraz tego jakiego rodzaju dziewczyną jest Sasha. Tą zwykłą dziewczyną z sąsiedztwa, która bardzo by chciała, ale się boi. Która nie odzywa się bez pytania i stoi z boku. Nieśmiałą, pełną tłumionych emocji i samotną. Jemu udało się dobrze postawić na tę kartę; podejrzewał, że poza tą bezpieczną i cichą otoczką w środku jest znacznie więcej, a myśl, że nikt tego jeszcze przed nim nie odkrył sprawiała, że chciał dostać się tam jeszcze bardziej. Zobaczyć więcej, niż tylko bezpieczne "dzień dobry" i "przepraszam".
- Nie zabrałem cię tutaj z uprzejmości. Zaprosiłem cię bo uważam, że masz w sobie coś prawdziwego, co słusznie ukrywasz. Niewiele osób nadal to posiada, jedni zgubili to po drodze, inni zabijali to latami, aż w końcu im się udało. Niektórzy to sprzedali, są też tacy, którym zostało to odebrane.
Nie miał pojęcia skąd nagle przyszło mu coś takiego do głowy, z zaskoczeniem słuchał własnych słów, które zupełnie jakby padały bez udziału jego woli. Było za późno by urwać ten przydługi monolog, wypadało przejść do puenty. Nie zamierzał naturalnie wykładać jej bezpośrednio, wolał raczej obserwować kiedy i w jaki sposób Sasha zinterpretuje ten wywód. Nie patrzyła na niego, ale za chwilę ten problem miał się rozwiązać. Stolik był wąski, więc bez trudu wyciągnął ręce w jej stronę i z największą delikatnością na jaką stać było mężczyznę, ujął jej twarz w dłonie i uniósł ją nieznacznie, by dziewczyna na niego spojrzała. Chciał zrobić to już wcześniej, ale przecież nie wypadało.
- Ja chyba już tego nie mam, ale ty masz tego całkiem sporo. I niech tak zostanie.
Uśmiechał się, ale w inny sposób niż do tej pory. bardziej odlegle, ale z pewnością prawdziwie.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Metanoia
Pon Mar 04, 2019 8:46 pm
Rozluźnić się, co? Łatwo mu było powiedzieć, gdy nie wiedział, że dostawała gęsiej skórki na sam tembr jego głosu, że każdy uśmiech przyśpieszał rytm jej serca (dlatego też nie chciała pić kawy, towarzystwo mężczyzny zapewniało jej dość wrażeń i nie potrzebowała dodatkowego bodźca), a jej ciało płonęło ogniem, gdy tylko jej dotknął. A może właśnie wiedział i przyjemność sprawiało mu to, jak Sasha się przy nim zachowuje? W końcu jako jedyny potrafił doprowadzić ją do takiego stanu. Osiągnął to, czego nikomu innemu przed nim się nie udało.
Nie mogła się nie uśmiechnąć słysząc jego słowa.
Nie mogłam sobie wymarzyć lepszego towarzystwa. — odparła rozbawiona nie rozumiejąc skąd nagle zebrało jej się na taką szczerość. Najpierw powiedziała mu o problemach z wizą, potem o swoich marzeniach, dalej zwierzyła się ze swojego strachu w nawiązywaniu relacji, a teraz jeszcze jawnie daje mu znaki, że jej się podobał. Co te zauroczenia robią z ludźmi?
A więc wszystkie jej lęki okazały się bezpodstawne. Poczuła, jak kamień spada jej z serca, gdy zrozumiała, że Remor zabrał ją tu z innego powodu niż litość, choć nadal nie była w stanie uwierzyć, że ktoś mógłby ją po prostu lubić, albo uznać za ciekawą. Albo jedno i drugie. Przecież ona nie dorastała Laverne do pięt! On miał wszystko, czego Sasha zazdrościła innym; pewność siebie, talent i pasję. Ona z kolei miała tylko swoją szklarnie i sumiennie prowadzone zielniki. Nie robiła niczego twórczego, niczego kreatywnego — po prostu zajmowała się ziołami tak, jak ktoś ją nauczył, przygotowywała mieszanki tak, jak zostało napisane. Odtwarzała tylko to, na co wpadli inni ludzie.
Ale w jednym na pewno się nie pomylił. Była bardzo samotna.
Słuchała jego monologu w milczeniu, nie bardzo wiedząc co powinna mu odpowiedzieć, a znów ją dotknął, miała wrażenie, że jej serce zaraz wyskoczy z piersi. Jeśli będzie robił tak dalej, to wkrótce zejdzie mu na zawał nie mając nawet dwudziestu lat. Orzechowe oczy wpatrywały się w jego miodowe tęczówki, które tak ją oczarowały, że nie była w stanie się ruszyć. Wtedy właśnie po jej policzkach zaczęły płynąć gorące krople.
Remor Laverne
Remor Laverne
Fresh Blood Lost in the City
Re: Metanoia
Pon Mar 04, 2019 9:16 pm
Nie posądzał ją o brak pasji. Samo prowadzenie zielników wymagało sumienności, a jeśli dodatkowo szkicowała opisywane rośliny, pojawiał się element twórczy. Chętnie rzuciłby na nie kiedyś okiem, gdyby tylko dziewczyna zechciała mu je pokazać. Nigdy nie potrafił tak do końca malować kwiatów, więc mogliby wymienić się doświadczeniem. Nie uważał się za wszechuzdolnionego, wciąż były rzeczy których mógł i chciał się nauczyć.
Te i inne pomysły jakie zaczęły go zajmować musiały ustąpić, gdy weszli na inny, poważniejszy temat. jeszcze mu nie odpowiedziała, więc mężczyzna uznał, iż ta po prostu dobiera słowa. Potem dotarło do niego, jak bardzo trafił w sedno. Swój ostatni wywód spodziewał się pozostawić bez komentarza, sądził, że to tylko jego tłoczne i splątane myśli pozostają bez echa w rzeczywistości. Ale kiedy trzymając jej twarz w dłoniach poczuł jak coś ciepłego i wilgotnego z wolna spływa mu po palcach dotarło do niego, że w zasadzie to trafił w sedno. I to odkrycie spowodowało, że pierwszy raz od bardzo długiego czasu Remor Laverne był w autentycznym szoku.
- O mój boże, miałem rację - wydusił z siebie w końcu, nie mogąc odwrócić od niej wzroku. Patrzył na te spływające po jej twarzy łzy, wpadające do filiżanki z herbatą. Moczyła mu dłonie, jej broda trzęsła się, a on wcale jej nie puszczał. Ciężko było odgadnąć co w tym momencie odczuwał, sam tego nie wiedział. Był jednocześnie zmartwiony tym, że doprowadził ją do płaczu jak i... zachwycony.
- Miałem na myśli autentyczność. Nie mogłaś tego już chyba bardziej potwierdzić - wyjaśnił, a głos załamał mu się tak jakoś, choć akurat jemu daleko było do płaczu. Zaschło mu w ustach. Nawet w tej sytuacji potrafił zobaczyć więcej niż tylko załzawioną dziewczynę przed sobą, on sięgał do źródła. Przyzwoitość podpowiadała, że doprowadzenie jej do takiego stanu nie powinno sprawiać mu przyjemności, a jednak odczuwał pewien jej rodzaj.
"Zwariowałeś?"
Otarł jej policzki kciukami, jakby znali się znacznie dłużej niż niecałe dwa dni i miał do tego prawo. Łzy kołysały się jej jeszcze na rzęsach, ale w całej swej koślawej naturze nie był zdolny nie dostrzegać w tym piękna. Brakowało mu czegoś do bólu szczerego, co upewniłoby go w tym, że wszystko co go otaczało na co dzień nie było niewyraźnym snem.
Jemu też drżały ręce. Czy to od zawyżonej dawki leków, czy od emocji których nie odczuwał tak intensywnie od wielu lat - nie wiedział, ale nie musiał. Na chwilę obudził się z tego letargu i już bardziej z troską niż fascynacją odgarnął jej pasmo włosów za ucho, wnętrzem dłoni otulając piegowaty policzek.
- Chciałbym wiedzieć co teraz czujesz. Powiesz mi? - zapytał cicho, na razie nie przerywając kontaktu. W jego dużych dłoniach twarz Ukrainki znikała prawie całkowicie.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Metanoia
Pon Mar 04, 2019 9:58 pm
Wyglądała pięknie? Puchnące oczy, czerwona twarz mokra od łez i pociąganie nosem było dla niego piękne? Sasha była zdania, że wyglądała jak siedem nieszczęść i powinna zamknąć się w swojej szklarni, już nigdy nie wyściubiając z niej nosa. Remor był dla niej taki dobry, a ona jak mu się odwdzięczała? Dramatyzując i robiąc z siebie beksę, chociaż wcale nie dał jej powodu do płaczu. Zależało jej na tym, by pokazać mu się z jak najlepszej strony, tymczasem właśnie prezentowała mu swoją największą (zaraz po nieśmiałości) wadę — płaczliwość.
Miotały nią sprzeczne uczucia; z jednej strony ze wstydu chciała zapaść się pod ziemię, uciec stamtąd i już nigdy nie wracać. Zablokować numer Laverne i wrócić na Ukrainę, do Szarogrodu, tej zabitej dechami dziury, gdzie świat się kończy i nie będzie jej szukał. Z drugiej strony nigdy nie czuła się tak dobrze, po raz pierwszy miała wrażenie, że jest w pełni rozumiana i akceptowana. Czy to nie szaleństwo? Wszak nie minęły nawet dwie doby odkąd w świetle popołudniowego słońca ujrzała jego wysoką sylwetkę w sklepie.
Zrozumiała wtedy, że to nie fizyczność pchała ją ku niemu, choć nie można zaprzeczyć, że szalejące hormony w ogóle nie miały w tym swojej zasługi. Różnili się od siebie we wszystkim, a mimo to byli tacy podobni. Sądził, że nie było w nim autentyczności? To jak inaczej można nazwać jego reakcję? I chociaż łzy zamazywały jego twarz, to nadal uparcie patrzyła w jego oczy, jakby w ten sposób chciała dotrzeć do jego duszy.
Przebić się przez mur stworzony z szarmanckiego uśmiechu i leków.
Drżała wstrzymując szloch, gdy mężczyzna ocierał jej łzy. Nikt nigdy nie potraktował jej tak łagodnie i czule, odkąd pamiętała słyszała "weź się w garść Sashka i skończ wreszcie się mazać!", co wpędzało ją w poczucie winy. Ale Remor był inny, pozwolił jej na ten nagły wybuch, by wyrzuciła z siebie wszystkie emocje, które zbierały się w niej od dawna. Niewiele myśląc, wtuliła policzek w jego dużą dłoń, uprzednio lekko muskając ją ustami tuż nad nadgarstkiem.
Bardzo... ambiwalentnie. — odpowiedziała zachrypniętym od płaczu głosem. — Jestem szczęśliwa, bo nikt nigdy nie powiedział mi czegoś tak miłego. I jednocześnie smutna, że musiałam na to czekać prawie dwadzieścia lat, niezauważona przez nikogo.
Ledwo powstrzymała się przed zagryzieniem warg, a jej usta zadrżały. Chociaż towarzyszący temu gestowi ból pozwalał jej wziąć się w garść, tak Remorowi mogło się to nie spodobać, a nie chciała, by znów był na nią zły. Nie teraz, kiedy się przed nim otworzyła.
Niech pan przestanie być taki dobry. Bardzo łatwo się przywiązuję. — szepnęła przymykając oczy. Mimo wszystko nadal nie była w stanie się ruszyć, dłoń spoczywająca na jej policzku była taka ciepła, delikatna w swojej szorstkości i napełniała ją poczuciem bezpieczeństwa.
Remor Laverne
Remor Laverne
Fresh Blood Lost in the City
Re: Metanoia
Pon Mar 04, 2019 10:26 pm
W porządku, obiektywnie wyglądała jak mały królik. Miała opuchnięte czerwone oczy błyszczące od łez, ale mimo to nie potrafił określić tego inaczej, jak po prostu piękne. Skoro wyglądała w ten sposób płacząc, to jak wyglądała, kiedy była szczęśliwa? Tego nadal się jeszcze nie dowiedział, ale zawsze mógł spróbować.
Patrzył jak układa się niepewnie na jego dłoniach, jakby sprawdzała, czy jej na to pozwoli. Czuł niewielki ciężar jej głowy, pojedyncze pasma włosów łaskoczące jego przedramiona i ciepło jakie teraz od niej biło. Nie powinien być z siebie dumny, że doprowadził dziewczynę do takiego stanu. Z jakiegoś powodu wyrzuty sumienia były przytłumione, choć bił się z myślami. Brakowało mu szczerości w wyrażaniu emocji, a Ukrainka wcale ich nie zafałszowywała.
Poczuł jak się poruszyła, lekko przechyliła głowę i wyczuł nawet jej oddech na swoim nadgarstku, zastąpiony zaraz przez usta. Czy było to zamierzone czy też nie, wystarczyło by sam na moment wstrzymał oddech. Z różnymi doświadczeniami związanymi z kobietami jakie Laverne posiadał, czegoś tak małego i iluzorycznego jeszcze nie doświadczył. Szczęka drgnęła mu, gdy zacisnął zęby aby powstrzymać komentarz. A może właśnie należało coś powiedzieć?
Otworzył usta, ale nie znalazł żadnych odpowiednich słów. Mógł tylko niespiesznie wodzić palcami po jej zarumienionym policzku, jakby liczył jej piegi. Nie potrafiłby przenieść ich na płótno, a ta myśl napawała go po równo rozczarowaniem jak i uczuciem, że trafił na coś niepowtarzalnego. Wzór, którego nigdy nie będzie w stanie skopiować.
- Jesteś jeszcze młoda. Z pewnością spotkasz wiele osób, które cię zauważą... - zawiesił głos, a na jego ustach pojawił się przekorny uśmiech. Wsunął palce w jej włosy, badając plączące się, miękkie pasma.
- ...i będą pragnęły choć odrobiny tej szczerości. - Nadal uważał, że Sasha postrzegała go wyłącznie jako partnera do rozmowy. Niezależnie od własnych życzeń, była od niego młodsza i musiał się z tym liczyć. Był pewien, że interesują ją rówieśnicy, nie podejrzewając ją o inne, doroślejsze potrzeby. Chociaż niektóre sygnały były mylące i prowadziły go do konsternacji. Gdyby jednak pomylił się w ocenie, pozwolił sobie na zbytnią śmiałość i źle zinterpretował jej zachowania, wszystko mogłoby zakończyć się katastrofą. Nie był pewny czego dziewczyna oczekuje.
- Co masz na myśli? - spytał, licząc na odpowiedź która mogłaby w jakimś stopniu pomóc mu zrozumieć na jakim gruncie się teraz znajdował. Zanim zrobi coś głupiego i nieprzemyślanego. Zbyt duże ryzyko, zbyt mało danych. Chłodna kalkulacja trzymała go w ryzach, choć emocje i atmosfera podsuwały mu inne rozwiązania.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach