Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
First topic message reminder :

Przyleciał. Po jedenastej wieczorem czasu lokalnego mocno zapukał do drzwi pod wskazanym adresem. Miał ze sobą tylko mały czarny plecak przerzucony przez ramię, a w prawej dłoni trzymał cholernie nowoczesny model polaroida zdolnego do cyfrowego zapisywania zdjęć, ale też do natychmiastowego ich drukowania. Nonszalancko opierał się wolną ręką o framugę, pochylał głowę, a rozczochrane włosy zasłaniały mu większość twarzy – jakby właśnie wstał z łóżka albo dopiero co wypił parę głębszych... i pewnie obydwu stwierdzeniom było blisko do prawdy. Pomięta czarna koszula z postawionym kołnierzem tylko dopełniała tego szalono–pijackiego wizerunku.
Zapukał jeszcze raz kopiąc czubkiem buta w drzwi. Czekał, nasłuchiwał nawet nie podnosząc głowy.

Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Charles zaśmiał się i pokręcił głową. O dziwo nawet po takim nieprzyjemnym incydencie nie było po nim widać złości.
Pobiliśmy jakichś gówniarzy, a ty przez to za... no... zakochujesz się we mnie coraz bardziej? Heh! – Przeszedł na angielski. – Masz dziwne preferencje, ale nic mi do tego. Najwyżej sam cię opatrzę, jeśli pozwolisz. Jeśli jeszcze się zobaczymy. – Uśmiechnął się i dłonią pogonił dzieciaka zbywającym gestem, żeby przestał się na nich gapić tylko zajął wybieraniem leków. Sam aptekarz również zaniepokojony zerkał w ich kierunku, ale w końcu mądrze zaczął udawać, że za szybą nie ma nikogo. Ot, cicha, spokojna noc. Nudno jak zawsze.
Ze mną okej, ale czuję, że jutro przez to wszystko będę wrakiem, za co przepraszam. Gdybym wiedział, że tu przylecę wcześniej przestałbym ćpać.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
- Raczej za te twoje próby mówienia po rosyjsku. Oni nic do tego nie mają… - podciągnął bluzę i koszulkę. Pokazał na bok, delikatnie podrażniony, ale cały, niewymagający (według Garika) jakiegokolwiek opatrywania. – Widzisz? Nic. – wzruszył ramionami. – Śpij ile chcesz, nie będę cię budził. Jutro zajmę się swoimi rzeczami w drugim pokoju, możesz przespać cały dzień… - westchnął i spojrzał w stronę wychodzącego z apteki chłopaka. – Widzisz, przyleciałeś, przeleciałeś, pobiłeś się i jeszcze wielbią cię za to. Gdybyś bardzo potrzebował narkotyki też się znajdą… Ale… To może później, co?
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Skrzywił się słysząc to o rosyjskim. No tak, jego próby... Powinien tego nie robić. To okropne, bezczelne, prostackie i grubiańskie udawać, że się umie mówić w jakimś języku, kiedy tak naprawdę... ech. Zerknął na jego bok.
Możemy kazać dzieciakowi się wrócić i kupić coś przyspieszającego gojenie... On stawia! – Uśmiechnął się subtelnie, samemu śledząc spojrzeniem gopnika. Westchnął. – Nie przyleciałem tu żeby spać. Ani tym bardziej ćpać. Poza tym powinienem już przestać, żeby dobrze przejść wszystko na fr... eee... Ech. W pracy. – Odebrał torebkę z aptekarskimi zakupami, pochylił się nad dresiarzem wpierw przyciskając ostrze noża płasko do jego lewego policzka, a w prawy pocałował. Odsunął się i klepnął młodego w ramię.
No już. Spierdalaj. – Z ust fotografa padły upragnione przez jego ofiarę słowa. I rzeczywiście chłopak to zrobił. Nie uciekał. Nie biegł. Nie użył taktycznego manewru wycofania się... tylko spierdolił.
Charles w tym czasie skupił się na tym, co dostał w torbie.
O, patrz – zauważył ze śmiechem i zaczął wyjmować po kolei pięć różnych lubrykantów. Zaczął się śmiać. – Chyba będę musiał przyjeżdżać tu częściej albo teraz zostać dopóki nie wyczerpiemy zapasów. – Schował przedmioty wcześniej sprawdzając resztę i ruszył w stronę bloku, w którym mieszkał znajomy.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
Pokręcił głową, nie, nic więcej nie trzeba. To kiedyś się zagoi. Schował ręce do kieszeni i przyjrzał się reklamówce, którą przyniósł gopnik. Nie za dużo tego dobrego?
- Wszystko na fr…? To to o czym nie chciałeś mówić? – przyjrzał mu się po czym machnął ręką – Zresztą… Kończ z nim zabawę i wracamy. Chciałbym już zasnąć obok ciebie…
Nic nie powiedział na sposób żegnania się. Zdziwiło go trochę, że Charlesowi będzie chciało dotykać się tego dzieciaka czymś innym niż nożem. No trudno.
- Co to?... A… - zacisnął usta i spróbował się uśmiechnąć. Więc to o taki żel chodziło… - Dokładnie. – zrównał z nim krok i jeszcze raz rzucił spojrzeniem na reklamówkę. Oczywiście…
W drodze do domu nie spotkało ich już nic zaskakującego. Pod klatką schodową, Garik zdecydował się zapytać.
- Kiedy przewidujesz swój powrót?
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Na froncie – dokończył i pokiwał głową, a potem zruszył ramionami. Nieważne to nieważne.
W drodze nic nie mówił tylko bawił się nożem podrzucając go z dłoni do dłoni albo bawiąc się nim w kieszeni kurtki, aż w końcu, gdy dotarli pod blok Garika, rzucił nim w stronę budynku. Ostrze z cichym tupnięciem wbiło się w zewnętrzną warstwę ocieplenia, a fotograf uśmiechnął się pod nosem z satysfakcją.
Nie wiem. Skoro nie wylatuję za parę godzin to obojętne. Mogę tu siedzieć tydzień... półtora... Ale nie sądzę, że tyle ze sobą wytrzymamy. – Pamiętał drogę i teraz to on szedł pierwszy.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
Na froncie… I po chuj się na to zdecydował…
- Powrót z… Wycieczki na front. Chcę wiedzieć ile będę na ciebie czekał… Nie masz jakichś wytycznych ile będziesz zmuszony tam działać? – szedł kawałek za nim. Kiedy rzucił ostrzem, nawet nie raczył spojrzeć gdzie wylądowało. Otworzył drzwi i wpuścił Charlesa do środka, na klatkę schodową.
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Skierował się do windy, nacisnął przycisk, a potem oparł biodrem o ścianę. Co? Czekał. Na Charlesa. Ile. Ktoś. Na niego. Czekał. Aż wróci. Z frontu. Czekał. Cholera... Coś aż zabolało go w klatce piersiowej. Uśmiechnął się smutno.
Nikt mnie nie zmusza, chyba żeby ktoś mnie złapał i żądał okupu, ha. To zależy od wydarzeń i pozwoleń. Przeważnie wystawiają je na minimum dwa tygodnie do miesiąca, ale czasem, gdy spodziewają się, że będzie spokojnie i konflikt zamiera... albo gdy było się już tam wcześniej i zdążyło wyrobić kontakty to dłużej. Trzy miesiące, cztery. A czasami, jak zrobi się gorąco, coś pójdzie nie po myśli albo kogoś od naszych coś trzepnie to cofają całą resztę do bezpiecznej strefy i nie pozwalają się zbliżać. Wtedy wracamy po paru dniach, bo nie opłaca się tam siedzieć albo kombinujemy na własną rękę. – Wszedł do windy i od razu zbliżył do Garika opierając czoło na jego ramieniu.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
- Musisz tam jechać? – westchnął i poparzył na niego – Co za to dostaniesz? Warte to zachodu? – nie ruszał się, chociaż chciał go objąć i bardziej do siebie przytulić. Yh… Powstrzymał się. Da mu za dużo czułości, spodoba mu się za bardzo i nie wypuści go z Rosji. Nie może sobie na to pozwolić.
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Nie muszę. Chcę. To moja praca. Dostaję za to pieniądze i to niemałe. Dużo doświadczenia. Poza tym adrenalinę, której potrzebuję więcej niż leków nasennych. – Zaśmiał się gorzko i pocałował znajomego w ramię, o które przed chwilą się oparł.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
- To wyadrenalinuj się i zarób w jak najkrótszym czasie, dobrze?... I wróć do mnie. Chcę ci coś dać. – uśmiechnął się i oparł się policzkiem o jego głowę – Możesz ty tak łykać te tabletki nasenne po takiej ilości używek?... – winda się zatrzymała. Garik powoli wyszedł i zaczął wdrapywać się po schodach. Jeśli Charles ruszył się szybciej, podrzucił mu klucze.
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Teraz zachował powagę nawet nie próbując się uśmiechać. Wróć do mnie. Bogowie! Charles zamknął w sobie tę chwilę i uczucia aby rozpracować to później w samotności.
Nie wiem... Jak jestem tam to zapominam o wszystkimi wszystkich. Nie wiem, co będzie. Postaram się nie zostać tam za długo. – Westchnął i pokręcił głową. Wyszedł za Garikiem i puścił go pierwszego na schodach. Nie pchał się do otwierania cudzych drzwi. – Nie powinienem. – Gdy weszli do domu od razu zdjął kurtkę i podał ją mężczyźnie. – Dzięki. Bez tego pomyślałbym, że wróciłem do domu, do którego chcę cię zabrać. Tak, tak, jutro ci o tym też powiem, tak jak chciałeś.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
- Hmmm… - zapomina o wszystkim i wszystkich. Skąd on to zna… Może gdyby Charles nosił ze sobą obrączkę?... Nie, zbyt ryzykowne. Eh, nieważne… Pomyśli o tym jutro, na trzeźwo. Otworzył drzwi i przepuścił Charlesa.
- Ty tak serio? – zaśmiał się – Kanada jest daleko, tak, tak, wiem, to żadna przeszkoda. Hmm… Porozmawiam jeszcze z moim szefostwem… Ale i tak, jutro chcę to usłyszeć znowu. Ja… Nie, ja w to nie wierzę. – uśmiechnął się, zabrał kurtkę i rzucił ją na suszarkę. Jutro ją odwiesi. W to samo miejsce powędrowała bluza. – Naprawdę bez nich nie uśniesz?... – zabrał od niego reklamówkę i poszedł w pokoju sprawdzić gdzie są tabletki. Dało się usłyszeć ciche „ boguuu” kiedy przekładał kolejny żel.
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Zaczął pocierać dłońmi o siebie aby rozgrzać palce.
Daj spokój. To tylko stary dom w środku lasu. Poza tym, skoro jesteśmy narzeczeństwem od tak długiego czasu to mógłbyś coś o mnie się wreszcie dowiedzieć. – Uśmiechnął się łagodnie i rozebrał do bokserek, ubrania składając i kładąc przy swoim plecaku.
Raczej nie. Męczyłbym się do rana będąc padniętym, ale jednocześnie nie mogąc usnąć. Myślałbym, stukał palcami, bawił aparatem, telefonem... wszystko, tylko nie spał. Pewnie jutro koło południa albo później by mi się w końcu udało, ale nie byłby to dobry sen. – Teraz on jeszcze raz przyjrzał się żelom, sprawdzając co takiego młodzik im wybrał. Chyba wykupił całą kolekcję z apteki. Ach... to dlatego aptekarz na odchodne rzucił mu to spojrzenie pełne współczucia, myślał, że on razem z Charlesem i Garikiem...!
Fotograf uśmiechnął się pod nosem na tę myśl.
Od nastoletniości miałem problemy ze snem, ale jakoś od czterech lat bez tego – wskazał na tabletki. – Jest ciężko.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
On w Kanadzie… Tam jeszcze nie poleciał. Może to już pora? Wyciągnął z opakowania tabletek ulotkę i przeczytał ile powinien zażyć. Szybko znalazł właściwe informacje, po czym wycisnął z listka dwie tabletki.
- Przyniosę ci wodę. – podał je mu i wstał. Więcej mu ich nie da. Schowa je, na wszelki wypadek. – A usnąłbyś pod gołym niebem? Bez telefonu, aparatu i innych rozpraszaczy pod ręką… Czy nie? – zawołał z kuchni.
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
To za mało. Biorę je od czterech lat. Po miesiącu, jeśli się nie przerwie, organizm zaczyna się przyzwyczajać. – Poszedł za mężczyzną. – Patrz na dawkę, nie na ilość tabsów, bo... – Przerwał i próbował zapolować na listek z resztą tabletek. – Nie. Tuż po ćpaniu i tej zabawie, w którą wkręciłem się zanim przyleciałem nigdzie bym nie zasnął. Ale musiałem odreagować i zapomnieć o tym, co stało się... Cholera, daj mi je, proszę – mówił spokojnie, ale już bardziej zdecydowanie.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach