Sheridan Kenneth Paige
Sheridan Kenneth Paige
The Writers Alter Universe
Fontanna
Sro Wrz 23, 2015 11:58 am


Ostatnio zmieniony przez Sheridan Kenneth Paige dnia Wto Sty 28, 2020 8:21 pm, w całości zmieniany 1 raz
Pomijając szum spływającej wody, jest to chyba najbardziej zaciszne miejsce na całym terenie szkoły - oczywiście pomijając sale lekcyjne, do których nikomu nie jest spieszno wchodzić - które dałoby radę wprowadzić niemal każdego w stan błogiego relaksu. Ewentualnie przypomni o nagłej potrzebie pójścia do toalety. Krąg wykonany z błękitnego marmuru bardiglio stanowi bazę całej tej monumentalnej formy, a wyrzeźbione z tego samego materiału dwie damy zdają się falować pośród wypluwanej przez siebie wody. Ich głowy są zadarte w górę, a ciała - jeśli spojrzeć pod odpowiednim kątem - sprawiają wrażenie splecionych ze sobą, gdy tak wyginają się w sobie tylko znanym tańcu. Jeśli ktoś ma akurat ochotę przysiąść na fontanianym murku, ale boi się zamoczenia swoich ubrań - bez obaw. Zarówno ów okrąg, jak i ewentualny spoczywający, są kompletnie poza zasięgiem chlupoczących kropel.
Sheridan Kenneth Paige
Sheridan Kenneth Paige
The Writers Alter Universe
Re: Fontanna
Sro Wrz 23, 2015 1:06 pm
Większość tępych, amerykańskich nastolatek powinno wykorzystywać wakacje na nagrywanie wideo pokroju "My Morning Routine", poradników makijażowych czy chociaż poudawać znane już na całym świecie gamer gurlz i-... wracając, większość nastolatek normalnie siedziałoby w domu i robiło cokolwiek, by nacieszyć się ostatkami wakacji, które miały minąć już za chwilę czy dwie. Nie wsiadać w najwcześniejszy autobus, jaki mógłby zabrać je do ich szkolnego budynku. Najwyraźniej Sheridan uznała, że po ogarnięciu wszystkiego, co chciała, skończyły jej się opcje zabicia nudy.
Tak na dobrą sprawę nie powinno jej tu w ogóle być. W końcu to jeszcze nie był ten czas, żeby zrzucać się na swoją szkołę niczym jakąś bombę atomową. Mimo tego nogi Paige skierowały ją prosto na tereny Riverdale, widocznie wpajając jej, że to nic, że trochę im spieszno. Ot, może czasem wypada odwiedzić swoje nowe miejsce edukacji, zanim się w nim tak na stałe zadomowi. Ogarnianie architektury, sal, kadry - o ile ktoś w ogóle kręci się po korytarzach przed rozpoczęciem roku - a także wiele innych nikomu niepotrzebnych czynności, które Kenneth właśnie chciała wykonać z czystego poczucia bezczynności i nudy.
Przejdźmy jednak do rzeczy, skoro już nawet sama nie rozumiem, co takiego napisałam w powyższym akapicie. Po wykonaniu całego tego pochodu przyszedł czas na tak zwaną chwilę wytchnienia. Blondynka ruszyła sprzed drzwi prowadzących na dziedziniec wprost w stronę fontanny, jednocześnie wciskając w uszy słuchawki i kompletnie zatapiając się w swoich myślach, płynących wraz z rytmem muzyki, mieszającym się z pojedynczymi, cichymi mlaśnięciami mimowolnie wywoływanymi przez żutą przez dziewczę gumę. W tymże stanie, porównywalnym do przedsmaku nirwany, zajęła wybrane przez siebie miejsce na marmurowym murku, już chwilę później wygrzebując ze środka barwnej torby przyozdobiony miliardem nalepek zeszyt wraz z uwieszonym na nim długopisem. Jak można się bardzo łatwo domyślić, następnym ruchem było otwarcie owego kapownika i rozpoczęcie swojej niesamowitej przygody ze spisywaniem literek. W kompletnym skupieniu, z dala od świata rzeczywistego, gdzieś pośród własnych zagwozdek i z gumą balonową w gębie. Idealny obraz dzikiego outsidera, który wcale takowym nie był.
Pavel 'Smuggler' Travitza
Pavel 'Smuggler' Travitza
The Jackal Canis Lupaster
Re: Fontanna
Sro Wrz 23, 2015 3:50 pm
W trakcie gdy Sheridan poszukiwała swojego miejsca na dziedzińcu, Pavel właśnie opuszczał budynek szkolny. Zapewne wielu zastanawia się, po cholerę ktoś taki jak on odwiedza ten budynek, gdy jeszcze trwają wakacje. Niestety oblanie roku niesie ze sobą całkiem sporo problemów, a jednym z nich jest załatwianie papierkowej roboty. Okazało się, że musiał coś tam podpisać, coś tam przeczytać i ogólnie rzecz ujmując przyznać, że "tak, tak, w tym roku będę się bardzo pilnie uczył i nie pozwolę, aby podobny incydent miał ponownie miejsce." Wszystko to robił z miną, jakby zjadł przeterminowaną zupkę chińską, no ale niestety jeśli chciał tutaj pozostać, a wbrew pozorom zależało mu na tym, musiał taką pracę odbębnić.
Na szczęście ta najgorsza część była już za nim. Teraz należało jedynie przetrwać ten rok i nie spierdolić żadnego przedmiotu. To też mogło sprawiać pewne trudności, ale był pewien, że jeśli tylko uruchomi odpowiednie pokłady własnej motywacji, będzie w stanie tego dokonać.
... odpowiednie pokłady czego?
Mniejsza z tym. Na pewno jakoś to będzie. Tymczasem Pavel przystanął już za drzwiami, wziął głęboki wdech i rozejrzał się po dziedzińcu. Prawdę mówiąc planował prosto z tego miejsca udać się do akademika, ale jego oczom ukazał się widok, którego wprost nie mógł zignorować. Oto po placu, koło fontanny, kręciła się znana mu, przesłodka wręcz idiotka istotka.
Sheridan Kenneth Paige. A więc znów się spotykamy?
Prawdę mówiąc dawno nie miał okazji jej spotkać. Wakacje jednak mocno ograniczają kontakty z ludźmi ze szkoły. Chyba, że ma się swoją zgraną paczkę. Niestety, jedyna paczka Pavla, to ta, którą posiadał w kieszeni i właśnie po nią sięgnął. Wyciągnął papierosa i wsadził go do ust, poważnie rozmyślając nad pewną kwestią. Szybko jednak podjął decyzję. Czemu by kogoś dzisiaj nie poirytować swoją obecnością?
Zszedł po schodach, odpalając szluga. Zaciągnął się, a następnie wypuścił wiązkę dymu z ust i ruszył w kierunku dziewczyny. Była odwrócona do niego plecami, a na dodatek słuchała muzyki, więc raczej nie zauważy jego obecności, dopóki sam się nie zdradzi. Wybornie.
Wskoczył na błękitny marmur i wolnym krokiem podszedł za plecy dziewczyny. Jedną rękę trzymał za sobą, aby nie zdradzić się smrodem papierosa. Nachylił się w kierunku przewodniczącej. Najpierw wziął głęboki wdech, napawając się wonią cynamonu. Niestety wszystko psuła ta cholerna guma balonowa. No ale mniejsza z tym. Przysunął do niej twarz najbliżej jak tylko mógł i wyciągnął słuchawkę z ucha.

- Siema, Paige - wymruczał niemal uwodzicielsko, szczególnie mocno akcentując jej nazwisko i zachichotał ponuro. Na wszelki wypadek cofnął się, gdyby dziewczyna chciała wykonywać jakieś gwałtowne ruchy i przykładowo wrzucić go do fontanny. Następnie zeskoczył z marmuru, aby podejść już normalnie.
- Co to za krzaczki tam smarujesz? - Zagadnął niemal przyjacielskim tonem, wsadzając papierosa w usta i przyglądając się jej z tym typowym, niepokojącym uśmiechem. Ale przecież ona to znała i lubiła.
Sheridan Kenneth Paige
Sheridan Kenneth Paige
The Writers Alter Universe
Re: Fontanna
Sro Wrz 23, 2015 5:28 pm
Nie spodziewała się tak nagłego ataku, i to jeszcze z godziny szóstej, jakby wróg nie mógł tak po prostu wyskoczyć prosto na nią. Nie, on musiał się zaczaić i zrobić z niej kompletną idiotkę. Po prawdzie prześladowało ją to nieznośne uczucie, że ktoś być może, całkowicie przypadkowo, jakimś cudem znajdował się tuż za nią i przymierzał do zrobienia czegoś głupiego, ale ludzie i ich poleganie na instynktach ograniczało się do minimum, gdzie jednostka była gotowa do spieprzania przed misiem grizzly, ale nie wiedziała, że kojotowi należy wcisnąć pięść do gardła, a kiedy coś stało tuż za nimi - po co mieli się przejmować, skoro czego oczy nie widzą-...? Szkoda tylko, że w takich przypadkach kończy się co najmniej tak źle, jak Paige w momencie, gdy pewien dobrze jej już znany młodzieniec postanowił przypomnieć o swoim istnieniu.
Wzdrygnęła się nieznacznie, gdy poczuła wysuwającą się z jej ucha słuchawkę. W końcu to mógł być czysty przypadek lub wina faktu, iż była tam włożona w pewnym pośpiechu, na tyle luźno, by móc bez problemu się wyśliznąć. Nie zdążyła jednak do końca zarejestrować tego faktu, gdyż już w następnej chwili miast "Liebesleid" Fritza Kreislera w wyjątkowo eleganckiej interpretacji Alekseya Gorokhova dosłyszała pomruk zadowolonego z siebie chłopaczka, na co już przeszły ją nieprzyjemne ciarki, gustujące rzecz jasna w linii kręgosłupa Kenneth. W pierwszej sekundzie musiała dokładnie przeanalizować, do kogo należał ten znajomy ton i skąd w ogóle wziął się w jej pobliżu. Nie było to jednak niezbędne, skoro kolejnym etapem tego powitania było ukazanie się twarzy jej "oprawcy".
Travitza, Ty pieprzony-...
- Zabierz mi to śmierdzące świństwo spod nosa. - Mruknęła w zdegustowaniu, spoglądając na niego spod byka, jednocześnie przymykając będący obiektem pytań kajecik. Patrząc po jej ciętej minie, ciężko było tu mówić o jakiejkolwiek radości w reakcji na to nagłe spotkanie, jednakże było to raczej dość normalne - w końcu wyrwał ją ze stanu błogiej nieświadomości, a w tym była ona do reszty zakochana. To tak, jakby wyrywać jej serce z piersi albo wydzierać z objęć kochanka. W dodatku z papierosem w ręku. Nic przyjemnego. W końcu jednak wydała z siebie jedno, głębokie westchnienie, za sprawą którego jej twarz momentalnie przybrała łagodniejszego wyrazu. - Prywatne krzaczki. Opisuję plan zamachu na Ciebie.
A niby co miała odpowiedzieć? "Och, nic takiego, prowadzę sobie pamiętnik, jak tępe trzynastolatki, bo to przecież takie śmieszne"? Wepchnięcie tegoż narzędzia zagłady z powrotem do torby miało tylko utwierdzić Pavla w przekonaniu, iż jej obecna zawartość nie była czymś, co powinno go interesować, a wspomniane "krzaczki" zostały zapieczętowane soczystym: TOP SECRET.
- Nie wstyd Ci kurzyć na terenie szkoły? Najpierw oblałeś, a teraz jeszcze wykopią Cię za sprawowanie, zanim jeszcze zaczniesz rok szkolny. - Wywróciła oczami, aby podkreślić swoją opinię względem tego jakże światłego pomysłu. - Nie wspominając już nawet o tym, że dziwnie widzieć Cię tu o dobrych kilkadziesiąt godzin za wcześnie. Ktoś przytargał Cię za ucho, Travitza?
Strzelający balon przypomniał o ostentacyjnie żutej przez Lwicę gumie, nim ponownie naciągnęła ją na język w zamiarze nadmuchania kolejnego z nich. Jednocześnie rzucane mu niewzruszone spojrzenie zdawało się tylko potęgować wrażenie, że całe to spotkanie uznawała za niedorzeczność. Takie typy, jak on, powinny przesiadywać teraz w jakichś spelunach, tunelach czy chociażby na przypadkowym skrawku chodnika. Krótko mówiąc - wszędzie, byle nie przy placówce tego pokroju.
Pavel 'Smuggler' Travitza
Pavel 'Smuggler' Travitza
The Jackal Canis Lupaster
Re: Fontanna
Sro Wrz 23, 2015 10:42 pm
Obserwowanie jej reakcji było mniej satysfakcjonujące, niż się spodziewał. Liczył na jakiś pisk, okrzyk, przekleństwa albo chociaż nagły podskok, niczym zajączek wielkanocny. Dziewczyna okazała się jednak o wiele bardziej opanowana, niż przypuszczał. No trudno. To zapewne nie pierwsza i nie ostatnia próba, gdy będzie chciał w ten sposób uprzykrzyć jej życie. Może to i nie było zbyt ambitne, lecz cholernie satysfakcjonujące, kiedy się już udało.
Tak czy inaczej, zaciągnął się papierosem i westchnął.

- Nawet nie próbowałem podtykać. Szkoda mi szlugów na ciebie - odpowiedział obojętnie.
Machnął ręką w niesprecyzowanym celu i obserwował, jak dziewczyna chowa pośpiesznie zeszyt z krzaczkami do torby.
Haaa, wstydzisz się tego?
Na twarzy Pavla wykwitł okropny uśmiech. Już niemal wyobrażał sobie, jak podkrada jej ten zeszyt. Szkoda tylko, że zapewne niewiele zrozumiałby z treści. No ale sam fakt obserwowania Paige, zbulwersowanej utratą swojej własności przyprawiła go o rozmarzenie. Tylko to nie będzie takie łatwe. W końcu nie mógł tak po prostu wyrwać jej torby i zacząć w niej grzebać. Znaczy teoretycznie mógł, tylko więcej by było z tego problemu niż korzyści. Gra niewarta świeczki.
- Da?
I co mi zrobisz? Zagadasz na śmierć? - Spytał wesoło, przeczesując wolną ręką włosy, aby nie opadały mu na oczy.
Chciał sobie wyobrazić, jak ta krucha istota próbuje dokonać zamachu na nim. Wizja była tak ciekawa, że aż parsknął, śmiejąc się z własnych wyobrażeń. Pokręcił tylko głową niemal z politowaniem i westchnął. Właśnie miał zamiar znów zaciągnąć się papierosem, kiedy Sheridan zwróciła mu całkiem trafną uwagę. Jak to jednak on, zbył ją wzruszeniem ramion.

- Pierdolenie - odparł, lecz równie szybko zaatakowały go wątpliwości. Cóż, faktycznie, palenie na dziedzińcu zapewne nie ucieszy nauczycieli. Nie, żeby jakoś specjalnie mu na tym zależało, ale jak sam zwrócił sobie wcześniej uwagę, teraz musi odrobinę bardziej uważać. Zachowanie również odgrywało tutaj istotną rolę, jakby nie patrzeć.
Czy ta mała flądra zawsze musi mieć rację?
Żeby jednak nie było zbyt kolorowo, zaciągnął się dymem, który następnie wypuścił wprost w kierunku przewodniczącej. Niedopalonego papierosa wyrzucił do fontanny. Nikt tego nie widział, nikt nie będzie płakać. No, może poza woźnym, któremu przyjdzie to posprzątać. Hej, ale za to mu przecież płacą, prawda?
Pavel usiadł sobie na murku, potem się na nim wygodnie wyłożył i to w taki sposób, iż jego głowa wylądowała na kolanach Sheridan. Uśmiechnął się do niej najbardziej uroczo jak tylko potrafił, po czym odchrząknął.

- Coś w tym stylu. W tym kurwidołku nawet kiblowanie wymaga pierdolenia się w papierach. - Przeciągnął się i spojrzał na usta Sheridan. - Nawet nie wiesz, jak mnie wkurwia na twoja guma. Wyglądasz jak to stare, znudzone piździsko z sekretariatu, które powinno przepraszać ludzkość za każdy dzień swojej smutnej egzystencji. I śmierdzisz przez to. - Naprawdę lubił ten cynamonowy zapach, rozchodzący się wokół niej. Niestety woń gumy balonowej skutecznie to rujnowała, tworząc mieszankę, której jego receptory nie potrafiły znieść.
Od niechcenia sięgnął ręką do torby. Nie spodziewał się sukcesu, ale istniała możliwość, że uda mu się wyciągnąć to, co go tak bardzo w chwili obecnej interesowało. A jeśli nie, to i tak powinno być zabawnie.
[/i]
Sheridan Kenneth Paige
Sheridan Kenneth Paige
The Writers Alter Universe
Re: Fontanna
Sro Wrz 23, 2015 11:42 pm
- Nawet nie wiesz, jak mi z tego powodu źle. - Sarknęła.
Wiadomo, że była w siódmym niebie z powodu jego słów. Gdyby choć spróbował podsunąć jej jedną ze swoich fajek, dostałby nie tylko po twarzy, ale i jeszcze po kilku innych cennych częściach ciała, które w następnych tygodniach mogłyby okazać się dość przydatne. Albo miesiącach. Lub latach. Nie wdrażajmy się w temat seksualności tego drugoklasisty. Naprawdę jej to nie interesowało. Grunt, że jego łaskawe podejście brzmiało, jak całkiem przyjemna opcja. I dodająca mu dużo plusów do listy. Za to skierowane do niej pytania okazały się jeszcze lepsze.
- Raczej trzasnę Cię przez łeb, aż zapomnisz, jak się nazywasz. - Wzruszyła barkami, nie szczędząc sobie złośliwości w głosie. Zważywszy na pozytywną nutę zawartą w tym tonie i uniesione kąciki ust, nie było jednak tak źle, jak przeciętny czytelnik mógłby sobie wyobrazić. Wszelkie groźby były tu wysuwane z humorem, a "przyjacielskie przekomarzanki" byłyby tu całkowicie trafnym określeniem aktualnie wybranej przez Paige zabawy. Uśmiech czwartoklasistki za to opuścił jej usta, gdy z jego ust wyrwało się parsknięcie. Czy on ją właśnie próbował wyśmiać? Oby nie.
"Pierdolenie."
Wypuściła powietrze ze świstem, mierząc nieprzychylnie buntownika, który najwyraźniej nie miał zamiaru nic sobie robić z jej ostrzeżenia. Albo i miał, ale nie chciał tego okazać. Cholera go wiedziała - grunt, że w tym momencie powinna poczuć się zlekceważona, ale to przecież był jego wybór, co zrobi ze swoim marnym szkolnym żywotem. Jak dla niej mógł nawet nie istnieć w społeczności pobierającej naukę w Huds-... w Riverdale. Byle po prostu był z nim kontakt w wystarczającej ilości. A przez wystarczającą mam na myśli naprawdę niewiele. I w znaczącej odległości, gdyż ta najwyraźniej narażała ją na niebezpieczeństwo. Czy ten gnojek nie wiedział, że przez takie tępe żarty Sheridan wypluwała wnętrzności? Ten raz zresztą nie różnił się od pozostałych - gdy tylko do jej nozdrzy dostał się dym, natychmiast zaniosła się kaszlem, a oczy jasnowłosej zaczęły niemiłosiernie łzawić, jakby ktoś potraktował ją co najmniej gazem pieprzowym. W końcu jednak udało jej się uspokoić duszności, choć - z dwojga złego - wolałaby chyba wciąż trochę pokaszleć, zamiast dostrzec na swoich udach jakiegoś intruza. Pokręciła głową w wyrazie dezaprobaty, wsłuchując się w jego kolejne słowa.
- To ją wypluję. Mnie za to irytują Twoje fajki i bezczelność. - Odparła markotnie, pocierając kark dłonią, wolną zaś już dawno sięgnąwszy do kieszeni w poszukiwaniu awaryjnego papierka czy czegokolwiek zdatnego do użytku w tej ekstremalnej sytuacji. Skoro aż tak bardzo przeszkadzała mu jej guma, to nie miała zamiaru sprawiać mu żadnego dyskomfortu. W następnym momencie przeżuta, różowa kulka znalazła się w wyjątkowo nieczułych objęciach plastikowego kapturka, niegdyś okrywającego lizak wyprodukowany przez nielicznym znaną firmę, by w końcu trafić z powrotem do kieszeni Kenneth. Zadowolony?, przeszło jej przez myśl, choć ostatecznie nie zdążyła wymówić tego pytania na głos. Swoją uwagę skupiła na czymś innym. Spojrzenie beżowych oczu zaledwie na chwilę zahaczyło o kierunek biegu jego ramienia.
- Równie mocno denerwują mnie Twoje wszędobylskie łapska. - Podjęła nagle, gdy jedna z jej dłoni zawędrowała wprost na nadgarstek chłopaka, na którym zacisnęła swoje palce. - Nikt nie nauczył Cię poszanowania prywatności, co, Pavel? I przestrzeni osobistej. Możesz ze mnie wreszcie zejść?
Naturalnie w normalnej sytuacji wcale a wcale nie przeszkadzałoby jej bycie podgłówkiem. Przecież nie było to nic złego. Teraz jednak wyglądała, jakby opiekowała się podpitym nastolatkiem, w dodatku kleptomanem, z łapami pokaranymi za jego kradzieże. Zaraz, moment. Pokaranymi? Oceniła wzrokiem przedramiona Travitzy, marszcząc przy tym jasne brwi i mrużąc lekko oczy. Wyglądało źle? No, co najmniej bardzo. Kto normalny by się nie przejął, widząc swojego bądź co bądź znajomego z opatrzonymi łapami? Mimo to danie po sobie poznać choćby śladowej ilości zmartwienia było w jej przypadku kompletną przegraną.
- Co z Twoimi rękami? Próbowały Ci je urąbać jakieś laski, którym chciałeś podwędzić pamiętniki z toreb? - Rzuciła zaczepnie, uśmiechnąwszy się półgębkiem w czysto złośliwym wyrazie. Powinna iść w ślady tych nieistniejących kobiecin i samej zająć się tym niedorobionym, niedoszłym złodziejaszkiem.
Pavel 'Smuggler' Travitza
Pavel 'Smuggler' Travitza
The Jackal Canis Lupaster
Re: Fontanna
Czw Wrz 24, 2015 4:20 pm
Chłopak podrapał się po policzku w zamyśleniu. W sumie zastanawiająca była ta jej reakcja na papierosy. Jeszcze nigdy w życiu się z czymś takim nie spotkał. Oczywiście, znał dużo osób, które zwyczajnie nie tolerowały takiego smrodu. Nie dziwił im się, sam za nim nie przepadał szczerz mówiąc. Jednak obserwując reakcję Sheridan, można było dojść do wniosku, iż jest ona wręcz uczulona. Czy na to można być w ogóle uczulonym? Chyba można. Medyczne sprawy nigdy nie stanowiły mocnej strony Pavla. No ale skoro byli ludzie, którzy nie tolerowali mąki czy chociażby promieni słonecznych, to przy tym nie wydawało się aż takie dziwne.
- Najpierw musiałabyś dosięgnąć, a potem jeszcze nabrać trochę siły, żebym cokolwiek poczuł. - Odpowiedział, zbywając "groźby" dziewczyny machnięciem ręką. Kiedy kobieta mu groziła, nie był w stanie wysilić się na nic innego niż pogardę, obojętność lub rozbawienie. One wszystkie dzisiaj takie były. Wydaje im się, że są silne, niezależne i w ogóle wszystko im wolno. Szkoda tylko, że później i tak dają się skurwić, przy pierwszym kontakcie z mężczyzną, który umie pociągnąć za odpowiednie struny. Ale dobrze, niech sobie żyją w tym świecie iluzji. Doprawdy, w XXI wieku kłamstwo i ułuda osiągały wręcz potworne wielkości. Jak to jest być ślepcem?
Przeczekał wcześniej wspomniany atak Sheridan, zarówno oburzenia, jak i obrzydzenia względem fajek, pogwizdując przy tym wesoło. Mógłby jej jakoś pomóc, poklepać po plecach czy coś. Tylko w zasadzie po co? Przecież właśnie dlatego wykonał ten gest. Niech się jej nie wydaje, że jest taka mądra, bo przestrzega regulaminu tej zawszonej szkoły. Chciałby się łudzić, że to ją odrobinę utemperuje w tej kwestii, ale właściwie to okłamywałby sam siebie. Chociaż nie mógł powiedzieć, aby spędzali z Sheridan jakoś bardzo dużo czasu, bowiem wtedy prawdopodobnie oboje by się pozagryzali, to jednak mimo wszystko znali się zaskakująco dobrze. Jakaś niewypowiedziana intuicja tutaj działała. I podpowiadała mu teraz, że ten mały incydent niczego nie zmieni. No, może poza tym, że Paige będzie jeszcze bardziej wrogo do niego nastawiona.
I tak jej przejdzie. Jak zawsze.
To zabawne, że wypluła tę gumę. On na jej miejscu żułby ją aż do znudzenia. Pewnie tym się właśnie najbardziej różnili.

- Przecież już nie palę - odpowiedział niewinnie i uniósł ręce z otwartymi dłońmi, aby ukazać, że mówi prawdę. Następnie lewą rękę przesunął do góry i przejechał grzbietem palca wskazującego po policzku dziewczyny. To tak w kwestii bezczelności i wszędobylskich łap. - Wiem, że to lubisz, Paige. Wy kobiety takie jesteście. Mówicie, że wolicie grzecznych i miłych facetów, ale tak naprawdę podniecają was wredne bydlaki, takie jak ja - mówił to wszystko z dużą pewnością siebie i bezczelnym uśmiechem na twarzy. A najzabawniejsze jest to, że miał rację. Już niejeden raz zdarzało mu się, iż dziewczyny reagujące oburzeniem lub odrazą na jego zachowanie, później okazywały mu zainteresowanie. On reprezentował to, co wszyscy normalni ludzie trzymali wewnątrz siebie. Po prostu byli zbyt nieśmiali lub grzeczni, aby pokazywać to przy innych. I potem się okazywało, że to zupełnie inna osoba, kiedy ją poznać. Doprawdy, niebywałe.
- Ciesz się, że jeszcze nie wylądowały pod twoimi szortami, bo mogłabyś odkryć, że lubisz mnie o wiele bardziej, niż ci się wydaje - odpowiedział ze śmiechem i spojrzał na rękę, która go zatrzymała. Rozluźnił swoją i lekko cofnął, dając tym samym znać, że rezygnuje ze swych niecnych zamiarów. Przynajmniej na chwilę. - Nie mogę. Lubię twoje nogi. Zwłaszcza w rajstopach. Kobiety powinny częściej nosić rajstopy, nie uważasz? - Zagadnął z tajemniczym uśmiechem.
Jemu ta bliskość również nie przeszkadzała. Ba, sam ją przecież sprowokował. Ale w zasadzie tylko po to, żeby jeszcze trochę bardziej podburzyć Sheridan. Najlepiej jakby widział to ktoś, kto ich zna. Wtedy w ogóle byłaby burda. Plotka szybko poszłaby w świat. Dzieciaki potrafiły być okrutne, kiedy tak bezrefleksyjnie rozprzestrzeniały niepotwierdzoną informację. Już słyszał słowa tych plotkarzy. "Przewodnicząca ma romans z tym ruskim palantem, widziałem, jak się całowali!" Banda kretynów. Ale czasem pożytecznych kretynów.
Zerknął na bandaże w zamyśleniu, tak jakby sam zapomniał, skąd się tu wzięły.

- Pociąłem się, gdy odrzuciłaś moje zaloty - to nie ważne, że on nigdy się do niej nie zalecał, w związku z czym ona nie mogła niczego odrzucić. Taka odpowiedź wydawała mu się całkiem zabawna.
Prawda była natomiast taka, że musiał zasłonić tatuaże, bo się na uczelni o to rzucali, że niestosowne i coś tam jeszcze. Nie do końca rozumiał dlaczego tak bardzo im to przeszkadza. Żeby one były jeszcze jakoś bulwersujące czy coś. A to ot, zwykłe płomienie. Bogate dupki i te ich cholerne standardy wyglądu.
Sheridan Kenneth Paige
Sheridan Kenneth Paige
The Writers Alter Universe
Re: Fontanna
Czw Wrz 24, 2015 9:09 pm
Jej stosunek do błękitnookiego wcale nie opierał się na żadnej wrogości czy niechęci. Rozwścieczał ją, to fakt. Czasem wręcz miała ochotę wyrwać mu język za to, co wygadywał, doprowadzając ją tym samym do szewskiej pasji, ale w gruncie rzeczy-... nie był aż tak zły. Owszem, jego styl bytowania był zupełnie odmienny od tego jej, a fakt, że mógłby być świetną osobą, gdyby się postarał, a marnował swój potencjał, wręcz wyniszczał w niej wszelkie nadzieje na posunięcie ich relacji w dalszym kierunku, jednakże wciąż była ta mała iskierka. Ten przebłysk pozytywnej cechy, który potrafiła dostrzec gdzieś pośród jego zamiłowania do łamania wszelkich ustalonych reguł. Zresztą, nawet to tak do końca jej nie przeszkadzało - w pewnym sensie podziwiała osoby uznawane za "zbuntowanych", gdyż, no cóż, zwyczajnie nie wstydziły się pokazać tego, co im nie pasuje w systemie czy po prostu robić na przekór. Sama Sheridan nie umiałaby się zebrać na tak odważny czyn. Wracając, pośród tego gradu wad, Pavel był w jej oczach przede wszystkim błyskotliwy. I mimo wszystko służył jakąś radą. Należał do dość cenionych przez nią osób, więc - nawet przy jej kwaśnej minie przybieranej na jego widok - Paige mogłaby uznać, że całkiem go lubiła.
- Nigdy nie powiedziałam, że wolę tych grzecznych i miłych. - Wzruszyła barkami, odtrącając od siebie jego dłoń, by po chwili dodać: - Ale wolałabym każdego tępaka, gdybym miała wybierać pomiędzy nim, a Tobą. Znam o wiele lepsze w obyciu bydlaki. I przystojniejsze. - A to, drodzy państwo, był dla większości kobiet bardzo ważny punkt i spory plus. Oczywiście Kenneth należała do tej części przedstawicielek płci żeńskiej, które traktowały ten aspekt męskiego bytowania niemalże, jak powietrze, ale nadal należało tu zaznaczyć, że także i w tej kategorii Travitza wcale nie mógł uznać się za najlepszego. Mężczyźni tacy byli - skoro nie mogli być samcami alfa, to chociaż się za takowych podawali. I to niby baby były głupie? Obie płci mają wady i zalety, tylko że wszystko, co potrafią robić, to wytykać sobie minusy, a dobrych cech nie dostrzegają wcale. Doskonałym przykładem przedstawiciela takiej postawy był właśnie wyłożony na jej nogach blondyn. Nie dość, że przez jego seksistowskie podejście miała ochotę zostać feministką, to jeszcze w większości kwestii wykazywał się niesamowitą inteligencją i-... zwyczajnie miał rację. A to tylko jeszcze bardziej potęgowało jej irytację.
- Odczep się. - Rzuciła zdawkowo, przeniósłszy dłoń z jego przegubu na złociste kosmyki młodzieńca. Miała szczerą ochotę wyrwać mu wszystkie te kłaki razem z cebulkami i zapchać nimi tę niewyparzoną gębę. A nuż by się udławił i wszystko poszłoby, jak z płatka. Na domiar złego jej twarz pokryła się lekkim rumieńcem, jak zwykle, kiedy ktoś nasuwał tematy zakrawające o przekraczanie pewnych granic dobrego smaku. I jak tu żyć? - Wciskanie się na chama pod cudze ubrania to wyjątkowe obrzydlistwo. Nie spodziewałabym się tego nawet po Tobie.
"Kobiety powinny częściej nosić rajstopy, nie uważasz?"
- Sądziłam, że faceci nie lubią rajstop. I nie uważam. - Wywróciła oczyma, gdy nawinęła jedno z pasm jego włosów na palec. Ten fałszywy gest powinien był sam w sobie zaniepokoić drugoklasistę, szczególnie wnioskując po tym parszywym półuśmiechu, majaczącym na jej ustach. I jeśli tak, to słusznie, bo już w kolejnej sekundzie kilka blond kosmyków zostało silnie pociągniętych w górę, jakby właśnie to miało zmusić młodzieńca do podniesienia się do poprawnego siadu, a nie jakiejś marnej półparodii, która w gruncie rzeczy okazywała się pozycją leżącą. Tak czy siak, próbowała go podciągnąć w ten swój tępy sposób. Jak się nie uda, to chociaż go zaboli.
- Odrzucę je, jak się nie podniesiesz. Dość tych luksusów, Travitza. - To mówiąc, najzwyczajniej w świecie przesunęła swój zadek tych kilkadziesiąt centymetrów dalej, wysuwając się z jego zasięgu czy udało jej się go wcześniej odciągnąć, czy nie. W następnej kolejności po prostu odgrodziła się od niego poprzez położenie swojej torby pomiędzy swoim zadkiem, a osobą Pavla. Niby nic, ale jednak miało to dawać mu jasny znak, że za kolejne takie przewinienie nie będzie już taryfy ulgowej. Zerknęła na niego kątem oka, wzdychając w końcu ciężko. To miało być długie popołudnie.
- Mam nadzieję, że nie masz już żadnych "świetnych" dygresji.
Pavel 'Smuggler' Travitza
Pavel 'Smuggler' Travitza
The Jackal Canis Lupaster
Re: Fontanna
Pią Wrz 25, 2015 1:02 am
Zaś z jego strony stosunek do dziewczyny był nietypowy. Przynajmniej jak na niego. Chociaż właściwie to nie. Wiedział dlaczego Sheridan jako jedna z niewielu przedstawicieli płci pięknej potrafiła na dłużej przykuć jego uwagę. Pewnie dlatego, że potrafiła przekopać się przez wszelkie pokłady jego dupkowatości i dotrzeć do kilku jaśniejszych punktów w jego charakterze. Szczerze podziwiał takie osoby. I chociaż żadne z nich nigdy nie powiedziało tego wprost, to jednak dało się zauważyć, iż nawiązała się między nimi pewna specyficzna więź. Nie odważyłby się stwierdzić, na jakim to jest poziomie, ale sam fakt, że jeszcze przed nim nie uciekała najlepiej o tym świadczył. Chociaż i tak najbardziej podziwiał ją za próby nawrócenia go na dobrą stronę mocy. Zastawiał się jak ogromnym optymistą trzeba być i ile cierpliwości wykazywać, aby się na coś takiego porywać. Nie jemu to jednak było oceniać. Chociaż nie i tak to zawsze robił.
- Nie masz pojęcia o czym mówisz - stwierdził rozbawiony i pokręcił głową. - Może i jestem bydlakiem, ale mam coś takiego jak honor i zasady. I to mnie różni od tych rozpuszczonych gnojków. Gdyby taki jeden cię zwyzywał, a potem jeszcze ci przypierdolił, to szybko byś za mną zatęskniła.
To był błąd, który kobiety często popełniały. Nie potrafiły zrozumieć, do czego jest zdolny ich mężczyzna. Czasem nawet ten miły, ułożony gość potrafił się zamienić w bestię, gdy tylko coś nie poszło po jego myśli. Albo po prostu w ten sposób zaznaczał swoją dominację. Przykładów nie musiał szukać daleko, wystarczy, że spojrzał na swoją rodzinę. A wtedy ta silna i niezależna kobieta zapominała o całej swojej odwadze, w strachu przed samotnością, odrzuceniem i jeszcze innymi bzdurami. Potem było już za późno. I wtedy właśnie okazywało się, że takie bydlaki jak Pavel potrafiły być najmniejszym złem, jakie przyszło spotkać w życiu. Bo po nim przynajmniej wiadomo, czego się spodziewać.
Nawet zamruczał cicho, kiedy dziewczyna położyła rękę na jego włosach. Taka oznaka aprobaty. On zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią cofnął rękę i już dał spokój jej torbie. Kiedyś indziej się do niej dorwie. Może akurat Sheridan nie będzie się patrzeć w tę stronę? Khe, to chyba niemożliwe.

- Ale czy ja się gdziekolwiek wciskam? Patrz, ręce mam tutaj - i znów pokazał jej otwarte dłonie w geście niewinności. Zaraz ponownie położył je i prychnął. - Ja lubię. Może nie na sobie, ale na tobie owszem. Powinnaś częściej... a, kurwa, Paige!
Okrzyk był oczywiście spowodowany nagłym wyrwaniem włosów. To również spowodowało nagłe wyprostowanie się Pavla i powrót do pozycji siedzącej. Złapał się za miejsce, które zmaltretowała dziewczyna i delikatnie pomasował. Niby nic wielkiego, a bolało jak jasna cholera.
Normalnie facet pewnie by się wściekł albo chociaż obraził za taki uczynek. On jednak skwitował to jedynie uśmiechem, który skierował do swojej rozmówczyni.

- Jak chcesz, to potrafisz być niezłą suką, wiesz? - w ustach Pavla takie słowa stanowiły komplement. Pomasował jeszcze chwilę, a potem usiadł jak normalny człowiek na tym murku, spuszczając nogi na dół. Przeciągnął się i szybko wstał. Jakoś tak od siedzenia na tym marmurze cierpnął mu tyłek. - Rani mnie twoje odrzucanie naszej bliskości. Już myślałem, że do czegoś dojdzie.
Albo że ktoś dojdzie.
Tę myśl już jednak zachował dla siebie. Oczywiście wszystko to mówił z kpiną, dając się usłyszeć w głosie, a także wymalowaną na jego twarzy.

- Moja droga, ja mógłby opowiadać przez cały dzień.
Tylko nikt nie chciałby słuchać.
Sheridan Kenneth Paige
Sheridan Kenneth Paige
The Writers Alter Universe
Re: Fontanna
Sob Wrz 26, 2015 12:21 am
Przechyliła głowę na bok, wsłuchując się uważnie w jego wypowiedź, analizując każde słowo z osobna, nim na spokojnie składała je w pełne zdania, które również przechodziły przez swego rodzaju skaner w jej głowie. Wpatrywała się w niego nieco tępo, mierząc jego chłodne tęczówki swoimi ciepłymi oczami, jednocześnie wertując szybko listę wszelkich znanych jej "dupków", którzy byliby zdolni do czegoś takiego.
- ...sama nie wiem. - Skwitowała po dłuższej chwili milczenia, jakimś tępym trafem odwracając wzrok w bok. - Myślę, że nie byłabym z kimś, kogo tak naprawdę nie znam, Pavel. Może i uważasz, że kobiety to naiwne idiotki, ale uwierz, że niektóre z nas ciężko omotać takiemu potencjalnemu "gnojkowi". - Westchnęła wreszcie, wracając spojrzeniem na jego twarz, w myślach już po raz kolejny przyznając mu w pewnym sensie rację. To było możliwe. Nawet całkiem prawdopodobne. Oczywiście nie miała najmniejszego zamiaru dać się omamić jakiemuś podejrzanemu dresowi spod trójki, który mógłby tylko grać bad boya z zewnątrz i wrażliwca wewnątrz, jednocześnie wykorzystując to wszystko do osiągnięcia danego celu-...
...ale, do kurwy nędzy, nie nazywała się Naiwna Ciota, tylko Sheridan Kenneth Paige. Sheridan. Nieposkromiona. Dlatego właśnie ostatecznie skwitowała całą tę sytuację prychnięciem pełnym pogardy względem swoich wcześniejszych przemyśleń.
Postanowiła kompletnie zignorować ten niedokończony skrawek jego światłej porady. Chłopak wykazywał się w tym momencie zbyt dużą dozą pewności siebie i znowu zaczynał roztaczać tę irytującą aurę, więc zripostowanie tego byłoby po prostu za bardzo męczące. Zresztą, już doczekał się swojej odpowiedzi - w pewnym sensie to pociągnięcie za włosy mogło służyć także jako reakcję na ten jego głupi bełkot. Za to to, jak zachował się sam Pavel-... cóż, mogłaby uznać to za swego rodzaju poezję. Albo chociaż muzykę dla jej uszu, na której dźwięk na jej ustach momentalnie wykwitł jeszcze szerszy, niż wcześniej uśmiech. Te chwile nie mogły jednak trwać wiecznie - wszystko wróciło do normy, a maska Amerykanki na powrót zrzedła, kiedy ból młodziana stwierdził, że musi przeskoczyć na kolejny kwiatek.
Na jego zadowolony grymas, potwierdzony tą jakże uroczą ripostą, pokręciła jedynie głową, wywracając przy tym oczyma. Sama Kenneth nie mogła jednak powstrzymać się od uniesienia kącików ust, kiedy wpadła na swój plan o beznadziejnym podłożu pomysłowym, którego wykonanie miało okazać się jeszcze bardziej tragiczne.
- Ale Ty się mazgaisz.
To miało trwać zaledwie krótką chwilę. Tylko na moment wstała z miejsca, ostatecznie korzystając z murku jak z podwyższenia, a następnie nachyliła się w kierunku jasnowłosego, wzdychając przy tym ciężko, jakby właśnie zmuszała się do czegoś, czego pod żadnym pozorem nie chciała zrobić. Jedną stopą jednak wciąż spoczywała na marmurowym gruncie, by przypadkiem nie stracić równowagi, zbliżając swoją twarz do czubka głowy chłopaka. Niebezpiecznie mocno zbliżając. Nastąpiła chwila ciszy przed burzą, nim złożyła wargi i-... przeczesała jego włosy palcami, zaraz przygładając je subtelnym ruchem dłoni.
Ha. Sądziłeś, że naprawdę to zrobi?
- No przepraszam. - Wyburczała, nim wróciła do pozycji siedzącej, ostatecznie uśmiechając się sympatycznie do błękitnookiego. W zasadzie, nie planowała, żeby to wszystko było aż tak bolesne. Najwyraźniej jednak nie miała pewnego czucia w ręku, którego nie powinno jej brakować. A może podświadomie faktycznie chciała wyrządzić mu jakąś krzywdę. Szkoda tylko, że to było najgorsze możliwe posunięcie, na jakie którakolwiek część jej umysłu mogłaby się zdecydować. Nawet, jeśli samego drugoklasistę to bawiło, to Sheridan nie miała najmniejszej ochoty wychodzić na wredną sukę. Nie dla kogoś, kto jeszcze nie do końca na to zasłużył.
- Jesteś niepoważny. I Ty, i ta Twoja bliskość. Ale opowiadać mi możesz.
W gruncie rzeczy, lubiła słuchać nie tylko samego Travitzy, ale i ogólnie ludzi. Każdy miał swoją historię, a niektóre były naprawdę całkiem ciekawe i faktycznie warte uwagi. Zresztą, sam Smuggler był wyjątkowym słuchaczem - zasługiwał na to samo. No i, jak już zostało wcześniej wspomniane, przepadała za nim. Na ten swój dziwny, pokręcony sposób.
Pavel 'Smuggler' Travitza
Pavel 'Smuggler' Travitza
The Jackal Canis Lupaster
Re: Fontanna
Sob Wrz 26, 2015 12:13 pm
Pokręcił głową leniwie z cichym westchnięciem. Mniej więcej jak nauczyciel, który na egzaminie wysłuchuje jakichś głupot zapodawanych przez ucznia i chce mu bardzo pomóc, ale nie może, no bo się zwyczajnie czasem nie da. Spojrzał na rozmówczynię i przeczesał włosy.
- Nie czaisz o co chodzi Paige -powiedział i odchrząknął, szykując się do wypowiedzenia jakieś dłuższej myśli. - Większość ludzi, szczególnie kobiet tak ma. Wy nie potraficie przełamać bliskości, dopóki nie poznacie drugiej osoby. Myślisz, że łatwo jest wyłapać takiego skurwysyna? Najgorsze bestie są najlepiej ukryte. Czają się w zakamarkach naszego jestestwa, często nawet nie dając o sobie znać. Myślisz, że mój ojciec od samego początku był skurwielem? Że matka by wyszła za takiego? To tak nie działa. Był fajnym gościem, dobrze tańczył, miał poczucie humoru i tak dalej. To w nim się zakochała. Ale potem parę rzeczy mu w życiu nie wyszło i obudził się jego wewnętrzny skurwiel. - Nie był pewien, czy kiedykolwiek opowiadał Sheridan historię swojej rodziny. Jeśli nie, to teraz miała okazję podłapać parę wątków. Tylko sam nie wiedział, po co jej o tym mówił. Tak jakby cokolwiek go obchodziło, kogo ona sobie wybierze. Teoretycznie miał to być tylko przykład, w praktyce Pavel zdawał sobie sprawę z faktu, że chce to wyrzucić z siebie i to go chyba najbardziej irytowało. Chociaż w gruncie rzeczy raczej nie miał oporu przed opowiadaniem historii ze swojego życia. Traktował je jak coś normalnego. Szczerze mówiąc wcale nie spodziewał się, że inni mają łatwiej. Nawet teoretycznie szczęśliwe rodziny posiadają demony. Tylko głębiej ukryte. I te właśnie są najgorsze.
Obrzucił dziewczynę rozbawionym spojrzeniem i prychnął pogardliwie.

- Ja się kurwa mazgaję - co miało znaczyć mniej więcej tyle: uważaj, żebyś ty się za chwilę nie zaczęła mazgaić.
Ukryte groźby były najciekawsze. Chociaż i tak nic by jej nie zrobił. Ale nie był pewien, czy ona zdawała sobie z tego sprawę. Czasem dobrze było nie ujawniać ludziom jak daleko możesz się posunąć w pewnych sprawach. To dawało ci przewagę, chociażby w tego typu rozmowie.
Przyglądał się nieufnie dziewczynie, gdy ta się do niego zbliżała. Jedna z jego brwi uniosła się w górę w pytającym geście.

- Paige, co ty kurwa robisz? - Spytał, ale wtedy już dziewczyna przeczesała dłonią jego włosy. Przybrał zamyśloną minę. - Nie wybaczam - odpowiedział i sam po chwili przejechał dłonią po włosach, jakby nie ufając zabiegom Sheridan.
W gruncie rzeczy to nie bolało aż tak bardzo. Znaczy nie cały czas. Na początku było mocno nieprzyjemnie, ale szybko przyszło. Pavel nie należał do osób, które w jakikolwiek sposób by to rozpamiętywały. Wiele razy oberwał gorzej i później się z tego śmiał. Zabawnie było jednak obserwować, jak dziewczyna przejmowała się tym w jakikolwiek sposób. Jakże oni się od siebie różnili.

- Życie jest zbyt chujowe, aby być poważnym - odparł, a następnie oparł podbródek na dłoni, zastanawiając się o czym by tu poopowiadać. - Będę miał korepetycje wiesz? Sam nie wiem kurwa po co, ale może docenią, że się staram, czy coś tam. No i zgadałem się z fajną dupeczką. Nie jestem pewien jak długo ze mną wytrzyma, ale kto wie. Może się czegoś nauczę. Albo ja ją czegoś nauczę - ostatnie stwierdzenie skwitował wrednych uśmiechem, a nawet zachichotał krótko. Jakoś ta wizja strasznie go bawiła. Nie był pewien, czy dziewczyna wiedziała na co się porywa. Może lubiła takie zabawy, kiedy ktoś ją wkurwiał ponad miarę?
W każdym razie Pavel bardziej traktował te korepetycje w ramach rozrywki, niż faktycznego momentu, kiedy może posiąść jakąś nową wiedzą, która pomoże mu w szkole. To chyba nie wróżyło ich współpracy najlepiej.

Sheridan Kenneth Paige
Sheridan Kenneth Paige
The Writers Alter Universe
Re: Fontanna
Sob Wrz 26, 2015 11:01 pm
"Nie czaisz, o co chodzi, Paige."
Więc mnie oświeć, zdawało się przekazywać jej spojrzenie, kiedy właśnie ta myśl przebiegła jej przez głowę. To w sumie był jej pierwszy błąd - chciała tych wyjaśnień. Powinna w tym momencie wyłączyć się i nie słuchać go już do samego końca, a potem tylko pokiwać głową i mruknąć, że rozumie, choć wcale nie wiedziałaby, co takiego zrozumiała. Powinna odwrócić się dupą i rzucić, że nie ma ochoty słuchać takiego tępego debila, jak on. Powinna w ogóle nie przejmować się tym, że się przed nią otwierał. Powinna-... wszystko powinna. Byleby go ignorować. Zamiast tego skupiła całą uwagę na nim, z sekundy na sekundę coraz bardziej ubolewając nad faktem, że ten gnój faktycznie miał swoje powody, żeby takim być. Nawet, jeśli dostała możliwie tylko zalążek wszystkiego, to całość układała się dość logicznie.
- ...och. - Skwitowała tym jakże doskonałym komentarzem, by zaraz westchnąć najciężej, jak tylko dało się od niej wymóc. No nie mogła tak tego zostawić. Za nic. Z drugiej strony, to, co przyszło jej do głowy, było najgłupszym, co mogła zrobić.
Chyba robiła się zbyt miękka.
W myślach modliła się do kogokolwiek, byle tylko Pavel nie powiedział jej tego samego, kiedy przerzuciła rękę przez jego ramię, ostatecznie przygarniając go w swoje objęcia. Była dziś stanowczo zbyt miła w stosunku do tego blondyna. Nikt jednak nie powiedział, że to miało trwać wiecznie. Właściwie, już po kilku sekundach odsunęła się od Rosjanina, zaraz po tym odwracając twarz w stronę przeciwną jego osobie. Byleby nie dostrzegł tej maski zmieszania na jej gębie i ogólnie nie spojrzał dziewczynie w oczy. W takich chwilach powinno się powiedzieć "nic nie słyszałeś, nic nie widziałeś". Idiotka.
Parsknęła cicho, spoglądając na niego spod byka. Przez tę odpowiedź na jej przeprosiny zdawał się wyglądać, jak obrażony dzieciak. Może trochę przerośnięty, ale nadal dzieciak. Pewnie dlatego wszystko przerodziło się w szczery śmiech pełen rozbawienia, zupełnie, jakby nie tknął jej fakt, że chłopak mógł być w tym wszystkim całkowicie szczery. Co z tego, że jej nie wybaczał, skoro brzmiał przy tym tak-... pociesznie? Grunt, że cała ta sytuacja naprawdę przyprawiała ją o radochę. No, ale to wszystko miało się skończyć wraz z następnymi jego słowami.
To nie to, że miał tę dziwną umiejętność jednoczesnego rozbawiania jej i doprowadzania do białej gorączki, ale-... nie, zaraz. To właśnie to.
- Mam Ci życzyć owocnej współpracy? Czasem bywasz obrzydliwy. - Burknęła w odpowiedzi, nic nie robiąc sobie z jego genialnej mimiki, która świetnie wpasowywała się w ton głosu czy nastawienie młodzieńca. Nawet nie chciała obrzucać tego jakimkolwiek komentarzem. Nawet, jeśli faktycznie przepadała za tym chłopakiem, czasem miała dość tego przedmiotowego traktowania kobiet. I nawet nie chodziło o sam fakt, że były to kobiety. Bycie takim dupkiem w stosunku do jakiejkolwiek osoby było zwyczajnie nie na miejscu. - Ale fakt, może rzeczywiście czegoś Cię nauczy. Przynajmniej jest szansa, że dasz radę zdać.
Pavel 'Smuggler' Travitza
Pavel 'Smuggler' Travitza
The Jackal Canis Lupaster
Re: Fontanna
Nie Wrz 27, 2015 10:03 pm
Pavel żadnej reakcji nie oczekiwał. Nie mówił tego wszystkiego, żeby się wygadać czy też poprosić o jakiś gest wsparcia. Po prostu kiedy opowiadał o całej sytuacji, potrzebował jakieś sensownego przykładu. Wiadomym było, że pierwsze co się skojarzyło, to najbliższe mu obrazy, czyli jego dzieciństwo. Właściwie palnął tym bez opamiętania, z drugiej strony dobrze wiedząc, że to nie całkiem przypadek. Zdawał sobie sprawę, że gdzieś tam w jego wnętrzu siedzi mały Pavel, chcący to wszystko z siebie wyrzucić, wygadać się komukolwiek i wytłumaczyć, dlaczego jego życie potoczyło się właśnie w taki smutny sposób.
Właśnie w tej chwili duży Pavel dociskał go do ziemi butem i tłumaczył, że nie tak postępuje się w czyimkolwiek towarzystwie i że wcale nie musi nikomu o tym mówić. Stąd więc szybko wyleczył się z jakichkolwiek potrzeb komunikowania Sheridan swojego bólu.
Na jej gest pocieszenia, zareagował na początku zaskoczeniem. Czasem zdarzały się jej takie chwile słabości. Byłby w stanie stwierdzić, że dosyć często, ale nie w jego stosunku. Teraz jednak obdarowała go milutkim przytulaskiem, którego zazwyczaj dziewczyny mu nie składały, a on tego od nich nie wymagał. Tym razem również nie było inaczej. Na gest Sheridan zareagował tak, jak miał to w zwyczaju robić w takich sytuacjach.
Prychnął.

- Nie potrzebuję twojego współczucia, Paige - odpowiedział i chociaż nie trwało to długo, lekko jej pomógł, gdy się od niego odsuwała. On także odwrócił wzrok.
Wiedział, że to co robił, było nieodpowiednie, właściwie to po prostu chamskie. Reagował pogardą na kogoś, kto chciał wpuścić do jego świata odrobinę ciepła i jakoś wesprzeć, pomimo całego jego charakteru. Tyle, że on tego nie chciał. To mu się kojarzyło z jakimś rodzajem poniżenia. Tak samo się czuł, kiedy ta bogata rodzina go zaadoptowała. Byli tacy wspaniałomyślni, mogli zapisać dobry uczynek na swoim sumieniu.
Chuj im w dupę.

- Mój ojciec był chujem i dostał za to karę - i to bardzo poważną karę. Ale to już była przeszłość, do tego nie musieli wracać. A przynajmniej on nie musiał.
Spojrzał na dziewczynę, która wybuchnęła nagle całkowicie szczerym śmiechem. Nie potrafił do końca określić co go spowodowało. Pokręcił tylko głową i sięgnął ponownie po papierosy. Zaraz jednak przypomniał sobie, czemu nie dokończył poprzedniego. Z ust chłopaka wydostało się rosyjskie przekleństwo. Schował paczkę, wstał i przeciągnął się. Jego kości strzeliły kilkukrotnie, a on sam westchnął niejako z ulgą, tak jakby przesiedział dłuższy czas w jednej pozycji.

- Dlaczego obrzydliwy? Przecież stwierdziłem tylko, że jest dobrą dupeczką. To komplement. Dobrze wiesz, że faceci potrafią pierdolić o wiele bardziej obrzydliwe rzeczy o kobietach, kiedy tylko gadają w samotności. - Potem oczywiście udają elokwentnych, piękny język, miłe gest, dobre wychowanie. Ale kiedy trzeba to potrafią rzucić kurwą, wspomnieć o dużych cyckach i mokrej piździe. Pavel jak zwykle nie ograniczał się takimi bzdurami. Mówił to o czym myślał. Pewnie dlatego większość dziewczyn raczej nie lubiła z nim konwersować. Sheridan się chyba wtedy wyłączała. Albo chociaż udawała, że nie słyszy tego, co właśnie słyszała.
- Wiesz, ale problem nie leży w tym, że się tego nie nauczę. Wiem co o mnie sądzisz, ale nie jestem kurwa głupi. Jakbym chciał, to dałbym radę umieć tyle, żeby przejść. Po prostu wystarczy, że przekraczam te jebane mury, patrzę na te zasrane gnojki i chorych nauczycieli, którzy próbują mi narzucić swój poziom myślenia i już mi się odechciewa. Gdyby starzy mi nie zagrozili, że mnie odetną od gotówki, to pewnie znów bym popierdolił to gówno. Mógłbym tu kiblować nawet pięć lat.
Niestety, życie nie było takie kolorowe. Jeśli teraz mu się nie uda, trzeba będzie ruszyć dupsko do roboty. Nie, żeby praca mu jakoś szczególnie przeszkadzała, ale o wiele wygodniej było jednak chodzić do szkoły i mieć nielimitowaną gotówkę od dzianych rodziców. Im dłużej będzie w stanie to utrzymać, tym lepiej dla niego. Pavel był bardzo pragmatyczny w tej kwestii. Skoro mu dawali, nie miał zamiaru rezygnować.
Sheridan Kenneth Paige
Sheridan Kenneth Paige
The Writers Alter Universe
Re: Fontanna
Sro Wrz 30, 2015 10:34 pm
- Powiem Ci coś, Travitza. - Orzekła, spoglądając na niego jeszcze przez krótką chwilę, nim na powrót rozchyliła usta. - Jak będziesz to dusić w  sobie, to się wyniszczysz. Jasne, rób co chcesz, faceci wolą milczeć, ale-... oszukujesz sam siebie w tej kwestii współczucia. Każdy go potrzebuje. Jasna cholera, nawet ja czasem mam chwile, w których chcę, żeby ktoś mi pokazał, że będzie dobrze. Nie uwierzę, że tego nie potrzebujesz. - Po cholerę w ogóle się produkowała? Nawet nie zasługiwał na to, żeby mu współczuć. Gdyby nie jej tępy charakter miłosiernej Samarytanki, zapewne nie zareagowałaby na jego wypowiedź choćby półsłówkiem albo głębszym odetchnięciem. Nie zmieniloby się nic. A teraz w zasadzie dostawała po mordzie za wszelkie dobro, które chciała uczynić. Nie, żeby to ją zaskakiwało - brzmiało tak bardzo, jak codzienność, że nawet się tym zbytnio nie przejęła.
Na jego komentarz co do ojca jedynie kiwnęła głową. Skoro nie chciał jej wsparcia, to nie miała zamiaru znowu ryzykować jakiegokolwiek dotyku. Już i tak za bardzo się zagalopowała. Przede wszystkim i tak nieco brzydziła się zbliżania do osoby jego pokroju. Nie chodziło o sam fakt, że dopiero co wypalił papierosa, przez co niemiłosiernie śmierdział, a o samo ryzyko bycia przez niego tkniętym nie w taki sposób, w jaki by sobie tego życzyła Sheridan. Poza tym-... po prostu nie. Były pewne granice, których zwyczajnie nie wypadało przekraczać, kiedy miało się do czynienia z przeciętnym znajomym, a nie szczególnym przypadkiem pokroju przyjaciela, brata albo i nawet partnera, o ile jakiś by się napatoczył.
- Ta. Wiem.
Mimo tego o wiele bardziej przepadała za mężczyznami, którzy swoje hamulce puszczali dopiero wśród swoich, bredząc trzy po trzy pośród innych samców i wyrażając się w wulgarny sposób w tym wyznaczonym przez siebie czasie. Oczywiście, że to było z jej strony właściwie naiwne. Że w pewnym sensie okłamywała tym samą siebie. Ale to była jej zakichana sprawa, czy wolała pozostać w niewiedzy lub podejrzeniach, czy może jednak nie. Pewnie dlatego tak nieprzychylnie podeszła do wypowiedzi Travitzy i spoglądała na niego z równym niezadowoleniem. Strzeliła kłykciami, jakby zaraz miała przywalić pięścią w tę jego przystojną buźkę, po czym po prostu przewróciła oczyma. Zaraz mogła go uznać za głupiego, skoro tak bardzo tego chciał.
- Właśnie, że nie wiesz, co o Tobie sądzę. Nigdy nie twierdziłam, że jesteś głupi. - Odparła, a westchnienie, jakie następnie z siebie wydała, zdało się być majstersztykiem pośród wszystkich innych, jakie się jej dziś wyrwały. Czuła się, jakby wciskał jej w usta słowa, które nawet nie miałyby sposobności z nich wyjść - zresztą, dokładnie to robił. I kiedy powinna mu najzwyczajniej w świecie pojechać, kopnąć go w kostkę i uciec... zrobiła najgorszą rzecz w swoim życiu. - Jak chcesz, to też mogę Ci pomóc z jakimś przedmiotem. Ale mnie nie musisz niczego uczyć. - I to się nazywa pomoc.
I to się nazywa samobójstwo.
Mercury Black
Mercury Black
Administrator Sovereign of the Power
Re: Fontanna
Czw Paź 01, 2015 8:53 pm
Tak właściwie to chyba nie przepadał za latem. Zdał sobie z tego sprawę, gdy słońce uparcie raz po raz przebijało się przez rolety jego okna w pokoju, skutecznie go oślepiając. Nawet otwarcie go na oścież nijak mu nie pomogło w jakimkolwiek ochłodzeniu się.
- Ja pierdolę, co za pogoda.
Gdzie się podziała jego zima? Śnieg, zimny wiatr i tak dalej? Mruknął coś pod nosem podnosząc się z krzesła i zarzucił na ramię torbę, grzebiąc w niej przez chwilę. Wyciągnął wszelkie książki i rzucił je niedbale na łóżko, zostawiając tylko notes. Podpiął słuchawki do telefonu odnajdując swoją ulubioną playlistę i wyszedł na korytarz, trzaskając drzwiami. Nie zastanawiał się zbytnio nad tym gdzie iść, po prostu człapał przed siebie. Było na tyle gorąco, by siedzenie w budynku było istną męczarnią, nogi same poprowadziły go więc w stronę dziedzińca. Nie był jakimś wielkim fanem tego miejsca. Właściwie to nie był wielkim fanem jakiegokolwiek miejsca, z reguły skupiał się na ludziach, a nie otoczeniu.
Teraz miało być nieco inaczej. Widział wielu wędrujących uczniów, nie zatrzymywał się jednak by z nimi porozmawiać. Każdemu kiwał głową na powitanie, miał jednak jasno wytyczony cel. Jedno z większych, wyjątkowo okazałych drzew, które rzucało przyjemny cień na trawnik. Idealnie. Zrzucił torbę z ramienia, a ta odbiła się nieznacznie od pnia, przewracając na bok. Nic się z niej nie wysypało, a i sam Mercury nie wyglądał na specjalnie przejętego. Wyciągnął się wygodnie na trawie, podpierając głowę rękami i zamknął oczy, ziewając.
Leniwy dzień.
Aż nic się nie chce robić.
Inni sami się nie poderwą.
Dzisiaj muszą poczekać. Przerwa obiadowa. Kartka na kiosku, zaraz wracam i te sprawy.
Pierdolenie.
Uśmiechnął się kącikiem ust sam do siebie i zmierzwił czarno-białe kosmyki dłonią, robiąc na głowie jeszcze większy burdel, niż przed chwilą. Nie żeby jakoś specjalnie mu to przeszkadzało. Wyciągnął słuchawki z uszu i rzucił telefonem w bok, nawet nie patrząc w jego stronę. Zamiast tego skupił się na szumie drzewa, które poruszało gałęziami dopasując się do rytmu wiejącego wiatru. Przyjemnego, chłodnego powiewu.
- Tak mi dobrze, tak mi rób.
Zamruczał przeciągle, wyraźnie zadowolony z nowej wersji pogody, podciągając jedną z nóg do góry. Gdzieś nad jego głową rozległ się cichy świergot. Uchylił nieznacznie powieki, obserwując siedzącego na gałęzi ptaka. Raz po raz obracał głowę i podskakiwał w miejscu, otwierając dziób by wydawać z siebie coraz to nowsze dźwięki.
W końcu z jego ust wydarło się ziewnięcie.
Nie śpij.
Morda tam.
Zacisnął ponownie powieki i rozchylił nieznacznie usta, zasypiając w przeciągu mniej niż trzech minut.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach