Mercury Black
Mercury Black
Administrator Sovereign of the Power
Sala Główna [Rozpoczęcie Roku]
Pią Wrz 16, 2016 2:39 am


Ostatnio zmieniony przez Mercury dnia Pią Wrz 23, 2016 5:16 pm, w całości zmieniany 1 raz
First topic message reminder :


Przepych, przepych i jeszcze raz przepych. Tutaj nawet parkiet, który zapewne nie będzie specjalnie podziwiany, ma swój własny urok i emanuje pięknem na wszystkie strony. Jest on bowiem wykonany na zasadzie intarsji, gdzie jabłonkowe drewno zostało gdzieniegdzie wzbogacone o elementy wiśni, mahoniu, a także i dębu, łącząc się w fantazyjne wzory i kształty. Mimo wszystko nie byłoby luksusu bez dywanów, a te długie, wąskie i w kolorze czerwieni prezentują się najlepiej. Być może właśnie dlatego po bokach sali leżą właśnie takowe, rozciągając się przez całą jej długość, dając szansę zaznać nieziemskich wygód nogom osób stających właśnie przy-... stołach z jedzeniem. Zajmują one przestrzeń tuż pod ścianami, łącząc się w długie rzędy i będąc okrytymi naturalnie plamoodpornym obrusem koloru białego, przy czym nawet najmniej wprawne oko dostrzeże delikatne złocenia na jego brzegach, znajdujących się niewiele ponad podłogą. Nie wiadomo jednak, na jak długo, gdyż okryte przez nie stoły wręcz uginają się od tac z sałatkami, ciastami czy mis pełnych ponczu gotowego do rozlania i regularnie uzupełnianego czy wymienianego na świeży. Znajdzie się tu coś dla nawet najbardziej wybrednych jednostek, niczym w prawdziwej, pięciogwiazdkowej restauracji. W końcu Riverdale zasługuje na najwyższe standardy. Aby zachować wszystko w harmonijnej, jednakowej konwencji, okna przysłonięte zostały kurtynami w odcieniu ciepłego bordo, akcentowanymi złotym obszyciem, a oświetlenie również zdaje się być nieco mdławe i podpadające swoją barwą pod czerwienie. Naturalnie na tym nie koniec - przez całą salę, tuż poniżej sufitu, ciągnie się festonowy ornament dający złudzenie wiszącej w tym miejscu tkaniny, mającej pozorować girlandę, za to niczym dziwnym nie powinny się okazać wazony pełne krwistoczerwonych i białych róż, poustawiane na wcześniej wspomnianych stołach.

Alan Hayden Paige
Alan Hayden Paige
Fresh Blood Lost in the City
Re: Sala Główna [Rozpoczęcie Roku]
Nie Wrz 18, 2016 10:40 pm
Hayden zamarł z uniesionym widelcem, gdy siłą odsunięto mu talerz sprzed nosa. Nie spodziewał się tak nagłego ataku na swoją sferę osobistą, ale jednocześnie przeczuwał, że w szkole była tylko jedna osoba, która bez przeszkód zebrałaby się na tak odważny ruch. Uniósłszy jedną brew, zerknął na Mercury'ego z rozbawieniem, chociaż jego usta wykrzywiły się w pozornie zbolałym wyrazie. Bo jak to tak przerywać mu w tak ważnej czynności?
Black. Jedzenie przynajmniej się nie przemieszcza. Mogliśmy się minąć albo zniknąłeś gdzieś w tłumie ― rzucił, przyglądając się, jak czarnowłosy kradnie mu kurczaka. Zamiast się oburzyć, zaraz po tym uniósł talerz wyżej i nabił kolejny kawałek na widelec. ― Cześć, Saturn ― przywitał się z białowłosym, zaraz pakując sobie do ust kawałek mięsa. Na wszelki wypadek, gdyby brunet znów postanowił pobawić się w złodzieja jedzenia. Tylko przypadkiem zauważył, że jego sałatki cieszą się dość dużym zainteresowaniem. Za dużym.
„Chciałem być miły.”
Musisz nauczyć brata, że mili ludzie zgarniają jedzenie ze stołu, a nie z cudzych talerzy i widelców ― zwrócił się poważnym tonem do kulturalniejszego z dwójki rodzeństwa, na koniec przenosząc wzrok na czarnowłosego, już obdarowując go złośliwym grymasem, zanim nachylił się niżej i przygryzł jego dolną wargę, na pokaz zerkając w tłum ponad jego ramieniem, jakby chciał upewnić się, że nikt tego nie zobaczył. Nie żeby faktycznie go to obchodziło.
Jak było na wakacjach?
Anonymous
Gość
Gość
Re: Sala Główna [Rozpoczęcie Roku]
Nie Wrz 18, 2016 10:43 pm
No, super się urządziła. Mogła się jednak nie zbliżać. Trzymać na dystans dla świętego spokoju. Może nie od razu uciekać, ale przynajmniej się nie zbliżać, a tak? Wpakowała się w... sama nie była pewna co. Ona nigdy nie wiedziała, co ten gość odstawia, a teraz to już w ogóle.
Błagam, nie przy ludziach... Dla nich nadal jestem wzorowa... Kurwa.
Nadal go odpychała, ale bardziej w ramach znaku, że jej się to nie podoba zamiast realnej próby ucieczki, na którą nie miała szans. Przynajmniej w żaden stosowny sposób, bo na kilka innych mogłaby spróbować. No, przede wszystkim zaczęłaby się na niego drzeć, ale to nie wchodziło w grę.
- Nie, dla nikogo. Moja przestrzeń osobista jest. moja. - Zacisnęła zęby. Musiała to rozwiązać pokojowo. Pocieszał ją fakt, że jeszcze nie spróbował zrobić nic gorszego. Wtedy to ją już po prostu szlag jasny trafi.
Zdecyduj się w końcu czego chcesz. A to podobno ja jestem nienormalna.
Wzięła głęboki wdech i wbiła w niego ciskające gromami oczy.
- Zostanę tu, tylko mnie puść. - Zacisnęła ręce w pięści.
- A ja nigdy nie uciekam - dodała przez zaciśnięte zęby i czekała, aż ją zostawi by zaraz później cofnąć się o pół kroku i odzyskać jakiś normalny dystans.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Sala Główna [Rozpoczęcie Roku]
Nie Wrz 18, 2016 11:03 pm
- Jeszcze do niedawna twoja przestrzeń osobista nie była "tylko twoja"... - mruknął z lekką pretensją, gdy w końcu łaskawie puścił ją z objęć.
Jeszcze do niedawna to lubiłaś. To i wiele więcej...
Odwrócił wzrok, jakby dopiero teraz nagle przypomniał sobie aktualny stan ich relacji.
- Ty nic tylko uciekasz, Vivs... - warknął nie patrząc na nią. Zanim zdążyłby się ugryźć w język i przypomnieć, że przecież chciał się z nią pogodzić, coś jakby go napadło i z prychnięciem dodał;
- Tak łatwo ci żyć jakby nic nie miało miejsca, że zaczynam się zastanawiać czy faktycznie kiedykolwiek miało. Bo jeśli nie... - spojrzenie miodowych oczu przeniosło się na kurtkę, którą ścisnął mocniej, jakby największy skarb.
Nie ważne. Nie musi wiedzieć. Jeśli kłamała, to i tak ją to nie będzie obchodzić.
Dotąd się trzymał. Robił co mu kazali i nawet zaczął się lepiej czuć, choć tylko fizycznie. Mentalnie dalej był wrakiem, któremu już nic nie pozostało. Myśl by to wszystko wreszcie zakończyć, raz i na zawsze, była w jego wypadku pierwszą z rana i ostatnią przed snem.
- Po prostu mi to kurwa powiedz. - już bez wcześniejszego uśmiechu, jakby parę ostatnich minut napędzała głupia nadzieja,która wraz z reakcją prefekt wygasła do końca, Remi spojrzał Nat prosto w oczy dodając z powagą;
- Powiedz, że nie chcesz mnie znać i dam ci spokój. Na zawsze.
Zero
Zero
Fresh Blood Lost in the City
Re: Sala Główna [Rozpoczęcie Roku]
Nie Wrz 18, 2016 11:09 pm
Utrapienie, przemknęło mu przez myśl, jeszcze zanim przeszedł przez drzwi sali. Gwar, który wcześniej docierał do niego tylko przez otwarte drzwi, teraz przybrał namacalną formę ludzi plątających się dookoła. Niektórzy byli zadowoleni, inni wyglądali, jakby zesłano ich na skazanie, a jeszcze inni chyba za bardzo skupili się na jedzeniu, by zastanawiać się nad tym, jak dokładnie widzi im się rozpoczęcie kolejnego roku w Riverdale. Leslie starał się przybrać jak najbardziej neutralny wyraz twarzy, jednak nie mógł powstrzymać się przed gwałtowniejszym wypuszczeniem powietrza przez usta, gdy przekraczał próg tego piekła.
Przechodząc wgłąb sali, starał się unikać kontaktu z kimkolwiek, chociaż w tłumie nie obyło się bez ludzi, którzy nie znalazłszy sobie wystarczająco dużo miejsca, musieli chcąc nie chcąc ocierać się o jego ramiona czy plecy. Starał się jednak zignorować te przypadkowe gesty, jednak momentami dwukolorowe tęczówki mimowolnie rzucały innym zniechęcone spojrzenie. Zatrzymawszy się przy jednym z filarów, oparł się o niego, jakby w tym jednym miejscu odnalazł sobie bezpieczną strefę. Dopiero wtedy  od niechcenia poprawił i otrzepał rękawy i poły marynarki, jednocześnie przebiegając wzrokiem po sali. Był tylko jeden punkt, na którym zawiesił wzrok na dłużej, gdy tylko znalazł się w zasięgu jego wzroku, jednak zaraz skupił się na rozstawionych stołach z jedzeniem, chociaż wyglądało to tak, jakby sam ich widok odebrał mu apetyt.
Anubis
Anubis
Fresh Blood Lost in the City
Re: Sala Główna [Rozpoczęcie Roku]
Nie Wrz 18, 2016 11:19 pm
Gdy miał pewność, że Joel tego nie widzi, czyli przez większą część czasu, przyglądał mu się badawczo, oceniając, jak bardzo zmienił się od ich ostatniego spotkania. Trochę urósł, zmieniła się jego postawa. Były to drobne rzeczy, ale chłopak był mu zbyt dobrze znany, by nie dostrzegł różnicy. Uśmiechnął się asymetrycznie pod nosem.
Coś w słowach niebieskookiego sprawiło, że spojrzał na niego uważniej, a później kiwnął głową, jakby coś sobie przypomniał. Chodziło o wypadek, w którym zginął jego ojciec.
- A już myślałem, że to z mojego powodu - mruknął, postanawiając obrócić wszystko w żart, by przyjaciel nie popadł w przygnębienie.
- Gdzie się zatrzymałeś? - zapytał, zerkając kątem oka na salę. Może i stracili kontakt, ale nie zmieniało to faktu, że na swój sposób, los Laytona nie był mu obojętny. W razie konieczności był w stanie zaproponować mu pokój u siebie. 
- Jakoś leci - wzruszył obojętnie ramionami, ponownie spinając instynktownie mięśnie. Tego typu pytania nie były dla niego łatwe i nie istniała na nie żadna poprawna odpowiedź.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Sala Główna [Rozpoczęcie Roku]
Nie Wrz 18, 2016 11:23 pm
Pierwszy komentarz wolała przemilczeć i jedynie zaczekać, aż ją uwolni. Jakoś nie miała ochoty do tego wracać bez wyraźnej potrzeby, a tej tutaj nie widziała.
Drugiego też nie skomentowała. Uniosła jedynie prawą brew i splotła ręce na piersi, gdy nagle sobie o czymś przypomniała. Odruchowo zerknęła w stronę upuszczonego ciasta, ale tym już zajmował się jakiś pracownik. To dobrze, bo wolała nie rozpraszać się teraz takimi błahostkami. Powróciła wzrokiem do chłopaka, widocznie skupiając na nim całą swoją uwagę.
A co mam robić? Rozpaczać? Załamywać się, że całe moje życie legło w gruzach w ciągu jednych wakacji? Nie takie rzeczy się dzieją w życiu i trzeba sobie z nimi radzić. Ja zamierzam.
Nie powiedziała tego na głos, bo nie chciała go urazić. Może i się na nią wkurzył (czy tam zirytował), ale sama nie zamierzała niepotrzebnie dolewać oliwy do ognia. Nie widziała powodu, żeby się z nim kłócić. Jak na osobę z tak burzliwym charakterem, była teraz w rzeczywistości bardzo spokojna i neutralnie nastawiona.
Czekała aż skończy gadać, a później jeszcze przez chwilę milczała, wpatrując się w niego.
- Jeśli któreś z nas tu ucieka to właśnie TY. Ja nigdy cię ze swojego życia nie wypieprzyłam. To TY ciągle odchodzisz w swoją stronę, a ja przyjmuję cię za każdym razem, kiedy wracasz. Serio, to ja tu uciekam? - Znów uniosła jedną brew i zmieniła nogę, na której opierała większość ciężaru.
- Z tego co pamiętam, ostatnio to TY wyszedłeś z mojego domu bez słowa i nie odezwałeś się aż do teraz. - W jej słowach nie było choćby odrobiny jadu. Czysta powaga i spokój.
Frey Orion Clawerich
Frey Orion Clawerich
Fresh Blood Lost in the City
Re: Sala Główna [Rozpoczęcie Roku]
Nie Wrz 18, 2016 11:47 pm
Nie lubił marnować czasu. A oczekiwanie na coroczną przemowę dyrektora zdecydowanie się do takowych zaliczało. Wolałby spędzić ten cudowny poranek na spaniu bądź robieniu kolejnej misji w Skyrimie. Niestety jednak został zmuszony do spędzenia czasu w obecności całej tej gromady ludzi, którzy 1 września nie różnili się od siebie kompletnie niczym. Były oczywiście pojedyncze indywidua wystające poza standardy zachowania na rozpoczęciu, ale... To wciąż nie to, co mogłoby zwrócić zainteresowanie Reitza. Omiatanie sali trójkolorowym spojrzeniem przerwało przybycie Elisabeth, którą dopiero po chwili obdarzył spojrzeniem.
- Jak zwykle idealna. - Skinął krótko głową, darując sobie należyte powitanie damy. Powrócił spojrzeniem w tłum, kontrolując, czy aby na pewno żadna z cudnie wystrojonych panien nie podbiegnie do niego z piskiem. Ku wielkiemu szczęściu, chyba miały na tyle przyzwoitości, by na tego eleganckiej uroczystości nie odstawiać swojej codziennej szopki. I w pewnym momencie, wśród całej tej nudnej masy dostrzegł jedną osobę, która zdecydowanie była warta ruszenia się z miejsca.
- Przepraszam na chwilę. - Rzucił tylko w stronę Elisabeth, choć oboje wiedzieli, że "chwila" w jego przypadku mogła oznaczać wszystko. Poprawiając podwinięte rękawy, zniknął między uczniami, co też nie było zbyt trudne, patrząc choćby na tytani wzrost większości z nich. Dość szybko dotarł do celu, merdając nieistniejącym ogonem w szaleńczym tempie, co znalazło wyraz w wesołych iskrach skaczących w kolorowych tęczówkach.
- Zero. Dobrze cię widzieć. - Wszakże minęło trochę czasu od ostatniego spotkania. W podobny sposób cieszył się chyba tylko na widok własnych psów po całym dniu nieobecności.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Sala Główna [Rozpoczęcie Roku]
Nie Wrz 18, 2016 11:51 pm
...och, niby racja. Może trochę za spokojnie to mówiła i to takim cholernie zimnym, beznamiętnym tonem, ale jednak się nie myliła. Znowu odwrócił oczy i już ciszej odparł;
- Miałaś mnie dość... Myślisz, że nie zauważyłem? - przycisnął mocniej kurtkę, wciąż czując na sobie ten ciążący, obojętny wzrok Darkówny.
Wszyscy w końcu mają mnie dość. Kurwa, nawet się im nie dziwię! Ale to da się znieść, kiedy krzyczą Kiedy rzucają się i biją... To wszystko da się przetrwać, ale jej smutnego spojrzenia i łez już nie potrafię. Nie chcę...
Przepraszam. Powiedz "przepraszam".
To zbyt żałosne...
Powiedz, że ją kochasz. Jak wiele dla ciebie znaczy i że chcesz się dla niej postarać.
Nic ją to nie obchodzi...
Nic ja ją już nie obchodzę. Wcześniej mogła mówić inaczej, może i zawsze starała się pomóc, ale każdy w końcu daje sobie siana.
- Tsk... - Remi zerknął krótko na wciąż niewzruszoną Natalie, a następnie na ciotkę, która uznała, że to nie jej sprawa i wróciła do lustrowania bufetu. Kobieta obejrzała się na niego zaskoczona, że zwrócił na nią uwagę, lecz zanim zdążyła zapytać czy na pewno nie jest głodny, ten mruknął coś czego nijak nie dało się usłyszeć w tym gwarze i... odbiegł. Wziął i uciekł zostawiając obie panie same sobie, zupełnie olewając całą wielką galę i nie zważając na nic opuścił salę.
On się jednak nie nadawał do zabawy w normalne życie...

[zt]
Anonymous
Gość
Gość
Re: Sala Główna [Rozpoczęcie Roku]
Pon Wrz 19, 2016 12:08 am
Co miała z nim teraz zrobić? Nie dał jej nawet szansy na przemyślenie możliwej odpowiedzi na jego słowa, bo po prostu odwrócił się na pięcie i zwiał. Jedynie, co zdążyła zrobić Darkówna, to chwycić za materiał jego ubrania, ale i ten szybko wyślizgnął się jej z rąk. Refleks refleksem, ale cudotwórcą to ona nie jest, a gonić go też nie zamierzała. Już dość mu się ostatnio naprzykrzała. Czyżby ten niezdecydowany gość po raz kolejny nie dawał jej znać, jak strasznie on sam chce ją w swoim życiu?
Byle jak najdalej ode mnie. Byle się odciąć. To jestem w stanie rozumieć, ale czym w takim razie miało być to sprzed chwili? Nigdy nie zrozumiem motywów, jakie nim kierują. Nie dokładnie zrozumiem.
Westchnęła ciężko i odprowadziła rudzielca wzrokiem. Dostał to, czego tak strasznie pragnął - wolność. Nie musiał się już przejmować, że jakaś czarnowłosa wariatka z życiową misją będzie mu kulą u nogi. Miał wreszcie spokój.
Po chwili wyjęła telefon i wystukała na nim wiadomość, po której wysłaniu wsunęła urządzenie z powrotem do kieszeni i ruszyła w kierunku ściany. Stało pod nią już tylu uczniów, że nikogo nie powinien razić widok opartej o nią pani prefekt.
Riley Wolfhound Grimshaw
Riley Wolfhound Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
Re: Sala Główna [Rozpoczęcie Roku]
Pon Wrz 19, 2016 12:41 am
Riley już od dłuższego czasu krzątał się po całej sali, bez większego celu. Niespecjalnie interesowało go czy skończy się to tym, że nie będzie miał nic do roboty, czy też ktoś postanowi go zaczepić i zaprząc do roboty. Od czasu do czasu zerkał na kogoś znajomego, skinął mu głową czy machnął ręką na przywitanie nie wdając się w większe dyskusje. Wilk snuł się za nim wiernie, od czasu do czasu warcząc szyderczo, gdy po raz kolejny wykorzystywano go do jednej z prostych robót, które ktoś inny równie dobrze mógł wykonać sam.
- Winchester, możesz mi pomóc z...? - mógł. Zawsze. Uśmiechnął się do profesora, rzucając mu w odpowiedzi uprzejmy uśmiech, przenosząc jakiś wazon z jednego miejsca na drugie, by zaraz przekazać informację między dwoma kolejnymi. Dopiero po dłuższym czasie wyprostował się nieznacznie, słysząc drobne zamieszanie wśród uczniów. Kilka dziewczyn z klas A, właśnie nachylało się ku sobie, plotkując o czymś sztucznie przyciszonym głosem, przechodząc obok niego. Zerkały w tył za siebie, skutecznie kierując w tamtą stronę uwagę Rileya, który podobnie jak inni wokół zostali świadkami drobnej kłótni między uczniami. Jeden z nich dość energicznym krokiem opuścił salę.
- Przepraszam na chwilę. - uśmiechnął się do profesora, przechodząc sprawnie pomiędzy innymi, by dostać się do Violet. Nie było to zbyt trudne, biorąc pod uwagę fakt, że i tak każdy z automatu schodził mu z drogi. Skinął jej głową na przywitanie, zerkając na boki, nim w końcu odezwał się nieco przyciszonym głosem.
- Postaraj się nie zwracać na siebie zbytniej uwagi publicznie i kończyć konflikty poza zasięgiem oczu innych. Ludzie lubią plotkować. - rzucił spokojnie, poprawiając nieco niedbale swój krawat i marynarkę szkolną. Jak zwykle wpasowywał się doskonale w pełnioną przez siebie funkcję, wyłącznie za uprzejmością Riverdale. Zawahał się przez chwilę, nim w końcu spojrzał w jej stronę.
- Wszystko okej? Nikt cię nie nęka? - zapytał ostrożnie. Nawet jeśli nie do końca utrzymywał z kimś kontakty, nie znaczyło że nie przejmował się w pewnym stopniu ich losem. Zwłaszcza, gdy mowa była o innych prefektach, którzy pilnowali w końcu porządku i mieli równą ilość zwolenników, co przeciwników.
Jackdaw
Jackdaw
Fresh Blood Lost in the City
Re: Sala Główna [Rozpoczęcie Roku]
Pon Wrz 19, 2016 12:58 am
W końcu!
North był jednym z tych uczniów, którzy wyczekiwali tego dnia z niecierpliwością. W końcu oficjalnie stał się uczniem Riverdale. No, stanie się w ciągu najbliższych kilku minut. Godzin? Nie było niczego dziwnego w fakcie, że jeszcze przed wejściem na salę zrobił sobie selfie, wrzucając je na instagrama z całą serią tagów, by oznajmić wszystkim fankom i fanom gdzie rozpoczął naukę. Zaraz po tym wkroczył energicznie do środka, w międzyczasie wstukując na klawiaturze odpowiedzi na komentarze. Rozejrzał się dookoła pokrótce, próbując wyłapać jakieś znajome twarze. Gdzieś tam mignął mu Frey, dostrzegając jednak że jest już zajęty rozmową, zrezygnował z zaczepiania go, zamiast tego wpatrując się błyszczącym wzrokiem w stół zastawiony jedzeniem. Jedzeniem.
Najpierw jedzenie, potem koledzy. Ciekawe czy Willy też tu był?
Złapał za jeden z talerzy, nakładając sobie na niego kilka przystawek, gdy poczuł obejmujące go od tyłu ręce.
- Zgadnij kto~
Wiedział kto. Mniej więcej.
- Cassidy, Miriam, Lilly, Jessica, Ruby...?
- Bardzo śmieszne! Anne. - dziewczyna nadęła się widocznie, wypuszczając go z objęć i podparła boki rekami, wpatrując się w niego roziskrzonym wzrokiem. Zaraz nieznacznie złagodniał, gdy zmierzyła go od stóp do głów. - Więc jednak założyłeś marynarkę ode mnie. Dobrze ci w niej.
- Prawda? Bałem się, że ją przyćmię, ale w sumie całkiem dobrze uwydatnia moje dobre cechy. - przegiął się nieznacznie w bok, czując jak szturcha go z łokcia w żebra i wykrzywił usta w uśmiechu.
- Ugh, muszę iść. Moja klasa już się chyba powoli zbiera. Zadzwoń do mnie potem, dobrze? - uśmiechnął się jedynie, machając za nią na pożegnanie. Uśmiech szybko zniknął, wraz ze znikającą mu z oczu dziewczyną. Anne, Anne. Po co miał się trudzić, skoro i tak za pięć minut zapomni? Dla niego była sową przez te wielkie, czarne oczy, którymi zawsze się w niego wpatrywała. Z drugiej strony nie mógł wyjeżdżać do niej "Ej sowa, chcesz iść (...)?". Choć może sówka by przeszła?
Hm.
Mercury Black
Mercury Black
Administrator Sovereign of the Power
Rozglądał się ze znużeniem na boki, starając się dostrzec jakiekolwiek miejsce, w którym zazna spokoju. Wyglądało jednak na to, że większość starając się uciec przed tłumem lądowała pod filarami i ścianą, zmieniając atmosferę pod nimi ze spokojnej w wyjątkowo niemiły dla ucha gwar.
Gdyby ludzie odpuścili sobie zaczepianie innych na każdym kroku i zachowali milczenie, byłoby dużo lepiej.
Swobodna myśl przemknęła przez jego głowę, gdy usłyszał kierowane w jego stronę słowa Alana. Obrócił głowę w jego stronę, zaraz patrząc na Mercury'ego. Rozbawienie błysnęło w jego oczach przez ułamek sekundy, choć były to ilości tak śladowe, że równie dobrze można było stwierdzić, że zwyczajnie blondyna zignorował. Gdzie mógłby pójść? Wszystko zdawało się być całkowicie zawalone obecnością innych. Znajomi powracający po wakacjach, wymieniający się rozmaitymi opowieściami. Choć w pewien sposób się z nimi utożsamiał, jednocześnie nie był szczególnie zainteresowany wypytywaniem o to każdego napotkanego człowieka.
Kogo próbował oszukać?
Nie był zainteresowany pytaniem o to kogokolwiek.
Jedyną osobą, której wakacje mogłyby jakkolwiek go obchodzić, były te które przeżył jego brat bliźniak. A biorąc pod uwagę fakt, że spędzali je razem, odpowiedź nasuwała się sama przez siebie. Przesunął wzrok na dyrektora. Pozostawało czekać.



- Ciężko nas przegapić. Następnym razem skłam tak, by wychwalać przy tym moją osobę. - zażartował przesuwając końcówką języka po ustach. Nie skomentował jego słów skierowanych w stronę Saturna, zamiast tego po prostu przewracając lekceważąco oczami. No bardzo zabawne.
Saturna chyba nieco rozbawiło.
Przynajmniej tyle. Nie przepada za tymi uroczystościami.
Choć nigdy nie narzeka i na wszystkie przykładnie chodzi.
Nim odpowiedział, jego ciało automatycznie zareagowało, łapiąc Alana za marynarkę, by zmienić wcześniejsze ugryzienie w krótki pocałunek. Nie musiał długo czekać, nim Saturn złapał go za kołnierz, odciągając w tył.
- Ow, ow, ow- Sat, no weź.
- Nie publicznie. Upominam cię jako brat. - by nie musieć tego robić jako prefekt. Widział końcówkę tego zdania w jego oczach, gdy wypuścił jego kołnierz z rąk. Dłoń Mercury'ego powędrowała na gardło, które pomasował z nieznacznie naburmuszoną miną, zaraz wracając uwagą do Paige'a.
- Nie narzekam. Ostatnie trzy tygodnie spędziliśmy podróżując z dziadkiem po Azji. Kiedyś cię z nim poznamy, śmieszny człowiek.
- Nie wiem co śmiesznego było w lataniu trzy razy w ciągu jednego dnia pomiędzy Japonią, a Koreą, bo "zapomniał kupić kimchi, a to importowane nie jest takie samo, nawet jeśli wyda na nie majątek".
- Narzekasz. Jak dla mnie było świetnie. Zwłaszcza ten motyw z jazdą na słoniach w Tajlandii. Jeździłeś kiedyś na słoniu, Paige? Nasz dziadek miał iść na spotkanie biznesowe, po czym utknął w jakimś wielkim dole, w który zsunęła się jego słonica. Na trzy godziny. Musieli ją odkopywać koparką. Partnerzy biznesowi nie byli zachwyceni, choć na szczęście Black jak to Black, przekabacił ich na swoją stronę. Ludzie mówią, że to ja mam gadane, ale mój dziadek? - zaśmiał się rozbawiony, kręcąc głową na boki.
Anonymous
Gość
Gość
Zatrzymała się dopiero pod ścianą, o którą lekko się podparła. Problemy, problemy i jeszcze więcej problemów. A to nowość w tym świecie. A podobno bogatym żyje się łatwiej!
Guzik prawda.
Zdjęła okulary i potarła drugą ręką brwi, zamykając na moment oczy. Może i przez cały czas zachowywała spokój, ale i tak musiała nieco ochłonąć i zebrać myśli. Niestety, dość szybko została z tego stanu wyrwana, ponieważ ktoś się przy niej zatrzymał. Automatycznie podniosła głowę i zobaczyła przed sobą nikogo innego jak prefekta naczelnego. Już wiedziała, co się święci.
No i pięknie...
Skrzywiła się w myślach, ale na zewnątrz nie dała po sobie nic poznać.
- Tak, wiem. Zwracałam mu uwagę i starałam się go uspokoić, ale... ehh... - Westchnęła ciężko.
- Mam nadzieję, że na osobności uda się to jakoś wyjaśnić - dodała ciszej. Naprawdę miała nadzieję, że jakoś uda się to załagodzić. Nie miała pojęcia, o co rudzielcowi mogło chodzić, co tylko jeszcze bardziej ją irytowała. Nienawidziła bezsilności i niewiedzy, a tego właśnie teraz doświadczała.
Podniosła oczy z powrotem na twarz chłopaka, bo gdzieś jej na moment odpłynęły, gdy wróciła myślami do swoich zmartwień.
- Nie, to nic groźnego. Zwykłe nieporozumienie, niestety z przesadnie żywiołowym człowiekiem. - Pokręciła powoli głową.
- Będę mu musiała wbić do głowy, żeby zachowywał się jakoś przy ludziach, bo wolę mieć pewność, że coś takiego się nigdy więcej nie powtórzy. - Kiwnęła głową, jakby składała mu jakiś raport. Była to po części okazja do zwierzenia się, ale i konieczność wytłumaczenia się swego rodzaju przełożonemu. Już i tak dość miała swoich problemów, żeby ściągać sobie na głowę jeszcze zainteresowanie innych ludzi.
Momentami łatwiej byłoby być jakimś szarakiem, którego losy nikogo nie obchodzą niż prefektem. Aż szkoda, że ja bym tak nie potrafiła.
Elisabeth A. Cartier
Elisabeth A. Cartier
Fresh Blood Lost in the City
Re: Sala Główna [Rozpoczęcie Roku]
Pon Wrz 19, 2016 10:50 am
Skinęła głową za komplement, którym ją obdarował. Była to również prawda sama w sobie. W innym wypadku nie wyszłaby z domu. Była perfekcjonistką w każdym calu. Włosy spięte szpilkami, by ani jeden kosmyk nie wydostawał się poza splot, guziki koszuli miała wszystkie zapięte i tak dalej. 
- Jasne. - Tylko tyle była w stanie rzucić, gdyż chłopak już wstawał i znikał wśród tłumu, by zatrzymać się przed kolumną, a także chłopakiem, który tam stał. Wyprostowała sztywno plecy. I to by było na tyle wspólnych przerw. Sięgnęła po poncz, upijając kilka łyków, a potem odkładając naczynie na bok. Podniosła się z krzesła i wmieszała się w grupki reszty uczniów. Kto wie, czy przypadkiem nie skorzystała z zamieszania i nie opuściła sali.
James Cadogan
James Cadogan
Fresh Blood Lost in the City
Re: Sala Główna [Rozpoczęcie Roku]
Pon Wrz 19, 2016 11:41 am
Dyrektor siedział i obserwował w spokoju jak sala zapełnia się ludźmi. Dwójka, pięciu, dziesięciu, dwudziestu, stu, więcej. Właśnie tak jak powinno być. Uczniowie, nauczyciele, rodzice, wszyscy przyszli i wydawali się odpowiednio zachwyceni tym, co oferowała im szkoła. Jednak Cadogan z niezadowoleniem zauważył, że nie wszyscy byli ubrani tak, jak powinni w ten dzień. Cóż, niestety nie mógł się niczego więcej spodziewać po uczniach z klasy B, nie miał bowiem wątpliwości, że w większości wypadków to oni muszą obnosić się ze swoim stylem i innymi takimi pierdołami. Irytujący wrzód.
Nim jednak zdążył się na dobre pogrążyć w czarnych myślach, do rzeczywistości przewróciła go czyjaś dłoń na ramieniu. Znał tylko jedną osobę, która zrobiłaby to bez strachu o ewentualne konsekwencje.
James wstał i uścisnął dłoń Rowleya Darnella. Wymienili kilka słów, a potem ponownie zajęli swoje miejsca. Właściwie to Cadogan powoli miał zamiar zabierać się do rozpoczęcia. Wcześniej jednak spojrzał na Catherine, która postanowiła skomplementować przygotowanie sali. Nic nie jest dopięte na ostatni guzik ślepa kuro. Uśmiechnął się do niej krótko.
- Dziękuję panno Fitzroy. Doceniam pani słowa oraz obecność - ostatnie słowo wypowiedział z nutką złośliwości, ale nie w stosunku do kobiety. Po prostu zauważył, że wielu nauczycieli jeszcze nie przybyło. To stanowiło dla niego wielkie rozczarowanie. Oczekiwał od swoich pracowników najwyższego profesjonalizmu. I niestety najwyraźniej wymagał zbyt wiele.
Koniec jednak z tym. Cadogan spojrzał na zegarek i ruszył w kierunku mównicy, za którą stanął chwilę później. Rozejrzał się po sali licząc, że ludzie zorientują się, iż nadszedł czas aby słuchać, a nie mówić, przede wszystkim zaś zająć odpowiednie miejsca. Niektórzy pojęli tę aluzję, niestety nie wszyscy. James westchnął.
- Bardzo proszę o uwagę - zagrzmiał stanowczo, jednoznacznie ucinając wszystkie rozmowy. Jego głos rozszedł się po sali. Rowley westchnął cicho, jednak Cadogan udał, że tego nie słyszy. - Chciałbym powitać wszystkich na oficjalnym rozpoczęciu roku szkolnego w Riverdale. Dziękuję za przybycie. - Zaczęło się standardowe witanie założyciela, wspominanie o historii i cała reszta pierdół, które nikogo tak naprawdę nie interesują, ale ktoś musi to powiedzieć, bo tego wymaga zwyczaj. Cadogan więc mówił, starając się w miarę streszczać i być konkretnym. Powitał pierwszaków, pogratulował klasie Spinel i życzył wszystkim powodzenia. - ...piąta klasa, jest nowością w naszej placówce i pewnym wyzwaniem, nie tylko dla was jako uczniów, ale i dla nas jako nauczycieli oraz całej szkoły. Jest jednak również okazją na duży krok do przodu i właśnie tak na to spoglądam. Ufam, że poradzimy sobie z wszelkimi przeciwnościami i pomożemy wam odpowiednio się rozwijać. To jednak niejedyna nowość w tym roku. - Przerwał na chwilę i upił łyk wody ze szklanki. Jednak ciągłe mówienie potrafiło zamęczyć gardło. - Wszystko to wspominaliśmy już na zakończeniu poprzedniego roku, większości więc tylko przypominam, a uczniów z klasy Quartz informuję, że od tego roku obowiązkowe jest noszenie szkolnych emblematów. Możecie je odebrać od swoich wychowawców. Podkreślam jeszcze raz, że jest to obowiązkowe, więc uczeń, który pojawi się bez wspomnianego emblematu, będzie się musiał liczyć z konsekwencjami. - Typowy Cadogan. Gdyby nie wspomniał o karze, nie byłby sobą.
Zrobił przerwę, po pierwsze, aby dać odpocząć swoim strunom głosowym, po drugie, aby uczniowie mogli odebrać emblematy. Na szczęście nie zostało mu już wiele do mówienia. Prawdopodobnie był tak samo szczęśliwy z tego powodu jak cała reszta sali.

// Jak nie ma waszego wychowawcy (nie żeby był jakikolwiek |||||:), to po prostu odegrajcie scenkę z NPC.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach