Mercury Black
Mercury Black
Administrator Sovereign of the Power
Sala Główna [Rozpoczęcie Roku]
Pią Wrz 16, 2016 2:39 am


Ostatnio zmieniony przez Mercury dnia Pią Wrz 23, 2016 5:16 pm, w całości zmieniany 1 raz

Przepych, przepych i jeszcze raz przepych. Tutaj nawet parkiet, który zapewne nie będzie specjalnie podziwiany, ma swój własny urok i emanuje pięknem na wszystkie strony. Jest on bowiem wykonany na zasadzie intarsji, gdzie jabłonkowe drewno zostało gdzieniegdzie wzbogacone o elementy wiśni, mahoniu, a także i dębu, łącząc się w fantazyjne wzory i kształty. Mimo wszystko nie byłoby luksusu bez dywanów, a te długie, wąskie i w kolorze czerwieni prezentują się najlepiej. Być może właśnie dlatego po bokach sali leżą właśnie takowe, rozciągając się przez całą jej długość, dając szansę zaznać nieziemskich wygód nogom osób stających właśnie przy-... stołach z jedzeniem. Zajmują one przestrzeń tuż pod ścianami, łącząc się w długie rzędy i będąc okrytymi naturalnie plamoodpornym obrusem koloru białego, przy czym nawet najmniej wprawne oko dostrzeże delikatne złocenia na jego brzegach, znajdujących się niewiele ponad podłogą. Nie wiadomo jednak, na jak długo, gdyż okryte przez nie stoły wręcz uginają się od tac z sałatkami, ciastami czy mis pełnych ponczu gotowego do rozlania i regularnie uzupełnianego czy wymienianego na świeży. Znajdzie się tu coś dla nawet najbardziej wybrednych jednostek, niczym w prawdziwej, pięciogwiazdkowej restauracji. W końcu Riverdale zasługuje na najwyższe standardy. Aby zachować wszystko w harmonijnej, jednakowej konwencji, okna przysłonięte zostały kurtynami w odcieniu ciepłego bordo, akcentowanymi złotym obszyciem, a oświetlenie również zdaje się być nieco mdławe i podpadające swoją barwą pod czerwienie. Naturalnie na tym nie koniec - przez całą salę, tuż poniżej sufitu, ciągnie się festonowy ornament dający złudzenie wiszącej w tym miejscu tkaniny, mającej pozorować girlandę, za to niczym dziwnym nie powinny się okazać wazony pełne krwistoczerwonych i białych róż, poustawiane na wcześniej wspomnianych stołach.
James Cadogan
James Cadogan
Fresh Blood Lost in the City
Re: Sala Główna [Rozpoczęcie Roku]
Pią Wrz 16, 2016 8:11 pm
Dyrektor szkoły jak zwykle pojawił się o wiele wcześniej niż powinien. Po pierwsze to dobrze wyglądało, jeśli inni się schodzili, a on już był na miejscu. Po drugie, jak zawsze musiał sprawdzić czy wszystko jest przygotowane dokładnie tak, jak powinno być. Dlatego też pracownicy westchnęli głośno, kiedy blondyn stanął w progu sali głównej. Już mogli się spodziewać, że czeka ich ciężki czas. Cadogan postanowił spełnić ich oczekiwania.
- Obrus jest krzywo rozłożony. Szklanka jest brudna. Zasłony niedopięte. Podłoga wygląda, jakby przemaszerowało tędy stado świń. Czemu dywan jest zagięty? Kto pozwolił wam robić sobie przerwę. Chcecie stracić tę pracę? - ... i tak dalej, i tak dalej. Wędrował wzdłuż i wszerz sali, pilnując aby najmniejszy element nie zepsuł tego święta, jakim dla niego było rozpoczęcie roku w Riverdale. Wiele osób miał zupełnie inne spojrzenie na ten temat, jednak ze względu na swoje zdrowie psychiczne woleli zachować ewentualne uwagi dla siebie.
Trwało to z dobrą godzinę, nim James był usatysfakcjonowany tym, co widział, chociaż nadal mógł wskazać wiele mankamentów. Wiedział jednak, że czas nie pozwoli mu już tego zmienić. Mimo to musiał przyznać, że sala prezentowała się dokładnie tak, jak powinna się prezentować sala główna w placówce o podobnej renomie. Na szczęście większość nie miała takiego oka do uchybień jak on, więc i tak powinni być zachwyceni tym co zobaczą. A jeśli nie, to przynajmniej powinno to zrobić na nich wrażenie.
Korzystając z momentu który mu pozostał, zanim reszta gości zacznie się schodzić, postanowił spojrzeć na przemówienie, które sobie przygotował. Oczywiście nie miał zamiaru czytać z kartki, jedynie wynotował najważniejsze punkty, o których chciałby wspomnieć. Wierzył w swoje umiejętności posługiwania się słowem i nie potrzebował spisywać myśli. Nie peszyła go również widownia. Raczej ciekawiła. Nowi nauczyciele, nowi uczniowie i wreszcie nowa klasa, która pozwoli dalej się rozwijać. Wszyscy będą się w niego wpatrywać, a on będzie obserwował i zastanawiał się, jak to się dalej potoczy. Miał wielkie ambicje i nadzieje względem tego roku akademickiego. Niestety wiele razy przekonał się już, że plany rzadko idą w parze z rzeczywistością. Co nie zmienia faktu, iż miał zamiar zrobić wszystko, aby tak się właśnie stało.
Na razie jednak pozostało mu tylko czekać, aż przybędzie cała reszta. I będzie można zaczynać.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Sala Główna [Rozpoczęcie Roku]
Pią Wrz 16, 2016 9:33 pm


Ostatnio zmieniony przez Violet dnia Sob Wrz 17, 2016 11:22 pm, w całości zmieniany 3 razy
Była pierwsza z uczniów? Ehh. Jak zwykle. Niektóre rzeczy się jednak nie zmieniają. Tak jak ona. Próbowała być ludzka i nie wyszło. Nie potrzebnie się do kogoś przywiązywała w nadziei, że ktoś będzie jej bliski. Nie, dla niej nie było na to szans.
Pierdolić to. Dopóki jestem świetna w tym co robię, to będzie cholernie doskonale. Nic mi nie zostało tylko szkoła. Nauka jest najważniejsza. Nauka, osiągnięcia i rozwój osobisty. Bycie w czołówce mi nie wystarczy. W tym roku będę najlepsza! Po trupach do celu, jak to mówią.
Uśmiechnęła się jadowicie, gdy nikt na nią nie patrzył. Skąd się u niej wzięło tyle jady i nowej nienawiści do świata? Ach tak, zobaczyła tylko jeszcze więcej zła na świecie. Próbowała na chwilę zejść ze swojej ścieżki do doskonałości i zobaczyła, jak bardzo życie poza nią jest do bani.
Nie jest tak źle. Czegoś się w końcu nauczyłam - myśl tylko o sobie i nie pozwalaj sobie na emocje. Wobec nikogo. Nigdy. Tylko cel się liczy i nic więcej.
Z nową motywacją przekroczyła dumnie próg sali i bez większej ekscytacji rozejrzała się po niej. Jak zwykle było tu zbyt wiele przepychu jak dla niej, ale taki był jak widać urok tej placówki.
Westchnęła cicho i przystanęła obok jednego ze stołów. Niespecjalnie chciało jej się jeść, ale gdzieś się ustawić musiała w oczekiwaniu na pozostałych uczniów i pracowników szkoły.

Frey Orion Clawerich
Frey Orion Clawerich
Fresh Blood Lost in the City
Re: Sala Główna [Rozpoczęcie Roku]
Pią Wrz 16, 2016 10:43 pm
Elegancka limuzyna zatrzymała się tuż przed bramą szkoły, pozwalając wysiąść Reitzowi. Nie kłopotał się z machaniem na pożegnanie, czy jakimikolwiek słowami. Ojciec co prawda krótko zerknął w jego kierunku, jednak również nie wykonał żadnego gestu.
Krótkie, znudzone westchnięcie opuściło usta Clawericha, gdy nie znalazł żadnego interesującego obiektu godnego zawieszenia wzroku. Nie pozostało mu nic innego jak udać się na wielką salę i z wyćwiczoną postawą odbębnić zapewne nudne kilkadziesiąt minut przemowy. Z racji wczesnej pory, udało mu się nie natrafić na trajkoczące dziewczyny i w spokoju dotrzeć do właściwego pomieszczenia. A jednak nie był sam. Niemniej jednak nie zrobił nic szczególnego, szukając sobie najdogodniejszego miejsca do spoczynku. Tylko czekał na tych wszystkich narzekających ludzi, którzy będą wielce narzekać na nowy rok szkolny. Nudne.
Pozostał w wyprostowanej postawie, która swą wyćwiczoną perfekcją idealnie ukrywała całe znudzenie. Bez dobrego aktorstwa nie dało się poprawie funkcjonować w takim społeczeństwie.
Ryu Kurogane
Ryu Kurogane
Fresh Blood Lost in the City
Nastolatek zbliżał się już do sali głównej, tam gdzie miało odbyć się rozpoczęcie roku. Czy miał nerwy? Lekkie. Zostały one ukryte przez podekscytowanie, które znalazło się w chłopaku. Z jednej strony nie mógł się doczekać by poznać nowe osoby, a z drugiej cierpiał z powodu rozpoczęcia szkoły, co było jednoznaczne z nauką. Nie żeby zamierzał się uczyć więcej niż półgodziny poza lekcjami. A to i tak w najlepszym przypadku. Odrzucając przyszłość skupił się na teraźniejszości. Nie był pewien jak się ubrać. Niby dozwolony jest jego ulubiony strój codzienny, ale ostatecznie stwierdził, że może w jakiś sposób okazać trochę respektu nowemu miejscu.
Postarał się przyjść trochę wcześniej od godziny rozpoczęcia. Nie chciałby  przypadkowo stać się centrum uwagi. Chciał się zmienić, tylko to byłoby zbyt nagłe. Z tego samego powodu nie mógł też pojawić się tu pierwszy. Zauważając drzwi do sali, znajdujące się przed nim Kurogane wziął głęboki oddech i przekroczył ich próg. Pomieszczenie go onieśmieliło, lecz swoją opinię zostawił na później.
Na sali nie było jeszcze wielu osób i większość nie przejęła się następnym gościem, ku jego szczęściu. Niezbyt wiedząc co teraz zrobić, Ryu ustawił się razem z innymi uczniami i wyczekiwał rozpoczęcia tej uroczystości.
Chester Ó Heachthinghearn
Chester Ó Heachthinghearn
Fresh Blood Lost in the City
Chester w związku z nadchodzącą rocznicą czegoś (i nie mowa tu o jego połamaniu się) był nieco przygaszony. Wszyscy z zapałem po wakacjach, z ambicjami, planami, a on chciał tylko przetrwać ten rok, jakoś zdać i wyjść z tej budy. A potem co? Cholera wie. Może założy ranczo gdzieś w Meksyku? Może wreszcie zarobi na należytą rehabilitację.
Wjechał na salę bez szarżowania i rozjeżdżania wszystkich nieuważnych, nowych uczniów Riverdale. Jednak co należało do tradycji, nie założył jakiś sztywniackich ubrań, coby go nie posądzili o to, że znów się jebnął w głowę. Miał na sobie czarne, przedarte gdzieniegdzie jeansopodobne, obcisłe spodnie, które miały olbrzymie kieszenie (w których mieściła się całkiem pokaźna liczba kapiszonów), skórzany pasek ze srebrną klamrą, białą, wymiętoloną koszulę, gdyż Chester nie umiał się gimnastykować z żelazkiem, ulubioną ramoneskę i swoje wysokie oficerki. Szczypta szyku i elegancji w rytmie punkowego, nastoletniego gniota.
Zaciągnął hamulec przy jednym ze stołów, mając sporą dawkę wyjebania na to, czy komukolwiek jego obecność tu czy w innym miejscu będzie przeszkadzać. Niech się gonią bachory, i tak wszyscy zginą. Albo najpierw umrą na raka. Tak czy owak, co ich zbawi talerz żarcia w tę czy w tamtę stronę. Sam zaczął przeczesywać sms-y w swoim telefonie, mając niewielką iskierkę nadziei na to, że Riley coś do niego pisał. Chociaż po chwili zrezygnował. Nawet gdyby do niego napisał, Chester nie chciał tego czytać. Chciał być dzisiaj sam. Odbębni to, co ciotka kazała, wróci do domu i będzie wegetował przed telewizorem.
Anonymous
Gość
Gość
I... po wakacjach.
Zaśmiał się w duchu. Tyle byłoby w kwestii wolności i szlajania się po mieście bez opamiętania. Teraz będzie trzeba się "jakoś zachowywać" na terenie tej cudownej placówki. Przynajmniej tutaj było lepiej niż w jego poprzedniej szkole.
Nie powiem, ładnie tu mają.
Szedł niespiesznie korytarzem w stronę sali. Wyjątkowo wybrał się dość wcześnie. Na początku rozważał, czy nie wbić elegancko w połowie albo nie zjawić się na samym końcu, ale w końcu stwierdził, że pierdzieli to i idzie od razu. Zawsze to jakaś okazja by dokładnie przyjrzeć się wszystkim nowym uczniom, a i na starych warto byłoby rzucić okiem. A nóż się coś u nich pozmieniało przez te okazje. Aż żal byłoby przegapić taką okazję.
Bez spiny wszedł na salę, w której pojawiły się już pierwsze osoby. Trafił idealnie. Nie był pierwszy, więc nie wyszedł na przesadnie dbającego o edukację kujona, a i nie było tu na tyle ludzi by miał kogoś przegapić.
Rzucił okiem na zgromadzonych, a nie dostrzegłszy nic ciekawego, ruszył w stronę stolików z żarciem. Co jak co, ale to serwowali tu naprawdę niezłe. Niby nie należał do biedoty, ale też nie co dzień mógł sobie pozwolić na takie luksusy. Zwłaszcza, jak rodzice odcięli go od regularnych ostaw gotówki. Niby coś tam mu dawali, ale ograniczało się to do płacenia za jakieś podrzędne mieszkanie i dawanie kasy na "normalne" jedzenie. Wszystko ponad to musiał sobie sam załatwiać, a że nie chciało mu się harować na zmywaku, ani nic podobnego, to nie było z tym aż tak łatwo. Niemniej jednak, całkiem nieźle sobie radził. Chociażby te eleganckie ciuchy. To nie były łachy z metkami podrzędnej marki. O nie, to były ubrania z górnej półki. Aż dziwne, że ktoś, kogo było na takie rzeczy stać, chodził tutaj do klasy B, zamiast pławić się w luksusach oferowanych bogaczom z klasy A. No, to pewnie dlatego, że to nie jego było stać na te szmatki, a jego ex.
Warto było łazić z nią po sklepach i bawić się w modela. Laska naprawdę znała się na modzie i lubiła bawić się w stylistkę. Heh. Aż szkoda, że dowiedziała się o Suzi...
Wydął dolną wargę, poprawiając marynarkę i oparł się o ścianę z talerzem w ręce. Patrzył się w stronę drzwi, ale bez jakiegoś widocznego zainteresowania.

Anubis
Anubis
Fresh Blood Lost in the City
Co tu dużo mówić. Po prostu przyszedł i było to właściwie jedyne, co można by było dobrego powiedzieć. Sala powoli się zapełniała uczniami, więc nawet nie pchał się dalej. Z pewnym ociąganiem przestąpił próg, bo nawet tego nie zamierzał zrobić, pozostając na zewnątrz korytarza. Tylko, że kręciło się tam zbyt wielu nauczycieli i czuł, że prędzej później, któryś z nich podejdzie do niego i zagoni go do środka. Wolał tego uniknąć, więc wszedł z własnej, nieprzymuszonej, haha, woli. 
Zatrzymał się jednak od razu za drzwiami, opierając się plecami o ścianę, a także krzyżując ramiona na piersi, co nie było zachęcającą postawą, by ktoś, kto go nie znał, chciał do niego podejść i przywitać się. Przyglądał się pierwszym rocznikom, świeżej krwi tej szkoły. 
Przejechał dłonią po twarzy, zastanawiając się po cholerę tutaj w ogóle przyszedł.
Anonymous
Gość
Gość
Jeszcze w zeszłym roku wcale nie zjawił się w na rozpoczęciu roku, bo po cholerę miał tracić czas? I tym razem nie zamierzał, ale bądźmy szczerzy - wiele się zmieniło, zwłaszcza w ostatnich tygodniach, i można śmiało stwierdzić, że prawie pełnoletni facet został skutecznie ubezwłasnowolniony we własnym (przynajmniej odzyskanym!) domu. Nie tylko każdy jego ruch był z góry ustalony przez drugą osobę, ale także nigdzie nie ruszał się bez obstawy. Oczywiście czekające go zamieszkanie w akademiku obiecywało zwrot jakiejś cząstki wolności, ale i na to matka z ciotką miały swoje sposoby.
Wracając jednak do chwili obecnej - właśnie z partnerką matki, krótkowłosą szatynką w okularach ubraną w elegancki, zupełnie niepasujący do potarganych włosów kostium. Sprawiała wrażenie osoby, która sama nie wie co tu robi, ani dlaczego tak wygląda. Właściwie, biorąc pod uwagę jej młody wygląd, niski wzrost i zerowe podobieństwo do nastolatka o którego relacjach rodzinnych i tak nic nie było wiadomo, można było spokojnie pomylić ją z kolejnym uczniem. Co zaś się tyczy wyglądu samego Thibaulta, chyba pierwszy raz pojawił się bez tej swojej starej, skórzanej szmaty... no, przynajmniej nie na grzbiecie, gdyż trzymał ją przełożoną przez jedną rękę, jakby obawiał się, że, pomimo ładnej pogody, w kremowym sweterku w serek i białej koszuli może mu się zrobić za zimno.
Po dotarciu na miejsce, oboje stanęli przy bufecie do którego kobieta bez wahania zaczęła się dobierać. Ze skupioną miną przyglądała się jedzeniu, co chwila zerkając na podopiecznego i pytając go czy aby na pewno nie chce by mu coś nałożyła. Rem nawet nie odpowiadał jej, oparty o stół i smutno wpatrzony w jedną z zebranych osób.
Nawet nie zadzwoniła...
Ty też.
Nie chciałem dłużej jej męczyć. Musiała poczuć ulgę, gdy wróciła, a mnie już nie było...
Remi skrzywił się, co musiała zauważyć jego ciotka, bo wyprostowała się i podała mu kawałek jakiegoś czekoladowego ciasta. Chłopak zerknął na nią i szybko powrócił wzrokiem do Natalie.
- Nie jestem głodny...
- Fenyloetyloamina ma działanie antydepresyjne. - gdy po chwili Francuz dalej nie reagował, szatynka westchnęła.
- Twój wybór. - złapała za widelczyk i sama zaczęła jeść, niespecjalnie poruszona nastawieniem Remiego.
- Musisz o niej kiedyś zapomnieć. - mruknęła obojętnie pomiędzy kęsami, sama także spoglądając w stronę Darkówny.
- To nigdy nie miało szans.
Anonymous
Gość
Gość
Wakacje minęły jak z bicza strzelił, a były to dwa miesiące laby, codziennego spania do trzynastej i słodkiego nic nie robienia. Nie denerwował się, nie goniły go terminy. Nie interesował się podręcznikami, a najnormalniejszą w świecie literaturą. Powrót do szkoły wiązał się z powrotem do szarej codzienności, życiowej mrzonki uczniaka, który z roku na rok coraz bardziej wątpi w sens tego wszystkiego. Nie cieszył go też koniec lata, bo kanadyjskie zimy są bardzo uporczywe, a szczególnie dla takich zmarzluchów jak Caine. Jego pesymistyczne myśli zaczynały też sięgać ku zbliżającym się pozornie rodzinnym świętom, których szczególnie nie lubił.
W towarzystwie swojego złorzeczenia, bo w drodze do szkoły nie dołączył się do nikogo znajomego, zmarnowany wkroczył na salę. Powoli zapewniała się szkolną wiarą, jednak na szczęście przyszedł na tyle taktycznie, by bez przeszkód schować się w tłumie. Oczywiście, jak na współczesnego nastolatka przystało, błyskawicznie sięgnął po komórkę i to ona zajęła mu czas pozostały do "rozpoczęcia rozpoczęcia".
Anonymous
Gość
Gość
Krawat ciśnie, marynarka zatrzymuje cały tlen dla siebie i chyba włączyła ogrzewanie, a spodnie wrzynają się w – no cisną mocno. Jace wkurwiony wleciał jak przeciąg do sali i rozejrzał się dookoła niemal się w środku (dosłownie) gotując. Mógł pospać, to nie. Wyjebano go za szmaty z wyrka wciśnięto w ten komiczny strój klaunów biznesu, zwany przez przylizane pedały garniturem, a ta pętla na szyi robiła z niego już kompletnego niewolnika burżujskiego wdzianka. Przeklął pod nosem swoją głuchą ciotkę, która była sprawcą całej zbrodni. Pragnął ją zabić na milion sposobów, ale jak zwykle ograniczył się do głośnego westchnięcia.
Uwaga, bo stanie posłusznie w rzędzie z pierwszakami! Co to, to nie. Nie pójdzie na żaden odstrzał jak jakaś kaczka przez kłusowników z klas wyżej. Pod ścianą będzie wygodnie. Wtopi się w nią jak ta pseudo wisząca girlanda w to całe burdelskie otoczenie.
Wtem poczuł… poczuł całkiem ładny zapach. Niebieskie radary przy wsparciu genialnego nosa odnalazły bogaty w amciu mniamciu stół. Czując, że gniew ustępuje głodowi, hycnął jakieś kanapusie w rąsie i pomaszerował pod ścianę zjeść w spokoju oraz oglądać z boku całe freak show.
A wakacje były znośne, dziękuję za troskę.
Anonymous
Gość
Gość
Właściwie, nie było aż tak źle. Wakacje spędził... sam. Ale to też dobrze! Lepiej jest się włóczyć samotnie po mieście i spotykać jedynie czasem jakieś losowe osoby niż siedzieć zamkniętym z nieodpowiednimi ludźmi. Oj, wiele się młody w życiu nacierpiał. Miejmy nadzieję, że chociaż tutaj będzie inaczej. Nowa szkoła, nowy rozdział w życiu i te sprawy.
Luniek niewiele się nad tym zastanawiał. Najbardziej się cieszył tym, że będzie miał wreszcie z kimś pokój. Sierociniec może i był straszny, a on nigdy nie miał farta do współlokatorów, ale przynajmniej zawsze ktoś przy nim był. Zwłaszcza w nocy. Noce w samotności były straszne. Nawet misiek mu wtedy nie pomagał. Jedynie mocne leki nasenne coś dawały, ale i na te organizm się w końcu uodparniał i trzeba je było zmienić.
- No chodź już. Nie chcemy się przecież spóźnić. - Zirytowana ciotka szarpnęła chłopaka mocniej za rękę. Ona praktycznie go za sobą wlokła, bo albinos ledwo za nią nadążał. Nie to, że gnała sprintem czy coś. Lunatyk był po prostu strasznie powolny i nie potrafił dorównać jej kroku, choć kobieta poruszała się jedynie szybkim marszem.
Parze udało się wreszcie dotrzeć do odpowiedniej sali. Wbrew obawom ciotki, zdążyli na czas, bo sala dopiero zaczynała się zapełniać. Kobieta była wyraźnie pod wrażeniem panującego tu przepychu, ale jej siostrzeńca to zupełnie nie obchodziło. Jak wszystko z resztą. Miał tylko ochotę się gdzieś położyć i tak leżeć. Cóż, tak w końcu działały dragi, które wziął.
Anonymous
Gość
Gość


Ostatnio zmieniony przez Siri dnia Sob Paź 15, 2016 10:20 pm, w całości zmieniany 2 razy
Koniec wakacji oznaczał koniec nabijania leveli w WoW'a (akurat wyszedł nowy dodatek, goddammit!!!). Tyle i tylko tyle wystarczało by Siri wygooglowała jak zabić się w ciekawy, acz bezbolesny sposób i pewnie już nie byłoby jej z nami na tym wspaniałym świecie, gdyby najlepszym wynikiem nie okazało się "przegrzanie organizmu po ponad stu orgazmach wywołanych przez spełnienie się wszystkich seksualnych fantazji i granie w Call of Duty w jednym momencie". Niestety, Siri nie była dumną posiadaczką gry w której można dowiedzieć się o życiu prywatnych własnej matki czy poznać wysokość IQ bez robienia o wiele za długich testów przeglądarkowych. Ostatni raz, gdy jakiś kamper pozbawił ją życia, wściekła się na tyle mocno, że wyprowadziła konsolę na spacer. Przez okno. Po tamtej akcji nie tykała się więcej strzelanek, tak jakoś bez powodu.
Zawiedziona,zrezygnowana, pełna rozpaczy i wciąż marząca o tych wszystkich orgazmach na które nie miała już jednak czasu, nastolatka spakowała najpotrzebniejsze graty w, bagatela, sześć walizek, po czym załatwiwszy sobie profesjonalny przewóz sama wsiadła w byle autobus czy inne miejskie gówno by w dalekim galowemu stroju pojawić się na uroczystości rozpoczęcia nowego roku szkolnego.
IT HAS BEGUN...

A potem odebrała wszystko i poszła~ ./'

[zt]
Pavel 'Smuggler' Travitza
Pavel 'Smuggler' Travitza
The Jackal Canis Lupaster
Smuggler pojawił się w progu sali i rozejrzał po niej bez większego entuzjazmu. Zbyt długo łaził do tej budy, żeby podobne rzeczy robiły na nim większe wrażenie. Zresztą, miał nieodparte wrażenie, że szkoła mało się wysila i te imprezy co roku są do siebie podobne. Mogliby jakkolwiek to urozmaicić. Tygrysy plujące ogniem czy coś w tym stylu.
Travitza ubrany był w spodnie i koszulę, wszystko czarne jak jego dusza. Chyba właśnie wrócił z pogrzebu czy coś takiego. Ręce jak zawsze zabandażowane od nadgarstków, aż do przedramion. Najbardziej jednak rzucała się w oczy jego twarz. Po pierwsze wielki siniak pod prawym okiem. Już wiedział, co niektórzy sądzili na ten temat. "Wreszcie się doigrał", "ciekawe kto był tym szczęściarzem", "sam miałem ochotę to zrobić" i tak dalej. Jednak nie to było najgorsze. Najgorsze było spojrzenie, które wysyłało jasny komunikat - sprowokuj mnie, to cię kurwa zatłukę na miejscu, czaisz to? I wcale nie było w tym wiele przesady. Od paru dni Rosjanin miał tak paskudny humor, że gdyby ktokolwiek dał mu najmniejszy chociaż pretekst, to wyżyłby się na nim, nie zważając, że mogą go za to wypierdolić ze szkoły, a nawet w najlepszym wypadku wysłać na policję. Dosłownie. Mógłby wpierdolić nawet nauczycielowi.
Zazwyczaj skorzystałby z dużej gościnności jaką oferuje szkoła i od razu podszedł do stołów z jedzeniem. Teraz jednak nie miał na to najmniejszej ochoty i od samego patrzenia na to wszystko robiło mu się niedobrze. Ominął więc te wszystkie wyszukane dania i ruszył pod jedną ze ścian. Tam się oparł i po prostu obserwował. Na uboczu, jeśli szczęście pozwoli, niezauważony przez nikogo. Tylko wytrwać do końca tego gówna i znowu zaszyć się w mieszkaniu. Albo pójść do jakiejś knajpy. Tylko po co, skoro on właściwie nie pije? Może czas zrobić wyjątek?
Musiał się poważnie nad tym zastanowić.
Catherine Fitzroy
Catherine Fitzroy
Fresh Blood Lost in the City
Czyżby miała być pierwszym nauczycielem, oprócz Cadogana, ale on się nie liczył, który pojawił się w głównej sali na rozpoczęciu. Zatrzymała się na chwilę w progu, by omieść całość wzrokiem. Niezbyt wiele się zmieniło po tych dwóch miesiącach wakacji, które mignęły niczym mrugnięcie okiem. Aż sama tęskniła już za nimi, a co dopiero powiedzieć mieli uczniowie. Mogła sobie jedynie wyobrazić.
Skinęła głową z uśmiechem wszystkim tym, którzy rzucali jej "dzień dobry", kiedy kierowała się ku głównej części, w której jak podejrzewała, mieli znaleźć się między innymi nauczyciele. Przywitała się ze znajdującym się tam dyrektorem.
- Wszystko wygląda pięknie i na dopięte na ostatni guzik, dyrektorze - zagadnęła, nie bacząc na możliwość, że właśnie szturcha węża patykiem. Rozejrzała się po sali kątem oka, mając nadzieję dostrzec znajomą czuprynę. Zabrała ze stołu filiżankę, którą napełniła parującą kawą. Dodała cukru i mleka. Teraz mogła tutaj siedzieć. Nie obyło się również bez zabrania talerzyka z ciastem.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach