Mercury Black
Mercury Black
Administrator Sovereign of the Power
Sala Główna [Rozpoczęcie Roku]
Pią Wrz 16, 2016 2:39 am


Ostatnio zmieniony przez Mercury dnia Pią Wrz 23, 2016 5:16 pm, w całości zmieniany 1 raz
First topic message reminder :


Przepych, przepych i jeszcze raz przepych. Tutaj nawet parkiet, który zapewne nie będzie specjalnie podziwiany, ma swój własny urok i emanuje pięknem na wszystkie strony. Jest on bowiem wykonany na zasadzie intarsji, gdzie jabłonkowe drewno zostało gdzieniegdzie wzbogacone o elementy wiśni, mahoniu, a także i dębu, łącząc się w fantazyjne wzory i kształty. Mimo wszystko nie byłoby luksusu bez dywanów, a te długie, wąskie i w kolorze czerwieni prezentują się najlepiej. Być może właśnie dlatego po bokach sali leżą właśnie takowe, rozciągając się przez całą jej długość, dając szansę zaznać nieziemskich wygód nogom osób stających właśnie przy-... stołach z jedzeniem. Zajmują one przestrzeń tuż pod ścianami, łącząc się w długie rzędy i będąc okrytymi naturalnie plamoodpornym obrusem koloru białego, przy czym nawet najmniej wprawne oko dostrzeże delikatne złocenia na jego brzegach, znajdujących się niewiele ponad podłogą. Nie wiadomo jednak, na jak długo, gdyż okryte przez nie stoły wręcz uginają się od tac z sałatkami, ciastami czy mis pełnych ponczu gotowego do rozlania i regularnie uzupełnianego czy wymienianego na świeży. Znajdzie się tu coś dla nawet najbardziej wybrednych jednostek, niczym w prawdziwej, pięciogwiazdkowej restauracji. W końcu Riverdale zasługuje na najwyższe standardy. Aby zachować wszystko w harmonijnej, jednakowej konwencji, okna przysłonięte zostały kurtynami w odcieniu ciepłego bordo, akcentowanymi złotym obszyciem, a oświetlenie również zdaje się być nieco mdławe i podpadające swoją barwą pod czerwienie. Naturalnie na tym nie koniec - przez całą salę, tuż poniżej sufitu, ciągnie się festonowy ornament dający złudzenie wiszącej w tym miejscu tkaniny, mającej pozorować girlandę, za to niczym dziwnym nie powinny się okazać wazony pełne krwistoczerwonych i białych róż, poustawiane na wcześniej wspomnianych stołach.

Joel
Joel
Fresh Blood Lost in the City
Re: Sala Główna [Rozpoczęcie Roku]
Sob Wrz 17, 2016 10:07 pm


Ostatnio zmieniony przez Joel dnia Nie Wrz 18, 2016 6:49 pm, w całości zmieniany 1 raz
    Początek roku szkolnego. Kto by pomyślał, że wakacje miną tak szybko? No raczej nikt. Niektórzy zapewne nadal nie mogli uwierzyć w to, że dzisiejszego dnia mają powrócić do szkoły. Joel też nie mógł uwierzyć. Ciemnowłosy normalnie był strasznie leniwy, a masa czasu wolnego rozleniwiła go jeszcze bardziej. Czuł, że jego mózg nie jest gotowy na masę prac domowych i sprawdzianów. Na samą myśl o tym aż mu się w głowie zakręciło i musiał zatrzymać się chociaż na chwilę, by poukładać sobie wszystko w głowie.
    Z początku nie chciał iść na rozpoczęcie. Nie lubił tego typu imprez, no i był nowy. Wiedział, że będzie się czuł nieswojo. Nastawił się na samotne stanie gdzieś w kącie sali, bo raczej nie obstawiał, że pierwszego dnia uda mu się znaleźć kogoś, z kim wda się w jakąkolwiek dyskusję.
    Drogę do szkoły postanowił pokonać pieszo. Ociągał się straszliwie, robił wszystko by opóźnić swój marsz. Zatrzymywał się co chwilę, by spojrzeć na reklamy jakichś sklepów, później przystawał na kilka sekund, by poprawić coś w bucie lub strzepać kurz z ubrań.
    Nareszcie stał przed salą. Niechętnie zerknął do środka, obserwując innych uczniów. Serce waliło mu dość szybko. Wziął głęboki wdech, by następnie wypuścić powietrze nosem. Unormował oddech i ruszył przed siebie. Gdy był w środku uznał, że najlepiej będzie trzymać się blisko wyjścia. Rozejrzał się na boki, chcąc znaleźć sobie jakieś miejsce. I wtedy dostrzegł Rafaela. Oblizał dolną wargę, odgarnął włosy na bok i ruszył w jego kierunku. Oparł się o tę samą ścianę, by następnie posłać mu delikatny uśmiech.
    — O, kogóż moje oczy widzą? Rafael. — powiedział spokojnie, lustrując go wzrokiem. Wystawił przed siebie rękę i delikatnie ją uniósł, machając nią przed twarzą białowłosego. — Urosłeś, czy mi się wydaje? — dodał po chwili, poszerzając uśmiech. Szczerze? Nie wiedział jak zacząć rozmowę z osobą, z którą nie miał kontaktu przez pół roku. A wcześniej przecież tak dobrze się dogadywali. Na sam koniec rozruszał bark i wyprostował się bardziej, jakby chciał dorównać wysokością Lightwoodowi.
Yasuro
Yasuro
Fresh Blood Lost in the City
Re: Sala Główna [Rozpoczęcie Roku]
Sob Wrz 17, 2016 10:44 pm
Wszystko, co dobre, kiedyś się kończy. Tak oto nadszedł koniec wakacji, które minęły mu bardzo przyjemnie. Wypada z Nyanem do Japonii, gdzie jego dziadkowie od strony ojca przyjęli ich bardzo życzliwe. Naprawdę tęsknił za tym klimatem. W końcu tam spędzał każde wakacje w dzieciństwie. Ale przecież jeszcze nie raz tam pojedzie. Oczywiście nie mogło zabraknąć również masy zdjęć z podróży ze swoim najlepszym przyjacielem z dzieciństwa. Skoro o tym mowa... Już od wczoraj zajęli swój pokój w akademiku i jak zwykle mieli problem ze wstaniem z łóżka, mimo nastawionych budzików.
Jednak Yasuro udało się jako pierwszemu podnieść swoje cztery litery i pójść się ogarnąć. Szybki prysznic, uczesanie włosów i ubiór. Przez roztrzepanie zapomniał wczoraj wyprasować swojej czarnej koszuli, co nadrobił dzisiaj rano. Oczywiście do niej ubrał czarne dżinsy. W końcu to nigdy się nie zmieni. Młodego Hitsugariego za nic nie wciśnie się w spodnie od garnituru i koniec kropka. On nie znosi tego materiału i jakoś nigdy nie czuł się w nich zbyt pewnie. Nie po tym, jak na ślubie jego wujka widział, jak jakiemuś facetowi pękły spodnie i ukazały jego bokserki ze Spidermanem. Wracając do jego ubioru... Oczywiście nie mógł zapomnieć o swoich czarnych, nieco już rozchodzonych, feewearsach za kostkę i czerwonym krawacie. Przy obecnej fryzurze uznawał ten kolor krawatu idealny do jego zestawu, który składał się także z czarnej kamizelki. Schował jeszcze telefon i portfel do kieszeni spodni i czekał, aż książę sam się uszykuje.
Gdy byli gotowi, razem ruszyli do sali głównej, gdzie na szczęście nie było tak daleko. Trzecia klasa... Sam nie wierzył, że dwa poprzednie lata minęły mu całkiem szybko. I nie żałował ich. Wszedł do sali i rozejrzał się. Od razu było widać, że ich szkoła była prestiżowa. Przepych i bogactwo niczym w kościele. Albo jednak nie. Kościołów nic nie przebije. No ale nie będzie sobie teraz zawracał głowy takimi rzeczami. Odsunął się gdzieś na bok, aby nie stać w wejściu, jednak po chwili podszedł do jednego ze stolików z ponczem i nalał sobie. Spojrzał na zegarek, który nosił na lewej ręce. Na szczęście nie zostało już dużo czasu do rozpoczęcia, co można było poznać także po tym, ile osób się już tutaj zeszło. Potem udawanie, że z zainteresowaniem słucha się przemówienia, chwilę po uczestniczyć w tej całej farsie i wolność! Przynajmniej na dzisiaj, bo w końcu jutro zaczynają się lekcje
Elisabeth A. Cartier
Elisabeth A. Cartier
Fresh Blood Lost in the City
Re: Sala Główna [Rozpoczęcie Roku]
Sob Wrz 17, 2016 10:45 pm
Ledwo była tutaj na zakończeniu roku, a już musiała przywdziać jakaś garsonkę i pojawić się w tym samym miejscu, tylko z okazji rozpoczęcia roku szkolnego.
Przeszła korytarzem kierując się wraz z falą uczniów w kierunku głównej sali. Przeszła przez próg nie zaszczycając nikogo żadnym spojrzeniem, ani nawet krótkim skinięciem głowy. Zlustrowała wzrokiem ustawione pod ścianą stoły. W tłumie mignęła jej jasna czupryna Freja, więc to nie do niego skierowała swoje kroki. Przystanęła obok, odgarniając na bok ułożone w łagodnych falach włosy.
- Cześć - przywitała się, po chwili decydując się, by usiąść na wolnym krześle. Przyjrzała się oczywiście jego sylwetce, jako że dawno nie miała okazji go widzieć. Jedyny plus tego wszystkiego był taki, że przynajmniej będą mogli wrócić do czytania fanficków na korytarzach podczas przerw.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Sala Główna [Rozpoczęcie Roku]
Sob Wrz 17, 2016 10:59 pm
Pierwszy dzień w nowej szkole zestresowałby chyba każdego, ale pierwszy dzień w cholernym Riverdale już zupełnie przygniatał presją, zwłaszcza dzieciaka z średniozamożnej rodziny, któremu jeszcze parę miesięcy temu groził poprawczak.
Dobra, Chris. Dasz radę! Jesteś gwiazdą, jesteś zajebisty, musisz im to tylko dać po sobie poznać!
Zdeterminowana lolita zebrała się w sobie jeszcze przed przekroczeniem bramy wejściowej placówki by już jej pierwsze postawione na terenie szkoły kroki biły pewnością siebie i radością życia.
Będzie super, będzie fajnie.
Będzie super, będzie fajnie.
Będzie super, będzie fajnie.

Powtarzając te jedno zdanie jak mantrę, w pewnym momencie nawet na głos, aż wreszcie przemieniając to w podśpiewywanie, jasnowłose stworzonko maszerowało raźno, nie przejmując gromadzącymi się bananami, ani kolegami-biedakami.
Dam z siebie wszystko! Pokażę im na co mnie stać! I może... Och, może przeżyję romans życia...?
Dotarłszy do odpowiedniej sali, Chris wszedł z pewnym siebie, pogodnym uśmiechem,który jednak błyskawicznie przemienił się w pełne zachwytu rozdziawione usta. Ten szyk, ten przepych, ten... ten bufet!
Był w niebie. Bóg istniał, kochał go i za życia zabrał do nieba. W to wierzył teraz Chris Flannery i nikt oraz nic nie mogło zmienić jego zdania, gdy opychał się ciastami, na stałe przyrastając do jednego ze stołów. Co istotne, nawet w cukrowym szale pamiętał by brać małe, wdzięczne kęsy i nie ubrudzić ręcznie szytego stroju. Miał w końcu maniery!
Anonymous
Gość
Gość
Re: Sala Główna [Rozpoczęcie Roku]
Nie Wrz 18, 2016 12:07 pm
Jako Prefekt i wzorowy uczeń czuł w obowiązku zjawić się na dzisiejszej ceremonii, a nawet odrobinę przy niej pomagać, jeśli to w ogóle było możliwe. Zjawił się trochę przed czasem, od razu załatwiając różnego rodzaju formalności - mimo wszystko lubił angażować się w życie szkoły.
Kiedy nadeszła ta godzina, gdzie powoli zaczynali zbierać się uczniowie, jak i nauczyciele, kiwnięciem głowy witał się z tymi, gdzie czuł w obowiązku się przywitać. Widział dużo nowych twarzy, jaki i zarówno te stare. Szczególnie te, z którymi kolejny rok będzie się musiał naciągać jako prefekt. Z uwagi na to, że niewiele osób go znało, a przynajmniej nie na tyle, aby mogli z nim luźno porozmawiać, stał sam w miejscu, gdzie zbierała się jego klasa, obserwując wszystko dookoła.
Anubis
Anubis
Fresh Blood Lost in the City
Re: Sala Główna [Rozpoczęcie Roku]
Nie Wrz 18, 2016 12:44 pm
Kolejni ludzie, kolejne twarze. Część z nich kojarzył, części nigdy na oczy nie widział, więc domyślał się, że to świeżynki Riverdale. Część z nich była zabawnie przejęta, co wypisane mieli na twarzach.
Jego uwadze nie umknęła szczególna postać, która przestąpiła próg sali, a której naprawdę nie spodziewał się tutaj zastać. Jego mięśnie mimowolnie się spięły, podobnie jak szczęka, którą mocno zacisnął. Rozluźnił ją dopiero po dłuższej chwili, gdy odwracał wzrok. Spodziewał się, że chłopak pójdzie dalej, wgłąb tłumu, więc będzie mógł go sobie obserwować z daleka. Traf chciał, że Joel znalazł się jednak w zasięgu jego wzroku.
Skrzyżował ramiona na piersi, palce prawej ręki, zaciskając w pięść. No, miejmy to za sobą.
- Joel. Nie spodziewałbym się ujrzeć Cię w Vancouver. Znudziło Ci się Toronto? - prychnął. Złośliwością doskonale ukrywał zaskoczenie, które wywołał widok jego twarzy. Przy okazji był ciekaw, co on tutaj właściwie robi.
- Bardzo zabawne.. - mruknął, wywracając oczami, gdy ciemnowłosy ręką zaczął mu machać przed oczami.
Parsknął krótkim śmiechem, widząc kątem oka, jak Layton się prostuje i próbuje nadrobić prawie trzydzieści centymetrów różnicy wzrostu, jaka ich dzieliła. No dobra, może jednak coś dobrego wyjdzie z tego, że się tutaj jednak łaskawie pojawił. Przynajmniej pośmieje się z Joela przez cały czas trwania apelu.
Alan Hayden Paige
Alan Hayden Paige
Fresh Blood Lost in the City
Chociaż wakacje minęły szybciej niż można było się tego spodziewać, Paige – mimo że już pierwszego dnia wyglądał na niewyspanego – odniósł wrażenie, że Riverdale chciało odebrać uczniom wszelkie powody do narzekania na rozpoczynający się rok szkolny. Wystawne przyjęcie przyjemnie tuszowało czekającą ich ciężką pracę i może niektórzy zdawali sobie z tego sprawę, jednak apetyczny zapach jedzenia zdołał skutecznie odwrócić uwagę jasnowłosego. W poprzedniej szkole nie było nawet mowy o tym, by na rozpoczęciu poczęstowano ich choćby kanapką z serem – tutaj nie musiał martwić się o to, że zgłodnieje.
Przechodząc przez salę, co jakiś czas mijał znajome twarze, które powitał nieznacznym uśmiechem, skinieniem głowy, a z niektórymi udało mu się nawet wymienić uścisk ręki. Nikomu jednak nie poświęcił więcej czasu, nie czując, że przez ostatnie miesiące zdążył się stęsknić. Można powiedzieć, że integrację i tak miał już za sobą.
Mógłbyś się bardziej postarać.
Będziemy się widzieć przez następny rok.
Niespiesznie podszedł do jednego ze stołów i przemknął po nim wzrokiem z ledwo widocznym zadowoleniem w ciemnych oczach. Zgarnął jeden z czystych talerzy i nałożył na niego trzy rodzaje najlepiej wyglądających sałatek, a chwyciwszy za widelec, nabił na niego kawałek kurczaka, który znalazł się w jednej z nich. Chcąc uniknąć zderzenia z ciągle przechadzającymi się w pobliżu uczniami, podszedł do ściany i oparł się o nią, ze znużeniem obserwując poruszenie na wystrojonej sali.
Joel
Joel
Fresh Blood Lost in the City
    Stał obok Rafaela, ruszając stopą na boki. Postanowił głównie skupić się na nim, choć kątem oka obserwował co dzieje się na sali. Ludzie się powoli zbierali, więc dobrze, że znalazł sobie dość wygodne miejsce. Oczywiście, że mógł usiąść na jakimś krześle, ale skoro natknął się na Lightwooda to zwyczajnie uznał, że powinien z nim porozmawiać, bo przecież dawno się nie widzieli.
    — Sam się nie spodziewałem, że będę tu mieszkać. I tak, Toronto mi się znudziło. Poza tym... nie dałem rady tam dłużej żyć, musiałem się przeprowadzić. — odparł, uśmiechając się delikatnie. Trochę tęsknił za rozmowami z Anubisem, w końcu nie mieli kontaktu przez pół roku. — Zabawne. — powtórzył po nim, przecierając czoło wierzchem dłoni.
    Posłał mu kolejny uśmiech, tym razem nieco szerszy i bardziej szczery niż poprzedni. — To jak Ci mija życie? — zapytał, przelatując wzrokiem po sali, by następnie znowu skupić się na nim.
Anonymous
Gość
Gość
I Emily postanowiła się zjawić na rozpoczęciu roku. Wiedziała, że to była doskonała szansa na pogadanie ze znajomymi, których nie widziała przez wakacja i na poznanie nowych osób. Nie próbowała nawet wyciągać Kate z łóżka. Właściwie tej już nie było, Em miała nadzieję, że jej „siostra” będzie już na rozpoczęciu. Tak jednak nie było. Nie mogę być wiecznie jej niańką, skoro tego nie chce.
Przechadzała się między ludźmi i witała ich, uśmiechając się do nich. Oczywiście uśmiech był sztuczny, ale już go na tyle wyćwiczyła, że wszyscy raczyli jej ufać. Obserwowała pierwszaków, do kilku zagadała, mówiąc od razu, że mogą ją prosić o pomoc. Przyzwyczajenie. Po czym jednak poznała, że to byli pierwszoroczniacy? Szczęka im zwykle opadała, gdy dostrzegali przepych w sali, w której odbywała się ceremonia. Bawiło ją to.
Postanowiła stanąć pod ścianą i przyglądać się całemu przedstawieniu, z wrednawym uśmieszkiem.
Rzucili się jakby u siebie w domach jedzenia nie mieli.
Anonymous
Gość
Gość
Natalie nie musiała specjalnie długo czekać aż sala zacznie wypełniać się uczniami. Już kilka minut po niej zaczęły się schodzić nowe osoby. Początkowo obserwowała drzwi wejściowe, ale w końcu i to jej się znudziło, więc zaczęła lawirować między zbierającymi się ludźmi i sprawdzać, czy aby na pewno wszyscy zachowują się jak powinni. Nie żeby ją to jakoś specjalnie obchodziło. Po prostu chciała zachowywać pozory wzorowej pani prefekt, która nad wszystkim czuwa i jest zawsze do dyspozycji.
W trakcie tego spaceru natknęła się na kilka znajomych osób i zamieniła z nimi parę zdań na temat wakacji, ale przy nikim się na dłużej nie zatrzymywała. Jakoś mało interesowały ją ich zajęcia, a i samej nie było jej spieszno do zwierzania się z prywatnych spraw. Wolała trzymać ich wszystkich na dystans.
Wreszcie wróciła w okolice stołów, tym razem gotowa coś z nich wziąć. Skoro już to tu leżało, a ona nie musiała jakoś specjalnie dbać o linię, to warto było się poczęstować. Zwłaszcza, że ostatnio chodziła za nią ochota na takie genialne ciasto czekoladowe...
Ciekawe czy mają tu... JEST!
Wypatrzyła wreszcie swój ulubiony deser, ale jej uwagę zwróciło teraz coś innego. Właściwie, nie coś tylko ktoś. Remi, a zaraz obok niego kobieta, którą widziała w jego mieszkaniu. Podniosła oczy na chłopaka tylko po to by zorientować się, że ją obserwuje.
Czy ich spotkanie tutaj mogło być niezręczne? Czy jakiekolwiek mogło być? W ogóle, jak powinni się względem siebie zachowywać? W sumie, miała to gdzieś. Nie będzie się czuła nieswojo z jakiegokolwiek powodu.
Z resztą, jestem prefektem i to moja szkoła. Nie obchodzi mnie zdanie innych, dopóki nie jest mi ono do czegoś potrzebne, a teraz nie jest. Wszystko tu zależy ode mnie, a on niech robi z tym co chce. Droga wolna.
Jak gdyby nigdy nic powoli ruszyła w stronę swojego ukochanego ciasta, po drodze zerkając jeszcze na kilka znajomych osób oraz na mijane smakołyki. Ba, nawet zwinęła jeden. Gdy wreszcie dotarła na miejsce przywitała uprzejmie znaną jej jedynie z widzenia kobietę, a Remiemu skinęła głową i posłała uśmiech, który przypominał w tym momencie wąską kreskę.
Nawet się nie pożegnał.
Nałożyła sobie kawałek ciasta i z tą samą gracją co zwykle, ruszyła w swoją stronę. Nie chciała się przy nich zatrzymywać. Nie miała przecież powodu. Zamiast tego zniknęła gdzieś w tłumie by zatrzymać się przy innym stole i zjeść swoją zdobycz. Naprawdę uwielbiała to ciasto, więc delektowała się każdym kęsem.
Anonymous
Gość
Gość
To nigdy nie miało szans. To nigdy...
Nie chciał w to wierzyć. Nawet jeśli to prawda, to jebać taką prawdę! Jakby nie wystarczyło, że trafił do obcego kraju z dala od brata, od ojca... Tak, nawet za nim czasem tęsknił, chociaż miał twardą rękę (pas...)! Ale już go nie zobaczy, Rene również... A teraz miał stracić także pierwszą osobę do jakiej przywiązał się od przeprowadzki. Pierwszą i jedyną, którą...
Nie zasługuję na nią... Nie zasługuję... Kurwa, ale ze mnie egoista!
Nie wytrzymał. Chciał, naprawdę! Tak strasznie starał się dać jej spokój i nawet jakoś mu to szło, ale kiedy zobaczył ją znowu obok, gdy wyczuł ten słodki, delikatny aromat lawendy jaki zawsze jej towarzyszył...
Lawendy i czegoś jeszcze.
Nigdy nie zapytał, nie było okazji. Czy ma jej już nie mieć?
Wyciągnął rękę w momencie w którym dziewczyna już odwracała się do niego plecami z zamiarem odejścia. Czuł jakby czas w tej jednej chwili się zatrzymał, dał mu szansę coś zrobić i jeśliby nie skorzystał, to chyba jeszcze tego samego dnia uciekłby i poszedł dać sobie w żyłę.
Ona tego nie chce. Ona tego nie chce...
Złapał smukłe, okryte rękawem koszuli przedramię i pociągnął nastolatkę obracając ją w swoim kierunku. Nawet jeśli mocno trzymała talerzyk, niespodziewane szarpnięcie skutecznie pozbawiło ją szansy odratowania ciasta, którego smakowity kawałek zjechał z nagle zabranego naczynia i wylądował na, jak dotąd, nieskazitelnie czystej podłodze. Najbliżej stojąca osoby odruchowo obejrzały się by zobaczyć o co chodzi. Ciotka rudzielca uniosła brwi, kontynuując jedzenie ciasta, ani myśląc by interweniować, chociaż przecież jako dorosły powinna chociaż pomyśleć o zareagowaniu.
- Vivs... - mruknął Remi, gdy w tej trwającej wieczność chwili przysunął prefektkę do siebie i mocno objął. Choćby go kopała, wyrywała się czy wyciągnęła nóż i zaczęła dźgać na oślep, nie zamierzał jej wypuszczać. Był pieprzonym egoistą, który nie mógł bez niej żyć, a nawet jeśli znalazłby się na to sposób to nie chciał go znać.
- Ślicznie wyglądasz, wiesz? - uśmiechnął się sam do siebie, dobrze wiedząc, że komplement był w tej chwili ostatnią rzeczą jaką mogłaby chcieć usłyszeć Darkówna. Nie zamierzał jej się jednak spowiadać, tłumaczyć, przepraszać jej (chyba już to robił, co nie? A zresztą, to takie przereklamowane...). Właściwie to sam nie wiedział co on do kurwy nędzy właśnie odstawia.
Trzeba było zacząć od sms'a. Albo poczekać aż będzie po imprezie... Cóż, trudno się mówi. Już bardziej mnie nie znienawidzi.
Mercury Black
Mercury Black
Administrator Sovereign of the Power
Tłum. Hałas.
Niespecjalnie liczył na to, że uda mu się zaznać nieco spokoju podczas całej uroczystości. Mimo to, nie okazywał niezadowolenia. Jak zawsze. Nieprzenikniona twarz, nigdy nie wykrzywiała się w jakimkolwiek niedoskonałym grymasie. Nie warczał z niezadowoleniem, nie wzdychał, nie narzekał. Wiedział, że podobne akcje i tak niczego w jego życiu nie zmienią, ani nijak nie wpłyną na uroczystość. Jedyne co mogły zmienić to opinię innych na jego temat. Wpatrywał się więc w milczeniu przed siebie z wyraźnym znużeniem. Nagle wyprostował się nieznacznie, czując obejmujące jego palce ciepło. Zupełnie naturalnie zacisnął i swoje na dłoni Mercury'ego, zerkając na niego kątem oka. Widział jak jego brat wykrzywia kąciki ust w łagodnym uśmiechu.
- Widzisz go?
- Nie. - nie był zdziwiony brakiem zaskoczenia na twarzy brata. Nie musieli ze sobą rozmawiać by wiedzieć kiedy jedno z nich czuje się niekomfortowo. Kiedy obraca się szukając kogoś innego. Ciepło płynące z dłoni bliźniaka momentalnie odgoniło wcześniejszy dyskomfort. Dał się pociągnąć wprzód.




Zacisnął mocniej dłoń na dłoni Saturna, ciągnąc go za sobą. Widział w jego oczach, że mimo swojego perfekcyjnego wizerunku, nie do końca chciał tu być, nawet jeśli inni patrzyli na niego z podziwem, widząc w nim idealnego "syna Blacków". Przez chwilę przeciskali się przez tłum, nim w końcu Saturn wypuścił jego dłoń.
- Pod ścianą.  
Obrócił się w odpowiednim kierunku. Obaj skierowali swe kroki w tamtę stronę, podchodząc do Alana. Przesunął na bok jego talerz, obejmując go rękami w pasie.
- Cześć, Paige. Znowu szukasz jedzenia przede mną? Niezbyt opłacalne. - parsknął cicho, zerkając w stronę talerza. Zaraz nadal obejmując go jedną ręką, drugą złapał go za nadgarstek. Przesunął jego widelec z kawałkiem kurczaka do swoich ust.
- Hej Alan. -  zerknął w stronę Saturna, zaraz patrząc na talerz blondyna. - Nie, Merc.
-  Chciałem być miły. - wzruszył rękami, przesuwając wzrok na twarz Paige'a.
Anonymous
Gość
Gość
Tyle by było. Wzięła co chciała, więc zamierzała znowu zniknąć w tłumie praktycznie obcych jej osób. To było naprawdę ciekawe, znać ich tak wielu, z tak wieloma rozmawiać, a tak naprawdę nie czuć się z żadną z nich związaną. Cóż, tak wyglądało życie osoby skupionej na realizowaniu własnych celów zamiast na kontaktach towarzyskich. Te wolała ograniczać do minimum. Bliższe relacje miała tylko z tymi, od których coś potrzebowała, a reszta to byli tylko luźni znajomi. Nikt, z kim chciałaby spędzić więcej czasu. Momentami czuła się przez to samotna, ale tylko momentami. Coś za coś, jak to mówią.
Już kierowała się w stronę dzbanka z sokiem, którego zamierzała sobie później nalać, gdy poczuła nagły dotyk i szarpnięcie. Odruchowo próbowała zaprzeć się nogami i utrzymać równowagę, ale to jedynie utrudniło napastnikowi manewr, zamiast go uniemożliwić. W tym momencie jej ukochane ciasto poleciało w kierunku podłogi, a dziewczynie pozostało jedynie odprowadzić je tęsknym wzrokiem. Tak, jej w tym momencie naprawdę było żal tego kawałka. Pieprzyć, że uciapał dywan. Zmarnowanie w-zetki to była prawdziwa zbrodnia!
Co ty...
Bez ostrzeżenia została unieruchomiona przez ramiona chłopaka.
- Co ty kurwa wyprawiasz? - warknęła wściekła, automatycznie próbując się wyrwać, ale niewiele jej to dało, bo trzymał ją za mocno. Z resztą, ona też nie użyła całej siły, bo nie chciała pogarszać sprawy szarpaniną. Już i tak dziwnie to wyglądało.
Masz cholerne szczęście, że nie wpadłeś na jeb... pomysł mnie pocałować. Za to oberwał byś w pysk tak mocno, jak dziewczynie bić nie wypada... A już na pewno prefektowi nie wypada.
- Puszczaj mnie. - Ponownie spróbowała się wyrwać.
- Nie rób scen do cholery. Ja nie przytulam ludzi na powitanie. - Zachwycona to ona nie była, ale przynajmniej na niego nie krzyczała. Może częściowo dlatego, że tylko zwróciłaby na nich większą uwagę. Już wystarczyło, że wylądowała w ramionach gościa, z którym oficjalnie jakoś dobrze się nie znała. Nagle najlepsi przyjaciele? A może coś więcej? Oj, będzie miała co odkręcać.
Huh. Przynajmniej nie jedzie od niego fajkami jak zwykle. Tylko po cholerę on i tak wziął ze sobą tę kurtkę?
[MG] Cyrille Montmorency
[MG] Cyrille Montmorency
Fresh Blood Lost in the City
Re: Sala Główna [Rozpoczęcie Roku]
Nie Wrz 18, 2016 10:20 pm
Końcówka tak zwanych wakacji dobiegła końca, trzeba bylo z usmiechem na ustach powrocic do kochanej placowki. Jednak z roku na rok, ten czas powrotow mozna bylo uznac za coraz ciezszy dla blondyna. Coraz wiecej oczekiwan. Kilka dni temu wrocil z kolejnego obozu szkoleniowego z podleglej ojcu placowki. Nowy teren, nowi ludzie, nowe wyzwania. Nie zapominajmy rowniez o bolach mięśni. Jednak w tym miejscu nie mogl okazywac zmeczenia i tylko bliskie mu osoby dostrzeglyby ze jego usmiech jest nieco mniej szerszy niz zazwyczaj.
Wyjatkowo nie spoznil sie na te jakze wazne wydarzenie, chociaz bylo ciezko z racji zaczepiajacych go co jakis czas uczniow.
Niektorzy jednak przezyli rozlake z nim na czas wakacji.
Przywital sie rowniez ze starymi znajomymi i przyczepil sie do jednego ze stolow, by ocenic swoim okiem tegoroczna zastawe. Jak dla niego to zapewne byloby ciekawsze zajecie niz wysluchiwanie tych wszystkich edukacyjnych przemow.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Sala Główna [Rozpoczęcie Roku]
Nie Wrz 18, 2016 10:26 pm
Jebać ciasto i każdego kto by teraz na nich spojrzał! Remi i tak zawsze czuł, że cokolwiek nie zrobi w tej szkole, spotka się to z krytyką, jak nie od razu opieprzem. Nie pasował chyba nigdy do żadnej placówki edukacyjnej i Riverdale, ze swoim przepychem oraz skrajnościami, nie stanowiło tu wyjątku.
- Jak to "co"? - uśmiechnął się szerzej ani na moment nie tracąc rezonu. Sam nie był pewien co wyprawia, ani co chce takim zachowaniem osiągnąć, ale było już za późno by udać, że to pomyłka i wrócić do smętnego patrzenia z daleka. Zresztą, w tym drugim to on nigdy nie był najlepszy. Za bardzo rwało go do czynów...
Natalie mogła szarpać się i szamotać ile jej dusza zapragnie, również z całych sił, ale nie miała żadnych szans uciec z uścisku Thibaulta. Chłopak zawsze był od niej silniejszy, a dzięki sporej odporności na ból fizyczny i gotowość na przyjęcie ataku z jej strony, nawet agresją nie zmusiłaby go do zelżenia chwytu. Tym czego nie mogła wiedzieć, chociaż może i zaczęła się domyślać, był fakt, iż od odwyku jaki mu zafundowała był zupełnie czysty. Jego organizm miał wreszcie okazję się podregenerować, a stałe posiłki wmuszane pod okiem matki i dużo snu dodały mu więcej wigoru niż miał przez ostatnie parę dobrych lat.
- Dla mnie nie zrobisz wyjątku? - przekrzywił głowę, zastanawiając się czy powinien (i czy chce) ryzykować dalsze drażnienie już i tak zeźlonej Darkówny. Wciąż pamiętał jak mocno potrafi bić i chociaż był gotów na ewentualny cios, nie chciał robić z niej agresora przy samym dyrektorze. Wystarczyło, że nie może mu uciec i udawać, że nigdy nic dla niej nie znaczył.
Nachylił się nieco do niej, tak by tylko ona go mogła usłyszeć i mruknął;
- Uspokój się. Jak obiecasz, że nie uciekniesz z fochem to cię puszczę.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach