▲▼
Strona 3 z 4 • 1, 2, 3, 4
First topic message reminder :
Chcesz iść do kina w Vancouver, choć nie jesteś pewien jakie dokładnie miejsce powinieneś wybrać? Nawet nie ma co się zastanawiać nad różnymi opcjami. Niezależnie od tego kogo zapytasz, jedynym słusznym wyborem jest Cineplex Cinema. Największa sieć oferująca nie tylko wszystkie najnowsze seanse, ale i bilety w całkowicie przyzwoitej cenie. Znajdują się praktycznie w każdej większej galerii handlowej.
Właśnie z tego powodu, gdy tylko Jackdaw zarezerwował bilety przez internet, udał się w kierunku najbliższego Cineplexu. Dopiero po wykonaniu owych czynności, spojrzał na Willy'ego, zupełnie jakby przypomniał sobie że może nie być zachwycony podobnym wyborem. Z drugiej strony nie wydawał mu się kimś, kto narzekał w podobnych sytuacjach.
- Zarezerwowałem dwa bilety w Cineplexie. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, tam mamy najbliżej. Podjedziemy autobusem. - rzucił lekkim tonem podnosząc wzrok na podjeżdżający pojazd. Idealnie. Kto by pomyślał, że dzisiejszego dnia wszystko zechce iść po jego myśli? Wszedł do środka z wyraźnym zadowoleniem, rozglądając się na boki, by znaleźć jakieś wolne miejsca. Dostrzegając dwa obok siebie, skinął głową w tamtym kierunku, by zaraz rozwalić się wygodnie na siedzeniu, wyciągając nogi przed siebie. Nieco niedbała postawa zdecydowanie mu nie przeszkadzała, gdy czując się jak u siebie, od razu wyciągnął telefon, stukając w ikonkę instagrama.
- Jak ci minął poranek? - zapytał Willy'ego, nie patrząc w jego stronę, najwyraźniej mocno skupiony na wykonywanej przez siebie czynności. Mimo to, nawet jeśli jego aktywność na stronach społecznościowych była aż nazbyt dobrze znana, nie pozostawiało żadnych wątpliwości, że zawsze słuchał swoich rozmówców po zadaniu pytania. Nawet jeśli na nich nie patrzył.
Albo właśnie robił sobie kolejne selfie, które wrzucał na instagrama, dodając kilkanaście przeróżnych tagów. Bawił się przez chwilę różnymi filtrami, przesuwając palcem po ekranie, by w końcu z wyraźnym zadowoleniem kiwnąć głową do samego siebie, postując zdjęcie.
Zaraz po tym wrócił na główną stronę, przeglądając nowości. Nie zabrało mu zbyt wiele czasu znalezienie czegoś, co sprawiło że parsknął cichym śmiechem, przesuwając się bardziej w stronę starszego chłopaka, pokazując mu swój wyświetlacz, uprzednio nieznacznie go rozjaśniając, by upewnić się, że wszystko dokładnie zobaczy.
- God of Handsomeness strikes again. - rzucił pod nosem, nucąc coś cicho by podkreślić swój dobry humor, zaraz wracając uwagą do Willy'ego.
- Będę chciał iść po kinie coś zjeść, a potem pójść do fryzjera. Jeśli nie masz nic do roboty, możesz zabrać się ze mną, może i ciebie trochę podetną. - rzucił luźno, mierzwiąc mu włosy wolną dłonią z nieznacznym uśmiechem. Ciężko było nie zauważyć w jak dobrym był dziś nastroju.
Chcesz iść do kina w Vancouver, choć nie jesteś pewien jakie dokładnie miejsce powinieneś wybrać? Nawet nie ma co się zastanawiać nad różnymi opcjami. Niezależnie od tego kogo zapytasz, jedynym słusznym wyborem jest Cineplex Cinema. Największa sieć oferująca nie tylko wszystkie najnowsze seanse, ale i bilety w całkowicie przyzwoitej cenie. Znajdują się praktycznie w każdej większej galerii handlowej.
Właśnie z tego powodu, gdy tylko Jackdaw zarezerwował bilety przez internet, udał się w kierunku najbliższego Cineplexu. Dopiero po wykonaniu owych czynności, spojrzał na Willy'ego, zupełnie jakby przypomniał sobie że może nie być zachwycony podobnym wyborem. Z drugiej strony nie wydawał mu się kimś, kto narzekał w podobnych sytuacjach.
- Zarezerwowałem dwa bilety w Cineplexie. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, tam mamy najbliżej. Podjedziemy autobusem. - rzucił lekkim tonem podnosząc wzrok na podjeżdżający pojazd. Idealnie. Kto by pomyślał, że dzisiejszego dnia wszystko zechce iść po jego myśli? Wszedł do środka z wyraźnym zadowoleniem, rozglądając się na boki, by znaleźć jakieś wolne miejsca. Dostrzegając dwa obok siebie, skinął głową w tamtym kierunku, by zaraz rozwalić się wygodnie na siedzeniu, wyciągając nogi przed siebie. Nieco niedbała postawa zdecydowanie mu nie przeszkadzała, gdy czując się jak u siebie, od razu wyciągnął telefon, stukając w ikonkę instagrama.
- Jak ci minął poranek? - zapytał Willy'ego, nie patrząc w jego stronę, najwyraźniej mocno skupiony na wykonywanej przez siebie czynności. Mimo to, nawet jeśli jego aktywność na stronach społecznościowych była aż nazbyt dobrze znana, nie pozostawiało żadnych wątpliwości, że zawsze słuchał swoich rozmówców po zadaniu pytania. Nawet jeśli na nich nie patrzył.
Albo właśnie robił sobie kolejne selfie, które wrzucał na instagrama, dodając kilkanaście przeróżnych tagów. Bawił się przez chwilę różnymi filtrami, przesuwając palcem po ekranie, by w końcu z wyraźnym zadowoleniem kiwnąć głową do samego siebie, postując zdjęcie.
Zaraz po tym wrócił na główną stronę, przeglądając nowości. Nie zabrało mu zbyt wiele czasu znalezienie czegoś, co sprawiło że parsknął cichym śmiechem, przesuwając się bardziej w stronę starszego chłopaka, pokazując mu swój wyświetlacz, uprzednio nieznacznie go rozjaśniając, by upewnić się, że wszystko dokładnie zobaczy.
- Instagram:
- God of Handsomeness strikes again. - rzucił pod nosem, nucąc coś cicho by podkreślić swój dobry humor, zaraz wracając uwagą do Willy'ego.
- Będę chciał iść po kinie coś zjeść, a potem pójść do fryzjera. Jeśli nie masz nic do roboty, możesz zabrać się ze mną, może i ciebie trochę podetną. - rzucił luźno, mierzwiąc mu włosy wolną dłonią z nieznacznym uśmiechem. Ciężko było nie zauważyć w jak dobrym był dziś nastroju.
Czy on zakaszlał? Najpierw kichał, a teraz kaszle? Czy to możliwe, że już się przeziębił? Czy to przez to czekanie przy fontannach?
Rene od razu przyłożył dłoń do czoła Iana, zupełnie nie przejmując się tym jak może zostać to odebrane. Nie wyczuł podwyższonej temperatury i to go uspokoiło, ale dla pewności przesunął jeszcze dłoń na policzek kolegi. Ponieważ on też nie był rozpalony, rudzielec cofnął dłoń i z czystym sumieniem zerknął na tablet, jakby to przed chwilą wcale nie miało miejsca. Od razu wziął się za odpowiedź;
"Czasem szukam informacji na internecie. Nie oglądam seriali i nie gram w gry. I wolałbym coś taniego."
Te ostatnie zdanie dopisał dopiero po chwili, niepewien czy powinien się do tego przyznawać. Nie chciał by Ian źle go zrozumiał. Nie był skąpy i nie miał problemów z wydawaniem pieniędzy, które mu co miesiąc przelewano. Ale dużą ich część wysyłał ojcu przez co wcale wiele mu nie zostawało. I nie chciał by ktokolwiek się o tym dowiedział. Bardzo się tego wstydził, tak jak całej swojej sytuacji rodzinnej. To były dla niego najtrudniejsze tematy. A skoro o trudnych tematach mowa...
Już kiedy Ian się do niego przysunął z tym swoim chytrym uśmieszkiem, Rene zarumienił się i z trudem powstrzymał się od odwrócenia wzroku. Ale pytanie jakie brunet zadał sprawiło, że twarz rudzielca od razu cała poczerwieniała, a spojrzenie wystrzeliło gdzieś w bok, jakby ktoś go stamtąd dopiero co zawołał. Nie miał jak odpowiedzieć, bo żeby to zrobić musiałby obejrzeć się na Iana. Wzruszył więc tylko ramionami i zagryzł wargę. Serce zaczęło bić mu jak oszalałe i wtedy Dubois zrozumiał, że musi szybko zmienić temat. Wciąż nie patrząc na Nixona, bezgłośnie zapytał;
- Co z tym kinem?
Wiedział już, że kolega czyta z ruchu warg, więc przekrzywił łeb na tyle by było widać jak mówi, ale przy okazji nie wydał z siebie żadnego dźwięku. Nie mógł, gdyż z nerwów głos ugrzązł mu w zaciśniętym gardle.
Rene od razu przyłożył dłoń do czoła Iana, zupełnie nie przejmując się tym jak może zostać to odebrane. Nie wyczuł podwyższonej temperatury i to go uspokoiło, ale dla pewności przesunął jeszcze dłoń na policzek kolegi. Ponieważ on też nie był rozpalony, rudzielec cofnął dłoń i z czystym sumieniem zerknął na tablet, jakby to przed chwilą wcale nie miało miejsca. Od razu wziął się za odpowiedź;
"Czasem szukam informacji na internecie. Nie oglądam seriali i nie gram w gry. I wolałbym coś taniego."
Te ostatnie zdanie dopisał dopiero po chwili, niepewien czy powinien się do tego przyznawać. Nie chciał by Ian źle go zrozumiał. Nie był skąpy i nie miał problemów z wydawaniem pieniędzy, które mu co miesiąc przelewano. Ale dużą ich część wysyłał ojcu przez co wcale wiele mu nie zostawało. I nie chciał by ktokolwiek się o tym dowiedział. Bardzo się tego wstydził, tak jak całej swojej sytuacji rodzinnej. To były dla niego najtrudniejsze tematy. A skoro o trudnych tematach mowa...
Już kiedy Ian się do niego przysunął z tym swoim chytrym uśmieszkiem, Rene zarumienił się i z trudem powstrzymał się od odwrócenia wzroku. Ale pytanie jakie brunet zadał sprawiło, że twarz rudzielca od razu cała poczerwieniała, a spojrzenie wystrzeliło gdzieś w bok, jakby ktoś go stamtąd dopiero co zawołał. Nie miał jak odpowiedzieć, bo żeby to zrobić musiałby obejrzeć się na Iana. Wzruszył więc tylko ramionami i zagryzł wargę. Serce zaczęło bić mu jak oszalałe i wtedy Dubois zrozumiał, że musi szybko zmienić temat. Wciąż nie patrząc na Nixona, bezgłośnie zapytał;
- Co z tym kinem?
Wiedział już, że kolega czyta z ruchu warg, więc przekrzywił łeb na tyle by było widać jak mówi, ale przy okazji nie wydał z siebie żadnego dźwięku. Nie mógł, gdyż z nerwów głos ugrzązł mu w zaciśniętym gardle.
Nie spodziewał się, że nagle Rene postanowi mu zrobić szybką kontrolę. Przez chwilę dosłownie zapomniał oddychać, zdecydowanie nieprzyzwyczajony do podobnych gestów z jego strony. W końcu to on był tu osobą ciągnącą go przez pół centrum handlowego.
Na pewno? W końcu to on cię dziś przytulił pod szkołą.
I nadal nie był pewien dlaczego. W końcu była masa innych sposobów na ogrzanie się, mógł go choćby zaciągnąć na pięć minut do szkoły. Nie żeby narzekał. Zdecydowanie nie narzekał.
Wygląda na to, że myśli że jesteś chory.
Nie czuł się chory. I wątpił, by miał coś złapać. Nawet jeśli nie przepadał za zimnem, miał wyjątkowo mocną odporność. A codzienne bieganie o świcie tylko ją wzmacniało. O czym na razie rudowłosy nie musiał wiedzieć. Całkiem mu się podobało, gdy ktoś się o niego troszczył, bynajmniej nie ze względu na niedziałający słuch.
"I wolałbym coś taniego."
Kiwnął krótko głową, dodając to do spisu na liście. Nie widział w tym nic złego. Nawet jeśli w głowie Nixona, Rene był jednym z bogaczy z klasy A, uważał że cecha nieroztrwaniania pieniędzy na prawo i lewo była jak najbardziej dobra. Zwłaszcza, że praktycznie nigdy nie były to pieniądze samych uczniów, lecz ich rodziców.
Widząc tak gwałtowną reakcję na jego pytanie były dwie opcje. No, pewnie więcej, ale tylko te dwie przychodziły mu teraz do głowy! Pierwsza, na korepetycjach wydarzyło się coś, co sprawiało że reagował w podobny sposób. Zdecydowanie mu się nie podobała. Już sam wątek korepetycji działał na niego drażniąco, a gdy myślał że Rene i jego uczennica mogli się uczyć czegoś innego niż matematyki...
Nie, zdecydowanie nie lubił tej opcji.
Opcja druga. Chłopak przechodził wewnętrzny bunt i reagował tak na niego. Zdecydowanie bardziej optymistyczna. I dużo trudniejsza do udowodnienia. No bo co miałby zrobić, żeby to właściwie udowodnić? Mógłby co prawda...
Nie działaj pochopnie.
Słowa Ivo ponownie pojawiły się znikąd w jego umyśle, sprawiając że prawie się skrzywił. Nie potrafił trzymać swoich emocji na wodzy. I nie działać pochopnie. Taki już był, gdy pakował się w jakąś sytuację to z impetem dzika wjeżdżającego w sosnę. Wtedy też przyszedł mu do głowy pewien pomysł.
"Co z tym kinem?"
Nasz seans jest za czterdzieści minut, więc mamy jeszcze czas. Bilety musimy odebrać na piętnaście minut przed, więc możemy pooglądać telefony. Zaraz pójdziemy.
Przyglądał się z ciekawością Rene, nim nagle odsunął się od niego dość mocno w bok i położył się na kanapie, opierając głową o jego nogę. Wstukał coś na tablecie i obrócił go w stronę rudowłosego, przysłaniając tym samym połowę swojej twarzy, by ukryć uniesiony ku górze kącik ust.
Za dwie minuty, okej? Dziwnie się czuję.
Jak bardzo bezczelny zrobi się Ian podczas znajomości z rudowłosym? Jak na razie wyglądało na to, że zbyt mocno, by w ogóle zmieścić się w skali. Nie rób nic pochopnie? Jebać całą tę pochopność. Będzie robił to co uważał.
Na pewno? W końcu to on cię dziś przytulił pod szkołą.
I nadal nie był pewien dlaczego. W końcu była masa innych sposobów na ogrzanie się, mógł go choćby zaciągnąć na pięć minut do szkoły. Nie żeby narzekał. Zdecydowanie nie narzekał.
Wygląda na to, że myśli że jesteś chory.
Nie czuł się chory. I wątpił, by miał coś złapać. Nawet jeśli nie przepadał za zimnem, miał wyjątkowo mocną odporność. A codzienne bieganie o świcie tylko ją wzmacniało. O czym na razie rudowłosy nie musiał wiedzieć. Całkiem mu się podobało, gdy ktoś się o niego troszczył, bynajmniej nie ze względu na niedziałający słuch.
"I wolałbym coś taniego."
Kiwnął krótko głową, dodając to do spisu na liście. Nie widział w tym nic złego. Nawet jeśli w głowie Nixona, Rene był jednym z bogaczy z klasy A, uważał że cecha nieroztrwaniania pieniędzy na prawo i lewo była jak najbardziej dobra. Zwłaszcza, że praktycznie nigdy nie były to pieniądze samych uczniów, lecz ich rodziców.
Widząc tak gwałtowną reakcję na jego pytanie były dwie opcje. No, pewnie więcej, ale tylko te dwie przychodziły mu teraz do głowy! Pierwsza, na korepetycjach wydarzyło się coś, co sprawiało że reagował w podobny sposób. Zdecydowanie mu się nie podobała. Już sam wątek korepetycji działał na niego drażniąco, a gdy myślał że Rene i jego uczennica mogli się uczyć czegoś innego niż matematyki...
Nie, zdecydowanie nie lubił tej opcji.
Opcja druga. Chłopak przechodził wewnętrzny bunt i reagował tak na niego. Zdecydowanie bardziej optymistyczna. I dużo trudniejsza do udowodnienia. No bo co miałby zrobić, żeby to właściwie udowodnić? Mógłby co prawda...
Nie działaj pochopnie.
Słowa Ivo ponownie pojawiły się znikąd w jego umyśle, sprawiając że prawie się skrzywił. Nie potrafił trzymać swoich emocji na wodzy. I nie działać pochopnie. Taki już był, gdy pakował się w jakąś sytuację to z impetem dzika wjeżdżającego w sosnę. Wtedy też przyszedł mu do głowy pewien pomysł.
"Co z tym kinem?"
Nasz seans jest za czterdzieści minut, więc mamy jeszcze czas. Bilety musimy odebrać na piętnaście minut przed, więc możemy pooglądać telefony. Zaraz pójdziemy.
Przyglądał się z ciekawością Rene, nim nagle odsunął się od niego dość mocno w bok i położył się na kanapie, opierając głową o jego nogę. Wstukał coś na tablecie i obrócił go w stronę rudowłosego, przysłaniając tym samym połowę swojej twarzy, by ukryć uniesiony ku górze kącik ust.
Za dwie minuty, okej? Dziwnie się czuję.
Jak bardzo bezczelny zrobi się Ian podczas znajomości z rudowłosym? Jak na razie wyglądało na to, że zbyt mocno, by w ogóle zmieścić się w skali. Nie rób nic pochopnie? Jebać całą tę pochopność. Będzie robił to co uważał.
Jakby Rene już teraz nie czuł się dostatecznie okropnie, kiedy jego biedne serce prawie wyskakiwało mu z piersi, twarz piekła niemiłosiernie, a wnętrzności powoli, boleśnie zawiązywały na supeł to Ian jeszcze biedaka dobijał poczuciem winy! To było zbyt oczywiste, że Francuz się o niego troszczył. Objęcie pod szkołą nie było może nazbyt jasne, ale sprawdzenie jego temperatury po głupim odkaszlnięciu to już coś raczej jednoznacznego. Kiedy więc brunecik rozłożył się na rudzielcu i napisał, że źle się czuje, Rene od razu obejrzał się na niego wyraźnie zmartwiony i jeszcze raz dotknął jego twarzy. Wciąż nic nie czuł, ale nawet przez myśl mu nie przeszło by podważać słowa kolegi. Przecież można było czuć się słabo nawet bez podwyższonej temperatury.
"Dobrze" zamigał szybko, momentalnie odsuwając od siebie dotychczas dręczące go myśli. Nie było co się załamywać, kiedy ktoś na kim mu zależało potrzebował całej jego uwagi.
Tak, zależało mu na Ianie. Od kiedy? A czy to istotne? Nawet jakby miało to być od dziś, od teraz, od sprzed chwili, to liczyło się przecież tylko to, że chciał by Nixon czuł się jak najlepiej. Chciał by się uśmiechał i był obok i żeby nie zachorował i nie cierpiał. Czy to była już miłość? Nie chciał tego teraz roztrząsać. Ale miał wrażenie, że dotąd w życiu tylko na jednej innej osobie mu tak zależało. Ale ona zniknęła z jego życia dawno temu. Pustka jaką pozostawiła zaczęło wypełniać dopiero spędzanie czasu z Ianem. Nawet z Leilani się tak nie czuł, choć chciał, bo, jako dziewczyna, była zdaniem Rene bardziej odpowiednią do tego osobą. Ale Lei była głośna, skonfliktowana i męcząca. Nie rozumiał jej i nie czuł się przy niej komfortowo. Z Ianem było inaczej.
Nawet nie wiadomo kiedy zaczął głaskać go po głowie, przyglądając mu się niepewnie, zastanawiając co może zrobić by pomóc. Mieli jeszcze trochę czasu, więc chociaż tyle, że mogli odpocząć od chodzenia po sklepach. I choć byli w miejscu w którym łatwo mógł wpaść na nich ktoś ze szkoły, Rene jak raz wcale się tym nie przejmował. Odkąd Ian wylądował na jego kolanach, zajął całą uwagę rudzielca. Jeśli o to mu chodziło, to wygrał. Żółte oczy Francuza wpatrzone były tylko w niego.
"Dobrze" zamigał szybko, momentalnie odsuwając od siebie dotychczas dręczące go myśli. Nie było co się załamywać, kiedy ktoś na kim mu zależało potrzebował całej jego uwagi.
Tak, zależało mu na Ianie. Od kiedy? A czy to istotne? Nawet jakby miało to być od dziś, od teraz, od sprzed chwili, to liczyło się przecież tylko to, że chciał by Nixon czuł się jak najlepiej. Chciał by się uśmiechał i był obok i żeby nie zachorował i nie cierpiał. Czy to była już miłość? Nie chciał tego teraz roztrząsać. Ale miał wrażenie, że dotąd w życiu tylko na jednej innej osobie mu tak zależało. Ale ona zniknęła z jego życia dawno temu. Pustka jaką pozostawiła zaczęło wypełniać dopiero spędzanie czasu z Ianem. Nawet z Leilani się tak nie czuł, choć chciał, bo, jako dziewczyna, była zdaniem Rene bardziej odpowiednią do tego osobą. Ale Lei była głośna, skonfliktowana i męcząca. Nie rozumiał jej i nie czuł się przy niej komfortowo. Z Ianem było inaczej.
Nawet nie wiadomo kiedy zaczął głaskać go po głowie, przyglądając mu się niepewnie, zastanawiając co może zrobić by pomóc. Mieli jeszcze trochę czasu, więc chociaż tyle, że mogli odpocząć od chodzenia po sklepach. I choć byli w miejscu w którym łatwo mógł wpaść na nich ktoś ze szkoły, Rene jak raz wcale się tym nie przejmował. Odkąd Ian wylądował na jego kolanach, zajął całą uwagę rudzielca. Jeśli o to mu chodziło, to wygrał. Żółte oczy Francuza wpatrzone były tylko w niego.
Fakt, że Rene go nie zrzucił bez wątpienia był już sporym plusem. W końcu mógłby to zrobić, nawet w bardziej naturalnym odruchu, niż w wyniku faktycznej chęci zrzucenia go. Ian powinien pewnie teraz odczuwać jakieś wyrzuty sumienia, że wykorzystuje biednego, kompletnie nieświadomego chłopaka, ale zwyczajnie o nich zapomniał, zbyt mocno skupiony na tym, że rudowłosy naprawdę na niego patrzył.
Wcześniejszy cwany uśmiech ukryty pod tabletem zniknął bezpowrotnie zastąpiony absolutnym spokojem. Nixon opuścił powoli urządzenie na swoją klatkę piersiową, nie dopisując już na nim niczego więcej. Ekran zrobił się czarny, gdy wygasił go palcem, ucinając tymczasowo dodatkową komunikację.
Czując jego dotyk na swoich włosach, poruszył się nieznacznie, nie do końca wiedząc jak zareagować. Na usta cały czas cisnął mu się uśmiech, który musiał powstrzymywać. No bo w końcu dziwnie się teraz czuł, co nie? Aktorzyna za pięć dolców, ot co! Zamknął na chwilę oczy. W jak bardzo komfortowej sytuacji był, gdy wykonywał tak podstawowy ruch. Nawet jeśli w centrum handlowym panował wieczny gwar, dla niego była jedynie cisza. Miękka kanapa, ciepło Rene i jego dotyk. Naprawdę mógłby tu zasnąć. I wiedział, że właśnie to mu w tym momencie groziło, gdy ponownie złapała go senność (zupełnie jak przed szkołą), a umysł powoli zaczynał sprawiać że ciążyło mu całe ciało.
Wstań.
Nie chcę.
Wstawaj, już.
Nie umiem.
WSTAWAJ.
Dopiero, gdy poczucie zagrożenia zaśnięciem stało się wręcz namacalne, otworzył momentalnie oczy.
Już mi przeszło. Jeszcze chwila i bym zasnął. Telefony, chodź.
Jego wypowiedzi spadły do bardziej hasłowej formy, gdy nadal odganiał poprzednie uczucie, podnosząc się do góry. Uśmiechnął się do Rene, tym razem nie ciągając go za rękę, a jedynie idąc spokojnie w stronę tego samego sklepu co wcześniej, by od razu skierować kroki na prawo. Tam gdzie zawsze można było przejrzeć wszystkie modele.
Masz jakieś preferencje co do wielkości? Któryś ci lepiej leży w dłoni?
Uniósł tablet do góry, przyglądając się uważnie rudowłosemu, jednocześnie zerkając gdzieś w bok. Konsultant przydzielony do tej sekcji akurat zajmował się doradzaniem jakiejś kobiecie, więc póki co mieli spokój.
Wcześniejszy cwany uśmiech ukryty pod tabletem zniknął bezpowrotnie zastąpiony absolutnym spokojem. Nixon opuścił powoli urządzenie na swoją klatkę piersiową, nie dopisując już na nim niczego więcej. Ekran zrobił się czarny, gdy wygasił go palcem, ucinając tymczasowo dodatkową komunikację.
Czując jego dotyk na swoich włosach, poruszył się nieznacznie, nie do końca wiedząc jak zareagować. Na usta cały czas cisnął mu się uśmiech, który musiał powstrzymywać. No bo w końcu dziwnie się teraz czuł, co nie? Aktorzyna za pięć dolców, ot co! Zamknął na chwilę oczy. W jak bardzo komfortowej sytuacji był, gdy wykonywał tak podstawowy ruch. Nawet jeśli w centrum handlowym panował wieczny gwar, dla niego była jedynie cisza. Miękka kanapa, ciepło Rene i jego dotyk. Naprawdę mógłby tu zasnąć. I wiedział, że właśnie to mu w tym momencie groziło, gdy ponownie złapała go senność (zupełnie jak przed szkołą), a umysł powoli zaczynał sprawiać że ciążyło mu całe ciało.
Wstań.
Nie chcę.
Wstawaj, już.
Nie umiem.
WSTAWAJ.
Dopiero, gdy poczucie zagrożenia zaśnięciem stało się wręcz namacalne, otworzył momentalnie oczy.
Już mi przeszło. Jeszcze chwila i bym zasnął. Telefony, chodź.
Jego wypowiedzi spadły do bardziej hasłowej formy, gdy nadal odganiał poprzednie uczucie, podnosząc się do góry. Uśmiechnął się do Rene, tym razem nie ciągając go za rękę, a jedynie idąc spokojnie w stronę tego samego sklepu co wcześniej, by od razu skierować kroki na prawo. Tam gdzie zawsze można było przejrzeć wszystkie modele.
Masz jakieś preferencje co do wielkości? Któryś ci lepiej leży w dłoni?
Uniósł tablet do góry, przyglądając się uważnie rudowłosemu, jednocześnie zerkając gdzieś w bok. Konsultant przydzielony do tej sekcji akurat zajmował się doradzaniem jakiejś kobiecie, więc póki co mieli spokój.
Siedzieli na ławce długo, na tyle by rudzielec uspokoił się i zapomniał o wszystkim co go wcześniej dręczyło. Jakimś cudem głaskanie Iana i wpatrywanie się w tę jego słodką buźkę działało na niego relaksująco. Ciekawe, bo zazwyczaj nie lubił dotyku. Ale ten po większości sam zainicjował, więc czuł się z nim komfortowo. Zresztą, kiedy chodziło o Nixona, Francuz zauważył, że nie ma serca mu odmawiać ani się odsuwać. Za bardzo bał się go urazić. Za bardzo mu zależało by był zadowolony.
Brunet zerwał się nagle co lekko przeraziło Rene. Chciał już coś powiedzieć, zwrócić uwagę koledze, że jeśli źle się czuł to powinien uważać jak się podnosi, ale powstrzymał się i w milczeniu obserwował jak ten ponownie odpala tablet. Następnie wstał za nim i znowu wylądowali w tym samym sklepie. Tym jednak razem stanęli w innym miejscu i Nixon kontynuował zadawanie pytań. Francuz najpierw niepewnie zerknął na sprzedawcę i dopiero upewniwszy się, że ten jest zajęty, obejrzał się na wystawę. Wszystkie modele wyglądały da niego tak samo. Czarne, lśniące i drogie. Cena niektórych go przerażała, ale inne wydawały się nawet w porządku. Rudzielec wyciągnął rękę do jednego modelu i podniósł go. Był na oko podobny gabarytowo do tego, którego używał dotąd.
Pewnie tak samo łatwo roztrzaskać go na kawałki.
Aż przełknął ślinę i odłożył urządzenie. Niby było zabezpieczone przed kradzieżą i upadkiem, ale i tak nie ufał sobie po tym co zrobił poprzedniemu telefonowi. I wciąż nie odpowiedział Ianowi dlaczego to zrobił. Na samą myśl na jego twarzy pojawił się blady rumieniec. Szybko obejrzał się na kolegę i odpisał mu;
"Jeden z tych byłby chyba dobry."
Wciąż czuł się nieswojo z myślą, że czeka go wydanie aż takiej sumy pieniędzy na raz. W myślach wyliczał sobie, że przez to wyśle mniej pieniędzy ojcu i już bał się czy ten nie będzie mieć o to pretensji. Teoretycznie dzieliła ich tak ogromna odległość, że nawet w wypadku awantury nic mu nie groziło, ale mimo to nie chciał go denerwować. Bardzo zależało mu na byciu fair wobec wszystkich, nawet kogoś takiego jak Raul Dubois. I skoro obiecał mu wysyłać pewną kwotę co miesiąc, czuł się zobowiązany robić właśnie to.
Brunet zerwał się nagle co lekko przeraziło Rene. Chciał już coś powiedzieć, zwrócić uwagę koledze, że jeśli źle się czuł to powinien uważać jak się podnosi, ale powstrzymał się i w milczeniu obserwował jak ten ponownie odpala tablet. Następnie wstał za nim i znowu wylądowali w tym samym sklepie. Tym jednak razem stanęli w innym miejscu i Nixon kontynuował zadawanie pytań. Francuz najpierw niepewnie zerknął na sprzedawcę i dopiero upewniwszy się, że ten jest zajęty, obejrzał się na wystawę. Wszystkie modele wyglądały da niego tak samo. Czarne, lśniące i drogie. Cena niektórych go przerażała, ale inne wydawały się nawet w porządku. Rudzielec wyciągnął rękę do jednego modelu i podniósł go. Był na oko podobny gabarytowo do tego, którego używał dotąd.
Pewnie tak samo łatwo roztrzaskać go na kawałki.
Aż przełknął ślinę i odłożył urządzenie. Niby było zabezpieczone przed kradzieżą i upadkiem, ale i tak nie ufał sobie po tym co zrobił poprzedniemu telefonowi. I wciąż nie odpowiedział Ianowi dlaczego to zrobił. Na samą myśl na jego twarzy pojawił się blady rumieniec. Szybko obejrzał się na kolegę i odpisał mu;
"Jeden z tych byłby chyba dobry."
Wciąż czuł się nieswojo z myślą, że czeka go wydanie aż takiej sumy pieniędzy na raz. W myślach wyliczał sobie, że przez to wyśle mniej pieniędzy ojcu i już bał się czy ten nie będzie mieć o to pretensji. Teoretycznie dzieliła ich tak ogromna odległość, że nawet w wypadku awantury nic mu nie groziło, ale mimo to nie chciał go denerwować. Bardzo zależało mu na byciu fair wobec wszystkich, nawet kogoś takiego jak Raul Dubois. I skoro obiecał mu wysyłać pewną kwotę co miesiąc, czuł się zobowiązany robić właśnie to.
Ian nieustannie rozglądał się na wszystkie strony, przeskakując uwagą z jednego telefonu na drugi. Mimo, że przyszedł tu by pomóc Rene z wyborem, szybko sam przepadł w elektronice biorąc do ręki jeden telefon za drugim i przyglądając się jego opcjom. W tym kamerce z przodu, gdy testował jakie robiłyby selfie. Chyba nie powinno nikogo zdziwić, że najbardziej zadowolił go jeden z modeli, który tak szybko przestał mu się podobać, gdy tylko zobaczył zbyt wysokie cyferki na tabliczce pod nim. Może za pięć lat. Albo dziesięć. Albo nigdy.
Wrócił uwagą do Rene, podbiegając do niego by wychylić się zza jego ramienia i zerknąć na telefon, który akurat odkładał na wystawę. Zaraz po tym przeszedł w bok, by przyjrzeć się uważnie chłopakowi. Nie wyglądał na zbyt podekscytowanego zakupem nowego telefonu. Czyżby naprawdę tak duży problem tkwił w jego cenie? Dlatego dopraszał się o to, by był jak najtańszy. Podrapał się po karku, zaraz na nowo odblokowując tablet.
Nawet jeśli komunikacja Iana z innymi mogła się wydawać utrudniona i na codzień unikał jej w szkole, z ludźmi w takich miejscach jak to nie miał problemu. Wychodził z założenia, że pracownicy po coś tu są, a jeśli mają bezczynnie stać i gapić się w sufit to mniej będzie im się nudzić przygotowując propozycje dla dzieciaka, który zostawi u nich pieniądze.
Wrócił uwagą do Rene, podbiegając do niego by wychylić się zza jego ramienia i zerknąć na telefon, który akurat odkładał na wystawę. Zaraz po tym przeszedł w bok, by przyjrzeć się uważnie chłopakowi. Nie wyglądał na zbyt podekscytowanego zakupem nowego telefonu. Czyżby naprawdę tak duży problem tkwił w jego cenie? Dlatego dopraszał się o to, by był jak najtańszy. Podrapał się po karku, zaraz na nowo odblokowując tablet.
Rene, jeśli naprawdę cena jest problemem to możesz spłacić telefon w ratach. Rozłożysz to sobie na dziesięć miesięcy czy coś w ten deseń. Powinni mieć jakieś super korzystne oprocentowanie dla uczniów, a jak machniesz jeszcze nazwą naszej szkoły to już w ogóle konsultanci zrobią ci ofertę życia. Jeśli sam się boisz to mogę się tym zająć, zebrać kilka propozycji i ci je przesłać.
Nawet jeśli komunikacja Iana z innymi mogła się wydawać utrudniona i na codzień unikał jej w szkole, z ludźmi w takich miejscach jak to nie miał problemu. Wychodził z założenia, że pracownicy po coś tu są, a jeśli mają bezczynnie stać i gapić się w sufit to mniej będzie im się nudzić przygotowując propozycje dla dzieciaka, który zostawi u nich pieniądze.
W sumie nigdy sam by na to nie wpadł. Faktycznie mógł wziąć taki sprzęt na raty i spokojnie spłacać przez kolejny rok. Trochę będzie mu przeszkadzać ciążące na nim zobowiązanie, ale doda je do reszty rachunków i jakoś przeżyje. To na pewno było lepsze wyjście niż wydawanie za jednym razem aż takiej sumy pieniędzy.
Rudzielec od razu się rozpromienił. Kamień mu z serca spadł po przeczytaniu propozycji kolegi. Odpowiedział mu kciukiem skierowanym w górę i znów zapatrzył na telefony. Choć dalej bał się brać je do ręki, jeden z nich wpadł mu w oko ponieważ wyglądał na niemal identyczny jak ten który dopiero co zniszczył. To nie mógł być ten sam model, ale chyba ta sama seria. Nawet to sprawdził sięgając do torby i wyjmując połamaną obudowę. Cały czas nosił te szczątki ze sobą, tak na wszelki wypadek. I okazało się, że słusznie, bo właśnie się przydały. Zdecydowany obejrzał się na Iana i zamigał;
"Co o tym sądzisz?"
Coraz naturalniej przychodziło mu używanie tego języka. Ale cóż się dziwić, skoro ćwiczył każdego wieczoru? I to wcale nie dla Nixona, a z własnej fascynacji. Był ambitnym perfekcjonistą i wszystko za co się brał chciał umieć robić jak najlepiej. Gdy chodziło o naukę, zwłaszcza nowych rzeczy, nieistotne było czy miał dobry humor i czy czuł się na siłach. Robił to co sobie postanowił bez żadnego wymigiwania. Stąd jego świetne wyniki.
Rudzielec od razu się rozpromienił. Kamień mu z serca spadł po przeczytaniu propozycji kolegi. Odpowiedział mu kciukiem skierowanym w górę i znów zapatrzył na telefony. Choć dalej bał się brać je do ręki, jeden z nich wpadł mu w oko ponieważ wyglądał na niemal identyczny jak ten który dopiero co zniszczył. To nie mógł być ten sam model, ale chyba ta sama seria. Nawet to sprawdził sięgając do torby i wyjmując połamaną obudowę. Cały czas nosił te szczątki ze sobą, tak na wszelki wypadek. I okazało się, że słusznie, bo właśnie się przydały. Zdecydowany obejrzał się na Iana i zamigał;
"Co o tym sądzisz?"
Coraz naturalniej przychodziło mu używanie tego języka. Ale cóż się dziwić, skoro ćwiczył każdego wieczoru? I to wcale nie dla Nixona, a z własnej fascynacji. Był ambitnym perfekcjonistą i wszystko za co się brał chciał umieć robić jak najlepiej. Gdy chodziło o naukę, zwłaszcza nowych rzeczy, nieistotne było czy miał dobry humor i czy czuł się na siłach. Robił to co sobie postanowił bez żadnego wymigiwania. Stąd jego świetne wyniki.
Wyglądało na to, że faktycznie jego rada się przydała. Widząc jak Rene momentalnie poprawia się humor, sam Ian uśmiechnął się wyraźnie szczęśliwy, że mógł jakkolwiek pomóc i odjąć nieco ciężaru z jego barków. Musiał go kiedyś wypytać nieco dokładniej o powody takich, a nie innych zmartwień. Ale nie teraz. Teraz zdecydowanie nie był na to odpowiedni moment, nawet jeśli temat ten wskoczył gdzieś cicho na listę skrytą w głowie Nixona.
Widząc, że rudowłosy pyta go o zdanie sam podszedł bliżej i wziął od niego telefon, obracając kilka razy w dłoniach. Odpalił aparat, obracając się z nim kilka razy, przybliżając i oddalając obraz, wyostrzając go, zmieniając światło. Zaraz potem wszedł w aplikacje i przewinął listę w dół, oddając mu go z wyraźnym zadowoleniem.
Podzielił się z nim swoim oburzeniem na temat manipulacji ludźmi przez sprzedających, zaraz wracając jednak do najważniejszego tematu.
W międzyczasie konsultant właśnie się zwolnił, gdy kobieta widocznie w końcu dokonała wyboru. I zerkał w ich stronę zastanawiając się czy powinien do nich podejść z legendarnym pytaniem na ustach. "Mogę jakoś pomóc?"
Widząc, że rudowłosy pyta go o zdanie sam podszedł bliżej i wziął od niego telefon, obracając kilka razy w dłoniach. Odpalił aparat, obracając się z nim kilka razy, przybliżając i oddalając obraz, wyostrzając go, zmieniając światło. Zaraz potem wszedł w aplikacje i przewinął listę w dół, oddając mu go z wyraźnym zadowoleniem.
Musimy ci jeszcze kupić do niego szkło hartowane i obudowę, by nie skończył jak jego nieszczęsny poprzednik. Ale to możemy zamówić z internetu. W sklepie zapłacimy dwadzieścia razy więcej. I naprawdę chciałbym żartować. Znalazłem stronę gdzie można dorwać szkło hartowane za dolara, a mojemu tacie w salonie wcisnęli takie za dwadzieścia. I wiesz co? Niczym się nie różnią.
Podzielił się z nim swoim oburzeniem na temat manipulacji ludźmi przez sprzedających, zaraz wracając jednak do najważniejszego tematu.
Zostajesz przy zamówieniu go przez internet czy jednak chcesz go wziąć już teraz? Przez internet pewnie będzie nieco taniej. Chociaż w sklepie zawsze możemy się targować. Chyba, że chcesz jeszcze poprzeglądać inne?
W międzyczasie konsultant właśnie się zwolnił, gdy kobieta widocznie w końcu dokonała wyboru. I zerkał w ich stronę zastanawiając się czy powinien do nich podejść z legendarnym pytaniem na ustach. "Mogę jakoś pomóc?"
Czyli postanowione. Czas na wielki krok. Poprzedni telefon Rene miał po ojcu, więc pierwszy raz kupował coś takiego sam. Do tego nówkę sztukę z jakimś super szkłem i obudową! Francuz aż miał ochotę się wycofać, lekko przytłoczony tym wszystkim. Ale trzymał się dzielnie, chyba tylko dzięki Ianowi. I kiedy ten pokazał mu tablet na którym najpierw wyświetlił wiadomość pełną oburzenia, a następnie nowe pytania, Dubois od razu odpisał;
"Możemy zamówić przez internet. I nie trzeba. Ten będzie dobry."
Czas jaki im pozostał do filmu szybko mijał, więc chłopcy dłużej nie zwlekali i skorzystali z braku innych klientów szybko podchodząc do sprzedawcy i nakreślając sytuację. Albo raczej to Ian wszystko wykładał na tablecie, podczas, gdy Rene stał z boku i zdawkowo odpowiadał na pytania doń skierowane. Musiał, bo choć to wszystko naprawdę go przerażało, zarazem nie był w stanie ignorować czy unikać odpowiadania osobie dorosłej. Był na to zbyt grzeczny i potulny.
Faktycznie na wzmiankę szkoły Riverdale sprzedawca od razu wyciągnął naprawdę solidną ofertę i nawet dorzucił obudowę gratis do zakupu szkła przez co rudzielec zdecydował się mimo wszystko kupić wszystko na miejscu. Do tego niskie raty 0% i to na niecały rok ze względu na to, że wybrał starszy model. Wszystko poszło jak z płatka i w samą porę, bo pozostało im tylko jakieś dwadzieścia minut do filmu, a musieli jeszcze odebrać bilety.
Czas razem mijał im niezwykle szybko. Rene wydawało się jakby dopiero co wyszedł ze szkoły i spotkał z Nixonem przy fontannie, a teraz już czekali w kolejce do kasy w kinie. Poza rodzinami z dziećmi były tu chyba tylko same pary. Dziewczyny trzymały chłopców za ręce i rudzielec przypomniał sobie wyznanie Iana, ale nie to z lodowiska, tylko te w jego pokoju. Te, które wszystko mu uświadomiło. Teraz wiedział, że i jemu zależy, nawet jeśli nie byłby gotów tego przyznać. Poza tym nie uważał tego jeszcze za miłość ani nic równie wyniosłego. Nawet nie nazwałby tego zadurzeniem. To było takie lubienie i chęć opieki i coś jeszcze, ale jakby też nic co stawiałoby go w złym świetle. Złym, czyli w tym wypadku homoseksualnym. Bo przecież nie był gejem! Był aseksualny, przynajmniej według internetu. A internet by nie kłamał, prawda?
Tak więc stał obok Iana i zastanawiał się nad tym wszystkim, a jego ręka sama z siebie powoli, stopniowo skracała odległość do tej należącej do kolegi. W tym tłumie i tak by nikt niczego nie zauważył, więc co mu szkodziło? No i zawsze mógł się cofnąć. No i kiedy tak bił się z myślami przyszła ich kolej. I tyle mu z tego wyszło. Aż westchnął, trochę z zawodu, a trochę z ulgi. Co w niego ostatnio wstępowało? Od tego nocowania poza domem sam siebie nie poznawał! Czy to dlatego, że "przespał się" z Ianem? Czy to możliwe, że coś takiego faktycznie aż tyle w nim zmieniło? A może to jego brała tu jakaś choroba? Rudzielec aż dotknął wierzchem dłoni własnego czoła, kiedy razem z Ianem szli pod odpowiednią salę. Nic. Chyba to jednak coś innego niż przeziębienie. Tylko co?
"Możemy zamówić przez internet. I nie trzeba. Ten będzie dobry."
Czas jaki im pozostał do filmu szybko mijał, więc chłopcy dłużej nie zwlekali i skorzystali z braku innych klientów szybko podchodząc do sprzedawcy i nakreślając sytuację. Albo raczej to Ian wszystko wykładał na tablecie, podczas, gdy Rene stał z boku i zdawkowo odpowiadał na pytania doń skierowane. Musiał, bo choć to wszystko naprawdę go przerażało, zarazem nie był w stanie ignorować czy unikać odpowiadania osobie dorosłej. Był na to zbyt grzeczny i potulny.
Faktycznie na wzmiankę szkoły Riverdale sprzedawca od razu wyciągnął naprawdę solidną ofertę i nawet dorzucił obudowę gratis do zakupu szkła przez co rudzielec zdecydował się mimo wszystko kupić wszystko na miejscu. Do tego niskie raty 0% i to na niecały rok ze względu na to, że wybrał starszy model. Wszystko poszło jak z płatka i w samą porę, bo pozostało im tylko jakieś dwadzieścia minut do filmu, a musieli jeszcze odebrać bilety.
Czas razem mijał im niezwykle szybko. Rene wydawało się jakby dopiero co wyszedł ze szkoły i spotkał z Nixonem przy fontannie, a teraz już czekali w kolejce do kasy w kinie. Poza rodzinami z dziećmi były tu chyba tylko same pary. Dziewczyny trzymały chłopców za ręce i rudzielec przypomniał sobie wyznanie Iana, ale nie to z lodowiska, tylko te w jego pokoju. Te, które wszystko mu uświadomiło. Teraz wiedział, że i jemu zależy, nawet jeśli nie byłby gotów tego przyznać. Poza tym nie uważał tego jeszcze za miłość ani nic równie wyniosłego. Nawet nie nazwałby tego zadurzeniem. To było takie lubienie i chęć opieki i coś jeszcze, ale jakby też nic co stawiałoby go w złym świetle. Złym, czyli w tym wypadku homoseksualnym. Bo przecież nie był gejem! Był aseksualny, przynajmniej według internetu. A internet by nie kłamał, prawda?
Tak więc stał obok Iana i zastanawiał się nad tym wszystkim, a jego ręka sama z siebie powoli, stopniowo skracała odległość do tej należącej do kolegi. W tym tłumie i tak by nikt niczego nie zauważył, więc co mu szkodziło? No i zawsze mógł się cofnąć. No i kiedy tak bił się z myślami przyszła ich kolej. I tyle mu z tego wyszło. Aż westchnął, trochę z zawodu, a trochę z ulgi. Co w niego ostatnio wstępowało? Od tego nocowania poza domem sam siebie nie poznawał! Czy to dlatego, że "przespał się" z Ianem? Czy to możliwe, że coś takiego faktycznie aż tyle w nim zmieniło? A może to jego brała tu jakaś choroba? Rudzielec aż dotknął wierzchem dłoni własnego czoła, kiedy razem z Ianem szli pod odpowiednią salę. Nic. Chyba to jednak coś innego niż przeziębienie. Tylko co?
Ian był na swój sposób zafascynowany sposobem w jaki Rene odnosił się do dorosłych. Nawet jeśli chłopak ogólnie nie zachowywał się jak ktoś z najbardziej stanowczym charakterem na świecie, już przy spotkaniu z jego matką dostrzegł wyraźną różnicę. Z każdą kolejną godziną spędzoną w jego towarzystwie uświadamiał sobie, że miał dużo więcej pytań niż odpowiedzi.
Stojąc w kolejce, Nixon bujał się nieustannie na boki, nieco znudzony całym tym oczekiwaniem. Jednocześnie nie chciał zbytnio wyciągać tabletu, dopóki nie znajdą się przy kasach. Nie lubił aż tak zwracać na siebie uwagi, a w kolejkach ludzie wręcz uwielbiali zaglądać ci przez ramię i czytać wiadomości na ekranie. Przez to wszystko nawet nie zdawał sobie sprawy z rozterek targającym Rene. Zwłaszcza, że w przeciwieństwie do niego skupiał się na zupełnie innych rzeczach niż on. Na przykład na dwóch chłopakach siedzących przy stoliku kilka metrów dalej, całkowicie swobodnie trzymających się za ręce, gdy jeden akurat podkradał drugiemu bitą śmietanę z kawy. Sam mimowolnie się uśmiechnął, po raz kolejny rzucając w myślach coś głupiego typu "Praise Canada for equality", jednocześnie przypominając sobie jak bardzo jego własny ojciec tej równości nie popierał. Na pewno nie miałby nic przeciwko, że Ian poszedł z kimś tej samej płci do kina, ale gdyby się dowiedział, że coś do niego czuje? Wywołałby wojnę na całą okolicę.
Z obserwacji wyrwało go nagłe ruszenie się kolejki. Podszedł do kasy otwierając błyskawicznie kod z rezerwacji i zapłacił za bilety, odwracając się w stronę Rene.
Upewnił się jeszcze, sprawdzając zaraz na biletach zarówno salę, jak i miejsca.
Jeśli dobrze pamiętał, film był włoski? Nie żeby robiło mu to jakąkolwiek różnicę, skoro i tak nie będzie czytał z ruchu warg. Przy angielskich filmach nie mógł sobie na to pozwolić, gdy wszystkich tych kadrach gdzie główny bohater stał tyłem do widowni. Z pośladków czytać nie umiał.
Stojąc w kolejce, Nixon bujał się nieustannie na boki, nieco znudzony całym tym oczekiwaniem. Jednocześnie nie chciał zbytnio wyciągać tabletu, dopóki nie znajdą się przy kasach. Nie lubił aż tak zwracać na siebie uwagi, a w kolejkach ludzie wręcz uwielbiali zaglądać ci przez ramię i czytać wiadomości na ekranie. Przez to wszystko nawet nie zdawał sobie sprawy z rozterek targającym Rene. Zwłaszcza, że w przeciwieństwie do niego skupiał się na zupełnie innych rzeczach niż on. Na przykład na dwóch chłopakach siedzących przy stoliku kilka metrów dalej, całkowicie swobodnie trzymających się za ręce, gdy jeden akurat podkradał drugiemu bitą śmietanę z kawy. Sam mimowolnie się uśmiechnął, po raz kolejny rzucając w myślach coś głupiego typu "Praise Canada for equality", jednocześnie przypominając sobie jak bardzo jego własny ojciec tej równości nie popierał. Na pewno nie miałby nic przeciwko, że Ian poszedł z kimś tej samej płci do kina, ale gdyby się dowiedział, że coś do niego czuje? Wywołałby wojnę na całą okolicę.
Z obserwacji wyrwało go nagłe ruszenie się kolejki. Podszedł do kasy otwierając błyskawicznie kod z rezerwacji i zapłacił za bilety, odwracając się w stronę Rene.
Nie chcesz nic do picia?
Upewnił się jeszcze, sprawdzając zaraz na biletach zarówno salę, jak i miejsca.
Mam nadzieję, że nie przeszkadza ci zbyt mocno, że to zagraniczny film? Nie do końca jestem w stanie oglądać amerykańskie przez brak napisów. Powinienem cię uprzedzić wcześniej, przepraszam, wypadło mi to z głowy.
Jeśli dobrze pamiętał, film był włoski? Nie żeby robiło mu to jakąkolwiek różnicę, skoro i tak nie będzie czytał z ruchu warg. Przy angielskich filmach nie mógł sobie na to pozwolić, gdy wszystkich tych kadrach gdzie główny bohater stał tyłem do widowni. Z pośladków czytać nie umiał.
To zabawne, ale przez te wszystkie rozterki Rene zupełnie nie zauważał, że nie mieszkał już we Francji z ojcem, który zatłukłby go, gdyby zobaczył go trzymającego innego chłopaka za rękę. Dwójka nastolatków z kawiarni obok umknęła spojrzeniu rudzielca, które skupione było na kilku parach heteroseksualnych tuż obok. Jakim cudem ten dzieciak dotąd nie przekonał się, że mieszka teraz w kraju równouprawnienia? Ach, no tak, nigdzie nie wychodził, nie socjalizował się, a internet wmówił mu, że nie stanie mu na niczyi widok. To wiele tłumaczy.
Pokręcił przecząco głową na pytanie o napój. Może później tego pożałuje, ale w tej chwili jakoś nie miał głowy do kolejnych zakupów, nawet przekąsek. Następnie machnął ręką na przeprosiny Iana związane z wyborem przez niego filmu. Jako, że Rene nigdy ani nie oglądał telewizji ani nie chodził do kina, nie był na bieżąco z repertuarem, więc cokolwiek Nixon nie wybrał, z pewnością będzie dla rudzielca nowe. A skoro tak to czy miało znaczenie w jakim to będzie języku?
Byle nie po francusku.
No tak, tego mógłby faktycznie nie zdzierżyć. Nienawidził tak francuskiego kina, jak francuskiego jedzenia i w sumie całego tego zapchlonego kraju bagietek. Kojarzył mu się wyłącznie negatywnie i jeśli nie będzie musiał, nie zamierzał do niego wracać. Po części też dlatego oszczędzał pieniądze ze stypendium - dużą część wysyłał ojcu, resztę wydawał na bieżące sprawy, ale jak coś mu zostawało, a starał się by tak zawsze było, to odkładał to by mieć na wakacje i nie musieć opuszczać kraju. Poza tym zamierzał od razu po szkole średniej pójść na studia i dorabiać w weekendy, nawet jeśli dostanie kolejne stypendium. Potrzebował pieniędzy i dlatego nimi nie szastał.
Pokręcił przecząco głową na pytanie o napój. Może później tego pożałuje, ale w tej chwili jakoś nie miał głowy do kolejnych zakupów, nawet przekąsek. Następnie machnął ręką na przeprosiny Iana związane z wyborem przez niego filmu. Jako, że Rene nigdy ani nie oglądał telewizji ani nie chodził do kina, nie był na bieżąco z repertuarem, więc cokolwiek Nixon nie wybrał, z pewnością będzie dla rudzielca nowe. A skoro tak to czy miało znaczenie w jakim to będzie języku?
Byle nie po francusku.
No tak, tego mógłby faktycznie nie zdzierżyć. Nienawidził tak francuskiego kina, jak francuskiego jedzenia i w sumie całego tego zapchlonego kraju bagietek. Kojarzył mu się wyłącznie negatywnie i jeśli nie będzie musiał, nie zamierzał do niego wracać. Po części też dlatego oszczędzał pieniądze ze stypendium - dużą część wysyłał ojcu, resztę wydawał na bieżące sprawy, ale jak coś mu zostawało, a starał się by tak zawsze było, to odkładał to by mieć na wakacje i nie musieć opuszczać kraju. Poza tym zamierzał od razu po szkole średniej pójść na studia i dorabiać w weekendy, nawet jeśli dostanie kolejne stypendium. Potrzebował pieniędzy i dlatego nimi nie szastał.
Nie wyglądał na złego. To dobrze. W końcu to Rene będzie musiał słuchać obcego języka przez najbliższe dwie godziny. I nawet nie będzie mógł zapytać o cokolwiek Iana. Nie będzie przecież świecił tabletem podczas seansu, a szeptanie do niego czegokolwiek nie miało znaczenia.
Nie było szans, by odczytał cokolwiek w egipskich ciemnościach, które zawsze gwarantowało kino. Gdy tylko znaleźli swoje miejsca Ian w końcu postanowił zdjąć kurtkę - chociaż i tak podejrzewał, że przykryje się nią w trakcie filmu, biorąc pod uwagę fakt, że zawsze było mu cholernie zimno na tych salach. Nie wiedział czy obsługa robi sobie konkurs w obniżaniu temperatury klimatyzacji czy co, ale nauczył się by nawet latem chować do torby cieplejszą bluzę.
Rozłożył się wygodnie, upychając kurkę pomiędzy sobą, a oparciem, wyciągając zaraz ręce do góry, by się przeciągnąć. Tak, teraz mu było wygodnie. Przechylił głowę w bok, natrafiając na ramię Rene. Zamiast się jednak cofnąć, odchylił się jedynie mocniej, by móc na niego spojrzeć.
Dopiero po napisaniu ostatniej wiadomości wrzucił tablet do plecaka i odłożył go pod fotel. Usiadł normalniej niż wcześniej i podparł twarz dłonią.
Mimo że miał ochotę szczerzyć się do siebie jak mały syn Lucyfera, który właśnie realizował swój złowieszczy plan. Ciekawe jak bardzo Rene będzie miał ochotę go udusić, gdy już zorientuje się że Ian zabrał go na jakąś gejowską komedię romantyczną? Oho, prawie zaczął się śmiać. Trzymaj fason, Nixon. Nie możesz się zdradzić przed pierwszą sceną, na której Dubois z pewnością umrze wewnętrznie.
Skąd to wiedział?
Bo widział ten film już dwa razy. I zdecydowanie nie obejrzałby go z mamą.
W razie gdybyś coś chciał to musisz pokazywać gestami, okej?
Nie było szans, by odczytał cokolwiek w egipskich ciemnościach, które zawsze gwarantowało kino. Gdy tylko znaleźli swoje miejsca Ian w końcu postanowił zdjąć kurtkę - chociaż i tak podejrzewał, że przykryje się nią w trakcie filmu, biorąc pod uwagę fakt, że zawsze było mu cholernie zimno na tych salach. Nie wiedział czy obsługa robi sobie konkurs w obniżaniu temperatury klimatyzacji czy co, ale nauczył się by nawet latem chować do torby cieplejszą bluzę.
Rozłożył się wygodnie, upychając kurkę pomiędzy sobą, a oparciem, wyciągając zaraz ręce do góry, by się przeciągnąć. Tak, teraz mu było wygodnie. Przechylił głowę w bok, natrafiając na ramię Rene. Zamiast się jednak cofnąć, odchylił się jedynie mocniej, by móc na niego spojrzeć.
Jakbym zasnął to mnie obudź. Nie wiem czemu te sale zawsze działają na mnie usypiająco. Gdybym mógł, kupiłbym te fotele do domu.
Dopiero po napisaniu ostatniej wiadomości wrzucił tablet do plecaka i odłożył go pod fotel. Usiadł normalniej niż wcześniej i podparł twarz dłonią.
Mimo że miał ochotę szczerzyć się do siebie jak mały syn Lucyfera, który właśnie realizował swój złowieszczy plan. Ciekawe jak bardzo Rene będzie miał ochotę go udusić, gdy już zorientuje się że Ian zabrał go na jakąś gejowską komedię romantyczną? Oho, prawie zaczął się śmiać. Trzymaj fason, Nixon. Nie możesz się zdradzić przed pierwszą sceną, na której Dubois z pewnością umrze wewnętrznie.
Skąd to wiedział?
Bo widział ten film już dwa razy. I zdecydowanie nie obejrzałby go z mamą.
Światła zgasły, wszyscy trafili już na miejsca, a standardowe dwadzieścia minut reklam minęło. Rene od razu poczuł się pewniej, gdy na moment nastała cisza i zrozumiał, że w tych ciemnościach nikt nie będzie go widział, ani oceniał. Mógł się nie przejmować i cieszyć towarzystwem kolegi, który już i tak zdążył przyprawić go o mikro zawał opierając się nagle o jego ramię. Ale było to całkiem miłe zaskoczenie. I kiedy już film się zaczął, rudzielec zauważył, że zamiast patrzeć na ekran, spogląda na Iana. Czy serio zaśnie? Czy wtedy znowu się o niego oprze? Tym razem był na to przygotowany i nawet nie miałby nic przeciwko. I kiedy tak spokojnie rozważał sobie ewentualności z tym związane, wtem jego uszu doszedł jakiś krzyk i chłopak momentalnie się obejrzał. Akurat w filmie jakaś kobieta nakryła swego chyba już ex męża w łóżku z innym... Tak, nie innĄ tylko innYM, bo był to drugi facet! I wtedy też rozbrzmiała narracja jednego z owych panów, który oznajmił światu, że ma trzydzieści lat, ma na imię Robert i właśnie stracił żonę. Albo raczej to ona straciła jego już w chwili, gdy pierwszy raz spojrzał na tyłek swojego kochanka. To, że Rene był w szoku to mało powiedziane. Wyglądał jakby oberwał w twarz, czego na szczęście dla niego nie było tak dobrze widać w ciemnej sali. A kiedy Robert wstał z łóżka by podejść do drącej się żonki i okazał nagi (kamera pokazała to oczywiście z tyłu, ale nie ocenzurowała jego jędrnej, męskiej dupy), Francuz błyskawicznie zamknął oczy i odwrócił się. Otworzył je słysząc jakieś dziwne mlaskanie i pomimo ciemności dostrzegł, że przysunął się do faceta siedzącego obok niego, który akurat obściskiwał się z... innym mężczyzną. Rene aż odskoczył, tym razem przechylając się w stronę Iana i zauważył, że za brunetem również siedzą sami faceci. Albo tak mu się wydawało, bo ciężko było mieć pewność bez światła. Ale to chyba byli sami panowie. I przed nimi też... Jakim cudem tego wcześniej nie zauważył? Czy oni byli na jakimś chorym zlocie?! I dlaczego już w pierwszych pięciu minutach co najmniej paru z nich się... O Boże. Na jaki oni film się wybrali?!
Spojrzał na Iana. Dopiero wtedy, kiedy ich oczy się spotkały, zrozumiał, że nachylił się do niego tak bardzo, że ich twarze dzieliło może parę centymetrów. W tle Robert zapowiadał, że widownia dowie się z filmu jak poznał swojego partnera i dlaczego doszło do sceny rozpoczynającej, ale dla Rene to się teraz nie liczyło. Może to adrenalina, ale serce waliło mu jak oszalałe, w głowie miał pustkę i serio żałował, że nie kupił żadnego napoju, bo zaschło mu w gardle. A do tego, co chyba najgorsze, nie mógł się ruszyć. Jak zahipnotyzowany wpatrywał się prosto w oczy Iana.
Spojrzał na Iana. Dopiero wtedy, kiedy ich oczy się spotkały, zrozumiał, że nachylił się do niego tak bardzo, że ich twarze dzieliło może parę centymetrów. W tle Robert zapowiadał, że widownia dowie się z filmu jak poznał swojego partnera i dlaczego doszło do sceny rozpoczynającej, ale dla Rene to się teraz nie liczyło. Może to adrenalina, ale serce waliło mu jak oszalałe, w głowie miał pustkę i serio żałował, że nie kupił żadnego napoju, bo zaschło mu w gardle. A do tego, co chyba najgorsze, nie mógł się ruszyć. Jak zahipnotyzowany wpatrywał się prosto w oczy Iana.
Okej, uwielbiał tę scenę. Mimo że widział ją już dwukrotnie, za trzecim razem nadal bawiła go tak samo, sprawiając że siedział w fotelu śmiejąc się cicho do samego siebie. Pewnie dlatego, że traktował to wszystko jak absolutną fikcję. W końcu nie byłoby niczego śmiesznego w zdradzie, ani tym bardziej wieloletnim udawaniu, że było się innej orientacji niż w rzeczywistości. Niemniej przerysowana reakcja i goły tyłek Roberta (na który patrzył ze szczególnym zainteresowaniem, mimo że aktor był mocno powyżej jego preferowanego wieku) zdecydowanie sprawiały, że bawił się świetnie. Póki co nawet nie chciało mu się spać, chociaż wiedział że kryzys nastąpi plus minut za piętnaście minut, gdy reżyser faktycznie postanowi się najpierw skupić na tle historii głównego bohatera. Gdy oglądał ją pierwszy raz była interesująca, ale za trzecim razem doskonale wiedział o wszystkich tych paskudnych upadkach, które musiał zaliczyć nim ponownie wzleciał ku górze odzyskując równowagę w swoim małym, ograniczonym świecie stopniowo poszerzającego granice.
Ian nie mógł słyszeć głośnego wybuchu piskliwego śmiechu gdzieś za jego plecami. Uff, wyglądało na to, że jednak na sali były jakieś dziewczyny. Jeśli mogło to być jakkolwiek pocieszające. Zamiast tego dostrzegł nagły ruch ze strony Rene, który sprawił że mimowolnie obrócił się w jego kierunku. Choć nie spodziewał się, że będzie tak blisko. Szaroniebieskie oczy przesunęły się po jego twarzy. Uniósł kącik ust w uśmiechu. Brawo Ian, terapia szokowa dziesięć na dziesięć. Ale naprawdę zależało mu by obejrzał ten film od początku do końca. Nie zabrał go na niego tylko dla gołego tyłka Roberta. Akurat ten fragment zachował bardziej dla własnej przyjemności, nawet jeśli w życiu by się do tego nie przyznał. To jak bardzo Dubois się czasem wystawiał było przerażające. Zwłaszcza, że chyba naprawdę nie zdawał sobie z tego sprawy.
I gdyby nie słowa Ivo, Ian jak nic z całą wcześniejszą determinacją by to wykorzystał. Teraz jednak rozsądek wkradł się już na stałe do jego łba, układając dużo sensowniejsze puzzle, jedynie od czasu do czasu przerywane samolubnymi zachciankami jak choćby uwalenie się wcześniej na jego kolanach. Podniósł rękę i postukał go palcem w policzek, zaraz wskazując ekran.
Dopiero wtedy nie przejmując się już niczym oparł się głową o jego ramię, patrząc na Roberta wpadającego do kawiarni i wylewającego kawę na mężczyznę o ślicznych, zielonych oczach, który miał się okazać zgubą jego małżeństwa.
Przez głowę przemknęło mu, że powinien się cieszyć, że Rene nie miał żony (i że nie musiał wylewać na niego kawy). W czasach szkolnych dużo łatwiej było sobie to wszystko wyklarować, niż gdy miało się zobowiązania i rodzinę. Cud, że wepchnęli do tego filmu szczęśliwe zakończenie.
Ian nie mógł słyszeć głośnego wybuchu piskliwego śmiechu gdzieś za jego plecami. Uff, wyglądało na to, że jednak na sali były jakieś dziewczyny. Jeśli mogło to być jakkolwiek pocieszające. Zamiast tego dostrzegł nagły ruch ze strony Rene, który sprawił że mimowolnie obrócił się w jego kierunku. Choć nie spodziewał się, że będzie tak blisko. Szaroniebieskie oczy przesunęły się po jego twarzy. Uniósł kącik ust w uśmiechu. Brawo Ian, terapia szokowa dziesięć na dziesięć. Ale naprawdę zależało mu by obejrzał ten film od początku do końca. Nie zabrał go na niego tylko dla gołego tyłka Roberta. Akurat ten fragment zachował bardziej dla własnej przyjemności, nawet jeśli w życiu by się do tego nie przyznał. To jak bardzo Dubois się czasem wystawiał było przerażające. Zwłaszcza, że chyba naprawdę nie zdawał sobie z tego sprawy.
I gdyby nie słowa Ivo, Ian jak nic z całą wcześniejszą determinacją by to wykorzystał. Teraz jednak rozsądek wkradł się już na stałe do jego łba, układając dużo sensowniejsze puzzle, jedynie od czasu do czasu przerywane samolubnymi zachciankami jak choćby uwalenie się wcześniej na jego kolanach. Podniósł rękę i postukał go palcem w policzek, zaraz wskazując ekran.
Dopiero wtedy nie przejmując się już niczym oparł się głową o jego ramię, patrząc na Roberta wpadającego do kawiarni i wylewającego kawę na mężczyznę o ślicznych, zielonych oczach, który miał się okazać zgubą jego małżeństwa.
Przez głowę przemknęło mu, że powinien się cieszyć, że Rene nie miał żony (i że nie musiał wylewać na niego kawy). W czasach szkolnych dużo łatwiej było sobie to wszystko wyklarować, niż gdy miało się zobowiązania i rodzinę. Cud, że wepchnęli do tego filmu szczęśliwe zakończenie.
Rene już nie chciał oglądać tego filmu. Nie po tym co zdążył zobaczyć. Nie po tym gołym męskim zadzie, który wbił się w jego mózg o wiele gorzej niż "przypadkowe" zdjęcie, które wysłała mu Leilani. Ale mimo to, jak zawsze, dał sobą pokierować i kiedy Ian wskazał na ekran, rudzielec z obawą odwrócił twarz. Na szczęście tym razem nie było tam już gołych ludzi, a zwykła scena w kawiarni. Chłopak rozluźnił się, ale tylko odrobinę. Wciąż był w szoku i dalej wolał trzymać się strony kolegi. A kiedy ten się o niego oparł, rudzielec zagryzł wargę i postanowił dzielnie przetrzymać do końca. A było co...
Historia, choć początek miała straszny, okazała się całkiem wciągająca. I, co chyba najbardziej szokujące, zielonooki kochanek głównego bohatera wydał się Rene całkiem przystojny. Oczywiście "no homo", po prostu aktor się ładnie uśmiechał i tyle! A Sam Robert? Kogoś Dubois przypominał, choć Francuz za cholerę nie mógł dociec kogo. Te jego manieryzmy i sposób w jaki dawał swej żonie wejść sobie na głowę był w jakiś sposób mu znany. Czy to możliwe, że już kiedyś widział podobny film? Może tego samego reżysera? Albo to znów kwestia aktora i jego specyficznej gry? Och, on tak bardzo nie ogarniał, że to wszystko układało się w idealne odwzorowanie jego własnych doświadczeń. Dopiero scena kiedy mężczyźni pierwszy raz przez przypadek się całują momentalnie trafiła w czuły punkt i w głowie rudzielca na nowo rozbrzmiało zakopane już pytanie Ivo. To kogo on w końcu wolał?
Chłopak przełknął ślinę i zerknął na Iana. Wciąż się o niego opierał, więc widział tylko czubek jego głowy. Rene wątpił by kolega wiedział na jaki film idą. Był w jego oczach zbyt niewinny by wybierać takie rzeczy specjalnie. Ale mimo to wydawał się dobrze bawić. Francuz od razu pomyślał, że jeśli Nixon miał ubaw to było warto się tu wybierać. I wtedy zadał sobie zupełnie niespodziewane pytanie; czy gdyby zabrała go tu Lei, również nie żałowałby przyjścia? To, że zostałby do końca było oczywiste, bo nie chciałby robić zamieszania wychodząc po ciemku. Ale czy nie miałby do niej pretensji? Od razu uznałby, że wybrała taki film specjalnie by się z niego ponabijać. A nawet jeśli nie to i tak szkoda byłoby mu było zmarnowanego tu czasu. Podczas, gdy będąc z Ianem cały czas pomimo stresu czuł, że chce być obok. I stuprocentowo zgadzał się z tym jak Robert opisywał to właśnie w pamiętniku, który chował w sejfie; "Z Nim wszystko wydaje się lepsze - to czego nie lubię nagle przestaje być takie uciążliwe, a to za czym przepadam nabiera zupełnie nowego wymiaru."
Niewiarygodne, ale chyba wreszcie coś mu się rozjaśniało w tym rudym łbie.
Historia, choć początek miała straszny, okazała się całkiem wciągająca. I, co chyba najbardziej szokujące, zielonooki kochanek głównego bohatera wydał się Rene całkiem przystojny. Oczywiście "no homo", po prostu aktor się ładnie uśmiechał i tyle! A Sam Robert? Kogoś Dubois przypominał, choć Francuz za cholerę nie mógł dociec kogo. Te jego manieryzmy i sposób w jaki dawał swej żonie wejść sobie na głowę był w jakiś sposób mu znany. Czy to możliwe, że już kiedyś widział podobny film? Może tego samego reżysera? Albo to znów kwestia aktora i jego specyficznej gry? Och, on tak bardzo nie ogarniał, że to wszystko układało się w idealne odwzorowanie jego własnych doświadczeń. Dopiero scena kiedy mężczyźni pierwszy raz przez przypadek się całują momentalnie trafiła w czuły punkt i w głowie rudzielca na nowo rozbrzmiało zakopane już pytanie Ivo. To kogo on w końcu wolał?
Chłopak przełknął ślinę i zerknął na Iana. Wciąż się o niego opierał, więc widział tylko czubek jego głowy. Rene wątpił by kolega wiedział na jaki film idą. Był w jego oczach zbyt niewinny by wybierać takie rzeczy specjalnie. Ale mimo to wydawał się dobrze bawić. Francuz od razu pomyślał, że jeśli Nixon miał ubaw to było warto się tu wybierać. I wtedy zadał sobie zupełnie niespodziewane pytanie; czy gdyby zabrała go tu Lei, również nie żałowałby przyjścia? To, że zostałby do końca było oczywiste, bo nie chciałby robić zamieszania wychodząc po ciemku. Ale czy nie miałby do niej pretensji? Od razu uznałby, że wybrała taki film specjalnie by się z niego ponabijać. A nawet jeśli nie to i tak szkoda byłoby mu było zmarnowanego tu czasu. Podczas, gdy będąc z Ianem cały czas pomimo stresu czuł, że chce być obok. I stuprocentowo zgadzał się z tym jak Robert opisywał to właśnie w pamiętniku, który chował w sejfie; "Z Nim wszystko wydaje się lepsze - to czego nie lubię nagle przestaje być takie uciążliwe, a to za czym przepadam nabiera zupełnie nowego wymiaru."
Niewiarygodne, ale chyba wreszcie coś mu się rozjaśniało w tym rudym łbie.
Strona 3 z 4 • 1, 2, 3, 4
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach