Anonymous
Ulica Hamiltona
Gość
First topic message reminder :

Jedna z wielu ulic we wschodniej części miasta. Po obu stronach znajdują się mniejsze lub większe lokale. Tu kawiarnia, tam jakiś pub, a za rogiem głośna dyskoteka. W niektórych budynkach, na piętrze znajdują się mieszkania, których właściciele praktycznie co noc muszą znosić hałasy wywoływane przez włóczących się bez celu nastolatków.
Droga i chodnik wydają się całkiem zadbane, ale niekiedy można natknąć się tutaj na graffiti, którego nie udało się jeszcze usunąć.

Riley Wolfhound Grimshaw
Riley Wolfhound Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
Całe szczęście, że Riley już wcześniej słyszał o nadchodzącym w mieście wydarzeniu. W innym wypadku właśnie dość ostro wyklinałby na cały świat. Jego czarne rurki i szara bluza właśnie zostały przyozdobione żółcią i błękitem, po raz pierwszy od dawna dodając nieco kolorów do Winchesterowej garderoby. Po jego niewzruszonej twarzy, ciężko byłoby stwierdzić że Woolfe jest zachwycony takim, a nie innym rozwiązaniem sprawy. Nie wyglądał też jednak na naburmuszonego. W końcu po co miałby tu przychodzić doskonale zdając sobie sprawę z tego co go czeka, jeśli od początku miałby tylko się wkurzać i narzekać na to, że ludzie śmieli obrzucić go kolorowym proszkiem. Zresztą nawet gdyby chciał złapać winowajcę całego zajścia - była dla niego zwyczajnie zbyt szybka. Potarł kark dłonią i rozejrzał się dookoła lokalizując odpowiednie stoisko. Skoro już tu przyszedł to szkoda by było nie uzbroić się w to samo co inni. Dwa dolary błyskawicznie zniknęły w dłoni jakiegoś małego chłopca, który uśmiechnął się do niego szeroko.
Dziękujemy! Może Pan sobie wybrać sześć woreczków. Po lewej są te z podpisanymi kolorami, a po prawej woreczki zagadki. Nie wie Pan co wybiera! — chłopiec prawie podskakiwał w miejscu, wyraźnie podekscytowany całym wydarzeniem. Nic dziwnego, że Woolfe mający słabość do dzieciaków, wybrał trzy 'zagadkowe' woreczki tylko po to, by zobaczyć malujący się na jego pucułowatej buzi jeszcze szerszy uśmiech. Zaraz po tym sięgnął po trzy podpisane - niebieski, żółty, pomarańczowy i odpowiednio uzbrojony udał się bardziej na bok, by spróbować wypatrzeć w tłumie jakichkolwiek znajomych. W końcu z nikim konkretnym się nie umawiał, ale biorąc pod uwagę fakt, że zjawiło się tu praktycznie całe miasto...
Sunzhong Huang
Sunzhong Huang
Fresh Blood Lost in the City


Ostatnio zmieniony przez Sunzhong Huang dnia Sob Lip 06, 2019 5:19 pm, w całości zmieniany 1 raz
Festiwal kolorów. To idealne miejsce dla młodego, pełnego energii chłopaka. Przyszedł tutaj z ciekawości i chęcią znalezienia dla siebie jakiegoś zajęcia. Miał dosyć cichego mieszkania, dziwnej i niezręcznej atmosfery. Pomijając, że jego właściciel od pory obiadowej leżał przez dłuższy czas w sypialni. Było to nie do zniesienia, więc zabrał swoje manatki i przyszedł tutaj.
Gdy wszedł na ulicę Hamiltona , od razu na dzień dobry został obrzucony kolorowym proszkiem - żółtym i zielonym. Proszek pokrył całe  lewe przedramię dżinsowej  kurtki, trochę włosów i gdzieniegdzie na dżinsowych spodniach się pojawił. Dlaczego tak został udekorowany przez drobną dziewczynę, która biegała po całej ulicy i atakowała przypadkowych ludzi? Bo to był niespodziewany atak, a to była jego odpowiedź. Blok lewą częścią ciała. Ale po chwili uśmiechnął się sam do siebie i zaczął szukać jakiegoś stoiska z proszkami. Dość szybko znalazł miejsce oferujące kolorowy pyłek, więc bez oporów podszedł i zagadał do chłopca, który handlował kolorową amunicją.
Po zapłaceniu dolara, który wyglądał jak  po wyciągnięty psu w gardła, wybrał jeden woreczek z niebieskim proszkiem - jego ulubiony kolor - oraz dwa z tajemniczą zawartością.
Chester Ó Heachthinghearn
Chester Ó Heachthinghearn
Fresh Blood Lost in the City
Pride month Chestera trwał nieprzerwanie od 2 stycznia 2002, więc nic dziwnego, że po zaliczeniu wszystkich czerwcowych parad równości, w lipcu, na festiwalu kolorów, postanowił zmienić się w tęczę. I to nie byle jaką. Nie chciał być jak wszyscy, którzy na ramieniu mieli żółty, a na czole niebieski, nie. Postawił sobie ścisły plan, który prawdopodobnie po pół godzinie obracania się w wielokolorowym dymie runie jak domek z kart. Włożył białą czapkę z daszkiem, na której miał znaleźć się czerwony, niżej, na za dużej o kilka rozmiarów, równie śnieżnobiałej koszulce miał być pomarańczowy, żółty, zielony, turkusowy (o ile taki znajdzie i jeszcze się zmieści), a na przyległych, jasnoniebieskich jeansach miał się znaleźć niebieski i fioletowy. Wszystko wykalkulowane na ostatnim wykładzie z fizyki jądrowej, gdy o jego zakolczykowane uszy obiła się informacja o letnim festiwalu dla pedałów takich jak on!
Sam wydał dolara na woreczki z różowym, niebieskim i fioletowym proszkiem, z czego tego pierwszego nie użył na sobie, tylko cisnął jego szczyptą w dziewczynę, która była piekielnie bliska, żeby zniweczyć jego plan na koszulkę Haydena. Miała szczęście, że oberwał pomarańczowym i zielonym, bo włączyłby napęd gwiezdny w wózku i tyle byłoby z psotnicy. I dobrze, że Ches nie widział tej szczypty pomarańczowego na daszku. Żółty się nadbuduje później, tylko trzeba znaleźć kogoś, kto miał go w swoim arsenale. Nie dając się zabrudzić plebejskim różem, którego jego notatki nie przewidywały, usunął się nieco na bok, żeby znowu jakaś siksa nie chciała zepsuć mu jego wizji artystycznej.
To jego szósty i siódmy zmysł go nie zawiodły. Gdy bro i gej radary wariują, zawsze wiadomo, kto zaraz objawi się za kłębami śmiechu i krzyków.
O JA, WIN-FUCKIN'-CHESTER! ─ zawył, próbując się nie udusić od talku w nosie (potem będzie miał kolorowe gluty, czyli jeszcze więcej przewidzianych atrakcji) i podał mu łapę z rozmachem, ale zatrzymał ją w powietrzu, gdy jego wzrok spoczął na tym, co jego kumpel dzierżył. ─ Masz żółty! Dawaj, tutaj! ─ i wskazał na środek swojej klatki piersiowej, wypinając ją do przodu dla ułatwienia celowania.
Riley Wolfhound Grimshaw
Riley Wolfhound Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
Kogo Winchester mógłby się spodziewać na podobnym festiwalu? Cóż, na pewno nie Ryana. Był niemalże pewien, że chłopak postanowił zostać w domu i trzymać się z dala od roześmianych, tęczowych ludzi, którzy zaraz ubabraliby jego czarne ubrania grubą warstwą kolorów. Mimowolnie szukał wzrokiem Sheridan, zupełnie jakby pojawienie się gwiazdy podobnego kalibru na festiwalu było czymś oczywistym. W końcu Paige'ówna świetnie sobie radziła w zdobywaniu popularności, więc pewnie zaraz wyjedzie na jakimś gigantycznym aucie i odśpiewa "Happy" Pharrela Williamsa czy coś w tym stylu. I tak jak normalnie nienawidził tej piosenki, w wykonaniu blondynki pewnie nawet poklaskałby do rytmu. Zamiast tego jego rozważania zostały skutecznie przerwane przez inną osobę, za której obecność na Festiwalu Kolorów dałby się wręcz pokroić.
O cholera, to xchessy69x! — choć okrzykowi Woolfe'a daleko było do wycia Heachthinghearna, nadal był to dźwięk którego nie wydawał z siebie zbyt często. Momentalnie znalazł się obok niego, zapominając jednak o zbiciu piony, gdy od razu na start dostał jakieś ważne zadanie.
Wiesz, że chujowo u mnie ze zdolnościami artystycznymi nie? — uprzedził go tuż przed tym, gdy nabrał nieco więcej proszku i wklepał go w koszulkę Chestera, nieszczególnie siląc się na delikatność. Przyjeb kumplowi na dzień dobry, idealny przepis na sukces. Pamiętaj, by się przy tym odpowiednio wyszczerzyć, by rozwiać wszelkie wątpliwości jakoby miała być to czynność przypadkowa.
To chwilowa zachcianka czy faktycznie coś tworzysz? Widziałeś jakiś inny znajomy pysk w pobliżu? — zapytał wycierając rekę we własną koszulkę. W końcu i tak był już mocno podkolorowany, więc co za różnica. Nie darował sobie rozejrzenia dookoła, by ocenić co właściwie rozgrywa się w pobliżu.
Plague Doctor
Plague Doctor
Fresh Blood Lost in the City
______Nie miała zielonego pojęcia, po co tu przyszła. Miała wolny dzień, który równie dobrze mogła wykorzystać na leniwym byczeniu się na kanapie w apartamencie lub mogła najzwyczajniej w świecie wyjechać z miasta. Coś jednak podkusiło ją, by postawiła stopę na festiwalu kolorów, a to... nie mogło się dobrze skończyć. Gwar można było słyszeć już kilka przecznic wcześniej, a ogrom wydarzenia wylewał się na inne ulice. Upaprani w fanaberię kolorów ludzie śmiali się, dokazywali, tańczyli, pili piwo w podcieniach. Srebrnowłosa objęła to swoim spojrzeniem, nieco zrezygnowana. Naprawdę nie miała pojęcia, po co tu przyszła.
______PUF!
______Zamigotał świat tysiącem barw. No dobra, dwoma – fiolet i niebieski zamajaczyły przed błękitnymi oczami Ardy, a ta zmrużyła oczy, chcąc je uchronić przez pyłem, który osiadł głównie na jej włosach i prawym ramieniu oraz częściowo na biodrze. Zawarczała, szukając sprawy tej zabawy, aczkolwiek ofiara umknęła, jak gdyby świadoma gniewu Plagi. Rovere musiała zrezygnować z pogoni z cichym westchnieniem, kręcąc głowa w dezaprobacie, po czym poprawiła opadające na czoło kosmyki długich włosów, już nie w barwie srebra. Jakiś chłopak, widząc, że młoda kobieta została ochrzczona kolorem, pomachał w jej stronę, proponując kupno kolejnych woreczków. Jedno, ostre spojrzenie starczyło, żeby przestał się drzeć w jej stronę i skulił się w swoich ramionach. Arda po chwili westchnęła raz jeszcze i wyciągnęła dwa banknoty, rzucając je niedbale na ladę, po czym bez słowa chwyciła woreczki w takich samych kolorach, jakie miała na sobie.
______Przynajmniej udawaj.
______Przecisnęła się przez tłum, próbując dorwać spojrzeniem kogokolwiek znajomego, chociaż w duchu wiedziała, że nie będzie to łatwe. Dopiero po dłuższej chwili zamajaczyły jej znajome kosmyki włosów oraz twarz – Riley. Był oddalony od niej o kilka metrów i dopchanie się do niego zajmie jej długie sekundy. Nie mając jednak za wielkiego wyboru, wolała towarzystwo człowieka, który nie będzie jej AŻ tak wkurwiał.
______Chryste, ale marudna ta księżniczka, jak jest brudna.
Sunzhong Huang
Sunzhong Huang
Fresh Blood Lost in the City
Przeszedł na chwilę na bok. Chciał przygotować się na jakąkolwiek okazje obrzucenia kogoś kolorowym proszkiem. Dwa woreczki schował do głębokich kieszeni kurtki - akurat te z zagadkową zawartością - i zajął się niebieskim. Otworzył woreczek za pomocą zębów, aby otwór był odpowiedniej wielkości. Nie zamierzał marnować takiej pięknej barwy. Przez małą dziurkę w plastiku, trochę wysypał na rękę i z przyszykowaną amunicją wyszedł na ulicę. Znużonym wzrokiem rozejrzał się po tłumie. Wypatrywał dobrej albo potencjalnej ofiary na obrzucenie.
Po chwili zobaczył dość wysokiego chłopaka, który najwidoczniej był zajęty obrzucaniem albo wsmarowywaniem proszku w kogoś innego. Przechylił głowę w bok i podjął ryzyko. Podszedł do niego po cichu bliżej i w odpowiednim momencie obrzucił jego plecy niebieską barwą.
-Hm, pasuje do ciebie ten kolor- skomentował ogólnikowo, ale to bardziej było skierowane do chłopaka z rudymi odrostami. W międzyczasie posłał im rozbawiony uśmiech.
Chester Ó Heachthinghearn
Chester Ó Heachthinghearn
Fresh Blood Lost in the City


Ostatnio zmieniony przez Chester Ó Heachthinghearn dnia Sob Lip 06, 2019 6:28 pm, w całości zmieniany 1 raz
Nie pierdol. ─ wywrócił oczami, aż białka jego gałek zobaczyły światło dzienne, a gdy poczuł uderzenie, aż zgiął plecy, choć nie można powiedzieć, że takiego zwrotu akcji nie zakładał. ─ Ała, molestują!
Chester, będąc doświadczonym przez system oświaty, był zmuszany przez szkołę do uczestniczenia w zajęciach, na których pani we fryzurze a’la Einstein kazała im rysować „piękno”. Gdyby nie to, że zatytułował swoje dzieło w rogu kartki, nikt nie zorientowałby się, że ten prostokąt z makaronem Vifon na szczycie to ich nowy nauczyciel wychowania fizycznego. On widział popisy Winchestera, a Winchester jego.
Oczywiście, że tworzę. A ─ chcę być tęczowy, B ─ chcę ujebać całe mieszkanie. ─ wyliczał na palcach z wyrazem twarzy rzezimieszka, który właśnie objaśnia potencjalnemu współpracownikowi plan rozboju banku na głównej ulicy albo zamach na Biały Dom. Po tych dwóch punktach spojrzał na niego spod byka. ─ Stary, widzę mniej niż Ana Serpent w obstawie zawodników NBA, ale… właściwie to  tak, widziałem blond łeb Paige’ówny.
A gdy tylko został należycie nasmarowany ilością żółtego proszku, której nie powstydziłaby się sama Lala z Teletubbies, z tłumu wyszła znajoma zarówno z twarzy, jak i z włosów dziewczyna. Czy to Arda Rovere, czy go zmysły zawodziły? Gdyby przestał na sekundę w ciągu ostatniej doby suszyć zęby, właśnie jego uśmiech zakręciłby za jego uszami.
Stój! ─ ostrzegł ją, po czym zanurzył rękę w jednym ze swoich otwartych, plastikowych worków i cisnął w nią różem, który bardzo dobrze łączył się z jej fioletowo-niebieskim „ja”. ─ Dobra, oznaczona. Jesteś swoja. ─ przy okazji rzucił wcześniej wymienionym kolorem w krocze Riley’ego, chcąc uczynić zasadę różu wiarygodną. On nie rzucał słów na wiatr! Chyba, że mówił o chujach w dupie Trumpa, przecież nawet kijem przez szmatę nie dotknąłby go.
Jakby tego było mało, zjawił się jeszcze jeden obcy człowieczek, który obsypywał mu kumpla niebieskim, który, zgadzał się, rzeczywiście mu pasował. Tak bardzo jak nieznajomemu Azjacie róż. Nie, nie odpuści nikomu. Niech tylko Sheridan tylko podejdzie, ona to na mordę dostanie na „dzień dobry” .
Ryan Jay Grimshaw
Ryan Jay Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
___Do ostatniej chwili przypominał ciemną plamę na tle za kolorowych i zbyt roześmianych ludzi. Ciemne, stonowane ubrania i twarz, która nie zdradzała nawet odrobiny zachwytu tym, że znalazł się w tłumie ludzi, czerpiących przyjemność z prymitywnego obrzucania się brudem, sprawiały, że ten jeden jedyny raz Grimshaw zwyczajnie rzucał się w oczy. Nic dziwnego, że kiedy tylko zdecydował się na przekroczenie granicy festiwalu – cholera wie dlaczego – ktoś poczuł się w obywatelskim obowiązku, by to zmienić.
___Szarooki musiał doskonale wiedzieć, w co się pakuje, bo nie wyglądał na zaskoczonego, kiedy nie zdążywszy postawić nawet dziesięciu kroków od strefy bezpieczeństwa, oberwał kolorowym pyłem. Niemal fluorescencyjna zieleń i błękit w  momencie rozświetliły jego ponurą sylwetkę, choć nawet jaskrawe kolory nie były w stanie naprawić jego zepsutego podejścia do życia.
___Uśmiechnięta dziewczyna, która ochoczo i bezceremonialnie wcisnęła do jego rąk dwa woreczku, musiała mieć inne zdanie na ten temat albo zwyczajnie miała nadzieję, że uda jej się rozweselić kolejną osobę. Niezłomna postawa wskazywała na wysokie ambicje, jednak niektórych skał nie dało poruszyć się samym zapałem.
___Lepiej ich nie zgub, jeszcze ci się przydadzą! ― krzyknęła wesoło i zaraz pomknęła dalej, pozostawiając ciemnowłosego w tłumie przepychających się ze sobą nastolatków, których wesołe śmiechy i piski, na dłuższą metę mogły przyprawić każdego o pulsujący ból głowy.
___Miał szczęście, że jego wzrost pozwalał mu na szybkie odnalezienie się w tłumie. Wystarczyło, że uważnie śledził wzrokiem okolicę, bez zainteresowania omijając nieznajome twarze – dużo gorzej prezentowało się przeciśnięcie się przez tłum, jednak koniec końców zdołał zatrzymać się obok Winchestera i bez słowa wyciągnąć w jego stronę rękę z woreczkami.
___Wyglądało na to, że już i tak świetnie się bawił.
avatar
Mistrz Gry
Fresh Blood Lost in the City
Coraz więcej ludzi tłoczyło się na ulicy, wyrzucając w powietrze kolorowy proszek, który oblepiał dosłownie wszystko. Włosy, ubrania, buty, pobliskie szyldy, ogrodzenia i budynki. Niejedna osoba patrząc na to wszystko z boku zadawała sobie właśnie pytanie jak miasto miało zamiar pozbyć się skutków całego eventu na następny dzień. Część tej grupy pracująca w okolicy, zastanawiała się czy to właśnie ich szef zagoni po zakończeniu do roboty, by zasuwali na kolanach ścierając szmatkami wszelkie barwne pozostałości. Większość miała to jednak kompletnie gdzieś. Skupiali się na płynącej z całego wydarzenia rozrywce i krzyczęli wesoło zarówno do znajomych, jak i nieznajomych, wymieniając się tęczowym arsenałem. Nawet ci najbardziej wytrwali twierdzący, że uda im się uniknąć tutejszej plagi, skończyli z rezygnacją na twarzach, gdy kolejny pastelowy róż przylepił się do ich czoła. Wtem ponad tłumem poniósł się głośny dźwięk klaksonu i charakterystyczny dźwięk przypominający sygnał przed ostrzałem bombowym. Wszyscy do schronów! Lecz tym razem jego założenie było zgoła inne. Gigantyczna tęczowa platforma z plującym jednorożcem wyjechała pomiędzy ludzi, którzy momentalnie umknęli na boki, by ją przepuścić. Jak można się było domyślić - z paszczy koniowatego wybryzgiwała jeszcze większa chmara kolorów, która osiadała na całym tłumie wokół.
WITAJCIE MIESZKAŃCY RIVERDALE CITY! — krzyk organizatora poniósł się dookoła przez megafon, uzyskując w odpowiedzi entuzjastyczne okrzyki, będące perfekcyjną odpowiedzią.
Czy jesteście gotowi na coś SZALONEGO!? Mamy dla was wyjątkowo kolorową rozrywkę, która wystartuje punktualnie o godzinie 20! Zapisywać możecie się u moich przyjaciół których poznacie po tych absolutnie fantastycznych opaskach z rogiem i uszami jednorożca. Spokojnie, obiecuję że nie będzie to nic zagrażającego waszemu życiu. Na czym będzie polegać całe wydarzenie? Na bitwie bez ograniczeń! Uczestnicy zostaną podzieleni na dwie grupy, którym przydzielimy olbrzymie ilości naszych małych, barwnych bomb. Wygra ten, kto mocniej przyozdobi swojego przeciwnika. To jak? Zapytam raz jeszcze, JESTEŚCIE GOTOWI!? — kolejne okrzyki poniosły się przez tłum, gdy mężczyzna podskoczył w górę z megafonem, machając w powietrzu ręką. Wszyscy chętni do zapisów - szukajcie jednostek-jednorożców!
Riley Wolfhound Grimshaw
Riley Wolfhound Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
Ataku z tyłu zdecydowanie się nie spodziewał. Nic dziwnego, że nawet nie odwrócił się w kierunku sprawcy, gdy ten zbliżał się do jego pleców. Dopiero, gdy chmara niebieskiego pyłu uniosła się w górę częściowo osadzając na końcówkach jego włosów, odkasłał krótko i zwrócił się w tamtą stronę, spodziewając kogoś znajomego. I szybko przekonał się, że nie miał racji.
"Pasuje do ciebie ten kolor."
Z pewnością — odpowiedział zupełnie automatycznie, tuż przed ubabraniem Azjaty pięknym pomarańczem, który idealnie skomponował się z różem użytym przez Chestera. Spojrzał na swoje dzieło z wyraźnym zadowoleniem.
Jak Hubba Bubba — przywołał z otchłani umysłu zajebiste gumy, którymi zażerał się w dzieciństwie, gdy tylko nadarzyła się podobna okazja. Nawet jeśli unikał słodkich rzeczy, ich owocowy smak zdecydowanie stanowił wyjątek. Przez chwilę miał wrażenie, że wręcz czuje je na języku.
A fakt, sorry. Pocieszaj się faktem, że przynajmniej masz perfekcyjny widok na tyłki innych. Tylko pozazdrościć perspektywy — rzucił zaczepnie do Chestera, ledwie powstrzymując się przed wymazaniem go większą ilością pomarańczowego proszku. Jeszcze by dostał wścieku, że zniszczył jego koncepcję artystyczną czy coś. Wkurwiony Chester to Chester, od którego lepiej się trzymać z daleka. Jeszcze przejedzie mu kołami po stopach i będzie.
Jego wzrok zatrzymał się na nadchodzącej Pladze. I to właśnie była osoba, której nie widział zdecydowanie zbyt długo. Pomachał jej nieznacznie ręką na przywitanie, mimo że doskonale wiedziała gdzie był, skoro kierowała się w jego stronę. Mógł więc poczekać i po prostu przywitać się z nią słownie, ale niektóre nawet głupie odruchy, po prostu zostawały w człowieku gdy używał ich dość często. Zupełnie jakby wszyscy postanowili dziś zaskoczyć go swoją obecnością, jak spod ziemi wyrósł przed nim nikt inny jak Ryan. Kto by się dziwił biednemu Winchesterowi, że w pierwszym momencie dosłownie wryło go w ziemię. Zwłaszcza gdy dostrzegł jakimi barwami został zaatakowany. Wziął od niego woreczki i uniósł dłoń, przeciągając kciukiem po jego policzku, na którym został pomarańczowy ślad.
Nie wierzę własnym oczom — uniósł nieznacznie brew ku górze, wyginając kącik ust w uśmiechu. Tuż przed głośnym rykiem auta. Obrócił się w jego kierunku, akurat dostrzegając przechodzącą obok dziewczynę w opasce jednorożca.
Zapisy na kolorową bitwę, tutaj! Chętni do mnie! — bitwa, bitwa. Spojrzał w bok na Chestera, mrużąc nieznacznie oczy. To właśnie w nim widział w tym momencie kompana wojennego.
Nie wierzę, że to robię — właśnie z tymi słowami na ustach przecisnął się przez tłum, by zapisać się na całe to tajemnicze wydarzenie. Przynajmniej się wyżyje.
Plague Doctor
Plague Doctor
Fresh Blood Lost in the City
______Nim zdążyła dojść do Riley'a, zauważyła kolejnego delikwenta, którego nie widziała lata. Nigdzie jednak nie pomyliłaby tego wyszczerza jak u kota z Cheshire, wiecznej nadpobudliwości i... wózka inwalidzkiego. Mogła się tylko spodziewać, co nadejdzie za kilka sekund, kiedy tylko jej nogi doprowadza ją do znajomych. Nie zdążyła odezwać się słowem, kiedy Chester cisnął w nią różową chmurka – trafił w dziesiątkę. Kolor, który nienawidziła. Ten festiwal nie mógł się lepiej zacząć. Błękitne oczy zerknęła na swój dekolt, teraz lekko oprószony barwą kucyków, a srebrnowłosa straciła nadzieję, że wyjdzie z tego w jednym kawałku. Podparła się ręką na biodrze, kręcąc głową i zerkając na obydwu chłopaków:
______— Nic się, kurwa, nie zmieniliście. — Jak za starych, dobrych czasów, co? Arda nie sądziła, że ktokolwiek z liceum będzie na jej liście znajomych, ale życie lubiło zaskakiwać. Tak jak w tej chwili.
______Ryan.
______O ile utrzymywała z nim kontakt, tak osobiście nie widziała go wieki. Jeden z niewielu ludzi, których otwarcie nazywała przyjacielem. Oczywiście, gdyby byli normalni. I gdyby żyli w normalnym świecie. Iskry rozbawienia i zaskoczenia zatańczyły w lodowatych tęczówkach kobiety, kiedy ujrzała upstrzonego na zielono Grimshaw'a. Jej spojrzenie zdawało się witać starego przyjaciela bez słów. W końcu... oboje tak rzadko się odzywali. Pokręciła delikatnie głową, widząc, jak Riley również zamarł w szoku, po czym całą sytuację przerwał donośny głos, informujący zebranych o bitwie.
______Bitwie na kolory. O losie.
______Kiedy Woolfe zdecydował się na wzięcie udziału, srebrnowłosa śledziła go spojrzeniem wystarczająco długo. Nie wiedziała, co tak naprawdę wiodło ją w tym momencie, ale na pewno nic dobrego. Zerknęła przelotnie na bruneta, po czym wzruszyła ramionami. Wolała mieć obie pierdoły na oku. Może nie widziała ich długie miesiące, ale pewne rzeczy się nie zmieniają. Tak samo jak lista wartości lodowatej księżniczki. Zresztą, kontrolowany chaos jest lepszy od burdelu, w którym będzie postronnym świadkiem. Dorwała w kilka sekund jakaś osobę z kolorowymi opaskami i rogiem jednorożca, po czym z kamienna twarzą machnęła podpis.
______Piekło zamarzło. Trzeba zainstalować podłogówkę.
Sunzhong Huang
Sunzhong Huang
Fresh Blood Lost in the City
Nie zdążył zrobić uniku i... został oznaczonym różowym kolorem przez kolesia siedzącego na wózku. Nie mógł wybrać innego koloru? A co tam. Sun nie należał do osób, które przejmują się kolorami. Różowy to także kolor, który wylądował na jego spodniach, a dokładniej na udach. Uśmiech nie schodził mu z twarzy, aż tu nagle.
Poczuł zemstę chłopaka, którego cisnął niebieskim proszkiem. Odruchowo zamknął oczy, aby ochronić je przed pyłem.
- Wiesz co, nawet pomarańczowy w tej kombinacji dobrze wyszedł - cicho się zaśmiał i spojrzał na siebie. Całą klatkę piersiową miał pokrytą pomarańczem.
W międzyczasie pozwolił skupić się na ogłoszeniu, który był nadawany przez megafon. Bitwa na kolory? Świetny pomysł. Idealny sposób na wyżycie się i poczuć zastrzyku adrenaliny pomijając, że to tylko zabawa.
Podszedł do człowieka z opaską jednorożca i zapisał się na bitwę. Zerknął kątem oka na chłopaka, którego zaczepił i wniosek był taki, że on również się zapisał. Zbieg okoliczności? Może. Kto wie.
- Mogę przyłączyć się do waszej zgrai podczas bitwy? - podpytał się chłopaka z niebieskimi plecami jego roboty. Trzeba było się do kogoś przyłączyć, więc działał. Dopiero dostrzegł, że do tamtej dwójki doszły jeszcze dwie osoby. A pan z niebieskimi plecami wyglądał na kogoś, kto podejmuje decyzje w takim towarzystwie jakim widział przed sobą.
Ryan Jay Grimshaw
Ryan Jay Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
___Uznał, że milczenie było dobrą reakcją ze strony Winchestera – było znacznie lepsze od zadawania pytań, na które, o dziwo, Jay nie miał odpowiedzi. Przebywanie w zatłoczonych miejscach było bardzo odległe od strefy jego komfortu, a przebywanie w zatłoczonych miejscach, w których odbywały się imprezy, było jeszcze odleglejsze. Musiał być wyjątkowo znudzony albo mieć wyjątkowo dobry – jak na samego siebie – dzień, by zdecydować się towarzyszyć Rileyowi nawet w tym jebanym cyrku.
A może po prostu ktoś ma na ciebie dobry wpływ.
___„Nie wierzę własnym oczom.”
___Mógłbym powiedzieć to samo ― rzucił, ostentacyjnie przesuwając wzrokiem po sylwetce Thatchera, zatrzymując się na ubabranym różowym proszkiem kroczu. Czy kogoś dziwił fakt, że dosłownie moment później spojrzenie srebrnych tęczówek skupiło się na Chesterze? Biorąc pod uwagę, że Riley nie był jego jedyną ofiarą, podejrzenia Grimshawa okazały się całkiem słuszne, a Heachthinghearn okazał się równie odważny co głupi, porywając się z atakiem na Rovere.
___Ciekawe, że nawet ona zdołała znaleźć czas, żeby pojawić się na wydarzeniu, które pasowało do niej, jak brak diastemy do Chestera. Mimo tego powitał jasnowłosą skinieniem głowy, jakby mieli do czynienia z codzienną sytuacją.
___Tylko znacznie głośniejszą.
___Ciemnowłosy obejrzał się na nadjeżdżającą makietę, z której ogłaszano konkurs. Szczerze mówiąc, w normalnej sytuacji nie poświęciłby mu uwagi – całkiem możliwe, że powód tkwił w tym, że nie spodziewał się, że ktokolwiek z zebranej tu czwórki zamierzał wziąć w nim udział, ale najwidoczniej źle oszacował ich plany. O ile uczestnictwo Starra wydawało mu się całkiem naturalne – z ich dwójki to on był tym bardziej rozrywkowym – tak uczestnictwo Ardy przypominało niedopasowaną zębatkę w dotychczas sprawnie funkcjonującym mechanizmie.
___Ostatecznie wszystko zdążyło pierdolnąć z wielkim hukiem.
___Szatyn, który jeszcze przez moment przyglądał się im w absolutnym milczeniu, wreszcie ruszył w stronę stoiska i nakreślił na liście swój podpis.
Chester Ó Heachthinghearn
Chester Ó Heachthinghearn
Fresh Blood Lost in the City
Jakby to były jeszcze tyłki typu Beyonce, a nie Jeff Goldblum. ─ odpowiedział na zaczepkę, po czym, widząc Grimshawa, którego obecności mimo wszystko nie oczekiwał, też go sypnął kolorem jednorożców, żeby strefa intymna jego i jego Winchestera swapowały się w prawo na Grinderze.
A czy się nie zmienili? Oczywiście, że nie. Chester nie zmieniał się od dziesięciu lat, tylko rósł i ewentualnie tył, ale wkurwiający ryj ten sam. Zanim jeszcze otworzył usta, żeby dosadniej uzasadnić Pladze swój wybryk słowotokiem o Hamiltonie, który znalazł koniec tęczy, a u jej podnóży garnek ze złotem, którym sfinansował cały event, a jego ulubionym kolorem był różowy, nieznajomy rzucił mu w pysk niebieskim talkiem. Tak go to oburzyło, że aż mogło się zdawać, że jego nogi spięły się, chcąc udźwignąć cały ciężar Chestera, aby ten wstał i dyscyplinarnie zajebał w twarz delikwentowi, który zniszczył to, na co pracował ostatnie dziesięć minut, ale ten na podciągnięciu się na swoim siedzisku poprzestał, gdyż rozległo się głośne ogłoszenie i orgazm jednoroga, który rozlał się na tłum. Aż materiał czapki drgnął, jakby miały się przez niego przebić diabelskie rogi, a on rzucił Winchesterowi równie wypełniony wyzwaniem i obietnicą wzrok.
I zaraz wbił palec wskazujący w żebra samozwańczego artysty z Azji.
Słuchaj, kurwa. ─ powiedział ze ściągniętymi, ostrymi jak maczeta brwiami, które robił dzisiaj całe pół godziny. ─ Masz przejebane.
I tyle z komunikatu, zobaczą się na bitwie. Zaraz tylko zawołał „Ej, ty!” do rogatego chłopca na posyłki, który mógł go zapisać na listę do bitwy i to też zrobił, choć widać, że był nieco skonsternowany determinacją inwalidy. Przecież ileż to go rozdeptać w czasie walki na kłęby dymu? Nic bardziej mylnego, proszę pana.
Rozjedzie wszystkich skurwysynów, który uważają, że można igrać z Chesterem Lairdem Ó Heachthinghearnem.
avatar
Mistrz Gry
Fresh Blood Lost in the City
Wszystkie jednostki w jednorożcowych opaskach podskoczyły do góry, gdy wyraźnie wybiła odpowiednia godzina. I rzeczywiście, chwilę później dało się słyszeć głośny dźwięk z megafonu przypominający zegar wybijający północ.
Czas na zapisy MINĄŁ! Mam nadzieję, że nie zawiedliście mnie ze swoją frekwencją? Wszyscy zapisani, widzicie panienkę, która zebrała od was podpis? — dziewczyna stojąca w tym momencie najbliżej Chestera uśmiechnęła się promiennie machając do nich ręką, zupełnie jakby chciała tym samym potwierdzić, że to właśnie o nią chodzi organizatorowi.
Podzielą was teraz na grupy, z którymi będziecie musieli się zmierzyć w nadchodzącym czasie i wytłumaczą wam zasady gry. Prosimy, by podczas Bitwy Kolorów wszystkie osoby nie biorące udziału w wydarzeniu... cóż. Nie wtryniały się w rozgrywkę! — mężczyzna wybuchł śmiechem i ponownie wyciszył megafon, tym samym przekazując pałeczkę jednorożcowym panienkom. Jedna konkretna podskoczyła do waszej grupy i z szerokim uśmiechem zaklaskała w dłonie.
Świetnie, więc tak. Patrząc na listę... Drużyna 1 składa się z Ryana Grimshawa, Chestera Heach... erm... jak to się czyta? — zawahała się przez chwilę wodząc wzrokiem po umykających jej literkach — ... i Ardy Rovere. Możecie stanąć po tej stronie. Tu są wasze woreczki — wskazała na duży wózek z drobnymi pakuneczkami, których kolorów nie mogliście jednak dostrzec.
Drużyna druga. Riley Winchester, Sunzhong Huang i Natalie Paige. Stajecie po drugiej stronie, wasze woreczki są tutaj — ponownie wskazała na drugi wózek wypełniony pakunkami.
Zasady są proste. Po prostu zgniećcie drugą stronę pięknymi kolorami! Zasady, zasady... przede wszystkim - rzucacie w siebie woreczkami. Nie bijecie się naprawdę. Nie wyzywacie się, w końcu jesteśmy kulturalnymi ludźmi. Ma być zachowany poziom. To tylko zabawa! — i wycofała się z pola bitwy z szerokim uśmiechem.

_________________________________________________

JAK GRAĆ W BITWĘ KOLORÓW?
1. Każda z drużyn ma na start 150 HP. Ten kto pierwszy zbije HP przeciwnej drużyny do 0, wygrywa. Jak zbić HP?
2. Każdy z was pisze króciutkiego posta w którym rzuca w drugą osobę woreczkiem. W poście wybieracie kostkę "Festiwal Kolorów", który nada waszemu woreczkowi odpowiednią ilość obrażeń. Obrażenia są drużynowe, więc nie ma znaczenia w kogo rzucacie. Woreczki są losowe i mają różne wartości.
3. Każdy pisze JEDNEGO POSTA na turę. Turę podsumowuje MG (ile HP zostało każdej z drużyn). Wtedy też zaczyna się kolejna tura. Rzucacie kiedy chcecie, nie ma kolejki.
4. Jako że mamy nieparzystą liczbę uczestników, pojawi się postać NPC, by wyrównać szanse obu drużyn.

Jak wybrać Kość "Festiwal Kolorów"?

Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach