Crimen
Crimen
Fresh Blood Lost in the City
Ogród na tyłach szkoły.
Nie Lip 10, 2016 2:01 am
First topic message reminder :

.... no, wiadomo. Jest ogród, są ławeczki. Jest nawet fontanna!


Po drodze pokazała Seo drzwi prowadzące do biblioteki, która niestety kilka dni przed końcem roku była już nieczynna. Opisała ogólne zasady korzystania, które młoda dziewczyna znając życie zapomni podczas wakacji, godziny otwarcia. W szatniach nie było o czym opowiadać. Wskazała tylko, która przeznaczona jest dla płci żeńskiej oraz męskiej. Wybrała okrężna drogę, by móc pokazać jej bieżnię, pola do koszykówki, siatkówki, etc, wskazać siłownię i takie tam.
Kiedy dotarli na miejsce odetchnęła głeboko, nie kryjąc saysfakcji płynącej z samego przebywania tutaj. Wdychała unoszącą się woń kwiatów, które o tej porz roku czarowały kolorami, zapachami, kształtami... wszystkim.
-Uwielbiam tu przesiadywać, kiedy znudzi mi się hałas na korytarzach. Ogrodnik, czy tam achitekt, zrobił kawał dobrej roboty. Rośliny dobrane są tak, że cały czas można coś podziwiać.
Usiada na murku fontanny i przyglądnęła się uważnie dziewczynie. Miała nadzieję, że nie chodziła i nie mówiła za szybko. Cały czas starała się dostosowywać kroki do niej, przystawać na dłużej, ale nie czuła, żby dobrze jej to szło. Zawsze miała problemy obiema tymi rzeczami.
-Usiądź, odpocznij po dłgiej i męczącej wycieczce.- zachichotała, lepiąc dłonią miejsce obok siebie.- Może teraz, dla odmiany, Ty opowiesz mi coś o sobe?
Chętnie odetchnie od trajkotania i wróci do swojej ulubionej pozycji słuchacza.

Chester Ó Heachthinghearn
Chester Ó Heachthinghearn
Fresh Blood Lost in the City
Re: Ogród na tyłach szkoły.
Wto Lip 03, 2018 8:06 pm
Hawaje? O kureweczka, tysi… Wtf, dude. ─ na czole Chestera ukazały się wręcz zwoje mózgowe, chcące przetworzyć tę kwotę. On umiał liczyć tylko do czterech piw, na początku piątego usypiał.
Rzecz jasna orientował się, że to przykład, aczkolwiek był to wysoce wygórowany przykład. Taki z najwyżej półki, on do takich nie sięga. Umiał się ustawić ten Callahan, żadne czarnorynkowe układy nie były mu potrzebne, jeżeli tak ciasno owijał sobie milfy wokół palca.
Niektórzy nie nadają się do roli rodziców. ─ podsumował z kwaśnym wyrazem twarzy. Złośliwi, sadystyczni starzy to był jego chleb powszedni. I absolutnie nie mowa tu o ciotuni ciągnącej go za irokeza do auta po wyjściu z psiarni; ją to nawet zaadoptował jako mamusię. ─ I serio? Jak miałeś taką rodzicielkę, to się nie dziwię. Sam spierdalałbym. Ja byłem w psychiatryku 2 miesiące za agresję i ADHD.
Heachthinghearn być może ani swoją posturą, ani zachowaniem nie nadawał się na kandydata na napastnika, aczkolwiek jak można było wysnuć z tych historyjek o demolowaniu drogich aut, że bywał impulsywny w sferze miłości. Choć właściwie opowiastka o złamanej ręce i wakacjach w dziecięcym oddziale psychiatrycznym nie miała wiele związanego z główkowaniem prąciem. Wiedział, że się mocno o coś pobił z jakimś tłustym bachorem jako czternastolatek. Co on w ogóle sobie myślał, startując do niego? Przecież ten szczyl był jak dziesięć krzywozębnych, chudodupich Chesterów. Brunet musiał mieć dobre uzasadnienie, żeby usiłować unicestwić przeciwnika z nie swojej kategorii wagowej.
Przeczesał sobie czarnego koguta na czubku głowy, wczytując się w to, co zapisał North, śledząc końcówką długopisu linijki.
Jest w porządku. Ale ja jeszcze zmieniłbym trochę podsumowanie, żeby były uwydatnione te różnice, tak, żeby domknąć całą tę pracę. ─ odpowiedział mu, biorąc jego notatnik i zaczął korygować nieco ten tekst. ─ A kto to zaniesie do nauczycielskiego?
Jackdaw
Jackdaw
Fresh Blood Lost in the City
Re: Ogród na tyłach szkoły.
Wto Sie 21, 2018 12:32 pm
Reakcje Chestera były co najmniej zabawne. North mimo swojej pozycji społecznej - która po wyrzuceniu go z domu zdecydowanie nie była zbyt wysoka - był przyzwyczajony do wysokich standardów. Być może brało się to właśnie z tego, że wcześniej mógł pozwolić sobie na wszystko przy pomocy portfela rodziców. Teraz jednak czasy te zdawały się być dla niego skryte za wyjątkowo gęstą mgłą. Minęły cztery lata, a nikt z jego rodziny nadal nawet nie próbował się z nim skontaktować. Nic dziwnego, w końcu mieli swojego idealnego starszego brata, który miał przejąć cały dobytek i być istną dumą ich rodziny. North natomiast był skazą na ich drzewie genealogicznym. Nic dziwnego, ze postanowili się go pozbyć, a w wysokich kręgach nikt nigdy nie zadawał większych pytań. Wystarczyło pojedyncze zbycie wszystkiego machnięciem ręki, podanie bzdurnego powodu typu stypendium w innym kraju i ludzie przestawali drążyć, wymieniając się jedynie plotkami za ich plecami.
Wzruszył jedynie ramionami na wspomnienie o rodzicach nie nadających się do swojej roli. Nie czuł niczego szczególnego, gdy o nich rozmawiał. Już od dawna byli dla niego zupełnie obcymi ludźmi. Gdyby ośmielili się pojawić przed jego obliczem, prawdopodobnie jedynie parsknałby z irytacją, że zasłaniają mu słońce.
To trochę większa historia nie do końca powiązana ze skrzydełkami wieprzowymi. Nie na dziś, Chessie — pstryknął palcami w powietrzu, jednocześnie absorbując nową wiedzę. Kiwnął po prostu głową na psychiatryk, zanotowując to w pamięci i... tyle. Nie wyglądał na jakiegoś szczególnie poruszonego tym faktem. Jakby nie patrzeć czasem patrząc na chłopaka na wózku zastanawiał się jak do tego doszło. Były to myśli niezwykle krótkie, ale w jego głowie Ó Heachthinghearn wiódł niezwykle barwne życie.
Mhm — zaakceptował jego poprawki, oddając mu zeszyt bez większego protestu.
Ty rzecz jasna. Masz pojazd, ja nie, a wszyscy wiedzą że pojazdem jest szybciej — pozwolił sobie na nieco bezczelny żart, wyginając kącik ust w uśmiechu. Sam odchylił się nieznacznie do tyłu opierając plecami o ławkę i przymknął powieki wystawiając twarz w stronę słońca.
Chester Ó Heachthinghearn
Chester Ó Heachthinghearn
Fresh Blood Lost in the City
Re: Ogród na tyłach szkoły.
Nie Wrz 09, 2018 10:01 am
Chessie.
Ranisz mnie, Callahan. ─ oznajmił, robiąc z ust pełną żalu podkówkę, nie chcieli dzielić się z Chesterami historiami o nienormalnych staruszkach.
Choć może to i lepiej, bo byłby zobowiązany do odbicia piłeczki swoją matką histeryczką z napadami lękowymi i ojcem, którego wolałby usunąć ze wszechświata. Nawet jeżeli oznaczałoby to, że wymazałoby to z kart i młodego Heachthinghearna.
Oblizał sobie ostentacyjnie aparat, oślepiając odbijającym się od niego światłem na ten żart o kółkach zamiast nóżek. A żeby widział jego wyczyny na tym wózku, to zazdrościłby, że to jego nie sparaliżowało od pasa w dół, o!
Jane, że tak. Moje wydepilowane nogi tną powietrze jak nóż masło. ─ mówiąc, rozciągnął się, wyrzuciwszy ramiona ku górze, zahaczając prawie o nisko osadzoną na drzewie gałąź. ─ Dobra, to ruszę dupę. Przy okazji podrzucę jeden inny projekt.
I zaczął się pakować, wkładając wszystkie swoje bibeloty, włącznie z ich pisanymi ręcznie wypocinami do plecaka, aby zaraz zgrabnie przenieść swoje patykowate cielsko na wózek.
Miło się pracowało, Callahan. Myślałem, że jesteś kutasem i jesteś, ale nie większym ode mnie. Jakbyś potrzebował profesjonalnego niszczyciela aut, to pisz. ─ mówiąc, puścił mu oczko i zaczął kołować do budynku szkolnego, aby złożyć w ofierze swoje dwa papierowe cielaki.

/zt.
Jackdaw
Jackdaw
Fresh Blood Lost in the City
Re: Ogród na tyłach szkoły.
Wto Wrz 11, 2018 6:55 pm
Być może jeszcze kiedyś się z nim nią podzieli. W końcu jakby nie patrzeć, Chester okazał się być całkiem spoko gościem. Nie zaszedł mu za skórę tak bardzo, jak początkowo by się tego spodziewał. Właściwie to nawet byłby skłonny spotkać się z nim ponownie... jeśli faktycznie będzie mógł wynieść z tego jakiekolwiek korzyści. Acz nie powinien się obawiać ich braku po znajomości z kimś, kto dorobił się miana największego plotkarza Riverdale.
Jasne tygrysie. Projektowa z ciebie bestia, liczę na ciebie — powiedział nieco rozleniwionym tonem rozkładając się wygodniej na ławce i unosząc rękę do góry, by machnąć mu niedbale na pożegnanie. Sam nawet się nie fatygował, by zgarnąć cokolwiek. Burzył za to całkowicie wizerunek chłopca z dobrego domu zakładając nogi na stół i odchylając się w tył, by wystawić twarz do słońca.
Zapamiętam, destroyerze — puścił mu oko na pożegnanie, nim ostatecznie opuścił powieki w dół całkowicie odcinając się od świata zewnętrznego. Przesiedział tak jeszcze kilka(naście) minut, nim w końcu chłodny wiatr zmusił go do podniesienia tyłka i większego ruchu. Zgarnął więc swoje rzeczy, przerzucił torbę przez ramię i udał się z powrotem w kierunku akademików. Jeśli chciał gdziekolwiek iść to zdecydowanie musiał się przebrać. Cóż, przynajmniej projekt miał z głowy.

zt.
Victor Ros
Victor Ros
Fresh Blood Lost in the City
Re: Ogród na tyłach szkoły.
Nie Paź 21, 2018 8:07 am
Jak na złość w informacji nie było nikogo. Blat sporego biurka zdobiła wypisana pochyłym pismem kartka z informacją Wracam Za Pół Godziny. W takich miejscach jak tamto, bez żywej duszy dookoła, pół godziny jest wiecznością. Nim Ros zasięgnie fachowej porady co do komórki na swój motocykl, sam obejdzie szkołę żeby sprawdzić czy ta ma chociażby jakieś bramy garażowe. Na pewno nic podobnego nie widział z przodu. Warto więc przejść z prawej strony budynku i zerknąć jak się sprawy mają na tyłach.
Gmach w swojej okazałości był dość sporą konstrukcją więc z dzisiejszym zapałem i motywacją chłopaka, odpuścił w połowie osobistych poszukiwań. Poniekąd kątem oka zauważył też coś, co przypominało zaplanowany ogród.
Wkładając obie dłonie do kieszeni bluzy, skierował tam swoje kroki. W pierwszym odruchu miał w zamiarze wyciągnąć papierosy ale ostatecznie zrezygnował z tego pomysłu na rzecz zwykłego spaceru. W końcu może jakimś cudem znajomość i tego terenu mu się kiedyś przyda.
Początkowo odniósł wrażenie, że jest tutaj całkowicie sam przez co spojrzał na zegarek. Czyżby zaliczał przechadzki w czasie lekcji? Z pewnością jego klasa była już zaangażowana w naukę a on jeszcze nawet nie zorganizował sobie planu zajęć. No pięknie. Starego Victora i starych przyzwyczajeń ciąg dalszy.
Raven Castlecrow
Raven Castlecrow
Fresh Blood Lost in the City
Re: Ogród na tyłach szkoły.
Nie Paź 21, 2018 11:50 am
Zimne podmuchy jesiennego wiatru bawiły się z niesfornymi kosmykami, które co jakiś czas dziewczyna była zmuszona na powrót odgarniać do tyłu. Sam ten fakt nie był aż tak frustrujący jak wiadomość, że po raz kolejny nie mogła dostać się do sekretariatu. Po piątym podejściu do próby uzyskania jednego głupiego świstka papieru trafił ją szlag, co wyraźnie odbiło się na jej bladej twarzy. Szybkim krokiem zeszła ze schodów i skierowała się w stronę ogrodu, w którym to zdarzało się jej spędzać przerwy na lunch. O tej porze roku miejsce to nabierało szczególnej atmosfery, chociaż jak dla niej jesień to dalej zwykła kurwa, która w najlepszym przypadku rzuca ci liście prosto na twarz. A o tych wszystkich epidemiach grypy lepiej nie wspominać. Dłoń Raven zanurkowała w skórzanej torebce, po chwili namierzając papierosy. Czy lubiła palić? Nie, ale robiła to wtedy, kiedy coś zagrało na jej nerwach. Wizja cudownego ukojenia została rozbita przez niemożliwość znalezienia ognia. Blondynka sama do siebie przewróciła oczami, po czym jej złote tęczówki przemieniły się w radary poszukujące potencjalnej ofiary. No i znalazła. I to przystojną. Żwawszym krokiem ruszyła w stronę spacerującego chłopaka, po chwili przechodząc do niespodziewanego ataku.
- Przepraszam, masz może ognia? - zapytała z subtelnym uśmiechem, zadzierając głowę, aby móc spojrzeć w oczy nieznajomemu.
Victor Ros
Victor Ros
Fresh Blood Lost in the City
Re: Ogród na tyłach szkoły.
Nie Paź 21, 2018 3:01 pm
Powolny chód połączony z podziwianiem krzaków i innych zarośli kompletnie do niego nie pasował ale zawsze było to lepsze od upewniania się czy aby nie powinien grzać teraz szkolnej ławy. Jasień jak każda pora roku miała swoje uroki. Kolorowe liście na drzewach. Kurde, to chyba tyle. Chociaż jak padał deszcz a dni stawały się coraz krótsze, on miał więcej czasu na granie przed telewizorami. W sumie ta jesień nie była taka straszna. No chyba, że musiał wyjść a akurat lał deszcz. Przecież nie będzie nosił parasola jak jakaś ciota więc nie trudno się domyślić jak często był kompletnie przemoczony. Na szczęście dzisiejszy dzień nie był zły. Do czasu aż nie usłyszał zgniatanych za sobą liści.
Ktoś dość szybkim krokiem zasuwał w jego stronę. Pierwsza myśl? Jak nic-nauczyciel. Zainteresowany przypadkowym turystą, który nie jest tam gdzie być teraz powinien.
Dopiero pytanie rzucone zza pleców rozwiało wszelkie wątpliwość sprawiając jednocześnie, że odetchnąć z ulgą. Głos należał do młodej dziewczyny. To ogromny plus bo mając do wyboru starą babę od chemii, stukrotnie wolał wymacać dłonią zapalniczkę przy okazji obracając się na pięcie.
Teraz to jego prawa brew uniosła się do góry. Nie dość, że to nie baba od chemii, to jeszcze piękna blondynka. Victor jak większość był wzrokowcem a takie widoki cieszyły go szczególnie.
Jasne, odpalę Ci.
Zbliżył się do nieznajomej badając spojrzeniem jej niezwykłe, złote tęczówki. Przez chwilę stał na tyle blisko by móc czuć zapach perfum, które tworzyły niewidoczną otoczkę. Musiał zwiesić nieco łeb, różnica wzrostu robiła swoje. W końcu podpalił jej papierosa gdy tylko umieściła go między ustami. Przy okazji nawet osłonił płomień z drugiej strony od wiatru.
Zły dzień?
Trzeba być ślepym żeby nie zauważyć tak porządnego wkurwienia. Dziewczyna wydawała się zła jak osa a z takimi trzeba ostrożnie bo potrafią użądlić.
Raven Castlecrow
Raven Castlecrow
Fresh Blood Lost in the City
Re: Ogród na tyłach szkoły.
Nie Paź 21, 2018 3:14 pm
Aprobata nieznajomego i szybka akcja z odpaleniem papierosa utwierdziła dziewczynę w tym, że na tym złym świecie są jeszcze jacyś dobrzy ludzie. Mocno zaciągnęła się, czując jak ciepły dym wdziera się do jej płuc, aby zaraz go opuścić, tworząc wirujący w powietrzu kłąb dymu.
- Dzięki wielkie. - odparła czarując gościa uśmiechem, po czym na nowo fajka ulokowała się pomiędzy jej pełnymi wargami. Wraz z jego pytaniem wróciło niedawne wspomnienie o upośledzonej administracji, z którą szary człowiek nie może nic normalnie załatwić.
- A daj spokój. Najpierw wdepnęłam w kałużę błota i musiałam się wracać do domu. Potem zaczepił mnie jakieś stary menel i nie chciał dać spokoju, no to weszłam do przypadkowego sklepu, żeby się odczepił i tam kupiłam sobie sok, po czym się okazało, że jest przeterminowany... No i jeszcze te kurwy z sekretariatu, nigdy ich nie ma jak trzeba coś załatwić. - potok słów wylał się z mordki, zalewając chłopaka. Rzadko kiedy zwierzała się tak kompletnie obcym osobą, ale na ten moment musiała z siebie wyrzucić tą duszącą ją od rana gulę.
- Sorry, wiem, za dużo mówię. Pewnie ci w czymś przeszkodziłam, to będę się zbierać. - połowa fajki była już za nią, gdy rzuciła brunetowi przepraszające spojrzenie, przestępując z nogi na nogę.
Victor Ros
Victor Ros
Fresh Blood Lost in the City
Re: Ogród na tyłach szkoły.
Nie Paź 21, 2018 4:53 pm
Drobiazg.
Zwracając blondynce osobistą przestrzeń, zrobił krok w tył. Nie, to nie tak, że chciał znaleźć się dalej od jej osoby. Po prostu z tej perspektywy miał lepsze widoki na nią całą. Chociaż kompletnie nie spodziewał się potoku słów jaki opuścił jej uroczą buźkę to stojąc w miejscu wysłuchał ile nieszczęść i przeciwieństw losu musiała dzisiaj przezwyciężyć. Widząc ją pierwszy raz na oczy odniósł wrażenie jakby gdzieś już kiedyś spotkał kogoś podobnego. To pewnie tylko złudzenie, które odpędził pojedynczym chrząknięciem.
Też odbiłaś się od administracji w tej dziwnej szkole? To mamy ze sobą coś wspólnego.
Victor nawet pojęcia nie miał gdzie leży sekretariat ale aż zbyt dobrze wiedział gdzie jest informacja, która uraczyła go karteczką dla frajerów. No nic, dzisiaj pewnie podejmie jeszcze jedną próbę wyciśnięcia potrzebnych mu informacji ale do tej pory nie będzie narzekał na nudę. W końcu znalazł towarzystwo. A w sumie to ono znalazło jego.
Przeszkodziłaś mi w obcowaniu z naturą.
Rzucił jej spojrzenie, które jasno mówiło o tym iż jego obecność w takim miejscu to czysty przypadek. Znalazł się tutaj bo zwątpił w możliwość znalezienia garaży na własną rękę.
Szukałem miejsce na swój motocykl ale nigdzie nie widziałem bram ani komórek. W końcu odpuściłem i jakimś cudem wylądowałem tutaj. Jestem w szkole nowy i jeszcze się gubię. A właściwie to mów mi Victor.
W końcu po wielkich trudach udało mu się dobrnąć do chwili gdy raczył się przedstawiać. Będąc tu robił to za każdym razem. Niedługo wejdzie mu to w nawyk tak bardzo, że chcąc kupić bilet na autobus, najpierw zdradzi kierowcy swoje imię.
Jeśli laska okaże więcej zaufania niż Szery, to naturalnie uściśnie jej dłoń. Delikatnie i z wyczuciem żeby nie sprawić bólu.
Mieszkasz tutaj. Od dawna?
Skoro wracała do domu bo ubrudziła buty to szanse na spotkanie jej w akademiku są marne. Szkoda. Zawsze to lepiej mieć w pobliżu chociaż trochę znajomą osobę. Szczególnie tak ładną i zgrabną. W prostej skali Victora chodzące 10/10.
Raven Castlecrow
Raven Castlecrow
Fresh Blood Lost in the City
Re: Ogród na tyłach szkoły.
Nie Paź 21, 2018 6:25 pm
Jego wymowne spojrzenie przywiodło na jej twarz subtelny uśmiech. W sumie to dawno nie poznała nikogo innego, a przez jej głupią zachciankę narodziła się okazja. No może już nie taką głupią, kiedy los zesłał jej przystojnego wybawcę. Ciekawe kiedy odegra się na niej za tą miłą niespodziankę.
Słuchając jego wypowiedzi, w myślach przeczesywała szkolne parkingi, czy aby coś gdzieś nie rzuciło się jej kiedyś w oczy. Niestety usilne starania poszły na marne. Gdyby miała pod ręką swojego brata, na problem byłby z głowy.
Ponad wszystkie słowa wypowiedziane dotąd słowa chłopaka wybiło się jedno - jego imię. Dziewczyna w myślach powtórzyła je parokrotnie, aby w przyszłości nie zbłaźnić się przy próbie dopasowania odpowiedniego miana. Powtarzanie cały czas 'ej' albo 'ty' było w jej mniemaniu dość niegrzeczne. No chyba, że chciało się kogoś zwyzywać. Albo wybić zęby.
- Raven, miło mi poznać. - wyciągnęła do niego swoją delikatną dłoń, która zaraz splotła się w uścisku. Czuła, że jego dłoń mogła spokojnie zmiażdżyć jej własną, tak więc doceniła subtelność, z jaką się witał. Jej uścisk za to był konkretny, nienawidziła, kiedy ktoś podawał jej makaron zamiast dłoni, toteż sama unikała takich sytuacji. Filtr jarzącego się jeszcze papierosa upadł na kostkę, a czubek timberlanda szybko ukrócił żywot tlących się iskierek.
- Coś koło dwóch lat? Nawet nie pamiętam dokładnej daty, ale zleciało stanowczo za szybko. A ty pewnie dopiero co tutaj się zjawiłeś, skoro mówisz, że cienko z twoją znajomością terenu. - jej złote tęczówki wbiły się w jego brązowe, aczkolwiek nie było w tym śladu jakiejkolwiek ofensywy. Nagły podmuch wiatru na nowo zatańczył z jej blond kosmykami, które zasypały jej jasną twarz. Przewracając oczami, na nowo odgarnęła je do tyłu.
Victor Ros
Victor Ros
Fresh Blood Lost in the City
Re: Ogród na tyłach szkoły.
Nie Paź 21, 2018 10:11 pm

Raven.
Powtórzył głośno odwzajemniając uśmiech. Imienia tego kociaka z pewnością nie zapomni. Zwłaszcza, że to pierwsza dziewczyna o takim imieniu jaką poznał.
Mi również .
Jej uścisk dłoni był pewny siebie, silny, zdecydowany. Jeśli miałby nakreślić typ kobiety jaką widział u swego boku to byłaby to mieszanka delikatności i zadziorności. Ktoś kto jest ułożony ale od czasu do czasu potrafi pokazać pazur. Nie wiedzieć czemu ta tutaj sprawiała wrażenie chodzącego ideału. To się chyba nazywa zauroczenie ale zaraz, zaraz, powoli kolego.
Ros odwracając wzrok szybko namierzył grupkę uczniów, która zmierzała w ich kierunku. Byli to sami chłopcy. Na pierwszy rzut oka pierwszoklasiści. Najwyraźniej właśnie zaczęła się przerwa i coś podpowiadało mu, że lada chwila w ogrodach zrobi się tłoczno. Póki jeszcze byli względnie sami, mogli swobodnie pogadać.
Mocny uścisk jak na drobną blondynkę.
Skwitował czując jak bardzo delikatna i gładka jest jej zadbana skóra.
Tak. Powoli wszystko ogarnę. Zwłaszcza, że dzisiejsze lekcję jeszcze odpuszczę.
Dobre złego początki a każda wymówka jest dobra żeby wymigać się od zajęć. Dzisiejszy dzień miał zostać poświęcony na wypakowanie rzeczy, załatwienie garażu i zdobycie planu zajęć. Jak na razie plan zrealizowany był, hm, w ogóle. Ale kto by się przejmował na jego miejscu?!
Powiedz, jak mógłbym poprawić Ci humor nim zauważy nas Twój facet.
Jakże stary i banalny sposób na wybadanie czy laska jest w związku. Powoli i miarowo Victor zaczął przywracać do życia swoje stare nawyki. Demony były silniejsze od niego a wiatr tak bezlitośnie zawiał jeden z kosmyków jej włosów pomimo interwencji właścicielki.
Jeszcze jedno.
Zwinnym ruchem założył złote pasmo za ucho dziewczyny kompletnie ignorując coś co zwane jest przestrzenią osobistą.
Raven Castlecrow
Raven Castlecrow
Fresh Blood Lost in the City
Re: Ogród na tyłach szkoły.
Nie Paź 21, 2018 11:22 pm
- Jak się dzień w dzień targa z końmi to idzie nabrać siły. - odparła melodyjnym głosem, pozwalając na swojej twarzy zagościł nieco dziarskiemu uśmieszkowi. Z każdą kolejną chwilą czuła, jak ogarniająca ją do tej pory złość ustępuje jakiemuś dziwnemu ukojeniu, które zrodziło się z matki ekscytacji i ojca ale ten gościu jest słodki. Może i nie minęło nawet pięć minut ich znajomości, ale w głowie dziewczyny pojawił się jakiś znacznik, pod którym ulokowała nowego znajomego. Nie wiedziała, jakie ma wobec niego zamiary, ale na pewno chciała, aby nie skończyło się tylko na odpaleniu fajki i pogodnej pogawędce.
-Jakbyś miał jakiś problem, to śmiało podbijaj. Wiem jak to jest, kiedy nie znasz nikogo i niczego, a wszyscy wymagają od ciebie normalnego funkcjonowania. - na samo wspomnienie o swojej osobie sprzed dwóch lat na jej twarz wyrysował się dziwny grymas, niby nostalgia, ale jakoś podbarwiona komizmem. Jej oczy na chwilę ulokowały się na rosnącym tłumie uczniów, który z każdą kolejną minutą okupował coraz większą połać kolorowego ogrodu. Nagle jego słowa wyrwały ją z chwilowego letargu.
- Gdyby jeszcze miał mnie ktoś zauważyć... Zawsze możesz pomóc mi jakiegoś znaleźć, to na pewno poprawi mi humor na o wiele dłużej. - złote spojrzenie wpiło się w jego własne, a bladą buźkę na moment przyozdobił zawadiacki uśmiech. Nie to, że lubiła się kimś bawić, o nie. Czasem po prostu dawało jej satysfakcję, kiedy ktoś inny musiał czytać między wierszami, aby odkryć ukryty przekaz.
Pomimo konfrontacji, plątający się po jej twarzy kosmyk dalej nie dawał za wygraną, jednakże całą sytuację uratował chłopak, niespodziewanie ingerując. Kiedy jego palce subtelnie musnęły jej policzka, dziewczynę na wskroś przeszły dziwne, aczkolwiek przyjemne ciarki. Może było to widać, ale całą sytuację mógł w tym momencie uratować hulający wiatr, który zawsze mógł przewiać naszą blondyneczkę. Akurat w tym momencie. Na domiar złego jej twarz nieco się zarumieniła, a już szczytem było to, kiedy przygryzła wargę. Niezły ciąg skutkowy, naprawdę.
- Um... dzięki. Ratujesz damy z opałów, ale na lekcje to już ci się chodzić nie chce. A co gdybym tak okazała się być zdrajcą i doniosłabym na ciebie, Victorze? - udawana wyższość w głosie brzmiała trochę zabawnie w wykonaniu blondynki. Oczywiście nie obyłoby się bez uśmiechu, który w jego towarzystwie jakimś dziwnym trafem nie chciał zniknąć. Tłum wokół zagęszczał się, co skutkowało ponownym wzrostem irytacji. Chciała stąd zniknąć, najlepiej z nim.
Victor Ros
Victor Ros
Fresh Blood Lost in the City
Re: Ogród na tyłach szkoły.
Pon Paź 22, 2018 10:56 am
Psy, konie, czy tylko on był jedyną jednostką w okolicy, która nie posiadała na stanie żadnego zwierzaka? Jak tak dalej pójdzie to będzie zmuszony kupić sobie coś chociażby dla szpanu. Może papuga, która przypadkiem nauczy się wybiórczo tylko tych brzydkich słów? Albo pająk z mechatym odwłokiem, któremu na wszelki wypadek usunie zęby jadowe? W każdym razie jeśli miałby się zdecydować to najpierw musiałby przemycić to pod recepcją a w tym był dobry.
Jeździsz konno? No proszę. Piękna, silna i jeszcze umie kontrolować duże zwierzęta. Jestem pod wrażeniem.
Mruknął bezczelnie wykorzystując minimalną odległość jaka dzieliła dwójkę. Nie dało się nie zauważyć, że wokół zrobiło się jakoś duszno. Atmosfera wyraźnie zgęstniała i lada chwila zaczną sypać się iskry. To było właśnie to. Chyba trafił swój na swego.
Nie pasuje na przyjaciela geja.
Chyba tylko w marnych i niskobudżetowych filmach facet z pewnością siebie równą poziomowi podłogi pragnie szukać szczęścia dla kobiety, która mu się podoba. Oczywiście w ramionach innego. No i jeszcze sprawa przyjaciela geja, który lata za taką po galeriach i na zakupy doradzając przy okazji w sprawach sercowych. To nie jego bajka.
Cel osiągnięty. Była wolna a on nie musiał się obawiać, że któregoś dnia jej gach wystartuje do niego z pięściami. Pięknie.
Raven. Wtedy musiałbym Ci się bardzo brzydko odwdzięczyć.
Zarumieniła się i to w ekspresowym tempie. Najwyraźniej wcale nie była taka zła bo chyba już zapomniała o kałuży i przeterminowanym soku. W między czasie grupka zaczęła się mijać z nimi na dość ciasnej alejce przez co Victor zmuszony był stanąć za plecami dziewczyny. Nie ma tego złego bo już po chwili jego dłoń wylądowała pod jej brodą nakłaniając do zwrócenia oczu w stronę budynku szkoły.
Może pokażesz mi jakieś spokojne miejsce do rozmowy. Jakąś sale albo dach?
Dachy zawsze były wyjątkowym miejscem. Nie dość, że dawały poczucie osamotnienia to jeszcze roztaczał się z nich widok na całość albo chociaż część miasta.
Postaram się przekonać Cię żebyś nie doniosła na mnie dyrektorowi.
Technika dowolna, wszystkie chwyty dozwolone.
Raven Castlecrow
Raven Castlecrow
Fresh Blood Lost in the City
Re: Ogród na tyłach szkoły.
Pon Paź 22, 2018 8:56 pm
Co jak co, ale prawienie komplementów było dość mocną stroną chłopaka, co w efekcie spowodowało lekkie speszenie blondynki, przejawiające się ładnymi wypiekami.
- Jak sobie zasłużysz, to może dam ci się kiedyś przejechać. - nie byłaby sobą, gdyby w takiej sytuacji nie próbowała ratować swojej zaczerwienionej mordki jakiś zawadiackim tekstem, aby nie co dać upust kolorowi. Już po moment rumiane policzki na nowo wypłowiały, aczkolwiek dziewczyna przeczuwała, że jeszcze nie raz w tym dniu jej twarz przyjmie miano buraka.
Ale za to świetnie pasujesz do nieco innej, bardziej znaczącej roli. - A szkoda, bo zawsze chciałam mieć kumpla geja. Najwidoczniej góra jeszcze nie wysłuchała mojej prośby. - stwierdziła z udawanym smutkiem, na chwilę odbiegając od niego wzrokiem, żeby podkreślić swoje cierpienie i dramatyzm sytuacji.
No i jak myślała, tak się stało - jej twarz znowu zapłonęła. Nie mogła ukryć, że przez jej głowę na chwilę przetoczyły się różne myśli, ale spokojnie! Nie była jakaś zboczona. Zazwyczaj. Jej stygnące oblicze na chwilę obecną znalazło się poza zasięgiem stającego za nią Victora, który zmuszony był ustąpić zbieraninie klnących i słuchających głośno rapu pierwszaków. Chwilowa utrata kontaktu została szybko naprawiona przez dłoń chłopaka, która zahaczyła o jej podbródek. Nie sądziła, że ta cała otoczka przestrzeni osobistej pryśnie między nimi tak szybko. Za szybko. Raven chwyciła rękę chłopaka, pociągając go za sobą w boczną ścieżkę, aby przechadzający się głównym traktem uczniowie nie rozpraszali ich w knuciu planów, ale nie puściła jej od razu, specjalnie nadając tej chwili kilkusekundowe opóźnienie. Po puszczeniu go, od razu schowała dłonie do kurtki, czując, że jej paliczki zaczynają toczyć walkę z utrzymaniem resztek ciepła. Przeklęte niedokrwienie kończyn.
Jego obietnice skwitowała lekkim uniesieniem brwi, przewracając przy tym zabawnie oczami.
- Znam taki fajny dach, w centrum. Siedziałam tam raz z bratem, w sumie dość odosobnione miejsce. Na pewno z dołu trudno wypatrzeć siedzących. Szczególnie w nocy. - jej usta wygięły się w znacznym uśmiechu, po czym jakby gdyby nic kontynuowała swoje wywody. - Albo można się przejść gdzieś na kawę, piwo. Bar, plener. Czego dusza zapragnie... - wzruszyła ramionami, opierając się na jednej nodze. Szkoła szkołą, ale skoro jeszcze panowały ostatnie ciepłe dni, to dlaczego by nie wykorzystać takiej okazji. Jej wzrok utkwił w idealnie rzeźbionej twarzy chłopaka, no i tym jego uśmiechu, który co jakiś czas przebiegał po jego twarzy.
Victor Ros
Victor Ros
Fresh Blood Lost in the City
Re: Ogród na tyłach szkoły.
Wto Paź 23, 2018 11:36 am
I vice versa Zabrzmiało w jego głowie i tylko tam pozostało. Za wypowiedzenie głośno tych słów mógłby oberwać w mordę z otwartej rączki a teraz było to mu najmniej potrzebne.
Zły adres. Innym razem.
On i bycie gejem? Na pewno nie w tym, ani w kolejnych pięciu życiach. Osobiście nie miał nic do ped... gejów o ile nie zaczynali go podrywać. To znaczy taka akcja nigdy nie miała miejsca bo jeśli nawet to z pewnością nie utrzyma pięści przy sobie. Niech robią sobie co chcą, gdzie chcą ale z dala od jego osoby.
Chwycony i zaciągnięty w boczną aleję nie stawiał oporu. Panna umiała zapanować nie tylko nad końmi. Stu kilowego faceta też przeciągnęła bez większych oporów. Co za diablica. Brakowało rogów ukrytych przed światem w blond włosach.
Fajny dach, bar, knajpa. Proponuję takie combo. Idąc na ten dach zajdziemy do sklepu i kupimy coś dobrego. Urządzimy sobie plener z małym barkiem.
Póki pogoda nie była taka najgorsza warto odetchnąć świeżym powietrzem. Siedzenie z laską w barze nie było jego szczytem marzeń. Tam mógł iść z kumplem. A kwestia kawy? Może kiedyś w niedzielne popołudnie jak straci zapał i żywiołowość. Teraz wolał być z nią sam na sam.
Co pijają takie blondynki? Różowe, słodkie wino z bąbelkami czy może rudą z colą a może i bez?
Droczył się z nią mając chorą satysfakcję z tego jak bardzo jej buzia zdradza pewne znaki. Gadają ze sobą niespełna dwadzieścia minut a ona zdarzyła już dwa razy się zarumienić. Rybka połknęła haczyk, króliczek został załapany chociaż to nie oznacza końca zabawy. To dopiero początek.
Prowadź.
Wskazał dłonią kierunek do głównej alejki a żeby mogła przejść pierwsza. Był takim dżentelmenem? Nie. Chciał popatrzeć na jej tyłek ale o tym się raczej nigdy nie dowie.

ZT Ros i Raven

-pisz 1 na dachu

Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach