▲▼
Strona 3 z 4 • 1, 2, 3, 4
First topic message reminder :
.... no, wiadomo. Jest ogród, są ławeczki. Jest nawet fontanna!
Po drodze pokazała Seo drzwi prowadzące do biblioteki, która niestety kilka dni przed końcem roku była już nieczynna. Opisała ogólne zasady korzystania, które młoda dziewczyna znając życie zapomni podczas wakacji, godziny otwarcia. W szatniach nie było o czym opowiadać. Wskazała tylko, która przeznaczona jest dla płci żeńskiej oraz męskiej. Wybrała okrężna drogę, by móc pokazać jej bieżnię, pola do koszykówki, siatkówki, etc, wskazać siłownię i takie tam.
Kiedy dotarli na miejsce odetchnęła głeboko, nie kryjąc saysfakcji płynącej z samego przebywania tutaj. Wdychała unoszącą się woń kwiatów, które o tej porz roku czarowały kolorami, zapachami, kształtami... wszystkim.
-Uwielbiam tu przesiadywać, kiedy znudzi mi się hałas na korytarzach. Ogrodnik, czy tam achitekt, zrobił kawał dobrej roboty. Rośliny dobrane są tak, że cały czas można coś podziwiać.
Usiada na murku fontanny i przyglądnęła się uważnie dziewczynie. Miała nadzieję, że nie chodziła i nie mówiła za szybko. Cały czas starała się dostosowywać kroki do niej, przystawać na dłużej, ale nie czuła, żby dobrze jej to szło. Zawsze miała problemy obiema tymi rzeczami.
-Usiądź, odpocznij po dłgiej i męczącej wycieczce.- zachichotała, lepiąc dłonią miejsce obok siebie.- Może teraz, dla odmiany, Ty opowiesz mi coś o sobe?
Chętnie odetchnie od trajkotania i wróci do swojej ulubionej pozycji słuchacza.
.... no, wiadomo. Jest ogród, są ławeczki. Jest nawet fontanna!
Po drodze pokazała Seo drzwi prowadzące do biblioteki, która niestety kilka dni przed końcem roku była już nieczynna. Opisała ogólne zasady korzystania, które młoda dziewczyna znając życie zapomni podczas wakacji, godziny otwarcia. W szatniach nie było o czym opowiadać. Wskazała tylko, która przeznaczona jest dla płci żeńskiej oraz męskiej. Wybrała okrężna drogę, by móc pokazać jej bieżnię, pola do koszykówki, siatkówki, etc, wskazać siłownię i takie tam.
Kiedy dotarli na miejsce odetchnęła głeboko, nie kryjąc saysfakcji płynącej z samego przebywania tutaj. Wdychała unoszącą się woń kwiatów, które o tej porz roku czarowały kolorami, zapachami, kształtami... wszystkim.
-Uwielbiam tu przesiadywać, kiedy znudzi mi się hałas na korytarzach. Ogrodnik, czy tam achitekt, zrobił kawał dobrej roboty. Rośliny dobrane są tak, że cały czas można coś podziwiać.
Usiada na murku fontanny i przyglądnęła się uważnie dziewczynie. Miała nadzieję, że nie chodziła i nie mówiła za szybko. Cały czas starała się dostosowywać kroki do niej, przystawać na dłużej, ale nie czuła, żby dobrze jej to szło. Zawsze miała problemy obiema tymi rzeczami.
-Usiądź, odpocznij po dłgiej i męczącej wycieczce.- zachichotała, lepiąc dłonią miejsce obok siebie.- Może teraz, dla odmiany, Ty opowiesz mi coś o sobe?
Chętnie odetchnie od trajkotania i wróci do swojej ulubionej pozycji słuchacza.
— Takie zabawy lubisz? Come to daddy — zapytał unosząc sugestywnie brew ku górze. Zatrzymał wzrok na jego zeszycie i parsknął cicho rozbawiony. Wyglądało na to, że w towarzystwie Heachthinghearna nie będzie musiał udawać wymuskanego chłopca z dobrego domu. Nawet jeśli nie zamierzał odrzucać swojej maski całkowicie. W końcu leżała na nim jak ulał, gdy siedział tak na ławce wyglądając niczym bogate bożyszcze, które zstąpiło z niebios.
— Świetnie, zawsze będziemy coś mieli w formie zapasu na wypadek gdyby z tekstem kultury nam nie wyszło — powiedział przyciągając do siebie zeszyt. Otworzył go na jednej z pustych stron, wpisując na górę 'PROJEKT'. nawet jeśli jeszcze nie wiedział czy zamierza faktycznie robić jakiekolwiek notatki czy wyczajnie zrzuci to na Chestera. W końcu musiał mieć całkiem wyrobione ręce, gdy tak dużo zasuwał na tym swoim pojeździe.
— Przyznaję, że sam wolałbym Taylor Swift czy P!nk — wymruczał nieco bardziej pod nosem. Byłoby to przynajmniej ciekawsze niż ślęczenie nad jakimiś nudnymi, głębokimi książkami. Co mu jednak pozostawało? Rok trzeba zaliczyć.
— Nie słyszałem. Znajdę jakieś streszczenie w necie, żeby choć pobieżnie się z tym zapoznać? — w sumie brzmiało całkiem ciekawie. North zwyczajnie nie miał jednak czasu na czytanie książek. Dlatego tak przeróżnie to u niego wyglądało nawet w przypadku prac domowych. Zwykle upatrywał sobie jakąś dziewczynę (lub chłopaka) z klasy, otaczał swoją uwagą i obłudnymi uśmieszkami, w zamian mogąc przepisywać wszystko z ich zeszytów. Sprawiedliwy podział, nie?
Otworzył przeglądarkę internetową w telefonie i wpisał Challenger Deep, szukając faktycznie jakiegoś streszczenia czy jakiegokolwiek tekstu pomocniczego, który mógłby im pomóc w wykonaniu zadania. W końcu nie mógł tylko bezczynnie siedzieć. A raczej mógł, ale jakoś nieszczególnie chciał. O dziwo. Skoro już się tu pofatygował to równie dobrze mógł pomóc.
— Świetnie, zawsze będziemy coś mieli w formie zapasu na wypadek gdyby z tekstem kultury nam nie wyszło — powiedział przyciągając do siebie zeszyt. Otworzył go na jednej z pustych stron, wpisując na górę 'PROJEKT'. nawet jeśli jeszcze nie wiedział czy zamierza faktycznie robić jakiekolwiek notatki czy wyczajnie zrzuci to na Chestera. W końcu musiał mieć całkiem wyrobione ręce, gdy tak dużo zasuwał na tym swoim pojeździe.
— Przyznaję, że sam wolałbym Taylor Swift czy P!nk — wymruczał nieco bardziej pod nosem. Byłoby to przynajmniej ciekawsze niż ślęczenie nad jakimiś nudnymi, głębokimi książkami. Co mu jednak pozostawało? Rok trzeba zaliczyć.
— Nie słyszałem. Znajdę jakieś streszczenie w necie, żeby choć pobieżnie się z tym zapoznać? — w sumie brzmiało całkiem ciekawie. North zwyczajnie nie miał jednak czasu na czytanie książek. Dlatego tak przeróżnie to u niego wyglądało nawet w przypadku prac domowych. Zwykle upatrywał sobie jakąś dziewczynę (lub chłopaka) z klasy, otaczał swoją uwagą i obłudnymi uśmieszkami, w zamian mogąc przepisywać wszystko z ich zeszytów. Sprawiedliwy podział, nie?
Otworzył przeglądarkę internetową w telefonie i wpisał Challenger Deep, szukając faktycznie jakiegoś streszczenia czy jakiegokolwiek tekstu pomocniczego, który mógłby im pomóc w wykonaniu zadania. W końcu nie mógł tylko bezczynnie siedzieć. A raczej mógł, ale jakoś nieszczególnie chciał. O dziwo. Skoro już się tu pofatygował to równie dobrze mógł pomóc.
Chester Ó Heachthinghearn
Fresh Blood Lost in the City
Re: Ogród na tyłach szkoły.
Nie Cze 17, 2018 4:48 pm
Nie Cze 17, 2018 4:48 pm
─ Co, rozpaliłeś się? ─ odgryzł się, unosząc brewkę, widząc poruszenie na widok bardzo skrupulatnie oszpeconej okładki. Oj nie, daddy jest jeden. ─ Pracuję nad detalami, kiedyś to zawiśnie w Metanoia.
Zerkał na piszącego Northa, zaczynając medytować nad tym, czy praktyczniej nie byłoby, gdyby Chester wziął swoje kościste dupsko i wszedł na ławkę, żeby być równolegle do Callahana, a nie prostopadle do niego. On nie był nauczycielem, a tylko profesorowie mają umiejętność czytania pod bardzo dziwnymi kątami i do góry nogami.
Tak, to był jakiś biznes plan. Zwłaszcza w obecności oparcia.
Jak wydedukował, tak też zrobił. Zbliżył się bardziej do kompana wózkiem, ustawiając go jednak nie do końca bokiem do ławki, aby nie bawić się potem w skok o tyczce bez tyczki. Instruktor prawa jazdy padłby krzyżem, widząc parkowanie pod ukosem, ale Chester był zawodowcem i jako bardzo samodzielna dżdżownica wiedział, jak dosiadać tego dzikiego rumaka. Przesiadł się obok partnera, żeby zawisnąć mu nad ramieniem, żeby pooglądać, na jakiej stronie tego streszczenia wyszykuje. Przestrzeń osobista? To coś do jedzenia?
─ O, czytałem też „The minds of Billy Milligan” Daniela Keyesa. Znaczy, nie dokończyłem, bo to ma ponad 500 stron, ale do tego tematu jest zajebiste, bo autor zrobił tę książkę, konsultując się z samym Williamem i ludźmi, którzy mieli z nim do czynienia, także ten Keyes był uparty i miał jaja w ogóle się tego podjąć. Dawno to czytałem, ale on się tam odwołuje do tych spotkań bardzo dużo i mówi, jak był zmieszany i skonsternowany tym wszystkim. W sumie się nie dziwię, ja cykałbym się rozmawiać z chorym psychicznie gwałcicielem. A ty, North?
Zerkał na piszącego Northa, zaczynając medytować nad tym, czy praktyczniej nie byłoby, gdyby Chester wziął swoje kościste dupsko i wszedł na ławkę, żeby być równolegle do Callahana, a nie prostopadle do niego. On nie był nauczycielem, a tylko profesorowie mają umiejętność czytania pod bardzo dziwnymi kątami i do góry nogami.
Tak, to był jakiś biznes plan. Zwłaszcza w obecności oparcia.
Jak wydedukował, tak też zrobił. Zbliżył się bardziej do kompana wózkiem, ustawiając go jednak nie do końca bokiem do ławki, aby nie bawić się potem w skok o tyczce bez tyczki. Instruktor prawa jazdy padłby krzyżem, widząc parkowanie pod ukosem, ale Chester był zawodowcem i jako bardzo samodzielna dżdżownica wiedział, jak dosiadać tego dzikiego rumaka. Przesiadł się obok partnera, żeby zawisnąć mu nad ramieniem, żeby pooglądać, na jakiej stronie tego streszczenia wyszykuje. Przestrzeń osobista? To coś do jedzenia?
─ O, czytałem też „The minds of Billy Milligan” Daniela Keyesa. Znaczy, nie dokończyłem, bo to ma ponad 500 stron, ale do tego tematu jest zajebiste, bo autor zrobił tę książkę, konsultując się z samym Williamem i ludźmi, którzy mieli z nim do czynienia, także ten Keyes był uparty i miał jaja w ogóle się tego podjąć. Dawno to czytałem, ale on się tam odwołuje do tych spotkań bardzo dużo i mówi, jak był zmieszany i skonsternowany tym wszystkim. W sumie się nie dziwię, ja cykałbym się rozmawiać z chorym psychicznie gwałcicielem. A ty, North?
— Na taki widok ciężko inaczej. Choć niektórzy pewnie raczej rozpalają się ze wściekłości niż pożądania — rzucił kopiując jego uniesienie brwi ku górze. Zaraz parsknął jednak śmiechem słysząc o wspomnieniu o Metanoi. Wyglądałoby to bez wątpienia zjawiskowo. Wszystkie te piękne, jakże głębokie obrazy emanujące jakimiś dziwnymi emocjami których nie rozumiał, tajemniczością, szczerym złotem... i obok nich dzieło Chestera. Tak, zdecydowanie chciałby to zobaczyć. Widząc jak nagle Heachthinghearn postanawia zmienić pozycję, przesunął się nieznacznie w bok, by zrobić mu miejsce. Właściwie był pod wrażeniem, że przesiadanie się faktycznie poszło mu całkiem sprawnie.
— To nie jest przypadkiem o tym kolesiu, który miał dwadzieścia... ileś tam różnych osobowości? — zapytał nieznacznie zainteresowany poruszonym tematem. Jeśli rozmawiali o tej samej książce to faktycznie ją czytał. I musiał przyznać, że mu się podobała.
— Przede wszystkim musiałbym mieć powód, żeby z nim rozmawiać. Jakąkolwiek korzyść. A nie potrafię wymyślić ani jednego, dla którego miałbym zwracać uwagę na kogoś podobnego. Jeśli jednak go wymyślisz, wtedy to rozważę i odpowiem na pytanie czy bałbym się z nim rozmawiać — jeśli jednak korzyści byłyby wystarczająco wysokie, byłby gotów nawet się z nim przespać albo dać wciągnąć w zbrodnię, ot co. Dla sukcesu wszystko.
— To nie jest przypadkiem o tym kolesiu, który miał dwadzieścia... ileś tam różnych osobowości? — zapytał nieznacznie zainteresowany poruszonym tematem. Jeśli rozmawiali o tej samej książce to faktycznie ją czytał. I musiał przyznać, że mu się podobała.
— Przede wszystkim musiałbym mieć powód, żeby z nim rozmawiać. Jakąkolwiek korzyść. A nie potrafię wymyślić ani jednego, dla którego miałbym zwracać uwagę na kogoś podobnego. Jeśli jednak go wymyślisz, wtedy to rozważę i odpowiem na pytanie czy bałbym się z nim rozmawiać — jeśli jednak korzyści byłyby wystarczająco wysokie, byłby gotów nawet się z nim przespać albo dać wciągnąć w zbrodnię, ot co. Dla sukcesu wszystko.
Chester Ó Heachthinghearn
Fresh Blood Lost in the City
Re: Ogród na tyłach szkoły.
Wto Cze 19, 2018 8:39 pm
Wto Cze 19, 2018 8:39 pm
Fuckt, niektórzy byli obruszeni, gdy dzielił się swoimi umiejętnościami do szczegółowego rysowania członków w ich zeszytach, gdyż Chester jako smarkacz lubił szerzyć swoje hobby wśród znajomych z ławki i innych, którzy na jakiś czas tracili czujność. Za to na przykład Winchester ani się nie rozpalał, ani nie gniewał, nie oceniał. Przynajmniej obyło się bez niezręcznej rozmowy o preferowaniu ptaszków albo pszczółek.
─ Taaak, właśnie, to ten! Czyli czytałeś? ─ odpowiedział entuzjastycznie, choć w głosie Northa mało było takiego samego zapału. Już wcześniej przekonał się, jak ciężko było znaleźć w tej szkole człowieka do projektu, który choć słyszał o przytaczanej przez niego rzeczy. JAK MOŻNA NIE ZNAĆ YURI ON ICE? DOBRY BOŻE.
Skurczybyk interesowny szukał motywacji. Heachthinghearn ze skupienia aż jęzor wystawił, usiłując wyprodukować jakimś impuls w szarych komórkach. Co taki cwaniakujący Callahan mógłby oczekiwać. Aż jedno ręcznie wciągnął jedną nogę na ławkę, po czym pstryknął palcami i przewiesił ramię przez oparcie.
─ Wiem. W chuj hajsu za szczegółowy wywiad z nim sam na sam. Wpuszczają Cię do jego celi i zostawiają z nim na trzy godziny, nie ingerują w to, co się tam robicie. Dostałbyś tyle pieniędzy, że wygryzłbyś Blacków. Typ może być skuty na Twoje życzenie, ale to będzie kosztować ¾ Twojego wynagrodzenia. Wchodzisz w to? ─ zapytał, unosząc ciekawsko lewą brewkę do góry i wystawił szparę na światło dzienne w uśmiechu.
─ Taaak, właśnie, to ten! Czyli czytałeś? ─ odpowiedział entuzjastycznie, choć w głosie Northa mało było takiego samego zapału. Już wcześniej przekonał się, jak ciężko było znaleźć w tej szkole człowieka do projektu, który choć słyszał o przytaczanej przez niego rzeczy. JAK MOŻNA NIE ZNAĆ YURI ON ICE? DOBRY BOŻE.
Skurczybyk interesowny szukał motywacji. Heachthinghearn ze skupienia aż jęzor wystawił, usiłując wyprodukować jakimś impuls w szarych komórkach. Co taki cwaniakujący Callahan mógłby oczekiwać. Aż jedno ręcznie wciągnął jedną nogę na ławkę, po czym pstryknął palcami i przewiesił ramię przez oparcie.
─ Wiem. W chuj hajsu za szczegółowy wywiad z nim sam na sam. Wpuszczają Cię do jego celi i zostawiają z nim na trzy godziny, nie ingerują w to, co się tam robicie. Dostałbyś tyle pieniędzy, że wygryzłbyś Blacków. Typ może być skuty na Twoje życzenie, ale to będzie kosztować ¾ Twojego wynagrodzenia. Wchodzisz w to? ─ zapytał, unosząc ciekawsko lewą brewkę do góry i wystawił szparę na światło dzienne w uśmiechu.
North miał głęboko gdzieś własny zeszyt, więc równie dobrze byłby gotów podsunąć mu go z własnej woli, by ozdobił go jak tylko zechce. Pokiwał kilka razy głową.
— Czytałem. Chcemy się na nim oprzeć? — zapytał rzeczywiście w dużo bardziej neutralny sposób. Nie żeby nie potrafił się czymś ekscytować. Po prostu sam fakt, że musiał siedzieć i robić jakiś projekt był dość upierdliwy.
— Oczywiście, że tak. ¾ mojego wynagrodzenia? Nigdy w życiu, ma być w stanie naturalnym, chcę cały mój hajs. Zdobyłbym ten szczegółowy wywiad choćbym miał zaprzedać duszę — odpowiedział bez najmniejszego zawahania. Pieniądze, które umożliwiłyby mu wygryzienie Blacków brzmiały jak marzenie. Bez najmniejszego problemu mógłby wyśmiać swoją rodzinę w twarz i publicznie się ich wyrzec, rzucając na nich cień czystej hańby i nienawiści.
Tymczasem musiał się pogodzić z faktem, że było to jedynie wyobrażenie, które prawdopodobnie nigdy nie miało się spełnić. Co za szkoda. Naprawdę przydałby mu się ten cały gwałciciel.
— Ty byś na to nie poszedł? — zapytał zainteresowany, oceniając go spojrzeniem od góry do dołu.
— Czytałem. Chcemy się na nim oprzeć? — zapytał rzeczywiście w dużo bardziej neutralny sposób. Nie żeby nie potrafił się czymś ekscytować. Po prostu sam fakt, że musiał siedzieć i robić jakiś projekt był dość upierdliwy.
— Oczywiście, że tak. ¾ mojego wynagrodzenia? Nigdy w życiu, ma być w stanie naturalnym, chcę cały mój hajs. Zdobyłbym ten szczegółowy wywiad choćbym miał zaprzedać duszę — odpowiedział bez najmniejszego zawahania. Pieniądze, które umożliwiłyby mu wygryzienie Blacków brzmiały jak marzenie. Bez najmniejszego problemu mógłby wyśmiać swoją rodzinę w twarz i publicznie się ich wyrzec, rzucając na nich cień czystej hańby i nienawiści.
Tymczasem musiał się pogodzić z faktem, że było to jedynie wyobrażenie, które prawdopodobnie nigdy nie miało się spełnić. Co za szkoda. Naprawdę przydałby mu się ten cały gwałciciel.
— Ty byś na to nie poszedł? — zapytał zainteresowany, oceniając go spojrzeniem od góry do dołu.
Chester Ó Heachthinghearn
Fresh Blood Lost in the City
Re: Ogród na tyłach szkoły.
Sro Cze 20, 2018 12:20 pm
Sro Cze 20, 2018 12:20 pm
Czy chcieli? Oczywiście, że tak. Mieli punkt zaczepienia, można z tego wyciskać, ile fabryka dała. I ile profesor da! Ochoczo pokiwał kruczoczarnymi kudłami, wciągając na kolana swój zeszyt, w którym miał powstać praca na brudno. Bardzo brudno. Wyciągnął z dyndającego na wózku plecaka piórnik, chwycił w palce długopis, po czym zaczął szkicować na papierze wstępny zarys ich zmagań z literaturą.
─ Przewidywalny jesteś, Callahan! ─ zaśmiał się głośno i to tak, że omal mu pisadło z ręki nie wyleciało. W kościach wyczuł tę odpowiedź, nie ma innej opcji. Chester już po profilowym na facebooku przypisał mu słowa „po trupach do celu”. ─ Nieeee, ja nie. Za ładny ze mnie chłopiec. ─ wink!
Zresztą, Heachthinghearn nie miałby co robić z tymi pieniędzmi. Rozdałby w rodzinie tu na badania mamy, tu na leczenie biologicznej mamy, Haydenowi na komputer, a sobie kupiłby wino i się najebał. To byłyby dobrze wykorzystane piniążki!
─ To podbijmy stawkę! Słyszałem o takim seryjnym mordercy z Australii z Brisbane. Typ miał zajebisty kompleks na punkcie siostry. Zabił i zjadł jej faceta, bo się nad nią znęcał. To teraz nagrodą jest zajęcie miejsca Blacka, dosłowne. Blackowie doszczętnie bankrutują, a ty jesteś tak hajsiasty, jak oni byli i masz jeszcze większą renomę. Tylko teraz Twoim zadaniem jest zmacać siostrę tego mordercy na jego oczach i wytrwać z nim w pomieszczeniu 5 minut. Miałbyś na tyle duże jaja?
Zrobiłby to w zamian za poniżenie Cullinana? Nie ma co, zrobiło się mrocznie, ale zżerała go ciekawość, czy North był jedynie pozerem, czy rzeczywiście był aż tak bezwzględnie przedsiębiorczy, że ryzykowałby życiem. Chester nie udawał, że był pizdą, więc z góry można było założyć, że jeszcze zapłaciłby tym ludziom, żeby nigdy więcej mu takich rzeczy nie proponowali.
─ Przewidywalny jesteś, Callahan! ─ zaśmiał się głośno i to tak, że omal mu pisadło z ręki nie wyleciało. W kościach wyczuł tę odpowiedź, nie ma innej opcji. Chester już po profilowym na facebooku przypisał mu słowa „po trupach do celu”. ─ Nieeee, ja nie. Za ładny ze mnie chłopiec. ─ wink!
Zresztą, Heachthinghearn nie miałby co robić z tymi pieniędzmi. Rozdałby w rodzinie tu na badania mamy, tu na leczenie biologicznej mamy, Haydenowi na komputer, a sobie kupiłby wino i się najebał. To byłyby dobrze wykorzystane piniążki!
─ To podbijmy stawkę! Słyszałem o takim seryjnym mordercy z Australii z Brisbane. Typ miał zajebisty kompleks na punkcie siostry. Zabił i zjadł jej faceta, bo się nad nią znęcał. To teraz nagrodą jest zajęcie miejsca Blacka, dosłowne. Blackowie doszczętnie bankrutują, a ty jesteś tak hajsiasty, jak oni byli i masz jeszcze większą renomę. Tylko teraz Twoim zadaniem jest zmacać siostrę tego mordercy na jego oczach i wytrwać z nim w pomieszczeniu 5 minut. Miałbyś na tyle duże jaja?
Zrobiłby to w zamian za poniżenie Cullinana? Nie ma co, zrobiło się mrocznie, ale zżerała go ciekawość, czy North był jedynie pozerem, czy rzeczywiście był aż tak bezwzględnie przedsiębiorczy, że ryzykowałby życiem. Chester nie udawał, że był pizdą, więc z góry można było założyć, że jeszcze zapłaciłby tym ludziom, żeby nigdy więcej mu takich rzeczy nie proponowali.
— Oni lubią ładnych chłopców, kto wie może miałbyś większe szanse na powodzenie misji niż ja — powiedział wpatrując się w niego uważnie, nim nie uśmiechnął się krzywo z wyraźnym rozbawieniem.
North zdecydowanie miałby na co wydawać pieniądze. Choć pewnie rozsądnie byłoby je jakoś zainwestować, by mimo wszystko dalej same na siebie zarabiały. Dzięki temu już w ogóle nie musiałby się ograniczać.
— Nie życzę Blackom bankructwa — spokojny głos idealnie połączył się z uniesionymi brwiami. Bo rzeczywiście tak nie było. Czy chciałby skorzystać z okazji do przewyższenia ich? Oczywiście. Mieć więcej pieniędzy niż oni? Jasne. Ale nie potrzebował do tego ich nieszczęścia. Kto jak kto, ale Blackowie nie zawinili mu w żaden konkretny sposób.
— Pomijając jednak ten jeden niefortunny aspekt. Tak. Aczkolwiek w tym wypadku byłbym skłonny odstąpić część nagrody, by otrzymać jakąkolwiek broń do samoobrony. Brzmi jednak jak gra warta świeczki. Pięć minut za dożywotnie życie w luksusie? Kto by się zastanawiał — oparł się łokciem o ławkę, zaraz podpierając brodę pięścią. Choć na pewno nie twierdził że byłby w stanie powalić kogoś tak brutalnego - i zapewne doskonale zaprawionego w bójkach - bez najmniejszego problemu. Bójki nie były domeną Northa.
— Czego ty byś chciał, Chester? Olbrzymiej sumy pieniędzy? Gwarancji dożywotniego bycia ze swoją drugą połówką? Świętego spokoju? Zeszytu przyozdobionego penisami wywieszonego w galerii? Móc znowu chodzić? — być może niektóre z tych pytań nigdy nie powinny paść, nie wyglądał jednak na szczególnie zmieszanego faktem, że wypowiedział je na głos.
North zdecydowanie miałby na co wydawać pieniądze. Choć pewnie rozsądnie byłoby je jakoś zainwestować, by mimo wszystko dalej same na siebie zarabiały. Dzięki temu już w ogóle nie musiałby się ograniczać.
— Nie życzę Blackom bankructwa — spokojny głos idealnie połączył się z uniesionymi brwiami. Bo rzeczywiście tak nie było. Czy chciałby skorzystać z okazji do przewyższenia ich? Oczywiście. Mieć więcej pieniędzy niż oni? Jasne. Ale nie potrzebował do tego ich nieszczęścia. Kto jak kto, ale Blackowie nie zawinili mu w żaden konkretny sposób.
— Pomijając jednak ten jeden niefortunny aspekt. Tak. Aczkolwiek w tym wypadku byłbym skłonny odstąpić część nagrody, by otrzymać jakąkolwiek broń do samoobrony. Brzmi jednak jak gra warta świeczki. Pięć minut za dożywotnie życie w luksusie? Kto by się zastanawiał — oparł się łokciem o ławkę, zaraz podpierając brodę pięścią. Choć na pewno nie twierdził że byłby w stanie powalić kogoś tak brutalnego - i zapewne doskonale zaprawionego w bójkach - bez najmniejszego problemu. Bójki nie były domeną Northa.
— Czego ty byś chciał, Chester? Olbrzymiej sumy pieniędzy? Gwarancji dożywotniego bycia ze swoją drugą połówką? Świętego spokoju? Zeszytu przyozdobionego penisami wywieszonego w galerii? Móc znowu chodzić? — być może niektóre z tych pytań nigdy nie powinny paść, nie wyglądał jednak na szczególnie zmieszanego faktem, że wypowiedział je na głos.
Chester Ó Heachthinghearn
Fresh Blood Lost in the City
Re: Ogród na tyłach szkoły.
Sro Cze 20, 2018 2:53 pm
Sro Cze 20, 2018 2:53 pm
Parsknął śmiechem na jego minimalnie uszczypliwy komentarz, który, choć inteligentny, nie zmieniał zdania Chestera, gdyż on w tej wytworzonej rzeczywistości nie uznawał bonusowej kasiory za bycie ofiarą delikwenta. Jedyne, co mógłby zrobić takiemu bandziorowi w defensywie to zbesztać go, a nie oszukujmy się, ten pan raczej nie przejąłby się jakimś pyskatym patykiem z kółkami.
─ O, no proszę! Osobiście stawiałem na to, że da Ci to trochę radochy, ale może jednak nie jesteś takim łajdakiem, za jakiego Cię biorę. ─ odpowiedział mu solennie, aczkolwiek miał na uwadze to, że nie zrobiłby tego Blackowi, bo nie miał z nim kosy. Czy to oznaczało, że wrogowie Northa mogą się zacząć go obawiać, jeżeli taki z niego agent?
Ależ go obsypał pytaniami! Aż przez sekundę przez obraz przeleciało mu, jak zalegał na kolanach Świętego Mikołaja w galerii handlowej, paplając, że chciałby kociaka albo szczeniaka i nalegał, żeby Święty omówił ten temat z jego madre. Cztery lata temu.
─ Chodzić. ─ to było stosunkowo oczywiste. ─ Z kasą nie mam co robić, oddałbym komuś. A jakbym się żwawiej ruszał, to i mógłbym gonić mojego faceta, jakby mi sprzed ołtarza spierdalał. Jak w teledysku Katy Perry. ─ mówiąc, filozoficznym wzrokiem ogarnął zieleń przed nimi, grzebiąc sobie językiem gdzieś w aparacie. ─ Ale lekarz mówi, że widzi postępy i że to nieoczekiwany, ale dobry sygnał, tylko trzeba wkładać w to pracę. Może mój doktor to Frankenstein i chce mi nogi ożywić.
„Po cholerę ja mu to mówię. Ano tak, pytał. Zresztą, to nic takiego, może sobie takie rzeczy wiedzieć, i tak z nich użytku nie zrobi.”
─ O, no proszę! Osobiście stawiałem na to, że da Ci to trochę radochy, ale może jednak nie jesteś takim łajdakiem, za jakiego Cię biorę. ─ odpowiedział mu solennie, aczkolwiek miał na uwadze to, że nie zrobiłby tego Blackowi, bo nie miał z nim kosy. Czy to oznaczało, że wrogowie Northa mogą się zacząć go obawiać, jeżeli taki z niego agent?
Ależ go obsypał pytaniami! Aż przez sekundę przez obraz przeleciało mu, jak zalegał na kolanach Świętego Mikołaja w galerii handlowej, paplając, że chciałby kociaka albo szczeniaka i nalegał, żeby Święty omówił ten temat z jego madre. Cztery lata temu.
─ Chodzić. ─ to było stosunkowo oczywiste. ─ Z kasą nie mam co robić, oddałbym komuś. A jakbym się żwawiej ruszał, to i mógłbym gonić mojego faceta, jakby mi sprzed ołtarza spierdalał. Jak w teledysku Katy Perry. ─ mówiąc, filozoficznym wzrokiem ogarnął zieleń przed nimi, grzebiąc sobie językiem gdzieś w aparacie. ─ Ale lekarz mówi, że widzi postępy i że to nieoczekiwany, ale dobry sygnał, tylko trzeba wkładać w to pracę. Może mój doktor to Frankenstein i chce mi nogi ożywić.
„Po cholerę ja mu to mówię. Ano tak, pytał. Zresztą, to nic takiego, może sobie takie rzeczy wiedzieć, i tak z nich użytku nie zrobi.”
— Łajdakiem? Czuję się urażony. Nigdy nie robię niczego co mogłoby zaszkodzić innym dla własnej uciechy — natomiast dla własnej korzyści? Jak najbardziej! Nie miał najmniejszego problemu z manipulowaniem innymi, okłamywaniem ich na wszelkie sposoby i zgrywaniem kogoś kim nie był byle osiągnąć swój cel. Niemniej tak długo, jak ktoś inny nie stał mu na drodze do osiągnięcia sukcesu, nie zamierzał podejmować żadnych kroków, które mogły mu zaszkodzić.
No i rzecz jasna, nie zamierzał skakać wyżej niż potrafił. Nie byłby na tyle głupi, by zrobić sobie wrogów w Blackach. Tacy ludzie zdecydowanie lepiej sprawdzali się jako sprzymierzeńcy. Choć jak do tej pory bajerowanie Clawericha całkowicie mu wystarczyło.
— Cause you're hot, then you're cold? — zażartował na wspomnienie o teledysku przyznając się tym samym, że bez wątpienia znał jej twórczość. Zresztą kto jej nie znał? Mogli się nie przyznawać, ale nie było szans by nigdy nie słyszeli choć jednej jej piosenki.
— Hej to dobre wieści. Medycyna cały czas idzie do przodu, na pewno zdążysz jeszcze nie tylko wstać, ale i pobiegać za tym swoim chłopakiem, by ewentualnie nakopać mu do dupy, gdyby postanowił nagle zmienić zdanie. Chociaż wiesz, skoro jest z tobą już teraz to raczej wątpię, by miał nagle uciec. Chyba, że ma fetysz facetów na... stylowych pojazdach — uniósł brew ku górze, zaraz uśmiechając się nieznacznie z rozbawieniem. Hej, ten Chester nie był nawet aż taki zły. Jackdaw niczego od niego nie potrzebował, nie musiał więc jakoś szczególnie nikogo udawać. Co nie zmieniało jednak faktu, że bez wątpienia gdy tylko skończą robić razem projekt, nie będzie miał większego powodu, by ponownie się z nim spotkać. Takie życie.
— Skoro już jesteśmy przy tak ciekawym temacie to zanim zaczniemy, pobawmy się w coś jeszcze. Tajemnica z tajemnicę. Zdradź mi coś czego normalnie nie mówisz innym, a nie powiem nikomu że jeździsz na wózku a powiem ci coś o równej wartości. Coś czego nie wie nikt inny — spojrzał na niego wyczekująco, ciekaw czy przystanie na jego propozycję.
No i rzecz jasna, nie zamierzał skakać wyżej niż potrafił. Nie byłby na tyle głupi, by zrobić sobie wrogów w Blackach. Tacy ludzie zdecydowanie lepiej sprawdzali się jako sprzymierzeńcy. Choć jak do tej pory bajerowanie Clawericha całkowicie mu wystarczyło.
— Cause you're hot, then you're cold? — zażartował na wspomnienie o teledysku przyznając się tym samym, że bez wątpienia znał jej twórczość. Zresztą kto jej nie znał? Mogli się nie przyznawać, ale nie było szans by nigdy nie słyszeli choć jednej jej piosenki.
— Hej to dobre wieści. Medycyna cały czas idzie do przodu, na pewno zdążysz jeszcze nie tylko wstać, ale i pobiegać za tym swoim chłopakiem, by ewentualnie nakopać mu do dupy, gdyby postanowił nagle zmienić zdanie. Chociaż wiesz, skoro jest z tobą już teraz to raczej wątpię, by miał nagle uciec. Chyba, że ma fetysz facetów na... stylowych pojazdach — uniósł brew ku górze, zaraz uśmiechając się nieznacznie z rozbawieniem. Hej, ten Chester nie był nawet aż taki zły. Jackdaw niczego od niego nie potrzebował, nie musiał więc jakoś szczególnie nikogo udawać. Co nie zmieniało jednak faktu, że bez wątpienia gdy tylko skończą robić razem projekt, nie będzie miał większego powodu, by ponownie się z nim spotkać. Takie życie.
— Skoro już jesteśmy przy tak ciekawym temacie to zanim zaczniemy, pobawmy się w coś jeszcze. Tajemnica z tajemnicę. Zdradź mi coś czego normalnie nie mówisz innym,
Chester Ó Heachthinghearn
Fresh Blood Lost in the City
Re: Ogród na tyłach szkoły.
Nie Cze 24, 2018 10:41 am
Nie Cze 24, 2018 10:41 am
─ Pieprzony Michael Jackson Junior, tak się wybiela! ─ zarechotał, aż zrobił nieplanowaną kreskę przez dwie kratki zeszytu. Oj tam. ─ A trzy sekundy temu macał lachona dla pieniędzy. Nie bój się bycia łajdakiem, Jackdaw, nikt nie jest święty.
Zupełnie nie był zdziwiony, że zacytował fragment tekstu, twórczość tej wokalistki była tak głęboko w pop kulturze. Już nie nadmieniając o tym, jak cliche był ten szczególny utwór. Dlatego Chester z takim uwielbieniem torturował nimi rodzinę i sąsiadów, którzy za niedługo zaczną googlować, jak napisać skargę na hałaśliwych 24/7 pedałów spod siódemki.
A jeszcze bardziej adorował punkową wersję tego gniota.
─ You change your miiind like a… psycho bitch, but the sex is good so I think I’ll keep you around. Um, what. ─ zaśpiewał część, która zasługiwała na przekazanie światu, po czym obrócił twarz do Northa, gdy ten rozwarł wargi. ─ Czy biegać… Nie wiem, na razie skupiłbym się na jednoczesnym przemieszczaniu się i trzymaniu szklanki na przykład. Chociaż w razie czego będziesz pierwszym, do którego przybiegnę się obnosić nowym-starym skillem.
Fakt faktem, Heachthinghearn na wiele nie liczył. Osiągnięciem już była operacja usunięcia krwiaka rok czy półtorej temu, dzięki której nie boli go każda minuta masażu i ma podłużną szramę na kręgosłupie nad dupą. Może zrobi z tego tatuaż szkieletu ryby! Matka mu nogi z dupy powyrywa, ale halo, tu się o sztukę rozchodzi. Ciekawe, czy Callahan miał jakiś wstydliwy tatuaż. Chociaż ile on miał lat? Był w Carnelianie, to 17 lat? W takim razie być może jeszcze nie ma, ale teenage rage nie bierze jeńców.
A to ci lisek Chrystusek. Pikanterii mu się domagał, a znali się pół godziny. Chester już miał odmawiać tych niedorzecznych pierdół, choć… właściwie nie, nie zdążył rozważyć, jakie to głupie, bo jego zmysł plotkarza zaatakował i przejął kontrolę nad mózgiem. Widać, że North wiedział, jak wywołać wilka z lasu.
Irlandczyk oderwał długopis od kartki, gdzie zaczął pisać wstęp ich pracy, który opierał się, rzecz jasna, na rozwodzeniu się nad pseudointelektualnymi rzeczami, przytknął sobie końcówkę do ust i zaczął szperać w swojej bibliotece pamięci. Oczywiście milion szufladek na obcych ludzi, a jego najniżej i nieco ukurzona. Choć czy Chester miał tajemnice? Raczej mało, zwłaszcza takich krępujących, więc jeżeli miał dostać w zamian coś o równym ekwiwalencie wartości, musiał się natrudzić. Albo nakłamać i poprzekręcać!
─ Jak byłem smarkaczem, to fapałem do plakatów Johnnego Deppa i wstąpiłem do drużyny baseballowej tylko dlatego, że trener wyglądał identycznie jak on. ─ wystosował na razie coś lżejszego kalibru, uśmiechając się przy tym zawadiacko. Czekał na jakąś petardę od Northa!
Zupełnie nie był zdziwiony, że zacytował fragment tekstu, twórczość tej wokalistki była tak głęboko w pop kulturze. Już nie nadmieniając o tym, jak cliche był ten szczególny utwór. Dlatego Chester z takim uwielbieniem torturował nimi rodzinę i sąsiadów, którzy za niedługo zaczną googlować, jak napisać skargę na hałaśliwych 24/7 pedałów spod siódemki.
A jeszcze bardziej adorował punkową wersję tego gniota.
─ You change your miiind like a… psycho bitch, but the sex is good so I think I’ll keep you around. Um, what. ─ zaśpiewał część, która zasługiwała na przekazanie światu, po czym obrócił twarz do Northa, gdy ten rozwarł wargi. ─ Czy biegać… Nie wiem, na razie skupiłbym się na jednoczesnym przemieszczaniu się i trzymaniu szklanki na przykład. Chociaż w razie czego będziesz pierwszym, do którego przybiegnę się obnosić nowym-starym skillem.
Fakt faktem, Heachthinghearn na wiele nie liczył. Osiągnięciem już była operacja usunięcia krwiaka rok czy półtorej temu, dzięki której nie boli go każda minuta masażu i ma podłużną szramę na kręgosłupie nad dupą. Może zrobi z tego tatuaż szkieletu ryby! Matka mu nogi z dupy powyrywa, ale halo, tu się o sztukę rozchodzi. Ciekawe, czy Callahan miał jakiś wstydliwy tatuaż. Chociaż ile on miał lat? Był w Carnelianie, to 17 lat? W takim razie być może jeszcze nie ma, ale teenage rage nie bierze jeńców.
A to ci lisek Chrystusek. Pikanterii mu się domagał, a znali się pół godziny. Chester już miał odmawiać tych niedorzecznych pierdół, choć… właściwie nie, nie zdążył rozważyć, jakie to głupie, bo jego zmysł plotkarza zaatakował i przejął kontrolę nad mózgiem. Widać, że North wiedział, jak wywołać wilka z lasu.
Irlandczyk oderwał długopis od kartki, gdzie zaczął pisać wstęp ich pracy, który opierał się, rzecz jasna, na rozwodzeniu się nad pseudointelektualnymi rzeczami, przytknął sobie końcówkę do ust i zaczął szperać w swojej bibliotece pamięci. Oczywiście milion szufladek na obcych ludzi, a jego najniżej i nieco ukurzona. Choć czy Chester miał tajemnice? Raczej mało, zwłaszcza takich krępujących, więc jeżeli miał dostać w zamian coś o równym ekwiwalencie wartości, musiał się natrudzić. Albo nakłamać i poprzekręcać!
─ Jak byłem smarkaczem, to fapałem do plakatów Johnnego Deppa i wstąpiłem do drużyny baseballowej tylko dlatego, że trener wyglądał identycznie jak on. ─ wystosował na razie coś lżejszego kalibru, uśmiechając się przy tym zawadiacko. Czekał na jakąś petardę od Northa!
— Cóż za odważne, rasistowskie uwagi Heachthi... jakkolwiek tam miałeś na nazwisko — naprawdę, niektórzy powinni zastanowić się dwa razy nim wpiszą coś w akt urodzenia. Nie mógł nazywać się Chester Fox czy coś?
— Może i nikt nie jest święty, ale właśnie w to wolą wierzyć ludzie. Jeśli odpowiednio ładnie się uśmiechasz, osiągasz o wiele więcej karmiąc ich fałszywe nadzieje — wygiął kącik ust ku górze. Zaraz zaśmiał się słysząc zaśpiewany przez niego fragment piosenki. Dobra, musiał tego posłuchać. Chyba nigdy tego nie słyszał.
— Świetnie. Uważaj, bo zapamiętuję takie obietnice. Jak jej nie spełnisz to będę miał na ciebie haka za niesłowność — zastrzegł machając nieznacznie telefonem, zupełnie jakby faktycznie zdążył już nagrać i zapisać jego słowa. Może powinien zostać jakimś dziennikarzem czy innym paparazzi.
Z tego co wiedział żadnych tatuaży nie miał. Chyba. Co jeśli ktoś uchlał go kiedyś do tego stopnia, że nic nie pamiętał i miał teraz na plecach jakąś wyjątkowo tandetną rybkę typu Nemo o której najzwyczajniej w świecie nie wiedział? To by dopiero było zabawne. Zwłaszcza gdyby wszyscy nie mieli w sobie wystarczająco odwagi, by go o tym poinformować.
Callahan wpatrywał się uważnie w Chestera. Sam podopisywał do projektu to i owo w międzyczasie, by nie zapomnieć o wszystkich uwagach które przyszły mu na myśl. Kiedy już jednak usłyszał jego rzekomą tajemnicę, parsknął śmiechem i oparł się wygodniej o ławkę.
— Dobra to zabawne, ale nie tego się spodziewałem.
Dane słowo było jednak danym słowem. Zastanowił się przez chwilę, nim z cwanym uśmiechem wyrzucił z siebie:
— Doprowadziłem do trzech rozwodów. Wszystkie miały miejsce w przeciągu ostatnich dwóch lat. Dwie kobiety, jeden mężczyzna — wiele osób nie uwierzyłoby jak bardzo ciągnęło niektórych do 'młodszych'. Szczególnie gdy pieniądze i wysoka pozycja przewracały im w głowie. Nie podał mu co prawda żadnych nazwisk, ale wszystkie swego czasu zdążyły pojawić się w gazetach. Fakt, że zostały przedstawione jako zwyczajna informacja, a nie huczny skandel, był tylko i wyłącznie efektem dobrej woli Callahana, który nie dostarczył gazetom odpowiednich smaczków by wzbogacić ich historię.
Rzecz jasna jego konto zasiliła odpowiednia suma, by faktycznie utrzymać jego usta w zamknięciu. Dalszych relacji nigdy ze swoimi byłymi kochankami nie utrzymywał. Nie widział takiej potrzeby.
— Dalej czy wymiękasz? — uniósł brew ku górze w prowokacyjnym geście, dopisując w międzyczasie kilka uwag do notatek na temat projektu. Trzeba to było w końcu odwalić. Tak czy inaczej.
— Może i nikt nie jest święty, ale właśnie w to wolą wierzyć ludzie. Jeśli odpowiednio ładnie się uśmiechasz, osiągasz o wiele więcej karmiąc ich fałszywe nadzieje — wygiął kącik ust ku górze. Zaraz zaśmiał się słysząc zaśpiewany przez niego fragment piosenki. Dobra, musiał tego posłuchać. Chyba nigdy tego nie słyszał.
— Świetnie. Uważaj, bo zapamiętuję takie obietnice. Jak jej nie spełnisz to będę miał na ciebie haka za niesłowność — zastrzegł machając nieznacznie telefonem, zupełnie jakby faktycznie zdążył już nagrać i zapisać jego słowa. Może powinien zostać jakimś dziennikarzem czy innym paparazzi.
Z tego co wiedział żadnych tatuaży nie miał. Chyba. Co jeśli ktoś uchlał go kiedyś do tego stopnia, że nic nie pamiętał i miał teraz na plecach jakąś wyjątkowo tandetną rybkę typu Nemo o której najzwyczajniej w świecie nie wiedział? To by dopiero było zabawne. Zwłaszcza gdyby wszyscy nie mieli w sobie wystarczająco odwagi, by go o tym poinformować.
Callahan wpatrywał się uważnie w Chestera. Sam podopisywał do projektu to i owo w międzyczasie, by nie zapomnieć o wszystkich uwagach które przyszły mu na myśl. Kiedy już jednak usłyszał jego rzekomą tajemnicę, parsknął śmiechem i oparł się wygodniej o ławkę.
— Dobra to zabawne, ale nie tego się spodziewałem.
Dane słowo było jednak danym słowem. Zastanowił się przez chwilę, nim z cwanym uśmiechem wyrzucił z siebie:
— Doprowadziłem do trzech rozwodów. Wszystkie miały miejsce w przeciągu ostatnich dwóch lat. Dwie kobiety, jeden mężczyzna — wiele osób nie uwierzyłoby jak bardzo ciągnęło niektórych do 'młodszych'. Szczególnie gdy pieniądze i wysoka pozycja przewracały im w głowie. Nie podał mu co prawda żadnych nazwisk, ale wszystkie swego czasu zdążyły pojawić się w gazetach. Fakt, że zostały przedstawione jako zwyczajna informacja, a nie huczny skandel, był tylko i wyłącznie efektem dobrej woli Callahana, który nie dostarczył gazetom odpowiednich smaczków by wzbogacić ich historię.
Rzecz jasna jego konto zasiliła odpowiednia suma, by faktycznie utrzymać jego usta w zamknięciu. Dalszych relacji nigdy ze swoimi byłymi kochankami nie utrzymywał. Nie widział takiej potrzeby.
— Dalej czy wymiękasz? — uniósł brew ku górze w prowokacyjnym geście, dopisując w międzyczasie kilka uwag do notatek na temat projektu. Trzeba to było w końcu odwalić. Tak czy inaczej.
Chester Ó Heachthinghearn
Fresh Blood Lost in the City
Re: Ogród na tyłach szkoły.
Nie Lip 01, 2018 12:13 pm
Nie Lip 01, 2018 12:13 pm
─ Ja i niesłowność? Oj, nie boję się Ciebie, Callahan. ─ zaręczył pobłażliwie, po czym ujął na sekundę jego rękę z telefonem, obracając wyświetlacz w swoją stronę i podświetlając go, aby sprawdzić, czy miał włączone nagrywanie.
Co do nazwiska, przywykł, że na liście wyczytują go „Heach… uh.”, on sam był już umordowany literowaniem tego w szkole, w banku, w przychodni i w reszcie placówek tego miasta. Przed zmianą hamował go jedynie jeden fakt ─ „Ó Heachthinghearn” znaczyło coś w rodzaju „potomek władcy koni”. Chester interpretował to na swój pojebany sposób, oczywiście, bo koni jako zwierzaków nie lubił. Może nabrał do nich dystansu, gdy dostał -10 do wzrostu, jak został przytwierdzony do wózka, a może postanowił o swojej schizce jeszcze za dzieciaka, gdy na wycieczce szkolnej taki kuń chciał nadgryźć jego spodnie. Może to to.
Ale cóż to? Jego pierwsze seksualne przeżycia go nie zaspokajały. Chester wysłuchał go z bardzo neutralnym wyrazem twarzy, aczkolwiek pycha, z jaką North się dzielił tą informacją, była dla niego nieco dziwna. Z jego raportu wynikało, że Callahan nie był zbyt skrępowany faktem uwodzenia mężatek i żonatych. Równe bardzo ten uśmieszek nie lepił mu się do zapewnień, że te działania nie były dla własnej radochy. Okropne paskudy Cadogan hodował pod swoim dachem, a to Bogu ducha winnego Chessy’ego zawieszali i grozili wydaleniem ze szkoły.
─ Lubisz starszych, co? ─ zapytał, myśląc, czy on ma coś na sumieniu o zbliżonych gabarytach. W gruncie rzeczy Chester, mimo bycia riverdale’ową radiostacją newsów, która nawet nieproszona włącza się, nie rozpierdalał ludziom żyć. Problemem Heachthinghearna w tej zabawie było właśnie to, że jego grzeszki albo były za lekkie na to, albo za ciężkie. Musiałby do reszty ocipieć, żeby rozmawiać o tych potworach z jakimkolwiek homo sapiens. Niektóre rzeczy jednak należało wziąć ze sobą do trumny. Bardzo głęboko pod ziemię. ─ Cztery lata temu zdemolowałem samochód byłego baseballem. Nie wiem, czy to poziom rozbijania małżeństw, ale autko zasponsorował forsiasty tatuś po naleganiach ileś tam miesięcy. A ja rozjebałem w dziesięć minut! ─ jak się ma jebniętego chłopaka, to się z nim nie zrywa przez sms-a.
Rzecz jasna, Chess tej nocy opracowywał sztukę sikania w kajdankach z policjantem obok, aczkolwiek długo w areszcie nie siedział. Ex chłopak rozwiązał to inaczej, niż oczekiwał tego wandal. Fuckt fucktem, i on, i ojciec chcieli pieniędzy na pokrycie kosztów napraw, jednakże większą karą było osobisty telefon do matki Chestera, szczegółowo objaśniający, jak tamten się zemścił. Jak widać, Pani Mama umie ubijać interesy, że ten tutaj rzezimieszek jeszcze jest na wolności. Choć osobiście Chester już wolałby to odsiedzieć, odpracować, wszystko jedno, bo ten meksyk jaki przeżył po wyjściu z aresztu… to nie. Po prostu nie.
Co do nazwiska, przywykł, że na liście wyczytują go „Heach… uh.”, on sam był już umordowany literowaniem tego w szkole, w banku, w przychodni i w reszcie placówek tego miasta. Przed zmianą hamował go jedynie jeden fakt ─ „Ó Heachthinghearn” znaczyło coś w rodzaju „potomek władcy koni”. Chester interpretował to na swój pojebany sposób, oczywiście, bo koni jako zwierzaków nie lubił. Może nabrał do nich dystansu, gdy dostał -10 do wzrostu, jak został przytwierdzony do wózka, a może postanowił o swojej schizce jeszcze za dzieciaka, gdy na wycieczce szkolnej taki kuń chciał nadgryźć jego spodnie. Może to to.
Ale cóż to? Jego pierwsze seksualne przeżycia go nie zaspokajały. Chester wysłuchał go z bardzo neutralnym wyrazem twarzy, aczkolwiek pycha, z jaką North się dzielił tą informacją, była dla niego nieco dziwna. Z jego raportu wynikało, że Callahan nie był zbyt skrępowany faktem uwodzenia mężatek i żonatych. Równe bardzo ten uśmieszek nie lepił mu się do zapewnień, że te działania nie były dla własnej radochy. Okropne paskudy Cadogan hodował pod swoim dachem, a to Bogu ducha winnego Chessy’ego zawieszali i grozili wydaleniem ze szkoły.
─ Lubisz starszych, co? ─ zapytał, myśląc, czy on ma coś na sumieniu o zbliżonych gabarytach. W gruncie rzeczy Chester, mimo bycia riverdale’ową radiostacją newsów, która nawet nieproszona włącza się, nie rozpierdalał ludziom żyć. Problemem Heachthinghearna w tej zabawie było właśnie to, że jego grzeszki albo były za lekkie na to, albo za ciężkie. Musiałby do reszty ocipieć, żeby rozmawiać o tych potworach z jakimkolwiek homo sapiens. Niektóre rzeczy jednak należało wziąć ze sobą do trumny. Bardzo głęboko pod ziemię. ─ Cztery lata temu zdemolowałem samochód byłego baseballem. Nie wiem, czy to poziom rozbijania małżeństw, ale autko zasponsorował forsiasty tatuś po naleganiach ileś tam miesięcy. A ja rozjebałem w dziesięć minut! ─ jak się ma jebniętego chłopaka, to się z nim nie zrywa przez sms-a.
Rzecz jasna, Chess tej nocy opracowywał sztukę sikania w kajdankach z policjantem obok, aczkolwiek długo w areszcie nie siedział. Ex chłopak rozwiązał to inaczej, niż oczekiwał tego wandal. Fuckt fucktem, i on, i ojciec chcieli pieniędzy na pokrycie kosztów napraw, jednakże większą karą było osobisty telefon do matki Chestera, szczegółowo objaśniający, jak tamten się zemścił. Jak widać, Pani Mama umie ubijać interesy, że ten tutaj rzezimieszek jeszcze jest na wolności. Choć osobiście Chester już wolałby to odsiedzieć, odpracować, wszystko jedno, bo ten meksyk jaki przeżył po wyjściu z aresztu… to nie. Po prostu nie.
Gdyby miał w tym momencie włączony aparat, jak nic Chester otrzymałby w prezencie przepiękne selfie. Niestety nie miał więc musiał się zadowolić widokiem streszczenia i ciekawostek na temat książki, o której rozmawiali wcześniej. Praca wre, nawet gdy pozornie się opierdzielają, ot co.
— Nieszczególnie. Lubię tych, którzy są w stanie zapewnić ci wysoki standard bez większego problemu. Starsi są po prostu łatwiejsi. Nie muszę przejmować się u nich blokadą jak w przypadku nastolatków pod tytułem 'zapytam tatę czy mogę' — przewrócił oczami na samo wspomnienie kilku swoich ofiar, które używały podobnego argumentu i faktycznie wyciągały zaraz telefon, by przedzwonić do swoich rodzicieli. Jak miał traktować kogoś podobnego poważnie? Gdy chcieli się z nim przespać też musieli pytać matkę o zgodę?
Ci starsi nie mieli takich problemów. Nawet jeśli mieli żony czy mężów, po prostu czekali aż opuszczą rezydencję i wtedy zapraszali do siebie Northa, zabierając go do jednego z pokoi. Służba zawsze i tak trzymała usta na kłódkę, więc podobny romans potrafił trwać całkiem długo, nim druga połówka w końcu orientowała się, że ktoś inny grzeje jej łóżko. Nie był to szczerze mówiąc ulubiony moment Northa, ale jeśli dzięki temu mógł zagwarantować sobie wygodny styl życia i nie musiał zapierdzielać do czterech różnych prac dorywczych naraz... wszystko wymagało swego rodzaju poświęcenia. To co innych zwyczajnie by zgorszyło, dla niego było normą z którą nie miał większych problemów. Gdyby miał, nigdy by się na nie nie zdecydował, co nie?
— Mam w takim razie nadzieję, że twój obecny chłopak z tobą nie zerwie. Albo że nie ma żadnego wspaniałego samochodu, który mógłbyś rozjebać — parsknął z rozbawieniem nieszczególnie myśląc o konsekwencjach które z pewnością go dosięgnęły. Sam w końcu nie odjebał niczego podobnego, więc ciężko byłoby mu sobie wyobraził jak mogło się to skończyć.
— Jak byłem mały, matka wysłała mnie do sklepu po skrzydełka wieprzowe. Sprzedawczyni przez dziesięć minut musiała mnie uspokajać po tym jak powiedziała, że 'nie ma czegoś takiego'. Rozpłakałem się i dostałem histerii, że mama mnie zabije, jeśli nie przyniosę do domu skrzydełek wieprzowych — żenująca historyjka time? Westchnął cicho na samo wspomnienie. Poważnie, dawno nikomu o tym nie wspominał. Jedynymi osobami, które o tym słyszały były jego rodzina, a nie miał z nią kontaktu od kilku dobrych lat. Takie życie.
Przesunął notatnik w stronę Chestera, postukując długopisem we wszystko, co do tej pory zapisał.
— Sprawdź czy niczego nie pomyliłem.
— Nieszczególnie. Lubię tych, którzy są w stanie zapewnić ci wysoki standard bez większego problemu. Starsi są po prostu łatwiejsi. Nie muszę przejmować się u nich blokadą jak w przypadku nastolatków pod tytułem 'zapytam tatę czy mogę' — przewrócił oczami na samo wspomnienie kilku swoich ofiar, które używały podobnego argumentu i faktycznie wyciągały zaraz telefon, by przedzwonić do swoich rodzicieli. Jak miał traktować kogoś podobnego poważnie? Gdy chcieli się z nim przespać też musieli pytać matkę o zgodę?
Ci starsi nie mieli takich problemów. Nawet jeśli mieli żony czy mężów, po prostu czekali aż opuszczą rezydencję i wtedy zapraszali do siebie Northa, zabierając go do jednego z pokoi. Służba zawsze i tak trzymała usta na kłódkę, więc podobny romans potrafił trwać całkiem długo, nim druga połówka w końcu orientowała się, że ktoś inny grzeje jej łóżko. Nie był to szczerze mówiąc ulubiony moment Northa, ale jeśli dzięki temu mógł zagwarantować sobie wygodny styl życia i nie musiał zapierdzielać do czterech różnych prac dorywczych naraz... wszystko wymagało swego rodzaju poświęcenia. To co innych zwyczajnie by zgorszyło, dla niego było normą z którą nie miał większych problemów. Gdyby miał, nigdy by się na nie nie zdecydował, co nie?
— Mam w takim razie nadzieję, że twój obecny chłopak z tobą nie zerwie. Albo że nie ma żadnego wspaniałego samochodu, który mógłbyś rozjebać — parsknął z rozbawieniem nieszczególnie myśląc o konsekwencjach które z pewnością go dosięgnęły. Sam w końcu nie odjebał niczego podobnego, więc ciężko byłoby mu sobie wyobraził jak mogło się to skończyć.
— Jak byłem mały, matka wysłała mnie do sklepu po skrzydełka wieprzowe. Sprzedawczyni przez dziesięć minut musiała mnie uspokajać po tym jak powiedziała, że 'nie ma czegoś takiego'. Rozpłakałem się i dostałem histerii, że mama mnie zabije, jeśli nie przyniosę do domu skrzydełek wieprzowych — żenująca historyjka time? Westchnął cicho na samo wspomnienie. Poważnie, dawno nikomu o tym nie wspominał. Jedynymi osobami, które o tym słyszały były jego rodzina, a nie miał z nią kontaktu od kilku dobrych lat. Takie życie.
Przesunął notatnik w stronę Chestera, postukując długopisem we wszystko, co do tej pory zapisał.
— Sprawdź czy niczego nie pomyliłem.
Chester Ó Heachthinghearn
Fresh Blood Lost in the City
Re: Ogród na tyłach szkoły.
Nie Lip 01, 2018 8:28 pm
Nie Lip 01, 2018 8:28 pm
─ Ale w przenośni czy serio-serio taki tekst usłyszałeś? „Mamo, tato, mogę się popieprzyć za ścianą z Northem?” ─ sparodiował głos przeciętnej piętnastoletniej posiadaczki macicy. Co jak co, ale obraz takiego pytania w stronę starych był dla Chestera komiczny. Czyli ten osobliwy rodzaj sponsoringu miał swoje górki i dołki.
Heachthinghearn na ten komentarz odnośnie samochodu wygiął usta w nieznacznym uśmieszku, gdyż, mimo że dalej był z tego wandalskiego czynu stosunkowo dumny, wpierdol, jaki dostał po wyjściu z komendy, dalej czuł w kościach. A o auto jego partnera raczej nie należało się obawiać, bo uno, ciągnął swój do swego, ten duet razem odstawiał takie akcje. Secondo, oboje byli złośliwymi bestiami, więc znając swoje zapędy, nie kłócili się zbyt często. Znaczy, Chester często zaczynał, ale więcej zdrowego rozsądku ma Hayden, więc zwyczajnie studził jego temperament, nim w najbliższym praniu wśród białych bokserek wyląduje różowa koszulka Chessa.
─ Skrzydełka wieprzowe? Świnie ze skrzydłami, łe. To Twojej matce się po...chrzaniło czy Tobie? Jak się jest smarkiem, to zwykle ma się słuch wybiórczy. ─ brunetem aż dreszcz wstrząsnął, musiał chwycić ześlizgujący się z jego kolan zeszyt. ─ Jak miałem siedem lat, to grałem w sztuce w szkole elfa… ─ zaczął, ale zawiesił się na moment, mając przez moment opory, czy nie przytoczyć innej, żałosnej historyjki z dzieciństwa, gdyż ich miał akurat pod dostatkiem. Ale dobra, Chester, nie bądź pizda, to było trzynaście lat temu. ─ …i byłem zesrany, bo głupio wyglądałem i tak tekst mi się mieszał, że jak tam stanąłem na scenie i miałem swoją kwestię, to popuściłem. Bogu dzięki rajtuzy były ciemne i nikt się ze mnie nie nabijał, więc chyba nikt nie widział, ale to było traumatyczne.
Miniminiminimalnie się zaczerwienił, co chciał zamaskować poprzez poprawianie włosów, jednakże róż w zestawieniu z czarnymi kłakami nie tracił na intensywności. Poproszony, zerknął w jego zapiski, przekrzywiając nieco łepetynę. Choć gdy mowa o korekcie, nie był chyba odpowiednią osobą do tego, jednakże przeczesał wzrokiem tekst, szukając jakiś błędów rzeczowych, aczkolwiek nic nie rzuciło mu się w oczy. Zrobił okejkę z prawej ręki, dla niego wszystko było cacy.
Heachthinghearn na ten komentarz odnośnie samochodu wygiął usta w nieznacznym uśmieszku, gdyż, mimo że dalej był z tego wandalskiego czynu stosunkowo dumny, wpierdol, jaki dostał po wyjściu z komendy, dalej czuł w kościach. A o auto jego partnera raczej nie należało się obawiać, bo uno, ciągnął swój do swego, ten duet razem odstawiał takie akcje. Secondo, oboje byli złośliwymi bestiami, więc znając swoje zapędy, nie kłócili się zbyt często. Znaczy, Chester często zaczynał, ale więcej zdrowego rozsądku ma Hayden, więc zwyczajnie studził jego temperament, nim w najbliższym praniu wśród białych bokserek wyląduje różowa koszulka Chessa.
─ Skrzydełka wieprzowe? Świnie ze skrzydłami, łe. To Twojej matce się po...chrzaniło czy Tobie? Jak się jest smarkiem, to zwykle ma się słuch wybiórczy. ─ brunetem aż dreszcz wstrząsnął, musiał chwycić ześlizgujący się z jego kolan zeszyt. ─ Jak miałem siedem lat, to grałem w sztuce w szkole elfa… ─ zaczął, ale zawiesił się na moment, mając przez moment opory, czy nie przytoczyć innej, żałosnej historyjki z dzieciństwa, gdyż ich miał akurat pod dostatkiem. Ale dobra, Chester, nie bądź pizda, to było trzynaście lat temu. ─ …i byłem zesrany, bo głupio wyglądałem i tak tekst mi się mieszał, że jak tam stanąłem na scenie i miałem swoją kwestię, to popuściłem. Bogu dzięki rajtuzy były ciemne i nikt się ze mnie nie nabijał, więc chyba nikt nie widział, ale to było traumatyczne.
Miniminiminimalnie się zaczerwienił, co chciał zamaskować poprzez poprawianie włosów, jednakże róż w zestawieniu z czarnymi kłakami nie tracił na intensywności. Poproszony, zerknął w jego zapiski, przekrzywiając nieco łepetynę. Choć gdy mowa o korekcie, nie był chyba odpowiednią osobą do tego, jednakże przeczesał wzrokiem tekst, szukając jakiś błędów rzeczowych, aczkolwiek nic nie rzuciło mu się w oczy. Zrobił okejkę z prawej ręki, dla niego wszystko było cacy.
Słysząc tekst Chestera nie mógł się powstrzymać przed wybuchnięciem śmiechem. Przecież to była absolutna poezja.
— Nie, niestety chodziło mi raczej o coś innego. Kwestie finansowe. "Tato, mogę jechać na Hawaje?", "Mamo mogę wydać tysiąc dolarów z karty?". Na szczęście większość miała w sobie na tyle inteligencji, by nie wspominać o dodatkowej obecności w postaci mnie. Ale to z pieprzeniem się byłoby wręcz wspaniałe — naprawdę żartował że nigdy nie był świadkiem czegoś podobnego.
Rozłożył nieznacznie ręce na boki na pytanie o skrzydełka.
— Zwyczajnie mnie wrobiła, a ja jak głupi jej uwierzyłem. W dodatku jak zobaczyła, że ryczę przerażony że nie spełnię jej oczekiwań, wydawała się jeszcze bardziej ucieszona — taką właśnie miał kochającą matkę. Pewnie dlatego dzięki niej North nie chciał mieć dzieci, by nigdy nie musiały przechodzić przez taką samą traumę jak on.
Bardzo mocno starał się nie zaśmiać przy historyjce o elfie. Nie udało mu się jednak stłumić cichego parsknięcia.
— I właśnie dlatego nikt nigdy nie powinien zmuszać dzieciaków do brania udziału w czymś, w czym nie chcą grać. Zamiast sprawić ci tym przyjemność, zaszczepili w tobie traumatyczne przeżycie, które zapamiętasz do końca życia — dobra czyli też musiał wyciągnąć z rękawa coś jeszcze. Szczerze mówiąc jak na złość zaczynało brakować mu historyjek, a przecież z pewnością miał ich całą tonę. Ostatecznie westchnął krótko, gdy doskonale zdał sobie sprawę z tego, że przychodzi mu do głowy tylko jedno.
— Przez dwa lata byłem bezdomny — wzruszył ramionami. Wypowiedział te słowa po raz pierwszy od dwóch lat i uczucie było na tyle dziwne, by zaraz ściągnał brwi w niejakiej konsternacji. Co za dziwne słowo. Doskonale oddawało jednak jego stan.
— Chyba wystarczy tych tajemnic. Zaraz będziesz mi bliższy niż własny brat — uniósł brew ku górze i oparł się o ławkę plecami postukując długopisem o zeszyt.
— Myślisz, że musimy dopisać coś jeszcze? Całkiem sprawnie nam to poszło — powiedział nieznacznie dumny z ich postępu. Spodziewał się, że pójdzie to znacznie gorzej, ale jak widać nie było aż tak źle.
— Nie, niestety chodziło mi raczej o coś innego. Kwestie finansowe. "Tato, mogę jechać na Hawaje?", "Mamo mogę wydać tysiąc dolarów z karty?". Na szczęście większość miała w sobie na tyle inteligencji, by nie wspominać o dodatkowej obecności w postaci mnie. Ale to z pieprzeniem się byłoby wręcz wspaniałe — naprawdę żartował że nigdy nie był świadkiem czegoś podobnego.
Rozłożył nieznacznie ręce na boki na pytanie o skrzydełka.
— Zwyczajnie mnie wrobiła, a ja jak głupi jej uwierzyłem. W dodatku jak zobaczyła, że ryczę przerażony że nie spełnię jej oczekiwań, wydawała się jeszcze bardziej ucieszona — taką właśnie miał kochającą matkę. Pewnie dlatego dzięki niej North nie chciał mieć dzieci, by nigdy nie musiały przechodzić przez taką samą traumę jak on.
Bardzo mocno starał się nie zaśmiać przy historyjce o elfie. Nie udało mu się jednak stłumić cichego parsknięcia.
— I właśnie dlatego nikt nigdy nie powinien zmuszać dzieciaków do brania udziału w czymś, w czym nie chcą grać. Zamiast sprawić ci tym przyjemność, zaszczepili w tobie traumatyczne przeżycie, które zapamiętasz do końca życia — dobra czyli też musiał wyciągnąć z rękawa coś jeszcze. Szczerze mówiąc jak na złość zaczynało brakować mu historyjek, a przecież z pewnością miał ich całą tonę. Ostatecznie westchnął krótko, gdy doskonale zdał sobie sprawę z tego, że przychodzi mu do głowy tylko jedno.
— Przez dwa lata byłem bezdomny — wzruszył ramionami. Wypowiedział te słowa po raz pierwszy od dwóch lat i uczucie było na tyle dziwne, by zaraz ściągnał brwi w niejakiej konsternacji. Co za dziwne słowo. Doskonale oddawało jednak jego stan.
— Chyba wystarczy tych tajemnic. Zaraz będziesz mi bliższy niż własny brat — uniósł brew ku górze i oparł się o ławkę plecami postukując długopisem o zeszyt.
— Myślisz, że musimy dopisać coś jeszcze? Całkiem sprawnie nam to poszło — powiedział nieznacznie dumny z ich postępu. Spodziewał się, że pójdzie to znacznie gorzej, ale jak widać nie było aż tak źle.
Strona 3 z 4 • 1, 2, 3, 4
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach