▲▼
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
First topic message reminder :
Przyszpilony do ściany od czasu do czasu Matt był zmuszony ruszyć swe zacne dupsko w te okolice i pozałatwiać niektóre rzeczy osobiście. Nie lubił tego, lecz co zrobić...niektórym klientom się nie odmawia. Tak p prostu.
Stał teraz, nocą w wąskim zaułku i przekazywał papierową kopertę dość krępemu mężczyźnie.
- Trzy sztuki, tak jak obiecałem, a do tego dwa zeznania podatkowe o które prosiłeś w zeszłym tygodniu. Możesz sprawdzić. - Powiedział i przyglądał się jak wyższy od niego o głowę kark przegląda zawartość, potem się uśmiecha i podaje upragnioną wypłatę. Mat o raz zabrał się za jej przeliczanie.
...4, 5, 6, 7...
- Brakuje 4 stów.
- Wiem.
- Nie tak się umawialiśmy.
- Gówno mnie to obchodzi.
- A mnie o...- kark chwycił Matta za krtań i przycisnął go plecami do ściany za nim.
- Mówiłem. Gówno. Mnie. To. Obchodzi. - Wycharczał i zadowolony z siebie puścił gówniarza. - Ale dobrze, chwali się twój tupet, smarku. Łap. Przyda ci się, jeżeli wierzyć plotkom. - Fuknął ze wzgardą i zaśmiał się rubasznie zrzucając na ziemię kolejną stówkę i zostawiając Matta samego w uliczce. Chłopak rozmasował szyję i chylił się po banknot. Tak, dlatego właśnie nie lubił załatwiać spraw osobiście. Włożył hajs do kieszeni, wyłonił się z zaułka i...
- Kurwa...- ...dostrzegł znajomą twarz - Lucasa. Ten kontakt wzrokowy był krótki, przelotny...lecz na tyle długi by Matt był pewien, że Lucas również go rozpoznał.
Złodziejowi nie pozostało nic innego jak Lekko się uśmiechnąć, naciągnąć kaptur i polecieć w długą. To nie był odpowiedni moment na spotkanie. Zwłaszcza, że od dwóch tygodni Matt nie dawał znaku życia. Mało tego - bez słowa się przeprowadził utrudniając tym samym ściąganie zadłużenia, którego się dorobił. Nie był tak naiwny i nie wierzył, że to sprawi, że wszyscy o nim zapomną, lecz liczył na kilka tygodni finansowego wytchnienia. Teraz to wszystko nie dość, że mogło się spieprzyć to do tego również mogło mieć mało przyjemny finał. Wbrew pozorom karbówka potrafiła być bardziej wyrozumiała niż mafia...
Budynki, ulice, mniej lub bardziej ciekawe zakątki, gdzie znajdziesz mniej lub bardziej ciekawych (i bezpiecznych) ludzi. Ważne jet by nie kręcić się tu po zmroku, jeżeli nie znasz odpowiednich ludzi lub kiedy znasz tych mniej odpowiednich
_______
_______
Przyszpilony do ściany od czasu do czasu Matt był zmuszony ruszyć swe zacne dupsko w te okolice i pozałatwiać niektóre rzeczy osobiście. Nie lubił tego, lecz co zrobić...niektórym klientom się nie odmawia. Tak p prostu.
Stał teraz, nocą w wąskim zaułku i przekazywał papierową kopertę dość krępemu mężczyźnie.
- Trzy sztuki, tak jak obiecałem, a do tego dwa zeznania podatkowe o które prosiłeś w zeszłym tygodniu. Możesz sprawdzić. - Powiedział i przyglądał się jak wyższy od niego o głowę kark przegląda zawartość, potem się uśmiecha i podaje upragnioną wypłatę. Mat o raz zabrał się za jej przeliczanie.
...4, 5, 6, 7...
- Brakuje 4 stów.
- Wiem.
- Nie tak się umawialiśmy.
- Gówno mnie to obchodzi.
- A mnie o...- kark chwycił Matta za krtań i przycisnął go plecami do ściany za nim.
- Mówiłem. Gówno. Mnie. To. Obchodzi. - Wycharczał i zadowolony z siebie puścił gówniarza. - Ale dobrze, chwali się twój tupet, smarku. Łap. Przyda ci się, jeżeli wierzyć plotkom. - Fuknął ze wzgardą i zaśmiał się rubasznie zrzucając na ziemię kolejną stówkę i zostawiając Matta samego w uliczce. Chłopak rozmasował szyję i chylił się po banknot. Tak, dlatego właśnie nie lubił załatwiać spraw osobiście. Włożył hajs do kieszeni, wyłonił się z zaułka i...
- Kurwa...- ...dostrzegł znajomą twarz - Lucasa. Ten kontakt wzrokowy był krótki, przelotny...lecz na tyle długi by Matt był pewien, że Lucas również go rozpoznał.
Złodziejowi nie pozostało nic innego jak Lekko się uśmiechnąć, naciągnąć kaptur i polecieć w długą. To nie był odpowiedni moment na spotkanie. Zwłaszcza, że od dwóch tygodni Matt nie dawał znaku życia. Mało tego - bez słowa się przeprowadził utrudniając tym samym ściąganie zadłużenia, którego się dorobił. Nie był tak naiwny i nie wierzył, że to sprawi, że wszyscy o nim zapomną, lecz liczył na kilka tygodni finansowego wytchnienia. Teraz to wszystko nie dość, że mogło się spieprzyć to do tego również mogło mieć mało przyjemny finał. Wbrew pozorom karbówka potrafiła być bardziej wyrozumiała niż mafia...
O mało brakowało, a znowu parsknęłaby paskudnym śmiechem. Pavel bywał niczym pyskujący gówniarz i po prostu nie dało się z tego nie kisnąć.
- Twoja twarz wygląda jak żopa - odparła, akcentując to niemal zapomniane przez siebie słowo tak paskudnie po quebecku, że można by jej było dać za to w mordę. I jeszcze szczerzyła się przy tym, jakby ten komentarz był dziełem geniuszu mistrza ripost. Bo przecież Ashanti była najlepsza, czegokolwiek właśnie nie robiła.
I, na jego nieszczęście, nie poprzestała na tym, bo na każde jego burknięcie musiała dorzucić swoje trzy grosze, przedrzeźniając go obrzydliwie. Jeny, on jeszcze znienawidzi tę nową wersję małych aurelkowych.
- Jeśli dał radę ustać na nogach to się nie liczy - oznajmiła prosto, w dodatku kompletnie poważnie.
Wyrobiła niezłą dupę. Aha. Wywróciła oczami. Ty za to jesteś tak samo obrzydliwy.
- Niby "niezła dupa", ale ani przytulisz, ani buziaka, ani nawet "tęskniłem". Zimny siurek - prychnęła, niby to urażona, wracając w sumie do swojego dzieła, gdy tak wspomniał o kunszcie, którym się zajmowała. Zaczęła zrywać szablon ze ściany. Wszystko i tak było prawie skończone, jebać ostatnią warstwę. Odechciało jej się, kiedy ogarnęła, że świat postanowił zesłać jej na głowę reunion życia. - Będzie prawie rok. Najpierw w Chicago, teraz wróciłam na stare tereny. Miałam rysować śmieci do dziecięcych książeczek, a bawię się w Banksyego.
Wzruszyła barkami, pięknie kwitując całą tę wypowiedź. Życie bywało przewrotne, ale nie narzekała na taki obrót wydarzeń. Nie była już przynajmniej ciepłą kluseczką, mogła się bronić sama, bez chowania się za wielkoludami pokroju tego tutaj Borysa czy innymi Sebixami. No i ogarniała się jakoś, więc~...
Wepchnęła złożony karton do torby, unosząc zaraz wzrok na blondyna.
- Robisz coś ciekawego oprócz dostawania po mordzie? Bo jak nie, to zapraszam na chińskie i nocleg - bo może ona lubiła takie piżama party z pseudokryminalistami, za którymi kiedyś skakała jak piesek.
- Twoja twarz wygląda jak żopa - odparła, akcentując to niemal zapomniane przez siebie słowo tak paskudnie po quebecku, że można by jej było dać za to w mordę. I jeszcze szczerzyła się przy tym, jakby ten komentarz był dziełem geniuszu mistrza ripost. Bo przecież Ashanti była najlepsza, czegokolwiek właśnie nie robiła.
I, na jego nieszczęście, nie poprzestała na tym, bo na każde jego burknięcie musiała dorzucić swoje trzy grosze, przedrzeźniając go obrzydliwie. Jeny, on jeszcze znienawidzi tę nową wersję małych aurelkowych.
- Jeśli dał radę ustać na nogach to się nie liczy - oznajmiła prosto, w dodatku kompletnie poważnie.
Wyrobiła niezłą dupę. Aha. Wywróciła oczami. Ty za to jesteś tak samo obrzydliwy.
- Niby "niezła dupa", ale ani przytulisz, ani buziaka, ani nawet "tęskniłem". Zimny siurek - prychnęła, niby to urażona, wracając w sumie do swojego dzieła, gdy tak wspomniał o kunszcie, którym się zajmowała. Zaczęła zrywać szablon ze ściany. Wszystko i tak było prawie skończone, jebać ostatnią warstwę. Odechciało jej się, kiedy ogarnęła, że świat postanowił zesłać jej na głowę reunion życia. - Będzie prawie rok. Najpierw w Chicago, teraz wróciłam na stare tereny. Miałam rysować śmieci do dziecięcych książeczek, a bawię się w Banksyego.
Wzruszyła barkami, pięknie kwitując całą tę wypowiedź. Życie bywało przewrotne, ale nie narzekała na taki obrót wydarzeń. Nie była już przynajmniej ciepłą kluseczką, mogła się bronić sama, bez chowania się za wielkoludami pokroju tego tutaj Borysa czy innymi Sebixami. No i ogarniała się jakoś, więc~...
Wepchnęła złożony karton do torby, unosząc zaraz wzrok na blondyna.
- Robisz coś ciekawego oprócz dostawania po mordzie? Bo jak nie, to zapraszam na chińskie i nocleg - bo może ona lubiła takie piżama party z pseudokryminalistami, za którymi kiedyś skakała jak piesek.
Spojrzał na nią ze zwątpieniem, z jakim rodzic patrzy na swoje dziecko, kiedy to zaczyna przeklinać i wydaje mu się, że w ten sposób osiąga jakiś wyższy próg dorosłości. To jest fascynujące, jak można przetransformować się z jednej formy irytowania w drugą.
Rozszczekało się to małe gówno.
Wyciągnął papierosa z ust i chuchnął wprost w jej stronę, odpowiadając tym samym na każdą formę zaczepki, którą stosowała. Coś jak z psami, kiedy za bardzo fikały, to trzeba było je spacyfikować wodą. Kobiety działały w podobny sposób, zwłaszcza te, które uważały, że mają coś mądrego albo ciekawego do powiedzenia.
- Mogę cię przelecieć co najwyżej - odpowiedział, lecz wciąż bez jakiejkolwiek emocji, która wskazywałaby na to, że faktycznie mógłby tego chcieć w tym momencie. Bardziej takie coś na zasadzie: "no spoko, zamknij mordę to dostaniesz cukierka".
Oho. Kolejna zaprawiona artystka. Niby spoko, bo to nadal mądrzejsze, niż smarowanie swojego wymyślonego imienia na tablicach, ale jednocześnie wciąż niezbyt poważane w oczach Rosjanina. Nie, żeby kogokolwiek obchodziło jego zdanie w tej sprawie. Ale i tak je wypowie, bo to przecież Travitza.
- Kogo kurwa? - spytał, bo oczywiście nie kojarzył żadnych ulicznych artystów i nie za bardzo się nimi interesował. Internetowe newsy nie były mu obce, wkraczały jednak w zupełnie inne rejony zainteresowań, stąd też brak rozpoznania. - Spoko, mogę wpaść - dodał chwilę potem, zaciągając się papierosem. Nie miał w zwyczaju odmawiać darmowego żarcia i noclegu, a ludzie z jakiegoś powodu często mu to proponowali. To charyzma, tak.
Przeciągnął się i rozejrzał.
- Daleko mieszkasz? - spytał, ogniskując spojrzenie ponownie na ulicznej buntowniczce.
Jak ci ludzie potrafią się zmienić.
I nadal być tak samo głupi.
Rozszczekało się to małe gówno.
Wyciągnął papierosa z ust i chuchnął wprost w jej stronę, odpowiadając tym samym na każdą formę zaczepki, którą stosowała. Coś jak z psami, kiedy za bardzo fikały, to trzeba było je spacyfikować wodą. Kobiety działały w podobny sposób, zwłaszcza te, które uważały, że mają coś mądrego albo ciekawego do powiedzenia.
- Mogę cię przelecieć co najwyżej - odpowiedział, lecz wciąż bez jakiejkolwiek emocji, która wskazywałaby na to, że faktycznie mógłby tego chcieć w tym momencie. Bardziej takie coś na zasadzie: "no spoko, zamknij mordę to dostaniesz cukierka".
Oho. Kolejna zaprawiona artystka. Niby spoko, bo to nadal mądrzejsze, niż smarowanie swojego wymyślonego imienia na tablicach, ale jednocześnie wciąż niezbyt poważane w oczach Rosjanina. Nie, żeby kogokolwiek obchodziło jego zdanie w tej sprawie. Ale i tak je wypowie, bo to przecież Travitza.
- Kogo kurwa? - spytał, bo oczywiście nie kojarzył żadnych ulicznych artystów i nie za bardzo się nimi interesował. Internetowe newsy nie były mu obce, wkraczały jednak w zupełnie inne rejony zainteresowań, stąd też brak rozpoznania. - Spoko, mogę wpaść - dodał chwilę potem, zaciągając się papierosem. Nie miał w zwyczaju odmawiać darmowego żarcia i noclegu, a ludzie z jakiegoś powodu często mu to proponowali. To charyzma, tak.
Przeciągnął się i rozejrzał.
- Daleko mieszkasz? - spytał, ogniskując spojrzenie ponownie na ulicznej buntowniczce.
Jak ci ludzie potrafią się zmienić.
I nadal być tak samo głupi.
Pomachała dłonią przed swoją twarzą, kiedy dmuchnął w jej stronę. Niby nie krztusiła się od dymu papierosowego, bo i sama czasem sobie sięgała po ten nikotynowy syf, ale jednak to było dość niespodziewane. Skrzywiła się na ten moment, choć i tak wiadomym było, że uśmiech zaraz wróci na jej facjatę.
- Nie, dzięki, może trzy lata temu - pozwoliła sobie trochę pośmieszkować w ramach odpowiedzi, choć jego ton - czy raczej jego brak - dawał jej do zrozumienia jak bardzo miał takie tematy teraz w dupie. Choć kłamała w sumie paskudnie. Na pytanie o jej cud miód ukochanego artystę pokręciła głową. - Twoją starą. Jak to jest, że o coś pytasz, skoro i tak zaraz powiesz, że i tak cię to gówno obchodzi? - uniosła brew, odbijając pytajniczek w jego stronę. W sumie spodziewała się, że robił to dla samej zasady, no ale no cóż.
I mógł wpaść. Uśmiechnęła się na to lekko i skinęła głową. Nudno było tak na dobrą sprawę cały czas ciorać bez towarzystwa innego niż koleś, z którym po prostu by się pukło i to tak na dobrą sprawę tyle, więc dobrze jej zrobi posiedzenie z jakąś bardziej znajomą facjatą. Nawet, jeśli doskonale wiedziała, że była wkurwiająca. Lata temu też była, ale jakoś ją jednak przy sobie trzymał, co nie? Jedyna różnica była teraz taka, że przynajmniej nie piszczała mu do ucha.
- Niedaleko - rzuciła krótko, choć cisnęło jej się na usta bardziej rozwinięte zdanie, ale postanowiła, że zrobi sobie może tak... dwadzieścia minut przerwy od ciągłego napierdalania. Czyli w sumie mniej więcej tyle, ile mieli iść. Zasługiwał na chwilę odetchnienia, szczególnie, że miał przecież siedzieć w jej mieszkaniu, więc pewnie potem zagada go na śmierć. Albo nie.
zt x2 -> TUTAJ
____________________________________________________________________________________
Halloween. Święto, które wstrząsa całym krajem. Dzieciaki poprzebierane za przeróżne postacie z ulubionych bajek czy horrorów, ich starsze rodzeństwo które dołącza do zabawy udając, że musi ich pilnować, licealiści szalejący na domówkach i dorośli, którzy zdecydowanie nie zamierzają odstawać od innych, gdy chodzi o dobrą zabawę. Lecz tym razem było inaczej. Ostatnie dni niosły ze sobą całe mnóstwo niepokojących wieści o znikających uczniach mniej prestiżowych szkół. Zupełnie, jakby ktoś obrał sobie za cel właśnie tych biedniejszych mieszkańców Riverdale City, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że zyska całe mnóstwo czasu nim sprawa dotrze do mediów. Rodziców nie było stać na postawienie na nogi całej policji już po kilku godzinach nieobecności latorośli. Funkcjonariusze z początku ignorowali słowa z serii "Moja córka nie jest tym typem osoby!", "Mój syn nawet nie lubi imprez, jak mógłby na takiej zaginąć?!". Gdy jednak zgłoszeń było coraz więcej, nawet w ich sercach pojawił się niepokój. Prezydent miasta rozważał odwołanie całego święta i wprowadzenie godziny policyjnej, lecz mieszkańcy zepchnęli całą sprawę na bok, całkowicie oddając się beztrosce i dekorowaniu domów dyniami. Z tobą wcale nie było inaczej. Już od dłuższego czasu przechadzałeś się po mieście zbierając cukierki do przygotowanego wcześniej koszyka. Czasem machnąłeś jakiś psikus, gdy ten upierdliwy sąsiad spod 5 znowu cię wrobił i wcisnął ci cebulę w czekoladzie, o czym rzecz jasna przekonałeś się po solidnym gryzie. Nawet nie zauważyłeś kiedy zboczyłeś nieco z trasy. W jednym momencie obserwowałeś kolorowe światła ozdób i wsłuchiwałeś się w roześmiane dzieciaki, a w następnym stałeś w zaułku, a jedynym dźwiękiem który ci towarzyszył był głośny szum wiatru. Przerwał go znajomy szelest papieru, gdy coś uderzyło w twoje buty, skutecznie zmuszając cię do zatrzymania się w miejscu.
Po odwróceniu gazety na drugą stronę, waszym oczom ukazuje się informacje iż na ten moment zaginęło dziesięć osób. Wygląda na to, że płeć nie ma dla seryjnego mordercy większego znaczenia. Ślady na ciałach ofiar sugerują, że wszystkie zostały poćwiartowane za życia, a następnie poszczególne fragmenty rozwieszono pod sufitem w przeróżnych miejscach imitując tym samym wyjątkowo upiorny żyrandol. Ostatnią osobą, której zaginięcie zgłoszono jest 17-letni Thomas Brown, uczeń Templeton Secondary School. Opisano go jako niskiego, brązowowłosego chłopaka o ciemnych oczach z charakterystycznym pieprzykiem na prawym policzku. Poza tym nie wyróżniał się niczym szczególnym.
//
Kilka zasad na start:
1. Wchodząc do tematu opisujecie swój strój Halloweenowy.
2. Oraz rzeczy które macie przy sobie. Możecie mieć max. 4 przedmioty - i nie, torebka z najpotrzebniejszymi rzeczami nie zostanie przepuszczona. KONKRETNE przedmioty.
3. Jeden post na turę.
4. Nie piszcie wielkich esejów. Posty będą wrzucane codziennie o 20 i szczerze: naprawdę nie będę miał siły czytać rozwodzenia się w 50 zdaniach o pogodzie i tym co czuje wasza postać. Fakty i czynności. Na tym się skupcie.
5. Event będę prowadził z konta Mercury'ego, ale jestem wredny i utrudniam wam zabawę, więc pierwszy post został ukryty. Have fun.
- Nie, dzięki, może trzy lata temu - pozwoliła sobie trochę pośmieszkować w ramach odpowiedzi, choć jego ton - czy raczej jego brak - dawał jej do zrozumienia jak bardzo miał takie tematy teraz w dupie. Choć kłamała w sumie paskudnie. Na pytanie o jej cud miód ukochanego artystę pokręciła głową. - Twoją starą. Jak to jest, że o coś pytasz, skoro i tak zaraz powiesz, że i tak cię to gówno obchodzi? - uniosła brew, odbijając pytajniczek w jego stronę. W sumie spodziewała się, że robił to dla samej zasady, no ale no cóż.
I mógł wpaść. Uśmiechnęła się na to lekko i skinęła głową. Nudno było tak na dobrą sprawę cały czas ciorać bez towarzystwa innego niż koleś, z którym po prostu by się pukło i to tak na dobrą sprawę tyle, więc dobrze jej zrobi posiedzenie z jakąś bardziej znajomą facjatą. Nawet, jeśli doskonale wiedziała, że była wkurwiająca. Lata temu też była, ale jakoś ją jednak przy sobie trzymał, co nie? Jedyna różnica była teraz taka, że przynajmniej nie piszczała mu do ucha.
- Niedaleko - rzuciła krótko, choć cisnęło jej się na usta bardziej rozwinięte zdanie, ale postanowiła, że zrobi sobie może tak... dwadzieścia minut przerwy od ciągłego napierdalania. Czyli w sumie mniej więcej tyle, ile mieli iść. Zasługiwał na chwilę odetchnienia, szczególnie, że miał przecież siedzieć w jej mieszkaniu, więc pewnie potem zagada go na śmierć. Albo nie.
zt x2 -> TUTAJ
____________________________________________________________________________________
POCZĄTEK EVENTU HALLOWEENOWEGO [ ESCAPE CITY ]
Halloween. Święto, które wstrząsa całym krajem. Dzieciaki poprzebierane za przeróżne postacie z ulubionych bajek czy horrorów, ich starsze rodzeństwo które dołącza do zabawy udając, że musi ich pilnować, licealiści szalejący na domówkach i dorośli, którzy zdecydowanie nie zamierzają odstawać od innych, gdy chodzi o dobrą zabawę. Lecz tym razem było inaczej. Ostatnie dni niosły ze sobą całe mnóstwo niepokojących wieści o znikających uczniach mniej prestiżowych szkół. Zupełnie, jakby ktoś obrał sobie za cel właśnie tych biedniejszych mieszkańców Riverdale City, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że zyska całe mnóstwo czasu nim sprawa dotrze do mediów. Rodziców nie było stać na postawienie na nogi całej policji już po kilku godzinach nieobecności latorośli. Funkcjonariusze z początku ignorowali słowa z serii "Moja córka nie jest tym typem osoby!", "Mój syn nawet nie lubi imprez, jak mógłby na takiej zaginąć?!". Gdy jednak zgłoszeń było coraz więcej, nawet w ich sercach pojawił się niepokój. Prezydent miasta rozważał odwołanie całego święta i wprowadzenie godziny policyjnej, lecz mieszkańcy zepchnęli całą sprawę na bok, całkowicie oddając się beztrosce i dekorowaniu domów dyniami. Z tobą wcale nie było inaczej. Już od dłuższego czasu przechadzałeś się po mieście zbierając cukierki do przygotowanego wcześniej koszyka. Czasem machnąłeś jakiś psikus, gdy ten upierdliwy sąsiad spod 5 znowu cię wrobił i wcisnął ci cebulę w czekoladzie, o czym rzecz jasna przekonałeś się po solidnym gryzie. Nawet nie zauważyłeś kiedy zboczyłeś nieco z trasy. W jednym momencie obserwowałeś kolorowe światła ozdób i wsłuchiwałeś się w roześmiane dzieciaki, a w następnym stałeś w zaułku, a jedynym dźwiękiem który ci towarzyszył był głośny szum wiatru. Przerwał go znajomy szelest papieru, gdy coś uderzyło w twoje buty, skutecznie zmuszając cię do zatrzymania się w miejscu.
GAZETĘ PODNOSI PIERWSZA OSOBA, KTÓRA WEJDZIE DO TEMATU!
Pod warunkiem, że nie postanowi jej uznać za śmieć, zignorować i pójść dalej. Wtedy inny gracz ma szansę na jej przejęcie.
Pod warunkiem, że nie postanowi jej uznać za śmieć, zignorować i pójść dalej. Wtedy inny gracz ma szansę na jej przejęcie.
Po odwróceniu gazety na drugą stronę, waszym oczom ukazuje się informacje iż na ten moment zaginęło dziesięć osób. Wygląda na to, że płeć nie ma dla seryjnego mordercy większego znaczenia. Ślady na ciałach ofiar sugerują, że wszystkie zostały poćwiartowane za życia, a następnie poszczególne fragmenty rozwieszono pod sufitem w przeróżnych miejscach imitując tym samym wyjątkowo upiorny żyrandol. Ostatnią osobą, której zaginięcie zgłoszono jest 17-letni Thomas Brown, uczeń Templeton Secondary School. Opisano go jako niskiego, brązowowłosego chłopaka o ciemnych oczach z charakterystycznym pieprzykiem na prawym policzku. Poza tym nie wyróżniał się niczym szczególnym.
//
Kilka zasad na start:
1. Wchodząc do tematu opisujecie swój strój Halloweenowy.
2. Oraz rzeczy które macie przy sobie. Możecie mieć max. 4 przedmioty - i nie, torebka z najpotrzebniejszymi rzeczami nie zostanie przepuszczona. KONKRETNE przedmioty.
3. Jeden post na turę.
4. Nie piszcie wielkich esejów. Posty będą wrzucane codziennie o 20 i szczerze: naprawdę nie będę miał siły czytać rozwodzenia się w 50 zdaniach o pogodzie i tym co czuje wasza postać. Fakty i czynności. Na tym się skupcie.
5. Event będę prowadził z konta Mercury'ego, ale jestem wredny i utrudniam wam zabawę, więc pierwszy post został ukryty. Have fun.
Wcale mi nie przykro – to ja rozpoczynam tę gierkę z seryjnym mordercą.
Halloween było dobrym pomysłem, by wyjść z domu, to jasne. Niemniej Niklas spędził je trochę inaczej niż można by się tego po nim spodziewać, a mianowicie na balu w Liceum Riverdale. Trafił tam bardziej przez przypadek, w końcu nie był absolwentem Riverdale ani nie miał też większych powiązań z tamtą szkołą. Po całym tym wydarzeniu jednak szybko wrócił do pokoju, a następnie ponownie wybył na miasto w stroju o wiele wygodniejszym. Jak zwykle w ciemnych kolorach, lecz to akurat zdawało się wpasowywać w haloweenowy klimat. Czarne dżinsy i koszulka, a na nią narzucona ciemnoszara bluza oraz skórzana kurtka, by dopełnić obrazu. Nie wziął ze sobą nic więcej oprócz tego, co nosił prawie zawsze; telefon, portfel, poplątane słuchawki oraz mały, czarny scyzoryk. Noszenie go było standardem, choć zazwyczaj znajdował się ukryty głęboko w kieszeni, a nikt nie miał o nim świadomości. Przechadzając się tak po uliczkach Riverdale przystanął na chwilę, a wtedy cos uderzyło z szelestem w jego buty. Z zaskoczeniem odkrył, że to gazeta, którą odruchowo podniósł i zaczął czytać. Z każdym słowem nabierał wrażenia, że brzmi to niczym wyciągnięte z książki, ale jednak rzeczywistości nie dało się oszukać. Tylko jak bać się seryjnego mordercy, skoro zawsze ma się tę cichą nadzieję, że nie padnie na ciebie?
Halloween było dobrym pomysłem, by wyjść z domu, to jasne. Niemniej Niklas spędził je trochę inaczej niż można by się tego po nim spodziewać, a mianowicie na balu w Liceum Riverdale. Trafił tam bardziej przez przypadek, w końcu nie był absolwentem Riverdale ani nie miał też większych powiązań z tamtą szkołą. Po całym tym wydarzeniu jednak szybko wrócił do pokoju, a następnie ponownie wybył na miasto w stroju o wiele wygodniejszym. Jak zwykle w ciemnych kolorach, lecz to akurat zdawało się wpasowywać w haloweenowy klimat. Czarne dżinsy i koszulka, a na nią narzucona ciemnoszara bluza oraz skórzana kurtka, by dopełnić obrazu. Nie wziął ze sobą nic więcej oprócz tego, co nosił prawie zawsze; telefon, portfel, poplątane słuchawki oraz mały, czarny scyzoryk. Noszenie go było standardem, choć zazwyczaj znajdował się ukryty głęboko w kieszeni, a nikt nie miał o nim świadomości. Przechadzając się tak po uliczkach Riverdale przystanął na chwilę, a wtedy cos uderzyło z szelestem w jego buty. Z zaskoczeniem odkrył, że to gazeta, którą odruchowo podniósł i zaczął czytać. Z każdym słowem nabierał wrażenia, że brzmi to niczym wyciągnięte z książki, ale jednak rzeczywistości nie dało się oszukać. Tylko jak bać się seryjnego mordercy, skoro zawsze ma się tę cichą nadzieję, że nie padnie na ciebie?
Że jak niby ma się szesnaście lat to nie można przebrać się na Halloween? Bullshit! Leilani w kostiumie uroczej czarownicy-wampirzycy (nie mogła się zdecydować, więc pomyślała, że można połączyć oba przebrania) zmierzała od domu do domu celem zdobycia darmowych słodyczy. Znaczy, w sumie to Cigfranowie mogli sobie pozwolić na zakup całej góry słodkości, ale większa frajda jest gdy dostanie się je całkiem za free. Razem z pochwałami za ładny strój. 31 października to jedyny dzień w roku kiedy Leia nie narzekała na swój wzrost i dziecinny wygląd. Więcej słodyczy dla Słodyczowej Pożeraczki!
No ale wracając, tamtego wieczora miała na sobie czarną sukienkę w stylu gotyckim, która sięgała jej do połowy ud, rajstopy w tym samym kolorze i martensy (bo mama nie pozwoliła glanów), do tego na głowie charakterystyczny szpiczasty kapelusz czarownicy. Oprócz tego straszyła mocnym jak na dwunastolatkę (za którą brali ją mieszkańcy Riverdale) makijażem. Mając przy sobie jedynie telefon, torbę pełną słodyczy, miotłę zabraną nie wiadomo skąd oraz gaz pieprzowy (bo nigdy nie wiadomo kto zagrozi słodyczom!) przemierzała spokojnie centrum nucąc pod nosem „Spooky Scary Skeletons”. Przynajmniej dopóki nie zobaczyła na ulicy chłopaka czytającego gazetę.
— Ekhem, przepraszam — odkaszlnęła — Cukierek albo psikus!
Podeszła bliżej, bo tamtej nocy wszystko wydawało się zabawne i strasznie- niestraszne, dlatego też obcy facet nie wzbudzał w niej lęku. A zresztą, miała gaz przy sobie. Ciekawa obeszła go dookoła i wbiła wzrok w papier.
— Hej, co czytasz? Mogę zobaczyć? — wyciągnęła dłoń w kierunku Niklasa. Jeśli poda jej gazetę, to i ona dowie się o morderstwach, na co zareaguje krótkim nerwowym śmiechem.
No ale wracając, tamtego wieczora miała na sobie czarną sukienkę w stylu gotyckim, która sięgała jej do połowy ud, rajstopy w tym samym kolorze i martensy (bo mama nie pozwoliła glanów), do tego na głowie charakterystyczny szpiczasty kapelusz czarownicy. Oprócz tego straszyła mocnym jak na dwunastolatkę (za którą brali ją mieszkańcy Riverdale) makijażem. Mając przy sobie jedynie telefon, torbę pełną słodyczy, miotłę zabraną nie wiadomo skąd oraz gaz pieprzowy (bo nigdy nie wiadomo kto zagrozi słodyczom!) przemierzała spokojnie centrum nucąc pod nosem „Spooky Scary Skeletons”. Przynajmniej dopóki nie zobaczyła na ulicy chłopaka czytającego gazetę.
— Ekhem, przepraszam — odkaszlnęła — Cukierek albo psikus!
Podeszła bliżej, bo tamtej nocy wszystko wydawało się zabawne i strasznie- niestraszne, dlatego też obcy facet nie wzbudzał w niej lęku. A zresztą, miała gaz przy sobie. Ciekawa obeszła go dookoła i wbiła wzrok w papier.
— Hej, co czytasz? Mogę zobaczyć? — wyciągnęła dłoń w kierunku Niklasa. Jeśli poda jej gazetę, to i ona dowie się o morderstwach, na co zareaguje krótkim nerwowym śmiechem.
Uhuhu jak fajnie. Tak wszystko się kręciiiii i w ogóle...
Tak... To właśnie był obraz Artema wracającego z przedwcześnie zakończonej imprezy halloweenowej. No i tak oto w prawie rozpiętej koszuli uwalonej sztuczną krwią, swoich cudownych pedalskich rureczkach i ledwo trzymającym mu się na ramionach płaszczu paradował w jakże uroczy wieczór. Oczywiście pod pachą dzierżył cudowne 0,7 czystej. Jednak to nie koniec! Ramieniem podtrzymywał sobie telefon rozmawiając sobie ze swoim ukochanym Garisiem, a w drugiej ręce dzierżył ruską zapalniczkę, którą nieustannie się bawił. Gdzieś tam jeszcze po kieszeniach pałętał mu się jakiś losowy sznurek, który podpieprzył z melanżu.
- шлюха! - mruknął, gdy wpadł na jakąś panienkę i jednocześnie przerwało mu połączenie - Доброе утро… Nie to nie to. Eeeee… No siemanko. Co tam?- wyszczerzył się głupio.
Tak... To właśnie był obraz Artema wracającego z przedwcześnie zakończonej imprezy halloweenowej. No i tak oto w prawie rozpiętej koszuli uwalonej sztuczną krwią, swoich cudownych pedalskich rureczkach i ledwo trzymającym mu się na ramionach płaszczu paradował w jakże uroczy wieczór. Oczywiście pod pachą dzierżył cudowne 0,7 czystej. Jednak to nie koniec! Ramieniem podtrzymywał sobie telefon rozmawiając sobie ze swoim ukochanym Garisiem, a w drugiej ręce dzierżył ruską zapalniczkę, którą nieustannie się bawił. Gdzieś tam jeszcze po kieszeniach pałętał mu się jakiś losowy sznurek, który podpieprzył z melanżu.
- шлюха! - mruknął, gdy wpadł na jakąś panienkę i jednocześnie przerwało mu połączenie - Доброе утро… Nie to nie to. Eeeee… No siemanko. Co tam?- wyszczerzył się głupio.
Halloween. Trystian od pewnego momentu nie przepadał za tym dniem, lecz nie wiedząc czemu i tak je obchodził. Obecnie uznał, że przebieranki są dla dzieci a on przecież jest już prawie dorosłym, w końcu osiemnastolatek, hoho. Aczkolwiek jakiekolwiek przebranie i tak by się przydało, chociaż żeby wpasować się w tłum. Elegancki, bardziej na bal niż zbieranie cukierków w całości czarny z delikatnymi czerwonymi elementami. Marynarka, spodnie- naprawdę jak najprościej. Włosy ułożone na puder i delikatnie nastroszone a na twarz czarna maska delikatnie w stylu Upiora w Operze. Bardziej wyglądał jakby wychodził co dopiero z teatru, czy innej gali. W kieszeni miał zaledwie naładowany telefon, parę cukierków, które najpewniej podwędził z imprezy. W tylnej kieszeni coś wyglądającego jak pistolet, aczkolwiek był to najzwyklejszy paralizator strzelający ot tak dla obrony. Chodzenie po ciemku po nawet paru łykach alkoholu dawało chłopcu niemały dreszczyk emocji. Po prostuj się bał niebezpieczeństw w Riverdale City. I oczywiście to co było najmniej użyteczne a także niezdrowe. Pełną paczkę papierosów. To w ogóle legalne? No zdobycie ich nie należało do najcięższych, a nałóg to nałóg- nieważne w jakim wieku.
Jak zawsze zamyślając się trafił do jakiejś speluny- bo tak nazywał te wszystkie uliczki, którymi nie poruszają się raczej tłumy. Ale co to? Dwóch mężczyzn o wątpliwych zamiarach, jeden chyba podpity i biedna dziewczyna? Chyba nawet miał wrażenie, że ją zna. A może nie? Nie czekając dłużej podszedł do obecnych i chcąc zagrać małego bohatera krzyknął:
- Ej! Wszystko w porządku?- Zwrócił się z troską do dziewczyny mierząc wzrokiem pozostałych mężczyzn. Nie wiedział jaka sytuacja się tutaj działa a o tej godzinie różnie to bywa. Sztuczna krew też mogła być prawdziwą w ten dzień, prawda? Byłaby to doskonała przykrywka. Oj za dużo filmów się naoglądał ostatnio… - Mam nadzieję, że Cię nie zaczepiają?- dalej zwracał się do nieznajomej(?) dokładnie przypatrując się tej dwójce. Cóż… taka była jego pierwsza reakcja, widząc te scenę. Od kiedy on się stał taki bojowy?
Jak zawsze zamyślając się trafił do jakiejś speluny- bo tak nazywał te wszystkie uliczki, którymi nie poruszają się raczej tłumy. Ale co to? Dwóch mężczyzn o wątpliwych zamiarach, jeden chyba podpity i biedna dziewczyna? Chyba nawet miał wrażenie, że ją zna. A może nie? Nie czekając dłużej podszedł do obecnych i chcąc zagrać małego bohatera krzyknął:
- Ej! Wszystko w porządku?- Zwrócił się z troską do dziewczyny mierząc wzrokiem pozostałych mężczyzn. Nie wiedział jaka sytuacja się tutaj działa a o tej godzinie różnie to bywa. Sztuczna krew też mogła być prawdziwą w ten dzień, prawda? Byłaby to doskonała przykrywka. Oj za dużo filmów się naoglądał ostatnio… - Mam nadzieję, że Cię nie zaczepiają?- dalej zwracał się do nieznajomej(?) dokładnie przypatrując się tej dwójce. Cóż… taka była jego pierwsza reakcja, widząc te scenę. Od kiedy on się stał taki bojowy?
Dzielnica zdecydowanie nie należała do tych najczęściej uczęszczanych, lecz dzisiejsza noc zdawała się w dużej mierze dodawać ludziom odwagi. Nic dziwnego, że coraz więcej Halloweenowiczów zbierało się w okolicy. Acz i tak większość omijała zaułek szerokim łukiem. Zebrana w środku przypadkowa ekipa miała szansę od czasu do czasu usłyszeć wesoły śmiech zbierającej cukierki grupy, nim ten zaraz oddalał się i milknął wraz z ich zniknięciem za zaułkiem.
Mimo to ich spotkanie musiało rozwiązać się samo. Nie przeszkodził im żaden rosły członek mafii, nie padły żadne strzały, nie czuli też oddechu mordercy na karkach. Wieczór zapowiadał się całkem spokojnie, za wyjątkiem nieprzyjemnego wiatru, który nieustannie wdzierał im się pod płaszcz. Gazeta widocznie przekazała im wszystkie informacje jakie mogła w tym momencie przekazać. A przynajmniej tak mogłoby się wydawać. Gdy Niklas podniósł gazetę i zaczął ją czytać, z boku wysunął się nieznaczny skrawek papieru. Kompletnie nie zwracający na siebie uwagi, dopóki nie postanowił całkowicie go wyciągnąć.
Rysunek wykonany prawdopodobnie przez kogoś zdecydowanie zbyt młodego, by być Thomasem Brownem. Lecz co robił akurat w tym miejscu? Nie dało się też nijak przeoczyć faktu, że plamy na obu skrawkach papieru nie przypominały farby czy soku pomidorowego. Rzecz jasna nadal mogli najzwyczajniej w świecie to wszystko zignorować i wrócić do zbierania cukierków z całej okolicy. Kto wie, może i mieszkańcy Czarnej Strefy byliby skłonni obdarzyć ich cukierkami. Brzmiało to zdecydowanie dużo rozsądniej i bezpieczniej niż podążanie za przedziwnym tropem, który równie dobrze mógł okazać się głupim dowcipem znudzonych nastolatków.
Mimo to ich spotkanie musiało rozwiązać się samo. Nie przeszkodził im żaden rosły członek mafii, nie padły żadne strzały, nie czuli też oddechu mordercy na karkach. Wieczór zapowiadał się całkem spokojnie, za wyjątkiem nieprzyjemnego wiatru, który nieustannie wdzierał im się pod płaszcz. Gazeta widocznie przekazała im wszystkie informacje jakie mogła w tym momencie przekazać. A przynajmniej tak mogłoby się wydawać. Gdy Niklas podniósł gazetę i zaczął ją czytać, z boku wysunął się nieznaczny skrawek papieru. Kompletnie nie zwracający na siebie uwagi, dopóki nie postanowił całkowicie go wyciągnąć.
Rysunek wykonany prawdopodobnie przez kogoś zdecydowanie zbyt młodego, by być Thomasem Brownem. Lecz co robił akurat w tym miejscu? Nie dało się też nijak przeoczyć faktu, że plamy na obu skrawkach papieru nie przypominały farby czy soku pomidorowego. Rzecz jasna nadal mogli najzwyczajniej w świecie to wszystko zignorować i wrócić do zbierania cukierków z całej okolicy. Kto wie, może i mieszkańcy Czarnej Strefy byliby skłonni obdarzyć ich cukierkami. Brzmiało to zdecydowanie dużo rozsądniej i bezpieczniej niż podążanie za przedziwnym tropem, który równie dobrze mógł okazać się głupim dowcipem znudzonych nastolatków.
— Prank — beztrosko zawyrokowała Leilani śledząc linijki tekstu stojąc tuż przy chłopaku — To na pewno musi być jakiś Halloweenowy prank. To jak będzie z tymi cukierkami, co?
Nerwowy uśmiech nie schodził z jej twarzy, gdy jej miotła lekko trąciła ramię Niklasa. To nie tak, że się nie bała, bo świadomość, że być może gdzieś w ciemnościach czyha na nich seryjny morderca, gotów poderżnąć jej gardło, a potem pociąć całe ciało, tak jak tych biedaków…
— Ktoś tam jest — szepnęła przywierając do chłopaka. Nawet przez myśl jej nie przeszło, że miałby mieć coś wspólnego ze śmierciami, o których przed chwilą czytali w gazecie. Chwilę potem z ciemności wyłonił się Artem, a ona nie wiedziała, czy ma się śmiać, czy wkurzyć na niego za napędzenie jej takiego strachu.
— Cześć — uniosła dłoń w geście powitania i zaraz przeniosła wzrok na butelkę alkoholu kręcąc przy tym głową z dezaprobatą — Widzę, że impreza się udała. Nie uwierzysz, co odwala się w mieście…
I wtedy wpadł Trystian, chcący uratować niewiastę w tarapatach. Tylko że Leilani wcale nie była w tarapatach. Jeszcze. Rozpoznała go po samym głosie, dlatego też pomachała mu i przywołała gestem. A więc nikt jej nie zaczepiał. Właściwie, to ona była małą zaczepiaczką.
— Cześć Trystian! Musisz coś zobaczyć! — wskazała na gazetę, z której wysunął się tajemniczy rysunek. Czyżby podpowiedź od potencjalnej ofiary? A może to rzeczywiście głupi żart, jak stwierdziła na początku? Efekt krwi na papierze można uzyskać na wiele sposobów. Mogłyby to być nawet plamy po sztucznej.
— Mmm…. czy to jakieś creepy podchody? — skrzywiła się zerkając znad przedramienia Niklasa — Wygląda mi jak port. Macie ochotę na mały spacer, panowie?
Nerwowy uśmiech nie schodził z jej twarzy, gdy jej miotła lekko trąciła ramię Niklasa. To nie tak, że się nie bała, bo świadomość, że być może gdzieś w ciemnościach czyha na nich seryjny morderca, gotów poderżnąć jej gardło, a potem pociąć całe ciało, tak jak tych biedaków…
— Ktoś tam jest — szepnęła przywierając do chłopaka. Nawet przez myśl jej nie przeszło, że miałby mieć coś wspólnego ze śmierciami, o których przed chwilą czytali w gazecie. Chwilę potem z ciemności wyłonił się Artem, a ona nie wiedziała, czy ma się śmiać, czy wkurzyć na niego za napędzenie jej takiego strachu.
— Cześć — uniosła dłoń w geście powitania i zaraz przeniosła wzrok na butelkę alkoholu kręcąc przy tym głową z dezaprobatą — Widzę, że impreza się udała. Nie uwierzysz, co odwala się w mieście…
I wtedy wpadł Trystian, chcący uratować niewiastę w tarapatach. Tylko że Leilani wcale nie była w tarapatach. Jeszcze. Rozpoznała go po samym głosie, dlatego też pomachała mu i przywołała gestem. A więc nikt jej nie zaczepiał. Właściwie, to ona była małą zaczepiaczką.
— Cześć Trystian! Musisz coś zobaczyć! — wskazała na gazetę, z której wysunął się tajemniczy rysunek. Czyżby podpowiedź od potencjalnej ofiary? A może to rzeczywiście głupi żart, jak stwierdziła na początku? Efekt krwi na papierze można uzyskać na wiele sposobów. Mogłyby to być nawet plamy po sztucznej.
— Mmm…. czy to jakieś creepy podchody? — skrzywiła się zerkając znad przedramienia Niklasa — Wygląda mi jak port. Macie ochotę na mały spacer, panowie?
― Dostrzegam tu inspirację moimi pracami ― rzucił zupełnie niespodziewanie, zaraz po tym, gdy zjawił się w umówionym miejscu. W jego głosie nie dało się słyszeć nawet najdrobniejszej żartobliwej nuty, jakby po prostu otwarcie przyznawał się do swojego braku talentu artystycznego. Jego strój nijak miał się do stroju kogoś, kto w ogóle miał w planach obchodzenie Halloween. W tym roku darował sobie maskarady czy inne charakteryzacje, które wzbudzałyby grozę na ulicach miasta. Miał na sobie zwyczajne jasne jeansy, gdzieniegdzie zdobione przetarciami, ciepłą bluzę i kurtkę, która dodatkowo chroniła go przed chłodem jesiennego wieczoru w Kanadzie. Czasem trudno było uwierzyć, że ktoś taki od dobrych kilku lat trwał u boku Blacka, skoro nawet nie przyłożył się do odpowiedniego wzięcia udziału w imprezie.
Nie przytargał też ze sobą niczego nadzwyczajnego – tradycyjnie miał przy sobie portfel i (mniej tradycyjnie) telefon komórkowy, co tylko świadczyło o tym, że nie był ani trochę przygotowany na wydarzenia dzisiejszej nocy.
― Czy to plecak? ― Stuknął palcem o niezidentyfikowany element rysunku. Wyglądało na to, że nie czuł się ani trochę skrępowany ani towarzystwem, ani faktem, że jego pojawienie się nie zostało uwieńczone powitaniem w pierwszej kolejności. Ale teraz byli tylko grupą ludzi, która dziwnym trafem znalazła się w dziwnym miejscu o tym samym czasie i możliwe, że gdyby nie urywki rozmów, które udało mu się usłyszeć z daleka, gdy coraz bardziej zbliżał się do tego nielegalnego zbiorowiska, jak gdyby nigdy nic ruszyłby dalej.
Nie przytargał też ze sobą niczego nadzwyczajnego – tradycyjnie miał przy sobie portfel i (mniej tradycyjnie) telefon komórkowy, co tylko świadczyło o tym, że nie był ani trochę przygotowany na wydarzenia dzisiejszej nocy.
― Czy to plecak? ― Stuknął palcem o niezidentyfikowany element rysunku. Wyglądało na to, że nie czuł się ani trochę skrępowany ani towarzystwem, ani faktem, że jego pojawienie się nie zostało uwieńczone powitaniem w pierwszej kolejności. Ale teraz byli tylko grupą ludzi, która dziwnym trafem znalazła się w dziwnym miejscu o tym samym czasie i możliwe, że gdyby nie urywki rozmów, które udało mu się usłyszeć z daleka, gdy coraz bardziej zbliżał się do tego nielegalnego zbiorowiska, jak gdyby nigdy nic ruszyłby dalej.
W Halloween ulice roiły się od ludzi do późnych godzin wieczornych, niemniej z zaskoczeniem zarejestrował, jak nagle tuż obok niego pojawiła się drobna dziewczyna, śmiało wypowiadając "Cukierek albo psikus". Podniósł wzrok na nią, tym samym odrywając spojrzenie od gazety i wiadomości, które przed chwilą przeczytał.
- Tak myślisz? Wpasowuje się idealnie w halloweenowe klimaty, nie powiem. Może ktoś tak mści się za brak cukierków. Nie ja, choć… cukierków nie mam - orzekł, wzruszając ramionami. Dziewczyna jak widać tryskała humorem, kuriozalnie nie bojąc się niczego w tę straszny dzień. Może to i lepiej, bo nie zniósłby kogoś, kto bez żadnego słowa uprzedzenia przyczepiłaby się do niego i jeszcze siała panikę. - Chociaż podrabianie Riverdale City News wymagałoby lekk- - nie dokończył, gdyż dziewczyna widocznie się czegoś przestraszyła. Choć szybko to minęło, gdyż zaraz wesoło powitała halloweenowego imprezowicza, a tuż po nim pojawił się w iście bohaterskim stylu blondyn.
- Absolutnie nie – skomentował wypowiedź Trystiana, mimo że nie była skierowana do niego. Dziewczyna z zaciekawieniem wpatrywała się w rysunek, który wysunął się z tajemniczej gazety, na co sam zwrócił uwagę. - Naprawdę zamierzamy chodzić w nocy po całym mieście i szukać tajemnego mordercy? – Zmrużył oczy, jakby wydało mu się to lekkim absurdem. Chociaż ich grupka tutaj była już wystarczającym absurdem. - Dzieciak, plecak, czyli uczeń, woda, zły pan – wyliczył, po czym zmierzył wszystkich spojrzeniem. - Raczej wątpię, by rysunek pochodził od jednej z ofiar domniemanego mordercy, skoro te szybko zmieniały się w kawałki mięsa. Więc zamierzacie coś z tym zrobić, bohaterowie? – Przy tym nie uwzględnił faktu, że jeszcze część osób nie przeczytała gazety i mogła nie mieć pojęcia o co chodzi.
- Tak myślisz? Wpasowuje się idealnie w halloweenowe klimaty, nie powiem. Może ktoś tak mści się za brak cukierków. Nie ja, choć… cukierków nie mam - orzekł, wzruszając ramionami. Dziewczyna jak widać tryskała humorem, kuriozalnie nie bojąc się niczego w tę straszny dzień. Może to i lepiej, bo nie zniósłby kogoś, kto bez żadnego słowa uprzedzenia przyczepiłaby się do niego i jeszcze siała panikę. - Chociaż podrabianie Riverdale City News wymagałoby lekk- - nie dokończył, gdyż dziewczyna widocznie się czegoś przestraszyła. Choć szybko to minęło, gdyż zaraz wesoło powitała halloweenowego imprezowicza, a tuż po nim pojawił się w iście bohaterskim stylu blondyn.
- Absolutnie nie – skomentował wypowiedź Trystiana, mimo że nie była skierowana do niego. Dziewczyna z zaciekawieniem wpatrywała się w rysunek, który wysunął się z tajemniczej gazety, na co sam zwrócił uwagę. - Naprawdę zamierzamy chodzić w nocy po całym mieście i szukać tajemnego mordercy? – Zmrużył oczy, jakby wydało mu się to lekkim absurdem. Chociaż ich grupka tutaj była już wystarczającym absurdem. - Dzieciak, plecak, czyli uczeń, woda, zły pan – wyliczył, po czym zmierzył wszystkich spojrzeniem. - Raczej wątpię, by rysunek pochodził od jednej z ofiar domniemanego mordercy, skoro te szybko zmieniały się w kawałki mięsa. Więc zamierzacie coś z tym zrobić, bohaterowie? – Przy tym nie uwzględnił faktu, że jeszcze część osób nie przeczytała gazety i mogła nie mieć pojęcia o co chodzi.
- Ano imperka była w desie... - zmarszczył brwi patrząc na Leilani - Zły pan trzyma nóższsz... - zaśmiał się - Piękne. Widzzzzę tuuu rozmach niczym u Rubensa albooo tego noo... Tak... - zaczął się śmiać jakby właśnie usłyszał najlepszy kawał stulecia. Gdy usłyszał Alana odwrócił się i aż rozchylił usta. W końcu ktoś dorównujący mu wzrostem. Oho zostaną najlepszymi przyjaciółeczkami... Przynajmniej Artemek miał taki dziki plan... A może to tylko ten delikatniusi stan upojenia...
- Oooo... Morderca... - i znowu odwrócił się w stronę rysunku - Czekaj sztooooo? My coś z tym mamy.... Coooooo? To ten... Komuś soczku? - pomachał butelką wódki i rozejrzał się po towarzystwie.
- Oooo... Morderca... - i znowu odwrócił się w stronę rysunku - Czekaj sztooooo? My coś z tym mamy.... Coooooo? To ten... Komuś soczku? - pomachał butelką wódki i rozejrzał się po towarzystwie.
Niewzruszony chwycił najpierw za gazetę, potem ostentacyjnie wyrwał rysunek i się wszystkiemu przyglądał. Chciał jakby znaleźć coś, co nie było jasne na pierwszy rzut oka. Kompletnie olał nieznajomych mu typów a do dziewczyny przyjaźnie się uśmiechnął. Czytając informacje w newsletterze zrobił dziwną minę bardziej typu „WTF” ale o co chodzi. Z ciekawości powąchał plamy z krwi, potarł o nie. Ciężko było zidentyfikować czy są prawdziwe. A już zdecydowanie kiedy nie znało się na tym kompletnie.
- To jest… łódka? I że na wodzie?- zapytał wpatrując się w obrazek nabazgrany przez dzieciaka o twórczości Alana. Momentalnie machnął nim przed chłopakiem po czym bezczelnie zwrócił się – Zinterpretuj to. Co autor miał na myśli?- Trochę nie do końca zapanował nad swoim tonem, ale był coraz bardziej ciekawy tej sprawy. Po czym znacznie już milszym i uroczym tonem dodał – Mistrzu.- uśmiechając się na koniec. No co za popis aktorstwa, proszę państwa. Leila tak samo stwierdziła, że raczej był to port. W sensie, że mają się tam udać? Że wszyscy razem? Trystian naglę zaczął się śmiać w tym samym momencie co pijany kolega. Czyżby jako jedyny załapał jego żart? Chwycił za alkohol wymachiwany przez Artema i zrobił solidnego łyka po czym oddał resztki chłopakowi. A co się będzie. Dają to bierz, biją to uciekaj. Nikt z tu obecnych, poza Leilani chyba nie znał jego wieku? Chociaż i tak pewnie by mu przypisali maksymalnie szesnaście lat… – Rozumiem, że wszyscy są zainteresowani wspólnymi podróżami niczym ze Scooby Doo? Fred, Kudłaty, Daphne…-- podobnie do Niklasa zaczął swoją wyliczankę. Aczkolwiek bardziej osób obecnych tutaj. W sumie z grubsza się zgadzało. – Too… idziemy ferajna? Do portu?- Powiedział głośno i wyraźnie po czym postawił pierwsze dwa kroki w stronę… no tak naprawdę nie wiedział jaką, nawigatorem zdecydowanie nie był. Ale może akurat dobrą? Czekał teraz na reakcję pozostałych. Na te chwilę w tym miejscu wydawało mu się, że nic więcej nie wykombinują. Gdzieś musi się znajdować kolejny element układanki. No po prostu musi!
- To jest… łódka? I że na wodzie?- zapytał wpatrując się w obrazek nabazgrany przez dzieciaka o twórczości Alana. Momentalnie machnął nim przed chłopakiem po czym bezczelnie zwrócił się – Zinterpretuj to. Co autor miał na myśli?- Trochę nie do końca zapanował nad swoim tonem, ale był coraz bardziej ciekawy tej sprawy. Po czym znacznie już milszym i uroczym tonem dodał – Mistrzu.- uśmiechając się na koniec. No co za popis aktorstwa, proszę państwa. Leila tak samo stwierdziła, że raczej był to port. W sensie, że mają się tam udać? Że wszyscy razem? Trystian naglę zaczął się śmiać w tym samym momencie co pijany kolega. Czyżby jako jedyny załapał jego żart? Chwycił za alkohol wymachiwany przez Artema i zrobił solidnego łyka po czym oddał resztki chłopakowi. A co się będzie. Dają to bierz, biją to uciekaj. Nikt z tu obecnych, poza Leilani chyba nie znał jego wieku? Chociaż i tak pewnie by mu przypisali maksymalnie szesnaście lat… – Rozumiem, że wszyscy są zainteresowani wspólnymi podróżami niczym ze Scooby Doo? Fred, Kudłaty, Daphne…-- podobnie do Niklasa zaczął swoją wyliczankę. Aczkolwiek bardziej osób obecnych tutaj. W sumie z grubsza się zgadzało. – Too… idziemy ferajna? Do portu?- Powiedział głośno i wyraźnie po czym postawił pierwsze dwa kroki w stronę… no tak naprawdę nie wiedział jaką, nawigatorem zdecydowanie nie był. Ale może akurat dobrą? Czekał teraz na reakcję pozostałych. Na te chwilę w tym miejscu wydawało mu się, że nic więcej nie wykombinują. Gdzieś musi się znajdować kolejny element układanki. No po prostu musi!
Jak staliście, tak staliście. Mimo gadaniny nie wyglądało na to byście cokolwiek ustalili czy podjęli akcję, która pozwoli wam posunąć całe wydarzenie do przodu. Tkwiliście w miejscu jak kołki patrząc się na gazetę i rysunek. Kolejna przechodząca obok was grupa zachichotała cicho rzucając coś do siebie o dziwakach. Cóż, nie ma co się dziwić, bez wątpienia wyglądaliście po prostu dziwacznie. Trzech rosłych mężczyzn, jeden nieco mniej rosły i drobna dziewczyna. Wszyscy stłoczeni nad jakimiś dziwnymi śmieciami.
— Gracie w podchody czy nagrywacie jakiś film dla dorosłych? — zaśmiał się odważnie jakiś dziesięciolatek, zaraz szybko czmychając do przodu, by dopaść swoich znajomych i zjeść dwa z zebranych przez siebie cukierków. Koniec końców wyglądało jednak na to, że udało wam się podjąć jakąś decyzję. Po propozycji Leilani to Trystian jako pierwszy ruszył we wskazanym kierunku, zmuszając tym samym grupę do bardziej realnych kroków.
__________________________
OGŁOSZENIE NUMER 1
Zmiana zasad. Usuwam punkt o jednym poście na turę. Możecie podczas tury pisać tyle postów ile tylko chcecie. Postarajcie się czytać wzajemnie swoje posty i odpowiadać sobie na zadane pytania, podejmować jakąś akcję. Możecie rzucać kilkozdaniowcami, jeśli dzięki temu wszystko będzie bardziej płynne, naprawdę.
OGŁOSZENIE NUMER 2
W tym momencie podejmujecie kluczową decyzję. Albo zostajecie w miejscu i idziecie sobie hen daleko porzucając przygodę z seryjnym mordercą, albo dołączacie do Trystiana, który kieruje się w stronę portu. NIE NARZUCAM WAM MIEJSCA. Obowiązuje zasada kto pierwszy, ten lepszy = kto pierwszy napisze w porcie, ten decyduje o miejscu, do którego udacie się całą grupą. Do dzieła!
— Gracie w podchody czy nagrywacie jakiś film dla dorosłych? — zaśmiał się odważnie jakiś dziesięciolatek, zaraz szybko czmychając do przodu, by dopaść swoich znajomych i zjeść dwa z zebranych przez siebie cukierków. Koniec końców wyglądało jednak na to, że udało wam się podjąć jakąś decyzję. Po propozycji Leilani to Trystian jako pierwszy ruszył we wskazanym kierunku, zmuszając tym samym grupę do bardziej realnych kroków.
__________________________
OGŁOSZENIE NUMER 1
Zmiana zasad. Usuwam punkt o jednym poście na turę. Możecie podczas tury pisać tyle postów ile tylko chcecie. Postarajcie się czytać wzajemnie swoje posty i odpowiadać sobie na zadane pytania, podejmować jakąś akcję. Możecie rzucać kilkozdaniowcami, jeśli dzięki temu wszystko będzie bardziej płynne, naprawdę.
OGŁOSZENIE NUMER 2
W tym momencie podejmujecie kluczową decyzję. Albo zostajecie w miejscu i idziecie sobie hen daleko porzucając przygodę z seryjnym mordercą, albo dołączacie do Trystiana, który kieruje się w stronę portu. NIE NARZUCAM WAM MIEJSCA. Obowiązuje zasada kto pierwszy, ten lepszy = kto pierwszy napisze w porcie, ten decyduje o miejscu, do którego udacie się całą grupą. Do dzieła!
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach