▲▼
Strona 2 z 2 • 1, 2
First topic message reminder :
Jest to sporych rozmiarów szklarnia. W środku znajdują się najróżniejszego rodzaju rośliny. Od kwiatów aż po owoce i warzywa. Głęboko wśród roślin stoi ławeczka. Idealne miejsce do odpoczywania, odgrodzone roślinami, w cieniu niedużej jabłonki. Całe to miejsce jest utrzymywane w porządku przez członków klubu ogrodniczego.
No żeby to był jeszcze jakiś legendarny pokemon to bym zrozumiał... ale ale ale... no bez komentarza. Ty lamo jedna! Dobrze... już się uspokajam. Dobrze, że jeszcze Nithael nie jest świadomy tego czemu jego "szona" nie podeszła do niego, jak każda normalna istota ludzka, a sterczy parę metrów od niego wgapiona w ekran telefonu. Gdyby wiedział to... a zresztą nie psujmy niespodzianki.
Chłopak spojrzał na zegarek wzdychając głośno. Co te dziewczyny robią, że tyle się spóźniają. Przecież jego "żona" nie maluje się, nie ubiera w te wszystkie rzeczy, które według neta, mają sprawić, że jej koleżanki pozdychają z zazdrości. Nie. Nie żył w słodkiej wierze, że dziewczyny ubierają się dla niego. Taki głupi to on nie był. O nie. Kolejne spojrzenie na telefon i coś usłyszał. Postanowił zaspokoić swoją ciekawość i sprawdzić co to było. Może coś ładnego? I taki... pech. To była jego "żona"... Ktoś inny. Normalny. Pewnie by się ucieszył ze spotkania. Właśnie. Słowo klucz. Normalny! Takich niestety zabrakło w ofercie. Co więc nam zostało? Nithael i to coś co stało przed nim i z wzrokiem narkomana widzącego działkę koki wpatrzone było w telefon.
-Spotkania stało się zadość. Spadam. Złap go i spotkamy się na wowie. - nie ma jak podryw ala Nithael. Pełnia wprawy i ta zachęta w głosie "może gdzieś pójdziemy i pogadamy, spędzimy miło czas". Tak. Mistrz podrywu w akcji. Swoją drogą czy ktoś powiedział, że on ma ją rwać jak Reksio szynkę? No właśnie.
Chłopak uśmiechnął się delikatnie, przez chwilę skupiając swoją uwagę na dziewczynie. Przyglądał jej się z czystej ciekawości. Uświadomił sobie, że mało jej o sobie opowiadał. Na pewno nie mówił jej, że jest chory... jeśli to coś co miał można było tak nazwać. Zresztą sam się tym nie przejmował. Pomijam już fakt, że o rodzicach czy innych, poza komputerowych, zainteresowaniach też jej nie mówił. Mogła się spodziewać wszystkiego... ale chyba nie tego co miała przy sobie.
Chłopak spojrzał na zegarek wzdychając głośno. Co te dziewczyny robią, że tyle się spóźniają. Przecież jego "żona" nie maluje się, nie ubiera w te wszystkie rzeczy, które według neta, mają sprawić, że jej koleżanki pozdychają z zazdrości. Nie. Nie żył w słodkiej wierze, że dziewczyny ubierają się dla niego. Taki głupi to on nie był. O nie. Kolejne spojrzenie na telefon i coś usłyszał. Postanowił zaspokoić swoją ciekawość i sprawdzić co to było. Może coś ładnego? I taki... pech. To była jego "żona"... Ktoś inny. Normalny. Pewnie by się ucieszył ze spotkania. Właśnie. Słowo klucz. Normalny! Takich niestety zabrakło w ofercie. Co więc nam zostało? Nithael i to coś co stało przed nim i z wzrokiem narkomana widzącego działkę koki wpatrzone było w telefon.
-Spotkania stało się zadość. Spadam. Złap go i spotkamy się na wowie. - nie ma jak podryw ala Nithael. Pełnia wprawy i ta zachęta w głosie "może gdzieś pójdziemy i pogadamy, spędzimy miło czas". Tak. Mistrz podrywu w akcji. Swoją drogą czy ktoś powiedział, że on ma ją rwać jak Reksio szynkę? No właśnie.
Chłopak uśmiechnął się delikatnie, przez chwilę skupiając swoją uwagę na dziewczynie. Przyglądał jej się z czystej ciekawości. Uświadomił sobie, że mało jej o sobie opowiadał. Na pewno nie mówił jej, że jest chory... jeśli to coś co miał można było tak nazwać. Zresztą sam się tym nie przejmował. Pomijam już fakt, że o rodzicach czy innych, poza komputerowych, zainteresowaniach też jej nie mówił. Mogła się spodziewać wszystkiego... ale chyba nie tego co miała przy sobie.
Jak ktokolwiek mógłby chcieć jej przeszkadzać w tak ważnej chwili? Czyż niewystarczająco było widać, że jest ona pochłonięta ważną, niecierpiącą zwłoki sprawą wymagającą jej całkowitego skupienia?
- ŁAP SIĘ TY PRZEBRZYDŁA KREATURO!!! Jak śmiesz uciekać, skoro masz tylko dziesięć cholernych punktów mocy?! NIE JESTEŚ WARTA NAWET TEGO JEDNEGO POKEBALLA JAKI NA CIEBIE ZUŻYŁAM!!!
Kolejna ciekawostka na temat ukochanej żonki Nithaela - nie tylko na internecie większość jej wypowiedzi była pisana dużymi literami. Siri nie miała w nawyku mówić do siebie samej. Ona dosłownie krzyczała, jeśli nie zaśmiewała się, a to wszystko będąc pozbawioną jakiegokolwiek towarzystwa. Jej myśli zwyczajnie były za głośne by udawało się im grzecznie usiedzieć w jej nieproporcjonalnie wielkiej głowie.
- Mam! Zwyciężyłam! Nyahahahahahaha! I KTO TERAZ JEST GÓRĄ, CO?! - z szerokim uśmiechem, płowowłosa istotka uniosła ręce do góry podskakując z radości. Dopiero wtedy, gdy otworzyła oczy będąc w powietrzu podczas kolejnego odbicia od ziemi, kątem oka udało się jej dostrzec nieznajomego chłopaka i ze zdumienia aż zapomniała jak się ląduje. Jej okute w dwudziestocentymetrowe koturny nogi zachwiały się, gdy tylko wróciły na podłoże i z trudem utrzymały równowagę. Gdyby nie lata wprawy balansowania na tych szczudłach, pewnie skończyłoby się bolesnym zaliczeniem gleby.
- C-Co ty tu robisz? Kim jesteś?! KTO POZWOLIŁ CI SIĘ NA MNIE GAPIĆ?!
Może, gdyby szwedka zwracała czasem więcej uwagi na otoczenie, to nie tylko nie zaskoczyłoby jej pojawienie się kolegi, ale także usłyszałaby co do niej mówił. Była to jednak tylko niepodparta dowodami, luźna teoria.
- ŁAP SIĘ TY PRZEBRZYDŁA KREATURO!!! Jak śmiesz uciekać, skoro masz tylko dziesięć cholernych punktów mocy?! NIE JESTEŚ WARTA NAWET TEGO JEDNEGO POKEBALLA JAKI NA CIEBIE ZUŻYŁAM!!!
Kolejna ciekawostka na temat ukochanej żonki Nithaela - nie tylko na internecie większość jej wypowiedzi była pisana dużymi literami. Siri nie miała w nawyku mówić do siebie samej. Ona dosłownie krzyczała, jeśli nie zaśmiewała się, a to wszystko będąc pozbawioną jakiegokolwiek towarzystwa. Jej myśli zwyczajnie były za głośne by udawało się im grzecznie usiedzieć w jej nieproporcjonalnie wielkiej głowie.
- Mam! Zwyciężyłam! Nyahahahahahaha! I KTO TERAZ JEST GÓRĄ, CO?! - z szerokim uśmiechem, płowowłosa istotka uniosła ręce do góry podskakując z radości. Dopiero wtedy, gdy otworzyła oczy będąc w powietrzu podczas kolejnego odbicia od ziemi, kątem oka udało się jej dostrzec nieznajomego chłopaka i ze zdumienia aż zapomniała jak się ląduje. Jej okute w dwudziestocentymetrowe koturny nogi zachwiały się, gdy tylko wróciły na podłoże i z trudem utrzymały równowagę. Gdyby nie lata wprawy balansowania na tych szczudłach, pewnie skończyłoby się bolesnym zaliczeniem gleby.
- C-Co ty tu robisz? Kim jesteś?! KTO POZWOLIŁ CI SIĘ NA MNIE GAPIĆ?!
Może, gdyby szwedka zwracała czasem więcej uwagi na otoczenie, to nie tylko nie zaskoczyłoby jej pojawienie się kolegi, ale także usłyszałaby co do niej mówił. Była to jednak tylko niepodparta dowodami, luźna teoria.
Obserwowanie Siri było nawet interesujące. To jak takie zwierzątko w zoo, prawie naturalne środowisko i warunki by "lama" czuła się pewnie i swobodnie. Miał zamiar iść w swoją stronę, czyli pobiegać lub może potrenować rzuty do kosza? Nawet pójście coś zjeść było by jakąś opcją, której oddał by się do reszty, mimo, że nie był za bardzo głodny. Nie wiedząc czemu, jednak, wolał zostać i patrzeć na tego "pokemona" zwanego potocznie dziewczyną. Przygryzł lekko dolną wargę odsuwając się o krok do tyłu. Swoją drogą ten jej, tak zwany i prawdopodobny, taniec radości był całkiem uroczy. Choć może to wszystko przez to, że od rana nic nie jadł. Mózg zdecydowanie zaczynał potrzebować glukozy lub innego prostego cukru, bo wnioski jakie podsuwał były wręcz dziwne, jeśli nie powiedzieć irracjonalne. Słodka czy urocza? Brrrrrrrrrrrrrrrrr
Chłopak miał już się odwrócić i odejść, kiedy to "lama" zauważyła go. Brawo za spostrzegawczość. Tak. Zgadliście. Wcale nie leciał by ją jakoś łapać czy asekurować. Nie był w żadnym razie empatą, co dopiero rycerzem na białym koniu, którego misją życia było ratowanie księżniczek z opresji. Przykro mi. Nie ten adres. Zresztą... patrzcie sami. Ta księżniczka jakaś dziwna jest. Rycerz to by musiał być nieźle zdesperowany, by ją ratować... lub ona tyle ma kasy, co i tak suma sumarum kończy się na "zdesperowany"!
Delikatnie wzruszył ramionami słysząc jak dziewczyna w końcu zwraca się do niego. Co miał powiedzieć? Cześć? Czołem? Pokemony z rosołem? Zresztą... czemu miał się jakoś bardziej starać? Ech... ciężko jest rozmawiać z pokemonami. I to takimi.
-Skończyłaś? Pisałaś, że masz na imię Siri. Nithael. Ziemia do Siri. To już real. Przykro mi. - sympatycznie, miło i nawet kulturalnie! Chyba... no przynajmniej coś w ten deseń co nie?
Chłopak miał już się odwrócić i odejść, kiedy to "lama" zauważyła go. Brawo za spostrzegawczość. Tak. Zgadliście. Wcale nie leciał by ją jakoś łapać czy asekurować. Nie był w żadnym razie empatą, co dopiero rycerzem na białym koniu, którego misją życia było ratowanie księżniczek z opresji. Przykro mi. Nie ten adres. Zresztą... patrzcie sami. Ta księżniczka jakaś dziwna jest. Rycerz to by musiał być nieźle zdesperowany, by ją ratować... lub ona tyle ma kasy, co i tak suma sumarum kończy się na "zdesperowany"!
Delikatnie wzruszył ramionami słysząc jak dziewczyna w końcu zwraca się do niego. Co miał powiedzieć? Cześć? Czołem? Pokemony z rosołem? Zresztą... czemu miał się jakoś bardziej starać? Ech... ciężko jest rozmawiać z pokemonami. I to takimi.
-Skończyłaś? Pisałaś, że masz na imię Siri. Nithael. Ziemia do Siri. To już real. Przykro mi. - sympatycznie, miło i nawet kulturalnie! Chyba... no przynajmniej coś w ten deseń co nie?
Nie tego się spodziewała po swoim mężu. Sorry, ale stereotypowy gracz w WoW'a płci brzydkiej był otyłym retardem z pryszczami, który podniecał się chińskimi bajkami. To co stało przed blondynką mogło ubiegać się o status bishonen'a, gdyby tylko zechciało postarać się być mniejszym chujkiem.
- P-przecież wiem! - obruszyła się, zirytowana jego bezpodstawnym oskarżaniem jej o braki w rozeznaniu. Oczywiście, że wiedziała kim on był. A wcześniejsze pytanie? Było testem, którego nie zdał i tyle. Schowawszy telefon do torby na ramię, Siri skróciła dystans dzielący ją z Nithanielem i wyciągnęła do niego rękę. Gest ten, chociaż normalny w takiej sytuacji, był w jej przypadku tak sztywny i niemal przerysowany, że wyglądał jak praktyczne ćwiczenie ściągniętego z internetu podręcznika o życiu w społeczeństwie. Szczupłe palce przylegały do siebie równiutko, łokieć zgięty był pod kątem prostym co do stopnia, zaś przedramię przyciskało się do tułowia, widocznie walcząc z pragnieniem odsunięcia się i ucieczki od nieprzyjemnego obowiązku. Po ostentacyjnym odchrząknięciu, Szwedka ponownie zabrała głos, tym razem uważając na swój ton, nadając mu przesadnie formalnego wydźwięku.
- Witaj, miło cię w końcu zobaczyć. - tę formułkę chyba też wyczytała na kursie podstaw savoir vivre'u. Szkoda, że zapomniała dostosować do niej mimikę, więc zamiast z uśmiechem, wydusiła to z siebie z pokerową twarzą.
- P-przecież wiem! - obruszyła się, zirytowana jego bezpodstawnym oskarżaniem jej o braki w rozeznaniu. Oczywiście, że wiedziała kim on był. A wcześniejsze pytanie? Było testem, którego nie zdał i tyle. Schowawszy telefon do torby na ramię, Siri skróciła dystans dzielący ją z Nithanielem i wyciągnęła do niego rękę. Gest ten, chociaż normalny w takiej sytuacji, był w jej przypadku tak sztywny i niemal przerysowany, że wyglądał jak praktyczne ćwiczenie ściągniętego z internetu podręcznika o życiu w społeczeństwie. Szczupłe palce przylegały do siebie równiutko, łokieć zgięty był pod kątem prostym co do stopnia, zaś przedramię przyciskało się do tułowia, widocznie walcząc z pragnieniem odsunięcia się i ucieczki od nieprzyjemnego obowiązku. Po ostentacyjnym odchrząknięciu, Szwedka ponownie zabrała głos, tym razem uważając na swój ton, nadając mu przesadnie formalnego wydźwięku.
- Witaj, miło cię w końcu zobaczyć. - tę formułkę chyba też wyczytała na kursie podstaw savoir vivre'u. Szkoda, że zapomniała dostosować do niej mimikę, więc zamiast z uśmiechem, wydusiła to z siebie z pokerową twarzą.
Chłopak patrzył na nią jak na kosmitkę, a na jej dłoń jak na obślizgłą mackę, która chce podpiąć się do niego, by wyssać krew lub co najmniej rozszarpać klatkę piersiową. W bardziej pozytywnym scenariuszu zaszczepić nasionko w jego ciele, by młode zeżarło go od środka. Podniósł dłonie w obronnym geście i nie podał jej dłoni. Zrobił krok do tyłu. Czemu tak zrobił? Nie miał w zwyczaju z nikim podawać dłoni. Z przedstawicielami swej płci robił to strasznie niechętnie. Tyle zarazków! I na bank nie myła jej w ciągu ostatnich pięciu minut. Nie ma opcji by dotknął ją.
-Bez urazy, ale nie podaje dłoni nikomu kogo widzę pierwszy raz w życiu. - kazano mu się w tej sytuacji tłumaczyć to wywiązał się ze swego nieprzyjemnego obowiązku. Jest ok? Nie było, ale co zrobić. Nie. Nie chodziło o jej wygląd, który zupełnie mu nie przeszkadzał. Ba, nawet uważał, że jest ładną dziewczyną. Tu zupełnie coś innego było nie tak. Na razie nie wiedział co konkretnie.
-A nie wygląda jakby ci było miło. Wyglądasz jakbym był znienawidzonym dentystą i zaraz wsadzę ci do buzi wiertło numer trzy i zacznę pytać jak ci minęły wakacje. - mimo wszystko on uśmiechnął się. Tak powinno się robić? Chyba tak. Z tego co pamiętał, co mama mówiła. Uśmiech to podstawa! Zdawał sobie doskonalę sprawę, że chujowo wychodzi w oczach dziewczyny. Pierwsze wrażenie to podstawa, a on jak zawsze zrobił to źle. No cóż. I tak nie wiedział jak naprawić ten stan. Niektórzy ludzie zupełnie się takimi detalami nie przejmowali i tak sami zabiegali o jego względy. Ot i cała tajemnica jakim cudem nie był już prawiczkiem.
-Bez urazy, ale nie podaje dłoni nikomu kogo widzę pierwszy raz w życiu. - kazano mu się w tej sytuacji tłumaczyć to wywiązał się ze swego nieprzyjemnego obowiązku. Jest ok? Nie było, ale co zrobić. Nie. Nie chodziło o jej wygląd, który zupełnie mu nie przeszkadzał. Ba, nawet uważał, że jest ładną dziewczyną. Tu zupełnie coś innego było nie tak. Na razie nie wiedział co konkretnie.
-A nie wygląda jakby ci było miło. Wyglądasz jakbym był znienawidzonym dentystą i zaraz wsadzę ci do buzi wiertło numer trzy i zacznę pytać jak ci minęły wakacje. - mimo wszystko on uśmiechnął się. Tak powinno się robić? Chyba tak. Z tego co pamiętał, co mama mówiła. Uśmiech to podstawa! Zdawał sobie doskonalę sprawę, że chujowo wychodzi w oczach dziewczyny. Pierwsze wrażenie to podstawa, a on jak zawsze zrobił to źle. No cóż. I tak nie wiedział jak naprawić ten stan. Niektórzy ludzie zupełnie się takimi detalami nie przejmowali i tak sami zabiegali o jego względy. Ot i cała tajemnica jakim cudem nie był już prawiczkiem.
Wiecie jak stracić dziewczynę już na pierwszej randce? Pomijając takie oczywistości jak obrzyganie jej mamusinym spaghetti czy nazbyt dosłowne i celne ustrzelenie ze strzały amora, wystarczyło z miejsca zachowywać się jak patologiczny pojeb, a na zakończenie przedstawienia nawet nie podać ręki. Zwłaszcza, jeśli owa laska musiała zebrać w sobie naprawdę wiele silnej woli (a wcześniej obejrzeć wiele tutoriali na jutubie) by zdobyć się na tak trudny dlań gest. Tylko tyle i aż tyle wystarczało by Siri zamrugała jak niepozbawiona powiek ryba wyrwana z mokrej osłony naturalnego środowiska, po czym zacisnęła wiszącą dłoń w pięść, opuściła i doczekawszy końca wywodu, teraz już, ex małżonka, odeszła bez słowa.
[zt]
[zt]
Strona 2 z 2 • 1, 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach