Isaiah
Isaiah
Fresh Blood Lost in the City
Szklarnia
Wto Cze 21, 2016 9:15 pm
Jest to sporych rozmiarów szklarnia. W środku znajdują się najróżniejszego rodzaju rośliny. Od kwiatów aż po owoce i warzywa. Głęboko wśród roślin stoi ławeczka. Idealne miejsce do odpoczywania, odgrodzone roślinami, w cieniu niedużej jabłonki. Całe to miejsce jest utrzymywane w porządku przez członków klubu ogrodniczego. 
Isaiah
Isaiah
Fresh Blood Lost in the City
Re: Szklarnia
Wto Cze 21, 2016 9:40 pm
Wszedł do szklarni upewniając się, że nikogo dookoła nie ma. Naprawdę skrupulatnie upewnił się, że nikt go nie widział. Nie chciał by przypadkiem go ktoś zobaczył. Potrzebował spokoju i ciszy. A najlepszym miejscem była właśnie szklarnia. Lubił ją. Było to przyjemne pomieszczenie. Jakimś cudem zawsze było tu chłodno, ale słonecznie. Idealne miejsce dla osoby, która chce uciec od upału. Czasami można tu było spotkać pary, które uciekały od wszystkich i zaszywały się w przytulnym miejscu. Odetchnął z ulgą widząc, że nikogo takiego tu nie ma. Robiło mu się niedobrze od tych publicznych czułości. On był do tego wrogo nastawiony. Nie do samej miłości, ale do publicznych pokazów. Zawsze myślał: Ludzie, znajdźcie sobie dom. Złapał mocniej za futerał i ruszył w kierunku ławki. Usiadł na niej kładąc pokrowiec obok. Westchnął cicho. Dla wielu to jak bardzo się z tym ukrywał mogło się wydawać dziwne. Gitara to przecież nic nadzwyczajnego, a czasami i laski na to lecą. On jednak nie chciał być widziany w towarzystwie gitary. Tak samo jak nikomu nie przyznawał się, że umie na niej grać. Nie chciał być brany za jakiegoś romantyka, który sobie pobrzdąkuje na każdej przerwie ku czci jakiejś panienki, która zapewne byłaby jego muzą. To nie tak, że miał coś do muzyków. Uważał gitary za bardzo cool, szczególnie basowe. Po prostu.. powiedzmy, że to nie pasowało do jego image'u. To w jaki sposób postrzegali go inni ludzie nie ukształtowało się całkowicie samo. Była też w tym odrobina jego wkładu. Nie starał się udawać kogoś innego, kogoś kim nie jest. Po prostu chciał w ten sposób załatwić sobie pewne traktowanie. Nie chciał licznego grona ludzi wokół niego. Wolał być najczęściej sam, ewentualnie z jednym, dwoma kumplami. Dlatego starał się sprawiać wrażenie outsidera, nie wzbudzać niczyjego zainteresowania. Po prostu być gdzieś tam z boku. Tak by ludzie wiedzieli kim jest, a go nie obskakiwali. Nie było to jakoś szczególnie trudne jako, że w klasie A większość osób była snobami i nie przejmowała się jakoś bardzo innymi. Wiadomo, były mniej i bardziej społeczne osoby. Większość jednak się nie pchała tam gdzie nie musiała. Dla niego to było wygodne. Tak więc musiał znaleźć ciche miejsce gdzie nikt go nie zobaczy i nie zaczepi. Co do gitary. Nie było to też dokładnie taka wersja jak utrzymywał. Przed większością rodziny udawał, że jej nie znosi. W jakimś stopniu było to prawdą. Gdy był mały kochał grać na gitarze. Matka więc zapewne chcąc dla niego jak najlepiej załatwiła mu prywatne lekcje. Problem jednak zaczął się wtedy gdy zajęcia zaczęły być zbyt przytłaczające. Gra na gitarze przestała być przyjemnością a zaczęła obowiązkiem. Czasami miał po prostu dosyć. W pewnym momencie matka to zrozumiała i odpuściła. Nigdy jednak jego uczucie do gitary nie wróciło tak mocne jak na początku. Lubił jedynie od czasu do czasu zagrać sobie coś w przypływie weny. W domu nie było o tym mowy. Dlatego właśnie musiał się kampić na tyłach szkoły. Wyjął gitarę z pokrowca i wziął do rąk. W tej chwili był w nastroju tylko do jednej piosenki. Kiedyś usłyszał ją, gdy jego matka ją nuciła. Stara, kochana piosenka. Nie pasowała do niego ani trochę, a jednak w jakiś sposób do niego przemawiała. Zaczął wygrywać powoli scarborough fair. Nigdy nie zapomniał do niej nut. Po prostu nie.
Gabriel E. Walsh
Gabriel E. Walsh
Fresh Blood Lost in the City
Re: Szklarnia
Wto Cze 21, 2016 10:25 pm
Tak na dobrą sprawę dzień jak co dzień. Dość ładna pogoda, zachęcająca właśnie do tego, by wyjść z nory i podreptać gdzieś na świeże powietrze. W szczególności, że Gabriel już był rozbudzony na tyle, że nie chciało mu się kłaść do wyrka, uhm. Takie sytuacje też się zdarzają, serio. Bo przecież budzik w końcu zadziała na tyle, że podniesie swoje zacne cztery litery, wypełznie ze swego łoża i poczłapie do kuchni zrobić sobie herbatkę. W szczególności, że nie tylko dźwięk tego piekielnego budzika ciągle wydzwania. Już od samego rana przyjaciel z dzieciństwa nie daje mu spokoju, dzwoni, pisze sms'y, wszystko co możliwe. Także tego, wiecie. Nie mając nic lepszego do roboty, zagotował sobie wodę, zalał zieloną herbatę w kubku termicznym. Spakował najpotrzebniejsze rzeczy, a przynajmniej w jego mniemaniu i wylazł z mieszkania. Podreptał na tereny szkoły, bo czemu w sumie nie? W końcu ma wszelkie prawa do spędzania tutaj czasu jako uczeń. Więc po co ma się szwendać po zatłoczonych, miejskich parkach, skoro Akademia oferuje wiele zacisznych miejsc, które tylko kuszą aby przysiąść i odpocząć.
W dość standardowym dla siebie zestawie ubrań, przewieszoną szarą torbą przez ramię i futerałem z gitarą wpakował się do szklarni. Różnił się od Isaiah'a, to widać już przy pierwszych kilku minutach spotkania. Podczas gdy Is skrupulatnie rozglądał się czy aby nikogo nie ma, tak Gabryś z wielkim impetem wlazł i jedyne czego szukał to jakiejś w miarę wygodnej ławki. Nie, on nie był z tych którzy udają kogoś. Był w stu procentach sobą, pozytywnym, pełnym młodzieńczej energii, ekstrawertykiem. To był właśnie ten gość, który często jest gardzony przez samotników, bo jak tak można rozmawiać z każdym po kolei. Jak w ogóle można utrzymywać stały kontakt z tyloma osobami? Wierzcie mi, lub nie. Bardzo często jest to też kwestia przyzwyczajenia. Człowiek po jakimś czasie nie zwraca uwagi, że ma włączonych 10 grupowych konwersacji, wypisuje do niego 50 innych osób. Szybko odpisuje w razie możliwości i ma spokój na jakiś czas. Dodatkowo tu ktoś zadzwoni, tu ktoś wpadnie do mieszkania, wszystko to można pogodzić, rly.
Swoim bystrym okiem krótkowidza dostrzegł jakąś znajomą sylwetkę. Poprawił nieco okulary, które delikatnie zsunęły mu się z nosa. Ruszył czym prędzej do znajomego, zsuwając na szyję swoje słuchawki i krzycząc niemalże od razu.
- Is!
Z wielkim bananem wymalowanym na jego ustach, odsłaniając kilka śnieżnobiałych ząbków. Niemalże biegł w kierunku znajomego, który spoczął na ławeczce i przygrywał sobie na gitarce. Szmaragdowe oczyska błyszczały ze szczęścia. Poniekąd z tego powodu, że jakaś znajoma mordeczka akurat tutaj siedzi, choć głównym powodem jednak był widok Isaiah'a z gitarą. Tak, zdecydowanie to spowodowało tak wielką radość w Gabrysiu. Bo przecież gitary są takie super! A na dodatek wziął z sobą swoją, więc będą mogli pobrzdąkać coś razem, co nie?
- Jezu, co ty tutaj robisz? Nie mów, że chciałeś pograć sobie i mi nie napisałeś!
Klapnął od razu obok towarzysza, futerał oparł o ławkę, torbę położył na ziemi. Spojrzał na Iska. Złożył ręce na klatce piersiowej, zrobił naburmuszoną minę. Tak, dokładnie tak jak myślicie. Zmarszczył delikatnie czoło, nabrał powietrza do ust, aby poliki się zaokrągliły. Cóż, miało to oznaczać coś w stylu jakiegoś focha z przytupem. Czy coś w tym guście, srly!
Isaiah
Isaiah
Fresh Blood Lost in the City
Re: Szklarnia
Wto Cze 21, 2016 11:25 pm
Grał sobie w spokoju, zatracając się w wydawanych przez instrument dźwiękach. Muzyka właściwie całkowicie go ogarnęła, był w swojego rodzaju transie. Tak, nawet jemu to się zdarzało. No ale nikt nie widział, więc nie było problemu prawda? W sumie tylko jedna osoba o tym wiedziała. Pomyślał o koledze. W sumie widywali się całkiem często. Nie sposób się nie widzieć tak w jednej szkole i klasie. W każdym bądź razie zatracił się w swoim świecie, nawet zaczął nucić pod nosem. Znał słowa na pamięć także mógł to śpiewać o każdej porze dnia i nocy. Marny był z niego śpiewak, tego natura mu poskąpiła, ale skoro nikt nie słyszał, to co za problem. Ptaszki ćwierkały, motylki fruwały dookoła, słonko przygrzewało, istna idylla. Zaczął rozmyślać o dzieciństwie, o rodzinie, bracie. Normalnie jak nie on. Jaki wpływ miała ta muzyka. Gdyby zobaczył siebie z boku pewnie parsknął by śmiechem zastanawiając się jakim cudem udało mu się doprowadzić samego siebie do takiego stanu. Prawdopodobnie nawet by się nie zorientował, że nie jest sam, gdyby nie radosny okrzyk wymawiający jego imię. Głos rozpoznał od razu. Ah, Gabriel. Pomyślał o nim i ten od razu się zjawił. Zupełnie jakby jakoś podświadomie go przywołał. No nic nie ważne. Spodziewał się jednej rzeczy w tym momencie. Wiedział jaka będzie reakcja kolegi. Nigdy by nie przegapił szansy by wspólnie pograć, a on siedział właśnie sam i rozkoszował się grą. Ma przechlapane. Tyle. Gdy go dostrzegł był poniekąd zdziwiony. Na jego twarzy widniał szeroki uśmiech, co musiało być tylko chwilowe. W sumie nie zastanawiał się czemu by nie zawołać kolegi. Być może po prostu nie chciał urządzać artystycznego wieczorku. Wolał sam w ciszy i spokoju kontemplować muzykę. Chwila, nie no stary, nie używaj takich sformułowań. Ile Ty masz lat, 50? Otrząsnął się z transu, wracając do swojego normalnego "mamwyjebane" nastawienia. Spojrzał na kolegę zastanawiając się co mu odpowiedzieć.
- Hej Gab. A wiesz... tak jakoś wyszło.. - Powiedział drapiąc się nieco nerwowo w tył głowy. Jednakże widząc jego minę od razu zrobiło mu się głupio i w jakiś sposób poczuł się winny. No cóż, Garbiel potrafił na niego oddziaływać w ten sposób. To była kwestia tego jaki jest. Aż przypomniał sobie jak na samym początku znajomości chciał go.. Ej, nie no stop. Nie zapędzaj się.
- No weź, nie gniewaj się. - Powiedział zmuszając się na uśmiech, czego nie miał w zwyczaju robić. Jego minę uznał wręcz za uroczą i to było naturalne, że poczuł się winny. 
- Ale miałem do Ciebie właśnie dzwonić! - Zaczął się usprawiedliwiać nie wiedzieć czemu. Musiał przyznać, że całkiem się różnili. On był spokojny, bardziej aspołeczny, Gabriel zupełnie na odwrót. A jednak, udało im się nawiązać całkiem pozytywną relację, czym sam był aż zaskoczony bo nie tego spodziewał się na początku. Spojrzał na futerał, który w tej chwili stał obok chłopaka. No tak, on zawsze miał ze sobą gitarę.
Gabriel E. Walsh
Gabriel E. Walsh
Fresh Blood Lost in the City
Re: Szklarnia
Wto Cze 21, 2016 11:54 pm
Wiadomo, matka natura nie wszystkim daje po równo. Um... A może to Bóg? Zależy w sumie czy ktoś wierzy, czy nie. Dobra, religia to zły temat, na pewno. Chodzi o sam fakt, że nie zawsze ma się wszystko co fajne, ekstra i przydatne życiu. W ogóle Isaiah powinien się cieszyć, że poniekąd coś potrafi wybrzdąkać na gitarze, naprawdę niewiele osób rodzi się z talentem muzycznym. Więc nie ma co się przejmować, że nie umie śpiewać. A jak będzie chciał posłuchać dobrego głosu to wiadomo, numer zna do Gabrysia. Ten to zawsze chętnie wpadnie i pokaże swój talent wokalny, nawet przed większą publicznością. Wait, przede wszystkim przed publicznością. To dodaje niezłego kopa, wiecie. Ten uczuć jak wchodzicie na scenę. Wokół fani, faceci tańczą pogo, laski piszczą i rzucają jeszcze ciepłe staniki. A ty mierzwisz sobie włosy ręką, chwytasz za mikrofon, gitarę masz już przewieszoną. Wchodzisz na tą scenę i rozpoczynasz swój wielki koncert, to coś pięknego. Jednakże na razie to są marzenia. Gab jeszcze nie miał okazji stanąć na wielkiej scenie, przed publicznością naprawdę dużą i chętną do posłuchania akurat jego twórczości. Bo co to za frajda przygrywać na gitarce w małych lokalach, czy na ulicy? To nie jest to samo.
Hej Gab. A wiesz... tak jakoś wyszło..
A co to ma znaczyć? O nie! Tak jakoś wyszło? O nie, nie ma tak dobrze! Gab powoli czerwony robił się na twarzy, wciąż trzymając powietrze w polikach. Tylko po to, by momentalnie wypuścić je prosto w twarz Isaiah'a niczym z rakiety. Tak, uderzył dłońmi w poliki, które "wystrzeliły" wcześniej nabrane powietrze. Pstryknął go w nos palcem i nabrał kilka porządnych wdechów, jakoby cieszył się, że w końcu może oddychać normalnie.
- Dobra, nie gniewam się. Ale żeby mi to ostatni raz było!
Oj dobra, przecież tylko sobie żartował. To przecież żadna groźba, serio. Zaśmiał się głośno, puknął znajomego w ramię, tak po przyjacielsku. Zatrzepotał rzęsami na widok tak uroczego, uśmiechniętego Iska! Złożył ręce niczym do modlitwy, oparł o nie swojego polika i zrobił takie słodziachne...
- Oww... musisz się częściej uśmiechać.
W sumie ta dwójka nie różniła się tylko charakterem, sposobem bycia, czy coś. Również ich wygląd dawał wiele to mówienia. Hastings zdecydowanie wygląda jak nastolatek, na dodatek jest niski i szczuplutki. Gabryś ubiera się odrobinę poważniej, zaznaczam, odrobinę. Wszak też lubi młodzieżowo się ubrać, choć niewiele takich ciuszków można znaleźć w jego szafie. Matka mu wysyła wszystkie rzeczy, więc w większości są to jednak ubrania typowo męskie. A poza tym jest wyższy o jakieś dziesięć centymetrów, taka różnica jest widoczna i to bardzo. Do tego trzeba dorzucić, że nie jest aż tak szczupły, ma ładnie zaakcentowane mięśnie.
- Bo Ci uwierzę, że właśnie wyciągałeś telefon.
Z wielkim bananem na ryjcu wyciągnął własny telefon. Jedną ręką odblokował go i sprawdził jakieś nowe wiadomości, szybko przelatując przez nie i pospiesznie czytając. Drugą natomiast bawił się delikatnie zawieszoną na łańcuszku kostką do gry, która spokojnie spoczywała na jego klatce piersiowej, idealnie wyeksponowana przez dekolt w serek.
- To ten... co grałeś? Wybacz, miałem słuchawki na uszach i nie mam pojęcia. Mogę pośpiewać!
Oderwał wzrok z telefonu, wbił swoje zielone ślepia prosto w twarz kumpla. Energicznie zaczął potrząsać głową na znak, że jest chętny do pośpiewania. I to bardzo chętny. Poza tym, faktycznie. Niezbyt zdążył się zorientować co grał Isaiah. Uh, przeklęte słuchawki.
Isaiah
Isaiah
Fresh Blood Lost in the City
Re: Szklarnia
Sro Cze 22, 2016 3:14 pm
Szczerze mówiąc nie wiedział do końca czego się spodziewać. Jeśli Gabriel miał dobry humor, to raczej mu odpuści, a jeśli nie.. Wolałby, żeby się na niego nie gniewał. Ogólnie nie lubił awantur z ludźmi. Za dużo z tym było zamieszania. On się zbytnio w takie rzeczy nie angażował emocjonalnie i zazwyczaj jak ktoś się złościł zbywał to wzruszaniem ramion, co najczęściej doprowadzało rozmówcę do jeszcze większej złości. Widząc Gabriela czerwieniejącego na twarzy zaczął oczekiwać najgorszego. No ale przecież nie zrobił nic złego w sumie. To żaden grzech, że chciał pograć sam.. chociaż dla kumpla mogło to być urazą. Widząc jak chłopak uderza dłońmi poliki i wypuszcza z siebie powietrze zdębiał. Nawet nie odczuł pstryknięcia w nos. Chwila.. to tyle? Upiekło mi się? Wpatrywał się przez chwilę w chłopaka zastanawiając się czy coś go nie ominęło. Ostatecznie stwierdził, że ma farta. Słysząc jego słowa kiwnął tylko głową.
Aye, kapitanie. - Zasalutował robiąc gest i chichocząc cicho. No tak, czasami sam nie ogarniał swojego poczucia humoru i tego co go śmieszyło. Zdecydowanie polepszył mu się nagle humor. O ile wcześniej czuł się trochę melancholijny, a wręcz przytłoczony, to wraz z przybyciem kumpla zły humor się ulotnił. Widząc reakcję chłopaka roześmiał się cicho i machnął dłonią, drugą przykładając do twarzy.
- Och przestań bo się zarumienię. - Powiedział udając zawstydzonego po czym się roześmiał. W sumie czy on kiedykolwiek się rumienił? Nie był jakoś zbytnio wstydliwą osobą, a przynajmniej tak mu się wydawało. Zresztą nigdy nie był w takiej sytuacji, która by skutkowała czymś takim. Najczęściej to on u innych wywoływał rumieńce. Nie czuł się jakimś maczo, ale zdecydowanie nie był obojętny codziennemu flirtowaniu, ot taka zabawa. Wyjął telefon i dopiero wtedy zorientował się, że padła mu bateria. Szybko schował go z powrotem do kieszeni. Ups.. 
- No dobra, zostałem przyłapany. - Stwierdził podnosząc ręce do góry jak bezbronny. Gdy chłopak zaczął się bawić wisiorkiem, wzrok Isiego szybko powędrował w tym kierunku. Wisiorek zdecydowanie przykuwał uwagę. Słysząc jego słowa miał ochotę się uśmiechnąć. Cieszył się, że chłopak tego nie usłyszał. To była jego prywatna piosenka i wolał się nią nie dzielić. Czuł do niej specjalny sentyment i wolał ją grać tylko wtedy gdy był sam.
A to nic takiego, tak sobie brzdąkałem. - Powiedział. Żeby zmienić temat szybko zapytał.
Co tu robisz o tej porze? - W sumie rzucił to pytanie tak o, żeby coś powiedzieć, ale po chwili sam się zastanowił. Prawdopodobnie chłopak przyszedł tu w tym samym celu co on. Było tu cicho i spokojnie i można było wypocząć. Tyle tylko, że Gab w przeciwieństwie do Isiego był osobą towarzyską i nie wyglądał na kogoś, kto lubiłby siedzieć w samotności.
Gabriel E. Walsh
Gabriel E. Walsh
Fresh Blood Lost in the City
Re: Szklarnia
Sro Cze 22, 2016 6:57 pm
Oj nie można się tak bać Gabrysia. Toć on potulny jak baranek jest, przynajmniej przeważnie. A i nie obraża się za takie głupoty. Lubi po prostu trochę się podrażnić. W szczególności ze znajomymi, Ci co bliżej niego są zdążyli odczuć to na własnej skórze. Małe żarciki, udawane wściekanie się o byle co. Może i Bóg nie obdarzył go talentem aktorskim, ba! Gabe nawet kłamać nie umie w żywe oczy. Ale wiecie, co innego gdy to tylko drobny żarcik, a po chwili może zrobić wielkie ŁOOOOOOO! I w ogóle.
Isek, nie dziw się. Upiekło? Mało powiedziane. Gabryś tak zrobił w bambuko znajomego, że hoho. Ot żartodziej z niego, co nie? Chociaż w sumie można tego się spodziewać, taka jego natura. Chyba wszyscy typowi przedstawiciele ekstrawertyków tak się zachowują, albo przynajmniej mają do siebie pod tym względem zbliżone zachowanie.
Kiwnął głową na znak, że kapitan zrozumiał swojego szeregowego. Odsalutował mu z uśmiechem na mordce. Ściągnął czapkę, którą schował do torby, a włosy ukazały swój niezwykły wdzięk. Znaczy się, ten. Są czyste, umyte, wiadomo, ba! Nawet jeszcze pachną mentolowym szamponem. Tylko, że jest jeden problem z nimi. Każdy włos chyba układa się w inną stronę, grzywa opada delikatnie na oprawki okularów, nawet wpadając za nie delikatnie łaskocząc oko. Gabe potrząsnął głową na boki, z kieszeni wyciągając gumkę do włosów, którą naciągnął na palce. Z lekko spuszczoną głową spojrzał na Isaiah'a.
- Jak się zarumienisz to dopiero będziesz epicko wyglądał, ot co!
Szybko skomentował jego słowa dotyczące rumienienia się. W sumie, nie był pewien czy to w ogóle możliwe, ale ćśś. I wtedy nadeszła ta genialna chwila. Podniósł gwałtownie głowę do góry, zarzucając lekko włosy do tyłu. Dłonie przejechały po czubku głowy, przytrzymując czarną czuprynę i prowadząc do tyłu. Tam jakoś ją chwycił i zawiązał na szybko gumką do włosów. Odsłonił całkowicie swoje czoło, kilka kosmyków po boku wciąż wisiało przy uchu, wszak zgarnął samą grzywkę do tyłu.
Flirt? Tak, to zdecydowanie zabawa. Gabe'owi również często się zdarzało prowadzić niejednoznaczne rozmowy z ludźmi. Koleżanki, koledzy z klasy. Everybody. A i Merc miał w zwyczaju czasami go atakować i dając całusa, ot tak po prostu. Chyba lubił znienacka atakować przyjaciół. Choć wszyscy i tak wiedzą, że to nic nie znaczy. Młody panicz Walsh zdawał sobie z tego sprawę, a jeśli czasami zdarzyło mu się kogoś skrzywdzić takimi pseudo zalotami, cóż. Peszek.
- Przyłapany na gorącym uczynku! Ciesz się, że kajdanek nie mam ze sobą!
Wiecie co? Te podniesione ręce Isaiah'a kusiły tylko do jednego. Dobra, może taki pomysł rodzi się tylko w głowie Gabrysia widząc gest udający bezbronność, podniesione obie ręce, dłonie otworzone. Cóż, nie czekał ani chwili dłużej, bo następny raz może się nadarzyć dopiero za jakiś czas. Khem... Także tego. Gabe przybił mu jednocześnie dwie piąteczki, takie haj fajfy, że to głowa mała. Ten, no. Dziwny? Zdecydowanie. Chyba nikt nie jest w stanie określić choćby mniej więcej co w danym momencie czarnowłosy zrobi. Jest zbyt nieokrzesany, a przez swoją pozytywną naturę tylko to wszystko potęguje.
- Ja?
Postawił łokieć na swoim udzie, na dłoni natomiast oparł podbródek. Przybrał pozę mędrca, uważajcie. Teraz nie wiadomo na jaką myśl wpadnie, a przecież próbuje sobie przypomnieć po jaką cholerę przyszedł do szklarni.
- W sumie nie wiem... nudziło mi się w mieszkaniu. To ten, wiesz. Jakoś mnie nogi tutaj poniosły.
Kolejny gwałtowny, niespodziewany ruch. Momentalnie wyprostował swoje plecy i z wielkim hukiem klasnął w obie dłonie. W oczach zabłysnęły takie małe, zielone kurwiki. A jego uśmiech wyrażał więcej niż tysiąc słów. Otworzył swoją paszczę niczym magiczne wrota. Szmaragdowe oczyska natomiast wbiły się prosto w oczy Iska.
- Chcesz posłuchać jak śpiewam? Wziąłem gitarę, mogę też zagrać!
Tak, genialny pomysł, rly. W sumie myślał o tym wcześniej, o wiele. Ale teraz jakoś go natchnęło na to. Co prawda jest to głównie spowodowane faktem, że przypomniała mu się genialna piosenka, więc ochota na zaśpiewanie jej uderzyła niczym grom z jasnego nieba.
Isaiah
Isaiah
Fresh Blood Lost in the City
Re: Szklarnia
Czw Cze 23, 2016 12:25 pm
Tak czy siak obyło się bez nerwowych sytuacji, za co Is był wdzięczny i to było najważniejsze. Kosmyk włosów opadł mu nagle na twarz więc zgarnął go szybkim ruchem za ucho. Jego włosy ostatnio robiły się coraz dłuższe, a w związku z tym coraz bardziej niesforne. Będzie musiał się niedługo wybrać do fryzjera. Swoją drogą zastanawiał się czy znowu nie przefarbować włosów. Ostatnio goniły go cały czas niebieskie włosy. Wszędzie gdzieś je widział. Być może nie pogonią go w szkole jak sobie takie zrobi. Na pewno przyciągnie to uwagę, ale co go to obchodzi. On chce takie włosy, to je w końcu będzie miał. Swoją drogą jego włosy już zdążyły stracić trochę swój fioletowy połysk, dlatego przydałaby im się od nowa. 
Słysząc jego słowa kącik jego ust powędrował lekko w górę.
- Nie wiem czy to możliwe. - Powiedział ze spokojem. Naprawdę mało co go zawstydzało. Chociaż.. pamiętał jedną osobę, która potrafiła to zrobić. Jeszcze kiedyś, jak był trochę inny. No cóż szkoda że się okazała taka, a nie inna. Westchnął. Nie ma co myśleć o przeszłości. Po tym zresztą zmienił się dosyć mocno. Zaczął traktować flirt jak zabawę i nie wyobrażał sobie poważniejszego związku. A pomyśleć, że jak pierwszy raz gadał z Gabrielem, to też wcale nie miał czystych intencji. No ale niech to pozostanie tajemnicą.
- Byłbym nieco zaniepokojony gdybyś jakieś przy sobie miał. - Odparł. Wtedy mógłby pomyśleć, że albo Gab jest gliną pod przykrywką, albo jakimś dziwnym fetyszystą, a żadna z tych dwóch opcji by mu się nie spodobała. Po chwili dostrzegł błysk w oczach chłopaka i wiedział, że coś już wykombinował. Gdy chłopak przybił mu piątki patrzył na niego przez chwilę nie wiedząc jak zareagować. Spojrzał na swoje dłonie i z powrotem na chłopaka.
- Okeej.. - Wymamrotał cicho. Naprawdę nie wiedział jak na to zareagować więc postanowił to zignorować. Jak dla niego to było trochę zbyt dużo pozytywnej energii. Jemu się nie zdarzało przybijać piątek, żółwików czy czego tam jeszcze. Uważał to za trochę dziwne. No chyba, że chodziło o sport. To był jedyny wyjątek. Piątka po udanym meczu była czymś co mógł wybaczyć. Generalnie większość gestów miała dla niego konkretne znaczenie i wykonywanie ich tak zupełnie bez powodu było czymś co przekraczało jego możliwości zrozumienia. 
Patrzył na chłopaka zastanawiając się co odpowie. Przez chwilę wyglądał jakby dumał nad odpowiedzią szukając jakiejś wymówki. 
- Ah i akurat przypadkiem przyszedłeś w to samo miejsce, w którym ja byłem. - Uśmiechnął się znacząco. Nie podejrzewał go o jakieś ukryte motywy. Pewnie było jak mówił. On sam akurat zaplanował skrupulatnie by tu przyjść. Szklarnia wydawała mu się jedynym miejscem, które o tej porze może być puste. Zawsze jednak mógł się obawiać o to, że przypadkiem spotka tu któregoś z członków klubu ogrodniczego. Wiedział jednak, że tego dnia nie mają tu zajęć bo jego znajoma była w tym klubie. Tak, miewał takie znajome. 
- Pewnie, czemu nie. Masz jakiś konkretny kawałek na myśli? - Nawet nie musiał o to pytać bo po oczach Gabriela widział, że tak jest. Jak widać to miejsce potrafiło natchnąć ludzi.
Gabriel E. Walsh
Gabriel E. Walsh
Fresh Blood Lost in the City
Re: Szklarnia
Czw Cze 23, 2016 8:29 pm
Farbowanie włosów? Nie, o nie. Dobra, może Iskowi pasuje to, faktycznie. Ale Gabryś i jakaś kolorowa czupryna? Wyobrażacie to sobie? Bo ja nie za bardzo, serio. *kiw głową* Gabs świetnie wygląda w kruczoczarnych włosach, idealnie komponują się z jego oprawkami okularowymi oraz przede wszystkim w ciuchach jakie dobiera, a przynajmniej na co dzień. Tak jak właśnie teraz, większość ubrań czarnych, chętnie przyciągających promienie słoneczne. Widząc go pierwszy raz można pomyśleć, że to jakiś kolejny introwertyk, ze słuchawkami w uszach, czy zbuntowany nastolatek ledwo brzdąkający na gitarze. A tu surprise motherfucker. Kiedy już się do niego zbliżysz to cały ten pierwszy efekt pryska niczym bańka mydlana. Tak po prostu. Najwyraźniej lubi w ten sposób się ubierać, podoba mu się, a to najważniejsze. Choć nie można zaprzeczyć, dobrze w tym wygląda. Z całą pewnością dość stylowo, z dobrym gustem.
- No troszkę racja!
Zachichotał cicho, lekko drapiąc się w tył głowy. Przypominał teraz takiego zakłopotanego dzieciaka, któremu ktoś ukradł lizaka, ale stara się być silny i nie płakać. Swoją drogą, chętnie opitoli coś słodkiego. Sięgnął szybciutko do torby, tam grzebiąc między zeszytami i porozrzucanymi ołówkami, długopisami, mazakami i wszystkim czym można pisać, albo jest w jakimś stopniu przydatne w szkole. Jest! Znalazł to czego szukał! Wyciągnął z torby dwa chupa chups'y, oba truskawkowe. Jednego podał Isaiah'owi, a jednego szybko odwinął z papierka, który wylądował ponownie w torbie. A sam lizaczek został umiejscowiony w ustach Walsh'a. Postukał nim parę razy w zęby, aby następnie zatopić go w swojej ślinie i ciumkając z najszczerszą radością.
- Nie narzekaj, kajdanki to fajna rzecz.
Dwuznaczne? Zdecydowanie. Można się tylko domyślać w jakich celach Gabs wykorzystuje zestaw kajdanek, które walają się po jednej z jego półek, uh. Ogólnie lepiej nie wchodzić do jego pokoju, bo jest niesamowicie zawalony wszystkim co powinno leżeć oficjalnie w szafie, ale cóż. Jeśli kiedykolwiek ktoś tam wejdzie to lepiej niech nie przeszukuje mu szuflad, bo może natknąć się na ciekawe rzeczy. Znaczy się, tego. To nie tak, że on to kupował, nie. Większość z takich pierdół to zwykłe prezenty na urodziny od znajomych, czy coś. Tak, tak by to było, chyba.
Ej no, ale łejt. Piątki, żółwiki i wszystkie takie przybijańce są ekstra. Dodają otuchy i w ogóle. Masz okazję przekazać swojego pałera drugiej osobie, a ona potem z uśmiechem na mordzie idzie podbijać świat. To wcale nie musi być w ramach pogratulowania dobrego meczu. Serio.
- Wiesz, to nie tak, że Cię śledzę, czy coś. To przypadek, kompletny. Serio. Możesz mi wierzyć.
Pokiwał głową jakoby miał tym przekonać Isaiah'a właśnie do tego co powiedział. Choć prawdę mówiąc zdawał sobie sprawę z tego, że teraz to tylko drażnienie siebie nawzajem, bo przecież to oczywiste, że przypadkiem się tu znalazł. Co nie? Wiatr poniósł go tutaj, a on jako dobry człowiek nie opierał się tej potężnej energii i szedł wraz z kierunkiem wiania. Znaczy się, po prostu szedł przed siebie. Jak mu się zachciało to skręcił to tu, to tam. I jakoś tak wyszło, ale ćśś. Zakładajmy spokojnie, że to jakaś tajemna siła. Tak jest weselej.
- Zaraz się przekonasz, huh!
I z tym jego pięknym, wymalowanym bananem na mordzie momentalnie się zerwał z ławki. Już tylko czekał, aż dostanie aprobatę dotyczącą mini koncertu z dedykacją dla Isaiah'a. Ba! Nóżki zaczynały delikatnie się trząść z całej tej euforii przepływającej przez jego ciało. I wybuchł! Chwycił za futerał, umiejętnym, szybkim ruchem wyciągnął brązową gitarę akustyczną. Usiadł ponownie na ławce, delikatnie nastroił gitarkę na słuch, aby chociaż jako tako grało. Wziął głęboki oddech.
- À vos marques, prêts, partez.
Wydukał na szybko coś po francusku, co znaczyło dosłownie Ready, steady, go. A tego tłumaczyć nie trzeba, nieprawdaż? Szarpnął delikatnie za struny palcami, dźwięk powoli zaczynał rozbrzmiewać w szklarni. Nie, nie korzystał z kostki do gry. Niektóre kawałki lepiej własnoręcznie odegrać, a przynajmniej tak uważał Gabs. A co takiego zagrał? O to tutaj, bo czemu nie? Skoro to jedna z piosenek, które sam stworzył*.


* Głos jaki wypożyczam Gabs'owi do śpiewania to między innymi wokalista zespołu Ghost Town, więc jeśli będę wstawiał ich piosenki, to jakby są w wykonaniu Gabs'a oficjalnie na forum, czy coś ten. Wiadomo o co kaman.
Isaiah
Isaiah
Fresh Blood Lost in the City
Re: Szklarnia
Sob Cze 25, 2016 4:48 pm
W sumie sam nie wiedział skąd właściwie wziął mu się taki styl. Pewnie to była wina internetów i jego wciąż odrobinę gimbusiarskiej natury. Taki głupi dzieciak był z niego jeszcze. Lubił jaskrawe rzeczy i nie obchodziło go, że przyciągają uwagę. Wiadomo, czasem miał też ochotę ubrać się cały na czarno, albo w przynajmniej jakieś bardziej stonowane kolory, różnie to bywało, najczęściej zależało to od jego humoru. Chyba jak każdy, gdy miał dobry humor przykładał większą wagę do tego co zakłada. Ogółem wyrobił mu się styl gdy sam zaczął kupować sobie ubrania. Jego matka miała fioła na punkcie ekologii. Uwielbiała te wszystkie dziwne sprawy dotyczące tego jak zdrowa jest ziemia. Stale nawijała o emisji dwutlenku węgla czy lodowcach. No i także kupowała mu jakąś dziwną, ekologiczną odzież, która była mega dziwna. Dlatego właśnie od małego zaczął sobie samemu kupować ubrania. A jak wiadomo, te wszystkie popularne, brandowe sklepy promują ubrania takie, a nie inne i tak jakoś wyszło. 
Widząc jak Gab wyciąga lizaka i podaje mu, spojrzał na niego zdziwiony. Miło. 
- Dzięki. -uśmiechnął się lekko biorąc od niego lizaka. Odpakował go i wsadził do ust. Dobry. Isaiah uwielbiał słodycze. Zawsze miał jakieś przy sobie. W domu miał je skampione po wszystkich szafkach. Jego mama tego nie pochwalała, no i też musiał je schować przed bratem. On sam za bardzo je kochał by przeżyć chociaż dzień bez nich. 
Słysząc kolejną uwagę spojrzał na niego lekko zaskoczony.
- Ah, rozumiem. - lewy kącik jego ust powędrował do góry. A więc jednak Gabriel lubi takie zabawy. Ho, ho, kto by się spodziewał. Co do jego pokoju to zawsze był w nim porządek. Is co prawda był niezwykle leniwy, ale był też pedantyczny. Nie znosił, kiedy coś walało się po podłodze. To po prostu przeszkadzało mu estetycznie. Nawet najładniejsze mieszkanie wygląda źle kiedy jest w nim bałagan.
Oczywiście wiedział, że Gab znalazł się tam przypadkiem. Nie posądzałby go o takie rzeczy. Gabriel absolutnie nie pasował do roli stalkera. Chociaż jak to mówią, pozory mylą.
Widząc energię w chłopaku uśmiechnął się. Naprawdę zaskakiwało go, jak coś może dawać człowiekowi takiego powera. To było w jakiś sposób niesamowite. Może nie sprawiało to, że on też od razu miał ochotę się zerwać, ale wywoływało jednak wrażenie.
Słysząc francuskie sformułowanie odruchowo się skrzywił. Nienawidził tego języka, tego kraju. O ironio, że właśnie przeprowadził się do Kanady. Mimo wszystko jednak nie zamierzał używać nigdy tego języka. Wydawał mu się taki obrzydliwy, oślizgły.
Po chwili zaczęło się przedstawienie. Aż ciężko było nie przyznać, że słucha się z przyjemnością, nawet gdy muzyka i sam jej styl nie koniecznie trafiała w gust słuchacza. Isaiah zazdrościł koledze głosu, podobał mu się.
Gabriel E. Walsh
Gabriel E. Walsh
Fresh Blood Lost in the City
Re: Szklarnia
Sob Cze 25, 2016 5:55 pm
Cóż, ta dwójka może sobie przybić takiego haj fajfa, że wszyscy inni by zazdrościli. Skoro Isaiah'a z początku matka ubierała, heh. Gabriel'owi do tej pory wysyła nowe ubrania, ale on z tego powodu nie narzeka, skoro jego matka jest stylistką to dlaczego miałby nie korzystać z takich przywilejów i ubierać się świetnie? Same plusy. Garnitur na zakończenie roku szkolnego również już jest przygotowany, uszyty specjalnie dla niego na miarę, idealnie dopasowany do sylwetki. Buty również najwyższych lotów, a wszystko dobrane właśnie przez jego matkę. Na całe szczęście czarnowłosy nie ma co narzekać na kiepski gust jego rodzicielki.
Kiwnął głową z zadowoleniem, że Is podziękował mu za lizaka. Sam Gabs uwielbiał słodycze, a właśnie te małe skurczybyki na patyku. Są smaczne, a na dodatek wygodnie się je przenosi, a jeszcze wygodniejsze są do jedzenia. Nie trzeba ich przytrzymywać tak jak batonów, ani szybko się nie kończą jak przeróżne czekoladki. Jedynie jeszcze cukierki mogą im dorównywać swoją doskonałością i próbować walczyć o podium. Ale niee, chupa chups'y to królowie. W szczególności truskawkowe, czy te o smaku coli. Najlepsze, uwierzcie mi.
Czy lubił, czy nie. Nieważne. Miał po prostu różnego rodzaju takie przedmioty w domu, pochowane w odpowiednim miejscu tak, aby współlokator przypadkiem nie natknął się na nie. Jak już wspomniałem, większość to wszelkie, nieudane prezenty, czy to urodzinowe, czy świąteczne. Bogate dzieciaki nie mają na co wydawać pieniędzy, także wiecie. Tego typu pierdoły w pudełkach ładnie owiniętych kokardką to standard. A przynajmniej tacy byli jego znajomi, może inni trafili lepiej, na nieco rozsądniejsze grono ludzi.
Kurde, wybacz. Gabe kompletnie nie miał pojęcia, że Is tak nie lubi francuskiego, jakby nie patrzeć nigdy o tym nie porozmawiali, bo i po co? Co to w ogóle za temat by był? Hej, lubisz może gadać po francusku?; Nie, a ty? No heloł. Bez sensu, rly. A sam Walsh jest w połowie francuzem, zna ten język bardzo dobrze, dlatego też czasami zdarza mu się, że powie coś właśnie w tym języku, który wbrew pozorom jest dość popularny w Kanadzie.
- I jak piosenka?
Wypowiedział te słowa zaraz po odpowiednio zaakcentowanym zakończeniu przedstawiania swojej muzyki. Odetchnął głęboko, w końcu mógł normalnie pooddychać, wszak podczas śpiewania wdechy nie są zbyt prawidłowe. Oparł gitarę o ławkę, lekko podpierając nogą, aby się nie zsunęła na ziemię przypadkiem. I oczekiwał na jakiekolwiek słowa ze strony kumpla. Czy go pochwali, czy zbeszta. Cóż, krytyka też jest ważna i warto wysłuchać.
Isaiah
Isaiah
Fresh Blood Lost in the City
Re: Szklarnia
Wto Cze 28, 2016 12:56 pm
Czuł się w końcu odprężony. Uciekł z domu bo miał dosyć nadopiekuńczości matki. Nadskakiwała jemu i jemu bratu bezustannie. Martwiło go to. Zajmowała się sobą tylko wtedy kiedy nie było ich w domu, dlatego też starał się mało przebywać w domu, a gdy już był pomagał stale matce, by nie miała niczego na głowie. Trochę przeszła, ale zawsze starała się jak mogła i bardzo kochała swoich synów. Wiedział, że większość bogatych rodziców była najczęściej nie obecna. A przynajmniej taki był stereotyp. On w sumie coś o tym wiedział. Jego ojca także często nie było w domu. Dlatego właśnie przeprowadzili się do Kanady. Cieszył się z tej zmiany. Widział bardzo duże zmiany pomiędzy zachowaniem europejczyków, a amerykanów i szczerze mówiąc bardziej podobało mu się tutaj. Chociaż tęsknił za przyjaciółmi, których zostawił w Anglii. No tak, pewnych znajomości żałował, a z pewnych cieszył się, że zostawił daleko za sobą. Mimo wszystko jednak raz na jakiś czas jeździł do Anglii odwiedzić ojca i przyjaciół. Wycieczki do Europy prywatnym odrzutowcem ojca były całkiem przyjemne. Jako, że miał chorobę lokomocyjną i lęk wysokości, to najczęściej spędzał cały ten czas śpiąc. Jako, że uwielbiał spać, to nie miał zbytnich problemów by przesypiać te kilkanaście godzin.
Spojrzał na chłopaka. No cóż, trochę się zamyślił. Wyjął z ust lizaka i przejechał po nim językiem znacząco. Takie tam drobne zaczepki. W sumie zastanowił się nad tym gestem. Wyglądało to dosyć gejowsko. No ale.. nie ukrywał, że chłopaków lubił tak samo jak dziewczyny. 
Is nie wiedział nawet, że Gabriel jest w połowie francuzem. No cóż, może gdyby wiedział, to powstrzymałby się od tej miny. Przecież mogło to jakoś urazić chłopaka. Może był bardzo przywiązany do swojego francuskiego pochodzenia? Mogło tak być. Na jego pytanie zastanowił się chwilę.
- Hm.. trochę nie w moim guście, ale jak dla mnie jest super. - Powiedział. Trochę zastanowiło go czemu Gab tak bardzo wyczekiwał na jego opinię i dopiero po chwili do niego dotarło. Miał ochotę strzelić sobie facepalma.
- Chwila.. Ty ją napisałeś? - spytał z podziwem. W sumie nie było to dla niego nic nowego. Wiedział już wcześniej, że Gab pisze piosenki. Tej jednak jeszcze nie słyszał. Jakby tak pomyśleć słowa były dosyć oryginalne. Ciekawiło go czym się inspirował przy pisaniu jej.
Gabriel E. Walsh
Gabriel E. Walsh
Fresh Blood Lost in the City
Re: Szklarnia
Wto Cze 28, 2016 6:38 pm
Cóż, gest z lizakiem zdecydowanie wyglądał dwuznacznie. Nie ma co się oszukiwać. Choć Gabriel również nie pozostał w tej kwestii dłużny, wszak chwilę wcześniej bawił się kostką do gry na gitarze zawieszoną na szyi. W ten sposób ukazywał dekolt w serek, który świetnie eksponował dość umięśnioną klatkę piersiową. Idealnie ogoloną i wyrzeźbioną różnymi ćwiczeniami, która tylko kusiła swoim wyglądem. Meh.
Nie przeciągając tego za bardzo. Faktycznie, nie wszyscy jego znajomi wiedzieli o pochodzeniu matki, że jest francuską. Bo przecież jakby nie patrzeć to nazwisko odziedziczył po ojcu, a imiona jakie mu podarowali są anglojęzyczne. Więc nie ma co się przejmować, że nie tylko Gabs popełnił małą gafę.
- Mhm...
Mruknął krótko zanim wyciągnął już samego patyczka po lizaku. Schował go do kieszeni, aby kiedyś tam wyrzucić go do jakiegoś kosza. Toć nie będzie zaśmiecał roślinności, która tutaj bujnie rośnie.
- Tak, to moja piosenka..
Szybko dokończył swoją odpowiedź na pytanie kumpla, a wtedy poczuł wibracje w kieszeni. Wyciągnął smartfona, obczaił co się tam dzieje. A tutaj surprise. Wiadomość od Sheridan, więc niezwłocznie przeczytał go, nawet jeśli nie jest to zbyt kulturalne. Syknął przez zaciśnięte zęby.
- Słuchaj, Is. Muszę lecieć, mam zebranie zespołu zaraz.
Klepnął go na pożegnanie w ramię, obdarzył delikatnym uśmiechem. Spakował swoje rzeczy, przewiesił torbę i pokrowiec z gitarą przez ramię, i wybiegł ze szklarni czym prędzej. Najwyraźniej spieszyło mu się.

z.t
Anonymous
Gość
Gość
Re: Szklarnia
Czw Sie 11, 2016 12:03 pm
//pozwalam sobie wejść do tematu, zważywszy na fakt, że posty były w czerwcu

Gdybym miał oceniać prawdopodobieństwo pojawienia się chłopaka, o imieniu Nithael, w takim miejscu jak szklarnia, to powiedziałbym, że jest znikome. Co wysportowany uczeń, który nie jest pasjonatem roślinek, ani ich pielęgnacji mógłby robić w szklarni? Odpowiedź jednak jest prostsza niż się wydaje. Jakiś czas temu poznał dziewczynę, co w zasadzie nie było by niczym dziwnym czy zaskakującym, w swej nieskazitelnej prostocie. Jednak, po pierwsze, poznali się przez internet. Po drugie osoba ta była jego żoną wowie. W "realu" zaś mieli się spotkać pierwszy raz. Na wszelki wypadek wybrał to neutralne miejsce. Dziewczyna w końcu chwaliła się, że będzie chodzić do tej szkoły. Nithael miał silne wrażenie, że nie spodoba jej się ani miejsce, ani osoby, które się tu uczą. Nie miał wątpliwości nawet, że sam również nie przypadnie jej do gustu. Zobaczy go i pewnie wyśmieje. Miała w końcu dość specyficzne poczucie humoru, którego zupełnie nie rozumiał. Tak jakby pojmował żarty innych, ale to już swoją drogą.
Lekcji jeszcze nie było, więc czas upływał dość leniwie. Nudno czekać tak i rozglądać się po roślinkach i tak dalej. Dziewczyna spóźniała się już pół godziny. Jeszcze kwadrans, czy dwa i sobie odpuści to spotkanie. Chyba, że pójdzie od razu? Mógłby sobie pobiegać po okolicy lub zrobić cokolwiek bardziej pasjonującego, niż stanie i czekanie na dziewczynę, której nigdy w życiu nie widział i nawet nie wiedział czego konkretnego może się po niej spodziewać. Niby powiedziała, że nie sposób jej nie poznać w tłumie, ale to dziewczyna. Czytał, że one wszystkie uważają się za "oryginalne" i jedyne w swoim rodzaju, a potem ten foch, że nie poznał zmiany fryzury. Obcięła włosy aż o centymetr i ta diametralna zmiana koloru o odcień! Ignorant i dupek i jeszcze ślepy. Foch. Nie ogarniał zupełnie dziewczyn. Były dla niego jak obca cywilizacja. Zagadka, którą niekoniecznie chciał rozwiązywać. O wiele lepiej rozumiał się z mężczyznami. Jak to mówią? Prosta płeć? Mniejsza... ale seks z facetem też ciekawszy...
Anonymous
Gość
Gość
Re: Szklarnia
Czw Sie 11, 2016 5:56 pm
Szklarnia? Serio? Czy w tym durnym, zacofanym mieście nie było lepszego miejsca na spotkanie? Na pewno nawet taka dziura jak, ugh, "Wankuwer", była w posiadaniu muzeum, galerii sztuki nowoczesnej czy jakiegokolwiek innego, bardziej stymulującego umysł miejsca od kawałka zadaszonej ziemi z masą chwastów. Doprawdy, gdyby to od niej zależało, Siri znalazłaby co najmniej setkę ciekawszych obszarów godnych pierwszego osobistego spotkania z człowiekiem jej pokroju. Niestety, pozwoliła wybrać swojemu 'mężowi'. Sama nie była pewna czego więcej się po nim spodziewała...
Sigurdsson nie należała do osób spóźnialskich, chociaż nie bawiła się również w bycie specjalnie przed czasem "tak na wszelki wypadek". Z góry zakładała, że nic nie stanie jej na drodze, a swoją trasę wyliczała co do minuty. To aż zaskakujące, że niczego nie nauczyły ją wcześniejsze doświadczenia, co poskutkowało jedynie tym, że chociaż było już trzydzieści minut po umówionej godzinie, blondynka wciąż nie mogła odnaleźć się na terenie swej przyszłej szkoły.
Trzeba było przybyć tu dzień wcześniej na rekonesans, a nie zawierzać mapce w tak niedorobionej aplikacji. Do tego ten głupi GPS! Nie dość, że co chwila się rozłącza, to jeszcze pokazuje mnie w zupełnie innym miejscu! JAKIM CUDEM WYŚWIETLA MNIE NA MOŚCIE, SKORO JESTEM NA TERENIE PLACÓWKI EDUKACYJNEJ?! AGHHHH!!!
- O, Dratini.
Bliska rzucenia telefonem o ziemię, poirytowana nastolatka momentalnie odzyskała rezon, gdy tylko na wyświetlaczu jej iphone'a pojawił się mały, niebieski smoczek.
- HA! 10 CP, żałosne. Wystarczy na to jeden zwykły pokeball, a potem od razu idzie na cukierki. Wraz z tą sztuką będzie mnie stać na ewolucję, nayhahaha... - pewne rzeczy miały priorytet nad innymi. Dla niektórych ważniejszy byłby przyjaciel czekający, o ironio, parę metrów dalej. Jednak Siri nie wybaczyłaby sobie zmarnowania takiej okazji i beztrosko oparła się o szklaną ścianę, podkręcając dwukolorową piłeczkę na ekranie komórki. Ubrana jak zwykle monochromatycznie, przez grube płyty konstrukcji wyglądała jak długa, zielona smuga zakończona żółtym trójkątem. Zważywszy, że nikogo innego w pobliżu nie było, Nithael mógł spokojnie pokusić się o założenie, że kogokolwiek nie widział teraz z wewnątrz szklarni, była to prawie na pewno jego 'ukochana żona'.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach