▲▼
Strona 1 z 4 • 1, 2, 3, 4
Tak bardzo popularny temat, wow. Wszyscy wiedzą o co chodzi.
Okolice Katowic. Okazjonalnie przewinę się przez Kraków. Jeśli spotkacie człowieka, który się zgubił. To pewnie będę ja. *kaszl*
Okolice Katowic. Okazjonalnie przewinę się przez Kraków. Jeśli spotkacie człowieka, który się zgubił. To pewnie będę ja. *kaszl*
< czas na szpan > Seoul, Korea Południowa. A dokładniej Hoegi przy Kyunghee University, zapraszam. < /koniec szpanu >
Ale w poniedziałek niestety wracam, bo studia. Oryginalnie okolice Warszawy, a raczej zadupie przy jej obrzeżach.Cholera, nie chce mi się wracać, za dużo rzeczy weszło mi w krew po tych kilku miesiącach, jak nic ludzie będą mnie mieć za debila. Dość często się przewijam przez Poznań i Katowice, chociaż w przeciwieństwie do niektórych *wgap wyżej* nie mam tam mieszkania i żeruję na znajomych. W tym roku (albo następnym) do skromnej listy zamierzam dodać w końcu po kilku latach Kraków. Bo Koss. Czuj się wyróżniony.
Ale w poniedziałek niestety wracam, bo studia. Oryginalnie okolice Warszawy, a raczej zadupie przy jej obrzeżach.
Ślunskie, jakieś 20 minut drogi od Katowic, jak nie mniej~. Czasem bawię się też w łodziankę, ze względu na przyjaciółkę, a dużo rzadziej w lokatorkę Alana na okres kilku godzin.
Kraków bo Kraków |:
Czułbym się wyróżniony, gdybyś mi tego nie obiecywał od jakichś dwóch lat.
Słowacja. Deal with it.
A jak już mi się zachce wrócić to Śląsk, chociaż można spotkać mnie wszędzie - od Zakopanego przez Chełm, aż do Wawy.
A jak już mi się zachce wrócić to Śląsk, chociaż można spotkać mnie wszędzie - od Zakopanego przez Chełm, aż do Wawy.
Łódzkie, niestety nie podwodne. W sumie to nie ma żadnego związku z wodą. Nonsens. Konkretnie się nie określę, bo Pustkowia, na którym mieszkam nie ma nawet w mapach google. Ale no, powiedzmy że czterdzieści minut drogi do Łodzi.
Aktualnie mieszkam w Żywcu, ale już za bliżej niż dalej w Krakowie. Często włóczę się po śląsku, bo znajomi. Głównie robię sobie wyprawy do Bielska-Białej, Katowic, Gliwic i Knurowa. Czasami bywam też w Bytomiu. A od czasu do czasu pomieszkuję sobie w tym nieszczęsnym Krakowie.
Takie pierdkowice dolne za kozią górką, które były znane ze strajków górników w tym roku. Jastrzębie-Zdrój. Przewijam się przez Katowice do znajomego. Ciężko mnie spotkać w terenie, bowiem Zielone Potwory unikają tłumów i wolą przesiadywać w swych zacnych domach, zakopane w kupie pluszaków.
A jakbyście w Katowicach spotkali płaczące, siedemnastoletnie dziecko, to weźcie za rękę i poprowadźcie gdzieś, gdzie by było mniej ludzi, bo prawdopodobnie to dzieciątko doznało ataku fobii.
Napiszę, bo w sumie nigdy tego nie robię, czas się rozdziewiczyć.
Jestem z małego, czerwonego miasta pod Warszawą. Siostrzane miasto Łodzi w sumie. Mam tu fabrykę superluksusowej wódki Belvedere. Można mnie czasem spotkać w stolicy. Raczej rzadko, bo odpowiada mi towarzystwo mojego łóżka i lodówki. Jak zobaczycie dzieciora z resting bitch face, który się o coś potyka/przewraca/wpada na coś, to będę ja.
Jestem z małego, czerwonego miasta pod Warszawą. Siostrzane miasto Łodzi w sumie. Mam tu fabrykę superluksusowej wódki Belvedere. Można mnie czasem spotkać w stolicy. Raczej rzadko, bo odpowiada mi towarzystwo mojego łóżka i lodówki. Jak zobaczycie dzieciora z resting bitch face, który się o coś potyka/przewraca/wpada na coś, to będę ja.
Warszawa, wow, niby fajnie, ale większość fajnych konwentów w innych miastach. Są też zalety - kino pięć minut od domu (a w nim nocne maratony horrorów).
Jak zobaczycie kogoś kto w ogóle nie ma cech charakterystycznych oprócz wyrazu hejtu na twarzy, to są jakieś szanse, że to będę ja.
Jak zobaczycie kogoś kto w ogóle nie ma cech charakterystycznych oprócz wyrazu hejtu na twarzy, to są jakieś szanse, że to będę ja.
Ponownie Warszawa się kłania. Co prawda pogranicze Warszawy, ale nie jest źle - dobry dojazd do Centrum mam, a to się ceni. Kiedyś przewijałem się w Łodzi, ale ostatnio przerzuciłem się na Lublin. W listopadzie ponownie będę tam jechać. W planach mam również odwiedzić Katowice i wpadać tam od czasu do czasu, zależnie od tego, czy ktoś będzie mnie tam chciał. Możliwe, że jeszcze zagoszczę Wrocław.
Bytom, Katowice. Różnie to bywa.
Okolice Gliwic! Yeeeey! Taka wieś zwana Szałszą. Czyli miejsce dla bogaczy (czyt. Co ja tu do cholery robię?!). Ale często pojawiam się w Katowicach i Pyskowicach, blisko to czemu nie jeździć? xD
Do Szałszy mam 7 kilometrów +-. ~
Strona 1 z 4 • 1, 2, 3, 4
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach