▲▼
Strona 2 z 2 • 1, 2
- Najsłabsze ogniwo? Co ci chodzi po głowie? - spytała wyraźnie zaintrygowana jego słowami. - Brzmi to trochę jak coś, co wymaga posiadania niemałej wiedzy.
Bez wiedzy nie mogliby precyzyjnie uderzyć. Przynajmniej z takiego założenia wychodziła kobieta, gdy ponownie przeanalizowała to, o czym rozmawiali do tej pory. Snucie ewentualności było dla niej zabawne, ale zaczęła się łapać na myśli odnoszącej się tego, czy będzie łatwo cokolwiek wprowadzić to w życie bez konkretnego wsparcia.
- Hm... Mogę jeszcze chwalić cię, że dobrze wyglądasz bez koszulki. W niej też nie najgorzej. Ujdzie? - pstryknęła palcami w jego stronę, śmiejąc się przy tym. - Propozycja nie do odrzucenia.
Wypuściła jednak ostrożnie powietrze, gdy tematy zeszły na mniej weselsze. Wraz ze zmianą atmosfery, i jej humor uległ pogorszeniu. Przesunęła wzrok na bok, stukając palcem o blat w bliżej nieokreślonym rytmie.
- Mówisz do osoby, która dość dobrze zna ten świat - wytknęła delikatnie. - Media zbyt dobrze szukają sobie tematów do rozpisywania, byleby "coś było". Im gorsza historia, tym chętniej chcą ogłosić to światu, by robic sensację - poznała to na swojej skórze. Dlatego też wypowiadając te słowa, pomachała lekko dłonią na wysokości piersi, pokazując dość dobrze relikt przeszłości. Brak połowy palca mógł nie rzucać się w oczy od razu, ale jednak nie dało się zapomnieć o tym.
Mogła brzmieć niedbale, ale jej słowa były nasycone echem frustracji i bólu, jakie napotkała przez tamten czas.
- Możesz opowiadać ogólnie historie - powiedziała. - Ciężko pytać o cokolwiek szczegółowiej, bo jednak moja wiedza na ten temat tak trochę nie istnieje? - uniosła brew do góry. - Znaczy, plus minus kojarzę ją i jej istnienie z momentów, gdzie się poznaliśmy i w ogóle - zaczęła. - Ale tak naprawdę... nigdy nie mówiłeś, jaki stał się finał, że wylądowałeś w tym mieście.
Wróciła do jedzenia. Nie chciała się wpatrywać w jego jak w obrazek w tym momencie, uznając, że wypadałoby mu dać trochę możliwości pozbierania się. Dlatego też nie wiedziała, jak zinterpretować to spojrzenie.
- Ani trochę. Nigdy nie lubiłam konceptu, że faceci nie powinni płakać - przyznała bez zawahania w łosie. - Więc jak potrzebujesz się popłakać, to wiesz. Mogę zaoferować ci ramię. Albo chusteczkę.
Nie czuła się mistrzem w pocieszaniu, dlatego przejście do bardziej lekkiej rozmowy przyjęła z ulgą.
- Mówisz-masz. Możemy nawet specjalnie im wystawiać recenzje - zasugerowała mu, pozostawiając dojedzony w 3/4 posiłek, by ponownie napić się wody. Język ją lekko piekł, przez co z radością przyjmowała chłodny napój. - Kulinarne podróże... rewolucje. Czy coś takiego. Brzmi trochę jak nazwa fanpage na facebooku.
Bez wiedzy nie mogliby precyzyjnie uderzyć. Przynajmniej z takiego założenia wychodziła kobieta, gdy ponownie przeanalizowała to, o czym rozmawiali do tej pory. Snucie ewentualności było dla niej zabawne, ale zaczęła się łapać na myśli odnoszącej się tego, czy będzie łatwo cokolwiek wprowadzić to w życie bez konkretnego wsparcia.
- Hm... Mogę jeszcze chwalić cię, że dobrze wyglądasz bez koszulki. W niej też nie najgorzej. Ujdzie? - pstryknęła palcami w jego stronę, śmiejąc się przy tym. - Propozycja nie do odrzucenia.
Wypuściła jednak ostrożnie powietrze, gdy tematy zeszły na mniej weselsze. Wraz ze zmianą atmosfery, i jej humor uległ pogorszeniu. Przesunęła wzrok na bok, stukając palcem o blat w bliżej nieokreślonym rytmie.
- Mówisz do osoby, która dość dobrze zna ten świat - wytknęła delikatnie. - Media zbyt dobrze szukają sobie tematów do rozpisywania, byleby "coś było". Im gorsza historia, tym chętniej chcą ogłosić to światu, by robic sensację - poznała to na swojej skórze. Dlatego też wypowiadając te słowa, pomachała lekko dłonią na wysokości piersi, pokazując dość dobrze relikt przeszłości. Brak połowy palca mógł nie rzucać się w oczy od razu, ale jednak nie dało się zapomnieć o tym.
Mogła brzmieć niedbale, ale jej słowa były nasycone echem frustracji i bólu, jakie napotkała przez tamten czas.
- Możesz opowiadać ogólnie historie - powiedziała. - Ciężko pytać o cokolwiek szczegółowiej, bo jednak moja wiedza na ten temat tak trochę nie istnieje? - uniosła brew do góry. - Znaczy, plus minus kojarzę ją i jej istnienie z momentów, gdzie się poznaliśmy i w ogóle - zaczęła. - Ale tak naprawdę... nigdy nie mówiłeś, jaki stał się finał, że wylądowałeś w tym mieście.
Wróciła do jedzenia. Nie chciała się wpatrywać w jego jak w obrazek w tym momencie, uznając, że wypadałoby mu dać trochę możliwości pozbierania się. Dlatego też nie wiedziała, jak zinterpretować to spojrzenie.
- Ani trochę. Nigdy nie lubiłam konceptu, że faceci nie powinni płakać - przyznała bez zawahania w łosie. - Więc jak potrzebujesz się popłakać, to wiesz. Mogę zaoferować ci ramię. Albo chusteczkę.
Nie czuła się mistrzem w pocieszaniu, dlatego przejście do bardziej lekkiej rozmowy przyjęła z ulgą.
- Mówisz-masz. Możemy nawet specjalnie im wystawiać recenzje - zasugerowała mu, pozostawiając dojedzony w 3/4 posiłek, by ponownie napić się wody. Język ją lekko piekł, przez co z radością przyjmowała chłodny napój. - Kulinarne podróże... rewolucje. Czy coś takiego. Brzmi trochę jak nazwa fanpage na facebooku.
"To proste. W każdej grupie masz lidera, tych co idą za nim, a pośród nich zawsze znajdzie się jednostka, której trzeba pilnować bądź taka, która zawsze pakuje się w kłopoty i wymaga ratowania. I tak masz rację. Wymaga to wiedzy. Ale przecież od czegoś mamy tego małego hakera," uśmiechnął się, odchylając na stołku. "Jestem pewien, że prześwietlenie interesujących nas osób to dla niego nie problem. Pytanie, za kogo się bierzemy na początku- rude kity czy wyjący do księżyca?" jemu było w sumie obojętnie. I tak sami nie mieli wystarczających środków by nagle wejść na zajęte tereny i zacząć siać zamęt. Ale nic nie stało na przeszkodzie, by zaczęli zbierać informacje i to najlepiej takie, których dane osoby nie chciały ujawniać.
Roześmiał się na głos, kręcąc na boki głową.
"Dobra. Podoba mi się to," puścił do niej oczko, przeciągnął się po czym ziewnął. "Eh, chyba potrzebuje kawy," wymruczał do siebie, ale zaraz podszedł do ekspresu i zaczął przyrządzać napój.
Skinął głową na znak, że się z nią zgadza. O tak. Dziennikarze i paparazzi wręcz skakali sobie i innym do gardeł byle tylko wydrzeć jak najbardziej sensacyjną historię. Co z tego, że często były one zwyczajnie tragiczne dla osób, które je przeżyły. Zmarszczył brwi i nachylił się nad nią, przyglądając się jej dłoni.
"Musiało boleć jak skurwysyn," stwierdził bardziej niż zapytał, ze wzrokiem utkwionym w uszkodzonym palcu. "Dlaczego Ci to zrobili?" kiedy ponownie się odezwał, jego głos był znacznie niższy niż jeszcze parę sekund wcześniej.
Przeniósł wzrok na złotą bransoletkę, obracając ją parokrotnie jakby w transie.
"No tak. Cały czas zapominam, że miałaś okazję ją poznać. Czasami mam wrażenie jakby to było w innym życiu," przyznał cicho, odrywając oczy od nadgarstka i przeniósł je na dziewczynę. "Kiedy Mel zginęła nie potrafiłem sobie wybaczyć. Ciągle zadawałem sobie te same pytania: Czemu nie dotarłem do niej wcześniej. Czemu rodzice nic nie zrobili. Dlaczego zwlekali. W końcu doszło do tego, że—" nagle urwał, uciekając wzrokiem na nadgarstek. Nie tylko złota bransoletka pokrywała powierzchnię jego skóry. Zacisnął palce drugiej ręki w ogół niej i westchnął. "Próbowałem kilka razy, różnych metod, aż w końcu rodzice wysłali mnie na rok do szpitala. Kiedy wyszedłem i z powrotem byłem w domu podsłuchałem ich rozmowę z jakimś agentem federalnym odnośnie tych, co byli odpowiedzialni za śmierć Mel. Najwyraźniej rodzice nie chcieli ani zeznawać ani ich ścigać. Wściekłem się. Zebrałem całą kasę z kont, papiery i uciekłem do Kanady. Zostawiłem za sobą parę śladów, by ich zmylić i w końcu dotarłem tutaj, zanim miasto pogrążył chaos. Ale teraz jak na to patrzę to chyba na lepsze wyszło. Przynajmniej, nie znajdą mnie dopóki sam nie będę tego chciał," skończył, zaciskając obie dłonie w pięści. Kiedyś, kiedyś może do nich wróci. Albo chociaż da im znać, że nadal żyje. Póki co jednak nie zamierzał.
Odepchnął się od blatu, złapał w dłonie kubek z kawą i jak na złość stracił nagle władzę w prawej dłoni, omal nie upuszczając naczynia na ziemie.
"Klasycznie," mruknął pod nosem, opuszczając i tak niesprawną chwilowo dłoń wzdłuż ciała. Przeniósł wzrok na Miko, uśmiechając się do niej półgębkiem.
"Skoro mamy dzień zwierzeń i historii życia, to jak tam było dokładnie u Ciebie, co?" wrócił na swoje miejsce obok niej i odsunął od siebie talerz z nie dokończonym daniem tracąc cały apetyt.
Parsknął pod nosem na jej propozycje. "Kulinarne podboje kalmara i... trzeba Ci wymyślić jakiś pseudonim," zmrużył oczy, jakby faktycznie to rozważał.
Roześmiał się na głos, kręcąc na boki głową.
"Dobra. Podoba mi się to," puścił do niej oczko, przeciągnął się po czym ziewnął. "Eh, chyba potrzebuje kawy," wymruczał do siebie, ale zaraz podszedł do ekspresu i zaczął przyrządzać napój.
Skinął głową na znak, że się z nią zgadza. O tak. Dziennikarze i paparazzi wręcz skakali sobie i innym do gardeł byle tylko wydrzeć jak najbardziej sensacyjną historię. Co z tego, że często były one zwyczajnie tragiczne dla osób, które je przeżyły. Zmarszczył brwi i nachylił się nad nią, przyglądając się jej dłoni.
"Musiało boleć jak skurwysyn," stwierdził bardziej niż zapytał, ze wzrokiem utkwionym w uszkodzonym palcu. "Dlaczego Ci to zrobili?" kiedy ponownie się odezwał, jego głos był znacznie niższy niż jeszcze parę sekund wcześniej.
Przeniósł wzrok na złotą bransoletkę, obracając ją parokrotnie jakby w transie.
"No tak. Cały czas zapominam, że miałaś okazję ją poznać. Czasami mam wrażenie jakby to było w innym życiu," przyznał cicho, odrywając oczy od nadgarstka i przeniósł je na dziewczynę. "Kiedy Mel zginęła nie potrafiłem sobie wybaczyć. Ciągle zadawałem sobie te same pytania: Czemu nie dotarłem do niej wcześniej. Czemu rodzice nic nie zrobili. Dlaczego zwlekali. W końcu doszło do tego, że—" nagle urwał, uciekając wzrokiem na nadgarstek. Nie tylko złota bransoletka pokrywała powierzchnię jego skóry. Zacisnął palce drugiej ręki w ogół niej i westchnął. "Próbowałem kilka razy, różnych metod, aż w końcu rodzice wysłali mnie na rok do szpitala. Kiedy wyszedłem i z powrotem byłem w domu podsłuchałem ich rozmowę z jakimś agentem federalnym odnośnie tych, co byli odpowiedzialni za śmierć Mel. Najwyraźniej rodzice nie chcieli ani zeznawać ani ich ścigać. Wściekłem się. Zebrałem całą kasę z kont, papiery i uciekłem do Kanady. Zostawiłem za sobą parę śladów, by ich zmylić i w końcu dotarłem tutaj, zanim miasto pogrążył chaos. Ale teraz jak na to patrzę to chyba na lepsze wyszło. Przynajmniej, nie znajdą mnie dopóki sam nie będę tego chciał," skończył, zaciskając obie dłonie w pięści. Kiedyś, kiedyś może do nich wróci. Albo chociaż da im znać, że nadal żyje. Póki co jednak nie zamierzał.
Odepchnął się od blatu, złapał w dłonie kubek z kawą i jak na złość stracił nagle władzę w prawej dłoni, omal nie upuszczając naczynia na ziemie.
"Klasycznie," mruknął pod nosem, opuszczając i tak niesprawną chwilowo dłoń wzdłuż ciała. Przeniósł wzrok na Miko, uśmiechając się do niej półgębkiem.
"Skoro mamy dzień zwierzeń i historii życia, to jak tam było dokładnie u Ciebie, co?" wrócił na swoje miejsce obok niej i odsunął od siebie talerz z nie dokończonym daniem tracąc cały apetyt.
Parsknął pod nosem na jej propozycje. "Kulinarne podboje kalmara i... trzeba Ci wymyślić jakiś pseudonim," zmrużył oczy, jakby faktycznie to rozważał.
- Brzmi to... sensownie. O ile rzeczywiście uda się wciągnąć w to innych - zauważyła. - I można podenerwować Wilki za to, że chcieli być wszędzie. Zwłaszcza, że mogą czuć się zbyt bezpiecznie w dystrykcie A - przewróciła oczami. - Chociaż z nimi i tak nie możemy iść obecnie na otwartą wojnę, więc takie działania lepiej pasują. Tak, by jeszcze nie umieli powiązać koniec z końcem i znaleźć główną przyczynę problemów.
Rozłożyła bezradnie ramiona, w ten sposób kończąc się dzielić swoim spostrzeżeniem na ów temat.
Zaśmiała się, słysząc jego słowa odnośnie kawy. Przywilej pozwolenia sobie na ukazanie radości jednak minął w momencie zejścia na tematy, które były dla nich identycznie nieprzyjemne.
- Nie wiem. Ludzie są po prostu zjebani i mają siano w głowie - odparła. - Zasadniczo nie polecam. "Ból jak skurwysyn" jest jedynie powierzchniowym opisem tego, jaki to naprawdę ból - stwierdziła bez zawahania w głosie, zaciskając na moment dłoń w pięść, by zaraz potem rozprostować ją.
Nie odwracała wzroku, gdy słuchała jego opowieść. Nawet jeśli przedstawiony bieg zdarzeń był smutny. Jedynie przesuwała wzrok z jego ręki, a ponownie jego postać. Fioletowowłosa musiała przyznać, że nie wiedziała, co do końca powiedzieć. Słowa pocieszenia nie miały prawa istnieć teraz - i tak nic nie zmieniłyby na pozytywny bieg. Utraconego życia nie dało się przywrócić, a przeszłość pozostawiała ino czarny cień na danej osobie. Chciała spytać, jak zginęła Mel. Ale wiedziała, że to nie była do końca odpowiednia chwila. Rozdrapywanie jeszcze większych ran mijało się dla niej z celem.
- Z tego powodu masz problemy z ręką? - spytała w końcu. - Szukają cię? - dodała jeszcze, z dozą niepewności. Powinnam pytać tak właściwie? - spytała samą siebie w myślach.
A więc była teraz na nią pora... Krzywy uśmiech zagościł na jej twarzy, gdy w głowie dobierała pierwsze słowa...
- Powiem ci, że z perspektywy czasu wydaje mi się, iż zaczęło się to sypać po zerwaniu z Ivo - zaczęła w ten sposób opowieść o swoich losach. - Albo zbieg okoliczności. Nie wiem. Tak czy siak, w takiej branży wiele osób jest narażone na napotkanie się ze świrami.
Uderzyła dłońmi o blat, krótko przerywając historię.
- Bez wielkich wstępów. Powiem ci tak. Cholernie boli upadek z samej góry - niebieskie oczy wlepiły się beznamiętnie w niedoskonałość na jej ręce. - Jakiś pojeb mnie porwał. Czaisz, nie chciał kasy nawet. Chciał, bym go pokochała - wysunęła język z obrzydzeniem. - Brzmi to jak beznadziejny żart. Jak wtedy, jak i teraz. Oszczędzę ci szczegółów, jedynie zaznaczając, że w piwnicach jednak nie ma kotków - mimo iż brzmiała lekceważąco, to całkowicie mijało się z prawdą. W drobnych gestach i reakcjach ciała było widać, że samo wydarzenie nadal echem odbijało się po niej. - Ten psychopata odciął mi palec i wysłał moim rodzicom - dodała jeszcze, zaczynając stukać jednostajnym rytmem w stolik. - Zanim mnie znaleziono, minęło... kilka dni? Nie wiem, ciężko było liczyć ten czas.
Wzięła głębszy wdech dla krótkiej chwili, by zaraz potem kontynuować:
- A potem media padły, z chęcią opisując sensację, jaka pojawiła się. Istny chaos. Albo gadali, jak przykro, blablabla - zrobiła dzióbek z lewej dłoni, udając gadanie. - Albo zaczęli rzucać, że zrobiłam to specjalnie, by skupić na sobie uwagę innych, dla podbicia popularności.
Nie były to przyjemne czasy, których koniec prawdopodobnie nigdy mógł nie nadejść. Nawet za te kilka lat ktoś ponownie mógł chcieć rozdmuchać sprawę i z chęcią szukać nowych, zajadłych kąsków w jej przeszłości. Chciała też odpuścić sobie o wiele więcej szczegółów, by nie wprowadzać o wiele bardziej depresyjnej atmosfery. Wypowiadane słowa i reakcje mogły wskazywać na swobodę, ale mijało się to całkowicie z prawdą. Nawet nie zauważyła, że jej ciało drżało, jakby temperatura otoczenia była zdecydowanie za niska.
- A, w ogóle. Bo ty nie wiesz. Chcesz posłuchać najbardziej żałosną komedię ever? - parsknęła, chociaż nie było nawet jej do śmiechu. - Aż mi wstyd mówić o tym, ale mój ex zdradził mnie... z moim bratem - przyłożyła obie dłonie do oczu, nie kryjąc nawet załamania. - Było to dobre lata temu, ale do dzisiaj, na samą myśl... A nieważne. To brzmi nadal tak absurdalnie, że serio, niepodzielenie się z kimś tym faktem byłoby stratą.
Była dumna z siebie, że skończyła podany jej posiłek. Nawet jeśli zaraz potem przesunęła pustką szklankę w jego kierunku, by zachęcić go do napełnienia go ponownie wodą.
- Kalmar i kapłanka na tropie dobrych miejscówek - zażartowała. - Będziemy sprawdzać, czy dane miejsce nadaje się do odwiedzenia przez innych, czy tylko przez kontrolę - pstryknęła palcami. - Cel - kuchnia chińska czy smażalnia burgerów?
Rozłożyła bezradnie ramiona, w ten sposób kończąc się dzielić swoim spostrzeżeniem na ów temat.
Zaśmiała się, słysząc jego słowa odnośnie kawy. Przywilej pozwolenia sobie na ukazanie radości jednak minął w momencie zejścia na tematy, które były dla nich identycznie nieprzyjemne.
- Nie wiem. Ludzie są po prostu zjebani i mają siano w głowie - odparła. - Zasadniczo nie polecam. "Ból jak skurwysyn" jest jedynie powierzchniowym opisem tego, jaki to naprawdę ból - stwierdziła bez zawahania w głosie, zaciskając na moment dłoń w pięść, by zaraz potem rozprostować ją.
Nie odwracała wzroku, gdy słuchała jego opowieść. Nawet jeśli przedstawiony bieg zdarzeń był smutny. Jedynie przesuwała wzrok z jego ręki, a ponownie jego postać. Fioletowowłosa musiała przyznać, że nie wiedziała, co do końca powiedzieć. Słowa pocieszenia nie miały prawa istnieć teraz - i tak nic nie zmieniłyby na pozytywny bieg. Utraconego życia nie dało się przywrócić, a przeszłość pozostawiała ino czarny cień na danej osobie. Chciała spytać, jak zginęła Mel. Ale wiedziała, że to nie była do końca odpowiednia chwila. Rozdrapywanie jeszcze większych ran mijało się dla niej z celem.
- Z tego powodu masz problemy z ręką? - spytała w końcu. - Szukają cię? - dodała jeszcze, z dozą niepewności. Powinnam pytać tak właściwie? - spytała samą siebie w myślach.
A więc była teraz na nią pora... Krzywy uśmiech zagościł na jej twarzy, gdy w głowie dobierała pierwsze słowa...
- Powiem ci, że z perspektywy czasu wydaje mi się, iż zaczęło się to sypać po zerwaniu z Ivo - zaczęła w ten sposób opowieść o swoich losach. - Albo zbieg okoliczności. Nie wiem. Tak czy siak, w takiej branży wiele osób jest narażone na napotkanie się ze świrami.
Uderzyła dłońmi o blat, krótko przerywając historię.
- Bez wielkich wstępów. Powiem ci tak. Cholernie boli upadek z samej góry - niebieskie oczy wlepiły się beznamiętnie w niedoskonałość na jej ręce. - Jakiś pojeb mnie porwał. Czaisz, nie chciał kasy nawet. Chciał, bym go pokochała - wysunęła język z obrzydzeniem. - Brzmi to jak beznadziejny żart. Jak wtedy, jak i teraz. Oszczędzę ci szczegółów, jedynie zaznaczając, że w piwnicach jednak nie ma kotków - mimo iż brzmiała lekceważąco, to całkowicie mijało się z prawdą. W drobnych gestach i reakcjach ciała było widać, że samo wydarzenie nadal echem odbijało się po niej. - Ten psychopata odciął mi palec i wysłał moim rodzicom - dodała jeszcze, zaczynając stukać jednostajnym rytmem w stolik. - Zanim mnie znaleziono, minęło... kilka dni? Nie wiem, ciężko było liczyć ten czas.
Wzięła głębszy wdech dla krótkiej chwili, by zaraz potem kontynuować:
- A potem media padły, z chęcią opisując sensację, jaka pojawiła się. Istny chaos. Albo gadali, jak przykro, blablabla - zrobiła dzióbek z lewej dłoni, udając gadanie. - Albo zaczęli rzucać, że zrobiłam to specjalnie, by skupić na sobie uwagę innych, dla podbicia popularności.
Nie były to przyjemne czasy, których koniec prawdopodobnie nigdy mógł nie nadejść. Nawet za te kilka lat ktoś ponownie mógł chcieć rozdmuchać sprawę i z chęcią szukać nowych, zajadłych kąsków w jej przeszłości. Chciała też odpuścić sobie o wiele więcej szczegółów, by nie wprowadzać o wiele bardziej depresyjnej atmosfery. Wypowiadane słowa i reakcje mogły wskazywać na swobodę, ale mijało się to całkowicie z prawdą. Nawet nie zauważyła, że jej ciało drżało, jakby temperatura otoczenia była zdecydowanie za niska.
- A, w ogóle. Bo ty nie wiesz. Chcesz posłuchać najbardziej żałosną komedię ever? - parsknęła, chociaż nie było nawet jej do śmiechu. - Aż mi wstyd mówić o tym, ale mój ex zdradził mnie... z moim bratem - przyłożyła obie dłonie do oczu, nie kryjąc nawet załamania. - Było to dobre lata temu, ale do dzisiaj, na samą myśl... A nieważne. To brzmi nadal tak absurdalnie, że serio, niepodzielenie się z kimś tym faktem byłoby stratą.
Była dumna z siebie, że skończyła podany jej posiłek. Nawet jeśli zaraz potem przesunęła pustką szklankę w jego kierunku, by zachęcić go do napełnienia go ponownie wodą.
- Kalmar i kapłanka na tropie dobrych miejscówek - zażartowała. - Będziemy sprawdzać, czy dane miejsce nadaje się do odwiedzenia przez innych, czy tylko przez kontrolę - pstryknęła palcami. - Cel - kuchnia chińska czy smażalnia burgerów?
Pokiwał energicznie głową, ciesząc się, że dziewczyna zrozumiała o co mu chodziło.
"Dokładnie. I dlatego myślę, że młody nada się do tego idealnie. Już pomijając jego zafascynowanie hakerstwem, pewnie zauważyłaś, że on nic nie mówi, więc nikomu nie wygada co robimy," przesunął wzrokiem po mieszkaniu i po chwili dodał jeszcze. "Oczywiście istnieje ryzyko, że oni także mają kogoś takiego jak młody, ale nie dowiemy się dopóki nie spróbujemy," wzruszył na koniec ramionami. Mimo wszystko uważał, że było warto podjąć ryzyko.
Upił łyk kawy, nie spuszczając wzroku z dłoni dziewczyny. Tak, domyślał się. I nie potrafił pojąć jakim pojebem trzeba być, by kogoś w ten sposób okaleczyć. Kogoś, kto nie zasłużył.
Odstawił kubek z westchnięciem i spojrzał na nią z uniesioną brwią.
"Co, to?" podniósł prawe ramię, ale mimo usilnych starań nie był w stanie poruszyć dłonią. Jedyne co, to drgała niekontrolowanie. Pokręcił głową, a palce lewej ręki zacisnął na przeciwnym ramieniu. "Nie, to nie dlatego," odparł, po czym wziął głębszy oddech i spojrzał jej prosto w oczy. "Kiedy porwali mnie i Mel próbowałem nas uwolnić. Dzień w dzień. I za każdym razem wrzucali mnie z powrotem do tej zatęchłej piwnicy ledwo przytomnego," opuścił wzrok na uszkodzoną kończynę. "Jakoś wtedy musiało do tego dojść, tak sądzę. Ale szczerze mówiąc, to nie pamiętam."
Zanim odpowiedział na jej kolejne pytanie ponownie napił się kawy, a odstawiając kubek wzruszył ramionami.
"Szczerze? Nie mam pojęcia. I jakoś nie bardzo mnie to obchodzi. Na samym początku jeszcze zdarzało mi się patrzeć w necie i szukać o sobie informacji, ale z biegiem lat jakoś przestało mi zależeć. Zasługują na to." Oparł przedramię na blacie, obracając się tak, by móc wygodnie patrzeć na dziewczynę.
Kiwał głową co jakiś czas, ale nie przerywał jej. Słuchał opowieści, a na jego twarz wpełzło obrzydzenie. Nie ma to jak trafić na psycho fana.
"Nic więcej Ci nie zrobił?" jeśli gość już nie zdychał w więzieniu to on z miłą chęcią by go odwiedził "I mam nadzieję, że go zamknęli?"
Oparł się o tył stołka, zaciskając jedną dłoń w pięść.
"Dlatego teraz prawie zawsze zasłaniasz twarz?" spytał, łącząc w głowie parę faktów. I jeśli rzeczywiście to był powód, wcale jej się nie dziwił. Dziennikarze byli jak zaraza. Nigdy nie pomagali i wręcz zawsze uprzykrzali życie.
Zauważył reakcje jej ciała na wspomnienie tamtych wydarzeń jednak nie do końca wiedział jak powinien zareagować. Nie chciał przekraczać niewidzialnych granic.
"Może chcesz herbaty? Kawy?" zapytał. Natomiast słysząc kolejne słowa omal nie zakrztusił się własną śliną.
"Co kurwa? Ale... jak... wow, jakie to pojebane," parsknął z niedowierzaniem, zaraz mrużąc oczy. "Wrabiasz mnie? Na milion procent robisz sobie jaja," kontynuował, choć tak na prawdę czuł, że była szczera.
Zastanowił się chwilę po czym szeroko się uśmiechnął, pokazując jej całe uzębienie.
"Zdecydowanie burgery!"
"Dokładnie. I dlatego myślę, że młody nada się do tego idealnie. Już pomijając jego zafascynowanie hakerstwem, pewnie zauważyłaś, że on nic nie mówi, więc nikomu nie wygada co robimy," przesunął wzrokiem po mieszkaniu i po chwili dodał jeszcze. "Oczywiście istnieje ryzyko, że oni także mają kogoś takiego jak młody, ale nie dowiemy się dopóki nie spróbujemy," wzruszył na koniec ramionami. Mimo wszystko uważał, że było warto podjąć ryzyko.
Upił łyk kawy, nie spuszczając wzroku z dłoni dziewczyny. Tak, domyślał się. I nie potrafił pojąć jakim pojebem trzeba być, by kogoś w ten sposób okaleczyć. Kogoś, kto nie zasłużył.
Odstawił kubek z westchnięciem i spojrzał na nią z uniesioną brwią.
"Co, to?" podniósł prawe ramię, ale mimo usilnych starań nie był w stanie poruszyć dłonią. Jedyne co, to drgała niekontrolowanie. Pokręcił głową, a palce lewej ręki zacisnął na przeciwnym ramieniu. "Nie, to nie dlatego," odparł, po czym wziął głębszy oddech i spojrzał jej prosto w oczy. "Kiedy porwali mnie i Mel próbowałem nas uwolnić. Dzień w dzień. I za każdym razem wrzucali mnie z powrotem do tej zatęchłej piwnicy ledwo przytomnego," opuścił wzrok na uszkodzoną kończynę. "Jakoś wtedy musiało do tego dojść, tak sądzę. Ale szczerze mówiąc, to nie pamiętam."
Zanim odpowiedział na jej kolejne pytanie ponownie napił się kawy, a odstawiając kubek wzruszył ramionami.
"Szczerze? Nie mam pojęcia. I jakoś nie bardzo mnie to obchodzi. Na samym początku jeszcze zdarzało mi się patrzeć w necie i szukać o sobie informacji, ale z biegiem lat jakoś przestało mi zależeć. Zasługują na to." Oparł przedramię na blacie, obracając się tak, by móc wygodnie patrzeć na dziewczynę.
Kiwał głową co jakiś czas, ale nie przerywał jej. Słuchał opowieści, a na jego twarz wpełzło obrzydzenie. Nie ma to jak trafić na psycho fana.
"Nic więcej Ci nie zrobił?" jeśli gość już nie zdychał w więzieniu to on z miłą chęcią by go odwiedził "I mam nadzieję, że go zamknęli?"
Oparł się o tył stołka, zaciskając jedną dłoń w pięść.
"Dlatego teraz prawie zawsze zasłaniasz twarz?" spytał, łącząc w głowie parę faktów. I jeśli rzeczywiście to był powód, wcale jej się nie dziwił. Dziennikarze byli jak zaraza. Nigdy nie pomagali i wręcz zawsze uprzykrzali życie.
Zauważył reakcje jej ciała na wspomnienie tamtych wydarzeń jednak nie do końca wiedział jak powinien zareagować. Nie chciał przekraczać niewidzialnych granic.
"Może chcesz herbaty? Kawy?" zapytał. Natomiast słysząc kolejne słowa omal nie zakrztusił się własną śliną.
"Co kurwa? Ale... jak... wow, jakie to pojebane," parsknął z niedowierzaniem, zaraz mrużąc oczy. "Wrabiasz mnie? Na milion procent robisz sobie jaja," kontynuował, choć tak na prawdę czuł, że była szczera.
Zastanowił się chwilę po czym szeroko się uśmiechnął, pokazując jej całe uzębienie.
"Zdecydowanie burgery!"
- I nie da się tego już wyleczyć? - spytała na podsumowanie historii odnoszącej się do jego obrażeń ręki, by zaraz potem skrzywić się wyraźnie. - Porwania trzeciej osoby, by wymusić na kimś swój cel i traktowanie takich osób jak towar negocjacji. Brakuje mi słów, by określić zachowanie takich typów - ryzyko powiązane z bycia kimś istotnym w wielkim świecie lub posiadania kogoś bliskiego. - Człowiek wydaje nie raz majątek na ochronę, a jak przychodzi co do czego, to nagle są bezużyteczni - wymamrotała jeszcze kwaśny komentarz, przypominając sobie przy tym własny los.
Nie drążyła już tematu odnośnie jego losów. Przynajmniej nie teraz, gdy poznała kwestię odnoszącą się do poszukiwań.
Zaś co do jej historii i odpowiadania na zadane pytania:
- Oprócz rozebrania mnie do naga, pokaleczenia w różnych miejscach - zaczęła wyliczać, odginając każdy palec wraz z wymienionym punktem. - Pobicia, zamknięcia prawdopodobnie w piwnicy, przywiązania do krzesła, próby zrycia mi psychiki... raczej nic? - momentalnie wymieniła mu to, co działo się z nią przez te dni, gdy miała status nieodnalezionej. - I tak. Złapany i skazany. Nie jestem pierwszą-lepszą losową kobietą, by mógł wycwanić się i prosić o uwolnienie - pieniądze potrafiły zdziałać wiele. Tak samo jak i popularność, która działała niczym obosieczny miecz. - Nie wiem, czy nie próbował się wykręcić chorobą psychiczną, ale udowodniono mu sporo. Między innymi stalking czy kwestie wysyłania chorych listów - przesunęła wzrokiem na bok.
Zaraz potem pokiwała twierdząco głową.
- To jeden z powodów - przyznała, chwytając miedzy palce fioletowe kosmyki włosów. - Dlatego też wróciłam do Riverdale. Ale obecnie... - rozluźniła palce, wzdychając cicho. - Nie chcę, by ktoś powiązał moją twarz z dziewczyną, która jeszcze około rok temu występowała na scenie i była rozpoznawalna na całym świecie - nikły uśmiech zagościł na jej twarzy. - Nie potrzebuję tamtego typu popularności tutaj - pstryknęła palcami, wyraźnie rozbawiona własnymi słowami. - Zwłaszcza, że na streamach też nie muszę pokazywać swojego wizerunku.
Wzruszyła ramionami.
- Każdy ma swoje sekrety, prawda? - podsumowała swoje słowa w taki sposób i zaraz uśmiechnęła się do niego bardzo delikatnie, gdy podsunął jej propozycje napojów.
- Kawę - zadecydowała. - Poproszę.
Westchnęła cicho, chwytając się za ramię.
- Hm... Chciałabym, by dla mnie też to był taki śmieszny żart - mruknęła. - I tak. Totalnie pojebane. Przespali się razem. Po czym on - znaczy się mój ex - przyszedł mi to ogłosić. Cudowna wiadomość. Cud świata. Tylko... Żałuję do dzisiaj, że chybiłam, celując w niego przedmiotem - przewróciła oczami. - Puenta jest taka, że jeszcze on znajduje się w tym mieście. Czaisz? Na całą pieprzoną kulę ziemską, musiałam uktwić w zamkniętym mieście ze swoim ex. To się nazywa mieć pecha.
Rozmowy o tym dawały jej niesmak w ustach. Temu też rozluźniła się w momencie, gdy przeszli na mniej poważny temat, by zaraz potem zachichotać, widząc jego entuzjazm.
- Czyli postanowione. Plan wdrożymy w najbliższej okazji - zdecydowała. - A póki co - dasz się skusić na wspólne spędzenie czasu przy filmach? A może... Zafundować ci osobisty koncert? - zasugerowała jeszcze z wyraźnym rozbawieniem.
Nie drążyła już tematu odnośnie jego losów. Przynajmniej nie teraz, gdy poznała kwestię odnoszącą się do poszukiwań.
Zaś co do jej historii i odpowiadania na zadane pytania:
- Oprócz rozebrania mnie do naga, pokaleczenia w różnych miejscach - zaczęła wyliczać, odginając każdy palec wraz z wymienionym punktem. - Pobicia, zamknięcia prawdopodobnie w piwnicy, przywiązania do krzesła, próby zrycia mi psychiki... raczej nic? - momentalnie wymieniła mu to, co działo się z nią przez te dni, gdy miała status nieodnalezionej. - I tak. Złapany i skazany. Nie jestem pierwszą-lepszą losową kobietą, by mógł wycwanić się i prosić o uwolnienie - pieniądze potrafiły zdziałać wiele. Tak samo jak i popularność, która działała niczym obosieczny miecz. - Nie wiem, czy nie próbował się wykręcić chorobą psychiczną, ale udowodniono mu sporo. Między innymi stalking czy kwestie wysyłania chorych listów - przesunęła wzrokiem na bok.
Zaraz potem pokiwała twierdząco głową.
- To jeden z powodów - przyznała, chwytając miedzy palce fioletowe kosmyki włosów. - Dlatego też wróciłam do Riverdale. Ale obecnie... - rozluźniła palce, wzdychając cicho. - Nie chcę, by ktoś powiązał moją twarz z dziewczyną, która jeszcze około rok temu występowała na scenie i była rozpoznawalna na całym świecie - nikły uśmiech zagościł na jej twarzy. - Nie potrzebuję tamtego typu popularności tutaj - pstryknęła palcami, wyraźnie rozbawiona własnymi słowami. - Zwłaszcza, że na streamach też nie muszę pokazywać swojego wizerunku.
Wzruszyła ramionami.
- Każdy ma swoje sekrety, prawda? - podsumowała swoje słowa w taki sposób i zaraz uśmiechnęła się do niego bardzo delikatnie, gdy podsunął jej propozycje napojów.
- Kawę - zadecydowała. - Poproszę.
Westchnęła cicho, chwytając się za ramię.
- Hm... Chciałabym, by dla mnie też to był taki śmieszny żart - mruknęła. - I tak. Totalnie pojebane. Przespali się razem. Po czym on - znaczy się mój ex - przyszedł mi to ogłosić. Cudowna wiadomość. Cud świata. Tylko... Żałuję do dzisiaj, że chybiłam, celując w niego przedmiotem - przewróciła oczami. - Puenta jest taka, że jeszcze on znajduje się w tym mieście. Czaisz? Na całą pieprzoną kulę ziemską, musiałam uktwić w zamkniętym mieście ze swoim ex. To się nazywa mieć pecha.
Rozmowy o tym dawały jej niesmak w ustach. Temu też rozluźniła się w momencie, gdy przeszli na mniej poważny temat, by zaraz potem zachichotać, widząc jego entuzjazm.
- Czyli postanowione. Plan wdrożymy w najbliższej okazji - zdecydowała. - A póki co - dasz się skusić na wspólne spędzenie czasu przy filmach? A może... Zafundować ci osobisty koncert? - zasugerowała jeszcze z wyraźnym rozbawieniem.
Ponownie spojrzał na prawą dłoń, czując jak powoli odzyskuje w niej władze. Eh, nienawidził tego. Zwłaszcza, że za każdym razem kiedy odmawiała mu posłuszeństwa było to w najgorszych momentach. Nie był w stanie zliczyć ile razy już stłukł kubek z kawą lub sam siebie oblał wrzątkiem.
"Zbyt rozległe uszkodzenie nerwów i ścięgien i zbyt długie zwlekanie z pomocą. Jakbym miał na to wpływ. Jest to irytujące, ale zdążyłem się przyzwyczaić," odpowiedział zgodnie z tym co wiedział. Pewnie gdyby się mocniej zainteresował znalazłby terapię, która być może mogłaby załagodzić objawy, ale to wiązałoby się z wyjawieniem szczegółów z wypadku i jego życia, którymi póki co nie zamierzał się dzielić z byle kim.
Chłopak westchnął, opuszczając wzrok. Gdyby tamtego dnia został w domu i pilnował Mel tak jak prosili go rodzice być może nie doszło by do tego wszystkiego.
"Ochrona, ochroną. Byłem kretynem i tylko ułatwiłem im zadanie," odparł oschle, aczkolwiek ponownie zaczął się zastanawiać jak porywaczom udało się dostać do Mel. Może faktycznie mieli skorumpowanego ochroniarza? Tego już się niestety nie dowie.
Nie wiedział co odpowiedzieć. Pocieszanie innych nie leżało w jego naturze, a po za tym jak skomentować coś takiego? Dlatego też nie odezwał się słowem, jedynie pokręcił głową i wymamrotał coś pod nosem. Ożywił się natomiast słysząc, że gnojek odpowiedzialny za tamte okropieństwa gnił w więzieniu.
"Chciałbym móc powiedzieć to samo," rzucił ciszej, a gniew na rodziców ponownie rozlał mu się po ciele. Rozumiał, że była to trochę inna sytuacja i o większym zasięgu, ale nadal jak mogli pozwolić by ludzie odpowiedzialni za śmierć ich dziecka chodzili wolno? Uśmiechnął się, obracając kubek z napojem w okół własnej osi.
"Ale wiesz, tych najbardziej wkurwiających zawsze mogłabyś wepchnąć do stawu lub czy ja wiem, zaproponować kąpiel w morzu," wtedy na bank nikt by już za nią nie łaził. W końcu tutejsze zbiorniki wodne odstraszały nawet najtwardszych zawodników.
Odepchnął się od blatu i z jednej z szafek wyciągnął kolejny kubek, po czym włączył ekspres, uprzednio wsypując do niego świeże ziarna. Uniósł kącik ust i spojrzał na nią z pod lekko przymkniętych powiek.
"Czasami sekrety są cenniejsze niż złoto," powiedział poważnie, jednak po chwili parsknął śmiechem kręcąc głową. "A przynajmniej tak mawiał mój dziadek. Nadal nie bardzo wiem o co mu chodziło," wzruszył ramionami, podając dziewczynie naczynie z parującą kawą. "Mam też chyba jakieś ciastka jeśli masz ochotę," oparł dłonie na blacie i pochylił się lekko do przodu.
"Przejebane, ale słuchaj. Jak kiedyś będzie Ci się naprzykrzał lub będziesz chciała mu jakoś dopiec daj znać. Coś wymyślimy," puścił do niej oczko i by zająć czymś palce zaczął bawić się suwakiem bluzy.
"Jasne, czemu nie. Rozgość się na kanapie i śmiało nie krępuj się, pilot do TV powinien gdzieś tam leżeć. Ja wyciągnę jakieś przekąski. Masz może ochotę na popcorn? Zdaje mi się, że mam nawet kilka smaków," zanurkował do jednej z szafek wyciągając powoli z niej rzeczy.
Spoglądała na niego uważnie. Fakt, że poddał się takiemu losowi ją niepokoił, ale nie był to czas, by wyrażała to na głos. Oboje mieli ciężko i oboje przeszli to z różnymi obrażeniami. Fizycznymi i psychicznymi. Jej niebieskie oczy skupiły się na prawej dłoni, po czym westchnęła cicho.
Nie ma co dalej pogrążać nas w rozpaczy.
Dlatego postanowiła na razie nie drążyć tematu.
- Hm... - mruknęła za to odnośnie natrętnych ludzi. - Brzmi kusząco. Nawet nie będzie czuć się tam samotnie, patrząc na ilość trupów wszędzie - zachichotała lekko złośliwie.
Nigdy nie sądziła, że zdoła to jeszcze komuś opowiedzieć. To było niczym całkowite obnażenie się, gdy z jej ust wychodziła historia, która nigdy nie powinna się wydarzyć. Nie chciała zarazem ujawniać po sobie słabości, ale... wyszło jak wyszło. Raz wypowiedzianych słów nie mogła już zatrzymać. Liczyła jednak, że zatrzyma to dla siebie. Tak samo jak i ona to zrobi dla niego względem jego historii. Tajemnice były cennymi towarami, które mogły zacieśnić albo pogrążyć więzi między dwoma osobami.
- Pewnie chodziło mu o to, że nie wszystko da się kupić za pieniądze - rozłożyła bezradnie ramiona. - W końcu wiele ludzi umierało tylko przez to, że chciało dochować danej tajemnicy. W dodatku jeden sekret może zmienić więcej niż milion dolarów - przyłożyła palec do ust, uśmiechając się tajemniczo. - I chcę ciastka - dodała zaraz potem ożywiona.
Przynajmniej można było osłodzić sobie to gorzkie życie.
- Hah. Jasne, będziesz moim pierwszym kontaktem - świadomość, że nie została sama była miłym okładem na rany przeszłości. I przejawiało się to teraz o wiele bardziej pozytywnie niż w momencie przyjazdu do miasta, gdzie czuła się...
... wolala nawet nie przypominać sobie tamtych emocji.
- He, nie chcesz koncertu? I co ja zrobię biedna - udała, że się załamuje. - Chyba po prostu zabiorę ci pilot i sama wybiorę, co oglądamy - zadecydowała, dopijając napój do końca i odstawiając naczynie z mocniejszym uderzeniem. - I poproszę maślany popcorn - rzuciła swoje życzenie, uciekając w stronę telewizora. - Jak się nie pospieszysz, to włączę ci jakąś smętną komedię romantyczną, po której nawet mi będzie niedobrze - zagroziła mu na głos, zamierzając wprowadzić słowa w życie.
Może chociaż na moment zapomną o rzeczywistości nim przyjdzie im pożegnać się i wrócić do swoich zajęć.
z/t x2
Nie ma co dalej pogrążać nas w rozpaczy.
Dlatego postanowiła na razie nie drążyć tematu.
- Hm... - mruknęła za to odnośnie natrętnych ludzi. - Brzmi kusząco. Nawet nie będzie czuć się tam samotnie, patrząc na ilość trupów wszędzie - zachichotała lekko złośliwie.
Nigdy nie sądziła, że zdoła to jeszcze komuś opowiedzieć. To było niczym całkowite obnażenie się, gdy z jej ust wychodziła historia, która nigdy nie powinna się wydarzyć. Nie chciała zarazem ujawniać po sobie słabości, ale... wyszło jak wyszło. Raz wypowiedzianych słów nie mogła już zatrzymać. Liczyła jednak, że zatrzyma to dla siebie. Tak samo jak i ona to zrobi dla niego względem jego historii. Tajemnice były cennymi towarami, które mogły zacieśnić albo pogrążyć więzi między dwoma osobami.
- Pewnie chodziło mu o to, że nie wszystko da się kupić za pieniądze - rozłożyła bezradnie ramiona. - W końcu wiele ludzi umierało tylko przez to, że chciało dochować danej tajemnicy. W dodatku jeden sekret może zmienić więcej niż milion dolarów - przyłożyła palec do ust, uśmiechając się tajemniczo. - I chcę ciastka - dodała zaraz potem ożywiona.
Przynajmniej można było osłodzić sobie to gorzkie życie.
- Hah. Jasne, będziesz moim pierwszym kontaktem - świadomość, że nie została sama była miłym okładem na rany przeszłości. I przejawiało się to teraz o wiele bardziej pozytywnie niż w momencie przyjazdu do miasta, gdzie czuła się...
... wolala nawet nie przypominać sobie tamtych emocji.
- He, nie chcesz koncertu? I co ja zrobię biedna - udała, że się załamuje. - Chyba po prostu zabiorę ci pilot i sama wybiorę, co oglądamy - zadecydowała, dopijając napój do końca i odstawiając naczynie z mocniejszym uderzeniem. - I poproszę maślany popcorn - rzuciła swoje życzenie, uciekając w stronę telewizora. - Jak się nie pospieszysz, to włączę ci jakąś smętną komedię romantyczną, po której nawet mi będzie niedobrze - zagroziła mu na głos, zamierzając wprowadzić słowa w życie.
Może chociaż na moment zapomną o rzeczywistości nim przyjdzie im pożegnać się i wrócić do swoich zajęć.
z/t x2
Strona 2 z 2 • 1, 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach