▲▼
Już dawno nie czuła się tak beznadziejnie jak teraz. Obrażenia przywoziły na myśl niechciane wspomnienia związane z porwaniem, chociaż tym razem zachowała ciało w jednym kawałku. Jednakże nawet jeden wdech powodował nieprzyjemne klucie w klatce piersiowej, a łomot w głowie niczego nie ułatwiał. Od Patricka dowiedziała się, że z jego bratem było jeszcze gorzej. Rozmowa przez komunikator pozwalała na posłuchanie jęczenia Lexa, chociaż nic więcej nie mogła samej dodać.
- Zostaje poczekać aż oboje się wyleczymy.
- Oboje macie szczęście, że żyjecie - usłyszała w odpowiedzi suchy głos Patricka, kręcącego się w tle przy młodszym, którego miała na pierwszym planie. Doskonale widziała u Alexandra minę wypisanego bólu i cierpienia, wcale nie związanego z ranami. Relacje obu braci były na tyle złe, że oboje w normalnych okolicznościach by nie wchodzili sobie w paradę.
- Zamknij się - zirytowany głos nastolatka został stłumiony jękiem bólu.
- Ranni nie mają prawa głosu.
- To tak traktujesz pacjentów w szpitalu?!
- Oni płacą. Ty nie.
- Przecież są ubezpieczeni!
Nie dosłyszała jednak odpowiedzi, bo do jej uszów dobiegł znajomy głos. Uniosła ostrożnie głowę, przekierowując ją w stronę drzwi wejściowych.
- Zaraz wracam - położyła na łóżku tablet, ignorując protest Lexa. Zasadniczo powód był jeden, czemu z nią rozmawiał częściej w ostatnim czasie - by znieść jakoś fakt, że był uzależniony od działań starszego brata. Tego, który wykazywał zainteresowanie nim równe zeru. Nawet nie ośmieliłaby się przyznać do tego, że sama prosiła Patricka o reakcję względem ich dwójki.
- Chwila- - nawet dłuższa, bo poruszała się wyjątkowo powoli. Tak, że w końcu w drzwiach zobaczyła zmęczoną Miko, trzymającą się za brzuch. Nawet długa bluzka oraz ciemne spodnie nie zasłaniały wszystkich siniaków na jej ciele.
- Rozbierać się przy otwartych czy zamkniętych drzwiach? - zapytała, unosząc delikatnie kącik ust do góry. - Czy dostanę pełny pakiet usług? - zdecydowanie brakowało jej sił na lepsze dogadywanie. Wpuściła ją do środka, zamykając zaraz potem drzwi.
- Nie masz stroju pielęgniarki - zauważyła. - No, brak przygotowania do działania? - krótki chichot został przerwanym jękiem bólu, gdy żebro dało o sobie znać.
Strona 2 z 2 • 1, 2
Miko - obrażenia ciężkie - 1/5, Lex - obrażenia ciężkie - 1/5
Już dawno nie czuła się tak beznadziejnie jak teraz. Obrażenia przywoziły na myśl niechciane wspomnienia związane z porwaniem, chociaż tym razem zachowała ciało w jednym kawałku. Jednakże nawet jeden wdech powodował nieprzyjemne klucie w klatce piersiowej, a łomot w głowie niczego nie ułatwiał. Od Patricka dowiedziała się, że z jego bratem było jeszcze gorzej. Rozmowa przez komunikator pozwalała na posłuchanie jęczenia Lexa, chociaż nic więcej nie mogła samej dodać.
- Zostaje poczekać aż oboje się wyleczymy.
- Oboje macie szczęście, że żyjecie - usłyszała w odpowiedzi suchy głos Patricka, kręcącego się w tle przy młodszym, którego miała na pierwszym planie. Doskonale widziała u Alexandra minę wypisanego bólu i cierpienia, wcale nie związanego z ranami. Relacje obu braci były na tyle złe, że oboje w normalnych okolicznościach by nie wchodzili sobie w paradę.
- Zamknij się - zirytowany głos nastolatka został stłumiony jękiem bólu.
- Ranni nie mają prawa głosu.
- To tak traktujesz pacjentów w szpitalu?!
- Oni płacą. Ty nie.
- Przecież są ubezpieczeni!
Nie dosłyszała jednak odpowiedzi, bo do jej uszów dobiegł znajomy głos. Uniosła ostrożnie głowę, przekierowując ją w stronę drzwi wejściowych.
- Zaraz wracam - położyła na łóżku tablet, ignorując protest Lexa. Zasadniczo powód był jeden, czemu z nią rozmawiał częściej w ostatnim czasie - by znieść jakoś fakt, że był uzależniony od działań starszego brata. Tego, który wykazywał zainteresowanie nim równe zeru. Nawet nie ośmieliłaby się przyznać do tego, że sama prosiła Patricka o reakcję względem ich dwójki.
- Chwila- - nawet dłuższa, bo poruszała się wyjątkowo powoli. Tak, że w końcu w drzwiach zobaczyła zmęczoną Miko, trzymającą się za brzuch. Nawet długa bluzka oraz ciemne spodnie nie zasłaniały wszystkich siniaków na jej ciele.
- Rozbierać się przy otwartych czy zamkniętych drzwiach? - zapytała, unosząc delikatnie kącik ust do góry. - Czy dostanę pełny pakiet usług? - zdecydowanie brakowało jej sił na lepsze dogadywanie. Wpuściła ją do środka, zamykając zaraz potem drzwi.
- Nie masz stroju pielęgniarki - zauważyła. - No, brak przygotowania do działania? - krótki chichot został przerwanym jękiem bólu, gdy żebro dało o sobie znać.
Czekała cierpliwie przed drzwiami, domyślając się, że dziewczyna raczej nie rzuci się do nich sprintem. Mimo to, widząc ją w progu, nie mogła się powstrzymać przed gwizdnięciem.
— Skarbie, wyglądasz milion razy gorzej niż zwykle — skomentowała, wodząc wzrokiem po wszystkich siniakach. Poprawiła torbę, wchodząc do środka. W porównaniu z nią Sabotage była w doskonałej formie.
— Zamkniętych, nie chcemy, by cię przewiało. No dobra — schyliła się, podnosząc ją ostrożnie do góry jak księżniczkę. Jakby nie patrzeć, nie wyglądała na stan, w którym mogła dać sobie radę na własną rękę. A im dłużej tak dreptała, tym gorzej.
— A co, chcesz odwalić roleplay? — zapytała, wnosząc ją do pokoju — Osobiście wolę zabawę w pielęgniarkę i lekarza. Wiesz, schadzki w kanciapce i te sprawy. Ale jeśli chcesz popatrzeć, mogę pobiegać bez koszulki.
Puściła jej oko, sadzając ją na materacu. Sama zdjęła torbę i odstawiła ją na ziemię.
— Słuchaj, nie wiedziałam, że jest aż tak źle. Może, zamiast samej apteczki powinnam przytargać tu rzeczy i posiedzieć z tobą z dwa tygodnie, dopóki nie dojdziesz do siebie, co? — zapytała, zakładając ręce na klatce piersiowej.
— Wątpię, że w takim stanie możesz o siebie odpowiednio zadbać. A zamawiane żarcie na pewno ci w tym nie pomoże — uniosła dłoń, zaraz przekładając ją na biodro. Naprawdę wolałaby, by się zgodziła. Zwłaszcza że Miko zrobiłaby dla niej to samo i doskonale o tym wiedziała.
- Nic, czego nie mogłabym zakryć makijażem - odparła słabym tonem głosu, lekko unosząc kąciki ust w rozbawionym uśmiechu. - Ale hej. Jestem w jednym kawałku tym razem - żadnego uciętego palca i w ogóle. Pomijając ból głowy, mdłości co jakiś czas, żebra proszące o dobicie i inne sprawy, które zdecydowanie nie polecałaby nawet najgorszemu wrogowi.
- Kya - wydała z siebie krótki okrzyk, gdy znalazła się w jej ramionach. - Gdybym wiedziała, że przyjdzie do mnie prawdziwy książę, zadbałabym o lepszy wygląd - jednakże ulga dla nóg wiązała się z ulgą dla samego ciała. Nawet jeśli bycie niezbyt samodzielną w obecnej chwili zbyt bardzo bolało również i psychicznie.
- Kusząca propozycja, pozwolisz, że rozważę ją - odparła z rozbawieniem na jej propozycję.
Nie spodziewała się jednak, że nagle wyskoczy jej z takim tekstem. Posłała jej dłuższe spojrzenie, zanim powoli westchnęła ze zrezygnowaniem.
- Uroki bycia skopaną przez kilku Niepoczytalnych, gdy twoją broń wzięło szlag - wzruszyła ramionami, zaraz potem pojękując cicho z bólu przez ten gest. - I no... - wypuściła ostrożnie powietrze z płuc. - Dobrze. Ale pamiętaj, strój pielęgniarki obowiązkowy - pokręciła lekko głową. - Żartuję. Ale będzie fajnie, jeśli zostaniesz, zorganizuję ci najlepsze miejsce do spania. Dana wywala ciągle na cały dzień, więc zobaczysz go wieczorem, a na razie to Lex truje mi dupę - wraz z wypowiedzianymi słowami sięgnęła po tablet, na którym ukazywał się obraz zirytowanego chłopaka w bandażach. Położyła sprzęt na swoich kolanach. Dźwięk był wyciszony, ale jego gesty i wyraz twarzy wskazywały na to, że mówił do kogoś w tle.
- On przynajmniej ma częściej opiekę, dzięki mnie, ale mu nie mów o tym - ostatnie słowa wypowiedziała szybko, odwracając wzrok z miną winowajcy, wyraźnie tym wskazując, że temu pomysłowi było daleko do najbardziej odpowiedzialnych.
- O, chwila, zorientował się, że jestem - włączyła z powrotem głośnik. - Mam gościa, więc przyhamuj trochę - uprzedziła go od razu, widząc jak otwiera usta. - Jeszcze nie skończyliście?
- ON mnie ciągle próbuje kłuć igłami!
- A co, boisz się ich, czy co? - w głos fioletowłosej wkradło się niezrozumienie. Spojrzała na Sabotage międzyczasie i poklepała miejsce obok siebie, zachęcając ją do siedzenia obok na ten moment.
- Może ty mu wyjaśnisz, że potrzebuje odpowiednich leków, jeśli nie chce doprowadzić do skażenia na swojej twarzy - chłodny głos wbił się w tło, gdy na ekranie pojawił się o wiele starszy mężczyzna. - Nie zamierzam tracić więcej czasu niż potrzebuję.
- Kya - wydała z siebie krótki okrzyk, gdy znalazła się w jej ramionach. - Gdybym wiedziała, że przyjdzie do mnie prawdziwy książę, zadbałabym o lepszy wygląd - jednakże ulga dla nóg wiązała się z ulgą dla samego ciała. Nawet jeśli bycie niezbyt samodzielną w obecnej chwili zbyt bardzo bolało również i psychicznie.
- Kusząca propozycja, pozwolisz, że rozważę ją - odparła z rozbawieniem na jej propozycję.
Nie spodziewała się jednak, że nagle wyskoczy jej z takim tekstem. Posłała jej dłuższe spojrzenie, zanim powoli westchnęła ze zrezygnowaniem.
- Uroki bycia skopaną przez kilku Niepoczytalnych, gdy twoją broń wzięło szlag - wzruszyła ramionami, zaraz potem pojękując cicho z bólu przez ten gest. - I no... - wypuściła ostrożnie powietrze z płuc. - Dobrze. Ale pamiętaj, strój pielęgniarki obowiązkowy - pokręciła lekko głową. - Żartuję. Ale będzie fajnie, jeśli zostaniesz, zorganizuję ci najlepsze miejsce do spania. Dana wywala ciągle na cały dzień, więc zobaczysz go wieczorem, a na razie to Lex truje mi dupę - wraz z wypowiedzianymi słowami sięgnęła po tablet, na którym ukazywał się obraz zirytowanego chłopaka w bandażach. Położyła sprzęt na swoich kolanach. Dźwięk był wyciszony, ale jego gesty i wyraz twarzy wskazywały na to, że mówił do kogoś w tle.
- On przynajmniej ma częściej opiekę, dzięki mnie, ale mu nie mów o tym - ostatnie słowa wypowiedziała szybko, odwracając wzrok z miną winowajcy, wyraźnie tym wskazując, że temu pomysłowi było daleko do najbardziej odpowiedzialnych.
- O, chwila, zorientował się, że jestem - włączyła z powrotem głośnik. - Mam gościa, więc przyhamuj trochę - uprzedziła go od razu, widząc jak otwiera usta. - Jeszcze nie skończyliście?
- ON mnie ciągle próbuje kłuć igłami!
- A co, boisz się ich, czy co? - w głos fioletowłosej wkradło się niezrozumienie. Spojrzała na Sabotage międzyczasie i poklepała miejsce obok siebie, zachęcając ją do siedzenia obok na ten moment.
- Może ty mu wyjaśnisz, że potrzebuje odpowiednich leków, jeśli nie chce doprowadzić do skażenia na swojej twarzy - chłodny głos wbił się w tło, gdy na ekranie pojawił się o wiele starszy mężczyzna. - Nie zamierzam tracić więcej czasu niż potrzebuję.
— No, przynajmniej tyle — westchnęła, kręcąc głową na boki. Jeszcze tego brakowało, by musiała zbierać ją w częściach z bruku. Musiałaby potem urządzić gigantyczne polowanie na skurwysyna, który odważył się doprowadzić ją do podobnego stanu. Choć podejrzewała, że ten, z którym zdążyła się zapoznać, gryzł już piach.
— Niestety, książę zawsze wpada znienacka. Koń go niesie, gdzie popadnie i te sprawy — pokiwała głową, jak na specjalistkę w tej sprawie przystało.
Całe szczęście, wyglądało na to, że Miko nie zamierzała jakoś mocno protestować. Nie zamierzała jej się rzecz jasna wwalać siłą do domu, ale mimo wszystko martwiła się na tyle, że w innym wypadku pewnie składałaby jej ciągłe wizyty. Dzięki temu będzie mogła sobie ich oszczędzić.
— Hmm... wiesz, zawsze mogę się przespać u twojego współlokatora — puściła jej oko, unosząc kącik ust w zaczepnym uśmiechu, zaraz nieznacznie przygryzając dolną wargę. Nieopanowane zapędy Sabotage zdecydowanie nie potrafiły znaleźć ostatnio ujścia. Była zbyt zajęta treningami, przez co nie miała okazji porządnie się zabawić.
— ... oczywiście żartowałam — zaśmiała się, podążając wzrokiem za jej tabletem.
Nie żartowała.
Przyjaciółka za ścianą jak widać, nieszczególnie ją zniechęcała. Będzie jednak zgrywać grzeczną i może przypadkiem któregoś dnia zapomni zamknąć drzwi od łazienki. W końcu przypadki się zdarzają.
— Lex? A, ten gówniarz — zawiesiła wzrok na ekranie jeszcze zanim dziewczyna się odciszyła, widząc, jak wraca do nich wzrokiem. Nie w jej typie. Zamachała ręką na przywitanie.
— Cześć dzieciaku. Trzymasz się jakoś? — uśmiechnęła się do niego, podpierając policzek dłonią. W końcu nie zamierzała być dla niego niemiła tylko dlatego, że jej nie pociągał. Zwłaszcza że trzymał się z Miko, więc musiał być dla niej w jakiś sposób ważny. Może ze sobą kręcili? W sumie z tego, co kojarzyła, były Miko też wyglądał jak gimnazjalista. Każdy miał swój typ.
Wsłuchiwała się w ich rozmowę wyraźnie zainteresowana, dopóki wyraźnie nie znieruchomiała na widok nowej sylwetki.
God damn.
Przez chwilę aż ją nieznacznie przycięło. Momentalnie porzuciła swoje plany z Danem.
— Z przyjemnością dam się pokłuć jako przykład, gdyby była taka potrzeba. Gdybym wiedziała, że masz znajomego lekarza, to umówiłabym sobie wizytę, zamiast opatrywać się na własną rękę — zwróciła się w stronę Miko, przysłaniając nieco włosami twarz na tyle, by nie było widać jej profilu na ekranie. Dlaczego?
Bo właśnie świdrowała ją wzrokiem, wypowiadając nieme: "PRZEDSTAW MNIE. PROSZĘ."
Liaison zdecydowanie nigdy nie miała się zmienić. Zaraz zresztą jakby nigdy nic znowu zwróciła się w stronę ekranu, posyłając najbardziej czarujący ze swoich uśmiechów, zakładając nogę na nogę.
Na razie nie marzyło się jej być w kawałkach, więc nie zostało jej nic więcej, niż rzeczywiście przyznać w duchu jej rację. Podobno głupi mieli szczęście, więc jakim musiała być głupcem, że w tak niekorzystnej sytuacji mogła stwierdzić, że było dobrze. Dobrze... bo przeżyła i nie skończyła jako warzywo, ani nie groziło jej bardziej trwałe kalectwo niż to, co posiadała do tej pory.
Szczęście głupca oraz szczęście w postaci pojawienia się odpowiednio silnej osoby.
- Tak, tak - zgodziła się, śmiejąc się cicho. - Pamiętaj tylko, że koniecznie musisz pokonać smoka - dopowiedziała jej jeszcze, będąc bardziej grzeczną księżniczką niż sama by się po sobie spodziewała. Ale cóż. Skopani przez Niepoczytalnych nie mają prawa głosu póki nie połatają się. Najwyraźniej tak jest.
Mimo to, towarzystwo Sabotage wpędzało ją w dobry humor. Na tyle, że słysząc jej kolejne słowa zaczęła cicho chichotać.
- W razie czego mam nowe słuchawki do przetestowania - powiedziała konspiracyjnym szeptem. Czy chce się bardziej zaprzyjaźnić z jej współlokatorem, czy tez nie... Nie zamierzała w to ingerować, chociaż w obecnym stanie grzecznie "nie pójdzie na kawę". Brak swobodnego poruszania ciałem był zbyt uciążliwy, dlatego też nieco naburmuszyła się.
- Nie znoszę tego stanu - wymamrotała cicho, chcąc dać nieco upust własnej frustracji.
Zamrugała oczami, by potem unieść ramiona do góry. Nie zamierzała kontynuować rozmowy na temat aparycji swojego rozmówcy, ani go tyym bardziej bronić pod tym względem.;
- A wyglądam jakbym się trzymał? - odpowiedź niezadowolonego chłopaka była podsumowaniem jego obecnego stanu. - Jestem poobijany w każdym miejscu, pocięty i jeszcze muszę znosić uciąż- AU - narzekanie zmieniło się w okrzyk bólu, gdy korzystając z chwili nieuwagi, został potraktowany niechciany zastrzykiem.
- I nie muszę przekonywać... - podsumowała, gdy nagle wychwyciła spojrzenie przyjaciółki. Miała wrażenie, że niemalże przeszywała ją wzrokiem. Oja? - ledwo powstrzymywała się od szerokiego uśmiechu.
Zwłaszcza, że kusiło ją podsumować jej słowa cichym chichotem. Prosisz mnie o niełatwe rzeczy. Ale skoro tak...
- Nie pytałaś - odpowiedziała. - Chociaż to inna historia. Patrick, to jest moja przyjaciółka, Sabotage - przedstawiła dziewczynę. - Pomijając niechęć Lexa do igieł, możesz sprawdzić jej rękę, gdy będziesz tutaj? - zapytała go wprost. - Martwię się, że może doszło do czegoś złego. Wiesz... Niepoczytalni raczej się nie myją i w ogóle - przyłożyła dłoń do policzka, robiąc zmartwioną minę.
- Miko.
- Proszę... - wymamrotała w odpowiedzi. - Tyle możesz zrobić, nie? Co z tym całym lekarskim powołaniem i w ogóle. A nie wiadomo jak się to skończy, sam wiesz lepiej niż ja - gdyby pieniądze wystarczyły, namówienie go byłoby o wiele łatwiejsze. Jednakże w tym przypadku musiała uważać ze słowami.
Rozmawianie z gnojkiem, który potrafił się rozłączyć w połowie rozmowy zdecydowanie wymagało umiejętności.
- ... - mężczyzna uniósł nieco brew, ignorując przy tym swojego obecnego pacjenta, który go gromił wzrokiem. - Jeśli będzie - przesunął swój wzrok z Miko na Sabotage. - Odpowiada ci to? - zwrócił się bezpośrednio do niej. Fioletowowłosa odwróciła wzrok, bawiąc się zaraz potem swoim kosmykiem włosów.
Szczęście głupca oraz szczęście w postaci pojawienia się odpowiednio silnej osoby.
- Tak, tak - zgodziła się, śmiejąc się cicho. - Pamiętaj tylko, że koniecznie musisz pokonać smoka - dopowiedziała jej jeszcze, będąc bardziej grzeczną księżniczką niż sama by się po sobie spodziewała. Ale cóż. Skopani przez Niepoczytalnych nie mają prawa głosu póki nie połatają się. Najwyraźniej tak jest.
Mimo to, towarzystwo Sabotage wpędzało ją w dobry humor. Na tyle, że słysząc jej kolejne słowa zaczęła cicho chichotać.
- W razie czego mam nowe słuchawki do przetestowania - powiedziała konspiracyjnym szeptem. Czy chce się bardziej zaprzyjaźnić z jej współlokatorem, czy tez nie... Nie zamierzała w to ingerować, chociaż w obecnym stanie grzecznie "nie pójdzie na kawę". Brak swobodnego poruszania ciałem był zbyt uciążliwy, dlatego też nieco naburmuszyła się.
- Nie znoszę tego stanu - wymamrotała cicho, chcąc dać nieco upust własnej frustracji.
Zamrugała oczami, by potem unieść ramiona do góry. Nie zamierzała kontynuować rozmowy na temat aparycji swojego rozmówcy, ani go tyym bardziej bronić pod tym względem.;
- A wyglądam jakbym się trzymał? - odpowiedź niezadowolonego chłopaka była podsumowaniem jego obecnego stanu. - Jestem poobijany w każdym miejscu, pocięty i jeszcze muszę znosić uciąż- AU - narzekanie zmieniło się w okrzyk bólu, gdy korzystając z chwili nieuwagi, został potraktowany niechciany zastrzykiem.
- I nie muszę przekonywać... - podsumowała, gdy nagle wychwyciła spojrzenie przyjaciółki. Miała wrażenie, że niemalże przeszywała ją wzrokiem. Oja? - ledwo powstrzymywała się od szerokiego uśmiechu.
Zwłaszcza, że kusiło ją podsumować jej słowa cichym chichotem. Prosisz mnie o niełatwe rzeczy. Ale skoro tak...
- Nie pytałaś - odpowiedziała. - Chociaż to inna historia. Patrick, to jest moja przyjaciółka, Sabotage - przedstawiła dziewczynę. - Pomijając niechęć Lexa do igieł, możesz sprawdzić jej rękę, gdy będziesz tutaj? - zapytała go wprost. - Martwię się, że może doszło do czegoś złego. Wiesz... Niepoczytalni raczej się nie myją i w ogóle - przyłożyła dłoń do policzka, robiąc zmartwioną minę.
- Miko.
- Proszę... - wymamrotała w odpowiedzi. - Tyle możesz zrobić, nie? Co z tym całym lekarskim powołaniem i w ogóle. A nie wiadomo jak się to skończy, sam wiesz lepiej niż ja - gdyby pieniądze wystarczyły, namówienie go byłoby o wiele łatwiejsze. Jednakże w tym przypadku musiała uważać ze słowami.
Rozmawianie z gnojkiem, który potrafił się rozłączyć w połowie rozmowy zdecydowanie wymagało umiejętności.
- ... - mężczyzna uniósł nieco brew, ignorując przy tym swojego obecnego pacjenta, który go gromił wzrokiem. - Jeśli będzie - przesunął swój wzrok z Miko na Sabotage. - Odpowiada ci to? - zwrócił się bezpośrednio do niej. Fioletowowłosa odwróciła wzrok, bawiąc się zaraz potem swoim kosmykiem włosów.
Strona 2 z 2 • 1, 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach