▲▼
Strona 1 z 2 • 1, 2
Jedno z najstarszych i największych na świecie muzeów na świeżym powietrzu, z 155 tradycyjnymi domami ze wszystkich części Norwegii i kościołem z 1200 roku.
W muzeum znajdują się także takie rzeczy jak eksponaty wnętrz z tradycyjnymi rękodziełem, kostiumy ludowe, kultura Sami, broń, zabawki czy historia farmacji. Latem muzeum na świeżym powietrzu oferuje świeżo upieczone Lefse (tradycyjne norweskie placki, coś pomiędzy naleśnikami, a chlebem), przejażdżki konne i powozem, karmienie zwierząt, wycieczki z przewodnikiem, pokazy rękodzieła i wiele innych.
Cena biletu choć może nie należy do najniższych, bez wątpienia jest warta wszystkich atrakcji, które przygotowali dla zwiedzających pracownicy Norsk Folkemuseum.
W muzeum znajdują się także takie rzeczy jak eksponaty wnętrz z tradycyjnymi rękodziełem, kostiumy ludowe, kultura Sami, broń, zabawki czy historia farmacji. Latem muzeum na świeżym powietrzu oferuje świeżo upieczone Lefse (tradycyjne norweskie placki, coś pomiędzy naleśnikami, a chlebem), przejażdżki konne i powozem, karmienie zwierząt, wycieczki z przewodnikiem, pokazy rękodzieła i wiele innych.
Cena biletu choć może nie należy do najniższych, bez wątpienia jest warta wszystkich atrakcji, które przygotowali dla zwiedzających pracownicy Norsk Folkemuseum.
Norsk Folkemuseum
Uwaga uczniowie!
W dniach 23-30 maja odbędzie się wycieczka do Norsk Folkemuseum. Wszystkich zainteresowanych zapraszamy 23 maja do stawienia się w tymże temacie.
W dniach 23-30 maja odbędzie się wycieczka do Norsk Folkemuseum. Wszystkich zainteresowanych zapraszamy 23 maja do stawienia się w tymże temacie.
Kenny zaliczał takie same przygody w Norwegii, jak za początków swojego przyjazdu do Kanady. Rzyganie w miejscach publicznych, darcie pyska (choć to akurat robił zawsze i wszędzie) i wiele innych zabaw, które wydawały mu się przednie. A wcale nie były.
Na szczęście dziś był grzeczny, bowiem jego dziki temperament ostudzał fakt, że już niedługo będzie się żegnał z tym całkiem fajnym, nawet jeśli trochę za zimnym na jego standardy krajem. A to czyniło go smutnym, a smutek zawsze jakoś go hamował. Na szczęście, bo jednak byli w miejscu, w którym wypadało zachowywać się jak człowiek.
Ale jesu, ludzie, on się nawet do nikogo nie przyklejał z tym swoim bananem na pysku, tylko faktycznie patrzył z zainteresowaniem na ściany już od wejścia. Jak przykładnie.
Na szczęście dziś był grzeczny, bowiem jego dziki temperament ostudzał fakt, że już niedługo będzie się żegnał z tym całkiem fajnym, nawet jeśli trochę za zimnym na jego standardy krajem. A to czyniło go smutnym, a smutek zawsze jakoś go hamował. Na szczęście, bo jednak byli w miejscu, w którym wypadało zachowywać się jak człowiek.
Ale jesu, ludzie, on się nawet do nikogo nie przyklejał z tym swoim bananem na pysku, tylko faktycznie patrzył z zainteresowaniem na ściany już od wejścia. Jak przykładnie.
Wycieczka brzmiała jak całkiem ciekawa odskocznia od dotychczasowych zajęć. Ian może i nie miał nic do standardowej nauki, a skrócone zajęcia bez wątpienia sprawiały, że łatwiej było mu wysiedzieć w ławce… ale i tak przyswajanie wiedzy było dla niego dużo trudniejsze niż dla reszty. Z drugiej strony jak zwykle w niektórych dziedzinach wymagano od niego mniej niż od innych. Nie musiał się przejmować żadnymi ustnymi egzaminami i mógł się skupić na części pisemnej.
Przez cały wyjazd był praktycznie przyklejony do Ivo. Mało kto potrafił w Norwegii język migowy, a jakoś nie pałał ostatnio zbyt dużą miłością do tabletu i komórki, na których musiał spędzać większość czasu podczas zajęć. Dzisiejszy dzień nie miał być inny. Już od wyjścia z pokoju nie odstępował brata na krok, chociaż darował sobie jakiekolwiek dłuższe rozmowy. Po znalezieniu się na miejscu i dojrzeniu Kennetha, od razu pomachał mu na przywitanie z uśmiechem (no chyba że blondyn nie patrzył w jego stronę to nie) nie ruszając się jednak z miejsca.
Przez cały wyjazd był praktycznie przyklejony do Ivo. Mało kto potrafił w Norwegii język migowy, a jakoś nie pałał ostatnio zbyt dużą miłością do tabletu i komórki, na których musiał spędzać większość czasu podczas zajęć. Dzisiejszy dzień nie miał być inny. Już od wyjścia z pokoju nie odstępował brata na krok, chociaż darował sobie jakiekolwiek dłuższe rozmowy. Po znalezieniu się na miejscu i dojrzeniu Kennetha, od razu pomachał mu na przywitanie z uśmiechem (no chyba że blondyn nie patrzył w jego stronę to nie) nie ruszając się jednak z miejsca.
Tyle czasu minęło od wylotu z Kanady, że Ivo powinien się już chyba przyzwyczaić, że po wyjściu na zewnątrz wcale nie usłyszy tłumu ludzi mówiących po angielsku. Język norweski uderzał w jego uszy, przypominając, że dogadanie się z tutejszą ludnością wcale nie jest takie łatwe. Przynajmniej teraz w małej części wiedział, jak czuje się Ian, kiedy musi kombinować na wszelkie sposoby, kiedy chce coś przekazać.
Cóż, ale nie tylko bariera językowa sprawiała, że blondyn co jakiś czas tęsknił za rodzinnymi stronami. Może i szkoła oraz otoczenie nie wydawały mu się już takie obce, to nadal nie czuł się całkowicie swobodnie. Jednak nawet to nie przeszkadzało mu w cieszeniu się z wyjazdu. Poznawanie innego zakątka świata było na tyle interesujące, że już teraz obiecał sobie, że kiedyś z pewnością odwiedzi inne kraje.
Wycieczka do muzeum brzmiała nieźle. Choć na pewno Ivo cieszyłby się bardziej, gdyby nie musiał wstawać wcześnie. Z trudem oderwał głowę od poduszki, patrząc na ogarniętego już brata. Jakim cudem Ian potrafił wykrzesać z siebie tyle energii o tak wczesnych porach? Życie powinno się zaczynać około dziesiątej bądź jedenastej - a już szczególnie wtedy, kiedy przeglądanie internetu przez przypadek pochłaniało znaczną część nocy. Dlatego nic dziwnego, że Ivo zjawił się na miejscu z miną godną cierpiętnika powoli przeżuwającego kwaśne żelki.
Chcesz? — zamigał do Iana, zanim przybliżył opakowanie do niego.
Cóż, ale nie tylko bariera językowa sprawiała, że blondyn co jakiś czas tęsknił za rodzinnymi stronami. Może i szkoła oraz otoczenie nie wydawały mu się już takie obce, to nadal nie czuł się całkowicie swobodnie. Jednak nawet to nie przeszkadzało mu w cieszeniu się z wyjazdu. Poznawanie innego zakątka świata było na tyle interesujące, że już teraz obiecał sobie, że kiedyś z pewnością odwiedzi inne kraje.
Wycieczka do muzeum brzmiała nieźle. Choć na pewno Ivo cieszyłby się bardziej, gdyby nie musiał wstawać wcześnie. Z trudem oderwał głowę od poduszki, patrząc na ogarniętego już brata. Jakim cudem Ian potrafił wykrzesać z siebie tyle energii o tak wczesnych porach? Życie powinno się zaczynać około dziesiątej bądź jedenastej - a już szczególnie wtedy, kiedy przeglądanie internetu przez przypadek pochłaniało znaczną część nocy. Dlatego nic dziwnego, że Ivo zjawił się na miejscu z miną godną cierpiętnika powoli przeżuwającego kwaśne żelki.
Chcesz? — zamigał do Iana, zanim przybliżył opakowanie do niego.
/Ilya, nie przedłużyłeś pobytu, więc twoja postać 15 maja wróciła do Kanady, nie możesz już brać udziału w eventach w Norwegii./
Czy powinno go dziwić, że wyjście do muzeum nie miało aż tak wielu chętnych? Nieszczególnie. Dopóki w kwestionariuszu nie pojawiała się informacja "wyjście obowiązkowe", ludzie szybko odpuszczali sobie swoją dodatkową aktywność. Woleli pochodzić po mieście na własną rękę, bądź pomarnować czas w pokoju. Selim po wejściu do budynku obrócił się w stronę skromnej grupki uczniów. Osobiście wolał taki obrót spraw, niż dzikie tłumy.
— Jako, że nasza grupa jest dość skromna dam wam możliwość wyboru. Chcecie przejść się po muzeum sami i poobserwować wystawy czy też wolicie bym was po niej oprowadził i poopowiadał nieco o eksponatach? Możemy też połączyć te dwa pomysły w jedno i najpierw opowiem wam o Norsk Folkemuseum nieco ogólnie, a potem dam czas wolny. Wybór należy do was — zakomunikował patrząc na każdego z osobna, cały czas stojąc przodem do nich, choć miał nadzieję, że Ivo i tak przekaże jego słowa bratu.
Czy powinno go dziwić, że wyjście do muzeum nie miało aż tak wielu chętnych? Nieszczególnie. Dopóki w kwestionariuszu nie pojawiała się informacja "wyjście obowiązkowe", ludzie szybko odpuszczali sobie swoją dodatkową aktywność. Woleli pochodzić po mieście na własną rękę, bądź pomarnować czas w pokoju. Selim po wejściu do budynku obrócił się w stronę skromnej grupki uczniów. Osobiście wolał taki obrót spraw, niż dzikie tłumy.
— Jako, że nasza grupa jest dość skromna dam wam możliwość wyboru. Chcecie przejść się po muzeum sami i poobserwować wystawy czy też wolicie bym was po niej oprowadził i poopowiadał nieco o eksponatach? Możemy też połączyć te dwa pomysły w jedno i najpierw opowiem wam o Norsk Folkemuseum nieco ogólnie, a potem dam czas wolny. Wybór należy do was — zakomunikował patrząc na każdego z osobna, cały czas stojąc przodem do nich, choć miał nadzieję, że Ivo i tak przekaże jego słowa bratu.
Próbował czytać jakąś informację na ścianie, która oczywiście miała swoją norweską i angielską wersję, ale czy Cameron zauważył to, co było bardziej dla niego zrozumiałe? Nie. Dlatego z miną mędrca udawał, że wszystko rozumie i totalnie pojmuje te skandynawskie zlepki losowych liter, w środku analizując jeszcze pierwsze słowo.
W końcu jednak się biedny poddał, odwrócił i ruszył tyłek jakoś bliżej grupy, czy coś, bo jednak trochę głupio jakby Selimek okrąglinek coś powiedział, a on by nie dosłyszał (albo dosłyszał, ale wyleciałoby mu to z czaszki zaraz po wlocie, bo nie zwracałby uwagi). Kiedy tylko dostrzegł najuroczusiejsze klony tej szkoły, zaczął machać, wyjątkowo normalnie i tylko jedną ręką, ale szczerzył się nadal jak powalony.
I no patrzcie go, miał rację, Skywalker czegoś chciał!
- Ja to bymmm... chyba wolał zwiedzać we własnym tempie - przyznał po chwili zastanowienia. Bo, ziomeczki i ziomale, gdyby Kenneth był oprowadzany, to zasnąłby słuchając głosu nauczyciela. Na stojąco. A tak to sobie spojrzy, poczyta, ruszy dalej. Spojrzy, poczyta, ruszy. Nie umiał poruszać się po takich miejscach powoli. - Ale może pan nam coś opowiedzieć! - zaraz dodał, jakoś bardziej entuzjastycznie.
W końcu jednak się biedny poddał, odwrócił i ruszył tyłek jakoś bliżej grupy, czy coś, bo jednak trochę głupio jakby Selimek okrąglinek coś powiedział, a on by nie dosłyszał (albo dosłyszał, ale wyleciałoby mu to z czaszki zaraz po wlocie, bo nie zwracałby uwagi). Kiedy tylko dostrzegł najuroczusiejsze klony tej szkoły, zaczął machać, wyjątkowo normalnie i tylko jedną ręką, ale szczerzył się nadal jak powalony.
I no patrzcie go, miał rację, Skywalker czegoś chciał!
- Ja to bymmm... chyba wolał zwiedzać we własnym tempie - przyznał po chwili zastanowienia. Bo, ziomeczki i ziomale, gdyby Kenneth był oprowadzany, to zasnąłby słuchając głosu nauczyciela. Na stojąco. A tak to sobie spojrzy, poczyta, ruszy dalej. Spojrzy, poczyta, ruszy. Nie umiał poruszać się po takich miejscach powoli. - Ale może pan nam coś opowiedzieć! - zaraz dodał, jakoś bardziej entuzjastycznie.
Jakim cudem się spóźniła? Wszędzie zawsze była na czas, ale tym razem budzik w jej telefonie jak na złość postanowił nie zadzwonić i przyjemna drzemka w hotelowym łóżku zakończyła się trochę za późno. Nikt też nie odczuwał potrzeby budzenia jej, bo współlokatorka gdzieś wyszła, a wycieczka była dla chętnych, więc jej nieobecność nikogo specjalnie nie dziwiła.
Gdy tylko Mary zdała sobie sprawę z tego, która jest godzina, momentalnie zerwała się z miejsca i tylko pobieżnie poprawiając swój wygląd, pognała prost do muzeum, gdzie miała nadzieję przyłączyć się do zwiedzającej już grupy oraz swojego wychowawcy. Po drodze zatrzymała się jeszcze przy wyjściu, by uzupełnić zgłoszenie samotnego wypadu, a później z duszą a ramieniu i wielkim burakiem na twarzy dotarła na miejsce trochę później niż reszta. Na jej szczęście, grupa nie rozpoczęła jeszcze zwiedzania, więc dziewczyna szybko załatwiła sprawę biletu i możliwie nie zwracając na siebie uwagi (co było niezwykle ciężkie biorąc pod uwagę szkarłatną czerwień jej twarzy oraz liczbę uczniów), wmieszać się w grupę.
- P-przepraszam za spóźnienie - wymamrotała, wbijając wzrok w ziemię, jeśli nauczyciel zwrócił uwagę na jej pojawienie się. W przeciwnym przypadku siedziała cicho, kryjąc się częściowo za jednym z kolegów.
Gdy tylko Mary zdała sobie sprawę z tego, która jest godzina, momentalnie zerwała się z miejsca i tylko pobieżnie poprawiając swój wygląd, pognała prost do muzeum, gdzie miała nadzieję przyłączyć się do zwiedzającej już grupy oraz swojego wychowawcy. Po drodze zatrzymała się jeszcze przy wyjściu, by uzupełnić zgłoszenie samotnego wypadu, a później z duszą a ramieniu i wielkim burakiem na twarzy dotarła na miejsce trochę później niż reszta. Na jej szczęście, grupa nie rozpoczęła jeszcze zwiedzania, więc dziewczyna szybko załatwiła sprawę biletu i możliwie nie zwracając na siebie uwagi (co było niezwykle ciężkie biorąc pod uwagę szkarłatną czerwień jej twarzy oraz liczbę uczniów), wmieszać się w grupę.
- P-przepraszam za spóźnienie - wymamrotała, wbijając wzrok w ziemię, jeśli nauczyciel zwrócił uwagę na jej pojawienie się. W przeciwnym przypadku siedziała cicho, kryjąc się częściowo za jednym z kolegów.
Wystarczyło, że rozkojarzył się na krótką chwilę, zawieszając wzrok zbyt długo na jednej ze ścian. Brak dźwięku szybko sprawił, że zdrygnął się zaskoczony, widząc jak jego Ivo podsuwa mu żelki. Spojrzał pokrótce na nie i na niego, nim w końcu zamigał krótkie "dzięki" i wyłowił jednego z nich z opakowania. Wiedział, że więcej raczej w tym momencie nie zdzierży. Jego żołądek od rana zdawał się być wielkości orzecha włoskiego. Nim jednak wsunął żelka do ust, znieruchomiał krzywiąc się nieznacznie obserwując swoje palce. Mimo że starał się powstrzymać własne odruchy, na niewiele się to zdało. Złączył po kolei palce lewej dłoni, wpisując się w rytm który wymuszała na nim podświadomość. Raz, dwa, mały palec z kciukiem. Trzy, cztery, serdeczny i kciuk. Pięć, sześć, środkowy i kciuk. Siedem, osiem, wskazujący i kciuk. Powtórzył czynność trzy razy nim w końcu odetchnął i zjadł przekąskę, skupiając się mocniej na nauczycielu. Spojrzał w stronę Kennetha, zaraz migając do brata.
— "Jego wersja brzmi dobrze. Ogólne opowiedzenie o Norsk Folkemuseum i zwiedzanie we własnym te-" — urwał gwałtownie, gdy ktoś przechodzący z tyłu popchnął go nieznacznie do przodu. Potknął się prawie wpadając przy tym na spóźnioną Mary Sue. Zaczerwienił się nieznacznie wyraźnie zażenowany migając krótkie przepraszam, choć chyba sam fakt, że pochylił głowę unikając jej wzroku mówił sam za siebie.
— "Jego wersja brzmi dobrze. Ogólne opowiedzenie o Norsk Folkemuseum i zwiedzanie we własnym te-" — urwał gwałtownie, gdy ktoś przechodzący z tyłu popchnął go nieznacznie do przodu. Potknął się prawie wpadając przy tym na spóźnioną Mary Sue. Zaczerwienił się nieznacznie wyraźnie zażenowany migając krótkie przepraszam, choć chyba sam fakt, że pochylił głowę unikając jej wzroku mówił sam za siebie.
Uwaga uczniowie!
Wiem, że nie było rzuconego żadnego terminu odgórnego, ale bardzo proszę by wszyscy zainteresowani odpisali do końca 03.06.2020. Od tego też dnia, na napisanie postów będziecie mieli 3 dni, by uniknąć prowadzenia mini-eventu przez kolejne 2 miesiące.
Żelki prawie idealnie nadawały się jako substytut śniadania. No przynajmniej na jakiś czas, bo mimo wszystko nie mogły się równać z bardziej wartościowym posiłkiem, jednak tym razem Ivo będzie musiał się zadowolić tylko taką małą paczką, nim nadarzy się okazja do zjedzenia czegoś lepszego.
— Nie powinienem cię wypuszczać bez chociażby kanapki — zamigał do Iana, mamrocząc pod nosem, całkowicie ignorując to, że przecież sam również nie zjadł niczego innego. Ale to właśnie bliźniak wyglądał, jakby nie czuł się najlepiej.
Wziął jeszcze jednego żelka, nim schował paczkę do torby. Nie chciał jeść w czasie wycieczki. Nie wiedział, jak Norwedzy podchodzą do kwestii spożywania jakiegokolwiek posiłku w takich miejscach jak muzea i chyba jednak wolał tego nie sprawdzać.
Odruchowo wyciągnął rękę w stronę ciemnowłosego, kiedy ten poleciał do przodu. Palce zaczepiły się o tył ubrania brata, delikatnie ciągnąc go do tyłu, w razie gdyby Ian przegrał walkę z równowagą, całkowicie przewalając się na dziewczynę i lądując z nią na ziemi.
Na szczęście bliźniak ciągle stał na nogach.
— Ian mówi, że może pan coś nam opowiedzieć o Norsk Folkemuseum, ale wolałby zwiedzać we własnym tempie. I w sumie ja też tak wolę.
— Nie powinienem cię wypuszczać bez chociażby kanapki — zamigał do Iana, mamrocząc pod nosem, całkowicie ignorując to, że przecież sam również nie zjadł niczego innego. Ale to właśnie bliźniak wyglądał, jakby nie czuł się najlepiej.
Wziął jeszcze jednego żelka, nim schował paczkę do torby. Nie chciał jeść w czasie wycieczki. Nie wiedział, jak Norwedzy podchodzą do kwestii spożywania jakiegokolwiek posiłku w takich miejscach jak muzea i chyba jednak wolał tego nie sprawdzać.
Odruchowo wyciągnął rękę w stronę ciemnowłosego, kiedy ten poleciał do przodu. Palce zaczepiły się o tył ubrania brata, delikatnie ciągnąc go do tyłu, w razie gdyby Ian przegrał walkę z równowagą, całkowicie przewalając się na dziewczynę i lądując z nią na ziemi.
Na szczęście bliźniak ciągle stał na nogach.
— Ian mówi, że może pan coś nam opowiedzieć o Norsk Folkemuseum, ale wolałby zwiedzać we własnym tempie. I w sumie ja też tak wolę.
Kiwnął głową, rozglądając się po wszystkich uczniach. Nawet przy jednej spóźnionej osobie, ich grupa pozostawała wyjątkowo skromna.
— W porządku. Zajmiemy się krótkim wprowadzeniem i możecie przejść się po muzeum na własną rękę. Wątpię, że zdążycie przejść przez wszystkie budynki na terenie, więc możecie tu oczywiście wrócić podczas reszty wyjazdu.
Przekręcił się dookoła i wyciągnął rękę ku jednej z ulotek, biorąc pięć sztuk, by zaraz rozdać je uczniom.
— Zachowajcie je dla siebie. Ulotki poza kilkoma podstawowymi informacjami, mają rozrysowaną całą mapkę terenu. Możecie zdecydować co chcecie zobaczyć. Z wiedzy ogólnej, obecnie znajdujemy się w Bygdøy. Na terenie Norsk Folkemuseum znajduje się 160 zabytkowych budynków, które pozostają do waszej dyspozycji. Główną atrakcją bez wątpienia jest kościół Gol. Turystów przyciąga jego oryginalny wygląd przypominający kilka budowli połączonych w jedną. Według oficjalnych danych oryginalny kościół powstał w okresie 1157-1216, został jednak zburzony na polecenie Króla Oskara II i wybudowany na nowo w 1880, w związku z czym możecie podziwiać jego idealną replikę. W środku znajdziecie wiele ciekawych wystaw zarządzanych przez Norweskie Muzeum Historii Kultury, choć prawnie budynek nadal należy do panującego monarchy, Haralda V.
Przekręcił ulotkę na ostatnią stronę, pokazując im tym samym zdjęcie przedstawiające starszego króla, wraz z datą urodzenia - 21 lutego 1937 roku.
— Dla ciekawskich, w głównym budynku znajdziecie całą sekcję skupiającą się na rodzinie królewskiej i związanych z nimi historiami. Szczególnie kontrowersyjną postacią jest księżna Märtha Louise, której tytuł używany jest głównie przez nas, obcokrajowców. Oficjalnie utraciła go w 2019 roku przez zamieszanie powiązane z jej profesją. Märtha Louise publicznie wykorzystywała swój tytuł, by promować prywatną firmę związaną z jasnowidzeniem, kontaktami z aniołami i martwymi — rozejrzał się po wszystkich uczniach dając im chwilę na potencjalne pytania.
______________
Termin odpisu: do końca 15 czerwca, 23:59. Jeśli odpiszecie wcześniej, mój odpis także pojawi się wcześniej. Z góry przepraszam za opóźnienie, szczerze przyznam że nie potrafiłem się zebrać do napisania w evencie. Gdyby ktokolwiek potrzebował więcej czasu, proszę o wiadomość na PW.
— W porządku. Zajmiemy się krótkim wprowadzeniem i możecie przejść się po muzeum na własną rękę. Wątpię, że zdążycie przejść przez wszystkie budynki na terenie, więc możecie tu oczywiście wrócić podczas reszty wyjazdu.
Przekręcił się dookoła i wyciągnął rękę ku jednej z ulotek, biorąc pięć sztuk, by zaraz rozdać je uczniom.
— Zachowajcie je dla siebie. Ulotki poza kilkoma podstawowymi informacjami, mają rozrysowaną całą mapkę terenu. Możecie zdecydować co chcecie zobaczyć. Z wiedzy ogólnej, obecnie znajdujemy się w Bygdøy. Na terenie Norsk Folkemuseum znajduje się 160 zabytkowych budynków, które pozostają do waszej dyspozycji. Główną atrakcją bez wątpienia jest kościół Gol. Turystów przyciąga jego oryginalny wygląd przypominający kilka budowli połączonych w jedną. Według oficjalnych danych oryginalny kościół powstał w okresie 1157-1216, został jednak zburzony na polecenie Króla Oskara II i wybudowany na nowo w 1880, w związku z czym możecie podziwiać jego idealną replikę. W środku znajdziecie wiele ciekawych wystaw zarządzanych przez Norweskie Muzeum Historii Kultury, choć prawnie budynek nadal należy do panującego monarchy, Haralda V.
Przekręcił ulotkę na ostatnią stronę, pokazując im tym samym zdjęcie przedstawiające starszego króla, wraz z datą urodzenia - 21 lutego 1937 roku.
— Dla ciekawskich, w głównym budynku znajdziecie całą sekcję skupiającą się na rodzinie królewskiej i związanych z nimi historiami. Szczególnie kontrowersyjną postacią jest księżna Märtha Louise, której tytuł używany jest głównie przez nas, obcokrajowców. Oficjalnie utraciła go w 2019 roku przez zamieszanie powiązane z jej profesją. Märtha Louise publicznie wykorzystywała swój tytuł, by promować prywatną firmę związaną z jasnowidzeniem, kontaktami z aniołami i martwymi — rozejrzał się po wszystkich uczniach dając im chwilę na potencjalne pytania.
______________
Termin odpisu: do końca 15 czerwca, 23:59. Jeśli odpiszecie wcześniej, mój odpis także pojawi się wcześniej. Z góry przepraszam za opóźnienie, szczerze przyznam że nie potrafiłem się zebrać do napisania w evencie. Gdyby ktokolwiek potrzebował więcej czasu, proszę o wiadomość na PW.
Po odebraniu ulotki, trochę wyłączył się znowu ze świata i wszystkiego co się wokół niego działo, przez co wydawał się niby słuchać, ale i nie słuchać tego, co miał do powiedzenia nauczyciel. Obudził się tylko ze dwa razy - najpierw, żeby zachichotać pod nosem, bo z jakiegoś powodu rozbawiło go imię Harald, a potem...
- Czy to znaczy, że w muzeum są duchy? - zapytał zanim uniósł rękę, bo z całej wypowiedzi o zbanowanej z VIP grupki księżnej zrozumiał tyle co "bla bla bla bla kontakt z aniołami i zmarłymi", kompletnie nie słysząc nic z pierwszej części. - Bo ja bym sobie z takim norweskim duchem pograł w piłkę nożną. Podobno ją tu lubią.
Jełop.
- Czy to znaczy, że w muzeum są duchy? - zapytał zanim uniósł rękę, bo z całej wypowiedzi o zbanowanej z VIP grupki księżnej zrozumiał tyle co "bla bla bla bla kontakt z aniołami i zmarłymi", kompletnie nie słysząc nic z pierwszej części. - Bo ja bym sobie z takim norweskim duchem pograł w piłkę nożną. Podobno ją tu lubią.
Jełop.
Wziął ulotkę do ręki i od razu ją otworzył, słuchając słów nauczyciela. Kościół wyglądający jak połączenie kilku budowli brzmiał jak coś, co warto zobaczyć na własne oczy. Wątpił, aby chciało mu się wrócić tutaj w innym czasie, dlatego w pierwszej kolejności zamierzał zobaczyć obiekty, które zainteresowały Iana, a dopiero później w ogóle zastanowić się nad czym, czy jest coś, co musi niezwłocznie obejrzeć przed wyjazdem. Wiele rzeczy wydawało się ciekawych, jednak Ivo nie wiedział, co jest najbardziej warte uwagi.
Na kolejne słowa Selima Ivo uniósł brwi. Rozmowa z aniołami i martwymi? Jakimś cudem w ogóle ktokolwiek chciał za to płacić? Równie dobrze samemu można odpalić świeczkę i udawać, że przemawia się do jakichś zjaw. Nawet jeśli zakrawało to o jakieś urojenia, to przynajmniej nie trafiło się pieniędzy i uzyskiwało się taki sam efekt. Bo rzecz jasna blondyn ani trochę nie wierzył, że ktoś naprawdę mógłby skontaktować się z duchami.
Nie dziwię się, że Märtha Louise utraciła tytuł księżnej, skoro używała go do czegoś tak absurdalnego — zamigał do Iana.
Wiara w jasnowidzenie i inne podobne bzdety była dobra dla małych dzieci, w dorosłym życiu takie brednie powinny się ograniczać jedynie do książek i wyobraźni nie zahaczającej o realne życie. No cóż, Ivo mocno wątpił, aby klientami byłej księżnej były dzieciaki.
Co chcesz zobaczyć?
Na kolejne słowa Selima Ivo uniósł brwi. Rozmowa z aniołami i martwymi? Jakimś cudem w ogóle ktokolwiek chciał za to płacić? Równie dobrze samemu można odpalić świeczkę i udawać, że przemawia się do jakichś zjaw. Nawet jeśli zakrawało to o jakieś urojenia, to przynajmniej nie trafiło się pieniędzy i uzyskiwało się taki sam efekt. Bo rzecz jasna blondyn ani trochę nie wierzył, że ktoś naprawdę mógłby skontaktować się z duchami.
Nie dziwię się, że Märtha Louise utraciła tytuł księżnej, skoro używała go do czegoś tak absurdalnego — zamigał do Iana.
Wiara w jasnowidzenie i inne podobne bzdety była dobra dla małych dzieci, w dorosłym życiu takie brednie powinny się ograniczać jedynie do książek i wyobraźni nie zahaczającej o realne życie. No cóż, Ivo mocno wątpił, aby klientami byłej księżnej były dzieciaki.
Co chcesz zobaczyć?
Strona 1 z 2 • 1, 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach