▲▼
Strona 1 z 2 • 1, 2
Fiolet, fiolet i jeszcze raz fiolet. Ten gigantyczny klub bez wątpienia zyskał sobie miano jednego z najbardziej ekskluzywnych, a ochrona przy wejściu nie wpuści do środka nikogo w porozciąganym swetrze. Mimo to dress-code wcale nie opiera się na eleganckich sukniach czy garniturach, a najzwyczajniej w świecie na rzeczach które krzyczą całym sobą "jestem markowy". W środku zawsze panuje tłum, błyskające co rusz neony oślepiają (choć stali bywalcy twierdzą, że po piętnastu wzrok ich wzrok się do tego przyzwyczaja), a dudniąca muzyka uniemożliwia jakiekolwiek rozmowy. Mimo swojego wysokiego poziomu, ciężko o bardziej typowy klub. Lejące się litry alkoholu, fala tańczących ciał, zdecydowanie zbyt drogie kolorowe drinki, wypełniona po brzegi palarnia, która wygląda jakby ktoś rzucił do środka bombę dymną - i rzecz jasna łazienki wypełnione rozochoconymi parami, które wszyscy dobitnie ignorują. Jak twierdzą mieszkańcy Oslo - nie możesz nazywać się prawdziwym Norwegiem, jeśli nie przeżyłeś choć jednej imprezy w Gudruns.
GUDRUNS
No i szli, Kenny był na tyle śmieszny, że wyszedł na początku całkiem na przód ich małej zgrai, żeby sekundę po tym uświadomić sobie, że nie znał nawet drogi. Tak. Dlatego wrócił grzecznie między swoją kompanię i złapał ich oboje pod ramiona, niczym gówniak rodziców.
I nawet był cicho! Bo, cholera jasna, Liaison go dobiła tekstem o tym, że kogoś uderzył. Przecież on tego w ogóle nie zarejestrował, nawet nie miał pojęcia, że ktoś za nim wtedy stał. Smutny Australijczyk razy raz.
Dopiero może ze dwie minuty nim dotarli do celu jęknąl przeciągle, całkiem gardłowo, wgapiając się w chodnik.
- Czemu nikt mnie nie opieprzył że kogoś uderzyłem, teraz będzie mi głupio ją przepraszać po takim czasie - zmarszczył brwi tak, że dosłownie brakowało tylko, żeby jeszcze tupnął nóżką, serio. - Ale ej, bo ja nie chcę jej robić przykrości, bo jest śliczna i wygląda na kochaną, ale ja to bym chyba jednak wolał nie wdawać się w nic z dziewczynami ze szkoły. No weź, potem taka z tobą zerwie, bo nazwałeś ją Patty zamiast Penny po raz trzydziesty, ale dalej musicie się mijać na korytarzu przez lata.
Tak, Penny zwana Patty była historią prawdziwą. Może i z podstawówki, ale spójrzmy prawdzie w oczy - niewiele się zmieniło w tym blond czerepie od tamtego czasu. Tylko bary mu się rozrosły, mózg raczej się nie pofałdował.
Ale weszli! Nie miał pojęcia, czy w ogóle ma prawo tu być, skoro był jeszcze trochę dzieciakiem i znał tylko kanadyjskie i australijskie prawa klubowe i barowe, ale najwyraźniej musieli mu odpuścić jakiekolwiek kontrole ze względu na bycie wielkoludem z całkiem dojrzałą mordą - ach, te pozory.
- Rany, jak tu monochromatycznie - on właśnie wymówił słowo dłuższe niż dwusylabowe, nie lejcie mu, bo chyba już jest pijany. I zaraz parsknął śmiechem, wskazując paluchem na biednego Donalda. - Daffy, wyglądasz jak taka rozciągnięta w paincie śliwa.
I nawet był cicho! Bo, cholera jasna, Liaison go dobiła tekstem o tym, że kogoś uderzył. Przecież on tego w ogóle nie zarejestrował, nawet nie miał pojęcia, że ktoś za nim wtedy stał. Smutny Australijczyk razy raz.
Dopiero może ze dwie minuty nim dotarli do celu jęknąl przeciągle, całkiem gardłowo, wgapiając się w chodnik.
- Czemu nikt mnie nie opieprzył że kogoś uderzyłem, teraz będzie mi głupio ją przepraszać po takim czasie - zmarszczył brwi tak, że dosłownie brakowało tylko, żeby jeszcze tupnął nóżką, serio. - Ale ej, bo ja nie chcę jej robić przykrości, bo jest śliczna i wygląda na kochaną, ale ja to bym chyba jednak wolał nie wdawać się w nic z dziewczynami ze szkoły. No weź, potem taka z tobą zerwie, bo nazwałeś ją Patty zamiast Penny po raz trzydziesty, ale dalej musicie się mijać na korytarzu przez lata.
Tak, Penny zwana Patty była historią prawdziwą. Może i z podstawówki, ale spójrzmy prawdzie w oczy - niewiele się zmieniło w tym blond czerepie od tamtego czasu. Tylko bary mu się rozrosły, mózg raczej się nie pofałdował.
Ale weszli! Nie miał pojęcia, czy w ogóle ma prawo tu być, skoro był jeszcze trochę dzieciakiem i znał tylko kanadyjskie i australijskie prawa klubowe i barowe, ale najwyraźniej musieli mu odpuścić jakiekolwiek kontrole ze względu na bycie wielkoludem z całkiem dojrzałą mordą - ach, te pozory.
- Rany, jak tu monochromatycznie - on właśnie wymówił słowo dłuższe niż dwusylabowe, nie lejcie mu, bo chyba już jest pijany. I zaraz parsknął śmiechem, wskazując paluchem na biednego Donalda. - Daffy, wyglądasz jak taka rozciągnięta w paincie śliwa.
- Mamo, tato, opiekujcie się mną, proszę. - powiedział Donnie, kiedy cała trójka wyszła z mieszkania. Nie mieli chyba jakoś specjalnie daleko, skoro mieli iść pieszo. Leeman niespecjalnie obserwował okolicę wczoraj, więc teraz zamiast mówić, starał się zapamiętywać szczegóły. No i dobrze było pamiętać drogę z klubu. Jeśli się rozdzielą, a on upije, to powrót może być co najmniej problematyczny. Gdzieś tam z tyłu głowy pamiętał słowa Jav o pomocy ziomkom, ale jak to się mówi, kto wie, kto wie.
Jak się okazało, Kenny uderzył jakąś dziewczynę. Nie zwrócił najwidoczniej na to uwagi, ale wydawać się mogło, że to solidny nieogar. Pewnie nie zrobił tego celowo, może się odwrócił i zahaczył czymś. A zresztą, po co myśleć o takich pierdołach. Ciekawsza za to była historia o myleniu imion. Dla Daffy'ego, znaczy Donniego, brzmiała całkowicie realistycznie.
- Bardzo smutne, Kenny. Musiałeś mieć potem pęknięte serduszko przez cały miesiąc. - powiedział szczerząc się, Donek. Byli już blisko klubu. Kiedy do niego weszli, komentarz Australijczyka okazał się być nad wyraz trafny. - No. Ty też mi się podobasz. To co... Bierzemy coś do picia?
Jak się okazało, Kenny uderzył jakąś dziewczynę. Nie zwrócił najwidoczniej na to uwagi, ale wydawać się mogło, że to solidny nieogar. Pewnie nie zrobił tego celowo, może się odwrócił i zahaczył czymś. A zresztą, po co myśleć o takich pierdołach. Ciekawsza za to była historia o myleniu imion. Dla Daffy'ego, znaczy Donniego, brzmiała całkowicie realistycznie.
- Bardzo smutne, Kenny. Musiałeś mieć potem pęknięte serduszko przez cały miesiąc. - powiedział szczerząc się, Donek. Byli już blisko klubu. Kiedy do niego weszli, komentarz Australijczyka okazał się być nad wyraz trafny. - No. Ty też mi się podobasz. To co... Bierzemy coś do picia?
Mało domyślna jak zawsze Liaison nie od razu zorientowała się, że coś jest nie tak. Mimo że Kenny złapał ją za ramię, skupiła się na dręczeniu Donniego głupimi tekstami i zagadywaniu go o każdą najmniejszą pierdołę jaka tylko jej przyszła do głowy, nawet jeśli przez większość czasu chłopak zdawał się ją ignorować zbyt skupiony na obserwowaniu otoczenia. Dopiero gdy blondyn jęknął, wyprostowała się rzucając mu zmartwione spojrzenie. Całe szczęście jego wypowiedź bardziej ją rozbawiła.
— Daj spokój, ty się przejmujesz, a dla niej to mokry sen — roześmiała się trochę za głośno, zaraz kręcąc na boki głową. Zastanowiła się też przez chwilę nad jego kolejnymi słowami z wyraźnym skupieniem.
— No niby tak, ale ze szkoły to chyba jeszcze nie tak źle, bo przynajmniej uczniów mamy dużo i nie zawsze na siebie gdzieś wpadniecie. Chodzenie z kimś, z tej samej klasy to straszny przypał. Been there, done that, nie polecam. Laska przez pół roku rzucała mi nienawistne spojrzenia i wrabiała mnie w czytanie poematów na angielskim — zaburczała na samo wspomnienie. Nie zamierzała rzecz jasna wciskać mu, że się myli, bo każdy mógł decydować w jakim środowisku sobie szuka dziewczyny.
"To co, bierzemy coś do picia?"
Ups, chyba im nie powiedziała.
— Sorry, ogólnie z tego co tłumaczył mi Isak, większość klubów w Norwegii jest dostępna dopiero od dwudziestego pierwszego życia i mają strasznego pierdolca na punkcie sprawdzania ID, więc Gudruns jest takim… klubem dla nieletnich. Ale muzyka jest dobra, jak będziemy chcieli się napić to kupimy coś w drodze powrotnej. Chyba, że chcecie colę, energetyka albo inny soczek — uśmiechnęła się, nawet jeśli w sumie nie była pewna czy w Norwegii w ogóle sprzedają alkohol tym co skończyli osiemnaście lat. Zawsze zostawiała kupno Nilsenowi. Może powinna po niego zadzwonić? Nawet jeśli tu nie przyjdzie, mogła go zapytać o jakieś miejscówki, które mniej dbały o prawo.
— Poza tym, JESTEŚCIE GOTOWI NA MURARZA? — wskazała rękami na Kennetha, wiedząc że to był jego czas.
— Daj spokój, ty się przejmujesz, a dla niej to mokry sen — roześmiała się trochę za głośno, zaraz kręcąc na boki głową. Zastanowiła się też przez chwilę nad jego kolejnymi słowami z wyraźnym skupieniem.
— No niby tak, ale ze szkoły to chyba jeszcze nie tak źle, bo przynajmniej uczniów mamy dużo i nie zawsze na siebie gdzieś wpadniecie. Chodzenie z kimś, z tej samej klasy to straszny przypał. Been there, done that, nie polecam. Laska przez pół roku rzucała mi nienawistne spojrzenia i wrabiała mnie w czytanie poematów na angielskim — zaburczała na samo wspomnienie. Nie zamierzała rzecz jasna wciskać mu, że się myli, bo każdy mógł decydować w jakim środowisku sobie szuka dziewczyny.
"To co, bierzemy coś do picia?"
Ups, chyba im nie powiedziała.
— Sorry, ogólnie z tego co tłumaczył mi Isak, większość klubów w Norwegii jest dostępna dopiero od dwudziestego pierwszego życia i mają strasznego pierdolca na punkcie sprawdzania ID, więc Gudruns jest takim… klubem dla nieletnich. Ale muzyka jest dobra, jak będziemy chcieli się napić to kupimy coś w drodze powrotnej. Chyba, że chcecie colę, energetyka albo inny soczek — uśmiechnęła się, nawet jeśli w sumie nie była pewna czy w Norwegii w ogóle sprzedają alkohol tym co skończyli osiemnaście lat. Zawsze zostawiała kupno Nilsenowi. Może powinna po niego zadzwonić? Nawet jeśli tu nie przyjdzie, mogła go zapytać o jakieś miejscówki, które mniej dbały o prawo.
— Poza tym, JESTEŚCIE GOTOWI NA MURARZA? — wskazała rękami na Kennetha, wiedząc że to był jego czas.
- Dziwna jest, nawet ze mną nie rozmawiała. Znaczy, nie żebym nie był zabójczo piękny, ale - wzruszył barkami. Chyba daleko mu jeszcze było do zrozumienia bab. Macać je mógł, ale gadać z takimi jakoś poważniej albo próbować im czytać w myślach? No ni chuj. Oczywiście Jav się nie liczyła, bo ona to w ogóle taka baba była, że wcale - Cameron był pewien, że chowa siusiaka po gaciach i wypycha sobie stanik, żeby po prostu infiltrować oba obozy naraz.
I co, i Daffyego bawiło jego przeszłościowe cierpienie, a jemu było naprawdę przykro (wcale nie)! Mina zbitego psa po raz kolejny, dramatyczny, graniczący z płaczliwym ton głosu, i te słowa. TE SŁOWA.
- Ty potworze, wyrzucamy cię z pokoju jak wrócimy za taki bullying - otarł nieistniejącą łezkę z oka, zaraz samemu nie wytrzymując i chichocząc. Za to Liaison została poklepana po kolorowej czuprynie, i to wcale nie po macoszemu, kiedy wujek Kenneth znowu przybrał ten troskliwy wyraz twarzy, który większość znała i kochała. - Poezja to straszna rzecz, gdybym bił dziewczyny to bym ją za to pobił. Przecież to niewybaczalne, zmuszać cię do... co za blask strzelił tam wielkiego bąka! On jest słońcem, a Julia jest pierdem!
Gdyby jeszcze wyartykułował to wiedząc o czym mówi, to byłby mistrzem komedii. Ale on dosłownie tylko wypruł z siebie losowe słowa.
I odwalił pozę supermodelki, słysząc jaki to nie jest piękny w tych neonach - a przynajmniej tak zinterpretowała ten prawdopodobnie sarkastyczny komentarz ze strony Leemana jego tępa czacha.
Klub dla dzieciaków? Dlatego go nie sprawdzali! Teraz to wydawało się takie oczywiste. Ale soczkiem by nie pogardził, dlatego już, już miał oznajmiać, że on chce pomarańczowy!!!!!!!!!!, kiedy padło słowo klucz.
- KTOŚ ZAMAWIAŁ MURARZA?! - i przystąpił już do działania, już wyciągał wyimaginowaną szpachlę z tylnej kieszeni, kiedy się debil pośliznął i zamiast tego wywinął kilka piruetów godnych pijanej baleriny, by - żeby oczywiście udać, że to było totalnie planowane, choć każdy debil wiedział, że nie - zacząć wywijać tyłkiem niczym Atomówki w nowych sezonach, w których udawały, że potrafią twerkować.
I co, i Daffyego bawiło jego przeszłościowe cierpienie, a jemu było naprawdę przykro (wcale nie)! Mina zbitego psa po raz kolejny, dramatyczny, graniczący z płaczliwym ton głosu, i te słowa. TE SŁOWA.
- Ty potworze, wyrzucamy cię z pokoju jak wrócimy za taki bullying - otarł nieistniejącą łezkę z oka, zaraz samemu nie wytrzymując i chichocząc. Za to Liaison została poklepana po kolorowej czuprynie, i to wcale nie po macoszemu, kiedy wujek Kenneth znowu przybrał ten troskliwy wyraz twarzy, który większość znała i kochała. - Poezja to straszna rzecz, gdybym bił dziewczyny to bym ją za to pobił. Przecież to niewybaczalne, zmuszać cię do... co za blask strzelił tam wielkiego bąka! On jest słońcem, a Julia jest pierdem!
Gdyby jeszcze wyartykułował to wiedząc o czym mówi, to byłby mistrzem komedii. Ale on dosłownie tylko wypruł z siebie losowe słowa.
I odwalił pozę supermodelki, słysząc jaki to nie jest piękny w tych neonach - a przynajmniej tak zinterpretowała ten prawdopodobnie sarkastyczny komentarz ze strony Leemana jego tępa czacha.
Klub dla dzieciaków? Dlatego go nie sprawdzali! Teraz to wydawało się takie oczywiste. Ale soczkiem by nie pogardził, dlatego już, już miał oznajmiać, że on chce pomarańczowy!!!!!!!!!!, kiedy padło słowo klucz.
- KTOŚ ZAMAWIAŁ MURARZA?! - i przystąpił już do działania, już wyciągał wyimaginowaną szpachlę z tylnej kieszeni, kiedy się debil pośliznął i zamiast tego wywinął kilka piruetów godnych pijanej baleriny, by - żeby oczywiście udać, że to było totalnie planowane, choć każdy debil wiedział, że nie - zacząć wywijać tyłkiem niczym Atomówki w nowych sezonach, w których udawały, że potrafią twerkować.
Donny słuchał tego co mówiła dziwaczna dwójka. Eskapada prezentowała się następująco: down under i testosterone nation boiis oraz hot n cold gurl. Ten odwrócony do góry nogami zdawał się być przybity na wspomnienie młodocianej miłości do takiego stopnia, że Javelin postanowiła przytoczyć historię ze swojego życia, ale chyba na próżno, bo za moment znowu pałał młodzieńczym entuzjazmem. Zaraz też zrobił teatrzyk, wypowiadając dziwaczne słowa. Na twarzy Donniego dało się odczytać prosty komunikat - WTF? Jeszcze dziwniejsze wydawały się słowa Javelin.
- Co? Ta balanga, którą obiecywałaś miało być wyjście i tańczenie? - spytał nieco zbity z tropu. Imprezy dla młodych dorosłych zawsze kojarzyły mu się z imprezami urządzanymi przez starszaków z drużyny footballowej, w której przecież grał, więc na celebracjach także bywał. Widział tam mnóstwo atrakcyjnych dziewczyn, morze alkoholu, czasem jakieś prochy, jeśli ktoś był nieostrożny, no i oczywiście... - Właściwie, co to za muzyka?
Właściwie to Don powinien był się domyśleć, że to klub dla gimbazy. W końcu skoro nie sprawdzali dowodów i weszli z automatu. Sportsman nie miał jednak czasu na dalsze zastanawianie się, bo usłyszał komunikat o murarzu. I o ile początkowo wziął to za żart, to po chwili widząc Australijczyka, który zacząć wariować na parkiecie, cofnęło mu się w gardle.
- E... To może ja pójdę się czegoś napić. Chcecie coś? - spytał z wyrazem banana na twarzy, gotowy się odwrócić i pójść zamówić bezpieczne dla dzieci drinki.
- Co? Ta balanga, którą obiecywałaś miało być wyjście i tańczenie? - spytał nieco zbity z tropu. Imprezy dla młodych dorosłych zawsze kojarzyły mu się z imprezami urządzanymi przez starszaków z drużyny footballowej, w której przecież grał, więc na celebracjach także bywał. Widział tam mnóstwo atrakcyjnych dziewczyn, morze alkoholu, czasem jakieś prochy, jeśli ktoś był nieostrożny, no i oczywiście... - Właściwie, co to za muzyka?
Właściwie to Don powinien był się domyśleć, że to klub dla gimbazy. W końcu skoro nie sprawdzali dowodów i weszli z automatu. Sportsman nie miał jednak czasu na dalsze zastanawianie się, bo usłyszał komunikat o murarzu. I o ile początkowo wziął to za żart, to po chwili widząc Australijczyka, który zacząć wariować na parkiecie, cofnęło mu się w gardle.
- E... To może ja pójdę się czegoś napić. Chcecie coś? - spytał z wyrazem banana na twarzy, gotowy się odwrócić i pójść zamówić bezpieczne dla dzieci drinki.
— Nigdy nie wątp w niewinność dziewczęcego serca, Kenny. Pewnie wystarczyło jedno spojrzenie na twoją śliczną buźkę, by straciła głowę. Poza tym jesteś pewien, że z nią nie rozmawiałeś? Mówiła, że graliście w coś na pokładzie samolotu — spojrzała na niego z politowaniem, klepiąc krótko po tej blondwłosej czuprynie.
— No i się doigrałeś Donnie. Będziesz spał na wycieraczce — poklepała go po ramieniu z tak szerokim uśmiechem, że ciężko byłoby faktycznie stwierdzić że jest jej go szkoda. Bo nie było.
— … tak Kenny, dokładnie takie rzeczy musiałam czytać. Oburzające co nie? — nie przypominała sobie tej wersji Romero i Julki, ale w sumie mało co sobie z niej przypominała poza tymi głupimi memami, które teraz miała ochotę im pokazać. I tak właśnie zrobiła.
— Swoją drogą, stwierdzam że omawianie tej lektury nie miało najmniejszego sensu. Wystarczyło pokazać ten mem i każdy wiedziałby o co chodzi — stwierdziła z pełnym przekonaniem, pokazując im ekran telefonu, śmiejąc się na widok dzikich densów Kennetha.
"Właściwie, co to za muzyka?"
— Nie mam pojęcia, prawie nic nie rozumiem poza tymi pseudo angielskimi wstawami. I o nie, nie ma mowy. Nie puszczę cię samego, bo sobie pójdziesz i znikniesz — powiedziała oburzona, kompletnie mu w tym temacie nie ufając. Przerzuciła rękę przez jego ramiona, zmuszając go do nieznacznego pochylenia się do przodu.
— Idziemy się najebać colą! Kenny idziesz czy tańczysz?
— No i się doigrałeś Donnie. Będziesz spał na wycieraczce — poklepała go po ramieniu z tak szerokim uśmiechem, że ciężko byłoby faktycznie stwierdzić że jest jej go szkoda. Bo nie było.
— … tak Kenny, dokładnie takie rzeczy musiałam czytać. Oburzające co nie? — nie przypominała sobie tej wersji Romero i Julki, ale w sumie mało co sobie z niej przypominała poza tymi głupimi memami, które teraz miała ochotę im pokazać. I tak właśnie zrobiła.
— Swoją drogą, stwierdzam że omawianie tej lektury nie miało najmniejszego sensu. Wystarczyło pokazać ten mem i każdy wiedziałby o co chodzi — stwierdziła z pełnym przekonaniem, pokazując im ekran telefonu, śmiejąc się na widok dzikich densów Kennetha.
"Właściwie, co to za muzyka?"
— Nie mam pojęcia, prawie nic nie rozumiem poza tymi pseudo angielskimi wstawami. I o nie, nie ma mowy. Nie puszczę cię samego, bo sobie pójdziesz i znikniesz — powiedziała oburzona, kompletnie mu w tym temacie nie ufając. Przerzuciła rękę przez jego ramiona, zmuszając go do nieznacznego pochylenia się do przodu.
— Idziemy się najebać colą! Kenny idziesz czy tańczysz?
"Mówiła, że graliście w coś na pokładzie samolotu."
- ...ej, ja nie pamiętam, ja tylko pamiętam, że gadałem - bo to akurat nie było trudne do zapisania w pamięci, skoro kłapanie jadaczką było tym, co Cameronowi wychodziło najlepiej.
- Ej, kto to jest ten Donnie, przecież on ma na imię Daffy? - czysta konsternacja i palec wycelowany w nieszczęsnego Donalda jasno wskazywał na to, że ktoś tu nadal mylił kaczory, po których potencjalnie rodzice chłopaka mogli go nazwać. Bieda z nędzą. - On po prostu nie jest jednym z nas, nie rozumie tego arystokrackiego poczucia humoru - a tu oczywiście odniósł się do wartej miliony dolarów miny, którą sprezentował im Leeman. Kenneth oczywiście nie mógł się przy tym powstrzymać od dramatycznego tonu i przyłożenia wierzchu dłoni do czoła.
I uwaga, Kenny nie zrozumiał memuszka z RomJulką. Patrzył tylko w ciszy w ekran telefonu Allen, nic nie mówiąc, strugając minę mędrca, jakby to miało udowodnić im, że totalnie pojmuje istotę tego żartu i śmieje się po prostu w środku.
- A czemu nie oba? - zapytał na pytanie o jego tańco-idącą decyzję, jakby to była najoczywistsza rzecz w życiu. I jak powiedział, tak zrobił, krocząc przed siebie w pozycji godnej typowego Quasimodo, nadal wywijając czterema literami. Teraz wyglądał jak taki typowy pokurcz, znajdując się co najmniej o głowę niżej od nich. I dosłownie w ten sposób zaszedł do barku, żeby okrzyknąć, że żąda najbardziej przeładowanego kofeiną energetyka, jakim dysponują.
To będzie długa noc dla jego współlokatorów. Przecież on do jutra będzie po ścianach skakał. Już teraz wybuchł znikąd śmiechem tak, że prawie się popłakał, patrząc przy tym na swoje towarzystwo.
- JEZU DOPIERO ZROZUMIAŁEM O CO CHODZI Z TYM MEMEM.
- ...ej, ja nie pamiętam, ja tylko pamiętam, że gadałem - bo to akurat nie było trudne do zapisania w pamięci, skoro kłapanie jadaczką było tym, co Cameronowi wychodziło najlepiej.
- Ej, kto to jest ten Donnie, przecież on ma na imię Daffy? - czysta konsternacja i palec wycelowany w nieszczęsnego Donalda jasno wskazywał na to, że ktoś tu nadal mylił kaczory, po których potencjalnie rodzice chłopaka mogli go nazwać. Bieda z nędzą. - On po prostu nie jest jednym z nas, nie rozumie tego arystokrackiego poczucia humoru - a tu oczywiście odniósł się do wartej miliony dolarów miny, którą sprezentował im Leeman. Kenneth oczywiście nie mógł się przy tym powstrzymać od dramatycznego tonu i przyłożenia wierzchu dłoni do czoła.
I uwaga, Kenny nie zrozumiał memuszka z RomJulką. Patrzył tylko w ciszy w ekran telefonu Allen, nic nie mówiąc, strugając minę mędrca, jakby to miało udowodnić im, że totalnie pojmuje istotę tego żartu i śmieje się po prostu w środku.
- A czemu nie oba? - zapytał na pytanie o jego tańco-idącą decyzję, jakby to była najoczywistsza rzecz w życiu. I jak powiedział, tak zrobił, krocząc przed siebie w pozycji godnej typowego Quasimodo, nadal wywijając czterema literami. Teraz wyglądał jak taki typowy pokurcz, znajdując się co najmniej o głowę niżej od nich. I dosłownie w ten sposób zaszedł do barku, żeby okrzyknąć, że żąda najbardziej przeładowanego kofeiną energetyka, jakim dysponują.
To będzie długa noc dla jego współlokatorów. Przecież on do jutra będzie po ścianach skakał. Już teraz wybuchł znikąd śmiechem tak, że prawie się popłakał, patrząc przy tym na swoje towarzystwo.
- JEZU DOPIERO ZROZUMIAŁEM O CO CHODZI Z TYM MEMEM.
Będzie spał na wycieraczce? Nie ma takiej opcji, prędzej Donnie wyrzuci Kenny'ego niż pozwoli mu wejść sobie na głowę. Jeśli chodziło o spanko, to sportowiec był bardzo jasny. Lubił sobie pospać, i czasami to poświęcał, ale jeżeli jakiś dureń robiłby mu awantury w nocy, to wolałby go wywalić przez okno niż tracić cenne minuty z Orfeuszem.
"Ej, kto to jest ten Donnie, przecież on ma na imię Daffy?"
- Donnie to mój brat bliźniak, też chodzi do Riverdale. Javelin śmieje się, że przyjdzie do nas w nocy do pokoju. - powiedział spokojnie Leeman, uśmiechając się szeroko do lolitki. To nie tak, że Kenny był łomem. On po prostu był specjalnym dzieckiem, które należało kochać i obdarowywać miłością na każdym kroku. Z memika Donnie się zaśmiał.
Arystokrackie poczucie humoru? Don nie do końca zrozumiał o co tu chodziła, ale skierował się teraz do Kennetha i zrobił widocznie sztuczną smutną minkę, aby tamten wiedział, że obraził biedne uczucia Jankesa. Pewnie jednak nie zmieniło to niczego w zachowaniu Australijczyka, bo teraz ten zaczynał tańczyć dupskiem na oczach sportowca.
- No. Idziemy do baru. - powiedział grobowym tonem Leeman, skręcając razem z Liaison. Ta pewnie miała zamiar zaciągnąć go za parkiet, ale niee, Donek chciał iść do baru. Już wolał siedzieć i nudnawo sączyć kolkę niż użerać się z Kennym. Jemu jednak trzeba było przyznać, że bawi się znakomicie.
Leeman poszedł więc do baru, może i z Jav, może i nie. Zamówił każdemu po butelce znanego napoju, a następnie wziął i wychylił jak najwięcej mógł. Nie zepsuje to mu zmysłów, ale przynajmniej da dobry humorek.
"Ej, kto to jest ten Donnie, przecież on ma na imię Daffy?"
- Donnie to mój brat bliźniak, też chodzi do Riverdale. Javelin śmieje się, że przyjdzie do nas w nocy do pokoju. - powiedział spokojnie Leeman, uśmiechając się szeroko do lolitki. To nie tak, że Kenny był łomem. On po prostu był specjalnym dzieckiem, które należało kochać i obdarowywać miłością na każdym kroku. Z memika Donnie się zaśmiał.
Arystokrackie poczucie humoru? Don nie do końca zrozumiał o co tu chodziła, ale skierował się teraz do Kennetha i zrobił widocznie sztuczną smutną minkę, aby tamten wiedział, że obraził biedne uczucia Jankesa. Pewnie jednak nie zmieniło to niczego w zachowaniu Australijczyka, bo teraz ten zaczynał tańczyć dupskiem na oczach sportowca.
- No. Idziemy do baru. - powiedział grobowym tonem Leeman, skręcając razem z Liaison. Ta pewnie miała zamiar zaciągnąć go za parkiet, ale niee, Donek chciał iść do baru. Już wolał siedzieć i nudnawo sączyć kolkę niż użerać się z Kennym. Jemu jednak trzeba było przyznać, że bawi się znakomicie.
Leeman poszedł więc do baru, może i z Jav, może i nie. Zamówił każdemu po butelce znanego napoju, a następnie wziął i wychylił jak najwięcej mógł. Nie zepsuje to mu zmysłów, ale przynajmniej da dobry humorek.
— Czemu mnie to nawet nie dziwi? — wymamrotała niewyraźnie, poklepując jedynie Camerona po ramieniu. Biedna Mia. Ciekawe jak szybko jej nadzieje zostaną zrujnowane? Teraz się cieszyła, że wcześniej ją ostrzegła.
"Donnie to mój brat bliźniak."
— No. A czasem to w ogóle mylę ich imiona, bo jednak serio są identyczni, co nie Daffy? — błyskawicznie podłapała temat, chociaż było jej tak trochę smutno, że Kenny nie docenił mema z Romeo i Julią. Dobrze, że przynajmniej Donnie docenił.
"No. Idziemy do baru."
— Zapomniałam, że jesteś w tym wieku, gdzie impreza bez alkoholu to impreza stracona. Kupię ci coś wracając, no już — cały czas łaziła za nim, żeby nie zniknął jej z oczu, poklepując go pocieszająco po ramieniu. Dlatego bez problemu mógł wyczuć jak podskakuje w miejscu, gdy Kenneth nagle zaczął krzyczeć, że zrozumiał mema. Zamrugała kilkakrotnie i wybuchła śmiechem.
— Jaki ty jesteś opóźniony Kenny — powiedziała sięgając po butelkę z napojem — Słuchajcie skoro Do-Daffy nie lubi tańczyć to możemy jednak zmienić lokacje i znaleźć jakiś bar. Albo monopolowy najlepiej. I najebać się na ulicy. Albo w akademikach. Jak nie będziemy drzeć mor-… nieważne.
Wystarczyło jej jedno spojrzenie na Kennetha, by błyskawicznie ucięła zdanie.
"Donnie to mój brat bliźniak."
— No. A czasem to w ogóle mylę ich imiona, bo jednak serio są identyczni, co nie Daffy? — błyskawicznie podłapała temat, chociaż było jej tak trochę smutno, że Kenny nie docenił mema z Romeo i Julią. Dobrze, że przynajmniej Donnie docenił.
"No. Idziemy do baru."
— Zapomniałam, że jesteś w tym wieku, gdzie impreza bez alkoholu to impreza stracona. Kupię ci coś wracając, no już — cały czas łaziła za nim, żeby nie zniknął jej z oczu, poklepując go pocieszająco po ramieniu. Dlatego bez problemu mógł wyczuć jak podskakuje w miejscu, gdy Kenneth nagle zaczął krzyczeć, że zrozumiał mema. Zamrugała kilkakrotnie i wybuchła śmiechem.
— Jaki ty jesteś opóźniony Kenny — powiedziała sięgając po butelkę z napojem — Słuchajcie skoro Do-Daffy nie lubi tańczyć to możemy jednak zmienić lokacje i znaleźć jakiś bar. Albo monopolowy najlepiej. I najebać się na ulicy. Albo w akademikach. Jak nie będziemy drzeć mor-… nieważne.
Wystarczyło jej jedno spojrzenie na Kennetha, by błyskawicznie ucięła zdanie.
O rany, koleś miał brata. Wszystko jasne. Ale zaraz, jeśli wszyscy go tak nazywali, to czy to znaczyło, że Daffy przyjechał tutaj zamiast Dona, więc w sumie trochę wkręcił się na jego miejsce, więc w sumie był tu nielegalnie? Cameron przez ten natłok przemyśleń miał mordę jakby widział Wietnam all over again.
- Zaraaaz, to czemu twojego brata tu nie ma? Inne klony przyjechały całym pakietem - bo w głowie Australijczyka wszystkie pary bliźniaków powinny się trzymać albo razem, albo nie powinny istnieć. Widać było, że nie wiedział nic o dzieleniu macicy w tym samym czasie. W ogóle średnio ogarniał temat rodzeństwa z krwi i kości, bo średnio udało mu się nacieszyć swoim własnym bratem, więc nawet pod tym względem bywał często ułomny.
Wpatrywał się tylko w Jav w zastanowieniu, kiedy zarzuciła mu bycie powolniakiem. No przecież doszedł do baru tak szybko jak oni, co ona go nazywała opóźnionym!
Pozwólmy mu pozostać w słodkiej nieświadomości.
- Co, co ja. Ja nie jestem głośny - burknął w swoją szklaneczkę z energolem, niczym urażone dziecko. Urażone na pięć sekund, jak zawsze, bo zaraz coś mu się przypomniało. - Ej, a opowiadałem wam, jak Uriah i ja upiliśmy się likierkiem jak miałem dwanaście lat? Znaczy, ja się upiłem, on tylko na mnie patrzył i się na mnie wspinał z tą swoją głupią miną - tu przymknął nieco oczy i spróbował odegrać wspaniale rolę albo człowieka totalnie wiecznie przyćpanego lekami, albo leniwca.
Halo, a co ze zmianą terenu.
- Zaraaaz, to czemu twojego brata tu nie ma? Inne klony przyjechały całym pakietem - bo w głowie Australijczyka wszystkie pary bliźniaków powinny się trzymać albo razem, albo nie powinny istnieć. Widać było, że nie wiedział nic o dzieleniu macicy w tym samym czasie. W ogóle średnio ogarniał temat rodzeństwa z krwi i kości, bo średnio udało mu się nacieszyć swoim własnym bratem, więc nawet pod tym względem bywał często ułomny.
Wpatrywał się tylko w Jav w zastanowieniu, kiedy zarzuciła mu bycie powolniakiem. No przecież doszedł do baru tak szybko jak oni, co ona go nazywała opóźnionym!
Pozwólmy mu pozostać w słodkiej nieświadomości.
- Co, co ja. Ja nie jestem głośny - burknął w swoją szklaneczkę z energolem, niczym urażone dziecko. Urażone na pięć sekund, jak zawsze, bo zaraz coś mu się przypomniało. - Ej, a opowiadałem wam, jak Uriah i ja upiliśmy się likierkiem jak miałem dwanaście lat? Znaczy, ja się upiłem, on tylko na mnie patrzył i się na mnie wspinał z tą swoją głupią miną - tu przymknął nieco oczy i spróbował odegrać wspaniale rolę albo człowieka totalnie wiecznie przyćpanego lekami, albo leniwca.
Halo, a co ze zmianą terenu.
Zaczęła się rozmowa o Donnym. Znaczy Daffym. Znaczy Donnym, hipotetycznym bracie hipotetycznego Daffy'ego. Sportowiec uśmiechnął się szeroko, bo Javelin podłapała zabawę. Kenneth nabrał się na ten żart, nawet go skomentował dopytując się o bliźniaka koszykarza. No cóż, trzeba było ciągnąć tą farsę, bo bycie poważnym nie jest wskazane w młodym wieku.
- Nieeeee, Donny został w szkółce, przecież jest w drużynie siatkarskiej. Ja wyjechałem, bo chciałem od niego trochę odpocząć. Po prostu Javelin ma znakomite poczucie humoru. - powiedział Leeman, a następnie złapał dłoń dziewczyny, która podobno go obejmowała, i uszczypnął ją na jej wierzchu. Puścił prędko, bo i pewnie by kuksańcem oberwał, ale to przecież tylko wyraz chwilowej miłości.
"Zapomniałam, że jesteś w tym wieku, gdzie impreza bez alkoholu to impreza stracona. Kupię ci coś wracając, no już."
- Nieeeee, miałem na myśli ten bar. Zostańmy tu, tylko jak chcesz ze mną tańczyć to bądź pobłażliwa. - odpowiedział Leeman, a następnie znowu zamoczył usta w szklance z kolką. Jav mówiła dalej, ale na sam koniec i tak odezwał się Kenny, który zaczął opowiadać patologiczną historię swojego dzieciństwa. Upił się w wieku dwunastu lat. Ciekawe jak wiele musiał wypić, i jak to się stało. - Ken, i jak to się skończyło? Czy to po prostu historia bez morału na koniec?
- Nieeeee, Donny został w szkółce, przecież jest w drużynie siatkarskiej. Ja wyjechałem, bo chciałem od niego trochę odpocząć. Po prostu Javelin ma znakomite poczucie humoru. - powiedział Leeman, a następnie złapał dłoń dziewczyny, która podobno go obejmowała, i uszczypnął ją na jej wierzchu. Puścił prędko, bo i pewnie by kuksańcem oberwał, ale to przecież tylko wyraz chwilowej miłości.
"Zapomniałam, że jesteś w tym wieku, gdzie impreza bez alkoholu to impreza stracona. Kupię ci coś wracając, no już."
- Nieeeee, miałem na myśli ten bar. Zostańmy tu, tylko jak chcesz ze mną tańczyć to bądź pobłażliwa. - odpowiedział Leeman, a następnie znowu zamoczył usta w szklance z kolką. Jav mówiła dalej, ale na sam koniec i tak odezwał się Kenny, który zaczął opowiadać patologiczną historię swojego dzieciństwa. Upił się w wieku dwunastu lat. Ciekawe jak wiele musiał wypić, i jak to się stało. - Ken, i jak to się skończyło? Czy to po prostu historia bez morału na koniec?
Milczała pozwalając Donniemu tłumaczyć się z nieobecności jego brata, jedynie potakując nieustannie jakby mówił prawdę absolutną, kłamstwem nigdy nieskażoną.
— Ojeeej, pochwaliłeś moje poczucie humoru — rozpromieniła się unosząc jedną z dłoni do policzków, zupełnie jakby rzeczywiście usłyszała komplement życia. Bo w drugą ją gnojek uszczypnął, przez co momentalnie zmrużyła ślepia, przyglądając mu się morderczym wzrokiem. Przez jakieś dwie sekundy, nim jej się znudziło i przeniosła wzrok na Kenny'ego.
— Nie jesteś głośny. Jesteś najgłośniejszy —sprostowała, postukując paznokciami w blat.
— Uriah to był ten… leniwiec? Koala? Opos?— ściągnęła brwi w konsternacji, próbując wygrzebać z zakamarków swojego umysłu gatunek zwierzęcia jakim był Uriah —W sumie co znaczy imię Uriah? Skąd je wziąłeś?
Zapytała popijając swój napój, zanim podjebała szklankę Donniego, z jego też trochę upijając. W końcu każdy wiedział, że cudze zawsze smakowało lepiej.
— Ej, nie krytykuję cudzych umiejętności tanecznych, dopóki oni nie krytykują moich — uśmiechnęła się, rozglądając jednocześnie po klubie. Pewnie oceniała czy ewentualne tańczenie mogło się skończyć ofiarami śmiertelnymi.
— Ojeeej, pochwaliłeś moje poczucie humoru — rozpromieniła się unosząc jedną z dłoni do policzków, zupełnie jakby rzeczywiście usłyszała komplement życia. Bo w drugą ją gnojek uszczypnął, przez co momentalnie zmrużyła ślepia, przyglądając mu się morderczym wzrokiem. Przez jakieś dwie sekundy, nim jej się znudziło i przeniosła wzrok na Kenny'ego.
— Nie jesteś głośny. Jesteś najgłośniejszy —sprostowała, postukując paznokciami w blat.
— Uriah to był ten… leniwiec? Koala? Opos?— ściągnęła brwi w konsternacji, próbując wygrzebać z zakamarków swojego umysłu gatunek zwierzęcia jakim był Uriah —W sumie co znaczy imię Uriah? Skąd je wziąłeś?
Zapytała popijając swój napój, zanim podjebała szklankę Donniego, z jego też trochę upijając. W końcu każdy wiedział, że cudze zawsze smakowało lepiej.
— Ej, nie krytykuję cudzych umiejętności tanecznych, dopóki oni nie krytykują moich — uśmiechnęła się, rozglądając jednocześnie po klubie. Pewnie oceniała czy ewentualne tańczenie mogło się skończyć ofiarami śmiertelnymi.
Blondyn zrobił po prostu minę typowego człowieka, dla którego nagle wszystko staje się jasne. Przecież to było takie oczywiste! Donek i Dafek, tyle lat razem, teraz musieli po prostu dać sobie trochę przerwy. Że też on o tym nie pomyślał, głupek!
"Jesteś nagłośniejszy."
Największa podkówka na świecie ozdobiła jego smutną buzię, kiedy wszyscy znowu byli przeciwko niemu. Wcale nie był głośny! Przecież teraz nie krzyczał w proteście, prawda? To znaczyło, że był totalnie opanowanym, cichym obywatelem. Tak.
I kiedy chciał już kontynuować historię tajemniczego przyćpanego jegomościa, Liaison musiała wszystko zepsuć, spoilując fakt, że Uriah wcale nie był człowiekiem. Westchnął ciężko, zwinnie wiążąc ów dźwięk z dziwacznym warknięciem.
- No i zwaliłaś, no, miał nie wiedzieć, że to leniwiec - podkówka znowu. Zawiedziony ton nie opuścił jego głosu nawet kiedy kontynuował opowieść. - I wtedy ja wpadłem do rzeki, a on nic nie zrobił, żeby mi pomóc. Bo był leniwcem. Ale Liśka wszystko zepsuła, więc już to wiesz.
Naburmuszone dwumetrowe dziecko siorbiące energetyka w klubie dla gówniarzy. Piękny obrazek. On już z nimi tańczyć nie będzie!!!
"Jesteś nagłośniejszy."
Największa podkówka na świecie ozdobiła jego smutną buzię, kiedy wszyscy znowu byli przeciwko niemu. Wcale nie był głośny! Przecież teraz nie krzyczał w proteście, prawda? To znaczyło, że był totalnie opanowanym, cichym obywatelem. Tak.
I kiedy chciał już kontynuować historię tajemniczego przyćpanego jegomościa, Liaison musiała wszystko zepsuć, spoilując fakt, że Uriah wcale nie był człowiekiem. Westchnął ciężko, zwinnie wiążąc ów dźwięk z dziwacznym warknięciem.
- No i zwaliłaś, no, miał nie wiedzieć, że to leniwiec - podkówka znowu. Zawiedziony ton nie opuścił jego głosu nawet kiedy kontynuował opowieść. - I wtedy ja wpadłem do rzeki, a on nic nie zrobił, żeby mi pomóc. Bo był leniwcem. Ale Liśka wszystko zepsuła, więc już to wiesz.
Naburmuszone dwumetrowe dziecko siorbiące energetyka w klubie dla gówniarzy. Piękny obrazek. On już z nimi tańczyć nie będzie!!!
Dziewczyna dała się uszczypnąć Donkowi. Kenneth złapał zarzutkę. Poza tym okazało się, że historia Australijczyka miała jednak plot twist. A to ciekawe całkiem, bo Leeman w ogóle się tego nie spodziewał. Zrobił więc zdziwioną minę, znaczy uniósł brwi do góry i pewnie by otworzył usta z zaskoczenia, ale szybko zasłonił je butelką z colą. Wypił troszkę, a potem się wypowiedział.
- Kurde, dobry motyw na koniec. Jesteś całkiem śmieszny, Kenny. - powiedział sportowiec i poklepał swojego druha po plecach. Tak ze dwa razy, po przyjacielsku. Kiedy usłyszał dalszą część historii, uśmiechnął się pogodnie. - Dobrego miałeś opiekuna, znaczy. Twoi rodzice płacili mu w bananach?
Donny skończył już colę, i nie zamawiał następnej. Spojrzał na Kennego, a potem na Javelin. Wstał, otrzepał się nie wiadomo z czego, a następnie wyciągnął rękę do dziewczyny.
- Czy mogę? - spytał najlepiej jak potrafił, to znaczy z szelmowskim uśmiechem i patrząc się w w oczy dziewczynie. Miał zamiar zaciągnąć ją na parkiet i uprawiać jakieś dzikie pląsy. W końcu do tej pory to tylko Australijczyk tańczył, i to zjawiskowo, a ta dwójka może bujnęła się dwa razy w lewo i prawo. Oczywiście Leeman nie potrafił tańczyć i nie chciał brać dziewczynę na tańce jak w szkole podstawowej za rączki, ale myślał, że przynajmniej trochę się powyginają. Miała nawet się z niego nie śmiać. - Tylko bądź delikatna, w tańcu ci krzywdy nie zrobię.
A jeśli ta nie chciała, to Donald zabrał Kennego i zaczął odwalać z nim jakieś dzikie densy.
- Kurde, dobry motyw na koniec. Jesteś całkiem śmieszny, Kenny. - powiedział sportowiec i poklepał swojego druha po plecach. Tak ze dwa razy, po przyjacielsku. Kiedy usłyszał dalszą część historii, uśmiechnął się pogodnie. - Dobrego miałeś opiekuna, znaczy. Twoi rodzice płacili mu w bananach?
Donny skończył już colę, i nie zamawiał następnej. Spojrzał na Kennego, a potem na Javelin. Wstał, otrzepał się nie wiadomo z czego, a następnie wyciągnął rękę do dziewczyny.
- Czy mogę? - spytał najlepiej jak potrafił, to znaczy z szelmowskim uśmiechem i patrząc się w w oczy dziewczynie. Miał zamiar zaciągnąć ją na parkiet i uprawiać jakieś dzikie pląsy. W końcu do tej pory to tylko Australijczyk tańczył, i to zjawiskowo, a ta dwójka może bujnęła się dwa razy w lewo i prawo. Oczywiście Leeman nie potrafił tańczyć i nie chciał brać dziewczynę na tańce jak w szkole podstawowej za rączki, ale myślał, że przynajmniej trochę się powyginają. Miała nawet się z niego nie śmiać. - Tylko bądź delikatna, w tańcu ci krzywdy nie zrobię.
A jeśli ta nie chciała, to Donald zabrał Kennego i zaczął odwalać z nim jakieś dzikie densy.
Strona 1 z 2 • 1, 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach