▲▼
Dlaczego yt mi poleca takie rzeczy.
Zacznijmy od początku. Za górami, za lasami, jest sobie korporacja farmaceutyczna, w której pracują bardzo poważni ludzie. Codziennie realizują masę zamówień, zawierają ważne umowy i wysyłają ludzi na konferencje, by w pełni kształcić ich wiedzę. Lecz któregoś dnia spokój korporacji został zaburzony, gdy w jednym z copy roomów goszczących wielkie drukarki pojawiła się ona.
— Żanetka — powtarzali sobie szeptem, obserwując ukradkiem szmacianą lalkę, siedzącą na drukarce, zbyt dużą na zwykłą dziecięcą zabawkę. Nikt nie wiedział skąd się tam wzięła, lecz jej malutka główka spowita długimi, czarnymi włosami, skutecznie zniechęcała ich do przesunięcia Żanetki w inne miejsce. W ten oto sposób wszyscy zaakceptowali Żanetkę. Od czasu do czasu przesuwali ją w bok, gdy blokowała którąś z kartek, lecz zawsze odstawiali ją na miejsce, wiedząc że właśnie tu przynależy.
Nikt nie spodziewał się tego, co zastanie następnego dnia. Był słoneczny, chłodny poranek, gdy jeden z pracowników zobaczył wyskakującą znikąd tajemniczą wiadomość.
"Sprawdź Copy Room."
Nie wiedział co o tym sądzić. W końcu nie miał powodu, by iść do drukarki, ani skorzystać ze skanera. Mimo to wiadomość intrygowała go zbyt mocno, by ot tak ją zignorować. Wstał ze swojego miejsca ruszając wzdłuż długiego, ciemnego korytarza. Copy room był ciemny. Nie paliło się w nim światło, co z góry go zaalarmowało. W końcu był to jeden z najczęściej używanych pokoi, które zawsze pozostawały oświetlone. Powolnym, nieufnym krokiem podszedł do przodu i zapalił światło. Żanetka nie siedziała już na skanerze, lecz w nim. Bez najmniejszego skrępowania odbijając swoje szmaciane cztery litery. Odbitki Żanetkowego tyłka wyszły w kilku kopiach na świat, sprawiając, że nasz dzielny pracownik musiał wycofać się czym prędzej do bezpiecznej strefy. Jako pierwsza wpadła mu w oczy łazienka. Zamknął się więc za mocarnymi drzwiami...
I wybuchł kurwa śmiechem, bo co za kretyn wsadził Żanetkę do skanera odbijając jej dupę to ja nie wiem, ale zrobiło mi to dzień. XDDDDDDDDDDDDD
First topic message reminder :
KITKUUUU *^*
KITKUUUU *^*
Ivo, proszę podziwiać mój podpis.
... UWIELBIAM TEN PODPIS. XDDDD
Ale postać na nim powinna skakać z radości.
To nie jest żadna groźba skierowana w moją stronę, PRAWDA?
Powiedz mi, jak już się zastanowisz. Bo nie wiem, czy się chować, czy na spokojnie przeszukiwać kolejne strony z odjazdowymi ubraniami.
Oooo, to jest myśl! Bluzka w marchewki! W pietruszki też chcesz?
Ty bluzę kupujesz czy obiad robisz?
Kupuję. Ty możesz obiad zrobić, a nie zajmować się sadzeniem marchewek. :/
Dlaczego yt mi poleca takie rzeczy.
OMG TO EDWARD AVILA MÓJ K-BEAUTY EXPERT KOCHAM GO <3
HISTORIA O SZALONEJ ŻANETCE
Zacznijmy od początku. Za górami, za lasami, jest sobie korporacja farmaceutyczna, w której pracują bardzo poważni ludzie. Codziennie realizują masę zamówień, zawierają ważne umowy i wysyłają ludzi na konferencje, by w pełni kształcić ich wiedzę. Lecz któregoś dnia spokój korporacji został zaburzony, gdy w jednym z copy roomów goszczących wielkie drukarki pojawiła się ona.
— Żanetka — powtarzali sobie szeptem, obserwując ukradkiem szmacianą lalkę, siedzącą na drukarce, zbyt dużą na zwykłą dziecięcą zabawkę. Nikt nie wiedział skąd się tam wzięła, lecz jej malutka główka spowita długimi, czarnymi włosami, skutecznie zniechęcała ich do przesunięcia Żanetki w inne miejsce. W ten oto sposób wszyscy zaakceptowali Żanetkę. Od czasu do czasu przesuwali ją w bok, gdy blokowała którąś z kartek, lecz zawsze odstawiali ją na miejsce, wiedząc że właśnie tu przynależy.
Nikt nie spodziewał się tego, co zastanie następnego dnia. Był słoneczny, chłodny poranek, gdy jeden z pracowników zobaczył wyskakującą znikąd tajemniczą wiadomość.
"Sprawdź Copy Room."
Nie wiedział co o tym sądzić. W końcu nie miał powodu, by iść do drukarki, ani skorzystać ze skanera. Mimo to wiadomość intrygowała go zbyt mocno, by ot tak ją zignorować. Wstał ze swojego miejsca ruszając wzdłuż długiego, ciemnego korytarza. Copy room był ciemny. Nie paliło się w nim światło, co z góry go zaalarmowało. W końcu był to jeden z najczęściej używanych pokoi, które zawsze pozostawały oświetlone. Powolnym, nieufnym krokiem podszedł do przodu i zapalił światło. Żanetka nie siedziała już na skanerze, lecz w nim. Bez najmniejszego skrępowania odbijając swoje szmaciane cztery litery. Odbitki Żanetkowego tyłka wyszły w kilku kopiach na świat, sprawiając, że nasz dzielny pracownik musiał wycofać się czym prędzej do bezpiecznej strefy. Jako pierwsza wpadła mu w oczy łazienka. Zamknął się więc za mocarnymi drzwiami...
I wybuchł kurwa śmiechem, bo co za kretyn wsadził Żanetkę do skanera odbijając jej dupę to ja nie wiem, ale zrobiło mi to dzień. XDDDDDDDDDDDDD
Prawie oplułam ekran ze śmiechu, czytając to, dzięki. Biedna Żanetka. XDDDDDDDDDD
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach