▲▼
Strona 2 z 2 • 1, 2
First topic message reminder :
Sequoia 10
Jacht zbudowany został na podobieństwo prezydenckiego statku USS Sequoia z 1925 roku.
Z oryginalnego statku zaczerpnięto głównie wygląd zewnętrzny i kilkupoziomowość – taras, mostek kapitański, gdzie znajduje się zejście na pod podkład. Pozostawiono drewniane bariery i obity mahoniem mostek.
Pod względem użytkowym, nie różni się od zwykłego domu jednorodzinnego - jest tu wszystko co potrzebne do wygodnego życia i nie przypomina ciasnych kajut statku. Wnętrze ma charakter studia - składa się z dużej części dziennej połączonej z jadalnią i kuchnią oraz osobnej łazienki wyposażonej w ogromną wannę. Na samym końcu znajduje się sypialnia – wysokie łóżko wpasowane w kształt dziobu jachtu.
Sequoia 10 jest to nowoczesna, zminiaturyzowana wariacja na temat. W odróżnieniu od typowych jachtów posiada siatkobetonową konstrukcję, dzięki temu można spokojnie korzystać z niego w czasie zimy. Nie wymaga on też pracochłonnych i kosztownych konserwacji.
Wszystko to zostało umiejętnie zakryte brudno- szarawą plandeką. Ten prosty zabieg sprawia, że jacht nie wyróżnia się na tle innych wodnych pojazdów w przystani.
Sequoia 10
Jacht zbudowany został na podobieństwo prezydenckiego statku USS Sequoia z 1925 roku.
Z oryginalnego statku zaczerpnięto głównie wygląd zewnętrzny i kilkupoziomowość – taras, mostek kapitański, gdzie znajduje się zejście na pod podkład. Pozostawiono drewniane bariery i obity mahoniem mostek.
Pod względem użytkowym, nie różni się od zwykłego domu jednorodzinnego - jest tu wszystko co potrzebne do wygodnego życia i nie przypomina ciasnych kajut statku. Wnętrze ma charakter studia - składa się z dużej części dziennej połączonej z jadalnią i kuchnią oraz osobnej łazienki wyposażonej w ogromną wannę. Na samym końcu znajduje się sypialnia – wysokie łóżko wpasowane w kształt dziobu jachtu.
Sequoia 10 jest to nowoczesna, zminiaturyzowana wariacja na temat. W odróżnieniu od typowych jachtów posiada siatkobetonową konstrukcję, dzięki temu można spokojnie korzystać z niego w czasie zimy. Nie wymaga on też pracochłonnych i kosztownych konserwacji.
Wszystko to zostało umiejętnie zakryte brudno- szarawą plandeką. Ten prosty zabieg sprawia, że jacht nie wyróżnia się na tle innych wodnych pojazdów w przystani.
Jej głos... przymknął na chwilę powieki delektując się dreszczem, który wywołał. Fakt, że tak brzmiał na skutek duszenia był dodatkowym czynnikiem odczuwanej przyjemności.
Odetchnął głęboko i skupił się na dziewczynie.
- Czym sobie zasłużyłaś? - powtórzył i zamrugał gęsto zastanawiając się chwilę.- Nie wiem. - odpowiedział całkowicie szczerze - nie potrafię teraz tego wyjaśnić, ale...
Pochylił się mocniej kierując słowa do jej prawego ucha. - Może to fakt, że leżysz w mojej pościeli? Może to przez to jak pachną twoje włosy – wciągnął powietrze i powoli je wypuścił.
Skierował wzrok na jej twarz.
– Myślę Ingrid, że zaczynam mieć do Ciebie słabość. - poprawił splot dłoni i złożył czuły pocałunek na jej szyi.
Odetchnął głęboko i skupił się na dziewczynie.
- Czym sobie zasłużyłaś? - powtórzył i zamrugał gęsto zastanawiając się chwilę.- Nie wiem. - odpowiedział całkowicie szczerze - nie potrafię teraz tego wyjaśnić, ale...
Pochylił się mocniej kierując słowa do jej prawego ucha. - Może to fakt, że leżysz w mojej pościeli? Może to przez to jak pachną twoje włosy – wciągnął powietrze i powoli je wypuścił.
Skierował wzrok na jej twarz.
– Myślę Ingrid, że zaczynam mieć do Ciebie słabość. - poprawił splot dłoni i złożył czuły pocałunek na jej szyi.
To był ten moment, kiedy Ingrid przerażona powinna pytać "skąd wiesz jak się nazywam?!", a ona zamiast tego skupiła się na słowach, jakie wypowiedział chwilę wcześniej. Słabość? Być może będzie w stanie ją wykorzystać na swoją korzyść, gdy tylko przestanie się tak bardzo brzydzić obmacującego ją mordercy. Jeśli da mu to, czego chciał, to Joe da jej spokój, prawda?
— Dziękuję — szepnęła z łagodnym uśmiechem, choć w rzeczywistości zbierało jej się na wymioty, gdy tylko jego usta dotknęły obsypanej piegami skóry. Chciała wyrwać się i uciekać stąd jak najdalej, krzykiem błagając o pomoc, ale nie była w stanie się ruszyć. Niedobrze. Jej odrętwienie mogło ponownie wpędzić go w furię, dlatego postanowiła się poprawić i rozluźniła się, lekko odchylając głowę na bok, aby miał swobodniejszy dostęp do jej szyi i dekoltu. Przygryzła nawet wargę, sprawiając wrażenie chętnej do dalszych poczynań mężczyzny, a w duchu chciało jej się wyć z bezsilności.
Boże, niech to się skończy.
— Dziękuję — szepnęła z łagodnym uśmiechem, choć w rzeczywistości zbierało jej się na wymioty, gdy tylko jego usta dotknęły obsypanej piegami skóry. Chciała wyrwać się i uciekać stąd jak najdalej, krzykiem błagając o pomoc, ale nie była w stanie się ruszyć. Niedobrze. Jej odrętwienie mogło ponownie wpędzić go w furię, dlatego postanowiła się poprawić i rozluźniła się, lekko odchylając głowę na bok, aby miał swobodniejszy dostęp do jej szyi i dekoltu. Przygryzła nawet wargę, sprawiając wrażenie chętnej do dalszych poczynań mężczyzny, a w duchu chciało jej się wyć z bezsilności.
Boże, niech to się skończy.
Zmiana jej nastawienia zdecydowanie podobała mu się bardziej niż poprzednia niechęć i rezygnacja, nawet jeśli była to zmiana wypływająca jedynie z zimnej kalkulacji i strachu przed jego kolejnym wybuchem.
Zważywszy na wydarzenia jakie się rozegrały, doskonale ją rozumiał i przez to pragnął coraz bardziej. Zdawał sobie sprawę, że brak sprzeciwu był zagraniem ochronnym, lecz im sytuacja była bardziej niemoralna i patologiczna, tym bardziej był podniecony. Przygryzła usta. O tak...
Nie tylko miała piękną twarz, ale równie cudownie ukształtowane ciało. Zdecydowanie był to typ kobiet jakie lubił. Oto jawił się przed nim obraz, który nie tylko wzniecał namiętność, lecz stawał się najwyższej jakości przeżyciem estetycznym.
Położył się obok niej zaprzestając pieszczot i chwytając za ramiona mocno do siebie przyciągnął, by jej ciało przylgnęło do jego.
Nabrał powietrza w płuca i złożył na ustach Ingrid czuły pocałunek.
- No dobrze... - powiedział łagodnie i otworzył powieki – a teraz Ty pocałuj mnie.
Zważywszy na wydarzenia jakie się rozegrały, doskonale ją rozumiał i przez to pragnął coraz bardziej. Zdawał sobie sprawę, że brak sprzeciwu był zagraniem ochronnym, lecz im sytuacja była bardziej niemoralna i patologiczna, tym bardziej był podniecony. Przygryzła usta. O tak...
Nie tylko miała piękną twarz, ale równie cudownie ukształtowane ciało. Zdecydowanie był to typ kobiet jakie lubił. Oto jawił się przed nim obraz, który nie tylko wzniecał namiętność, lecz stawał się najwyższej jakości przeżyciem estetycznym.
Położył się obok niej zaprzestając pieszczot i chwytając za ramiona mocno do siebie przyciągnął, by jej ciało przylgnęło do jego.
Nabrał powietrza w płuca i złożył na ustach Ingrid czuły pocałunek.
- No dobrze... - powiedział łagodnie i otworzył powieki – a teraz Ty pocałuj mnie.
Tymczasem Ingrid walczyła z narastającą paniką. To nie tak, że przerażała ją wizja spędzenia nocy z mężczyzną, nie była przecież dziewicą. Kiedyś, to znaczy jeszcze przed wypadkiem, który odebrał jej brata, miała kogoś, dla kogo była gotowa zrobić wiele, nawet zmuszać się do stosunku, podczas którego nie czuła nic, poza dyskomfortem. Ostatecznie rozstali się przez "jej znieczulicę", a Ingrid mocno to przeżyła i uwierzyła, że jest z nią coś nie tak. Dopiero terapia pomogła jej zrozumieć, że to, że nie czuje pociągu seksualnego jest okej i wszystko z nią w porządku.
Ale nadal bała się dotyku Joego. Drżała przed każdą pieszczotą, w obawie, że ta może zaraz zmienić się w torturę. Że dłoń, która zaciskała się na jej ramieniu może w każdej chwili przenieść się na jej szyję znów odcinając ją dostęp tlenu. Nie mogła jeszcze umrzeć, nie w taki sposób.
A mimo to odwzajemniła jego pocałunek, ostrożnie i nieśmiało, zdradzając się przy tym ze swoim bardzo małym doświadczeniem w tych sprawach. Czy naprawdę dalsze życie było warte tego upokorzenia?
— Wybacz, ale nie czuję nic. — odezwała się w końcu, wiedząc, że sporo ryzykowała. Ale chyba mężczyzna nie chciał, żeby mu tu zwymiotowała na pościel? — I tu nie chodzi o Ciebie. Ja... Ja po prostu jestem uczuciową kaleką.
Oby tylko zrozumiał. Taką miała nadzieję, gdy przerażone zielone oczy wpatrywały się w niego.
Ale nadal bała się dotyku Joego. Drżała przed każdą pieszczotą, w obawie, że ta może zaraz zmienić się w torturę. Że dłoń, która zaciskała się na jej ramieniu może w każdej chwili przenieść się na jej szyję znów odcinając ją dostęp tlenu. Nie mogła jeszcze umrzeć, nie w taki sposób.
A mimo to odwzajemniła jego pocałunek, ostrożnie i nieśmiało, zdradzając się przy tym ze swoim bardzo małym doświadczeniem w tych sprawach. Czy naprawdę dalsze życie było warte tego upokorzenia?
— Wybacz, ale nie czuję nic. — odezwała się w końcu, wiedząc, że sporo ryzykowała. Ale chyba mężczyzna nie chciał, żeby mu tu zwymiotowała na pościel? — I tu nie chodzi o Ciebie. Ja... Ja po prostu jestem uczuciową kaleką.
Oby tylko zrozumiał. Taką miała nadzieję, gdy przerażone zielone oczy wpatrywały się w niego.
Bawił się nią jak kot myszą.
Na zmianę łapiąc i puszczając upolowanego gryzonia, kot zmusza zdobycz do szalonej walki o życie i intensywnego wysiłku. W konsekwencji w mięśniach myszy gromadzi się kwas mlekowy, który zmienia smak posiłku i ułatwia trawienie mięsa, modyfikując florę bakteryjną kociego układu pokarmowego. W ten sposób kot „przygotowuje” swój posiłek, by był smaczniejszy i bardziej odżywczy.
Tak podpowiada koci instynkt, nie ma tu mowy o świadomym okrucieństwie. W przeciwieństwie do wszystkich poczynań Joe względem rudowłosej.
Pocałunek był... miły. Nie tego chciał. Potrzebował czegoś więcej.
- Uczuciową kaleką? - delikatnie się skrzywił, lecz nie było w tym wściekłości, próbował przetrawić to co powiedziała. Poluzował uścisk, dając Ingrid więcej przestrzeni. Poprawił pozycję kładąc się na plecach i podpierając głowę na uniesionym ramieniu. - Czyli... - zaczął wpatrując się w sufit – gdybyś poznała mnie w zupełnie innych okolicznościach... Wiesz, powiedzmy w skrócie, że nie chciałbym Cię skrzywdzić – uśmiechnął się na ostatnie słowo – I tak nic by z tego nie wyszło? - odwrócił twarz w jej stronę – I interesuje mnie fakt, że odczuwasz strach, ale pożądania już nie? - lekko zaostrzył ton, powoli mierzył się z tym, że nie dostanie tego czego chce, a nie było to dla niego łatwe do przełknięcia. - A i jeszcze jedno. – jeszcze nie dał jej dojść do słowa – Powiedzmy, że nie cierpisz na swoją przypadłość... Chciałabyś się wtedy ze mną pieprzyć? Po tym wszystkim co zaszło? - przekręcił się na bok wpatrując się w nią z uśmiechem dalej opierając głowę na ręku – Po tym co widziałaś w dokach? Po tym jak przystawiłem Ci pistolet do głowy? Po tym co wydarzyło się przed chwilą? - z każdym pytaniem zmniejszał dystans. Był spokojny, lecz jego głos pełen był zimnego okrucieństwa.
Na zmianę łapiąc i puszczając upolowanego gryzonia, kot zmusza zdobycz do szalonej walki o życie i intensywnego wysiłku. W konsekwencji w mięśniach myszy gromadzi się kwas mlekowy, który zmienia smak posiłku i ułatwia trawienie mięsa, modyfikując florę bakteryjną kociego układu pokarmowego. W ten sposób kot „przygotowuje” swój posiłek, by był smaczniejszy i bardziej odżywczy.
Tak podpowiada koci instynkt, nie ma tu mowy o świadomym okrucieństwie. W przeciwieństwie do wszystkich poczynań Joe względem rudowłosej.
Pocałunek był... miły. Nie tego chciał. Potrzebował czegoś więcej.
- Uczuciową kaleką? - delikatnie się skrzywił, lecz nie było w tym wściekłości, próbował przetrawić to co powiedziała. Poluzował uścisk, dając Ingrid więcej przestrzeni. Poprawił pozycję kładąc się na plecach i podpierając głowę na uniesionym ramieniu. - Czyli... - zaczął wpatrując się w sufit – gdybyś poznała mnie w zupełnie innych okolicznościach... Wiesz, powiedzmy w skrócie, że nie chciałbym Cię skrzywdzić – uśmiechnął się na ostatnie słowo – I tak nic by z tego nie wyszło? - odwrócił twarz w jej stronę – I interesuje mnie fakt, że odczuwasz strach, ale pożądania już nie? - lekko zaostrzył ton, powoli mierzył się z tym, że nie dostanie tego czego chce, a nie było to dla niego łatwe do przełknięcia. - A i jeszcze jedno. – jeszcze nie dał jej dojść do słowa – Powiedzmy, że nie cierpisz na swoją przypadłość... Chciałabyś się wtedy ze mną pieprzyć? Po tym wszystkim co zaszło? - przekręcił się na bok wpatrując się w nią z uśmiechem dalej opierając głowę na ręku – Po tym co widziałaś w dokach? Po tym jak przystawiłem Ci pistolet do głowy? Po tym co wydarzyło się przed chwilą? - z każdym pytaniem zmniejszał dystans. Był spokojny, lecz jego głos pełen był zimnego okrucieństwa.
Przełknęła nerwowo ślinę, czując, jak coraz bardziej zbiera jej się na płacz. Jej głos jeszcze nie doszedł do siebie po tym, jak Joe próbował ją udusić, a już ponownie go straciła na rzecz wstrzymywanego szlochu. Nie była w stanie wydusić z siebie żadnego dźwięku, dlatego ze łzami w oczach skinęła głową ukrywając twarz w dłoniach. Boże, że też musi opowiadać obcej osobie, mordercy, o swoich problemach! Kilka minut temu próbował ją udusić, a teraz miała się przed nim otworzyć i wyjawić mu co ją boli. Jeśli jednak to uratuje jej życie...
— Nie wyszłoby, nigdy. Potrafię czuć strach, smutek, nawet miłość, ale... ale nie pożądanie. — odpowiedziała po chwili z zamkniętymi oczami. Wolała sobie wyobrażać, że jest u swojej terapeutki, a nie z facetem, który w każdej chwili mógł zakończyć jej żywot. — I...ii obawiam się, że nawet gdybym była... normalna, to i tak nic by z tego nie wyszło. Nie w takich okolicznościach.
Odsunęła się od niego, na tyle, na ile jej pozwolił, walcząc z chęcią wyrwania się mu i rzucenia się do ucieczki. Nie znała jednak jachtu, nie wiedziała w której części portu konkretnie się znajdują, jeśli to w ogóle jeszcze Riverdale. Poza tym, obawiała się, że swoim zrywem może rozsierdzić go jeszcze bardziej, dlatego też znieruchomiała w miękkiej pościeli, niepewna swojej przyszłości.
Boże, niech ta noc się skończy.
— Nie wyszłoby, nigdy. Potrafię czuć strach, smutek, nawet miłość, ale... ale nie pożądanie. — odpowiedziała po chwili z zamkniętymi oczami. Wolała sobie wyobrażać, że jest u swojej terapeutki, a nie z facetem, który w każdej chwili mógł zakończyć jej żywot. — I...ii obawiam się, że nawet gdybym była... normalna, to i tak nic by z tego nie wyszło. Nie w takich okolicznościach.
Odsunęła się od niego, na tyle, na ile jej pozwolił, walcząc z chęcią wyrwania się mu i rzucenia się do ucieczki. Nie znała jednak jachtu, nie wiedziała w której części portu konkretnie się znajdują, jeśli to w ogóle jeszcze Riverdale. Poza tym, obawiała się, że swoim zrywem może rozsierdzić go jeszcze bardziej, dlatego też znieruchomiała w miękkiej pościeli, niepewna swojej przyszłości.
Boże, niech ta noc się skończy.
- Niezwykle rozsądna z Ciebie dziewczyna. - skrzywił usta i krótko westchnął kładąc się z powrotem na plecy. - I bardzo głupia.
Zaczesał rękami włosy i położył głowę na skrzyżowanych ramionach.
- Powinnaś powiedzieć, że tak. Chciałem to usłyszeć. - patrzył na nią zza przymrużonych oczu. Był zmęczony. Gra w kotka i myszkę zaczęła go nudzić, cała ta sytuacja stawała się coraz mniej ekscytująca.. Nie tak to sobie wyobrażał. Myślał, że za oszczędzenie życia Ingrid należy mu się nagroda. I właśnie okazuje się, że nie ma na to szans! Oczywiście mógł by tą nagrodę zdobyć siłą, ale niepozwalana mu na to ambicja.
Westchnął znowu. - I co teraz? - zapytał od niechcenia, jakby to rudowłosa miała zadecydować za niego. Wyglądał na nieco rozbawionego. - To byłby najlepszy seks Twojego – uśmiechnął się lustrując jej ciało – i mojego życia. Może pozwoliłbym Ci przyłożyć pistolet do mojej głowy?.. Ale skoro nie, to nie. Ciesz się, że postanowiłem darować Ci życie. - poprawił pozycję i zamknął oczy. - Musisz zostać do jutra. Wtedy wyjdziesz stąd bezpieczna.
Zaczesał rękami włosy i położył głowę na skrzyżowanych ramionach.
- Powinnaś powiedzieć, że tak. Chciałem to usłyszeć. - patrzył na nią zza przymrużonych oczu. Był zmęczony. Gra w kotka i myszkę zaczęła go nudzić, cała ta sytuacja stawała się coraz mniej ekscytująca.. Nie tak to sobie wyobrażał. Myślał, że za oszczędzenie życia Ingrid należy mu się nagroda. I właśnie okazuje się, że nie ma na to szans! Oczywiście mógł by tą nagrodę zdobyć siłą, ale niepozwalana mu na to ambicja.
Westchnął znowu. - I co teraz? - zapytał od niechcenia, jakby to rudowłosa miała zadecydować za niego. Wyglądał na nieco rozbawionego. - To byłby najlepszy seks Twojego – uśmiechnął się lustrując jej ciało – i mojego życia. Może pozwoliłbym Ci przyłożyć pistolet do mojej głowy?.. Ale skoro nie, to nie. Ciesz się, że postanowiłem darować Ci życie. - poprawił pozycję i zamknął oczy. - Musisz zostać do jutra. Wtedy wyjdziesz stąd bezpieczna.
— Przez całe życie mówiłam to, co chcieli usłyszeć inni. To dopiero było głupie — odpowiedziała, mając nieodparte wrażenie, że igrała z ogniem. Nic dziwnego, w końcu mężczyzna jeszcze kilka chwil temu zaciskał swoje dłonie na jej szyi, naprawdę chcąc pozbawić jej życia. Dlaczego więc jeszcze nie uciekła z tamtego miejsca? Była zmęczona, z słabsza i przede wszystkim ciekawa, jak zakończy się ta dziwna noc.
Kiedy się od niej odsunął, podniosła się i usiadła na skraju łóżka, plecami do niego. Najlepszy seks, tak? Przecież dla Inrid zbliżenia były drogą przez mękę, na którą godziła się chcąc sprawić przyjemność bliskiej osobie, podczas gdy sama czuła jedynie swego rodzaju dyskomfort.
— Chcę Cię, ale w inny sposób. — uśmiechnęła się blado, czego oczywiście z racji jej pozycji nie mógł zobaczyć. — Bo widzisz... Bardzo interesuje mnie Twój umysł.
Czy ruda właśnie zamierzała wplątać się w coś jeszcze bardziej chorego i niebezpiecznego? Pewnie gdy inni ludzie stali w kolejce po instynkt samozachowawczy, Norweżka najwyraźniej zaklepała sobie pierwsze miejsce po dociekliwość.
Kiedy się od niej odsunął, podniosła się i usiadła na skraju łóżka, plecami do niego. Najlepszy seks, tak? Przecież dla Inrid zbliżenia były drogą przez mękę, na którą godziła się chcąc sprawić przyjemność bliskiej osobie, podczas gdy sama czuła jedynie swego rodzaju dyskomfort.
— Chcę Cię, ale w inny sposób. — uśmiechnęła się blado, czego oczywiście z racji jej pozycji nie mógł zobaczyć. — Bo widzisz... Bardzo interesuje mnie Twój umysł.
Czy ruda właśnie zamierzała wplątać się w coś jeszcze bardziej chorego i niebezpiecznego? Pewnie gdy inni ludzie stali w kolejce po instynkt samozachowawczy, Norweżka najwyraźniej zaklepała sobie pierwsze miejsce po dociekliwość.
- Mogłaś wykorzystać to doświadczenie. - powiedział ostrym tonem. Tak, igrała z ogniem. Obserwował każdy jej ruch zza przymrożonych oczu.
- Mój umysł? - powtórzył uśmiechając się gdy skończyła mówić. Lubił być w centrum zainteresowania, nawet jeśli nie chodziło o jego umiejętności w łóżku, czego wciąż nie mógł oczywiście jej zapomnieć... Jednak jakakolwiek forma komplementu stawiała Ingrid w lepszej pozycji.
- Dobrze. - otworzył powieki i podniósł się z półleżącej pozycji. - skoro nie idziemy do łóżka, może zaproponuje ci łyczek czegoś mocniejszego?
Podniósł się na rękach i zszedł z łóżka po stronie Ingrid, niby przypadkiem ocierając się o nią. Stanął przed nią i wyciągnął dłoń, by pomóc jej wstać.
- Mój umysł? - powtórzył uśmiechając się gdy skończyła mówić. Lubił być w centrum zainteresowania, nawet jeśli nie chodziło o jego umiejętności w łóżku, czego wciąż nie mógł oczywiście jej zapomnieć... Jednak jakakolwiek forma komplementu stawiała Ingrid w lepszej pozycji.
- Dobrze. - otworzył powieki i podniósł się z półleżącej pozycji. - skoro nie idziemy do łóżka, może zaproponuje ci łyczek czegoś mocniejszego?
Podniósł się na rękach i zszedł z łóżka po stronie Ingrid, niby przypadkiem ocierając się o nią. Stanął przed nią i wyciągnął dłoń, by pomóc jej wstać.
Na jego słowa skrzywiła się lekko, ale nie zamierzała się do nich odnosić w żaden sposób. Zamiast tego sięgnęła do swojego (zniszczonego już) koka, mocując się z nim przez chwilę, tylko po to, aby długie rude włosy opadły na jej plecy w chwili, gdy Joe podnosił się na łóżku.
— Tak. Jestem strasznie ciekawa co sprawiło, że jesteś tym, kim jesteś. Znać Twoje motywy. — wyjaśniła pokrótce zakręcając na wskazującego palca miękki kosmyk. — Ale moje pytania mogą znacznie zahaczać o Twoją prywatność... Nie, one Cię całkowicie z niej obedrą, dlatego zrozumiem, jeśli nie będziesz chciał mi pomóc.
Zawahała się przez moment, przyglądając się wyciągniętej ku niej dłoni. Miałaby podać rękę mordercy i jak gdyby nigdy nic iść z nim pić? Jeśli w ten sposób zaspokoi swoją ciekawość...
— Najwyżej odpuszczę sobie poranne leki — westchnęła ostatecznie korzystając z jego pomocy. Nie musi przecież dużo wypić, prawda?
— Tak. Jestem strasznie ciekawa co sprawiło, że jesteś tym, kim jesteś. Znać Twoje motywy. — wyjaśniła pokrótce zakręcając na wskazującego palca miękki kosmyk. — Ale moje pytania mogą znacznie zahaczać o Twoją prywatność... Nie, one Cię całkowicie z niej obedrą, dlatego zrozumiem, jeśli nie będziesz chciał mi pomóc.
Zawahała się przez moment, przyglądając się wyciągniętej ku niej dłoni. Miałaby podać rękę mordercy i jak gdyby nigdy nic iść z nim pić? Jeśli w ten sposób zaspokoi swoją ciekawość...
— Najwyżej odpuszczę sobie poranne leki — westchnęła ostatecznie korzystając z jego pomocy. Nie musi przecież dużo wypić, prawda?
Dobra dziewczynka pomyślał słysząc wzmiankę o lekach.
- Nie wiem czy będziesz wstanie wysłuchać wszystkiego. - chwycił jej dłoń.
Miał mocną i pewną rękę.
Pomagając Ingrid wstać przyjrzał się jej wyglądowi, który zmienił się poprzez rozpuszczenie włosów. Przez ułamek sekundy widział jak światło pada na kosmyki pokryte krwią. Przełknął ślinę, próbując powstrzymać pożądanie, które wezbrało na nowo. Szklaneczka whisky powinna pomóc. Może dwie, trzy, cztery... Puścił jej rękę i szybko odwrócił się w stronę drzwi, spod szczeliny sączył się łagodny blask wschodzącego słońca. Nacisnął na klamkę i z ciemnego pokoju z łóżkiem otwierał się widok na przestrzenną kuchnię połączoną z salonem. Promienie wpadały przez przeszklony świetlik zamontowany w suficie. Joe na chwilę zmrużył oczy i postąpił krok do przodu przechodząc przez kuchnię do salonu. Pomieszczenia zostały wydzielone poprzez blat pełniący funkcję baru, który wykonano z solidnego kawałka drewna i postawiono na czymś w rodzaju wyspy z półkami i szafkami. Znajdowało się tam również kuchenne wyposażenie. Na barku stały zioła w doniczkach, ekspres do kawy, na wpół dopita butelka wódki. Nad wisiały warkocze czosnku i suszone pęki roślin. W pomieszczeniu znajdowały się wiszące drewniane szafki na ścianach, a na nich pozawieszane chochle, noże, tarki... Przestrzeń wyglądała na użytkowaną i co dziwne mając świadomość, że jest się w domu mordercy można było ją nazwać przytulną. Od strony pokoju dziennego poustawiano wysokie okrągłe krzesła z oparciami. Salon tak jak kuchnia wykończony został ciemnym drewnem. Świetlik, pomimo warstwy śniegu, oświetlał dwa rzeźbione fotele wykonane z litego drewna o ciemnozielonych obiciach. Przy nich stał stolik kawowy, a na nim kolejna niedopita butelka wódki. Naprzeciwko foteli stała półka z kilkoma książkami i butelkami najróżniejszych alkoholi, do których właśnie podszedł Joe.
Odwrócił się do Ingrid gestem pokazując, żeby usiadła przy kuchni.
- Co pijesz?
- Nie wiem czy będziesz wstanie wysłuchać wszystkiego. - chwycił jej dłoń.
Miał mocną i pewną rękę.
Pomagając Ingrid wstać przyjrzał się jej wyglądowi, który zmienił się poprzez rozpuszczenie włosów. Przez ułamek sekundy widział jak światło pada na kosmyki pokryte krwią. Przełknął ślinę, próbując powstrzymać pożądanie, które wezbrało na nowo. Szklaneczka whisky powinna pomóc. Może dwie, trzy, cztery... Puścił jej rękę i szybko odwrócił się w stronę drzwi, spod szczeliny sączył się łagodny blask wschodzącego słońca. Nacisnął na klamkę i z ciemnego pokoju z łóżkiem otwierał się widok na przestrzenną kuchnię połączoną z salonem. Promienie wpadały przez przeszklony świetlik zamontowany w suficie. Joe na chwilę zmrużył oczy i postąpił krok do przodu przechodząc przez kuchnię do salonu. Pomieszczenia zostały wydzielone poprzez blat pełniący funkcję baru, który wykonano z solidnego kawałka drewna i postawiono na czymś w rodzaju wyspy z półkami i szafkami. Znajdowało się tam również kuchenne wyposażenie. Na barku stały zioła w doniczkach, ekspres do kawy, na wpół dopita butelka wódki. Nad wisiały warkocze czosnku i suszone pęki roślin. W pomieszczeniu znajdowały się wiszące drewniane szafki na ścianach, a na nich pozawieszane chochle, noże, tarki... Przestrzeń wyglądała na użytkowaną i co dziwne mając świadomość, że jest się w domu mordercy można było ją nazwać przytulną. Od strony pokoju dziennego poustawiano wysokie okrągłe krzesła z oparciami. Salon tak jak kuchnia wykończony został ciemnym drewnem. Świetlik, pomimo warstwy śniegu, oświetlał dwa rzeźbione fotele wykonane z litego drewna o ciemnozielonych obiciach. Przy nich stał stolik kawowy, a na nim kolejna niedopita butelka wódki. Naprzeciwko foteli stała półka z kilkoma książkami i butelkami najróżniejszych alkoholi, do których właśnie podszedł Joe.
Odwrócił się do Ingrid gestem pokazując, żeby usiadła przy kuchni.
- Co pijesz?
Strona 2 z 2 • 1, 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach