▲▼
Strona 2 z 2 • 1, 2
First topic message reminder :
Kilkanaście kilometrów na północ od Riverdale, przy zjeździe w lesie znajduje się miejsce, które, choć czasy swojej świetności już dawno ma za sobą, wciąż chętnie odwiedzane jest przez mniej lub bardziej zdesperowanych podróżnych... albo kochanków, którzy nie chcą, by ich sekret wyszedł na jaw, a nie stać ich na luksusowy hotel w stolicy Kanady. W motelu znajduje się dwadzieścia pokoi, każdy tak samo tandetnie urządzony przywodząc na myśl lata 80, każdy tak samo niedogrzany i cuchnący stęchlizną. Przynajmniej nie ma tu kamer, a i zmęczona życiem obsługa niezbyt przygląda się przejezdnym, dopóki ci zachowują się grzecznie.
Zaraz obok motelu znajduje się mała stacja benzynowa, również naznaczona przez czas.
Kilkanaście kilometrów na północ od Riverdale, przy zjeździe w lesie znajduje się miejsce, które, choć czasy swojej świetności już dawno ma za sobą, wciąż chętnie odwiedzane jest przez mniej lub bardziej zdesperowanych podróżnych... albo kochanków, którzy nie chcą, by ich sekret wyszedł na jaw, a nie stać ich na luksusowy hotel w stolicy Kanady. W motelu znajduje się dwadzieścia pokoi, każdy tak samo tandetnie urządzony przywodząc na myśl lata 80, każdy tak samo niedogrzany i cuchnący stęchlizną. Przynajmniej nie ma tu kamer, a i zmęczona życiem obsługa niezbyt przygląda się przejezdnym, dopóki ci zachowują się grzecznie.
Zaraz obok motelu znajduje się mała stacja benzynowa, również naznaczona przez czas.
Nadszedł moment, w którym Jonna mogła pozwolić sobie na łzy. Ukryła twarz w dłoniach i siedziała tak przez dłuższą chwilę, a jej unoszące się ramiona sugerowały płacz. Nie chciała patrzeć na tamte zdjęcia, przynosiły ze sobą zbyt wiele bolesnych wspomnień; śmierć Delight, aresztowanie Conrada, a później wypadek, w którym zginęła jej starsza córka. Bezsilność jaką czuła organizując pogrzeb przyjaciółki, wściekłość przy próbach przekonania Savage'a by zgodził się na to, aby Finka załatwiła mu adwokata i niedowierzanie, które towarzyszyło jej gdy Goerge zerwał ją w środku nocy z łóżka, mówiąc, że muszą zidentyfikować ciało. Do ostatniej chwili modliła się, by to nie była jej mała Gwen.
— Sporo się zmieniło. — odpowiedziała po chwili odwracając się w stronę byłego kochanka, szukając w nim śladu dawnego Conrada. Tego, dla którego kłamała pod przysięgą, mając nadzieję, że w ten sposób uda jej się go ochronić. Może gdyby nie przyznawał się do tamtych zbrodni to dostałby 25 lat i wyszedł z więzienia gdy Leilani byłaby na studiach. Mógłby być blisko Jonny, która pomimo upływu lat nie przestała go kochać, mimo że jej miłość do Savage'a nabrała trochę innego kształtu. Mogliby...
— Nie lubię, gdy płaczesz. — wstała i pochyliła się nad mężczyzną, po czym ujęła jego twarz w dłonie i wytarła chłodnymi palcami łzy cieknące po jego policzkach. Nawet nie chciała sobie wyobrażać co musiał czuć, gdy napisała do niego ostatni list, w którym nazywa ich związek błędem, a ciążę "zwykłym nieporozumieniem, które zamierza wyjaśnić".
Hej, Conrad, jak bardzo czułeś się opuszczony przez wszystkich?
Upadła na kolana tuż obok mężczyzny i oparła głowę o jego udo.
— Pamiętasz, jak to wszystko się zaczęło? — zaczęła niepewnie, patrząc gdzieś przed siebie. Nie chciała nawet przypadkiem zerknąć na trzymane przez niego fotografie. Nie chciała widzieć ich roześmianych twarzy, najchętniej wyparłaby to wszystko z pamięci — Tak bardzo się śpieszyłeś, że nie poczekałeś nawet na moje "proszę".
Przymknęła oczy wspominając jak przed dwudziestoma laty nastoletni Conrad Savage zapukał do drzwi jej sypialni i nie czekając na odpowiedź gospodyni wszedł do środka, pytając o klucze do szopy, czy coś równie nieistotnego. I jego zmieszanie, gdy zorientował się, że pani Cigfran jest w samej bieliźnie, jedwabny szlafrok pośpiesznie narzucany na odsłonięte ciało i wypychanie nastolatka za drzwi. A później rumieńce, ukradkowe spojrzenia, wspólne piwo na werandzie pod koniec dnia. Pomimo różnicy wieku, nigdy nie spojrzała na niego jak na głupiego dzieciaka.
— Gdybyś tam nie wszedł, zabiłabym się. Uratowałeś mnie przez przypadek. — wyznała. Cholera, nie ma to jak poruszać takie tematy po dwóch dekadach.
— Sporo się zmieniło. — odpowiedziała po chwili odwracając się w stronę byłego kochanka, szukając w nim śladu dawnego Conrada. Tego, dla którego kłamała pod przysięgą, mając nadzieję, że w ten sposób uda jej się go ochronić. Może gdyby nie przyznawał się do tamtych zbrodni to dostałby 25 lat i wyszedł z więzienia gdy Leilani byłaby na studiach. Mógłby być blisko Jonny, która pomimo upływu lat nie przestała go kochać, mimo że jej miłość do Savage'a nabrała trochę innego kształtu. Mogliby...
— Nie lubię, gdy płaczesz. — wstała i pochyliła się nad mężczyzną, po czym ujęła jego twarz w dłonie i wytarła chłodnymi palcami łzy cieknące po jego policzkach. Nawet nie chciała sobie wyobrażać co musiał czuć, gdy napisała do niego ostatni list, w którym nazywa ich związek błędem, a ciążę "zwykłym nieporozumieniem, które zamierza wyjaśnić".
Hej, Conrad, jak bardzo czułeś się opuszczony przez wszystkich?
Upadła na kolana tuż obok mężczyzny i oparła głowę o jego udo.
— Pamiętasz, jak to wszystko się zaczęło? — zaczęła niepewnie, patrząc gdzieś przed siebie. Nie chciała nawet przypadkiem zerknąć na trzymane przez niego fotografie. Nie chciała widzieć ich roześmianych twarzy, najchętniej wyparłaby to wszystko z pamięci — Tak bardzo się śpieszyłeś, że nie poczekałeś nawet na moje "proszę".
Przymknęła oczy wspominając jak przed dwudziestoma laty nastoletni Conrad Savage zapukał do drzwi jej sypialni i nie czekając na odpowiedź gospodyni wszedł do środka, pytając o klucze do szopy, czy coś równie nieistotnego. I jego zmieszanie, gdy zorientował się, że pani Cigfran jest w samej bieliźnie, jedwabny szlafrok pośpiesznie narzucany na odsłonięte ciało i wypychanie nastolatka za drzwi. A później rumieńce, ukradkowe spojrzenia, wspólne piwo na werandzie pod koniec dnia. Pomimo różnicy wieku, nigdy nie spojrzała na niego jak na głupiego dzieciaka.
— Gdybyś tam nie wszedł, zabiłabym się. Uratowałeś mnie przez przypadek. — wyznała. Cholera, nie ma to jak poruszać takie tematy po dwóch dekadach.
Jak bardzo czuł się osamotniony? Jak tylko zatrzasnęły się a nim metalowe drzwi, a zasuwka trzasnęła, miał wrażenie, że jedynym, co mu zostało, jest Jonna. Była jedyną osobą, na której mu zależało, aczkolwiek, jak to mówił ksiądz sporadycznie błądzący po więzieniu ze swoim gangiem, nic w życiu doczesnym nie jest wieczne. Tak jak młodość, wolność i jego związek z Finką.
Conrad go nienawidził, bo podły skurwysyn miał rację. On od głupich ludzi bardziej nie znosi tylko tych inteligentnych. Żeby ich szlag wszystkich.
Ułożył dłoń na skroni Cigfran i przeczesał lekko ręką pasma jej miedzianych włosów, słuchając jej wyznań sprzed lat. Próbował przywołać sobie obraz sytuacji, którą opisywała i rzeczywiście, przypominał sobie jak pan domu, idiota, zamknął wszystkie drzwi, jakie istniały w tym domu, żeby tylko człowiek pracujący nie mógł zrobić swojej roboty. Wtedy odszukał jego żonę, zastając ją w bardzo przyjemnej wizualnie bieliźnie. W pierwszej sekundzie go wmurowało, w drugiej na jego twarzy zjawił się szelmowski uśmiech, który mógł ją tylko bardziej utwierdzić w tym, że to nie przypadek, że chłopak częściej zawraca jej głowę, gdy ta ma na sobie spódnicę.
─ Chciałaś to wtedy zrobić? ─ zapytał, zerkając na nią z uniesioną brwią. ─ A kiedykolwiek potem próbowałaś?
Conrad nie był dobrym lekiem dla samobójców, wręcz był czymś całkowicie przeciwnym. Znał ich cholernie dużo i „znał” to właściwa forma, niestety. Niemniej jednak był bardzo zdziwiony, biorąc pod uwagę, że wszystkie jego celowe akcje kończyły się fiaskiem, natomiast przez przypadek dokonywał wielkich rzeczy. Dziecko też się do tego zalicza. On może przez całe życie powinien iść z zawiązanymi oczami.
Opadł na materac na plecy, wzdychając głośno i wpatrując się w sufit. Nie wiedział, co więcej ma Jonnie w tym temacie powiedzieć. To nie była jego noc. Za wiele myśli miał w głowie. Położył zdjęcia obok swojej głowy, ułożył dłoń na brzuchu i mruknął:
─ Ale to cholernie niewygodne.
Conrad go nienawidził, bo podły skurwysyn miał rację. On od głupich ludzi bardziej nie znosi tylko tych inteligentnych. Żeby ich szlag wszystkich.
Ułożył dłoń na skroni Cigfran i przeczesał lekko ręką pasma jej miedzianych włosów, słuchając jej wyznań sprzed lat. Próbował przywołać sobie obraz sytuacji, którą opisywała i rzeczywiście, przypominał sobie jak pan domu, idiota, zamknął wszystkie drzwi, jakie istniały w tym domu, żeby tylko człowiek pracujący nie mógł zrobić swojej roboty. Wtedy odszukał jego żonę, zastając ją w bardzo przyjemnej wizualnie bieliźnie. W pierwszej sekundzie go wmurowało, w drugiej na jego twarzy zjawił się szelmowski uśmiech, który mógł ją tylko bardziej utwierdzić w tym, że to nie przypadek, że chłopak częściej zawraca jej głowę, gdy ta ma na sobie spódnicę.
─ Chciałaś to wtedy zrobić? ─ zapytał, zerkając na nią z uniesioną brwią. ─ A kiedykolwiek potem próbowałaś?
Conrad nie był dobrym lekiem dla samobójców, wręcz był czymś całkowicie przeciwnym. Znał ich cholernie dużo i „znał” to właściwa forma, niestety. Niemniej jednak był bardzo zdziwiony, biorąc pod uwagę, że wszystkie jego celowe akcje kończyły się fiaskiem, natomiast przez przypadek dokonywał wielkich rzeczy. Dziecko też się do tego zalicza. On może przez całe życie powinien iść z zawiązanymi oczami.
Opadł na materac na plecy, wzdychając głośno i wpatrując się w sufit. Nie wiedział, co więcej ma Jonnie w tym temacie powiedzieć. To nie była jego noc. Za wiele myśli miał w głowie. Położył zdjęcia obok swojej głowy, ułożył dłoń na brzuchu i mruknął:
─ Ale to cholernie niewygodne.
— Mhm... — mruknęła w odpowiedzi wbijając delikatnie swoje długie czerwone paznokcie w jego łydkę, serwując mu przyjemne drapanie — Później... Huh, nie. Tylko raz o tym pomyślałam, kiedy Gwen...
Umilkła. Nie chciała wracać do złych wspomnień, najchętniej wyparłaby te wszystkie wydarzenia z pamięci. Alkohol pomagał jej zagłuszyć ból, ale nie powodował całkowitej amnezji, niestety. To by było zbyt piękne.
I egoistyczne. Nie wolno jej zapominać o istnieniu drugiej córki, która potrzebowała jej teraz bardziej, niż kiedykolwiek.
— ...dlatego proszę, wyciągnij od Leilani najwięcej jak możesz. — dodała, uznając ten temat za zakończony. Jeśli Conrad będzie próbował to brnąć i pytać ją o szczegóły, Jonna uparcie będzie milczeć. Nie, już nie chciała umrzeć. Teraz wino doskonale ją rozumiało.
Na jego słowa roześmiała się, wciąż pozostając na podłodze. Zupełnie jakby przed chwilą wcale nie wydała mu jednej ze swoich największych tajemnic. Właściwie, to Savage sam był jej tajemnicą.
— Człowiek szybko się przyzwyczaja do dobrego, prawda? — dyskretnie uniosła głowę, by sprawdzić co robi jej dawny kochanek, ale póki co nie zamierzała się do niego przyłączyć. Uznała, że to wyglądałoby niezręcznie po wszystkich latach rozłąki. — Mam nadzieję, że dobrze się ukrywasz i nie zwracasz na siebie uwagi.
Umilkła. Nie chciała wracać do złych wspomnień, najchętniej wyparłaby te wszystkie wydarzenia z pamięci. Alkohol pomagał jej zagłuszyć ból, ale nie powodował całkowitej amnezji, niestety. To by było zbyt piękne.
I egoistyczne. Nie wolno jej zapominać o istnieniu drugiej córki, która potrzebowała jej teraz bardziej, niż kiedykolwiek.
— ...dlatego proszę, wyciągnij od Leilani najwięcej jak możesz. — dodała, uznając ten temat za zakończony. Jeśli Conrad będzie próbował to brnąć i pytać ją o szczegóły, Jonna uparcie będzie milczeć. Nie, już nie chciała umrzeć. Teraz wino doskonale ją rozumiało.
Na jego słowa roześmiała się, wciąż pozostając na podłodze. Zupełnie jakby przed chwilą wcale nie wydała mu jednej ze swoich największych tajemnic. Właściwie, to Savage sam był jej tajemnicą.
— Człowiek szybko się przyzwyczaja do dobrego, prawda? — dyskretnie uniosła głowę, by sprawdzić co robi jej dawny kochanek, ale póki co nie zamierzała się do niego przyłączyć. Uznała, że to wyglądałoby niezręcznie po wszystkich latach rozłąki. — Mam nadzieję, że dobrze się ukrywasz i nie zwracasz na siebie uwagi.
Gwendolyn była nadzwyczajnym szkrabem, bez dwóch zdań. Wujek Conrad bardzo ją lubił, choć cholera wie, czy dało się przebić swoim lubieniem wobec niej Delight. Ta nie umiała się odczepić od małej Gwen. Do domu trzeba było ją zaciągać siłą, bo ciocia obiecała robienie ciasteczek, rysowanie, przesadzanie kwiatków, zamki z piasku. Tak samo zachowywała się pierwotnie wobec małego Conrada, mimo że dzieliły ich tylko dwa lata różnicy. No, ale ona dorosła w zastraszającym tempie, a jemu nigdy się to nie udało. Nawet teraz. Był fatalnym ojcem, a jej nie dane było zostać matką wszechczasów, na jaką bez wątpienia miała zadatki. Logika.
─ Jeżeli będzie chciała ze mną rozmawiać. ─ odpowiedział, jakby rzeczywiście interesowało go, czy mała będzie w nastroju do zwierzeń. Jeśli nawet nie będzie, on to zmieni.
W międzyczasie on zmienił pozycję, usadawiając się na łóżku nie w poprzek, a wzdłuż, poprawiając poduszki pod swoimi plecami, aby na wpół leżeć. Nie miał zamiaru zasypiać ani dziś, ani jutro, ani za tydzień, co nie zmienia faktu, że od pracy fizycznej przez ponad 10 godzin w sezonie zmiany opon można nadwyrężyć kręgosłup. Conrad zębów miał 31 i umiał bez ubytku jednego żyć, lecz kręgów 34 i gdyby którykolwiek z nich przestał działać, nie byłoby dla niego za wesoło. Trzeba było dbać o stare kości.
─ Wciąż lepsze niż metalowa prycza. ─ mruknął, poklepując miejsce obok siebie, gdyż jeżeli ona wahała się, co do słuszności zbliżenia się do Savage’a, on rozwiał jej wątpliwości. ─ Dotychczas wychodziło mi bardzo dobrze. ─ mówiąc, wskazał na brak swojego ulubione tatuażu pod szyją, po którym zostały jedynie jaśniejsze, gojące się blizny.
─ Jeżeli będzie chciała ze mną rozmawiać. ─ odpowiedział, jakby rzeczywiście interesowało go, czy mała będzie w nastroju do zwierzeń. Jeśli nawet nie będzie, on to zmieni.
W międzyczasie on zmienił pozycję, usadawiając się na łóżku nie w poprzek, a wzdłuż, poprawiając poduszki pod swoimi plecami, aby na wpół leżeć. Nie miał zamiaru zasypiać ani dziś, ani jutro, ani za tydzień, co nie zmienia faktu, że od pracy fizycznej przez ponad 10 godzin w sezonie zmiany opon można nadwyrężyć kręgosłup. Conrad zębów miał 31 i umiał bez ubytku jednego żyć, lecz kręgów 34 i gdyby którykolwiek z nich przestał działać, nie byłoby dla niego za wesoło. Trzeba było dbać o stare kości.
─ Wciąż lepsze niż metalowa prycza. ─ mruknął, poklepując miejsce obok siebie, gdyż jeżeli ona wahała się, co do słuszności zbliżenia się do Savage’a, on rozwiał jej wątpliwości. ─ Dotychczas wychodziło mi bardzo dobrze. ─ mówiąc, wskazał na brak swojego ulubione tatuażu pod szyją, po którym zostały jedynie jaśniejsze, gojące się blizny.
Jonna również mogła kandydować do tytułu najgorszej matki wszechczasów. To nie tak, że nie kochała Gwen, ale dopiero Delight uświadomiła jej jak wielkim skarbem jest dziecko. Jej dziecko. Dla Cigfran (wtedy jeszcze Hamalainen) ciąża w wieku nastu lat była końcem świata, niewątpliwym kresem jej beztroski, a małżeństwo z George’m finałem jej życia uczuciowego, które jeszcze na dobre się nie zaczęło. Pomijając fakt, że nie wykazała się szczególną inteligencją idąc do łóżka z mężczyzną, który mógłby być jej ojcem, to co można powiedzieć o facecie, który uwodzi nastolatkę? Fakt, wziął na siebie odpowiedzialność biorąc z Jonną ślub (swoją drogą, było trochę chodzenia po sądach i urzędach, by dostać na niego zgodę), ale jego zainteresowanie jeszcze dziewczynkami było trochę niepokojące.
Choć po ciąży szybko wróciła do dawnej sylwetki, a jedyną rzeczą, jaka przypominała jej o byciu matką, była blizna po cesarskim cięciu, tak między nią a George’m już nic nie było takie samo. Nie patrzył na jej ciało jak wcześniej, do tego zmuszona była zajmować się wrzeszczącym niemowlakiem, podczas gdy jej dawne „przyjaciółki” bawiły się w najlepsze. Zresztą, nie były prawdziwymi przyjaciółkami, bo odcięły się od rudowłosej jeszcze przed jej ślubem. Do tego doszła przeprowadzka do Australii, nagła zmiana klimatu i złe samopoczucie z tym związane. George miał chociaż swoich wspólników, znajomych z pracy, ale Jonna była całkiem sama. Poza Gwen nie miała nikogo, ale małe dziecko było kiepskim słuchaczem. Zresztą i tak niczego nie rozumiała.
I wtedy zupełnie przypadkiem, pewnego wiosennego popołudnia na werandzie ich domu pojawił się Conrad Savage w towarzystwie robotników, którzy mieli zająć się jego remontem. Patrzył na Cigfran w sposób, w jaki mąż dawno na nią nie spojrzał. Ten romans miał być tylko zabawą, rekompensatą za to, jak traktował ją George. Tymczasem ich znajomość eskalowała w coś znacznie poważniejszego i Jonna bez wahania mogła przyznać, że w całym swoim życiu tylko raz była zakochana. W mężczyźnie, z którym teraz znajdowała się w motelowym pokoju.
Wraz z nim do jej życia zawitała Delight. Jej jedyna przyjaciółka, na której wspomnienie pod jej powiekami zbierały się łzy bezsilności. Dlaczego ktoś tak dobry musiał odejść tak wcześnie, a największe potwory wciąż chodziły po tej ziemi?
— Nie przypominaj, jakie to było niewygodne. — uśmiechnęła się nawiązując do ich ostatniego przed rozprawą spotkania, po czym posłusznie dołączyła do byłego kochanka. Dopiero teraz zauważyła brak tatuażu z wężem, na co ogarnął ją dziwny smutek. Swego czasu uwielbiała składać pocałunki w tamtym miejscu. — A jak dogadujesz się z Lei? Założę się, że rozumiecie się bez słów. Ona jest małą wersją Ciebie.
Choć po ciąży szybko wróciła do dawnej sylwetki, a jedyną rzeczą, jaka przypominała jej o byciu matką, była blizna po cesarskim cięciu, tak między nią a George’m już nic nie było takie samo. Nie patrzył na jej ciało jak wcześniej, do tego zmuszona była zajmować się wrzeszczącym niemowlakiem, podczas gdy jej dawne „przyjaciółki” bawiły się w najlepsze. Zresztą, nie były prawdziwymi przyjaciółkami, bo odcięły się od rudowłosej jeszcze przed jej ślubem. Do tego doszła przeprowadzka do Australii, nagła zmiana klimatu i złe samopoczucie z tym związane. George miał chociaż swoich wspólników, znajomych z pracy, ale Jonna była całkiem sama. Poza Gwen nie miała nikogo, ale małe dziecko było kiepskim słuchaczem. Zresztą i tak niczego nie rozumiała.
I wtedy zupełnie przypadkiem, pewnego wiosennego popołudnia na werandzie ich domu pojawił się Conrad Savage w towarzystwie robotników, którzy mieli zająć się jego remontem. Patrzył na Cigfran w sposób, w jaki mąż dawno na nią nie spojrzał. Ten romans miał być tylko zabawą, rekompensatą za to, jak traktował ją George. Tymczasem ich znajomość eskalowała w coś znacznie poważniejszego i Jonna bez wahania mogła przyznać, że w całym swoim życiu tylko raz była zakochana. W mężczyźnie, z którym teraz znajdowała się w motelowym pokoju.
Wraz z nim do jej życia zawitała Delight. Jej jedyna przyjaciółka, na której wspomnienie pod jej powiekami zbierały się łzy bezsilności. Dlaczego ktoś tak dobry musiał odejść tak wcześnie, a największe potwory wciąż chodziły po tej ziemi?
— Nie przypominaj, jakie to było niewygodne. — uśmiechnęła się nawiązując do ich ostatniego przed rozprawą spotkania, po czym posłusznie dołączyła do byłego kochanka. Dopiero teraz zauważyła brak tatuażu z wężem, na co ogarnął ją dziwny smutek. Swego czasu uwielbiała składać pocałunki w tamtym miejscu. — A jak dogadujesz się z Lei? Założę się, że rozumiecie się bez słów. Ona jest małą wersją Ciebie.
Jonna, mimo odcięcia się od Conrada na x lat, miała do odebrania w brisbane’skim urzędzie miasta klucz do miasta za zasługi, gdyż w trakcie ich „związku” przestępczość w tym mieście zmalała; zdecydowanie udało jej się okiełznać bestię. Może nie zapiąć na smycz, ale zapobiec kilku rozbojom ─ dlaczego nie? Zresztą, order ten należał się jej za wiele uczynków wobec leżącego obecnie obok niej mężczyzny, gdyż na pewno nie był on standardowym facetem, który rano robi śniadanie, idzie do przeciętnej pracy, wraca wieczorem, je obiad, ogląda telewizję, zajmuje się dzieckiem i idzie spać. Z nim to było problemów, że głowa pęka. Młody i głupi był, więc dzięki nim Cigfran miała okazję nauczyć się nastawiać złamane ręce i znajdować najlepszy sposób na zdjęcie opuchlizny z oka. Co ona w nim widziała, cholera wie, lecz Conrad wiedział, że więcej niż tylko przyrodzenie i tym się od jego innych kobiet różniła, mimo że ten jegomość na dobrą sprawę nie miał sobą nic więcej do zaoferowania. Ani wykształcony, ani specjalnie inteligentny, ani niebywale wysportowany, nic. Wysoki, chudy prostak, cham, babiarz.
Gdy Louis cofa się w przeszłość do tego, jakim ówcześnie był człowiekiem, wzdryga nim dreszcz odrazy. Gdyby miał mieć kiedykolwiek styczność z tak tępym kutasem, to co najmniej dałby mu w mordę. Chociaż jemu żadne uderzenia w twarz nigdy nie pomagały.
─ Zdarza nam się. Zwłaszcza, jak oboje jednogłośnie przeganiamy psa z kuchni. ─ zaśmiał się cicho, pocierając czoło, po którym łaskotały go oswobodzone z czupryny pasma włosów. Nie trzeba na pewno wyjaśniać, który pies był tym żarłocznym. ─ Jest świetna. Mądra, urocza. I potwornie uparta. Składa mi po praniu koszulki, mimo że wie, że za tydzień i tak będą wszystkie rozwalone. Wyprowadza psy i lata przy nich jak chorągiewka. Wiesz, są duże. Największy waży 45 kilogramów, więc to chyba tyle, co ona sama. Wracam z pracy, a ona czeka z obiadem… Nie prosiłem jej o to, a i tak to robi. Diabelnie kochany szkrab.
Conrad musi w końcu powiedzieć młodej, żeby wstrzymywała się z tymi posiłkami, bo go za bardzo rozpieszcza. Jeszcze sam zapomni, jak się gotuje. Chociaż on robi jej śniadania do szkoły, gdy wstaje wcześniej, a ona u niego nocuje, więc to może jeszcze zostać. Ale porządkowanie jego książek przez Lei sprawia, że ojciec spala dużo kalorii na chodzeniu w tę i wew tę w ich poszukiwaniach, gdyż na jednej półce się wszystkie nie mieszczą, a stary analfabeta nie wie, czy najpierw jest „o” czy „u”. System ustawiania jego książek wygląda następująco ─ grube na dole, cieńsze na górze, ale z twardą okładką, żeby przetrwały, gdyby wylał się na nie stojący na szczycie kubek kawy.
Gdy Louis cofa się w przeszłość do tego, jakim ówcześnie był człowiekiem, wzdryga nim dreszcz odrazy. Gdyby miał mieć kiedykolwiek styczność z tak tępym kutasem, to co najmniej dałby mu w mordę. Chociaż jemu żadne uderzenia w twarz nigdy nie pomagały.
─ Zdarza nam się. Zwłaszcza, jak oboje jednogłośnie przeganiamy psa z kuchni. ─ zaśmiał się cicho, pocierając czoło, po którym łaskotały go oswobodzone z czupryny pasma włosów. Nie trzeba na pewno wyjaśniać, który pies był tym żarłocznym. ─ Jest świetna. Mądra, urocza. I potwornie uparta. Składa mi po praniu koszulki, mimo że wie, że za tydzień i tak będą wszystkie rozwalone. Wyprowadza psy i lata przy nich jak chorągiewka. Wiesz, są duże. Największy waży 45 kilogramów, więc to chyba tyle, co ona sama. Wracam z pracy, a ona czeka z obiadem… Nie prosiłem jej o to, a i tak to robi. Diabelnie kochany szkrab.
Conrad musi w końcu powiedzieć młodej, żeby wstrzymywała się z tymi posiłkami, bo go za bardzo rozpieszcza. Jeszcze sam zapomni, jak się gotuje. Chociaż on robi jej śniadania do szkoły, gdy wstaje wcześniej, a ona u niego nocuje, więc to może jeszcze zostać. Ale porządkowanie jego książek przez Lei sprawia, że ojciec spala dużo kalorii na chodzeniu w tę i wew tę w ich poszukiwaniach, gdyż na jednej półce się wszystkie nie mieszczą, a stary analfabeta nie wie, czy najpierw jest „o” czy „u”. System ustawiania jego książek wygląda następująco ─ grube na dole, cieńsze na górze, ale z twardą okładką, żeby przetrwały, gdyby wylał się na nie stojący na szczycie kubek kawy.
Nie zrobiła niczego wielkiego, po prostu sprawiła, że Savage był zbyt zajęty upojnymi chwilami w jej ramionach, by móc robić coś innego. Co ona w nim wtedy widziała? Po latach nadal nie potrafiła odpowiedzieć na to pytanie. Na pewno sądziła, że jej uczucie do Conrada będzie w stanie go zmienić na lepsze. Czy udało jej się na niego wpłynąć, gdy wyrywała mu z rąk strzykawkę pełną narkotyku błagając, by przestał to robić? Prędzej to jemu udawało się ściągać młodą panią Cigfran na złą drogę, gdy pozostawiała córkę pod opieką Delight, by bawić się z jej młodszym bratem tak, jakby nie miało być jutra. Próbowała odbić sobie beztroskie lata, które ominęły ją na rzecz płaczu i pieluch.
— Tak, to brzmi jak typowa Leilani. — roześmiała się cicho, dyskretnie szukając swoją dłonią ręki Ashwortha, a gdy ją odnalazła, tylko otarła się o nią delikatnie. — Nie zliczę ile razy odprowadzała mnie do łóżka, wylewała cały alkohol w domu i chowała przede mną koszule George’a, bym nie wyczuła na nich zapachu perfum jego kochanki i nie zauważyła śladów szminki. Swoją drogą, ten słodki zapach i tandetny odcień czerwieni marki „patrz, jaką jestem suką”, sugeruje, że dziewczyna ma koło dwudziestu lat i… oh, wybacz, Conrad. Musiałam to z siebie wyrzucić i padło na Ciebie.
Nie bolała ją zdrada George’a, bo sama nie była wzorem małżeńskiej wierności. Zwłaszcza, że to nie pierwsza i nie ostatnia panna, która zakręciła się wokół jej męża. Męża, którego w ogóle nie kochała i sam fakt, że miał romans nie robił na niej żadnego wrażenia. Gorzej, że jego kochankami były dziewczyny w wieku, w którym byłaby Gwen, gdyby nie wypadek…
— Mam tylko nadzieję, że Lei dostanie łagodny wyrok. Rozmawiałam z prawnikiem i powiedział, że to nie przekreśla jej studiów medycznych, jeśli oczywiście będzie chciała się na nie wybrać, że po odbyciu kary może nawet starać się o usunięcie swojego nazwiska z rejestru skazanych, a najgorsze, co może ją spotkać, to przymusowy odwyk. Ale jeśli sąd jej tam nie wyśle, to zrobimy to sami, prawda? — odwróciła głowę w jego stronę rzucając mu pytające spojrzenie. Nie miała pojęcia, że on o niczym nie wiedział.
— Tak, to brzmi jak typowa Leilani. — roześmiała się cicho, dyskretnie szukając swoją dłonią ręki Ashwortha, a gdy ją odnalazła, tylko otarła się o nią delikatnie. — Nie zliczę ile razy odprowadzała mnie do łóżka, wylewała cały alkohol w domu i chowała przede mną koszule George’a, bym nie wyczuła na nich zapachu perfum jego kochanki i nie zauważyła śladów szminki. Swoją drogą, ten słodki zapach i tandetny odcień czerwieni marki „patrz, jaką jestem suką”, sugeruje, że dziewczyna ma koło dwudziestu lat i… oh, wybacz, Conrad. Musiałam to z siebie wyrzucić i padło na Ciebie.
Nie bolała ją zdrada George’a, bo sama nie była wzorem małżeńskiej wierności. Zwłaszcza, że to nie pierwsza i nie ostatnia panna, która zakręciła się wokół jej męża. Męża, którego w ogóle nie kochała i sam fakt, że miał romans nie robił na niej żadnego wrażenia. Gorzej, że jego kochankami były dziewczyny w wieku, w którym byłaby Gwen, gdyby nie wypadek…
— Mam tylko nadzieję, że Lei dostanie łagodny wyrok. Rozmawiałam z prawnikiem i powiedział, że to nie przekreśla jej studiów medycznych, jeśli oczywiście będzie chciała się na nie wybrać, że po odbyciu kary może nawet starać się o usunięcie swojego nazwiska z rejestru skazanych, a najgorsze, co może ją spotkać, to przymusowy odwyk. Ale jeśli sąd jej tam nie wyśle, to zrobimy to sami, prawda? — odwróciła głowę w jego stronę rzucając mu pytające spojrzenie. Nie miała pojęcia, że on o niczym nie wiedział.
Lekko ujął jej dłoń, gdy ta się do niego zbliżyła w poszukiwaniach uwagi. Może nie dla samego łapania kogokolwiek za rękę, ale dla skontrolowania, jak krucha była w stosunku do jego. Wyniki badań były zatrważające ─ przy nim jej palce były jak zapałki albo patyczki do szaszłyków, gdyby chcieć w pełni oddać ich wymiary. Pani Cigfran niewiele zmieniła się na przestrzeni lat, więc za tę przepaść można obwiniać Conrada, który po odstawieniu amfetaminy przytył ponad trzydzieści kilogramów.
─ Zdechnie na raka prostaty i będzie spokój. ─ odpowiedział jej, nie mając wiele do powiedzenia w tym temacie. Los tego kutasa obchodził go tyle, co szczurów w piwnicy. Dobrze byłoby wytłuc, ale jakoś obecnie nie odbijają się na domostwie, więc chuj z nimi.
Choć to, że pobrał się ze smarkulą, która mogła być jego córką i teraz obawia się z bachorzycą, dla której mógłby być dziadkiem, sprawiało, że dwa razy bardziej chciało mu się pogruchotać kości. Co to za zdesperowana dziewczyna musi być, żeby uganiać się za starym grzybem. Jedyne, co ma, to pieniądze i nasrane we łbie. Savage’owi można było wytknąć naprawdę worek błędów i odchyleń, ale jego głęboko zakorzeniona nienawiść do pedofilii zasługiwała na przyznanie mu choć jednego punktu w kategorii normalności, mimo że ostatnio napotkany przez niego molestant nieletnich nie zagra już w życiu na pianinie. Szkoda, że dzieliły ich metalowe drzwi.
Przysłuchiwał się temu, co mówi Jonna i z początku w ogóle nic mu nie stykało na synapsach. Oglądał sufit, będąc myślami gdzieś w przeszłości, jednakże za każdym wypowiadanym przez kobietę zdaniem, na jego czoło wstępowały zmarszczki, a on stopniowo odwracał twarz w jej kierunku z wypisanym w oczach: „O czym ty, kobieto, mówisz?”. Natychmiast puścił jej rękę, podnosząc się do siadu, gdyż w stanie takie wzburzenia nie dało się bezczynnie leżeć.
─ Że, kurwa, co? Jaki wyrok? ─ zapytał zbyt donośnym tonem, nie mogąc się opamiętać. Dopiero co się uspokoił, a teraz dostaje w mordę rozprawami sądowymi Leilani. On naprawdę osiwieje. ─ Co zrobiła? Ktoś ją przyłapał? Gdzie? Kiedy? ─ zalewając ją wściekły pytaniami, doskoczył do niej na materacu, chwytając za przedramię, jakby dziecko ciekawe dalszej części bajki. Tylko, że to dziecko mierzyło dwa metry bez dziesięciu centymetrów i miało czterdzieści lat.
─ Zdechnie na raka prostaty i będzie spokój. ─ odpowiedział jej, nie mając wiele do powiedzenia w tym temacie. Los tego kutasa obchodził go tyle, co szczurów w piwnicy. Dobrze byłoby wytłuc, ale jakoś obecnie nie odbijają się na domostwie, więc chuj z nimi.
Choć to, że pobrał się ze smarkulą, która mogła być jego córką i teraz obawia się z bachorzycą, dla której mógłby być dziadkiem, sprawiało, że dwa razy bardziej chciało mu się pogruchotać kości. Co to za zdesperowana dziewczyna musi być, żeby uganiać się za starym grzybem. Jedyne, co ma, to pieniądze i nasrane we łbie. Savage’owi można było wytknąć naprawdę worek błędów i odchyleń, ale jego głęboko zakorzeniona nienawiść do pedofilii zasługiwała na przyznanie mu choć jednego punktu w kategorii normalności, mimo że ostatnio napotkany przez niego molestant nieletnich nie zagra już w życiu na pianinie. Szkoda, że dzieliły ich metalowe drzwi.
Przysłuchiwał się temu, co mówi Jonna i z początku w ogóle nic mu nie stykało na synapsach. Oglądał sufit, będąc myślami gdzieś w przeszłości, jednakże za każdym wypowiadanym przez kobietę zdaniem, na jego czoło wstępowały zmarszczki, a on stopniowo odwracał twarz w jej kierunku z wypisanym w oczach: „O czym ty, kobieto, mówisz?”. Natychmiast puścił jej rękę, podnosząc się do siadu, gdyż w stanie takie wzburzenia nie dało się bezczynnie leżeć.
─ Że, kurwa, co? Jaki wyrok? ─ zapytał zbyt donośnym tonem, nie mogąc się opamiętać. Dopiero co się uspokoił, a teraz dostaje w mordę rozprawami sądowymi Leilani. On naprawdę osiwieje. ─ Co zrobiła? Ktoś ją przyłapał? Gdzie? Kiedy? ─ zalewając ją wściekły pytaniami, doskoczył do niej na materacu, chwytając za przedramię, jakby dziecko ciekawe dalszej części bajki. Tylko, że to dziecko mierzyło dwa metry bez dziesięciu centymetrów i miało czterdzieści lat.
Teraz to Jonna zmarszczyła brwi zaskoczona. Conrad niczego nie wiedział? Młoda nie raczyła mu się pochwalić, co też najlepszego zrobiła? W sumie to nie było czym się chwalić, ale dziwne, że ta informacja nie obiła się o uszy Savage'a. Trójka naćpanych nastolatków wyprowadzonych z Riverdale High była przez pewien czas tematem numer jeden.
— Sądziłam, że właśnie dlatego się tutaj spotkaliśmy... — wykrztusiła z siebie po chwili, po czym podniosła się do pozycji siedzącej. Znów sięgnęła po paczkę papierosów i podsunęła ją dawnemu kochankowi. Niech się częstuje, po tym, co zaraz usłyszy, będzie tego potrzebował. A miała nadzieję, że to koniec trudnych rozmów.
— Nauczyciel na szkolnym balu. Przyłapał ją na wciąganiu fety w łazience z dwoma starszymi chłopakami. Pierwszy, to jakiś nieogarnięty życiowo Chińczyk, a drugi, uhh... drugi to taki typowy cwaniaczek, przekonany, że każda dziewczyna ma mu paść do stóp. Nasza Lei nie padła i groził jej gwałtem — aż wzdrygnęła się na samą myśl, że jakiś zboczeniec mógłby dobierać się do jej córki. Dla Jonny Leilani była zdecydowanie za młoda na związki. Co z tego, że ona w jej wieku była już w ciąży i planowała ślub z George'm. I to taki szybki, by nie było widać jej stanu. — Dyrektor zabrał jej stypendium, zawiesił i zapowiedział, że nie zda roku. Ze szkoły zabrała ich policja, zrobili testy, przesłuchali i wypuścili. Rozprawa w poniedziałek.
Sama się zdziwiła z jakim spokojem była w stanie mówić o tamtej nocy. Może dlatego, że minął prawie miesiąc i już zdążyła się pogodzić z zaistniałą sytuacją? To też, ale było coś jeszcze...
— Powinnam być na nią zła, ale nie umiem. Byłam po prostu szczęśliwa, że żyje. Stała tam, na schodach przed komendą, zmęczona, przerażona i na zjeździe, ale wciąż żywa. — wyznała patrząc Conradowi prosto w oczy. Kwestię tego, co zeznała Leilani wolała już pominąć, nie chciała znowu rozklejać się nad tym, jak beznadziejną jest matką. Nawet nie musiała, bo w tym samym momencie zadzwonił jej telefon. Sięgnęła do kieszeni i od niechcenia spojrzała na wyświetlacz, po czym zamarła.
— George. — szepnęła. — Wybacz, muszę odebrać, bo w innym wypadku...
Nie dokończyła. Siniak na jej policzku, który przez cały czas niezdarnie próbowała ukryć, chyba był wystarczającym dowodem na to, że pan Cigfran nie znosi, gdy się go lekceważyło.
— Tak, skarbie? — jej dłoń nerwowo zacisnęła się na pościeli, gdy wypowiadała ostatnie słowo. — ...na..na zakupach. Co zrobiła? Jasne, będę najszybciej jak się da.
Rozłączyła się ukrywając twarz w dłoniach. Bywały takie momenty, gdy miało się po prostu wszystkiego dość, a to był właśnie jeden z nich. Czegokolwiek nie próbowała, Leilani zawsze była sprytniejsza, zawsze udawało jej się znaleźć jakiś sposób, by zdobyć amfetaminę.
— Muszę wracać. — powiedziała podnosząc się z łóżka. Nie zamierzała mu niczego wyjaśniać. Doskonale znała jego porywczą naturę i wiedziała, że w szale byłby w stanie roznieść wszystko wokół. Nie chciała prowokować go mówiąc, że ich mała dziewczynka kolejny raz dała sobie w żyłę. — Tylko nie rób niczego pochopnie. Ona Cię potrzebuje, a jeśli znów trafisz do więzienia, na niewiele jej się zdasz.
Po tych słowach zostawiła go samego w motelowym pokoju.
z/t
— Sądziłam, że właśnie dlatego się tutaj spotkaliśmy... — wykrztusiła z siebie po chwili, po czym podniosła się do pozycji siedzącej. Znów sięgnęła po paczkę papierosów i podsunęła ją dawnemu kochankowi. Niech się częstuje, po tym, co zaraz usłyszy, będzie tego potrzebował. A miała nadzieję, że to koniec trudnych rozmów.
— Nauczyciel na szkolnym balu. Przyłapał ją na wciąganiu fety w łazience z dwoma starszymi chłopakami. Pierwszy, to jakiś nieogarnięty życiowo Chińczyk, a drugi, uhh... drugi to taki typowy cwaniaczek, przekonany, że każda dziewczyna ma mu paść do stóp. Nasza Lei nie padła i groził jej gwałtem — aż wzdrygnęła się na samą myśl, że jakiś zboczeniec mógłby dobierać się do jej córki. Dla Jonny Leilani była zdecydowanie za młoda na związki. Co z tego, że ona w jej wieku była już w ciąży i planowała ślub z George'm. I to taki szybki, by nie było widać jej stanu. — Dyrektor zabrał jej stypendium, zawiesił i zapowiedział, że nie zda roku. Ze szkoły zabrała ich policja, zrobili testy, przesłuchali i wypuścili. Rozprawa w poniedziałek.
Sama się zdziwiła z jakim spokojem była w stanie mówić o tamtej nocy. Może dlatego, że minął prawie miesiąc i już zdążyła się pogodzić z zaistniałą sytuacją? To też, ale było coś jeszcze...
— Powinnam być na nią zła, ale nie umiem. Byłam po prostu szczęśliwa, że żyje. Stała tam, na schodach przed komendą, zmęczona, przerażona i na zjeździe, ale wciąż żywa. — wyznała patrząc Conradowi prosto w oczy. Kwestię tego, co zeznała Leilani wolała już pominąć, nie chciała znowu rozklejać się nad tym, jak beznadziejną jest matką. Nawet nie musiała, bo w tym samym momencie zadzwonił jej telefon. Sięgnęła do kieszeni i od niechcenia spojrzała na wyświetlacz, po czym zamarła.
— George. — szepnęła. — Wybacz, muszę odebrać, bo w innym wypadku...
Nie dokończyła. Siniak na jej policzku, który przez cały czas niezdarnie próbowała ukryć, chyba był wystarczającym dowodem na to, że pan Cigfran nie znosi, gdy się go lekceważyło.
— Tak, skarbie? — jej dłoń nerwowo zacisnęła się na pościeli, gdy wypowiadała ostatnie słowo. — ...na..na zakupach. Co zrobiła? Jasne, będę najszybciej jak się da.
Rozłączyła się ukrywając twarz w dłoniach. Bywały takie momenty, gdy miało się po prostu wszystkiego dość, a to był właśnie jeden z nich. Czegokolwiek nie próbowała, Leilani zawsze była sprytniejsza, zawsze udawało jej się znaleźć jakiś sposób, by zdobyć amfetaminę.
— Muszę wracać. — powiedziała podnosząc się z łóżka. Nie zamierzała mu niczego wyjaśniać. Doskonale znała jego porywczą naturę i wiedziała, że w szale byłby w stanie roznieść wszystko wokół. Nie chciała prowokować go mówiąc, że ich mała dziewczynka kolejny raz dała sobie w żyłę. — Tylko nie rób niczego pochopnie. Ona Cię potrzebuje, a jeśli znów trafisz do więzienia, na niewiele jej się zdasz.
Po tych słowach zostawiła go samego w motelowym pokoju.
z/t
Strona 2 z 2 • 1, 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach