▲▼
Wejdź już dziś do lokalu DAVIDsTEA i wybierz spośród 150 rodzajów herbaty - w tym ekskluzywnych mieszanek, sezonowych z limitowanej kolekcji, tradycyjnych herbat prostych i egzotycznych naparów z całego świata. Nie wspominając już o największej kolekcji organicznych herbat i naparów w Ameryce Północnej. Lokal przyciąga wszystkich Kanadyjczyków z okolicy, którzy doskonale wiedzą że w tym miejscu po prostu nie da się nie znaleźć czegoś dla siebie. Jeśli więc jesteś miłośnikiem herbaty - a może wręcz przeciwnie, nigdy za nią nie przepadałeś - odwiedź lokal w ścisłym centrum nowej części RC, gdzie uprzejma obsługa zawsze chętnie ci doradzi na podstawie opisanych przez ciebie preferencji smakowych.
Wszyscy klienci mogą cieszyć się swoim zamówieniem zarówno w środku, jak i na zewnątrz. Ściany lokalu mają przyjemny dla oka miętowy kolor, natomiast wszelkie kanapy, stoliki i krzesła są utrzymane w kolorze kremowym. Przynajmniej na razie!
Strona 1 z 2 • 1, 2
Wejdź już dziś do lokalu DAVIDsTEA i wybierz spośród 150 rodzajów herbaty - w tym ekskluzywnych mieszanek, sezonowych z limitowanej kolekcji, tradycyjnych herbat prostych i egzotycznych naparów z całego świata. Nie wspominając już o największej kolekcji organicznych herbat i naparów w Ameryce Północnej. Lokal przyciąga wszystkich Kanadyjczyków z okolicy, którzy doskonale wiedzą że w tym miejscu po prostu nie da się nie znaleźć czegoś dla siebie. Jeśli więc jesteś miłośnikiem herbaty - a może wręcz przeciwnie, nigdy za nią nie przepadałeś - odwiedź lokal w ścisłym centrum nowej części RC, gdzie uprzejma obsługa zawsze chętnie ci doradzi na podstawie opisanych przez ciebie preferencji smakowych.
Wszyscy klienci mogą cieszyć się swoim zamówieniem zarówno w środku, jak i na zewnątrz. Ściany lokalu mają przyjemny dla oka miętowy kolor, natomiast wszelkie kanapy, stoliki i krzesła są utrzymane w kolorze kremowym. Przynajmniej na razie!
Nikogo nie powinno zdziwić, że Mercury jak zwykle przyjechał na miejsce wcześniej.
Nie spóźniał się praktycznie nigdy, zawsze starając się być trzydzieści minut przed czasem. Dlatego i tym razem zaparkował samochód niedaleko lokalu, kulturalnie go opuszczając, by zająć się parkometrem. Przynajmniej o tej godzinie nie było większych problemów z zostawieniem gdzieś auta. Biedni studenci zdecydowanie woleli pojawiać się w mieście po godzinie osiemnastej, gdy byli zwolnieni z wszelkich opłat.
Co Blackowi nie robiło większej różnicy.
Rzucił kartkę od wewnątrz na szybę i udał się w kierunku lokalu, zaraz podchodząc do obsługi. Sama rozmowa z uprzejmą panią za kontuarem zabrała mu dobre dziesięć minut, nim wybrał odpowiedni dla siebie smak. Nie żeby było to szczególnie proste, biorąc pod uwagę że kobieta zdawała się wręcz tryskać energią i wyrzucać z siebie milion propozycji na minutę. Koniec końców zdecydował się na Sleigh Ride w wyjątkowo uroczym porcelanowym kubeczku, które najwyraźniej stanowiło tutejszy świąteczny specjał. Przynajmniej dopóki Sheridan nie stawi się na miejscu. Jakby nie patrzeć, gdy tylko dostrzegł ich nowy specjał w trzech smakach Strawberry Shake, Vanilla Swirl i Mint Chip Sundae, praktycznie zdecydował że właśnie po jeden z nich sięgnie w drugiej kolejności.
Nie spóźniał się praktycznie nigdy, zawsze starając się być trzydzieści minut przed czasem. Dlatego i tym razem zaparkował samochód niedaleko lokalu, kulturalnie go opuszczając, by zająć się parkometrem. Przynajmniej o tej godzinie nie było większych problemów z zostawieniem gdzieś auta. Biedni studenci zdecydowanie woleli pojawiać się w mieście po godzinie osiemnastej, gdy byli zwolnieni z wszelkich opłat.
Co Blackowi nie robiło większej różnicy.
Rzucił kartkę od wewnątrz na szybę i udał się w kierunku lokalu, zaraz podchodząc do obsługi. Sama rozmowa z uprzejmą panią za kontuarem zabrała mu dobre dziesięć minut, nim wybrał odpowiedni dla siebie smak. Nie żeby było to szczególnie proste, biorąc pod uwagę że kobieta zdawała się wręcz tryskać energią i wyrzucać z siebie milion propozycji na minutę. Koniec końców zdecydował się na Sleigh Ride w wyjątkowo uroczym porcelanowym kubeczku, które najwyraźniej stanowiło tutejszy świąteczny specjał. Przynajmniej dopóki Sheridan nie stawi się na miejscu. Jakby nie patrzeć, gdy tylko dostrzegł ich nowy specjał w trzech smakach Strawberry Shake, Vanilla Swirl i Mint Chip Sundae, praktycznie zdecydował że właśnie po jeden z nich sięgnie w drugiej kolejności.
Dojechała metrem, bo mogła. Nie miała zamiaru bawić się w dojeżdżanie samochodem. Niby do godziny szczytu było daleko i nie stałaby w korkach, ale tak było po prostu ekologiczniej. No i jakoś tak... tak jej pasowało, dobra?
Także dociorała do najcudowniejszego lokalu na całym świecie, weszła do środka, od samego wejścia powitała ja przeurocza sprzedawczyni, której odpowiedziała z uśmiechem równie szerokim i, no tego, zaczęła rozglądać się za galaktycznym chłopcem, w międzyczasie zamawiając piernikowego rooibosa. Z kubkiem już zaszła do stolika, na którym postawiła porcelanowe naczynie, nim odsunęła sobie krzesło.
- Cześć, pycholku - typowy pejdżowy wyszczerz i typowo łagodny ton. Choć wolała też nie przesadzać z entuzjazmem, szczególnie przez to, że Mercury nawet nie określił się, po co ją zapraszał. Równie dobrze coś mogło się stać komuś z jego rodziny, i chuj wiedział czy takie uśmieszki były na miejscu. Usadziła dupsko na krześle. - Powiedz mi, że po prostu się stęskniłeś i nie umarł żaden psi kadet.
No co?
Także dociorała do najcudowniejszego lokalu na całym świecie, weszła do środka, od samego wejścia powitała ja przeurocza sprzedawczyni, której odpowiedziała z uśmiechem równie szerokim i, no tego, zaczęła rozglądać się za galaktycznym chłopcem, w międzyczasie zamawiając piernikowego rooibosa. Z kubkiem już zaszła do stolika, na którym postawiła porcelanowe naczynie, nim odsunęła sobie krzesło.
- Cześć, pycholku - typowy pejdżowy wyszczerz i typowo łagodny ton. Choć wolała też nie przesadzać z entuzjazmem, szczególnie przez to, że Mercury nawet nie określił się, po co ją zapraszał. Równie dobrze coś mogło się stać komuś z jego rodziny, i chuj wiedział czy takie uśmieszki były na miejscu. Usadziła dupsko na krześle. - Powiedz mi, że po prostu się stęskniłeś i nie umarł żaden psi kadet.
No co?
Siedział spokojnie wstukując coś od czasu do czasu w telefonie. Przeglądanie instagrama było całkiem ciekawym zajęciem, gdy nie miało się nic więcej do roboty czekając na przyjazd drugiej osoby. Dwa kliknięcia, gdy coś wpadło mu w oko, przesunięcie palcem w dół, gdy było zwyczajnie słabe. Upił kilka łyków swojej herbaty, gdy z letargu wyrwał go znajomy głos. Momentalnie wyprostował się na krześle i obrócił w kierunku blondynki posyłając jej automatyczny uśmiech, wymagający jedynie wygięcia kącika ust ku górze.
— Cześć, gwiazdeczko — skoro już witali się uroczymi zdrobnieniami to właśnie "gwiazdeczka" pasowała do niej idealnie. Nie tylko ze względu na karierę jaką obrała, ale przede wszystkim całokształt. Gdziekolwiek Paige się nie pojawiała, zdawała się zostawiać po sobie jakieś nostalgiczne ciepło i brokat. Ot co.
— Spokojnie, nikomu nic nie jest. Właściwie powoli wszyscy oddają się świątecznemu szaleństwu. Nawet psy wyczuwają że coś się zbliża. Nie żeby było to szczególnie trudne, gdy służba ozdabia wszystkie drzewa wokół świecącymi lampkami.
Wzruszył ramionami, przesuwając w jej stronę kartę z nowością, której przyglądał się jakiś czas temu.
— Bierzemy to w drugiej rundzie i nie przyjmuję odmowy. Mam nadzieję, że nie będziesz miała problemów przez to że tak nagle cię wyciągnąłem?
— Cześć, gwiazdeczko — skoro już witali się uroczymi zdrobnieniami to właśnie "gwiazdeczka" pasowała do niej idealnie. Nie tylko ze względu na karierę jaką obrała, ale przede wszystkim całokształt. Gdziekolwiek Paige się nie pojawiała, zdawała się zostawiać po sobie jakieś nostalgiczne ciepło i brokat. Ot co.
— Spokojnie, nikomu nic nie jest. Właściwie powoli wszyscy oddają się świątecznemu szaleństwu. Nawet psy wyczuwają że coś się zbliża. Nie żeby było to szczególnie trudne, gdy służba ozdabia wszystkie drzewa wokół świecącymi lampkami.
Wzruszył ramionami, przesuwając w jej stronę kartę z nowością, której przyglądał się jakiś czas temu.
— Bierzemy to w drugiej rundzie i nie przyjmuję odmowy. Mam nadzieję, że nie będziesz miała problemów przez to że tak nagle cię wyciągnąłem?
Jego gwiazdeczkowanie w jej kierunku przyprawiało w sumie o autentyczne rumieńce. Co za koleś, wszystkim Paige'om by chyba tylko słodził i słodził. Jeszcze trochę a zacznie rwać Daniela, czy coś.
Odetchnęła z ulgą, słysząc, że wszyscy mieli się dobrze. Chyba ostatnim, co chciałabym teraz usłyszeć, była jakaś przedświąteczna tragedia. Takie były najgorsze.
- Rany, muszą się pewnie czuć jak w jakimś Oz. Nagle wszystko świeci, o co tu chodzi, co robią gwiazdy między gałęziami - parsknęła, zaraz jednak opuszczając wzrok na menu i mrugając kilkakrotnie ślepiami. - Muszę to wciągnąć, niezależnie od ceny i poziomu cukru.
Tyle. Proste. Poprawiła się na krześle na jego pytanie, kręcąc przy tym energicznie głową.
- Nie, nie. Nagrywamy dopiero pod wieczór, zresztą to już ostatki. A dla ciebie zawsze mam czas. szczególnie, że o byle pierdołę byś nie napisał tak znikąd.
Dlatego wwierciła w niego uważnie spojrzenie znad kubka, jakby już zamieniała się w słuch.
Odetchnęła z ulgą, słysząc, że wszyscy mieli się dobrze. Chyba ostatnim, co chciałabym teraz usłyszeć, była jakaś przedświąteczna tragedia. Takie były najgorsze.
- Rany, muszą się pewnie czuć jak w jakimś Oz. Nagle wszystko świeci, o co tu chodzi, co robią gwiazdy między gałęziami - parsknęła, zaraz jednak opuszczając wzrok na menu i mrugając kilkakrotnie ślepiami. - Muszę to wciągnąć, niezależnie od ceny i poziomu cukru.
Tyle. Proste. Poprawiła się na krześle na jego pytanie, kręcąc przy tym energicznie głową.
- Nie, nie. Nagrywamy dopiero pod wieczór, zresztą to już ostatki. A dla ciebie zawsze mam czas. szczególnie, że o byle pierdołę byś nie napisał tak znikąd.
Dlatego wwierciła w niego uważnie spojrzenie znad kubka, jakby już zamieniała się w słuch.
Gdyby dziewczyna wiedziała jak 'doskonałe' relacje miał z Danielem, prawdopodobnie umarłaby ze śmiechu. W końcu już dosyć dawno temu Mercury miał przyjemność poznać ich brata... jako partnera biznesowego jego ojca. Co więcej to właśnie młody panicz Black został przydzielony jako główny konsultant w tymże biznesie. Nie było na tym świecie wielu piękniejszych rzeczy od miny Daniela, gdy zdał sobie sprawę kogo wyzywał przez telefon podczas rozmowy z Alanem. Sam gwiezdny chłopiec natomiast zrobił wszystko, by uśmiechać się jak najpiękniej podczas całego ich spotkania.
— Całe szczęście, nie próbują ich ściągać. W przeciwieństwie do okolicznych kotów, które co roku próbują zrzucić jak największą ilość bombek. Aczkolwiek od kiedy ilość moich pupili się zwiększyła, szkody wyraźnie zmalały.
Nie zdziwiłby się, gdyby psy wzięły sobie za punkt honoru nie wpuszczanie żadnych dodatkowych lokatorów na posesję. Nie żeby przejście przez te gigantyczne mury było szczególnie proste, ale zdarzali się przeróżni agencji.
— O nie. Możesz się przejmować cukrem, ale dziś to ja stawiam. W ramach podziękowania — powiedział upijając kolejnych kilka łyków, gdy usłyszał jej kolejne słowa. Jęknął teatralnie i pochylił się nad blatem, opierając twarz na dłoni.
— Rany to już nie mogę się spotkać z moją ulubioną Paige'ówną? — zapytał wyraźnie rozczarowany. Patrzcie tylko, jakie ludzie mają o nim okropne zdanie!
— Całe szczęście, nie próbują ich ściągać. W przeciwieństwie do okolicznych kotów, które co roku próbują zrzucić jak największą ilość bombek. Aczkolwiek od kiedy ilość moich pupili się zwiększyła, szkody wyraźnie zmalały.
Nie zdziwiłby się, gdyby psy wzięły sobie za punkt honoru nie wpuszczanie żadnych dodatkowych lokatorów na posesję. Nie żeby przejście przez te gigantyczne mury było szczególnie proste, ale zdarzali się przeróżni agencji.
— O nie. Możesz się przejmować cukrem, ale dziś to ja stawiam. W ramach podziękowania — powiedział upijając kolejnych kilka łyków, gdy usłyszał jej kolejne słowa. Jęknął teatralnie i pochylił się nad blatem, opierając twarz na dłoni.
— Rany to już nie mogę się spotkać z moją ulubioną Paige'ówną? — zapytał wyraźnie rozczarowany. Patrzcie tylko, jakie ludzie mają o nim okropne zdanie!
A Sheridan już była gotowa pisać opowiadania z tą dwójką w rolach głównych, gdzie Daniel przebierałby się za tygrysa i biegał z majtkami na głowie po sypialni. Bo te żony były za małe na jego łeb. W sumie to byłoby straszne gdyby naprawdę tak robił ze swoją kobitką. Zresztą, zaraz i tak zrzuciła te myśli na bok, bo musiała parsknąć w rozbawieniu. Okoliczne koty. Kek.
- Odkąd mam Chase'a, mam też bombki z plastiku. Salem jest cudowny i nic nie zrzuca, RIP bał się choinki, jak jeszcze żył, ale Chase... - teatralnie przyłożyła wierzch dłoni do czoła. - Zabić się z nim można.
Oho. Typowy Black ze swoim typowym: "ja płacę". Nie, żeby się tego nie spodziewała, to nie było nic nowego, ale dawał jej już od siebie tak wiele, że było jej aż nieswojo. Z drugiej strony - przyjmowała sponsoring koncertów, dlaczego miałaby płakać o kilka dolców wydanych na deser? Dlatego tylko rozłożyła bezradnie dłonie, jakby nie miała co na to poradzić jak tylko pogodzić się ze swoim losem i uśmiechnęła się pięknie.
- Nie no, po prostu raczej robimy to popołudniami, więc zdziwiło mnie, że ci się tak spieszy - wzruszyła barkami. - Ale ja nic nie mówię, ja tylko pytam.
- Odkąd mam Chase'a, mam też bombki z plastiku. Salem jest cudowny i nic nie zrzuca, RIP bał się choinki, jak jeszcze żył, ale Chase... - teatralnie przyłożyła wierzch dłoni do czoła. - Zabić się z nim można.
Oho. Typowy Black ze swoim typowym: "ja płacę". Nie, żeby się tego nie spodziewała, to nie było nic nowego, ale dawał jej już od siebie tak wiele, że było jej aż nieswojo. Z drugiej strony - przyjmowała sponsoring koncertów, dlaczego miałaby płakać o kilka dolców wydanych na deser? Dlatego tylko rozłożyła bezradnie dłonie, jakby nie miała co na to poradzić jak tylko pogodzić się ze swoim losem i uśmiechnęła się pięknie.
- Nie no, po prostu raczej robimy to popołudniami, więc zdziwiło mnie, że ci się tak spieszy - wzruszyła barkami. - Ale ja nic nie mówię, ja tylko pytam.
— Zdecydowanie mnie to nie dziwi. Widziałem kilka sprytnych zdjęć, na których właściciele podwieszali choinki pod sufitem, by całkowicie zminimalizować straty. Choć biorąc pod uwagę tonę vine'ów z kotami-Spidermanami, śmiem wątpić że ma to jakikolwiek sens — wzruszył ramionami, unosząc kącik ust z wyraźnym rozbawieniem.
Jak miło, że chociaż jedna osoba potrafiła przyjąć prezent bez zbędnego kręcenia nosem i wciskania mu na siłę pieniędzy do ręki. Nim jednak szczególnie zaczął nad tym rozmyślać, przesunął w jej stronę swój kubek.
— Spróbuj. Sleigh Ride, ziołowa. Jabłko, kwiaty hibiskusa, ananas, papaja, buraki, cynamon, rodzynki, orzech kokosowy, prażone migdały i palony ryż. Chyba o niczym nie zapomniałem — wymienił po kolei, mimowolnie dając po raz kolejny mini pokaz swojej doskonałej pamięci. Która niestety działała tylko przez określony czas i nie oszukując się, gdyby zapytała go o to co pił z nią w David's Tea tydzień później, pewnie nie byłby w stanie odpowiedzieć.
— Szczerze mówiąc chodzi bardziej o fakt, że o 13 mam praktyki, a o 17 wykłady. Ciężko ostatnio znaleźć czas dla siebie — co bez wątpienia było mu na rękę, biorąc pod uwagę przeróżne sytuacje, z którymi musiał się ostatnio zmagać.
Jak miło, że chociaż jedna osoba potrafiła przyjąć prezent bez zbędnego kręcenia nosem i wciskania mu na siłę pieniędzy do ręki. Nim jednak szczególnie zaczął nad tym rozmyślać, przesunął w jej stronę swój kubek.
— Spróbuj. Sleigh Ride, ziołowa. Jabłko, kwiaty hibiskusa, ananas, papaja, buraki, cynamon, rodzynki, orzech kokosowy, prażone migdały i palony ryż. Chyba o niczym nie zapomniałem — wymienił po kolei, mimowolnie dając po raz kolejny mini pokaz swojej doskonałej pamięci. Która niestety działała tylko przez określony czas i nie oszukując się, gdyby zapytała go o to co pił z nią w David's Tea tydzień później, pewnie nie byłby w stanie odpowiedzieć.
— Szczerze mówiąc chodzi bardziej o fakt, że o 13 mam praktyki, a o 17 wykłady. Ciężko ostatnio znaleźć czas dla siebie — co bez wątpienia było mu na rękę, biorąc pod uwagę przeróżne sytuacje, z którymi musiał się ostatnio zmagać.
- Panie Black, znam składy herbat tutaj lepiej niż własną szafę, spokojnie - wyartykułowała tonem arcypoważnym, zaraz podsuwając mu w zamian własny napój. - Piernikowy rooibos. Poza wszystkim co piernikowe ma też ananasa i porzeczki.
Bo Sheridan nie chciało się popisywać swoją znajomością prawie wszystkich składów AŻ TAK. Więc tylko jakoś mu wszystko streściła.
"Ciężko ostatnio znaleźć czas dla siebie."
Jakoś z automatu westchnęła, jakby doskonale wiedziała, o czym mówił. Zresztą, sama też ledwo mogła wychodzić z psem przez te swoje nagrywanie. Kto by pomyślał, że jeden singiel to tyle pieprzenia się. I stresu, bo jednak opiekunka do zwierząt może i była zaufana, ale nadal wolałaby zajmować się nimi sama.
- W takim razie czuję się zaszczycona, że to mnie wybrałeś sobie na towarzysza. Choć bardziej stawiałabym na to, że pójdziesz gdzieś z Saturnem albo Alanem - podrapała się po policzku w zastanowieniu. No bo jednak kto miałby być mu bliższy niż własny bliźniak i... jej bliźniak.
Bo Sheridan nie chciało się popisywać swoją znajomością prawie wszystkich składów AŻ TAK. Więc tylko jakoś mu wszystko streściła.
"Ciężko ostatnio znaleźć czas dla siebie."
Jakoś z automatu westchnęła, jakby doskonale wiedziała, o czym mówił. Zresztą, sama też ledwo mogła wychodzić z psem przez te swoje nagrywanie. Kto by pomyślał, że jeden singiel to tyle pieprzenia się. I stresu, bo jednak opiekunka do zwierząt może i była zaufana, ale nadal wolałaby zajmować się nimi sama.
- W takim razie czuję się zaszczycona, że to mnie wybrałeś sobie na towarzysza. Choć bardziej stawiałabym na to, że pójdziesz gdzieś z Saturnem albo Alanem - podrapała się po policzku w zastanowieniu. No bo jednak kto miałby być mu bliższy niż własny bliźniak i... jej bliźniak.
Bez najmniejszego zawahania wypił kilka łyków podsuniętej mu herbaty, przez chwilę zastanawiając się nad jej smakiem. Była smaczna, ale nie do końca w jego typie. Smakowała raczej jak coś co...
— Zdecydowanie podeszłoby Saturnowi — wymruczał bardziej pod nosem niż do dziewczyny, odstawiając na powrót kubek na blat, nim wrócił uwagą do blondynki — uwielbia wszystko co piernikowe. Praktycznie za każdym razem gdy wracam z praktyk, biorę mu kawę o takim smaku. Rzecz jasna z dodatkową porcją karmelu lub syropu waniliowego.
Jego brat miał zdecydowanie zbyt wielką słabość do słodkich rzeczy, by darować sobie podobne dodatki. Gdyby nie fakt, że Mercury musiał dojechać z kawą do rezydencji, jak nic prosiłby jeszcze o bitą śmietanę z posypką. Starszy Black czasem podziwiał fakt, że potrafił wciągnąć tak olbrzymie ilości cukru i zwyczajnie tego nie zwrócić. Z drugiej strony to dzięki niemu poznał dobroć shake'ów o smaku krówkowym, do których zamówienia sam nigdy w życiu by się nie zmusił.
Na kolejne zdanie z jej strony chwilowo znieruchomiał, nim ponownie wziął własny kubek w dłonie, unosząc kącik ust w łagodnym uśmiechu.
— Saturn siedzi w domu i przyswaja materiał z zajęć dodatkowych, a z Alanem nie widziałem się od ponad miesiąca — powiedział spokojnie, nie patrząc jej jednak w oczy, gdy nagle wszystko poza lokalem wydawało mu się dużo ciekawsze. Akurat.
— Zdecydowanie podeszłoby Saturnowi — wymruczał bardziej pod nosem niż do dziewczyny, odstawiając na powrót kubek na blat, nim wrócił uwagą do blondynki — uwielbia wszystko co piernikowe. Praktycznie za każdym razem gdy wracam z praktyk, biorę mu kawę o takim smaku. Rzecz jasna z dodatkową porcją karmelu lub syropu waniliowego.
Jego brat miał zdecydowanie zbyt wielką słabość do słodkich rzeczy, by darować sobie podobne dodatki. Gdyby nie fakt, że Mercury musiał dojechać z kawą do rezydencji, jak nic prosiłby jeszcze o bitą śmietanę z posypką. Starszy Black czasem podziwiał fakt, że potrafił wciągnąć tak olbrzymie ilości cukru i zwyczajnie tego nie zwrócić. Z drugiej strony to dzięki niemu poznał dobroć shake'ów o smaku krówkowym, do których zamówienia sam nigdy w życiu by się nie zmusił.
Na kolejne zdanie z jej strony chwilowo znieruchomiał, nim ponownie wziął własny kubek w dłonie, unosząc kącik ust w łagodnym uśmiechu.
— Saturn siedzi w domu i przyswaja materiał z zajęć dodatkowych, a z Alanem nie widziałem się od ponad miesiąca — powiedział spokojnie, nie patrząc jej jednak w oczy, gdy nagle wszystko poza lokalem wydawało mu się dużo ciekawsze. Akurat.
Jakoś wypadło jej z głowy, że ten tu oto młody człowiek nie był miłośnikiem cukru wszelakiego. Ale no cóż, no, przynajmniej wiedział co wziąć na przyszłość bratu?
- A, tak. Pewnie trochę za słodka dla ciebie - krzywy uśmieszek pełen niemej skruchy, że wypadło jej z głowy coś tak istotnego. - Mogę ci podsunąć parę dobrych herbat dla Saturna. Jestem pewna, że nie pogardzi.
Przecież Sheridan wręcz żyła tym wszystkim, mogła od razu doradzić każdemu na podstawie jego preferencji, jakie herbaty pasowałyby mu wręcz perfekcyjnie i zajebiście. Szczerze, nawet nie czekała na odpowiedź i już generowała sobie w głowie sporą listę dla obojga bliźniaków.
O nie. Ta chwilowa ciszy. Jezu. Saturn był chory? Dopiero widziała go w cudownych kolorach. O bogowie, czyli Alan był chory. O nie. Onienienienieneineienie.
- Alanowi coś jest? - automatyczne zmartwienie. I to takie, że nikt by nie uwierzył, że ze swoim bratem nie utrzymywała porządnego kontaktu od lat. - Powiedz mi, że to nie żadna choroba i po prostu nie macie czasu przez pracę i praktyki. Znaczy, to i tak niedobrze, ale... ja. E. Uch - Sheridan, mistrzyni erudytka. - Rozumiesz, o co mi chodzi.
Musiał rozumieć, ze zmartwioną Paige wszyscy musieli po prostu rozumieć.
- A, tak. Pewnie trochę za słodka dla ciebie - krzywy uśmieszek pełen niemej skruchy, że wypadło jej z głowy coś tak istotnego. - Mogę ci podsunąć parę dobrych herbat dla Saturna. Jestem pewna, że nie pogardzi.
Przecież Sheridan wręcz żyła tym wszystkim, mogła od razu doradzić każdemu na podstawie jego preferencji, jakie herbaty pasowałyby mu wręcz perfekcyjnie i zajebiście. Szczerze, nawet nie czekała na odpowiedź i już generowała sobie w głowie sporą listę dla obojga bliźniaków.
O nie. Ta chwilowa ciszy. Jezu. Saturn był chory? Dopiero widziała go w cudownych kolorach. O bogowie, czyli Alan był chory. O nie. Onienienienieneineienie.
- Alanowi coś jest? - automatyczne zmartwienie. I to takie, że nikt by nie uwierzył, że ze swoim bratem nie utrzymywała porządnego kontaktu od lat. - Powiedz mi, że to nie żadna choroba i po prostu nie macie czasu przez pracę i praktyki. Znaczy, to i tak niedobrze, ale... ja. E. Uch - Sheridan, mistrzyni erudytka. - Rozumiesz, o co mi chodzi.
Musiał rozumieć, ze zmartwioną Paige wszyscy musieli po prostu rozumieć.
Słysząc o dobrych herbatach dla Saturna nieznacznie się ożywił. Przynajmniej wszelkie tematy skupiające się wokół jego brata były w stanie jeszcze wywołać w nim szczere zaciekawienie.
— Jasne będę wdzięczny, zwłaszcza ze względu na święta. Jestem pewien, że będzie zachwycony dostając dodatkowo jakiś ładny kosz z tymi kolorowymi puszkami — powiedział pokazując ruchem głowy w kierunku wszystkich poustawianych na półkach herbat. Etykiety we wszystkich możliwych kolorach bez wątpienia robiły wrażenie, zwłaszcza w tak olbrzymich ilościach. Może powinien wykupić po jednej sztuce każdej z nich i zrobić podobną wystawę u siebie w mieszkaniu?
— Nie jest chory, skąd ci to przyszło do głowy? — zapytał ze szczerym zdziwieniem, w dość zabawny sposób marszcząc nos. Naprawdę nie spodziewałby się, że może dojść akurat do takiej konkluzji, zwłaszcza że gdyby wszystko było w porządku, nie byłoby opcji by Black nie widział go od miesiąca, gdy ten był przykuty do łóżka.
Teraz, niczego nie był już pewien.
— Po prostu nie wiem czy to wszystko ma jeszcze jakikolwiek sens.
Drugi raz wypowiadał podobne słowa na głos. Pierwszy był tuż po sławetnym powrocie do domu z Meksyku, gdy przeleżał cały dzień i noc w pokoju Saturna, pozwalając by jego brat po prostu trzymał go przy sobie, głaszcząc jakby był najbardziej kruchą rzeczą na tym świecie. Teraz był już zbyt zmęczony, by wydobywać z siebie jakiekolwiek emocje. W obecnym momencie została mu jedynie ta skorupa obojętności, która niezwykle skutecznie zamykała go w swoim świecie.
— Jasne będę wdzięczny, zwłaszcza ze względu na święta. Jestem pewien, że będzie zachwycony dostając dodatkowo jakiś ładny kosz z tymi kolorowymi puszkami — powiedział pokazując ruchem głowy w kierunku wszystkich poustawianych na półkach herbat. Etykiety we wszystkich możliwych kolorach bez wątpienia robiły wrażenie, zwłaszcza w tak olbrzymich ilościach. Może powinien wykupić po jednej sztuce każdej z nich i zrobić podobną wystawę u siebie w mieszkaniu?
— Nie jest chory, skąd ci to przyszło do głowy? — zapytał ze szczerym zdziwieniem, w dość zabawny sposób marszcząc nos. Naprawdę nie spodziewałby się, że może dojść akurat do takiej konkluzji, zwłaszcza że gdyby wszystko było w porządku, nie byłoby opcji by Black nie widział go od miesiąca, gdy ten był przykuty do łóżka.
Teraz, niczego nie był już pewien.
— Po prostu nie wiem czy to wszystko ma jeszcze jakikolwiek sens.
Drugi raz wypowiadał podobne słowa na głos. Pierwszy był tuż po sławetnym powrocie do domu z Meksyku, gdy przeleżał cały dzień i noc w pokoju Saturna, pozwalając by jego brat po prostu trzymał go przy sobie, głaszcząc jakby był najbardziej kruchą rzeczą na tym świecie. Teraz był już zbyt zmęczony, by wydobywać z siebie jakiekolwiek emocje. W obecnym momencie została mu jedynie ta skorupa obojętności, która niezwykle skutecznie zamykała go w swoim świecie.
- Daj mi godzinę, a skomponuję ci taki zestaw, że obaj się oślinicie. W sumie, nie kupuj mu nic. To mój prezent dla was, czubeczki - kiedy kogoś obrażasz i mówisz to pieszczotliwie naraz. Kek.
Alan nie był chory. Westchnęła głośno z ulgą, jakby naprawdę z serca spadł jej kamień wielkości jej głowy. Ale na to pytanie w sumie na moment się zacięła. Bo tak na dobrą sprawę sama nie miała pojęcia skąd jej się to wzięło. Pewnie dlatego tylko strzeliła nietęgą minę i... tyle. Bo następne stwierdzenie ze strony Blacka zamurowały ją jeszcze bardziej.
Co. Że co. Cotymituwogóle.
- ...nie wiem, co się dzieje, ale... - urwała. Ale co? No co ona takiego mogła? Zacisnęła na moment wargi. Trochę z wahaniem, bo z wahaniem, ale powolutku ułożyła palce na dłoni Mercury'ego. - Jesteś silnym skurczybykiem, więc nie oferuję ci ramienia do wypłakania. Ale jeśli mogę zrobić dla ciebie cokolwiek - wystarczy słowo.
Alan nie był chory. Westchnęła głośno z ulgą, jakby naprawdę z serca spadł jej kamień wielkości jej głowy. Ale na to pytanie w sumie na moment się zacięła. Bo tak na dobrą sprawę sama nie miała pojęcia skąd jej się to wzięło. Pewnie dlatego tylko strzeliła nietęgą minę i... tyle. Bo następne stwierdzenie ze strony Blacka zamurowały ją jeszcze bardziej.
Co. Że co. Cotymituwogóle.
- ...nie wiem, co się dzieje, ale... - urwała. Ale co? No co ona takiego mogła? Zacisnęła na moment wargi. Trochę z wahaniem, bo z wahaniem, ale powolutku ułożyła palce na dłoni Mercury'ego. - Jesteś silnym skurczybykiem, więc nie oferuję ci ramienia do wypłakania. Ale jeśli mogę zrobić dla ciebie cokolwiek - wystarczy słowo.
— W takim razie trzymam za słowo. I rzecz jasna niczego mu nie zdradzę, w końcu to prezent od Pani Mikołajowej — powiedział śmiertelnie poważnym tonem. Brakowało jeszcze żeby w wyjątkowo dziecięcym geście przytknął palec do ust.
Mógł się spodziewać takiej reakcji z jej strony. Sam nie wiedział czy właśnie jej teraz potrzebował, skoro bez wątpienia nie przyniosła mu żadnej ulgi. Ale może sam fakt, że okazywała jakiekolwiek wsparcie, sprawił że kilka godzin wcześniej wystukał wiadomość na telefonie wybierając jej numer.
Jak na złość, pozostawał niewzruszony. Zupełnie jakby granie, że wszystko jest w porządku zbyt mocno już weszło mu w krew, by nawet taka sytuacja jak ta była w stanie rozbić przyklejoną do twarzy maskę. Jedynie jego palce drgnęły nieznacznie pod jej dotykiem, nie do końca przyzwyczajone do podobnej bliskości z jej strony.
— Świetnie, w takim razie wybierz jeden z trzech napoi z oferty, bo poważnie, jeśli nie zamówię jednego z nich w przeciągu dwóch minut, oślinię się bardziej niż Aludra na widok świeżego boczku — zmienił dość zwinnie temat, obawiając się że mimo wszystko nie był gotowy na odbycie tej rozmowy. Niczym małe dziecko, wolał po prostu uciec od problemu, niż się z nim skonfrontować. Nie żeby był jedyną osobą, która obrała podobne wyjście. Choć kto wie, może dla Alana w rzeczywistości nie było żadnego problemu. Być może dla niego wszystko było w jak najlepszym porządku.
Mógł się spodziewać takiej reakcji z jej strony. Sam nie wiedział czy właśnie jej teraz potrzebował, skoro bez wątpienia nie przyniosła mu żadnej ulgi. Ale może sam fakt, że okazywała jakiekolwiek wsparcie, sprawił że kilka godzin wcześniej wystukał wiadomość na telefonie wybierając jej numer.
Jak na złość, pozostawał niewzruszony. Zupełnie jakby granie, że wszystko jest w porządku zbyt mocno już weszło mu w krew, by nawet taka sytuacja jak ta była w stanie rozbić przyklejoną do twarzy maskę. Jedynie jego palce drgnęły nieznacznie pod jej dotykiem, nie do końca przyzwyczajone do podobnej bliskości z jej strony.
— Świetnie, w takim razie wybierz jeden z trzech napoi z oferty, bo poważnie, jeśli nie zamówię jednego z nich w przeciągu dwóch minut, oślinię się bardziej niż Aludra na widok świeżego boczku — zmienił dość zwinnie temat, obawiając się że mimo wszystko nie był gotowy na odbycie tej rozmowy. Niczym małe dziecko, wolał po prostu uciec od problemu, niż się z nim skonfrontować. Nie żeby był jedyną osobą, która obrała podobne wyjście. Choć kto wie, może dla Alana w rzeczywistości nie było żadnego problemu. Być może dla niego wszystko było w jak najlepszym porządku.
Nie musiał nic do niczego przytykać, bo Sheridan sama to zrobiła. Jeszcze na dodatek sugestywnie wykonała jeszcze głupszy gest zasunięcia metaforycznego zamka na ustach, zamknięcia ich na klucz i wyrzucenia go przez ramię. Pełen pakiet. Wszystko, byle było trochę luźniej.
Powłoka. Kamień. Był jak skulony pancernik, ale czego mogła się spodziewać? Nie żyła w ich światku, nie była ze wszystkim na bieżąco i - co chyba najważniejsze - nigdy wcześniej z niczego jej się nie zwierzał. A pierwszy raz był zawsze tym najcięższym do przełknięcia, choćby to było narzekanie na kłótnię o farbę do włosów.
Pewnie dlatego uśmiechnęła się tylko niemrawo na jego odpowiedź, zabierając jednocześnie rękę.
- Strawberry Shake. Na pewno cię nie przesłodzi? - no bo skoro jednak coś już mu nie pasowało tak do samiutkiego końca w jej herbacie... Poza tym, rany, nadal wwiercała w stolik jakieś takie puste, zmartwione spojrzenie. Paige, co to za szantaż szczenięcym wzrokiem.
Powłoka. Kamień. Był jak skulony pancernik, ale czego mogła się spodziewać? Nie żyła w ich światku, nie była ze wszystkim na bieżąco i - co chyba najważniejsze - nigdy wcześniej z niczego jej się nie zwierzał. A pierwszy raz był zawsze tym najcięższym do przełknięcia, choćby to było narzekanie na kłótnię o farbę do włosów.
Pewnie dlatego uśmiechnęła się tylko niemrawo na jego odpowiedź, zabierając jednocześnie rękę.
- Strawberry Shake. Na pewno cię nie przesłodzi? - no bo skoro jednak coś już mu nie pasowało tak do samiutkiego końca w jej herbacie... Poza tym, rany, nadal wwiercała w stolik jakieś takie puste, zmartwione spojrzenie. Paige, co to za szantaż szczenięcym wzrokiem.
Strona 1 z 2 • 1, 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach