▲▼
W kopercie znajdowało się dwanaście zdjęć, każde przedstawiające Leilani w kolejnym miesiącu jej życia. Na ostatnim siedziała na kolanach Jonny przed tortem z wbitą w niego jedną świeczką.
W złożony na pół list zostały włożone trzy zdjęcia Leilani.
Tak jak napisała, w kopercie znajdowała się zgięta na pół kartka przedstawiająca kolorowe plamy i odciśniętą rączkę trzyletniego dziecka, oprócz tego sześć zdjęć Leilani, między innymi jedno z Halloween, gdy została przebrana za… dynię.
Tradycyjnie, w środku koperty były również zdjęcia.
Mała urosła aż siedem centymetrów i przytyła cztery kilogramy. Nadal jest drobniutka, ale przynajmniej nie wygląda już na wychudzoną. W marcu odniosła swój pierwszy sukces w przedszkolnym pokazie talentów, grając „I’m so young”. Zupełnie nie wiem skąd jej się to wzięło, ale wygląda na to, że nawet muzyki słucha takiej samej jak Ty.
Nasza panienka już ogląda się za chłopcami! Niedawno poprosiła Blythe’a by został jej mężem, gdy tylko dorosną. Tylko nikomu ani słowa! Oficjalnie niczego nie słyszeliśmy, ani o niczym nam nie wiadomo! Obraziłaby się na nas na śmierć, to znaczy do kolacji.
Jakiś czas temu zaczęła prosić o robienie jej kanapek z szynką, której nigdy nie lubiła. Jak się okazało, nie były nawet dla niej. Karmiła nimi bezdomne psiaki błąkające się po okolicy. Jest taka dobra, zupełnie jak jej tata.
Szkoda, że Cię tu nie ma.
Do każdego z pozostałych listów było dołączone po jednym zdjęciu.
Strona 1 z 2 • 1, 2
Mieszkanie Ashwortha, ulokowane w centrum Riverdale City na betonowym osiedlu, jest puste. Białe ściany, jasne, sosnowe panele i praktycznie podstawowe wyposażenie. Poza tym, nie jest to za czyste miejsce. Kurz, psie kłaki, zabawki, brudne pranie, typowa przestrzeń samotnego mężczyzny.
Przedpokój składa się z wąskiego korytarza i wysokiej szafy, prowadzi on bezpośrednio do największego pomieszczenia, które w teorii powinno być salonem, a w praktyce to większości pusta przestrzeń. Jedna materiałowa, rozkładana kanapa ze stolikiem kawowym, na którym na ogół stoi pokaźny stos książek. Na meblościance, którą już tutaj zastał po wprowadzeniu się, stoi ramka ze zdjęciem pani Ayers. Również w tym pokoju znajdują się legowiska Tootsie'ego i Bruce'a w przeciwległych kątach.
Kuchnia jest wąska, po jednej stronie są blaty kamienne kuchenne wraz ze zlewem, kuchenką i lodówką, w głębi przy oknie znajduje się okrągły, drewniany stolik, a przy nim dwa krzesła z materiałowymi obiciami. Nieopodal niego leży długi dywanik, na którym ustawione są cztery srebrne miski średniej wielkości. Pod jedną z szafek wiszących jest radio odbierające same hity lata.
W mieszkaniu tym znajduje się jeden pokój sypialniany, który zamieszkuje Louis, drzwi do niego z reguły są otwarte. Przy ścianie ustawione jest duże, dwuosobowe łóżko z nieułożoną należycie, czarną pościelą. Przy nodze łóżka znajdują się dwa pozostałe posłania zwierzaków ─ większe Terry, mniejsze Wayne'a. Na ścianie przywieszone są półki na książki, których raczej tam się nie znajdzie. Na etażerce bardzo często leży zegarek i telefon, a w szafie dopełniającej ciasnotę pomieszczenia, sterta niewyprasowanych ubrań.
Łazienka równie mała, acz funkcjonalna. Kabina prysznicowa, toaleta, zlew z półką na kosmetyki, nic ciekawego.
Przedpokój składa się z wąskiego korytarza i wysokiej szafy, prowadzi on bezpośrednio do największego pomieszczenia, które w teorii powinno być salonem, a w praktyce to większości pusta przestrzeń. Jedna materiałowa, rozkładana kanapa ze stolikiem kawowym, na którym na ogół stoi pokaźny stos książek. Na meblościance, którą już tutaj zastał po wprowadzeniu się, stoi ramka ze zdjęciem pani Ayers. Również w tym pokoju znajdują się legowiska Tootsie'ego i Bruce'a w przeciwległych kątach.
Kuchnia jest wąska, po jednej stronie są blaty kamienne kuchenne wraz ze zlewem, kuchenką i lodówką, w głębi przy oknie znajduje się okrągły, drewniany stolik, a przy nim dwa krzesła z materiałowymi obiciami. Nieopodal niego leży długi dywanik, na którym ustawione są cztery srebrne miski średniej wielkości. Pod jedną z szafek wiszących jest radio odbierające same hity lata.
W mieszkaniu tym znajduje się jeden pokój sypialniany, który zamieszkuje Louis, drzwi do niego z reguły są otwarte. Przy ścianie ustawione jest duże, dwuosobowe łóżko z nieułożoną należycie, czarną pościelą. Przy nodze łóżka znajdują się dwa pozostałe posłania zwierzaków ─ większe Terry, mniejsze Wayne'a. Na ścianie przywieszone są półki na książki, których raczej tam się nie znajdzie. Na etażerce bardzo często leży zegarek i telefon, a w szafie dopełniającej ciasnotę pomieszczenia, sterta niewyprasowanych ubrań.
Łazienka równie mała, acz funkcjonalna. Kabina prysznicowa, toaleta, zlew z półką na kosmetyki, nic ciekawego.
Nikt nie spodziewał się Hiszpańskiej Inkwizycji zakrwawionej, podrapanej Leilani, która wpadła do domu jak burza z wielkim rykiem i ciężką szkolną torbą, o którą właściwie sama potknęła się w przedpokoju (lepiej nie pytać jak to zrobiła, bo sama nie była do końca pewna jakim cudem udało jej się to zrobić), co wywołało u niej jeszcze większy atak płaczu.
— Jesteś, tatoooo...? — załkała w podłogę mając ochotę być zalizaną na śmierć przez małe stadko czworonogów swojego ojca. Przynajmniej to byłby przyjemny koniec. A to wszystko przez to, że chciała być miła! Zobaczyła na mieście bezdomnego kotka, to pomyślała sobie, że może mogłaby go nakarmić, ale niee... Kocurek mały chujek miał najwidoczniej inne plany, bo kiedy tylko sięgała do torby po niedojedzoną kanapkę z szynką, ten dzikus się na nią rzucił i cholernie podrapał. A na koniec jak gdyby nigdy nic zniknął między samochodami!
Przekręciła się na plecki, coby tak nie leżeć na brzuszku i przywołała do siebie gestem psinki. Od dziś to jej jedyne ulubione zwierzątka, koty niech się idą wypchać.
— Jesteś, tatoooo...? — załkała w podłogę mając ochotę być zalizaną na śmierć przez małe stadko czworonogów swojego ojca. Przynajmniej to byłby przyjemny koniec. A to wszystko przez to, że chciała być miła! Zobaczyła na mieście bezdomnego kotka, to pomyślała sobie, że może mogłaby go nakarmić, ale niee... Kocurek mały chujek miał najwidoczniej inne plany, bo kiedy tylko sięgała do torby po niedojedzoną kanapkę z szynką, ten dzikus się na nią rzucił i cholernie podrapał. A na koniec jak gdyby nigdy nic zniknął między samochodami!
Przekręciła się na plecki, coby tak nie leżeć na brzuszku i przywołała do siebie gestem psinki. Od dziś to jej jedyne ulubione zwierzątka, koty niech się idą wypchać.
Słysząc szczęk drzwi i zaraz odgłos upadającego ciała, jakby ktoś granat dymny cisnął do wewnątrz, Louis zerwał się z kanapy i, nie ściągnąwszy nawet okularów do czytania, pobiegł do przedpokoju, gdzie już Terra i Bruce już zajmowali się zlizywaniem łez i makijażu z twarzy Cigfran. Nazwanie wyrazu twarzy ojca zdziwionym to bardzo ładny eufemizm!
Ashworth odciągnął czworonogi za obroże, dopadając do córki i w sekundę ustawiając ją do pionu.
─ Lei, nie płacz. Wywróciłaś się? Kto Cię tak załatwił? Biłaś się z kimś? Szczypie Cię? ─ zadając lawinę pytań, ze zmarszczonymi brwiami oglądał rany na jej rękach, które wyglądały na płytkie, aczkolwiek na tyle głębokie, aby sączyła się z nich krew. Kto mu, kurwa, uszkodził małolatę i gdzie mieszka?
Zanim jeszcze zdążyła cokolwiek z siebie wydusić, wziął ją na ręce i zaniósł do kuchni, gdzie mógł ją obejrzeć w lepszym świetle. Posadził ją na ostrożnie na krześle, a potem wyjął z szafki kuchennej, gdzie składował środki pierwszej pomocy, wodę utlenioną. Zaraz kleknął przed nią, szukając śladów zabrudzeń, które wymagały usunięcia przy pomocy zwykłej wody. Te dzieciaki, cholera. Przyprawi go kiedyś o zawał.
Ashworth odciągnął czworonogi za obroże, dopadając do córki i w sekundę ustawiając ją do pionu.
─ Lei, nie płacz. Wywróciłaś się? Kto Cię tak załatwił? Biłaś się z kimś? Szczypie Cię? ─ zadając lawinę pytań, ze zmarszczonymi brwiami oglądał rany na jej rękach, które wyglądały na płytkie, aczkolwiek na tyle głębokie, aby sączyła się z nich krew. Kto mu, kurwa, uszkodził małolatę i gdzie mieszka?
Zanim jeszcze zdążyła cokolwiek z siebie wydusić, wziął ją na ręce i zaniósł do kuchni, gdzie mógł ją obejrzeć w lepszym świetle. Posadził ją na ostrożnie na krześle, a potem wyjął z szafki kuchennej, gdzie składował środki pierwszej pomocy, wodę utlenioną. Zaraz kleknął przed nią, szukając śladów zabrudzeń, które wymagały usunięcia przy pomocy zwykłej wody. Te dzieciaki, cholera. Przyprawi go kiedyś o zawał.
Nie miała nic przeciwko, by pieski składały na jej twarzy swoje psie całuski. Ich ciepłe języki i zimne noski były nawet pocieszające, wystarczy tylko spojrzeć na te małe bubusie i już serce topniało. Mogłaby tak leżeć i egzystować cały dzień, ale tatuś miał najwidoczniej inne plany.
— Kot. Załatwił mnie bezdomny kot, któremu chciałam pomóc! — załkała wyciągając ręce do swojej najulubieńszej osoby na świecie — Kurewsko szczypie.
Na moment umilkła przyglądając się ojcu w oczekiwaniu na jakąkolwiek reakcję na niezbyt piękne słówko, które wyrwało się z jej ust. Zapewne w więzieniu (albo nawet przed nim!) słyszał gorsze epitety, ale z ust córki, która powinna być małym aniołkiem to zawsze brzmiało źle, prawda?
Zamknęła oczy przygotowana na jeszcze większe pieczenie, gdy Conrad weźmie się za przemywanie jej ran, a jej drobne dłonie zacisnęły się na materiale koszuli, którą miała na sobie.
— Znalazłam w domu coś, co musisz zobaczyć — wypaliła po chwili — Mama mnie pewnie za to zabije, ale naprawdę... naprawdę musisz!
— Kot. Załatwił mnie bezdomny kot, któremu chciałam pomóc! — załkała wyciągając ręce do swojej najulubieńszej osoby na świecie — Kurewsko szczypie.
Na moment umilkła przyglądając się ojcu w oczekiwaniu na jakąkolwiek reakcję na niezbyt piękne słówko, które wyrwało się z jej ust. Zapewne w więzieniu (albo nawet przed nim!) słyszał gorsze epitety, ale z ust córki, która powinna być małym aniołkiem to zawsze brzmiało źle, prawda?
Zamknęła oczy przygotowana na jeszcze większe pieczenie, gdy Conrad weźmie się za przemywanie jej ran, a jej drobne dłonie zacisnęły się na materiale koszuli, którą miała na sobie.
— Znalazłam w domu coś, co musisz zobaczyć — wypaliła po chwili — Mama mnie pewnie za to zabije, ale naprawdę... naprawdę musisz!
Fakt faktem, w trakcie odsiadki normalnym językiem był zupełnie innym, którym teraz się Ashworth obsługiwał. Wulgaryzmy były w składzie jego krwi, tak samo jak cała masa znaków z więziennego migowego, co nie oznacza, że jako hipokryta nie spiorunuje jej wzrokiem za takie słówko. Na jej objaśnienia ściągnął brwi, bo już sobie zdążył połączyć kropki, że kocie pazury równały się zakażeniu. Równie dobrze wcześniej ten śmierdziel mu zadrapać jakiegoś menela godzinę przed tym, jak ją zaatakował.
─ Uważaj, będzie szczypać bardziej chwilę. ─ ostrzegł, zmywając brud i krew z jej rąk, a potem polewając ranki wodą utlenioną, trzymając ją przy tym za przedramię, żeby mu się nie wyrwała. Wiedział, że nie było to najprzyjemniejsze przeżycie, ale cholera wie, gdzie ten śmierdziel nurkował, zanim nie przyłożył łapy do skóry jego dziecka. ─ Koty radzą sobie bez ludzi, Skarbie. Nie ruszaj ich, zwłaszcza bezdomnych. Co, jeżeli miał wściekliznę? Nie ma na to lekarstwa.
A śmierć jest bolesna i ciągnęła się całe dnie. Czy było to warte zbliżania się do zakażonego wirusem zwierzaka? Oczywiście, że nie. I tak sam padnie, po co miał pociągać za sobą inne istnienia.
─ Co muszę zobaczyć? ─ zapytał, osuszając gazą jej ramiona i zaraz spryskał je opatrunkiem w sprayu, który miał zabezpieczyć te miejsca przed zabrudzeniami. Plastry nie nadawały się do czegoś takiego.
─ Uważaj, będzie szczypać bardziej chwilę. ─ ostrzegł, zmywając brud i krew z jej rąk, a potem polewając ranki wodą utlenioną, trzymając ją przy tym za przedramię, żeby mu się nie wyrwała. Wiedział, że nie było to najprzyjemniejsze przeżycie, ale cholera wie, gdzie ten śmierdziel nurkował, zanim nie przyłożył łapy do skóry jego dziecka. ─ Koty radzą sobie bez ludzi, Skarbie. Nie ruszaj ich, zwłaszcza bezdomnych. Co, jeżeli miał wściekliznę? Nie ma na to lekarstwa.
A śmierć jest bolesna i ciągnęła się całe dnie. Czy było to warte zbliżania się do zakażonego wirusem zwierzaka? Oczywiście, że nie. I tak sam padnie, po co miał pociągać za sobą inne istnienia.
─ Co muszę zobaczyć? ─ zapytał, osuszając gazą jej ramiona i zaraz spryskał je opatrunkiem w sprayu, który miał zabezpieczyć te miejsca przed zabrudzeniami. Plastry nie nadawały się do czegoś takiego.
Awww, powiedział do niej "Skarbie"! Bożebożeboże, to najsłodszy tatuś na całym świecie! Nawet jeśli próbował udawać takiego wrr i w ogóle, to dla Leilani zawsze będzie taką kochaną osóbką, do której będzie mogła przyjść ze wszystkim. No, prawie wszystkim. Przecież nie będzie mu płakać, że twórcy serialu uśmiercili jej ulubioną postać, albo że nie udało jej się dorwać nowych szpilek na wyprzedaży...
— Miauczał, łasił się, chciałam być dobrym człowiekiem i pomóc zwierzątku w potrzebie — wymamrotała starając się nie okazywać bólu, gdy Louis zajmował się jej ranami.
Ha, widzisz jaką masz dzielną i twardą córkę?
— Haaa, zobaczysz! — uśmiechnęła się tajemniczo zeskakując z kuchennego krzesła i wyszła do przedpokoju, by po chwili wrócić ze szkolną torbą, która w założeniu miała być prostokątna, ale została czymś wypchana po brzegi. Jakim cudem Lei w ogóle to uniosła?
Postawiła ją na stole i zaczęła wyjmować albumy ze zdjęciami, różowiutkie pamiętniki prowadzone przez kilkuletnią dziewczynkę i nawet teczkę wypchaną jej rysunkami, czyli rzeczy, dzięki którym będzie mógł ją lepiej poznać. Ale najważniejsze było siedemnaście listów obwiązanych wstążką (pachnącą perfumami Jonny, warto zaznaczyć), które złożyła na jego dłoniach.
— Pisała do Ciebie, ale nigdy ich nie wysłała. Pierwsze jedenaście ma adres zakładu, w którym Cię trzymali. Ostatnie sześć tylko Twoje nazwisko — wyjaśniła zabierając torbę, która nagle zrobiła się śmiesznie lekka — Uważam, że powinieneś je przeczytać, a ja... ja w tym czasie pójdę się położyć. To był okropny dzień.
Nie czekając na reakcję Louisa, udała się na okupację jego sypialni, zachęcając psiaki gestem, by poszły za nią. Bo według Leilani pies może na łoże.
Tymczasem list numer jeden:
Do listu dołączone były trzy zdjęcia — kilkudniowej Leilani w łóżeczku z dumną starszą siostrą obok, maleństwa w ramionach Jonny i samej Lei patrzącej gdzieś przed siebie (zapewne na jakąś ciekawą dla maluszka rzeczą, którą ktoś machał obok aparatu) tymi swoimi wielkimi błękitnymi oczami.
Oprócz tego w kopercie znajdował się rysunek wykonany przez Gwen, przedstawiający patyczaki podpisane dziecięcym pismem: "mama, Leia, ja i wujek Conrad" z literką "r" odwróconą w drugą stronę.
— Miauczał, łasił się, chciałam być dobrym człowiekiem i pomóc zwierzątku w potrzebie — wymamrotała starając się nie okazywać bólu, gdy Louis zajmował się jej ranami.
Ha, widzisz jaką masz dzielną i twardą córkę?
— Haaa, zobaczysz! — uśmiechnęła się tajemniczo zeskakując z kuchennego krzesła i wyszła do przedpokoju, by po chwili wrócić ze szkolną torbą, która w założeniu miała być prostokątna, ale została czymś wypchana po brzegi. Jakim cudem Lei w ogóle to uniosła?
Postawiła ją na stole i zaczęła wyjmować albumy ze zdjęciami, różowiutkie pamiętniki prowadzone przez kilkuletnią dziewczynkę i nawet teczkę wypchaną jej rysunkami, czyli rzeczy, dzięki którym będzie mógł ją lepiej poznać. Ale najważniejsze było siedemnaście listów obwiązanych wstążką (pachnącą perfumami Jonny, warto zaznaczyć), które złożyła na jego dłoniach.
— Pisała do Ciebie, ale nigdy ich nie wysłała. Pierwsze jedenaście ma adres zakładu, w którym Cię trzymali. Ostatnie sześć tylko Twoje nazwisko — wyjaśniła zabierając torbę, która nagle zrobiła się śmiesznie lekka — Uważam, że powinieneś je przeczytać, a ja... ja w tym czasie pójdę się położyć. To był okropny dzień.
Nie czekając na reakcję Louisa, udała się na okupację jego sypialni, zachęcając psiaki gestem, by poszły za nią. Bo według Leilani pies może na łoże.
Tymczasem list numer jeden:
07/08/2007
Nie wiem jak powinnam zacząć ten list. "Najdroższy"? "Najmilszy"? Oboje wiemy, że to nie ma najmniejszego sensu. Niemniej jednak zanim podrzesz go na kawałki, daj mi się chociaż wytłumaczyć z tego, co działo się odkąd widzieliśmy się ostatni raz.
Nie usunęłam tej ciąży. Nigdy nawet nie zamierzałam jej usuwać, ale skłamałam, że to zrobię z kilku powodów, ale najważniejszy to to, że chciałam Was chronić. Ciebie i naszą córkę. Nie chciałam, byś żył ze świadomością, że nigdy nie opuścisz więzienia, podczas gdy tam na zewnątrz jest Twoje dziecko, którego być może nigdy nie obejmiesz, nie przytulisz, nie będziesz też mógł go ochronić ani niczego nauczyć. Nasze maleństwo z kolei chciałam ochronić przed opinią dziecka mordercy. George niczego nie podejrzewa, jest przekonany, że to jego córka, ale nie mogłam dłużej zostać w Australii. Nie wiem, czy dostajesz gazety, ale po Twoim aresztowaniu prasa całkowicie oszalała na Twoim punkcie, zaczęli wyciągać wszystkie szczegóły z Twojej przeszłości. Bałam się, że któregoś dnia dotrą i do nas, dlatego namówiłam George'a na przeprowadzkę. Swoją drogą, nawet nie podejrzewa że to nie jego dziecko.
Dałam jej na imię Leilani, co z hawajskiego oznacza "niebiański kwiat", a na drugie Ruth. Ma jeszcze trzecie, nieoficjalne imię. Audrey. Urodziła się siódmego lipca, niby tydzień po planowanym terminie, ale ważąca zaledwie trzy kilogramy. Boję się, że stres w czasie ciąży mógł jej zaszkodzić.
Jest taka maleńka, że gdybyś wziął ją na ręce w pierwszych dniach, zapewne zmieściłaby się w Twoich dłoniach. Płacze naprawdę mało jak na noworodka, ale za to je za dwóch. W ciągu ostatniego miesiąca przybyły jej prawie dwa kilogramy. Jest pewnie dość wcześnie aby to stwierdzić, ale wydaje mi się, że Leilani ma Twoje oczy.
U mnie i Gwen wszystko w porządku. Mała jest zakochana w młodszej siostrzyczce i próbuje mi pomagać w opiece nad nią na wszystkie sposoby. Ostatnio o Ciebie pytała, a ja nie miałam jej serca powiedzieć co się z Tobą naprawdę stało. Wmówiłam jej, że musiałeś wyjechać daleko, dlatego narysowała dla Ciebie rysunek, żebyś nie był czuł się samotnie bez nas.
Mam nadzieję, że w więzieniu traktują Cię dobrze. Tęsknimy za Tobą. Naprawdę.
P.S. Bez względu na to, co o Tobie mówią, nigdy nie będziesz dla mnie potworem.
Nie wiem jak powinnam zacząć ten list. "Najdroższy"? "Najmilszy"? Oboje wiemy, że to nie ma najmniejszego sensu. Niemniej jednak zanim podrzesz go na kawałki, daj mi się chociaż wytłumaczyć z tego, co działo się odkąd widzieliśmy się ostatni raz.
Nie usunęłam tej ciąży. Nigdy nawet nie zamierzałam jej usuwać, ale skłamałam, że to zrobię z kilku powodów, ale najważniejszy to to, że chciałam Was chronić. Ciebie i naszą córkę. Nie chciałam, byś żył ze świadomością, że nigdy nie opuścisz więzienia, podczas gdy tam na zewnątrz jest Twoje dziecko, którego być może nigdy nie obejmiesz, nie przytulisz, nie będziesz też mógł go ochronić ani niczego nauczyć. Nasze maleństwo z kolei chciałam ochronić przed opinią dziecka mordercy. George niczego nie podejrzewa, jest przekonany, że to jego córka, ale nie mogłam dłużej zostać w Australii. Nie wiem, czy dostajesz gazety, ale po Twoim aresztowaniu prasa całkowicie oszalała na Twoim punkcie, zaczęli wyciągać wszystkie szczegóły z Twojej przeszłości. Bałam się, że któregoś dnia dotrą i do nas, dlatego namówiłam George'a na przeprowadzkę. Swoją drogą, nawet nie podejrzewa że to nie jego dziecko.
Dałam jej na imię Leilani, co z hawajskiego oznacza "niebiański kwiat", a na drugie Ruth. Ma jeszcze trzecie, nieoficjalne imię. Audrey. Urodziła się siódmego lipca, niby tydzień po planowanym terminie, ale ważąca zaledwie trzy kilogramy. Boję się, że stres w czasie ciąży mógł jej zaszkodzić.
Jest taka maleńka, że gdybyś wziął ją na ręce w pierwszych dniach, zapewne zmieściłaby się w Twoich dłoniach. Płacze naprawdę mało jak na noworodka, ale za to je za dwóch. W ciągu ostatniego miesiąca przybyły jej prawie dwa kilogramy. Jest pewnie dość wcześnie aby to stwierdzić, ale wydaje mi się, że Leilani ma Twoje oczy.
U mnie i Gwen wszystko w porządku. Mała jest zakochana w młodszej siostrzyczce i próbuje mi pomagać w opiece nad nią na wszystkie sposoby. Ostatnio o Ciebie pytała, a ja nie miałam jej serca powiedzieć co się z Tobą naprawdę stało. Wmówiłam jej, że musiałeś wyjechać daleko, dlatego narysowała dla Ciebie rysunek, żebyś nie był czuł się samotnie bez nas.
Mam nadzieję, że w więzieniu traktują Cię dobrze. Tęsknimy za Tobą. Naprawdę.
Jonna
P.S. Bez względu na to, co o Tobie mówią, nigdy nie będziesz dla mnie potworem.
Do listu dołączone były trzy zdjęcia — kilkudniowej Leilani w łóżeczku z dumną starszą siostrą obok, maleństwa w ramionach Jonny i samej Lei patrzącej gdzieś przed siebie (zapewne na jakąś ciekawą dla maluszka rzeczą, którą ktoś machał obok aparatu) tymi swoimi wielkimi błękitnymi oczami.
Oprócz tego w kopercie znajdował się rysunek wykonany przez Gwen, przedstawiający patyczaki podpisane dziecięcym pismem: "mama, Leia, ja i wujek Conrad" z literką "r" odwróconą w drugą stronę.
Louis nie oszukiwał, wolał psowate. Dlatego też był nieugięty w stosunku do tego incydentu, który wciąż był dla niego bestialskim zamachem na jego latorośl. Podmuchał jeszcze na zastygający opatrunek, choć nie był w stu procentach przekonany, czy to rzeczywiście przyspieszy wysychanie. Kto normalny czyta ulotki leków?
─ Już Cię nie boli? ─ zapytał i wyprostował stary kręgosłup, czując jednocześnie ulgę, że kryzys został zażegnany i koniec lamentowania.
Choć fakt, że Leilani mówiła, że mama ją zabije, nieco go zestresował. Obejrzał się za nią, siadając sam przy stole na jej miejscu, zaraz obserwując, co wyciągała z teczki, a była to… korespondencja. I nie tylko. Już miał wziąć do rąk album, który śmignął mu przed nosem, ale wręczony został mu plik zabezpieczony wstążką. Poprawił okulary na nosie, które już miał odkładać do futerału, ale, jak widać, czekała go lektura. A na wiadomość, że Jonna pisała do niego, poczuł, jakby dostał w twarz i nie to, że jej nie ufał i zarzucał kłamstwo, absolutnie nie, zwyczajnie nie dowierzał. Zmarszczył znów czoło, najdelikatniej jak tylko mógł badając opuszkami fakturę papeterii.
─ To zdrzemnij się. Tylko nie ocieraj rękami o pościel i nie myj ich, bo opatrunek Ci się zmyje. ─ ostrzegł, wołając za nią, a usłyszawszy postukiwanie pazurów Terry o panele i zamykanie drzwi do pokoju, zaczął szukać właściwej końcówki wstęgi, aby rozwiązać supeł.
Obawiał się tego, co zastanie. Zwłaszcza, że, jak zaręczała jego córka, były to listy do niego. Od Jonny. Kobiety, która tak perfidnie okłamała jego i samą Leilani. Choć na początku miał na twarzy bardzo zmieszany wyraz, gdy w pomieszczeniu zapanował zapach drogich, słodko-gorzkich perfum, które jednoznacznie przywodziły mu na myśl jego dawną miłość. Choć czy to były te same? Trudno powiedzieć. Bez znaczenia. I tak czy siak wpisywały się w obraz, jaki miał przed oczami.
Czuł ucisk żołądka, po części z ciekawości, trochę z targających nim nerwów. Ewidentnie miał problemy z nadmierną agresją, nawet wobec słowa pisanego, które choć przed sekundą chciał jak najszybciej dorwać, uważając jednocześnie, aby nie uszkodzić tak cennych pamiątek, tak teraz chciał je rozszarpać na strzępy.
Jednakże pierwszy akapit ostudził jego zapał do destrukcji papieru. Serce zabiło mu szybciej. „Jestem aż tak przewidywalny?”─ przeszło mu przez czaszkę i zaczął brnąć dalej w tekst napisany bardzo czytelnym, miłym dla oka pismem. To naprawdę od Jonny.
Rozsiadł się nieco, opierając łokciem o blat stołu, a stopą zaczął drapać leżącego jak zwykle pod nogami Bruce’a. Miał ochotę zapalić, zaczytując się we wstępie, gdzie jego wybranka tłumaczyła pod pretekstem ochrony tej dwójki swoje działania. Ashworth zupełnie tego nie kupował. Oczywiście, pamiętał wszystko, jak to wyglądało, bo, niestety, jego czyny wstrząsnęły Australią, zaraz budząc tysiące akcji społecznych i dokopując się nawet do jego ocen z pierdolonej podstawówki. Wszystko hieny zebrały i opublikowały. Jego naszpikowany oszczerstwami życiorys, który puścili w świat, aby potomni wiedzieli, że skurwysynów, pedofilów i zboczeńców należy przecierpieć, nawet jeżeli samemu masz umrzeć. Tak się żyje na tej planecie, gdzie maltretowanie żon i dzieci to akceptowalna norma! Żaden skazaniec nie da żyć w społeczności takiemu ludzkiemu śmieciowi, a na wolności uchodzi im to na sucho.
Cień uśmiechu przewinął się przez jego twarz na wzmiankę o narodzinach dziewczynki. Zupełnie nie znał etymologii tego imienia, a było to bardzo oczywiste nawiązanie do ich wspólnych mrzonek o wspólnym wyjeździe. I Audrey. Jonna wiedziała, ile znaczy dla Conrada jego matka, mimo że nigdy się na nią nie miała okazji natknąć. Cholera, aż zagryzł wargę na poruszenie tematu Gwen. Teraz, gdy wiedział, co się stało z młodą, miał ochotę odłożyć ten list, żeby wziąć głęboki oddech, ale od słowa do słowa, nie był w stanie przestać. Dokończył całość z lekko zauważalnym uśmiechem i nieco przygaszonymi oczyma. „Jestem, Jonna.” ─ myślał, będąc bliski wypowiedzenia tych słów na głos, ale nie chciał obudzić Leii tym obłąkanym gadaniem do siebie. ─ „Najgorszym.” ─ powtarzał, oglądając czerwoną, pucołowatą buzię maleństwa tu w kadrze z małą Gwen i z samą nieco zmęczoną mamą. Chciałby zachować te zdjęcia. Obowiązkowo też ten pożółkły, niebywale uroczy rysunek od starszej dziewczynki, na którym wujek Conrad bardzo dobrze został odwzorowany ─ długi i chudy! To musi zawisnąć na lodówce. 16 lat po terminie, ale nieważne. Wcześniej nie miał ani własnej lodówki, ani magnesów.
Potrzebował więcej. Chyba niechcący Leii wpędziła go w kolejny nałóg, którym miały być fotografie małej, pyzatej twarzyczki.
─ Już Cię nie boli? ─ zapytał i wyprostował stary kręgosłup, czując jednocześnie ulgę, że kryzys został zażegnany i koniec lamentowania.
Choć fakt, że Leilani mówiła, że mama ją zabije, nieco go zestresował. Obejrzał się za nią, siadając sam przy stole na jej miejscu, zaraz obserwując, co wyciągała z teczki, a była to… korespondencja. I nie tylko. Już miał wziąć do rąk album, który śmignął mu przed nosem, ale wręczony został mu plik zabezpieczony wstążką. Poprawił okulary na nosie, które już miał odkładać do futerału, ale, jak widać, czekała go lektura. A na wiadomość, że Jonna pisała do niego, poczuł, jakby dostał w twarz i nie to, że jej nie ufał i zarzucał kłamstwo, absolutnie nie, zwyczajnie nie dowierzał. Zmarszczył znów czoło, najdelikatniej jak tylko mógł badając opuszkami fakturę papeterii.
─ To zdrzemnij się. Tylko nie ocieraj rękami o pościel i nie myj ich, bo opatrunek Ci się zmyje. ─ ostrzegł, wołając za nią, a usłyszawszy postukiwanie pazurów Terry o panele i zamykanie drzwi do pokoju, zaczął szukać właściwej końcówki wstęgi, aby rozwiązać supeł.
Obawiał się tego, co zastanie. Zwłaszcza, że, jak zaręczała jego córka, były to listy do niego. Od Jonny. Kobiety, która tak perfidnie okłamała jego i samą Leilani. Choć na początku miał na twarzy bardzo zmieszany wyraz, gdy w pomieszczeniu zapanował zapach drogich, słodko-gorzkich perfum, które jednoznacznie przywodziły mu na myśl jego dawną miłość. Choć czy to były te same? Trudno powiedzieć. Bez znaczenia. I tak czy siak wpisywały się w obraz, jaki miał przed oczami.
Czuł ucisk żołądka, po części z ciekawości, trochę z targających nim nerwów. Ewidentnie miał problemy z nadmierną agresją, nawet wobec słowa pisanego, które choć przed sekundą chciał jak najszybciej dorwać, uważając jednocześnie, aby nie uszkodzić tak cennych pamiątek, tak teraz chciał je rozszarpać na strzępy.
Jednakże pierwszy akapit ostudził jego zapał do destrukcji papieru. Serce zabiło mu szybciej. „Jestem aż tak przewidywalny?”─ przeszło mu przez czaszkę i zaczął brnąć dalej w tekst napisany bardzo czytelnym, miłym dla oka pismem. To naprawdę od Jonny.
Rozsiadł się nieco, opierając łokciem o blat stołu, a stopą zaczął drapać leżącego jak zwykle pod nogami Bruce’a. Miał ochotę zapalić, zaczytując się we wstępie, gdzie jego wybranka tłumaczyła pod pretekstem ochrony tej dwójki swoje działania. Ashworth zupełnie tego nie kupował. Oczywiście, pamiętał wszystko, jak to wyglądało, bo, niestety, jego czyny wstrząsnęły Australią, zaraz budząc tysiące akcji społecznych i dokopując się nawet do jego ocen z pierdolonej podstawówki. Wszystko hieny zebrały i opublikowały. Jego naszpikowany oszczerstwami życiorys, który puścili w świat, aby potomni wiedzieli, że skurwysynów, pedofilów i zboczeńców należy przecierpieć, nawet jeżeli samemu masz umrzeć. Tak się żyje na tej planecie, gdzie maltretowanie żon i dzieci to akceptowalna norma! Żaden skazaniec nie da żyć w społeczności takiemu ludzkiemu śmieciowi, a na wolności uchodzi im to na sucho.
Cień uśmiechu przewinął się przez jego twarz na wzmiankę o narodzinach dziewczynki. Zupełnie nie znał etymologii tego imienia, a było to bardzo oczywiste nawiązanie do ich wspólnych mrzonek o wspólnym wyjeździe. I Audrey. Jonna wiedziała, ile znaczy dla Conrada jego matka, mimo że nigdy się na nią nie miała okazji natknąć. Cholera, aż zagryzł wargę na poruszenie tematu Gwen. Teraz, gdy wiedział, co się stało z młodą, miał ochotę odłożyć ten list, żeby wziąć głęboki oddech, ale od słowa do słowa, nie był w stanie przestać. Dokończył całość z lekko zauważalnym uśmiechem i nieco przygaszonymi oczyma. „Jestem, Jonna.” ─ myślał, będąc bliski wypowiedzenia tych słów na głos, ale nie chciał obudzić Leii tym obłąkanym gadaniem do siebie. ─ „Najgorszym.” ─ powtarzał, oglądając czerwoną, pucołowatą buzię maleństwa tu w kadrze z małą Gwen i z samą nieco zmęczoną mamą. Chciałby zachować te zdjęcia. Obowiązkowo też ten pożółkły, niebywale uroczy rysunek od starszej dziewczynki, na którym wujek Conrad bardzo dobrze został odwzorowany ─ długi i chudy! To musi zawisnąć na lodówce. 16 lat po terminie, ale nieważne. Wcześniej nie miał ani własnej lodówki, ani magnesów.
Potrzebował więcej. Chyba niechcący Leii wpędziła go w kolejny nałóg, którym miały być fotografie małej, pyzatej twarzyczki.
09/07/2008
Przedwczoraj nasza córeczka skończyła swój pierwszy roczek. Przez ten okres czasu naprawdę dużo się zmieniło. Pamiętasz, jak pisałam Ci, że chyba ma oczy po Tobie? Teraz już jestem w stu procentach pewna, że są Twoje. Często łapię się na tym, że pochylam się nad nią i patrzę w te błękitne tęczówki w nadziei, że zobaczę tam Ciebie.
Mała zaczyna już gaworzyć i próbuje chodzić; to znaczy używa wszystkich mebli wokół siebie jako podpórki by przy nich stawiać swoje pierwsze kroki. Jest w tym wytrwała i uparta, zupełnie jak Ty, Conradzie. Urosła, ale niewiele. Ma teraz 67 centymetrów i waży dziewięć i pół kilograma. Wygląda na to, że nasza dziecinka po prostu będzie malutka i przy okazji chorowita.
Ostatnio mieliśmy małe problemy w związku z jej ząbkowaniem, ale ogólnie to nasz Aniołek bardzo mało płacze i do tego polubiła samotną zabawę. Obawiałam się, że coś może być z nią nie tak, ale pediatrzy uspokoili mnie, że Leilani wszystko w porządku. Jest po prostu cichym i spokojnym dzieckiem, co jest jak błogosławieństwo. Gwen w jej wieku upodobała sobie zrzucanie wszystkich rzeczy na podłogę i darcia się w niebogłosy.
Starsza z moich latorośli, niestety, przestała o Ciebie pytać. Wiem, że może sprawić Ci to przykrość, ale tak jest bezpieczniej. Nie ma ryzyka, że wypapla coś przy George’u.
Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko w porządku. Martwię się każdego dnia o to, jak sobie tam radzisz i zastanawiam się, czy jednak nie powinnam była zostać w Australii, by móc chociaż Cię odwiedzać.
Przedwczoraj nasza córeczka skończyła swój pierwszy roczek. Przez ten okres czasu naprawdę dużo się zmieniło. Pamiętasz, jak pisałam Ci, że chyba ma oczy po Tobie? Teraz już jestem w stu procentach pewna, że są Twoje. Często łapię się na tym, że pochylam się nad nią i patrzę w te błękitne tęczówki w nadziei, że zobaczę tam Ciebie.
Mała zaczyna już gaworzyć i próbuje chodzić; to znaczy używa wszystkich mebli wokół siebie jako podpórki by przy nich stawiać swoje pierwsze kroki. Jest w tym wytrwała i uparta, zupełnie jak Ty, Conradzie. Urosła, ale niewiele. Ma teraz 67 centymetrów i waży dziewięć i pół kilograma. Wygląda na to, że nasza dziecinka po prostu będzie malutka i przy okazji chorowita.
Ostatnio mieliśmy małe problemy w związku z jej ząbkowaniem, ale ogólnie to nasz Aniołek bardzo mało płacze i do tego polubiła samotną zabawę. Obawiałam się, że coś może być z nią nie tak, ale pediatrzy uspokoili mnie, że Leilani wszystko w porządku. Jest po prostu cichym i spokojnym dzieckiem, co jest jak błogosławieństwo. Gwen w jej wieku upodobała sobie zrzucanie wszystkich rzeczy na podłogę i darcia się w niebogłosy.
Starsza z moich latorośli, niestety, przestała o Ciebie pytać. Wiem, że może sprawić Ci to przykrość, ale tak jest bezpieczniej. Nie ma ryzyka, że wypapla coś przy George’u.
Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko w porządku. Martwię się każdego dnia o to, jak sobie tam radzisz i zastanawiam się, czy jednak nie powinnam była zostać w Australii, by móc chociaż Cię odwiedzać.
Jonna
W kopercie znajdowało się dwanaście zdjęć, każde przedstawiające Leilani w kolejnym miesiącu jej życia. Na ostatnim siedziała na kolanach Jonny przed tortem z wbitą w niego jedną świeczką.
12/07/2009
I to by było na tyle z grzecznego dziecka. Leilani właśnie zaczęła przechodzić bunt dwulatka. Co prawda nie wyje i nie rzuca się, gdy nie dostanie tego, czego chce, ale potrafi się obrazić i nie odzywać do nikogo przez dłuższy czas. Niby wszystko z nią w porządku, ale znacznie różni się od innych dzieciaków. Jest taka mała, a już wykazuje się indywidualizmem. Boję się, że w przyszłości spotka ją niezrozumienie ze strony rówieśników.
Bardzo mało mówi, ale jeśli już chce coś powiedzieć, to próbuje pełnych zdań. Ma 82 centymetry i waży 12 kilogramów. Nie zdziwiłabym się, gdyby lekarze nasłali na nas opiekę społeczną, za rzekome głodzenie. Leilani ma po prostu bardzo dobrą przemianę materii, bo je za dwóch! Przy okazji, powoli uczy się korzystać z nocnika. Tak, wiem, pewnie nie chcesz znać szczegółów. Ale wyobraź sobie, że takie właśnie są „uroki” rodzicielstwa.
Zauważyłam, że lubi wspinać się na stołek przy moim pianinie i próbować grać jak mama. Myślisz, że w przyszłości może zostać pianistką? Ja w każdym razie zapiszę ją na zajęcia tak szybko jak to będzie możliwe. O ile oczywiście jej zainteresowanie instrumentem nie okaże się tylko chwilową zabawą.
Podjęłam również decyzję, że powiem jej prawdę o tym, kto jest jej ojcem gdy tylko skończy osiemnaście lat. Wiem, że do tego czasu dużo może się zmienić, ale uważam, że wkroczenie w dorosłość będzie idealnym momentem na poznanie prawdy.
I to by było na tyle z grzecznego dziecka. Leilani właśnie zaczęła przechodzić bunt dwulatka. Co prawda nie wyje i nie rzuca się, gdy nie dostanie tego, czego chce, ale potrafi się obrazić i nie odzywać do nikogo przez dłuższy czas. Niby wszystko z nią w porządku, ale znacznie różni się od innych dzieciaków. Jest taka mała, a już wykazuje się indywidualizmem. Boję się, że w przyszłości spotka ją niezrozumienie ze strony rówieśników.
Bardzo mało mówi, ale jeśli już chce coś powiedzieć, to próbuje pełnych zdań. Ma 82 centymetry i waży 12 kilogramów. Nie zdziwiłabym się, gdyby lekarze nasłali na nas opiekę społeczną, za rzekome głodzenie. Leilani ma po prostu bardzo dobrą przemianę materii, bo je za dwóch! Przy okazji, powoli uczy się korzystać z nocnika. Tak, wiem, pewnie nie chcesz znać szczegółów. Ale wyobraź sobie, że takie właśnie są „uroki” rodzicielstwa.
Zauważyłam, że lubi wspinać się na stołek przy moim pianinie i próbować grać jak mama. Myślisz, że w przyszłości może zostać pianistką? Ja w każdym razie zapiszę ją na zajęcia tak szybko jak to będzie możliwe. O ile oczywiście jej zainteresowanie instrumentem nie okaże się tylko chwilową zabawą.
Podjęłam również decyzję, że powiem jej prawdę o tym, kto jest jej ojcem gdy tylko skończy osiemnaście lat. Wiem, że do tego czasu dużo może się zmienić, ale uważam, że wkroczenie w dorosłość będzie idealnym momentem na poznanie prawdy.
Jonna
W złożony na pół list zostały włożone trzy zdjęcia Leilani.
07/07/2010
Dzisiaj Leilani kończy trzy latka! Sama jestem pod wrażeniem jak ten czas szybko zleciał. Waży już 15 kilogramów przy 90 centymetrach wzrostu. Ma już wszystkie mleczaki, całkowicie odstawiliśmy pieluchy i do tego mówi całkiem płynnie jak na swój wiek. Odkryliśmy też, że ma pamięć fotograficzną. Potrafi ustawić swoje zabawki tak, jak były ułożone przed zabawą, podobnie jak przyprawy w kuchni, czy buty w przedpokoju. Nasza mała, zdolna dziewczynka.
W lutym mieliśmy nieprzyjemny epizod z dwutygodniowym pobytem w szpitalu z zapaleniem płuc, ale już wszystko w porządku. Wtedy jednak oddałabym wszystko, byś był z nami choć na moment i mógł ją przytulić, kiedy tak bardzo płakała.
Jest strasznie nieufna wobec obcych i zdaje się nie dogadywać z dziećmi w jej wieku. Doskonale jednak czuje się przy Gwen i jej rówieśnikowi, Blythe’u, moim bratanku. Zaczęła nawet malować! Zostawiam Ci w liście jej pierwsze spotkanie z farbami akwarelowymi. Najprawdziwsze arcydzieło naszej małej artystki.
Dzisiaj Leilani kończy trzy latka! Sama jestem pod wrażeniem jak ten czas szybko zleciał. Waży już 15 kilogramów przy 90 centymetrach wzrostu. Ma już wszystkie mleczaki, całkowicie odstawiliśmy pieluchy i do tego mówi całkiem płynnie jak na swój wiek. Odkryliśmy też, że ma pamięć fotograficzną. Potrafi ustawić swoje zabawki tak, jak były ułożone przed zabawą, podobnie jak przyprawy w kuchni, czy buty w przedpokoju. Nasza mała, zdolna dziewczynka.
W lutym mieliśmy nieprzyjemny epizod z dwutygodniowym pobytem w szpitalu z zapaleniem płuc, ale już wszystko w porządku. Wtedy jednak oddałabym wszystko, byś był z nami choć na moment i mógł ją przytulić, kiedy tak bardzo płakała.
Jest strasznie nieufna wobec obcych i zdaje się nie dogadywać z dziećmi w jej wieku. Doskonale jednak czuje się przy Gwen i jej rówieśnikowi, Blythe’u, moim bratanku. Zaczęła nawet malować! Zostawiam Ci w liście jej pierwsze spotkanie z farbami akwarelowymi. Najprawdziwsze arcydzieło naszej małej artystki.
Jonna
Tak jak napisała, w kopercie znajdowała się zgięta na pół kartka przedstawiająca kolorowe plamy i odciśniętą rączkę trzyletniego dziecka, oprócz tego sześć zdjęć Leilani, między innymi jedno z Halloween, gdy została przebrana za… dynię.
19/09/2011
Powinnam była napisać ten list dwa miesiące temu, ale w związku z przeprowadzą do Finlandii miałam niemałe zamieszanie na głowie. Leilani ma już cztery latka, osiemnaście kilogramów i urosła pięć centymetrów w ciągu ostatniego roku. Rozpoczęła tutaj przedszkole i, tak jak pisałam Ci dwa lata temu, zapisałam ją na lekcje gdy na pianinie. Dość szybko łapie. I naukę gry, i język.
Szczerze powiedziawszy tęsknię za czasami, gdy niewiele mówiła. Teraz zaczęła i to dużo. Tak wygadanego dzieciaka, nigdy nie spotkałam! Jak na czterolatkę jest strasznie cyniczna i sarkastyczna, chyba na własnej piersi wyhodowałam potwora!
Oczywiście, żartuję. Ale trzeba przyznać, że mała ma cięty język. Kolejna rzecz, w której przypomina mi Ciebie. Jest taka mądra i dociekliwa. Poprosiła nawet Gwen, by ta nauczyła ją czytać i trzeba przyznać, że powoli idzie jej to coraz lepiej. Rozumie coraz więcej słów.
Czasami, gdy kładę ją do snu, wyobrażam sobie, że jesteś obok i opowiadasz jej bajki. Że grasz z nią w piłkę i uczysz jeździć na rowerze. Że po prostu jesteś tutaj. Mam nadzieję, że trzymasz się tam.
Powinnam była napisać ten list dwa miesiące temu, ale w związku z przeprowadzą do Finlandii miałam niemałe zamieszanie na głowie. Leilani ma już cztery latka, osiemnaście kilogramów i urosła pięć centymetrów w ciągu ostatniego roku. Rozpoczęła tutaj przedszkole i, tak jak pisałam Ci dwa lata temu, zapisałam ją na lekcje gdy na pianinie. Dość szybko łapie. I naukę gry, i język.
Szczerze powiedziawszy tęsknię za czasami, gdy niewiele mówiła. Teraz zaczęła i to dużo. Tak wygadanego dzieciaka, nigdy nie spotkałam! Jak na czterolatkę jest strasznie cyniczna i sarkastyczna, chyba na własnej piersi wyhodowałam potwora!
Oczywiście, żartuję. Ale trzeba przyznać, że mała ma cięty język. Kolejna rzecz, w której przypomina mi Ciebie. Jest taka mądra i dociekliwa. Poprosiła nawet Gwen, by ta nauczyła ją czytać i trzeba przyznać, że powoli idzie jej to coraz lepiej. Rozumie coraz więcej słów.
Czasami, gdy kładę ją do snu, wyobrażam sobie, że jesteś obok i opowiadasz jej bajki. Że grasz z nią w piłkę i uczysz jeździć na rowerze. Że po prostu jesteś tutaj. Mam nadzieję, że trzymasz się tam.
Jonna
Tradycyjnie, w środku koperty były również zdjęcia.
16/11/2012
Kolejny obsuw z listem, wiem i przepraszam. Nasz aniołek ma już pięć lat, i waży 21 kilogramów mając równy metr wzrostu. Potrafi już czytać, nie tylko po angielsku, ale fińsku. Z powodu swojej dwujęzyczności zdarza jej się mylić oba te języki tworząc dziwnie brzmiące zdania, ale widać, że naprawdę się stara. Jest taka mądra i śliczna.
Latem mieliśmy nieprzyjemną sytuację, gdy syn mojego krewniaka, Alan, zamknął ją na dwie godziny w piwnicy. Baliśmy się, że została porwana, albo utonęła w strumieniu nieopodal. To były najgorsze godziny mojego życia. Od tego czasu boi się ciasnych pomieszczeń, a przez pierwsze trzy tygodnie chciała spać tylko ze mną. Obawiam się, że to wydarzenie odbije się na jej psychice. Psycholog dziecięcy mówił coś o klaustrofobii. Tak bardzo martwię się o naszą dziecinkę.
W dalszym ciągu się nie uodporniła. Przełom grudnia i stycznia spędziła w łóżku. Wygląda na to, że temu małemu zmarzluchowi chłodniejszy fiński klimat nie służy. Myślę, że o wiele lepiej czułaby się u Ciebie, w Australii. Przynajmniej nie byłaby taka blada.
Kolejny obsuw z listem, wiem i przepraszam. Nasz aniołek ma już pięć lat, i waży 21 kilogramów mając równy metr wzrostu. Potrafi już czytać, nie tylko po angielsku, ale fińsku. Z powodu swojej dwujęzyczności zdarza jej się mylić oba te języki tworząc dziwnie brzmiące zdania, ale widać, że naprawdę się stara. Jest taka mądra i śliczna.
Latem mieliśmy nieprzyjemną sytuację, gdy syn mojego krewniaka, Alan, zamknął ją na dwie godziny w piwnicy. Baliśmy się, że została porwana, albo utonęła w strumieniu nieopodal. To były najgorsze godziny mojego życia. Od tego czasu boi się ciasnych pomieszczeń, a przez pierwsze trzy tygodnie chciała spać tylko ze mną. Obawiam się, że to wydarzenie odbije się na jej psychice. Psycholog dziecięcy mówił coś o klaustrofobii. Tak bardzo martwię się o naszą dziecinkę.
W dalszym ciągu się nie uodporniła. Przełom grudnia i stycznia spędziła w łóżku. Wygląda na to, że temu małemu zmarzluchowi chłodniejszy fiński klimat nie służy. Myślę, że o wiele lepiej czułaby się u Ciebie, w Australii. Przynajmniej nie byłaby taka blada.
Jonna
08/07/2013
To już sześć lat. Nie potrafię pogodzić się z myślą, że od przyszłego roku będę musiała ją posłać do szkoły, gdzie będzie spędzać większość dnia. Już bez Gwen w domu jest pusto, a gdy jeszcze zabraknie w nim Leilani, cisza stanie się nieznośna. Mała urosła aż siedem centymetrów i przytyła cztery kilogramy. Nadal jest drobniutka, ale przynajmniej nie wygląda już na wychudzoną. W marcu odniosła swój pierwszy sukces w przedszkolnym pokazie talentów, grając „I’m so young”. Zupełnie nie wiem skąd jej się to wzięło, ale wygląda na to, że nawet muzyki słucha takiej samej jak Ty.
Nasza panienka już ogląda się za chłopcami! Niedawno poprosiła Blythe’a by został jej mężem, gdy tylko dorosną. Tylko nikomu ani słowa! Oficjalnie niczego nie słyszeliśmy, ani o niczym nam nie wiadomo! Obraziłaby się na nas na śmierć, to znaczy do kolacji.
Jakiś czas temu zaczęła prosić o robienie jej kanapek z szynką, której nigdy nie lubiła. Jak się okazało, nie były nawet dla niej. Karmiła nimi bezdomne psiaki błąkające się po okolicy. Jest taka dobra, zupełnie jak jej tata.
Szkoda, że Cię tu nie ma.
Jonna
06/09/2014
Już pierwszego dnia szkoły nasza siedmiolatka wdała się w bójkę. Napisałabym, że obawiam się wychodzącego z niej diabła, ale tak naprawdę jestem z niej dumna. Co prawda nie popieram agresji, ale przynajmniej utarła nosa chłopcu znęcającym się nad bezdomnym psem. Peto to jeszcze szczeniak yorka, którego poprzedni właściciele najwidoczniej pozbyli się gdy zorientowali się, że to jednak żywe stworzenie, a nie zabawka. Od niedawna to nasz nowy członek rodziny, a pieczę nad nim sprawuje głównie Gwen.
Każdego dnia widzę w Leilani Ciebie. W jej niebieskich oczach, w każdym jej słowie i geście. Jest taka łagodna i troskliwa. To dziecko to chodzące pocieszenie. Najprawdziwszy skarb. Poza tym małym epizodem z bójką to najgrzeczniejsza istota jaką spotkałam. Kiedy obserwuję ją zamyśloną mam wrażenie, że jest dojrzalsza niż inne dziewczynki w jej wieku.
Ma już 122 centymetry i waży 27 kilogramów, a jej ulubionym zajęciem poza graniem na pianinie jest siedzenie z nosem w książkach, głównie kryminałach. Zaczynam podejrzewać, że jest małą wersją Ciebie.
Już pierwszego dnia szkoły nasza siedmiolatka wdała się w bójkę. Napisałabym, że obawiam się wychodzącego z niej diabła, ale tak naprawdę jestem z niej dumna. Co prawda nie popieram agresji, ale przynajmniej utarła nosa chłopcu znęcającym się nad bezdomnym psem. Peto to jeszcze szczeniak yorka, którego poprzedni właściciele najwidoczniej pozbyli się gdy zorientowali się, że to jednak żywe stworzenie, a nie zabawka. Od niedawna to nasz nowy członek rodziny, a pieczę nad nim sprawuje głównie Gwen.
Każdego dnia widzę w Leilani Ciebie. W jej niebieskich oczach, w każdym jej słowie i geście. Jest taka łagodna i troskliwa. To dziecko to chodzące pocieszenie. Najprawdziwszy skarb. Poza tym małym epizodem z bójką to najgrzeczniejsza istota jaką spotkałam. Kiedy obserwuję ją zamyśloną mam wrażenie, że jest dojrzalsza niż inne dziewczynki w jej wieku.
Ma już 122 centymetry i waży 27 kilogramów, a jej ulubionym zajęciem poza graniem na pianinie jest siedzenie z nosem w książkach, głównie kryminałach. Zaczynam podejrzewać, że jest małą wersją Ciebie.
Jonna
07/07/2015
Pierwszą klasę szkoły podstawowej skończyła z wyróżnieniem. Nauczycielka chwaliła Leilani za aktywność na zajęciach, dociekliwość i umiejętność logicznego myślenia, a także dobrą pamięć. Martwiło ją jednak to, że w klasie ma tylko jednego kolegę, chłopca z Bliskiego Wschodu. Ona jest inna niż wszystkie dzieci, podobnie jak on, pochodzący z innego kręgu kulturowego. Jak widać, odmieńcy trzymają się razem.
Wiesz, czasem łapię się na tym, że jestem nietolerancyjnym babskiem, podczas gdy ona nie zwraca uwagi na kolor skóry, czy pochodzenie. Mówiłam już, że Leilani jest aniołem? Jest dla nas za dobra, wiesz? Oboje popełniliśmy w życiu tyle błędów, a mimo wszystko los obdarzył nas tak wyjątkowym dzieckiem. Może Ci się wydawać, że wyolbrzymiam, bo dla każdej matki jej dziecko jest wyjątkowe, ale taka jest prawda. Gdybyś tu był, nie miałbyś co do tego wątpliwości.
Nasza ośmioletni skarb ma już 124 centymetry i waży 29 kilogramów. Ślicznie śpiewa i gra na pianinie lepiej niż niejeden dorosły. Powinieneś kiedyś posłuchać jej koncertu. Myślę, że grałaby dla Ciebie z przyjemnością.
Pierwszą klasę szkoły podstawowej skończyła z wyróżnieniem. Nauczycielka chwaliła Leilani za aktywność na zajęciach, dociekliwość i umiejętność logicznego myślenia, a także dobrą pamięć. Martwiło ją jednak to, że w klasie ma tylko jednego kolegę, chłopca z Bliskiego Wschodu. Ona jest inna niż wszystkie dzieci, podobnie jak on, pochodzący z innego kręgu kulturowego. Jak widać, odmieńcy trzymają się razem.
Wiesz, czasem łapię się na tym, że jestem nietolerancyjnym babskiem, podczas gdy ona nie zwraca uwagi na kolor skóry, czy pochodzenie. Mówiłam już, że Leilani jest aniołem? Jest dla nas za dobra, wiesz? Oboje popełniliśmy w życiu tyle błędów, a mimo wszystko los obdarzył nas tak wyjątkowym dzieckiem. Może Ci się wydawać, że wyolbrzymiam, bo dla każdej matki jej dziecko jest wyjątkowe, ale taka jest prawda. Gdybyś tu był, nie miałbyś co do tego wątpliwości.
Nasza ośmioletni skarb ma już 124 centymetry i waży 29 kilogramów. Ślicznie śpiewa i gra na pianinie lepiej niż niejeden dorosły. Powinieneś kiedyś posłuchać jej koncertu. Myślę, że grałaby dla Ciebie z przyjemnością.
Jonna
10/12/2016
Długo nie pisałam. To przez naszą przeprowadzę do Stanów Zjednoczonych; mieliśmy niemały bałagan ze zmianą szkół dziewczynek, kupnem nowego domu i wieloma innymi sprawami. Teraz mieszkamy w Seattle, chłodnym i deszczowym, ale Leilani najwidoczniej podoba się chłodny klimat Stanu Waszyngton. Lubuje się w rzeczach, które inni ludzie uważają za przygnębiające. Czy powinnam się martwić naszą dziewięciolatką?
Między mną a George’m nie dzieje się ostatnio zbyt dobrze, ale sam dobrze wiesz, że to małżeństwo od początku było jedną wielką fikcją. Siedząc całymi dniami samotnie wśród marmurów często łapię się na wyobrażaniu sobie naszego życia w skromnym domu w Australii. Czasami mam ochotę sprzedać swoje sukienki i biżuterię, spakować dziewczynki i wsiąść z nimi do pierwszego lepszego samolotu do Sydney. A potem błagać, by pozwolono nam na widzenie.
U Leilani wszystko w porządku. Nie daje mi się już ważyć, ale urosła kolejne trzy centymetry. W szkole również stroni od rówieśników przesiadując całe dnie w bibliotekach. Póki co nie zauważyłam, by ktoś robił jej z tego tytułu przytyki, ale obawiam się, że prędzej czy później pojawi się jakiś dręczyciel. Jest taka delikatna i bezbronna. Póki co chodzi do tej samej szkoły co Gwen, ale ona jest już w ósmej klasie i już w przyszłym roku nie będzie mogła się za nią wstawiać. Przydałyby się jej Twoje ramiona. Nam wszystkim by się przydały.
Długo nie pisałam. To przez naszą przeprowadzę do Stanów Zjednoczonych; mieliśmy niemały bałagan ze zmianą szkół dziewczynek, kupnem nowego domu i wieloma innymi sprawami. Teraz mieszkamy w Seattle, chłodnym i deszczowym, ale Leilani najwidoczniej podoba się chłodny klimat Stanu Waszyngton. Lubuje się w rzeczach, które inni ludzie uważają za przygnębiające. Czy powinnam się martwić naszą dziewięciolatką?
Między mną a George’m nie dzieje się ostatnio zbyt dobrze, ale sam dobrze wiesz, że to małżeństwo od początku było jedną wielką fikcją. Siedząc całymi dniami samotnie wśród marmurów często łapię się na wyobrażaniu sobie naszego życia w skromnym domu w Australii. Czasami mam ochotę sprzedać swoje sukienki i biżuterię, spakować dziewczynki i wsiąść z nimi do pierwszego lepszego samolotu do Sydney. A potem błagać, by pozwolono nam na widzenie.
U Leilani wszystko w porządku. Nie daje mi się już ważyć, ale urosła kolejne trzy centymetry. W szkole również stroni od rówieśników przesiadując całe dnie w bibliotekach. Póki co nie zauważyłam, by ktoś robił jej z tego tytułu przytyki, ale obawiam się, że prędzej czy później pojawi się jakiś dręczyciel. Jest taka delikatna i bezbronna. Póki co chodzi do tej samej szkoły co Gwen, ale ona jest już w ósmej klasie i już w przyszłym roku nie będzie mogła się za nią wstawiać. Przydałyby się jej Twoje ramiona. Nam wszystkim by się przydały.
Jonna
08/07/2017
Coraz bardziej kusi mnie, by powiedzieć jej prawdę o tym, kto jest jej ojcem. Szczególnie, gdy przypadkiem natrafiłyśmy na zwiastun aktorskiej wersji „Pięknej i Bestii”. Powiedziała mi wtedy, że każdy zasługuje na szansę i że nawet największy potwór ma dobre serce. Trzeba tylko do niego dotrzeć. Jestem pewna, że pokochałaby Cię bezwarunkowo, bez względu jaką łatkę przypięło Ci społeczeństwo.
Jest taka łagodna i życzliwa, że nie chcę jej wypuszczać ze swoich ramion. Najchętniej trzymałabym ją tam do końca świata i dzień dłużej, dla pewności, że nikt jej nie skrzywdzi. Wrażliwe dusze są o wiele podatniejsze na zranienia, a nasz Aniołek ma dopiero dziesięć lat. Martwię się, że ktoś kiedyś wykorzysta jej nadmierną ufność.
Leilani to prawdziwa prymuska! Zdobywa nagrody w konkursach naukowych, do tego coraz lepiej idzie jej z grą na pianinie i śpiewem. Wróżą jej w przyszłości karierę muzyka, a ona tylko się uśmiecha i mówi, że chciałaby zostać lekarzem i pomagać ludziom.
Z jednej strony nie chcę by się zmieniała, z drugiej jednak wiem, że życzliwi cierpią najbardziej. A widok jej łez to największa tortura.
Coraz bardziej kusi mnie, by powiedzieć jej prawdę o tym, kto jest jej ojcem. Szczególnie, gdy przypadkiem natrafiłyśmy na zwiastun aktorskiej wersji „Pięknej i Bestii”. Powiedziała mi wtedy, że każdy zasługuje na szansę i że nawet największy potwór ma dobre serce. Trzeba tylko do niego dotrzeć. Jestem pewna, że pokochałaby Cię bezwarunkowo, bez względu jaką łatkę przypięło Ci społeczeństwo.
Jest taka łagodna i życzliwa, że nie chcę jej wypuszczać ze swoich ramion. Najchętniej trzymałabym ją tam do końca świata i dzień dłużej, dla pewności, że nikt jej nie skrzywdzi. Wrażliwe dusze są o wiele podatniejsze na zranienia, a nasz Aniołek ma dopiero dziesięć lat. Martwię się, że ktoś kiedyś wykorzysta jej nadmierną ufność.
Leilani to prawdziwa prymuska! Zdobywa nagrody w konkursach naukowych, do tego coraz lepiej idzie jej z grą na pianinie i śpiewem. Wróżą jej w przyszłości karierę muzyka, a ona tylko się uśmiecha i mówi, że chciałaby zostać lekarzem i pomagać ludziom.
Z jednej strony nie chcę by się zmieniała, z drugiej jednak wiem, że życzliwi cierpią najbardziej. A widok jej łez to największa tortura.
Jonna
15/07/2018
Słyszałam o Twojej ucieczce. Każdego dnia sprawdzam wiadomości i błagam w myślach, by nie zobaczyć tam wzmianki o Tobie. Możesz nazywać mnie cyniczną, ale cieszę się. Cieszę się, że uciekłeś. Proszę, nigdy się nie poddawaj. A jeśli już ogarnie Cię zwątpienie, to pomyśl o naszej córce. Najpiękniejszym i najmądrzejszym stworzeniu na świecie, które czeka na swojego tatę. Tego prawdziwego. Nawet jeśli nie wie o jego istnieniu.
Codziennie modlę się o to, abyś jakimś cudem trafił na naszą Leilani i zabrał ją stąd jak najdalej. George zaczął bić ją i Gwen. Póki co staram się je ochronić skupiając całą jego agresję na sobie, ale nie wiem ile to jeszcze potrwa.
Gdybym tylko wiedziała, gdzie jesteś zabrałabym dziewczynki i poszła z Tobą nawet na koniec świata. Nawet jeśli to, co kiedyś było między nami już się wypaliło, to chcę, by chociaż obie czuły się bezpiecznie, tak ja zawsze czułam się przy Tobie.
Słyszałam o Twojej ucieczce. Każdego dnia sprawdzam wiadomości i błagam w myślach, by nie zobaczyć tam wzmianki o Tobie. Możesz nazywać mnie cyniczną, ale cieszę się. Cieszę się, że uciekłeś. Proszę, nigdy się nie poddawaj. A jeśli już ogarnie Cię zwątpienie, to pomyśl o naszej córce. Najpiękniejszym i najmądrzejszym stworzeniu na świecie, które czeka na swojego tatę. Tego prawdziwego. Nawet jeśli nie wie o jego istnieniu.
Codziennie modlę się o to, abyś jakimś cudem trafił na naszą Leilani i zabrał ją stąd jak najdalej. George zaczął bić ją i Gwen. Póki co staram się je ochronić skupiając całą jego agresję na sobie, ale nie wiem ile to jeszcze potrwa.
Gdybym tylko wiedziała, gdzie jesteś zabrałabym dziewczynki i poszła z Tobą nawet na koniec świata. Nawet jeśli to, co kiedyś było między nami już się wypaliło, to chcę, by chociaż obie czuły się bezpiecznie, tak ja zawsze czułam się przy Tobie.
Jonna
13/11/2019
Gwen nie żyje. Moja śliczna i kochana Gwendolyn zginęła w wypadku, który dwa tygodnie temu spowodował jej naćpany chłopak. Miała dopiero osiemnaście lat, chciała skończyć szkołę, a potem pójść na psychologię. Boże, dlaczego to była Gwen, a nie ja?
Leilani już nie jest dawną sobą. Tu nie chodzi o smutek związany z przeżywaniem żałoby, ale o coś więcej. Zauważyłam to podczas pogrzebu, na którym, swoją drogą, nie uroniła ani jednej łzy, starając się robić za moje podparcie. Wiedziałam już wtedy, że jej dzieciństwo zostało zakończone. Że czas beztroski bezpowrotnie minął, a ona właśnie zdała sobie sprawę z „dorosłych spraw”. Ze śmierci.
W poprzednich listach pisałam o jej wrażliwości. Teraz muszę przyznać, że oprócz niej ma również w sobie niezwykłą siłę. Kiedy ja jak skończona pizda płaczę po kątach, ona bierze wszystko na siebie, a ma zaledwie dwanaście lat. Ale to, że otwarcie nie mówi o swoim bólu nie znaczy, że go nie ma.
Błagam, bądź tu. Stań się dla niej oparciem, którym ja być nie potrafię.
Gwen nie żyje. Moja śliczna i kochana Gwendolyn zginęła w wypadku, który dwa tygodnie temu spowodował jej naćpany chłopak. Miała dopiero osiemnaście lat, chciała skończyć szkołę, a potem pójść na psychologię. Boże, dlaczego to była Gwen, a nie ja?
Leilani już nie jest dawną sobą. Tu nie chodzi o smutek związany z przeżywaniem żałoby, ale o coś więcej. Zauważyłam to podczas pogrzebu, na którym, swoją drogą, nie uroniła ani jednej łzy, starając się robić za moje podparcie. Wiedziałam już wtedy, że jej dzieciństwo zostało zakończone. Że czas beztroski bezpowrotnie minął, a ona właśnie zdała sobie sprawę z „dorosłych spraw”. Ze śmierci.
W poprzednich listach pisałam o jej wrażliwości. Teraz muszę przyznać, że oprócz niej ma również w sobie niezwykłą siłę. Kiedy ja jak skończona pizda płaczę po kątach, ona bierze wszystko na siebie, a ma zaledwie dwanaście lat. Ale to, że otwarcie nie mówi o swoim bólu nie znaczy, że go nie ma.
Błagam, bądź tu. Stań się dla niej oparciem, którym ja być nie potrafię.
Jonna
07/07/2020
Przenieśliśmy się do Vancouver. Tutaj zresztą pochowaliśmy Gwen. Ostatnią zagraną przez Leilani piosenką było „Paint it black”. Od tego czasu nie tyka pianina. Stała się bardziej cicha i melancholijna niż zazwyczaj. Martwię się jej stanem.
Przenieśliśmy się do Vancouver. Tutaj zresztą pochowaliśmy Gwen. Ostatnią zagraną przez Leilani piosenką było „Paint it black”. Od tego czasu nie tyka pianina. Stała się bardziej cicha i melancholijna niż zazwyczaj. Martwię się jej stanem.
Jonna
09/07/2021
Czuję, że wpadam w nałóg alkoholizmu. Tracę kontakt z naszą córką. Ona się ode mnie odsuwa. George się nad nią znęca. Jestem beznadziejną matką.
Czuję, że wpadam w nałóg alkoholizmu. Tracę kontakt z naszą córką. Ona się ode mnie odsuwa. George się nad nią znęca. Jestem beznadziejną matką.
Jonna
21/07/2022
Jest źle. Leilani Cię potrzebuje. Ja Cię potrzebuję.
Jest źle. Leilani Cię potrzebuje. Ja Cię potrzebuję.
Jonna
09/10/2023
Leilani dostała stypendium w prestiżowym Riverdale High. Cieszyłabym się, gdybym nie wiedziała jakim kosztem. Ona ćpa, Conrad. Wciąga fetę, a ja nie potrafię z nią o tym porozmawiać. Narkotyki zabrały mi już jedno dziecko, a ja nie umiem nic z tym zrobić.
Zawiodłam.
Leilani dostała stypendium w prestiżowym Riverdale High. Cieszyłabym się, gdybym nie wiedziała jakim kosztem. Ona ćpa, Conrad. Wciąga fetę, a ja nie potrafię z nią o tym porozmawiać. Narkotyki zabrały mi już jedno dziecko, a ja nie umiem nic z tym zrobić.
Zawiodłam.
Jonna
Do każdego z pozostałych listów było dołączone po jednym zdjęciu.
Conrad im więcej czytał, tym bardziej zaczynał cenić zagranie, że Cigfran nie wysłała mu jednak tych listów do zakładu karnego. Domyślał się, że nie to miała na celu, jednakże on miał na względzie, że rzeczy osobiste w więzieniu nie są zupełnie respektowane. Mimo że własna korespondencja była dozwolona, o konfiskatę nie było trudno. Jeden donos albo byle jakie zachowanie uznawane za niebezpieczne, pięć minut w porywach do dziesięciu i przeszukanie. Poza tym, prywatność nawet pod prysznicem w zakładzie zamkniętym przy ponad tysiącu skazanych to była abstrakcja. Nie mówiąc już o tym, że zwykły papieros czy ostre narzędzie było używane do szantażu i manipulacji, a co dopiero coś bezcennego jak listy od ukochanej.
Nie oszukujmy się, nie było możliwości, że teraz, będąc na wolności z córką w pokoju obok, oddałby pocztę, więc w kompletnej separacji na środku pustyni tym bardziej nie dałby sobie ich wydrzeć.
─ They say our love is just a teenage affection ─ zaśpiewał cicho niskim głosem, uśmiechając się do nigdy nie nadesłanych zdjęć. ─ but no one knows our hearts’ direction.
Paradoksalnie ostatni raz, gdy muzykował, był to ten utwór i to dedykowany Jonnie. Od tamtej pory ani nie wziął gitary do ręki, ani niczego nie podśpiewywał. Brakowało mu tego szczeniactwa. Tańczenia w świetle latarnii o północy przy postoju taksówek, smukłej ręki opatrującej mu ranę na ramieniu, niesienia jej pijanej na piechotę do domu, gdy sam nie umiał trafić kluczem do zamka. I mimo że romans tej dwójki bezapelacyjnie dobiegł końca, ściskały go za serce te pośrednie „kocham Cię”, które ciągnęły się przez niemalże dekady.
I przerażało go jednocześnie, jak z małą Leilani miał połączenie, zanim jeszcze się zjednoczyli. Często mówiło się, że dzieci po rodzicach dziedziczą charakter, choć dla Ashwortha to było bardziej wywołane kwestią wychowania… podczas gdy jego maleństwo, nie mając z nim styczności, dzieliło z nim nawet gust do literatury. Ona była niesamowita! I cholernie mądra, co wynikało z jej ocen i nadprogramowych aktywnościach ─ coś, co zaś na pewno odziedziczyła po mamie; niestety, z nauką Conrad zawsze był na bakier. Piękna, wrażliwa, grzeczna i inteligentna. Boże, to wszystko zasługa jej matki. Miał tylko nadzieję, że nie zepsuje teraz swojej dziewczynki, gdy wreszcie ją ma… Teraz była jego kolej na przekazywanie umiejętności.
Jednakże im dalej w las, tym więcej drzew. Wszystko począwszy od 2018 roku zaczęło się sypać. I to z roku na rok coraz gorzej odbijało się na samej Jonnie. Notki były coraz krótsze, a jej ton, który dźwięczał mu w uszach, coraz słabszy. Bezsilny. Znał tę bezradność. Tak samo jak napływ adrenaliny, przez którą biedny pies pozbierał się z podłogi i podkulonym ogonem poszedł na swoje miejsce, z dala od kuchni.
Choć między nim a Jonną nie było już pożądania, czułości… kogo to, do kurwy nędzy, obchodziło? Była jego rodziną. Była jego i nikt nie miał zajebanego prawa jej choćby tknąć, bo urwie temu komuś wszystkie kończyny. Choćby w życiu miał nie ujrzeć światła dziennego, zrobi to, co umie robić najlepiej. Bronić tych, których kocha.
Ona ćpa, Conrad.
…
Szarpnął brutalnie za klamkę, pchając drzwi barkiem, aż sunia leżakująca obok zerwała się, przecisnęła między jego nogami i pognała z pomieszczenia. Nie szczędził czasu ani nie zamierzał bawić się w podchody. Usiadł z impetem na łóżku, w jednej ręce trzymając plik papeterii, a drugą unosząc na wpół śpiącą szatynkę do siadu, ściskając za bark.
─ Od kiedy wciągasz? ─ zapytał, a oczy, w których szalał sztorm, wkuwały się głęboko w jej. Od razu chciał zapytać, kto był tym szczęśliwcem, który jej sprzedawał towar. Nawet jeżeli nie powie, sam się dowie.
Nie oszukujmy się, nie było możliwości, że teraz, będąc na wolności z córką w pokoju obok, oddałby pocztę, więc w kompletnej separacji na środku pustyni tym bardziej nie dałby sobie ich wydrzeć.
─ They say our love is just a teenage affection ─ zaśpiewał cicho niskim głosem, uśmiechając się do nigdy nie nadesłanych zdjęć. ─ but no one knows our hearts’ direction.
Paradoksalnie ostatni raz, gdy muzykował, był to ten utwór i to dedykowany Jonnie. Od tamtej pory ani nie wziął gitary do ręki, ani niczego nie podśpiewywał. Brakowało mu tego szczeniactwa. Tańczenia w świetle latarnii o północy przy postoju taksówek, smukłej ręki opatrującej mu ranę na ramieniu, niesienia jej pijanej na piechotę do domu, gdy sam nie umiał trafić kluczem do zamka. I mimo że romans tej dwójki bezapelacyjnie dobiegł końca, ściskały go za serce te pośrednie „kocham Cię”, które ciągnęły się przez niemalże dekady.
I przerażało go jednocześnie, jak z małą Leilani miał połączenie, zanim jeszcze się zjednoczyli. Często mówiło się, że dzieci po rodzicach dziedziczą charakter, choć dla Ashwortha to było bardziej wywołane kwestią wychowania… podczas gdy jego maleństwo, nie mając z nim styczności, dzieliło z nim nawet gust do literatury. Ona była niesamowita! I cholernie mądra, co wynikało z jej ocen i nadprogramowych aktywnościach ─ coś, co zaś na pewno odziedziczyła po mamie; niestety, z nauką Conrad zawsze był na bakier. Piękna, wrażliwa, grzeczna i inteligentna. Boże, to wszystko zasługa jej matki. Miał tylko nadzieję, że nie zepsuje teraz swojej dziewczynki, gdy wreszcie ją ma… Teraz była jego kolej na przekazywanie umiejętności.
Jednakże im dalej w las, tym więcej drzew. Wszystko począwszy od 2018 roku zaczęło się sypać. I to z roku na rok coraz gorzej odbijało się na samej Jonnie. Notki były coraz krótsze, a jej ton, który dźwięczał mu w uszach, coraz słabszy. Bezsilny. Znał tę bezradność. Tak samo jak napływ adrenaliny, przez którą biedny pies pozbierał się z podłogi i podkulonym ogonem poszedł na swoje miejsce, z dala od kuchni.
Choć między nim a Jonną nie było już pożądania, czułości… kogo to, do kurwy nędzy, obchodziło? Była jego rodziną. Była jego i nikt nie miał zajebanego prawa jej choćby tknąć, bo urwie temu komuś wszystkie kończyny. Choćby w życiu miał nie ujrzeć światła dziennego, zrobi to, co umie robić najlepiej. Bronić tych, których kocha.
Ona ćpa, Conrad.
…
Szarpnął brutalnie za klamkę, pchając drzwi barkiem, aż sunia leżakująca obok zerwała się, przecisnęła między jego nogami i pognała z pomieszczenia. Nie szczędził czasu ani nie zamierzał bawić się w podchody. Usiadł z impetem na łóżku, w jednej ręce trzymając plik papeterii, a drugą unosząc na wpół śpiącą szatynkę do siadu, ściskając za bark.
─ Od kiedy wciągasz? ─ zapytał, a oczy, w których szalał sztorm, wkuwały się głęboko w jej. Od razu chciał zapytać, kto był tym szczęśliwcem, który jej sprzedawał towar. Nawet jeżeli nie powie, sam się dowie.
Coś wytrąciło ją ze snu. Nie była pewna, czy to sam hałas otwieranych z impetem drzwi, czy też to, że Terra, której ciepłe ciało czuła pod swoją dłonią, gdy leżała obok niej, nagle się podniosła i wyszła. W każdym razie była zawieszona pomiędzy spankiem, a nie-spankiem, ze standardowymi dla tego stanu pytaniami: "Kim jestem?", "Gdzie jestem?", "Który mamy rok?".
Uginające się pod ciężarem męskiego ciała sprężyny materacu, a potem mocne szarpnięcie za bark rozbudziły ją całkowicie, choć trzeba przyznać, że Louis chyba nieco przesadził ze swoją siłą, o czym świadczył jęk, jaki wydobył się z jej ust.
Od kiedy wciągasz?
Zamrugała kilkakrotnie, by upewnić się, że nie śpi, ale ból w barku był zbyt realistyczny. Gniew, który zobaczyła w oczach ojca również.
— Co? Skąd Ty w ogóle...? — zmarszczyła brwi próbując odnaleźć powód dla którego Conrad się domyślił. I znalazła, listy w jego dłoni. A więc Jonna również o wszystkim wiedziała? Dlaczego więc do tej pory nic z tym nie zrobiła? Przecież cała postawa Leilani to jedno wielkie "POMÓŻCIE MI". To jednak nie był odpowiedni czas na żale do matki.
Westchnęła kładąc dłoń na jego ręce, mając nadzieję, że w ten sposób uda się jej złagodzić Conrada i rozluźni on nieco swój uścisk. Zauważyła już wcześniej, że w gniewie ciężko było mu nad sobą zapanować, a to, co zamierzała powiedzieć mogło go jeszcze bardziej zdenerwować.
— Zaczęłam na wiosnę — wyjaśniła spokojnie splatając palce z jego — Kiedy starałam się o stypendium w Riverdale High. Wtedy też zaczęły się koszmary z Gwen... Nie chciałam zasypiać.
Nie zamierzała mu zdradzać nazwisk swoich dilerów, bo ich po prostu nie znała. Oprócz jednego, ale Smuggler choć był ruskim gnojkiem nie zasługiwał na wpierdol. Znaczy w sumie to... chyba mu się należało. Ale jej najukochańszy tatuś może mieć przez to problemy, więc ostatecznie nie warto.
Uginające się pod ciężarem męskiego ciała sprężyny materacu, a potem mocne szarpnięcie za bark rozbudziły ją całkowicie, choć trzeba przyznać, że Louis chyba nieco przesadził ze swoją siłą, o czym świadczył jęk, jaki wydobył się z jej ust.
Od kiedy wciągasz?
Zamrugała kilkakrotnie, by upewnić się, że nie śpi, ale ból w barku był zbyt realistyczny. Gniew, który zobaczyła w oczach ojca również.
— Co? Skąd Ty w ogóle...? — zmarszczyła brwi próbując odnaleźć powód dla którego Conrad się domyślił. I znalazła, listy w jego dłoni. A więc Jonna również o wszystkim wiedziała? Dlaczego więc do tej pory nic z tym nie zrobiła? Przecież cała postawa Leilani to jedno wielkie "POMÓŻCIE MI". To jednak nie był odpowiedni czas na żale do matki.
Westchnęła kładąc dłoń na jego ręce, mając nadzieję, że w ten sposób uda się jej złagodzić Conrada i rozluźni on nieco swój uścisk. Zauważyła już wcześniej, że w gniewie ciężko było mu nad sobą zapanować, a to, co zamierzała powiedzieć mogło go jeszcze bardziej zdenerwować.
— Zaczęłam na wiosnę — wyjaśniła spokojnie splatając palce z jego — Kiedy starałam się o stypendium w Riverdale High. Wtedy też zaczęły się koszmary z Gwen... Nie chciałam zasypiać.
Nie zamierzała mu zdradzać nazwisk swoich dilerów, bo ich po prostu nie znała. Oprócz jednego, ale Smuggler choć był ruskim gnojkiem nie zasługiwał na wpierdol. Znaczy w sumie to... chyba mu się należało. Ale jej najukochańszy tatuś może mieć przez to problemy, więc ostatecznie nie warto.
Rozsierdzony Conrad miał niewiele leków na swoje ataki, a żaden z nich nie występował w jego apteczce, aczkolwiek bardzo skutecznie działała na niego ręka córki, która jak z bicz strzelił odejmuje mu ciśnienia, choć po ten zostawia ślad nieopisanego wstydu. Nie umiał nad sobą panować, ale gdyby miał wyrządzić jej krzywdę, musiałby zginąć. Zwolnił uścisk lewej ręki, nie uciekając od splecenia z nią palców, za to prawą złapał ją za podrapaną rękę już z większym wyczuciem, szukając wzrokiem plamek i kropek po igle, naciągając rękawy swojej własnej koszulki na jej ramionach, gdy ta mu odpowiadała.
─ Lei ─ zaczął nieco mniej wzburzonym, lecz nadal surowym tonem. Nie chciał, żeby odebrała to jako byle pouczenie od starego dziada, który w życiu pobudzającego proszku nie widział. ─ to nie jest lek na koszmary. To jest śmierć.
Wziął zaraz jej dłoń i ułożył na swoim przedramionach, przejeżdżając jej palcami po wybrzuszeniach i wgłębieniach na jego skórze, które ani na pierwszy, ani na drugi rzut oka przez taką ilość tuszu nie były dostrzegalne. Bardzo upokarzające tropy po strzykawkach, pociągnięciach nożem, żyletkach, złamanych igłach. Potem naciągnął swoją wargę, eksponując niezapełnioną lukę po zębie trzonowym.
Przysunął się do niej bliżej, znów chwytając jej rękę w swoje.
─ Gdybym dalej brał, nie byłoby Cię tutaj, rozumiesz? Gdybym nie poznał Twojej matki, popełniłbym samobójstwo. Dwa razy próbowałem przez narkotyki. Wiesz, ilu na pogrzebach ilu znajomych byłem? Gwen też przez nie nie żyje. ─ nie przerywał, wylewając z siebie także to, co powiedziałaby Jonna, gdyby sama nie wymagała pomocy. ─ Lei, to Cię doszczętnie zniszczy. Nie pozwolę na to ani ja, ani Twoja mama. Kto Ci to gówno sprzedaje?
Boże, ta mała była zbyt podobna do niego, to ją zgubi. Była w o tyle lepszym położeniu, że o nią ktoś będzie walczyć, choćby sam miał paść na tym ringu.
─ Lei ─ zaczął nieco mniej wzburzonym, lecz nadal surowym tonem. Nie chciał, żeby odebrała to jako byle pouczenie od starego dziada, który w życiu pobudzającego proszku nie widział. ─ to nie jest lek na koszmary. To jest śmierć.
Wziął zaraz jej dłoń i ułożył na swoim przedramionach, przejeżdżając jej palcami po wybrzuszeniach i wgłębieniach na jego skórze, które ani na pierwszy, ani na drugi rzut oka przez taką ilość tuszu nie były dostrzegalne. Bardzo upokarzające tropy po strzykawkach, pociągnięciach nożem, żyletkach, złamanych igłach. Potem naciągnął swoją wargę, eksponując niezapełnioną lukę po zębie trzonowym.
Przysunął się do niej bliżej, znów chwytając jej rękę w swoje.
─ Gdybym dalej brał, nie byłoby Cię tutaj, rozumiesz? Gdybym nie poznał Twojej matki, popełniłbym samobójstwo. Dwa razy próbowałem przez narkotyki. Wiesz, ilu na pogrzebach ilu znajomych byłem? Gwen też przez nie nie żyje. ─ nie przerywał, wylewając z siebie także to, co powiedziałaby Jonna, gdyby sama nie wymagała pomocy. ─ Lei, to Cię doszczętnie zniszczy. Nie pozwolę na to ani ja, ani Twoja mama. Kto Ci to gówno sprzedaje?
Boże, ta mała była zbyt podobna do niego, to ją zgubi. Była w o tyle lepszym położeniu, że o nią ktoś będzie walczyć, choćby sam miał paść na tym ringu.
— Tato, to zbędne. Nie daję sobie w żyłę, przysięgam — westchnęła, gdy oglądał jej ręce. Zaraz jednak jej wzrok spoczął na całkiem świeżym śladzie po wkłuciu i przygryzła wargę — A to, to nie to o czym myślisz. George może jest dupkiem, ale jednak lekarzem i nie mogę narzekać na brak opieki z jego strony, w tym wypadku kroplówek z glukozą, gdy tylko gorzej się poczuję.
Zdarzało jej się czasem zemdleć, ale phi, co to takiego dla pana Cigfrana? Młodą zanosiło się na górę, dawało kroplówkę i można było nieludzko męczyć nauką w takim stanie, bo przecież według George'a musiała być najlepszą uczennicą w Riverdale High, żeby miał się czym chwalić wśród znajomych.
Oczywiście, że wiedziała, że amfetamina jest śmiercią. Już teraz strasznie schudła, mało spała i narzekała na duszności. Wiedziała, że niszczy swoje zdrowie, a mimo to nie chciała przestawać. Nie, właściwie, to już nie była w stanie zakończyć tego sama z siebie. Jej dłonie drżały, a ona czuła się chora, gdy przez dłuższy czas nie miała do czynienia z narkotykiem.
Dotykała jego rąk ponownie odnosząc wrażenie, że są do siebie strasznie podobni. W momencie, w którym wspomniał o próbie samobójczej, podniosła wzrok, a jej oczy pełne były łez.
— Ja też próbowałam. Zaraz po swoich urodzinach — wyznała łamiącym się głosem. Z jednej strony wiedziała, że nie ma nic gorszego dla rodzica, niż słyszeć, że jego dziecko nie chce żyć, z drugiej w końcu wyrzuciła z siebie to, o czym nie była w stanie nikomu powiedzieć. Nawet Blythe'owi, którego uznawała za swojego jedynego przyjaciela.
— Gwen zabił jej chłopak, Thomas-pierdolonyidiota-Walker, który naćpany wsiadł za kółko — odsunęła się od ojca zaciskając dłonie w pięści, a jej oczy pociemniały — Miał szczęście, że zginął tam razem z nią, bo przy tym, co bym mu zrobiła, złamany kręgosłup byłby jak błogosławieństwo.
Zdecydowanie Conradowe dziecię. Niby taka słodka i niewinna, ale jeśli chodzi o krzywdę jej bliskich, to uwalnia drzemiący w niej mrok. Na pytanie o to, kto jej sprzedaje amfetaminę uspokoiła się, a jej ton stał się bardziej beztroski.
— Już nikt. Pierwszy diler wyjechał z Riverdale, drugi na początku września trafił do więzienia, a trzeci... cóż, do niego nawet nie zamierzam się odzywać. Po tym, jak narobił sobie chęci na noc ze mną, a ja wyrzuciłam go z domu, chyba nie chce mieć ze mną nic wspólnego — wzruszyła ramionami, zupełnie jakby opowiadała o swoich zauroczeniach z podstawówki, a nie osobach, które mogły przyczynić się nawet do jej śmierci.
Zdarzało jej się czasem zemdleć, ale phi, co to takiego dla pana Cigfrana? Młodą zanosiło się na górę, dawało kroplówkę i można było nieludzko męczyć nauką w takim stanie, bo przecież według George'a musiała być najlepszą uczennicą w Riverdale High, żeby miał się czym chwalić wśród znajomych.
Oczywiście, że wiedziała, że amfetamina jest śmiercią. Już teraz strasznie schudła, mało spała i narzekała na duszności. Wiedziała, że niszczy swoje zdrowie, a mimo to nie chciała przestawać. Nie, właściwie, to już nie była w stanie zakończyć tego sama z siebie. Jej dłonie drżały, a ona czuła się chora, gdy przez dłuższy czas nie miała do czynienia z narkotykiem.
Dotykała jego rąk ponownie odnosząc wrażenie, że są do siebie strasznie podobni. W momencie, w którym wspomniał o próbie samobójczej, podniosła wzrok, a jej oczy pełne były łez.
— Ja też próbowałam. Zaraz po swoich urodzinach — wyznała łamiącym się głosem. Z jednej strony wiedziała, że nie ma nic gorszego dla rodzica, niż słyszeć, że jego dziecko nie chce żyć, z drugiej w końcu wyrzuciła z siebie to, o czym nie była w stanie nikomu powiedzieć. Nawet Blythe'owi, którego uznawała za swojego jedynego przyjaciela.
— Gwen zabił jej chłopak, Thomas-pierdolonyidiota-Walker, który naćpany wsiadł za kółko — odsunęła się od ojca zaciskając dłonie w pięści, a jej oczy pociemniały — Miał szczęście, że zginął tam razem z nią, bo przy tym, co bym mu zrobiła, złamany kręgosłup byłby jak błogosławieństwo.
Zdecydowanie Conradowe dziecię. Niby taka słodka i niewinna, ale jeśli chodzi o krzywdę jej bliskich, to uwalnia drzemiący w niej mrok. Na pytanie o to, kto jej sprzedaje amfetaminę uspokoiła się, a jej ton stał się bardziej beztroski.
— Już nikt. Pierwszy diler wyjechał z Riverdale, drugi na początku września trafił do więzienia, a trzeci... cóż, do niego nawet nie zamierzam się odzywać. Po tym, jak narobił sobie chęci na noc ze mną, a ja wyrzuciłam go z domu, chyba nie chce mieć ze mną nic wspólnego — wzruszyła ramionami, zupełnie jakby opowiadała o swoich zauroczeniach z podstawówki, a nie osobach, które mogły przyczynić się nawet do jej śmierci.
Bardzo chciał wierzyć w jej zapewnienia, ale co do szanownego Cigfrana bijącego jego byłą partnerkę, córkę i podpinającego kroplówki, był bardzo sceptyczny. Już nie o tyle, co ubzdurał sobie, że mała rzeczywiście daje sobie w żyłę, co nie wierzył w jakikolwiek ludzki odruch ze strony tego kutasa.
Zwłaszcza, że doprowadza jego dziecko do stanu, w którym woli śmierć od życia pod dachem z nim. Jonnę rozumiał, alkohol był niestety bardzo dobrym znieczulaczem, łatwo uzależniał, był ogólnodostepny, a nawet nietrudny do zrobienia w domowych warunkach. Możliwe, że gdyby sam nie trafił do izolatki, teraz umierałby na marskość wątroby.
Nie to, że nie przejął się próbą samobójczą Leilani. Zwyczajnie zaczął to podejrzewać, gdy tylko przeczytał o fecie. Wiedział, jak to wyglądało, kiedy schodziła. Poza tym, przy ich pierwszym spotkaniu wyznała mu, że nie ma przyjaciół, za to ma pijącą matkę na głowie. Czy jest coś gorszego dla dorastającego dzieciaka niż niańczenie dorosłych?
─ Kochanie, nie bierz tego gówna. Czy ty nie widzisz, co się z Tobą dzieje? ─ piękne zestawienie „sweetheart” i „shit”, wzorowy ojciec gangster. Objął jej mizerne przedramię swoim palcem wskazującym i kciukiem, co nie było zbyt dużym wyzwaniem przy jej obecnej wadze. ─ Ty znikasz. ─ niestety, niedaleko padało jabłko od jabłoni, co można stwierdzić po złości, jaka ogarnęła jej drobne ciało. Conrad ujął jej twarzyczkę w ręce, choć ta od niego uciekała, nie rozumiejąc, o czym mówi. ─ Jej naćpany chłopak. Człowiek na haju traci świadomość, nie myśli. Nawet jeżeli kocha drugą osobę, może ją skrzywdzić. To mogła równie dobrze zrobić ona, on, Twoja matka, ty, ja. To jest kurewsko niebezpieczne, Lei, czy ty wiesz, co do Ciebie mówię?
Wiedział, że w pewnym momencie nie było odwrotu. Nie wiedział, czy to już ten moment, gdy nie będzie w stanie samodzielnie odstawić, czy jeszcze była szansa na powrót do światła. Jeżeli nie ─ należało ją od tego odseparować siłą. Nic innego ją od tego nie odwiedzie. Musiałaby się wykazać olbrzymią siłą, żeby z tym sama zerwać, nawet po dosadnym sygnale od swojego organizmu „dość”.
I jak teraz zbliżał do niej, aby poczuła jego obecność w obliczu tych łez, gdy tylko powiedziała mu nieco szczegółów o jej dilerach, zaraz się w nim zagotowało. Savage zawsze był impulsywny, ale okresie zażywania zrobił się taki, jaki jest teraz.
─ …Noc? ─ powtarzając, znowu miał kurwiki w oczach. ─ Nie jesteś dziewicą? ─ może nieodpowiednie pytanie, ale dla zdenerwowanego ojca jak najbardziej zasadne… choć dalej nietaktowne.
Naprawdę walił mu się dzisiaj świat. Nie dość, że jego aniołek przebrany za dynię się narkotyzuje, to jeszcze zaczęła uprawiać seks w wieku szesnastu lat. Dla niego powinna zacząć od CO NAJMNIEJ osiemdziesiątki, kiedy on będzie już tak stary, że nie będzie mógł się wściekać, bo mu rozrusznik serca pierdolnie.
Zwłaszcza, że doprowadza jego dziecko do stanu, w którym woli śmierć od życia pod dachem z nim. Jonnę rozumiał, alkohol był niestety bardzo dobrym znieczulaczem, łatwo uzależniał, był ogólnodostepny, a nawet nietrudny do zrobienia w domowych warunkach. Możliwe, że gdyby sam nie trafił do izolatki, teraz umierałby na marskość wątroby.
Nie to, że nie przejął się próbą samobójczą Leilani. Zwyczajnie zaczął to podejrzewać, gdy tylko przeczytał o fecie. Wiedział, jak to wyglądało, kiedy schodziła. Poza tym, przy ich pierwszym spotkaniu wyznała mu, że nie ma przyjaciół, za to ma pijącą matkę na głowie. Czy jest coś gorszego dla dorastającego dzieciaka niż niańczenie dorosłych?
─ Kochanie, nie bierz tego gówna. Czy ty nie widzisz, co się z Tobą dzieje? ─ piękne zestawienie „sweetheart” i „shit”, wzorowy ojciec gangster. Objął jej mizerne przedramię swoim palcem wskazującym i kciukiem, co nie było zbyt dużym wyzwaniem przy jej obecnej wadze. ─ Ty znikasz. ─ niestety, niedaleko padało jabłko od jabłoni, co można stwierdzić po złości, jaka ogarnęła jej drobne ciało. Conrad ujął jej twarzyczkę w ręce, choć ta od niego uciekała, nie rozumiejąc, o czym mówi. ─ Jej naćpany chłopak. Człowiek na haju traci świadomość, nie myśli. Nawet jeżeli kocha drugą osobę, może ją skrzywdzić. To mogła równie dobrze zrobić ona, on, Twoja matka, ty, ja. To jest kurewsko niebezpieczne, Lei, czy ty wiesz, co do Ciebie mówię?
Wiedział, że w pewnym momencie nie było odwrotu. Nie wiedział, czy to już ten moment, gdy nie będzie w stanie samodzielnie odstawić, czy jeszcze była szansa na powrót do światła. Jeżeli nie ─ należało ją od tego odseparować siłą. Nic innego ją od tego nie odwiedzie. Musiałaby się wykazać olbrzymią siłą, żeby z tym sama zerwać, nawet po dosadnym sygnale od swojego organizmu „dość”.
I jak teraz zbliżał do niej, aby poczuła jego obecność w obliczu tych łez, gdy tylko powiedziała mu nieco szczegółów o jej dilerach, zaraz się w nim zagotowało. Savage zawsze był impulsywny, ale okresie zażywania zrobił się taki, jaki jest teraz.
─ …Noc? ─ powtarzając, znowu miał kurwiki w oczach. ─ Nie jesteś dziewicą? ─ może nieodpowiednie pytanie, ale dla zdenerwowanego ojca jak najbardziej zasadne… choć dalej nietaktowne.
Naprawdę walił mu się dzisiaj świat. Nie dość, że jego aniołek przebrany za dynię się narkotyzuje, to jeszcze zaczęła uprawiać seks w wieku szesnastu lat. Dla niego powinna zacząć od CO NAJMNIEJ osiemdziesiątki, kiedy on będzie już tak stary, że nie będzie mógł się wściekać, bo mu rozrusznik serca pierdolnie.
Świat nie jest czarno-biały, a Goerge nie od zawsze był kutasem. W każdym razie nie tyranem, znęcającym się nad żoną i (przybraną) córką zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Właściwie, to stał się taki od śmierci Gwen; tak jak Leilani od tego czasu stała się zamknięta w sobie i zaczęła eksperymentować z narkotykami, a Jonna popadła w alkoholizm. Każde z nich miało swój własny sposób na radzenie sobie z tragedią i wyglądało na to, że każdy z nich był równie chujowy. Wszystkim przydałaby się terapia.
Kochanie, nie bierz tego gówna.
— Widzę, ale nie mogę Ci niczego obiecać — wyznała zwijając kawałek kołdry w kłębek, który następnie przycisnęła do siebie — Choćbym bardzo chciała, to nie jestem w stanie. Obawiam się, że już się uzależniłam.
To już będzie z dobre pół roku jak pierwszy raz dała się namówić na spróbowanie "magicznego środka działającego lepiej niż kawa i energetyki". Teraz nie wyobrażała sobie, że miałaby przeżyć bez choć jednej maleńkiej kreski raz na kilka dni. Amfetamina to cholernie uzależniająca od siebie dziwka.
Wiedziała, że chudnie. Nie musiała stawać na wadze i patrzeć na uciekające kilogramy, by wiedzieć, że jej ciało robi się coraz mniejsze i przy okazji słabsze. W niektórych sklepach nawet ubrania w rozmiarze XS robiły się na nią za duże.
— ...on w przeciwieństwie do mnie od niczego nie próbował uciec. Był po prostu rozpieszczonym bachorem bogatych rodziców, który chciał pokazać jaki jest fajny, gdy wciągnie kreskę banknotem o wysokim nominale na masce samochodu, który oczywiście kupił mu tatuś — wyrzuciła z siebie to, co zbierało się w niej od czterech lat i wyglądało na to, że wreszcie się uspokoiła...
...dopóki Conrad nie zadał jej następnego pytania. Teraz to i ona była zła, baaaaardzo zła. Do tego stopnia, że zaczęła okładać biednego tatulka poduszką.
— OCZYWIŚCIE, ŻE JESTEM — pisnęła oburzona wymierzając mu kolejne mięciutkie razy, które ze względu na jej brak siły przypominały raczej mizianko — Jak mogłeś pomyśleć, że nie?! Nigdy nie miałam chłopaka!
Finna nie brała pod uwagę. W tamtym momencie to nie było jeszcze nic pewnego.
Kochanie, nie bierz tego gówna.
— Widzę, ale nie mogę Ci niczego obiecać — wyznała zwijając kawałek kołdry w kłębek, który następnie przycisnęła do siebie — Choćbym bardzo chciała, to nie jestem w stanie. Obawiam się, że już się uzależniłam.
To już będzie z dobre pół roku jak pierwszy raz dała się namówić na spróbowanie "magicznego środka działającego lepiej niż kawa i energetyki". Teraz nie wyobrażała sobie, że miałaby przeżyć bez choć jednej maleńkiej kreski raz na kilka dni. Amfetamina to cholernie uzależniająca od siebie dziwka.
Wiedziała, że chudnie. Nie musiała stawać na wadze i patrzeć na uciekające kilogramy, by wiedzieć, że jej ciało robi się coraz mniejsze i przy okazji słabsze. W niektórych sklepach nawet ubrania w rozmiarze XS robiły się na nią za duże.
— ...on w przeciwieństwie do mnie od niczego nie próbował uciec. Był po prostu rozpieszczonym bachorem bogatych rodziców, który chciał pokazać jaki jest fajny, gdy wciągnie kreskę banknotem o wysokim nominale na masce samochodu, który oczywiście kupił mu tatuś — wyrzuciła z siebie to, co zbierało się w niej od czterech lat i wyglądało na to, że wreszcie się uspokoiła...
...dopóki Conrad nie zadał jej następnego pytania. Teraz to i ona była zła, baaaaardzo zła. Do tego stopnia, że zaczęła okładać biednego tatulka poduszką.
— OCZYWIŚCIE, ŻE JESTEM — pisnęła oburzona wymierzając mu kolejne mięciutkie razy, które ze względu na jej brak siły przypominały raczej mizianko — Jak mogłeś pomyśleć, że nie?! Nigdy nie miałam chłopaka!
Finna nie brała pod uwagę. W tamtym momencie to nie było jeszcze nic pewnego.
─ Bez względu na to, jakie miał pobudki, stał się ofiarą. Myślisz, że sytuacja kogoś, kto miał rodzinę i ją stracił jest inna od tego, kto nigdy jej nie miał? Jadą na tym samym wózku. ─ mówił przez zęby Louis hipokryta, któremu w przeszłości zdarzało się segregować ludzi ze względu na to, co skrzyżowało ich losy, choć w rzeczywistości wszyscy byli sobie równi ze swoją bezwartościowością.
Tylko że w więzieniu to wszystko się liczyło i mimo że wiele z przestępstw w świetle prawa miało podobną wagę, tam, w środku tych betonowych, wysokich murów wszystko było zmienne. Nic nie było subiektywne. Nawet ten zwyczaj mieli klawisze. Łańcuch kajdan przeciętnego pedofila był krótszy od tego Conrada, który dopuścił się samosądu. Tak samo istotne było zachowanie wewnątrz zakładu, na przykład przynależność do gangu.
A tutaj to wszystko było jedno i samo. Przestępca z automatu był zły, niezależnie od czegokolwiek, co go pchnęło do dopuszczenia się czynu karalnego. Gdy już jednak się jest w morzu wyjętych spod prawa, należy znaleźć sobie inne kryterium niż „zawinił czy nie?”.
Był wzburzony i to bardzo, zwłaszcza po tym wyznaniu o uzależnieniu, które na pewno utrudni mu zaśnięcie dzisiejszej nocy. To, że jej dilerzy odwrócili się od niej, nie oznacza, że nie będzie już szukać innego źródła. W dodatku to było dla niej dziecinnie łatwe, gdy Conrad nie był przy niej 24/7. Zresztą, jakie miał wobec niej środki represji, które nie równałyby się ze zdemaskowaniem albo nadszarpnięciem jej zaufania do niego? Musiał rozmówić się z Jonną.
Wtem z transu wybudziło go okładanie poduszką, które to uderzenia przypominały zderzającego się ze ścianą motyla. Jakby to jeszcze zbrodnia była troszczyć się o ciało swojej pociechy!
─ Bogu dzięki. ─ odetchnął z ulgą, ocierając sobie czoło. ─ Nie waż mi się spać z kimś przed… trzydziestką. Co najmniej. I muszę najpierw tego szczęściarza zobaczyć, czy na Ciebie zasługuje. ─ nieco obniżył próg, żeby nie czuła się poszkodowana przez jego wyczulenie. Spokojnie, jak będzie mieć trzydziestkę, to powie, że to miała być pięćdziesiątka, a ona się przesłyszała i nie ma dowodów na to, co mówił, koniec, kropka.
Tylko że w więzieniu to wszystko się liczyło i mimo że wiele z przestępstw w świetle prawa miało podobną wagę, tam, w środku tych betonowych, wysokich murów wszystko było zmienne. Nic nie było subiektywne. Nawet ten zwyczaj mieli klawisze. Łańcuch kajdan przeciętnego pedofila był krótszy od tego Conrada, który dopuścił się samosądu. Tak samo istotne było zachowanie wewnątrz zakładu, na przykład przynależność do gangu.
A tutaj to wszystko było jedno i samo. Przestępca z automatu był zły, niezależnie od czegokolwiek, co go pchnęło do dopuszczenia się czynu karalnego. Gdy już jednak się jest w morzu wyjętych spod prawa, należy znaleźć sobie inne kryterium niż „zawinił czy nie?”.
Był wzburzony i to bardzo, zwłaszcza po tym wyznaniu o uzależnieniu, które na pewno utrudni mu zaśnięcie dzisiejszej nocy. To, że jej dilerzy odwrócili się od niej, nie oznacza, że nie będzie już szukać innego źródła. W dodatku to było dla niej dziecinnie łatwe, gdy Conrad nie był przy niej 24/7. Zresztą, jakie miał wobec niej środki represji, które nie równałyby się ze zdemaskowaniem albo nadszarpnięciem jej zaufania do niego? Musiał rozmówić się z Jonną.
Wtem z transu wybudziło go okładanie poduszką, które to uderzenia przypominały zderzającego się ze ścianą motyla. Jakby to jeszcze zbrodnia była troszczyć się o ciało swojej pociechy!
─ Bogu dzięki. ─ odetchnął z ulgą, ocierając sobie czoło. ─ Nie waż mi się spać z kimś przed… trzydziestką. Co najmniej. I muszę najpierw tego szczęściarza zobaczyć, czy na Ciebie zasługuje. ─ nieco obniżył próg, żeby nie czuła się poszkodowana przez jego wyczulenie. Spokojnie, jak będzie mieć trzydziestkę, to powie, że to miała być pięćdziesiątka, a ona się przesłyszała i nie ma dowodów na to, co mówił, koniec, kropka.
Strona 1 z 2 • 1, 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach