▲▼
Strona 5 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
First topic message reminder :
40 metrów kwadratowych położone na drugim piętrze jednego z wielu znajdujących się tutaj budynków. Mieszkanie składa się z salonu połączonego z kuchnią, łazienki i małej sypialni. Jego wyposażenie jest na przeciętnym poziomie i chociaż nie brakuje w nim podstawowych sprzętów to całości daleko do ideału. Jeśli spodziewasz się złotych klamek i kryształowych żyrandoli to najwyraźniej pomyliłeś drzwi. Sorry koleś~
40 metrów kwadratowych położone na drugim piętrze jednego z wielu znajdujących się tutaj budynków. Mieszkanie składa się z salonu połączonego z kuchnią, łazienki i małej sypialni. Jego wyposażenie jest na przeciętnym poziomie i chociaż nie brakuje w nim podstawowych sprzętów to całości daleko do ideału. Jeśli spodziewasz się złotych klamek i kryształowych żyrandoli to najwyraźniej pomyliłeś drzwi. Sorry koleś~
Koń i zielsko jednak miały ze sobą coś wspólnego - oboje potrafili kopnąć. I o ile ten pierwszy sprawiał tym niewiarygodny ból, tak to drugie przynosiło ze sobą uczucie totalnego odcięcia od zmartwień. Co jak co, ale musiała przyznać, że nie handlował byle czym, a jej głowa zaczynała robić jakoś tak dziwnie lekka.
Kiedy to jej oczy zaszkliły się nieco od łez, które były swoistą reakcją na próbę wykrztuszenia płuc, tekst z którym wyjechał brunet wcale jej nie pomógł. Obecne okoliczności przy jego słowach były tylko podwaliną do dwojakiego odbierania sprawy. Blondynka wczuwając się w sytuację natychmiast podniosła obie ręce, jakby chciała dotknąć sufitu. Ustępujący już kaszel na zmianę zaczął mieszać się z narastającym śmiechem. W końcu ten drugi wygrał walkę, trwając jeszcze spokojnie przez następną minutę. Widząc jego rękę, od razu podniosła się do góry, siadając po turecku zaraz obok niego. - No ja nie wiem, chyba mnie moje sumienie wobec prawa zaraz ruszy i po psy zadzwonię. - wydukała ironicznym tonem, starając się zachować w miarę poważną minę, ale ta od razu poszła się paść, kiedy próba wstrzymania śmiechu nie powiodła się. Aż tak nią zarzuciło do przodu, że zahaczyło głową o ramię Vica. - Sorry, ale kurwa. No zaczyna fajnie wchodzić. - gdyby teraz wyszła z tego mieszkania na miasto, praktycznie wszyscy, którzy by ją mijali od razu poznaliby, że jest w mniejszym bądź większym stopniu ujebana. Ale jak na razie na żadne wychodzenie się nie zapowiadało, więc cytując motto, żyjmy chwilą!
Odgadując zamiary bruneta, zanim ten chwycił ją za podbródek, z automatu przeczesała włosy. Czując jego palce na swojej żuchwie na zmianę spoglądała na oczy i usta chłopaka, dopóki ten nie raczył jej poczęstować chmurką. Wciągając dym do płuc pozwoliła mu nieco tam zaszaleć, po czym wypuściła go nosem tuż przed siebie. - Teraz ja, teraz ja! - z entuzjazmem odebrała dzierżonego przez chłopaka skręta i podzieliła jego czynność, jednakże jakoś tak jej głowa znalazła się znacznie bliżej jego własnej. Jak dla niej mogliby przywrócić ten prąd dopiero za parę godzin. Albo w ogóle.
Kiedy to jej oczy zaszkliły się nieco od łez, które były swoistą reakcją na próbę wykrztuszenia płuc, tekst z którym wyjechał brunet wcale jej nie pomógł. Obecne okoliczności przy jego słowach były tylko podwaliną do dwojakiego odbierania sprawy. Blondynka wczuwając się w sytuację natychmiast podniosła obie ręce, jakby chciała dotknąć sufitu. Ustępujący już kaszel na zmianę zaczął mieszać się z narastającym śmiechem. W końcu ten drugi wygrał walkę, trwając jeszcze spokojnie przez następną minutę. Widząc jego rękę, od razu podniosła się do góry, siadając po turecku zaraz obok niego. - No ja nie wiem, chyba mnie moje sumienie wobec prawa zaraz ruszy i po psy zadzwonię. - wydukała ironicznym tonem, starając się zachować w miarę poważną minę, ale ta od razu poszła się paść, kiedy próba wstrzymania śmiechu nie powiodła się. Aż tak nią zarzuciło do przodu, że zahaczyło głową o ramię Vica. - Sorry, ale kurwa. No zaczyna fajnie wchodzić. - gdyby teraz wyszła z tego mieszkania na miasto, praktycznie wszyscy, którzy by ją mijali od razu poznaliby, że jest w mniejszym bądź większym stopniu ujebana. Ale jak na razie na żadne wychodzenie się nie zapowiadało, więc cytując motto, żyjmy chwilą!
Odgadując zamiary bruneta, zanim ten chwycił ją za podbródek, z automatu przeczesała włosy. Czując jego palce na swojej żuchwie na zmianę spoglądała na oczy i usta chłopaka, dopóki ten nie raczył jej poczęstować chmurką. Wciągając dym do płuc pozwoliła mu nieco tam zaszaleć, po czym wypuściła go nosem tuż przed siebie. - Teraz ja, teraz ja! - z entuzjazmem odebrała dzierżonego przez chłopaka skręta i podzieliła jego czynność, jednakże jakoś tak jej głowa znalazła się znacznie bliżej jego własnej. Jak dla niej mogliby przywrócić ten prąd dopiero za parę godzin. Albo w ogóle.
-Powiedziała upalona Raven – dokończył jej wypowiedź kończąc tym samym etap, w którym mało co nie wypluł płuc ze śmiechu. Atak minął ale uśmiech nadal zdobił jego zarośniętą twarz przez co wydawał się o wiele bardziej sympatyczniejszy niż na co dzień. Niewiarygodne jak wódka albo inne specyfiki umieją zmienić człowieka. Aż dziw, że wódka i jej pochodne są legalne a zioło zakazane. Rosowi nigdy nie zdarzyło się upalić na smutno a tym bardziej kilka machów nie wzbudzało w nim agresji. Bardziej przypisałby temu zjawisku kompletne wyluzowanie i dużo śmiechu z dosłownie byle czego. Przy najbliższej okazji chętnie załapie się na jakiś protest w tej sprawie, koniecznie.
-Powoli maleństwo bo spadniesz na podłogę- przytrzymał ją asekuracyjnie chociaż to wcale nie było potrzebne. Kanapa była na tyle szeroka, że bez najmniejszego trudu dała radę sama się wyratować.
Oboje zaczęli dogadywać się bez problemu bo w lot załapała jego zamiary i zaczęła współpracować a co więcej, spodobało jej się.
-No dobra, dawaj bo zaraz koniec- obrócił się jeszcze mocniej w jej stronę podając skręta w ostrożny sposób. Przy małej ilości miejsca do manewru palcami łatwo o poparzenie a jeszcze tego mu brakowało. Nie oberwał od chemicznych oparów wytworu wulkanicznego Raven, to poparzy się jonitem.
Nadstawiając pyska wciągnął do płuc całą wydmuchiwaną przez nią chmurę co pewnie wyglądałoby super efektownie dla obserwatora z zewnątrz. Będąc sami, mogli jedynie nagrać jakieś krótkie story na instagrama tyle, że był jeden problem. On nie miał takich rzeczy! Jakoś nigdy nie miał czasu ani motywacji do założenia a i nie bardzo wiedział od czego zacząć. Chyba to nie dla niego.
Jedna z ostatnich chmurek dymu, gęstego i siwego, powoli zaczęła opuszczać płuca Vica. Ten patrzył na Raven a jego oczy przypominały co najmniej te królicze. Uśmiechnął się czekając na nie ubłagalnie nadchodzący finisz.
-Powoli maleństwo bo spadniesz na podłogę- przytrzymał ją asekuracyjnie chociaż to wcale nie było potrzebne. Kanapa była na tyle szeroka, że bez najmniejszego trudu dała radę sama się wyratować.
Oboje zaczęli dogadywać się bez problemu bo w lot załapała jego zamiary i zaczęła współpracować a co więcej, spodobało jej się.
-No dobra, dawaj bo zaraz koniec- obrócił się jeszcze mocniej w jej stronę podając skręta w ostrożny sposób. Przy małej ilości miejsca do manewru palcami łatwo o poparzenie a jeszcze tego mu brakowało. Nie oberwał od chemicznych oparów wytworu wulkanicznego Raven, to poparzy się jonitem.
Nadstawiając pyska wciągnął do płuc całą wydmuchiwaną przez nią chmurę co pewnie wyglądałoby super efektownie dla obserwatora z zewnątrz. Będąc sami, mogli jedynie nagrać jakieś krótkie story na instagrama tyle, że był jeden problem. On nie miał takich rzeczy! Jakoś nigdy nie miał czasu ani motywacji do założenia a i nie bardzo wiedział od czego zacząć. Chyba to nie dla niego.
Jedna z ostatnich chmurek dymu, gęstego i siwego, powoli zaczęła opuszczać płuca Vica. Ten patrzył na Raven a jego oczy przypominały co najmniej te królicze. Uśmiechnął się czekając na nie ubłagalnie nadchodzący finisz.
Kiedy ostatni buch gryzącego dymu opuścił jej płuca, dziewczyna opadła na kanapę, pozwalając w całości pochłonąć się cudownemu uczuciu odcięcia od wszystkich zmartwień na świecie. Nic dziwnego, że duża ilość osób sięga po herbatę, której efekty niekiedy przechodzą oczekiwania. Dopiero kiedy na chwilę przymknęła oczy poczuła co tak naprawdę dzieje się w jej głowie - albo raczej nie. Melancholijna pustka na tamten moment była taka przyjemna, że aż szkoda było myśleć o tym, że jakiś czas blondyna znowu zacznie myśleć o siedemnastu rzeczach naraz.
- Już zapomniałam jakie to fajnie być zjaranym. Szkoda, że nie zrobiliśmy tego w plenerze... - słowa opatulone przez bardzo spokojny głos opuściły jej usta, kiedy oczy Raven zaczęły badać kolejne pola nieco krzywego sufitu. Nagle niczym poparzona zerwała się do siadu, lokując swoje spojrzenie na oświetlonej przez płomień świecy przystojnej twarzy Vica. - Ej, gramy w prawdę lub wyzwanie? - zapytała z entuzjazmem, a igrające w jej złotych oczach ogniki tylko dodawały jej z lekka szaleńczego wyglądu.
- Już zapomniałam jakie to fajnie być zjaranym. Szkoda, że nie zrobiliśmy tego w plenerze... - słowa opatulone przez bardzo spokojny głos opuściły jej usta, kiedy oczy Raven zaczęły badać kolejne pola nieco krzywego sufitu. Nagle niczym poparzona zerwała się do siadu, lokując swoje spojrzenie na oświetlonej przez płomień świecy przystojnej twarzy Vica. - Ej, gramy w prawdę lub wyzwanie? - zapytała z entuzjazmem, a igrające w jej złotych oczach ogniki tylko dodawały jej z lekka szaleńczego wyglądu.
Bujanie w próżni, błogość, spokój, poczucie harmonii i merci, które wyrazi więcej niż 1000 słów. Ilu użytkowników tyle opinii każdy pewnie określi ten stan inaczej ale chuj z tym. Jemu teraz było naprawdę dobrze i właśnie to się liczyło. Brakowało jedynie dobrej muzy w tle ale z tym był oczywisty problem. Brak prądu dla takich dzieciaków to nie małe wyzwanie. Jasne, można odpalić jakąś nutę z telefonu ale baterie w aparatach z dużym wyświetlaczem mają to do siebie, że szybko się rozładowują. I co, zostanie bez kontaktu ze światem? Bez niego jak bez ręki. Trudno, trzeba się obejść bez dobrej nutki.
– No szkoda, ale spokojnie – przetarł oczy kalkulując w głowie ile dni zostało do wakacji.
- Nic straconego, następnym razem – ten dach, na który go zabrała byłby fajnym miejscem. Był ustronny i roztaczał się z niego niezły widok na resztę miasta. Tylko żeby nie przyszło im do głowy sprawdzanie stanu swojej równowagi na krawędzi bo mogłoby być nieciekawie. Tu co najwyżej mogą balansować na krawędzi kanapy, a upadek zakończy się kilkoma siniakami, niczym więcej.
– Co? A, no. Zacznij – odparł mało entuzjastycznie ale się zgodził, nie? W przeciwieństwie do niej ruszył swoje cztery litery powoli, tak, że teraz siedział trochę prościej na kanapie. Nie bardzo wiedział na czym ta zabawa polega ale jakoś nie brnął w to. Jeśli wyszła z inicjatywą pierwsza i rzuci hasło, to on pójdzie w jej ślady. Chyba szybko skuma na czym to polega. W końcu to żadne szachy, nie?
– No szkoda, ale spokojnie – przetarł oczy kalkulując w głowie ile dni zostało do wakacji.
- Nic straconego, następnym razem – ten dach, na który go zabrała byłby fajnym miejscem. Był ustronny i roztaczał się z niego niezły widok na resztę miasta. Tylko żeby nie przyszło im do głowy sprawdzanie stanu swojej równowagi na krawędzi bo mogłoby być nieciekawie. Tu co najwyżej mogą balansować na krawędzi kanapy, a upadek zakończy się kilkoma siniakami, niczym więcej.
– Co? A, no. Zacznij – odparł mało entuzjastycznie ale się zgodził, nie? W przeciwieństwie do niej ruszył swoje cztery litery powoli, tak, że teraz siedział trochę prościej na kanapie. Nie bardzo wiedział na czym ta zabawa polega ale jakoś nie brnął w to. Jeśli wyszła z inicjatywą pierwsza i rzuci hasło, to on pójdzie w jej ślady. Chyba szybko skuma na czym to polega. W końcu to żadne szachy, nie?
Strona 5 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach