▲▼
Miejsce: Riverdale City
Czas: początek września bieżącego roku
Uczestnicy: Artem Domashnikov i Leilani Cigrfan
Podsłuchała, jak X mówiła Y o tym, że Z słyszał od A, który z kolei dobrze znał się B, że C organizuje imprezę z okazji rozpoczęcia roku szkolnego; zarówno dla uczniów Riverdale High, jak i dla absolwentów. Rzeczywiście, na plaży miało się odbyć coś takiego, ale w formie małego ogniska z grupką znajomych, dlatego też gospodarz był zaskoczony, gdy w umówionym miejscu zebrał się niemały tłum i drobna posiadówka szybko eskalowała w coś większego. Halo, policja? Czy to nie podchodzi pod kanadyjski odpowiednik ustawy o imprezach masowych?
Tak więc wśród nieproszonych gości znajdowała się również Leilani, jednocześnie przerażona i oszołomiona tym, że znalazła się wśród obcych dla niej ludzi. Liczyła, że dzięki pójściu na imprezę nie będzie brana za nudną kujonkę, że może pozna (w końcu XD) jakiś przyjaciół i że w ogóle przestanie być taką towarzyską pizdą. Nic bardziej mylnego, Leia to typ, który nie powie nawet „przepraszam, najechał mi pan na stopę”, tylko będzie znosić ból złamanej stópki ze łzami cieknącymi po jej policzkach, tylko dlatego, że jest zbyt na to nieśmiała.
Także ten, krążyła sobie z telefonem w ręku udając, że niby ma przyjaciół i po prostu wkurwiała ludzi robiąc za żywą kłodę pod ich nogami, bo jak na złość, była chyba najmniejsza w promieniu kilku kilometrów . Ktoś nawet rzucił półżartem, że dwunastolatki o tej porze powinny już dawno spać. Z każdą kolejną chwilą utwierdzała się w przekonaniu, że to musiał być jakiś nieoficjalny meet up wszystkich olbrzymów z Vancouver, no nie ma opcji. W dodatku wrednych, bo patrzyli na małą Leię z góry i chuj z tym, że to dlatego, że byli po prostu więksi.
W ogóle, rośnięcie powyżej 170 centymetrów powinno być zakazane, bo potem chodzą takie wielkie ludzie i nie zwracają uwagi na NORMALNEGO wzrostu obywateli. Swoją drogą to cud, że jeszcze na kogoś nie wpadła i nie wylała mu piwa…
…oh well. Przecież ojcem Cigfran był Pech, matką z kolei Przypał. Uderzenie spowodowane wejściem w obcego chłopaka, który nagle przed nią wyrósł, było tak mocne, że aż sama wylądowała na piasku, tak jak ułamki sekund wcześniej na jej białej sukience pojawiły się mokre plamy od trzymanego przez niego napoju. Pięknie. Po prostu pięknie. A mogła zostać w domu i rysować sobie ładnych jasnowłosych dilerów (których wtedy jeszcze nie znała, ale chuj z tym).
— Voi vittu! — zaklęła w ojczystym języku czując jak palą ją policzki, gdy tylko zdała sobie sprawę z tego, co właśnie się stało — Patrzże jak łazisz, idioto!
Strona 1 z 2 • 1, 2
Miejsce: Riverdale City
Czas: początek września bieżącego roku
Uczestnicy: Artem Domashnikov i Leilani Cigrfan
Podsłuchała, jak X mówiła Y o tym, że Z słyszał od A, który z kolei dobrze znał się B, że C organizuje imprezę z okazji rozpoczęcia roku szkolnego; zarówno dla uczniów Riverdale High, jak i dla absolwentów. Rzeczywiście, na plaży miało się odbyć coś takiego, ale w formie małego ogniska z grupką znajomych, dlatego też gospodarz był zaskoczony, gdy w umówionym miejscu zebrał się niemały tłum i drobna posiadówka szybko eskalowała w coś większego. Halo, policja? Czy to nie podchodzi pod kanadyjski odpowiednik ustawy o imprezach masowych?
Tak więc wśród nieproszonych gości znajdowała się również Leilani, jednocześnie przerażona i oszołomiona tym, że znalazła się wśród obcych dla niej ludzi. Liczyła, że dzięki pójściu na imprezę nie będzie brana za nudną kujonkę, że może pozna (w końcu XD) jakiś przyjaciół i że w ogóle przestanie być taką towarzyską pizdą. Nic bardziej mylnego, Leia to typ, który nie powie nawet „przepraszam, najechał mi pan na stopę”, tylko będzie znosić ból złamanej stópki ze łzami cieknącymi po jej policzkach, tylko dlatego, że jest zbyt na to nieśmiała.
Także ten, krążyła sobie z telefonem w ręku udając, że niby ma przyjaciół i po prostu wkurwiała ludzi robiąc za żywą kłodę pod ich nogami, bo jak na złość, była chyba najmniejsza w promieniu kilku kilometrów . Ktoś nawet rzucił półżartem, że dwunastolatki o tej porze powinny już dawno spać. Z każdą kolejną chwilą utwierdzała się w przekonaniu, że to musiał być jakiś nieoficjalny meet up wszystkich olbrzymów z Vancouver, no nie ma opcji. W dodatku wrednych, bo patrzyli na małą Leię z góry i chuj z tym, że to dlatego, że byli po prostu więksi.
W ogóle, rośnięcie powyżej 170 centymetrów powinno być zakazane, bo potem chodzą takie wielkie ludzie i nie zwracają uwagi na NORMALNEGO wzrostu obywateli. Swoją drogą to cud, że jeszcze na kogoś nie wpadła i nie wylała mu piwa…
…oh well. Przecież ojcem Cigfran był Pech, matką z kolei Przypał. Uderzenie spowodowane wejściem w obcego chłopaka, który nagle przed nią wyrósł, było tak mocne, że aż sama wylądowała na piasku, tak jak ułamki sekund wcześniej na jej białej sukience pojawiły się mokre plamy od trzymanego przez niego napoju. Pięknie. Po prostu pięknie. A mogła zostać w domu i rysować sobie ładnych jasnowłosych dilerów (których wtedy jeszcze nie znała, ale chuj z tym).
— Voi vittu! — zaklęła w ojczystym języku czując jak palą ją policzki, gdy tylko zdała sobie sprawę z tego, co właśnie się stało — Patrzże jak łazisz, idioto!
A jakim to prawem Artemka miało tam zabraknąć? Darmowy alkohol, znajomi i chillowanie przy ognisku? No błagam… Rosjanina nie trzeba było pytać dwa razy. Jednym z kolejnych argumentów był przecież brak szkoły i nauki. Był studentem! Nareszcie! Miał więc jeszcze miesiąc bezkarnego imprezowania kiedy, gdzie i jak mu się tylko to podobało.
Akurat stał z kilkoma znajomymi popijając sobie piwo i bujając się na piętach w rytm muzyki, gdy nagle ktoś w niego wszedł. Podskoczył przestraszony, tym samym wylewając swój napój na ziemię i poszkodowaną. Ludzie wokół zareagowali śmiechem, ale zaraz odwrócili się dalej robiąc swoje.
- Cyyyka blyat. - mruknął na widok rozlanego alkoholu. Spojrzał na młodszą, leżącą na ziemi dziewczynę i uniósł brew.
- Moja droga to ty we mnie weszłaś, więc może grzeczniej. Ani nie jestem idiotą, ani właściwie nigdzie się teraz nie ruszałem. - podniósł ją i kontrolnie sprawdził czy żyje, nie jest połamana czy cokolwiek innego. Boże święty jakie to małe... – Impreza dla podstawówki to chyba ulicę dalej. - zaśmiał się pod nosem i przeciągnął.
Akurat stał z kilkoma znajomymi popijając sobie piwo i bujając się na piętach w rytm muzyki, gdy nagle ktoś w niego wszedł. Podskoczył przestraszony, tym samym wylewając swój napój na ziemię i poszkodowaną. Ludzie wokół zareagowali śmiechem, ale zaraz odwrócili się dalej robiąc swoje.
- Cyyyka blyat. - mruknął na widok rozlanego alkoholu. Spojrzał na młodszą, leżącą na ziemi dziewczynę i uniósł brew.
- Moja droga to ty we mnie weszłaś, więc może grzeczniej. Ani nie jestem idiotą, ani właściwie nigdzie się teraz nie ruszałem. - podniósł ją i kontrolnie sprawdził czy żyje, nie jest połamana czy cokolwiek innego. Boże święty jakie to małe... – Impreza dla podstawówki to chyba ulicę dalej. - zaśmiał się pod nosem i przeciągnął.
Ale co, jak? Co się stało? Najpierw szła, a potem BUM leżała cała w czymś zimnym i klejącym, a potem poczuła jak silne ręce podnoszą ją do góry, a potem już stała na drżących nogach i pociągała nosem ledwo hamując płacz, bo jej towarzyski debiut wcale nie miał tak wyglądać! Podniosła wzrok do góry i spojrzała na olbrzyma, na którego miała (nie)szczęście wpaść. Boże, jakie to wielkie!
— Proszę nie cykablyatować mi tu — odpowiedziała całkiem poważnie strząsając z siebie krople piwa — Powinno się patrzeć pod nogi.
No, przecież wysocy powinni uważać na kręcące się wokół nich niskie osoby, tak jak dorośli powinni uważać na dzie... Zaraz, co on powiedział? Impreza dla PODSTAWÓWKI? Halo, halo, prosimy zachować spokój i ewakuować się do wyjścia, do tylko wściekły karzeł bojowy któremu wypomina się wzrost i wygląd. Wzięła kilka głębokich oddechów i policzyła do dziesięciu. Nie ma sensu drzeć pizdy w języku krasnali.
— To dlaczego cię na niej nie ma, co? — zmrużyła wrednie błękitne oczy stając na palcach, by chociaż odrobinę dorównać swojemu rozmówcy.
— Proszę nie cykablyatować mi tu — odpowiedziała całkiem poważnie strząsając z siebie krople piwa — Powinno się patrzeć pod nogi.
No, przecież wysocy powinni uważać na kręcące się wokół nich niskie osoby, tak jak dorośli powinni uważać na dzie... Zaraz, co on powiedział? Impreza dla PODSTAWÓWKI? Halo, halo, prosimy zachować spokój i ewakuować się do wyjścia, do tylko wściekły karzeł bojowy któremu wypomina się wzrost i wygląd. Wzięła kilka głębokich oddechów i policzyła do dziesięciu. Nie ma sensu drzeć pizdy w języku krasnali.
— To dlaczego cię na niej nie ma, co? — zmrużyła wrednie błękitne oczy stając na palcach, by chociaż odrobinę dorównać swojemu rozmówcy.
- Dziecko drogie... To ty patrz jak chodzisz i nie będziesz musiała uruchamiać tego swojego piskliwego głosiku, żeby wyciągać argumenty znikąd, hm? - spojrzał na nią z wręcz taką litością i tak samo zerknął na swoich znajomych, który jedynie wzruszyli ramionami i jak gdyby nigdy nic, wrócili do swoich dyskusji. A jakaś pomoc dla starego przyjaciela to kurna gdzie?!
- Mnie? Ponieważ raczej nie wyglądam na podstawówkowicza, co? - westchnął - Dobra skończmy. Idź do swoich przyjaciółek czy coś i po sprawie.
- Mnie? Ponieważ raczej nie wyglądam na podstawówkowicza, co? - westchnął - Dobra skończmy. Idź do swoich przyjaciółek czy coś i po sprawie.
Nabrała powietrza w policzki i spojrzała na niego wzrokiem mówiącym "ja ci kurwa zaraz dam piskliwy głosik", co można było odebrać za niemą groźbę bardzo złej Leilanki. Nawet dłonie na piersiach skrzyżowała żeby pokazać jaka z niej wkurzona buba, o.
— Tyyy... — zaczęła wypuszczając gwałtownie zebrane wcześniej powietrze — Tyy... niemiły! Widać, że z Rosji, bo taki niewychowany. Wracaj na Syberię tresować misie, a nie do porządnych obywateli Riverdale mieć pretensje!
Wszystko oczywiście powiedziała na jednym oddechu, dlatego też gdy skończyła była cała czerwona.
— Nie mam przyjaciółek — jej głos i dolna warga zaczęły drżeć — A przez to, że wylałeś na mnie piwo jest mi zimno.
No pięknie. Brakowało jeszcze, żeby mu się tutaj rozpłakała.
— Tyyy... — zaczęła wypuszczając gwałtownie zebrane wcześniej powietrze — Tyy... niemiły! Widać, że z Rosji, bo taki niewychowany. Wracaj na Syberię tresować misie, a nie do porządnych obywateli Riverdale mieć pretensje!
Wszystko oczywiście powiedziała na jednym oddechu, dlatego też gdy skończyła była cała czerwona.
— Nie mam przyjaciółek — jej głos i dolna warga zaczęły drżeć — A przez to, że wylałeś na mnie piwo jest mi zimno.
No pięknie. Brakowało jeszcze, żeby mu się tutaj rozpłakała.
- Nie jestem ani niemiły, ani niewychowany. - westchnął - A na Syberii jest zdecydowanie za zimno. - mruknął i zmarszczył nos. Gdy tylko młodsza zaczęła się zachowywać jakby się miał rozryczeć, załkał żałośnie i przetarł twarz dłonią. Zdjął swoją marynarkę od Gucciego, Louis Vittuon czy innego niesamowitego projektanta, za którego każdy prawdziwy pedałek da się pokroić i zarzucił jej dziewczynie na ramiona.
- Gdybyś na mnie nie wpadła nie wylałbym go na ciebie. - zamknął oczy szukając resztek cierpliwości. Złapał ją za ramię i pociągnął w stronę domu - Chodź. Będzie ci cieplej.
- Gdybyś na mnie nie wpadła nie wylałbym go na ciebie. - zamknął oczy szukając resztek cierpliwości. Złapał ją za ramię i pociągnął w stronę domu - Chodź. Będzie ci cieplej.
— W takim razie podrabianiec z Ciebie, a nie żaden Rosjanin. Rozumiem irytację gdy wódka zamarza, ale żeby trząść się z zimna? ŻA-ŁO-SNE — prychnęła dając właśnie pokaz hipokryzji, bo przecież sama przed chwilą jojczała, że jej zimno i omal się nie poryczała. Ale kurtki nie odda. Nawet otuliła się nią jeszcze bardziej, by niby przypadkiem zaciągać się zapachem chłopaka, który w ogóle był ładny. Chłopak zresztą też.
— Chyba jednak miły z Ciebie bubuś — zachichotała, bez protestu podążając za nim. Gdyby nie był taki wielki i straszny, to może umówiłaby się z nim na randkę? Zakładając, że w ogóle chciałby z nią pójść, c'nie.
— Chyba jednak miły z Ciebie bubuś — zachichotała, bez protestu podążając za nim. Gdyby nie był taki wielki i straszny, to może umówiłaby się z nim na randkę? Zakładając, że w ogóle chciałby z nią pójść, c'nie.
- Tak, tak. Podrabianiec. - pokręcił głową już niezbyt przejmując się czymkolwiek co mówiła dziewczyna. Przepuścił ją w przejściu i od razu poszedł do kuchni.
- Ty pijana jesteś? - spojrzał na nią unosząc brew i zaraz wyjął sobie z lodówki nowe piwo - Chcesz herbaty albo soku? - spojrzał w głąb salonu, gdzie prawie dochodziło do jakiejś orgii, ale jedynie wzruszył ramionami. No cóż... Nie jego dom, nie jego problem.
- Ty pijana jesteś? - spojrzał na nią unosząc brew i zaraz wyjął sobie z lodówki nowe piwo - Chcesz herbaty albo soku? - spojrzał w głąb salonu, gdzie prawie dochodziło do jakiejś orgii, ale jedynie wzruszył ramionami. No cóż... Nie jego dom, nie jego problem.
Kuchenne światło rozjaśniło nieco jej twarz. Jej źrenice powinny się zwęzić, ale wcale tak nie było. Amfetamina? A gdzieżby, skądże, u Leilani? Niemożliwe.
— Nic nie brałam, nic przy sobie nie mam — odpowiedziała szybko, a jej ciało od razu zrobiło się jakby bardziej napięte. A więc brała i jeszcze miała. Resztkę, kupioną kilka tygodni temu przez znajomego. Będzie musiała popytać o dilera.
Spojrzała krytycznie na wyciągane przez niego piwo. Ble, jak można pić te siki.
— Cokolwiek, byle bezalkoholowe — wzruszyła ramionami z wyrazem niesmaku malującym się na jej twarzy gdy dochodziły do niej odgłosy z salonu. Fuj, chco się seksić.
— Nic nie brałam, nic przy sobie nie mam — odpowiedziała szybko, a jej ciało od razu zrobiło się jakby bardziej napięte. A więc brała i jeszcze miała. Resztkę, kupioną kilka tygodni temu przez znajomego. Będzie musiała popytać o dilera.
Spojrzała krytycznie na wyciągane przez niego piwo. Ble, jak można pić te siki.
— Cokolwiek, byle bezalkoholowe — wzruszyła ramionami z wyrazem niesmaku malującym się na jej twarzy gdy dochodziły do niej odgłosy z salonu. Fuj, chco się seksić.
- Naucz się lepiej kłamać, bo jak przyjdzie co do czego to będziesz miała problemy. - mruknął z dezaprobatą. No cóż... On jako dziecko też musiał jakoś lepiej poznać sztuki delikatnego naciągania prawdy, bo jednak z ojcem w służbach specjalnych to było ciężko.
- Dzieciom nie sprzedajemy alkoholu. - podał jej karton z pierwszym-lepszym sokiem i zmierzył ją wzrokiem - Ile ty masz lat? I dlaczego już ćpasz? - gdyby miał strzelać to powiedziałby, że jakieś czternaście, ale wolał trzymać język za zębami, żeby ta mała furiatka znowu się nie wygłupiła.
- Dzieciom nie sprzedajemy alkoholu. - podał jej karton z pierwszym-lepszym sokiem i zmierzył ją wzrokiem - Ile ty masz lat? I dlaczego już ćpasz? - gdyby miał strzelać to powiedziałby, że jakieś czternaście, ale wolał trzymać język za zębami, żeby ta mała furiatka znowu się nie wygłupiła.
Prychnęła udając oburzenie.
— Moi rodzice i tak mają na mnie wyjebane. Mogłabym wracać do domu pijana, naćpana i co noc z nowym chłopakiem. Dopóki by to nie szkodziło ich reputacji, to mieliby to gdzieś — odpowiedziała już nieco łagodniej — A zresztą, nieważne.
Nie zamierza rozmawiać z chłopakiem o swoich problemach rodzinnych. Jeszcze by to w jakiś sposób wykorzystał przeciwko Leilani. Ale.. czy nie powiedziała mu już wystarczająco dużo?
— Szesnaście, pierwszy rocznik w Riverdale High — odparła z dumą — A co, nie widać? A ćpam, bo... bo lubię.
Upiła sok prosto z kartonu. Nie chciało jej się szukać szklanek.
— Moi rodzice i tak mają na mnie wyjebane. Mogłabym wracać do domu pijana, naćpana i co noc z nowym chłopakiem. Dopóki by to nie szkodziło ich reputacji, to mieliby to gdzieś — odpowiedziała już nieco łagodniej — A zresztą, nieważne.
Nie zamierza rozmawiać z chłopakiem o swoich problemach rodzinnych. Jeszcze by to w jakiś sposób wykorzystał przeciwko Leilani. Ale.. czy nie powiedziała mu już wystarczająco dużo?
— Szesnaście, pierwszy rocznik w Riverdale High — odparła z dumą — A co, nie widać? A ćpam, bo... bo lubię.
Upiła sok prosto z kartonu. Nie chciało jej się szukać szklanek.
- Mhm. - skwitował to jakże kwieciście. W sumie... Mógłby robić to samo, tyle że był pełnoletni i praktycznie mieszkał sam...
- Dzieciaku... - prychnął - Wyniszczysz sobie organizm i to jeszcze w tym wieku... Boże co się z wami dzieje. W wtedy to zapieprzałem po boisku z kolegami albo czytałem jakieś komiksy. - no w sumie to nie tylko, ale zostawmy to przemilczane.
- Idź poznaj kogoś w twoim wieku i porozmawiajcie sobie o życiu i lalkach barbie, co?
- Dzieciaku... - prychnął - Wyniszczysz sobie organizm i to jeszcze w tym wieku... Boże co się z wami dzieje. W wtedy to zapieprzałem po boisku z kolegami albo czytałem jakieś komiksy. - no w sumie to nie tylko, ale zostawmy to przemilczane.
- Idź poznaj kogoś w twoim wieku i porozmawiajcie sobie o życiu i lalkach barbie, co?
Bla bla bla.... Leilani to dzieciak... blabla... coś o wyniszczaniu organizmu. Wywróciła oczami. Przecież doskonale wiedziała jak to może się skończyć. Już teraz sporo schudła, miała duszności i zdarzyło jej się zasłabnąć na wfie. Wszystkim wokół wolała jednak wmawiać że to przemęczenie i stres spowodowane rozpoczęciem nauki w nowej szkole.
Otworzyła usta, by odpowiedzieć mu, że czasy się zmieniają i teraz dzieciaki ruchają się po kątach, jak tamci z salonu, ale wtedy padły słowa, które znowu ją rozsierdziły.
— Myślisz, że bym kurwa nie chciała? Być taka... beztroska i dziecięco naiwna, jak inni wokół. Ale życie to dziwka — postawiła gwałtownie karton na kuchennym blacie. Ten zachwiał się i rozlał swoją zawartość na dłoń Leilani — Zaraz pewnie powiesz coś w stylu, że taka gówniara jak ja nic nie może o tym wiedzieć. Wstrzymaj się, bo nic kurwa o mnie nie wiesz.
Ponownie bliska płaczu chwyciła ręcznik papierowy i starła z blatu to, co rozlała. Przynajmniej nie zostawiała po sobie syfu w cudzym mieszkaniu.
— Co za gówniana impreza — mruknęła wychodząc z kuchni. Swoje kroki skierowała w stronę łazienki na piętrze, która, na jej szczęście, właśnie została zwolniona przez mocno zarumienioną parę. Zamknęła się od środka i odkręciła wodę, by nie było słychać jak płacze siedząc na podłodze przy wannie. Dopiero gdy chciała otrzeć łzy rękawem zorientowała się, że wciąż ma na sobie kurtkę Artema. Trudno, poczeka jeśli mu na niej zależy.
Otworzyła usta, by odpowiedzieć mu, że czasy się zmieniają i teraz dzieciaki ruchają się po kątach, jak tamci z salonu, ale wtedy padły słowa, które znowu ją rozsierdziły.
— Myślisz, że bym kurwa nie chciała? Być taka... beztroska i dziecięco naiwna, jak inni wokół. Ale życie to dziwka — postawiła gwałtownie karton na kuchennym blacie. Ten zachwiał się i rozlał swoją zawartość na dłoń Leilani — Zaraz pewnie powiesz coś w stylu, że taka gówniara jak ja nic nie może o tym wiedzieć. Wstrzymaj się, bo nic kurwa o mnie nie wiesz.
Ponownie bliska płaczu chwyciła ręcznik papierowy i starła z blatu to, co rozlała. Przynajmniej nie zostawiała po sobie syfu w cudzym mieszkaniu.
— Co za gówniana impreza — mruknęła wychodząc z kuchni. Swoje kroki skierowała w stronę łazienki na piętrze, która, na jej szczęście, właśnie została zwolniona przez mocno zarumienioną parę. Zamknęła się od środka i odkręciła wodę, by nie było słychać jak płacze siedząc na podłodze przy wannie. Dopiero gdy chciała otrzeć łzy rękawem zorientowała się, że wciąż ma na sobie kurtkę Artema. Trudno, poczeka jeśli mu na niej zależy.
Wziął łyk piwa i o mało się nim nie zakrztusił. Spojrzał na dziewczynę spokojnie, nawet lekko zażenowany tym jak się zachowuje ale ostatecznie westchnął i oparł się tyłkiem o blat stołu. No i w sumie tak jak mu kazała, wstrzymał się od kąśliwego komentarza.
- Skoro już tyle przeżyłaś i jesteś taka dorosła to nie zachowuj się jak dzieciak rycząc przy każdej okazji i przestań ćpać, bo to równie niedojrzałe. - mruknął zanim jeszcze zniknęła mu z oczu. Dopił do końca swoje piwo, wziął kolejne i wyszedł na zewnątrz zapominając o kurtce. Trudno, jeśli dziewczyna mu jej nie odda to kupi sobie inną, Co za problem?
- Skoro już tyle przeżyłaś i jesteś taka dorosła to nie zachowuj się jak dzieciak rycząc przy każdej okazji i przestań ćpać, bo to równie niedojrzałe. - mruknął zanim jeszcze zniknęła mu z oczu. Dopił do końca swoje piwo, wziął kolejne i wyszedł na zewnątrz zapominając o kurtce. Trudno, jeśli dziewczyna mu jej nie odda to kupi sobie inną, Co za problem?
Chyba wzięła sobie jego słowa trochę na serio, bo już po chwili użalania się nad sobą wyjęła z kieszeni malutką foliową torebkę z odrobiną białego proszku na dnie. Niespełna minutę później dało się usłyszeć dźwięk spuszczanej wody. To nie pierwszy i na pewno nie ostatni raz gdy pozbywała się dragów. Obmyła twarz starając się jakoś doprowadzić się do porządku, to jest by nie wyglądać jakby się przed chwilą płakało, ale z marnym skutkiem. Uznała, że gorzej już być nie może i zeszła na dół.
Nie było go w kuchni, ale na szczęście też nie zdążył odejść daleko. Przynajmniej nie na tyle by nie zauważyć jego wysokiej postaci. Dogoniła Artema i złapała go za rękę odciągając gdzieś na bok.
— Przepraszam — bąknęła przez cały czas unikała jego wzroku — Chybatrochęmnieponiosło.
Nie było go w kuchni, ale na szczęście też nie zdążył odejść daleko. Przynajmniej nie na tyle by nie zauważyć jego wysokiej postaci. Dogoniła Artema i złapała go za rękę odciągając gdzieś na bok.
— Przepraszam — bąknęła przez cały czas unikała jego wzroku — Chybatrochęmnieponiosło.
Strona 1 z 2 • 1, 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach