Artem Domashnikov
Artem Domashnikov
Fresh Blood Lost in the City
Lot był długi. Długi i cholernie męczący. W dodatku przesiadka w Paryżu i godzinne opóźnienie... Krzyczące matki, płaczące dzieci, pijani pasażerowie. Idealne warunki... Ale w końcu był na miejscu! Udało się! Zwycięstwo!
Zmęczony, marząc jedynie o możliwości przespania się wyszedł z samolotu. Kierując się za tłumem, bez większego problemu, minął wszystkie kontrole, odebrał swoją walizkę i udał się do głównej części budynku lotniska. Od razu wyciągnął telefon i napisał do Garika, że jest już na miejscu i gdzie może go znaleźć.
Poczekał chwilę na odpowiedź i kiedy tylko ją otrzymał, udał się w odpowiednie miejsce.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
Poinformowany o opóźnieniu przyjechał na lotnisko godzinę później. Wyciągnął psy z auta i mocno trzymając przy sobie przeprowadził je przez parking. Zatrzymał się niedaleko wejścia, by na spokojnie zapalić. Powoli zaczęło do niego docierać, że zaczyna się denerwować. Tylko dlaczego? Co jest nie tak? Zaśmiał się do siebie i kiedy dostał smsa od razu ugasił papierosa i wszedł do budynku.
„ Spróbuj wyjść z lotniska.” Odpisał podchodząc do najbliższego stoiska z kawą.

- Aaaartem! – zaczął wołać, za co dostał od Pierożka naganę w postaci kilku szczeknięć. Im bliżej siebie byli, tym intensywniej czuł jak cały stres i wątpliwości z niego spływają. – No w końcu! – westchnął chcąc przytulić go ręką. Psy natychmiast zaczęły obwąchiwać towarzysza.
Artem Domashnikov
Artem Domashnikov
Fresh Blood Lost in the City
Gdy tylko usłyszał i zobaczył mężczyznę, przyspieszył kroku i nie mógł powstrzymać uśmiechu. Ostatnie kilka metrów zostawił walizkę, podbiegł do niego i zamknął w szczelnym uścisku.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę. Bardzo się stęskniłem... - zaśmiał się cicho i puścił go. Od razu kucnął i zaczął głaskać i drapać oba psy, mrucząc jakie to one są wspaniałe, cudowne i kochane. Spojrzał na towarzysza, przytulając się do bernardyna i uśmiechnął się szeroko. - Mówiłem, że się od nich już nie oderwę... Ale mów co u ciebie! Jak sobie radzisz iiii w ogóle wszystko!
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
Objął go ręką, w której trzymał kawę i zaśmiał się. Bogu… Jak to dobrze mieć kogoś przy sobie… Puścił go, by w końcu pogłaskał domagające się uwagi psy. Pokiwał głową i uśmiechnął się.
- Tak, tak. Masz trochę czasu, by je wykochać. – podał mu kubek z kawą i skinął głową na walizkę. Cóż… To nie Kanada, tutaj rzeczy znikają w ułamku sekundy. – Daję radę, jest w porzą… Pirażok siad! – pociągnął owczarka, by nie skakał na Artema – Chodź, pewnie jesteś zmęczony, wyśpisz się u mnie i odpoczniesz.
Artem Domashnikov
Artem Domashnikov
Fresh Blood Lost in the City
- Nie będą chciały, bym wyjeżdżał. Zobaczysz! - zaśmiał się i ucałował nos owczarka. Wstał, otrzepał się i odebrał od niego kawę, posyłając mu całuska. Wziął walizkę i parsknął śmiechem, klepiąc psa po głowie, gdy próbował na niego skoczyć.
- Nie, nie jest tak źle. - i niemal od razu ziewnął na zaprzeczenie swoich słów. Uśmiechnął się głupio i zaraz upił łyk kawy. Poprawił torbę, która miał na ramieniu i rozejrzał się. - Mam coś dla ciebie, ale zaczekajmy z tym, aż przejdziemy do domu.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
- Żeby tylko one… - zaśmiał się. Owczarek widząc Artema w zasięgu swojego pyska, natychmiast wcisnął mu nos w oko i polizał je. Bernardyn w tym czasie, chcąc zwrócić na siebie uwagę wciskał się chłopakowi pod dłoń. Garik przełożył drugą smycz do drugiej ręki i w końcu ruszył towarzystwo.
- Ta, widzę właśnie. – poczochrał mu włosy i skierował się w stronę auta. Otworzył bagażnik i zaczekał aż Artem się zapakuje, jednocześnie pilnując, by żaden z psów tam nie wskoczył.
Czyżby udało ci się przemycić cukiereczki? – zapytał mrukliwie, jednocześnie kiwając się w jedną i drugą stronę. Kiedy towarzysz odłożył bagaże, podał mu smycz Bernardyna i pierw spróbował wcisnąć na tył Pierożka. Po krótkiej bitwie w końcu przypiął go do siedzenia i odebrał drugiego, znacznie grzeczniejszego psa.
Też mam coś dla ciebie. Może ci się spodoba. – zamknął drzwi i wytrzepał się z sierści.
Artem Domashnikov
Artem Domashnikov
Fresh Blood Lost in the City
Zmarszczył nos, wytarł rękawem twarz i ułożył włosy na nowo. Gdy zapakował swoja walizkę do bagażnika, odebrał smycz i z nieukrywaną radością chwilę bawił się z psem.
- Może mi się udało, może nie. - uśmiechnął się i pocałował go w policzek, od razu odskakując od niego kawałek.
Czy mu przystało? Nie. Czy przystało mu w Rosji? Jeszcze bardziej nie...
- Co ty takiego możesz dla mnie mieć? - uniósł lekko brew i uśmiechnął się bezczelnie. Wsiadł do samochodu i oparł się o fotel, przymykając lekko oczy. - Jak w końcu nazwałeś drugiego psa?
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
Od razu popatrzył na niego zdziwiony, ale zaraz zacisnął mocno usta, by się nie uśmiechać, nie pokazywać, że w sumie jakby trochę na to czekał…
- Żeby mi to było ostatni raz! – ostrzegł i szybko uciekł na miejsce kierowcy, by Artem nie widział jak ten się szczerzy. Przekręcił kluczyki w stacyjce i od razu przyciszył radio. Zapiął się i sięgnął za fotel pasażera, by wychylić się i ostrożnie wycofać.
- Oprócz pierogów, które zrobiłem… Hmmm, pomyślmy. – zanim wyjechał z parkingu, skontrolował wszystkich czy są bezpieczni i dopiero ruszył w drogę.
- Bernardyna nazwałem Okruszek. Myślę, że do niego pasuje. – wyciągnął rękę i przelotnie go pogłaskał. – A jak tam twoje psy? Wybiegane? Najedzone? Zadbane?
Artem Domashnikov
Artem Domashnikov
Fresh Blood Lost in the City
- Och... Nie podobało ci się? No dobrze. W takim razie już nie będę. - pociągnął nosem i teatralnie chwycił się za serce.
- Pierogi? Bogowie! Moje życie będzie kompletne. - westchnął rozmarzony i nieco zsunął się z fotela. Oparł się czołem o szybę i patrzył przed siebie, póki Garik nie zadał mu pytania.
- Okruszek! Jak uroooczoo... - uśmiechnął się szeroko i odwrócił w stronę psów. - Mhm! Salvador jeszcze trochę próbuje dokazywać, ale staram się go... Jakoś ogarnąć. Często z nimi biegam po lesie. Mam nadzieję, że matka ich nie przekarmi, kiedy tu będę! - pokręcił głową. - Ciebie też wyciągnę gdzieś z psami. Mam nadzieję, że trzymasz formę, co? - zaśmiał się i lekko dźgnął go w brzuch.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
Zmrużył oczy słysząc deklarację. Skoro tak, to moooooże… Któregoś razu naciągnie go na ulepienie małego legionu pierogów. Hmmm.
- Oczywiście, że się trzymam! – uśmiechnął się i odsunął, by jednak go nie dźgnął. – Te maluchy nie dają mi usiedzieć w miejscu. Jeśli przynajmniej rano i wieczorem z nimi nie pobiegam to przez resztę czasu mają głupawkę i nie dają mi żyć. Chyba najbardziej przeżywają podróż z Buhta Babuszki do miasta. Tam to mają wyyybieg, a tu? Nędzne parki, w których nie mogą kopać ani ganiać się bez smyczy. Zwykle tak po trzech dniach się aklimatyzują, ale mimo wszystko… - westchnął i zamiast sięgnąć do skrzyni biegów, położył dłoń na udzie Artema i chwilę głaskał.
- Jutro chciałbym cię zabrać na spacer na Patriarsze Prudy. Zgodziłbyś się? – popatrzył na niego pytająco, powoli przesuwając dłoń do wewnętrznej strony jego ud.
Artem Domashnikov
Artem Domashnikov
Fresh Blood Lost in the City
- Maluchy? Przecież to prawie większe od ciebie! - zaśmiał się i pogłaskał jednego psiaka. - Nie masz tu może jakichś lasów? Czasami możesz je zabrać gdzieś za miasto i chociaż tam się trochę wybiegać... No, ale przynajmniej się mogą trochę wyżyć nad tym twoim Bajkałem, nie? - uśmiechnął się.
Czując jego dłoń na swoim udzie lekko zadrżał i przełknął głośniej ślinę, jednak próbował nie poznać po sobie jak działał na niego Garik.
- Mhm... Z przyjemnością. - wciągnął głęboko powietrze i wbił się bardziej w fotel.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
- Tu jest wszystko, ale nie zawsze jestem pewien czy po dwudziestu czterech godzinach chcę gdzieś je wywozić. Parki mam bliżej i… Wiesz, nie narażam ich ani siebie.
Widząc taką reakcję cudem powstrzymał się, by tego nie kontynuować. Uśmiechnął się, ogarnął i zabrał rękę chcąc zmienić bieg.
- Czytałeś kiedyś coś z literatury rosyjskiej?
Artem Domashnikov
Artem Domashnikov
Fresh Blood Lost in the City
Westchnął cicho i pokiwał głową. Gdy tylko zabrał dłoń, założył nogę na nogę i usiadł prosto.
- Zdarzyło się, że podkradłem coś z biblioteczki ojca. - odparł i przeciągnął się lekko. - Głównie miał tam Dostojewskiego, ale znalazło się też kilka... Nowszych dzieł. - dopił do końca kawę i spojrzał na Garika. A może by tak...
Powoli przesunął rękę na jego udo, jednak po chwili wsunął zimne palce pod jego koszulkę i delikatnie zaczął drażnić palcami jego podbrzusze.
Chyba należy się jakiś rewanż...
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
- No proszę… A przeczytałbyś dla mnie Mistrza i Małgorzatę? Ciekawi mnie czy ci się spodoba… - przesunął wzrokiem na jego rękę i wyprostował się.
- Czego tam szukasz? – uśmiechnął się i zacisnął zęby, żeby nie uciec od zimna.
Artem Domashnikov
Artem Domashnikov
Fresh Blood Lost in the City
- Myślę, że nie będzie problemu... - uśmiechnął się. Zsunął nieco niżej rękę, zahaczając o pasek jego spodni i cicho westchnął.
- Szczęścia. - pokręcił głową i jak gdyby nigdy nic, zabrał rękę. - Kieeeedy będzieeemy?
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach