▲▼
Zostawiam tablet i telefon w plecaku.
Poinformował chłopaka, robiąc dokładnie to co zapowiedział. Zasunął materiał, tracąc tym samym dostęp do najłatwiejszej i bez wątpienia najbardziej efektownej na ten moment formy komunikacji. Szanse, że wywróci się na lód były jak jedna do tysiąca, ale wolał nie ryzykować. Wystarczyło, że rozbił dziś szkło hartowane na ekranie, nie potrzebował kolejnych bezsensownych wydatków. I tak wątpił, by ojciec był zachwycony, jak dowie się że jego syn grzmotnął urządzeniem o ziemię podczas lekcji.
Ruszył spokojnie w stronę lodowiska, gdy nagle Dubois zaliczył wewnętrzny protest. W dodatku kazał mu jechać pierwszemu.
Naprawdę myślał, że ot tak zacznie sobie jeździć zostawiając go w tyle? Wolne żarty. Przewrócił oczami i klepnął w barierkę z nieznaczną irytacją, zaraz spokojnie przyklękając przed nim na jednym kolanie. Bez żadnego wytłumaczenia, sam sprawdził sznurowanie jego butów, ściskając je nieco mocniej w kostkach. Jeszcze tego brakowało, by na jego pierwszej wizycie na lodzie Rene zrobił sobie krzywdę. Dopiero po upewnieniu się, że wszystko jest okej podniósł się do pionu, stając naprzeciwko rudowłosego. Pstryknął palcami, by zwrócić na siebie jego uwagę i obrócił się tyłem do niego, by łatwiej móc mu zademonstrować lekki ślizg do przodu. Najgorszym co mógł robić, było dreptanie w miejscu, które tylko wszystko utrudniało. Odwrócił się płynnie w jego stronę i wyciągnął ku niemu dłoń, wyraźnie na coś czekając.
Strona 2 z 3 • 1, 2, 3
First topic message reminder :
Duża hala sportowo-widowiskowa będąca chlubą Riverdale City. Lodowisko zawodowego zespołu hokejowego Riverdale City Canucks. Hala została otwarta w 1995 i zbudowana za prywatne pieniądze. Nazywała się ona General Motors Place, lecz MKOL na czas olimpiady - w wtedy jeszcze Vancouver - nakazał zmiany tejże nazwy, jako że obiekty olimpijskie nie mogą nazywać się od nazwy sponsora. Dawniej grały tutaj Vancouver Grizzlies (NBA, obecnie Memphis Grizzlies) i Vancouver Ravens (NLL). W hali znajduje się 88 luksusowych apartamentów oraz 12 apartamentów gościnnych. Nie jest to jednak wyłącznie miejsce dla profesjonalistów. Tutejsza szkoła oferuje nauki jazdy na łyżwach na wszelkich poziomach, jak i chętnie udostępnia lodowisko dla zwyczajnych mieszkańców, którzy chcą się nieco odstresować po męczącym dniu w pracy, śmigając na lodzie. Jego stan zdecydowanie jest na najwyższym poziomie, biorąc pod uwagę fakt, że każdego wieczora nadal odbywają się tu treningi.
Duża hala sportowo-widowiskowa będąca chlubą Riverdale City. Lodowisko zawodowego zespołu hokejowego Riverdale City Canucks. Hala została otwarta w 1995 i zbudowana za prywatne pieniądze. Nazywała się ona General Motors Place, lecz MKOL na czas olimpiady - w wtedy jeszcze Vancouver - nakazał zmiany tejże nazwy, jako że obiekty olimpijskie nie mogą nazywać się od nazwy sponsora. Dawniej grały tutaj Vancouver Grizzlies (NBA, obecnie Memphis Grizzlies) i Vancouver Ravens (NLL). W hali znajduje się 88 luksusowych apartamentów oraz 12 apartamentów gościnnych. Nie jest to jednak wyłącznie miejsce dla profesjonalistów. Tutejsza szkoła oferuje nauki jazdy na łyżwach na wszelkich poziomach, jak i chętnie udostępnia lodowisko dla zwyczajnych mieszkańców, którzy chcą się nieco odstresować po męczącym dniu w pracy, śmigając na lodzie. Jego stan zdecydowanie jest na najwyższym poziomie, biorąc pod uwagę fakt, że każdego wieczora nadal odbywają się tu treningi.
Czy on się z niego znowu śmiał? Serio, co to za świat, że wszyscy ciągle mieli z niego ubaw! Ale Rene się tym nie przejął. Nie miał do tego głowy, bo serio był przerażony. I to niekoniecznie nabiciem paru siniaków, ale tym, że Ian będzie patrzył jak mu coś nie wychodzi. Bycie w czymś słabym było dla Francuza straszne. Zawsze starał się zachowywać godność i dawał z siebie wszystko, więc kiedy miał do czynienia z czymś czego nie mógł szybko załapać, to od razu się demotywował i czuł paskudnie. A dzisiaj przeżywał już coś podobnego na wuefie, więc nie pocieszało go, że czeka go powtórka z rozrywki.
Bez słowa zmienił swoje eleganckie, skórzane buty na łyżwy i z niepewną miną zaczął je sznurować. Kurtki ze sobą nie miał, za namową Iana ubierając tylko gruby sweter w serek w kolorze beżowym, a torbę odstawił obok ławki. Nie wstał z miejsca dopóki Nixon tego nie zrobił, dopiero wtedy próbując się unieść podpierając ścianę. Pomyśleć, że mógł teraz siedzieć u siebie w pokoju i się uczyć.
Byle nie z tą całuśną zołzą...
Całuśną? Aż się zarumienił i szybko odrzucił od siebie natrętne myśli, skupiając na tym by dotrzeć do lodowiska w jednym kawałku. A tam... po prostu się zatrzymał. Stanął i wcale nie chciał ruszyć. Nogi odmawiały mu posłuszeństwa. Jakby czując pod sobą lód uznały, że chyba go pogrzało i nie ma na to mowy.
"Idź pierwszy" zamigał, używając kolejnego nowego sformułowania. Lecz tym razem lekko trzęsły mu się ręce, kiedy próbował ich używać. Bez nich nie miał jak trzymać się barierki, a od samego jej puszczenia chłopak zaczynał się telepać.
Bez słowa zmienił swoje eleganckie, skórzane buty na łyżwy i z niepewną miną zaczął je sznurować. Kurtki ze sobą nie miał, za namową Iana ubierając tylko gruby sweter w serek w kolorze beżowym, a torbę odstawił obok ławki. Nie wstał z miejsca dopóki Nixon tego nie zrobił, dopiero wtedy próbując się unieść podpierając ścianę. Pomyśleć, że mógł teraz siedzieć u siebie w pokoju i się uczyć.
Byle nie z tą całuśną zołzą...
Całuśną? Aż się zarumienił i szybko odrzucił od siebie natrętne myśli, skupiając na tym by dotrzeć do lodowiska w jednym kawałku. A tam... po prostu się zatrzymał. Stanął i wcale nie chciał ruszyć. Nogi odmawiały mu posłuszeństwa. Jakby czując pod sobą lód uznały, że chyba go pogrzało i nie ma na to mowy.
"Idź pierwszy" zamigał, używając kolejnego nowego sformułowania. Lecz tym razem lekko trzęsły mu się ręce, kiedy próbował ich używać. Bez nich nie miał jak trzymać się barierki, a od samego jej puszczenia chłopak zaczynał się telepać.
Zostawiam tablet i telefon w plecaku.
Poinformował chłopaka, robiąc dokładnie to co zapowiedział. Zasunął materiał, tracąc tym samym dostęp do najłatwiejszej i bez wątpienia najbardziej efektownej na ten moment formy komunikacji. Szanse, że wywróci się na lód były jak jedna do tysiąca, ale wolał nie ryzykować. Wystarczyło, że rozbił dziś szkło hartowane na ekranie, nie potrzebował kolejnych bezsensownych wydatków. I tak wątpił, by ojciec był zachwycony, jak dowie się że jego syn grzmotnął urządzeniem o ziemię podczas lekcji.
Ruszył spokojnie w stronę lodowiska, gdy nagle Dubois zaliczył wewnętrzny protest. W dodatku kazał mu jechać pierwszemu.
Naprawdę myślał, że ot tak zacznie sobie jeździć zostawiając go w tyle? Wolne żarty. Przewrócił oczami i klepnął w barierkę z nieznaczną irytacją, zaraz spokojnie przyklękając przed nim na jednym kolanie. Bez żadnego wytłumaczenia, sam sprawdził sznurowanie jego butów, ściskając je nieco mocniej w kostkach. Jeszcze tego brakowało, by na jego pierwszej wizycie na lodzie Rene zrobił sobie krzywdę. Dopiero po upewnieniu się, że wszystko jest okej podniósł się do pionu, stając naprzeciwko rudowłosego. Pstryknął palcami, by zwrócić na siebie jego uwagę i obrócił się tyłem do niego, by łatwiej móc mu zademonstrować lekki ślizg do przodu. Najgorszym co mógł robić, było dreptanie w miejscu, które tylko wszystko utrudniało. Odwrócił się płynnie w jego stronę i wyciągnął ku niemu dłoń, wyraźnie na coś czekając.
Próbował, okej? Starał się ruszyć, ale nogi jakby mu przywarły do podłoża. Nigdy w życiu nie był w podobnej sytuacji. Nawet na ślizgawki nigdy nie chodził, unikając niestałego gruntu jak ognia. Może ze trzy razy w ciągu całego życia wlazł na ukryty pod śniegiem lód, gdy szedł nieodśnieżonym chodnikiem i wtedy też lekko spanikował. Także to teraz była dla niego zupełną nowością i w efekcie nie był nawet pewien co ma zrobić by zmusić ciało do współpracy. Próbował się zmotywować, ale to nie działało. W tym wypadku umysł nie był silniejszy od paraliżu kończyn. Puszczać barierki się nie chciał. W efekcie stał jak słup i niepewnie przyglądał się Ianowi i temu z jaką łatwością tamten zaprezentował mu co ma zrobić. Zacisnął zęby. Przecież po coś tu przylazł. Nie mógł się teraz poddać!
Raz kozie śmierć.
Rene przytulił się mocniej do barierki i nagle z całej siły od niej odbił. Czemu uznał, że to będzie dobry pomysł? Sam Bóg to wie. Ale przez to wystrzelił jak z procy, przejechał dzielący go kawałek od Iana i wgrzmocił się w chłopaka posyłając ich oboje na lód. To zachowanie było tak nagłe i niemożliwe do przewidzenia, że nawet najzwinniejszy łyżwiarz świata nie zdołałby uniknąć rudej torpedy.
- Ughh.... - Rene zakręciło się w głowie od adrenaliny i nagłej przewrotki. W pierwszej chwili nawet nie zauważył, że leży na koledze. Dopiero, gdy chciał się poruszyć i poczuł pod sobą coś miękkiego co w żadnym wypadku nie mogło być lodem, szybko zorientował się do czego doprowadził.
- Przeprszm.... - wydukał niemal bezgłośnie, naprawdę zmartwiony. Zamiast próbować się podnieść, przyglądał się Ianowi ze strachem, próbując wybadać czy tamtemu nic się nie stało. Chyba nie uderzył się w głowę, prawda? Nie było widać krwi, ale wstrząs mózgu to też nie przelewki. Och, Francuz tak bardzo nie wybaczyłby sobie, gdyby jego jedynemu znajomemu stało się coś z jego winy!
Raz kozie śmierć.
Rene przytulił się mocniej do barierki i nagle z całej siły od niej odbił. Czemu uznał, że to będzie dobry pomysł? Sam Bóg to wie. Ale przez to wystrzelił jak z procy, przejechał dzielący go kawałek od Iana i wgrzmocił się w chłopaka posyłając ich oboje na lód. To zachowanie było tak nagłe i niemożliwe do przewidzenia, że nawet najzwinniejszy łyżwiarz świata nie zdołałby uniknąć rudej torpedy.
- Ughh.... - Rene zakręciło się w głowie od adrenaliny i nagłej przewrotki. W pierwszej chwili nawet nie zauważył, że leży na koledze. Dopiero, gdy chciał się poruszyć i poczuł pod sobą coś miękkiego co w żadnym wypadku nie mogło być lodem, szybko zorientował się do czego doprowadził.
- Przeprszm.... - wydukał niemal bezgłośnie, naprawdę zmartwiony. Zamiast próbować się podnieść, przyglądał się Ianowi ze strachem, próbując wybadać czy tamtemu nic się nie stało. Chyba nie uderzył się w głowę, prawda? Nie było widać krwi, ale wstrząs mózgu to też nie przelewki. Och, Francuz tak bardzo nie wybaczyłby sobie, gdyby jego jedynemu znajomemu stało się coś z jego winy!
Podstawa łyżwiarstwa figurowego? Naucz się upadać, nawet jeśli z założenia nie masz upadać wcale. Rene był wysoki. Gdyby spokojnie podjechał do Iana, bądź podał mu rękę tak jak ten tego chciał, nie byłoby najmniejszego problemu. Ale Nixon zdecydowanie nie spodziewał się, że ten wjedzie w niego jak czołg. Otworzył jedynie nieco szerzej oczy, nim świat nieznacznie zawirował. Błyskawicznie starał się obrócić tak, by jak najlepiej zamortyzować upadek.
Łup.
Jęknął cicho, czując pod plecami zimne podłoże. Zdecydowanie się tego nie spodziewał. Leżał przez chwilę nieruchomo, starając się określić czy aby na pewno wszystko było w porządku, dopiero po chwili zdając sobie sprawę z tego, że Rene cały czas go przygniata. W dodatku porzucił całą tę swoją maskę obojętności, a w jego oczach pojawiło się istne przerażenie. Ian podniósł jedną rękę kładąc ją na jego twarzy i odgarnął czerwone włosy w bok, przyglądając mu się uważnie.
— "Wszystko w porządku?*" — bezgłośnie wypowiedziane słowa zgrały się ze zmartwioną miną, gdy przyglądał mu się uważnie, zupełnie jakby to on przewrócił Rene, a nie na odwrót. Nixon był przyzwyczajony do lądowania na lodzie, ale wątpił by rudowłosy mógł powiedzieć to samo. Zdecydowanie nie chciał, by zniechęcił się do jazdy na podstawie jednego głupiego wypadku. Westchnął i położył się z powrotem na lodzie. Jego usta wygięły się w uśmiechu zanim cicho się zaśmiał, wracając do niego wzrokiem. To się nazywało dobre wejście.
Jak wolno musiał pracować w tym momencie jego mózg, nim stopniowo zaczęły do niego docierać wszystkie sygnały. Ciepło bijące od leżącego na nim chłopaka i fakt, że cały czas dotykał jego twarzy. Drgnął nieznacznie, zabierając dłoń i oblał się rumieńcem, zerkając na chwilę gdzieś w bok nim ponownie na niego spojrzał. Szczerze mówiąc jakoś odechciało mu się w tym momencie jeździć.
______________________
*Ian użył mocno uproszczonej formy "You okay?", by ułatwić zrozumienie.
Łup.
Jęknął cicho, czując pod plecami zimne podłoże. Zdecydowanie się tego nie spodziewał. Leżał przez chwilę nieruchomo, starając się określić czy aby na pewno wszystko było w porządku, dopiero po chwili zdając sobie sprawę z tego, że Rene cały czas go przygniata. W dodatku porzucił całą tę swoją maskę obojętności, a w jego oczach pojawiło się istne przerażenie. Ian podniósł jedną rękę kładąc ją na jego twarzy i odgarnął czerwone włosy w bok, przyglądając mu się uważnie.
— "Wszystko w porządku?*" — bezgłośnie wypowiedziane słowa zgrały się ze zmartwioną miną, gdy przyglądał mu się uważnie, zupełnie jakby to on przewrócił Rene, a nie na odwrót. Nixon był przyzwyczajony do lądowania na lodzie, ale wątpił by rudowłosy mógł powiedzieć to samo. Zdecydowanie nie chciał, by zniechęcił się do jazdy na podstawie jednego głupiego wypadku. Westchnął i położył się z powrotem na lodzie. Jego usta wygięły się w uśmiechu zanim cicho się zaśmiał, wracając do niego wzrokiem. To się nazywało dobre wejście.
Jak wolno musiał pracować w tym momencie jego mózg, nim stopniowo zaczęły do niego docierać wszystkie sygnały. Ciepło bijące od leżącego na nim chłopaka i fakt, że cały czas dotykał jego twarzy. Drgnął nieznacznie, zabierając dłoń i oblał się rumieńcem, zerkając na chwilę gdzieś w bok nim ponownie na niego spojrzał. Szczerze mówiąc jakoś odechciało mu się w tym momencie jeździć.
______________________
*Ian użył mocno uproszczonej formy "You okay?", by ułatwić zrozumienie.
Nie zrozumiał go. Nie miał pojęcia co Ian próbował z siebie wydusić. Ale wystarczyło, że się uśmiechnął i kamień spadł z serca Rene.
Czyli przeżyje...
Teraz, kiedy nie musiał się już martwić o kolegę, rudzielec zaczął analizować to co zrobił i spalił się ze wstydu. Nie tylko dlatego, że staranował biedaka, ale też z tego powodu, że był on teraz pod nim. I jeszcze go dotykał! Francuz chciał się cofnąć, ale nie bardzo miał jak. Zamknął więc oczy i spróbował uspokoić kołatające w piersi serce. Co miał innego zrobić? Gramolić się jak ostatnia sierota na tym lodzie? To już wolał się nie ruszać i znosić macanie przez kolejną osobę. Potrafił zdzierżyć gorsze rzeczy od Leilani to i to zniesie. A skoro o niej mowa, ponownie rozbrzmiały mu w uszach jej słowa. Myślała, że jest gejem i choć zaprzeczał, sam nie był do końca pewien co i do kogo niby czuje. Czy to możliwe, że nic do nikogo? Czemu więc uśmiechał się czytając wiadomości od Iana? I czemu teraz jak otworzył oczy i na niego spojrzał to zapragnął spróbować zrobić coś głupiego? Coś co mogło wszystko zniszczyć.
To nie tak...
Powtarzał to sobie, nachylając się bliżej jego ust.
Chcę tylko sprawdzić...
Był już tak blisko, że prawie je czuł.
Czy będzie tak jak z nią...
Ale zatrzymał się. W ostatniej chwili, gdy ich nosy się dotknęły, do Rene dotarło co wyrabia i tylko mocniej się spalił na twarzy. To go oprzytomniało. Jeszcze raz chciał przeprosić, ale zamiast tego postanowił spróbować wstać. Ruszył ręką, którą się podpierał, co jednak okazało się być błędem, gdyż momentalnie stracił równowagę i tylko mocniej opadł na Iana. A kiedy to zrobił, ich i tak znajdujące się blisko siebie usta wreszcie się zetknęły. Francuz aż odskoczył.
- Przepraszam! - krzyknął tak, że echo odbiło się po całej hali. Nawet nie próbował wstawać, siedząc obok Nixona na lodzie, wyglądając jakby dostał gorączki. Po łbie chodziła mu tylko jedna jedyna myśl;
To nie tak miało być!
Czyli przeżyje...
Teraz, kiedy nie musiał się już martwić o kolegę, rudzielec zaczął analizować to co zrobił i spalił się ze wstydu. Nie tylko dlatego, że staranował biedaka, ale też z tego powodu, że był on teraz pod nim. I jeszcze go dotykał! Francuz chciał się cofnąć, ale nie bardzo miał jak. Zamknął więc oczy i spróbował uspokoić kołatające w piersi serce. Co miał innego zrobić? Gramolić się jak ostatnia sierota na tym lodzie? To już wolał się nie ruszać i znosić macanie przez kolejną osobę. Potrafił zdzierżyć gorsze rzeczy od Leilani to i to zniesie. A skoro o niej mowa, ponownie rozbrzmiały mu w uszach jej słowa. Myślała, że jest gejem i choć zaprzeczał, sam nie był do końca pewien co i do kogo niby czuje. Czy to możliwe, że nic do nikogo? Czemu więc uśmiechał się czytając wiadomości od Iana? I czemu teraz jak otworzył oczy i na niego spojrzał to zapragnął spróbować zrobić coś głupiego? Coś co mogło wszystko zniszczyć.
To nie tak...
Powtarzał to sobie, nachylając się bliżej jego ust.
Chcę tylko sprawdzić...
Był już tak blisko, że prawie je czuł.
Czy będzie tak jak z nią...
Ale zatrzymał się. W ostatniej chwili, gdy ich nosy się dotknęły, do Rene dotarło co wyrabia i tylko mocniej się spalił na twarzy. To go oprzytomniało. Jeszcze raz chciał przeprosić, ale zamiast tego postanowił spróbować wstać. Ruszył ręką, którą się podpierał, co jednak okazało się być błędem, gdyż momentalnie stracił równowagę i tylko mocniej opadł na Iana. A kiedy to zrobił, ich i tak znajdujące się blisko siebie usta wreszcie się zetknęły. Francuz aż odskoczył.
- Przepraszam! - krzyknął tak, że echo odbiło się po całej hali. Nawet nie próbował wstawać, siedząc obok Nixona na lodzie, wyglądając jakby dostał gorączki. Po łbie chodziła mu tylko jedna jedyna myśl;
To nie tak miało być!
Co on...?
Ian przyglądał się uważnie ruchom Rene, kompletnie nie wiedząc jak powinien je interpretować. W końcu był w tym beznadziejny od samego początku. Nie potrafił nawet nijak stwierdzić na początku czy faktycznie rudowłosy mu się podobał. Ale teraz? To wyglądało jakby chciał...
Jego oczy rozszerzyły się, gdy Rene znalazł się tuż przed nim. Boże, może i Ian byl głuchy, ale był przekonany że rudowłosy był w stanie usłyszeć jego szybko bijące serce. Na pewno odbijało się teraz echem po całym stadionie, był tego pewien. Czyżby zauważył? Rozchylił nieznacznie usta, nie wiedząc co powinien właściwie zrobić. I wtedy Rene się cofnął.
A następnie na niego upadł.
Ian nie zdążył nawet mrugnąć. Poczuł jego usta na swoich tuż przed tym gdy Francuz odskoczył w tył. Uniósł powoli palce do góry, przytykając je do swoich warg, nie odrywając wzroku od chłopaka. I wtedy Rene go przeprosił.
P R Z E P R O S I Ł.
Nixon momentalnie ściągnął brwi, rzucając mu gniewne spojrzenie. Co do cholery? Jak miał interpretować jego zachowanie? Co teraz, zamierzał nawiać czy zachowywać się jakby nigdy nic? Ian dużo lepiej radził sobie z wstawaniem na równe nogi. Szczerze mówiąc czuł niewielką różnicę pomiędzy zwykłym podłożem, a lodem. Mimo to zamiast odjechać, czy przejechać gdzieś obok, podjechał do Francuza i opadł z hukiem na kolana, układając nogi po obu stronach jego bioder. Złapał dłońmi materiał jego swetra i przyciągnął go do siebie. Usta chłopaka dosięgnęły warg Rene, gdy Nixon kompletnie wyłączył myślenie. W przeciwieństwie do wcześniejszego wypadku, nie odsunął się po sekundzie, nawet jeśli bez wątpienia był w tym wszystkim dość niezdarny.
Odsunął się nieznacznie i wypuścił materiał jego swetra z rąk.
"Jeśli chcesz mnie pocałować to chociaż zrób to porządnie."
Zamigał, kompletnie nie przejmując się, że chłopak prawdopodobnie nie był nawet w stanie zrozumieć połowy z pokazanych przez niego znaków. Miał gdzieś jego przeprosiny.
Ian przyglądał się uważnie ruchom Rene, kompletnie nie wiedząc jak powinien je interpretować. W końcu był w tym beznadziejny od samego początku. Nie potrafił nawet nijak stwierdzić na początku czy faktycznie rudowłosy mu się podobał. Ale teraz? To wyglądało jakby chciał...
Jego oczy rozszerzyły się, gdy Rene znalazł się tuż przed nim. Boże, może i Ian byl głuchy, ale był przekonany że rudowłosy był w stanie usłyszeć jego szybko bijące serce. Na pewno odbijało się teraz echem po całym stadionie, był tego pewien. Czyżby zauważył? Rozchylił nieznacznie usta, nie wiedząc co powinien właściwie zrobić. I wtedy Rene się cofnął.
A następnie na niego upadł.
Ian nie zdążył nawet mrugnąć. Poczuł jego usta na swoich tuż przed tym gdy Francuz odskoczył w tył. Uniósł powoli palce do góry, przytykając je do swoich warg, nie odrywając wzroku od chłopaka. I wtedy Rene go przeprosił.
P R Z E P R O S I Ł.
Nixon momentalnie ściągnął brwi, rzucając mu gniewne spojrzenie. Co do cholery? Jak miał interpretować jego zachowanie? Co teraz, zamierzał nawiać czy zachowywać się jakby nigdy nic? Ian dużo lepiej radził sobie z wstawaniem na równe nogi. Szczerze mówiąc czuł niewielką różnicę pomiędzy zwykłym podłożem, a lodem. Mimo to zamiast odjechać, czy przejechać gdzieś obok, podjechał do Francuza i opadł z hukiem na kolana, układając nogi po obu stronach jego bioder. Złapał dłońmi materiał jego swetra i przyciągnął go do siebie. Usta chłopaka dosięgnęły warg Rene, gdy Nixon kompletnie wyłączył myślenie. W przeciwieństwie do wcześniejszego wypadku, nie odsunął się po sekundzie, nawet jeśli bez wątpienia był w tym wszystkim dość niezdarny.
Odsunął się nieznacznie i wypuścił materiał jego swetra z rąk.
"Jeśli chcesz mnie pocałować to chociaż zrób to porządnie."
Zamigał, kompletnie nie przejmując się, że chłopak prawdopodobnie nie był nawet w stanie zrozumieć połowy z pokazanych przez niego znaków. Miał gdzieś jego przeprosiny.
Ale... Ale to nie miało tak być! On nie chciał go pocałować! To znaczy chciał, ale nie po to żeby... Bo niby po co Ian to zrobił? Czy też chciał coś sprawdzić? Czemu wszyscy chcieli coś na nim sprawdzać? A kiedy próbował się zrewanżować, to kończyło się właśnie w ten sposób...
Rene nie zaoponował przed "atakiem" Nixona głównie przez szok i niedowierzanie jakie go ogarnęły. A po wszystkim siedział z twarzą równie czerwoną jak włosy i bał poruszyć. W duchu dziękował Bogu za to, że byli teraz sami, bo gdyby podobna scena miała miejsce w szkole to chyba rzuciłby w cholerę to stypendium i wrócił do domu. Tak, wolałby pijanego ojca od komentarzy postronnych osób! Bo on wcale nie był gejem... a przynajmniej nie chciał w to uwierzyć.
Odwrócił wzrok, ale nie zrzucił z siebie chłopaka. Siedział dalej w bezruchu i walczył z własnymi myślami. To niezwykłe, ale niedługo po pytaniu Ivo o to kogo wolał, Rene miał szansę całować się z osobami różnej płci i dalej nie miał pojęcia jak miałby mu odpowiedzieć. Z Leilani było zupełnie inaczej niż z Ianem. Z nią czuł coś co sprawiało, że chciał więcej, a tutaj przeważał wstyd. Czy to dlatego, że miał ojca, który zawsze wbijał mu do łba własne zasady moralne i bycie "ciotą" nie należało do tych dobrych cech? Czy to jednak fakt, że Ian wydawał się go za łatwo odczytywać i to co teraz zrobił wyglądało jak bezpośredni odzew na jego myśli? Bo jak miał czuć się pewnie z kimś kto czytał go jak otwartą książkę? Kogoś tak ceniącego sobie swoje odizolowanie jak Francuz podobne rzeczy niezmiernie przerażały.
Nie odzywał się, a serce biło mu jak oszalałe. Do tego patrzył gdzieś w bok, na lód, jakby chciał go stopić spojrzeniem. Ręce mu już zamarzały, ale trwał tak skonfliktowany. Tyle chociaż, że już więcej nie przepraszał. Tylko co dalej? Jeżdżenie na pewno odpadało. Dubois miał aktualnie nogi jak z waty.
Rene nie zaoponował przed "atakiem" Nixona głównie przez szok i niedowierzanie jakie go ogarnęły. A po wszystkim siedział z twarzą równie czerwoną jak włosy i bał poruszyć. W duchu dziękował Bogu za to, że byli teraz sami, bo gdyby podobna scena miała miejsce w szkole to chyba rzuciłby w cholerę to stypendium i wrócił do domu. Tak, wolałby pijanego ojca od komentarzy postronnych osób! Bo on wcale nie był gejem... a przynajmniej nie chciał w to uwierzyć.
Odwrócił wzrok, ale nie zrzucił z siebie chłopaka. Siedział dalej w bezruchu i walczył z własnymi myślami. To niezwykłe, ale niedługo po pytaniu Ivo o to kogo wolał, Rene miał szansę całować się z osobami różnej płci i dalej nie miał pojęcia jak miałby mu odpowiedzieć. Z Leilani było zupełnie inaczej niż z Ianem. Z nią czuł coś co sprawiało, że chciał więcej, a tutaj przeważał wstyd. Czy to dlatego, że miał ojca, który zawsze wbijał mu do łba własne zasady moralne i bycie "ciotą" nie należało do tych dobrych cech? Czy to jednak fakt, że Ian wydawał się go za łatwo odczytywać i to co teraz zrobił wyglądało jak bezpośredni odzew na jego myśli? Bo jak miał czuć się pewnie z kimś kto czytał go jak otwartą książkę? Kogoś tak ceniącego sobie swoje odizolowanie jak Francuz podobne rzeczy niezmiernie przerażały.
Nie odzywał się, a serce biło mu jak oszalałe. Do tego patrzył gdzieś w bok, na lód, jakby chciał go stopić spojrzeniem. Ręce mu już zamarzały, ale trwał tak skonfliktowany. Tyle chociaż, że już więcej nie przepraszał. Tylko co dalej? Jeżdżenie na pewno odpadało. Dubois miał aktualnie nogi jak z waty.
Nie potrafił go zrozumieć. Najpierw się nad nim nachylał, potem się cofał, "przez przypadek" sprawił że ich usta się zetknęły, zaczął przepraszać, a gdy Ian faktycznie go pocałował, Rene kompletnie zamilkł, odwracając wzrok w przeciwnym kierunku.
A jednak go nie odsunął.
Kompletnie nie był w stanie odgadnąć o czym teraz myślał. Bo kto normalny byłby w stanie to zrobić? A tak bardzo by chciał. Być może wtedy byłby w stanie jakkolwiek się do tego ustosunkować. Przesunął językiem po dolnej wardze, przygryzając ją nieznacznie, gdy zdał sobie sprawę że nadal czuł na nich nieznaczny napór, który przecież zdążył już dawno zniknąć. Spojrzał ukradkiem na dłonie Rene nadal umiejscowione na lodzie i cicho westchnął. Skoro i tak kompletnie go w tym momencie ignorował...
Wychylił się łapiąc go za nadgarstki jak dziecko, przekładając jego ręce do środka, podczas gdy sam podniósł się nieznacznie do góry. Łyżwy przejechały do przodu, w miejscu gdzie jeszcze chwilę temu były dłonie rudowłosego, gdy Ian opadł w tył pomiędzy jego nogami. Podciągnął nieznacznie kolana do góry opierając na nich łokcie i przytulił policzek do wierzchu dłoni, przyglądając się w milczeniu Rene.
"Rene."
Zamigał starając się jakkolwiek zwrócić na siebie uwagę francuza. Wcześniejsze poirytowanie kompletnie z niego wyparowało. Zamiast tego poczuł coś innego. Głęboki smutek, gniotący jego klatkę piersiową. Mimo że zawsze inni opowiadali o fantastycznym uczuciu wynikającym z całowania osoby, którą się lubi, Ian kompletnie tego nie odczuł. I to właśnie było w tym wszystkim najbardziej przykre. Nie wiedział o co od początku chodziło rudowłosemu, ale nie było w tym wszystkim niczego pozytywnego. Najgorsza pierwsza lekcja jeżdżenia na łyżwach, na świecie. Lecz nawet jeśli słowa te odbijały się echem w jego głowie, najbardziej przerażało go, że chłopak po prostu wstanie i wyjdzie zostawiając go tu samego.
A jednak go nie odsunął.
Kompletnie nie był w stanie odgadnąć o czym teraz myślał. Bo kto normalny byłby w stanie to zrobić? A tak bardzo by chciał. Być może wtedy byłby w stanie jakkolwiek się do tego ustosunkować. Przesunął językiem po dolnej wardze, przygryzając ją nieznacznie, gdy zdał sobie sprawę że nadal czuł na nich nieznaczny napór, który przecież zdążył już dawno zniknąć. Spojrzał ukradkiem na dłonie Rene nadal umiejscowione na lodzie i cicho westchnął. Skoro i tak kompletnie go w tym momencie ignorował...
Wychylił się łapiąc go za nadgarstki jak dziecko, przekładając jego ręce do środka, podczas gdy sam podniósł się nieznacznie do góry. Łyżwy przejechały do przodu, w miejscu gdzie jeszcze chwilę temu były dłonie rudowłosego, gdy Ian opadł w tył pomiędzy jego nogami. Podciągnął nieznacznie kolana do góry opierając na nich łokcie i przytulił policzek do wierzchu dłoni, przyglądając się w milczeniu Rene.
"Rene."
Zamigał starając się jakkolwiek zwrócić na siebie uwagę francuza. Wcześniejsze poirytowanie kompletnie z niego wyparowało. Zamiast tego poczuł coś innego. Głęboki smutek, gniotący jego klatkę piersiową. Mimo że zawsze inni opowiadali o fantastycznym uczuciu wynikającym z całowania osoby, którą się lubi, Ian kompletnie tego nie odczuł. I to właśnie było w tym wszystkim najbardziej przykre. Nie wiedział o co od początku chodziło rudowłosemu, ale nie było w tym wszystkim niczego pozytywnego. Najgorsza pierwsza lekcja jeżdżenia na łyżwach, na świecie. Lecz nawet jeśli słowa te odbijały się echem w jego głowie, najbardziej przerażało go, że chłopak po prostu wstanie i wyjdzie zostawiając go tu samego.
Rudzielec nie mógł tak dłużej siedzieć. Tyłek mu zamarzał, ręce też, a do tego atmosfera wokół nich robiła się tak gęsta, że można by ją kroić nożem. Obawiał się jednak, że próba wstania nie tylko skończy się kolejną wywrotką, ale zostanie też źle zrozumiana przez Iana. No, bo jak to wyglądało - całowali się, zamilkł, a teraz zechciałby wstać i wrócić do szatni (by usiąść na czymś wygodniejszym i cieplejszym niż lód). Nawet nie umiałby mu tego zamigać i choć mógł teoretycznie mówić, nie był pewien czy cokolwiek w tym momencie uda mu się z siebie wydusić. Siedział więc w milczeniu kiedy Nixon sam postanowił się rozsiąść, niszcząc wszelkie nadzieje Rene co do tego, że się wreszcie ruszą. Francuz ledwo powstrzymał głośne westchnienie.
Podniósł wzrok na kolegę, ale szybko znów uciekł nim gdzieś w bok. Nie potrafił patrzeć mu teraz w oczy, jakkolwiek źle by to o nim nie świadczyło. Czuł się paskudnie, że do tego wszystkiego dopuścił. Nie tak miało wyglądać to spotkanie. W ogóle cały ten pomysł z testowaniem się na Ianie był niezwykle nie fair wobec chłopaka. Wprawdzie Dubois chciał się wycofać i gdyby jego nieuwaga to nic takiego by się nie zdarzyło, ale i tak czuł się winny. Tylko jak mógł to naprawić? Czy udawanie, że nic nie miało miejsca nie zniszczyłoby tylko ich relacji?
Chciał go znowu przeprosić, ale, co być może zabawne (choć oczywiście nie dla niego) obawiał się kolejnych pocałunków. Już i tak czuł się źle po pierwszym, a każdy kolejny tylko bardziej upewniał go, że to co robili było niewłaściwe. I wtedy też Rene pierwszy raz pomyślał, że nawet jeśli nie był całkiem hetero, to jednak wolał kobiety. Bo przy Leilani nie czuł się tak grzesznie i źle jak w tej chwili. Z nią było to wszystko całkiem naturalne, podczas, gdy tutaj przeważały jednak negatywne odczucia. Choć może to tylko kwestia okoliczności?
Podniósł wzrok na kolegę, ale szybko znów uciekł nim gdzieś w bok. Nie potrafił patrzeć mu teraz w oczy, jakkolwiek źle by to o nim nie świadczyło. Czuł się paskudnie, że do tego wszystkiego dopuścił. Nie tak miało wyglądać to spotkanie. W ogóle cały ten pomysł z testowaniem się na Ianie był niezwykle nie fair wobec chłopaka. Wprawdzie Dubois chciał się wycofać i gdyby jego nieuwaga to nic takiego by się nie zdarzyło, ale i tak czuł się winny. Tylko jak mógł to naprawić? Czy udawanie, że nic nie miało miejsca nie zniszczyłoby tylko ich relacji?
Chciał go znowu przeprosić, ale, co być może zabawne (choć oczywiście nie dla niego) obawiał się kolejnych pocałunków. Już i tak czuł się źle po pierwszym, a każdy kolejny tylko bardziej upewniał go, że to co robili było niewłaściwe. I wtedy też Rene pierwszy raz pomyślał, że nawet jeśli nie był całkiem hetero, to jednak wolał kobiety. Bo przy Leilani nie czuł się tak grzesznie i źle jak w tej chwili. Z nią było to wszystko całkiem naturalne, podczas, gdy tutaj przeważały jednak negatywne odczucia. Choć może to tylko kwestia okoliczności?
Oczywiście, że nie mógł nawet teraz na niego patrzeć. Z kolei Ian im dłużej się w niego wpatrywał, tym gorzej się czuł. Dzięki bogu, że nie mógł odczytać myśli Rene, choć panująca między nimi atmosfera i tak wystarczająco mówiła za siebie. Nigdy nie powinien był go tu zapraszać. W ogóle nie powinien niczego robić. Wszystko to co gdzieś tam głęboko w środku wypełniało go nadzieją było zwyczajną ułudą. Łudził się, że może sposób w jaki Rene od czasu do czasu rumienił się w jego towarzystwie czy uśmiechał w ten swój łagodny, ciepły sposób z którego nawet nie zdawał sobie sprawy mógł świadczyć o tym, że choć trochę go lubił. Nie w ten sposób, który sam jeszcze do niedawna sobie wmawiał, lecz naprawdę lubił.
Jak mógł się tak bardzo pomylić?
Dlaczego w ogóle posłuchał swojego brata?
Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, kiedy jego oczy zaszły łzami, dopóki jedna z nich nie wydostała się wprost na przemarźnięty policzek. Zamrugał kilkakrotnie i czym prędzej otarł go spanikowany rękawem. Odsunął się gwałtownie od Rene wstając na równe nogi i zjechał z lodowiska.
Cholera, dlaczego nie potrafił tego powstrzymać?
W dodatku cała ta ziejąca pustka w klatce piersiowej stopniowo wypełniająca się bólem. Raz po raz ocierał to jeden policzek to drugi, zaciskając mocno zęby, by zdusić cisnące mu się na usta łkanie. Idąc z powrotem do szatni praktycznie na ślepo, dwukrotnie potknął się o własne nogi, zupełnie jakby naprawdę uczył się na nowo chodzić. Usiadł w końcu na ławce, ściągnął łyżwy i oparł łokcie o kolana, chowając wilgotną twarz w równie mokrych dłoniach.
Dlaczego on?
Ian właśnie po raz pierwszy w życiu zaczynał żałować, że nie urodził się dziewczyną.
Jak mógł się tak bardzo pomylić?
Dlaczego w ogóle posłuchał swojego brata?
Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, kiedy jego oczy zaszły łzami, dopóki jedna z nich nie wydostała się wprost na przemarźnięty policzek. Zamrugał kilkakrotnie i czym prędzej otarł go spanikowany rękawem. Odsunął się gwałtownie od Rene wstając na równe nogi i zjechał z lodowiska.
Cholera, dlaczego nie potrafił tego powstrzymać?
W dodatku cała ta ziejąca pustka w klatce piersiowej stopniowo wypełniająca się bólem. Raz po raz ocierał to jeden policzek to drugi, zaciskając mocno zęby, by zdusić cisnące mu się na usta łkanie. Idąc z powrotem do szatni praktycznie na ślepo, dwukrotnie potknął się o własne nogi, zupełnie jakby naprawdę uczył się na nowo chodzić. Usiadł w końcu na ławce, ściągnął łyżwy i oparł łokcie o kolana, chowając wilgotną twarz w równie mokrych dłoniach.
Dlaczego on?
Ian właśnie po raz pierwszy w życiu zaczynał żałować, że nie urodził się dziewczyną.
On płakał?
O Boże, nie...
Płakał. A do tego uciekł, zostawiając go samego na środku tego cholernego lodowiska.
Co ja zrobiłem...
Była gorsza kwestia - co ma zrobić? Cóż, na początek wypadało wstać. Nie miał ani motywacji ani sił, ale zawziął się i powoli, ostrożnie przeniósł na kolana. Następnie na czworaka jakoś przeczłapał do barierek. Dopiero tam spróbował wstać. A kiedy wreszcie mu się udało, pozostało tylko wyjść i zdjąć to ostre cholerstwo z nóg, ale... znów zamarł. Nie potrafił tak po prostu pójść za Nixonem. Nie chciał patrzeć jak ten wylewał łzy. Nie było nic co mógł mu teraz powiedzieć na pocieszenie. Sam nie był pewien co czuł, więc co dopiero miał się mierzyć z jego emocjami? Najlepsze, że wciąż nie podejrzewał prawdy, ale wiedział jedno na pewno - to wszystko było dla Iana tak samo trudne co dla niego, jeśli nie trudniejsze.
Odwrócił się twarzą w stronę lodowiska. Przyszedł tu w jednym celu i schrzanił go jak ostatni jełop. Nie mógł cofnąć czasu, ale mógł przynajmniej postarać się dać z siebie wszystko zanim się zupełnie podda. Do tej pory pozwalał wygrywać lękowi i uporczywym myślom. Koniec z tym. Z nowym zaangażowaniem wziął głęboki oddech i puścił się barierki.
Utrzymywanie równowagi było dla niego niezwykle trudne. Nigdy nie miał podobnych doświadczeń, nawet jako dziecko, więc nie mógł z nich czerpać i naturalnie się odnaleźć. Ale był za to bystry i szybko zauważał co działało, a co nie. Potrafił się szybko uczyć nawet na boisku, ale na wuefie zwyciężała w nim niechęć do ćwiczeń w grupach. Teraz był tutaj zupełnie sam, więc nic go nie rozpraszało.
Poruszył się i prawie znowu wywalił. Ale prawie, a to wielka różnica. W ostatnim momencie odzyskał równowagę, notując w pamięci każdy błąd. Kiedy Ian wypłakiwał sobie oczy w szatni, Rene robił swoje pierwsze ślizgi, nie chcąc by ich wspólny wypad okazał się zupełnie bezsensowny. Może i w ten sposób dawał sygnał, że bez kolegi też sobie poradzi, ale prawdą było, że bez Nixona nigdy by nawet nie spróbował. Jasne, słabe pocieszenie przy złamanym sercu, ale taki właśnie był Dubois. Chciał zawsze dawać z siebie wszystko i nie lubił się poddawać, a zarazem nie potrafił dogadywać się z ludźmi. Wybierał więc robienie tych rzeczy, które mogły przynieść jakieś efekty, wewnętrzne przeżycia na siłę odpychając na drugi plan. Choć, oczywiście, nie zawsze mu to wychodziło tak dobrze jak tego chciał, a ludzie, którzy go dobrze nie znali (czyli wszyscy?) mogli źle interpretować jego zachowanie.
O Boże, nie...
Płakał. A do tego uciekł, zostawiając go samego na środku tego cholernego lodowiska.
Co ja zrobiłem...
Była gorsza kwestia - co ma zrobić? Cóż, na początek wypadało wstać. Nie miał ani motywacji ani sił, ale zawziął się i powoli, ostrożnie przeniósł na kolana. Następnie na czworaka jakoś przeczłapał do barierek. Dopiero tam spróbował wstać. A kiedy wreszcie mu się udało, pozostało tylko wyjść i zdjąć to ostre cholerstwo z nóg, ale... znów zamarł. Nie potrafił tak po prostu pójść za Nixonem. Nie chciał patrzeć jak ten wylewał łzy. Nie było nic co mógł mu teraz powiedzieć na pocieszenie. Sam nie był pewien co czuł, więc co dopiero miał się mierzyć z jego emocjami? Najlepsze, że wciąż nie podejrzewał prawdy, ale wiedział jedno na pewno - to wszystko było dla Iana tak samo trudne co dla niego, jeśli nie trudniejsze.
Odwrócił się twarzą w stronę lodowiska. Przyszedł tu w jednym celu i schrzanił go jak ostatni jełop. Nie mógł cofnąć czasu, ale mógł przynajmniej postarać się dać z siebie wszystko zanim się zupełnie podda. Do tej pory pozwalał wygrywać lękowi i uporczywym myślom. Koniec z tym. Z nowym zaangażowaniem wziął głęboki oddech i puścił się barierki.
Utrzymywanie równowagi było dla niego niezwykle trudne. Nigdy nie miał podobnych doświadczeń, nawet jako dziecko, więc nie mógł z nich czerpać i naturalnie się odnaleźć. Ale był za to bystry i szybko zauważał co działało, a co nie. Potrafił się szybko uczyć nawet na boisku, ale na wuefie zwyciężała w nim niechęć do ćwiczeń w grupach. Teraz był tutaj zupełnie sam, więc nic go nie rozpraszało.
Poruszył się i prawie znowu wywalił. Ale prawie, a to wielka różnica. W ostatnim momencie odzyskał równowagę, notując w pamięci każdy błąd. Kiedy Ian wypłakiwał sobie oczy w szatni, Rene robił swoje pierwsze ślizgi, nie chcąc by ich wspólny wypad okazał się zupełnie bezsensowny. Może i w ten sposób dawał sygnał, że bez kolegi też sobie poradzi, ale prawdą było, że bez Nixona nigdy by nawet nie spróbował. Jasne, słabe pocieszenie przy złamanym sercu, ale taki właśnie był Dubois. Chciał zawsze dawać z siebie wszystko i nie lubił się poddawać, a zarazem nie potrafił dogadywać się z ludźmi. Wybierał więc robienie tych rzeczy, które mogły przynieść jakieś efekty, wewnętrzne przeżycia na siłę odpychając na drugi plan. Choć, oczywiście, nie zawsze mu to wychodziło tak dobrze jak tego chciał, a ludzie, którzy go dobrze nie znali (czyli wszyscy?) mogli źle interpretować jego zachowanie.
Ian potrzebował tego czasu, który Rene być może dał mu kompletnie nieświadomie. Gdyby rudowłosy przyszedł do szatni zapadłaby ciężka, niezręczna cisza, podczas gdy ciemnowłosy dalej próbowałby powstrzymać te cholerne, zdradzieckie łzy. Bądź po prostu by wyszedł, zbyt dumny by pozwolić chłopakowi na to patrzeć. I tak był na siebie wściekły, że w ogóle przy nim zaczął. Już dawno temu postanowił, że nigdy więcej nie pozwoli by ktoś poza Ivo widział jak płacze.
I dziś to postanowienie złamał. Kilka minut na ławce pomogło mu wstępnie się uspokoić. Odchylił się do tyłu biorąc głęboki przerywany wdech. Drugi tak samo. Trzeci był już normalny. Przy czwartym wyprostował się patrząc przed siebie i ocierając ponownie policzki, by doprowadzić się do porządku. Przecież był tak dobry w odcinaniu się od bolesnych rzeczy. Jeśli ukryje swoje zauroczenie Rene gdzieś głęboko tuż obok pogrzebanych wspomnień z dzieciństwa, będzie w stanie zrobić na nowo krok naprzód.
Rudowłosego nadal nie było, a to znaczyło że nadal był na lodowisku. Co jeśli w ogóle nie mógł się podnieść z lodu? Założył łyżwy na nowo i ruszył bez słowa w tamtym kierunku. Przez chwilę obserwował Dubois z daleka, nim zerknął w górę na wielki zegar na ścianie. Minęło dopiero dwadzieścia minut. Jak dziwnie mijał czas w podobnych sytuacjach. Ruszył w jego kierunku wskakując swobodnie na lód i przejechał kilka metrów zaraz robiąc kółko wokół Rene, nim wyhamował tuż przed nim, przodem do niego. Skoro zobowiązał się, że nauczy go jeździć to tak też zamierzał zrobić. Ianowi można było zarzucać wiele rzeczy, ale bez wątpienia nie niesłowność. Wyciągnął przed siebie dłonie, podnosząc na niego pozbawiony wyrazu, spokojny wzrok.
— "Ręce" — jego usta poruszyły się bezgłośnie w idealnej synchronizacji z jego palcami. Czekał.
I dziś to postanowienie złamał. Kilka minut na ławce pomogło mu wstępnie się uspokoić. Odchylił się do tyłu biorąc głęboki przerywany wdech. Drugi tak samo. Trzeci był już normalny. Przy czwartym wyprostował się patrząc przed siebie i ocierając ponownie policzki, by doprowadzić się do porządku. Przecież był tak dobry w odcinaniu się od bolesnych rzeczy. Jeśli ukryje swoje zauroczenie Rene gdzieś głęboko tuż obok pogrzebanych wspomnień z dzieciństwa, będzie w stanie zrobić na nowo krok naprzód.
Rudowłosego nadal nie było, a to znaczyło że nadal był na lodowisku. Co jeśli w ogóle nie mógł się podnieść z lodu? Założył łyżwy na nowo i ruszył bez słowa w tamtym kierunku. Przez chwilę obserwował Dubois z daleka, nim zerknął w górę na wielki zegar na ścianie. Minęło dopiero dwadzieścia minut. Jak dziwnie mijał czas w podobnych sytuacjach. Ruszył w jego kierunku wskakując swobodnie na lód i przejechał kilka metrów zaraz robiąc kółko wokół Rene, nim wyhamował tuż przed nim, przodem do niego. Skoro zobowiązał się, że nauczy go jeździć to tak też zamierzał zrobić. Ianowi można było zarzucać wiele rzeczy, ale bez wątpienia nie niesłowność. Wyciągnął przed siebie dłonie, podnosząc na niego pozbawiony wyrazu, spokojny wzrok.
— "Ręce" — jego usta poruszyły się bezgłośnie w idealnej synchronizacji z jego palcami. Czekał.
Może gdyby to nie był wypadek? Może gdyby sam się zdecydował w swoim czasie to inaczej by to wszystko się potoczyło? Starał się o tym nie myśleć, ale tylko połowicznie mu to wychodziło. Od zawsze miał problem z przesadnym analizowaniem wszystkiego wokół, a zwłaszcza problemów, więc nie inaczej było teraz. Pomimo, że starał się najlepiej jak mógł by zająć umysł "jazdą", albo raczej powolnymi, niezgrabnymi przesunięciami po lodzie.
Co jeśli wszystko zepsuł? Już nigdy nie odzyska tego co miał z Ianem. Tego czegoś co może trwało tylko kilka dni, ale było miłe i nie wiadomo kiedy zaczęło mu na tym zależeć? Nawet nie umiał tego nazwać, ale ich relacja była na tyle inna od wszystkiego co znał, że wiedział, że szybko jej nie zreplikuje. Jeśli w ogóle, rzecz jasna. A teraz wszystko zaprzepaścił. Bo chciał coś sprawdzić i ta ciekawość go zgubiła.
Cały ten samotny czas na lodzie nie myślał o tym, że Nixon płakał. Zastanawiał się nad tym co chłopak zrobił po jego upadku i nie docierało do niego skąd się to mogło wziąć. Do tego nie wiedział jak miałby o to zapytać. Chyba nawet nie powinien. Tylko co powinien w ogóle zrobić? Jak zawsze udawać,że nic nie miało miejsca? Z Ianem to nigdy nie działało.
A skoro o nim mowa, to wreszcie się pojawił. Rene prawie stracił równowagę, zaskoczony powrotem kolegi. To znaczy, jeśli jeszcze był jego kolegą... Nie będąc pewnym jak ma mu to pokazać, niepewnie poruszył ustami.
- Chcę... mam pytanie. - mruknął prawie bezgłośnie. Nie był chyba gotów na rozmowę, ale musiał przynajmniej znać odpowiedź na jedną, najważniejszą kwestię. Dopóki tak się nie stanie, nie był gotów zbliżać się do Iana.
Co jeśli wszystko zepsuł? Już nigdy nie odzyska tego co miał z Ianem. Tego czegoś co może trwało tylko kilka dni, ale było miłe i nie wiadomo kiedy zaczęło mu na tym zależeć? Nawet nie umiał tego nazwać, ale ich relacja była na tyle inna od wszystkiego co znał, że wiedział, że szybko jej nie zreplikuje. Jeśli w ogóle, rzecz jasna. A teraz wszystko zaprzepaścił. Bo chciał coś sprawdzić i ta ciekawość go zgubiła.
Cały ten samotny czas na lodzie nie myślał o tym, że Nixon płakał. Zastanawiał się nad tym co chłopak zrobił po jego upadku i nie docierało do niego skąd się to mogło wziąć. Do tego nie wiedział jak miałby o to zapytać. Chyba nawet nie powinien. Tylko co powinien w ogóle zrobić? Jak zawsze udawać,że nic nie miało miejsca? Z Ianem to nigdy nie działało.
A skoro o nim mowa, to wreszcie się pojawił. Rene prawie stracił równowagę, zaskoczony powrotem kolegi. To znaczy, jeśli jeszcze był jego kolegą... Nie będąc pewnym jak ma mu to pokazać, niepewnie poruszył ustami.
- Chcę... mam pytanie. - mruknął prawie bezgłośnie. Nie był chyba gotów na rozmowę, ale musiał przynajmniej znać odpowiedź na jedną, najważniejszą kwestię. Dopóki tak się nie stanie, nie był gotów zbliżać się do Iana.
Ian poruszył się nieznacznie, tym razem gotów faktycznie podtrzymać Rene zanim ten uderzy o lód. Powtórka z rozrywki była ostatnim czego w tym momencie pragnął, aczkolwiek nawet gdyby ponownie się wydarzyła, nauczony poprzednimi doświadczeniami po prostu by wstał. Całe szczęście chłopak utrzymał się na nogach. Gdyby rodzice zabierali go na lodowisko jako dziecko, z tą wewnętrzną determinacją, był pewien że byłby w tym wszystkim równie biegły co on. Nixon cały czas na niego patrzył, wyraźnie czekając, lecz nie zapowiadało się na to, by rudowłosy zamierzał spełnić jego prośbę. Powinien się dziwić? Pewnie ani nie chciał na niego w tym momencie patrzeć, ani tym bardziej go dotykać.
Opuścił ponownie ręce w dół, cały czas stojąc w miejscu.
Nie zrozumiał co powiedział. Gdy ludzie mruczeli, ich usta praktycznie się nie poruszały, nie był w stanie więc odczytać spływających z nich wyrazów. Ściągnął nieznacznie brwi ze zmartwioną miną, przechylając się nieznacznie ku jego kierunku. Zaledwie kilka centymetrów, zupełnie jakby w ten sposób faktycznie mógł go dosłyszeć. Głupi, bezsensowny odruch, którego nauczył się od innych ludzi.
"Jestem głuchy, Rene."
Zamigał bardzo powoli z cichym westchnięciem. Miał nadzieję, że chłopak zrozumie, że jeśli chciał mu cokolwiek przekazać, musiał mówić wyraźniej. Splótł palce dłoni za plecami, cały czas się w niego wpatrując.
Opuścił ponownie ręce w dół, cały czas stojąc w miejscu.
Nie zrozumiał co powiedział. Gdy ludzie mruczeli, ich usta praktycznie się nie poruszały, nie był w stanie więc odczytać spływających z nich wyrazów. Ściągnął nieznacznie brwi ze zmartwioną miną, przechylając się nieznacznie ku jego kierunku. Zaledwie kilka centymetrów, zupełnie jakby w ten sposób faktycznie mógł go dosłyszeć. Głupi, bezsensowny odruch, którego nauczył się od innych ludzi.
"Jestem głuchy, Rene."
Zamigał bardzo powoli z cichym westchnięciem. Miał nadzieję, że chłopak zrozumie, że jeśli chciał mu cokolwiek przekazać, musiał mówić wyraźniej. Splótł palce dłoni za plecami, cały czas się w niego wpatrując.
To zabawne, ale przez cały ten czas kiedy się spotykali, Rene nie zorientował się, że Ian czyta z ruchu warg. Tzn może i po części się domyślał i dlatego teraz próbował coś do niego mówić, ale kiedy ten go nie zrozumiał, rudzielec zupełnie nie wiedział co zrobić. I wtedy wpadł na inny pomysł.
Może i nie było to miganie, ale przecież istniały pewne ogólne gesty, które dało się instynktownie zrozumieć. Jak chociażby pokazanie na niego, potem na siebie, a potem zrobienie czegoś co na początku nie wyszło, bo rudzielcowi za bardzo trzęsły się ręce i zrezygnował w połowie. Zaraz się jednak poprawił i rumieniąc się zakreślił w powietrzu serce.
Nie, nie zamierzał go pytać czy go kocha. To miało oznaczać czy go jeszcze lubi. Ale ta ruda sierota nie mogła w gorszy, mniej oczywisty sposób tego zakomunikować. Oczywiście, że nie, bo to byłoby za łatwe. Tyle chociaż, że tym razem patrzył już na Iana, pomimo, że kosztowało go to wszystkie siły. W jego jasnych oczach było trochę lęku, ale też wiele determinacji. Chciał wiedzieć na czym stoją. Czy dalej mają szansę się kumplować? To tak wiele dla niego znaczyło, że nie mógł przejść z tym wszystkim do porządku dziennego dopóki nie miał pewności.
Może i nie było to miganie, ale przecież istniały pewne ogólne gesty, które dało się instynktownie zrozumieć. Jak chociażby pokazanie na niego, potem na siebie, a potem zrobienie czegoś co na początku nie wyszło, bo rudzielcowi za bardzo trzęsły się ręce i zrezygnował w połowie. Zaraz się jednak poprawił i rumieniąc się zakreślił w powietrzu serce.
Nie, nie zamierzał go pytać czy go kocha. To miało oznaczać czy go jeszcze lubi. Ale ta ruda sierota nie mogła w gorszy, mniej oczywisty sposób tego zakomunikować. Oczywiście, że nie, bo to byłoby za łatwe. Tyle chociaż, że tym razem patrzył już na Iana, pomimo, że kosztowało go to wszystkie siły. W jego jasnych oczach było trochę lęku, ale też wiele determinacji. Chciał wiedzieć na czym stoją. Czy dalej mają szansę się kumplować? To tak wiele dla niego znaczyło, że nie mógł przejść z tym wszystkim do porządku dziennego dopóki nie miał pewności.
Strona 2 z 3 • 1, 2, 3
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach