Mercury Black
Mercury Black
Administrator Sovereign of the Power
Seriale
Wto Paź 17, 2017 12:15 am
First topic message reminder :

Boże jak mi brakowało tego tematu. Absolutnie.

Jestem dumnym posiadaczem Netflixa, który trzaska seriale lepiej niż serie anime, które w pewnym momencie zwyczajnie mi się znudziły. Nie wiem czy chodzi o ciągłą powtarzalność mało oryginalnych motywów, kolorowe skaczące postacie czy o co innego, ale po prostu wolę póki co popatrzeć na żywych aktorów. Stąd moje pytanie...

CO OGLĄDACIE?
Macie coś godnego polecenia? A może coś kompletnie odradzacie?

Sam obecnie 'męczę' iZombie. I absolutnie jest to jeden z moich ukochanych serialów. Niesamowicie śmieszny, a jednocześnie pełen akcji. Opowiadając w skrócie: Liv jest zwyczajną dziewczyną po medycynie, która pewnego dnia trafia na nie tą imprezę co powinna. I tak oto następnego dnia budzi się... w worku. Z białymi włosami, bladą cerą i niesamowitą chętką na mózg. Właśnie tak, Liv jest zombie. *parsk*
Od tamtej pory pracuje w kostnicy, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że potrzebuje mało podejrzanego dostępu do świeżych mózgów. W końcu gdyby została chirurgiem, otwarte czaszki mogłyby okazać się zbyt kuszące. ~

Sęk w tym, że z każdym spożyciem mózgu, Liv przejmuje osobowość danej osoby i jej ostatnie wspomnienia. Sam ten motyw jest wspaniały i pozwala na kompletne uniknięcie nudy. Z czasem dziewczyna zaczyna współpracować z jednym z policjantów jako 'medium' i pomaga rozwiązywać mu sprawy morderstw. Możecie się już domyślić w jaki sposób.
Nawet jeśli dziewczyna sama w sobie nie jest irytująca i jest genialnie (w moim mniemaniu) wykreowaną postacią to ciągłe zmiany charakteru dodatkowo dodają smaczku. Raz jest skromną kujonicą, innym razem nimfomanką, mistrzem gry, alkoholiczką, zwariowanym tatuśkiem czy tancerką na rurze. Kupa śmiechu gwarantowana. Przewija się kilka wątków romantycznych, które dodatkowo wzbogacają fabułę, ale nie są na tyle nachalne, by przysłaniały całą resztę - stąd moja wielka miłość. Szczerze nie potrafię zdzierżyć, gdy ktoś zapomina o fabule dla miłostek.
Póki co wyszły 3 sezony, jestem w połowie i nadal wielbię. Weszło u mnie obecnie sporo akcji, ale zdecydowanie nie narzekam i polecam WSZYSTKIM. Nawet tym którzy nie lubią zombie! Zwłaszcza, że główna postać "antagonisty" (choć nie jestem pewien czy można go tak nazwać) Blaine'a to zdecydowanie duże TAK na pytanie czy warto. Totalnie warto. Naprawdę.

Jutro przejrzę swoją listę i dopiszę kilka innych pozycji. Od razu z góry powiem, że oglądałem też ostatnio Grę o Tron, wciągnąłem 5 sezonów i porzuciłem na 6. Podobno jest najlepszy, ale chyba po prostu zbyt mocno pojechałem po bandzie i nie jestem w stanie się przemóc, by ruszyć to dalej. Lepiej dla mnie, skoro sezon 8 ma być za dwa lata...

Jackdaw
Jackdaw
Fresh Blood Lost in the City
Re: Seriale
Pon Lut 05, 2018 7:05 pm
Altered Carbon
Coś czego nie można przegapić.

Jeśli lubicie szpanerskie efekty specjalne, akcję, doskonale dopracowane postacie, świetną historię i futurystyczne wizje to ten serial totalnie jest dla was. Altered Carbon skupia się na pojedynczym człowieku "terroryście", który zostaje wyciągnięty z lodu po 250 latach. Ludzie wynaleźli specjalne dyski (stosy), które pozwalają na transfer umysłu do dowolnego ciała nazywanego powłoką. Dzięki temu posiedli dar nieśmiertelności. Rzecz jasna, to wszystko nie jest dla każdego. Powstał tradycyjny i dość przewidywalny podział, gdzie to najbogatsi mają dostęp do najlepszych powłok i mogą robić, co im się żywnie podoba. Biedniejsi natomiast muszą liczyć na to, co dostaną. Siedmiolatka która zginęła w wypadku samochodowym w ciele staruszki? Kochająca matka, która po przywróceniu znalazła się w ciele mężczyzny? Babcia, którą przywrócono do ciała wielkiego łysola z tatuażami rodem z gangu motocyklowego? Oooo tak. Wszystko to znajdziecie w Altered Carbon.

Sama fabuła kręci się wokół owego przywróconego do życia mężczyzny, o którym na początku wiemy dość niewiele. Zabijał tyle, że zdecydowanie przestał liczyć, uważany jest za światowej klasy zbrodniarza, a w lodzie powinien spędzić jeszcze wiele setek lat, jako że jego wyrok zdecydowanie nie miał nałożonej górnej granicy. Dlaczego więc go wyciągnięto? Otóż jeden z najbogatszych i najstarszych mieszkańców Aerium (miasta położonego ponad chmurami, z dala od tego brudnego, śmierdzącego i biednego społeczeństwa) wynajmuje go, by rozwiązał niezwykle trapiącą go sprawę. A mianowicie - sprawę własnej śmierci. Wygląda bowiem na to, że stracił on jedną ze swoich powłok. Co więcej, chciano go unicestwić całkowicie ale jak widać 'coś poszło nie tak'. I właśnie w ten sposób Takeshi Kovacs otrzymuje prostą ofertę:
Znajdujesz mojego mordercę, a ja zdejmuję z ciebie wyrok, oferuję wręcz nieograniczoną ilość pieniędzy i zapewniam godne życie. Myślicie, że Kovacs ot tak przystanie na tę ofertę żądny wolności?
HA! Wolne żarty. Główny bohater jest oficjalnie jedną z moich najnowszych ukochanych postaci. Jest po prostu doskonały. Pasuje mi w nim praktycznie wszystko od A do Z, co zdarza się niezwykle często. I co najważniejsze, wraz z biegiem odcinków nawet jeśli poznajemy jego 'background' i zaczynamy lepiej rozumieć, to jak dla mnie totalnie trzyma poziom i zdecydowanie się nie psuje.

Czy Takeshi przyjmie zatem ofertę, a może ją odrzuci? Tego dowiecie się oglądając Altered Carbon! Serial ma tylko 10 odcinków i uwierzcie mi... każdy z nich kończy się tak, że ogląda się to ciągiem. Ode mnie ocena może być tylko jedna:

10/10.
Mercury Black
Mercury Black
Administrator Sovereign of the Power
Re: Seriale
Nie Lut 11, 2018 7:13 pm

 


D A R E D E V I L

Szczerze? Długo nie mogłem się przekonać, by do tego usiąść. Seriale o superbohaterach to totalnie moja rzecz, ale jednocześnie wiem że ludzie mają tendencje do przedstawiania ich w sposób, który mnie drażni. Wprowadzają genialną fabułę, genialną postać, a potem dowalają tonę wątków romansowych i scen erotycznych, które to wszystko przysłaniają i sam już nie wiesz czy koleś walczy z 'tym złym' czy może z zazdrością swojej przewrażliwionej laski. Żeńskie postacie dawno nie przykuwały mojej uwagi w pozytywny sposób (no chyba że Eleven ze Stranger Things, którą kocham nad życie) i dlatego omijałem wszelkie seriale z tej tematyki szerokim łukiem.
O jak wielki błąd popełniałem.
Daredevil jest genialny. Cieszę się, że się przemogłem, bo szczerze kochałem ten komiks w dzieciństwie. I wiecie co? Producenci filmów o mścicielach powinni się uczyć od twórców Daredevila. Niewidomy mściciel, który postanawia oczyścić miasto z całego zła, wykorzystując swój pozyskany po wypadku 'szósty zmysł'. A może raczej resztę wyostrzonych zmysłów? Mężczyzna może i bowiem stracił wzrok, ale bez wątpienia nie jest bezbronną jednostką z laską postukującą o ziemię. Za dnia prawy adwokat, za dnia mściciel w czarnej masce. Wie jak znaleźć tych, którzy kalają miasto i jak skopać im tyłek. Co szczególnie sobie w nim ceniłem? Zacytuję jednego recenzenta:

„Daredevil” nie jest serialem z jasnym podziałem na dobrych i złych, prawość i występek. To bardziej poruszanie się w odcieniach szarości, poszukując „większego dobra”. Każdy interpretuje je inaczej, przez co granica bohatera i złoczyńcy jest rozmyta jak w żadnej innej produkcji sygnowanej logo Marvela.
Jasne, serial ma swoje gorsze momenty, ale są na tyle krótkie by kompletnie nie zniechęcały do reszty. Postacie są niezwykle ludzkie. Męczą się, sapią, nie zawsze wygrywają, dostają solidny wpierdol i muszą trenować by utrzymać formę. Kilka razy są bliskie śmierci, gdy zawiedzie je własna głupota. Nie ma tu czegoś takiego jak 'dobro zawsze wygrywa, jesteśmy nietykalni'. Zdecydowanie nie. Przyzwyczajcie się do tego, że patrząc na ekran zaczynacie się bać o życie każdej możliwej postaci. Jeśli szukacie przesadzonego bycia overpowered, godmode'ów, strzelania laserem z oczu, wyrzucania ludzi na 50 metrów w powietrze, potworów z kosmosu i tak dalej - tutaj tego nie znajdziecie. Jeśli jednak chcecie zobaczyć skorumpowane miasto, gdzie 1/2 mieszkańców wydaje się być wmieszana w brudne interesy, morderstwa, konszachty, handel narkotykami, połączenie mafii japońskiej, chińskiej i rosyjskiej walczącej o wpływy w mieście... polecam. Bardzo polecam.

Kolejna dyszka z mojej strony.
Choć pewnie dużo mniej obiektywna, bo to po prostu 100% moje klimaty, ale myślę że podejdzie nawet osobom, które nie przepadają za uniwersum superbohaterów, a lubią po prostu dobrą akcję.
Pavel 'Smuggler' Travitza
Pavel 'Smuggler' Travitza
The Jackal Canis Lupaster
Re: Seriale
Pon Mar 12, 2018 8:00 pm
Obejrzałem sobie w całości serial, który ma więcej niż jeden sezon, co jest u mnie rzadkością, dlatego zdecydowałem się popełnić bardziej rozbudowaną recenzję na jego temat.


FARGO

To prawdziwa historia
Takim zdaniem rozpoczyna się każdy odcinek serialu podzielonego na trzy sezony, po dziesięć odcinków. Jest to ukłon w stronę filmu o tym samym tytule z 1996 roku, który również rozpoczyna się w ten sposób. Uprzedzając pytania: nie, te historie nie są prawdziwe. Faktem jest jednak, że serial bardzo mocno nawiązuje do filmu i często czyni bardziej lub mniej subtelne nawiązania w jego kierunku, więc na samym początku proponowałbym jednak zacząć od dzieła braci Coen (które jest fantastyczne i, stety-niestety, dużo lepsze od serialu. Ale nie uprzedzajmy faktów).
Sezony są jakoś ze sobą powiązane, ale bardzo luźno. Każdy jest w innym okresie, ukazuje innych bohaterów i różne historie, dlatego też zdecydowałem się ocenić je osobno.


Sezon 1

Zdecydowanie najmocniejsza część serialu. Klimatem najbardziej nawiązuje do filmu, chociaż nie jest taki sam. Mamy tutaj bardzo mocną obsadę, bo jest chociażby Martin Freeman (Bilbo Baggins, Dr. Watson) i Billy Bob Thornton (oscar co prawda za scenariusz, ale tutaj daje prawdziwy popis). I to mocno czuć. W ogóle cały serial aktorstwem stoi i jest wiele ról świetnych, a czasem ocierających się nawet o wybitność. Anyway, ten sezon przypomina mi jeszcze "To nie jest kraj dla starych ludzi", również autorstwa braci Coen. Prym wiodą wspomnieni dwaj aktorzy, ale i reszta nie odstaje. Historia jest ciekawa i nieoczywista. Mamy gościa, który jest życiowym nieudacznikiem (Lester, grany przez Freemana), ale nagłe zdarzenie go odmienia. Mamy tajemniczego socjopatę (Malvo, grany przez Thorntona), który z tylko sobie znanych przyczyn postanawia pomóc głównemu bohaterowi. Generalnie szkoda tylko, że Lorne Malvo nie jest jakoś głębiej nakreślony, ale z drugiej strony jego tajemniczość hipnotyzuje i nie pozwala przewidzieć jaki będzie jego następny ruch. Świetnie wypada tutaj jego spotkanie z Lou Solversonem, ojcem policjantki, która bada zagadkę zbrodni. Emocje aż kipią z ekranu. Molly Solverson też jest ciekawą postacią, zawiódł mnie tylko Gus Grimly, bo kiedy tylko pojawiał się na ekranie, to irytował. Anyway, sezon ten ładnie pokazał trzy rzeczy, za które uwielbiam film, czyli: 1. zabawne zarysowanie małomiasteczkowości ze stanu Minnesota, 2. prostych ludzi, muszących zmierzyć się ze zbrodnią, której nie za bardzo potrafią pojąć, 3. faktu, że zło i zbrodnia zazwyczaj nie mają sensu i wynikają ze zwykłej głupoty. Tutaj prym wiedzie Martin Freeman. Generalnie bardzo przyjemnie mi się oglądało i pomimo paru zgrzytnięć, byłem zadowolony. 9/10


Sezon 2

Cofamy się w czasie. Akcję obserwujemy z perspektywy wspomnianego już Lou Solversona, kiedy jeszcze czynnie działa w policji (w pierwszym sezonie prowadzi jakiśtam bar). Historia nieco zmienia klimaty i zahacza o gangsterkę, która przywodzi na myśl dzieła Martina Scorsese. Mamy niemiecką "rodzinną" mafię, która kontroluje teren, mamy mafię z Kansas, która chce ten teren przejąć, a gdzieś pośrodku tego, znów, bezmyślna zbrodnia i policjant, który próbuje nad tym zapanować. Jeśli chodzi o aktorów, to zdecydowanie warto wspomnieć o Kirsten Dunst (Marry Jane z pierwszych Spidermanów), która przejmuje tutaj pałeczkę od Martina Freemana i pokazuje bezmyślność zbrodni, grając niby głupiutką, ale jednak bardzo wyrachowaną Peggy Blomquist. Bardzo podobał mi się również Patrick Stewart w roli nieugiętego szeryfa Lou Solversona. Rodzinne niesnaski w rodzinie Gerhardtów (wspomniana niemiecka mafia, tutaj na pierwszy plan wybija się matka - Floyd), korpo-mafia, w którą wkopuje się świetny tutaj Bokeem Woodbine (grający Mike'a Mulligana), wszystko to bardzo mi się podobało. Niestety, tym razem zgrzytów było więcej. Po pierwsze, skrajnie idiotyczne wątki paranormalne. Ja wiem, że to okres i miejsce, które z tego słyną, ale można było z tego zrobić zabawny komentarz na temat zacofania i głupoty małomiasteczkowych ludzi, którymi charakteryzowały się film i pierwszy sezon, a nie... ech, bez spoilerów. Drugi problem to fakt, że w pewnym momencie historia tak się pląta, że zupełnie gubi jakiekolwiek napięcie. Kończy się dobrze, ale nie tak dobrze, jak pierwszy sezon. No i zaczyna się łopatologia. To, co w filmie i pierwszym sezonie było pozostawione dla domysłu widza, który miał sam wyciągnąć pewne wnioski, tutaj wtłaczane jest już wielkimi jak słoń frazesami. Wiecie, takie: "CHODZI NAM O TO, ŻEBYŚ PRZYPADKIEM NIE POMYŚLAŁ INACZEJ". Nie rozumiem skąd ta nagła zmiana strategii. Nagle widownia zgłupiała, czy co? W każdym razie oglądało się przyjemnie, ale nie tak przyjemnie jak chociażby pierwszy sezon. 7/10


Sezon 3

Im dalej w las, tym więcej drzew, im dalej w serial, tym mniej ciekawie. Przenosimy się w czasy niemal współczesne, bowiem przełom 2010 i 2011 roku (poprzednie sezony działy się jeszcze w XX w.). Znika miasteczo Fargo, znika praktycznie zabawny akcent, małomiasteczkowość, wszystko to, co lubiłem najbardziej. Przenosimy się w czasy wielkich firm, inwestycji, pieniędzy, malwersacji itd. I kurde, nie pasuje mi to. To już kwestia gustu, ale ja pokochałem, o czym piszę już chyba piąty raz, miałomiasteczkowe, ograniczone, niezbyt lotne i prosto myślące Fargo. A nie Fargo wielkich firm, parkingów i tak dalej. Jest tu jakaś tego namiastka, ale właśnie tylko namiastka. Nawet nie ma już miasteczka Fargo (co jak mniemam, wynika z kwestii tego, że w pewnym momencie zmieniło nazwę, zostało wchłonięte albo coś tam jeszcze innego, bo okolica jakby znajoma). Anyway, aktorsko nadal się broni. Mamy tutaj Ewana McGregora (Obi-Wan Kenobi), w aż podwójnej roli (pamiętacie, jak wspominałem o wybitności?), który zdecydowanie ciągnie ten sezon na swoich barkach. Bez niego mogłoby być kiepsko. Bardzo dobrze wypada również David Thewlis (profesor Lupin, w życiu bym go nie poznał) w roli głównego antagonisty, chociaż mógłby być nieco lepiej zarysowany. I tu jest spory problem. Weźmy chociażby antagonistów. Jest jeden azjata-morderca, który wszędzie chodzi w słuchawkach. Super motyw, zwłaszcza jeśli ktoś oglądał Baby Driver. Czego słucha? Dlaczego? Jak coś słyszy? Cokolwiek? Ciekawy zabieg montażowy? Gówno, absolutnie nic się nie dowiadujemy. NIC. Inny łazi z głową wilka na... głowie. I wiemy, że jest kozakiem. Znów super materiał. Kim jest, co robił, skąd ten wilk? Parę zdań, z których nic nie wynika. Fajnie te postacie wyglądają, ale nic poza tym. Zawiodła mnie również Carrie Coon, bo jej postać policjantki (Glorii Burgle), która uparcie próbuje rozwiązać sprawę morderstwa zupełnie mnie nie zainteresowała. Próbuje się wciskać jakieś rzeczy, że nie korzysta z komputerów, nie ma facebooka, ale połowa jej wątków nie ma żadnego związku z główną fabułą i jest zwyczajnie nieciekawa. Tak samo jak jej relacja z synem. Nudy. Gdzie jej do charyzmy Lou Solversona albo uroczej zawziętości Molly. Jedna dobra scena w barze to za mało. Podobał mi się za to Michael Sthulbarg (Tamte dni, tamte noce; Kształt Wody), który zagrał ciekawą drugoplanową postać. No i Marry Winstead (Nikki Swango) była super. Chyba jedyna postać, która miała mózg w tym sezonie, poza Thewlisem. W każdym razie dużo tu absurdów, mało klimatu, zupełnie zgubiony humor i jeszcze większa łopatologia, niż w drugim sezonie. Często musiałem odpoczywać od serialu w trakcie odcinka, bo mnie irytował jakąś głupotką. Zabrakło flow, zabrakło napięcia. To nie jest Fargo, o które nic nie robiłem. 6/10

Finalnie daję 7/10, bo oglądało mi się (w większości) przyjemnie. Bardzo wysoki poziom aktorski, nieco niższy jeśli chodzi o historię, a reżyseria, jak to w serialach - czasem świetna, czasem nie. Gdzieś tak do połowy drugiego sezonu utrzymuje wszystko to, za co pokochałem film Fargo, ale potem niestety zupełnie to gubi i już nigdy nie odnajduje. Ja pozostanę wielkim fanem filmu i polecam go każdemu, zwłaszcza jeśli chcecie obejrzeć serial. Zresztą, serial też polecam z czystym sumieniem, bo wiem, że większość wad, które tu wymieniłem, wynika z mojego czepialstwa i faktu, że film oceniam jako jedno z największych dzieł kinematograficznych w historii kina. Jeśli chcecie pośmiać się z ludzi z Minnesoty, przerazić ich głupotą i zobaczyć, jak czasem idiotyczna decyzja eskaluje do poziomu miasteczkowej masakry, to serdecznie zapraszam do Fargo.

Koss
Koss
Fresh Blood Lost in the City
Re: Seriale
Nie Lis 04, 2018 2:06 am
Elo świry, mam dla was super historię.

Uruchomcie swoją wyobraźnię. Wyobraźcie sobie, że siedzicie sobie w wielkim, wygodnym fotelu, przy kominku, w którym wesoło sobie tańczy ogień. Za oknem noc i prószący śnieg. Jest ciepło, przytulnie i klimatycznie. Naprzeciw was siedzi starszy człowiek, który uśmiecha się wesoło. I zaczyna opowiadać historię. Jego głos jest niski, dźwięczny, przyjemny dla ucha. Opowiada, a wy już od pierwszych zdań wsiąkacie jak woda w glebę. I tak mijają minuty, godziny, staruszek opowiada, a wy na przemian zaciskacie palce na oparciu albo podskakujecie z emocji, nie mogąc się doczekać końca. Jakby tego było mało, mężczyzna częstuje was sernikiem i kakaem. Uwielbiacie kurwa sernik i kakao, a te konkretne są tak dobre, że macie ochotę z typa zrobić pederastę za to, że obdarowuje was takimi pysznościami, niech bierze wasze kakao. Ale on opowiada dalej. A wy siadacie na skraju fotela, nachylacie się i czekacie na finał.
A ten stary skurwiel tylko na to czeka.
Kiedy osiąga to co chciał, widzi, że się nachlacie w jego stronę, nagle wskakuje na wasz fotel, zwinny jak kuna w krzakach, odwraca się do was dupą i puszcza bączura tak donośnego, że wam kurwa w uszach dzwoni. Tak śmierdzącego, że tracicie świadomość. Bączura z kleksem, który wylatuje z nogawki. Bączura stulecia, o którym mógłby opowiadać przez kolejną noc. A potem śmieje się głośno, wracając na swój fotel.

Wyobraziliście sobie to? To dowiedzieliście się, co poczułem po obejrzeniu Nawiedzonego domu na wzgórzu. Serialu, który przez 9 odcinków budował we mnie poczucie obcowania z czymś doskonałym, momentami ocierając się o arcydzieło (6 odcinek), aby w finale puścić w moją twarz donośnego bączura z kleksem.

Polecam cieplutko 9 odcinków, są naprawdę zajebiste.
Соловьёв
Соловьёв
Fresh Blood Lost in the City
Re: Seriale
Pią Lis 09, 2018 11:59 pm
TITANS

Seriale - Page 2 Tumblr_pc4cdtfaZS1wudgm8o1_500

Dawno żadnego serialu nie oglądałam, ale jako fan i komiksów i starej kreskówki stwierdziłam, że muszę zerknąć i ocenić, czy Netflix nie spieprzył roboty.
I nie spieprzył.

Ogólnie dzisiaj ma wlecieć dopiero 5 odcinek 1 sezonu, ale wczoraj łyknęłam na raz 4 poprzednie i byłam bardzo, bardzo, bardzo zła, że nie ma kolejnego. Naprawdę. Akcja jest szybka, wartka, spójna, ale pełna niespodzianek i zwrotów akcji. Do końca nie wiadomo kto jest kto, kto za kim stoi dlaczego, a napięcie jest budowane z odcinka na odcinek.
1 sezon wydaje się wprowadzeniem do całej historii, tak jakby budowaniem całego teamu. Widz może poznać historie każdej z głównych postaci, zrozumieć skąd mają swoje zdolności, dlaczego mają taki, a nie inny charakter. Strrrrasznie mi się podoba, że skupiają się na Raven, ALE nie zapominają o reszcie teamu. Jeżeli ktoś z was nigdy nie miał styczność z tym uniwersum to spokojna wasza rozczochrana. Serial (jak na razie) wszystko pięknie wykłada na stół, że naprawdę nie da się zgubić ani nic nie umyka dla NIEfandomu.

A skoro o teamie mowa...

RAVEN.

Jesu. Moja ukochana Raven. Cała historia toczy się wokół niej i jej mocy. Wszyscy na nią polują, wszyscy czegoś od niej chcą, a ona jako nastolatka naprawdę nie rozumie co się dzieje. Wie tylko, że demon, który w niej mieszka jest niebezpieczny i ludzie w koło niej są w niebezpieczeństwie, dlatego jest rozdarta - z jednej strony potrzebuje pomocy, z drugiej boi się że komuś stanie się krzywda. W momentach, gdy nikt na nią nie poluje jest uroczą i mroczną sassy nastolatką, która uwielbia Grę o tron, nienawidzi ananasa na pizzy i pije czarną kawę z 6 łyżeczkami cukru. #lovekrove

BEAST BOY

Mało go jeszcze było... ale dzielnie walczy z moją ulubienica o 1 miejsce. Matko, tak genialnie dobranego aktora dawno nie widziałam. I sam fakt, że zamienia się w tygrysa, owr. Gra go młody aktor Ryan Potter i naprawdę super sobie daje radę, jak na razie. Jest pogodny, uwielbia żartować, kocha gry komputerowe, jest 100% geekiem i ogląda klasyki horroru jak Frankenstein. No jak go nie kochać.

STARFIRE

Aż dziwnie mi to pisać, bo jej fanką nie byłam (była na przedostatnim miejscu moich ulubionych postaci) tak tutaj... naprawdę ją polubiłam. Anna Diop dała radę zrobić z niej seksowną, niebezpieczną, a zarazem intrygującą postać. O ile z początku nie mogłam się przyzwyczaić, że Starfire jest Afroamerykanką, tak jej gra aktora kupiła mnie zupełnie. Jestem ciekawa, jak rozwiną jej wątek, bo naprawdę mają SPORE pole do popisu.

ROBIN


A tutaj jak zwykle 50/50. Nigdy fanką nie byłam. Nadal nie jestem. Na razie. Ale muszę przyznać, że z wielu Robinów tego tutaj mogę przełknąć. Trochę ten mrok, hurr durr, samotnik, jestem zuy w środku przeszkadza (wydaje się AŻ nadto) to aktor daje radę. Mam nadzieję, że rozwiną jakoś jego korelacje z innymi, szczególnie z Raven.

Ogólnie serial dopiero startuje, ale naprawdę polecam. Mam nadzieję, że go nie spieprzą z hukiem, bo w drugim sezonie ponoć ma być jeszcze lepiej, soz.
Koss
Koss
Fresh Blood Lost in the City
Re: Seriale
Sob Lis 24, 2018 2:12 pm
Hej hoł. Trochę nie chce mi się pisać klasycznej recenzji, więc zmieńmy konwencję. A oto:

DWADZIEŚCIA POWODÓW, DLA KTÓRYCH WARTO OBEJRZEĆ BLACK SAILS, z niewiadomych przyczyn w polskiej dystrybucji przetłumaczone jako Piraci.


POWÓD PIERWSZY

Jest to serial o piratach.


POWÓD DRUGI

Jest to serial o piratach opierający się na historycznych faktach i postaciach! Co prawda interpretuje je dosyć swobodnie, ale hej, chyba pierwszy raz widzę, że jakiś serial/film/cokolwiek o piratach zdaje sobie sprawę, że pirackie flagi to nie były tylko czaszki z piszczelami. Brawo!


POWÓD TRZECI

Jest to serial o piratach, w którym są wątki homoseksualne i to wcale nie takie poboczne! Tego się nie spodziewaliście, co?


POWÓD CZWARTY

Nie przepadacie za takimi wątkami? Cóż, mam dla Was wspaniałą wiadomość! Twórcy tego serialu jako jedni z niewielu zorientowali się, że wątki homoseksualne można poprowadzić ze smakiem i wyczuciem, bez scen w stylu: hihi, chłop za babę przebrany, ale beka, ojej, oni piszczy jak baba! NIESAMOWITE, ALE NAPRAWDĘ MOŻNA ZROBIĆ NIESTEREOTYPOWEGO GEJA. Lesbijkę też!


POWÓD PIĄTY

Serial ma cztery sezony i jest zamknięty, czyli w mojej skromnej opinii posiada idealną długość na serialu. Nie jest za krótki, nie jest rozwleczony, pozwala wszystkim wątkom wybrzmieć, a potem bardzo ładnie je zamyka. Brawo!


POWÓD SZÓSTY

Charles Vane

Seriale - Page 2 7E51D82A40CC04B87C144F8B91B870CA3C9076C8

Spójrzcie tylko na takiego dzikiego skurwysyna. Ten brutal wyrwie Wam serce i je pożre, a Wy jeszcze westchniecie z zachwytem z tego powodu. Magnifique.


POWÓD SIÓDMY

Walki, bitwy morskie, wszystko jest ładne, z rozmachem i takie, jakie powinno być w serialu o piratach.


POWÓD ÓSMY

Kapitan Flint

Seriale - Page 2 Tumblr_p5fwxlCBPI1rp382io2_500

Lubicie charyzmatycznych, nieoczywistych, szarych i intrygujących protagonistów? Proszę, oto on. Bohater, którego się uwielbia i nienawidzi jednocześnie, a koniec końców i tak wbije Wam sztylet w plecy. A Wy za to podziękujecie.



POWÓD DZIEWIĄTY

Muzyka jest do-sko-na-ła. No powiedzcie mi, że to intro nie jest jednym z najlepszych w historii serialów ever:



A muzyka w ostatnim odcinku... <3



POWÓD DZIESIĄTY

John Silver

Seriale - Page 2 John-Silver-black-sails-38080584-500-270

Lubicie charyzmatycznych, nieoczywistych, szarych i intrygujących protagonistów? Proszę, oto on. Na początku mnie nie przekonał, ale w przeciągu czterech sezonów zalicza fantastyczny rozwój do jednej z najważniejszych i najciekawszych postaci w całym serialu. I kocha się w murzynce!



POWÓD JEDENASTY

Zdjęcia

Seriale - Page 2 Black_10

W tym serialu jest pełno takich perełek, gdzie widać, że kamerzysta i scenarzysta dużo się natrudzili, aby osiągnąć zamierzony efekt, dużo zabawy światłem i innych fajowych scen. Nie spodziewałem się czegoś takiego po serialu!



POWÓD DWUNASTY

Jack Rackham

Seriale - Page 2 Giphy

Mój absolutnie najulubieńszy pirat w tym serialu. Nie umiem nawet określić, czy jest protagonistą, czy antagonistą. Niedoskonały, popełniający błędy, ale uczący się na nich, wyciągający wnioski, sprytny, ciekawy, dobrze podbudowany. Świetna postać, świetna. Na początku nieco chowa się za Vanem, ale im dalej w serial, tym mocniej błyszczy.


POWÓD TRZYNASTY

Widzieliście kiedyś, jak wygląda przeciąganie pod kilem? Ja nie, aż obejrzałem ten serial!


POWÓD CZTERNASTY

Czarnobrody jest tutaj prawdziwym skurwysynem piratem. Lubię to.

Seriale - Page 2 Tumblr_o33huoXCbR1u1izrjo1_540


POWÓD PIĘTNASTY

COOO. NIE DOŚĆ, ŻE GEJE NORMALNIE POKAZANI, TO JESZCZE KOBIETY TEŻ!

Seriale - Page 2 Tumblr_ombabkXUIQ1tbx211o1_500

Otóż tak! Tutaj przede wszystkim błyszczą Max, Anne Bonny i Madi. Ale inne postacie żeńskie też mają swoje momenty. Fajnie!


POWÓD SZESNASTY

Billy Bones

Seriale - Page 2 Tumblr_inline_nl8l8uGQRr1qcxg78

Tutaj mam wątpliwości, bo niestety Billy zalicza regres. Na początku jest super, a im bliżej końca, tym bardziej bezmyślny się staje. No ale jednak go lubię.


POWÓD SIEDEMNASTY

Ciężko byłoby wymienić wszystkich bohaterów pobocznych, ale każdy z nich coś od siebie wnosi i to jest super. Bardzo dużo barwnych, ciekawych charakterów.


POWÓD OSIEMNASTY

Wątki społeczne, które nie rażą w oczy. Come on, w serialu o piratach mamy poruszone kwestie: dyskryminacji homoseksualistów, dyskryminacji czarnoskórych, dyskryminacji kobiet, dyskryminacji biednych przez bogatych, walki o wolność i innych rzeczy, od których normalnie można się porzygać, zwłaszcza, gdy to wszystko wymieszamy, bo babcia ostrzegała, żeby nie mieszać. A tutaj to działa, bo pasuje do konwencji, ram czasowych i jest zrobione z wyczuciem. Brawo!


POWÓD DZIEWIĘTNASTY

Woodes Rogers
Seriale - Page 2 Tumblr_olbwxc3hSp1rvvjlso2_540

Ten serial udowadnia Piratom z Karaibów, że można zrobić angielskiego oficera, który ma charakter i jest dosyć ciekawy! Co prawda lekko jednowymiarowy, no i nie ma starty do wcześniej wymienionych postaci, ale hej, doceniam!


POWÓD DWUDZIESTY

Po prostu dobrze się go ogląda. Nie jest idealny, bywa przegadany, nudnawy, niektóre wątki są mniej ciekawe od innych, wolno się rozkręca, ale nadal jest super. Ląduje w moim TOP 3 seriali i polecam cieplutko.
Sheridan Kenneth Paige
Sheridan Kenneth Paige
The Writers Alter Universe
Re: Seriale
Sob Lis 24, 2018 3:17 pm
...jak jest tam Aneczka to chyba nawet ja obejrzę, lol xD
Alan Hayden Paige
Alan Hayden Paige
Fresh Blood Lost in the City
Re: Seriale
Nie Lut 17, 2019 4:02 pm

T H E _ U M B R E L L A _ A C A D E M Y
(10/10)

Dopiero co wyszło, ja obejrzałem całe i teraz mi smutno, że nie ma więcej. To był serial, za który wziąłem się totalnie randomowo, bo uznałem, że co mi szkodzi. No i tak się wziąłem, że ciężko było mi się od niego oderwać. Teraz mam nadzieję, że kolejny sezon wyjdzie możliwie, jak najszybciej, bo wygląda na to, że to jeszcze nie koniec. Kocham, polecam.
Ray Minyard
Ray Minyard
Fresh Blood Lost in the City
Re: Seriale
Pon Lut 18, 2019 12:51 am
O też się za to wziąłem. Obejrzałem na razie 3 odcinki, ale jakoś mnie nie zachwyca. Obejrzę dalej, ale póki co moja ocena waha się pomiędzy 6-7/10.

Efekty specjalne... cóż. Może nie będę tego jakoś bardzo mocno komentować. Widać, że zabrakło im pieniędzy. Są seriale o superbohaterach, które faktycznie starają się by wszystko wyglądało realistycznie nawet przy niskim budżecie i są takie jak Umbrella Academy, gdzie patrzysz i parskasz ze śmiechu widząc efekty godne 2003 roku.

Postacie całkiem na plus za różnorodność, choć jak na razie bardziej mnie wszyscy drażnią. Ciężko mi obdarzyć kogokolwiek sympatią, 13-letni dzieciak o starszej świadomości (no spoilers here) wydaje się spoko, a potem odwala jakąś akcję, która sprawia że zaliczam facepalm. Badassowe wybijanie innych jak kaczki robiło na mnie wrażenie jak miałem 13 lat, ale tutaj czasem jest... dość absurdalne. No i brakuje mi w nich wszystkich jakiejś realności? Są tak sztuczni, jakby ktoś stwierdził "dobra stary wypisz mi cechy, potem wybierz sobie po dwie i wpakujemy je do tych konkretnych postaci, byle się nic nie powtarzało, bo wiesz musi być śmiesznie". No bywa śmiesznie. Całkiem. Jeśli kogoś bawi gaszenie petów w prochach ojca, noszenie spódnic i koślawe tańczenie z urną.

Za to Ben przykuł moją uwagę. Szkoda, że niezbyt może cokolwiek zrobić. Biedny Ben.

Może kolejnych 7 odcinków nieco mi to wszystko naprawi, czekam. Jak na razie naprawdę mocny średniak, który często zwyczajnie się dłuży i nie porywa akcją, zwłaszcza że fabuła jest totalnie oklepana i nic nowego do mojego świata superbohaterów nie wnosi. Widziałem dużo lepsze.
Ray Minyard
Ray Minyard
Fresh Blood Lost in the City
Re: Seriale
Wto Lut 19, 2019 9:46 pm
Okej właśnie skończyłem ostatni odcinek The Umbrella Academy.

Podnoszę ocenę do 8/10. Przy czym postać Bena to 1000000/10, a Klausa 1000/10. W ich duecie się sumuje.

Generalnie serial był... w porządku. Nie zaskakiwał, strasznie przewidywalny i oklepany. Od początku do końca ani razu nie wywołał we mnie niczego co sprawiłoby że miałbym "WOW CO!?". Właściwie to już po pierwszych odcinkach idzie się domyślić jaka będzie końcówka, więc pod tym względem trochę słabo.

Szanuję bardzo mocno za sceny wprowadzające do serialu na początku każdego odcinka. "The Umbrella Academy" pojawiało się w różnych zabawnych sytuacjach. Chociaż tutaj wykazali się jakąś kreatywnością, więc plusik ode mnie!

Wracając, reszta postaci poza Benem (<3) i Klausem... jest w porządku. Przynajmniej z głównych. Polubiłem Diego, Allison była okej, Luther zaczął mnie wkurzać niemiłosiernie. Jest tu mnóstwo całkowicie niepotrzebnych wątków, które nic do fabuły nie wnoszą, ale robią za zapychacz-rozśmieszacz. Sporo pseudo emocjonalnych tekstów, które mają u widza wywołać wzruszenie, ale kompletnie im to nie wychodzi. No bo nie wzruszyłem się jakoś ani razu, a mnie naprawdę łatwo wzruszyć. Po prostu nie było w tym głębi.

Cały serial jest strasznie płytki. Jak ktoś się nudzi to polecam, fajny na zabicie czasu. Ale niczego szczególnego bym się nie spodziewał. Nie będziecie tu skakać po kanapie, wrzeszczeć z zachwytu gdy zwyczajnie was zagnie, ani piszczeć gdy główny bohater odwali coś fajnego. Prędzej odwalają coś totalnie zjebanego, przez co człowiek siedzi z miną pełną niedowierzania i zastanawia się jak można być aż takim kretynem.

Ale jest też sporo zabawnych scen, które na szczęście nie są na tak żałosnym poziomie jak w pierwszym odcinku. Kilka razy nawet sobie śmiechłem pod nosem.

Czasem było ciężko. Bardzo ciężko. Przy dwóch ostatnich odcinkach miałem kryzys, bo wrzucali tak beznadziejne przeciągacze, że zastanawiałem się czy dalej to katować czy po prostu zamknąć laptopa. Ale było całkiem warto jednak skończyć. Nie wiem czy szarpną się na drugi sezon czy nie. Jeśli tak to szczerze mówiąc niezbyt wiem co mieliby tam wcisnąć, żeby faktycznie widza zaciekawić, bo końcówka jest dość dobrym open endingiem, chyba że chcą się pobawić w X-menów i robić wieczne resety rzeczywistości (jk).

Muzyka nie zapada jakoś szczególnie w pamięć. A szkoda, bo skoro już ta cała Vanya gra na skrzypcach to naprawdę mogliby skomponować kilka chwytających za serce melodii. Niestety, jej skrzypce (które notabene w komiksie grają HEHE PIERWSZE SKRZYPCE) zostały kompletnie przyćmione, wciśnięte jedynie jako dodatkowy rekwizyt. Powtórzę: a szkoda.

Efekty specjalne nieco się poprawiły. Nieco. Nie będę zbyt mocno wchodzić w szczegóły by nie spoilerować, ale tak jak u jednych po prostu moc wygląda okej, tak u innych jest śmieszna (cześć Ben, cześć Klaus). Ale nie na tyle, by całkowicie odbierać radość z ich oglądania, więc nie jest źle! Za to ciała Luthera nie przeżyję. No nie ma szans. Porażka na całej linii.

Obecnie pozostaję przy ocenie 8/10, choć drugi raz raczej bym tego nie obejrzał. Jeśli wyjdzie 2 sezon to pewnie sprawdzę, ale na listę super zajebistych seriali które sprawiają, że sam chcesz mieć supermoce, zdecydowanie to nie trafia. Co szczerze mnie dziwi, no bo ja? Zero ekscytacji? Co się dzieje. Akademia Parasolki się dzieje, proszę państwa.

Akademia Parasolki.
Jake Raven O'Brien
Jake Raven O'Brien
Fresh Blood Lost in the City
Re: Seriale
Nie Lut 24, 2019 6:05 pm
O, o, o. A co to za ujawnienie premiery 3 sezonu Stranger Things. Niby wszystko fajnie, ale każą czekać aż do 4 lipca.
Mercury Black
Mercury Black
Administrator Sovereign of the Power
Re: Seriale
Pon Lut 25, 2019 2:37 pm
Jake Raven O'Brien napisał:O, o, o. A co to za ujawnienie premiery 3 sezonu Stranger Things. Niby wszystko fajnie, ale każą czekać aż do 4 lipca.

CIERPIĘ Z TEGO POWODU STRASZNIE. Już się tak totalnie nie mogę doczekać. Byle znowu wrzucili cały sezon na raz, biorę dzień wolnego i oglądam. Tak jak dwójeczkę. Mega mnie w ogóle ciekawi co wprowadzą, nawet nie chcę zbytnio sprawdzać, żeby mieć full zaskoczenie. Tymczasem wziąłem się za...


 


T I T A N S

W końcu się wziąłem po Umbrella Academy, bo stwierdziłem, że obejrzę sobie coś o superbohaterach, skoro już mam fazę na tę tematykę. Zaczęło się naprawdę genialnie. Raven to moja absolutna miłość, niejednokrotnie sprawiała że poskakiwałem w miejscu. Aktora na Robina wybrali po prostu genialnego. Nie chcę zbytnio się jeszcze wypowiadać, dopóki nie skończę, więc pewnie rzucę tu jakąś recenzją porządną za kilka dni jak będę po 11 odcinku
Riley Wolfhound Grimshaw
Riley Wolfhound Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
Re: Seriale
Wto Cze 25, 2019 10:11 pm

 


S H A D O W H U N T E R S
(3 SEZONY + SEZON 3B)

Do dziś pamiętam jak dopiero co wypuścili ten serial. Odbiłem się od pierwszego odcinka dość szybko, nawet nie ze względu na jego poziom czy cokolwiek, ale fakt że zawsze byłem olbrzymim fanem książek Cassandry Clare. [Choć wolałbym pewnie nie czytać ich teraz ponownie, by nie zniszczyć sobie wspomnień]. Ale zabrałem się ponownie. I nie żałuję. Nie jest to raczej serial najwyższych lotów, w pierwszym sezonie aktorstwo okrutnie odstrasza scenami godnymi Dlaczego Ja, ale jednak z czasem zaczyna być coraz lepiej! Całe te ataki paniki robią się nieco bardziej przekonujące, więc nie jest źle.

Na pewno podobały mi się efekty specjalne, mimo że czasem ich teleportacja czy przyspieszone bieganie wyglądały całkiem zabawnie. Faerie też moim zdaniem były zrobione raczej słabo, chociaż wielki szacunek za Królową. W ogóle ta aktorka... jeden wielki podziw. Nie spodziewałbym się tak doskonałej gry po kimś tak młodym. Jedna z najlepszych ról. Warto obejrzeć to dla niej. I Raphaela. Mówiącego po hiszpańsku. I Jace'a ze swoją zarąbistą heterochromią. I Aleca, który jest po prostu super hot. I Magnusa ze swoim zarąbistym poczuciem humoru. Walki były super, choć często bardzo szybko się kończyły. Niby z jednej strony ma to sens, bo Nocni Łowcy od początku sa szkoleni, by szybko demony eliminowac, ale z drugiej... no nie narzekałbym, gdyby były nieco dłuższe.

M U Z Y K A. Dla niej warto to zobaczyć, zdecydowanie. A jeśli nie zobaczyć to po prostu puścić sobie soundtrack, bo jest absolutnie przegenialny. Łażę od kilku dni i słucham go na zapętleniu, a głos Simona to absolutne cudo, w życiu bym się nie spodziewał że ten aktor będzie tak przegenialnie śpiewał no.

Między książkami, a samym serialem jest kilka różnic, a jednocześnie fajnie wplatają oryginalną fabułę, więc pod tym względem olbrzymi plus. Jest zrobiony na tyle dobrze, że mogę go polecić zarówno fanom serii, jak i osobom kompletnie z nią niezwiązanym. Wątpię, by był to serial waszego życia, ale ogląda się go bardzo przyjemnie, więc jeśli się nudzicie i brakuje wam nieco fantastyki z nutą brazylijskiego dramatu - Shadowhunters będzie w sam raz!


 


T R I N K E T S
(1 SEZON)

Od kiedy zobaczyłem trailer, wiedziałem że chcę to obejrzeć. Czekałem aż w końcu się pojawi i... moim zdaniem było warto. Serial przede wszystkim mocno punktuje tym, że człowiek kompletnie nie wie czego się właściwie spodziewać. No bo wiecie, jeśli już ogląda się serial o ludziach robiących skok na bank można się spodziewać, że odwalą to w taki sposób, że zgarną miliony i odjadą w stronę zachodzącego słońca. Ale tu mamy tylko jeden sezon, dziesięć odcinków i trzy dziewczyny, które kradną. Nie w zorganizowany sposób, który zapewnia im przeżycie, a dla zwyczajnej rozrywki. Albo może z powodu uzależnienia?

Postacie są zrobione bardzo dobrze. Zupełnie odmienne, a jednak w jakiś sposób znajdują pomiędzy sobą tę nić porozumienia. Mają swoje irytujące cechy, ale nie na tyle by człowiek nie mógł na nie patrzeć. Dodatkowo te irytujące cechy mają faktycznie jakiś sens i swoje źródło w ich historii. Zostają wyjaśnione, a bardzo często brakuje mi tego w ostatnich serialach.

Z pewnością bardzo dużym plusem jest tu realizm. Jeśli liczycie na uroczą, kochaną historyjkę, gdzie głównym bohaterkom wszystko uchodzi płazem, wszyscy znajdują miłość swojego życia i żyją długo, i szczęśliwie to lepiej nawet tego nie włączajcie. Trinkets jest wręcz okrutnie realistyczne, do tego stopnia że człowiek ogląda to niby luźno dla rozrywki (odcinki mają po trzydzieści minut), a kończy z otwartą japą i słowami "NO CHYBA SOBIE ŻARTUJECIE". Czy mnie zaskoczył? O dziwo tak. Czy obejrzałbym go ponownie? Raczej nie. Niesamowicie bolała mnie relacja Elodie z jej ojcem i sposób w jaki została rozwiązana. Ponadto było kilka elementów, które po prostu sprawiały, że miałem ochotę walnąć się w twarz (jak pewna blondwłosa niespełniona gwiazda) i wyjść.


 


T H E O A
(2 SEZON)

JEŚLI KTOŚ NIE WIDZIAŁ PIERWSZEGO SEZONU, OSTRZEGAM ŻE W PONIŻSZYM OPISIE MOGĄ POJAWIĆ SIĘ SPOILERY. Z pierwszego sezonu, nie drugiego.

Kolejny serial, na który bardzo długo czekałem. Szczerze mówiąc nie byłem pewien czy aby na pewno w ogóle się doczekam drugiego sezonu, jako że pierwszy został zakończony w sposób, który spokojnie mógłby być końcem z open endingiem. Open endingiem, który pozostawił więcej pytań niż odpowiedzi. Nic dziwnego, że odpalając pierwszy odcinek drugiego sezonu bałem się powtórki z rozrywki. Tego, że znowu zostaniemy wrzuceni w wir dziwnej historii, która tylko mocniej wszystko skomplikuje i sprawi, że nie będę rozumiał już kompletnie niczego.

I zostałem absolutnie pozytywnie zaskoczony. Pierwszy sezon był genialny, ale drugi? Drugi podobał mi się jeszcze bardziej. Nieustannie utrzymywał ten charakterystyczny mistyczny klimat, tajemnicę której nie jesteś do końca w stanie przejrzeć w swojej zawiłości. Pojawiają się zarówno stare, jak i nowe postacie. Wszystkie tak samo dobre. Jest nieco ciężki, ale zdecydowanie się nie nudzi. Wszystko widzimy z absolutnie nowej perspektywy, zupełnie jakbyśmy oglądali całkowicie inną historię - i tak właśnie ma być. Ale połączenie między tym wszystkim, a pierwszym sezonem jest po prostu doskonałe. Nie czuje się żadnego chamskiego odcięcia. Wszystko się ze sobą łączy i w końcu - W KOŃCU - otrzymujemy odpowiedź na najważniejsze pytanie. Czy OA była zwyczajnym kłamliwym manipulantem czy rzeczywiście jest aniołem, który potrafi przenosić się pomiędzy światami? Czy od początku była niewidoma i została uzdrowiona, czy też zwyczajnie sobie to wszystko wymyśliła?

Postacie zachowały swój charakter, co też mnie niezwykle cieszy. Bałem się nieco, że go zatracą, zmienią się nie do poznania albo będą miały zupełnie inne priorytety, które wszystko zrujnują. Nic z tego się nie wydarzyło. Wprowadzono dużo fajniejszy zabieg, choć akurat w tym przypadku nie chcę za dużo mówić jak, bo pojawia się już w pierwszych odcinkach. I bardzo długo utrzymuje.

Ogólnie polecam bardzo, bardzo mocno. Mam nadzieję, że The OA doczeka się trzeciego sezonu, który ponownie wciągnie mnie w swój świat, bo naprawdę nie sądziłem, że będzie można to wszystko tak fajnie rozwiązać. Nadal pozostaje wiele pytań (choć już nie tak mocno do samej istoty świata, co po prostu dalszych losów bohaterów), a końcówka wskazuje na to, że reżyserzy jeszcze z nami nie skończyli. I dobrze! Bo po ostatnich pięciu minutach aż podskoczyłem w miejscu z ekscytacji. Ale jeśli szukacie czegoś tajemniczego, skłaniającego do przemyśleń, ale też z góry ostrzegam - mocno absurdalnego i fantazyjnego, choć zrobionego w sensowny sposób, który tłucze się w ludzkich umysłach od wieków - powinno wam się spodobać. Szczególnie jeśli jesteście zwolennikami psychologii i teorii o równoległych wszechświatach -wink-. A psychologicznej pożywki jest tu caaaaałe mnóstwo.


 


D E A D T O M E
(1 SEZON)

Jeden z moich absolutnych favów w ostatnich czasach. Zabrałem się za to całkowicie przypadkowo. Podsłuchałem rozmowę jednej z moich przedstawicielek z dziewczyną z biura o serialu, który ostatnio oglądała. Za dużo o nim nie opowiadała poza tym, że płakała ze śmiechu i dawno nie oglądała czegoś tak dobrego. Co mogę rzec - zainteresowała mnie. Do tego stopnia, że zapamiętałem tytuł i udałem się na jego krótkie poszukiwania po Netflixie, po powrocie do domu. I to był strzał w dziesiątkę.

Główna bohaterka traci męża w tragicznym wypadku. Choć czy aby na pewno można nazwać wypadkiem sytuację, gdy ktoś uderza w twojego męża samochodem, a potem zostawia go na poboczu, by się wykrwawił? Kompletnie nie mogąc sobie poradzić w żałobie, zapisuje się do religijnego kółka, które ma pomagać ludziom w powodzeniu się ze stratą. Brzmi nudno? Dodajcie do tego absolutnie wybuchowy charakter, tonę dopierdalania ludziom na każdym kroku, sarkazmu, zajebistych tekstów, śmiechu, terapii uspokajania się poprzez puszczanie sobie rockowo-metalowych kawałków i płakania na kiblu za mężem z rolką papieru w dłoni. XD Ale wracając - nasza główna bohaterka właśnie na tym sławetnym kółku (na którym wszystkich ma za idiotów) poznaje pozytywną, choć największą idiotkę z nich wszystkich. I jakimś cudem... zaprzyjaźniają się. Problem w tym, że morderca jej męża nadal nie został odnaleziony, a kobieta zdecydowanie nie zamierza odpuścić. Kto wie, może nawet jej nowa znajoma okaże się całkiem przydatnym wsparciem?

Zapewniam, że ten opis nie oddaje w 1/4 tego co dzieje się w całym serialu. Zwrotów akcji, porąbanych sytuacji, prześmiesznych scen, ale też tych które zwyczajnie człowieka przerażają, bo widzi do czego można doprowadzić drugą osobę, ale też jak olbrzymimi gnojami mogą być inni ludzie.

Postacie są cudowne. Sceny są cudowne. Muzyka i storyline są świetne, choć faktycznie z czasem człowiek zaczyna się domyślać o co chodzi. Myśli sobie wtedy 'eh, szkoda że takie przewidywalne'. Ale spokojnie, twórcy szybko pokazują że coś co wydawało się oczywiste potrafi jeszcze mocno zaskoczyć. Zwłaszcza końcówką. Ogląda się bardzo szybko i przyjemnie - odcinki mają około 20 minut. Jeżeli potrzebujecie czegoś luźniejszego z czego możecie się pośmiać, ale też z fajnym kryminalnym backgroundem - na pewno wam się spodoba. Czy obejrzałbym jeszcze raz? TAK! Iiii na pewno będzie drugi sezon!



To nie wszystko co ostatnio obejrzałem, ale na razie wyczerpały mi się siły, więc musicie mi wybaczyć. Może wrzucę więcej jutro dla odstresowania się czy coś.
I daruję sobie oceny typu 10/10, 7/10, bo zauważyłem że i tak po pewnym czasie zwyczajnie mi się to zmienia.
Esther Lilosa Ouellet
Esther Lilosa Ouellet
Fresh Blood Lost in the City
Re: Seriale
Pon Mar 23, 2020 10:32 pm
THE END OF THE F *** ING WORLD
Sezon 2

Pierwszym sezonem nie chcę się zajmować, ale drugi... Był intensywny. Alyssa była cholerne irytującą postacią, ale z drugiej strony... weź spróbuj odegrać minę mojego kota, gdy sra, czuje zapach własnego gówna, ale musi srać dalej. No Alyssa przez większość serialu ma mniej więcej taką minę, zresztą pasującą do jej sytuacji. W końcu gówno się za nią ciągnęło. Mam wrażenie, że 8 odcinków to za mało ze względu na fakt potraktowania niektórych postaci po macoszemu.
Do serialu została wprowadzona Bonnie, afroamerykanka, która została skrzywdzona przez wychowanie swojej matki. Zachowuje się jakby była lekko opóźniona w rozwoju, co by mnie nie zdziwiło. W ogóle jeśli oglądaliście pierwszy sezon i pamiętacie jedną z postaci, przez którą gówno się ciągnęło za główną parą... No cóż, smród za Alysssą ciągnie się dalej.
Ten sezon wydaje mi się lepszy, bo jakby jest więcej charakteru w postaciach. No może poza Bonnie. Za mało czasu dla niej. Chociaż i tak najbardziej idzie polubić ciotkę Alyssy. Za to funkcjonariusz... borze, scena z nim była tak męcząca, wkurwiająca i w ogóle. Jeszcze jego zachowanie jakby pewnych rzeczy nie widział... nawet jak jadł to nie mógł być cicho. Aaaa. Nienawidzę. O ile Alyssa po prostu mnie denerwowała to w tym jednym odcinku myślałam, że rozwalę laptop, byle tego kolesia nie słyszeć.
Napisy końcowe pierwszego odcinka mogą Wam coś uzmysłowić. Przyjrzyjcie się. Z drugiej strony nie będzie niespodzianki (jakiej niespodzianki, to było przewidywalne).
Minusy
- czasami tło wygląda jakby to było kręcone w studiu, była makieta z tyłu i parę rzeczy na pierwszym planie. Przy jednej ze scen odnosi się bardzo mocne wrażenie, że właśnie tak jest.
- Wprowadzanie postaci na 5 sekund. O ile niektóre były sensownie wprowadzone... tak siostra jednej postaci była wprowadzona bezsensownie. Po co.
- Wszystko szybko się dzieje, a brakuje czasu dla postaci. O konsekwencjach dla psychiki głównej postaci jeśli chodzi o czyny z pierwszego sezonu, dowiadujesz się w 3/4 drugiegi. Wiem, że to byłoby męczące, jakby nonstop były wizje, ale cholera. Cokolwiek rzucić.
- W Bonnie jest coś takiego, że czuje się jakby była niepotrzebną postacią.
Plusy
+ muzyka, jak dla mnie klimatyczna
+ fakt tego, że czasami czuje się ten dziwny niepokój, jaki czują w danej sytuacji postacie
+ postacie mają charakter
+ nacisk na pomoc psychologiczną

Nie jest to serial wybitny. Czasami męczy fakt tej dynamiki, brakuje w nim wolniejszych momentow. Raczej nie polecam osobom, kfórym pierwszy sezon nie podszedł. Ten możliwe, że cię wkurwi. Mnie się podobało, podeszłam do tego, jako odmóżdżacza, aby obejrzeć go z kimś innym.
Ocena:
6/10
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach