▲▼
Strona 1 z 2 • 1, 2
Klatka jak klatka, schody jak schody. O czym tu się rozpisywać.
______
Snuł się smętnie po szkole w poszukiwaniu panienki Borre. Dzień jak co dzień - w sumie i tak nie miał nic lepszego do roboty, gdy zajęcia się już skończyły, a natchnienie do pisania uparcie nie chciało przyjść. Normalny człowiek pewnie uznałby ten dzień za całkiem sympatyczny - lekcje przebiegały bez większych zgrzytów, ludzie wydawali się jakby ciut milsi, a dzień był doprawdy piękny, z niebieskim niebem bez ani jednej chmurki. Dla Adama jednak taka sielanka i szczęście były niczym innym, jak suszą opróżniającą do cna wątłe źródełko z jego osobistą weną twórczą. Co mu tam po piątce z matematyki, co mu po ładnej pogodzie, skoro słowa nie chciały go słuchać, a metafory wychodziły płaskie i bezbarwne jak kartka papieru! On potrzebował pasji i emocji! Uczuć czystych jak ta lilia nieskalana ludzką dłonią. Intensywności znanej tylko duszom wrażliwym na piękno! Dlatego też szukał uparcie swojej Iluzorycznej Ukochanej. Tylko Ona, w całej swej perfekcyjnej Osobie mogła mu zapewnić dostatecznie silną dawkę artystycznych podniet. Może nawet odważy się w końcu z Nią porozmawiać, przesunąć ich znajomość na wyższy szczebel drabiny ku niebu dekadenckiej rozpaczy? Kto wie.
Na razie jednak czysto prozaicznie nie mógł Jej znaleźć. Złośliwość Losu!
______
Snuł się smętnie po szkole w poszukiwaniu panienki Borre. Dzień jak co dzień - w sumie i tak nie miał nic lepszego do roboty, gdy zajęcia się już skończyły, a natchnienie do pisania uparcie nie chciało przyjść. Normalny człowiek pewnie uznałby ten dzień za całkiem sympatyczny - lekcje przebiegały bez większych zgrzytów, ludzie wydawali się jakby ciut milsi, a dzień był doprawdy piękny, z niebieskim niebem bez ani jednej chmurki. Dla Adama jednak taka sielanka i szczęście były niczym innym, jak suszą opróżniającą do cna wątłe źródełko z jego osobistą weną twórczą. Co mu tam po piątce z matematyki, co mu po ładnej pogodzie, skoro słowa nie chciały go słuchać, a metafory wychodziły płaskie i bezbarwne jak kartka papieru! On potrzebował pasji i emocji! Uczuć czystych jak ta lilia nieskalana ludzką dłonią. Intensywności znanej tylko duszom wrażliwym na piękno! Dlatego też szukał uparcie swojej Iluzorycznej Ukochanej. Tylko Ona, w całej swej perfekcyjnej Osobie mogła mu zapewnić dostatecznie silną dawkę artystycznych podniet. Może nawet odważy się w końcu z Nią porozmawiać, przesunąć ich znajomość na wyższy szczebel drabiny ku niebu dekadenckiej rozpaczy? Kto wie.
Na razie jednak czysto prozaicznie nie mógł Jej znaleźć. Złośliwość Losu!
Właśnie rozpoczął się oficjalnie rok szkolny. Kolejny rok i kolejne wyzwania. Oczywiście, że Borre myślała teraz o tym w jaki super sposób zwieje sobie z lekcji. Zawsze miała coraz to lepsze i ciekawsze pomysły, bo coś trzeba było powiedzieć jak rodzice mieszkali w innym mieście. W sumie dawali sporo kasy na jej edukację, więc mogłaby trochę to uszanować. Znaczy szanowała, ale po prostu była zbyt leniwa, żeby chodzić do szkoły. Oceny końcowe zawsze miała dobre, prócz tego nieszczęsnego zachowania.
Biegła po schodach w dół, bo dobrze wiedziała, że jak co roku zapewne jest darmowa wyżerka. Zapaliła sobie na dachu szkoły, to teraz chciałaby się najeść. Czego chcieć więcej od życia? Niby umiała gotować i posiłek mogła sobie sama zrobić lepszy, ale darmowe jedzenie to jednak nie byle co i nie będzie wybrzydzać. Po co się męczyć jak chodzi się do super szkoły.
Nagle uderzyła w jakąś mniejszą osobę od siebie. Nie patrzyła jak zazwyczaj gdzie idzie, więc takie zdarzenie było praktycznie nieuniknione. Takiego pecha to mogła mieć tylko ona.
- Uważaj jak leziesz, pojebie - mimo tego, że była to jej wina to nie miała zamiaru przepraszać. Rzadko to robi i nie mówi tego słowa byle komu. Tylko specjalne osoby mają prawo od niej to usłyszeć.
Zmierzyła wzrokiem nieznajomą jej osobę. Przez chwilę nawet zastanawiała się czy jest to chłopak czy dziewczyna. Zaśmiała się nawet lekko, nie dając po sobie poznać, dlaczego to zrobiła. Szczerze wolała nic nie mówić i jak najszybciej się stąd ewakuować.
Biegła po schodach w dół, bo dobrze wiedziała, że jak co roku zapewne jest darmowa wyżerka. Zapaliła sobie na dachu szkoły, to teraz chciałaby się najeść. Czego chcieć więcej od życia? Niby umiała gotować i posiłek mogła sobie sama zrobić lepszy, ale darmowe jedzenie to jednak nie byle co i nie będzie wybrzydzać. Po co się męczyć jak chodzi się do super szkoły.
Nagle uderzyła w jakąś mniejszą osobę od siebie. Nie patrzyła jak zazwyczaj gdzie idzie, więc takie zdarzenie było praktycznie nieuniknione. Takiego pecha to mogła mieć tylko ona.
- Uważaj jak leziesz, pojebie - mimo tego, że była to jej wina to nie miała zamiaru przepraszać. Rzadko to robi i nie mówi tego słowa byle komu. Tylko specjalne osoby mają prawo od niej to usłyszeć.
Zmierzyła wzrokiem nieznajomą jej osobę. Przez chwilę nawet zastanawiała się czy jest to chłopak czy dziewczyna. Zaśmiała się nawet lekko, nie dając po sobie poznać, dlaczego to zrobiła. Szczerze wolała nic nie mówić i jak najszybciej się stąd ewakuować.
Co on właściwie wiedział o swojej Iluzorycznej Ukochanej? Tak naprawdę, hmm? Niewiele. Żałośnie niewiele. Jasne, znał Jej imię i nazwisko, mniej więcej orientował się, jak sobie radzi w szkole i z kim się zadaje, no i tyle w kwestii faktów. O Jej osobowości, zainteresowaniach czy innych rzeczach tego typu nie miał zbyt wielkiego pojęcia - skąd w sumie miałby, skoro nigdy nie zamienili nawet słowa. Tak szczerze, nie było mu to nawet jakoś wybitnie potrzebne do szczęścia, a przynajmniej nie na tym etapie zauroczenia. Nie spieszył się, pozwalając Uczuciom ogromnieć i rosnąć w jego duszy jak ogród, starannie pielęgnowany każdego dnia. Układał sobie pomału obraz Ukochanej jak puzzle, z zasłyszanych gdzieś opinii i plotek, z własnych obserwacji i spostrzeżeń, najzupełniej na razie zadowolony z trzymania się na uboczu wydarzeń. Patrzył i czekał. To wystarczało, nawet jeśli lubił się czasem oszukiwać marzeniem o pierwszym spotkaniu.
Tym większym zaskoczeniem był dla Adama fakt, iż teraz NAPRAWDĘ na nią wpadł. No normalnie deus ex machina, przypadek jeden na milion. I z tego szoku aż zapomniał języka w gębie. Na szczęście nie na długo.
- To była twoja wina, Borre - odezwał się spokojnie, cofając się o krok i mierząc dziewczynę nieco zagniewanym spojrzeniem ciemnobrązowych oczu. Mógł sobie być w Niej zakochany, mógł się rumienić z emocji już na sam widok tych pięknych, jasnych oczu, ale chamski komentarz rzucony w jego kierunku tak jakby ciut ostudził jego romantyczne zapędy, zostawiając po sobie wyraźny niesmak. Adam nie wychowywał się co prawda w wysublimowaniu klas wyższych i słownictwo rynsztokowe zasadniczo nie było mu obce, ale nie spodziewał się, że ze wszystkich dziewczyn na świecie akurat Ona okaże się nieokrzesaną prostaczką. Cóż za rozczarowanie.
Z tego wszystkiego dopiero po dłuższej chwili zorientował się, że raczej nie powinien mówić do Borre po imieniu, jeśli chce uniknąć niewygodnych pytań. No cóż, westchnął sobie w duchu. Gdyby nie był tak zakochany, pewnie pocieszyłby się mało uprzejmą myślą, iż inteligencja interlokutorki zapewne prezentuje sobą równie wysoki poziom jak jej słownictwo.
Tym większym zaskoczeniem był dla Adama fakt, iż teraz NAPRAWDĘ na nią wpadł. No normalnie deus ex machina, przypadek jeden na milion. I z tego szoku aż zapomniał języka w gębie. Na szczęście nie na długo.
- To była twoja wina, Borre - odezwał się spokojnie, cofając się o krok i mierząc dziewczynę nieco zagniewanym spojrzeniem ciemnobrązowych oczu. Mógł sobie być w Niej zakochany, mógł się rumienić z emocji już na sam widok tych pięknych, jasnych oczu, ale chamski komentarz rzucony w jego kierunku tak jakby ciut ostudził jego romantyczne zapędy, zostawiając po sobie wyraźny niesmak. Adam nie wychowywał się co prawda w wysublimowaniu klas wyższych i słownictwo rynsztokowe zasadniczo nie było mu obce, ale nie spodziewał się, że ze wszystkich dziewczyn na świecie akurat Ona okaże się nieokrzesaną prostaczką. Cóż za rozczarowanie.
Z tego wszystkiego dopiero po dłuższej chwili zorientował się, że raczej nie powinien mówić do Borre po imieniu, jeśli chce uniknąć niewygodnych pytań. No cóż, westchnął sobie w duchu. Gdyby nie był tak zakochany, pewnie pocieszyłby się mało uprzejmą myślą, iż inteligencja interlokutorki zapewne prezentuje sobą równie wysoki poziom jak jej słownictwo.
Zrobiła na chwilę naburmuszoną minę. Dobrze wiedziała, że to jej wina. Nikt nie musiał jej tego wypominać. Czasami po prostu trudno przyznać się do popełnionego błędu.
- Może moja, a może nie moja – powiedziała z lekką ironią w głosie i skrzyżowała ręce na piersi. Przez chwilę zastanawiała się co jej umknęło w wypowiedzi chłopaka. Jakiś mały szczegół, który zapewne był ważny.
Co.
- Czemu ty znasz moje imię? - popatrzyła się na niego z podejrzliwym wzrokiem. Może nie miała pamięci do imion i nazwisk, ale świetnie zapamiętywała twarze innych osób kojarząc je z konkretnymi sytuacjami. Była pewna, że nigdy nie spotkała wcześniej tego chłopaka. Znaczy, pewnie widziała go w szkole, gdzieś kiedyś, ale na pewno nigdy nie zamieniła z nim ani jednego słowa.
Było to trochę dziwne i, w jakimś aspekcie, straszne. Czuła się, jakby ktoś ją obserwował, a ona nawet tego nie widziała. Milion scenariuszy przebiegło jej teraz przez myśl. I to tych złych, nie tych dobrych. Była optymistką, ale jaka normalna dziewczyna zareagowałaby dobrze na to, że ktoś nieznajomy mówi do niej po imieniu. Dobrze wiedziała, że po szkole mogą krążyć o niej pewne plotki, ale bez przesady.
W tle było słychać muzykę i śmiechy uczniów. Ile ona by oddała, żeby mogła się spotkać już z którymś ze swoich znajomych. A jakby ktoś tutaj był to byłoby jeszcze lepiej. Potrafiła się obronić, ale obecność drugiego mężczyzny poprawiło by jej samopoczucie.
- Czy my się znamy? - pytała dalej. Może rzeczywiście była jakaś impreza, na której poszła tak bardzo w bajlando, że aż nie pamięta poznania się z tym chłopaczkiem. Nawet zaczęło ją to trochę ciekawić jaka kryje się za tym wszystkim historia. Chociaż z tą imprezą to nawet by się nie zdziwiła.
- Może moja, a może nie moja – powiedziała z lekką ironią w głosie i skrzyżowała ręce na piersi. Przez chwilę zastanawiała się co jej umknęło w wypowiedzi chłopaka. Jakiś mały szczegół, który zapewne był ważny.
Co.
- Czemu ty znasz moje imię? - popatrzyła się na niego z podejrzliwym wzrokiem. Może nie miała pamięci do imion i nazwisk, ale świetnie zapamiętywała twarze innych osób kojarząc je z konkretnymi sytuacjami. Była pewna, że nigdy nie spotkała wcześniej tego chłopaka. Znaczy, pewnie widziała go w szkole, gdzieś kiedyś, ale na pewno nigdy nie zamieniła z nim ani jednego słowa.
Było to trochę dziwne i, w jakimś aspekcie, straszne. Czuła się, jakby ktoś ją obserwował, a ona nawet tego nie widziała. Milion scenariuszy przebiegło jej teraz przez myśl. I to tych złych, nie tych dobrych. Była optymistką, ale jaka normalna dziewczyna zareagowałaby dobrze na to, że ktoś nieznajomy mówi do niej po imieniu. Dobrze wiedziała, że po szkole mogą krążyć o niej pewne plotki, ale bez przesady.
W tle było słychać muzykę i śmiechy uczniów. Ile ona by oddała, żeby mogła się spotkać już z którymś ze swoich znajomych. A jakby ktoś tutaj był to byłoby jeszcze lepiej. Potrafiła się obronić, ale obecność drugiego mężczyzny poprawiło by jej samopoczucie.
- Czy my się znamy? - pytała dalej. Może rzeczywiście była jakaś impreza, na której poszła tak bardzo w bajlando, że aż nie pamięta poznania się z tym chłopaczkiem. Nawet zaczęło ją to trochę ciekawić jaka kryje się za tym wszystkim historia. Chociaż z tą imprezą to nawet by się nie zdziwiła.
No to się wkopał, nie ma co. Trochę przypał... nawet trochę bardzo. Przez chwilę krótką jak ułamek sekundy nasz biedny poeta miał ulotną niczym dym na wietrze nadzieję, iż dziewczę machnie ręką na zaistniałą sytuację i podaruje sobie zadawanie niewygodnych pytań. Niestety jednak, nie podarowała i drążyła temat z uporem godnym lepszej sprawy. A Adam niespecjalnie wiedział, jak z tego wybrnąć. Milczał zatem, wciskając dłonie w kieszenie spodni i zalewając się coraz głębszym rumieńcem. Wyglądał teraz doprawdy uroczo - tak uroczo, jak tylko może wyglądać szesnastoletni chłopiec o delikatnej urodzie, stojący przed wyśnionym obiektem swoich dramatycznie młodzieńczych uczuć.
- Nie rozmawialiśmy nigdy ze sobą, o ile tak definiujesz znajomości międzyludzkie - odparł wymijająco, robiąc kolejny krok w tył. - Trudno jednak, bym nie znał twojego imienia, Borre. Połączyło nas Przeznaczenie. - Uniósł podbródek nieco wyżej, wyraźnie niezadowolony z faktu, iż musi zadzierać głowę, by spojrzeć wyższej od siebie dziewczynie w oczy. - Chociaż "nas" to chyba zbyt wielkie słowo, skoro jeszcze pięć minut temu byłaś szczęśliwie nieświadoma mojego istnienia. Uznajmy zatem, że to moje Przeznaczenie znalazło Ciebie. - Adam westchnął przeciągle, zdając sobie sprawę, że ze stresu bredzi jak potłuczony. A starał się być romantyczny! Cóż, o ile Palmer nie uznała go wcześniej za psychola, to teraz już bez wątpienia miała dobry powód, by to zrobić. Przecież nikt normalny nie wygaduje takich rzeczy obcym osobom...
- Nie rozmawialiśmy nigdy ze sobą, o ile tak definiujesz znajomości międzyludzkie - odparł wymijająco, robiąc kolejny krok w tył. - Trudno jednak, bym nie znał twojego imienia, Borre. Połączyło nas Przeznaczenie. - Uniósł podbródek nieco wyżej, wyraźnie niezadowolony z faktu, iż musi zadzierać głowę, by spojrzeć wyższej od siebie dziewczynie w oczy. - Chociaż "nas" to chyba zbyt wielkie słowo, skoro jeszcze pięć minut temu byłaś szczęśliwie nieświadoma mojego istnienia. Uznajmy zatem, że to moje Przeznaczenie znalazło Ciebie. - Adam westchnął przeciągle, zdając sobie sprawę, że ze stresu bredzi jak potłuczony. A starał się być romantyczny! Cóż, o ile Palmer nie uznała go wcześniej za psychola, to teraz już bez wątpienia miała dobry powód, by to zrobić. Przecież nikt normalny nie wygaduje takich rzeczy obcym osobom...
Przez chwilę patrzyła się mu prostu w oczy. Na jej twarzy malowało się wielkie zdziwienie. Chyba jeszcze nikt nie powiedział do niej czegoś takiego. Nawet za bardzo nie wiedziała co odpowiedzieć. Pierwszy raz ktokolwiek wyznał jej miłość i to jeszcze takimi słowami. Niebywałe.
Ale o czym tu dużo rozmawiać, przecież chłopak, który przed nią stał to na pewno nie był materiał na dobrego partnera.
Zaśmiała mu się w twarz. Głośno. Było słychać na kilometr kpinę. Rzadko śmiała się w ten sposób, a to coś już musi oznaczać. Zrobiła gest dłonią, jakby wycierała sobie łzy z polików. Była bardzo rozbawiona tym faktem, że właśnie być może niszczy komuś życie. Nie był dla niej kimś ważnym, więc mało co ją obchodziło, że może teraz zamknąć się w pokoju i płakać. Jak to mówią, tego kwiatu pół światu.
Poklepała go po ramieniu.
- Jeżeli to był żart to ci się udał, ale jeżeli nie to zjeżdżaj - czekała teraz na ten moment, kiedy skądś wyskoczy jakiś facet z kamerą i mikrofonem, i powie: „Nabraliśmy cię!!11 hehe, ale śmieszne cnie?”. Teraz jeszcze bardziej marzyła o tym, aby jak najszybciej się stąd ewakuować. Miała lepsze rzeczy do roboty. Znaczy... Właściwie to nie miała, ale na pewno znalazłaby coś ciekawszego.
Ale o czym tu dużo rozmawiać, przecież chłopak, który przed nią stał to na pewno nie był materiał na dobrego partnera.
Zaśmiała mu się w twarz. Głośno. Było słychać na kilometr kpinę. Rzadko śmiała się w ten sposób, a to coś już musi oznaczać. Zrobiła gest dłonią, jakby wycierała sobie łzy z polików. Była bardzo rozbawiona tym faktem, że właśnie być może niszczy komuś życie. Nie był dla niej kimś ważnym, więc mało co ją obchodziło, że może teraz zamknąć się w pokoju i płakać. Jak to mówią, tego kwiatu pół światu.
Poklepała go po ramieniu.
- Jeżeli to był żart to ci się udał, ale jeżeli nie to zjeżdżaj - czekała teraz na ten moment, kiedy skądś wyskoczy jakiś facet z kamerą i mikrofonem, i powie: „Nabraliśmy cię!!11 hehe, ale śmieszne cnie?”. Teraz jeszcze bardziej marzyła o tym, aby jak najszybciej się stąd ewakuować. Miała lepsze rzeczy do roboty. Znaczy... Właściwie to nie miała, ale na pewno znalazłaby coś ciekawszego.
Wzdrygnął się lekko, czując na ramieniu dotyk jej ciepłej dłoni Borre. Gest, który wykonała, był oczywiście protekcjonalny i w swojej wymowie szalenie lekceważący, ale i tak zrobiło mu się jakoś tak... miło? W ten nie do końca normalny, masochistyczny i pełen dramatyzmu sposób. W koncu dotykał go nie kto inny, tylko ubóstwiana panienka Palmer! Adam nie miał nigdy żadnych intymno-erotycznych relacji z drugim człowiekiem (ba, nawet się nie całował) i każdorazowy fizyczny kontakt z tak zwanym crushem przyprawiał go o mały atak serca. Z drugiej strony jednak, wciąż był rozgniewany.
- Jak już mówiłem, to ty wpadłaś na mnie. Ja tylko szedłem spokojnie swoją drogą - uściślił, zirytowany na nowo chamskim tonem wypowiedzi dziewczyny. Chociaż tym razem chyba nie mógł mieć do niej pretensji - większość ludzi na jej miejscu pewnie zareagowałaby identycznie. - Idąc tym tokiem rozumowania, jedyną osobą, która może zjeżdżać, jesteś ty. Nie krępuj się zatem. - Wbił w nią rozeźlone spojrzenie ciemnobrązowych oczu. - Ale nie myśl sobie, że uciekniesz Przeznaczeniu. - Ostatnie słowa wypowiedział trochę ciszej. Jakoś tak wbrew zamiarom Adama zabrzmiały odrobinę złowieszczo.
- Jak już mówiłem, to ty wpadłaś na mnie. Ja tylko szedłem spokojnie swoją drogą - uściślił, zirytowany na nowo chamskim tonem wypowiedzi dziewczyny. Chociaż tym razem chyba nie mógł mieć do niej pretensji - większość ludzi na jej miejscu pewnie zareagowałaby identycznie. - Idąc tym tokiem rozumowania, jedyną osobą, która może zjeżdżać, jesteś ty. Nie krępuj się zatem. - Wbił w nią rozeźlone spojrzenie ciemnobrązowych oczu. - Ale nie myśl sobie, że uciekniesz Przeznaczeniu. - Ostatnie słowa wypowiedział trochę ciszej. Jakoś tak wbrew zamiarom Adama zabrzmiały odrobinę złowieszczo.
Teraz to już całkowicie poczuła się dziwnie. Nie dość, że chłopaczek mówił do niej takie... TAKIE rzeczy, to jeszcze czuła się jakby była obserwowana.
Przeznaczenie? Hmpf.
Zaśmiała się znowu na jego słowa.
Uznała, że dalsza rozmowa z nieznajomym jej uczniem jest bezcelowa. To co mówił przekraczało jej wszelkie bariery rozsądku, a dużo rzeczy widziała i słyszała. Po prostu już uwierzyła w to mocno, że koleś, który stoi przed nią, jest zdrowo jebnięty. Co ona może zrobić w takim przypadku? No nic. Nie ma ani chęci pomocy zagubionym zwierzątkom, ani nie jest psychologiem, ot co.
Poprawiła plecak i uśmiechnęła się do niego na do widzenia, a potem machnęła ręką, nic nie mówiąc. Szła dalej po schodach w dół do celu swojej podróży. Może szkoły jakoś nie lubiła, ale w bajlando z innymi uczniami za rozpoczęcie pójdzie.
[z/t]
Przeznaczenie? Hmpf.
Zaśmiała się znowu na jego słowa.
Uznała, że dalsza rozmowa z nieznajomym jej uczniem jest bezcelowa. To co mówił przekraczało jej wszelkie bariery rozsądku, a dużo rzeczy widziała i słyszała. Po prostu już uwierzyła w to mocno, że koleś, który stoi przed nią, jest zdrowo jebnięty. Co ona może zrobić w takim przypadku? No nic. Nie ma ani chęci pomocy zagubionym zwierzątkom, ani nie jest psychologiem, ot co.
Poprawiła plecak i uśmiechnęła się do niego na do widzenia, a potem machnęła ręką, nic nie mówiąc. Szła dalej po schodach w dół do celu swojej podróży. Może szkoły jakoś nie lubiła, ale w bajlando z innymi uczniami za rozpoczęcie pójdzie.
[z/t]
Ech - wyrzuciłam z siebie powolne westchnięcie, kiedy mijałam kolejny zakręt i przemierzając korytarze budynku. Pocierając bez przerwy kosmyk włosów w palcach czytałam ostatnie rozdziały ulubionej książki. Nie mogłam się powstrzymać zważywszy na ostatnie dni luzu, gdyż początek roku zawsze zaczynał się podobnie. Zafascynowana wciągającą, poruszającą książką dopiero po chwili zrozumiałam, że za zakrętem znajdują się schody, kiedy moja twarz prawie się z nimi spotkała. W ostatniej chwili zachowałam równowagę i z triumfalną ulgą usiadłam na ów stopniach. Aż straciłam ochotę na czytanie, więc wcisnęłam książkę do torby i zerknęłam na telefon, by upewnić się, że skrzynka wiadomości jest pusta jak zawsze. Przejechałam obydwoma rękami po głowie, które zatrzymały się na karku przygniatając smoliste włosy.
- Niech to już będzie koniec ... - mruknęłam pod nosem zmęczona już początkiem szkoły.
No właśnie! To dopiero początek, później dopiero się zacznie. Ekstra ...
- Niech to już będzie koniec ... - mruknęłam pod nosem zmęczona już początkiem szkoły.
No właśnie! To dopiero początek, później dopiero się zacznie. Ekstra ...
Przechadzanie się szkolnymi budynkami przed początkiem roku raczej nie powinno być zajęciem przeciętnej uczennicy, kiedy to powinno się przesiadywać w domu i robić dosłownie cokolwiek. Niestety, bywało i tak, że pewne rzeczy musiały zostać załatwione, a świeżutki uniform pomponiary nie dałby rady odebrać się sam. Pewnie właśnie dlatego w momencie, w którym jakaś dziecina z nosem w książce niemal wyrąbała się na schodach, Yona właśnie z owych schodziła. Trzymając w ręku pokrowiec na ubrania, niemalże wypuściła go na ziemię, widząc całą zaistniałą sytuację. Chwilowy szok ustąpił jednak delikatnej uldze. Cóż - mimo wszystko wolała, żeby nikt nie rozbił sobie szczęki u jej stóp. Wtedy też zeszła tych kilka stopni niżej i wyminęła dziewczę, by pójść dalej jeszcze parę następnych kroków. Tak na dobrą sprawę, zapewne zignorowałaby nieznajomą, gdyby nie jej wypowiedź, najpewniej kierowana w eter. Bentleyówna zerknęła tylko przez ramię, nim odwróciła się w jej kierunku i przechylić głowę w bok, w rękach wciąż miętosząc odzieżowy pokrowiec.
- Wszystko w porządku? - Podjęła temat pytaniem, spoglądając jeszcze przez chwilę na młodzinkę. Nie potrafiła sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek widziała w tej szkole kogoś podobnego do niej. Zapewne była przeniesiona z Hudson's Bay albo po prostu zaliczała się do pierwszorocznych. Bór wie. Wydęła jeszcze wargę w zastanowieniu, nim porzuciła swoje przemyślenia, wreszcie - bez zbędnego pytania o zezwolenie - siadając obok Hashimoto, jakby w oczekiwaniu, że bez żadnego oporu odpowie na jej zapytanie. Oczywiście doskonałą motywacją ku takiemu postępowaniu miał być subtelny uśmiech blondynki, spowity lekką nutą bezinteresownego współczucia. Jakikolwiek był jej problem.
- Wszystko w porządku? - Podjęła temat pytaniem, spoglądając jeszcze przez chwilę na młodzinkę. Nie potrafiła sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek widziała w tej szkole kogoś podobnego do niej. Zapewne była przeniesiona z Hudson's Bay albo po prostu zaliczała się do pierwszorocznych. Bór wie. Wydęła jeszcze wargę w zastanowieniu, nim porzuciła swoje przemyślenia, wreszcie - bez zbędnego pytania o zezwolenie - siadając obok Hashimoto, jakby w oczekiwaniu, że bez żadnego oporu odpowie na jej zapytanie. Oczywiście doskonałą motywacją ku takiemu postępowaniu miał być subtelny uśmiech blondynki, spowity lekką nutą bezinteresownego współczucia. Jakikolwiek był jej problem.
Grzebałam coś w telefonie, w sumie nie wiedzieć nawet czemu, kiedy usłyszałam za sobą kroki dobiegające z góry, kiedy jakaś nieznana mi dziewczyna po nich schodziła. W sumie nikogo nie znałam, więc skąd nagle miałaby być to poznana przeze mnie osoba? Przyzwyczajona do tego, że ludzie mnie omijają, zdziwiłam się nieco, gdy ta nagle się odwróciła zamiast iść dalej i żyć w swoim własnym świecie tym samym pozostawiając mnie w moim. Na dźwięk jej głosu aż drgnęłam, zupełnie jakbym została niespodziewanie zaatakowana, w końcu nie oczekiwałam, a nawet nie pomyślałam, że ktoś mnie zagada. Zerknęłam na nią nieco zbyt szeroko otwartymi oczami. Siadając obok mnie wprowadziła mnie już w totalne zakłopotanie i długotrwały szok - przynajmniej tak się czułam.
Przełknęłam szybko ślinę czując jak momentalnie uschło i w gardle, a najkrótsze słowa nie potrafiły wypłynąć. Przez chwilę otwarłam buzię, jakbym już miała coś z siebie wycisnąć, ale skończyło się na jej ponownym zamknięciu. W głowie miałam mnóstwo pytań, mnóstwo odpowiedzi, których nie byłam w stanie wykrztusić. Skuliłam się bardziej i dręcząc ciągle kosmyk włosów w palcach czułam jak serce bije mi szybciej. "Co powiedzieć? Jak odpowiedzieć? Dlaczego tu jest? Czemu nie zostawiła mnie samej?? Czemu? Czemu??" - kłębiące się myśli nie dawały mi dojść do głosu, dosłownie.
- J .. ja ... - zaczęłam prawie szeptem, choć brzmiało to raczej jak mamrotanie.
Wpatrywałam się we własne dłonie i dociskając coraz bardziej kolana co powodowało, że wyglądałam na jeszcze mniejszą niż zwykle. Zerkając tylko pośpiesznie w jej kierunku zauważyłam, że coś ze sobą niosła. Nie byłam jednak w stanie zapytać się po co jej to, co ze sobą niesie. Uznałam to za zbyt wścibskie, dlatego jeszcze trudniej było mi zmusić się do rozmowy z nią.
Przełknęłam szybko ślinę czując jak momentalnie uschło i w gardle, a najkrótsze słowa nie potrafiły wypłynąć. Przez chwilę otwarłam buzię, jakbym już miała coś z siebie wycisnąć, ale skończyło się na jej ponownym zamknięciu. W głowie miałam mnóstwo pytań, mnóstwo odpowiedzi, których nie byłam w stanie wykrztusić. Skuliłam się bardziej i dręcząc ciągle kosmyk włosów w palcach czułam jak serce bije mi szybciej. "Co powiedzieć? Jak odpowiedzieć? Dlaczego tu jest? Czemu nie zostawiła mnie samej?? Czemu? Czemu??" - kłębiące się myśli nie dawały mi dojść do głosu, dosłownie.
- J .. ja ... - zaczęłam prawie szeptem, choć brzmiało to raczej jak mamrotanie.
Wpatrywałam się we własne dłonie i dociskając coraz bardziej kolana co powodowało, że wyglądałam na jeszcze mniejszą niż zwykle. Zerkając tylko pośpiesznie w jej kierunku zauważyłam, że coś ze sobą niosła. Nie byłam jednak w stanie zapytać się po co jej to, co ze sobą niesie. Uznałam to za zbyt wścibskie, dlatego jeszcze trudniej było mi zmusić się do rozmowy z nią.
Raczej nie dane było im dojść do jakiegokolwiek porozumienia. Może i czarnowłosa ostatecznie wydukała z siebie jakiś półsłówek, jakby w nadziei, że to wystarczy. Yona jednak miała własną teorię na ten temat, a ta całkowicie spierała się z tym, co jej zdaniem krążyło po głowie dziewczęcia. Westchnęła ciężko, wiedząc, że cała ta sytuacja będzie nieźle twardym orzechem do zgryzienia. Zawieranie nowych znajomości było jednak tym, co blondynka mogła uznać za swoje hobby, więc właśnie dlatego postanowiła przebrnąć przez to z jak najszerszym uśmiechem. Cóż, najwyraźniej to nie miał być koniec, a jak mawiają: kiedy coś nie wychodzi, zacznij od nowa!
- Tak, Ty. Dobrze się czujesz? - Zagadnęła ponownie, znów z tym zatroskanym tonem, pwooli jednak zyskując już neico więcej pewności siebie i przełamując kolejne granice, przy których zwykle powinna zapytać o zdanie. To nie wróżyło dobrych skutków. Nachyliła się nieco w stronę Sachiko, próbując dokładniej przyjrzeć się młodocianej twarzyczce, jakby to właśnie w niej chciała znaleźć odpowiedź na wszystkie swoje pytania. Może faktycznie całe to zamieszanie, jakie próbowała wywołać wokół jej osoby, było całkowicie zbyteczne. Właściwie, nieznajoma nie wyglądała, jakby cokolwiek jej się stało. Bardziej, jakby sama do końca nie wiedziała, gdzie idzie. Gdzie idzie-... zupełnie, jak gdyby-...
- Zgubiłaś się? - Dokładnie. - Albo to ja jestem taka straszna, że się tak kulisz? Wyskoczyło mi coś na twarzy?
Symaptyczny śmiech zmiażdżył ostatnią szansę na ciszę z jej strony, przecinając tym samym korytarze, niosąc się po nich echem. Kolejnym gestem, jaki miał pokrzepić pierwszoroczną, było poklepanie jej dłonią po plecach tak delikatnie, iż niemal w matczynym, opiekuńczym wydźwięku.
- A, tak przy okazji. Jestem Yona.
I nawet nie kojarz tego z japońskim imieniem.
Właściwie, jej uroda wyglądała na czysto azjatycką, więc sama ta myśl zdawała się niedorzeczna. Jasnym było, iż pierwszym skojarzeniem z tą godnością będzie właśnie kraj kwitnącej wiśni. No już przebolejmy.
- Tak, Ty. Dobrze się czujesz? - Zagadnęła ponownie, znów z tym zatroskanym tonem, pwooli jednak zyskując już neico więcej pewności siebie i przełamując kolejne granice, przy których zwykle powinna zapytać o zdanie. To nie wróżyło dobrych skutków. Nachyliła się nieco w stronę Sachiko, próbując dokładniej przyjrzeć się młodocianej twarzyczce, jakby to właśnie w niej chciała znaleźć odpowiedź na wszystkie swoje pytania. Może faktycznie całe to zamieszanie, jakie próbowała wywołać wokół jej osoby, było całkowicie zbyteczne. Właściwie, nieznajoma nie wyglądała, jakby cokolwiek jej się stało. Bardziej, jakby sama do końca nie wiedziała, gdzie idzie. Gdzie idzie-... zupełnie, jak gdyby-...
- Zgubiłaś się? - Dokładnie. - Albo to ja jestem taka straszna, że się tak kulisz? Wyskoczyło mi coś na twarzy?
Symaptyczny śmiech zmiażdżył ostatnią szansę na ciszę z jej strony, przecinając tym samym korytarze, niosąc się po nich echem. Kolejnym gestem, jaki miał pokrzepić pierwszoroczną, było poklepanie jej dłonią po plecach tak delikatnie, iż niemal w matczynym, opiekuńczym wydźwięku.
- A, tak przy okazji. Jestem Yona.
I nawet nie kojarz tego z japońskim imieniem.
Właściwie, jej uroda wyglądała na czysto azjatycką, więc sama ta myśl zdawała się niedorzeczna. Jasnym było, iż pierwszym skojarzeniem z tą godnością będzie właśnie kraj kwitnącej wiśni. No już przebolejmy.
Czy tylko ja odczuwałam taki dyskomfort? Szczerze, to chciałam z nią porozmawiać, uśmiechnąć się, zaśmiać albo cokolwiek! Byłam jednak jak sparaliżowana, a moje ciało wcale nie miało zamiaru się rozluźnić w najbliższym czasie. Irytowało mnie to, że jedyne co z siebie wydusiłam to jakieś słówka, które w rzeczywistości miały być początkiem zdania, jednak wyszło inaczej. Gdy dziewczyna nie zrezygnowała z rozmowy, spojrzałam na nią i przekonałam samą siebie do uśmiechnięcia się. Co prawda mogło to wyglądać sztywno, ale ciężko to zrobić, kiedy każdy mięsień masz napięty na maksa. A przynajmniej masz takie odczucie.
Przygryzłam delikatnie dolną wargę czując natłok przybywających słów dziewczyny. Przytaknęłam szybko głową, gdy padło pytanie o moje samopoczucie, które w na prawdę, aż tak dobre nie było, ale nie będę dręczyć nieznajomej swoimi problemami. W sumie to nigdy nikogo nimi nie męczę, nie lubię tego, no i nie mam komu tego powiedzieć.
"Czy się zgubiłam? Raczej nie ... nigdy nie powinnam tu być." - pomyślałam. Skoda tylko, że słowa nie płyną tak gładko jak moje myśli. Życie wtedy byłoby znacznie łatwiejsze. Z lekkim uśmieszkiem zakłopotania zaprzeczyłam kiwając głową to w prawo, to w lewo. Miałam wrażenie, że głowa mi eksploduje, ale najwidoczniej nie było jej do tego śpieszno. Moje własne ciało mnie torturowało, super.
- Sa ... Sachi ... - zaczęłam niepewnie i dość cicho, wciąż miałam sucho w gardle, ale wydukałam w końcu. - Sachiko.
Przygryzłam delikatnie dolną wargę czując natłok przybywających słów dziewczyny. Przytaknęłam szybko głową, gdy padło pytanie o moje samopoczucie, które w na prawdę, aż tak dobre nie było, ale nie będę dręczyć nieznajomej swoimi problemami. W sumie to nigdy nikogo nimi nie męczę, nie lubię tego, no i nie mam komu tego powiedzieć.
"Czy się zgubiłam? Raczej nie ... nigdy nie powinnam tu być." - pomyślałam. Skoda tylko, że słowa nie płyną tak gładko jak moje myśli. Życie wtedy byłoby znacznie łatwiejsze. Z lekkim uśmieszkiem zakłopotania zaprzeczyłam kiwając głową to w prawo, to w lewo. Miałam wrażenie, że głowa mi eksploduje, ale najwidoczniej nie było jej do tego śpieszno. Moje własne ciało mnie torturowało, super.
- Sa ... Sachi ... - zaczęłam niepewnie i dość cicho, wciąż miałam sucho w gardle, ale wydukałam w końcu. - Sachiko.
Oczywiście nie uwierzyła w niemal żaden z jej gestów, a twierdzącą odpowiedź co do tego, czy wszystko było dobrze, machinalnie uznała za wręcz przeczącą. Przecież takie zestresowanie i ogólne zachowanie, jakby zaraz miało się zesrać na środku pustyni, jednoznacznie wskazywało na to, że coś faktycznie było nie tak. Nie zamierzała się jednak zbytnio zagłębiać w ten temat - najwyraźniej Hashimoto wolała zachować to wszystko dla siebie. No a brak ciekawości i dociekania to podstawa, kiedy jest się przy osobie nowo poznanej. Dlatego też nie poczyniła żadnych szczególnych kroków związanych z tym tematem. Po prostu dawała jej szansę wykazać się samej.
"Sachiko."
- Sachiko. - Powtórzyła dla utrwalenia, nim ponownie obiegła ją wzrokiem. Czyli faktycznie się nie pomyliła co do jej pochodzenia. Przynajmniej tyle z pozytywnych informacji. Niestety na tym dobiegały one końca, gdyż jasnowłosa wciąż nie wiedziała, czym mogłaby pchnąć dziewczynę do jakichś bardziej elokwentnych wypowiedzi. Wydęła wargę jedynie na krótki moment, nim wreszcie nad jej głową zapaliła się przysłowiowa lampka. Jej wzrok podążył za torem spojrzenia Hashimoto, po czym uśmiechnęła się półgębkiem. Brunetka ciągle spoglądała na pokrowiec, który Bentley "usadowiła" na swoich kolanach, przez co jakby z automatu wyczuła zainteresowanie jego zawartością. Chwyciła za zamek błyskawiczny, który oddzielał całą jego zawartość od światła dziennego, wreszcie pociągając za niego w celu odpięcia (no shit).
- Aż tak Cię ciekawi, co tu jest? Patrzysz, jak cielę w malowane. - Rzuciła lekkim tonem, w końcu wydobywając z wnętrza czarnej otchłani koszulkę w drużynowych barwach. - To tylko łachy cheerleaderek.
Wzruszyła ramionami, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. Nie pojmowała całego tego cichociemnego zainteresowania ludzi, co takiego ktoś trzyma w rękach. Wystarczyło zapytać, a nie robić z siebie debila.
- Właściwie, planowałaś iść do jakiegoś klubu? Bo chyba jesteś tu nowa, prawda?
"Sachiko."
- Sachiko. - Powtórzyła dla utrwalenia, nim ponownie obiegła ją wzrokiem. Czyli faktycznie się nie pomyliła co do jej pochodzenia. Przynajmniej tyle z pozytywnych informacji. Niestety na tym dobiegały one końca, gdyż jasnowłosa wciąż nie wiedziała, czym mogłaby pchnąć dziewczynę do jakichś bardziej elokwentnych wypowiedzi. Wydęła wargę jedynie na krótki moment, nim wreszcie nad jej głową zapaliła się przysłowiowa lampka. Jej wzrok podążył za torem spojrzenia Hashimoto, po czym uśmiechnęła się półgębkiem. Brunetka ciągle spoglądała na pokrowiec, który Bentley "usadowiła" na swoich kolanach, przez co jakby z automatu wyczuła zainteresowanie jego zawartością. Chwyciła za zamek błyskawiczny, który oddzielał całą jego zawartość od światła dziennego, wreszcie pociągając za niego w celu odpięcia (no shit).
- Aż tak Cię ciekawi, co tu jest? Patrzysz, jak cielę w malowane. - Rzuciła lekkim tonem, w końcu wydobywając z wnętrza czarnej otchłani koszulkę w drużynowych barwach. - To tylko łachy cheerleaderek.
Wzruszyła ramionami, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. Nie pojmowała całego tego cichociemnego zainteresowania ludzi, co takiego ktoś trzyma w rękach. Wystarczyło zapytać, a nie robić z siebie debila.
- Właściwie, planowałaś iść do jakiegoś klubu? Bo chyba jesteś tu nowa, prawda?
"Głęboki wdech... wystarczy głęboki wdech, pamiętaj!"
Ta! Łatwo powiedzieć, a raczej pomyśleć, ale dlaczego dla mnie wciąż jest to takie trudne? Mimo, iż czuję się coraz lepiej, no w każdym razie spokojniej, to i tak nie jest to co bym chciała. Nieprzyjemna wcześniej narastająca gula w żołądku już przestaje tak wyraźnie dawać o sobie znak, ale wciąż o sobie przypomina, co utrudnia mi myślenie. Starając się otrząsnąć z targających mną uczuć, postanowiłam, że skupię się w końcu na siedzącej obok mnie dziewczynie, a nie na reakcjach, jakie wykonywało moje ciało. Na powtórzenie mojego imienia zerknęłam na nią i uśmiechnęłam się delikatnie. Zapewne kiedyś jak się spotkamy, o ile się spotkamy, nie będzie mnie pamiętała. Zobaczy się.
Gdy Yona zaczęła opowiadać o swoim dość zaskakującym kostiumie, wytężyłam mocniej słuch. Nie kojarzyłam wcześniej takich ubrań, nie wiem czy przez to, że ich nie było, czy ja po prostu nie miałam okazji ich ujrzeć. Kiedy jednak przyszła kolej, bym coś odpowiedziała, w końcu ciągłe milczenie na nic się zda, szkoda tylko, że mimo wszelkich chęci, nie zawsze potrafię się wysłowić. Porwana przypływem różnych emocji, nie mogę skupić się na tym co mnie otacza. Wykorzystam to, że w miarę już ogarnęłam samą siebie.
- Myślałam nad muzycznym ... - odparłam nieco normalniej niż wcześniej, ale i tak urwałam w połowie. - Ale nie wiem czy się nadam. Raczej się nie przydam.
Uśmiechnęłam się nieco szerzej, bardziej rozluźniona i "pewniejsza" - bo tej odwagi to jednak wciąż mi brakowało.
- Um ... Długo jesteś w cheeleaderkach? - zapytałam po chwili bo właściwie to nigdy się tym nie interesowałam.
Ta! Łatwo powiedzieć, a raczej pomyśleć, ale dlaczego dla mnie wciąż jest to takie trudne? Mimo, iż czuję się coraz lepiej, no w każdym razie spokojniej, to i tak nie jest to co bym chciała. Nieprzyjemna wcześniej narastająca gula w żołądku już przestaje tak wyraźnie dawać o sobie znak, ale wciąż o sobie przypomina, co utrudnia mi myślenie. Starając się otrząsnąć z targających mną uczuć, postanowiłam, że skupię się w końcu na siedzącej obok mnie dziewczynie, a nie na reakcjach, jakie wykonywało moje ciało. Na powtórzenie mojego imienia zerknęłam na nią i uśmiechnęłam się delikatnie. Zapewne kiedyś jak się spotkamy, o ile się spotkamy, nie będzie mnie pamiętała. Zobaczy się.
Gdy Yona zaczęła opowiadać o swoim dość zaskakującym kostiumie, wytężyłam mocniej słuch. Nie kojarzyłam wcześniej takich ubrań, nie wiem czy przez to, że ich nie było, czy ja po prostu nie miałam okazji ich ujrzeć. Kiedy jednak przyszła kolej, bym coś odpowiedziała, w końcu ciągłe milczenie na nic się zda, szkoda tylko, że mimo wszelkich chęci, nie zawsze potrafię się wysłowić. Porwana przypływem różnych emocji, nie mogę skupić się na tym co mnie otacza. Wykorzystam to, że w miarę już ogarnęłam samą siebie.
- Myślałam nad muzycznym ... - odparłam nieco normalniej niż wcześniej, ale i tak urwałam w połowie. - Ale nie wiem czy się nadam. Raczej się nie przydam.
Uśmiechnęłam się nieco szerzej, bardziej rozluźniona i "pewniejsza" - bo tej odwagi to jednak wciąż mi brakowało.
- Um ... Długo jesteś w cheeleaderkach? - zapytałam po chwili bo właściwie to nigdy się tym nie interesowałam.
Strona 1 z 2 • 1, 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach